Zostałem innym Gdy człowiek staje się kimś innym, może siebie utracić. Nie jest to jednak regułą. Codziennie się przecież zmieniamy. Krew krąży. Komórki obumierają, powstają nowe. Do którego momentu pozostajemy sobą? Co decyduje, że nadal możemy rozpoznać siebie w sobie? Można sobie uciąć rękę, wciąż wiadomo jednak, że ja to ja. Więc jeszcze jedną rękę, do tego nogę. Z twarzy zdejmujemy skórę. Cóż, nadal wyczuwamy siebie w sobie. Zmiana fizyczności nie jest w stanie pozbawić mnie we mnie. Gdzieś jednak jest świadomość, że istnieje możliwość utraty ja. Bo taki jest ten świat. Idący, biegnący, wciąż przypominający o tym, że stanie w miejscu nie jest najlepszym rozwiązaniem. Stojąc w miejscu można się zgubić. A idąc? Również. Można przecież obrać zły kierunek. Kto powinien wskazywać szlaki? Skąd wiadomo, że są właściwe? Nie ma dobrej odpowiedzi. Coś jednak popycha nas, by wyruszyć w świat, „bo widoki uciekają" Więc by ich nie utracić trzeba podążać za nimi. To jeden z motywów działania. Ale jak je gonić, skoro one „uciekają wstecz"? Więc mam się cofać w pogoni za widokami? Jeśli tak zrobię, pozostanie w świadomości, że „mijałem innych zostałem innym" Minąłem sam siebie. Cóż teraz. Może tu właśnie następuje uderzenie samoświadomości. Gdy siebie minąłem, mogę na siebie spojrzeć z boku. Z nowej, nieznanej wcześniej perspektywy. Gdy przestajesz być sobą, możesz się w końcu czegoś o sobie dowiedzieć? A co, jeśli chcesz pozostać sobą? Czy to pozbawia możliwości posiadania samoświadomości? „zostałem innym jeszcze biegnę" Z rozpędu? Bo ktoś, bo coś, bo gdzieś? Bo tak trzeba, bo inaczej nie można? Można. Od tego jest poezja. Można zatracić tam siebie, jednocześnie się odnajdując. Nie jest to jednak łatwy żywot. Dochody niepewne, pozycja społeczna niejasna, jutro nieznane. Cóż jednak, jeśli pisanie daje świadomość bycia sobą (nawet jeśli się tam nie odnajdujemy). Magiczny świat słów, myśli, ludzi, miejsc. To wędrówka czasem tylko odbywająca się w myślach. Czasem jak najbardziej realna. Podczas jednej z takich podróży spotkałem właśnie Jerzego Paruszewskiego. Odległa Warna. 24 maja – Święto Kultury, Oświaty i Piśmiennictwa Słowiańskiego. W Bułgarii dzień wolny od pracy. Całe miasto wylega na ulice. Pochody, przemówienia, trybuny honorowe, marynarze w białych mundurach, słońce, patos. Cyryl i Metody dali Słowianom możliwość zapisu myśli w ich języku. Trzeba to uczcić. Można się cieszyć. Ten dzień, to również swoiste święto książki. A to rzecz cenna dla poety. Więc ta pogoń daje możliwość spotkania. Jeśli nie siebie, to drugiej osoby. Innych ludzi. Tam gdzieś w odległych miejscach, nad morzem Czarnym, ma się wrażenie bycia w domu. Choć wiadomo, gdzie dom się znajduje, ma się wrażenie dotknięcia jego pierwocin. Więc to jest pogoń, czy powrót do siebie? Odlegli ludzie stają się bliscy. Dlaczego? Siła poezji. Dlatego warto tam być. Ryzykując nawet, że „któregoś dnia nie dojdę do siebie". autor: Adam Siemieńczyk