Magazyn Lokalny Prestiż - Siedlce 02.2016

Page 1

S I E D L C E

M A G A Z Y N

L O K A L N Y

S O K O Ł Ó W

P O D L A S K I

Ł O S I C E Nr 2 (42), LUTY 2016 r. Nakład 10 000 szt. ISSN 2299-5781 EGZEMPLARZ BEZPŁATNY

Świńska grypa Czy mamy się bać? R MA A R EE K K LL A A M


Promocyjny kredyt dla rolnika gotówka do

600 000 zł

Wykorzystaj potencjał

swojego gospodarstwa! Kredyt możesz przeznaczyć na: . modernizację gospodarstwa . remont bądź zakup nowych maszyn . rozbudowę budynków gospodarczych . utrzymanie płynności finansowej Twojego gospodarstwa. . zakup paliwa, paszy, nawozów

Akceptujemy dotacje unijne jako źródło dochodu! Adamczuk Serwis Finansowy działa jako pośrednik kredytowy następujących banków: Alior Bank S.A., BPH S.A., Getin Noble Bank S.A., FM Bank PBP S.A., Bank Pocztowy S.A., Plus Bank S.A.,TF Bank AB, Ferratum Bank Ltd, BZ WBK S.A. Jesteśm Jesteśmy także pośrednikiem firm pożyczkowych: Aasa Polska S.A., Axcess Financial Poland Sp. z o.o., SMS Invest Spółka z o. o., SMS Kredyt Sp.j., Net Credit Sp. z o.o., Regita Sp. z o.o., Vivus Finance Sp. z o.o., Zaplo Sp. z o.o., TAKTO Sp. z o.o. s.j., Optima Sp z o.o., Fundusz Mikro Sp. z o.o. oraz AP APRO Financial Poland Sp. z o.o. W zakresie umów ze współpracującymi bankami i firmami pożyczkowymi Adamczuk Serwis Finansowy jest umocowa umocowany do: przedstawiania oferty kredytowej/pożyczkowej; przetwarzania danych, informacji i dokumentów dotyczących osób ubiegających się o kred kredyt/pożyczkę oraz przekazywania im informacji i dokumentów kredytowych; (w niektórych przypadkach) podpisywania umów kredytu/poży kredytu/pożyczki i/lub wypłaty kwoty kredytu/pożyczki na podstawie otrzymanych pełnomocnictw; wyjaśniania przyczyn braku spłaty kredytu/pożyczki.

Zapraszamy do naszych placówek:

Nie czekaj! Pieniądze mogą być na Twoim koncie już jutro.

Siedlce ul. Piłsudskiego 10 tel. 25 644 70 29 kom. 504 252 000

R E K L A M A

Możliwość połączenia różnych źródeł dochodu: . z prowadzenia gosp go spod odar arst stwa wa rolnego (ha przeliczeniowe we)) . z kontraktów rolniczycch (rachunki / faktury za sprzedaż produktów rolniczych) . z działów specjanych produkcji rolnej

Odwiedź nas w internecie i przekonaj się, co o jeszcze możemy Ci zaoferować: zao oferować:

www.asf.com.pl

Sokołów Podlaski ul. Wilczyńskiego 3 tel. 25 781 21 15 kom. 501 339 700 Węgrów ul. Kościuszki 1 tel. 25 792 00 16 kom. 509 777 705


3

facebook: Prestiż Magazyn Lokalny

S I E D L C E

Marcin Mazurek

J

edni mówią, że Polska jest podzielona, inni, że społeczeństwo uczy się dyskusji na istotne tematy. To jednak jest wciąż tak świeża sprawa, że na wnioski trzeba będzie jeszcze poczekać. Reporterskie przyzwyczajenia, każą mi czekać na fakty. Fakty za to docierają do nas ze szpitali w regionie. Świńska grypa zaczyna siać niepokój. Zaczęło się w Sokołowie Podlaskim, teraz kolejne osoby z wirusem są w Siedlcach. Niestety aura sprzyja zachorowaniom i wielce prawdopodobne jest, że tych przypadków będzie jeszcze więcej. Czy wobec tego powinniśmy zacząć się bać? Powodów do paniki nie ma. Wystarczy bardziej szczegółowo dbać o higienę. Specjaliści twierdzą, że sam wirus nie zabija, a zgony spowodowane są powikłaniami i obniżoną odpornością. Dlatego, kiedy zaczynamy czuć się źle, nie powinniśmy leczyć się domowymi sposobami, a udać do lekarza. Domowe sposoby są najlepsze w profilaktyce a nie w leczeniu. Dlatego do łask powinien wrócić miód, czosnek i wszystkie produkty zawierające dobroczynne witaminy. Czapki i szaliki, mimo pozornie cieplejszych dni jeszcze nie powinny lądować w szafach. Po prostu dbajmy o zdrowie bardziej niż zwykle, a wtedy choroba będzie miała mniejsze szanse. Dzisiejszy świat nastawiony jest na konsumpcję, dlatego za wszelką cenę pracujemy. Zamiast iść na zwolnienie i wyleczyć się w pełni, albo rezygnujemy z wizyty u lekarza albo bierzemy leki i zamiast leżeć pod ciepłą kołdrą i wygrzać organizm, chodzimy do pracy. Czy dziś wobec coraz bardziej panoszącego się wirusa A/H1N1 warto ryzykować zdrowie a nawet życie?

M A G A Z Y N

L O K A L N Y

S O K O Ł Ó W

P O D L A S K I

Adres Redakcji: ul. Wyszyńskiego 33/51, 08-110 Siedlce e-mail: kontakt@agencjaprestige.com.pl Redaktor Naczelny: Marcin Mazurek kom. 797 709 094 e-mail: marcin@agencjaprestige.com.pl Dyrektor Handlowy: Konrad Czarnocki kom. 797 709 091 e-mail: konrad@agencjaprestige.com.pl Doradcy ds. Sprzedaży: Emilia Trębicka kom. 797 709 092 e-mail: emilia@agencjaprestige.com.pl Edyta Kwiatek kom. 798 404 777 e-mail: edyta@agencjaprestige.com.pl Grafika skład: Artur Kościesza kom. 513 979 909 e-mail: artur@agencjaprestige.com.pl Dawid Jaworski kom. 797 709 093 e-mail: dawid@agencjaprestige.com.pl Kinga Mędrzejewska kom. 798 404 161 e-mail: kinga@agencjaprestige.com.pl Współpraca: dr Rafał Dmowski, dr hab. Adam Bobryk, Piotr Ługowski, Agnieszka Buczek, Korekta: Angelika Ratyńska Projekt okładki: Artur Kościesza Druk:

Wydawca:

Nakład: 10 000 egz. Redakcja nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam i materiałów promocyjnych, jednocześnie zastrzega sobie prawo do redagowania nadesłanych tekstów. PRESTIŻ Magazyn Lokalny jest bezpłatny. Sprzedaż magazynu jest zabroniona. Numer konta: Bank PEKAO S.A. o/Siedlce 09 1240 2685 1111 0010 4644 7932

www.facebook.com PrestizMagazynLokalny

R E K L A M A

Ł O S I C E

www.prestizmagazynlokalny.pl


4

www.prestizmagazynlokalny.pl

ŚWIŃSKA GRYPA

CZY MAMY SIĘ BAĆ? ||

Najgorszy z możliwych scenariuszy wydarzył się w sokołowskim szpitalu. Pacjent, u którego stwierdzono wirus świńskiej grypy zmarł. Pojawiły się informacje, że groźny wirus nie był przyczyną śmierci pacjenta. Co więc zabija? Pytamy specjalistów. Marcin Mazurek

N

FOT. MARCIN MAZUREK

ajgroźniejsze skutki wirusa A/H1N1 dotyczą osób z tzw. grupy podwyższonego ryzyka. Do tej grupy należą dzieci, osoby starsze i osoby ze zmniejszoną odpornością. – Tu mówimy o ludziach z pewnymi uwarunkowaniami genetycznymi, ale także o osobach dializowanych czy po wszelkich przeszczepach. U tych ludzi mamy zmniejszoną odporność – wyjaśnia dr Ryszard Przybylski z-ca dyrektora ds. lecznictwa w sokołowskim szpitalu. Świńska grypa nie jest też łatwa do rozpoznania. Wbrew pozorom zanim zacznie się podejrzewać, że mamy do czynienia z tym wirusem należy przeanalizować bardzo szerokie spektrum okoliczności. - W przypadku Sokołowa Podlaskiego należy zwrócić uwagę, że miasto leży stosunkowo blisko granicy z Białorusią, gdzie odnotowano znaczną

liczbę przypadków świńskiej grypy. Bliskość szlaków komunikacyjnych i możliwość kontaktu z ludźmi, którzy mogą być zainfekowani zwiększa ryzyko zarażenia. Na tym polega nasza rola, żeby myśleć również o takich możliwościach zainfekowania świńską grypą w sytuacjach, gdy mamy jakiekolwiek wątpliwości – mówi lekarz. Choroby grypopodobne mają objawy zbliżone do siebie, tu potrzebna jest szczególnie teraz, wzmożona czujność i doświadczenie lekarzy, aby wykonać stosowne badania i testy. W okresie od października do marca liczba zachorowań na grypę znacznie się zwiększa. Najczęściej przebieg choroby jest łagodny. Diagnostyka laboratoryjna jest wdrażana wtedy, gdy występują u chorego powikłania typu zapalenie płuc, zapalenie oskrzeli czy zapalenie mięśnia sercowego lub duża niewydolność


5

facebook: Prestiż Magazyn Lokalny

FOT. MARCIN MAZUREK

oddechowa. – Te powikłania mogą być spowodowane wirusem A/H1N1 – mówi Marzenna Hardej Powiatowy Inspektor Sanitarny w Sokołowie Podlaskim. Jak wobec tego ustrzec się zarażenia? – Zalecam przede wszystkim szczepienia dzieci i młodzieży, osób przebywających w dużych skupiskach ludzkich, osób w podeszłym wieku, które często mają choroby współistniejące zaburzające prawidłowe działanie układu odpornościowego organizmu – mówi dyrektor PSSE w Sokołowie.

Są trzy rodzaje wirusa świńskiej grypy - A, B i C. Najbardziej groźny jest wirus typu A, to ten wirus wywołuje wszelkiego rodzaju powikłania, które mogą prowadzić do śmierci. Niebezpieczeństwo polega też na tym, że wirus dość łatwo przenosi się i rozprzestrzenia. Dlatego szczególnie teraz powinniśmy zwracać uwagę na higienę osobistą, higienę rąk, higienę podczas kichania czy kaszlu. Starajmy się też unikać przebywania w dużych skupisk ludzkich. Wirus A/H1N1 nazywany jest świńską grypą. Czy wobec tego powinniśmy wystrzegać się wszystkiego co ma związek z tymi zwierzętami łącznie ze zmianą diety eliminującą wyroby wieprzowe? – Jedzenia wieprzowiny nie musimy się obawiać. Obróbka termiczna, którą stosujemy przygotowując potrawy czyli gotowanie, pieczenie czy smażenie, zabija wirusa – stwierdza lekarz weterynarii Magdalena Pękala – Radziszewska, Inspektor d/s zdrowia i ochrony zwierząt w Powiatowym Inspektoracie Weterynarii w Sokołowie Podlaskim. Mimo, że zwierzęta mogą

R E K L A M A

chorować na ten rodzaj grypy w okolicach Sokołowa Podlaskiego nie stwierdzono wirusa w ich organizmach. – Te przypadki, które teraz się zdarzają na pewno są to zakażenia z człowieka na człowieka. U zwierząt nie stwierdziliśmy potwierdzonych przypadków ani zgłoszeń zachorowań na terenie powiatu sokołowskiego – mówi weterynarz. Wszyscy specjaliści zgodnie twierdzą, że nie ma powodów do paniki. Przy zachowaniu maksymalnej dbałości o higienę, unikaniu możliwości zarażenia się wirusem od przypadkowej osoby możemy być spokojni. W żadnym jednak wypadku nie można bagatelizować niepokojących objawów. Apele o szczególną ostrożność są szczególnie teraz są aktualne. W dniu kiedy zamykaliśmy wydanie magazynu PRESTIŻ, Siedlce obiegła informacja, że w szpitalu miejskim przebywa sześć osób zarażonych wirusem świńskiej grypy. Kolejnych pięciu pacjentów poddawanych było badaniom pod kątem wirusa A/H1N1.

FOT. MARCIN MAZUREK


6

www.prestizmagazynlokalny.pl

NAUKA DYSKUSJI

FOT. MARCIN MAZUREK

FOT. MARCIN MAZUREK

||

Manifestacje Komitetu Obrony Demokracji i kontrmanifestacje oraz podobne wydarzenia pojawiające się co pewien czas w polskich miastach mają różny oddźwięk. Jedni twierdzą, że to efekt podzielenia społeczeństwa, że kraj jest podzielony inni że zaczęła era obywatelskich dyskusji. Marcin Mazurek

M

anifestacja KOD w Siedlcach nie imponowała liczebnością uczestników. Także grupa osób nie zgadzających się z tymi pierwszymi była nieliczna. To, co rzucało się w oczy i uszy, to wymiana zdań i oceny sytuacji w kraju. Były też zarzuty jednych wobec drugich. Można powiedzieć, że widać na tym przykładzie lokalny obraz tego, co obecnie dzieje się w kraju. Czy takie pikiety, gdzie dochodzi do wymiany poglądów można nazwać dyskusją? Czy jesteśmy świadkami kształtowania się umiejętności korzystania z narzędzi demokracji? Andrzej Sędek, psycholog z INSiB UPH – Siedlce w tym przypadku nie widzi realnych szans na podjęcie rzeczowej dyskusji. Z tego, co obserwuje pomiędzy zwolennikami i przeciwnikami KOD-u dochodzi do bardzo FOT. MARCIN MAZUREK

dużej polaryzacji uniemożliwiającej, jak na razie podjęcie rzeczowej dyskusji, służącej dobru wspólnemu. Sytuacja ta sprzyja budowaniu poczucia tożsamości - przynależności do grupy Konsekwencją jest bardzo dobrze poznany mechanizm kategoryzacji MY – ONI. Jest to pierwszy krok w wykreowaniu stereotypów, uprzedzeń przy jednoczesnej gloryfikacji grupy, do której się należy. W konsekwencji może nawet dojść do użycia przemocy wobec przeciwników (z jednoczesnym usprawiedliwieniem tego działania dokonanego w kategoriach moralnych). Z przykrością muszę stwierdzić, że dostrzegam coraz więcej analogii do konfliktu pomiędzy Thutsi a Hutu. – mówi psycholog. Rzeczywiście w Siedlcach doszło do przepychanek i szturchańców. To udowadnia tezę, że Polacy jeszcze nie potrafią dyskutować. Czym jest dyskusja? Słownik PWN mówi wyraźnie to: „Ustna lub pisemna wymiana zdań na


jakiś temat, mająca prowadzić do wspólnych wniosków” – to definicja, która jasno i konkretnie wskazuje na to, że do dyskutowania jeszcze nam daleko. Owszem, obie grupy wymieniły się poglądami, ale… dalej nic nie przypominało dyskusji. Ani zwolennicy KOD, ani jego przeciwnicy nie dążyli do wspólnych wniosków. Przynajmniej można było odnieść takie wrażenie, bo dyskusja, a raczej jej namiastka kończyła się na przedstawieniu swoich racji. Kto się z nimi nie zgadzał skazywał się na nazwanie zdrajcą, oszołomem itp. To w efekcie doprowadziło do zaostrzenia sytuacji i krótkiej szarpaniny. Być może wywołał ją brak argumentów, być może były inne powody. Tak czy inaczej o dyskusji, prawdziwej dyskusji nie było mowy. Oczywiście każdy ma prawo wypowiedzenia swojej opinii. Ale może to pozostać biciem piany bez wpływu na rzeczywistość. Taki stan rzeczy może sprowadzić spór do poziomu jałowego wobec konkretów. Czy komukolwiek na tym zależy? Co przyniesie puste gardłowanie? Tylko i wyłącznie oglądalność programów informacyjnych. A czy o to chodzi? Jeżeli stronom sporu chodzi o dobro, to każde spotkanie i każda wymiana zdań powinna skończyć się wypracowaniem, choć najmniejszego, ale wspólnego mianownika. Bo skoro chodzi o wspólny interes, to nieważne z której strony jesteśmy powinniśmy mimo różnic dążyć nie do obrażania się na siebie i wyszydzania jedni drugich. Zasadnym więc jest pytanie, czy umiemy dyskutować bez wzajemnego, zupełnie niemiłego, dogryzania sobie, co psuje wartość naszych wypowiedzi i naszych postaw w ogóle? To pytanie powinni sobie zadać wszyscy aktywni w dążeniu do lepszej przyszłości. Może nieświadomie daliśmy się wmanewrować w postawę buntu i sprzeciwu wobec innych. Może przez lata byliśmy nieświadomie oduczani rzeczowej dyskusji i kultury osobistej? Może w końcu rzeczywistość,

R E K L A M A

facebook: Prestiż Magazyn Lokalny

FOT. MARCIN MAZUREK

jest zupełnie inna od naszych wyobrażeń? To trudne pytania, bo są jakby domniemywaniem braku samodzielnego myślenia i wpływania na rzeczywistość. Czy coś takiego może się przydarzyć każdemu? Co wobec tego należy robić? Kogo słuchać? R E K L A M A


8

www.prestizmagazynlokalny.pl

ŁOSOŚ W POMIDOROWYM CONFIT ORAZ EMULSJI BAZYLIOWEJ

Marcin Mazurek, Marcin Brodzik

||

W czasie Wielkiego Postu w naszym menu częściej pojawia się ryba. Łosoś jest w Polsce bardzo popularną rybą, dlatego warto próbować przyrządzać go na różne sposoby. Dodatkiem do dania może być ryż, ale to nie jedyna opcja. W zależności od naszych przyzwyczajeń i preferencji dodatki mogą być inne.

- Czas 30 – 45 min.

Confit pomidorowe

Emulsja bazyliowa

- Łosoś 2 filety

- 2 gałązki pomidorków cherry – ok 24 – 30 sztuk - 1,5 łyżki oliwy z oliwek - 1 łyżka miodu - 6 ząbków czosnku blanszowanych 2 razy - 6 gałązek tymianku

- Bazylia świeża 10 listków - Odrobina octu winnego czerwonego - Ząbek czosnku - 5 łyżek oliwy z oliwek - Sól i pieprz

- Wino białe wytrawne 3 łyżki - Oliwa do smażenia

FOT. KONRAD CZARNOCKI

WYKONANIE Gałązki pomidorów tniemy na 3 części. Na małej patelni lub rondelku rozgrzewamy oliwę do około 100 st. C. Dodajemy czosnek, miód i wkładamy pomidorki. Doprawiamy solą, pieprzem i tymiankiem. Gotujemy na małym ogniu przez około 10-15 minut. Wszystkie składniki emulsji bazyliowej przekładamy do naczynia i blendujemy ze sobą. Doprawiamy solą i pieprzem. Łososia doprawiamy solą i pieprzem, podsmażamy na oliwie z obu

stron po 3 min na stronę. Pod koniec smażenia podlewamy białym winem i odparowujemy. Jeśli zachodzi potrzeba łososia dopiekamy w piekarniku. Rybę przekładamy na talerz, układamy na górze pomidorki, a całość uzupełniamy emulsją bazyliową, zachowując estetyczny wygląd dania. R E K L A M A

FOT. KONRAD CZARNOCKI


9

facebook: Prestiż Magazyn Lokalny

POKOLORUJ

SWÓJ

ŚWIAT ||

To nie reklama najnowszych farb, choć będzie mowa o produkcie. Chodzi tu jednak o dobro wspólne i korzyści dla wszystkich. Bo jak ktoś jest zestresowany, to rozsiewa złe emocje dookoła. Dlatego osoby w jakiś sposób skazane na stres powinny zainteresować się tym tematem. Marcin Mazurek

N

FOT. © FOTOLIA

ajnowszym sposobem na stres mają być kolorowanki. Mówimy oczywiście o osobach dorosłych. Metoda ta dużą popularnością cieszy się w Stanach Zjednoczonych i coraz większe zainteresowanie budzi w Europie. Książka Johanny Basford zatytułowana Secret Garden najpierw podbiła serca Amerykanów. Po tym, jak trafiła do Francji można mówić o szaleństwie, które ogarnęło Francuzów. Obecnie dobrodziejstwo kolorowanek dla dorosłych coraz popularniejsze jest w Anglii i innych krajach UE. Mówiąc o kolorowankach dla dorosłych nie mam na myśli obrazków z aktami lub takich, które powinniśmy skrywać przed dziećmi. Wprost przeciwnie mamy tu do czynienia z wzorami, które przypominają kolorowanki dla dzieci, jednak te dla dorosłych są bardziej skomplikowane. Chodzi o to, że siadając przed arkuszem do pokolorowania możemy poczuć się jak dziecko. Dowolność w doborze kolorów daje dodatkowe poczucie wolności. Trudność wynikająca ze złożoności wzorów wymusza przy kolorowaniu duże skupienie. To z kolei pozwala zapomnieć o troskach i kłopotach w pracy czy w domu. Na tym polega sukces kolorowanek dla dorosłych, które mają pomagać osobom zestresowanym. Według naukowców podczas kolorowania uruchamiane są dwie półkule mózgu. Odpowiedzialna za myślenie logiczne, gdy wypełniamy przestrzenie kolorem, a odpowiedzialna za kreatywność, gdy dobieramy kolory.

Kolorowanki sprawdzają się przy leczeniu niektórych zaburzeń. Osoby z depresją relaksują się podczas tej pozornie łatwej czynności. Wypełniając kolorami złożone wzory i w ten sposób pozbywając się natłoku myśli, według naukowców możemy zwalczyć bezsenność. Kolorowanie pobudza w mózgu fale alfa, one powodują osiągnięcie przez organizm łagodnego stanu relaksacyjnego. To stan naturalny dla dzieci. Mamy, więc naukowe wytłumaczenie hipotetycznego powrotu do dzieciństwa. Sukces kolorowanek został dostrzeżony przez różne wydawnictwa i na rynku, jak grzyby po deszczu zaczęły pojawiać się w sklepach setki pozycji. Różne formaty, różna tematyka, wszystko zależy od pomysłu twórcy i wydawcy. A biznes jest wyjątkowy, bo cały czas moda na taką formę odstresowania, rozwija się. Czy więc moda na kolorowanie przez dorosłych jest czymś w rodzaju terapii, czy tylko kolejnym chwytem marketingowców i specjalistów od sprzedaży? Z pewnością i tym i tym po trosze. Tym bardziej, że można to sprawdzić samemu bez konieczności wydawania pieniędzy. Setki jak nie tysiące gotowych do kolorowania kart czeka na chętnych w Internecie. Warto sprawdzić na własnej skórze relaksacyjną moc kolorowania.

R E K L A M A


10

T E K S T

www.prestizmagazynlokalny.pl

S P O N S O R O W A N Y .

Tomasz Januszewski - prawnik Doktorant w Instytucie Nauk Prawnych Polskiej Akademii Nauk w Warszawie Dyrektor Generalny Europejska Wyższa Szkoła Prawa i Administracji w Warszawie.

EUROPEJSKA WYŻSZA SZKOŁA PRAWA I ADMINISTRACJI W WARSZAWIE

NIEWYPŁACALNOŚĆ

RATUNEK, CZY BANKRUCTWO ? Upadłość konsumencka: 1 stycznia 2015 r. weszły w życie zmiany w ustawie o prawie upadłościowym i naprawczym w zakresie obejmującym osoby nieprowadzące działalności gospodarczej. Ponad 2000 osób ogłosiło w zeszłym roku upadłość konsumencką. Prywatnych bankructw jest coraz więcej, a banki, znacznie chętniej renegocjują z kredytobiorcami warunki spłaty zadłużenia. Upadłość konsumencka stała się skutecznym narzędziem dla zadłużonych klientów banków, firm pożyczkowych czy firm windykacyjnych, instytucje te zaczęły liczyć się z ryzykiem, że przy braku porozumienia konsument uda się do sądu i wywalczy umorzenie przynajmniej części długów, co przed zmianami było niemożliwe. Poprzednia wersja ustawy była wyjątkowo restrykcyjna, nie zawierała możliwości umorzenia części długów i konsument, który chciałby skorzystać z jej dobrodziejstw, musiał najpierw udowodnić, że wpadł w tarapaty wyłącznie z przyczyn od siebie niezależnych. W praktyce oznaczało to, że na restrukturyzację zadłużenia mogli liczyć tylko ci, którzy stracili źródło utrzymania z powodu ciężkiej choroby lub bezrobocia. Dokonane zmiany ułatwiają możliwość składania wniosków o ogłoszenie upadłości konsumenckiej. Nie ma tu mowy o automatyzmie, postępowanie to jest nadal postepowaniem sądowym. Konsument musi spełnić szereg przesłanek, które pozostają w ocenie rozpatrującego wniosek sądu. Warto zrozumieć konsekwencje prawne i majątkowe związane z decyzją o złożeniu wniosku o ogłoszenie upadłości konsumenckiej. Wniosek pozbawiony braków formalnych, pozwala na sprawne działanie sądu, co leży w interesie zainteresowanego. Upadłość konsumencka

jest przewidziana jako postępowanie sądowe dla osób niewypłacalnych, nieprowadzących aktualnie działalności gospodarczej, posiada ona dwie zasadnicze funkcje: oddłużeniową - umorzenie całości lub części długów oraz windykacyjną - odzyskanie należności od niewypłacalnego klienta przez jego wierzycieli. Konsekwencją jest to, iż cały majątek wraz z wynagrodzeniem za pracę (w części nie podlegającej zajęciu) staje się "masą upadłości". Konsument nie może więc swobodnie rozporządzać swoim majątkiem, ma obowiązek wskazać cały majątek, rozliczenia oraz korespondencje, a w przypadku niezastosowania się do tej zasady sąd umorzy postepowanie, co uniemożliwi potencjalne oddłużenie. W momencie ogłoszenia upadłości wszelkie zobowiązania stają się natychmiast wymagalne. Nie zmienia to faktu, że konsument będzie mógł zawierać umowy tzw. dnia codziennego. Po ogłoszeniu upadłości konsumenckiej syndyk inwentaryzuje nasz majątek, z wyłączeniem przedmiotów bieżącej potrzeby, następnie sprzedaje zasoby wypełniając tym samym funkcje windykacyjną. W tym czasie należy uważać na podejmowane decyzje przez upadłego np.: bezpodstawne zwolnienie się z pracy może spowodować decyzje sądu o umorzeniu postepowania, co za tym idzie pozbawiamy się szansy na oddłużenie. Wszelkie postępowania sądowe i egzekucyjne w momencie ogłoszenia upadłości zostają natychmiast wstrzymane, a w role reprezentanta konsumenta wstępuje syndyk. Wniosek o ogłoszenie upadłości konsumenckiej może złożyć jedynie osoba zainteresowana, wniosku nie mogą złożyć wspólnie małżonkowie. Sąd może oddalić wniosek o ogłoszenie upadłości konsumenckiej, jeżeli na podstawie oświadczeń, zaświadczeń czy też dokumentów oceni, że zachodzi choćby

jedna z negatywnych przesłanek zakreślonych w ustawie. Wniosek o ogłoszenie upadłości konsumenckiej musi zawierać solidne i rzetelne uzasadnienie, zwięźle, rzeczowo, podając wszystkie okoliczności i dokumenty, nawet jeśli w ocenie konsumenta nie świadczą one na jego niekorzyść. W związku ze specyficznymi uzasadnionymi względami słuszności i zasadami humanitaryzmu ( np: ciężka choroba), sąd może pominąć negatywne przesłanki i pochylić się nad wnioskiem konsumenta. Od decyzji sądu zawsze przysługuje zażalenie. Aby składany wniosek o ogłoszenie upadłości konsumenckiej był kompletny, konsument powinien zgromadzić szereg kluczowych informacji na swój temat oraz na temat składników swojego majątku, zabezpieczeń oraz miejsca lokalizacji. Należy złożyć pisemne oświadczenie o niezachodzeniu negatywnych przesłanek ogłoszenia upadłości. Koszty złożenia wniosku są niewielkie, jest to obecnie kwota 30 zł. W postępowaniu o ustalenie planu spłaty wierzytelności sąd ustala w jakim czasie (36 miesięcy wyjątkowo 54 miesiące ) oraz jakim zakresie konsument jest obowiązany spłacać swoje zobowiązania. Jeżeli będzie wykonywał plan spłaty w sposób prawidłowy, może liczyć na umorzenie części, a nawet całości wierzytelności powstałych przed ogłoszeniem upadłości konsumenckiej. Alternatywą dla planu spłaty jest możliwość złożenia propozycji układowych przez konsumenta, jest to autorska propozycja upadłego złożona do rozwagi sądu. Zaletą nowej upadłości konsumenckiej jest to, że sądy nie mają zbyt wielu pretekstów, by odesłać klientów z kwitkiem z powodów proceduralnych lub finansowych. W nowej wersji ustawy Skarb Państwa może udzielić dłużnikowi pożyczki na koszty postępowania. Do niedawna popadnięcie w niewypłacalność stygmatyzowało upadłego oraz pozbawiało go możliwości rozpoczęcia nowego życia, gdyż proces oddłużenia zgodnie z literą prawa był prawie niemożliwy. Aktualnie warto zastanowić się zanim podejmiemy kolejne błędne decyzje finansowe, czy nie warto rozważyć omawianego narzędzia prawnego jakim jest możliwość ogłoszenia upadłości konsumenckiej i po przeprowadzeniu tej procedury cieszyć się ponownie wolnością finansową.

R E K L A M A

ZAINTERESOWAŁ CIĘ TEMAT? MASZ PROBLEM NATURY PRAWNEJ? SKORZYSTAJ Z NIEODPŁATNYCH KONSULTACJI

w Ośrodku Prawno – Psychologicznym w Siedlcach przy Europejskiej Wyższej Szkole Prawa i Administracji w Warszawie

Adres: Ośrodek Prawno – Psychologiczny Ul. B. Joselewicza 3 I p., 08-110 Siedlce (nad Sądem Rejonowym III Wydział Rodzinny i Nieletnich)

Zadzwoń i umów się na konsultację! +48 606 852 550 | +48 (22) 619 02 83 | +48 605 528 605 kancelaria@oppsiedlce.eu | www.oppsiedlce.eu

Zostań magistrem prawa w 3,5 roku!

STUDIA JEDNOLITE MAGISTERSKIE • NIESTACJONARNE • PRZEZ INTERNET

REKRUTACJA TRWA CAŁY ROK!

ZADZWOŃ!

rekrutacja@ewspa.edu.pl | www.ewspa.edu.pl


11

facebook: Prestiż Magazyn Lokalny

SUPER PREZENT CZY KUKUŁCZE JAJO? FOT. MARCIN MAZUREK

||

Mazowiecki Szpital Wojewódzki w Siedlcach wzbogacił się o kolejną karetkę. 10 letnie auto za symboliczne 1 Euro, placówce sprezentował starosta siedlecki. Kolejny pojazd w taborze szpitala jest potrzebny, jednak czy wiekowy sprzęt będzie spełniał swoją funkcję czy ze względu na datę produkcji przysporzy szpitalowi kłopotów? Marcin Mazurek

N

a rynku wtórnym 10 letnie auta są dość popularne. Jednak placówka taka jak szpital powinna raczej starać się o nowsze jak nie nowe auta. Tu przecież chodzi o transport osób chorych. Marcin Kulicki dyrektor szpitala zapewnia, że auto zostało dokładnie sprawdzone pod względem technicznym. – Sprawność techniczna jest potwierdzona, w związku z tym bardzo się cieszymy, że wzbogacamy nasz park samochodowy o kolejną karetkę – mówi dyrektor. Zakup za symboliczną kwotę ucieszyłby każdego. Radość dyrektora Kulickiego jest zrozumiała. Ale tu chyba kończą się oszczędności. Bo już za ubezpieczenie, paliwo i ewentualne naprawy nikt nie będzie żądał symbolicznych pieniędzy, tylko trzeba będzie płacić obowiązujące na rynku stawki. Kolejny samochód będzie, więc miał wpływ na budżet placówki, która musi wyjątkowo pilnować wydatków. Marcin Kulicki tłumaczy, że

niebawem problem będzie rozwiązany. – Ta karetka w niedługim czasie zastąpi najbardziej wysłużoną w związku z tym te koszty się zredukują. Natomiast my jako szpital musimy posiadać sprzęt przewozowy i to jest wliczone w rachunek naszej działalności. Co prawda nie świadczymy usług typu pogotowie ratunkowe, bo to należy do Meditransu, natomiast przewozimy naszych pacjentów na terenie miasta czy między miastami, między szpitalami i robimy to w trybie ciągłym – tłumaczy dyrektor szpitala. Szpital obecnie dysponuje czterema karetkami. Jaki jest koszt funkcjonowania jednego auta? Marcin Kulicki wyjaśnia, że koszty są nieco większe niż w przypadku zwykłego samochodu. – Karetki wymagają częstszych przeglądów bo przejeżdżają znacznie więcej kilometrów niż auta prywatne. Koszt w głównej mierze zależy od tego czy auto się psuje czy nie. Ta karetka jest zbudowana na samochodzie marki Mercedes, a mamy dobre doświadczenia w dotychczasowych użytkowanych karetkach tej marki, że te nakłady dodatkowe wynikające z awarii nie są duże – mówi Marcin Kulicki. Nowa karetka według informacji przekazanych przez starostę siedleckiego Dariusza Stopę ma przebieg 200 tys. km. Mercedes, szczególnie starsze modele, a do takich niewątpliwie należy nowo zakupiona karetka potrafi bezawaryjnie przejechać nawet 10 razy więcej. Dlatego można spodziewać się tego, że auto będzie jednak dobrym prezentem, a nie kukułczym jajem.

R E K L A M A


12

www.prestizmagazynlokalny.pl

DAWCY

ŻYCIA ||

Kiedy prezydent Andrzej Duda podpisał oświadczenie woli, że zgadza się, aby po jego śmierci wykorzystano jego organy do przeszczepów, powrócił temat zwykle pomijany przez większość ludzi. Co z naszymi nerkami, płucami czy sercami po śmierci? Marcin Mazurek

W

Polsce na przeszczepy czeka wiele osób. Obecnie na serca czeka 300 chorych, na wątroby około 200 osób. Najwięcej pacjentów oddziałów transplantologicznych czeka na nerki, jest ich około 1000. W większości przypadków Ci ludzie czekają na nowe życie. Żyją w ciągłym zagrożeniu jego utraty, bo przeszczep jest jedynym sposobem na pokonanie choroby. Po drugiej stronie są ludzie zdrowi, którzy nie zdają sobie sprawy z trudu życia z ciężką chorobą. Nie zdają sobie sprawy z tego, że w jakimś sensie mają FOT. MARCIN MAZUREK moc podarowania komuś życia czy zdrowia. Nie zawsze kosztem swojego. Organy pobiera się nie tylko od osób zmarłych, ale także żywych. – Ludzie rodzą się z jedną nerką, tracą nerkę w wyniku wypadku, a mimo to żyją R E K L A M A

FOT. MARCIN MAZUREK

normalnie i nie są traktowani jak osoby chore. Dlatego jeżeli, ktoś zdecyduje się na oddanie jednej z nerek w żadnym stopniu nie upośledza swojego organizmu - mówi Aleksandra Tomaszek z centrum transplantologii Szpitala Klinicznego Dzieciątka Jezus. Pani Irena Bołtryk jest najstarszą w Polsce dawczynią organów. Właśnie mija rok od momentu, kiedy oddała nerkę swojemu synowi. – Mój syn chorował już ósmy rok. Leczenie, mimo wysiłków lekarzy nie przynosiło pożądanych skutków. Było coraz gorzej. Kiedy jego nerki przestały funkcjonować musiał codziennie korzystać z dializ. Alternatywą był przeszczep. Zaczęliśmy szukać dawców. Żona, koledzy, bliżsi i dalsi znajomi, mnie nikt nie brał pod uwagę ze względu na wiek. Jednak, kiedy nikt z potencjalnych dawców nie został zakwalifikowany do przeszczepu zaproponowałam, że ja zostanę dawcą. Syn ze względu na to, że skończyłam 72 lata nie chciał się zgodzić. Płakałam, modliłam się, a nawet poszłam w tej intencji na pielgrzymkę. Ostatecznie dał się przekonać. Dziś syn jest zdrowy, ja czuję się wyśmienicie, mamy za co dziękować Bogu i lekarzom – opowiada pani Irena. Osoby, które zdecydują się na oddanie komuś nerki muszą spełniać dwa warunki. W Polsce nie są akceptowani dawcy altruistyczni. Nie można oddać nerki komuś kogo się nie zna. Między dawcą a biorcą musi być związek emocjonalny. Przyjaciele, rodzeństwo czy w ogóle rodzina to potencjalni dawcy. Nad wszystkim czuwa komisja etyczna i sąd. Drugim warunkiem jest zdrowie. Dawcą żywym musi być osoba w 100% zdrowa. – Bardzo często na etapie kwalifikacji u potencjalnych dawców wykrywamy choroby, o których oni sami jeszcze nie wiedzieli. Często zdarza się R E K L A M A


facebook: Prestiż Magazyn Lokalny

tak, że potencjalny dawca chcąc się zakwalifikować ratuje sobie życie. Dawcą nie zostanie, ale może podjąć leczenie i wyzdrowieć - mówi Aleksandra Tomaszek z centrum transplantologii Szpitala Klinicznego Dzieciątka Jezus. Dawca jest do końca życia objęty opieką szpitala, który pobrał od niego nerkę. Drugą grupą dawców są osoby zmarłe. Na co dzień mało rozmawia się o transplantologii. To bardzo utrudnia lekarzom rozmowy z rodzinami zmarłych o pobraniu od nich organów. Zwykle nikt nie informuje swoich bliskich, że w razie śmierci decyduje się na oddanie narządów do przeszczepu, bo najzwyczajniej w świecie o śmierci się nie rozmawia. – W Polsce mamy domniemaną zgodę na pobranie narządów. Każdy, kto za życia nie wyraził sprzeciwu po śmierci może zostać dawcą narządów – mówi Łukasz Górski koordynator transplantacyjny. Zgoda na pobranie nie może być w żadnym wypadku wymuszona. To jest decyzja w 100% własna.

Zapraszamy do pierwszej placówki Proama w Siedlcach

Siedlce, ul. Piłsudskiego 14

OC o d

279 PLN

R E K L A M A

FOT. MARCIN MAZUREK

Nie powinna też być w żadnym stopniu komentowana. Nikt nie ma prawa wpływać w jakiś sposób na to czy dana osoba zdecyduje się na przekazanie po swojej śmierci swoich organów na przeszczep. Wszyscy, którzy są związani z tematem przeszczepów, zarówno lekarze jak i dawcy, jednogłośnie mówią, że po naszej śmierci narządy bardziej są potrzebne tu na ziemi niż w niebie. Poruszając ten temat nie można pominąć kwestii moralnych. To także jest jednym z problemów do przejścia dla rodzin osób zmarłych. W artykule „Prawne i teologiczno- moralne aspekty transplantacji ks. Janusz Gręźlikowski powołując się na nauczanie Jana Pawła II pisze: „ …dar organu do przeszczepów trzeba rozpatrywać w kategoriach daru i w perspektywie chrześcijańskiego wezwania do miłości i solidarności z bliźnim, zwłaszcza z tym, który znajduje się w skrajnej potrzebie. Stąd w tym kontekście należy rozumieć słowa Jana Pawła II z encykliki Evangelium vitae: "Bóg przymierza powierzył życie każdego człowieka drugiemu człowiekowi - jego bratu, zgodnie z prawem wzajemności dawania i otrzymywania, składanie siebie w darze i przyjmowania daru bliźniego". Warto więc przy najbliższej okazji poruszyć temat, który nie wiadomo dlaczego jest ciągle tematem tabu. R E K L A M A

zadzwoń: 506 244 522


14

www.prestizmagazynlokalny.pl

COURCHEVEL RAJ DLA NARCIARZY ||

Każdy, kto choć raz miał na nogach narty i złapał bakcyla sportów zimowych marzy o niekończących się stokach. Okazuje się, że takie miejsce istnieje na ziemi. I choć tak jak wszystko, stoki mają tam koniec to jednak ich długość robi wrażenie nawet na koneserach białego szaleństwa. Tym miejscem jest Courchevel we francuskich Alpach. Marcin Mazurek

O

środek narciarski Les 3 Vallees - Trzy Doliny - łączy doliny Courchevel, Meribel i Vallée des Belleville z Saint Martin de Belleville, Les Menuires i Val Thorens, tworząc jeden z największych ośrodków narciarskich na świecie. Różnorodne krajobrazy zachwycą wszystkich narciarzy. Alpejskie wysoko piętrzące się skały, łąki pokryte grubą warstwą śniegu czy lasy, przez które poprowadzone są trasy zjazdowe sprawiają, że miejsce jest bardzo popularne wśród turystów z całego świata. W sezonie do Courchevel przyjeżdża ponad 30 tysięcy narciarzy. Do dyspozycji oprócz perfekcyjnie przygotowanych tras mają kilka luksusowych hoteli. Na urlopowiczów z grubszym portfelem czekają apartamenty. Istotnym udogodnieniem jest bezpośredni dostęp wszystkich hoteli do tras narciarskich. W Courchevel jest ponad 150 km tras

narciarskich zjazdowych i prawie 100 km tras do narciarstwa biegowego. Po całym kurorcie można przemieszczać się bezpłatnym autobusem. Courchevel jest doskonale znane sportowcom. Tu zorganizowano Puchar Europy i Puchar Świata w narciarstwie alpejskim. Latem 3 krotnie kurort gościł najlepszych kolarzy świata zmagających się w wyścigu kolarskim Tour de France. Miejsce jest wyjątkowo urokliwe zarówno zimą jak i latem. Po wysiłku fizycznym goście mogą zregenerować się, korzystając z oferty wielu salonów odnowy biologicznej i SPA. O to, żeby dobrze i smacznie zjeść zadbają najlepsi kucharze, którzy są współautorami sukcesu lokalnych restauracji, szczególnie tych, które są wyróżnione gwiazdkami Michelin. To wszystko sprawia, że Courchevel zasługuje na miano narciarskiego (i nie tylko) raju.


R E K L A M A

facebook: Prestiż Magazyn Lokalny

FOT. © WIKIPEDIA


16

T E K S T

S P O N S O R O W A N Y

www.prestizmagazynlokalny.pl

DZISIAJ ZAMAWIASZ

JUTRO ODBIERASZ ||

Firma położona w atrakcyjnej lokalizacji i najwyższej jakości produkt czy usługa w dzisiejszych czasach może nie wystarczyć do osiągniecia sukcesu. Przy ogromnej konkurencji, żeby sprzedać swoją ofertę trzeba umieć ją wypromować, a do tego potrzebna jest wiedza, doświadczenie, czas i odpowiednie zaplecze. Dlatego dzisiaj standardem w małych i dużych firmach jest zlecenie kreowania swojej marki agencjom reklamowym.

F

irmą, spełniającą najwyższe standardy na naszym rynku reklamy i marketingu jest działająca od 2012 roku agencja reklamowa PRESTIGE. W trakcie kilku lat PRESTIGE zaskarbił sobie zaufanie wielu firm i instytucji o zasięgu lokalnym i ogólnopolskim. Ich sukces był możliwy dlatego, że opierając się na zdobywanym przez lata doświadczeniu PRESTIGE korzysta z najnowszych technologii i najnowocześniejszego parku maszyn, jaki jest obecnie dostępny. To jest gwarancją najwyższej jakości usług i szybkich terminów realizacji przy zachowaniu atrakcyjnych cen. Studio graficzne wyposażone jest w najwyższej jakość sprzęt i oprogramowanie, a graficy dzięki swojemu zaangażowaniu i kreatywności są w stanie sprostać najbardziej wymagającym klientom. Stale szukamy najnowszych osiągnięć i zastosowań nowych technologii, które to rozwiązania proponujemy naszym klientom – mówi Artur Kościesza z działu graficznego PRESTIGE. Źródłem sukcesu firmy jest indywidualne podejście do każdego klienta.

– Staramy się dostosowywać kampanię do potrzeb konkretnej firmy, konkretnego klienta, szukamy zawsze najlepszych rozwiązań – dodaje Konrad Czarnocki, szef działu handlowego. Oferta agencji PRESTIGE jest bardzo szeroka, ale głównie specjalizuje się ona w poligrafii i gadżetach reklamowych. Właśnie w lutym wprowadziliśmy do oferty nowe katalogi z gadżetami - mówi Emilia Trębicka z działu handlowego PRESTIGE. Kubki termiczne, ceramika, odzież reklamowa, elektronika, gadżety użytkowe – można wymieniać długo. Najlepiej jednak spotkać się z przedstawicielem agencji, który zaproponuje idealne rozwiązanie. Dzięki temu, że korzystamy z najnowszych technologii Klienci mają u Nas bardzo duży wybór począwszy od wizytówek z różnego rodzaju uszlachetnieniami, tłoczeniem czy oferowanym przez niewiele firm hotstampingiem. Mamy możliwość wydrukowania pięciu czy dziesięciu tysięcy ulotek praktycznie z dnia na dzień. Wszystko to oczywiście w najwyższej jakości i konkurencyjnej cenie, a to tylko niektóre walory i produkty oferowane przez PRESTIGE. W ofercie jest także druk wielkoformatowy, oklejanie samochodów czy strony internetowe. - Nieustannie śledzimy trendy w branży reklamowej i staramy się jak najszybciej wprowadzać na rynek wszystkie innowacje technologiczne - podkreśla Konrad Czarnocki. O wysokiej jakości usług świadczonych przez PRESTIGE świadczą sami klienci. - Wiele firm zdecydowało się na stałą współpracę z nami i nie żałują tej decyzji. Jesteśmy coraz bardziej znani na rynku ogólnopolskim. Współpracujemy z dużymi firmami i instytucjami. Priorytetem dla nas jest zawsze klient i najwyższa jakość świadczonych usług.

A dres biu ra:

Tel ef on:

Internet:

08-110 Siedlce ul. Wyszyńskiego 33/51

+48 797 709 091 +48 797 709 092 +48 798 404 777

kontakt@agencjaprestige.com.pl www.agencjaprestige.com.pl


facebook: Prestiż Magazyn Lokalny

T E K S T

17

S P O N S O R O W A N Y

A PO PRACY,

CZAS NA RELAKS ||

W każdym mężczyźnie drzemie, choć odrobina małego chłopca. Chłopca, który fascynuje się robotami albo wirtualną rzeczywistością. Gadżety, które prezentujemy z pewnością przypadną do gustu męskiej części naszych czytelników.

U

Marcin Mazurek

rządzenia te można potraktować jako akcesoria do smartfonów i tabletów. Pierwsze z nich to robot. Jego wyjątkowość polega na tym, że można nim sterować za pomocą aplikacji zainstalowanej na tablecie lub telefonie. Aplikacja dostępna jest za darmo w sklepach obsługujących użytkowników systemów IOS i Android. Telefon komunikuje się z robotem za pomocą łącza Bluetooth 4.0. Wbudowana na stałe bateria pozwala na 50 minut zabawy. Robot składa się z 16 elementów, dzięki którym może naśladować ruchy człowieka. Przy pełnym naładowaniu baterii robot będzie wykonywał zadane czynności przez 50 min. Zabawa w tym przypadku ma elementy nauki i można do niej zaprosić dzieci i całą rodzinę. Wirtualna rzeczywistość pozwala przenieść się do świata marzeń. Aby to zrobić wystarczy na swoim smartfonie zainstalować jedną z setek aplikacji. Wiele z nich jest bezpłatnych. Aby w pełni doświadczyć możliwości aplikacji należy wyposażyć się w specjalne okulary. Okulary pasują do prawie każdego modelu telefonu (3,5 – 6 cali). Urządzenie jest bardzo proste w obsłudze. Na smartfon należy ściągnąć film VR z Google Play lub App Store i cieszyć się nim w wirtualnej rzeczywistości na swoim telefonie. To idealny pomysł na wieczór pełen zabawy i spędzenie czasu z przyjaciółmi. Okulary mają elastyczną opaskę i miękką piankę dla większej wygody podczas użytkowania. Wyraźny obraz zapewniają wysokiej jakości soczewki optyczne PMMA.

R E K L A M A

NOWA

PRAWDZIWY MOTOCYKL KLASY ADVENTURE

Honda Wyszomirski ul. Terespolska 7, Siedlce Tel. 25 633 33 55 www.wyszomirski-honda.pl


18

www.prestizmagazynlokalny.pl

LOŻA

„ORZEŁ BIAŁY PRZYWRÓCONY” – CZYLI MASONI W SIEDLCACH

||

Masoneria – wolnomularstwo od wieków intryguje współczesnych. Na jej temat powstało wiele legend i teorii spiskowych. Mało kto jednak wie, że i w Siedlcach w XIX wieku istniała loża masońska. Poniżej zamieszczono jedynie kilka najważniejszych informacji jej dotyczących. Zainteresowanych tematem odsyłam do publikacji o masonerii autorstwa S. Małachowskiego-Łempickiego i Stanisława Załęskiego oraz prac o Siedlcach w XIX wieku pióra Andrzeja Chojnackiego i Artura Rogalskiego.

dr Rafał Dmowski

Uniwersytet Przyrodniczo-Humanistyczny w Siedlcach

L

uźne związki siedlczan z masonerią datują się od początku XVIII wieku. W 1721 r. powstała pierwsza polska loża masońska „la Confrérie Rouge (Bractwo Czerwone). Jej członkiem był m.in. Michał Fryderyk Czartoryski podstoli litewski, właściciel Siedlec, ojciec najbardziej znanej właścicielki miasta księżnej Aleksandry Ogińskiej. W 1781 roku drugi mąż księżnej Michał Kazimierz Ogiński - hetman litewski, należał do nowo powstałej w Polsce loży Wielki Wschód Narodowy Polski. Przynależność do masonerii była w XIX w. „przejawem uczuć patriotycznych” jak słusznie zauważa Andrzej Chojnacki autor znakomitej pracy Żołnierze w społeczeństwie regionu siedleckiego w latach 1795-1831 dlatego 9 sierpnia 1815 r. (lub 15 sierpnia jak podają inne opracowania) powstała w Siedlcach loża symboliczna „Orzeł Biały Przywrócony na wschodzie Siedlec” założona przez generała

Wincentego Aksamitowskiego, płk. Kacpra Boguckiego, Jana Uniatyckiego - pisarza Sądu Apelacyjnego, Józefa Szczerbińskiego - komi-sarza skarbu, Józefa Grabowskiego - ziemianina, Wincentego Zielińskiego - pisarza Sądu Apelacyjnego. Uroczysta instalacja loży siedleckiej odbyła się 22 października 1815 r. Loża Orzeł Biały Przywrócony posiadała trzy stopnie wtajemniczenia. Jej Członkowie loży nosili znak w kształcie krzyża maltańskiego pokrytego czerwoną emalią z brzegami złoconymi i czterema płomieniami między ramionami. W środku znaku znajdował się wąż zwinięty w koło trzymający ogon w paszczy. W obrębie tego koła umiejscowiony był srebrny orzeł polski. Na odwrotnej stronie znaku znajdował się napis: „Loża Biały Orzeł przywrócony pod wschodem Siedlec”. W opublikowanej w 1933 r. pracy S. Małachowskiego-Łempickiego, Wolne mularstwo w Lubelszczyźnie 1811-1822 zamieszczono list ks. Szymańskiego, w którym znajdujemy anegdotę dotyczącą okoliczności przyjęcia nowego członka do loży siedleckiej: „Ich Wielebny przyjął kandydata i nakazał

doświadczenie mocnego ducha. Wśród tych zawiązano mu oczy, kazano suknie złożyć i położyć się w trumnie. Wtem dał się słyszeć szczęk broni, krzyk i wycia najokropniejsze, a trumna poleciała w przepaść z łoskotem. Nieborak tak się przestraszył, że zostawiwszy w trumnie wielki ślad bojaźni, zerwał się i w pół nagi zaczął uciekać. Zatrzymano go przecie z wielkim śmiechem i wolno puszczono z dodatkiem, że tak słabego ciała będąc, musi mieć jeszcze słabszego ducha. Tak ten jegomość od loży aż do swego mieszkania trzepał [biegł – dop. RD.] w jednej koszuli przez rynek”. W cytowanej powyżej pracy znajdujemy również nazwiska wielu członków loży. Mistrzem loży został jeden z najbardziej znanych masonów polskich gen. Wincenty Aksamitowski, wcześniej w okresie Księstwa Warszawskiego piastował on godność mistrza loży warszawskiej Bracia Zjednoczeni oraz mistrza loży poznańskiej Francis et Polonais renuis. Po założeniu zaś loży siedleckiej otrzymał godność namiestnika mistrza katedry loży warszawskiej Jedność Słowiańska, wielkiego gościnnika i wielkiego miecznika Wielkiego Wschodu oraz


19

facebook: Prestiż Magazyn Lokalny

członka Kapituły Najwyższej. Po odejściu Aksamitowskiego mistrzem loży siedleckiej został Józef Szczerbiński komisarz skarbu a po nim w 1819 r. funkcję tą objął Józef Cieszkowski – ziemianin. W 1819 r. loża miała 68 członków, w tym 20 mieszkających poza Siedlcami oraz 6 braci służących. Wśród członków loży wielu było wojskowych, ziemian, prawników, lekarzy i urzędników. Do grona „obywateli i obywateli ziemskich” należeli: Jerzy Dramiński, Błażej Malski, Feliks Markowski, Józef Budziszewski, Ksawery Dybowskiego, Adam Jaczewski, Wicenty Lewicki, Walenty Markowski, Andrzej Serwiński, Antoni Małenczyński, Wincenty Pryam , Mikołaj Dunajewski, Józef Zie¬liński, Karol Wałecki, Tomasz Unierzyski, Józef Grabowski, Mikołaj Skarżyński, Kajetan Sosnowski i obywatel z Rosji Jana Sadownikow. W spisach członk ó w s ie d le c k ie j loży znajdujemy też prawników: Jana Kantego Załuskiego - prezesa Sądu Apelacyjnego w Warszawie, Józefa Paschalskiego - patrona Trybunału, Antoniego Rabińskiego - prezesa Trybunału Cywilnego, Jana Grendyszyńskiego – sędziego Trybunału Cywilnego, Antoniego Dzieszuka - podsędka cywilnego, Michała Dunajewskiego - asesora prawnego, Józefa Chwaliboga - asesora Trybunału Cywilnego, Feliksa Gumowskiego - patrona Trybunału i Józefa Troczewskiego - pisarza Sądu Pokoju. Znaczne grupę członków loży tworzyli urzędnicy różnego szczebla m.in.: komisarze obwodowi: Kazimierz Lechowicz, Sylwester

Gołębiowski i Stefan Boreysza; pracownicy Komisji wojewódzkiej: Ksawery Jankowski - sekretarz generalny, Feliks Orzechowski - sekretarz prezydialny, Jan Gumowski - referent prawny, Kajetan Morykoni - komisarz wydziału religijnego i oświecenia, Eustachy Lęczycki - nadrachmistrz, Marcin Roliński - fizyk wojewódzki, Ludwik Laskowski - komisarz wydziału administracyjnego, Feliks Homicki - adiunkt, Adam Skrzywanek - ekspedytor; adiunkci obwodowi: Ignacy Kotowski, Piotr Pleszczyński i Mikołaj Olędzki, Jan Fiutowski - sekretarz obwodowy, Tadeusz Pawłowicz kasjer obwodowy, Piotr Borowski - płatnik wojewódzki, Michał Garlicki - komisarz wydziału policji i były urzędnik policyjny Ignacy Woyno, Michał Bogusławski - komisarz wydziałowy Dóbr Narodo¬wych, Józef Jeliński - kontroler poborów, pisarze Komory Celnej: Michał Kłokocki, Józef Olszewski i Józef Choynowski, kontrolerzy kasy obwodowej: Antoni Skalski i Gabriel Lutyński, Józef Szczerbiński - komisarz wydziału Skarbu, Andrzej Rabczyński - rachmistrz, Walenty Sarnecki - inspektor Skarbu, Andrzej Waszkowski - archiw ista w wydziale Skarbu, Adam Gilewicz - inspektor wydziałowy Skarbu, Ignacy Kepler - rachmistrz, dozorcy miast: Stanisław Greybner i Jan Królikiewicz, inspektor stada królewskiego Karol Rűtz, nadleśniczy lasów rządowych Józef Żabicki i pisarz solny Wilhelm Józefowicz. W tym gronie było też wielu wojskowych m.in.: kapitanowie Hieronim Markowski, Ignacy Lindzay, Karol Grabowski, Maksymilian Kierski i Franciszek R E K L A M A

Sierzputowski, kapitan weteranów Ludwik Krukowski, kapitan żandarmerii Karol Michaelis, porucznicy: Karol Świerzawski i Marian Kossakowski, oraz podporucznicy: Józef Hulewicz i Antoni Żwan. Nie zabrakło też lekarzy, w loży byli m.in.: Władysław Burgoni, lekarz sztabowy 1 pułku ułanów Karol Just, oraz lekarze obwodowi: Wojciech Frydrychiewicz, Ignacy Jeszke, oraz Sebastian Orłowski. Członkami loży byli też: Stefan Pacławski wójt gminy, Franciszek Koziorowicz -rachmistrz Towarzystwa Og n iowego, Teof i l Gutman - inżynier, Wincenty Neumark kupiec i malarz Feliks Korwin. Obrady loży odby wa ł y się w d nie umówione na każdym posiedzeniu albo przed otwarciem pracy. Prace rozpoczynały się o godz. 6 wieczorem. Loża siedlecka miała numer na W ie l k i m Ws c ho d z ie 13. Oficjalny adres loży to: Morykoni, komisarz Wydziału Oświecenia w Siedlcach do rąk własnych. Siedlecka loża masońska istniała do kasaty w 1822 r. 12 sierpnia tr. car Aleksander I, jako król polski wydał ukaz zakazujący działalności lóż masońskich pod pretekstem, iż tajne stowarzyszenia powodują niepokoje w różnych krajach, w tym także w Królestwie Polskim. Źródła ilustracji: Blankiet dyplomu loży „Orzeł Biały Przywrócony”. Źródło: Bibli oteka Narodowa. Sygnatura: G.11476 S. Małachowski-Łempicki, Wolne mularstwo w Lubelszczyźnie 1811-1822, Lublin 19 33.


20

www.prestizmagazynlokalny.pl

SZYMON CZECHOWICZ I JEGO SIEDLECKIE REALIZACJE

Piotr Ługowski

Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków w Warszawie. Naukowo związany z Instytutem Sztuki PAN

||

Z poprzedniego artykułu dowiedzieliśmy się, że w 1750 r. w siedleckim kościele św. Stanisława powstały w ołtarzach freski autorstwa Antoniego Herliczki, za co artyście zapłacono odpowiednią sumę. W 1752 Izabela Czartoryska zamówiła u malarza Szymona Czechowicza obrazy do czterech ołtarzy w kaplicach. Czemu postanowiła zastąpić istniejące już malowidła ścienne malarstwem na płótnie nie wiadomo. Niewykluczone, że stwierdzono, iż obrazy będą mocniej oddziaływały na wiernych, niż freski. Jakakolwiek nie byłaby tego przyczyna, w 1752 wypłacono Czechowiczowi za namalowanie czterech obrazów do kaplic bocznych kościoła kwotę 1837, 15 złotych polskich.

S

zymon Czechowicz był per excellance artystą europejskiego formatu. Urodził się w 1689 roku w Krakowie jako syn tamtejszego złotnika. Jako młody adept malarstwa trafił pod patronat do Franciszka Maksymiliana Ossolińskiego (właściciela licznych dóbr m.in. na Podlasiu), który ok 1711 wysłał go na naukę malarstwa do Rzymu. Nie posiadamy informacji u kogo praktykował, natomiast w 1716 roku wziął udział w konkursie organizowanym przez Akademię św. Łukasza zdobywając trzecią nagrodę. Podczas dwudziestoletniego pobytu w Wiecznym Mieście nie tylko

S. Czechowicz, Autorportret. Pałac w Wilanowie wg Z. Michalczyk, Szymon Czechowicz (1689-1775), Warszawa 2007

poznał dogłębnie tamtejszą sztukę, ale także współtworzył rzymskie środowisko artystyczne. W 1725 został przyjęty do prestiżowej kongregacji zrzeszającej artystów, (Congregazione dei Virtuosi al Panteon) w której powierzano mu różne funkcje. Z Rzymu także malował obrazy i wysyłał je do kraju (m.in Wniebowzięcie NMP z ołtarza głównego katedry w Kielcach). Do Polski powrócił ok 1731 roku już jako doświadczony i okryty pewną sławą malarz. W latach 1734-36 dla swego mecenasa i jego synów malował cykl obrazów do pałacu w Sterdyni. Po śmierci Samuela Mocka (1737) - nadwornego malarza

Augusta III, starał się o uzyskanie tytułu malarza królewskiego. Artysta przewyższał Mocka kwalifikacjami, jednak (zapewne ze względów personalnych ) nie udało się zdobyć tej pozycji. August III raczej skłaniał się dobierać artystów spośród kręgów saskich. Pomimo, tego, że nie uzyskał zatrudnienia na dworze królewskim, nie narzekał na brak pracy, a liczna magnateria zabiegała o jego prace. Ok 1736 wykonał serię obrazów dla wojewody lubelskiego Jana Tarły do kościoła Misjonarzy w Lublinie. Ok 1741 malował obrazy do kościoła św. Piotra i Pawła w Krakowie. W tym samym czasie wykonał dziesięć

Ukrzyżowanie.

Św. Anna nauczająca Marię.

Wskrzeszenie Piotrawina.

Św Jan Nepomucen.

fot. P. Jamski

fot. P. Jamski

fot. P. Jamski

fot. P. Jamski

Opole Lubelskie, Św. Anna Nauczająca Marię


21

facebook: Prestiż Magazyn Lokalny

płócien do kościoła św. Wawrzyńca (kapucynów) w Lubartowie. Po 1743 przyjął kolejne zlecenie od Jana Tarły na płótna do kościoła w Opolu Lubelskim. Liczne prace wykonywał dla hetmana Jana Klemensa Branickiego. Dekorował pałac w Białymstoku, warszawski pałac na Podwalu, a także malował obrazy do kościoła w Tykocinie (1749), a w latach 60 do kościoła w Tyczynie. Ponadto wykonywał obrazy do kościołów: św. Anny w Krakowie, katedry na Wawelu, kościoła Mariackiego w Krakowie, kościoła Jezuitów w Poznaniu, kościoła Cystersów w Obrze. Pobyt w Wilnie zaowocował pracami do kościoła św. Rafała, św. Katarzyny (benedyktynek), św. Kazimierza (jezuitów) oraz św. Ignacego (wizytek). Na Podlasiu malował jeszcze do kościołów w Ciechanowcu, Siemiatyczach oraz kościoła reformatów i fary w Węgrowie. Znaczną liczbę obrazów (źródła mówią o 90) wykonał dla Wacława Rzewuskiego do pałacu w Podhorcach, gdzie przebywał z przerwami w latach 1762-67. Dla konwentu jezuitów w Połocku także wykonał kilkadziesiąt obrazów. Cześć z obrazów zaginęła, a część została zniszczona

w skutek działań wojennych (obrazy z warszawskich kościołów Kapucynów i Karmelitów, czy dwa obrazy z kościoła Reformatów w Siennicy k. Mińska Mazowieckiego). Zmarł w 1775 i został pochowany w kryptach kościoła warszawskich kapucynów. O ile jeszcze w latach 40 większość malował samodzielnie, to przy pracach z lat 60. i 70. ze względu na podeszły wiek, korzystał z pomocy pracowników (uczniów) zatrudnionych w utworzonym przez siebie warsztacie, co pozwoliło na realizacje bardzo licznych zamówień, z jednoczesną stratą na jakości artystycznej wykonywanych dzieł. Ostatnie badania Zbigniewa Michalczyka wykazały, że Czechowicz w dużej mierze korzystał z wzorów graficznych. Była to wówczas powszechna praktyka świadcząca bardziej o szerokiej znajomości sztuki, niż o braku zdolności tworzenia własnych kompozycji. Większość to bliskie artyście wzory z kręgu realizacji autorstwa Guido Reniego, a także Carla Maratty, z którym Czechowicz teoretycznie mógł mieć styczność w Rzymie przed jego śmiercią w 1713 r. R E K L A M A

PRZENIEŚ KREDYT, ZYSKAJ PODWÓJNIE Mniejsza kwota kredytu – 3% spłacimy za Ciebie. Miesięczna rata niższa niż suma rat przenoszonych kredytów. Niskie oprocentowanie – od 6,99%. Wysoka maksymalna kwota kredytu – do 200 tys. zł.

Zapraszamy: Siedlce, ul. Piłsudskiego 30 25 633 12 02 Rzeczywista Roczna Stopa Oprocentowania wynosi 10,7%, całkowita kwota kredytu (bez kredytowanych kosztów): 36 000 zł, całkowita kwota do zapłaty: 50 965,99 zł, oprocentowanie nominalne: 6,99%, całkowity koszt kredytu: 14 965,99 zł (w tym: prowizja: 4000 zł (10%), odsetki: 10 965,99 zł), 86 równych, miesięcznych rat w wysokości 592,63 zł – przykład reprezentatywny. Promocja dotyczy zobowiązań spoza Alior Banku. Z promocji wyłączone są m.in. kredyty ratalne, kredyty i pożyczki zabezpieczone hipoteką o kwotach niższych niż 10 000 zł oraz karty kredytowe i limity w koncie. Z obniżenia raty mogą skorzystać Klienci, którzy spełnią warunki określone w Regulaminie promocji. Ostateczne warunki kredytowania zależą od wiarygodności kredytowej Klienta, daty wypłaty kredytu oraz daty płatności pierwszej raty. Informacja handlowa wg stanu na 12.10.2015 r.

Dla Siedlec namalował cztery obrazy wiszące w kaplicach kościoła do dnia dzisiejszego: Ukrzyżowanie, Święta Anna nauczająca Marię, Święty Jan Nepomucen i Wskrzeszenie Piotrawina (Św. Stanisław wskrzeszający Piotrawina). Także i siedleckie prace nawiązują do utrwalonych w sztuce wzorów, bądź też własnych kompozycji. Obraz Ukrzyżowanie ze św. Marią Magdalena pod krzyżem i odjeżdżającym na koniu żołnierzem rzymskim ma swój odpowiednik w nieco wcześniejszej kompozycji z Tykocina (1741). Natomiast dwa lata po powstaniu siedleckiego obrazu Wskrzeszenie Piotrawina powstał o analogicznej kompozycji obraz do ołtarza głównego kościoła jezuitów w Poznaniu. Do nieokreślonego wzoru nawiązuje kompozycja Święta Anna nauczająca Marię. Podobne wykonał Czechowicz do kościoła w Opolu Lubelskim i kościoła w Rudce na Podlasiu (warsztat). Siedlecki obraz jest znacznie większy od pozostałych, rozbudowany o postać Joachima. Kompozycja ta figuruje także w augsburskim miedziorycie Martina Engelbrechta z poł. XVIII w., co również odsyła nas do nieokreślonego pierwowzoru włoskiego.


22

www.prestizmagazynlokalny.pl

GWARA KRESÓW, CZY KRES GWARY? dr hab. Adam Bobryk

profesor Uniwersytetu Przyrodniczo-Humanistycznego

C

harakterystyczne dla każdego języka jest występowanie jego pewnych odmian w poszczególnych regionach. Dotyczy to zwłaszcza różnego rodzaju pograniczy, zwanych w polskiej tradycji niekiedy kresami. Odrębności fonetyczne i leksykalne określane są powszechnie jako gwara. Nasza mowa coraz bardziej ulega unifikacji oraz obcym wpływom. Nadal jednak występuje szereg istotnych różnic. W badaniach językoznawczych na Ziemi Siedleckiej wykazano wiele słów, które już nie są stosowane, a wcześniej były środkiem komunikacji. Dawniej niektórzy mieszkańcy regionu zamiast używać określenia „kupowała” mówili „kupała”, „Siedlce” wymawiano jako „Sielce”, a formuła „za koleją” wyrażała myśl, że coś miało następować według ustalonej kolejności. W wielu regionach było szereg innych słów, jak chociażby pod Białymstokiem „włodarze”, jako odpowiednik słowa „buty”. Dla zobrazowania różnorodności gwarowej można wskazać chociażby

rozmaite nazwy stosowane dla ziemniaka: barabola, bulba, bulwa, grula, kartofel, knule, kobzale, kompera, pantówka, perka, pyra, swapka, tartofel, ziemne jabłka czy nawet rzepa. W polszczyźnie kresowej odnajdujemy szereg istotnych różnic w odniesieniu do języka literackiego. To nie tylko inna wymowa i charakterystyczny zaśpiew, ale też wiele słów mających zupełnie odmienne znaczenie. Przykładowo gdy w latach trzydziestych, pochodzący z Wileńszczyzny gen. Lucjan Żeligowski był posłem na Sejm RP, duży rezonans zyskała jego riposta wygłoszona w parlamencie. Jeden z posłów użył bowiem sformułowania, iż Polska stoi nad skrajem przepaści. Wtedy to generał impulsywnie przerwał mu krzycząc, że nieprawda bo ona „już się koci”. Wywołało to wielką wesołość, ale w polszczyźnie kresowej oznaczało to, że już się stacza. Podobnie w okresie międzywojennym podczas jednej z rozpraw sądowych zwrócono się do kobiety o podanie stanu cywilnego. W związku z tym, że nie R E K L A M A

udzieliła jednoznacznej odpowiedzi sędzia dopytywał się: panna, zamężna, wdowa? Na co ona po chwili namysłu stwierdziła „miawszy”. Tak forma użycia wyrazów była dość rozpowszechniona. Irena Chacińska, mieszkanka Siedlec, wspaniała nauczycielka języka polskiego, wspominała, że gdy w 1946 r. wraz z rodzicami przyjechała w nowe granice Rzeczpospolitej z Kowna na Litwie, włączonego wówczas do ZSRR, używała specyficznej polszczyzny jak np. bywszy, zrobiwszy, poszliwszy. Spotykało się to z dość różnorodną reakcją rówieśników, co było dodatkowym impulsem, że podjęła studia na kierunku filologia polska. Waldemar Tomaszewski, europarlamentarzysta z Litwy, przywódca polskiej partii AWPL, odnosząc się w styczniu do nietrafnych materiałów dotyczących jego działalności, zwrócił się do dziennikarzy „Najpierw trzeba się pociekawić, a potem pisać”. To urokliwy przykład polszczyzny kresowej. Niejednokrotnie poddana jest ona również pewnym wpływom z innych


języków. Może to prowadzić do szeregu nieporozumień. Przykładowo podczas szkolenia w kompanii kobiecej, w 1 Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki, w 1943 r., oficer zwrócił się z uwagą „Najpierw trzeba się rozebrać, a dopiero potem dokazywać”. Wywołało to oburzenie żołnierek. Okazało się jednak, iż nic złego dowódca nie miał na myśli. Mieszając słowa polskie i zniekształcone rosyjskie doprowadził do całkowitej zmiany treści komunikatu. „Rozabratsa” po rosyjsku to „rozponać”, a „dokazyvat’” to „dowodzić”. Podobnie jak ze stwierdzeniem „Ale pan zapalony”, co oznacza „opalony”. Gwara jest wytworem lokalnej kultury. Definiuje świat, ułatwia przekaz myśli w obrębie własnej społeczności oraz wyznacza wyraźne granice przynależności do grupy. Sądy, które opieramy wyłącznie na podstawie stosowanego języka mogą być jednak mylące. W latach dziewięćdziesiątych, gdy wychodziłem ze Szpitala Czerwonego Krzyża w Wilnie podszedł do mnie duchowny narodowości polskiej, który przyjechał wraz z księdzem Józefem Obrębskim z Mejszagoły, późniejszym Honorowym Obywatelem Miasta Siedlce. Zapytał się po litewsku jak trafić na oddział wewnętrzny szpitala. Wyjaśniłem mu po polsku, jak dotrzeć tam, by nie obchodzić budynku, korzystając z bocznego wejścia. Później ordynatorka tego oddziału, Polka, opowiadała mi jaki był zaskoczony. Mówił „W centrum stolicy Litwy, zwracam się do młodego człowieka po litewsku, a on mi odpowiada po polsku”. Na co lekarka „Może zagraniczny był?”. A ksiądz „Nie. Mówił naszą gwarą”. Procesy unifikacyjne języka powodują jednak, iż coraz częściej stawiamy pytanie: mamy do czynienia z gwarą Kresów, czy kresem gwary? R E K L A M A

R E K L A M A

facebook: Prestiż Magazyn Lokalny

Siedlce, ul.Sienkiewicza 42, tel. 25 63 106 50, kom. 515 134 222 Sokołów Podlaski, ul. Kilińskiego 12, tel. 25 787 71 66, kom. 509 952 306


24

www.prestizmagazynlokalny.pl

BABCIA CZY PRZEDSZKOLE? ||

Wiele razy okazuje się, że babcia i dziadek są wyjątkową „instytucją” ratującą z opresji w różnych sytuacjach. Wielu rodziców w pewnej chwili jednak staje przed trudną decyzją: posłać swoje dziecko do przedszkola, czy pozostawić w domowym zaciszu z dziadkami? Marcin Mazurek

swoim maluchom, dlatego nie posyłają dzieci do przedszkola. Nic bardziej mylnego, przecież przedszkole to też dzieciństwo! Oczywiście nikt tak o malca nie zadba jak babcia, ale dziecko powinno przebywać wśród rówieśników – mówi Marta Pawlak, pedagog z Katolickiej Szkoły Podstawowej i Katolickiego Gimnazjum w Siedlcach. - Przedszkole stanowi ważny etap w nabywaniu samodzielności.

O

dpowiedź na to pytanie powinni znaleźć sami rodzice. Jednak zanim podejmą decyzję, powinni zastanowić się nad jej kilkoma aspektami. Oczywiście nikt nie zna dzieci tak, jak ich rodzice i nikt nie będzie wiedział gdzie będzie im lepiej, czy w przedszkolu czy u babci i dziadka. Jednak warto zasięgnąć nieco informacji od specjalistów. - Często słyszę argumenty od rodziców, że nie chcą odbierać dzieciństwa

stanowi le o k z s d e z r P ważny etap iu w nabywan ości samodzieln Dzieci uczą się tam kontaktów z rówieśnikami, otwartości, organizacji czasu, współpracy, funkcjonowania w grupie oraz przyjętych reguł i zasad. Opiekują się nimi

R E K L A M A

wykwalifikowani pedagodzy, którzy wiedzą jak postępować z dziećmi stosownie do ich wieku. Nie zapominajmy o tym, że umysł dziecka w wieku przedszkolnym jest najbardziej chłonny. To jak wychowamy je w pierwszych latach życia będzie procentowało w przyszłości – dodaje. Zdaniem Marty Pawlak najlepszy wiek na pójście dziecka do przedszkola to 4 lata. Dzieci młodsze nie mają jeszcze tak silnej potrzeby przebywania w grupie. Oczywiście wszystko zależy od ich indywidualnych predyspozycji. - Znam takie, które świetnie adaptują się w grupie już jako 2,5 latki. Najważniejsze jest, aby dzieci przed pójściem do „zerówki” miały już doświadczenia wyniesione z życia w grupie – podsumowuje pedagog. Osoby, które nie chodziły do przedszkola, pozostawione w domowym zaciszu pod opieką babci wiodły spokojne, beztroskie dzieciństwo bez doświadczenia przykrych zachowań ze strony rówieśników, nakazów i zakazów, w miarę upływu czasu, idąc do szkoły, były nieśmiałe i wstydliwe, trudniej odnosiły sukcesy i znosiły ewentualne porażki. Oczywiście nie jest to regułą. Nic nie zastąpi bezcennego doświadczenia babci, jej ciepła, wyrozumiałości i zaufania jakim darzą ją zarówno jej dzieci jak i wnuki, jednak przedszkole to taka mała szkoła życia. Pomoc babci i dziadka w wychowaniu dziecka wielokrotnie jest nieodzowna i niezastąpiona. Tego nikt nie może


25

facebook: Prestiż Magazyn Lokalny

FOT. © FOTOLIA.COM

podważyć. Jednak grupa rówieśników ma o wiele lepszy wpływ na rozwój społeczny dziecka, a przecież do tego każdy musi dorosnąć. Często dziecko pierwsze dni w przedszkolu, przepłakuje i z utęsknieniem czeka na rodziców czy dziadków. - Warto przede wszystkim pamiętać, że dziecko najlepiej czuje się w środowisku osób, które dobrze zna, przebywa z nimi każdego dnia. Wytwarza się wówczas więź i zaufanie, które jest najważniejsze u kilkulatków. Gdy więc trafiają do przedszkola, do grupy osób nieznanych, dzieci męczą się i czują się niekomfortowo. Może to skończyć się traumą i rzutować na zachowania społeczne w przyszłości np. trudność w nawiązywaniu nowych kontaktów. Może, ale nie musi – zauważa Beata Golińska wychowawca z KSP w Siedlcach. Zdaniem nauczycielki w przypadku decyzji o pozostawieniu dziecka z babcią należy od początku założyć i wdrożyć pewne zasady. - Maluch będzie czuł się komfortowo zostając w domu z ukochaną babcią. Należy jednak pamiętać, aby dziecko czerpało korzyści z dorastania w domu. Fundując dziecku beztroskie spędzanie R E K L A M A

czasu nie ułatwimy mu funkcjonowania w społeczeństwie. Dlatego przed maluchem powinny być stawiane podstawowe umiejętności, które rozwijają logiczne myślenie, kojarzenie, dobór

Pomoc babci i dzia dka w wychowa niu dziecka wielokrotnie jest nieodzo wna i niezastąpio na zabaw, ale przede wszystkim powinna być stawiana dyscyplina. Babcia opiekująca się swoim wnukiem powinna pamiętać, iż ten czas, który jest im dany to nie tylko liczne „rozpieszczanie-głaskanie”, ale czas, w którym malec rozwija się i uczy się życia – zaznacza Beata Golińska. Myśląc o przedszkolu rodzic powinien pamiętać, iż jest to miejsce, gdzie dziecko uczy się kontaktów, pracy w grupie, zachowań międzyludzkich,

myślenia logicznego, wypełniania poleceń oraz dyscypliny. W przedszkolu maluch ma zapewnioną pełną opiekę w ciągu dnia: relaks-leżakowanie, gimnastykę, uczy się i bawi, czyli wykonuje czynności w ciągu dnia, jakie powinien wykonywać kilkulatek. Sytuacje, które pojawiają się w przedszkolu, w grupie rówieśniczej kształtują malucha, jako człowieka. Wszystkie sytuacje, jakich doświadczy, zaprocentują w przyszłości. - Moje kilkunastoletnie doświadczenie w pracy z maluchami, jako wychowawca przemawia za przedszkolem. Babcie są kochane i ich obecność w życiu wnucząt bezcenna, dlatego wspólnie spędzony czas w ciastkarni po przedszkolu niech należy do dziadków i wnucząt – konkluduje wychowawca. Babcie, więc nie powinny cierpieć z powodu posłania dzieci do przedszkola, a wręcz przeciwnie cieszyć się. Dzieci z pewnością docenią wtedy czas spędzony z dziadkami po przedszkolu, w czasie weekendów czy nawet w wakacje. Tu jest też odrobina luksusu dla rodziców, którzy korzystając z pomocy opiekuńczej swoich rodziców, będą mieli czas tylko dla siebie. W ten sposób wszyscy na tym skorzystają.

R E K L A M A


26

www.prestizmagazynlokalny.pl

WALKA

O MIEJSCA

FOT. © FOTOLIA.COM

||

Czy dla wszystkich dzieci będą miejsca w przedszkolach? To pytanie powraca każdego roku. Sytuacja jest obecnie nieco inna i obawy pytających rodziców bardziej niż kiedykolwiek słuszne. Czy nowelizacja ustawy o obowiązku szkolnym dla 6-latków będzie miała konsekwencje, które dotkną dużo młodsze dzieci? Marcin Mazurek

Z

daniem niektórych rodziców i pedagogów nowelizacja ustawy znosząca obowiązek szkolny dla dzieci w wieku 6 lat może spowodować sytuację bardzo trudną dla rodziców 3 latków. – W przedszkolach muszą się znaleźć miejsca, dla 4 i 5-latków. Placówki te nie mają jednak obowiązku przyjęcia dzieci w wieku 3 lat. To dla mnie oznacza uniemożliwienie powrotu do pracy – skarży się Magda, mama 3 letniej Gabrysi. – Jeżeli 6-latki zostaną w przedszkolach na pewno dla najmłodszych nie będzie miejsc i nikt na to nie będzie w stanie nic poradzić. Takie mamy obecnie prawo – tłumaczy Magda. Rozwiązaniem problemu może okazać się niepodporządkowanie się ustawie i wysłanie 6-latka do szkoły. Tu należy jednak się zastanowić czy dziecko jest na to

gotowe. Zdania specjalistów są podzielone, ale wniosek z tych racji nasuwa się jeden - nie wszystkie 6-latki powinny pójść do pierwszej klasy. Wracamy, więc do punktu wyjścia. Kolejnym sposobem na rozwiązanie problemu może być utworzenie oddziałów przedszkolnych w szkołach. Jednak czy samorządy znajdą na to pieniądze? 6-latki, które zostaną w szkołach, będą kosztowały wiele, prawdopodobnie niezaplanowanych pieniędzy. Na dzieci szkolne kasa miejska dostaje dużo większe subwencje niż na przedszkolaki. Tak, więc każdy 6 latek w przedszkolu to mniejsze wpływy do i tak wyżyłowanych kont miejskich. Władze Poznania obawiają się już teraz, że dla najmłodszych dzieci może zabraknąć ponad 3,5 tys. miejsc. W konsekwencji zmniejszy to wpływy do budżetu o 23 mln zł. – podaje serwis wp.pl. Jak sytuacja będzie wyglądała w Siedlcach? - Nie mamy się czego obawiać – twierdzi Sławomir Kurpiewski, naczelnik wydziału edukacji w siedleckim magistracie. – W naszym mieście ok 300 dzieci miało odroczony obowiązek szkolny i one w tym roku pójdą do szkół, zwalniając miejsca w przedszkolach. W te miejsca wchodzą 3 latki – tłumaczy naczelnik. Siedlecki samorząd zastanawia się nad utworzeniem nowych miejsc, jednak to będzie poprzedzone konsultacjami. – W Siedlcach mamy rozwiniętą sieć przedszkoli niepublicznych, to też pozwala na zachowanie spokoju – stwierdza Sławomir Kurpiewski. R E K L A M A

Tylko czy wszystkich rodziców stać na prywatne przedszkole? Zdaniem Kurpiewskiego przedszkola niepubliczne dostosowują się z ofertą do możliwości finansowych konkretnych rodzin. - Z tego, co udało mi się sprawdzić, a odwiedziłam wiele siedleckich przedszkoli, nie ma fizycznych możliwości, aby utworzyć kolejne nowe miejsca w tych placówkach. Wszystkie sale są tam wykorzystane w pełni i kolejne dzieci będą przyczyną przepełnienia, co jest ewidentnie nie wskazane, tego chyba nie trzeba nikomu tłumaczyć. Budynek ma określoną liczbę sal i nikt chyba nie przewiduje prowadzenia zajęć na korytarzach – mówi pani Edyta matka dwojga dzieci. – Problemem są jednak opłaty. Nie wiem, co miał na myśli pan z urzędu miasta mówiąc o dostosowywaniu oferty do potrzeb rodziny. Być może chodzi o dobrowolne zajęcia dodatkowe. Można z nich nie korzystać i wtedy mniej płacić. To jedyna forma dostosowania oferty, o której wiem. Nigdy nie słyszałam o tym, żeby jakieś niepubliczne przedszkole zrezygnowało lub zmniejszyło stałą opłatę za czesne – stwierdza pani Edyta. Z tego wynika, że mimo zapewnień magistratu, że wszystkie dzieci dostaną się do przedszkoli, nie wszystkich rodziców może być stać na miejsce w przedszkolu niepublicznym. Rodzice 3-latków już przygotowują się do walki o przedszkole. I wcale nie jest to określenie przesadzone. Wszyscy zgodnie mówią o walce.


M A G A Z Y N

P R E S T I Ż

K I B I C U J E

K L U B O W I

M K P

P O G O Ń

S I E D L C E

RAFAŁ

AUGUSTYNIAK Marcin Mazurek

Można powiedzieć, że wracasz do Pogoni. Wracasz jednak do zupełnie innego zespołu. Jak postrzegasz dzisiejszą Pogoń. - Dwa lata mnie tutaj nie było. Wróciłem i widzę, że się trochę pozmieniało. To już pierwsza liga, więc organizacja jest zupełnie inna. Infrastruktura jest cały czas poprawiana, można więc odnieść wrażenie, że tu stawia się na piłkę. Wspomnienia sprzed dwóch lat także mam dobre, bo naprawdę trudno jest spotkać gdziekolwiek takie warunki do trenowania, jak tu w Siedlcach.

Najmocniejsze strony siedleckiej drużyny? - Zawodnicy nie boją się grać w piłkę. Kiedy z Widzewem spadliśmy do I Ligi, pamiętam, że drużyny z dołu tabeli grały prostą piłkę. Wybijały do przodu, byle tylko nie stracić bramki. Tu jest pomysł na grę i myślę, że to nam pomoże, że z tymi drużynami aspirującymi do Ekstraklasy ułatwi grę.

Co jeszcze wymaga poprawy? Podstawą jest gra w obronie. Tego musimy pilnować. Jeśli będzie zero z tyłu, to na pewno nam pomoże, a z przodu zawsze coś wpadnie. A jeżeli nie to punkt też jest ważny w ostatecznym rozrachunku.

Nie jest trudnym do przewidzenia, że runda wiosenna będzie wyjątkowo trudna. Czy wraz ze sztabem szkoleniowym macie już opracowaną taktykę na osiągnięcie celu? - Na pewno ta runda będzie ciężka. Wystarczy spojrzeć na terminarz meczów. Na początku mamy spotkania z drużynami z samej góry tabeli. To drużyny, które biją się o awans będzie ciężko, ale na pewno też nie położymy się przed nimi, będziemy walczyć i zobaczymy co boisko pokaże. Naszym atutem będzie własne boisko i kibice. W poprzedniej rundzie wszystkie mecze były na wyjeździe, bo trudno mówić, że granie w Pruszkowie było u siebie. Tu w Siedlcach myślę, że na każdym meczu będzie komplet widzów. A gra przy dopingu kibiców jest zupełnie inna.

FOT. MARCIN MAZUREK

Jesteś wzmocnieniem zespołu. Czy czujesz związaną z tym odpowiedzialność ze strony kolegów z boiska? Żadnej presji nie odczuwam, aczkolwiek zdaję sobie sprawę, że tu tak jak w Ekstraklasie trzeba ciężko pracować. To co ważne, to możliwość regularnej gry, to ogrywanie i podwyższanie umiejętności. Korzyści z mojego wypożyczenia są obustronne. Klub liczy na mnie, a ja także liczę na możliwość odbudowania się. To mnie bardzo cieszy, że możemy być na równi sobie potrzebni.


28

www.prestizmagazynlokalny.pl

WOJNA POSTU

Z KARNAWAŁEM

||

Potańcówka, domówka, dyskoteka szkolna, wieczorek, prywatka - wiele słów, jedno znaczenie – dobra, żywiołowa zabawa, okazja do wspólnego spędzenia czasu. Jak kiedyś się bawiono a jak robimy to dziś?

K

Olga Mędrzejewska

iedyś zabawę trzeba było sobie samemu zorganizować. Znaleźć miejsce – zwykle szkołę, remizę lub „wolny kwadrat”. Zadbać o muzykę - skrzyknąć chłopaków, wiejską orkiestrę, założyć własny zespół big bitowy, albo przynieść na halę gimnastyczną adapter i płyty. Trzeba się było trochę poświęcić. Na potańcówkę do remizy szło się nieraz i 2 godziny. Kiedy już się dotarło – bawić na całego, bo na takich dajmy na to szkolnych dyskotekach czy, jak je wcześniej nazywano - zabawach tanecznych, tańczono – góra - do 23. Nie było pubów. W Siedlcach, jako miejsca spotkań funkcjonowały: Dorotka, TOS (przy Stacji Obsługi Technicznej Pojazdów na Starowiejskiej) i Kolorowa. Wybór i możliwości były mniejsze. Za to fantazja i umiejętność zapomnienia się w zabawie jakby większa. Nie mówiąc o kondycji. Kto nie wierzy, niech spróbuje tańczyć przez 5 godzin oberka czy polkę. A, że się tańczyło, oj tańczyło! świadczą słowa pani Danusi, której młodość przypada na lata tuż powojenne, pod Lublinem. W każdą niedzielę z bratem i koleżanką wędrowała kilka kilometrów do sąsiednich wsi na tańce. – „Pociecha, Zofijówka” – wymienia nazwy. Tańczyło się po domach. Walczyki, polki, tanga. Przygrywały skrzypce i harmonia. Zabawa od południa do 22-giej – „Dłużej nie, bo kawałek mieliśmy do domu. Wracałam z bratem, Zbyszkiem pod rękę. Nieraz to był i zły na mnie, że sobie nie odprowadził jakiejś dziewczyny. A ja zwykle tak się bawiłam, że ani jednego tańca nie siedziałam!”. W późniejszych latach

zabawy przeniosły się do remizy. Obowiązywały proste, twarde, choć podszyte żartem zasady – „Panna nie mogła odmówić tańca kawalerowi, który ją poprosił” – zdradza pani Teresa, o pokolenie młodsza od Danusi. Jeśli panna odmówiła tańca, kawaler mógł ją „z marszem wyprowadzić” tzn. płacił orkiestrze, by przygrywała mu marsza, gdy pannę pod rękę wyprowadzał z remizy, nierzadko przy wtórze gwizdów, żartów i docinek. Ponoć honorowa panna, raz wyproszona z imprezy, nie wracała na nią, a przynajmniej nie tej samej nocy. Obok potańcówek popularne były FOT. MARCIN MAZUREK tzw. wieczorki, odpowiedniki miejskich domówek. Organizowane zwykle w soboty i niedziele, z gitarami, kartami, grami towarzyskimi. Śpiewano, słuchano muzyki puszczanej z adaptera szpulowego (na jednej szpuli były piosenki zagraniczne, np. Abba, na drugiej – polskie: Halina Frąckowiak, Czerwone Gitary). Czasem grano w butelkę na pytania i choć, jak zapewnia pani Teresa, podstawową zasadą była wspólna zabawa, bez parowania się, to jednak pytania formułowano tak, by wybadać grunt pod potencjalny flirt – Czy lubisz niebieskookich blondynów? Czy umówiłbyś się z brunetką? – „Dużo żartowaliśmy. Było wesoło. Zawsze mieliśmy sobie coś do powiedzenia” – opowiada pani Teresa – „Staraliśmy się trzymać razem, nikogo na dłużej nie zostawiać samego, nie oceniać, nie porównywać. Było jakoś tak bardziej swojsko, solidarnie niż teraz, albo tak mi się tylko wydaje” – porównuje swoje domówki z obecnymi.

Wapno spłynęło, kwadrat wolny Tymczasem w Siedlcach dominowały prywatki. Spontaniczne spotkania, możliwe tylko wtedy, gdy „wapno spłynęło, kwadrat wolny”. Czasami zaliczano wtopę, gdy na miejscu okazywało się, że „jest kocioł” tzn. „starzy nie wyjechali”. Chciałoby się napisać, kameralne nasiadówy w mieszkaniach, ale czasem ścisk był taki, że i szpilki nie dało rady wcisnąć. Do legend miejskich przeszły opowieści o lodówce na kłódkę i „szarańczy”, która dobrze się bawiąc wymiata wszystko, co jest do zjedzenia, wymuszając na gospodarzach radyklane działania - ową kłódkę właśnie. Prywatki opisywała Agnieszka Osiecka w „Szpetnych czterdziestoletnich”, dzieląc je na „tańczone” i „gadane” lub: „cielęce, lisie, mysie i tygrysie – w zależności, czy się tańczy, czy się gasi światło i obściskuje, ewentualnie gdzie się one odbywają – mysie na przykład na strychach i w piwnicach. Lisie – wydawane przez młode pary, a tygrysie, gdy dochodziło do ekscesów”. Jedyne ekscesy,


facebook: Prestiż Magazyn Lokalny

a przynajmniej takie, do których „piękni, dziś sześćdziesięcioletni” Siedlczanie się przyznają, to alkohol i papierosy. – „Wino, patykiem pisane „Turoń” – wspomina Mirek - Zrzucaliśmy się na nie. Kosztowało 21 zł. Czy to dużo? – zastanawia się – Paczka papierosów „Sportów” kosztowała 3,50 zł”. – Tańce? Chodziło na zabawy szkolne w siedleckich liceach. Działały 3 zespoły, muzyczne bandy złożone z uczniów, którzy lubili grać. Perkusja, gitara, wokal. – Mirasy, czyli chłopaki z Prusa uwielbiali Breakout – „Stary, jeszcze z Mirą Kubasińską. I ten najczęściej graliśmy… „Gdybyś kochał mnie choć trochę, hej….” – mruczy pod nosem Miras. Potańcówki odbywały się w auli na II piętrze w Prusie lub w sali gimnastycznej w Królówce. Wstęp mieli uczniowie szkoły organizującej zabawę i szkół zaprzyjaźnionych. Stroje? Skromne. Obowiązywała tarcza szkolna na rękawie. Inaczej na zabawach w remizie. W drugiej połowie lat 70-tych modne były spodnie dzwony, krótkie bolerka i długie swobodnie rozpuszczone włosy. Później przyszła moda na mini – „Im krócej, tym lepiej – śmieje się pani Teresa - I fryzura na „małpę”, mocno ścieniowane włosy do ramion z grzywką”. Szczytem marzeń były perfumy Masumi, najlepszy dostępny w czasach PRL zapach damski. Ciężki, zmysłowy, z lekką nutą wanilii. Można go było dostać tylko w Pewexie lub od cinkciarzy, na czarnym rynku.

Późne lata 70-te wraz z młodym Travoltą w „Gorączce sobotniej nocy” przyniosły epokę disco. Dla pokolenia urodzonego dekadę później dyskoteki kojarzą się głównie z latami 90-tymi i przyciemnioną salą gimnastyczną, siatką maskującą sufit, paskami z bibuły i balonami udającymi dyskotekowy wystrój. Z głośników leciało „Coco Jambo”. „Budzikom śmierć” – po zabawie – głosili Piasek z Chojnackim. Środek sali świecił pustkami. Dopiero, kiedy robiło się ciemno, nieśmiali dotąd tancerze odklejali się od ścian i parapetów. Dj Bobo, Mikael Jackson, Roxette i pierwsze boys bandy z Backstreet Boys na czele. Parkiet opanowywał pop w rytmie kolorowych świateł. Tańczyło się wolne do Whitney Huston, Bon Jovi. A wszystko to pod okiem nauczycieli, więc żadne tam przytulańce. Na zdjęciach śmieszne z perspektyw czasu pary – wystrojone dziewczęta z makijażem i niżsi od nich o głowę chłopcy z wyprostowanymi rękami na karkach tancerek. Przyzwoity, „kilometrowy” odstęp między parą. A jednak, dyskoteka była czymś, co wprowadzało kolor i emocje w spokojne, szkolne życie. Oprócz zabawy, to też był czas pierwszych, ukradkowych pocałunków, czas gdy pary wiązały się i rozpadały ot tak, po jednym tańcu. A dziś? Nadmiar wyboru. Dyskoteki i puby – nawet po kilka przy jednej ulicy. Tematyczne wieczory muzyczne. Do łask wracają domówki i gry towarzyskie, jak Flirt. Jednak, obserwując w grudniu jedną z siedleckich imprez miałam wrażenie, że kolorowo ubrana młodzież, jest tak smutna, jak błękitna poświata z telefonów oświetlająca jej twarze. A może to tylko moje stetryczenie nieuzasadnione wizje, bo podobno zmieniają się tylko czasy, ludzie mniej. Już przecież starożytni na glinianych tabliczkach żalili się, że kiedyś było lepiej. Może, więc chodzi o umykający czas, który ubarwia młodość tym mocniej im bardziej się od niej oddalamy. Jak w piosence: „nigdy nie będzie tak pysznych ciastek, reprezentacja naszego kraju nie będzie miała takich wyników. Już nigdy nie będzie takich wędlin, takiej coca coli, takiej musztardy i takiego mleka. Nigdy nie będzie takiego lata”.

R E K L A M A

Coco Jambo i do przodu!


30

www.prestizmagazynlokalny.pl

NAWILŻANIE CZY NATŁUSZCZANIE SKÓRY

Agnieszka Buczek

||

Nawilżać czy natłuszczać? To nasz odwieczny dylemat, jeśli chodzi o pielęgnację skóry zimą. Co lepiej ochroni daną cerę? Co będzie bardziej efektywne? A może jedno i drugie?

W

okresie zimowym nasza skóra bez względu na typ cery narażona jest na działanie czynników atmosferycznych jak wiatr, mróz, deszcz, śnieg czy różnice temperatur. Rozkurczanie i kurczenie się naczyń krwionośnych pod wpływem tych zmian może doprowadzić ich pękania. Zimne powietrze wysusza skórę, niekiedy zaczyna się ona łuszczyć, a nawet piec. Niestety kremy używane przez nas do tej pory stają się niewystarczające. Zaburzona równowaga w warstwie hydrolipidowej naszej skóry sprawia, że starzeje się ona dużo szybciej oraz jest bardziej podatna na infekcje. W okresie zimowym musimy zadbać, aby mieć w swojej kosmetyczce preparaty o bogatym składzie, które zagwarantują długotrwałe i bardzo głębokie nawilżenie oraz natłuszczenie.

Najbardziej racjonalne byłoby używanie dwóch rodzajów kremów. Najpierw wmasować nawilżający, odczekać i zastosować preparat natłuszczający. Jednak byłoby to zbyt czasochłonne i dla niektórych cer zapychające pory. Aby chronić skórę należy wprowadzić do codziennej pielęgnacji kosmetyki bogate w witaminę C, U, flawonoidy, kwas hialuronowy, glicerynę oraz peptydy. Kosmetyki zawierające witaminę C poprawią koloryt skóry, witamina U wzmocni i uszczelni naczynia krwionośne, a flawonoidy zwalczą wolne rodniki. Kwas hialuronowy wiąże wodę w skórze, przez co ma silne właściwości nawilżające. Gliceryna, łagodzi podrażnienia, zwiększa szybkość regeneracji skóry, nawilża oraz wygładza zmarszczki. Natomiast peptydy są to związki bardzo przyjazne, stymulują skórę do produkcji brakujących składników w potrzebnych jej ilościach. Nie powodują podrażnień ani uczuleń. Aby krem przyniósł zamierzony efekt, musi być stosowany regularnie. Wiele osób pomimo używania preparatów nawilżających nie widzi poprawy w stanie skóry. Dlaczego? Ponieważ bardzo często zaniedbana jest gospodarka wodna organizmu. Grono z nas nie pije wody i nie dba o właściwą dietę, a nie od dziś wiadomo, że na stan skóry wpływają kosmetyki stosowane zewnętrznie, ale również działanie od środka. Jednak nawet najlepszy krem nawilżający nie przyniesie poprawy bez natłuszczania skóry. W okresie od listopada do marca konieczne jest stosowanie kosmetyków z lipidami, bowiem warstwa lipidowa skóry działa jak mur, chroniący skórę przed ucieczką wody z organizmu. Odpowiednie natłuszczanie bardzo szybko przynosi ulgę i poprawę stanu skóry. Należy pamiętać, że każdy z nas ma inną skórę. Innej pielęgnacji wymaga cera sucha, a innej problematyczna. Skóra tłusta na co dzień potrzebuje kremów nawilżająco – matujących, zmniejszających wydzielanie sebum. W przypadku silnych mrozów konieczny jest krem ochronny, najlepiej półtłusty, który zostawia na skórze lekko wyczuwalną warstwę okluzyjną. Nie jest ona ciężka i zapychająca. Jednocześnie kremy te chronią skórę przed utratą wody. Skóra sucha natomiast wymaga dużo silniejszej ochrony w postaci kremów tłustych. Przy cerze z tendencją do rozrzerzonych naczynek krwionośnych konieczne jest stosowanie na noc kremów zawierających w składzie wyciąg z arniki czy kasztanowca. Natomiast przed mrozem trzeba ja chronić preparatami z dużą zawartością olejów roślinnych.


R E K L A M A

CSJO


REKLAMA


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.