wiosna 2014 numer 1/004
temat numeru
podr贸偶e
c z a s o p i s m o
l i t e r a c k o - k u l t u r a l n e
w numerze
poezja
stałe rubryki Olaf Pajączkowski
Wstępniak
4
Grzegorz Koprowski
A Cigarette is a Perfect Type of Perfect Pleasure
217
Motocyklem
57
Anna Buchalska
wiersze
101
Olaf Pajączkowski
Pieśń Toma
105
Nostalgiczny Koper
reportaż Justyna Hunc
po
Złote Runo
reportaż z podróży po Ukrainie
artykuły, felietony Kamila Byrtek
wywiad Grzegorz Bogdoł
Podróż
w przeszłość
rozmawiają Olaf Pajączkowski i Bartosz Łącki ze specjalnym udziałem Łukasza Berlika
13
Barbara Kaleta
opowiadania Bartosz Łącki Olaf Pajączkowski
Na Jakubowym
Bartłomiej Jońda
Kłódki
Mateusz Miszczyk Lidia Urbańczyk
szlaku
Festiwal
79 89
Obłąkany
Karol Maluszczak
89
Barbara Kaleta
MOLE
Podróż
przez epoki
Parnasizm Adama Asnyka w wierszu Pustynia – inspiracje poezją Leconte de Lisle’a
Winów 2012 Podróż
w poszukiwaniu pozostałości wieży Babel
Wędrówka
po sensach
w opowiadaniach Andrzeja Pilipiuka
niezależne opolskie czasopismo literacko-kulturalne
Redaktor naczelny: Olaf Pajączkowski Redaktorzy/stali współpracownicy: Barbara Kaleta, Jarosław Kiszka, Grzegorz Koprowski, Bartosz Łącki, Karol Maluszczak, Lidia Urbańczyk
115
131 149 201
Okładka: Zdjęcie z początków XX wieku, przedstawiające Zamek Piastowski w Opolu, udostępnione dzięki uprzejmości serwisu Fotopolska.eu (http:// fotopolska.eu/); redakcja dziękuje serdecznie Serwisowi (a w szczególności – Krzysztofowi Kołwzanowi) Wydawca: Olaf Pajączkowski
Skład/dtp/łamanie/szata graficzna: Szymon Wiatr
śmierci
Olaf Pajączkowski
Pożegnanie
Bartosz Łącki
Najdalsza
z
II
89
Afryką
z wypraw
89
Emila Storka
89
Kontakt z redakcją: olaf.pajaczkowski@gmail.com Redagowanie tekstów: Bartosz Łącki, Olaf Pajączkowski Autorami zdjęć pojawiających się w numerze są: Łukasz Berlik i Janusz Pajączkowski (poza wywiadem z Dominikiem Warzyniakiem – pojawiające się tam zdjęcia uprzejmie udostępniło nam Bractwo Sorontar, oraz zdjęciem Dominika Wawrzyniaka i Grzegorza Pudy – autorstwa Olafa Pajączkowskiego); inne zamieszczone grafiki należą do domeny publicznej i pochodzą z Wikimediów (dodatkowe informacje znajdują się pod konkretnymi grafikami)
Strona www: http://mole-czasopismo.strefa.pl/ Stroną zajmują się: Dawid Nowak, Olaf Pajączkowski, Szymon Wiatr Nasz fanpage na Facebooku: https://www.facebook.com/MoleCzasopismo Facebookowym fanpagem zajmują się: Łukasz Berlik, Olaf Pajączkowski, Karol Maluszczak, Jarosław Kiszka, Grzegorz Koprowski
Peter Bilý Olaf Pajączkowski
wstępniak nizowany przez Pana Doktora Bartosza Mał-
nych stron i na różne sposoby – ku uciesze
czyńskiego, Uniwersytet Opolski, Naukowe
Autorów, jak i – mam nadzieję – Czytelników.
Studenckie Koło Literackie i „MOLE”, został już
Poza „starymi wyjadaczami”, utalentowanymi
rozstrzygnięty – sylwetki laureatów, zwycięskie
debiutantami oraz wspaniałymi grafikami ofe-
wiersze oraz relacja – już niedługo (spodzie-
rujemy relację z motocyklowej wyprawy dziel-
wajcie się także relacji z konferencji, w której
nych mieszkańców Nysy na wschód Europy
braliśmy udział – ale o tym szerzej w najbliż-
autorstwa Justyny Hunc (pojawia się też Ukra-
szym czasie – śledźcie Facebooka i oczywiście
ina, ale od razu zaznaczamy, że to przypadek
czytajcie nasze czasopismo)! Zwycięzcom (jak
– wyprawa miała miejsce już prawie rok temu,
Dzień dobry!
również wszystkim Uczestnikom, bo poziom
a teksty gromadziliśmy od co najmniej kilku
Minął rok, cztery numery za nami,
był naprawdę wyrównany) – serdecznie gratu-
miesięcy, więc to nawiązanie do wydarzeń
lujemy!
ostatnich tygodni dla nas także jest zaskocze-
Wstępniak Olaf Pajączkowski
z okazji tego małego jubileuszu zawiada-
niem), wywiad z Grzegorzem Bogdołem, re-
miamy, że zaopatrzyliśmy się w ładne na-
4
lepki z naszym logiem – kto chciałby taką
Wracając jednak do spraw bieżących –
daktorem naczelnym i założycielem słynnego,
nalepkę dostać, niedługo będzie miał za-
numer piąty traktuje o podróżach. Podróżach
popularnego „Opola z Sercem” (polecamy wi-
pewne okazję. W momencie, gdy czytasz
wszelakich – tak „fizycznych”, z punktu A do
zyty na fanpage’u OzS), a także wiersze Anny
te słowa, Drogi Czytelniku, pierwsza partia
punktu B, jak również tych bardziej abstrakcyj-
Buchalskiej – nagradzanej poetyki z Kutna. Na-
powinna już zostać rozdana – m.in. jako pre-
nych – poetyckich, duchowych etc. Artykuły,
sze czasopismo też w pewnym sensie podró-
zent w konkursie poetyckim...
opowiadania i wiersze, które znajdziesz w tych
żuje i wychodzi poza granice rodzimej Opol-
„Molach”, starają się „ugryźć” temat z róż-
szczyzny, z czego się cieszymy – dziękujemy
Właśnie tak, konkurs poetycki, zorga-
5 5
wstępniak za pozytywne głosy z Wrocławia, Poznania i Pomorza. Ja także postanowiłem udać się w twórczą peregrynację, dlatego więc na wirtualnych kartach tego numeru znajdziecie moje próby poetyckie i malarskie – jak podróż, to podróż, nie zawsze musi być wszakże udana. I na koniec pozwolę sobie przypomnieć, że ciągle czekamy na Wasze zgłoszenia i jeśli chcecie u nas wystąpić – piszcie! PS Serdecznie pozdrawiam i dziękuję Wojciechowi z Wrocławia.
Grzegorz Urbanek
6
7
reportaż
Motocyklem
Justyna Hunc Absolwentka polonistyki, która aktualnie szerzy - z różnym skutkiem - edukację wśród kwiatu polskiej młodzieży. Fanka dobrej książki (wszelkiej!) i muzyki (Led Zeppelin!). W wolnym czasie próbuje opanować trzy niesforne konie, robiąc przy okazji milion różnych rzeczy
po
Złote Runo
Justyna Hunc
reportaż
Początek.
Początek. Zawsze jakiś jest, więc i nasza podróż go miała. Pojawił się pomysł – jak to zwykle bywa w długie, jesienno–zimowe wieczory, zamarzyliśmy o wakacjach. Bo trzeba się ruszyć, bo wszyscy mówią, a w końcu nikt nie jedzie, bo może być ciekawie, bo jeśli nie teraz, to kiedy? Zabraliśmy się więc za realizację naszych planów. Właściwie to porwaliśmy się z motyką na słońce, bo za cel podróży obraliśmy Gruzję. I wierzyliśmy, że się uda. Nie udało się, ale może to i lepiej?
Bo jeśli nie teraz, to kiedy?
10
11
Justyna Hunc
reportaż
Właściwie to porwaliśmy się z motyką na słońce. I wierzyliśmy, że się uda.
12
13
reportaż
Justyna Hunc
Wyjechaliśmy trzema motorami. Pożegnały nas konie i kliku znajomych. W pierwszym dniu dojechaliśmy tylko do Nowego Sącza. Pogaduchy z przyjaciółmi, nocleg i rano – w drogę! Tam zostaliśmy uświadomieni, że Gruzja to cel praktycznie nierealny, bo nie załatwimy wiz, tak jak planowaliśmy, a prom jest horrendalnie drogi (nasza podróż była ograniczona finansowo). Nic nie szkodzi! Jedziemy do Lwowa, a potem do Odessy - tam zdecydujemy, co dalej. A póki co zobaczcie, jak wtedy zaprezentowała się nam Ukraina.
14
15
Justyna Hunc
reportaĹź
Ostatni przystanek w Polsce...
16
17
Peter BilĂ˝
reportaĹź
... i pierwsze tankowanie na Ukrainie
18
19
reportaż
Justyna Hunc
LVIV! Dotarliśmy do Lwowa późnym popołudniem, naszym celem było więc znalezienie noclegu. Nie poradziliśmy sobie sami – krążyliśmy po kocich łbach i wybojach, gubiliśmy się, wracaliśmy w te same miejsca innymi drogami, denerwowaliśmy się i kłóciliśmy… Zawiodły nawet nawigacje. I tak przez jakieś 4 godziny.
20
21
reportaż
22
Peter Bilý
23
Justyna Hunc
reportaż
Zaczynało się już ściemniać, gdy zatrzymała się obok nas taksówka. Byliśmy już tylko dwoma motorami – trzeci zawrócił. Dosłownie rzuciliśmy się do kierowcy. Wysiadający pasażer szybko odszedł, spoglądając na nas ze zdziwieniem. I zaczęła się nasza przygoda pod flagą żółto-niebieską.
24
25
reportaż
Justyna Hunc
Vadim – taksówkarz – pilotował nas do podlwowskiego hotelu. Nawet nie pamiętam, co to była za miejscowość, w każdym razie byłam nieźle wystraszona: brzydkie, brudne budynki w stylu, który panował u nas w latach 70, gdzieniegdzie powybijane szyby, połatane dziwnymi metodami, niedbale postawione płoty, trochę śmieci, błąkające się psy. Ludzie, którzy zatrzymywali się, by na nas popatrzeć. I hotel – na samym końcu wioski. Poza nim warsztat i nic, nawet asfalt zmienił się w polną drogę. I pełny luksus: nowy prysznic, telewizor, kanapa, łóżko (świeżutka pościel), klima i wifi. 15 złotych od osoby. A my myśleliśmy, że będziemy spać „u ludzi”, żeby zmieścić się w planowanej kwocie. Co prawda w barze, który znajdował się pod pokojami, była impreza, ale w niczym nam to nie przeszkadzało. Zasnęliśmy jak zabici. I spaliśmy gdzieś do 9 rano – wtedy przyjechał po nas Vadim. Tą taksówką. 26
27
Justyna Hunc
reportaż Poprzedniego dnia przekonaliśmy się, jak
przeniósł nam barierki i wjechaliśmy do same-
się jeździ po Lwowie. Powiem tak: mam prawo
go centrum. Gdy przejeżdżaliśmy na czerwo-
jazdy jakieś 7 lat. Mistrzem kierownicy nie je-
nym świetle, omijając inne hamujące pojaz-
stem, ale pojadę, gdzie trzeba, nawet jeśli trze-
dy, Vadim odwracał się do nas z czarującym
ba jechać daleko. Po Lwowie nie odważyłabym
uśmiechem i słowami: „Tak się jeździ we Lwo-
się jeździć. Niczym. Na torach tramwajowych
wie”. Obeszliśmy wszystko, co się dało. Wysłu-
można połamać nogi – to fakt. Na kocich łbach
chaliśmy miliona historii – o tym, jak się miesz-
też. Wszyscy trąbią, machają, mieszczą się „na
ka we Lwowie, jak się zarabia, a jak pracuje.
styk”, cofają w dziwnych miejscach, nagle się
O tym, jak jest, a jak mogłoby być. To tak z
zatrzymują, wysiadają i idą, zawracają tak, że
grubsza. Jednak jeden dzień na cały Lwów to
wszyscy na drodze hamują – chaos! Zdecy-
zdecydowanie za mało – dlatego jeszcze tam
dowaliśmy: jedziemy taksówką na ekskursję
wrócimy! [16, 17, 18].
po Lwowie, z Vadimem jako przewodnikiem. I chyba lepiej nie mogliśmy zrobić. Naszymi motorami raczej trudno byłoby manewrować po wąskich, zakorkowanych uliczkach. Tym bardziej, że były solidnie obładowane. Vadim był synem Polaka, emerytowanym policjantem, więc jego kolega po fachu
28
1. Znaleźliśmy nyskę… 2. …i trabanta na dachu. 3. Obejrzeliśmy panoramę miasta
29
reportaż
Justyna Hunc
4.-5. Odwiedziliśmy Cmentarz Orląt Lwowskich...
6. ...i wypiliśmy kwas na zamkniętym przez mafię lotnisku A ten pan ze zdjęcia miał dziurę w kieszeni (nast. strona)
30
31
Peter Bilý
reportaż
Droga ze Lwowa do Tarnopola. A właściwie pod Vinnicę. Nie mam zdjęć – mam film [F1]. Wbrew przestrogom zdecydowaliśmy, że nie pojedziemy trasą wybudowaną na Euro 2012 (Lwów – Kijów – Odessa). 150 km w ciągu 12 godzin. W tle przepiękne cerkwie – ta była dość skromna. Katolickie kościoły za to całkiem popadały w ruinę i, przy tych srebrzonych i złoconych cerkwiach, wyglądały wyjątkowy biednie. Ale! Nigdy, przenigdy nie narzekajcie na polskie drogi. Z dwóch kierunków robiło się pięć – każdy jechał jak chciał, próbując ominąć wyrwy w asfalcie. Ciężarówki stawały praktycznie w poprzek drogi, a i tak wjeżdżały w dziury. Tak, jak i my. Ale nie żałujemy!
32
33
reportaż
Justyna Hunc
Nocleg pod Vinnicą. Gdy się zatrzymaliśmy i usłyszałam, że idziemy pytać o nocleg, pomyślałam – „Zdurnieli. Nie wypłacimy się”. Wypłaciliśmy się. Ceny jak poprzednio, choć bez wifi, za to z sauną. Właściwie całą drogę nic, oprócz polnych odnóg do wiosek, a tu nagle Miodowy Raj [23]. I uroczy, młody kelner, któremu tak okropnie trzęsły się ręce, gdy rozmawiał z nami po angielsku (coś nie rozumiał po rosyjsku, ani po polsku). Potem Tarnopol. Przez pół godziny staliśmy na chodniku, przy światłach, obserwując komunikacyjny zgiełk. Niezapomniany widok. W międzyczasie kilka osób podchodziło ot tak, po prostu spytać, czy nie potrzebujemy pomocy. Albo po prostu porozmawiać. A u nas każdy by się gapił i jechał/ szedł dalej. I targ z różnościami. Arbuzy, melony, soczyste brzoskwinie, mniam! Ale trzeba jechać dalej.
34
35
reportaż
Justyna Hunc
Ukraińska „autostrada”: konie z furmankami, rowerzyści, autobusy, przystanki (+ handel), kombajny, kolizyjne skrzyżowania i możliwość zawracania. Z wrażenia aż zgubiliśmy kufer (raczej miał dość poprzedniej trasy). Chcieliśmy zatrzymać się na nocleg pod Odessą, ale nie było szans. Zauważyliśmy za to ogromny motor. Umęczeni, po całodniowej podróży, około 23.00 znaleźliśmy to (zdjęcie na następnej stronie): Drożej, niż poprzednio. Nie będę opisywała warunków, wspomnę jedynie, że nie odważyłam się umyć tam zębów, a z toalety korzystałam w ostateczności. Spaliśmy na własnych brudnych ubraniach. Śpiwór, który podróżował za moimi plecami, uratował nam życie! Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło – obok znajdował się warsztat, gdzie za pół darmo udało się naprawić kufer, który odpadł na „autostradzie” (droga ze Lwowa go wykończyła). Potem ruszyliśmy w miasto [F2].
36
37
Justyna Hunc
reportaż
38
Śniadanie „gdzieś w Odessie” i ogromne zaskoczenie: tuż
zaika. Kran był jeden - zarówno do prysznica, jak i do umywalki.
obok piekarni znajdował się sklep motocyklowy, do którego zaj-
Wychodziliśmy bezpośrednio do ogrodu, w którym znajdowało się
rzeliśmy, by „zobaczyć co mają”. Po krótkiej pogawędce sprze-
spore oczko wodne. Stało tam też łóżko, na którym spał jeden z
dawczyni pokazała nam trasę do „hotelu”, zadzwoniła, by zare-
naszych sąsiadów – Rosjanin. Niestety, nie posiadam zdjęć z tego
zerwować nam miejsce, po czym wsiadła na motor i pokierowała
etapu podróży, jednak widok potężnego, zarośniętego mężczyzny
nas pod wskazany adres. I postawiła kawę. Całkowicie bezintere-
w jednoczęściowym biało – niebieskim pasiaku był przezabawny.
sownie. Potem wróciła do pracy, a wieczorem zabrała nas na wy-
A jak chrapał! Jednak nasi sąsiedzi byli bardzo sympatyczni i ge-
cieczkę po mieście.
nialnie grali na gitarach, umilając nam wieczory.
Zamieszkaliśmy jakieś 20 m od morza. By do niego dojść,
Teren, na którym znajdowały się pokoje, był ogrodzony po-
mijaliśmy warsztat i przechodziliśmy przez jezdnię i tory tram-
tężnym murem. W rogu ogrodzenia znajdowała się stróżówka –
wajowe. Morze Czarne: ciepła woda, piasek nagrzany tak, że nie
wchodziło się do niej po drabinie. Siedziała tam w nocy matka
da się po nim chodzić boso, suszone ryby, gotowana kukurydza i
właściciela, która pilnowała motorów i naszego bezpieczeństwa.
szare statki floty czarnomorskiej na horyzoncie. Mnóstwo ludzi.
Chcieliśmy wziąć ze sobą jakieś wizytówki z tego miejsca, jednak
Jak dla mnie – żyć, nie umierać. Tylko te statki trochę straszne.
właściciel dał nam tylko numer telefonu, ze słowami: „Wizytówek
Duże wrażenie zrobiło na nas miejsce, w którym się zatrzy-
nie ma, bo to wszystko na czarno jest”. Zaniemówiliśmy. Knajpa,
maliśmy. Mieszkaliśmy w pokoju wyposażonym tak samo, jak te
parking, duuuży ogród i jakieś 20 pokoi przy samym morzu. Na
poprzednie, ale w ich urządzenie właściciel włożył mnóstwo ener-
czarno!
gii i … mało pieniędzy. Prysznic na przykład był zrobiony z kamie-
Kolejny szok przeżyliśmy, gdy pierwszego dnia, pod wieczór,
ni i resztek różnych kafli. Została z nich ułożona kolorowa mo-
przyjechała po nas Lola (ta ze sklepu motocyklowego). Ruszyli-
39
Justyna Hunc
reportaż śmy w miasto. Na deptaku w centrum miasta
śmy wjechać do samego portu [33]. Pomiędzy
zostawiliśmy motory, a na nich kurtki i kaski.
szlabanem a budką strażnika. Nikt nas nie
Gdy po dobrych kilku godzinach wróciliśmy w
gonił, nikt nie krzyczał, nie było kar i manda-
to miejsce, wszystko było na miejscu. Muszę
tów. Nie było też promu do Gruzji (zaporowa
przyznać, że obawiałam się, że ktoś to ukrad-
cena), więc zdecydowaliśmy – zostajemy dłu-
nie. Zdziwieni zapytaliśmy Lolę, jak to moż-
żej na miejscu i odpoczywamy. Pojutrze pomy-
liwe. „My tu jesteśmy motocykliści – bracia.
ślimy, co z powrotem do domu.
Opiekujemy się sobą i pilnujemy się. Wy przyjechali na motorach. Ja i ty to bracia”. Usły-
[34]Motocyklowi bracia z Odessy w porcie.
szeliśmy to jeszcze setki razy, „Spokojnie, wy
Niestety, w końcu nadszedł czas na po-
u mnie śpicie, jesteście pod moja opieką. Nic
żegnanie z Odessą. To miasto przypomina
nie może się wam tu stać, bo jak by to o mnie
chorwackie miejscowości, ale jest mniej „utu-
świadczyło? My Wam pomożemy”.
rystycznione”, mieliśmy więc ogromną swobo-
Piękne centrum Odessy – nie ma porównania do Lwowa, a co dopiero do miast i wio-
dę. Tego nie znajdziecie w żadnym europejskim kraju.
sek, przez które przejeżdżaliśmy. Tak, jakby był to już inny kraj. Choć ludzie tacy sami [31, 32]. Kolejne zdziwienie – motorami mogli-
40
41
Justyna Hunc
reportaż
42
Ale czas pomyśleć o podróży do domu.
nierze. Trochę zgłupieliśmy, ale postanowili-
wa – stolicy. Przy szerokiej, dwupasmowej dro-
polskich rodzin. Zmierzaliśmy w stronę Stryia,
Planowaliśmy wracać przez Rumunię, ale po-
śmy jechać dalej. Ja się solidnie wystraszyłam.
dze poustawiane były ciężarkowi z materiała-
gdzie zamierzaliśmy nocować. Nasz podróż
nieważ zaszaleliśmy w Odessie, baliśmy się, że
Przy wyjeździe z miasta znów niespodzianka –
mi budowlanymi lub załadowane workami z
zmierzała ku końcowi, ale interesowała nas
zabraknie nam pieniędzy. Dlatego ostatecznie
granica! Ale jak to?! Wyjeżdżamy z Mołdawii?
kukurydzą, kaszą, ziemniakami. Handel kwit-
bardzo miejscowość, którą mieliśmy po dro-
postanowiliśmy przejechać przez Mołdawię,
Jakim cudem, przecież dopiero wjechaliśmy?
nie, ludzie biegają po drodze, krzyczą, targują
dze. Otynia. To stąd pochodził mój dziadek.
która też była dla nas interesująca. Jeszcze
Znów od Annasza do Kajfasza, płać, podpi-
się. U nas jednak wszystko wygląda inaczej.
Od tej chwili podróż zrobiła się sentymental-
mieliśmy nadzieję, że znajdziemy nocleg o roz-
suj, uzupełniaj, wypakowuj, tłumacz. I kupuj
Właściwie z ulgą wjechaliśmy znów na
sądnej porze.
miejscową walutę. Zdziwieni mówimy, że do-
Ukrainę. Nocleg znaleźliśmy – o 3 w nocy. Trze-
W Otyni odnaleźliśmyKościół, w którym
Granicę ukraińską przejechaliśmy jesz-
piero kupiliśmy. Nie – tłumaczy żołnierz – to
ba było widzieć niedowierzanie na twarzach
ochrzczono dziadka. I zaniedbany cmentarz.
cze bez problemów. Na mołdawskiej zaczęły się
była waluta tamtej Mołdawii, teraz jedziecie
pracowników hotelu. Jakoś głupio było o tej
Ponoć co jakiś czas przyjeżdżają tu Polacy, by
kłopoty. Wypełnianie kart pobytu. Jak w bajce
do tej naszej. Nasz błąd. Należało się zoriento-
porze szukać po ludziach. Z łóżek wygrzebali-
dbać o groby swoich przodków. Pytaliśmy miej-
„12 prac Asterixa” – od urzędnika do urzędni-
wać w podziałach politycznych. Podejmujemy
śmy się dopiero koło 10 rano. Śniadanie zjedli-
scowych, czy jeszcze mieszka tu ktoś z naszym
ka, każdy ma cos podbić, każdy coś daje, każ-
szybką decyzję – przemierzamy to państwo w
śmy pod pobliskim sklepem. Sprawdziliśmy,
nazwiskiem. Właściwie spędziliśmy tak więk-
demu płać w dolarach. Skąd jedziemy, dokąd,
ciągu jednego dnia i szukamy noclegu już na
gdzie dokładnie jesteśmy, bo w nocy błądzili-
szość dnia – ludzie zapraszali nas do siebie,
po co, ile będziemy w Mołdawii. Ale udało się,
Ukrainie. Widoki były podobne, jak na Ukra-
śmy po wioskach. Bylismy niedaleko Ivano –
dzwonili po innych, dowiadywali się, kto może
wpuścili nas! Cieszyliśmy się jeszcze, wjeżdża-
inie: jedna główna droga, a od niej piaszczyste
Frankivska, w Chernivtsi.Podczas śniadania,
mieć informacje o naszej rodzinie. Jednak po-
jąc do pierwszego miasta, jakie mieliśmy po
odnogi do wiosek. Ogromne, słonecznikowe
ku naszemu zdziwieniu, porozmawialiśmy z
rzuciliśmy poszukiwania – to temat na osobną
drodze – Bender. A przy miejskich rogatkach
pola, czasem domy i studzienki. I właściwie
mieszkającymi na miejscu Polakami. Dowie-
podróż. Na razie trzeba wracać do domu. Wy-
niespodzianka: zasieki, czołgi i uzbrojeni żoł-
tyle. Przejechaliśmy też obrzeżami Kiszynio-
dzieliśmy się, że w tej okolicy mieszka wiele
ruszyliśmy więc do Stryia, który zrobił na mnie
na.
43
Justyna Hunc
reportaż okropne wrażenie.Z przerażeniem patrzyłam
wiło, jeszcze przeżywaliśmy poszczególne eta-
na szare fabryki, ruiny bloków, zawalone mosty
py podróży, jeszcze trzymało nas zmęczenie.
i porzucone samochody. Wojna nie oszczędziła
Wrażenia z tej podróży są niesamowite.
tych terenów. Rano szybkie śniadanie i na gra-
Już powoli się zacierają. Jednak była to pierw-
nicę, potem – do Nowego Sącza. Właściwie ko-
sza taka nasza podróż, więc zawsze będziemy
niec podróży. Znów postanowiliśmy nie jechać
ją wspominać. Poznaliśmy tam wiele wspa-
głównymi drogami, dlatego nie obyło się bez
niałych i bezinteresownych ludzi, zwiedzili-
uszkodzonego lusterka, a przez miejscowości
śmy zbyt mało ciekawych miejsc. Jeszcze do
bezpieczniej było jechać chodnikami, niż dro-
niedawna rozmawialiśmy o planach powrotu
gą. Ostrzegali nas, że drogę do granicy zrobio-
na Ukrainę. Na pewno znów Otynia, warto by-
ne jeszcze przed wojną, a po wojnie nikt jej
łoby też odwiedzić Kijów, oczywiście Odessę
nie ruszał, więc lepiej jechać inną trasą. Ale co
i Krym (ach, te „Sonety Krymskie”). Czy jesz-
nas nie zabije, to nas wzmocni. Daliśmy radę.
cze będziemy mieli taką możliwość?
Wjechaliśmy pod ogromny znak zakazu ruchu (jeździły tam autobusy i nikt go nie respektował, więc też zaryzykowaliśmy) i w strugach deszczu dojechaliśmy do granicy. Później tak, jak na początku: Nowy Sącz, pierwsza relacja z podróży i do Nysy. Jeszcze nas wszystko dzi-
44
Grzegorz Urbanek
45
Grzegorz Bogdoł
wywiad
Podróż
Grzegorz Bogdoł 20 lat, student europeistyki ze specjalnością Antropologia Nowych Mediów na Uniwersytecie Opolskim, absolwent klasy socjalnej w Zespole Szkół Ekonomicznych w Opolu. Założyciel i pomysłodawca grupy Opole z Sercem. Pasjonat historii Opola i fotografii.
w przeszłość
Olaf Pajączkowski: Zaczniemy od standardu –
OP: To w takim razie – skąd pomysł na „Opole
może opowiesz nam coś o sobie?
z Sercem”? (śmiech)
Grzegorz Bogdoł: O, coś o sobie. Takiego stan-
GB: Nie wiem, skąd. Wziął się z bardzo typo-
dardu jeszcze nie było. Zawsze zaczynało się
wej przyczyny – z nudów. W lipcu, czyli okre-
od: „skąd pomysł?”
sie wakacyjnym nie było czym się zająć, więc wpadłem na pomysł, że zrobię jakąś stronę in-
OP: Też będzie.
ternetową. A jako że zawsze interesowałem się
GB: (śmiech) Obecnie zajmuję się studio-
historią Opola, zdecydowałem się na stronę o
waniem. Albo próbą studiowania. Studiuję
Opolu, tym bardziej że w tamtym momencie
europeistykę na drugim roku z ciekawą spe-
takiej strony nie było.
cjalnością – antropologią nowych mediów. Ta specjalność pomaga też przy prowadzeniu
Bartosz Łącki: O Opolu nie istniała, ale może
strony.
były jakieś strony innych miast, które Cię zainspirowały?
46
47
Grzegorz Bogdoł
wywiad GB: Nie, inne strony zacząłem odkrywać wte-
OP: A z fanpagem jakiego miasta macie naj-
był główny powód, dla którego go przeprowa-
dy, gdy założyłem fanpage „Opole z Sercem”
lepszy kontakt?
dzono, ale jednym z uzasadnień było właśnie
OP: Przy okazji odpowiedziałeś na kolejne
na Facebooku i dopiero w tamtym momen-
GB: Chyba jednak Bytomia Hasie, szkło i bele.
drugie miejsce w tym plebiscycie.
moje pytanie, bo chciałem zapytać, jak się
cie zdałem sobie sprawę z tego, że inne mia-
I Tarnowskich Gór, ale nie z profilem oficjal-
sta mają coś podobnego. I nawet z niektórymi
nym, a Brzydką Stroną Miasta. Taki profil tro-
OP: Jak zaczęliście? Pomysł się pojawił i co
GB: To jeszcze może powiem, jak rozpoznać,
utrzymujemy kontakt – Tarnowskie Góry, By-
chę na przekór...
było dalej, poza tym, że włączyliście Internet i
które wpisy na Facebooku są moje, a któ-
założyliście stronę?
re dziewczyn – te z błędami ortograficzny-
tom.
dzielicie pracą. (śmiech)
OP: O, to w ogóle ciekawy pomysł na fanpage.
GB: Zacząłem sam. Stronę „postawiłem” w
mi są moje, te dobrze napisane – dziewczyn
BŁ: Słusznie, bo niektóre zabytki są ruchome,
BŁ: Trzeba wypędzić tę brzydotę.
miesiąc, rozbudowałem ją. Potem pojawił się
(śmiech).
przemieszczają się.
GB: Profil, wydaje mi się, pokazuje to, co moż-
Facebook, a w międzyczasie osoby, które mi
GB: Tak, w sumie nawet całe budynki są w
na zmienić.
pomogły.
się jedynie do przestrzeni Facebookowej?
stanie.
48
BŁ: Czy ze swoją działalnością ograniczacie
OP: Na „Opolu z Sercem” było coś podobnego
OP: Bo jest Was troje.
GB: Nie. Jest jeszcze Twitter i Youtube, a
OP: Np. kościoły – kościół świętej Barbary
– „Opolski Gargamel”1.
GB: Tak. Ja i dwie moje przyjaciółki – Justyna
oprócz tego wychodzimy ostatnio w Opole –
przeniósł się z Opola...
GB: Tak, i w tym roku będzie druga edycja, bo
Kraus i Marta Dziubczyńska. Marta opiekuje
mam tu na myśli Muzeum Śląska Opolskiego.
GB: ...do Kolanowic. Został sprzedany. Zresz-
okazało się, że ma on wpływ na Opole. Mieli-
się Twitterem, Justyna pisze artykuły, tworzy
Organizujemy wspólne zwiedzanie wystaw.
tą jak na tamte czasy to niezły wyczyn – rozło-
śmy sygnały, że dyrektor Instytutu Śląskiego,
także opowiadania. Ja natomiast zajmuję się
Ostatnia wyprawa do Kamienicy Czynszowej
żyć budynek, przenieść go i potem złożyć.
dowiedziała się o „Gargamelu”... A wkrótce
głównie Facebookiem i poszukiwaniem mate-
była wyjątkowo ciekawa, a naszym przewod-
potem budynek przeszedł remont. Może to nie
riałów. No i oczywiście zarządzaniem stroną.
nikiem była Pani dyrektor muzeum – Urszula
49
Grzegorz Bogdoł
wywiad Zajączkowska.
OP: Jakie macie plany na przyszłość? GB: Obecnie najważniejsza jest książka o Opolu.
OP: Co to za książka? GB: To przewodnik, który nie do końca jest przewodnikiem. Autorem jestem ja, pomagała także – Justyna Kraus. Oprowadzamy w nim po Opolu. Po całych fragmentach miasta albo pojedynczych budynkach. Uczymy historii, ale w sposób krótki, zwięzły, żeby to nie były nudne monografie, tylko pojawiły się tam dzieje konkretnych miejsc w przystępnej formie – np. cmentarza przy Wrocławskiej. Razem z wydawcą staraliśmy się, by nie były to lokalizacje dobrze znane – dlatego też nie ma Zamku Piastowskiego. Bo to już jest wszędzie i jest bardzo oklepane. Pojawi się natomiast historia Zamku Górnego2. Udało nam się dotrzeć do różnych badań, które tam były prowadzone to, co udało się nam odkryć, jest ciekawe. Będzie o opolskich browarach, których było sporo, bo pięć, wspomniani też będą ważni mieszkańcy Opola i historia, którą odkryliśmy na nowo – podziemne miasto.
50
51
Grzegorz Bogdoł
wywiad BŁ: W Opolu działał też słynny rabin Leo Ba-
źródeł dowiedzieć. Jak powiedziała: „rację ma
Justyna nad czymś pracuje. A jeżeli chodzi
którą jest Opole. Wspiera nas też wydawca –
eck. O nim również będzie?
ten, kto ma wyższy tytuł naukowy” (śmiech).
o marzenia – byłoby nim stworzenie fundacji
wydawnictwo Nowik, które prowadzi księgar-
GB: O nim samym nie, ale będzie o rabinie
Aczkolwiek dotarliśmy też do badań, które
ratowania zabytków w Opolu.
nie w Opolu – wtedy, gdy staramy się wyjść do
Hansie Hirschbergu, który został zmuszony
stwierdzają, że ten zamek tam był. Wieża, któ-
do podpalenia synagogi.
ra po nim została, jest bardzo ciekawa, bo od-
BŁ: Wracając do tej książki. To była długa
przy promocji. No i oczywiście bez nich nie wy-
kryto tam lochy, wykute w litej skale więzienie.
droga od pomysłu do realizacji?
dalibyśmy książki. A jeśli chodzi o finansowe
BŁ: W tej książce pojawią się teksty, które
Interesujące jest to tym bardziej jak zostało to
GB: Pisanie artykułów zaczęło się niedługo po
wsparcie, to oprócz rodziców, babć i wszela-
rozsadziłyby już fanpage, i Facebook by ich
przeprowadzone od strony technicznej, jak to
założeniu strony, a pomysł na książkę pojawił
kiej innej rodziny, to żadnej pomocy nie otrzy-
nie pomieścił, tak?
wykuć w litej skale – dzisiaj ciężko to zrobić,
się w wrześniu, październiku 2013 roku.
mujemy i raczej nie będziemy jej mieć. To taka
GB: Część tych tekstów pojawiło się na naszej
a co dopiero kilkaset lat temu.
stronie, publikowaliśmy też na Wolnym Dzien-
52
ludzi, gdy zbieramy materiały. Pomagają nam
nasza zasada, żeby nie pojawiły się pieniądze. BŁ: Macie jakieś wsparcie – skądkolwiek?
Zawsze tam, gdzie są pieniądze, zaczynają się
nikarstwie; reszta jest nowa, napisana specjal-
OP: Jakie jeszcze macie plany?
GB: Na pewno z Muzeum Śląska Opolskiego.
różnego rodzaju problemy. Tym bardziej, że
nie na potrzeby tej książki. Docieramy również
GB: Mamy YouTube'a, mamy filmiki porównu-
Zresztą pracują tam bardzo fajne osoby, które
nie jesteśmy stowarzyszeniem, nie jesteśmy
do źródeł – fachowych, ciekawych. Rozmawia-
jące, jak Opole wyglądało kiedyś, a jak teraz.
są niesamowicie otwarte i z chęcią pomagają
żadnym oficjalnym tworem.
my ze znawcami historii, tak jak np. w sprawie
Sami planujemy też zaskoczyć w najbliższym
wszystkim miłośnikom historii. Muzeum za-
Zamku Górnego z panią, która zanegowała to,
czasie tym co nagramy. Bardziej jednak je-
wsze kojarzyło mi się z miejscem, gdzie pracu-
BŁ: Jeśli chodzi o tego fanpage'a... spotykacie
że tam znajdowała się osobna twierdza, uzna-
stem za tym, żeby wyjść z Internetu do ludzi,
ją nudni ludzie chodzący w kapciach po wysta-
się zapewne z różnymi reakcjami ludzi. Poja-
ła, że raczej były to elementy miasta. Tak że
organizować jakieś spotkania, ale są to kwe-
wie. Te osoby, które spotkaliśmy mają bakcyla,
wiają się wpisy od starszych, młodszych, tych,
cały czas można się czegoś nowego, z różnych
stie długiego planowania – mogę zdradzić, że
którego wszystkim przekazują, są pełne pasji,
którzy pamiętają, jak było kiedyś i podchodzą
53
Grzegorz Bogdoł
wywiad do tego z jakąś nostalgią, a drudzy z kolei –
po stwierdzeniu, że zmiany nazw osiedli to głu-
sto – nie tylko Opole, ale też Wrocław, Warsza-
czas, czas ich młodości, kiedy oni przeżywali
z ciekawością, a może również i z tęsknotą, ale
pota – skoro się ludzie przyzwyczaili, to co to
wa. A Opole – bo tu mieszkam. Tutaj te wszyst-
najważniejsze chwile swojego życia. Tak więc
już za czymś, czego nie mieli.
zmienia? Tak naprawdę nic nie zmienia. To, że
kie zmiany są dla mnie namacalne, mogę je
dla nich ten okres jest najlepszy, ale dla nas
GB: Wśród naszych odbiorców facebooko-
damy nazwę Armii Krajowej, ludzie i tak będą
bezpośrednio zobaczyć. Łatwiej jest działać
najlepszy jest czas naszej młodość. Uważam
wych przeważa grupa wiekowa 24-30. Ale
mówić, że mieszkają na ZWMie. Zupełną no-
kiedy się to po prostu lubi. Czuję się związany
jednak, że kiedyś Opole było ładniejsze, a na
większą aktywność obserwujemy wśród star-
wością była prywatna wiadomość, której tre-
z tym miejscem. Chociaż jestem daleko od de-
pewno schludniejsze – niemiecki porządek
szych osób, które wspominają, szczególnie
ści lepiej nie będę przytaczał. Dostało się nam
klaracji, że jest to moje miejsce na ziemi. Życie
(śmiech) Ale mimo wszystko – wydaje mi się,
zdjęcia powojenne, patrzą – tak było, tu robili
za, jak to było ujęte „plucie na polską histo-
płata różne figle.
że nadal ten porządek w Opolu widać. W po-
zakupy, tu chodzili na spacery z rodzicami –
rię”. No cóż – można to obśmiać i działać dalej.
a młodzi - „ojej, jak to kiedyś wyglądało”. Albo
Zawsze chcieliśmy mieć hejtera. (śmiech)
BŁ:
A
propos
tych
porównywań
–
le nadal jest zadbane.
masz już tę wiedzę i zdobyłeś dużo informa-
„szkoda, że teraz tak nie wygląda.” Czasem
54
równaniu z innymi, większymi miastami, Opo-
zdarza się jednak tekst typu: „propagowanie
BŁ: Mówią, ale z czasem może się to wyruguje.
cji... możesz już porównywać Oppeln z naszym
Łukasz Berlik: Mówisz, że Opole było kiedyś
nazizmu”, bo wrzuciliśmy zdjęcie budynku ze
OP: Jeszcze o to nie pytaliśmy, ale dlaczego
Opolem, współczesnym. Jak by to wyglądało?
ładniejsze. Pod jakim względem? Czego teraz
swastyką. To jest głupota totalna i problem
właśnie fanpage Twojego rodzinnego miasta,
Na korzyść którego Opola?
w Opolu brakuje?
tych piszących. To że wrzuciliśmy zdjęcie ryn-
a nie czegoś innego? Są tacy ludzie, którzy nie
GB: Zawsze uważam, że najlepsze jest to, co
GB: Kamienic, które zostały wyburzone, a któ-
ku, na którym wisi swastyka – no wisi, bo taka
czują związku z miejscem swego zamieszka-
jest teraz, bo to się wiąże z naszymi wspo-
re czasami zostały zastąpione przez bloki, np.
jest historia, no i ktoś zrobił zdjęcie i trudno.
nia albo ich związek nie jest na tyle silny, by
mnieniami. Gdy starsi ludzie piszą, że Opo-
Książąt Opolskich, która była bardzo ładną
Nie będziemy tej swastyki przecież zakrywać.
pisać o tym na stronie internetowej.
le po wojnie było najwspanialsze, najlepsze,
ulicą, a teraz jest, no cóż, kolorowa.
Ostatnio to było propagowanie komunizmu,
GB: Mnie interesuje to, jak się zmieniało mia-
wówczas ma to związek z tym, że był to ich
55
Grzegorz Bogdoł
wywiad BŁ: Teraz jest ulicą.
nerów. Mamy parę osób, które nam też przesy-
GB: (śmiech) Teraz jest ulicą, a kiedyś była
łają swoje zbiory. No, dwie, czyli parę (śmiech).
ŁADNĄ ulicą. W zasadzie – tylko te budynki
Ostatnio zaczęliśmy kolekcjonować albumy
psują efekt, bo otoczenie – wydaje mi się, że
więc sami mamy także potężną bazę zdjęć.
teraz jest ładniejsze. Jakieś tereny spacerowe, parki, one teraz wyglądają ładniej, jest ich wię-
ŁB: Dostajecie zdjęcia, których nie ma w Mu-
cej, są bardziej zadbane. No i są nowe, to też
zeum Śląska Opolskiego, jakieś rarytasy?
swoje robi.
GB: Zdarzają się, choć są to najczęściej zdjęcia wykonane po wojnie, lata 60, 70, 80, które
OP: W sumie Twoim konikiem w „Opolu z Ser-
ci ludzie sami robili, które mają w domu po
cem” jest ta podróż w przeszłość...
babci czy rodzicach. Są to rzeczy, których nie
GB: No ba!
znajdziemy w muzeum. Jedno ze zdjęć pokazuje skrzyżowanie ul. Oleskiej przy kampusie
OP: …wyszukujesz zdjęcia, porównujesz je
UO, w stronę Dworca Wschodniego. Te zdję-
z nowymi, chciałem więc zapytać – skąd bie-
cia u nas pojawiły się po raz pierwszy i nikt ich
rzecie materiały do tej podróży w przeszłość,
wcześniej nie miał. To jest dla nas wyróżnienie.
skąd je wygrzebujecie?
56
GB: Materiały bierzemy z różnych stron inter-
ŁB: Co uważasz za największe osiągnięcie
netowych, z bibliotek cyfrowych, od kolekcjo-
„Opola z Sercem”?
57
Grzegorz Bogdoł
wywiad GB: Naszą popularność. To, że przekonaliśmy
pozostała z niej jedynie elewacja.
miasta. Każdy ma jakieś ulice, którymi chęt-
GB: Tak, i mam nadzieję, że Opole z Sercem
Opolan do ich miasta. Dzięki nam powsta-
GB: Ja się nie dziwię, ponieważ od dawna grze-
nie chadza i ulice, które omija. Gdybyś miał
zacznie organizować wycieczki na Wieżę, bo
ła moda na Opole, a to jest to co chcieliśmy.
bałem w Fotopolsce, więc nie ma czegoś, co by
wybrać się na swoją podróż po Opolu – jak by
podobno będzie można wejść tylko w grupach
Także fakt że powstają kolejne strony o Opo-
mnie zaskoczyło – chociaż może znajdę. Ale za
ona wyglądała?
i tylko z przewodnikiem.
lu. Jak zaczynaliśmy, to nie było ani oficjalne-
to inni ludzie, którzy wchodzą na naszą stro-
GB: Podróż zacząłbym od Ronda, dlatego,
go fanpage Opola, nie było w zasadzie żadnej
nę, zdumiewają się – szczególnie osoby, które
że tam mieszkam i spędziłem tam całe życie.
lubię Pasiekę, ma bardzo ładne wille, okolice
społeczności, nikt nam nie mógł pomóc w do-
przyjechały na studia do Opola. I to właśnie
Potem szybciutko poszedłbym w stronę uli-
Parku Nadodrzańskiego (nie czasem wielką?),
tarciu do ludzi, bo nie było kogo prosić. Potem
czytelnicy wyrażają zaskoczenie, opinie, że
cy Piastowskiej, nad Odrą, bo stworzono tam
w pobliżu są trzy wille w stylu modernistycz-
pojawiły się różne strony.
kiedyś było lepiej albo gorzej.
całkiem przyjemne miejsce do spacerowania,
nym, jestem fanem moderny. No i zoo. Zoo to
mury, troszkę plastikowe, ale zabytkowe. Ko-
obowiązkowo – byłem w kilku w kraju i nie ma
OP: Czyli sądzisz, że byliście taką inspiracją?
BŁ: Kiedyś było dawniej!
ściółek św. Aleksego, trochę przez opolan za-
drugiego takiego. Fajnie, że w Opolu są szyby,
GB: Taką mam nadzieję [śmiech]
OP: I zabytki były nowsze!
pomniany, niewielu wie, że w ogóle tam stoi,
nie ma krat, są jeziorka, zwierzęta są trzymane
GB: (śmiech) To taka nostalgia, która wiecz-
jest taki wciśnięty między budynki3. Potem
w dobrych warunkach.
BŁ: Wydaje mi się, że wielokrotnie, wrzucając
nie się przewija. Zawsze jest lepiej tam, gdzie
Piastowską nad oklepaną Wenecją, która jed-
różne zdjęcia, zdumiewacie się tym, jak nie-
nas nie ma, ale gdybyśmy przenieśli się do
nak jest ładna, szczególnie po zmroku. Chęt-
OP: Przeczytałem, że chciałbyś w przyszłości
które budynki się przekształcają i zmieniają
tamtych czasów, pewnie byśmy zatęsknili za
nie wszedłbym na Wieżę Piastowską.
stworzyć multimedialne muzeum Opola – jak
swoje funkcje. Np. jakiś kościół został „ze-
naszymi czasami.
świecczony” i inne sprawuje funkcje, a synagoga istnieje dalej, ale nie jako synagoga, bo
58
A gdzie poszedłbym później? Ja bardzo
BŁ: Tym bardziej, że każdy ma swoją wizję
by to miało wyglądać? OP: Teraz był remont i podobno będzie wyglą-
GB: Zainspirowało mnie Muzeum Powstania
dać niesamowicie.
Warszawskiego i muzeum w Krakowie, pod
59
wywiad
Grzegorz Bogdoł
rynkiem. Wydaje mi się, że kształt koła byłby najbardziej odpowiedni, bo historia kołem się toczy, wejść w jednym miejscu i obejść historię Opola. Z użyciem multimediów, ekranów, hologramów, zdjęć, żeby jak najmniej było takiego muzealnego chodzenia w bamboszach po wystawie, a jak najwięcej można było dotknąć. Po ostatnich wizytach wydaje mi się, że Muzeum Śląska Opolskiego idzie trochę w tym kierunku, próbują, można czegoś dotknąć, usiąść. Dzieciaki miały frajdę, kiedy mogły założyć zbroję podczas zwiedzania najstarszej części, ostrówkowej. To się wszystko zmienia – użycie projektorów, ekranów dotykowych. I to przyciąga. Ale też kosztuje. Gdybym mógł stworzyć takie muzeum, poświęcone tylko Opolu na pewno chciałbym, żeby to właśnie technika przyszłości urozmaicała przekaz z przeszłości.
ŁB: A czy są jakieś plany na przyszłość „Opola z Sercem”, o których jeszcze nie wspomniałeś? GB: O, jeszcze o jednej rzeczy nie mówiłem. Nie mamy na to pieniędzy i chyba długo nie będziemy mieć. Chodzi o stworzenie tablic informacyjnych, np. stworzenie takiej tablicy na Placu Wolno-
60
61
Grzegorz Bogdoł
wywiad
62
ści. Tablic ze zdjęciami budynków, których już
BŁ: Tak, i żeby tam trafić, to trzeba chyba iść
nie ma. Coś podobnego widziałem kiedyś w
z jakimś przewodnikiem, który wie, jak się w
OP: Czyli można powiedzieć, że także eduku-
BŁ: Myśląc o Opolu jako o miejscu, gdzie są
Białymstoku - rozwieszony ogromny bilbord
tych gąszczach poruszać.
jecie ludzi?
niszczejące zabytki, myślę o cmentarzu przy
w miejscu nieistniejącej kamienicy. We Wro-
GB: Tak, ale też nie tylko to. Niemieckie ro-
GB: Mamy nadzieję. Dla nas jest to wiedza
Wrocławskiej, jest to przykład niemalże flago-
cławiu takie tablice są umieszczone w kilku
dziny, które miały spory wpływ na Opole, tylko
podstawowa, wydaje nam się, że nie trzeba ni-
wy.
miejscach i wydaje mi się, że byłoby to fajne
dlatego, że są niemieckie, są spychane gdzieś
kogo w tym kierunku edukować, a jednak. To
GB: Tak, aczkolwiek na szczęście ostatnio jest
i ciekawe. Opis w czterech językach, które są
na bok. Jak mówiłem – bardzo często spoty-
nie chodzi o propagowanie takiego czy innego
mocno przypominany. Niektóre zabytki po
z Opolem związane – na pewno niemieckim,
kam się z opiniami, że historia Opola zaczęła
pomysłu na historię, tylko szanowanie wszyst-
wojnie nie były w takim złym stanie, w jakim
na pewno polskim, angielskim, bo teraz jest
się w '45. Reszta, ta nie-piastowska reszta, jest
kich opolan.
są teraz, tylko że to ludzie współcześni je za-
on wszędzie i myślę, że hebrajskim. Hebraj-
odrzucana albo nawet nieznana. Spotkaliśmy
skim, bo się jednak wpływu żydowskiego nie
się ze zdziwieniem pod wrzuconym przez nas
BŁ: Wcześniej wspomniałeś, że patrząc na
po wojnie były nietknięte. Opole nie ponio-
docenia. W ogóle nie darzy się uznaniem ludzi,
zdjęciem z placu apelowego w koszarach na
zdjęcie z jednego okresu, a potem drugiego,
sło aż takich zniszczeń, może Armia Radziec-
którzy byli wcześniej – i występuje to nie tylko
Ozimskiej, gdzie widać żołnierzy niemieckich
można pomyśleć sobie: „Ależ się zmieniło!”.
ka trochę dała miastu popalić, ale cmentarze
wśród osób, które się zajmują jakąś promocją
– co Niemcy robią w Opolu w kwietniu '39, jak
A czasem może być zupełnie inaczej – poczuć
nie ucierpiały. Mogły być zadbane i nie było-
czy tworzeniem świadomości opolan, ale też i
wojna wybuchła we wrześniu? Ale świadczy to
żal, że nie zaszła kompletnie żadna zmiana,
by z tym większego problemu, ale wiemy, jaki
u samych opolan. Dla wielu ludzi historia Opo-
wyłącznie o osobach, które to piszą. Podobnie
była rudera, dalej jest rudera.
był ustrój po wojnie i wiemy, co z niemieckimi
la zaczęła się w '45. Zapomniany jest np. cmen-
było z kwestią odkrytych herbów na dworcu,
GB: Tak, ale w Opolu raczej nie ma za dużo
cmentarzami się działo. Do tej pory nie mogę
tarz żydowski...
gdzie pytano się, co tam robią niemieckie her-
takich przykładów, gdzie takie rudery były, są
zrozumieć, po co ludzie usuwali niemieckie na-
by? (śmiech)
i jeszcze będą.
pisy – na Półwsi jest masa nagrobków ze sku-
puścili. Myślę tu głównie o cmentarzach, one
63
Grzegorz Bogdoł
wywiad tymi tekstami. To byli zwykli ludzie, mieszka-
rabinach, którzy wpływali na rozwój kultural-
jący w Opolu, często zasłużeni dla miasta i dla
ny. Czy dziś ktoś z opolan wie, kim była Elisa-
mnie – z takiego ludzkiego punktu widzenia –
beth Grabowski albo Joseph Jackish?
jest to nienormalne.
Wszystkie wymienione osoby czy rodzi-
ny są mocno zapomniane.... ale to się zmienia. ŁB: Mówiłeś, że wiele z tych postaci historycz-
64
nych jest niedocenianych, m.in. ze względu na
OP: Jako że interesuje nas też literatura...
pochodzenie i narodowość. Czy mógłbyś wy-
widziałem, że na swojej stronie umieściliście
mienić kilka takich postaci, które najbardziej
opowiadania o Opolu4. Jak wpadliście na po-
zasługują na to, by być wspomniane często,
mysł napisania takich opowiadań, jak prze-
a jednak tego się nie robi?
biegał proces twórczy i jaki był Twój wkład
GB: Myślę, że rodzina Friedländer, która miała
w ich powstanie? Bo mówisz, że Justyna ma
browar. Myślę, że rodzina Giesel - właścicieli
większy talent pisarski i jeszcze po Tobie po-
cementowni. Głównie te osoby, które wpłynęły
prawia (śmiech).
na rozwój miasta. Wydaje mi się, że cementow-
GB: Pomysł wziął się stąd, że nie ma takich
nie były najważniejszą częścią przemysłu, bo
książek o Opolu, a jeśli nawet, to są to książki
w ciągu kilku lat Opole z małego miasteczka
kompletnie niedostępne. Jest książka o Opo-
stało się dużym ośrodkiem przemysłowym. Na
lu, o legendzie dotyczącej podpalaczki, Malig,
pewno należałoby jeszcze wspomnieć także o
której po prostu nie ma nigdzie – w żadnej bi-
65
Grzegorz Bogdoł
wywiad bliotece, ani w Opolu, ani we Wrocławiu, ani
napisze. Potem wysłała do mnie, a ja dopisy-
nim Günter Grass czy Paweł Huelle, dla Wro-
cja niektórych osób, brak wiedzy. Zaskoczyła
w Katowicach. Jest to jedna z niewielu po-
wałem kolejny...
cławia – Marek Krajewski...
mnie pozytywnie ilość materiałów o Opo-
GB: Właśnie dlatego chcieliśmy napisać opol-
lu, ilość starych fotografii. Zaskoczyła mnie
wieści, które dzieją się w Opolu – fabuła powstała oczywiście na podstawie wydarzeń hi-
OP: Czyli taki eksperyment literacki?
ski kryminał – ale brakuje czasu, by usiąść,
przede wszystkim aktywność opolan, którym
storycznych. Stąd ten pomysł, by coś takiego
GB: Tak, taka wymiana – co z tego wyjdzie?
tworzyć... No i chcielibyśmy wydać już to, co
jednak chce ruszyć się z kanapy, wziąć apa-
stworzyć. Pierwsza część, „Dusza miasta”, to
Każdy ciągnął w swoją stronę a okazało się, że
mamy. To trudne zadanie, bo jak wiadomo,
rat i zrobić zdjęcia. To jest bardzo fajne, gdy
historia o dziewczynie, która na studia przy-
całkiem dobrze wyszło. A druga część była już
książki słabo na siebie zarabiają, tym bardziej
ludzie wysyłają nam te zdjęcia i chcą, żeby-
jeżdża do Opola, czyli jest jedną z tych 30 000,
robiona z premedytacją, fabułę określiliśmy
tutaj. Z tego, co wiem, to książki o Opolu w
śmy je opublikowali. Ta część fotograficzna
20 000 osób, i odkrywa to miasto w taki trochę
wcześniej. Kontynuacja „Serce miasta” - tro-
Opolu słabo się sprzedają. Jest to bardziej
naszej działalności, to jest właśnie coś, czego
magiczny sposób, podróżuje przez jego histo-
chę o miłości w Opolu, przeróżnej, trochę o ro-
praca charytatywna.
nie planowaliśmy, a wychodzi dobrze, i to jest
rię. Mój wkład – na pewno merytoryczny; pil-
mansie, miłości do miasta, do mężczyzny, do
nowałem, żeby wszystkie nazwy się zgadzały,
kobiety, zakazanej miłości – miłości do żonate-
ŁB: Czy w trakcie prowadzenia „Opola z Ser-
nam zdjęcia, ufają nam, bo możemy przecież
pomagałem w znajdowaniu miejsc, określaniu
go mężczyzny, do kolegi, wątek homoseksual-
cem” coś Cię zaskoczyło – czy to ze strony od-
z nadesłanymi materiałami zrobić cokolwiek.
ich funkcji, bo te miejsca pełniły różne funkcje,
ny. Staraliśmy się ująć miłość w jak najróżniej-
biorcy czy może sam się czymś zaskoczyłeś?
Doceniają, wiedzą, że inni zobaczą. Jesteśmy
no i nieskromnie dodając też trochę pisałem...
szych aspektach.
Poszliście w jakimś innym kierunku niż pla-
takim miejscem, gdzie można pokazać swoją
nowaliście?
twórczość. Osoby, które nie zajmują się foto-
Praca wyglądała tak, że na zmianę razem z Ju-
66
bardzo fajne. Ludzie wspierają nas i wysyłają
styną tworzyliśmy. Justyna bez przygotowania
BŁ: Mnie zawsze w Opolu brakowało takiego
GB: Jeśli chodzi o kierunek, to idziemy w tym,
grafią, mogą pokazać swoje zdjęcia, i to zro-
tworzyła jeden rozdział, nie wiedziała, co bę-
pisarza z klasą, który byłby piewcą tego mia-
który sobie na początku obraliśmy. Zasko-
bione nawet telefonem komórkowym. Oczywi-
dzie w następnych, ja nie wiedziałem, co ona
sta i je rozsławiał. Tak jak np. dla Gdańska są
czyła mnie – jak już wspomniałem – ignoran-
ście nie publikujemy wszystkich nadesłanych
67
Grzegorz Bogdoł
wywiad
68
nam materiałów, bo gdybyśmy to uczynili, to
racji czy też ich zdjęcia. Mogliśmy zobaczyć,
zabytków, jeżeli to przeszkadza w funkcjo-
nam w życiu. Uważam, że miasto musi się roz-
mielibyśmy na okrągło albo ratusz albo kate-
jak to wyglądało i jak się zmieniło, co się jadło,
nowaniu współczesnego miasta. Ale chodząc
wijać i czasami nie ma po prostu wyjścia. Ale w
drę, a musimy myśleć o innych, mniej popular-
co podawano w takich miejscach przed wojną.
tamtędy do szkół, przechodząc obok, jakoś się
Opolu nie ma chyba takiego miejsca – oprócz
nych miejscach – takich jak np. Zaodrze, Me-
I nawet z kucharzami mogliśmy współpraco-
do tego miejsca przywiązałem i gdybym miał
dworca wschodniego – które by przeszkadza-
talchem czy ZWM. Poza tym są to naprawdę
wać.
dużo, dużo pieniędzy, to chciałbym na powrót
ło w rozwoju. Zresztą przy dzisiejszej technice
spore ilości fotografii.
Chcielibyśmy, żeby nasza działalność
otworzyć restaurację, która się tam znajdo-
wszystko można przenieść gdziekolwiek in-
przypomniała ludziom o pewnych lokaliza-
wała. Według mnie to bardzo ciekawe miejsce
dziej. Dało się kiedyś kościół, to teraz można
BŁ: Właściwie to jesteście działalnością do-
cjach w naszym mieście; chcielibyśmy sprawić,
i trochę szkoda, że tylko jeden pociąg się tam
cały dworzec czy kamienicę – co za problem?
piero co otwartą i jeszcze sami nie wiecie, jak
by się nimi zainteresowano. W Opolu jest też
zatrzymuje. A ludzie mogliby przecież chętnie
to będzie wyglądało i na jakie dziedziny się
wiele takich miejsc zapomnianych – np. bar-
do takiej restauracji przychodzić. No i pałacyk
OP: A skąd nazwa? Czemu „Opole z Sercem”?
rozgałęzicie.
dzo mi szkoda fontanny przy Placu Kazimie-
fabrykanta przy opolskiej Nutrici – aż żal serce
GB: To był taki moment, kiedy nazwa pojawi-
GB: Mamy już prawie dwa lata, ale fakt - to
rza, był tam bardzo ładny kompleks, ogródki
ściska. Dlatego też postanowiliśmy wystoso-
ła się w głowie i zaiskrzyło. Często mnie pyta-
jest żyjący organizm. Jeżeli zgłosi się nagle do
jordanowskie, i szkoda, że tego nie ma, tym
wać petycję do władz miasta, zwrócić w niej
ją, czemu „sercem” jest pisane dużą literą – a
nas jakaś osoba, która będzie miała jakiś cie-
bardziej, że to pomogłoby tamtej okolicy. Tak-
uwagę na los zapomnianych zabytków.
prawda jest taka, że chodziło o to by był ładny
kawy pomysł, to dlaczego nie. Każdy się może
że – choć sam nie wiem, czemu – bardzo żal
Ale jak mówiłem – miasto powinno się
skrót, „OzS”. Z sercem podchodzimy do tego
do nas zgłosić i nam pomóc. I vice versa. Bra-
mi dworca wschodniego, który niszczeje i nic
rozwijać. Powinniśmy doceniać to, co kiedyś
miasta, mimo wszystko, mimo negatywnych
liśmy udział w Żarłostacji, która pozornie nie
się tam nie dzieje. Choć z drugiej strony sądzę,
tu było, ludzi, którzy żyli tu przed nami, ich
aspektów życia w tym cudownym miejscu.
ma nic wspólnego z historią, a pokazaliśmy
że można by go zburzyć i poszerzyć drogę. Nie
domy, zabytki przez nich stworzone czy przez
artykuły dotyczące starych opolskich restau-
jestem jakimś zagorzałym fanem ratowania
nich chronione, ale to nie może przeszkadzać
ŁB: Żyjecie niemal bezwarunkową miłością.
69
Grzegorz Bogdoł
wywiad GB: Noooooo... tak, tak, tak. Gdy je porównuję z innymi miastami (np. z Wrocławiem) to wydaje mi się, że jest bardzo ładne i zawsze z niecierpliwością czekam, aż zobaczę Opole. Moje Opole.
OP: To jest dobra konkluzja, na tym możemy skończyć. ŁB: I jako „Mole” – oficjalnie życzyć powodzenia. GB: Ale ja nie dziękuję – bo to nigdy nie wiadomo.
Grzegorz Urbanek
70
71