BENEDYKT XVI W ROZMOWIE
Z PETEREM SEEWALDEM
SENSACYJNY WYWIAD Z PAPIEŻEM
BENEDYKT XVI W ROZMOWIE
Z PETEREM SEEWALDEM
ŚWIATŁOŚĆ ŚWIATA Papież, Kościół i znaki czasu przekład Piotr Napiwodzki
W Y DAW N I C T WO Z N A K K R A K Ó W 2 011
1
Papieże nie spadają z nieba Ojcze Święty, 16 kwietnia 2005 roku, w dzień siedemdziesiątych ósmych urodzin, Wasza Świątobliwość oznajmił swoim współpracownikom, jak bardzo już cieszy się na swoją emeryturę. Trzy dni później Wasza Świątobliwość został wybrany na głowę Kościoła powszechnego liczącego 1,2 miliarda wyznawców. Cóż, to chyba nie jest zadanie, które człowiek zostawia sobie na starsze lata. W zasadzie oczekiwałem, że wreszcie znajdę spokój i wytchnienie. Gdy nagle stanąłem wobec tego ogromnego zadania, był to dla mnie, jak wszyscy wiedzą, szok. Odpowiedzialność jest rzeczywiście ogromna. Był moment, jak Wasza Świątobliwość później powiedział, że czuł się jak pod opadającym ostrzem gilotyny. Tak, przyszła mi do głowy myśl o gilotynie: oto teraz ostrze spada i mnie trafia. Byłem całkowicie pewny, że ten urząd nie jest moim powołaniem, że Bóg zapewni mi teraz, po wyczerpujących latach, trochę spokoju i wytchnienia. Mogłem tylko
16
Znaki czasu
powiedzieć, uzmysłowić sobie: wola Boża jest najwyraźniej inna i zaczyna się dla mnie coś całkiem odmiennego, nowego. On będzie ze mną. W tak zwanym pokoju łez leżą przygotowane już podczas konklawe trzy szaty dla przyszłego papieża. Jedna jest długa, druga krótka, trzecia średnia. Co przemknęło przez głowę Waszej Świątobliwości w tym pokoju, w którym podobno wielu nowych papieży przeżywało moment załamania? Czy pyta się tutaj raz jeszcze: Dlaczego ja? Czego Bóg chce ode mnie? W tym momencie człowiek jest pochłonięty przez całkiem praktyczne zewnętrzne kwestie. Trzeba pomyśleć, jak się uporać z szatami, i o innych tego typu rzeczach. Poza tym wiedziałem, że będę zaraz musiał na balkonie powiedzieć parę słów, i zacząłem myśleć, co by to mogło być. Już w tym momencie zresztą, w którym to mnie spotkało, mogłem powiedzieć do Pana tylko: „Co czynisz ze mną? Teraz to Ty przejmujesz odpowiedzialność. Musisz mnie prowadzić! Ja tego nie potrafię. Jeśli mnie chciałeś, to musisz mi też pomóc!”. W tym sensie znajdowałem się w bardzo ożywionym, naglącym dialogu z Panem – mówiąc Mu że On, jeśli uczynił jedną rzecz, musi także uczynić kolejną. Czy Jan Paweł II widział w Waszej Świątobliwości swojego następcę? Tego nie wiem. Myślę, że pozostawił to całkowicie dobremu Bogu. W każdym razie nie pozwolił Waszej Świątobliwości odejść z urzędu. Można to było rozumieć jako argumentum e silentio, jako cichy argument za swoim kandydatem.
1. Papieże nie spadają z nieba
17
Powszechnie wiadomo, że chciał mnie zachować na urzędzie. Gdy zbliżały się moje siedemdziesiąte piąte urodziny, czyli granica wieku, w którym składa się dymisję, powiedział do mnie: „Nawet nie ma co pisać listu, gdyż chcę mieć Waszą Eminencję do końca”. Od samego początku żywił do mnie wielką i niezasłużoną sympatię. Czytał moje Wprowadzenie w chrześcijaństwo. Najwyraźniej była to dla niego ważna lektura. Zaraz jak został papieżem, postanowił wezwać mnie do Rzymu i powołać na funkcję prefekta Kongregacji Nauki Wiary. Miał w stosunku do mnie wielkie, bardzo serdeczne i głębokie zaufanie. Jako do gwaranta, iż w sprawach wiary podążamy właściwym kursem. Wasza Świątobliwość odwiedził Jana Pawła II jeszcze na łożu śmierci. Tego wieczoru spieszył się Wasza Świątobliwość z Subiaco, gdzie miał wykład na temat „Europa Benedykta w kryzysie kultur”. Co powiedział Waszej Świątobliwości umierający papież? Był bardzo cierpiący, a pomimo to obecny i przytomny. Nic już jednak więcej nie powiedział. Poprosiłem o błogosławieństwo, którego mi udzielił. Pożegnaliśmy się serdecznym uściskiem dłoni ze świadomością, że to ostatnie spotkanie. Wasza Świątobliwość nie chciał zostać ani biskupem, ani prefektem, ani papieżem. Czy to nie przeraża, że ciągle dzieje się coś wbrew własnej woli? Tak to właśnie jest: Gdy mówi się „tak” podczas święceń kapłańskich, można mieć wprawdzie swój pomysł na to, czym może być własny charyzmat, ale wie się także i to: oddałem się w ręce biskupowi i samemu Panu Jezusowi Chrystusowi. Nie mogę sobie wyszukiwać, co bym chciał. Ostatecznie muszę dać się prowadzić.
18
Znaki czasu
Rzeczywiście byłem przekonany, że moim charyzmatem jest bycie profesorem teologii, i byłem bardzo szczęśliwy, gdy to moje oczekiwanie się spełniało. Było jednak dla mnie jasne, że jestem zawsze w rękach Pana i muszę się liczyć z rzeczami, których nie chcę. W tym sensie było to na pewno zaskoczenie, być nagle wziętym i nie móc podążać własną drogą. Ale, jak to zostało powiedziane, w leżącym u podstaw „tak” było też zawarte i to: Jestem do dyspozycji Pana i być może muszę któregoś dnia robić rzeczy, których sam bym robić nie chciał. Wasza Świątobliwość jest najpotężniejszym papieżem wszystkich czasów. Nigdy wcześniej Kościół katolicki nie miał więcej wiernych, nigdy nie rozszerzył się aż tak bardzo, dosłownie aż do krańców świata. Te statystyki są oczywiście ważne. Wskazują, jak bardzo rozprzestrzeniony jest Kościół i jak duża jest ta wspólnota ras, ludów, kontynentów, kultur, jak wiele obejmuje ludzi różnego rodzaju. Władza papieża nie opiera się jednak na tych liczbach. Dlaczego nie? Rodzaj wspólnoty z papieżem może być różny i rodzaj przynależności do Kościoła również. Wśród 1,2 miliarda jest wielu, którzy tak naprawdę wewnętrznie wcale nie przynależą do wspólnoty. Święty Augustyn powiedział już o swoich czasach: Wielu jest na zewnątrz, którzy sprawiają wrażenie bycia w środku, i wielu jest w środku, którzy sprawiają wrażenie bycia na zewnątrz. W wierze, a także w przynależności do Kościoła katolickiego, w tajemniczy sposób powiązane jest ze sobą bycie wewnątrz i bycie na zewnątrz. Stalin miał rację co do tego, że papież nie ma żadnej dywizji i nie może rozkazywać. Nie jest
1. Papieże nie spadają z nieba
19
też właścicielem wielkiego przedsiębiorstwa, w którym wszyscy wierzący Kościoła byliby zatrudnieni lub byliby od niego zależni. Dlatego też papież jest z jednej strony całkiem bezsilnym człowiekiem. Z drugiej zaś strony spoczywa na nim wielka odpowiedzialność. Jest do pewnego stopnia przywódcą, reprezentantem, a zarazem odpowiedzialnym za to, aby trwała wiara, która scala ludzi, aby pozostawała żywa i nietknięta w swej tożsamości. Tylko jednak sam Pan ma moc, aby sprawiać trwanie ludzi w wierze. Papież jest dla Kościoła katolickiego Vicarius Christi, Zastępcą Chrystusa na ziemi. Czy Wasza Świątobliwość może rzeczywiście mówić w imieniu Jezusa? Przepowiadając wiarę i podczas sprawowania sakramentów każdy ksiądz mówi w imieniu Jezusa Chrystusa, za Jezusa Chrystusa. Chrystus powierzył Kościołowi swoje Słowo. W Kościele to Słowo żyje. Gdy wewnętrznie przyjmuję wiarę Kościoła i żyję nią, żywię się nią, tą wiarą mówię i myślę, jeśli tę wiarę przepowiadam, wtedy mówię za Niego – także wtedy, gdy oczywiście w szczegółach może być ciągle widać słabości. Ważne jest to, że nie przedstawiam m oi ch idei, lecz próbuję myśleć i żyć wiarą Kościoła oraz działać, wypełniając w posłuszeństwie jego misję. Czy papież jest rzeczywiście „nieomylny” w sensie, który czasami media nadają temu pojęciu? Władca absolutny, którego myśl i wola stanowią prawo? To fałszywy pogląd. Pojęcie nieomylności rozwinęło się w ciągu setek lat. Powstało wobec pytania, czy gdziekolwiek istnieje ostateczna rozstrzygająca instancja. Pierwszy Sobór Watykański,
20
Znaki czasu
postępując zgodnie z długą tradycją jeszcze z czasów pierwotnego chrześcijaństwa, ostatecznie stwierdził: Istnieje nieodwołalne rozstrzygnięcie! Nie wszystko pozostaje otwarte! Papież może w pewnych okolicznościach i pod pewnymi warunkami podjąć ostatecznie wiążącą decyzję, dzięki której będzie jasne, co jest wiarą Kościoła, a co nią nie jest. To wcale nie oznacza, że papież ciągle może być „nieomylny”. W sprawach zwyczajnych biskup Rzymu działa tak jak każdy inny biskup, gdy wyznaje swoją wiarę, gdy ją przepowiada, gdy jest wierny Kościołowi. Tylko gdy zachodzą szczególne warunki, gdy Tradycja świadczy o czymś jasno i wie on, że nie działa samowolnie, papież może powiedzieć: To jest wiara Kościoła – i może wypowiedzieć swoje „nie” temu, co tą wiarą nie jest. W tym sensie Pierwszy Sobór Watykański zdefiniował zdolność do ostatecznego rozstrzygnięcia, aby poprzez to wiara zachowała swoją obowiązującą moc. Urząd Piotrowy, tak jak wyjaśnił to Wasza Świątobliwość, gwarantuje zgodność z prawdą i autentyczną Tradycją. Wspólnota z papieżem jest warunkiem prawdziwej wiary i wolności. Święty Augustyn sformułował to w następujący sposób: „Gdzie jest Piotr, tam jest Kościół i tam też jest Bóg”. Ta sentencja pochodzi jednak z zupełnie innych czasów i dzisiaj wcale nie musi obowiązywać. To zdanie nie zostało sformułowane dokładnie w ten sposób ani nie uczynił tego święty Augustyn, ale tę kwestię możemy tutaj pozostawić otwartą. W każdym razie jest to starożytny aksjomat Kościoła katolickiego: Gdzie jest Piotr, tam jest Kościół. Papież może mieć oczywiście różne prywatne opinie. Gdy jednak mówi, jak już to zostało zaznaczone, jako najwyższy pasterz Kościoła, ze świadomością własnej odpowiedzialności, wtedy mówi coś nie od siebie, nie mówi czegoś, co mu właśnie
1. Papieże nie spadają z nieba
21
przyszło do głowy. Wie on wtedy, że działa z wielką odpowiedzialnością i równocześnie pozostaje pod ochroną Pana. Wie on, że nie wiedzie Kościoła na manowce poprzez swoje rozstrzygnięcia, lecz że w ten sposób zapewnia jedność Kościoła z przeszłością, teraźniejszością i przyszłością, a przede wszystkim jedność z Jezusem Chrystusem. O to tu chodzi i to jest to, co w pewien sposób rozumieją także inne chrześcijańskie wspólnoty. Podczas sympozjum z okazji osiemdziesiątych urodzin Pawła VI w roku 1977 Wasza Świątobliwość mówił, kim powinien być papież i jaki powinien być. Miałby on „uważać się za kogoś małego i tak też się zachowywać” – cytował Wasza Świątobliwość angielskiego kardynała Reginalda Pole’a. Miałby on przyznawać, „że nie wie nic innego poza tym, czego nauczył go Bóg Ojciec przez Syna”. Być wikariuszem Chrystusa miałoby oznaczać uobecnianie mocy Chrystusa jako przeciwwagi dla mocy świata. Nie w formie jakiejś władzy, lecz poprzez niesienie nadludzkiego ciężaru na ludzkich barkach. Stąd właściwym miejscem dla wikariusza Chrystusa miałby być krzyż. Tak, także dzisiaj uważam to za słuszne. Prymat rozwijał się od początku jako prymat w męczeństwie. Rzym był w pierwszych trzech wiekach głównym i najważniejszym miejscem prześladowań chrześcijan. Przetrwać te prześladowania i dać świadectwo Chrystusowi było szczególnym zadaniem rzymskiego urzędu biskupa. Można potraktować to jak działanie opatrzności, że w momencie, w którym doszło do pokoju pomiędzy chrześcijaństwem a państwem, stolica cesarstwa przeniosła się do Konstantynopola. Rzym stał się do pewnego stopnia prowincją. Dlatego biskup Rzymu mógł łatwiej zapewnić samodzielność Kościoła i jego odrębność od państwa. Nie trzeba specjalnie
22
Znaki czasu
szukać konfliktów, to jasne, lecz raczej dążyć do zgody i zrozumienia. Zawsze jednak Kościół musi uwzględniać, tak jak i każdy chrześcijanin, a przede wszystkim papież, że składane przez niego świadectwo stanie się skandalem, nie będzie przyjęte i że zostanie on zepchnięty w sytuację świadka cierpiącego Chrystusa. Ma swoje znaczenie to, że pierwsi papieże byli męczennikami. Nie jest rzeczą papieża, aby być pełnym chwały władcą, lecz aby dawać świadectwo o Tym, który został ukrzyżowany, i aby być także samemu gotowym, w ten sposób, w łączności z Nim, wypełniać swój urząd. Byli jednak papieże, którzy powiedzieli sobie: Pan dał nam ten urząd, więc teraz będziemy z niego czerpać korzyści. Tak, to także należy do tajemnicy historii papiestwa. Chrześcijańska gotowość do sprzeciwu jest stale obecna w biografii Waszej Świątobliwości. Rozpoczyna się to w domu rodzinnym, gdzie sprzeciw wobec ateistycznego systemu był rozumiany jako wyróżnik chrześcijańskiej egzystencji. Rektor z seminarium Waszej Świątobliwości zostaje uwięziony w obozie koncentracyjnym w Dachau. Jako ksiądz rozpoczyna Wasza Świątobliwość swoją posługę w parafii, gdzie wcześniej dwaj księża jako członkowie ruchu oporu zostali straceni przez nazistów. Podczas Soboru Wasza Świątobliwość sprzeciwia się zbyt wąskim uprawnieniom władz kościelnych. Jako biskup ostrzega Wasza Świątobliwość przed zagrożeniami związanymi ze społeczeństwem dobrobytu. Jako kardynał walczy Wasza Świątobliwość przeciwko obcym wierze nurtom i przebudowywaniu tego, co w chrześcijaństwie najważniejsze. Czy ta linia postępowania ma także wpływ na to, jak kształtuje się obecny pontyfikat?
1. Papieże nie spadają z nieba
23
Tak długie doświadczenie oznacza naturalnie także formowanie charakteru, kształtuje myślenie i działanie. Nie byłem oczywiście zawsze po prostu i z zasady przeciwko. Wiele było pięknych sytuacji zgody. Kiedy myślę o czasach, gdy byłem księdzem w parafii, wspominam, że chociaż czuło się już w rodzinach wpływ sekularyzującego się świata, to jednak było tyle radości we wspólnej wierze, w szkole, z dziećmi, z młodzieżą, że autentycznie przez tę radość jestem ciągle niesiony. Tak samo w czasach, gdy byłem profesorem. Przez całe moje życie jak refren powtarza się, że chrześcijaństwo przynosi radość, daje szerokość spojrzenia. W końcu nie do zniesienia byłoby życie kogoś, kto ciągle jest tylko przeciwko. Równocześnie było faktem zawsze obecnym, chociaż w różnym stopniu, że Ewangelia sprzeciwia się potężnym systemom. Było to naturalnie szczególnie drastyczne w czasach mojego dzieciństwa i młodości aż do końca wojny. W roku 1968 wiara chrześcijańska popadła w konflikt z nowym projektem społecznym i ciągle musiała się konfrontować z silnie oddziałującymi prądami myślowymi. Wiąże się z tym znoszenie wrogości i stawianie oporu. Opór i sprzeciw mają jednak służyć temu, aby ukazywać to, co pozytywne. Według Annuario Pontificio, rocznika statystycznego Kościoła katolickiego, Wasza Świątobliwość ustanowił w samym roku 2009 osiem nowych siedzib biskupich, jedną prefekturę apostolską, dwie nowe siedziby metropolitów i trzy wikariaty apostolskie. Liczba katolików wzrosła o kolejne siedemnaście milionów, o tyle, ilu mieszkańców liczą obecnie Grecja i Szwajcaria razem wzięte. W prawie trzech tysiącach diecezji powołał Wasza Świątobliwość stu sześćdziesięciu dziewięciu nowych biskupów. Do tego dochodzą wszystkie audiencje, kazania, podróże, wiele podejmowanych decyzji – i przy
24
Znaki czasu
tym wszystkim napisał Wasza Świątobliwość wielkie dzieło o Jezusie, którego drugi tom wkrótce zostanie opublikowany. Przy swoich osiemdziesięciu trzech latach – skąd Wasza Świątobliwość bierze tyle sił? Najpierw muszę powiedzieć, że to, co pan wyliczył, jest znakiem wielkiej żywotności Kościoła. Patrząc z perspektywy samej Europy, ma się wrażenie, że Kościół jest w fazie schyłkowej. Ale to tylko część całości. W innych częściach świata Kościół wzrasta i żyje, jest pełen dynamiki. Liczba neoprezbiterów na całym świecie wzrosła w ostatnich latach, podobnie liczba seminarzystów. Na europejskim kontynencie mamy do czynienia tylko z pewną stroną tej rzeczywistości i nie przeżywamy wielkiej dynamiki duchowego przebudzenia, która gdzie indziej rzeczywiście jest widoczna i którą ciągle napotykam w moich podróżach i poprzez wizyty biskupów. Faktem jest, że osiemdziesięciotrzyletniego człowieka to wszystko w zasadzie przerasta. Dzięki Bogu mam wielu dobrych współpracowników. Wszystko jest wypracowywane i realizowane wspólnym wysiłkiem. Ufam, że dobry Bóg daje mi tyle sił, ile potrzebuję, abym mógł robić to, co konieczne. Zauważam jednak także, że sił jest coraz mniej. Mimo to ma się wrażenie, że Papież mógłby nam także sporo pokazać jako instruktor fitnessu. [Papież się śmieje]. Wątpię. Trzeba oczywiście prawidłowo zaplanować sobie dzień i dbać o to, aby mieć wystarczająco dużo czasu na odpoczynek, a także odpowiednio wykorzystać czas przeznaczony na pracę. Jednym słowem: trzeba uważać, aby w zdyscyplinowany sposób trzymać się rytmu dnia i wiedzieć, czemu poświęcić energię.
1. Papieże nie spadają z nieba
25
Czy Wasza Świątobliwość używa roweru treningowego, który polecił Waszej Świątobliwości wcześniejszy lekarz, doktor Buzzonetti? Nie, wcale nie – i dzięki Bogu na razie tego nie potrzebuję. Czyli Papież może powiedzieć jak Churchill: no sports! Tak! Seconda Loggia, piętro audiencji Pałacu Apostolskiego, opuszcza Wasza Świątobliwość zwykle około godziny 18, aby w swoim mieszkaniu podczas audiencji prywatnych według stałego harmonogramu przyjmować jeszcze najważniejszych współpracowników. Od 20.45, jak czytamy, Papież ma czas wolny. Co robi Papież w wolnym czasie, zakładając, że w ogóle takim czasem dysponuje? Tak, co on robi…? Oczywiście musi także w swoim wolnym czasie studiować akta i czytać. Zawsze pozostaje wiele do zrobienia. Są także wspólne posiłki z domownikami: czterema kobietami ze wspólnoty „Memores Domini” i z dwoma sekretarzami; to są momenty odpoczynku. Czy w papieskiej domowej wspólnocie ogląda się też razem telewizję? Z sekretarzami oglądam wiadomości, a czasami oglądamy też jakieś DVD. Jakie filmy lubi Wasza Świątobliwość? Jest bardzo piękny film o świętej Józefinie Bakhicie, Afrykance, który ostatnio widzieliśmy. Poza tym oglądamy chętnie Don Camillo i Peppone…
26
Znaki czasu
Przy czym Wasza Świątobliwość prawdopodobnie zna już akcję filmu na pamięć. [Papież się śmieje]. Niezupełnie. Można więc spotkać Papieża także całkiem prywatnie. Oczywiście. Z domownikami świętujemy razem Boże Narodzenie, słuchamy muzyki i rozmawiamy. Obchodzimy imieniny i okazyjnie śpiewamy również wspólnie nieszpory. Także więc święta obchodzimy wspólnie. Wtedy oprócz wspólnych posiłków przede wszystkim celebrujemy poranne Msze święte. To szczególnie ważny moment, w którym dzięki Jezusowi Chrystusowi wszyscy jesteśmy razem w szczególnie intensywny sposób. Papież jest zawsze ubrany na biało. Czy niekiedy w wolnym czasie nie nosi on zamiast sutanny także swetra? Nie. To pozostawił mi poprzedni drugi sekretarz papieża Jana Pawła II, Jego Ekscelencja Mieczysław Mokrzycki, który powiedział: „Papież zaw s z e nosił sutannę, więc i Wasza Świątobliwość musi ją nosić”. Rzymianie poważnie się zdziwili, gdy zobaczyli na ciężarówce dobytek Waszej Świątobliwości, z którym Wasza Świątobliwość przeprowadzał się ze swojego mieszkania do Watykanu po wyborze na dwieście sześćdziesiątego czwartego następcę świętego Piotra. Czy Wasza Świątobliwość urządził własnymi meblami papieskie apartamenty? W każdym razie pokój do pracy. Ważne było dla mnie, aby urządzić go w taki sposób, w jaki „rósł” przez wiele dziesięcioleci.
1. Papieże nie spadają z nieba
27
W roku 1954 kupiłem sobie biurko i pierwsze regały na książki. Później całość stopniowo urosła. Tam są wszystkie moje książki, znam tam każdy kąt i wszystko ma swoją historię. Tak więc pokój do pracy wziąłem ze sobą w całości. Reszta pomieszczeń została wyposażona meblami papieskimi. Ktoś zauważył, że Wasza Świątobliwość jest najwyraźniej przywiązany do solidnych zegarków. Wasza Świątobliwość nosi zegarek marki Junghans z lat sześćdziesiątych lub siedemdziesiątych. Należał do mojej siostry i zapisała mi go w spadku. Gdy umarła, zegarek odziedziczyłem po niej. Papież nie ma nawet własnego portfela, nie mówiąc już o koncie w banku. Czy to prawda? Tak, zgadza się. Czy otrzymuje przynajmniej więcej pomocy i pociechy „z góry” niż, powiedzmy, zwykły śmiertelnik? Nie tylko z góry. Dostaję wiele listów od zwykłych ludzi, od sióstr zakonnych, od matek, ojców, dzieci, w których życzą mi odwagi. Piszą: „Modlimy się za Ciebie, nie bój się, kochamy Cię”. Dodają też pieniądze i inne małe prezenty... Papież otrzymuje prezenty w postaci pieniędzy? Nie dla mnie osobiście, lecz aby móc pomagać innym. Jest to dla mnie bardzo poruszające, że zwykli ludzie coś ofiarują i mówią mi: „Wiem, że Wasza Świątobliwość wiele pomaga, i ja chcę także trochę się do tej pomocy dołożyć”. Tak więc przychodzą
28
Znaki czasu
pociechy najróżniejszego rodzaju. Są nimi też na przykład środowe audiencje z poszczególnymi spotkaniami. Przychodzą listy od starych przyjaciół, niektórzy od czasu do czasu także mnie odwiedzają, co oczywiście stało się trudniejsze. Ponieważ także ciągle czuję wsparcie „z góry”, przeżywam bliskość Pana podczas modlitwy lub widzę jaśniejące piękno wiary, czytając Ojców Kościoła, można powiedzieć, że jest mi dostępna cała gama wszelkich pocieszeń. Czy wiara Waszej Świątobliwości zmieniła się od czasu, gdy Wasza Świątobliwość jako najwyższy pasterz stał się odpowiedzialny za Kościół? Czasami ma się wrażenie, jakby była teraz bardziej tajemnicza, mistyczna. Nie jestem mistykiem. Jest jednak prawdą, że będąc papieżem, ma się o wiele więcej okazji do modlitwy i do całkowitego oddawania się Bogu. Widzę bowiem, że prawie wszystko, co muszę robić, jest czymś, czego sam w ogóle nie potrafię. Chociażby przez to jestem, że tak powiem, zmuszony, aby oddać się w ręce Pana i powiedzieć Mu: „Uczyń to Ty, jeśli tego chcesz!”. W tym sensie modlitwa i kontakt z Bogiem są teraz bardziej konieczne i, jeszcze bardziej niż wcześniej, naturalne i oczywiste. Mówiąc po świecku: czy jest coś takiego jak jakaś „gorąca linia” do nieba, albo może coś w stylu „łaski urzędu”? Tak, czasami się to czuje. W takim sensie, że: oto teraz mogę zrobić coś takiego, co wcale nie pochodzi ode mnie. Oddaję się Panu i zauważam: tak, widać tu pomoc, dzieje się coś, co nie jest ode mnie. W tym znaczeniu z pewnością istnieje coś takiego jak doświadczanie łaski urzędu.
1. Papieże nie spadają z nieba
29
Któregoś razu Jan Paweł II opowiedział, że pewnego dnia jego ojciec wręczył mu książeczkę z Modlitwą do Ducha Świętego i zachęcił do jej codziennego odmawiania. Papież stopniowo zrozumiał słowa Jezusa, że prawdziwi czciciele to ci, którzy modlą się „w Duchu i w Prawdzie”. Co to znaczy? To miejsce w Ewangelii według świętego Jana, rozdział 4, jest proroctwem takiej modlitwy, która nie jest związana ze świątynią, już nie potrzebuje zewnętrznych budowli i jest modlitwą we wspólnocie Ducha Świętego i w prawdzie Ewangelii, we wspólnocie z Chrystusem; gdzie nie potrzeba już widzialnej świątyni, ale nowej wspólnoty ze Zmartwychwstałym Panem. Pozostaje to ciągle ważne, gdyż oznacza także wielką zmianę w perspektywie historii religii. A jak modli się papież Benedykt? Co się tyczy papieża, to jest on także jedynie prostym żebrakiem przed Bogiem – nawet bardziej niż wszyscy inni ludzie. Oczywiście modlę się przede wszystkim do naszego Pana, z którym mnie po prostu łączy, powiedzmy, stara znajomość. Ale przywołuję także świętych. Jestem zaprzyjaźniony z Augustynem, Bonawenturą, Tomaszem z Akwinu. Do takich świętych mówi się: „Pomóżcie!”. W każdym razie ważnym punktem odniesienia jest zawsze Matka Boża. W tym sensie zagłębiam się we wspólnotę świętych. Z nimi, przez nich wzmocniony, rozmawiam też z dobrym Bogiem, przede wszystkim prosząc, ale też dziękując – albo po przyjacielsku, całkiem po prostu.
2
Skandal nadużyć seksualnych Pontyfikat Benedykta XVI rozpoczął się falą zachwytów. „Jego wybór jest dobrą nowiną” – ogłosił nawet przywódca postkomunistów we Włoszech. Papież miał żywić, według Massima d’Alemy, „sympatię dla ludzi z intelektem i kulturą”. W swoim pierwszym roku urzędowania nowy Ojciec Święty zgromadził na placu świętego Piotra prawie cztery miliony ludzi, dwa razy tyle co jego poprzednik w swoim pierwszym roku. Pierwsza encyklika rozeszła się w samych Włoszech w trzech milionach egzemplarzy. Na Światowy Dzień Rodziny do hiszpańskiej Walencji przybyło milion ludzi, aby razem z Papieżem modlić się i świętować. Powodzenie trwało. „Od Habemus papam 19 kwietnia w Rzymie – tak donosił »Der Spiegel« – nie ustaje przychylność opinii publicznej dla papieża Benedykta XVI alias Josepha Ratzingera”. Czy ten sukces zaskoczył albo może nawet przestraszył Waszą Świątobliwość? Tak, pod pewnym względem tak. Ale wiedziałem: to nie jest moje dzieło. Było widoczne, że Kościół jest pełen życia. Cierpienie Jana Pawła II i jego śmierć to wydarzenia, które – można
2. Skandal nadużyć seksualnych
31
powiedzieć – dotknęły cały Kościół, a nawet całą ludzkość. Przypominamy sobie wszyscy, jak cały plac świętego Piotra, jak cały Rzym był pełen ludzi. Poprzez to została w pewnym stopniu stworzona nowa świadomość papieża i Kościoła, która w naturalny sposób wywołała pytanie: Kim jest ten nowy? Jak – po tym tak wielkim papieżu – ktoś będzie umiał sprawić, aby chciało się go słuchać i go poznawać? Poza tym istnieje zawsze pozytywny efekt związany z nowością, z innym stylem. Tak więc byłem wdzięczny i szczęśliwy, że tak jest nadal, że to pozytywne przyjęcie trwa. Zarazem byłem zaskoczony, że jest tak wielkie i tak żywe. Było jednak dla mnie jasne: wszystko to pochodzi z wewnętrznej spójności z poprzednim pontyfikatem i z życia zawsze obecnego w Kościele. Cztery lata rządził Wasza Świątobliwość szczęśliwie. Jak określa to starożytna formuła, był Wasza Świątobliwość: feliciter regnans. Nowy papież rozszerzył przestrzeń liturgiczną przez ponowne dopuszczenie do sprawowania Mszy według liturgii trydenckiej. W ramach ekumenii ogłosił cel doprowadzenia do pełnej jedności z prawosławiem, a do jej osiągnięcia Kościołowi nigdy przez ostatnie tysiąc lat nie było bliżej. Dzięki swojej postawie wobec grzechów przeciwko środowisku naturalnemu, niesprawiedliwości i wojnie mógłby stać się członkiem Partii Zielonych. Pasowałby dobrze do lewicy przez swoją krytykę bezwzględnego kapitalizmu, który coraz bardziej powiększa przepaść pomiędzy biednymi i bogatymi. Można odczuć rewitalizację Kościoła, nową świadomość. Udało się Waszej Świątobliwości to, czego po takim olbrzymie jak Wojtyła nikt nie uważał za możliwe, a mianowicie: płynna zmiana pontyfikatu. To był oczywiście dar. Pomógł powszechnie znany fakt, że Jan Paweł II darzył mnie sympatią, że istniało pomiędzy nami
32
Znaki czasu
głębokie porozumienie. A także to, że ja traktuję siebie jako jego dłużnika, który próbuje swoją skromną postawą kontynuować to, co czynił wielki Jan Paweł II. Pomiędzy sprawami, przez które wywołujemy sprzeciw i stajemy w ogniu krytyki, są oczywiście i tematy leżące na sercu całemu światu i przez ten świat są pozytywnie przyjmowane. Mój poprzednik zyskiwał zawsze wielkie zrozumienie i poparcie jako obrońca praw człowieka, pokoju i wolności. Te tematy pozostały. Papież jest i dzisiaj jak najbardziej zobowiązany, aby wszędzie występować w obronie praw człowieka, bo jest to wewnętrzną konsekwencją wiary w to, że człowiek jest stworzony na obraz i podobieństwo Boże i że jest powołany przez Boga. Papież jest zobowiązany, aby walczyć o pokój, walczyć przeciwko przemocy i zagrożeniu wojną. Jest wewnętrznie zobowiązany, aby walczyć o zachowanie i szanowanie stworzenia, aby występować przeciwko jego niszczeniu. Jest więc z natury rzeczy wiele tematów, o których można powiedzieć, że są bliskie nowoczesnej moralności. Nowoczesność nie jest zbudowana tylko z elementów negatywnych. Gdyby tak było, nie mogłaby dłużej istnieć. Niesie w sobie wielkie moralne wartości, które pochodzą także z chrześcijaństwa i właśnie przez chrześcijaństwo zostały jako wartości wszczepione w świadomość rodzaju ludzkiego. Tam gdzie są one bronione – a muszą one być bronione przez papieża – istnieje szerokie poparcie. To nas cieszy. Nie może to jednak wprowadzać w błąd co do tego, że istnieją inne tematy, które powodują sprzeciw. Liberalny monachijski teolog Eugen Biser już teraz zalicza Waszą Świątobliwość „do najbardziej znaczących papieży historii”. Według niego wraz z Benedyktem XVI rozpoczyna się Kościół, w którym Chrystus poprzez zaproszenie do doświadczania Boga „mieszka w ludzkich sercach”.
2. Skandal nadużyć seksualnych
33
Nagle jednak karta się odwraca. Przypominamy sobie kazanie Waszej Świątobliwości na objęcie urzędu 24 kwietnia 2005 roku, w którym Wasza Świątobliwość powiedział: „Módlcie się za mnie, abym nie uciekał strachliwie przed wilkami”. Czy Wasza Świątobliwość przeczuwał, że ten pontyfikat będzie oznaczał także podążanie bardzo trudną drogą? Spodziewałem się tego. Ale najpierw trzeba zaznaczyć, że póki papież żyje, trzeba być bardzo ostrożnym w kwestii uszeregowania go jako znaczącego lub pozbawionego znaczenia. Dopiero po upływie jakiegoś czasu widzi się, jaką pozycję zajmuje ktoś w całości historii. A że nie ciągle będzie trwała miła atmosfera, było oczywiste, zważywszy na całą konstelację naszego świata, z wszystkimi wielkimi niszczącymi siłami, z przeciwieństwami, które w świecie występują, z zagrożeniami i błędnymi drogami. Gdyby trwało wyłącznie poparcie, musiałbym siebie poważnie zapytać, czy rzeczywiście przepowiadam Ewangelię w całości. Zdjęcie w styczniu 2009 ekskomuniki z czterech biskupów należących do Bractwa świętego Piusa to pierwsze pęknięcie. Będziemy jeszcze na ten temat mówić, także o godnym uwagi tle tego wydarzenia. Za jednym zamachem ten tak wcześniej wychwalany papież, o którym mówiło się, że wywołuje prawdziwą „gorączkę Benedykta”, stał się „nieszczęsnym papieżem”, kimś, kto ma przeciwko sobie połowę świata. Komentarze są katastrofalne. „Neue Zürcher Zeitung” ma powód, aby wobec z niczym nieporównywalnej antypapieskiej kampanii medialnej mówić o „agresywnym braku wyczucia” dziennikarzy. Żydowsko-francuski filozof Bernard-Henri Lévy zauważa, że gdy tylko rozmowa schodzi na Benedykta XVI, „dyskusję opanowują przesądy, nierzetelność, a nawet całkowita dezinformacja”. Czy zdjęcie ekskomuniki było błędem?
34
Znaki czasu
Tu chyba trzeba coś powiedzieć na temat samego zdjęcia ekskomuniki, gdyż jest w tej kwestii niesamowicie wiele błędów rozpowszechnionych także przez uczonych teologów. Nie jest tak, jak to wielokrotnie było przedstawiane, że ci czterej biskupi zostali ekskomunikowani ze względu na swoją negatywną postawę wobec Drugiego Soboru Watykańskiego. W rzeczywistości zostali ekskomunikowani, ponieważ przyjęli święcenia biskupie bez papieskiego pozwolenia. Zadziałał zatem obowiązujący w tym wypadku kanon, który był już obecny w starożytnym prawie Kościoła. Według niego karze ekskomuniki podlega każdy, kto bez papieskiego pozwolenia święci innych biskupów, a także ci, którzy dają się w ten sposób wyświęcić. Zostali więc ekskomunikowani, bo wystąpili przeciwko prymatowi. Analogiczna sytuacja istnieje w Chinach, gdzie także biskupi byli święceni bez papieskiego pozwolenia i dlatego też nie byli w pełnej jedności z papieżem. Jest tak, że gdy taki biskup uzna zarówno w ogólności, jak i w szczególności prymat aktualnie urzędującego papieża, ekskomunika zostaje zdjęta, gdyż nie jest już uzasadniona. Tak robimy w Chinach – i mamy nadzieję przez to powoli zlikwidować podział – i tak też postępowaliśmy w tych tu przywołanych przypadkach. Krótko: zostali ekskomunikowani tylko z jednego powodu, a mianowicie dlatego, że zostali wyświęceni bez papieskiego pozwolenia; i z jednego powodu została z nich zdjęta ekskomunika – bo wyrazili uznanie władzy papieża, nawet jeśli nie we wszystkich punktach się z nim zgadzają. Jest to samo w sobie całkiem normalne postępowanie prawne. Przy czym muszę powiedzieć, że w tym wypadku zawiodło nasze biuro prasowe. Nie zostało w wystarczający sposób wyjaśnione, dlaczego ci biskupi zostali ekskomunikowani i dlaczego teraz musieli zostać, z całkowicie prawnych powodów, uwolnieni od ekskomuniki.
2. Skandal nadużyć seksualnych
35
W opinii publicznej powstało wrażenie, że Rzym obchodzi się bardzo pobłażliwie z prawicowymi i konserwatywnymi ugrupowaniami, podczas gdy lewicowi i liberalni protagoniści szybko zmuszani są do milczenia. Chodzi tu po prostu o jasną sytuację prawną. Drugi Sobór Watykański nie wchodził tu w ogóle w grę. Także żadna inna teologiczna kwestia. Wraz z uznaniem prymatu papieża biskupi ci zostali, patrząc z prawnego punktu widzenia, uwolnieni od ekskomuniki, co nie oznaczało ani nadania im w Kościele jakichś urzędów, ani zaakceptowania ich podejścia do Drugiego Soboru Watykańskiego. Powtórzmy więc: Nie ma różnego traktowania prawicowych i lewicowych ugrupowań? Nie. Wszystkich wiąże to samo kościelne prawo i ta sama wiara. Wszyscy cieszą się też tymi samymi wolnościami. Przypadkiem Williamsona jeszcze zajmiemy się bliżej. Dokładnie rok później nadciągnęły nad Kościół katolicki najciemniejsze chmury. Jak z głębokiej otchłani wyszły z przeszłości na światło dzienne niepoliczone i niepojęte przypadki seksualnych nadużyć popełnianych przez księży i osoby zakonne. Chmury te rzuciły cień na Stolicę Piotrową. Nikt już nie mówi o moralnej instancji świata, jak miano w zwyczaju określać papieża. Jak wielki jest ten kryzys? Czy jest on rzeczywiście, jak się czasami czyta, jednym z największych w historii Kościoła? Tak, to jest wielki kryzys, trzeba to przyznać. Był on dla nas wszystkich wstrząsem. Nagle tak wiele brudu. To było rzeczywiście prawie jak krater wulkanu, z którego nagle wydobywają
36
Znaki czasu
się ogromne chmury pyłu, wszystko zaciemniającego i zabrudzającego. Kapłaństwo okazało się nagle miejscem hańby a każdy ksiądz stał się podejrzany. Niektórzy księża tłumaczyli, że nie mają już odwagi podać dziecku ręki, nie mówiąc o wyjeździe z dziećmi na wakacyjny obóz. Dla mnie sprawa nie pojawiła się całkiem niespodziewanie. W Kongregacji Nauki Wiary miałem już do czynienia z przypadkami amerykańskimi; widziałem też, jak rozwija się sytuacja w Irlandii. Ale taka skala problemu była mimo wszystko niesamowitym szokiem. Od mojego wyboru na Stolicę Piotrową spotykałem się wielokrotnie z ofiarami nadużyć seksualnych. Trzy i pół roku wcześniej, w październiku 2006 roku, zwróciłem się w przemówieniu do irlandzkich biskupów z żądaniem, aby prawda wyszła na jaw, aby zrobić wszystko, co konieczne, żeby się tego rodzaju okropne przestępstwa nie powtarzały, aby uwzględniać zasady sprawiedliwości i prawa oraz, przede wszystkim, nieść uzdrowienie ofiarom. Widząc tak zbrukane kapłaństwo, a tym samym cały Kościół katolicki zraniony w czymś dla niego najgłębszym – z tym trzeba było się rzeczywiście uporać. Ale ważne było też, aby równocześnie nie stracić jasnego spojrzenia na dobro, które jest w Kościele, i żeby te okropne rzeczy go nie przysłoniły. Przypadki molestowania w obrębie Kościoła są gorsze niż gdziekolwiek indziej. Kto otrzymuje wyższe święcenia, ten także musi sprostać wyższym wymaganiom. Już na początku wieku, jak Wasza Świątobliwość powiedział, było wiadomo o serii takich przypadków w Stanach Zjednoczonych. Po raporcie Ryana także w Irlandii ukazała się ogromna skala seksualnych nadużyć i Kościół stanął w kolejnym kraju przed potężnym problemem. „Całe pokolenia potrwa – mówi irlandzki kapłan zakonny Vincent Twomey – aby dojść z tym do ładu”.
2. Skandal nadużyć seksualnych
37
W Irlandii problem jest bardzo specyficzny – mamy tam do czynienia z tak zwanym zamkniętym katolickim społeczeństwem, które pozostało wierne swojej wierze pomimo trwających setki lat prześladowań, jednak także w nim mogły zakorzenić się pewne postawy. Nie czas teraz analizować wszystkich szczegółów. Kraj, który dał światu tylu misjonarzy, tylu świętych, który w historii misji stoi także u początków wiary w Niemczech, widzieć teraz w takiej sytuacji – to wstrząsające i przygnębiające. Przede wszystkim dla samych katolików w Irlandii, gdzie przecież jest wielu dobrych księży. Trzeba gruntownie zbadać, jak mogło do tego dojść, a równocześnie zastanowić się, co można zrobić, żeby coś takiego nigdy już się nie zdarzyło. Ma pan rację: to szczególnie ciężki grzech, gdy ktoś, kto ma pomagać ludziom w drodze do Boga, komu na tej drodze powierza się dziecko, zamiast prowadzić je do poznania Boga, molestuje je i od Boga odwodzi. Przez to wiara jako taka staje się nieprzekonująca, a Kościół nie może wiarygodnie przedstawiać się jako ten, który głosi Jezusa Chrystusa. Wszystko to zaszokowało nas i dogłębnie mną wstrząsnęło. Pan powiedział nam jednak, że w pszenicy będą także i chwasty, ale zasiew, Jego zasiew, dalej będzie rósł. Na tym opiera się nasza nadzieja. Wstrząsające są nie tylko nadużycia, ale też sposób podejścia do nich. Same czyny były przez dziesiątki lat tuszowane i przemilczane. To całkowite bankructwo dla instytucji, która słowo „miłość” ma wypisane na sztandarach. Arcybiskup Dublina powiedział mi w tym kontekście coś bardzo interesującego. Mówił, że kościelne prawo karne funkcjonowało aż do późnych lat pięćdziesiątych; nie było wprawdzie doskonałe – wiele można krytykować – ale mimo wszystko
38
Znaki czasu
było stosowane. Jednak od połowy lat sześćdziesiątych przestano po prostu je stosować. Panowało przekonanie, że Kościół nie może już być Kościołem prawa, ale Kościołem miłości; nie powinien więc karać. W ten sposób zlikwidowano świadomość, że kara może być także aktem miłości. Doszło wtedy także do osobliwego zaciemnienia myślenia wielu całkiem dobrych ludzi. Dzisiaj musimy się na nowo uczyć, że miłość do grzesznika i miłość do ofiary stoją we właściwym stosunku, gdy karze się grzesznika w możliwej i odpowiedniej formie. W przeszłości doszło do takiej przemiany świadomości, a przez tę przemianę nastąpiło niezrozumienie prawa i konieczności kary – w końcu też zawężenie pojęcia miłości, która nie jest tylko byciem miłym i uprzejmym, lecz także byciem w prawdzie. A prawdą jest także to, że trzeba karać tych, którzy zgrzeszyli przeciwko prawdziwej miłości. W Niemczech doszło do lawiny odkrytych przypadków nadużyć seksualnych, bo Kościół sam je zaczął wyjawiać opinii publicznej. O pierwszych przypadkach doniosło kolegium jezuitów w Berlinie, ale bardzo szybko dowiedziano się także o podobnych wydarzeniach w innych instytucjach, nie tylko katolickich. Dlaczego jednak odkrycia z Ameryki i z Irlandii nie stały się okazją, aby natychmiast przebadać inne kraje i nawiązać kontakty z ofiarami – a także aby tym samym wykluczyć sprawców, którzy być może ciągle jeszcze są aktywni? W Ameryce zareagowaliśmy natychmiast z odnowionymi, zaostrzonymi normami. Ponadto została usprawniona współpraca pomiędzy świeckim i kościelnym wymiarem sprawiedliwości. Czy było zadaniem Rzymu w specjalny sposób powiedzieć wszystkim krajom: Zobaczcie, czy i u was takie sprawy się nie zdarzają? Być może powinniśmy tak zrobić. Dla mnie
2. Skandal nadużyć seksualnych
39
było w każdym razie zaskoczeniem, że nadużycia seksualne istniały w takiej skali także w Niemczech. To, że prasa i telewizja zajmują się intensywnie tą sprawą, pomaga w jej wyjaśnieniu, które jest na tyle ważne, że nie można z niego zrezygnować. Ideologicznie zabarwiona jednostronność i agresywność niektórych mediów przyjmuje jednak formę wojny propagandowej, która całkowicie straciła wszelką miarę. Nie zważając na to, Papież stawia sprawę jasno: „Największe prześladowanie Kościoła nie pochodzi od zewnętrznych wrogów, ale wyrasta z grzechów w samym Kościele”. Nie można było przeoczyć, że nie tylko czyste pragnienie prawdy napędzało rewelacje prasy, ale także była w tym radość ze skompromitowania i zdyskredytowania Kościoła. Pomimo to zawsze musi być jasne, że o ile jest to prawda, musimy być wdzięczni za każde wyjaśnienie. Prawda połączona z właściwie rozumianą miłością jest wartością numer jeden. W końcu media nie mogłyby w ten sposób informować, gdyby w samym Kościele nie było zła. Tylko dlatego że w Kościele było zło, mogło ono przez innych zostać przeciw Kościołowi wykorzystane. Ernst-Wolfgang Böckenförde, były niemiecki sędzia konstytucyjny, powiedział: „Słowa, których papież Benedykt użył przed laty w USA i teraz w liście do katolików irlandzkich, nie mogły być ostrzejsze”*. Właściwym powodem wieloletniego utrzymywania się fałszywego kierunku rozwoju miałoby być głęboko zakorzenione działanie „w interesie Kościoła”. Dobro i znaczenie Kościoła miałyby stać ponad wszystkim. Dobro ofiar natomiast schodzi w ten * Por. fragmenty z listu pasterskiego Benedykta XVI do irlandzkiego Kościoła z 19 marca 2010 w Dodatku.
40
Znaki czasu
sposób na drugi plan, chociaż to właśnie ofiary jako pierwsze potrzebują obrony ze strony Kościoła. Analiza nie jest oczywiście łatwa. Co oznacza działanie „w interesie Kościoła”? Dlaczego wcześniej nie reagowano w ten sam sposób jak dzisiaj? Także prasa nie atakowała tych spraw, świadomość była wtedy inna. Wiemy, że właśnie same ofiary odczuwają wielki wstyd i niekoniecznie od razu chcą być ciągnięte do światła. Większość z nich dopiero po upływie dziesiątków lat była zdolna do mówienia o tym, co z nimi się działo. Ważne, po pierwsze, jest, aby przygarnąć ofiary i zrobić wszystko, by im pomóc i umacniać je w procesie uzdrowienia; po drugie, aby uniknąć takich czynów przez właściwy wybór kandydatów do kapłaństwa; po trzecie, aby ukarać sprawców i uniemożliwić im powtarzanie tych występków. Jak dalece mają być tego typu przypadki upublicznione, jest to, jak myślę, inne pytanie, na które w różny sposób można udzielić odpowiedzi, w zależności od stadiów rozwoju świadomości opinii publicznej. Nie może być jednak tak, że się te sprawy zamiata pod dywan, nie chce się ich widzieć i pozwala się sprawcom nadal działać. Konieczna jest czujność Kościoła, kary dla tych, którzy zawiedli, i przede wszystkim wykluczenie możliwości ich dalszego kontaktu z dziećmi. Najważniejsza jest, jak zostało już powiedziane, miłość do ofiar, staranie, aby mogły doświadczyć dobra, aby im pomóc w przepracowaniu tego, co przeżyły. Wasza Świątobliwość wypowiedział się w sprawie nadużyć seksualnych przy różnych okazjach, na przykład we właśnie przywołanym liście pasterskim do katolików Irlandii. Jednak nie nikną takie nagłówki, jak: „Papież milczy w sprawie seksualnych nadużyć”, „Papież ucieka w milczenie”, „Papież milczy o seksualnych
2. Skandal nadużyć seksualnych
41
skandalach w Kościele katolickim”. Czy nie powinno się niektórych rzeczy mówić jeszcze częściej i jeszcze głośniej w tym tak głośnym i niedosłyszącym świecie? Można się nad tym oczywiście zastanawiać. Myślę, że w tej kwestii zostało powiedziane wszystko, co istotne. To bowiem, co zostało powiedziane Irlandii, nie odnosi się tylko do tego kraju. O tyle więc słowo Kościoła i papieża było całkowicie jasne, niepozostawiające wątpliwości i wszędzie słyszalne. W Niemczech musimy najpierw oddać głos biskupom. Można jednak zawsze pytać, czy papież nie powinien mówić jeszcze częściej. Nie zdobędę się teraz na rozstrzygnięcie tej kwestii. Ale w końcu musi Wasza Świątobliwość rozstrzygnąć. Lepsza komunikacja prawdopodobnie polepszyłaby sytuację. Tak, to jest racja. Uważam jednak, że z jednej strony to, co istotne, rzeczywiście zostało powiedziane. A że to nie dotyczy tylko Irlandii, było właściwie jasne. Z drugiej strony, jak już mówiłem, głos należy najpierw oddać biskupom. Dlatego nie było błędem trochę poczekać. Główna część tych przypadków dotyczy dziesiątków lat wstecz. Obciążają one jednak pontyfikat Waszej Świątobliwości. Czy Wasza Świątobliwość myślał o rezygnacji? Nie można uciekać, gdy coś poważnie zagraża. Dlatego na pewno nie jest to moment, aby ustępować. Właśnie w takich chwilach trzeba wytrwać i przetrzymać trudne sytuacje. Takie jest moje zdanie. Ustępować można w momencie spokojnym albo gdy już po prostu nie daje się rady. Nie można jednak w niebezpieczeństwie uciec i powiedzieć, aby ktoś inny się tym zajął.
42
Znaki czasu
Czy jest więc wyobrażalna sytuacja, w której Wasza Świątobliwość widzi uzasadnienie rezygnacji papieża? Tak. Gdy papież wyraźnie widzi, że fizycznie, psychicznie i duchowo nie może już dłużej poradzić sobie ze swoim urzędem, wtedy ma on prawo, a w niektórych sytuacjach nawet obowiązek, zrezygnować. Kto w tamtych dniach śledził doniesienia mediów, musiał odnieść wrażenie, że Kościół katolicki to jeden wielki system niesprawiedliwości i seksualnych nadużyć. Strzela się jak z pistoletu tezą, że istnieje bezpośredni związek pomiędzy katolicką nauką o seksualności, celibatem i molestowaniem. Nie zauważa się, że podobne sytuacje zdarzały się w niekatolickich instytucjach. Według kryminologa Christiana Pfeiffera tylko 0,1 procent sprawców przestępstw seksualnych pochodzi z kręgu ludzi związanych zawodowo z Kościołem katolickim. Według amerykańskiego raportu rządowego w Stanach Zjednoczonych w roku 2008 udział księży uwikłanych w przypadki pedofilii to 0,03 procent. Protestancki „Christian Science Monitor” opublikował studium, według którego protestanckie Kościoły Ameryki są dotknięte tym problemem w o wiele wyższym stopniu. Czy Kościół katolicki jest w kwestii nadużyć seksualnych w inny sposób postrzegany i oceniany? Właściwie udzielił już pan sobie odpowiedzi. Gdy widzi się rzeczywiste proporcje, nie upoważnia nas to wprawdzie do tego, aby nie dostrzegać problemu lub go minimalizować, musimy jednak stwierdzić, że w tych sprawach nie chodzi o coś specyficznego dla katolickiego kapłaństwa albo Kościoła katolickiego. Są one niestety po prostu zakotwiczone w grzesznej kondycji człowieka – obecnej także w Kościele katolickim – która doprowadziła do tak strasznych rezultatów.
2. Skandal nadużyć seksualnych
43
W każdym razie ważne jest, aby nie stracić perspektywy całego dobra, które dokonuje się dzięki Kościołowi, i aby nie przestać zauważać, jak wielu ludziom pomaga się w cierpieniu, jak wielu chorych i dzieci wspiera się towarzyszącą obecnością, jak wiele udziela się pomocy. Myślę, że nie powinniśmy minimalizować tego, co złe, i musimy to uznać, cierpiąc z tego powodu, ale też trzeba, abyśmy byli wdzięczni Kościołowi katolickiemu i ukazywali, jak wiele światła z niego płynie. Gdyby go nie było, doprowadziłoby to do upadku całych konfiguracji życia społecznego. A mimo to wielu ludziom jest w tych dniach ciężko wytrwać w Kościele. Czy Wasza Świątobliwość może zrozumieć tych, którzy w ramach protestu występują z Kościoła? Mogę to zrozumieć. Myślę tu przede wszystkim o samych ofiarach. Mogę zrozumieć, jak ciężko jest im jeszcze wierzyć, że Kościół to źródło dobra, że zapośrednicza on światło Chrystusa, że pomaga żyć. I również inni, którzy mają tylko negatywny obraz, nie widzą już całego, żyjącego Kościoła. Tym bardziej musi się on starać, aby pomimo wszystkich złych rzeczy to, co w nim żywe i wielkie, na nowo uczynić widocznym. Jako prefekt Kongregacji Nauki Wiary Wasza Świątobliwość zaraz po ujawnieniu przypadków nadużyć w USA opublikował wytyczne, jak postępować z takimi sprawami. Chodzi w nich także o współpracę z państwowym wymiarem sprawiedliwości i o perspektywę podjęcia środków prewencyjnych oraz unikanie wszelkiego tuszowania spraw. Wytyczne te zostały w roku 2003 dodatkowo zaostrzone. Jakie konsekwencje Watykan wyciągnie z ostatnio ujawnionych przypadków? Wytyczne te zostały teraz raz jeszcze przepracowane i niedawno wydane w ostatniej wersji. Dokument ten ciągle jest doskonalony
44
Znaki czasu
pod wpływem nabytych doświadczeń, aby jeszcze lepiej, dokładniej i bardziej prawidłowo móc reagować na te sytuacje. Nie wystarczy tu jednak samo prawo karne. Odpowiednio zająć się tymi przypadkami od strony prawa to jedna rzecz. Drugą rzeczą jest troska o to, aby one się nigdy więcej nie zdarzały. W tym celu nakazaliśmy przeprowadzić wielką wizytację seminariów w Ameryce. Tam też były najwyraźniej uchybienia, także niewystarczająco dokładnie sprawdzono młodych ludzi, którzy być może wydawali się mieć pewne uzdolnienia do pracy z młodzieżą oraz pewne religijne predyspozycje, jednak trzeba było stwierdzić, że nie nadają się do kapłaństwa. Zapobieganie jest więc także ważnym sektorem działalności. Do tego dochodzi konieczność pozytywnego wychowania do prawdziwej czystości i do właściwego obchodzenia się z własną seksualnością i z seksualnością innych. Jest tu także wiele do rozwinięcia na płaszczyźnie teologicznej i wiele do zrobienia w celu stworzenia odpowiedniego klimatu. W sprawę powołań powinna się angażować zawsze cała wspólnota wierzących, wspólnie myśląc i działając, a także uważnie obserwując poszczególnych ludzi. Wspólnota z jednej strony prowadzi i niesie, a z drugiej – pomaga rozpoznawać przełożonym, czy konkretne osoby nadają się do stanu duchownego czy też nie. Musi być to więc cały pakiet środków – prewencyjnych oraz takich, które pozwalają reagować na bieżąco – a w końcu także pozytywnych działań stwarzających duchowy klimat, w których te nieprawidłowości będą mogły zostać przezwyciężone i w miarę możliwości całkowicie wykluczone. Ostatnio na Malcie Wasza Świątobliwość rozmawiał z wieloma ofiarami seksualnych nadużyć. Jedna z nich, Joseph Magro, powiedziała po spotkaniu: „Papież płakał ze mną, chociaż nie ma żadnej
2. Skandal nadużyć seksualnych
45
jego winy w tym, co mi się przydarzyło”. Co mógł Wasza Świątobliwość powiedzieć ofiarom? Właściwie nie mogłem powiedzieć im nic szczególnego. Mogłem powiedzieć, że bardzo głęboko mnie to dotyka. Że cierpię razem z nimi. I nie były to tylko słowa, lecz rzeczywiście tak czułem w sercu. Mogłem im powiedzieć, że Kościół uczyni wszystko, żeby to się nigdy więcej nie wydarzyło, i że chcemy im pomóc, na ile potrafimy. A w końcu, że obejmujemy je swoją modlitwą i prosimy, aby nie straciły wiary w Chrystusa jako prawdziwe światło, a także zachowały wiarę w żywą wspólnotę Kościoła.
Benedykt XVI odważnie o grzechach Kościoła. Wywiad, który wstrząsnął opinią społeczną na całym świecie. Papież pytany o: – sekularyzację Europy Zachodniej, – etykę seksualną, – molestowanie dzieci przez duchownych, – zdjęcie ekskomuniki z biskupów lefebrystów, – sposób odnalezienia się Kościoła we współczesnym świecie zaskakuje szczerością, burzy wizerunek „pancernego kardynała”. Poznajemy Benedykta XVI nie tylko jako przywódcę Kościoła katolickiego, ale też jako człowieka, który ujmująco opowiada o niełatwym wejściu w rolę papieża i zderzaniu się z częstą krytyką pod własnym adresem. Wspomina pielgrzymki i ostatnie spotkania z Janem Pawłem II. Peter Seewald (ur. 1954) – niemiecki dziennikarz i pisarz. Autor przetłumaczonych na szesnaście języków wywiadów z Josephem Ratzingerem, obecnym papieżem Benedyktem XVI – Sól ziemi oraz Bóg i świat. Pod wpływem tych rozmów powrócił wraz z rodziną do Kościoła katolickiego.
Cena detal. 29,90 zł ISBN 978-83-240-1504-7
9 788324 015047