OPEN CALL Magdalena Żołądź, Anna Krztoń, Ana Jovanovska, Patryk Różycki, Barbara Gryka, Paweł Czekański, Małgorzata Greszta, Kinga Dalska Imiona i Nazwiska
3 Numer Zina
(fotografia 37 x 52 mm)
(podpis posiadacza zina)
Podstawą jest wystawienie się, pokazanie, uwidocznienie, obnażenie. Sztuka uprawiana w samotności i nieweryfikowana tak jak myśl, zaczyna gnić. Nieodparta chęć uwidocznienia, nie jest jedynie domeną artystów, bardzo egoistycznie jest uważanie siebie za uprzywilejowanych przez możliwość przemówienia, poprzez takie czy inne źródło. Zachwycając się wytworami sztuki, trzeba zawsze pamiętać o dialogu, który się podejmuje. Oddaliśmy głos grupce ludzi, których nigdy nie spotkaliśmy, obcy wszedł na nasze bezpieczne terytorium, niosąc własne porządki i wyobrażenia. Zawsze niebezpiecznie jest otwierać się na taką rewizję. W dość hermetycznym wymyślonym przez nas świecie pojawiły się nowe narracje, marzenia i dyskursy. Nie było tematu przewodniego. Tworzenie wystaw, które pasują, zawsze bawi, uroczym i naiwnym połączeniem, hasłem, które spaja elementy niewymagające spójności. Co niby powinno być wspólne? Twórczość? Rozważania? Myśl? Tak naprawdę powinniśmy pytać, czy kiedykolwiek były inne. Zapraszamy na 01 OPEN CALL.
OPEN CALL Magdalena Anna Ana, Patryk, Barbara, Paweł, Małgorzata, Kinga (imiona artystów)
Żołądź, Krztoń, Jovanovska, Różycki, Gryka, Czekański, Greszta, Dalska (nazwiska artystów)
Nr.
Zin numer 3
www.O1gallery.pl (miejscowość)
dnia
2O.O7
2O18
r.
Magdalena Żołędź W Y S TA W A
„Desygnatem słowa <<pies>> jest zwierzę, o którym można zgodnie z prawdą powiedzieć, że jest psem (2.0)” praw muzyka: Tomasz Litra
BIO Urodziła się w 1989 w Opolu. Absolwentka
kulturoznawstwa
(UWr)
oraz
fotografii
(UAP). W 2017 rozopczęła studia doktoranckie z
fotografii
na
Uniwersytecie
Artystycznym
w Poznaniu. W swojej praktyce artystycznej szuka nowatorskich metod badania obrazu cyfrowego, często sięgając do filozofii oraz teorii posthumanistycznych. Postfotografka, autorka teksów, książek oraz prac, które nazywa obiektami konceptualnymi. Od 2017 należy do kolektywu 280A (https://www.280a.org). Obecnie mieszka i tworzy w Londynie. www.magdalenazoledz.pl instagram: @magdalenazoledz
COŚ WIĘCEJ NIŻ FOTOGRAFIA „Reality itself is postproduced and scripted, affect rendered as after-effect”. – Hito Steyerl, Too Much World: Is the Internet Dead?
Racjonalność, intelekt, konsumpcjonizm, kapitalizm, uwikłanie w kulturę eu-
ropejską związaną z antropocentryzmem oraz powtarzanie ciągle tych samych schematów interpretowania rzeczywistości, nie sprzyjają kontemplowaniu dzieł sztuki. Postfotografia pozbawiona magicznej otoczki bycia oryginałem, rozproszona po różnorakich kanałach komunikacyjnych i wciąż niezbyt opłacalna dla galerzystek i galerzystów, walczy o swoją pozycję. Należy jednak podkreślić, że walka ta odbywa się zgodnie z duchem naszych czasów, w których całkowity wgląd w rzeczywistość przestał być możliwy.
Zarówno w swojej praktyce teoretycznej, jak i artystycznej aspekt doświad-
czania fotografii jest dla mnie niezwykle istotny. Próbując myśleć o fotografii jako materialnym dziele, bardzo często odwołuję się do kategorii afordancji. Pozwala ona spojrzeć na obraz w zupełnie inny sposób, niż proponują to teoretycy obrazu. Termin ten został wprowadzony w 1977 roku przez psychologa Jamesa Gibsona1.„Afordancje przełamują dychotomię: subiektywny-obiektywny i pozwalają zrozumieć niedoskonałość takiego podziału. Są one zarówno zdarzeniem w środowisku, jak i w zachowaniu. Są jednocześnie fizyczne i psychiczne, a nie jedynie fizyczne bądź psychiczne. Afordancje wskazują w dwie strony: środowiska i obserwatora”2. Gibson tłumaczy możliwość działania przedmiotu, używając przykładu telefonu, który wyraźnie dostosowuje się do człowieka. Budowa tego urządzenia daje pewne możliwości posługiwania się nim, inne natomiast wyklucza3.
1 W tłumaczeniu na język polski często pojawia się termin „dostarczanty”, natomiast w oryginalnej postaci brzmi on „afforances”. 2 D. G. Dotov, L. Nie, M. M. de Wit, Zrozumieć afordance: przegląd badań nad główną tezą Jamesa J. Gibsona, tłum. D. Lubiszewski, N. Strehlau, „Avant” 2012, vol. 3, nr 2, s. 282. 3 T. Dant, Kultura materialna w rzeczywistości społecznej. Wartości, działania, style życia, tłum. J. Barański, Kraków 1999, s. 175.
Właśnie ten sposób, w jaki świat materialny dopasowany jest do istot ludzkich, określa pojęcie afordancji.
Ekologiczna teoria percepcji Gibsona stoi w opozycji do większości teorii
związanych z postrzeganiem. Przełożenie jej na świat obrazów fotograficznych daje nowe możliwości poznawania obrazów, zwłaszcza poprzez ich materialność. Gibson zastanawia się, w jaki sposób przebiega percepcja obiektu, gdy człowiek doświadcza go po raz pierwszy, nie posiadając o nim żadnej wiedzy4. Według niego, obraz nie stanowi reprezentacji rzeczywistości, lecz jest jedynie zapisem kształtów i form dostępnych wzrokowi5. Jeżeli spróbuję spojrzeć na fotografie w ten sposób, w pewnym sensie uwalniam ją od platońskiej definicji sztuki, czyli od potrzeby reprezentacji. Możliwość wyzwolenia fotografii z potrzeby ciągłego „opowiadania” o świecie pozwala zmienić podstawową funkcję reprezentowania rzeczywistości, na przedstawianie treści „własnych”.
Teoria afordancji pozwala zrozumieć istotę percepcji bezpośredniej, która
może być intrygującą lekcją doświadczania dzieł sztuki. Polega ona na tym, iż o tym, co percypuję, decydują możliwości działania, np. „podczas przechodzenia dziury w chodniku nie ma dla mnie znaczenia informacja o jej wielkości, tylko to, czy dam radę ją pokonać swoim krokiem”6. Oznacza to, że percepcja warunkuje działanie podmiotu. Gibson szybko rozszerzył to pojęcie do działania samego przedmiotu. Stwierdził, że „to, co widzę, kiedy spoglądam na przedmioty, to ich afordancje, a nie ich własności”7. Nawiązując do teorii Gibsona, patrzenie na przedmiot, na przykład fotografię powinno być obserwacją tego, w jaki sposób działa i jak wchodzi w relacje. Co ważne, Gibson nie umieszcza owej relacyjności po stronie epistemologicznej, ale ontologicznej. Niezmiernie ważne jest wskazanie przez niego faktu, iż afordancje istnieją niezależnie od obserwującego – chodnik zawsze będzie umożliwiał chodzenie, krzesło siedzenie, a obraz jego odbiór. Afordancje mogą być zauważalne w zależności od kontekstu społeczno-kulturowego8. Jeżeli zatem nie posiadasz odpowiedniego „wyposażenia” związanego z doświadczeniem i wiedzą, możesz nie zauważyć działania przedmiotu. Nasuwa to wniosek, że oddziaływanie przedmiotu nie jest całkowicie zależne od człowieka. Istnieje bowiem wiele sytuacji, w których jeżeli przedmiot działa inaczej, niż było to zaplanowane przez instrukcję, zauważenie jego aktywności może być niemożliwe.
4 D.G. Dotov..., dz. cyt., s. 283. 5 T. Dant, dz. cyt., s.167. 6 D.G. Dotov..., dz. cyt., s. 284. 7 Tamże. 8 Tamże, s. 284-288.
Świetnie wpisuje się w to postfotografia, która z pewnością nie realizuje oczekiwań większości odbiorców fotografii.
W przypadku postfotografii abstrakcyjnej mamy do czynienia z dwoma za-
burzeniami oczekiwań odbiorcy wobec obrazu. O pierwszej nieprawidłowości wspomniała Sontag, stwierdzając, że abstrakcja wymyka się z możliwości interpretacyjnych ze względu na brak treści9. Drugim zaburzeniem jest autoreferencyjność, o której pisał W.J.T. Mitchel, rozmyślając o malarstwie abstrakcyjnym w swoim słynnym już dziele Czego chcą obrazy? Pragnienia przedstawień, życie i miłości obrazów10. Polega ono na tym, że dzieła abstrakcyjne odnoszą się jedynie do samych siebie, co według amerykańskiego historyka sztuki stanowi ich wadę. W kontakcie z takim dziełem widz czuje się pominięty w procesie ich konstytuowania. Mitchell chłodną obojętność obrazów abstrakcyjnych nazywa wyrafinowanym i porównuje do procesu uwodzenia. Przywołuje również „efekt Tantala”, czyli cierpienia, jakie obraz zadaje widzowi. Nawiązując do hasła reklamowego Sprite`a, stwierdza: „To dlatego, że obraz jest niczym, pragnienie jest wszystkim”11. W tego typu pogłębionej relacji nie ma już mowy o więzi między podmiotem a przedmiotem, gdyż następuje ich zespolenie i obie strony stają się podmiotami12. Magdalena Żołędź
9 S. Sontag, Przeciw interpretacji, [w:] S. Sontag, Przeciw interpretacji i inne eseje, Kraków 2012. 10 W. J. T. Mitchell, Czego chcą obrazy? Pragnienia przedstawień, życie i miłości obrazów, tłum. Ł. Zaręba, Warszawa 2015. 11 Tamże, s. 111. 12 Tamże, s. 257.
Ana Jovanovska Anna Krztoń Barbara Gryka Kinga Dalska Małgorzata Greszta Patryk Różycki Paweł Czekański
OPEN CALL Imię i nazwisko Ana Jovanowska Tytuł pracy Teskt 1, Tekst 2
Urodziła się w mieście Kumanowo (Macedonia). Otrzymała tytuł magistra Grafiki Wydziału Sztuk Pięknych - University Ss. Cyryla i Metodego, Skopje (2016). W tym czasie otrzymała nagrodę za najlepszą pracę graficzną: Dragutin Avramovski-Gute (2013), nagrodę za najwyższy stopień osiągnięć (2014) i Grand Prix na VIII Youth Spring Salon (2015).Jest aktywna i obecna na scenie artystycznej od 2007 roku, ma na swoim koncie 9 wystaw indywidualnych i ponad 90 wystaw zbiorowych. Brała udział w wystawach grupowych w ponad osiemnastu krajach.
OPEN CALL Imię i nazwisko Anna Krztoń Tytuł pracy Kontakt, Ilustracja
Robi komiksy o swoich znajomych, depresji i śmiesznych zwierzaczkach. Jako ilustratorka współpracuje z magazynami, wydawnictwami książkowymi i studiem animacji, a jako twórczyni komiksów związana jest ze sceną zinową. Absolwentka ASP Katowice. Lubi podróże i ciągle wierzy, że literatura może nas ocalić. Mieszka w Warszawie.
OPEN CALL Imię i nazwisko Tytuł pracy S4
Barbara Gryka
Barbara Gryka, urodzona 1. kwietnia 1992 roku w Puławach, mieszka i pracuje w Lublinie i Warszawie. Edukację artystyczną rozpoczęła w Liceum Plastycznym im. Józefa Chełmoński-ego w Nałęczowie. Od 2013 r. Studiuje na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, na wydziale Sztuki Nowych Mediów. Dyplom licencjacki zrealizowała w Pracowni Przestrzeni Audiowizualnej prof. Grzegorza Kowalskiego. Studiuje w Pracowni Działań Przestrzennych prof. Mirosława Bałki, Pracowni Przestrzeni Malarskiej prof. Leona Tarasewicza, Pracowni Koncepcji Obrazu dr. Pawła Susida oraz Pracowni Narracji Fotograficznej prof. Prota Jar-nuszkiewicza. Studiuje również w Instytucie Kultury Polskiej na Uniwersytecie War-szawskim. W swojej praktyce zajmuje się działaniami performatywnymi, malarstwem, eksperymen-talnym wideo, fotografią, ingerencjami przestrzennymi oraz gestami rzeźbiarskimi. Poszu-kuje kwestii niewyrażalnych słowami, aby łączyć je w praktykę dialogu. Interesuje ją tożsamość i wizerunek człowieka, jego uwikłanie i zależności w sferze społeczno-politycznej. Stara się przenieść historię odczuwaną indywidualnie, jak i przeżycia towarzyszące zbiorowości. Bardzo ważne jest dla niej działanie z widzem oraz integracja.
Opis pracy Koncept performance skupia się wokół pojęć odnoszących się do człowieczeństwa i szeroko pojętych schematów. S4 to zapożyczenie z nomenklatury wojskowej, komórka w sztabie odpowiedzialna za logistykę oraz zabezpieczenia logistyczne koordynowane przez państwo. S4 to również sieć popularnych siłowni i klubów fitness w Warszawie. Oba znaczenia zbudowały sposób myślenia o performance. Zbiorowość, hierarchizacja, po wielenie, naznaczenie to hasła, wokół których koncentruję swoje działanie. Performance, wykorzystanie gestów nawiązuje do teorii Rudolfa Labana dotyczącej analizy ruchu.
OPEN CALL Imię i nazwisko Kinga Tytuł pracy Bęc
Dalska
Urodzona w 1990 roku, pochodzi ze Szczecina. Absolwentka Multimediów i Wzornictwa. Asystentka dr hab. Andrzeja Wasilewskiego na Akademii Sztuki w Szczecinie. Tworzy obiekty, instalacje, video art. Scenografię także. Laureatka festiwali video, uczestniczka wystaw indywidualnych i zbiorowych.
OPEN CALL Imię i nazwisko Tytuł pracy e
Małgorzata Greszta
Małgorzata Maria Greszta rocznik 1990. Tworzy głównie kolaże, których tematem jest niedoskonałość człowieka, języka i obrazu. Zakłócenia widoczne w jej grafikach są symbolem pauzy bądź pustki, braku słów dla wyrażenia myśli, są ingerencją w treść wspomnień i ich analizą. Wykorzystuje fotografie ze starych rodzinnych albumów, które łączy ze swoimi autorskimi zdjęciami. Jej pierwsze prace powstały w 2015 roku. Jest członkinią redakcji magazynu Glissando. Publikowała też we Fragile i Opinii Bieżącej.
OPEN CALL Imię i nazwisko Patryk Tytuł pracy Lobvas, Nie
Różycki robiłem prac o rozstaniu
Urodzony w Kole, wychowany w Dąbrowicach Starych, małej wsi przy dawnej trasie A2. Absolwent malarstwa ze specjalizacją intermedia na ASP w Gdańsku.Obecnie asystent w Katedrze Sztuk Wizualnych na Wydziale Architektury Politechniki Gdańskiej. Zajmuje się różnymi sprawami, głównie intensyfikacją życia i miłością. Boi się śmierci i odrzucenia. Odzywa się do ludzi, ale nie przez poczucie samotności, lecz chęci kontaktu. Jeździ po Polsce, co też w jakiś sposób przekłada się na jego aktywność wystawienniczą. Razem z mamą i siostrą maluje na przystankach miłość, choć on jedynie wozi je autem, to one trzymają sprej w dłoni.
Nierobiłempracorozstaniu , a
t o
d z i w n e ,
Podobnie jak o miłości, będąc szczerym, mógłbym i myślę, że nawet powinienem mówić o rozstaniu. Choć rozstanie to jedynie chwila, odsunięcie dłoni, z miłością jest inaczej, w innej czasowo przestrzeni dzieją się te historie. Cały #instagram prowadziłem skupiony na miłości, ostentacyjnie manifestowałem ją, ponieważ tego mi brakowało w narracji innych i w narracji własnej. Niesiony na fali #love snułem opowieść o szczęściu, zachwycając się pięknem, które przeżywałem. Myślałem, że tym samym nakłonię innych do intensywnego przeżywania ich własnej radości, do powtarzanej przeze mnie jak mantra – intensyfikacji przeżywania. Chodziło nie tylko o przeżywanie miłości, ale o przeżywanie w ogóle. Nie wiem, czy to się udało, nie wiem też, czy to jest akurat istotne, każdy i tak interpretuje po swojemu, a ja tylko mogę czasami dostarczać bodźce. Gdy wszystko się skończyło, to znaczy, gdy się rozstaliśmy, ja nagle poczułem wstyd. Moja/nasza „porażka”- to strasznie głupie słowo,
b o
p r z e c i e ż
wybaczcie, niepowodzenie, wydało mi się tysiąckroć większe, kiedy wyobraziłem sobie siebie stojącego przed światem i mówiącego – skończyło się. Skoro o miłości mówiłem przed światem, to i o tym też coś myślałem powiedzieć. Naraz cała wcześniejsza narracja przygasła mi. To, że wywieszałem co dzień flagę z napisem #kocham, było wciąganiem innych do tego, że właśnie kocham, że my się kochamy. Pragnienia we mnie, są pragnieniami dzielenia się z ludźmi tym, co odczuwam, tak też robiłem. Chciałem mówić o szczęściu, miałem do tego prawo. Jednak intensywność tego mówienia, powodowała także to, że wydawało mi się, że inni są tym zainteresowani, coś myślą o tym itd. Ta sytuacja prowokowała także moją zależność może nie od uwagi innych, co od myśli, że samo pokazywanie już jest skupianiem uwagi, zaproszeniem do patrzenia. Z różnych powodów nie robiłem prac o rozstaniu. Wstydziłem się przyznania do niepowodzenia, znowu podobnie manifestowanego, podobnie, to
s i
znaczy z użyciem tej samej formy komunikacji. Nie pasowały mi do siebie dwie różne flagi trzymane przez jedną postać.
ę
r o z s t a l i ś m y. Kontynuowałem narracje miłości, bez miłości. Obiektyw zwróciłem we własnym kierunku, skupiłem się na sobie, jakby pokazując palcem siebie i mówiąc-patrzcie, nic mi nie jest, nadal kocham… Że kocham to jedno, a cierpię to drugie, to już inna sprawa. Nie przepracowałem rozstania, postanowiłem je przykryć #miłością tak, żeby nic tego we mnie nie zdradzało, nie dorwało w najgorszym momencie. Zdusiłem to, zapchałem #serduszkami Rozstaliśmy się, nie wyszło nam. Piszę „nam”, znowu z jakiegoś głupiego poczucia prawa do nazywania nas w taki sposób. Nie wyszło, po prostu, a czy to ważne komu… jakimś ludziom, mi, nam, tobie, komuś innemu… I teraz z jakimś dziwnym przejęciem zastanawiam się, dlaczego to wszystko mówię i do kogo. To tak samo, jak z miłością, mówię, bo tak czuję. Minęło już sporo czasu, tutaj pozostały zdjęcia demonstracji radości, a na ścianach mojego pokoju pozostały serduszka dla niej wymalowane. I pewnie przyjdzie kiedyś czas na zamalowanie ich, ale na razie przyznaję się do tego, że każde z nich daje mi i szczęście i smutek, ale to przecież normalne.
Wstyd, który odczuwam w związku z treścią tutaj zawartą, jest wstydem przed publicznym obnażaniem się, przed przyznawaniem się do odczuwania nie tylko radości, ale i tego drugiego, tego złego, tego wstrętnego czegoś w sobie. Emocjonalność utkana jest z różnych nici i tych kolorowych i tych mniej fajnych. Mając zamiar mówienia o sobie, o tym też mówić wolno, choć to nie o wolność tutaj chodzi, ale o akceptację przeżywanego stanu. I może presja, jaką ja poczułem, czy też nadal czuję, udziela się także innym, dlatego myślę, że trzeba było o tym powiedzieć, chociażby dla siebie. Nie wszystko jednak robię tylko tak dla siebie, to jest też z myślą właśnie o innych. Chciałem być na tyle odważny i pewny siebie, żeby móc tutaj wyrazić coś dla mnie ważnego i nie zalepiać sobie ust poetyckimi zwrotami maskującymi obfitość uczuć, byleby tylko nie zbliżyć się do sensu. Kiedyś przychodziło mi to z naiwną łatwością, byłem młodszy i mniej świadomy wielu spraw. Za rok pewnie pomyślę podobnie o sobie z tej chwili, ale taka już jest zmienność, podsuwa kontrasty czasu teraźniejszego wobec czasu przeszłego. Patryk Różycki
.
OPEN CALL Imię i nazwisko Paweł Czekański Tytuł pracy Wieniec wierzbowy
Paweł Czekański urodzony w 1989 roku w Lublinie. Studia na wydziale Malarstwa i Rzeźby Akademii Sztuk Pięknych im. E. Gepperta we Wrocławiu, na kierunku Rzeźba, ukończone dyplomem w pracowni prof. Janusza Kucharskiego w 2014 roku. Uczestnik plenerów, sympozjów międzynarodowych i wystaw zbiorowych. Zajmuje sie rzeźbą, rysunkiem, małą formą rzeźbiarską. Mieszka i pracuje we Wrocławiu W swoich pracach posługuje się obiektem, przedmiotem, niejednokrotnie przejmującym rolę symbolu lub metafory. Balansuje na granicy przewrotności i ironii. Odwołuje się do instynktów, fobii i rytuałów, które są trwale złączone z każdą zbiorowością ludzką, stanowiąc podłoże i grunt dla myśli i idei.
Opis pracy Próba zmierzenia się z narodowymi przywarami, megalomanią, apoteozą własnej tożsamości. Konfrontacja wieńca laurowego, symbolu zwycięstwa z wieńcem wierzbowym, utkanym z polskiej wierzby płaczącej.
INTERWENCJA 01 MIASTO DLACZEGO GÃ&#x201C;WNO?
Przyjechaliśmy do Miasta wczesnym popołudniem,
„W momencie, gdy ludy te (mieszkańcy miasta), gło-
chcieliśmy zrobić jakąś prostą interwencję artystycz-
wy swoje miały schowane głęboko pod ziemią, wy-
ną, rozmawiając z ludźmi o sztuce współczesnej przy
patrując wśród robactwa i gleby najlepszej pory do
pomniku Toboli. Ludzie wydawali się rozproszeni wła-
zapłodnienia ziemi, pojawił się zwiastun ich żądz, gdy
snymi zajęciami a nasz zapał, co do tego działania
pod ich powiekami, znajdował się żwir ich ziem, spro-
również nie był zbyt duży. Można szczerze stwierdzić,
wadzili na siebie swojego boga, porzucając bogów
że najzwyczajniej nam się nie chciało, więc porzuci-
obcych”.
liśmy wstępny pomysł i rozpoczęliśmy poszukiwania nowego tematu, wokół którego moglibyśmy po pro-
Owo miejsce stało się ośrodkiem kultu, ludzie przy-
stu coś zrobić, to co odnaleźliśmy, przerosło nasze
nosili ofiary w postaci chleba i wody, modląc się
oczekiwania.
o pomyślność czasów. W osamotnionym gołębiu dostrzegli samych siebie. Miasto ludzi, których ser-
Na niewielkim skwerku obok dworca autobusowego,
ca przepełnił materializm, zrodziło boga o kształcie
odnaleźliśmy dziwną formację roślinną, która przed-
Gołębia. Obecność Boga w Mieście zrodziła jednak
stawiała ptaka. Zaciekawieni dziwnym zagospodaro-
mnóstwo pytań. Pytań, na które miejscowi nie mo-
waniem krajobrazu, postanowiliśmy sprawdzić, czym
gli znaleźć odpowiedzi, we wzrastającym zbożu i na-
to właściwie jest? Sięgnęliśmy więc do archiwum
sionach roślin. Dociekania bez konkretnego skutku
miejskich, które udało nam się namierzyć w niewiel-
doprowadziły do furii. Przenikliwość zmieszała się
kim budynku Muzeum wyciągania kamieni spod zie-
z obłędem. Potrzeba miłości nie została spełniona.
mi.
Historia zatoczyła koło.
Jeszcze kilka wieków temu Miasto było wsią, zamiesz-
Wiara w Wielkiego Gołębia została odrzucona, lu-
kiwaną głównie przez rolników i ich rodziny. Znaleźli-
dzie odwrócili się od ptasiego Bóstwa. Zrezygnowani
śmy informacje, że na tych ziemiach dość szybko roz-
i rozczarowani sobą zwrócili się przeciwko Wszech-
przestrzenił się ateizm, ludność wiejska odwróciła się
mocnemu. Jego podobiznę palono raz do roku, sta-
od abstrakcyjnych koncepcji bóstw. Być może było
ło się to miejscowym świętem, kiedy to pramateria
to spowodowane bliskością natury i stałymi prawami
oczyszczała ziemię z boga. Jednak formacja odrastała
zasiewu i zbiorów.
za każdym razem, po trzech dniach, kwitnąc i rodząc się ponownie.
Okazało się, że któregoś dnia formacja roślinna po prostu się pojawiła, została zauważona przez lokal-
Niedługo potem nadeszła kara: plaga, która trawi
nych rolników wracających z pola. Dowiedzieliśmy
Miasto do dziś.
się, że ów ptak to gołąb a właściwie Bóg Gołąb. Pewien podróżny wieszcz i poeta, który przemierzał te
Obok wizerunku gołębia pojawiła się druga formacja
ziemie w tamtym czasie, tak skomentował pojawienie
przypominająca zegar. Ludzie nie wiedzieli, co ozna-
się Wielkiego Gołębia:
cza, ją również próbowano spalić podczas świąt, jednak opierała się płomieniom.
Krótko po objawieniu zegara w mieście zaczęły
Czy jeżeli ludzie, zaczęliby znowu czcić Wielkiego
pojawiać się gołębie, małe odpowiedniki Boga Ptaka,
Gołębia, zlitowałby się nad nimi i wycofał swoich
skarłowaciałe awatary Świętego Gołębia. Na począt-
posłańców? Czy może jest to kara ostateczna, która
ku wydawały się nieszkodliwe, jadły śmieci, piły wodę
ma doprowadzić do wygnania ludzi z Miasta? Wiemy
z kałuż, jednak powoli nadciągało nieuchronne.
jedynie, że sam kult wygasł już dawno, dzisiaj nikt nie oddaje czci bóstwu, nikt również nie pali jego wize-
Dzisiaj całe miasto pokryte jest gównem, kara Boga
runku. Wielki Gołąb zaś, zapomniany i odrzucony,
Gołębia, spowiła mieszkańców w odchodach jego
systematycznie pokrywa Miasto kolejnymi warstwa-
wysłanników. Ludzie próbowali walczyć z ptactwem,
mi gówna.
montowano specjalne kolce, próbowano polować na te istoty, jednak nic to nie dało. Wkrótce gołębie zaczęły wypychać ludzi, przejmowały skwery i place, zatruwały wodę i żywność. Swoimi odchodami bezcześciły symbole i pomniki, drwiąc z ludzkich bohaterów.
Naszą zajawką w Canvas jest jazda na długiej desce. W niedługim czasie ta zajawka połączyła się z pasją do drewna i majsterkowania, i tak oto powstał Canvas, gdzie zaczęliśmy robić ręcznie blaty. Początkowo dla samych siebie, potem dla znajomych, a teraz nasze deski podbijają Śląsk. Tworzymy z miłości do drewna i do samego procesu tworzenia. Bo kto nie lubi patrzeć, jak powstaje coś z niczego. W naszych handmade dechach stawiamy na jakość i dbałość wykonania. Drewno, z jakiego kleimy blaty przypływa do nas z samej Kanady. Kiedy cała polska gałąź twórców desek longboardowych ucieka w stronę włókien i tworzyw sztucznych, my powracamy do oldschoolu i retro desek, które opierają się głównie na zabawie samym drewnem. Zamawiając u nas deskę masz pewność, że została zrobiona specjalnie dla Ciebie. Masz pewność, że jest jedyna w swoim rodzaju, ale nie ograniczamy się tylko do jeżdżących desek. Z naszej manufaktury wychodzą również malutkie deski jako klimatyczne wisiorki z naturalnego drewna. Je również robimy ręcznie, od klejenia, przez cięcie aż do oszlifowania.
504742035 canvas.longboards@gmail.com www.facebook.com/CanvasLongboards
@01Gallery /01Gallery 01gallery.pl