

Projekt okładki
Mariusz Banachowicz
Fotografie na okładce i na skrzydełku
Tomasz Żukowski
Redaktor prowadzący
Adam Gutkowski
Redakcja
Katarzyna Węglarczyk
Wybór zdjęć
Marta Brzezińska-Waleszczyk
Opracowanie planów miasta
Adam Gutkowski
Korekta
Katarzyna Onderka
Łamanie
Dariusz Ziach
© Copyright by Magdalena Wolińska-Riedi
© Copyright for this edition by SIW Znak sp. z o.o., 2023
ISBN 978-83-240-6679-7
Książki z dobrej strony: www.znak.com.pl
Więcej o naszych autorach i książkach: www.wydawnictwoznak.pl
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, 30-105 Kraków, ul. Kościuszki 37
Dział sprzedaży: tel. (12) 61 99 569, e-mail: czytelnicy@znak.com.pl
Wydanie I, Kraków 2023. Printed in EU
Rzym. Città Eterna. Jedyne takie miasto na świecie. Przeniknięte ogromem bogactwa, którego nie da się objąć ani opisać. To esencja historii, sztuki, nauki i kultury, od starożytności aż po czasy współczesne. Idealnie zgrana kompozycja.
Często myślałam, przemierzając przez ostatnie dwie dekady kilometry rzymskiego bruku, że opisanie tego miasta to istne labor impossibilis – zadanie, uczciwie rzecz biorąc, niewykonalne. Przy wszechogarniającym, przemożnym pięknie Rzymu każda próba stworzenia publikacji
o nim okaże się fragmentaryczna, niepełna, niekompletna. W przeciwnym razie grozi powierzchownością, ograniczeniem do truizmów i ogólników albo – odwrotnie –
popadnięciem w skrajną drobiazgowość.
Dlatego długo wzbraniałam się przed pomysłem napisania książki o Rzymie, bo jego wielkość doprawdy
przytłacza. A kiedy już zdecydowałam się chwycić za pióro, przeżyłam swoiste déjà vu. Przymknęłam lekko oczy i wyruszyłam w wielką podróż, dając się ponieść własnej intuicji. W wyobraźni znów – jak czynię to często w realnym świecie – wyszłam z domu przy placu Świętego Piotra i przeszłam przez most na lewą stronę Tybru. Tam, gdzie pulsuje rzymska codzienność, a w powietrzu od świtu unosi się aromat świeżo palonej kawy. Gdzie letnie słońce rozpala grube mury, a cień można znaleźć jedynie w wąskich przesmykach. Gdzie warto schłodzić dłoń w barokowej fontannie lub przysiąść z lampką wina przy jednym z urokliwych placów. Powróciłam do miejsc, które znam od niepamiętnych lat. Tych, które pokochałam, do których przylgnęłam i które stały się cząstką mojej tożsamości. Rzym jest dla mnie jak zamykany na kluczyk intymny pamiętnik, pełen zapisanych drobnym pismem stron, które w słowach zaklinają wspomnienia, refleksje, uczucia i emocje.
Wielu z nas ma taki osobisty Rzym, który nosimy w sercu od chwili, gdy byliśmy tu po raz pierwszy, lub taki, który budujemy w wyobraźni w oczekiwaniu na pierwszą rzymską wyprawę.
To miasto, którego topografii nie można wyuczyć się na pamięć. Nie wiem, czy kiedykolwiek się zdarzyło, że jakąś odległość przemierzyłam w nim dwukrotnie tą samą
drogą. Tu wręcz trzeba się zagubić w labiryncie uliczek, zatracić w zaułkach, które otwierają się na cudowne place, dać się porwać rzymskiej egzaltacji, lekkości ducha mieszkańców i radości życia, jaką daje lazur nieba. Rzym, który poznają Państwo na kartach mej książki, jest Miastem pisanym od wielkiego „M”. Właściwie inaczej nie wypadałoby o nim pisać! Miastem wielkim dziejami, jakie niesie na swych barkach, eleganckim patyną
wieków, dumnym zachwytem, jaki powszechnie wzbudza, bogatym opowieściami mieszkańców, którzy tradycje rodzinne pielęgnują od pokoleń… Ale i rozbrajającym swą prostotą i szczodrością szeroko otwartych dla wszystkich ramion.
Mój Rzym to przede wszystkim miasto poza szlakiem pozostające w cieniu słynnych zabytków, niszowe i mało znane. Idealne na spacer, z mapą zmysłów przy sobie. Zabieram do niego tych z Państwa, którzy po jednej z najsłynniejszych stolic świata pragną podążać, kierując się sercem. Bo tylko tak można się w niej zakochać, a wtedy ta przygoda zapadnie w pamięć na zawsze. A zatem ruszajmy w drogę. Szkoda tracić czas!
Bazylika Świętego Piotra
Piazza della Città Leonina
Mur Leona
Bar u Rity i Antonia
Palazzo dei Penitenzieri
Szpital Świętego Ducha
Most Anioła
Tyber
Via di Porta Angelica
Vicolo del Farinone Via della Conciliazione
Panificio Arrigoni
Borgo Pio Via dei Corridori
Hotel Bramante
Palazzo Torlonia
Kościół Matki Bożej na Traspontinie
Zamek Świętego Anioła
ROZDZIAŁ 1
Borgo. Zatrzymane w czasie
Zachodzące za bazyliką ciepłe rzymskie słońce rzuca długie smugi światła na via della Conciliazione, aleję Pojednania – symbol przywróconych po sześćdziesięciu latach złowrogiego milczenia relacji bilateralnych między Włochami a Watykanem. Niewielu z tych, którzy przemierzają
tę efektowną arterię po prawej stronie Tybru i kierują swe kroki na plac Świętego Piotra, zdaje sobie sprawę, co kryje
się w jej bezpośrednim sąsiedztwie. Zahipnotyzowani majestatem watykańskiej bazyliki zwieńczonej gigantyczną
kopułą idą prosto w objęcia kolumnady Berniniego. Pochłania ich jej rozmach, kiedy rozpościera ramiona w geście powitania. Sama świątynia zaczyna majaczyć w oddali już znacznie wcześniej, gdy schodzimy z mostu Ponte
Sant’Angelo u podnóża Zamku Świętego Anioła. A potem jest coraz bliżej i bliżej. Idąc aleją, mijamy dwadzieścia
osiem usytuowanych po obu jej stronach niezbyt pięknych
Borgo. Zatrzymane w czasie
architektonicznie obelisków, złośliwie zwanych przez rzymian le supposte1, a tuż za nimi – aż po linię zwieńczenia kolumnady – monumentalne pałace, siedziby watykańskich dykasterii, sklepy z pamiątkami i kawiarnie dla turystów, wreszcie biuro prasowe Stolicy Apostolskiej. W końcu stajemy na niewidocznej dla oka cienkiej linii wyznaczającej granicę między Republiką Włoską a Państwem Watykańskim. Na styku dwóch jakże różnych światów.
Omamieni urodą arcydzieła, jakim jest bazylika, nie mamy pojęcia, że i po naszej lewej, i prawej stronie, tuż za

prastarym murem wybudowanym przez papieża Leona IV, zachowały się fascynujące ślady tego, co przez wieki stanowiło pulsujące serce całej okolicy. To nie zastygły relikt przeszłości, lecz wciąż żywy wielobarwny kamyczek w mozaice zakątków Wiecznego Miasta; niska kameralna zabudowa, uboga krewna potężnej świątyni, ale jakże dumna ze swego pochodzenia. Jedyna w Rzymie dzielnica, która po dziś dzień nosi obcojęzyczną, saksońską nazwę. Il Borgo2, Burgus. Od niemieckiego słowa Burg, które oznaczało pierwotnie nie tyle zamek, ile gród, cytadelę, niewielką ogrodzoną murem osadę. Zlepek uliczek, domów i sklepików, maleńkich pracowni rzemieślniczych i skwerów, którego zalążki istniały tu już półtora tysiąca
lat temu, w VI wieku naszej ery – jeszcze zanim zrodziły się zarysy Patrimonium Sancti Petri, późniejszego Państwa Kościelnego.
W średniowieczu miejsce to, położone w cieniu pierwszej bazyliki wybudowanej nad grobem świętego Piotra w 333 roku, stopniowo się zagęszczało. Jedno po drugim po obu stronach dzisiejszej via della Conciliazione aż
2 Il Borgo – czasami nazywane też w formie mnogiej: I Borghi – to czternasta dzielnica Rzymu, określana skrótem: R. XIV Borgo. Graniczy od zachodu z Państwem Watykańskim, od wschodu z rzeką Tyber, od południa z dzielnicą Zatybrze, od północy zaś z elegancką dzielnicą Prati, do której zresztą jeszcze niedawno było administracyjnie zaliczane (jako odrębna dzielnica Rzymu funkcjonuje dopiero od 2013 roku).
Borgo. Zatrzymane w czasie
po linię płynącej nieopodal rzeki wyrastały xenodochia, hospicja3 dla strudzonych wędrówką pątników. Przybywali oni z różnych kierunków Europy do miejsca spoczynku Pierwszego Apostoła. W VIII wieku wokół watykańskiego wzgórza zaczęły się mnożyć scholae peregrinorum, ośrodki budowane przez cudzoziemców, w których wikt i opierunek po pokonaniu długiej drogi znajdowali ich rodacy –
Saksoni, Longobardowie, Frankowie… I to tutaj właśnie,

3 Zmęczeni pielgrzymi mogli w nich nie tylko posilić się i odpocząć, ale też znaleźć opiekę medyczną, jeśli w drodze zaniemogli lub zostali napadnięci. Łac. hospitium oznaczało przyjaźń, gościnny dom, gospodę (od hospes –gość, gościnność).
Mój Rzym. Spacerem po niezwykłych zakątkach Wiecznego Miasta
po lewej stronie dzisiejszej via della Conciliazione, zrodził
się w tamtym czasie pierwszy szpital w Europie. Jego historia sięga 727 roku! Został powołany do życia jako nosocomio4, czyli hospicjum dla pielgrzymów anglosaskich, pod nazwą Schola Saxonum. Pielgrzymi, a pośród nich także władcy z północnej Europy, którzy przybywali do Rzymu ad limina apostolorum, do progów apostolskich5, znajdowali schronienie w tych gościnnych progach. W początkowym okresie panowania Leona IV całą okolicę strawił pożar, który znaczną część hospicjum saksońskiego zamienił w zgliszcza. Był rok 8476. To wtedy papież zdecydował o wybudowaniu w dzielnicy Borgo wysokiego muru, aby chronić okolice bazyliki, w której spoczywał święty Piotr, przed najazdami Saracenów, właśnie ich bowiem podejrzewano o podłożenie ognia. Mur
4 Nazwa nosocomio wywodzi się z greki, od słów nósos – choroba, i komeîn –leczyć, pielęgnować.
5 Wizyta ad limina apostolorum – dziś oznacza wizytę biskupów danego kraju u papieża odbywającą się co pięć lat dla omówienia sytuacji w Kościele lokalnym, ale wyrażenie to sięga już pierwszych wieków chrześcijaństwa. Limina apostolorum, czyli groby apostołów Piotra i Pawła, to miejsce pielgrzymki, do której biskupi ze wszystkich krańców ziemi zostali oficjalnie zobowiązani przez papieża Zachariasza mocą dekretu z synodu rzymskiego z 745 roku. Szerzej pojęte oznaczało pielgrzymowanie do Rzymu pątników z całej Europy.
6 Artystyczny wyraz tamtemu wydarzeniu dał genialny Rafael w jednym ze swoich najsłynniejszych fresków o nazwie Pożar Borgo we wnętrzu jednej z czterech stanz w Pałacu Apostolskim, które znajdują się na trasie zwiedzania w Muzeach Watykańskich.
Borgo. Zatrzymane w czasie
papieża Leona okala tę dzielnicę Rzymu zwaną Civitas
Leonina (z łac. Leonowe Miasteczko) do dziś. Jest osią, która przecina Borgo wzdłuż i przenosi nas wstecz o tysiąc dwieście lat. Samo hospicjum po pożarze popadło jednak w ruinę i dopiero papież Innocenty III przywrócił to miejsce do życia, przebudował je i uczynił jednym z najsłynniejszych szpitali na świecie. W 1204 roku powierzył zarządzanie obiektem Zakonowi Szpitalników
Świętego Ducha z Montpellier7, zajmującemu się chorymi, niepełnosprawnymi i ubogimi, ale też opuszczonymi dziećmi, i nadał mu imię Szpitala Świętego Ducha na Skale (Santo Spirito de Saxia).
Kiedy podążamy w stronę Tybru wzdłuż kompleksu szpitala uliczką do dziś noszącą swą pierwotną nazwę Borgo Santo Spirito, naszą uwagę przyciąga coś niezwykłego.
Niewielkie okratowane zagłębienie w średniowiecznych murach… La ruota degli esposti, czyli po prostu okno życia.
Pomysł sięga właśnie tamtego okresu, końca XII wieku.
7 Zakon Szpitalników Świętego Ducha z Montpellier, tak zwanych duchaków, to bractwo założone w 1180 roku przez Gwidona z Montpellier, żeby pomagać wszystkim pozbawionym godnego życia, zwłaszcza dzieciom, oddając je pod opiekę Ducha Świętego. Początkowo powstało stowarzyszenie świeckie; zakon został uznany przez Innocentego III w 1198 roku, najpierw jedynie do posługi szpitalnej, a przed krucjatą przeciw albigensom papież przekształcił go w zakon szpitalny, religijny i wojskowy. W 1222 roku Iwo Odrowąż sprowadził duchaków do Polski, do Prądnika pod Krakowem.
Zdarzało się, że zdesperowane młode matki, które nie potrafiły się zmierzyć z przyjściem na świat noworodka, wrzucały własne dzieci w odmęty płynącego tędy Tybru. Innocenty III wiedział o tym procederze i dlatego zlecił stworzenie „koła wystawionych”. Miało ono ratować niechciane dzieci, a jednocześnie zapewnić kobietom anonimowość. Mechanizm był bardzo prosty. Wystarczyło, by matka otworzyła drzwiczki koła wyposażone w kratę, włożyła do środka zawiniątko i zadzwoniła dzwonkiem, aby zawiadomić zakonnice o nowo przybyłym maleństwie.
Dyżurna siostra zabierała odnalezione dziecko i oznaczała je podwójnym czarnym krzyżem na lewej stópce, po
Borgo. Zatrzymane w czasie

czym zanosiła do przeoryszy wszystkich mamek w szpitalu, by zostało nakarmione. Nierzadko przy zostawionym noworodku siostry znajdowały różne symboliczne przedmioty, takie jak medalik, łańcuszek czy haftowana chusteczka z inicjałami, pozostawione po to, by w dorosłym życiu mógł on odnaleźć ślad biologicznej matki. Tuż obok okienka z kratą widnieje wbudowana w ścianę skrzynka, na niej zaś tabliczka z napisem: „Datki dla podrzutków”8.
Szpital o niezmienionej nazwie działa w tym miejscu do dziś, choć mało kto wie, jak długa i niezwykła jest jego historia. A stoi przecież dosłownie dwieście metrów od jednego z najbardziej spektakularnych punktów miasta. Wspaniała bazylika, a w niej grób Piotra, od zawsze przyciągały jak magnes. Dziś nadal przemierzamy tysiące kilometrów, by przez chwilę zatrzymać się na środku zachwycającego placu, zrobić sobie selfie na tle ogromnej świątyni, podumać nad grobem Apostoła. Wędrujemy już nie pieszo, a podróż ta nie trwa jak dawniej miesiącami, ale wciąż tu przybywamy – tą samą drogą. Przechodzimy pod łukiem murów Leonowych od strony via di Porta Cavalleggeri albo od via di Porta Angelica. Stopy niosą nas po
8 Okno życia przy Szpitalu Świętego Ducha było najprawdopodobniej najstarszym w całych Włoszech. Opisana praktyka miała swój kres w 1923 roku, kiedy to pierwszy rząd Mussoliniego szczegółowo uregulował zasady opieki nad porzuconymi dziećmi.
wytartych spuścizną wieków sampietrini, czyli rzymskich kocich łbach, kostce, którą wysadzona jest cała okolica9.
Wędrujemy niezmiennie śladami pątników sprzed setek
9 Sampietrini to rodzaj kostki brukowej ze skały wulkanicznej z regionu Lacjum używanej do budowy nawierzchni drogowej w historycznym centrum Rzymu. W miejscach najbardziej ekskluzywnych jak plac Navona spotykamy najmniejsze kostki o wymiarach 6×6×6 cm, a najczęściej wykonuje się te o wymiarach 12×12×6 cm. Po raz pierwszy użyto sampietrini za pontyfikatu Sykstusa V (1585–1590) i od tego czasu stosuje się je powszechnie do brukowania głównych dróg centrum miasta, jako że zapewniają one stabilność, która ułatwiała przejazd wozom z końmi i orszakom papieskim. Sama nazwa sampietrino narodziła się w 1725 roku, kiedy doszło prawie do wywrócenia się papieskiej karety i skarbnik Watykanu zdecydował o wyłożeniu całego placu tego rodzaju nawierzchnią. Do dziś w obrębie kolumnady na placu Świętego Piotra stąpamy wciąż po tym samym bruku.
Borgo. Zatrzymane w czasie

lat, ocierając się o to Borgo, którego tożsamość naznaczała przez wieki bliskość papieży i wręcz namacalne przenikanie się kultur. Tyle że… nie zanurzamy się już w jego zaułki, nie wnikamy w mikroskopijne uliczki. Bo nie ma czasu, bo trzeba biec dalej, bo program napięty i jeszcze trzy bazyliki wraz z Koloseum czekają na nas przed zmierzchem.
A szkoda… Bo to właśnie tutaj można doświadczyć
prawdziwie rzymskiego ducha, zaklętego w murach niewysokich kamieniczek i w szumie wody z niewielkiej fontanny, ale i w twarzach mieszkańców, którzy od pokoleń Borgo zasiedlają. I choć pokusa łatwego zarobku czai się gdzieś za rogiem, bo przecież można mieszkanie zamienić na popularne B&B, to wolą tu pozostać. Bo to jest ich miejsce na ziemi.
Okolica od zawsze stanowiła mozaikę różnych budowli, nad którą górowała bazylika, wyłaniająca się niczym objawienie z labiryntu ciasnych zaułków. Tak! Właśnie taki był pierwotny zamysł mistrza baroku Gianlorenzo Berniniego, kiedy kreślił szkic placu Świętego Piotra i okalającej go kolumnady. Nie pragnął szerokiej arterii prowadzącej do wrót świątyni. Przeciwnie. Skrupulatnie wykorzystał gęstą, tętniącą życiem zabudowę, by w samym jej centrum wyznaczyć perymetr ogromnego placu zgodnie z życzeniem ojca urbanistycznej rewolucji Rzymu, papieża Aleksandra VII
z rodu Chigich. Wynurzający się niespodziewanie z gęstwiny uliczek plac miał zapierać dech w piersiach, oszałamiać, miał być niczym nagroda i zwieńczenie trudów na pielgrzymim szlaku. Niczym ziemskie odkupienie. Możemy sobie tylko wyobrazić, jak wielkie wrażenie na pątnikach robił widok bryły kolosalnej świątyni, któremu towarzyszyła świadomość, że wreszcie udało się dotrzeć do celu. Najpierw przez tysiąc dwieście lat witała ich tu paleochrześcijańska bazylika cesarza Konstantyna10, a od XVI wieku – nowa, jeszcze bardziej zjawiskowa świątynia, ta, którą podziwiamy do dziś wraz z górującą nad nią kopułą projektu Michała Anioła, il Cupolone.
W czasach papieża Aleksandra VII, w połowie XVII wieku, kiedy Rzym liczył około stu tysięcy mieszkańców, położone tuż przy Watykanie Borgo wraz z bazyliką było jednym z najbardziej zaludnionych punktów miasta. Stanowiło kluczowy węzeł komunikacyjny, łączący ludzi i pełniący wielorakie funkcje. Każdy fragment dzielnicy odgrywał tu odrębną, jasno sprecyzowaną rolę w życiu lokalnej społeczności, a poszczególne części nosiły
10 Pierwsza bazylika watykańska, zwana konstantyńską od imienia cesarza, który zlecił jej budowę po zakończeniu prześladowań chrześcijan (po edykcie mediolańskim z 313 roku n.e.), powstała w pierwszej połowie IV wieku i przetrwała przez kolejne dwanaście stuleci aż do czasu budowy nowej bazyliki. Kamień węgielny pod budowę tej, która w Watykanie stoi do dziś, został położony w 1506 roku.
Borgo. Zatrzymane w czasie
charakterystyczne nazwy. Usytuowane najbliżej Tybru
Borgo Sant’Angelo, po którym nie ma dzisiaj śladu, w renesansie odnotowało istny boom budowlany. Powstawały tu domy, pierwsze magazyny przemysłowe i koszary wojskowe. Dalej było Borgo Vecchio, zwane w średniowieczu także Strada Sancta (Świętą Drogą) lub Strada dei Martiri, czyli Drogą Męczenników – dla upamiętnienia tych, którzy szli nią na śmierć do położonego nieopodal
cyrku Nerona. Natomiast w okresie późniejszym, pod koniec XV wieku, zbudowano Borgo Nuovo, które miało charakter bardziej turystyczny. Tędy ku bazylice wędrowali pielgrzymi, jak grzyby po deszczu wyrastały sklepy, kościoły i piękne pałace. Ta część została zainaugurowana na Wielki Jubileusz Roku 1500 przez Aleksandra VI z rodu Borgiów i pierwotnie dla uczczenia papieża nosiła nazwę via Alessandrina. Nieopodal, prostopadle do murów okalających Watykan, przebiegało Borgo Vittorio, powstałe na cześć zwycięstwa11 nad Turkami pod Lepanto w 1571 roku. A tuż obok – pochodzące również z końca XVI wieku, najsłynniejsze i najdoskonalej zachowane w pierwotnym stylu Borgo Pio12: długi na prawie kilometr, całkowicie prosty wybrukowany deptak, który łączy
11 Po wł. vittoria.
12 Nazwane tak zostało od imienia papieża Piusa IV, który bullą Erectionis civitatis Piae prope arcem Sancti Angeli zlecił w 1565 roku budowę uliczki.
