MACIEJ WIECZERZAK

Page 1

M ACIEJ W ieczerzak



ARTYSTA GRACZ Olga Święcicka Kontrastowe zestawienia. Grube kontury. Blady róż, seledyn, intensywny niebieski. To kolor jest najważniejszy na obrazach Wieczerzaka. Barwy rodem z kreskówki atakują. Kształty przelewają się na płótnie. Potrzeba chwili skupienia, żeby z tej gonitwy różnych elementów wyłonić kształt. Kiedy znajdzie się już jeden, zaczynamy widzieć więcej. Kolejne czaszki, penisy, waginy wyskakują nam przed oczami. Artysta bawi się z nami w kotka i myszkę. Tu coś przemyci, tam ukryje. O to zresztą chodzi w jego obrazach. Mają bawić i odbiorcę, i artystę, choć sam proces twórczy zabawy nie przypomina. Wieczerzak wstaje o 6 i… maluje. Dyscyplina to w jego pracy podstawa. Purytańskie jest nie tylko artystyczne życie Macieja Wieczerzaka, ale też technika malarska, którą stosuje. Obrazy tworzy zwykle płaskie, plakatowe. Kolory szczelnie wypełniają kontury. Nie ma miejsca na półcień, subtelności, przejścia między odcieniami. Obraz przypomina trochę zaawansowany rysunek wykonany na komputerze. Skojarzenie jest o tyle trafne, że artysta rzeczywiście nie rozstaje się tym urządzeniem. Proces twórczy zaczyna od małego szkicu, który potem skanuje do programu graficznego. Na komputerze poprawia linie, kontury, a potem wypełnia je kolorem, żeby zobaczyć, jak zachowa się farba na płótnie. Dopiero kiedy jest w pełni zadowolony z obrazu komputerowego, zabiera się za malowanie. Za pomocą rzutnika przekłada obraz z ekranu na płótno. Kreska po kresce, plama po plamie. Tak, żeby niczego nie zgubić. Jest precyzyjny. Kolor, którego używa, musi mieć zawsze ten sam odcień co na komputerze. Dlatego nie korzysta z palety. Farby miesza w słoiczkach po koncentracie pomidorowym. Są poręczne i na tyle duże, że koloru wystarcza na pomalowanie danego fragmentu. Wieczerzak ma swoje sposoby na wszystko. Jego przygoda z malarstwem zaczęła się od... kontuzji. Nie mógł już trenować pływania, więc zajął się sztuką. Ciało, jego uraz, stanie się później główną inspiracją artysty. Zanim jednak dojrzeje do malowania, jeszcze kilka istotnych rzeczy wydarzy się w jego życiu. Najpierw obejrzy film „Taniec ze śmiercią” o Basquiacie – wtedy zakiełkuje w nim marzenie o malarstwie. Potem pójdzie na kursy do liceum w rodzinnym Mielcu i zacznie odkrywać artystów dla siebie najważniejszych: Caravaggia, Rembrandta, Goyę. Wreszcie, na Uniwersytecie Rzeszowskim, jego przyszła żona, socjolożka, pokaże mu tekst Baumana, który zapoczątkuje jego fascynację myślicielem. Wszystkie te wydarzenia, obrazy, sytuacje będą w nim rosły i czekały na odpowiedni moment. Maciej pochodzi z rodziny robotniczej, więc najbardziej ceni sobie ciężką pracę. Nie wierzy w wenę. Rozumie, że czasami, by coś zrobić, trzeba się zmusić. Zmuszał się dość

długo. Malował martwe natury, żeby wyrobić sobie technikę. Ślęczał nad portretami, aby opanować rękę. W końcu doszedł do punktu, w którym chciał powiedzieć coś od siebie. Zaczął pracować na cyklem „Candy Shop”. Inspirację stanowiły: seks i śmierć. Motywem przewodnim tych obrazów jest czaszka, która stała się znakiem rozpoznawczym artysty. Z jego płócien atakują nas również pozaszywane cipki i wielkie kutasy. Świat stworzony przez Wieczerzaka pełen jest przemocy seksualnej. Agresywne kolory, szablonowe symbole, mocne przesłania – to jego styl. Główną zasadą jest natomiast: jak najwięcej podpatrywać, kopiować, naśladować. Potem odzierać ze znaczenia i przepuszczać przez siebie. Inspirować można się wszystkim, najważniejsze żeby mieć otwartą głowę. Maciej tworzy i obrazy do fraszek Fredry, i do znanych mitów oraz legend – choćby o smoku wawelskim – i barokowe martwe natury. Wszystko oczywiście w wersji komiksowej, choć komiksów akurat nigdy nie czytał. Tak samo jak specjalnie nie oglądał kreskówek. Nie musiał, bo „kolorowy świat” i tak dopadł go mimochodem. Atakował w reklamach, kusił w sklepach, mamił w szkole. Jeśli artysta miałby wskazać jakieś główne źródło inspiracji, to jest nim niewątpliwie Zygmunt Bauman ze swoją koncepcją kultury jako supermarketu, gdzie poupychane jest dosłownie wszystko. Podobnie na obrazach Wieczerzaka – znajdziemy tu postaci z dziecięcych bajek i gier, elementy religijne i popkulturowe, historyczne i nowoczesne. Choć artysta nie chce narzucać interpretacji, często je prowokuje. Tak było z cyklem „The Dicks and The Pussies”, którym zakończył swoje studia na Uniwersytecie Rzeszowskim. Obrazy pokazywane na wystawie dyplomowej dzieliły się na dwie kategorie: męską i żeńską. Płótna zostały sobie przeciwstawione. Walczyły i flirtowały ze sobą, równocześnie stając się komentarzem do zdominowanego przez seks współczesnego świata, który zarazem kusi i straszy. Podejmowanie gry z widzem to ważny aspekt w malarstwie Macieja. Element łamigłówki widać w cyklu „Vanitas vanitatum et omnia vanitas” inspirowanym barokowymi, wanitatywnymi martwymi naturami. Zabawa polega na odnajdywaniu zwierzątek. Każde płótno przedstawia martwą naturę z innym zwierzęciem, jednak odnalezienie go w plątaninie konturów i kolorów, sprawia niemałą trudność. Twórczość Wieczerzaka trudno odczytać jednoznacznie. Plącze się między prostym wydrukiem z komputera a barokową, przeładowaną kompozycją. Czuć tu technikę i precyzję, ale też nie brakuje szablonów i automatycznie powtarzanych znaków. Jest prosta, a zarazem skomplikowana. Zupełnie jak credo artysty: „Chcę być kolorową drukarką”. Zaskakująca i śmiała. M aci ej w i eczerzak

3


4

M aci ej w i eczerzak


M aci ej w i eczerzak

5


6

M aci ej w i eczerzak


M aci ej w i eczerzak

7


8

M aci ej w i eczerzak


„Don Kichot“ 2011, 90cm x 90cm

M aci ej w i eczerzak

9


10

M aci ej w i eczerzak


„Kathy with the circle“ 2011, 90cm x 90cm

M aci ej w i eczerzak

1


12

M aci ej w i eczerzak


„Plus“ 2011, 90cm x 90cm

M aci ej w i eczerzak

13


14

M aci ej w i eczerzak


„Stalking“ 2011, 80cm x 90cm

M aci ej w i eczerzak

15


16

M aci ej w i eczerzak


„XY“ 2011, 100cm x 100cm

M aci ej w i eczerzak

17


18

M aci ej w i eczerzak


„Pizza“ 2011, 100cm x 100cm

M aci ej w i eczerzak

19


20

M aci ej w i eczerzak


„Still life with monkey“ 2011, 90cm x 90cm

M aci ej w i eczerzak

21


22

M aci ej w i eczerzak


„Neone“ 2011, 100cm x 150cm

M aci ej w i eczerzak

23


24

M aci ej w i eczerzak


„Catarina“ 2011, 120cm x 90cm

M aci ej w i eczerzak

25


26

M aci ej w i eczerzak


„Skulls I“ 2011, 100cm x 240cm

M aci ej w i eczerzak

27


28

M aci ej w i eczerzak


„Skulls II“ 2011, 100cm x 240cm

M aci ej w i eczerzak

29


L UBIe GIERKI Z Maciejem Wieczerzakiem rozmawia Olga Święcicka Olga Święcicka: Cipki, wielkie kutasy, czaszki. Twoje obrazy są trochę jak erotyczne sny nasto latka na kwasie. Lubisz prowokować? MACIE J WIECZERZAK: Znam dzieła bardziej prowokacyjne niż moje. Myślę, że tematy poruszane przeze mnie pojawiają się od wieków; są w jakimś sensie uniwersalne. Staram się jedynie oswoić z nimi widza. Czy chcę prowokować? Tak, do myślenia. Przemoc i seksualność są czymś, co nas otacza. Telewizja, Internet, ogólnie pojęte media bombardują nas informacjami o nowych przejawach przemocy. Z nagością czy też ogólnie seksualnością można spotkać się wszędzie. Znajdujemy je w reklamach – od urządzeń grzewczych, lodów po dachówki. Myślę, że wbrew pozorom ludzie lubią podglądać, napawać się seksem, agresją, brudem, choć często wstydzą się do tego przyznać. Ciężko jest uciec przed tymi zjawiskami, nawet jeśli nie dotykają nas bezpośrednio. 30

M aci ej w i eczerzak

OŚ: Nie ma już tabu? MW: Ocz y wiście, że są. Istnieją temat y, któr ych nie poruszam w swojej sztuce. Ale nie chcę o nich rozmawiać właśnie dlatego, że stanowią dla mnie tabu. OŚ: O cz ym zatem chcesz rozmawiać? MW: O barokowych martwych naturach, o fraszkach Fredry, o legendach polskich, o Basquiacie, pizzy. Wszystko może być cytatem. Nie potrzebuje jednego mianownika, który by wszystko łączył. Pomimo rygorów, które sobie narzucam, chcę, żeby malarstwo przede wszystkim sprawiało mi przyjemność. Motorem do tych zabaw w dużej mierze są teksty Zygmunta Baumana. Bardzo bliska jest mi koncepcja Homo ludens. Lubię gierki. OŚ: Rzecz y wiście, Twoje obraz y prz ypominają trochę dziecięcą książeczkę „Gdzie jest Wally?”,


w której szuka się głównego bohatera w gąszczu symboli i postaci. U ciebie tak szuka się znaczeń. MW: Według mnie malarst wo nie powinno bronić się interpretacją, kilogramami teorii, ale obrazem. Dla mnie sztuka to głównie technika, staram się dojść w niej do perfekcji. Ocz y wiście chciał bym, żeby moje obraz y coś „mówił y”. Jednak nie uważam, że obraz musi być dziełem ż ycia, peł nym znaczeń i komentarz y. Mam wrażenie, że sztuka współczesna jest zbyt hermet yczna, zro zumiała jedynie dla autora. Takie właśnie pseudointelektualne t wor y bardziej męczą widza, niż skłaniają do jakiejkolwiek refleksji. Wolę so bie popracować nad techniką, niż silić się nad „przesłaniem”. OŚ: Podobno najlepsze obraz y powstają pod wpł y wem chwili. Wcale nie trzeba się na nic silić. MW: Być może, ale ja nie wierzę w wenę. Je żeli się chodzi, myśli, czeka na natchnienie, to można się go nigdy nie doczekać. A nawet jak wena prz yjdzie, zaraz coś cię rozprosz y i już po wsz ystkim. Wydaje mi się, że t worzenie polega często na t ym, że trzeba się zmusić. W malo waniu, jak również w innych dziedzinach ż ycia, napadają nas dni z wątpienia. Myślę, że w malarst wie chwile natchnione zdarzają się bardzo rzadko. W większości jest to praca monotonna, nudna, ale bardzo potrzebna. To właśnie dzięki niej poprawia się technikę, odnajduje nowe dro gi, jakimi można później podążać. Jednak cala trudność polega na t ym, żeby w ytrz ymać w tej nudzie. OŚ: Jak tego dokonać? MW: Po prostu trzeba wejść w r ytm. To on nam daje poczucie bezpieczeńst wa. OŚ: Tylko jak znaleźć ten r ytm? MW: Zw yczajnie. Zaplanować sobie pracę. Maluję dużo. Jestem bardzo uporządkowany. Pracuję jak w fabr yce, po 8 godzin dziennie, prakt ycznie cał y t ydzień. Wstaję o 6 rano, przed 8 jestem już w pracowni. Sprawdzam maile, prz ygotowu ję się i zacz ynam malować. O 14 robię sobie godzinną przer wę na sjestę. Potem znów praca, obiad z żoną i od 22 przeważnie do 24, żeby rano nie zaspać, maluję. Ocz y wiście, czasem są trudne dni, kiedy nie mam pomysłów, ale wtedy staram się jeszcze bardziej zmobilizować. Nie można przestać. Można jedynie urozmaicić so bie czas. Zw ykle maluję 3–4 obraz y naraz, więc działam na przemian – trochę tu, trochę tam.

OŚ: Mam wrażenie, że hasło „trochę tu, trochę tam” dobrze oddaje Twój st yl. Trudno go zaszufladkować. MW: Od szufladkowania są kr yt ycy. Ja po prostu maluję to, co mnie fascynuje, niepokoi, interesu je. Lubię różnorodność. Łącząc element y graffiti, komiksu oraz st ylist yki MT V, daję znanym już wcześniej elementom nową jakość. OŚ: To znacz y? MW: Po prostu. Nową, or yginalną. Ocz y wiście wiele osób uważa, że moje prace są st ylizowane na graffiti. Ja jednak nigdy w ten sposób o nich nie myślałem. Często też sł yszę, że to pop art, ale z t ym st wierdzeniem również nie mogę do końca się zgodzić. Co prawda nawiązuję w mo ich obrazach do symboli popkultur y, ale nigdy nie uż y wam gotow ych elementów. Można więc powiedzieć, że najbliższ y jest mi automat yzm, t worzenie surrealist ycznego efektu, ale to też nie jest zasadą. Sł yszałem opinię, że jestem połą czeniem st ylu Haringa i Zbioka. Już sama liczba interpretacji pokazuje, że to co robię, nie mieści się w żadnej zamkniętej przestrzeni. Mój st yl to połączenie różnych elementów, które w rezulta cie dają nową jakość, zarówno formy, jak treści. OŚ: Gdzie jej szukasz? MW: Obser wuję otaczający mnie świat. Nie ma znaczenia, cz y jest to przestrzeń wirtualna, cz y realna. W toku takiego podglądact wa w ybieram rzecz y, które jakoś mnie zainteresował y. Chyba każdy tak ma. Później próbuję nadać temu formę. Myślę, że w jakimś sensie przedstawiam to, co wsz yscy chcieliby powiedzieć lub zobacz yć, ale nie mają odwagi. Przez ikonografię, którą t worzę, próbuję oswoić ich z tą rzecz y wistością. Wydaje mi się, że w takiej formie jest ona łat wiejsza do przełknięcia. OŚ: Być może. Pytanie t ylko, kogo masz na myśli, mówiąc „oni” i „ich”? MW: Nigdy się nad t ym nie zastanawiałem. Ja się po prostu bawię. A inni? Czuję, że każdy znajdzie w moich obrazach coś dla siebie. Ma luję, bo to jedyne medium, w jakim się odnajduję. Najz w yczajniej. Chcę być t ylko kolorową drukarką myśli.

M aci ej w i eczerzak

31


M ACIEJ W ieczerzak Urodził się w 1986 roku w Mielcu. Ukończył Wydział Sztuki Uniwersytetu Rzeszowskiego. W 2010 roku uzyskał dyplom z wyróżnieniem w pracowni prof. Stanisława Białogłowicza. Zajmuje się malarstwem, grafiką warsztatową, rysunkiem oraz rzeźbą.

Wystawy w kraju:

Wystawy za granicą:

2008 Wystawa pokonkursowa Międzynarodowego Konkursu „Autoportret”, Muzeum Regionalne, Stalowa Wola. „Niepodległość 1918–2008”, Galeria Hortar, Tarnów. „Akt, Ciało, Interpretacje”, Galeria PWST i ASP, Kraków. „(S)chroń Sztukę”, Galeria Schron, Opole. VI Podkarpackie Konfrontacje Fotograficzne, WDK, Rzeszów. Ogólnopolska Wystawa Rysunku, Toruń. „Akt, Ciało, Interpretacje”, Schron Sztuki, Rzeszów.

2008 „Tallinn Winter Exhibition”, Tallin, Estonia.

2009 „Portret Kobiety” Profesor Białogłowicz ze studentami, Teatr im. W. Siemaszkowej, Rzeszów. Polsko-słowackie Konfrontacje Malarskie, Galeria pod Ratuszem, Rzeszów. Wystawa indywidualna, Galeria Schody, Warszawa. 32

M aci ej w i eczerzak

2009 „The Aubrey Art Exhibition”, Essex, Wielka Brytania. 2010 „Ladybird Exhibition”, Londyn, Wielka Brytania. Nagrody i wyróżnienia: 2007 Wyróżnienie I stopnia w Międzynarodowym Konkursie „Autoportret” Muzeum Regionalnym w Stalowej Woli. 2008 Nagroda Prezydenta Miasta Rzeszowa „Młode Talenty” 2009–2010 Stypendium Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego




Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.