Moc truchleje opowieści wigilijne 1939-1945
Gdy pierwsza gwiazdka oznacza nadzieję
Wydawnictwo Znak Kraków 2020
Wieczór wigilijny W oknach cel Pawiaka trupie światła drgały, Noc wojennej grozy tłukła w rdzawe kraty – Serca więźniów igłą cierpień w noc tę tkały Obraz życia, wygrzebując z gruzów daty. Z ciemnej szachownicy nieba jak z pierzyny Roje śnieżnych płatków biegły w dół omdlałe W mury getta, gdzie żydowskie szły dziewczyny I schylały z jękiem karki swe zbolałe. W celach słychać twardy krok wachmana, Przerywany śpiewem „Stille Nacht” z Berlina Narodzenia noc w żałobę wdów odziana, Szła przez mogił wzgórza zapłakana, sina. Wiatr przestrzeni grajek śpiewał „Bóg się rodzi…” Jak w fujarkę dmuchał w rdzawe krat piszczele, Czasem zmieniał nutę w śnieżnej fal powodzi – W siennikowych workach snem pachniało ziele. Wachman wciąż spoglądał w otwór „judaszowy” – Wigilijna noc więzienna kły szczerzyła, Na podwórku wyrósł lasek choinkowy, Z trupów więźniów, których Stille Nacht zabiła. Kazimierz Lapeusz. Oddział V Grudzień 1942 rok* * Kazimierz Lapeusz, Wieczór wigilijny, [w:] Leon Wanat, Kartki z Pawiaka, Warszawa 1978, s. 23.
Rozdział 1
Duch kamienicy Basia Wa r s z a w a – Au s c h w i t z 1943–1944
Kamienica przy ulicy Kaliskiej 19, w której mieszkaliśmy, w każde święta Bożego Narodzenia zmieniała się w gościnny, wspólny dom. Granice, jakie na co dzień wyznaczały zamknięte drzwi mieszkań, znikały. W ten szczególny czas wszyscy sąsiedzi byli razem. I to najbardziej utkwiło mi w pamięci – wspólnota. Nie inaczej było w 1943 roku.
Na podwórku stała wielka choinka, widać ją było z okien naszych mieszkań. Ozdabialiśmy ją razem z innymi dziećmi z kamienicy. Pamiętam, że dołączała do nas Jadzia, która była bardzo chora, większość czasu spędzała, leżąc w łóżku. Jednak przed Bożym Narodzeniem mama pozwalała jej robić z nami dekoracje. Dla niej to było podwójne święto. Tekturowe 23 Duch kamienicy
mikołaje i aniołki, kilkumetrowe łańcuchy – choinka dzięki nim nabierała blasku, stała piękna i jakaś taka dumna. I choć śmiechu było przy tym, że ho, ho!, nieustannie towarzyszył nam strach. Trwała wojna. Nie zachowywaliśmy się całkiem swobodnie, musieliśmy tłumić radość. Nawet dziewięcioletnia dziewczynka, którą wtedy byłam, zdawała sobie z tego sprawę. Przed wojną ulice Warszawy tętniły życiem, słychać było na nich radosny, wspaniały gwar. W żydowskich sklepikach kupowaliśmy śledzie, sałatki, macę, rozmaite smakołyki. Od roku 1939 wszystko zaczęło się zmieniać. Gdy w 1940 gestapo stworzyło getto, przesiedlając tam Żydów, jedzenie, nie tylko na wigilię, można było zdobyć wyłącznie na bazarkach i od pokątnych handlarzy. W mieście zrobiło się niebezpiecznie, pusto, cicho. Wbrew wszystkiemu Boże Narodzenie 1943 roku w naszej kamienicy obchodziliśmy bardzo uroczyście. I choć świętowaliśmy jakby w ukryciu, choć baliśmy się każdej nadchodzącej godziny, w domu panował dobry, świąteczny duch. W miarę jak zbliżał się wigilijny wieczór, w mieszkaniach ustawała krzątanina. Każdy z nas szykował odświętne ubranie. Gospodynie nakrywały do stołu. 24 Rozdział 1
Gospodarze – ci, którzy byli w domu – pastowali buty. Z minuty na minutę z kuchni dobiegało coraz mniej odgłosów przygotowań. Wreszcie na każdym z pięter otwierały się drzwi mieszkań. Żadne nie były zamknięte. I my z mamusią i tatusiem wychodziliśmy z naszego mieszkania na drugim piętrze na korytarz. Na końcu było okno, z którego oglądaliśmy choinkę. To tam właśnie gromadzili się sąsiedzi, by sobie nawzajem składać życzenia i łamać się opłatkiem. – Zdrowia! – I oby nic nam nie było! – I żeby wojna się skończyła. Odświętnie ubrani, w białych koszulach i w najlepszych sukienkach, wyglądaliśmy niczym kilka lat wcześniej. Jak gdyby nic złego się nie działo. Tylko oczy mieliśmy smutniejsze, a twarze naszych niestarych jeszcze rodziców przecinały sieci zmarszczek. Później każda z rodzin wracała do swego mieszkania, ale nie zamykano już drzwi. W ten dzień byliśmy jedną wielką rodziną, która wbrew wojennej zawierusze świętowała narodziny Dzieciątka Jezus. Stół w naszym domu był ubogi, lecz nikt nie odchodził głodny. Kluski z makiem, pierogi, uszka i barszcz przygotowywała mamusia. Inna gospodyni 25 Duch kamienicy
robiła żurek, piekła ciasta. Był też śledź i różne ryby. Częstowaliśmy się nawzajem. Poznawaliśmy różne smaki i tradycje rodzinne naszych sąsiadów. W kamienicy unosił się cudny zapach wigilijnych potraw. Największą radością było w ogóle to, Tego dnia że jest co do ust włożyć. Upominki nie odbijało się darowywaliśmy sobie skromne, ale od ścian echo wystrzeliwanych bardzo nas cieszyły. Mama umiała robić salw. Zabrzmiał na drutach przepiękne rzeczy! Obdaza to nawet czyjś rowała mnie wtedy czapką i szalikiem. nieśmiały śmiech. Sąsiedzi dostali rękawiczki lub skarpety. Korytarze kamienicy, na co dzień wypełnione strachem, ożywały. Tego dnia nie odbijało się od ścian echo wystrzeliwanych salw. Zabrzmiał za to nawet czyjś nieśmiały śmiech. Komuś błysnęły szczęściem oczy. A później, choć ściszonymi głosami, śpiewaliśmy kolędy. W mieszkaniu naprzeciw naszego mieszkał ojciec z trzema synami. Mężczyzna grał na skrzypcach, jeden z chłopaków na mandolinie. „Bóg się rodzi…” Głosy mimowolnie potężniały, sąsiedzi śpiewali donośnie i mocniej. Pośród chaosu, na ruinach, na gruzach, wśród rozdzielonych rodzin, wspomnień o zamordowanych rodził się Bóg. Choć codzienność obfitowała w smutek i strach, mimo wszystko 26 Rozdział 1
wstępowała w nas nadzieja, że Jego przyjście niesie nowe, lepsze życie. Może jeszcze nie teraz, nie dziś, ale kiedyś na pewno.
W kolejne święta, w 1944 roku, byłam z mamą w Ausch witz. Gestapo wygoniło nas z naszej kamienicy podczas Powstania Warszawskiego dokładnie 8 sierpnia. Widziałyśmy, jak Niemcy miotaczami ognia podpalają budynek. Kiedy tata wrócił po pracy do domu, nie było ani nas, ani kamienicy. Po czterech dniach podróży w zatłoczonym wagonie byłyśmy na miejscu. Kiedy pierwszy raz zobaczyłam obóz, uznałam, że jest pełen ludzi, którzy postradali zmysły. Działy się tam straszne rzeczy. Niewyobrażalne. Wypędzono nas z wagonów wprost na krzyczących esesmanów i szpalery ujadających psów. – Polnische Schweine! – słyszeliśmy. Byłam bardzo zdziwiona tym, że ktoś nas wyzywa. Że szturchają mamę, że biją innych kolbami karabinów. Jeszcze kilka dni wcześniej nie spodziewałam się, że wojna bezpośrednio dotknie mnie i moją rodzinę. Czułam potworny strach. Była noc. W powietrzu 27 Duch kamienicy
unosił się gryzący w nozdrza i gardło smród. Inni wiedzieli, skąd się bierze, ja jeszcze nie. Czerń rozdzierały lampy reflektorów umieszczonych na drutach kolczastych pod napięciem. Później musiałyśmy się rozebrać do naga, zapędzili nas pod zimny prysznic. Dzieci, dziewczynki i chłopców, nasze matki, babcie, ciotki. Wszystko pod złowieszczymi, szydzącymi spojrzeniami esesmanek i esesmanów. Gdy dzieci, oddzielone od matek, trafiły do baraków, zaczęła się codzienność naznaczona śmiercią. Obóz wchłonął nas wszystkich. Wigilia w Auschwitz? Dzień jak co dzień, niczym się nie różnił od każdego innego. Dorośli pracowali. Dzieci siedziały w barakach. Spędziłam tamtą Wigilię na lagrze cygańskim, z dala Spędziłam tamtą Wigilię od domu, na sienniku z innymi na lagrze cygańskim, dziewczynkami. Szeptem śpiez dala od domu, na sienniku z innymi wałyśmy „Wśród nocnej ciszy…”. dziewczynkami. Panowało zimno. Byłyśmy głodSzeptem śpiewałyśmy ne. Wszy obłaziły nas, gryząc nie„Wśród nocnej ciszy…”. ustannie. Nasze matki zabrano na inny lager. W święta cięły nożyczkami grube czarne gumy, raniąc sobie dłonie, które pokrywały się bąblami. Mama leczyła je jeszcze długo po wojnie. Wigilijna kolacja to jarmuż zagotowany w wodzie – lura obozowa. 28 Rozdział 1
Nastała noc. Jak każda inna obozowa noc. Zaczął prószyć śnieg, opadając na zbroczone ludzką krwią grudy ziemi. Na dachy baraków i krematoriów. Biały, czysty i piękny. Nieskalany. Bóg się rodził, choć nam było bardzo źle. Wtedy ostatni raz przyszedł na świat w okupowanej przez Niemców Polsce. Nasza nadzieja, że przyjdzie nowe, lepsze życie, ziściła się. Doczekałyśmy wolności.
Po wyjściu z obozu stanęłyśmy przed bramą przy Kaliskiej 19. Tylko ona się zachowała. Wśród karteczek z adresami zostawianymi przez członków rozdzielonych rodzin znalazłyśmy wiadomość od ojca – Grażyny 20: adres mojej ciotki. Święta 1945 roku spędziliśmy znów we troje. Już spokojni o jutro.
SPIS TREŚCI
Wstęp 5 Wieczór wigilijny 19
Rozdział 1. Duch kamienicy 21 Rozdział 2. Anioł z nieba 31 Rozdział 3. Chleb jak opłatek 49 Rozdział 4. Cud, nie tylko wigilijny 57 Rozdział 5. Bajdy Ciotki Adelajdy 71 Rozdział 6. Ten jeden dzień 81
197 SPIS TREŚCI
Rozdział 7. Snop wigilijny 93 Rozdział 8. Dekorowane pająki 107 Rozdział 9. Las 119 Rozdział 10. Święta jak z bajki 133
Zakończenie 147 Przepisy świąteczne z czasów wojny 167 Spis rozmówców 193 Źródła ilustracji 195