2 minute read

BE I CACY

Next Article
RETRO ZOOM

RETRO ZOOM

••• MNIEJ/WIĘCEJ / KOZIARA TARARARA

Niby nic nowego pod słońcem, a w kotle przemian bulgocze bez ustanku. Ledwie co wygrzebaliśmy się z zapyziałego socjalistycznego niedostatku, a tu już kapitalistyczny nadmiar poważnie zdążył się był skompromitować. Kupiłem sobie ostatnio ciekawą książkę na ten temat pod wymownym tytułem – „Mniej znaczy lepiej”. Autor Jason Hickel analizuje katastrofę do której od lat zmierzamy, kreśli prapoczątki wyzysku homo przez homo, natury przez homo, opowiada gdzie jesteśmy i podsuwa sugestie, co wypadało by zrobić, by pewnego ranka nie obudzić się z ręką cuchnącą moczem.

Advertisement

A, jego zdaniem, wszystko zaczęło się psuć dawno temu, kiedy człowiek odkleił się do współzależności z rzekami, lasami, ze zwierzętami i roślinami. Rozbrat jedności człowieka i natury zmienił model ludzkiego postępowania.

Jeśli wychodzi się od przesłanki, że wszystkie istoty są moralnie równoważne osobom, to nie można od nich tylko brać. Eksploatowanie przyrody jako „zasobu”, by samemu się wzbogacić, jest moralnie naganne – na równi z niewolnictwem czy nawet kanibalizmem. Właściwe relacje opierają się na wzajemności w duchu kultury daru. Należy dawać co najmniej tyle samo, ile się otrzymuje.

Patologiczny dyktat ustawicznego wzrostu produktu krajowego brutto jest jak rak rozwijający się kosztem organizmu macierzystego i nietrudno sobie wyobrazić jaki będzie jego finał. Tym co napędza globalny krach ekonomiczny, jest niemal wyłącznie nadmierny wzrost w krajach o wysokim dochodzie – dochód, który pasie nielicznych grubasów niebędących w stanie skonsumować swojego majątku nawet w kilku następnych pokoleniach. Wystarczy przyjrzeć się ekspansji wielkich korporacji (jako przykład autor podaje światowy Amazon), które wykupują i niszczą konkurencyjne przedsiębiorstwa, włamują się na rynki coraz nowych krajów, a wszystko po to, by mnożyć zyski dla samych zysków, a sensu w tym brak.

Od pół wieku ludzie systematycznie, z niebywałą zawziętością piłują gałąź, na której siedzą i mimo tego, że są świadomi co czynią, robią to nadal bez ustanku. Titanic tonie, a orkiestra wciąż gra. Jedyne co możemy zrobić, to dąć w trąby jerychońskie i krzyczeć, że już nie potrzebujemy wzrostu, że nie chcemy eksploatacji zasobów, że nie potrzebujemy nadprodukcji towarów i nowych odpadów.

Postwzrost – to nowy termin modny w tym sezonie, a pożądany na lata, czyli redukcja nadmiernego zużycia energii i zasobów naturalnych, dzięki której gospodarka będzie mogła powrócić do równowagi ze światem jeszcze żyjącym i nastąpi to w sposób bezpieczny i społecznie sprawiedliwy.

P.S. Pewnego razu Sokrates przechadzał się po targu i widząc olbrzymią różnorodność towarów wykrzyknął radośnie: – Bez iluż to rzeczy mogę się obejść!

This article is from: