Jedna z najważniejszych powieści końca XX wieku
Tajemna HISTORIA
Tartt_Tajemna_historia_sklad.indd 2
2015-08-20 13:10:30
Donna Tartt
TAJEMNA HISTORIA TŁUMACZENIE
JERZY KOZŁOWSKI
Kraków 2015
Tartt_Tajemna_historia_sklad.indd 3
2015-08-20 13:10:30
Tytuł oryginału The Secret History Copyright © 1992 by Donna Tartt Copyright © for the translation by Jerzy Kozłowski Projekt okładki Magda Kuc Na obwolucie i okładce wykorzystano fragment obrazu Benvenuta Tisiego (Il Garofala) Triumf Bachusa – The Triumph of Bacchus, 1540 (oil on canvas) (detail of 228947), Garofalo, Benvenuto Tisi da (1481–1559)/Gemaeldegalerie Alte Meister, Dresden, Germany/ © Staatliche Kunstsammlungen Dresden/Bridgeman Images Opieka redakcyjna Alicja Gałandzij Ewa Polańska Adiustacja Jadwiga Grell Opracowanie tekstu i przygotowanie do druku MELES-DESIGN
ISBN 978-83-240-2741-5
Książki z dobrej strony: www.znak.com.pl Więcej o naszych autorach i książkach: www.wydawnictwoznak.pl Społeczny Instytut Wydawniczy Znak ul. Kościuszki 37, 30-105 Kraków Dział sprzedaży: tel. 12 61 99 569, e-mail: czytelnicy@znak.com.pl Wydanie I (Znak), Kraków 2015 Druk: Drukarnia Skleniarz
Tartt_Tajemna_historia_sklad.indd 4
2015-08-20 13:10:30
Dla Breta Eastona Ellisa, którego szczodrość nigdy nie przestanie chwytać mnie za serce; i dla Paula Edwarda McGloina, muzy i mecenasa, który jest najdroższym przyjacielem, jakiego kiedykolwiek będę miała na tym świecie.
Tartt_Tajemna_historia_sklad.indd 5
2015-08-20 13:10:31
Tartt_Tajemna_historia_sklad.indd 6
2015-08-20 13:10:31
Badając naturę filologa, stwierdzam, co następuje: Młody człowiek nie ma najmniejszego pojęcia o tym, kim byli Grecy i Rzymianie. Nie wie, czy ma odpowiednie predyspozycje, by tę materię zgłębić. Friedrich Nietzsche, Niewczesne rozważania* Więc proszę cię – tak jakbyśmy bajkę układali i mieli czas wolny, weźmy się do kształcenia tych ludzi. Platon, Państwo**
* Tłum. J. Kozłowski (przyp. red.). ** Tłum. W. Witwicki, Kęty 2003, s. 71 (przyp. red.).
Tartt_Tajemna_historia_sklad.indd 7
2015-08-20 13:10:31
Tartt_Tajemna_historia_sklad.indd 8
2015-08-20 13:10:31
P o dz i ę k o w a n i a Dziękuję Binky Urban – nie mam słów, by wyrazić wdzięczność za jej niestrudzone działania na rzecz wypromowania niniejszej książki; Sonny’emu Mehcie, który sprawił, że wszystko stało się możliwe; Gary’emu Fisket jonowi, il miglior fabbro; oraz Garthowi Battiście i Marie Behan, których cierpliwość do mnie czasem wzrusza mnie do łez. I choć istnieje niebezpieczeństwo, że zabrzmi to jak homerycka lita nia okrętów – poniższe osoby zasługują na podziękowania za pomoc, inspirację i miłość: Russ Dallen, Greta Edwards-Anthony, Claude Fredericks, Cheryl Gilman, Edna Golding, Barry Hannah, Ben Herring, Beatrice Hill, Mary Minter Krotzer, Antoinette Linn, Caitlin McCaffrey, Joe McGinniss, Paul i Louise McGloinowie, Mark McNairy, Willie Morris, Erin „Maxfield” Parish, Delia Reid, Pascale Retourner-Raab, Jim i Mary Robisonowie, Elizabeth Seelig, Mark Shaw, Orianne Smith, Maura Spiegel, Richard Stilwell, Mackenzie Stubbins, Rebecca Tartt, Minnie Lou Thompson, Arturo Vivante, Taylor Weatherall, Alice Welsh, Thomas Yarker i przede wszystkim ta kochana, stara, niedobra rodzina Boushé.
Tartt_Tajemna_historia_sklad.indd 9
2015-08-20 13:10:31
Tartt_Tajemna_historia_sklad.indd 10
2015-08-20 13:10:31
P r ol o g W górach topniał śnieg i Bunny nie żył już od kilku tygodni, gdy w pełni uzmysłowiliśmy sobie powagę sytuacji. Wiecie, znaleziono go dopiero dziesięć dni po jego śmierci. Była to jedna z największych akcji poszukiwawczych w historii Vermontu – policja stanowa, FBI, nawet śmigłowiec wojskowy, zamknięta uczelnia, podobnie fabryka barwników w Hampden, ludzie ściągnięci z New Hampshire, z północnego stanu Nowy Jork, nawet z Bostonu. Aż trudno uwierzyć, że pomimo tych nieprzewidzianych wypadków skromny plan Henry’ego tak znakomicie się powiódł. Nie zamierzaliś my ukryć ciała gdzieś, gdzie nie byłoby można go odnaleźć. Właściwie to w ogóle go nie ukryliśmy, po prostu zostawiliśmy je tam, gdzie upadło, w nadziei, że na zwłoki natknie się jakiś pechowy przechodzień, zanim ktokolwiek zauważy zniknięcie Bunny’ego. Jakże łatwo i sprawnie dawało się opowiedzieć tę historię: obsuwające się odłamki skalne, ciało na dnie wąwozu z czysto skręconym karkiem oraz ślady zapierających się pięt w błocie nad przepaścią; wypadek w górach, ni mniej, ni więcej, i na tym mogło się skończyć, na cichych łzach i skromnym pogrzebie, gdyby nie śnieg, który spadł tamtej nocy. Przykrył zwłoki bez śladu i dziesięć dni później, gdy w końcu przyszła odwilż, policjanci, agenci FBI i ratownicy z miasta przekonali się, że chodzili po ciele tam i z powrotem tak długo, aż śnieg zbił się nad nim w twardy lód. Trudno uwierzyć, że tak wielkie poruszenie wywołał czyn, za który byłem częściowo odpowiedzialny, jeszcze trudniej zaś uwierzyć, że mogłem przejść przez to wszystko – kamery, mundury, Mount Cataract upstrzoną 11
Tartt_Tajemna_historia_sklad.indd 11
2015-08-20 13:10:31
tłoczącymi się ludźmi jak cukiernica mrówkami – nie budząc w nikim choćby cienia podejrzeń. Ale przejście przez to wszystko to jedno; okazało się, niestety, że odejście stamtąd to zupełnie inna para kaloszy, i chociaż kiedyś wydawało mi się, że opuściłem tamten wąwóz na zawsze w pewne kwietniowe popołudnie dawno, dawno temu, teraz nie jestem już tego taki pewien. Teraz, gdy ratownicy wyjechali i życie wokół mnie znów się uspokoiło, uświadomiłem sobie, że choć całymi latami wyobrażałem sobie, iż jestem gdzie indziej, w rzeczywistości cały czas tkwiłem tam: przy błotnistych koleinach w młodej trawie na wzgórzu, gdzie nad rozedrganymi kwiatami jabłoni ciemnieje niebo i już czuć w powietrzu pierwszy chłód śniegu, który spadnie w nocy. Co wy tutaj robicie, spytał zaskoczony Bunny, gdy zastał naszą czwórkę czekającą na niego. Jak to co, szukamy młodych paproci, powiedział Henry. I po szeptanej naradzie w zaroślach – jedno ostatnie spojrzenie na ciało, ostatnie rozejrzenie się dookoła, nikt nie upuścił kluczy, nikt nie zgubił okularów, wszyscy wszystko mają? – gdy ruszyliśmy gęsiego przez las, raz jeszcze obejrzałem się za siebie przez gałązki młodych drzewek, które kołysząc się, zamykały za mną drogę. Chociaż pamiętam tamten spacer i pierwsze samotne płatki śniegu nadlatujące między sosnami, i pamiętam, jak z ulgą wpakowaliśmy się do samochodu i ruszyliśmy w drogę, rodzina na wakacjach, przy czym Henry jechał po wybojach z zaciśniętymi zębami, a my przechylaliśmy się nad oparciami foteli i trajkotaliśmy jak dzieci; chociaż aż nazbyt dobrze pamiętam długą straszliwą noc, która dopiero mnie czekała, oraz długie straszliwe dni i noce, które nastąpiły po niej, muszę tylko zerknąć przez ramię, żeby te wszystkie lata rozpłynęły się i żebym znów zobaczył za sobą ten wąwóz, majaczący czarno-zielono zza samosiejek – obraz, który nigdy mnie nie opuści. Kiedyś, jak przypuszczam, nosiłem w sobie różne historie, ale teraz nie mam już innych. Nie będę nigdy w stanie opowiedzieć żadnej historii – oprócz tej jednej.
Tartt_Tajemna_historia_sklad.indd 12
2015-08-20 13:10:31
Roz dz i a ł dr u g i Miałem nadzieję, że w dzień lunchu z Bunnym pogoda nie dopisze, ponieważ moja najlepsza marynarka była uszyta z szorstkiego ciemnego tweedu, ale gdy się obudziłem w sobotę rano, było gorąco i z każdą chwilą robiło się coraz goręcej. – Będzie dzisiaj skwar – zapowiedział woźny, gdy mijałem go na korytarzu. – Babie lato. Marynarka była piękna: z irlandzkiej wełny, szara z cętkami nasyconej zieleni. Kupiłem ją w San Francisco za prawie wszystkie pieniądze, które zaoszczędziłem z letniego zarobku – ale była za gruba na tak ciepły i słoneczny dzień. Włożyłem ją i przeszedłem do łazienki, żeby poprawić krawat. Nie byłem w nastroju na pogaduszki i gdy zastałem Judy Poovey szczotkującą zęby przy umywalce, nie ucieszyłem się. Judy Poovey mieszkała kilka drzwi dalej i najwyraźniej uważała, że skoro pochodzi z Los Angeles, to na pewno mamy ze sobą wiele wspólnego. Zatrzymywała mnie na korytarzach; próbowała zmuszać do tańca na imprezach; powiedziała kilku dziewczynom, że zamierza się ze mną przespać, tylko że sformułowała to dużo mniej delikatnie. Ubierała się odważnie, farbowała końcówki włosów i miała czerwoną corvettę z napisem JUDY P na kalifornijskiej tablicy. Jej głos brzmiał donośnie i często przechodził w pisk, który niósł się po budynku jak krzyk jakiegoś przerażającego tropikalnego ptaka. – Cześć, Richard – przywitała mnie i wypluła nadmiar spienionej pasty. Miała na sobie dżinsy z obciętymi nogawkami i naniesionymi mazakiem przedziwnymi, szalonymi wzorami oraz górę ze spandeksu, która odsłaniała mocno wyćwiczony brzuch. 58
Tartt_Tajemna_historia_sklad.indd 58
2015-08-20 13:10:42
– Cześć – odpowiedziałem i zająłem się krawatem. – Wyglądasz bosko. – Dzięki. – Masz randkę? Przeniosłem spojrzenie z lustra na nią. – Co? – Gdzie się wybierasz? Zdążyłem się już przyzwyczaić do tych przesłuchań. – Wychodzę na lunch. – Z kim? – Z Bunnym Corcoranem. – Znasz Bunny’ego? Znów odwróciłem się, żeby na nią spojrzeć. – Tak jakby. A ty? – Jasne. Chodził ze mną na zajęcia z historii sztuki. Jest przezabawny. Ale nie znoszę tego jego kumpla dziwaka, tego w okularach, jak mu na imię? – Henry? – Właśnie, jego. – Przybliżyła twarz do lustra i zaczęła stroszyć palcami włosy, kręcąc głową w jedną i drugą stronę. Paznokcie miała pomalowane na czerwono, ale były tak długie, że musiały być sztuczne, kupione w drogerii. – Moim zdaniem to palant. – Ja nawet go lubię – oznajmiłem urażony. – A ja nie. – Rozdzieliła włosy zakrzywionym szponem palca wskazującego służącym jej za grzebień. – Zawsze podle mnie traktuje. Nie cierpię też tych bliźniąt. – Dlaczego? Są mili. – O, czyżby? – powiedziała, przewracając w lustrze oczami z pomalowanymi rzęsami. – To posłuchaj tego. W zeszłym semestrze bawiłam się na jednej imprezie, naprawdę napruta, i tańczyłam coś w rodzaju pogo, wiesz? Wszyscy się ze sobą zderzali i z jakiegoś powodu ta bliźniaczka przechodziła akurat przez parkiet i bum, wpadłam prosto na nią, z całym impetem. Więc powiedziała coś naprawdę chamskiego, coś zupełnie nie na miejscu, a ja, zanim zdążyłam pomyśleć, chlusnęłam jej piwem w twarz. To była jedna z tych szalonych nocy. Wtedy już jakieś sześć piw 59
Tartt_Tajemna_historia_sklad.indd 59
2015-08-20 13:10:42
wylano na mnie i wiesz, wydawało mi się, że to coś, co po prostu należało zrobić. Więc – kontynuowała – zaczęła się na mnie wydzierać i jakieś pół sekundy później zjawił się brat bliźniak i ten cały Henry, stanęli nade mną, jak gdyby zamierzali się na mnie rzucić. – Ściągnęła włosy do tyłu w kucyk i obejrzała swój profil w lustrze. – No, w każdym razie ja pijana, a tu ci dwaj pochylający się groźnie nade mną, i wiesz, ten Henry jest naprawdę wielki. Zrobiło się nieciekawie, ale byłam zbyt pijana, żeby się tym przejąć, więc powiedziałam im tylko, żeby się odpierdolili. – Odwróciła się od lustra i uśmiechnęła olśniewająco. – Tamtej nocy piłam kamikaze. Zawsze, jak piję kamikaze, przytrafia mi się coś okropnego. Rozwalam samochód, wdaję się w bójki… – Co się stało? Wzruszyła ramionami i odwróciła się z powrotem do lustra. – Jak mówiłam. Powiedziałam im po prostu, żeby się odpierdolili. I wtedy ten bliźniak zaczął się na mnie wydzierać. Ale tak, jakby naprawdę chciał mnie zabić, wiesz? A ten cały Henry tylko tam stał i się gapił, co nie? Ale jego bardziej się bałam niż tego drugiego. No, w każdym razie. Taki jeden mój kumpel, studiował tu kiedyś, naprawdę ostry koleś, był w gangu motocyklowym, łańcuchy, te sprawy… Spike Romney, słyszałeś o nim? Słyszałem; co więcej, widziałem go na mojej pierwszej piątkowej imprezie. Był potężny, dobrze ponad dziewięćdziesiąt kilo żywej wagi, z bliznami na rękach, w motocyklowych buciorach ze stalowymi czubami. – No, w każdym razie, podchodzi Spike i widzi, jak mnie wyzywają, więc trąca bliźniaka w ramię i mówi mu, żeby spadał, a wtedy ci dwaj, nim się spostrzegłam, rzucili się na niego. Ludzie próbowali odciągnąć Henry’ego, całą grupą, ale nie dali rady. Sześciu chłopaków nie było w stanie go odciągnąć. Złamał Spike’owi obojczyk i dwa żebra, do tego pokiereszował mu twarz. Powiedziałam Spike’owi, że trzeba wezwać policję, ale sam miał jakieś kłopoty z glinami i dostał zakaz wstępu na teren kampusu. Tak czy siak, wyglądało to paskudnie. – Pozwoliła włosom z powrotem opaść swobodnie wokół twarzy. – Bo wiesz, Spike to twardy gość. I kawał łobuza. Można by pomyśleć, że spuści łomot tym dwóm lalusiom w garniturach i krawatach. 60
Tartt_Tajemna_historia_sklad.indd 60
2015-08-20 13:10:42
– Hmmm – mruknąłem, starając się nie parsknąć śmiechem. Myśl o Henrym w lenonkach, z książkami w języku palijskim, który łamie Spike’owi Romneyowi obojczyk, podziałała na mnie rozweselająco. – Dziwna sprawa – skwitowała Judy. – Zdaje się, że kiedy tacy sztywniacy się złoszczą, wpadają w prawdziwy szał. Jak mój ojciec. – Tak, pewnie masz rację – rzekłem, spoglądając znów w lustro, żeby poprawić węzeł krawata. – Baw się dobrze – powiedziała bez entuzjazmu i ruszyła w stronę drzwi. Wtem zatrzymała się. – Słuchaj no, nie za gorąco ci będzie w tej marynarce? – To jedyna porządna, jaką mam. – A chcesz przymierzyć inną? Odwróciłem się i spojrzałem na nią. Studiowała kostiumologię i w związku z tym miała u siebie całe mnóstwo dziwacznych ciuchów. – Jest twoja? – Zwinęłam ją z szafy w pracowni kostiumów. Zamierzałam ją pociąć i zrobić z niej coś w stylu gorsetu bez ramiączek. Super, pomyślałem, ale i tak poszedłem za nią. Marynarka, nieoczekiwanie, okazała się cudowna, Brooks Brothers, jedwab bez podszewki, w kolorze kości słoniowej w ciemnozielone prążki – luźnawa, ale nie za duża. – Judy – zachwycałem się, spoglądając na mankiety. – Jest cudowna. Na pewno mogę ją pożyczyć? – Weź ją sobie – powiedziała . – I tak nie mam czasu jej przerobić. Teraz nic tylko szyję te cholerne kostiumy do pieprzonego Jak wam się podoba. Premiera za trzy tygodnie, a ja jeszcze nie mam żadnych pomysłów. W tym semestrze dostałam do pomocy te wszystkie gówniary z pierwszego roku, które nie odróżniają maszyny do szycia od maszyny do pisania. – A nawiasem mówiąc, super ta marynarka, bracie – powiedział Bunny, gdy wysiadaliśmy z taksówki. – Jedwab, prawda? – Tak. Należała do mojego dziadka. Bunny chwycił kawałek mocnego kremowego materiału przy mankiecie i potarł go między palcami. 61
Tartt_Tajemna_historia_sklad.indd 61
2015-08-20 13:10:42
– Piękna rzecz – oświadczył z wielką powagą. – Chociaż nie bardzo na tę porę roku. – Nie? – zdziwiłem się. – Nieeee. To jest Wschodnie Wybrzeże, chłopie. Wiem, że w twoich stronach do kwestii stroju podchodzi się dosyć liberalnie, ale tutaj nie pozwalają ci biegać cały rok w kostiumie kąpielowym. Czerń i granat, tego ci trzeba, czerń i granat… Zaraz, otworzę ci drzwi. Wiesz, myślę, że ci się tu spodoba. Niezupełnie Polo Lounge, ale całkiem niezłe miejsce jak na Vermont, nie sądzisz? Była to maleńka, śliczna restauracyjka z białymi obrusami i wykuszowymi oknami wychodzącymi na wiejski ogródek – żywopłoty i róże pnące się po treliażu, nasturcje wzdłuż ścieżki z kamiennych płyt. Goście w większości byli w średnim wieku i zamożni: w typie rumianych prowincjonalnych prawników, którzy wedle miejscowej mody nosili tenisówki do garniturów Hickey-Freeman; panie o ustach pomalowanych perłową szminką, w spódnicach z szalisu, ładnie opalone i dyskretnie ubrane. Gdy weszliśmy, jedna z par podniosła wzrok i spojrzała na nas, a ja doskonale wiedziałem, jak musimy wyglądać – dwaj przystojni studenci, synowie bogatych ojców, wolni od wszelkich trosk. Chociaż panie w większości mogłyby być moimi matkami, parę z nich było naprawdę atrakcyjnych. Niezła fucha, gdyby się trafiła, pomyślałem, wyobrażając sobie całkiem młodą mężatkę z dużym domem, która nie ma nic do roboty, a jej mąż bez przerwy wyjeżdża w interesach. Dobre kolacje, jakieś kieszonkowe, może nawet coś naprawdę dużego, jak samochód… Podszedł do nas kelner. – Mają panowie rezerwację? – Na nazwisko Corcoran – rzekł Bunny z rękami w kieszeniach, kołysząc się do przodu i do tyłu na piętach. – A gdzie się dzisiaj podziewa Caspar? – Jest na urlopie. Wraca za dwa tygodnie. – Takiemu to dobrze – powiedział Bunny serdecznym tonem. – Przekażę, że pan o niego pytał. – Naprawdę? Bardzo proszę. – Caspar to super gość – wyjaśnił Bunny, gdy szliśmy za kelnerem do stolika. – Szef sali. Postawny gość z wąsem, Austriak czy coś takiego. 62
Tartt_Tajemna_historia_sklad.indd 62
2015-08-20 13:10:43
I – ściszył głos do teatralnego szeptu – nie ciota, jeśli dasz wiarę. Pedały lubią pracować w restauracjach, zauważyłeś? To znaczy każdy pedał… Spostrzegłem, że kark naszego kelnera lekko zesztywniał. – … którego znam, ma obsesję na punkcie jedzenia. Ciekawe, dlaczego tak się dzieje. Może ma to podłoże psychologiczne. Wydaje mi się… Przyłożyłem palec do ust i skinąłem głową w stronę pleców kelnera w chwili, gdy ten odwrócił się i obrzucił nas bezgranicznie nienawistnym spojrzeniem. – Ten stolik może być, panowie? – spytał. – Jasne – odparł Bunny z promiennym uśmiechem. Kelner wręczył nam menu z afektowaną, sarkastyczną starannością, po czym oddalił się sztywnym krokiem. Usiadłem i otworzyłem listę win, czując, że płonie mi twarz. Bunny, usadowiwszy się na krześle, popił łyk wody i rozejrzał się radośnie dookoła. – Wspaniałe miejsce – powiedział. – Ładnie tu. – Ale to nie Polo Lounge. – Oparł łokieć na stole i odgarnął włosy znad oczu. – Często tam bywasz? Mam na myśli Polo. – Niezbyt. – Nigdy nawet nie słyszałem o tym lokalu, co może i zrozumiałe, zważywszy, że znajdował się jakieś sześćset pięćdziesiąt kilometrów od miejsca, w którym mieszkałem. – Wydawałoby się, że to idealne miejsce na wizyty z ojcem – rzekł w zadumie Bunny. – Na męskie rozmowy i tak dalej. Mojemu staremu służył do tego Oak Bar w hotelu Plaza. Zawoził tam mnie i moich braci na pierwszego drinka, gdy kończyliśmy osiemnaście lat. Jestem jedynakiem; rodzeństwo zawsze wzbudza moje zainteresowanie. – Braci? – spytałem. – Ilu? – Czterech. Teddy, Hugh, Patrick i Brady. – Roześmiał się. – Masakra, gdy mnie tam zabrał, bo jestem najmłodszy z braci, więc to było dla niego coś naprawdę ważnego, rzucał teksty w stylu: „Śmiało, synu, to twój pierwszy drink” albo „Niedługo zajmiesz moje miejsce”, albo „Ja już pewnie niedługo pociągnę”, i tego typu bzdety. A ja przez cały ten czas umierałem ze strachu. Jakiś miesiąc wcześniej mój kumpel Cloke i ja przyjechaliśmy z Saint Jerome na jeden dzień posiedzieć w bibliotece 63
Tartt_Tajemna_historia_sklad.indd 63
2015-08-20 13:10:43
nad pracą z historii, zaszaleliśmy w Oak Bar i po tym, jak dostaliśmy astronomiczny rachunek, wymknęliśmy się bez płacenia. Wiesz, chłopięca fantazja, i oto znalazłem się tam ponownie, z moim starym. – Poznali cię? – No – odpowiedział ponuro. – Wiedziałem, że tak będzie. Ale zachowali się bardzo przyzwoicie. Nic nie mówiąc, po prostu dopisali tamten rachunek do rachunku mojego ojca. Próbowałem sobie wyobrazić tę scenę: pijany stary ojciec, w trzyczęściowym garniturze, kręcący w szklance szkocką czy co tam akurat pił. I Bunny. Wyglądał na nieco pulchnego, ale była to pulchność mięśni zamienionych w tłuszcz. Postawny, typ licealnego futbolisty. I rodzaj syna, jakiego po cichu pragnie każdy ojciec: wysoki, serdeczny i nie przesadnie bystry, lubiący sport, z talentem do poklepywania po plecach i opowiadania kiepskich dowcipów. – I co, zauważył? – spytałem. – Twój stary? – Nieee. Był zalany w trupa. Nie zauważyłby, gdybym był barmanem w Oak Room. Kelner znów się do nas zbliżał. – Patrz, idzie nasza ciotencja – rzucił Bunny, zainteresowawszy się menu. – Wiesz już, co chcesz? – A w ogóle to co w nim jest? – spytałem Bunny’ego, pochylając się, żeby spojrzeć na drinka przyniesionego mu przez kelnera. Był rozmiarów małego kulistego akwarium, w mocnym koralowym odcieniu, z kolorowymi słomkami, papierowymi parasolkami i kawałkami owoców wystającymi pod szaleńczymi kątami. Bunny wyciągnął jedną z parasolek i oblizał jej koniec. – Dużo różnych różności. Rum, sok żurawinowy, mleko kokosowe, likier pomarańczowy, brzoskwiniowa brandy, crème de menthe, i nie wiem co jeszcze. Spróbuj, pycha. – Nie, dzięki. – Śmiało. – Wolę nie. – No, napij się. – Nie, dziękuję. Nie chcę – upierałem się. 64
Tartt_Tajemna_historia_sklad.indd 64
2015-08-20 13:10:43
– Pierwszy raz spróbowałem na wakacjach na Jamajce, dwa lata temu – wspominał z rozrzewnieniem Bunny. – Przyrządził mi go barman o imieniu Sam. „Wypijesz takie trzy, synu, a nie będziesz w stanie dojść do drzwi”, powiedział i, psiakrew, miał rację. Byłeś na Jamajce? – Ostatnio nie. – Pewnie w Kalifornii palmy, kokosy i ta cała reszta to normalka. Ja byłem zachwycony. Kupiłem sobie różowe kąpielówki w kwiatki i tak dalej. Próbowałem namówić Henry’ego, żeby ze mną pojechał, ale stwierdził, że na Jamajce nie ma żadnej kultury, z czym nie do końca się zgodzę, bo widziałem tam jakieś małe muzeum czy coś takiego. – Dogadujesz się z Henrym? – Och, pewnie – odpowiedział Bunny, odchylając się do tyłu na krześle. – Dzieliliśmy pokój. Na pierwszym roku. – I lubisz go? – Jasne. Chociaż ciężko się z nim mieszka. Nie znosi hałasu, nie znosi towarzystwa, nie znosi bałaganu. Co znaczy, że nie przyprowadzisz do pokoju dziewczyny po randce, żeby posłuchać razem płyt Arta Peppera, jeśli wiesz, co mam na myśli. – Moim zdaniem jest trochę nieprzyjemny. Bunny wzruszył ramionami. – Taki już jest. Widzisz, jego umysł nie pracuje tak samo jak twój lub mój. Wiecznie chodzi z głową w chmurach, Platon, te sprawy. Za dużo siedzi w książkach, traktuje siebie zbyt poważnie, uczy się sanskrytu, koptyjskiego i innych odjechanych języków. Mówię mu: Henry, skoro już chcesz tracić czas na naukę czegoś oprócz greki (bo osobiście uważam, że oprócz niej i standardowej angielszczyzny człowiek nie potrzebuje niczego więcej), może byś sobie tak kupił rozmówki Berlitza i poćwiczył francuski? Znajdź sobie jakąś tancerkę rewiową czy coś w tym stylu. Wule wu kusze awek mua i tak dalej. – Ile zna języków? – Straciłem rachubę. Siedem albo osiem. Potrafi czytać hieroglify. – Rany. Bunny pokręcił czule głową. – Ten chłopak jest geniuszem. Gdyby chciał, mógłby zostać tłumaczem w ONZ. 65
Tartt_Tajemna_historia_sklad.indd 65
2015-08-20 13:10:43
– Skąd pochodzi? – Z Missouri. Pomyślałem, że żartuje, bo powiedział to ze śmiertelnie poważną miną, i parsknąłem śmiechem. Bunny uniósł z rozbawieniem brew. – A co? Myślałeś, że przyjechał z pałacu Buckingham? Wzruszyłem ramionami, cały czas się śmiejąc. Henry był tak dziwny, że trudno było sobie wyobrazić, iż pochodzi skądkolwiek. – Tak, tak – powiedział Bunny. – Missouri. Chłopak z Saint Louis jak stary dobry T.S. Eliot. Ojciec jest jakimś potentatem budowlanym, i to nie do końca kryształowym, jak słyszałem od kuzynów z Saint Louis. Nie żeby Henry komukolwiek zdradził, czym się para jego ojciec. Zachowuje się, jakby sam nie wiedział, a na pewno nic go to nie obchodzi. – Byłeś u niego w domu? – Żartujesz sobie? Jest tak tajemniczy, jakby chodziło o nowy projekt „Manhattan” czy coś w tym guście. Ale poznałem jego matkę. Trochę przez przypadek. Zatrzymała się w Hampden po drodze do Nowego Jorku i natknąłem się na nią, gdy błąkała się po Monmouth, pytając, czy ktoś wie, gdzie jest jego pokój. – Jaka była? – Ładna. Ciemne włosy i niebieskie oczy jak u Henry’ego, futro z norek, za dużo tapety, jeśli chcesz znać moje zdanie. Strasznie młoda. Henry to jej jedynak i ubóstwia go. – Pochylił się do przodu i ściszył głos. – Jego rodzina ma tyle kasy, że byś nie uwierzył. Miliony. Oczywiście nuworysze, ale pieniądz to pieniądz, wiesz, co mam na myśli? – Mrugnął porozumiewawczo. – Á propos. Miałem zapytać. Twój tatulek na czym tłucze szmal? – Ropa – powiedziałem. Co częściowo było prawdą. Bunny’emu opadła szczęka, a usta ułożyły się w małe okrągłe „o”. – Macie szyby naftowe? – Cóż, tylko jeden – odpowiedziałem skromnie. – Ale ciągnie? – Tak mówią. – Rany – rzekł Bunny, kręcąc głową. – Złota Kalifornia. – Nie narzekamy – oznajmiłem. 66
Tartt_Tajemna_historia_sklad.indd 66
2015-08-20 13:10:43
– Jezu – jęknął Bunny. – A mój ojciec to pospolity prezes banku. Uznałem za konieczne zmienić temat, choćby miało to zabrzmieć niezręcznie, bo wpływaliśmy na niebezpieczne wody. – Jeśli Henry pochodzi z Saint Louis – spytałem – jak to się stało, że jest takim geniuszem? Pytanie było niewinne, bez żadnych podtekstów, ale Bunny niespodziewanie się skrzywił. – Henry w dzieciństwie miał wypadek – wyjaśnił. – Potrącił go samochód czy coś takiego, ledwo przeżył. Przez parę lat nie mógł chodzić do szkoły, miał nauczanie indywidualne i tak dalej, ale przez dłuższy czas mógł najwyżej leżeć w łóżku i czytać. Podejrzewam, że był jednym z tych dzieciaków, które w wieku dwóch lat czytają teksty akademickie. – Potrącił go samochód? – Tak przypuszczam. Nic innego nie przychodzi mi do głowy. Nie lubi do tego wracać. – Ściszył głos. – Czesze się tak, żeby włosy opadały na prawe oko, zauważyłeś? Dlatego, że ma tam bliznę. O mało nie stracił oka, kiepsko na nie widzi. I ten jego usztywniony krok, właściwie to kuleje. Nie żeby to miało jakieś znaczenie, jest silny jak tur. Nie wiem, co robił, ćwiczył z hantlami czy co, ale z pewnością się odbudował. Drugi Teddy Roosevelt, też musiał przezwyciężyć słabości i takie tam. Trudno go za to nie podziwiać. – Odgarnął do tyłu włosy i dał znak kelnerowi, żeby przyniósł mu kolejnego drinka. – No bo weź kogoś takiego jak Francis. Jeśli chcesz znać moje zdanie, jest nie mniej inteligentny niż Henry. Chłopak z wyższych sfer, forsy jak lodu. Ale wszystko przyszło mu zbyt łatwo. Jest leniwy. Lubi się bawić. Po zajęciach nie kiwnie palcem, nic tylko chlanie i imprezy. Co innego Henry. – Uniósł brew. – Nie odgonisz go kijem od greki… Ach, bardzo panu dziękuję – zwrócił się do kelnera, który podawał mu kolejnego koralowego drinka. – A ty? – Nie, dziękuję. – Śmiało, bracie. Ja stawiam. – To może jeszcze raz martini – powiedziałem do kelnera, który już zdążył się odwrócić. Rzucił mi piorunujące spojrzenie. – Dziękuję – bąknąłem słabo, odwracając wzrok od jego przyklejonego, nienawistnego uśmiechu, aż się upewniłem, że odszedł. 67
Tartt_Tajemna_historia_sklad.indd 67
2015-08-20 13:10:44
– Wiesz, niczego tak nie znoszę jak nadętych pedałów – poinformował miłym tonem Bunny. – Jeśli chcesz znać moje zdanie, powinni wszystkich wyłapać i spalić na stosie. Znam mężczyzn, którzy atakują homoseksualizm, bo czują się niepewnie, może nawet skrywają jakieś skłonności w tym kierunku; znam też mężczyzn, którzy atakują homoseksualizm i są w tym szczerzy. Początkowo umieściłem Bunny’ego w pierwszej kategorii. Jego wylewna, studencka poufałość była dla mnie czymś zupełnie obcym, a zatem podejrzanym; do tego studiował filologię klasyczną, co jest z pewnością rzeczą całkiem niewinną, ale w pewnych kręgach wciąż wywoływałoby uniesienie brwi. („Chcesz wiedzieć, co to filologia klasyczna?”, spytał mnie na rauszu dziekan do spraw naboru na przyjęciu wydziałowym parę lat temu. „Powiem ci, co to filologia klasyczna: wojny i pedalstwo”. Sentencjonalna i wulgarna uwaga, bez dwóch zdań, lecz jak wiele tego typu gnomicznych mądrości zawiera ziarnko prawdy). Im dłużej jednak słuchałem Bunny’ego, tym bardziej wydawało się oczywiste, że nie ma tu ani afektowanego śmiechu, ani desperackiej chęci przypodobania się. Zamiast tego radosny brak skrępowania gadatliwego weterana zamorskich wojen – żonatego od lat, ojca gromady dziatek – dla którego temat ten jest niezmiernie odrażający i zabawny. – Ale twój przyjaciel Francis? – podsunąłem. To była chyba złośliwość z mojej strony, a może po prostu chciałem zobaczyć, jak się tym razem wywinie. Chociaż Francis mógł być homoseksualistą – i równie dobrze mógł też być naprawdę niebezpiecznym typem bawidamka – bez wątpienia należał do tego gatunku sprytnych, świetnie ubranych, opanowanych młodzieńców, którzy u kogoś takiego jak Bunny, mającego rzekomo nosa do tych spraw, wzbudziliby pewne podejrzenia. Bunny podniósł brew. – Bzdura – rzekł szorstko. – Kto ci to powiedział? – Nikt. Tylko Judy Poovey – dodałem, spostrzegłszy, że nie wystarczy mu zwykłe „nikt”. – Cóż, dobrze rozumiem, dlaczego coś takiego mogłoby wyjść od niej, ale ostatnio każdy w każdym widzi geja. Jest jeszcze coś takiego jak staromodny maminsynek. Francis potrzebuje tylko jakiejś dziewczyny. – 68
Tartt_Tajemna_historia_sklad.indd 68
2015-08-20 13:10:44
Popatrzył na mnie zza swoich maleńkich porysowanych szkieł. – A z tobą jak jest? – spytał nieco napastliwym tonem. – Co? – Masz kogoś? Zostawiłeś w liceum w Hollywood jakąś małą cheerleaderkę, która na ciebie czeka? – Niezupełnie – odpowiedziałem. Nie miałem ochoty wyjaśniać mu swoich problemów sercowych, nie jemu. Całkiem niedawno w Kalifornii udało mi się wyplątać z długiego i klaustrofobicznego związku z dziewczyną, której damy imię Kathy. Poznałem ją na pierwszym roku studiów i od razu poczułem do niej pociąg, wyglądała bowiem na inteligentnego, refleksyjnego malkontenta, takiego jak ja; ale po jakimś miesiącu, w którym to czasie skutecznie się do mnie przykleiła, z pewną dozą przerażenia zacząłem zdawać sobie sprawę, że jest ni mniej, ni więcej, tylko uproszczoną wersją Sylvii Plath w wydaniu popularnym. To trwało całą wieczność, jak jakiś łzawy i niekończący się telewizyjny film – te wszystkie próby podtrzymania związku, te wszystkie skargi, te wszystkie parkingowe wyznania na temat „niedoskonałości” i „niskiej samooceny”, te wszystkie banalne smęty. Między innymi dlatego tak bardzo zależało mi na wyjeździe i dlatego też z taką nieufnością podchodziłem do wesołej, pozornie nieszkodliwej gromady nowych dziewczyn poznanych w pierwszym tygodniu w Hampden. Jej wspomnienie przygnębiło mnie. Bunny pochylił się nad stołem. – Czy to prawda – spytał – że Kalifornijki są ładniejsze? Zacząłem się śmiać i to tak bardzo, aż się przestraszyłem, że martini tryśnie mi przez nos. – Piękności wśród fal? – Puścił do mnie oczko. – Plażowe bingo? – Żebyś wiedział. Był zadowolony. Jak jakiś wujaszek gawędziarz przechylił się przez stół jeszcze bardziej i zaczął mi opowiadać o swojej dziewczynie, która miała na imię Marion. – Na pewno ją widziałeś – powiedział. – Jest taka drobniuteńka. Blondynka, niebieskie oczy, sięga mi gdzieś dotąd. Faktycznie, coś kojarzyłem. W pierwszym tygodniu widziałem Bunny’ego na poczcie, gdy dość oficjalnym tonem rozmawiał z dziewczyną, która odpowiadała temu opisowi. 69
Tartt_Tajemna_historia_sklad.indd 69
2015-08-20 13:10:44
– Tak – rzekł z dumą Bunny, wodząc palcem po brzegu swojej szklanki. – To moja dziewczyna. Mówię ci, trzyma mnie krótko. Tym razem, zaskoczony w trakcie przełykania, o mało się nie zakrztusiłem ze śmiechu. – I studiuje pedagogikę wczesnoszkolną, czy to nie cudowne? – dodał. – Najważniejsze, że jest normalną dziewczyną. – Rozłożył ręce, jak gdyby chciał zademonstrować, jak bardzo są oddalone. – Długie włosy, zaokrąglona tu i tam, nie boi się chodzić w sukienkach. To mi się podoba. Może i jestem staromodny, ale te inteligentki mnie nie interesują. Weź Camillę. Jest zabawna, równa z niej kumpela, ale… – Daj spokój – powiedziałem, wciąż się śmiejąc. – Jest naprawdę ładna. – Ależ jest, jest – zgodził się, podnosząc pojednawczo dłoń. – Śliczna. Zawsze to mówiłem. Wypisz wymaluj posąg Diany z klubu mojego ojca. Brakuje jej tylko mocnej ręki matki, ale mimo to uważam, że jest, jak to się mówi, dziką różą, a nie wyhodowaną hybrydą. Wiesz, nie zależy jej na wyglądzie. Chodzi w starych, byle jakich ciuchach brata, co może niektórym dziewczynom uszłoby na sucho… cóż, szczerze mówiąc, chyba żadnej by to nie uszło na sucho, a jej na pewno. Za bardzo przypomina swojego brata. To znaczy jej brat jest przystojny i fajny z niego gość, absolutnie, ale przecież nie chciałbym się z nim ożenić, prawda? Rozgadał się na dobre i już miał dorzucić coś jeszcze, ale po chwili, dość niespodziewanie, przerwał i zrobił kwaśną minę, jak gdyby przyszła mu do głowy jakaś nieprzyjemna myśl. Byłem zaintrygowany, ale i nieco rozbawiony; czyżby przestraszył się, że wypaplał za dużo, że się wygłupił? Próbowałem wymyślić jakiś inny temat, żeby wybawić go z opresji, ale wtedy zmienił pozycję na krześle i spojrzał na drugi koniec sali. – Patrz – powiedział. – To chyba nasze, co? Najwyższy czas. Pomimo olbrzymich ilości jedzenia, które tego popołudnia wchłonęliśmy – zupy, homary, pasztety, musy, zestaw przeraźliwych rozmiarów i różnorodności – wypiliśmy jeszcze więcej, trzy butelki szampana Taittinger, do tego koktajle i brandy, stopniowo więc nasz stolik stawał się jedynym punktem ciężkości, wokół którego przedmioty rozmywały się i krążyły z zawrotną prędkością. Nie przestawałem popijać z kieliszków, które zjawiały się jak za sprawą czarów, gdy Bunny proponował toasty za wszystko, 70
Tartt_Tajemna_historia_sklad.indd 70
2015-08-20 13:10:44
od Hampden College po Benjamina Jowetta i Ateny peryklejskie, i toasty te stawały się z czasem coraz bardziej kwieciste, toteż gdy przyniesiono kawę, za oknami robiło się już ciemno. Bunny był wówczas już tak wstawiony, że poprosił kelnera o przyniesienie dwóch cygar, co też ten uczynił, razem z rachunkiem na małej tacce, wierzchem do dołu. Ciemna sala wirowała teraz w nieprawdopodobnym tempie i cygaro nie tylko temu nie zapobiegło, ale wręcz spowodowało, że zacząłem widzieć szereg świetlistych plamek o ciemnych krawędziach, co przywołało nieprzyjemne wspomnienie tych strasznych jednokomórkowych organizmów, które musiałem kiedyś oglądać pod mikroskopem tak długo, aż dostawałem zawrotów głowy. Zgasiłem cygaro w popielniczce, a raczej w czymś, co wziąłem za popielniczkę, a co w rzeczywistości było talerzykiem deserowym. Bunny zdjął swoje okulary w złotych oprawkach, starannie ściągając je z każdego ucha, i zaczął wycierać szkła serwetką. Bez nich jego oczy były małe, słabe i dobrotliwe, załzawione od dymu i pomarszczone w kącikach od śmiechu. – Ach. Bracie, aleśmy się nażarli, co? – powiedział zza cygara zaciśniętego w zębach, podnosząc okulary pod światło, żeby sprawdzić, czy są zakurzone. Wyglądał jak bardzo młody Teddy Roosevelt, bez wąsów, przed poprowadzeniem regimentu kawalerii ochotniczej na wzgórze San Juan lub przed polowaniem na antylopy gnu czy coś w tym guście. – Było wspaniale. Dzięki. Wypuścił potężną chmurę siwego, cuchnącego dymu. – Znakomite jedzenie, dobre towarzystwo, mnóstwo alkoholu, czego chcieć więcej, prawda? Jak to leciało? – Co? – I want my dinner – zaśpiewał Bunny – and conversation, and… coś tam, coś tam, dam ti dam. – Nie znam. – Ja też nie. Ethel Merman. Światło gasło coraz bardziej i gdy próbowałem skupić wzrok na przedmiotach w naszym najbliższym otoczeniu, zauważyłem, że lokal jest pusty, nie licząc nas. W odległym kącie czaił się blady kształt, który wziąłem za naszego kelnera, istota niewyraźna, z pewnym pierwiastkiem nadnaturalnym, choć bez tej aury zadumy cechującej ponoć duchy: jego 71
Tartt_Tajemna_historia_sklad.indd 71
2015-08-20 13:10:45
zainteresowanie skupiało się wyłącznie na nas; czułem, jak śle ku nam skoncentrowane promienie widmowej nienawiści. – Uf – sapnąłem, kręcąc się na krześle tak, że o mało nie straciłem równowagi – może już pójdziemy? Bunny machnął wspaniałomyślnie ręką i odwrócił rachunek, grzebiąc w kieszeni. Po chwili podniósł wzrok i uśmiechnął się. – O, masz ci los. – Co? – Nie chcę ci tego robić, ale może tym razem ty byś zapłacił? Odurzony uniosłem brew i parsknąłem śmiechem. – Nie mam przy sobie ani centa. – To tak jak ja – rzekł. – Dziwne. Zdaje się, że zostawiłem portfel w domu. – Oj, przestań. Żartujesz sobie. – Ani trochę – powiedział beztrosko. – Nie mam przy sobie złamanego grosza. Pokazałbym ci kieszenie, ale ciotencja by zauważyła. Przypomniałem sobie o złowrogim kelnerze majaczącym w mroku, bez wątpienia przysłuchującym się z zaciekawieniem naszej wymianie zdań. – Ile jest do zapłacenia? Przesunął chwiejnie palcem po kolumnie liczb. – W sumie dwieście osiemdziesiąt siedem dolarów i pięćdziesiąt dziewięć centów – odparł. – Bez napiwku. Byłem zaszokowany tą kwotą i zdumiony jego spokojem. – Sporo. – Wiesz, poszło trochę alkoholu. – I co teraz zrobimy? – Nie możesz wypisać jakiegoś czeku czy coś? – Nie mam książeczki. – No to zapłać kartą. – Nie mam karty. – Nie wygłupiaj się. – Mówię ci, że nie mam – powtórzyłem, z każdą sekundą coraz bardziej poirytowany. Bunny odsunął się do tyłu na krześle, wstał i rozejrzał się po restauracji z wystudiowaną nonszalancją, niczym detektyw lustrujący hotelowe 72
Tartt_Tajemna_historia_sklad.indd 72
2015-08-20 13:10:45
lobby, i przez jeden szalony moment myślałem, że spróbuje dać drapaka. Poklepał mnie po ramieniu. – Siedź tu, nie ruszaj się, bracie – szepnął – zamierzam wykonać telefon. – I odszedł, z rękami w kieszeniach, połyskując w półmroku bielą swoich skarpetek. Długo nie wracał. Zastanawiałem się, czy w ogóle przyjdzie, może po prostu wymknął się przez okno i zostawił mnie z nieuregulowanym rachunkiem, gdy w końcu gdzieś trzasnęły drzwi, a on wolnym krokiem przeszedł przez salę. – Nic się nie martw – powiedział, osuwając się z powrotem na krzesło. – Wszystko jest w porządku. – Co zrobiłeś? – Zadzwoniłem do Henry’ego. – Przyjedzie? – Migiem. – Wściekł się? – Nieee – odparł Bunny, odpędzając tę sugestię lekkim machnięciem ręki. – Cieszy się, że może pomóc. A tak między nami, myślę, że jest piekielnie zadowolony z tego, że się wyrwie z domu. Po może dziesięciu nadzwyczaj krępujących minutach, kiedy to obaj udawaliśmy, że sączymy resztki lodowatej kawy, do restauracji z książką pod pachą wmaszerował Henry. – Widzisz? – szepnął Bunny. – Wiedziałem, że przyjdzie. O, cześć – powiedział, gdy Henry podszedł do naszego stolika. – Rany, tak się cieszę, że cię… – Gdzie rachunek? – spytał Henry bezbarwnym i martwym głosem. – Już ci daję, stary druhu – rzekł Bunny, szperając między filiżankami i kieliszkami. – Stokrotne dzięki. Jestem ci naprawdę zobowiązany… – Cześć – rzucił chłodno Henry, odwracając się do mnie. – Cześć. – Wszystko w porządku? – Zachowywał się jak robot. – Tak. – To dobrze. – Proszę bardzo, kochany – powiedział Bunny, podając mu rachunek. 73
Tartt_Tajemna_historia_sklad.indd 73
2015-08-20 13:10:45
Henry, z kamienną twarzą, uważnie przyjrzał się kwocie. – Cóż – dodał poufale Bunny głosem dudniącym w pełnej napięcia ciszy – przeprosiłbym za oderwanie cię od lektury, gdybyś jej ze sobą nie przyniósł. Co tam masz? Coś dobrego? Henry bez słowa podał mu książkę. Litery na okładce wyglądały orientalnie. Bunny przez chwilę wbijał wzrok w książkę, nim ją oddał. – Ekstra – powiedział cicho. – Gotowi do wyjścia? – spytał raptownie Henry. – Jasne, jasne – pospieszył z odpowiedzią Bunny i zerwał się z miejsca, o mało nie przewracając stolika. – Powiedz tylko słowo. Undele, undele. Kiedy tylko chcesz. Gdy Henry regulował rachunek, Bunny stał za nim jak niegrzeczne dziecko. Podróż do domu była koszmarna. Bunny na tylnej kanapie co chwila ponawiał błyskotliwe, acz skazane na niepowodzenie próby podtrzymania rozmowy, które rozbłyskały i gasły jedna po drugiej, podczas gdy Henry nie odrywał wzroku od drogi, a ja siedziałem z przodu obok niego i bawiłem się wbudowaną popielniczką, otwierając ją i zamykając z trzaskiem, dopóki sobie nie uświadomiłem, jakie to irytujące, i – z trudem – zmusiłem się do zaniechania tej czynności. Najpierw zatrzymał się pod akademikiem Bunny’ego. Wywrzaskując serię uprzejmości bez ładu i składu, Bunny poklepał mnie po ramieniu i wyskoczył z samochodu. – Tak, dobrze, Henry, Richard, no to jesteśmy na miejscu. Cudownie. Znakomicie. Bardzo dziękuję… wspaniały lunch… no to pa, pa, tak, tak, do widzenia… Drzwi zamknęły się głośno i Bunny raźnym krokiem oddalił się ścieżką. Gdy już zniknął w środku, Henry odwrócił się do mnie. – Bardzo cię przepraszam – powiedział. – Ależ nie, co ty? – wybąkałem zażenowany. – To tylko małe nieporozumienie. Oddam ci kasę. Przeczesał ręką włosy i ze zdziwieniem zauważyłem, że drży mu dłoń. – Nawet o tym nie myśl – odparł szorstko. – To jego wina. – Ale… 74
Tartt_Tajemna_historia_sklad.indd 74
2015-08-20 13:10:45
Richard Papen rozpoczyna naukę w ekskluzywnym college’u w Nowej Anglii. Dołącza do grupy inteligentnych, ekscentrycznych studentów filologii klasycznej, którzy pod wodzą charyzmatycznego wykładowcy odkrywają sposób myślenia i życia niemający nic wspólnego z monotonną egzystencją ich rówieśników. Kiedy jednak eksperymenty z narkotykami, alkoholem i seksualnością nie przynoszą odpowiedzi na pytanie: jak daleko można się posunąć? dochodzi do morderstwa. Czy da się uniknąć jego konsekwencji? Czy można zabić i nie zostać ukaranym? I czy możliwe jest, by morderstwo w żaden sposób nie zmieniło mordercy? Tajemna historia to pełna napięcia, intelektualna opowieść o moralności, sztuce, karze i odkupieniu. Ale też o błędach młodości, oczekiwaniach wobec innych i samego siebie. Mroczna i uzależniająca niczym grecka tragedia opowieść o młodych ludziach, którzy odkrywają, jak łatwo jest zabić, a jak trudno jest żyć. Tajemna historia to kultowy debiut nagrodzonej Pulitzerem autorki Szczygła. Powieść ta sprzedała się w kilkumilionowym nakładzie, została przetłumaczona na trzydzieści języków i jest dziś uznawana za jedną z najważniejszych powieści końca XX wieku.
Cena 54,90 zł