Living legends. Monika Lidke

Page 1

Re

a a k t yw

51) cj a (

45x45 Ear.indd 1 29/07/2011 Nr 32(115) / 6 - 12 september 2011 | WEEKLY News and Guides for the Polish Community | thepolishobserver@myownmedia.co.uk | free press

Solidarność inaczej

W TYM NUMERZE

Debaty raz jeszcze Trzeba przywrócić konkurencyjny charakter partii. Inaczej zamiast debat, będziemy mieli onanistyczne monologi… Felieton Janusza Palikota.

str. 4

Co jedzą królewskie pieski?

Nikomu jeszcze raz na jakiś czas fast-food nie zaszkodził. Pozornie sprawa może wydawać się niezwykle doniosła, dostojna i poważna, ponieważ zdecydowałem się napisać coś o pełnej przepychu brytyjskiej monarchii. Jednak zajmę się jej plotkarską stroną… Widziane oczyma Grzegorza Kosińskiego.

Rozmowa z Adamem Czajką, Maciejem Gawłowskim, Sebastianem Kłodą i Andrzejem Mazurem z LHG First-To-Fight, popularyzatorami polskiego czynu zbrojnego na Zachodzie.

Wywiad z Moniką Lidke, utalentowaną wokalistką jazzową, autorką tekstów, kompozytorką, która 9 września wystąpi wraz ze swoim zespołem na scenie Jazz Café POSK.

Każdy z nas interesuje się historią drugiej wojny światowej, a w szczególności Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. W pewnym momencie czytanie książek i oglądanie filmów wojennych przestało wystarczać. Pojawiła się chęć ubrania munduru i całego wyposażenia, pokazania innym, że podczas tych walk, dużą rolę odegrało właśnie wojsko polskie.

Muzyka ma w sobie ogromną moc, odpowiednio wykorzystana potrafi zdziałać cuda. Należę do osób, które potrafią słuchać tej samej płyty codziennie aż do zdarcia. Sama finansuję swoje projekty, a to daje mi totalną wolność. Kiedy coś się udaje, frajda jest sto razy większa. Kiedy się zepsuje, sama muszę to naprawić. Cenię sobie tę niezależność. str. 7

str. 4-5

Monika Lidke fot. Andrew Aleksiejczuk

Równowaga to abstrakcja

fot. Archiwum grupy

Serce noszą w plecaku

Wybierz sposób, w jaki chcesz wysłać pieniądze:

W placówce

westernunion.co.uk

0800 833 833

Nazwa i logo Western Union, a tak e zwi zane z ni znaki towarowe i usługowowe, nale ce do Western Union Holdings Inc., zarejestrowane i stosowane w USA oraz wielu innych krajów nie mog by u ywane bez pozwolenia.

fot. KG

Brytyjscy pracodawcy nie mogą narzekać na cudzoziemców. Pracują za najniższe stawki, nie upominają się o nadgodziny, a jak któremuś przytrafi się wypadek w pracy, to można go zastraszyć, zaszantażować. Jak Sylwię, ale nie tylko… str. 3

Back in the game

str. 6

Sierpień za nami. Oprócz premiery „Deus Ex: Human Revolution”, która miała miejsce niespełna dwa tygodnie temu, o której pisałem pod koniec lipca, a która zdobywa nadspodziewanie dobre recenzje (94 punkty od brytyjskiego „PC Gamera”), nic się nie działo. Postanowiłem wykorzystać część urlopu, także na komputerowe wykopaliska. Dzięki temu, wpadł mi w ręce prawdziwy artefakt…

str. 8

12:07


Nr 32(115) / 6 - 12 September 2011

2

Wiadomości

Pierwsze czytanie „Członek smoleński”, czyli równi i równiejsi

P

rzeczytałem coś i aż mną zatrzęsło. Niby nic w tym dziwnego, bo trudno dziś znaleźć w mediach coś, co w taki stan nie wprawia, ale mną ten fakt poruszył szczególnie - oto Skarb Państwa przeznaczył 38 milionów złotych na odszkodowania dla członków tzw. rodzin smoleńskich. Jeśli więc któryś z członków owej rodziny pofatyguje się do Prokuratury Generalnej i wyrazi zgodę, to wpadnie mu do kieszeni 250 tysięcy złotych. Jeśli wyrazi, bo przecież nie musi, może się procesować, jeśli ta kwota wyda mu się niewystarczająca, by ukoić ból po stracie najbliższej osoby. Pytam - w czym lepszy jest „członek smoleński” od „członka niesmoleńskiego”? W czym bardziej tragiczna jest śmierć pasażera rządowego samolotu, od śmierci pasażera rozklekotanego busa, który jechał o świcie dziesiątki kilometrów po to, by zarobić u sadownika 20 złotych po całym dniu

harówy? Kto pomoże członkom jego rodziny? Kiedy rok temu, przeczytałem o tym, że takie właśnie są plany rządu, pomyślałem sobie, że kto, jak kto, ale Prawo i Sprawiedliwość na pewno się temu sprzeciwi, bo jakże to tak - raz, że złamano Konstytucję (równość wszystkich obywateli wobec prawa), dwa postąpiono wbrew zasadom sprawiedliwości społecznej. Tych dwóch wartości broni przecież PiS. Żeby nie było, że się czepiam, to zapytam dla równowagi - jakim prawem premier Tusk rozdaje nie swoje pieniądze? Skąd on wie, że obywatele kraju, którym podjął się rządzić, chcą akurat rekompensować finansowo ból „członkom smoleńskim”, a nie członkom bez tego przymiotnika? Nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć, że ofiary katastrofy nie należały, że użyję tu eufemizmu, do osób mających problem w „wiązaniu końca z końcem”. Pracowały

na eksponowanych stanowiskach, miały zarobki, o których przeciętni Polacy mogą tylko pomarzyć, mieszkały w dobrych dzielnicach, posyłały dzieci do dobrych szkół itp. Bez wątpienia były ubezpieczone w pracy od nieszczęśliwych wypadków, ponadto ich najbliżsi posiadają uprawnienia do rent rodzinnych. Czy to naprawdę są powody, by wyciągać łapska po pieniądze, tylko dlatego, że się było mężem, żoną, dzieckiem kogoś, kto potrafił się dobrze urządzić? Wyczytałem też coś takiego: „Dla wielu rodzin propozycja Skarbu Państwa jest korzystniejsza niż dochodzenie odszkodowania, którego mogliby w ogóle nie dostać. Odszkodowania otrzymaliby bowiem tylko ci, których sytuacja materialna pogorszyła się po śmierci ich bliskich”. Czy rodziny ofiar innych katastrof otrzymały podobne propozycje? Janusz Młynarski

Cudzoziemcom, stanowcze nie! Holenderski europoseł, Barry Madlener, znany ze swojej niechęci do imigrantów, znów zaatakował Polskę na forum Parlamentu Europejskiego.

J

ak poinformowały niemal wszystkie holenderskie media, tym razem Madlenerowi nie spodobała się polska ustawa abolicyjna dla nielegalnych imigrantów. Frakcja antyimigracyjnej Partii na rzecz Wolności, z której wywodzi się europoseł, skierowała w tej sprawie pytania do Komisji Europejskiej. Holenderski polityk, nazwał ustawę abolicyjną „wielką nieodpowiedzialnością” ze strony Polski. Jego zdaniem, Warszawa narusza tym samym umowę zawartą przez europejskich ministrów sprawiedliwości i spraw wewnętrznych w 2008 roku, według której, kraje Unii Europejskiej nie mogą sobie „ot tak” wprowadzać amnestii dla nielegalnych cudzoziemców, przebywających na ich terytorium. Europoseł szacuje, że w Polsce może być nawet 70 tysięcy nielegalnych imigrantów. „Jeśli zalegalizuje się ich po-

W Londynie znów rozruchy

Nie trzeba było długo czekać, by znów doszło do zamieszek i znów we wschodniej części miasta. Tym razem demonstranci byli zorganizowani - wystąpili pod szyldem własnych stowarzyszeń. Nie obyło się bez walk ulicznych z policją. Aresztowano 12 osób.

P

o sierpniowych rozruchach, doszło do kolejnych, choć już nie na taką skalę. Tym razem miały one miejsce w piątek 2 września niedaleko stacji metra Aldgate we wschodnim Londynie, w dzielnicy Tower Hamlets, którą licznie zamieszkują imigranci z Azji i Afryki. Organizatorzy demonstracji, w liczbie około tysiąca osób - przedstawiciele skrajnie prawicowej English Defence League (EDL), nie ukrywali, że ich obecność akurat w tym rejonie ma związek z ich niechęcią do obcokrajowców, szczególnie do muzułmanów.

Protestanci przekonani byli bowiem, iż rząd planuje wprowadzenie w Wielkiej Brytanii… szariatu, czyli prawa koranicznego. Według danych policji, demonstrantów było jednak więcej niż tysiąc. Członkowie i sympatycy EDL, zamaskowani i zakapturzeni nie ograniczyli się do jednego miejsca. Zablokowali oni także jedną z najruchliwszych stacji metra w Londynie - King’s Cross, urządzając przed wejściem głośną manifestację. W stronę policji poleciały butelki i petardy. Media określiły sytuację jako napiętą. Część protestujących wyposażona była we flagi narodowe i transparenty z hasłami antyislamskimi. Nie była to jedyna demonstracja tego dnia w Londynie, ponieważ na pobliskiej Whitechapel Road, doszło do kontrmanifestacji, zorganizowanej przez 1500 działaczy i sympatyków lewicowej organizacji Razem Przeciwko Faszyzmowi - Unite Against Facism (UAF). Policja w krótkim czasie zmobilizowała trzy tysiące funkcjonariuszy, ponieważ wszystko wskazywało na to, że dojdzie do ulicznej konfrontacji pomiędzy uczestnikami obu wieców.

Obawy były szłuszne. Zarówno w szeregach EDL jak i UAF słychać było zachęcanie do starć, ponadto EDL-owcy planowali udać się na Whitechapel Road, bo tam znajduje się meczet. Podczas wiecu zatrzymano lidera EDL, Stephena Lennona, który po uprzednim aresztowaniu i skazaniu go za prowokowanie burd ulicznych, otrzymał sądowy nakaz trzymania się z dala od podobnych demonstracji. Oprócz niego do aresztu trafiło 12 innych uczestników wiecu. W związku z wydanym wcześniej przez minister spraw wewnętrznych Theresę May 30-dniowym zakazem marszów w Londynie, w celu ostudzenia atmosfery po niedawnych rozruchach ulicznych, skrajna prawica odstąpiła od planów pochodu i zapowiedziała wiec. Zakaz organizowania pochodów, to pierwsze tego rodzaju zarządzenie od 1981 roku i obowiązuje ono na terenach dzielnic Tower Hamlets, Newham, Waltham Forest, Islington, Hackney i City of London. Do wydania takiego zarządzenia, ministra spraw wewnętrznych upoważnia ustawa o porządku publicznym. (emi)

byt w Polsce, będą mogli swobodnie podróżować po całej Unii Europejskiej” - cytują obawy europosła internetowe wydania holenderskich gazet. Barry Madlener jest znanym eurosceptykiem. W lipcu tego roku, wywołał wielką burzę, kiedy na forum europarlamentu powiedział, że Holendrzy nie chcą „ani polskich bezrobotnych, ani rumuńskich żebraków”. Tymczasem, jak wynika z danych Eurostatu, w Polsce w 2010 roku, mieszkało 45,5 tysiąca obcokrajowców. To 0,1 procenta całej populacji. 14,8 tysięcy, to obywatele krajów Unii Europejskiej. Pozostałych 30 tysięcy pochodziło spoza unijnych granic. Mniej obcokrajowców jest jedynie na Malcie, Islandii czy Litwie. Pod względem liczby cudzoziemców w UE przoduje malutki Luksemburg - 40,2 procent. (emi)

Czas na kiełbasę wyborczą

7

września w ramach kampanii wyborczej Platformy Obywatelskiej, odwiedzi Londyn szef MSZ, Radosław Sikorski poinformował Krzysztof Lisek ze Sztabu Wyborczego PO. Do złożenia wizyty na Wyspach, szykuje się również minister finansów, Jacek Rostowski. Według oficjalnych danych, w Wielkiej Brytanii przebywa ponad pół miliona imigrantów z Polski. Znakomita większość z nich, to osoby uprawnione do głosowania. Platforma Obywatelska zawsze miała ten fakt na uwadze, w przeciwieństwie chociażby do PiS, toteż zawsze przysyłała do Londynu najważniejsze osobistości ze swojego grona. Tak więc przy okazji wyborów agitował już na rzecz PO - obecny prezydent RP Bronisław Komorowski, premier Donald Tusk, minister finansów Jacek Rostowski oraz minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Ten ostatni, dzięki temu, że

spędził na Wyspach wiele lat jako emigrant, doskonale zna specyfikę tutejszych kręgów polonijnych, a ponadto jest również popularny w brytyjskich mediach. Szef MSZ, nie zabawi jednak w Londynie zbyt długo, bo zaledwie pół dnia. W tym czasie zamierza spotkać się z kombatantami z czasów II wojny światowej, przedstawicielami środowisk polskiej emigracji oraz na osobnym, nieformalnym spotkaniu, z dziennikarzami mediów polonijnych, w jednym z pubów na Hammersmith. Trzy dni później, zawita do Londynu Jacek Rostowski, urodzony w Wielkiej Brytanii polski minister finansów. Program jego wizyty obejmuje jednak nie tylko Wyspy, lecz również Irlandię. Jak poinformował nas Krzysztof Lisek, europoseł będący jednocześnie w sztabie PO osobą odpowiedzialną za promocję Platformy za granicą, minister Rostowski będzie przyjeżdzał na Wyspy w każdy weekend, w czasie dzielącym nas od wyborów. (emi)

THE POLISH OBSERVER | My Own Media Ltd. | The Old Fire Station | 140 Tabernacle Street | London (UK), EC2A 4SD | Tel. 020 7300 7321 | EDITOR-IN-CHIEF: Janusz Młynarski, j.mlynarski@thepolishobserver.co.uk | CONTENTS: Anna Sobusiak, anna@thepolishobserver.co.uk; | DTP: Sylwia Boczek | ADVERTISING: Patrycja Strąk – Sales Manager; Larisa Arama - Sales Executive; Tel. 020 7300 7320 Mobile: 078 4606 2331 Fax: 020 7253 2306 Email: sales@myownmedia.co.uk | Advertiser and advertising agency assume liability for all content (including text representation, illustrations, and photographs) of advertisements printed or posted, and also assume responsibility for any claims arising there from made against the publisher | DISTRIBUTION: distribution@myownmedia.co.uk | PRINTING PRESS: NEWSFAX LTD Unit 7, Beam Reach Business Park, Consul Avenue, Rainham, RM13 GJ (London) Redakcja zastrzega sobie prawo skracania, redagowania i publikowania na naszych łamach nadesłanych materiałów. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych | Closing date: 04.09.2011.


3

Nr 32(115) / 6 - 12 September 2011

Wiadomości

P

raca sezonowa u bogatszych sąsiadów, to doskonała okazja dla studentów do zdobycia środków na kontynuowanie studiów. Z tej możliwości, korzystała i korzysta Sylwia, studentka administracji. Do Wielkiej Brytanii przyjeżdża co roku, by zarobić sobie na kolejny semestr studiów. Kiedy rozpoczyna się sezon, Sylwia pakuje walizki i wyrusza do farmy położonej niedaleko Canterbury. Za niewielkie pieniądze zbiera tam owoce. Na farmie tej, pracuje zwykle od 30 do 40 obcokrajowców, głównie Polaków, ale są też Rosjanie, Rumuni oraz Łotysze. Wszyscy mieszkają w dość spartańskich warunkach, bo w przyczepach kempingowych (po pięć osób w każdej), ale nikt się zbytnio nie skarży, bo liczy się to, że jest praca i jakieś pieniądze jednak się zarabia. Ponadto żalenie się nie jest mile widziane przez nadzorców, bo „jak się nie podoba, to…”. Część zatrudnionych, trafiła tam dzięki informacjom od znajomych, część poprzez agencje pracy. Farma, na której wakacyjnie pracuje Sylwia, to plantacja truskawek. Uprawiane są w foliowych tunelach, które nierzadko mają długość kilkuset metrów. Pracownicy z kobiałkami w ręku „kursują” z jednego końca alejki na drugi, zbierając truskawki z każdego krzaczka. Kobiałki trafiają do skrzynek, a te do miejsca, w którym kontrolowana jest jakość owoców. Tam też truskawki dzielone są na różne kategorie. Stamtąd owoce trafiają na ciężarówki, a te wywożą je na sprzedaż. Na farmach nie ma stawek za godzinę, nie płaci się dniówek, czy tygodniówek. Obowiązuje tam system akordowy - ile zbierzesz, tyle zarobisz. Nie oznacza to, że jeśli ktoś nie ma nastroju, lub ochoty do pracy, to może sobie pracę potraktować ulgowo. Nie,

REKLAMA

Solidarność inaczej Wielu mieszkańcom Europy Wschodniej, lato rzadziej kojarzy się z wypoczynkiem, a zdecydowanie częściej z pracą. W tym okresie do bogatszych krajów Unii Europejskiej przyjeżdżają dziesiątki tysięcy „ubogich krewnych” z unijnej „ściany wschodniej”, najmując się do prac sezonowych na winnicach, w sadach, czy na farmach. albowiem jest minimum, które trzeba wykonać. Jeśli się nie wyrobi owej normy, to należy liczyć się z upomnieniem. Maksimum, to dwa, bo trzecie jest równoznaczne z pożegnaniem się z pracą. Tak wygląda z grubsza praca na farmie… *** Ten dzień na farmie był dla Sylwii podwójnie wyjątkowy. Obchodziła urodziny i to było przyjemne, ale wszystko, co zdarzyło się później, długo będzie wspominać jako najgorszy koszmar. Jest wczesny ranek, godzina 5:30, do przyczep kempingowych podjeżdżają trzy mikrobusy, mają zabrać pracowników na inną farmę, odległą o 40 kilometrów. Tego dnia prawie cały czas lał deszcz. Okolice Canterbury słyną z gliniastej gleby, nawet po krótkim deszczu natychmiast tworzy się okropne błoto. Na farmie było wyjątkowo ślisko, pracownicy noszący skrzynki z owocami z trudem utrzymywali równowagę. Nierzadko dochodziło do upadków, podczas których zawartość skrzynek lądowała w błocie. Niedogodności związane z aurą nie ominęły również Sylwii, co rusz zapadała się po kostki w mokrej glebie. Właśnie podjechała ciężarówka, by odebrać kolejną partię truskawek. Za kierownicą siedział Grzegorz, a towarzyszył mu inny Polak, Mateusz. Ten drugi postanowił zrobić Sylwii dowcip

Na farmach nie ma stawek za godzinę, nie płaci się dniówek, czy tygodniówek. Obowiązuje tam system akordowy - ile zbierzesz, tyle zarobisz. Nie oznacza to, że jeśli ktoś nie ma nastroju, lub ochoty do pracy, to może sobie pracę potraktować ulgowo. i kiedy przechodziła, koło ciężarówki, ten wychylił się przez okno i zerwał jej czapkę z głowy. Gdy dziewczyna próbowała mu ją odebrać, Grzegorz nie widząc całej sytuacji ruszył do przodu. Sylwia poślizgnęła się i jej stopa wpadła pod przednie koło ciężarówki. Ból miażdżonej stopy, był tak potworny, że straciła przytomność. Na miejscu wypadku pojawiła się zaraz jedna z kontrolerek jakości - Mariola. Głównym jej zmartwieniem oraz przede wszystkim sprawców wypadku, nie był jednak stan Sylwii, lecz to jak uniknąć odpowiedzialności. Chodziło głównie o to, by oszczędzić kie-

rowcy konsekwencji. Mariola zobowiązała również świadków wypadku do milczenia. Tak więc zanim pojawiła się karetka wymyślono wersję, że kobieta po prostu się pośliznęła. Na wszelki wypadek, w drodze do szpitala, towarzyszył Sylwii jeden z pracowników farmy. Kontuzja okazała się poważna - lewa kostka została złamana w trzech miejscach. Podczas trwającej blisko dwie godziny operacji, konieczne było zespolenie złamanej kości śrubami. Prawdopodobnie sprawa nie wyszłaby na jaw, gdyby nie trafiła do Borisa Kremera, prawnika specjalizującego się m.in. w sprawach o odszkodowania za wypadki w pracy. Kremer wysłał do pracodawcy Sylwii pismo, w którym wyłuszczył roszczenia swojej klientki. Jedyną reakcją adresata był… brak reakcji. W tej sytuacji nie pozostaREKLAMA

ło nic innego, jak uzyskanie nakazu sądowego. Skutek był taki, że firma ubezpieczeniowa uznała roszczenia, wyrażając przy tym dezaprobatę dla próby zamaskowania prawdziwej przyczyny wypadku. Na tym można by sprawę zakończyć, sądzę jednak, że warto uzupełnić ów artykuł o komentarz Borisa Kremera, który jeszcze w trakcie całego postępowania odszkodowawaczego odwiedził farmę wraz z polskim tłumaczem: „Pierwsze, co zauważyłem to ogólna atmosfera strachu wśród obcokrajowców pracujących na farmie. Stwierdziłem, że pracownicy nie mają tam żadnych praw. Jeżeli nie uzbierają wymaganej ilości owoców są odsyłani do domu. Ludzie byli przestraszeni i nikt nie pozwolił zrobić sobie zdjęcia. Pomimo tego udało nam się wejść do tuneli i wykonać fotografie. Przez cały czas trwania naszej wizyty, towarzyszący nam pracownicy, rozglądali się nerwowo w obawie, że w każdej chwili może pojawić się ich szef”. Wizytujący farmę prawnik rozaczarował się też postawą pracowników: „Spodziewałem się zastać wśród nich atmosferę koleżeństwa, ale moje oczekiwania nie sprawdziły się. Zamiast wspierać Sylwię, jej koledzy i koleżanki z pracy, woleli kłamać w obawie przed utratą pracy…” Piotr Wójtowicz


Nr 32(115) / 6 - 12 September 2011

4

z terenu...

Kątem oka Palikota

Debaty raz jeszcze

P

olska polityka jest wyjątkowo zdziecinniała. Oto liderzy formacji, które zebrały wymaganą ilość podpisów pod listami, nie chcą ze sobą debatować. Tak jakby debatowanie było jakimś przywilejem, zachcianką, kaprysem, a nie obowiązkiem w demokratycznym świecie. I tak PiS nie chce debatować z nikim, w szczególności z Tuskiem, a jeszcze bardziej nie chce z Palikotem. Tusk z kolei nie chce z Palikotem, ale chce z Kaczyńskim! Ale ponieważ Palikot chce, a on nie chce, a Kaczyński nie chce, gdy on chce, to postanowił debatować z Pawlakiem. Równie dobrze mógłby debatować z lustrem. Partie parlamentarne, na domiar złego, nie chcą z nie-parlamentarnymi. Doprawdy, jak dzieci w szkole. I pozostaje pytanie, czy - o ironio - nie trzeba tego uregulować usta-

wą. Tak jak zbieranie podpisów, tak i być może debaty powinny być wymogiem formalnym. Sam się dziwię, że to proponuję, ale z drugiej strony, możecie sobie Państwo wyobrazić sytuację, że poważni - niby - ludzie, odmawiają dyskusji w czasie wyborów? A jednak, choć to arbitralne, to jednak to robią. Nie ma demokracji bez wymiany poglądów, nie ma wyborów bez starcia racji. Tak zawsze było w Europie. To nasza tożsamość. I, aż dziw bierze, że się ona teraz chwieje, gdy jesteśmy w Unii, w Europie! Cały ten system jest chory. Nie ma w nim demokracji wewnątrzpartyjnej i w konsekwencji demokracja kuleje w całości. Trzeba przywrócić konkurencyjny charakter partii. Inaczej zamiast debat, będziemy mieli onanistyczne monologi. Janusz Palikot

Zjazd kucharzy i cukierników

P

olskie Stowarzyszenie Kucharzy i Cukierników w Wielkiej Brytanii, serdecznie zaprasza wszystkich kolegów i koleżanki, którzy jeszcze nie wstąpili w jego szeregi, a chcieliby na spotkanie, które odbędzie się 18 września w londyńskiej siedzibie Polskiego Ośrodka SpołecznoKulturalnego. W programie 16. Zjazdu Członków i Sympatyków

znajdą się między innymi prelekcja na temat „Rozbioru półtuszy wieprzowej na sposób angielski”, czy „Jak gotować, aby się opłacało?” oraz pokaz kuchni molekularnej „Wędzenie płynów”. Wiecej informacji na stronie stowarzyszenia: www.kucharzenawyspach.com. gdzie: POSK, 238-246 King Street London W6 0RF

REKLAMA

Recesja? Nie martw się!! Naucz się dobrego fachu i uzyskaj uznawany wszędzie certyfikat w zakresie:

• hydraulika i instalacja systemów grzewczych • elektryka • specjalisty z zakresu energii odnawialnej (solary, pompy ciepła) • specjalisty gazownika Kursy odbywają się w pełnym wymiarze godzin, albo zaocznie. Nasz college, w swej 50-letniej tradycji, może poszczycić się wieloma absolwentami, którzy pracują dziś jako najlepsi rzemieślnicy i fachowych.

Chcesz wiedzieć więcej, zadzwoń: 07703 656337

Serce w plecaku Chcemy pokazać, jak wielką rolę w II wojnie światowej odegrało Wojsko Polskie - rozmowa z Adamem Czajką, Maciejem Gawłowskim, Sebastianem Kłodą i Andrzejem Mazurem z LHG First-To-Fight. ▪ Z nazwy wynika, że przed wami - mam tu na myśli Polaków mieszkających na Wyspach - nikt tym się nie zajmował. Co zainspirowało was do zajęcia się działalnością rekonstruktorską. - Każdy z nas interesuje się historią drugiej wojny światowej, a w szczególności Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. W pewnym momencie czytanie książek i oglądanie filmów wojennych przestało wystarczać. Pojawiła się chęć ubrania munduru i całego wyposażenia. A potem chęć pokazania innym, że podczas tych walk, dużą rolę odegrało właśnie wojsko polskie. Poznaliśmy się na imprezach reenactorskich (przyp. red.: od angielskiego określenia „historical reenactment” rekonstrukcja historyczna). Każdy z nas był w jakiejś angielskiej grupie i wtedy pomyśleliśmy, czemu nie założyć własnej, polskiej Grupy Rekonstrukcji Historycznej w UK? Z naszej wiedzy wynikało, że przed nami nie było żadnej innej, zatem pozwoliliśmy sobie umieścić na naszym banerze informację, że jesteśmy pierwsi. ▪ O ile mi wiadomo podczas II wojny światowej żadnych bitew na terenie Anglii nie było. Nasuwa się wniosek, że z rekonstrukcją walk na Wyspach może być zatem problem. Ale wy, mimo tego nie próżnujecie, pojawiając się chociażby regularnie w Bletchley Park… - Tak, staramy się być wszędzie tam, gdzie mówi się o polskim udziale podczas drugiej wojny światowej. Stąd nasza obecność podczas ostatniego „Dnia Polskiego w Bletchley Park”, czy pod polskim pomnikiem w National Memorial Arboretum. Pojawiamy się również na spoREKLAMA

tkaniach kombatantów, z którymi staramy się utrzymywać kontakt. Grupa uczestniczy głównie w rekonstrukcjach na terenie UK, ale w tym roku nasz reprezentant był również na imprezie w Hiszpanii. Mamy także zaplanowany wyjazd do Holandii. Bierzemy czynny udział w organizowanych rekonstrukcjach bitew, reprezentując w nich sylwetkę żołnierza polskiego. Mamy też wewnętrzne treningi-bitwy dwa, trzy razy w roku.

A od ciebie tylko zależy, jak głęboko wejdziesz w temat. Od kandydata wymagamy podstawowej znajomości historii drugiej wojny światowej i historii odtwarzanych przez nas jednostek, czyli: 1. Samodzielnej Brygady Spadochronowej, Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich i 3 Dywizji Strzelców Karpackich. Jak widać nie trzeba być „alfą i omegą” żeby zacząć reenacting. Zawsze można poczytać lub zapytać.

▪ Ile osób liczy wasza organizacja? Dostać się chyba nie jest łatwo biorąc pod uwagę, że umundurowanie i rynsztunek zapewne sporo kosztuje? - Jesteśmy raczej grupą ludzi o wspólnych zainteresowaniach niż organizacją. Na dziś jest nas czterech, ale ciągle poszukujemy takich samych „maniaków” jak my (śmiech). Kandydat na członka grupy przed pierwszym udziałem w oficjalnej imprezie zobowiązany jest do posiadania tzw. minimum mundurowego (obowiązuje wewnętrzny regulamin grupy). Trzeba go oczywiście zakupić we własnym zakresie. Cena to około 300-400 funtów… na początek (śmiech). Z biegiem czasu każdy członek grupy w ciągu roku, powinien dążyć do skompletowania minimum mundurowego na drugą odtwarzaną formację. Wydatek może wydawać się spory, ale które hobby jest tanie?

▪ Jestem pod wrażeniem waszej aktywności, nie dość, że własnoręcznie przygotowujecie umundurowanie i sprzęt, to co najmniej raz w miesiącu uczestniczycie w jakieś imprezie. Przy okazji, repliki broni wyglądają nawet z bliska, jak prawdziwe, czy można z nich strzelać? - Z tym własnoręcznym przygotowaniem to nie do końca tak jest. Używamy głównie kopii, które można bez większego problemu zakupić zarówno w UK, jak i poza. Uważamy, że miejsce oryginalnych mundurów jest w muzeum lub innych kolekcjach i po prostu szkoda by było niszczyć je w naszej rekonstruktorskiej działalności. Co do broni, to grupa posiada zarówno repliki, broń zdeaktywowaną, jak również i „live”. W UK prawo nie jest tak restrykcyjne jeśli chodzi o posiadanie broni zdeaktywowanej i „live”, jak w Polsce. Nie ma żadnego problemu (jeśli jesteś członkiem jakiejś grupy), aby nabyć broń zdeaktywowaną. Nie jest też kłopotliwe uzyskanie pozwolenia na broń ostrą, którą wykorzystujemy z amunicją ćwiczebną na rekonstrukcjach bitew. >>

▪ To chyba jedyne hobby, które wymaga wiedzy i to gruntownej, z kilku jeśli nie kilkunastu dziedzin - historii, krawiectwa, rusznikarstwa… - To jest tak, jak z każdym innym hobby. Jeśli traktujesz je poważnie to musisz posiąść pewną wiedzę.


5

Nr 32(115) / 6 - 12 September 2011

z terenu... nej historii. Pamiętają o pilotach, żołnierzach i spadochroniarzach oraz o bitwach takich, jak Arnhem, Monte Cassino, Bitwa o Anglię. Generalnie atmosfera wśród rekonstruktorów jest OK, w końcu wszyscy „jesteśmy po tej samej stronie barykady” (śmiech).

fot. Archiwum grupy

▪ Jak Brytyjczycy odnoszą się do waszej pasji? Współpracujecie z podobnymi grupami z Wysp? - Po pierwsze, Polacy, których spotykamy na pokazach bardzo się cieszą, że w końcu mogą oglądać polskie wojsko „na żywo”. Ci, których także pasjonuje historia są zadowoleni i cieszą się, gdy widzą, że Wojsko Polskie odtwarzają prawdziwi rodacy. Nasza grupa w ramach stowarzyszenia „39-45 Living History Society” współpracuje z trzema grupami angielskimi. Ponadto, jesteśmy czasem zapraszani przez inne grupy w celu stworzenia większej dioramy. Brytyjczycy odnoszą się z dużym szacunkiem do nas i do tego, co robimy. Często od osób, z którymi rozmawiamy podczas rekonstrukcji, możemy usłyszeć, że pamiętają o Polakach i ich zagmatwaREKLAMA

▪ A co robiliście ostatnio w Detling? - W Detling odbyła się jedna z największych imprez rekonstruktorskich, „Military Odysey”. Odtwarzaliśmy tam jednostkę 3 batalionu z 3 Dywizji Strzelców Karpackich w okresie pierwszych dni maja 1944 roku przed bitwą o Monte Cassino we Włoszech. ▪ Jakie są wasze najbliższe plany? - 16 września jedziemy do Holandii do Arnhem na uroczystości obchodów rocznicy operacji Market-Garden, w której uczestniczyła polska 1. Samodzielna Brygada Spadochronowa gen. S. Sosabowskiego i będzie to ostatnia oficjalna impreza w tym roku. Po powrocie będziemy przygotowywać plan imprez na następny rok i dalej pracować nad ulepszeniem postaci które odtwarzamy. Serdecznie zapraszamy w nasze szeregi ludzi takich, jak my - pozytywnie zakręconych. Adres naszego forum to www.first-to-fight.co.uk/forum. Rozmawiał: Janusz Młynarski

Stolica analfabetów

W

iększość osób starających się o pracę w największej galerii handlowej w Europie, która otworzy swoje podwoje w Parku Olimpijskim w Londynie, to analfabeci. John Burton, szef sieci Westfield, która to właśnie zawładnie niebawem sportowym miasteczkiem na terenie Stratford, był zaskoczony i przerażony, kiedy stwierdził, że setki kandydatów ubiegających się o pracę w jego centrum ma poważne problemy z wypełnieniem najprostszych kwestionariuszy. Sprawa ta, dotyczyła nie tylko pracowników szeregowych, lecz również osób aspirujących do stanowisk kierowniczych. Burton, który jest Australijczykiem, mocno się dziwił, że w kraju ludzi wykształconych, który w świecie ma markę państwa o bardzo wysokim poziomie oświaty, można spotkać tak wiele osób, które posiadają świadectwa ukończenia szkół, a nie potrafią czytać i pisać. Mało tego, starający się o pracę w Westfield Stratford City, mieli także problemy z wysłowieniem się podczas rozmów kwalifikacyjnych. Sytuacja ta zmusiła Burtona, do dokształcenia kandydatów, by mogli spełnić przynajmniej podstawowe kryteria wyma-

gane przy przyjmowaniu do pracy. Prawdopodobnie, szef WSC nie miałby problemów ze znalezieniem chętnych, którzy nie są analfabetami, gdyby podczas podejmowania decyzji o budowie centrum, nie musiał zadeklarować, iż zatrudni 2 tysiące długotrwale bezrobotnych mieszkańców dzielnicy Newham, której Stratford jest częścią. To jeden z najbardziej zdegradowanych obszarów brytyjskiej stolicy, pełen imigrantów i etnicznych gett. Poziom bezrobocia bywało, że przekraczał tam nieraz i 20 procent. Fakt, iż Londynowi przyznano organizację Igrzysk Olimpijskich w 2012 roku, natchnął władze miasta do ulokowania właśnie w tym rejonie zdecydowanej większości obiektów sportowych i nie tylko. Dawało to okazję zarówno do wyburzenia całych kwartałów slumsów, ale i do pozyskania dużej liczby miejsc pracy w różnych branżach. Nie przewidziano tylko, że ów rejon może być siedliskiem analfabetyzmu. John Burton zainspirował władze Newham także do uruchomienia kampanii „Get Reading London”, mającej na celu szybką likwidację analfabetyzmu, lub przynajmniej jego zmniejszenie. (mm)

BRISTOL CUP 2011 10 i 11 września w hali The City Academy na terenie Bristolu, odbędzie się kolejna impreza na rzecz promocji miasta, jaką będzie turniej koszykówki „BRISTOL CUP 2011”. Podczas rozgrywek na boisku zobaczymy nie tylko ekipy z okolic Bristolu, ale także drużyny ze Swindon czy Gloucester. „Koszykówka na Wyspach Brytyjskich jest w dalszym ciągu sportem niszowym. Poprzez organizowanie tego typu imprez, chcemy pokazać nie tylko rodakom mieszkającym w UK, ale i Brytyjczykom, że istnieją duże grupy ludzi pasjonujące się tym sportem i pragnące go spopularyzować” - powiedział o przedsięwzięciu, jeden z jego organizatorów, Jacek Waszak. Wszystkich zainteresowanych, odsyłamy na stronę www.jwsport.co.uk. gdzie: Russell Town Avenue Redfield, Bristol BS5 9JH godzina: 10:00


Nr 32(115) / 6 - 12 September 2011

6

Kryminałki

Kolejne ciało

W

kościele, w którym przed kilkoma laty odnaleziono zwłoki 23-letniej Angeliki Kluk, jednej z ofiar Petera Tobina, odkryto kolejne ciało. Znaleziska w St Patrick’s RC Church, znajdującego się na terenie dzielnicy Glasgow Anderstone, dokonał jeden z pracowników opieki społecznej, około godziny 10:00 w piątek, 2 września. Ciało martwego mężczyzny w okolicach trzydziestki znajdowało się na tyłach budynku. Jak podała policja ze Strathclyde, denat nie został jeszcze zidentyfikowany, a jego śmierć mogła mieć związek z przedawkowaniem narkotyków. Śledztwo trwa. Śmierć Polki, która zaginęła 24 września 2006 roku wstrząsnęła nie tylko brytyjską Polonią, ale również całym społeczeństwem w Szkocji. Jej oprawca, 60-letni Peter Tobin, został w roku 2007 skazany na dożywocie. (mn)

Przez zasiedzenie Właścicielka mieszkania z regionu West Midlands wytoczyła długą batalię rodzinie, która mimo wygasłej już umowy na wynajem lokalu, nie chce się z niego wyprowadzić.

J

ak utrzymuje Manjit Iqbal, Polka, jej chłopak oraz dziecko bezprawnie okupują jej trzypokojowe mieszkanie z ogrodem, mieszczące się przy Walter Street na terenie West Bromwich. Według kobiety, umowa na wynajem tego lokalu wygasła w lipcu. Jej zdaniem, rodzina dzikich lokatorów (z angielskiego - „squatters”), manipuluje obowiązującym na terenie Wielkiej Brytanii prawem najmu, a pomagają jej w tym grupy wsparcia działające na lokalnym rynku nieruchomości. „Poprosiłam ich bardzo uprzejmie, aby opuścili mój dom i przyniosłam nawet wszelkie niezbędne dokumenty, ale oni odmówili i nie mają zamiaru ruszyć się z miejsca. To zapewne dzięki namowom „specjalistów” z branży i doradców mieszkaniowych, jednak dla mnie są to zwyczajni

KTOKOLWIEK WIDZIAŁ BARBARA ŚWIDER 36 lat Wzrost: 164 cm Oczy: piwne Ostatnie miejsce pobytu: Birmingham Pani Barbara zaginęła 10 września 2010 roku.

dzicy lokatorzy. Powiedziano im, że to ich ludzkie prawo do pozostania tam, gdzie mieszkali przez dłuższy czas. A ja się pytam, co z moimi prawami?” - mówiła lokalnej prasie rozgoryczona właścicielka okupowanego przez Polkę i jej bliskich mieszkania. Iqbal wyprowadziła się z posesji w lutym tego roku do innego domu. Jednakże ostatnio, przez wzgląd na swoją starą, schorowaną matkę, która mieszka drzwi obok, zapragnęła powrócić na Walter Street. Kobieta, oprócz dochodzenia swoich praw na drodze sądowej, wystartowała właśnie w internecie ze specjalną petycją, w której zwraca się do brytyjskiego rządu, o wprowadzenie specjalnych przepisów chroniących wszystkich landlordów przed podobnymi sytuacjami. (kg)

www.zaginieni.pl

MAREK MATUSIAK 52 lat Wzrost: 185 cm Oczy: niebieskie Znak szczególny: braki w uzębieniu Ostatnie miejsce pobytu: Bradford Pan Marek zaginął we wrześniu 2005 roku.

SEBASTIAN SOŁTYS 33 lata Wzrost: 181 cm Oczy: piwne Ostatnie miejsce pobytu: Moldgreen Huddersfield Pan Sebastian zaginął 1 sierpnia 2010 roku.

Wiadomości o zaginionych prosimy przekazywać do Fundacji ITAKA tel: 0048/226547070, itaka@itaka.org.pl REKLAMA

Zabłyśnij na brytyjskim rynku… C

M

Y

CM

MY

CY

CMY

K

Widziane z Polski

Co jedzą królewskie pieski?

P

o ostatnich głębszych przemyśleniach postanowiłem, iż tym razem zajmę się tematem lżejszym i przyjemniejszym. Nikomu jeszcze raz na jakiś czas fast-food nie zaszkodził. Pozornie sprawa może wydawać się niezwykle doniosła, dostojna i poważna, ponieważ zdecydowałem się napisać coś o pełnej przepychu brytyjskiej monarchii. Nie zamierzam jednak wyciągać na światło dzienne głębokich przemyśleń i analiz związanych z jej funkcjonowaniem. Zajmę się jej plotkarską stroną, która wszechobecnie funkcjonuje w mediach każdego kalibru - od oszczerczych i płytkich brukowców po prestiżowe tytuły. Dwór brytyjski ma swoją nową niekwestionowaną gwiazdę - Kate Middleton. Podobno w dalszym ciągu budzi nieufność samej Elżbiety II, która ma złe doświadczenia z małżonkami swoich bliższych i dalszych potomków. Światową prasę obiegają informacje, iż oto młoda księżna wraz z mężem lata zwykłymi samolotami rejsowymi, ubiera się w przeciętnych sklepach internetowych, a codzienne zakupy robi w Tesco. I pojawiają się tu rozmaite egzegezy tudzież interpretacje o zasadność tych czynów. Eksperci całego globu prześcigają się w skrajnych opiniach. Pierwsi twierdzą, iż świadczy to o szczerej skromności przyszłej królowej. Kolejni są zdania, że jest to wyrafinowana gra pozorów, mająca na celu zjednanie sobie ludzi. Czy ta wiedza, która teza jest prawdziwa istotnie ma wpływ na nasze życie? Światowe media, ramię w ramię zajęły się kolejnym niezwykle ważnym tematem. Coś wywołało głęboki szok u samej Elżbiety II. Królowa podobno miała popaść w osłupienie. Wstrząs i poruszenie zapanowały również wśród królewskiej służby. Okazało się, że psy monarchini są karmione mięsem z mrożonek. Agencja za agencją, radio za radiem, gazeta za gazetą… Wszyscy żyli sprawą na poważnie. Ręce opadają! Niedawno Brytyjczyków poruszyła wstrząsająca tragedia, którą wywołał nasz rodak. Chodzi o mieszkańca wyspy Jersey. Szaleniec zabił członków swojej rodziny. Każda historia ma swoje apogeum. Potem medialne napięcie z nią związane opada i przechodzi do lamuREKLAMA

sa. Zostaje wyparta przez inne życiowe perypetie. Poprzez tę zbrodnię wszyscy przypomnieli sobie o Wyspach Normandzkich. Okazało się, że nie są częścią Zjednoczonego Królestwa. Nie są także koloniami. Nie należą ponadto do Unii Europejskiej, a przez to są rajem podatkowym. W takim razie o co z nimi chodzi? Podlegają bezpośrednio Elżbiecie II. Media z wielką łatwością przeszły z nieszczęśliwego dramatu do analizy ustroju politycznego państwa. I tu pojawiła się kolejna jałowa dyskusja. Czy Wielka Brytania monarchią powinna być czy nie? Po tych analizach zdecydowanie łatwiej można wrócić do kwestii, czym są karmione królewskie pieski. Jednym z symboli minionego wieku była niewątpliwie księżna Diana. Świetnie potrafiła flirtować z mediami i poruszać się w nich obrębie. Z jednej strony mogła przez to lansować ciekawe koncepcje, jak na przykład pomoc ofiarom min lądowych. Z drugiej, strony nie posiadała żadnej prywatności. Podobno była najczęściej fotografowaną kobietą świata. Dlaczego o niej wspomniałem? Przytoczona już Kate Middleton przez media całego świata jest porównywana do matki swego męża - księcia Williama. Tylko po co? Monarchia to najstarszy ustrój. Dziś jednak może wydawać się już nieco przestarzałym dla wielu. Nie podzielam tego zdania. Amerykanie to naprawdę dumna nacja, szalenie zakochana w swoim państwie. Uważają się za pępek świata. Jedynym narodem, który może wywołać u nich kompleksy są właśnie Brytyjczycy. Ten elegancji akcent, ta niedościgniona dumna imperialna, historia pełna książąt w pałacach i lordów w parlamencie. To może budzić wielkie zainteresowanie. Chyba już wiem, dlaczego świat tak bacznie śledzi poczynania rodziny Windsorów. Każdy z nas w dzieciństwie gustował w baśniach. To tylko tam jeździły złote karoce, a piękne niewiasty z ludu stawały się księżniczkami. Dziś media relacjonują nam choć tę namiastkę zapomnianej opowieści. Nieświadomie przenoszą nas w bajkowy świat i przypominają, iż każdy z nas kiedyś dzieckiem był. Nie zapominajmy o tym… Grzegorz Kosiński


7

Nr 32(115) / 6 - 12 September 2011

wywiad

Wiele osób podejmuje się wymagających zadań po to, by zarobić pieniądze i móc zajmować się czymś innym. Jak to odnosisz do swojej pracy jako artystka? Czy muzyka to sposób na życie, czy przeżycie? - Dla mnie to sposób na upiększenie, wzbogacenie życia, dodanie mu barw i głębi oraz forma wyrażania emocji. Muzyka ma w sobie ogromną moc, odpowiednio wykorzystana potrafi zdziałać cuda. Muzyka jest wszędzie. Czasem wydaje mi się, że potrafię bez niej funkcjonować, ale wkrótce okazuje się, że jest jej pełno w mojej głowie. Należę do osób, które potrafią słuchać tej samej płyty codziennie aż do zdarcia. Sama finansuję swoREKLAMA

Równowaga to abstrakcja Rozmowa z Moniką Lidke, utalentowaną wokalistką jazzową, autorką tekstów, kompozytorką, która już 9 września zaprezentuje się wraz ze swoim zespołem na scenie Jazz Café POSK. je projekty, a to daje mi totalną wolność. Kiedy coś się udaje, frajda jest sto razy większa. Kiedy coś się zepsuje, sama muszę to naprawić. Cenię sobie tę niezależność. Rok pracy nad jednym tekstem. Jak to jest możliwe? - Możliwe, a czasem nawet konieczne. Kiedy pojawia się pomysł na piosenkę, zaczyna się historia. Czasem jednak ta historia nie jest dopełniona, czegoś w niej brakuje. I nagle pojawia się olśnienie: rozmowa zasłyszana przypadkiem, przeczytana gdzieś historia albo coś, co nam się przydarza sprawia, że wiemy dokładnie, co chcemy przekazać. Z piosenkami jest bardzo różnie: czasem są to pomysły nagłe i szybkie, które piszą się same i w ciągu kilku minut, czasem jednak są rozpoczęte i pozostają jak otwarta książka - czekają na odpowiedni moment. Do kogo adresujesz swoje teksty? - Przede wszystkim do siebie, ale nie w sposób narcystyczny, raczej

na zasadzie autoterapii. Śpiewam dla siebie w innych osobach, czyli do tej części publiczności, która nadaje na tych samych falach. Ludzie, którzy nie boją się intymności oraz „marnowania czasu” na „nicnierobienie”, myślenie o niebieskich migdałach albo zatrzymanie się bez celu, dzieci prawdziwe albo dorosłe, elfy i inne stworzenia niewidzialne okiem rozumu - oto moja publiczność. Jaki wpływ mają londyńskie parki na twoją twórczość? - Bez nich zginęłabym. Potrzebuje natury, lubię chować się w cieniu wielkich drzew. Codziennie przechadzam się po moim lokalnym Finsbury Park i często przychodzą mi tam do głowy różne pomysły. Bardzo pomaga w tym kawa z kafejki na wzgórzu, chociaż ostatnio zepsuła się, a szkoda. Dobra kawa sprawia, że mój mózg zaczyna szybciej działać. Spacer na świeżym powietrzu po mocnej kawie podnosi mnie na nogi po wpół przespanej nocy. Obserwuję

dzieci, psy, jak swobodnie cieszą się przestrzenią i żyją pełnią swych energii, i zaczynam podnosić się wewnętrznie, buduje się na nowo moja wiara w siłę rzeczy prostych. Jak można ćwiczyć mając małe dziecko? - Śpiewając dużo jemu i razem z nim. Moje dziecko bardzo lubi muzykę, więc dużo razem słuchamy różnych nagrań, często wtedy śpiewam razem z płytą. Kiedy byłam młodsza myślałam, że należy stworzyć sobie odpowiednie warunki do ćwiczenia, ale jak to w życiu bywa, rzadko kiedy jest łatwo i lekko, i po naszej

myśli. Nauczyłam się wykorzystywać każdą chwilę, często nucę spacerując, śpiewam zmywając naczynia i oczywiście pod prysznicem. W jakim języku najłatwiej ci porozumiewać się z mężem. Polski, angielski, francuski, język muzyki? - Mój mąż nie zna polskiego, francuski tylko odrobinę. Rozmawiamy po angielsku, bardzo często o muzyce właśnie, inspirujemy i wspieramy się nawzajem. Kiedy kłócimy się, szkoda mi, że nie zna polskiego. Twoje artystyczne credo? - Równowaga to abstrakcja, a dążenie do niej za wszelką cenę często przesłania nam doskonałość danej chwili. Jestem szczęśliwa, kiedy tworzę i nie czekam już na doskonałe warunki, bo one nie istnieją. Podejmuję ryzyko… Rozmawiał: Adam Siemieńczyk

fot. Monika Lidke, autor: Andrew Aleksiejczuk

Czym różni się występ solowy od koncertu z grupą? - Występ solowy jest dla mnie nadal ogromnym wyzwaniem, ponieważ od niedawna sama sobie akompaniuję na gitarze. Bardzo lubię te występy, ponieważ stawiają mnie one w sytuacji niezwykle intymnego dialogu z publicznością. Występ z grupą to dla mnie najpierw rozmowa z muzykami: jeśli się nie klei, trudno przekazać publiczności klarowną treść. Jeśli mamy wspólny język, wspieramy się nawzajem i wytwarza się zupełnie nowa treść. Dlatego bardzo uważnie wybieram muzyków, interesują mnie ludzie otwarci na rozmowę.


Nr 32(115) / 6 - 12 September 2011

8

STREFA GRACZA

Z przyczyn różnych, swoją pierwszą miłość zmuszony byłem opuścić na początku maja, właściwie w momencie pojawienia się patcha 4.1.0 „Rise of the Zandalari”, który przyniósł dwie nowe heroiczne instancje dla graczy z najwyższym, 85 poziomem postaci. Pierwszy REKLAMA

Back in the game

Sierpień za nami. Oprócz premiery „Deus Ex: Human Revolution”, która miała miejsce niespełna dwa tygodnie temu, o której pisałem pod koniec lipca, a która zdobywa nadspodziewanie dobre recenzje (94 punkty od brytyjskiego „PC Gamera”), nic się nie działo. z nich to Zul’Aman, a drugi Zul’Gurub. Jeśli graliście wcześniej w Warcrafta, z pewnością macie wrażenie, że obie te nazwy są wam jakoś dziwnie znajome. Macie rację, bowiem pierwotnie położony w północnej części Eastern Kingdoms na terenie Ghostlands Zul’Aman, był 10-osobowym rajdem dla „siedemdziesiątek”, a leżący na przeciwległym biegunie wyspy w Northern Stranglethorn - „Zul’Gurub” instancją 20-osobową, która jako ciekawostkę wspomnę, pojawiła się sześć lat temu w patchu 1.7.0. Ominął mnie także patch 4.2.0 „Rage of the Firelands”, inaugurujący dostępność rajdu dla składów 10 i 25-osobowych pod nazwą „Firelands”, do którego dostępu broni seria nowych questów w Mount Hyjal. A skoro już o nich mowa, to przyznam, że nie pamiętam, aby

sprawiały mi one kiedykolwiek tyle przyjemności, co właśnie ostatnio. Po pierwszym szoku związanym z brakiem „addonów” - plecak i konto w banku totalnie rozchrzanione, brak „recounta”, a więc i wiedzy na temat zmian w DPS-ie (piszą, że mi zjechali 5% na Arcane Blast, a ja mam wrażenie kopa mocniejszego niż wszystkie inne do tej pory), o komunikatach Deadly Boss Mods i pomocniczkach dla zbieraczy nie wspominając - swój pierwszy dzień poświęciłem na wykonywanie nowych zadań i misji oraz starych dobrych „daily questów” na półwyspie Tol Barad. Podobnie było i dnia drugiego, chociaż w celach reminiscencyjnych postanowiłem wybrać się także do jednego z dostępnych w wyszukiwarce, dungeonów. Jedyne, co mnie zaskoczyło to zmiana systemu nagradzania graczy. Zamiast jednorazowej premii w postaci stałej ilości „Valor Points”, z jaką miałem styczność przed przerwą (było to bodajże jeśli mnie pamięć nie myli 75 VP tylko za pierwszy dungeon ukończony w danym dniu), teraz dostajesz po 70 za każdy wykonany i możesz ich robić, ile ci się rzewnie podoba, do momentu aż nie nabijesz ich 980. Wtedy, wykorzystasz swój tygodniowy „cap” i będziesz musiał poczekać na odblokowanie następnego, o czym poinformuje cię twój specjalny pasek postępu. Reszta, a w szczególności maniery współgraczy, pozostały bez zmian. Nadal pojawiają się osobnicy, którzy wychodzą sobie w środku walki z bossem, albo gdy nie wylosowali tego, co chcieli, ot tak po prostu, zostawiając innych na pastwę potencjalnego „wipe’a”. Z drugiej jednak strony, kiedy wybrałem się

po raz pierwszy na Zul’Aman, dostałem się do tak wspaniałej grupy, że przepłynęliśmy po nim, jak po masełku. Nikt nie rozbijał mi kokosów na głowie, wszystko zostało wytłumaczone, a i pochwalono mnie za mój refleks i zdolności adaptacyjne. Widać brak tolerancji kończy się na nowościach. Dużym uproszczeniem i miłym zaskoczeniem jest także pojawienie się w opcjach gry „dziennika dungeonów”. To niezwykle pomocne narzędzie nie tylko dla nowych graczy, ale i tych starych, bowiem nie dość, że można dowiedzieć się wielu cennych informacji o bossach, przypomnieć sobie to i owo, to także nie potrzeba instalować już „atlasów lootów”. To, co „dropi” dla ciebie i innych z danego „misia miętowego”, masz wyłożone na tacy, dostępne w każdej chwili rozgrywki. Ponowna fascynacja grą, doprowadziła do tego, że z rozpędu zacząłem kończyć questy i w tych krainach, gdzie po wejściu dodatku „Cataclysm” (7 grudnia 2010 roku) zwyczajnie mi się nie chciało (dobiłem wówczas tylko do wymaganego 85 poziomu i tyle). Tych kilka „achievementów”, wyzwoliło we mnie niekończące się pokłady chęci posiadania ich więcej. Zwiedziłem w końcu całe warcraftowe uniwersum, za które dostałem tytuł „The Explorer”. Tak wiem, nie jest to zbytnie osiągnięcie, jeśli jest się chojrakiem z najwyższym dostępnym poziomem postaci i item levelem 355 (chociaż przestałem kozaczyć, kiedy w stolicy blood elfów, Silvermoon City, doskoczyło do mnie

trzech strażników, NPC-ków z poziomem „90 elite” i sprało mi tyłek w 5 sekund), ale daje cholerną satysfakcję. Mówiąc krótko: „ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie, kto cię stracił”. Wniosek z tego jest prosty - do pewnych rzeczy trzeba zwyczajnie dojrzeć. Bez pośpiechu, bez presji, że muszę dorównać kumplom, dla czystej zabawy i relaksu, odkrywanie na nowo dobrej gry, jest po prostu magiczne. Mówią, że koniec Warcrafta jest bliski i za sprawą takich darmowych gier MMO dostępnych w sieci, jak „Champions On-Line”, „Runes of Magic”, czy cieszące się w podczas wakacji wielką popularnością „League of Legends” spadnie z piedestału, a ja wam powiem, i co z tego? Do „World of Warcraft” zawsze warto powrócić, mimo że jest płatny. Warto wogóle spróbować, tym bardziej, że teraz „WoW” dostępny jest za darmo do 20 poziomu dla wszystkich. A potem, to już kwestia indywidualnego wyboru… (Llesh)

fot. www.eu.battle.net/wow/en

P

ostanowiłem wykorzystać część urlopu, także na komputerowe wykopaliska. Dzięki temu, wpadł mi w ręce prawdziwy artefakt w postaci „Left 4 Dead 2”, gry zakupionej okazyjnie za niecałe 4 funty na Steamie (jej premiera miała miejsce 20 listopada 2009 roku). Ponownie, zwróciłem swoje oczęta także w stronę „Civilization V” (premiera - 24 wrzesień 2010), ale tam też nie zagrzałem zbyt długo miejsca. Syrenim śpiewem zawodziły w moją stronę zarówno obie części „Dragon Age” - „Dragon Age: Origins” (6 listopada 2009) i „Dragon Age II” (11 marca 2011) oraz rodzima perełka CD Projekt Red „Wiedźmin” (26 październik 2007) i „Wiedźmin 2: Zabójcy Królów” (17 maja 2011). Ja jednak zalepiwszy sobie uszy woskiem, niczym Odyseusz postanowiłem powrócić, może nie po dekadzie, a „jedynie” po czterech miesiącach do swojej Itaki, jaką jest „World of Warcraft”.


9

Nr 32(115) / 6 - 12 September 2011

PEWNIE, ŻE MOŻESZ

Ach, ci wieczni chłopcy Dlaczego kobiety wybierają mężczyzn, którzy zamiast twardo stąpać po ziemi wolą latać? Rzadko dotrzymują słowa, są całkowicie skoncentrowani na sobie, nie wiedzą, co to miłość partnerska, poświęcenie…

U

ciekają przed problemami w zabawę, hobby, iluzję lub alkohol i przemoc. Odmianą drania jest tzw. „Piotruś Pan”. Określenie to pochodzi od bohatera powieści Jamesa Matthews Barry’ego „Przygody Piotrusia Pana”. Jest on psotnym chłopcem, który nie chce dorosnąć. Piotruś spędza swe niekończące się, pełne przygód dzieciństwo na wyspie Nibylandii, przewodząc grupie Zaginionych Chłopców, walcząc z piratami. Dla Piotrusia Pana życie jest wieczną zabawą, w której poprzez oderwanie się od rzeczywistości nie przyjmuje do wiadomości świata dorosłych (choć dawno skończył 18 lat). Wieczny chłopiec nie potrafi i nie chce planować przyszłości, ma trudności z podejmowaniem odpowiedzialnych i przemyślanych decyzji, wszystko odkłada na później. A gdy już trzeba coś postanowić, rzuca monetą, a i podjętą decyzję może szybko zmienić stwierdzając, że nie warto, REKLAMA

obawiając się, że trud się nie opłaci. Generalnie, wszelkie ważne decyzje przerzuca na kobiety swego życia. „Piotruś Pan” nie chce prowadzić nudnej egzystencji. Pracować od 8:00 do 17:00, jeść obiad, a później spędzać czas przed telewizorem. Woli raczej skoczyć na bungee, pojechać na survivalową wycieczkę do lasów tropikalnych, bo interesują go doznania ekstremalne. „Piotruś Pan” chodzi w najmodniejszych ubraniach, chwali się najnowszymi sprzętami i gadżetami. Jakiekolwiek słowa odmowy skierowane do niego, skutkują złością i obrażeniem się. Zamyka się wtedy w pokoju i bawi swoimi zabawkami. Czy taki narcyz potrafi kochać? Miłość istnieje tylko wtedy, gdy skierowana jest do samego siebie. Jeśli do kobiety - to takiej, która jest miła i nie oczekuje oświadczyn i stabilizacji. Raczej jest chętna do wspólnej zabawy, a jeszcze lepiej do matkowania. Matkowanie to właśnie ta cecha, której poszukuje w kobiecie „Piotruś Pan”.

Potrzebuje przecież osoby, która zajmie się sprawami przyziemnymi: zapłaci rachunki, ugotuje obiad, upierze skarpetki. „Piotruś Pan” zakochuje się w swoim wizerunku, w tym, jak się odbija w innych. Ma jednak wątpliwości, co do wartości i atrakcyjności swego wnętrza. Boi się dać bliżej poznać, a sam ze sobą się nudzi. Dlaczego kobiety wybierają „Piotrusia Pana”? Może dlatego, że nie wiedzą, co ich czeka. Zbudowanie trwałego i stabilnego z nim związku, oznacza walkę pomiędzy tym, czego pragnie kobieta dla wspólnego dobra, a tym, czego on żąda dla siebie. Na początku znajomości „Piotruś Pan” jest ziszczeniem snów. Temperatura jego uczuć może oszałamiać. Cechuje go dowcipność, bezproblemowość, szaleństwo. Czyż to nie podoba się kobietom? „Piotruś Pan” bardzo szybko rozkochuje w sobie osobę, która z natury jest wrażliwa, bo tylko taka jest w stanie wybaczyć

mu wszystko. Dorosłej kobiety „Piotruś Pan” się boi, bo taka chciałaby, by i on dorósł. Co ona robi w takiej sytuacji? Przede wszystkim czuje się oszukana i skrzywdzona. Bardzo mocno pragnie związku opartego na prawdziwej relacji, którą cechuje partnerstwo. W rozmowach ze znajomymi podkreśla, że nigdy więcej nie chce być z taką osobą. Badania wykazały, że do narcystycznych mężczyzn mogą ciągnąć kobiety o podobnych skłonnościach, tylko ukrytych. Związek takich osób nazywany jest „narcystyczną zmową”, w której każdy z partnerów uważa tego drugiego za kogoś wyjątkowego. Niedojrzali mężczyźni mogą też pociągać kobiety nadopiekuńcze, niespełnione w macierzyństwie. Powrót do „Piotrusia Pana” oznacza nieuchronną powtórkę tego, od czego kobieta odeszła. Po chwilowym zachłyśnięciu się emocjami, trzeba będzie wstawać do pracy, zarabiać pieniądze i rozwiązywać codzienne pro-

blemy. Jednak często zdarza się, że następny partner kobiety, która związała się z „Piotrusiem Panem” ma podobne, narcystyczne cechy. Czemu się tak dzieje? Otóż bardzo często postępujemy według nieuświadomionego wzorca. Wciąż wybieramy partnerów o określonych cechach osobowości. Zarzekamy się, że następny będzie diametralnie inny. I co się dzieje? Okazuje się, nie wiedzieć czemu, że nawiązujemy relacje z następnym „Piotrusiem Panem”… Czy ta historia jest o tobie? Miałaś podobne doświadczenia? Jeśli tak, napisz: info@nlpgate. co.uk lub zadzwoń: 07402711629, a nasi specjaliści odpowiedzą na twoje pytania i rozwiążą twoje problemy. Katarzyna Nowicka


Nr 32(115) / 6 - 12 September 2011

10

historia

Płonący wyrzut polskiego sumienia fot. Wikipedia

Chyba nie ma okropniejszej śmierci niż spalenie żywcem. Ludzie, którzy chcą się ratować przed spłonięciem, potrafią wyskakiwać z najwyżyszych pięter, ze świadomością, iż nie mają szans na przeżycie. 8 września 1968 roku, na znak protestu przeciwko interwencji w Czechosłowacji, skromny urzędnik z Przemyśla dokonał aktu samospalenia na warszawskim Stadionie Dziesięciolecia, w obecności 100 tysięcy osób.

F

akt ten długo był trzymany w tajemnicy przez komunistyczny reżim. Kadry z „Polskiej Kroniki Filmowej”, której operatorzy nakręcili to zdarzenie (działo się to podczas centralnych uroczystości dożynkowych), zostały skrupulatnie wycięte przez cenzorów. Akt ten zapamiętali jedynie jego bezpośredni świadkowiwe zdarzenia oraz rodzina i znajomi Ryszarda Siwca, bo o nim tu mowa. Trzeba było upadku komunizmu, by ów cichy, zapomniany bohater został za swoją postawę należycie doceniony. Ryszard Siwiec wybierając drastyczną formę protestu przeciwko inwazji wojsk Układu Warszawskiego (w tym polskich) w Czechosłowacji, przeliczył się jednak w swych oczekiwaniach, że jego śmierć wstrząśnie polskim społeczeństwem.

Wielu ludzi obecnych na Stadionie widziało, rzecz jasna, że jakiś człowiek płonie - mniej liczni słyszeli, że coś krzyczy (Służba Bezpieczeństwa wmawiała im podczas przesłuchań, że Siwiec był chory psychicznie), ale olbrzymia większość Polaków o samospaleniu Siwca nie miała żadnego pojęcia - wydarzenie to zostało przemilczane przez wszystkie oficjalne media. Informacja o jego czynie po raz pierwszy upubliczniona została dopiero w kwietniu 1969 roku. Podano ją w serwisie informacyjnym Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa. Było to cztery miesiące po podobnym samobójstwie Jana Palacha, czeskiego studenta, który 16 stycznia 1969 roku podpalił się na Placu Wacława w Pradze, protestując podobnie, jak Siwiec, przeciwko inwazji wojsk państw komunistycznych na Czechosłowację, a także wobec bierności społeczeństwa przy wprowadzanej w jego kraju „normalizacji”.

REKLAMA

Samospalenie Jana Palacha zapoczątkowało serię podobnych samobójstw, głównie wśród czeskich studentów. 20 stycznia 1969 roku, dzień po śmierci Palacha, który zmarł w szpitalu w wyniku odniesionych oparzeń, podpalił się Josef Hlavaty (zmarł 25 stycznia). 22 stycznia podpalił się Miroslav Malinka, zaś Blanka Nachazelova popełniła samobójstwo trując się gazem. Miesiąc po jej pogrzebie, 18-letni Jan Zajíc dokonał śmiertelnego samospalenia w pasażu na Placu Wacława, a 4 kwietnia tego samego roku 40-letni Evžen Plocek podpalił się na rynku południowomorawskiego miasta Jihlava (zmarł 5 dni później). Inspiracją dla wspomnianych osób nie mogło być samospalenie Ryszarda Siwca, bowiem do kwietnia 1969 roku jego czyn był zupełnie nieznany szerszej opinii publicznej. Jakkolwiek wielu Polaków wiedziało o tym wydarzeniu jeszcze w okresie rządów komunistycznych (m.in. dzięki broszurze wydanej w 1981

Ryszard Siwiec wybierając drastyczną formę protestu przeciwko inwazji wojsk Układu Warszawskiego w Czechosłowacji, przeliczył się jednak w swych oczekiwaniach, że jego śmierć wstrząśnie polskim społeczeństwem. roku sumptem rodziny zmarłego), to do zbiorowej świadomości polskiego społeczeństwa zdarzenie to trafiło dopiero dzięki nakręconemu w roku 1991 filmowi dokumentalnemu Macieja Drygasa „Usłyszcie mój krzyk”. Tytuł tego filmu nagrodzonego potem na berlińskim przeglądzie filmowym Felixem w kategorii filmu dokumentalnego - wzięty został z przesłania, jakie Ryszard Siwiec nagrał na taśmę magnetofonową przed popełnieniem samobójstwa: „Ludzie, w których może jeszcze tkwi iskierka ludzkości, uczuć ludzkich, opamiętajcie się! Usłyszcie mój krzyk, krzyk szarego, zwyczajnego człowieka, syna narodu, który własną i cudzą wolność ukochał ponad wszystko, ponad własne życie, opamiętajcie się! Jeszcze nie jest za późno!” Film Macieja Drygasa oparty został na materiałach Polskiej Kroniki Filmowej, które zostały nakręcone podczas dożynek na Stadionie Dziesięciolecia w dniu 8 września 1968 roku. Władze komunistyczne do samego końca twierdziły, że takowych nie ma. Jak widać, polscy komuniści jeszcze ponad 20 lat po samobójstwie Ryszarda Siwca nie

Przewozy na lotniska Manchester, Liverpool, Bradford, Doncaster,Birmingham, East Midlands i inne porty lotnicze w UK

byli w stanie w sposób otwarty przyznać, że prowadzona przez nich polityka doprowadzała niektórych ludzi do takiego stanu, iż jedynym możliwym wyjściem wydawało im się demonstracyjne spłonięcie żywcem. *** Urodził się 7 marca 1909 roku w Dębicy, studiował filozofię na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie, walczył w szeregach AK. Po wojnie odmówił pracy w szkolnictwie nie chcąc uczestniczyć w komunistycznej indoktrynacji młodzieży. Większość swojego życia związał z Przemyślem. Pracował jako księgowy, dorabiając hodowlą kur i uprawą ogrodu. Miał pięcioro dzieci. Przez lata na prywatnej maszynie pisał i powielał ulotki podpisując je „Jan Polak”. Agresja na Czechosłowację z udziałem wojsk polskich przekonała go, że należy wstrząsnąć sumieniem rodaków. Formę samospalenia wybrał prawdopodobnie pod wpływem podobnego czynu, mnicha buddyjskiego Thich Quang Durca, który miał miejsce w 1963 roku, a protestującego wówczas przeciwko prześladowaniom w Wietnamie buddyzmu przez katolików. Ryszardowi Siwcowi przyszło jeszcze cierpieć cztery dni, tyle bowiem żył zanim zmarł w jednym z warszawskich szpitali. Zgon nastąpił 12 września 1968 roku. W czerwcu roku 1991, Rada Miasta Przemyśla podjęła decyzję, aby nowy most wybudowany w miejsce starej wiszącej konstrukcji, nosił imię Ryszarda Siwca. Ma on także swoją ulicę w Pradze. W 2001 roku prezydent Czech, Vaclav Havel odznaczył pośmiertnie Ryszarda Siwca orderem Tomasa Masaryka I klasy, również Prezydent RP przyznał mu pośmiertnie Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski, ale rodzina odmówiła przyjęcia odznaczenia z rąk prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Prezydent Słowacji nadał Polakowi pośmiertnie Order Podwójnego Białego Krzyża III klasy. (C.Z.)

REKLAMA

Firma Catrina ltd oferuje: transport z i do Polski przeprowadzki -

SERWIS 24 GODZ. REZERWACJA ONLINE NA STRONIE WWW.NASZATAXI.CO.UK LUB TELEFONICZNIE 07908026807. KLIENCI PODLEGAJĄ OCHRONIE DANYCH OSOBOWYCH tel. 012 37 476 030 tel. 01271324240 www.catrinatrans.co.uk 012 37 238 086 www.catrinatrans.co.uk


11

Nr 32(115) / 6 - 12 September 2011

opowiadanie

w naszym angielskim domu Janusz Młynarski Plon niesiemy plon, czyli 160 funtów. Muzułmanie nie lubią Krishny. Zaczynam pisać „harlequiny”. Fakty autentyczne i nieautentyczne. Gdybym był Flaubertem. Jak kochać naprawdę…

M

ój instruktaż, którego udzieliłem sąsiadce, dał pewne plony. Materialne, bo przecież o takie chodziło. Ben oddał Turkowi kasę, a ten jeszcze tego samego dnia dał ją Viktorii. Niestety nie udało się jej wyłudzić od Bena 200 funtów - obiecał, ale nie dał, sfinansował jednak fryzjera (dobrego) - 50 funtów, kupił buty i sukienkę - 80 funtów plus kolacja w restauracji - 30 funtów (na łebka). W sumie nie ma co narzekać: stówa w gotówce, 160 - dobra materialne. Ja bym nie narzekał. *** Coś mi odbiło i przez większość dnia, a również i nocy słuchałem mantry Hare Krishna. Można, można, bo słuchałem nie jednej, a kilkudziesięciu wersji i pewnie słuchałbym do rana, ale o drugiej w nocy przyszła do mnie delegacja złożona z Omara, Ahmeda i jeszcze paru innych lokatorów. Wszyscy ubrani w swoje stroje ludowe, w swoich czapeczkach. Omar poinformował mnie, że mają jakieś swoje święto, modlą się, a głośna muzyka im przeszkadza. Nieśmiało zauważyłem, że to jest też rodzaj modlitwy, na co Omar odpowiedział, że owszem, że rozumie, że nie chodzi o modlitwę, lecz o to, że jest zbyt głośno. Ściszyłem. Omar jest teraz ważną personą, wybrano go na dzielnicowego przywódcę muzułmanów. Od tego czasu stał się bardzo poważny, ale też i bardziej wyrozumiały i choć nigdy nie był niemiły, a wręcz przeciwnie, to teraz stał się jeszcze milszy. Imponują mi ci ludzie swoją siłą wiary, przestrzeganiem zasad, solidarnością. *** Chyba zacznę pisać „harlequiny”, które są, jak wiadomo, „ogrodami miłości”. Nie czytałem co prawda ani jednego, ale z opowieści niektórych znajomych pań wiem, że są to - najogólniej mówiąc - kolejne mutacje „Trędowatej”, w tym znaczeniu, że zaczyna się dobrze, później jest źle i na końcu znów dobrze. Ja mam pewien problem, bo nie chcę zmyślać, lecz pisać na podstawie „faktów autentycznych”. Dałem cudzysłów, żeby nie wyjść na głupka, ale szczerze mówiąc, nie uważam, tej konstrukcji za pleonazm, czy - jak kto woli - tautologizm. Dlaczego? Ano dlatego, że istnieją również „fakty nieautentyczne”. Spotykamy się z nimi na co dzień, a szczególnie teraz, na pięć tygodni przed wyborami. Na przykład Ministerstwo Komunikacji informuje, że odcinek autostrady, któremu nie podołali Chińczycy znów

jest budowany, a kierowcy, którzy tamtędy jeżdżą codziennie twierdzą, że jest odwrotnie i potwierdzają to okoliczni mieszkańcy. Okazuje się, że jedni i drudzy, tzn. kierowcy i mieszkańcy mają rację - nic się tam nie dzieje. Czyli co? Czyli w tym przypadku mamy do czynienia z „faktem autentycznym”, a co z komunikatem ministerstwa stwierdzającym inny, nieautentyczny stan rzeczy? To właśnie „fakt nieautentyczny”. Jeśli więc ktoś użyje stwierdzenia w rodzaju „fakt autentyczny”, to ja się z tego kogoś na pewo naśmiewać nie będę. No, ale oddaliłem się od tematu. W „harlequinie”, którego pisania ewentualnie bym się podjął, jest problem z zakończeniem, bo nie wiem jak się ta historia, autentyczna zresztą, zakończy. Mam wszelkie powody ku temu, by sądzić, że może nie tragicznie, ale źle, lecz - jak już wspomniałem - nie chcę zmyślać, nie chcę tworzyć jakiejś hybrydy „faktu autentycznego” z „faktem nieautentycznym”, bo byłoby to nieuczciwe. Bohaterami tej powieści, byłaby moja sąsiadka i jej chłopak Ben, którego też już wszyscy czytelnicy znają. Zapewne zapytacie, co mi odbiło? Bo po pierwsze: niemal co tydzień zmuszam Was do czytania o sąsiadce, a po drugie: co jeszcze nowego można napisać ponadto, co napisałem. Jak słusznie wielu z Was zauważyło, postaci, które występują (nawet nie wiem do jakiego gatunku zakwalifikować to, co piszę) w mojej „produkcji”, nie mają jakiejś specjalnej głębi, są ledwie zaznaczone. Zapewne jakiś wytrawny pisarz, którego Stwórca obdarzył bogatszym intelektem niż mój, większą wrażliwością itp. znalazłby w tych postaciach coś więcej, a ze snutych przeze mnie wątków, opisanych po łebkach sytuacji, wykrzesałby fascynującą intrygę, a jeśli już nie wytrawny, to przynajmniej jakiś „harlequiniarz”. W każdym razie podskórnie czuję, że byłby to niezły romans, lub przynajmniej niezły scenariusz do filmu ze sporą dawką dramatu i psychologii. Viktoria jak zwykle wyszła i jak „nie-zwykle” przyszła, ale o tym nie wiedziałem, bo słuchałem Hare Krishna - przy okazji sprostowanie - Omar z ekipą przyszedł mnie spacyfikować, nie o drugiej, jak napisałem wcześniej, lecz o czwartej na ranem. Powiedziała mi o tym Vikoria, bo wróciła właśnie kilka minut przed czwartą i wszystko słyszała. Kiedy mi o tym mówiła, zdziwiło mnie nie to, że „krisznowałem” do czwartej, lecz to, że wróciła o tej porze, bo nigdy nad ranem nie wracała. Ale od początku.

Było około szesnastej, właśnie zabierałem się do spożycia własnoręcznej zupy pomidorowej (bez pomidorów, bo zapomniałem kupić i pomidorów, i przecieru). Korzystając z tego, że dom był pusty, słuchałem na full „Ilusion” (Lipnicki i te sprawy). Chałupa się trzęsła w posadach, nic oprócz muzyki nie docierało do moich uszu, ale kiedy nastał moment przerwy między jednym utworem a drugim, usłyszałem cichutkie pukanie. Pewnie znów jakaś „bulwersacja”, że za głośno, ale nie miałem najmniejszego zamiaru rezygnować z głośnego

Coś mi odbiło i przez większość dnia, a również i nocy słuchałem mantry Hare Krishna. Można, można, bo słuchałem nie jednej, a kilkudziesięciu wersji i pewnie słuchałbym do rana, ale o drugiej w nocy przyszła do mnie delegacja złożona z Omara, Ahmeda i jeszcze paru innych lokatorów. Wszyscy ubrani w swoje stroje ludowe. słuchania. Przyszykowałem sobie mowę do intruza, że mam prawo, że do ciszy nocnej jeszcze parę godzin. Za drzwiami stała sąsiadka. Ściszyłem „maszynę” i przeprosiłem z hałas tlumacząc, że nie wiedziałem, że ktokolwiek jest w domu. Ale ona nie w sprawie hałasu. Chciała pożyczyć 10 funtów. Niestety nie mogłem jej pomóc, bo sam miałem tylko dychę (wczasy w Polsce są droższe niż na Seszelach, łącznie z przelotem) i to na dodatek nie przy sobie, lecz na koncie. Zapytała, czy może w takim razie skorzystać z mojego telefonu i wysłać wiadomość do matki, która leży w szpitalu, po ciężkiej operacji. Poradziłem jej, żeby skorzystała z domowego i po prostu do niej zadzwoniła, podałem jej numer typu „dzwoń tanio do…”. Okazało się, że wszystko w porządku. Nie była jednak do końca zadowolona, widać było, że o coś jeszcze chce poprosić, ale nie wie jak to zrobić. Aha - myślę sobie - kasy

nie ma, więc pewnie głodna. Nic nie mówiąc ruszyłem do lodówki przyniosłem kanapki, których nie wchłonąłem na śniadanie, stwierdziłem przy okazji, że na dolnej półce, czyli tej z której ona korzysta, jest całkiem sporo wiktuałów, które przywiozła z Węgier. Nie chciała nic jeść, a ja szybko załapałem, z czym ma związek jej „jaskółczy niepokój”. - Chcesz zadzwonić do Bena? Trafiłem w dychę. Oczywiście, że chciała. Krygowała się trochę, że niby nie, bo po pijaku zwyzywał ją, więc ewakuowała się natychmiast (stąd nietypowa pora powrotu), że nie wie czy powinna, choć wysłał jej już esemesa z przeprosinami. Już nie dawałem jej żadnych rad, powiedziałem jedynie, że jeśli czuje potrzebę, jeśli to pozwoli jej poczuć się lepiej, to niech dzwoni. Rozmowa trwała krótko, ale nie podsłuchiwałem, wyszedłem z pokoju. Okazało się, że na tym koniec. Zeszła z tapczanu, wysunęła szufladę, wyjęła kołdrę, rozsiadła się wygodnie, przykryła i zaczęła: - Znasz mnie jako idiotkę, ale kiedyś, jeszcze zanim mnie poznałeś, byłam całkiem rozsądną kobietą. A teraz jestem idiotką, zachowującą się zupełnie irracjonalnie i zdaję sobie z tego sprawę. Wiem również, że Ben nie tylko lży mnie, jest chamski, ale jest również nieuczciwy wobec mnie, okłamuje i zdradza. Zawsze kiedy rozmawiamy o moich sprawach, ty zawsze twierdzisz, że to fascynacja i jak każde zauroczenie - wcześniej czy później minie. Ale ja już od dawna nie jestem nim zafascynowana, już niczym mnie nie zaskoczy, znam go od podszewki, ale wiem też, że w nim są dwie osobowości - jedna, to cham, brutal, kłamca, a druga, to romantyk z dobrym sercem. Bardzo chciałam i chcę mu pomóc i wydobyć tę jego lepszą stronę, której przebłysków nieraz doświadczałam. Tu Viktoria opowiedziała mi cały życiorys Bena. Urodził się w RPA, w Kapsztadzie. Rodzice jego i siostra porzucili go, kiedy miał niespełna rok. Niedługo potem został adoptowany. Przybrani rodzice podobno byli wspaniali, niczego mu nie brakowało. Mając dwadzieścia kilka lat ożenił się z jakąś zamożną Chinką, z którą przyjechał do Anglii. Po siedmiu latach małżeństwa doszło do rozwodu, bo Chinka przyłapała Bena na zdradzie. Od tego czasu zaczął ostro ćpać i pić. - Kiedy Ben był w normalnym stanie, często zdarzało mu się zastanawiać nad tym, dlaczego rodzice go porzucili, miałam wrażenie, że jest to jego obsesją, że chciałby ich spotkać i zapytać. Wydaje mi się, że to

odrzucenie wpłynęło na jego dalsze życie. Znoszę to wszystko, bo chcę mu stworzyć warunki do tego, żeby się zmienił, żeby wiedział, że jest ktoś komu na nim zależy. No cóż, gdybym był bardziej zdolny, to pewnie opisałbym to lepiej. Prawdę mówiąc, nigdy - tak naprawdę nie uważałem jej za idiotkę, bo któż z nas nie durnieje w różnych okresach swojego życia, co nawet niejednokrotnie kończy się małżeństwem. Raczej byłem zdania, że brakuje jej życiowego sprytu, umiejętności prowadzenia gierek, że nie potrafi kokietować, wykorzystywać swej atrakcyjnej kobiecości. Nasza rozmowa trwała wiele godzin, osiem, albo i więcej nawet i muszę przyznać, że po niej przestałem się dziewczynie nie tylko dziwić, ale nabrałem do niej wielkiego szacunku, co nie znaczy, że i wcześniej jej nie szanowałem. To prawdziwa, szczera miłość, nie zauroczenie - jak słusznie zauważyła. Mogłem na to wcześniej wpaść, wówczas nie podsuwałbym różnych durnowatych rad, w rodzaju: jak wykorzystać faceta, albo jak nim manipulować. Wiem, że to, co za chwilę napiszę „zawonieje” banałem, ale zastrzegłem już wcześniej, że żaden ze mnie Flaubert, czy Balzac. Otóż prawdziwa miłość, to całkowite oddanie się drugiej osobie, wyrzeczenie się siebie i ciągłe wybaczanie, to permanentne zrozumienie (sorki za tę grafomanię, ale gubię się trochę na mało znanym sobie terenie). Viktoria praktycznie zapomniała już o sobie, wybacza, stara się rozumieć i rozumie coraz więcej. Poświęca siebie, żeby kogoś uratować, żeby komuś było lepiej. Traci na tym materialnie, ale duchowo zyskuje bardzo wiele, dociera tam, gdzie przeciętnemu człowiekowi nie jest i nie będzie dane dotrzeć. Nie jest jeszcze szczęśliwa, ale jeżeli zatopi się w tej miłości całkowicie, na pewno będzie. Dlaczego? Postaram się wyjaśnić za tydzień. Cdn.


Nr 32(115) / 6 - 12 September 2011

12

poezja londyn

Adam Siemieńczyk poezja@mail.com 0 7939 965 569

Niezawodny zawodowiec

DAMA W CZERWIENI Ruszam żwawo schodami tęczy, Świat na mnie patrzy i słucha. Czas monsunowy się zakończył, Na twarzy zajaśniał uśmiech. Nie ma ścierwa, tego z trumny! Nicość legła pod nogami. Smutkowi, trąby zagrały, Przekora daje sygnały. Spójrz do lustra - jesteś piękna! Wirują słowa, jak sukienka. W czerwonym jest mi do twarzy, Wyśpiewam wiosnę z ptakami. Nie mogą zatruwać powietrza, To ma być koncert na dwa serca. I niech skomlą sobie za drzwiami. Szakale na straty spisani. BaMa Barbara Mazurkiewicz REKLAMA

Bunt zrodzony w blokach

Uciec - przed kim, przed czym, dokąd? Co z prawdą - można ją znaleźć, głosić, skrywać? Czy wojownik potrzebuje miłości? Co knują łysi za garażami? Czy szafka na ubrania w siłowni może skrywać kartki z poezją?

J

est pewien rodzaj niezgody na rzeczywistość, która zostaje w nas dłużej niż do końca szkolnych lat. Trudno ją czasem nazwać, opowiedzieć o niej innym. To coś jest. Skrywa się gdzieś z tyłu głowy. Towarzyszy nam, kiedy podejmujemy małe i duże decyzje. Czasem przeszkadza, gdyż wiemy, że znów zrobimy coś, za co będzie trzeba słono zapłacić. Jednak to robimy. Trudno pewne działania uargumentować. Tak miało być. Bo jest niezgoda na bycie członkiem zastanej rzeczywistości. Zrodzony kiedyś bunt, zmienia się w sposób na życie. Jest JA, (czasem MY) i ONI. Oni, a raczej to COŚ. Coś przeciwko czemu próbujemy wykrzyczeć swoje prawdy zmienia się potem w coś, co nas nieustannie ściga i napiętnuje. Nie pozwala o sobie zapomnieć. Chichocząca mieszczańskość. Zadowolona z siebie. Otoczona przedmiotami, stanowiskami, tytułami. Stanowiąca prawa, które bronią jej status quo.

Uzbrojona w przepisy, urzędy, policję. Zagarniająca przestrzeń publiczną, osaczająca prywatność. Przechadzająca się dumnie ulicami. Są jednak miejsca, gdzie nie jest w stanie się wedrzeć. Klatki w blokach, skwery, osiedlowe place. Zakamarki świadomości. Spotkanie z kolegami. Błysk zrozumienia podczas spotkania. Krawędzie rzeczywistości stają się jedynym prawdziwym miejscem na bycie. Trudno tam jednak zbudować cały świat. Trudno pokazać najbliższym, że znalazło się swoje miejsce w życiu. Jest bunt, atak, walka. Potem nadchodzą chwile, lata codzienności. Niezgoda jednak jest. Wraca i wywraca znów życie. Cóż wtedy? „Kartka, długopis i chwila ucieczki od piekła na ziemi” tak mówi Artur Tomaszewski. W trudnych chwilach poezja ocala. Mimo wszystko. Ona pozwala na znalezienie wolnej przestrzeni. Daje siłę i wiarę. W pewnym momencie staje się

fot. „Niewygodny” - Artur Tomaszewski, autor: Monika Jakubowska

jednym z niewielu dowodów na prawdziwość życia. Materializuje się w postaci zapisków noszonych w kieszeni. One są. Nie jest nawet ważne, czy ktoś je przeczyta. Nikt nawet o nich nie wie. Jest jednak coś, co każe pisać. Przy całej świadomości, że nawet nie znajdzie się to w szufladzie. Bo przeprowadzki, bo zmiana miejsca. Ciągły ruch. Walka. Akcja. Reakcja… Londyn. Jazz Café POSK. Artur na scenie - za chwilę ma recytować swoje teksty. Pośród publiczności

jego Matka. Przyjechała go odwiedzić. Pierwszy raz. Ukochany syn. Wieczne kłopoty. Wiara, że będzie dobrze. Artur zamiast rozpocząć przedstawienie - wyciąga kwiaty. Schodzi ze sceny, idzie do Mamy. Wręcza bukiet. Zaskoczona widownia po chwili zaczyna rozumieć co się wydarza. Kamery, aparaty fotograficzne szukają dobrego kadru. Powrót na scenę. Wiersz o miłości do Mamy. Pada, potem wzlatuje tak rzadkie słowo KOCHAM.


y n l o w o d w e z d ą i Wysyłaj pien sposób już od

W placówce

£ 4.90

westernunion.co.uk

*

0800 833 833

Więcej informacji na

westernunion.co.uk

*Dostępność środków uzależniona od warunków usługi. Poza prowizją należną za przekaz zastosowany zostanie kurs wymiany, ustalony przez Western Union. 254x345 Polish.indd 1

29/07/2011 14:31



15

Nr 32(115) / 6 - 12 September 2011

Poradnik

N

ie może zostać przeprowadzony w ciągu pierwszego roku małżeństwa. Jeśli już do niego dojdzie, to składa się z trzech części. Jest tylko jeden powód, dla którego może zaistnieć - nieodwracalny rozpad związku. Pojęcie „nieodwracalnego rozpadu małżeństwa” definiowane jest w świetle tutejszego prawa, przez jeden z następujących punktów: - cudzołóstwo strony przeciwnej (nie możesz wystąpić o rozwód na podstawie popełnienia zdrady małżeńskiej przez samego siebie), - nieodpowiedzialne zachowanie, - opuszczenie przez partnera na okres przynajmniej dwóch lat, - dwuletnią separację przy zgodzie strony przeciwnej, - pięcioletnią separację. Kiedy dana para spełnia jedno z powyższych kryteriów, wówczas może ona wystąpić o rozwód, który na terenie Anglii i Walii będzie składał się z trzech części. Pierwszą z nich jest rozwód jako taki. Jest to w rozumieniu prawa wydarzenie, które w sposób obowiązujący kończy umowę małżeńską i pozwala obu stronom na ponowne wejście w związek, o ile mają takie życzenie. Oficjalnym aktem kończącym małżeństwo jest wyrok pełnomocny („decree absolute”). Część druga to odciążenie wtórne („ancillary relief”), czyli najprościej mówiąc, kto co otrzymuje i jak wysokie alimenty będą płacone. Termin „ancillary relief” może jeszcze pojawiać się na niektórych oficjalnych dokumentach prawniczych, jednak od 6 kwietnia 2011 roku, nowy oficjalny termin sądowy brzmi „Application REKLAMA

Rozwód w Anglii i Walii for a Financial Remedy” - wniosek o regulację finansową. Trzeci etap obejmuje ustalenia dotyczące dzieci takie, jak prawo do opieki nad nimi, alimenty, prawo do kontaktu z dziećmi dla strony nie posiadającej prawa do opieki. Przebieg sprawy Którakolwiek ze stron składa tzw. wniosek o wyrok małżeński („Application for a Matrimonial Order”), załączając, gdy są potrzebne, wnioski o regulację finansową („Application for a Financial Remedy”) i ustalenia dotyczące dzieci (dokładnie „Statement of Arrangements for Children”), zostaje objęta terminem „Petitioner”, któremu w języku polskim odpowiadają - „powód”, „powódka”. Ów wniosek otrzymuje sąd, który zajmie się sprawą. Jego kopia trafia także na ręce strony przeciwnej, określanej jako „Respondent” („pozwany”), który ma siedem dni na potwierdzenie otrzymania tego dokumentu. Ma to na celu jedynie potwierdzenie dostarczenia oraz określenie, czy pozwany akceptuje wniosek, czy też będzie się bronić przed zarzutami w nim zawartymi. W większości spraw, rozwód będzie niebroniony. Gdy sąd otrzymał już potwierdzenie otrzymania wniosku („Acknowledgement of Service”), wysyła pisemne oświadczenie do powoda, aby złożył zeznania pod

przysięgą. W oświadczeniu prosi się wnioskującego o potwierdzenie, iż chce on nadal kontynuować sprawę rozwodową i że dane w ich oryginalnym wniosku, są poprawne. Następnie, pismo to wraca do sądu. Sędzia rejonowy rozważa wniosek, odpowiedź na niego i oświadczenie złożone pod przysięgą. Jeśli podstawy do rozwodu są spełnione, wówczas sędzia podaje datę orzeczenia wyroku warunkowego („decree nisi”). „Decree nisi” to nieco więcej, niż jedynie odczytanie imion stron. Żadna ze stron nie ma obowiązku stawienia się, ale odbywa się to w trakcie jawnego posiedzenia sądu, które jest dostępne publicznie. Sześć tygodni i jeden dzień po wyroku warunkowym, wnioskujący może ubiegać się o wyrok pełnomocny („decree absolute”). Sąd jeszcze raz rozpatrzy sprawę i potwierdzi datę wyroku pełnomocnego. Po jego orzeczeniu, małżeństwo zostaje prawnie zakończone. Warto zauważyć, że wyrok pełnomocny nie może zostać wydany, dopóki wszystkie sprawy związane z rozwodem, włączając wnioski o regulację finansową, nie zostaną rozwiązane. Jeśli obie strony zgadzają się odnośnie wszystkich trzech elementów, zazwyczaj nie ma potrzeby, aby zatrudniać prawnika. Formularze rozwodowe mogą zostać uzyskane w najbliższym sądzie, a różnego rodzaju

koszty i stawki sądowe nie powinny przekraczać kwoty £350. „Bezsporny” rozwód może zostać dokonany nawet w 16 tygodni, a żadna ze stron nie ma nawet obowiązku stawienia się w sądzie. Jednakże, jeśli nie ma zgody pomiędzy stronami i żadna z nich nie chce się ugiąć, wniosek o regulację finansową może szybko doprowadzić do rosnących kosztów prawnych, co powinno być poważnie rozważone w odniesieniu do stawki sprawy. Nie ma sensu nie ustępując w sprawie, ponosić kosztów sądowych w wysokości 10 tysięcy funtów, jeśli taka sama jest wartość dóbr, o które toczy się spór. Oczywiście, sprawa wygląda zupełnie inaczej, gdy wartość jest dużo większa, na przykład 100 tysięcy funtów. Podobnie, jeszcze bardziej osobisty element, jakim jest prawo do opieki nad dziećmi i elementy związane z alimentami, może prowadzić do przedłużających się batalii prawnych. Właśnie z tego powodu starano się znacznie uprościć i zmodernizować przepisy dotyczące prawa rodzinnego. Nowe „Family Proceedings Rules” weszły w życie 6 kwietnia 2011 roku. Głównym motywem do ich modyfikacji była zachęta do alternatywnych sposobów rozwiązywania konfliktów rodzinnych, dzięki działaniom takim, jak mediacja, mająca na celu doprowadzenie do porozumienia stron, zanim sprawa trafi na wokandę.

Rozwiązania alternatywne Zanim wniosek o regulację finansową może zostać zaakceptowany przez sąd, para musi udać się na spotkanie tzw. „Mediation Information and Assessment Meeting”, razem lub osobno. Jest ono prowadzone przez wyspecjalizowanego mediatora rodzinnego, który postara się doprowadzić parę do ugodowego rozwiązania. Jedynie za ich podpisanym, pisemnym potwierdzeniem, informującym o fakcie odbycia się spotkania i niemożliwości osiągnięcia porozumienia na drodze ugodowej lub w przypadku niestawienia się pozwanego, wniosek zostanie zaakceptowany przez sąd. W sprawie szczegółów, jak znaleźć najbliższego mediatora, można kontaktować się z Citizen Advice Bureau lub lokalnym sądem. Nawet, gdy postępowanie sądowe toczy się w najlepsze, przepisy dotyczące takich spraw nakazują, by za każdym razem, gdy wniosek ponownie trafi przed sąd do kolejnego rozpatrzenia, była dostępna możliwość ugodowego rozwiązania sprawy. Wówczas, posiedzenie zostanie przesunięte tak, aby obie strony mogły udać się na sesję mediacyjną, lub osiągnąć porozumienie w inny sposób. W przeciwieństwie do wstępnego spotkania, wymienione środki nie są obowiązkowe i każda ze stron może odmówić w nich udziału, jednak takie działanie wiąże się także i ze wzrostem kosztów prawnych. Zespół Hamilton Brady (www.hamiltonbrady.co.uk)


Nr 32(115) / 6 - 12 September 2011

16

strefa kobiet

Obroń się sama! Krótki kurs samoobrony, przygotowany przez zawodników Polskiego Klubu Sportów Walki z Bristolu - Dariusza Telusa (2 dan w kickboxingu) oraz Roberta Antosiaka (5 dan w jujitsu). Tym razem zmierzymy się z sytuacją, kiedy ktoś złapie nas za włosy. W chwili ataku należy chwycić z góry obiema rękami dłoń napastnika, mocno przytrzymując i dociskając ją do swojej głowy. Umożliwi nam to bardzo prosty manewr zejścia do dołu przy jednoczesnym skręcie w lewą stronę, pod ręką trzymającą za włosy. Uwalniając się, zakładamy agresorowi tzw. dźwignię na rękę. Słówko o trenerze Dariusz Telus swoją przygodę ze sportami walki rozpoczął w wieku 14 lat od nauki judo. W latach 19962004, po przeprowadzce z rodzimego Sławna do Szczecinka trafił pod skrzydła trenera Wojtka Hurki (2 dan-kyokushin karate) i zdobył 4 kyu uprawniające do walk w mistrzostwach Polski. Z tego okresu pochodzą zdobyte przez niego 2 medale i 3 puchary. Przez 2 lata trenował także kickboxing pod okiem wspaniałego zawodnika Tomasza Dziomby. Do Anglii przeprowadził się w roku 2004. Trzy lata później trafił do Bristolu, gdzie zdobył brązowy pas w karate tradycyjnym. W roku 2009 jako pierwszy Polak w MMA (Mixed Martial Arts - Mieszane sztuki walki) wystąpił podczas zawodów w klatce. Na swoim koncie ma także turnieje w Weston Super-Mare. Na jednym z nich, w listopadzie 2010 roku podczas mistrzostw Anglii i Walii południowej zdobył brązowy medal. Od stycznia 2010 prowadzi Polski Klub Sportów Walki w Bristolu.

REKLAMA

wykonuje kosmetyczka - wiza ystka

Chanel, YSL, Lancaster, Coty, Bourjois, TV-RTL-7. Obecnie zrzeszona w British Association

of Beauty Therapy & Cosmetology - BABTAC /Brytyjskie Stowarzyszenie Kosmetyczek i T

Dyplom uzyskany w 2000 roku w Niemczech. Doświadczenie na terenie Polski i Europy Zachodniej oraz w Kanadzie.

tel: 07534538789 tel: 07534538789

email: dorrisby@hotmail.com email: dorrisby@hotmail.com www.imagebydorota.co.uk www.imagebydorota.co.uk

W leczniczych objęciach Dla niejednej osoby koniec urlopu to koszmar. Zmiany kilmatyczne, konieczność powrotu do pracy, problemy życia codziennego, to wszystko ma swoje odbicie nie tylko w pogarszającym się samopoczuciu i zwiększającym stresie, ale także wyglądzie zewnętrznym.

W

szystkim nie potrafiącym odnaleźć się od razu w powakacyjnej codzienności z pomocą przychodzi masaż wykonany leczniczymi dłońmi specjalisty, a zakończony releksującą sauną fińską. Generalnie, masaż klasyczny dzieli się na ogólny i częściowy. Ogólny, jak sama nazwa wskazuje, dotyczy całego ciała, a częściowy - poszczególnych jego części. Układ nerwowy człowieka koordynuje liczne czynności ustrojowe, ponieważ prawie wszystkie tkanki i narządy organizmu są unerwione. Komórka nerwowa jest komórką pobudliwą, a masaż jest jednym z czynników, który prowadzi do pobudzenia komórek nerwowych. To pobudzenie jest proporcjonalne do siły natężenia masażu oraz czasu jego trwania. Masaż wpływa na: - lepsze ukrwienie, co zapewnia właściwy przebieg procesów metabolicznych w poszczególnych częściach układu nerwowego; - stymuluje przewodnictwo nerwowe; - wpływa tonizująco i pobudzająco przy masażu kręgosłupa, gdzie znajduje się pień układu współczulnego, a jego zwoje leżą wzdłuż kręgosłupa; - oddziaływanie na układ autonomiczny doprowadza do wyrównania układu sympatycznego i parasympatycznego. Obok układu nerwowego, masaż klasyczny wpływa także na naczynia krwionośne. Wiadomo, że układ krwionośny pełni cztery funkcje: oddechową, odżywczą, regulacyjną i termoregulacyjną. Funkcja oddechowa jest najważniejszą funkcją układu krążenia. Krążąca krew pobiera tlen i dostarcza go do komórek i tkanek. Funkcja odżywcza polega na dostarczaniu tkankom substancji odżywczych i odprowadzeniu końcowych produktów przemiany materii do narządów wydalniczych. Z kolei funkcja regulacyjna, polega na rozprowadzaniu substancji biologicznie czynnych (hormonów), które regulują wiele procesów życiowych. I wreszcie funkcja termoregulacyina polega na wyrównaniu i utrzymaniu stałej temperatury ciała, przenoszenie ciepła z mięsni do wątroby oraz regulacji oddawania ciepła na zewnątrz. Masaż powoduje opróżnienie naczyń żylnych i chłonnych oraz zwiększa dopływ krwi tętniczej do masowanego odcinka. Przyspiesza krążenie krwi i limfy. W wyniku masaży, następuje przekrwienie miejscowe, co jest następstwem rozszerzenia naczyń włosowatych skóry oraz drobnych tętniczek na skutek bodźców mechanicznych. Na przyspieszenie krążenia wpływa także to, iż podczas masażu wytwarzają się ciała chemiczne

pochodzenia tkankowego - podobne w działaniu do histaminy - i działają rozszerzająco na naczynia włosowate. Wzmożone krążenie limfy pobudza czynności wszystkich gruczołów, wzmaga przemianę materii a produkty przemiany materii zostają szybko usunięte przez przy-

Masaż klasyczny usuwa złuszczające się obumarłe komórki warstwy rogowej naskórka, pory się rozszerzają, otwierają się kanaliki gruczołów potowych i tym samym zwiększa się dopływ powietrza do skóry. spieszony krwioobieg. Rozszerzenie lub zwężenie naczyń skórnych ma charakter neurogenny. Decyduje ono o oddaniu lub zatrzymaniu ciepła i stanowi główny mechanizm termoregulacyjny. Ale to jeszcze nie koniec zalet klasycznego masażu, bowiem działa on także zbawienie na układ kostny. Systematyczny masaż zwiększa ich spoistość, a także ciężar i objętość. Pod wpływem masażu stawy stają się bardziej ruchliwe oraz wzmacniają się wiązadła okołostawowe. Dodatkowo, zabieg ten przyspiesza cyrkulację krwi w naczyniach krwionośnych i tym samym zwiększa ilość krwi dostarczanej do płuc, gdzie następuje wy-

miana gazowa. Pod wpływem masażu poprawia się funkcjonowanie układu oddechowego, wzrasta ilość krwi bogatej w tlen niezbędnej do właściwego rozwoju tkanek. A skoro już o tkankach mowa, to różnią się one między sobą budową i czynnościami. Masaż w tkance łącznej powoduje odżywienie, uplastycznienie, poprawia funkcje życiowe i zwiększa przyrost tkanki. Masaż w tkance chrzestnej z kolei, powoduje lepsze odżywienie, zapobiega zwyrodnieniom i zatrzymuje już istniejące. Masaż w tkance kostnej wpływa na utrzymanie równowagi pomiędzy związkami organicznymi i nieorganicznymi oraz przyspiesza procesy kostnienia. W tkance tłuszczowej zabieg ten przyspiesza rozdrobnienie i usuniecie komórek tłuszczowych, co prowadzi do przyspieszenia przemiany materii - czyli spalania w tkankach. Masaż w tkance siateczkowej wzmaga odporność organizmu. W tkance mięśniowej usuwa produkty przemiany materii, ułatwia krążenie produktów odżywczych, poprawia dotlenienie, jędrność, elastyczność i wytrzymałość masową tkanek. Na sam koniec skóra, która stanowi naturalną barierę między organizmem człowieka, a światem zewnętrznym. Pokrywa cały organizm i dzięki niej pozwala kontaktować się z otoczeniem. Pod wpływem masażu klasycznego skóra staje się różowa i ciepła, co jest następstwem lepszego jej ukrwienia, a więc i odżywienia. Masaż usuwa złuszczające się obumarłe komórki warstwy rogowej naskórka, pory się rozszerzają, otwierają się kanaliki gruczołów potowych i tym samym zwiększa się dopływ powietrza do skóry. Skóra jest bardziej uelastyczniona, lepiej dotleniona i przygotowana na lepsze i szybsze wprowadzanie substancji leczniczych i odżywczych. Dorota Bylica


Nowy semestr Nowe książki Nowy mundurek

PRZEKAZ PIENIĘŻNY

WESTERN UNION

OD

£4.90*

Nie mogę się już doczekać szkoły!

Wybierz sposób, w jaki chcesz wysłać pieniądze:

w placówce

westernunion.co.uk

0800 833 833 (od £6.90*)

Wyślij pieniądze do swoich znajomych uczniów na calym świecie i na terenie Wielkiej Brytanii razem z najlepszymi życzeniami z okazji rozpoczynającego się roku szkolnego. Pieniądze są możliwe do odbioru w gotówce w ponad 424 000 placówek agencyjnych w ponad 200 krajach i terytoriach na calym świecie łącznie z Wielką Brytani. Przekazy pieniężne

moving money for better

Przekazujemy pieniądze dla lepszego jutra * Poza prowizją należną za przekaz zastosowany zostanie kurs wymiany, ustalony przez Western Union.Sprawdź warunki przekazu.

© 2011 Western Union Holdings, Inc. All Rights Reserved.

** Liczba placówek na dzień 30 czerwca 2011 roku.


Nr 32(115) / 6 - 12 September 2011

18

Kultura

Uzależnieni od jazzu fot. Anita Wardell - www.anitawardell.com

Wraz z końcem lata, na londyńskiej scenie Jazz Café POSK zaprezentują swoje nowe dokonania muzyczne, starzy, dobrze znani przedstawiciele gatunku… ska rozgłośnia radia „Heart Fm” przez siedem dni promowała Monikę jako artystkę tygodnia. Znany polski prezenter radiowy Marek Niedźwiecki włączył jedną z piosenek Moniki do zestawu „Smooth Jazz Cafe Vol 10”. „Piękna, delikatna, uzależniająca. Nie mogę się uwolnić od tej muzyki. Po prostu samo dobre. Szczere gratulacje. Pani Moniko, jestem Pani fanem” - oto jego komentarz. Podczas występu, Monice towarzyszyć będzie jej międzynarodowy zespół w składzie: Kristian Boring (gitara), Chris Nickolls (perkusja) i Mark Rose (kontrabas). Piątek 9.09. godz. 20:30 wstęp - £5

M

onika Lidke to nie tylko utalentowana wokalistka, ale również autorka tekstów i kompozytorka swojej muzyki. Jej twórczość jest świeża i oryginalna, przez co łatwo trafia do serc słuchaczy. Artystka łączy na scenie jazz i folk dodając polskie, francuskie i latynoamerykańskie akcenty, tworząc niemal magiczne widowisko muzyczne. Debiutancka płyta Moniki, zatytuowana „Waking up to Beauty”, została bardzo ciepło przyjęta przez krytyków muzycznych oraz prezenterów radiowych zarówno w Anglii, jak i w Europie. Hiszpań-

Sobotni wieczór przyniesie nam z kolei występ jednego z najbardziej oryginalnych gitarzystów dzisiejszej, brytyjskiej sceny jazzowej. Nicolas Meier, z pochodzenia Szwajcar, po kilku latach pobytu w USA, osiedlił się w Londynie, gdzie w krótkim czasie zyskał reputację znakomitego instrumentalisty, dysponującego błyskotliwą techniką oraz umiejętnością adaptacji do każdego stylu muzycznego. Gra równie dobrze jazz, jak i muzykę latynowską, orientalną, flamenco, pop i rock. Inspirowany dźwiękami Bliskiego i Dalekiego Wschodu powołał do życia trio Breeze, z którym rozwija swój oryginalny styl oraz próbuje nowych brzmień

Kury

i pomysłów. Nagrał już cztery znakomite albumy, z których ostatni - „Journey”, zdobył najwyższe wyrazy uznania u publiczności i krytyków. Sobota 10.09. godz. 20:30 wstęp - £5 Kolejny tydzień to prawdziwa wisienka na torcie wrześniowego repertuaru Jazz Café POSK! Podczas „koncertu miesiąca” zaprezentuje się, po trzyletniej przerwie, Anita Wardell ze swym sensacyjnym programem standartów jazzowych i własnych kompozycji. Styl śpiewania Anity jest trudny do zaszufladkowania. Dysponując fenomenalnym głosem i niezwykłym talentem interpretacyjnym artystka używa swego głosu jako instrumentu. Poruszając się po linii melodycznej z prezycją i finezją, zaskakuje słuchacza improwizowanymi frazami pełnymi emocji i uczucia. Anita jest laureatką prestiżowej nagrody BBC w kategorii „Najlepsi w Jazzie”, którą otrzymała w 2006 roku. Jej pierwszy album „Noted” został nagrodzony 4 i 5 gwiazdkami przez brytyjską i europejską krytykę muzyczną i gości często na radiowych antenach. Sobota 17.09. godz. 20:30 wstęp - £6 gdzie: Jazz Café POSK, 238-246 King Street, Londyn, W6 0RF info: www.jazzcafeposk.co.uk

Arctic Monkeys

Pierwsza płyta zespołu została wydana w 1995 roku. Pytany o genezę nazwy Tymański wyjaśniał: „Szukaliśmy nazwy dosyć bohaterskiej, która określiłaby obszar naszych heroicznych eksploracji dźwiękowych. Myślałem o czymś bardzo pompatycznym. I moja była żona wyszła z nazwą Kury. To nas osłabiło na wieki i jakoś zostało”. W roku 1998 Kury nagrały „P.O.L.O.V.I.R.U.S.”, płytę uważaną przez krytyków muzycznych za jeden z najważniejszych polskich krążków lat 90. Po samobójczej śmierci Oltera w styczniu 2001, Kury przez krótki czas kontynuowały działalność. Od 2002 roku ich aktywność uległa zawieszeniu. Niektóre utwory Kur znalazły się w repertuarze nowego zespołu Tymona, Tymon & Transistors.

Ten brytyjski zespół, zaliczany do muzyki indierockowej, powstał w 2002 roku na przedmieściach Sheffield. Osobliwością sukcesu tej grupy, jest fakt, że zyskała ona popularność wśród młodzieży, nie dzięki reklamom w pismach muzycznych, czy telewizji, ale zamieszczaniu swoich utworów demo w internecie. Na listy przebojów, Arctic Monkeys trafili w 2005 roku dzięki singlom „Leave Before The Lights Come On” (2006), „I Bet You Look Good on the Dancefloor” (2005) oraz „When the Sun Goes Down” (2006). Pierwszy album grupy, „Whatever People Say I Am, That’s What I’m Not”, stał się najszybciej sprzedawanym debiutanckim krążkiem w historii brytyjskiego rynku muzycznego.

kiedy: 11 września gdzie: Cargo, 83 Rivington St, London EC2A 3AY info: www.timeout.com/london

kiedy: 29-30 października gdzie: The O2, Peninsula Square, London SE10 0DX info: www.theo2.co.uk

Kartka z kalendarza 7 września 1911 Francuski poeta Guillaume Apollinaire, jeden z głównych przedstawicieli francuskiej awangardy, został aresztowany jako podejrzany o kradzież obrazu „Mona Lisa” z Luwru. Początkowo związany był z fowistami, potem z kubistami, torując sobie drogę do surrealizmu (twórca tego terminu). Najbardziej popularne utwory Guillaume to zbiory poezji „Alkohole” i „Kaligramy” oraz powieść „Poeta zamordowany”. Odegrał ważną, często inspirującą rolę w kształtowaniu awangardy, zarówno w poezji, jak i sztuce. Wielokrotnie oceniał obrazy ówczesnych artystów na łamach francuskich magazynów. Zmarł w 1918 roku w Paryżu z powodu grypy „hiszpanki”. Pochowano go na Cmentarzu Père-Lachaise. 8 września 1966 Odbyła się premiera pierwszego odcinka serialu „Star Trek: The Original Series” w telewizji NBC, którego idea

została stworzona przez Gene’a Roddenberry’ego. 9 września 1971 Ukazał się drugi solowy album studyjny Johna Lennona, „Imagine”. W nagraniach brali udział, między innymi, były Beatles George Harrison i Klaus Voormann. Większość utworów powstała w studio domowym Lennona w Tittenhurst Park w Anglii. Płyta została bardzo ciepło przyjęta przez krytyków muzycznych i osiągnęła pierwsze miejsca na światowych listach przebojów. Tytułowa piosenka „Imagine” zajęła na brytyjskich listach pierwsze miejsce, na amerykańskich zaś, doszła do trzeciej pozycji. Tak wielki komercyjny sukces zniesmaczył trochę Lennona, który nie chciał być gwiazdą popu. Między innymi dlatego, następne albumy artysty były bardziej niszowe. W roku 2003, krążek ten został sklasyfikowany na 76. miejscu listy 500 albumów wszech czasów według magazynu „Rolling Stone”.

Zadzwońcie do nas pod numer 0784 606 2331 lub napiszcie na adres

thepolishobserver@myownmedia.co.uk,

aby poinformować o organizowanych przez was imprezach i wydarzeniach


19

Nr 32(115) / 6 - 12 September 2011

kultura

Kosmiczne urodziny

Z

nany na Zachodzie głównie jako autor dwukrotnie ekranizowanej powieści „Solaris”, Stanisław Lem (1921-2006) był wspaniałym opowiadaczem historii, pełnych licznych odniesień filozoficznych, komediowych i alegorycznych. W bogatym programie wieczoru, zorganizowanego z okazji 90. rocznicy jego urodzin, znajdą się wystąpienia takich twórców, jak John Gray, Toby Litt, Wojciech Orliński, Adam Roberts i Ari Fol man (autor słynnego

Z

amek pochodzi z XII wieku, co czyni go jedną z najstarszych budowli z kamienia w Szkocji. Jego strategiczne położenie sprawiło, że było on broniony przez blisko kilkaset lat. W VII wieku król Dalriady, królestwa Szkotów, którzy wyemigrowali z Irlandii do Argyll założył tutaj gród. Niektórzy sądzą, że być może to właśnie na jego terenie przechowywano Stone of Destiny (symbol szkockiej niepodległości skradziony 700 lat temu przez angielskiego króla Edwarda I, obecnie znajdujący się na zamku w Edynburgu). Od 1249 roku forteca, decyzją króla Norwegii Hakowa IV, by-

„Walca z Bashirem”, który pracuje właśnie nad filmową adaptacją „Kongresu Futurologicznego” Lema), oraz projekcja filmu „Maska” w reżyserii Braci Quay. Moderatorką wieczoru będzie znana brytyjska dziennikarka Rosie Goldsmith. W trakcie wydarzenia, zostanie również zaprezentowana po raz pierwszy książka „Lemistry. A Celebration of the Work of Stanisław Lem”, wydana we wrześniu tego roku nakładem Comma Press we współpracy z Instytutem Kultury Polskiej w Londynie. W skład tej obszernej antologii wchodzą nowe opowiadania znanych polskich i brytyjskich autorów, inspirowane twórczością Lema, między innymi Jacka Dukaja, Briana Aldissa, czy Franka Cottrella Boyce’a, eseje wybitnych naukowców na temat współczesnego znaczenia wizjonerskich pomysłów polskiego pisarza, a także trzy oryginalne opowiadania Lema, nigdy wcześniej niepublikowane w języku angielskim. Wydarzenie to organizowa-

ne przez British Library we współpracy z Instytutem Kultury Polskiej w Londynie oraz wydawnictwem Comma Press, jest częścią programu kulturalnego Polskiej Prezydencji w Radzie UE. kiedy: 9 września gdzie: British Library, Conference Centre, 96 Euston Road, London NW1 2DB info: www.polishculture.org.uk

„Licencja na zabijanie” piątek 09.09. godz. 21:25, TVP 1

James Bond tropi bandę bezwzględnych handlarzy narkotyków, a przede wszystkim jej bossa Franza Sancheza. Gangster zlecił zabójstwo jego przyjaciela z CIA, Feliksa Leitera oraz jego żony. Agent 007 ratuje rannego Leitera i poprzysięga przestępcom zemstę. Wkrótce zostaje wezwany przez zwierzchników. Nie podporządkowuje się ich decyzji i ucieka, by walczyć z Sanchezem. Nawiązuje kontakt ze współpracowniczką Leitera, Pam Bouvier…

„Huśtawka”

sobota 10.09. godz. 21:05, TVP 2 Michał ma piękną żonę, Annę i uroczą córeczkę. Wydaje się, że we trójkę tworzą kochającą, szczęśliwą rodzinę. Jednak Michał zakochuje się w Karolinie, projektantce mody, która jest przeciwieństwem Anny. Pewnego dnia, żona zaczyna podejrzewać Michała zdradę, a kochanka stawia mu ultimatum. Michał staje przed trudnym wyborem. Nie chce nikogo skrzywdzić, a jednocześnie nie zamierza rezygnować z miłości…

Oblegany przez wieki Stojący na szczycie skały, 3 mile na północ od Oban, Dunstaffnage Castle jest imponującą fortyfikacją, z której rozciąga się widok na to, co kiedyś było najważniejszym skrzyżowaniem szlaków morskich na zachodnim wybrzeżu Szkocji. ła w posiadaniu rodziny Macdougall. W lipcu tego roku, Dunstaffnage stał się pierwszym celem Alexandra II, w jego kampanii odzyskania Hybrydów z rąk Norwegów. W wyniku niewyjaśnionych okoliczności Alexander zmarł na wyspie Kerrera, a Macdougallsowie przeżyli w spokoju następnych 60 lat. Większość z tego, co można po-

dziwiać obecnie, wybudowali Macdougallsowie w XIII wieku. Zamek zyskał rangę królewskiej siedziby po oblężeniu go w 1309 roku przez Roberta Bruce’a. To tutaj przetrzymywano aresztowanego w 1470 roku pierwszego hrabiego Argyll, Colina Campbella. Dunstaffnage został spalony w maju 1685 roku podczas próby powstania hrabiego Argyll przeciwko Jamesowi VII, wspieranego przez wojska holenderskie. Bunt został stłumiony, a hrabia stracony, było również zbyt późno żeby uratować Dunstaffnage. Podczas pow-

stania Jakobitów w 1745 roku twierdza służyła, jako garnizon dla sił rządowych. Zamek stał się również tymczasowym więzieniem Flory MacDonald w 1746 roku, po tym, jak aresztowano ją za pomoc Bonnie Prince Charlie. Konstrukcja Dunstaffnage to nieregularny czworobok w dużym stopniu zgodny z kształtem skały, na której jest położony. Narożne wieże schowane są w strukturze ściany osłonowej a nie wystają na zewnątrz, co jest normą w tego typu strukturach. Brama zamkowa została oddana do użytku na początku XVI wieku. Sto lat później zbudowano stróżówkę, która w 1810 roku została zniszczona przez pożar, choć częściowo odbudowana, do tej pory nie jest dostępna dla zwiedzających. Z zamku rozciąga się wspaniały widok na zacumowane w dole statki, wodospady Lora oraz zielone tereny Szkocji. (polemi.co.uk)

fot. Wikipedia

fot. Stanisław Lem - Wikipedia

Twórczość tego jednego z najważniejszych europejskich pisarzy, zdecydowanie przekracza granice polskiej literatury i gatunku science fiction.

Nie przegap


Nr 32(115) / 6 - 12 September 2011

20

kultura

Odważne kino

Mimo że połowa Festiwalu Filmowego Play Poland już za nami, ma on jednak jeszcze bardzo wiele do zaoferowania mieszkańcom regionu West Midlands.

W

fot. www.playpoland.org.pl, Wikipedia

piątek, 9 września o godzinie 18:00, na terenie Midland Art Centre w Birmingham odbędzie się pokaz drugiej części pełnometrażowego filmu nowelowego nakręconego w hołdzie „Dekalogowi” Krzysztofa Kieślowskiego - „Dekalog 89+” z Anną Dereszowską, Bartoszem Opanią i Michałem Czerneckim w rolach głównych. Młodzi reżyserzy pytają o to, co w naszym życiu zależy od przypadku lub decyzji innych ludzi, a co faktycznie od nas samych? I jak to się ma do nakazu „nie zabijaj” albo „nie cudzołóż”? Kino odważne, zaskakująco na czasie, atrakcyjne, wyraziste, pełne emocji oraz treści, z drugim dnem. Z kolei w czwartek, 15 września ruszą pokazy filmów krótkometrażowych pod wspólnym szyldem „Anima-

cja i film eksperymentalny”. Piątek 23 września to data rozpoczęcia projektu „Filmowa Góra”, w ramach którego amatorzy kina będą mieli okazję zobaczyć starannie wyselekcjonowane polskie etiudy studenckie. Całości dopełni cykl wystaw polskiego plakatu filmowego zorganizowany w przekroju tematycznym i monograficznym. Festiwalowi goście będą mieli okazję zobaczyć polskie prace przygotowane między innymi dla filmów węgierskich i amerykańskich, a także w perspektywie monograficznej dzieła wziętego polskiego plakacisty Jakuba Erola. Wystawom tym, na które wstęp będzie bezpłatny, towarzyszyć będą liczne panele dyskusyjne. Więcej informacji na temat imprezy, miejsc projekcji filmów oraz wystaw i dostępności biletów można znaleźć na stronie: www.playpoland.org.pl.

Filmy

„One Day” (kino) 15 lipca 1988 roku. Ona i on spotykają się po raz pierwszy w noc ukończenia szkoły. Emma pochodzi z klasy robotniczej, jest bardzo ambitna i marzy o uczynieniu świata lepszym. Dexter to typowy bogaty uwodziciel, który pragnie z kolei, aby świat układał się akurat po jego myśli. Postanawiają spotykać się ze sobą 15 lipca co roku. I tak się dzieje od 20 już lat. Podczas tych spotkań opowiadają sobie o wszystkim, co się im w życiu przytrafia…

„Rabbit Hole” (DVD) Historia kobiety, która po dramatycznym przeżyciu próbuje odnaleźć się na krawędzi dwóch światów. Niezrozumiana przez twardo stąpającego po ziemi męża, znajduje pocieszenie w przyjaźni z tajemniczym młodzieńcem, który kiedyś przyczynił się do śmierci jej synka. Chłopak oczaruje ją niezwykłą wizją rzeczywistości, która pozwoli bohaterce pogodzić się z przewrotnym losem i odnaleźć upragnioną drogę do szczęścia…

„The Skin I Live In” (kino)

Książka

„Czysta jak łza” Charlaine Harris

C Warto posłuchać

o łączy Lily Bard i Lisbeth Salander? Obie są zabójczo inteligentne, obie skrywają tajemnicę z przeszłości i obie potrafią skopać tyłek. Lily Bard unika towarzystwa i nie chce się z nikim zaprzyjaź-

„5” Lamb

niać. Trenuje karate, ćwiczy na siłowni i potrafi rozprawić się z każdym, kto jej podskoczy. Kiedy odkryła zwłoki Pardona Albee, znalazła się w samym centrum śledztwa w sprawie morderstwa. Śledztwa, które będzie chciała rozwiązać sama… Lily ma dostęp do informacji, których nie pozna nigdy policja. Ale czy zdoła zachować je dla siebie, jeśli komendant jest przystojny i wzbudza coś więcej niż tylko zaufanie? Książki Charlaine Harris sprzedały się na świecie w kilkunastu milionach egzemplarzy. To pierwsza autorka, której siedem pozycji równocześnie znalazło się na liście bestsellerów „New York Timesa” i jedna z czterech pisarzy, których e-booki sprzedały się w nakładzie miliona egzemplarzy.

TOP 10 Radia ORŁA.fm Lista Przebojów wydanie 193 (03.09.2011) 1. The Wanted - Glad You Came 2. Calvin Harris - Bounce (ft Kelis) 3. Rizzle Kicks - Down With The Trumpets 4. Foster The People - Pumped Up Kids 5. Adele - Rolling In The Deep 6. Alexandra Stan - Mr Saxobeat 7. Modestep - Sunlight 8. Two Door Cinema Club - What You Know 9. Swedish House Mafia - Save The World 10. Lady GaGa - The Edge Of Glory

Jedna z największych muzycznych niespodzianek tego roku. Stanowi zestaw piosenek obezwładniających melancholijną, a jednocześnie rozbudowaną melodyką, przywołujących dreszcz nocnych miejskich spacerów i smak papierosowego dymu. Jest znakomitą kontynuacją dotychczasowych działań zespołu, dorównując takim kawałkom, jak „What Sounds”.

Najnowszy film Pedro Almodóvara, niekwestionowanego mistrza współczesnego kina. Po raz pierwszy w swojej karierze twórca „Wszystko o mojej matce”, sięgnął po materiał literacki i przygotował scenariusz na podstawie powieści „Tarantula” Thierry’ego Jonqueta. Książka opowiada o chirurgu plastycznym, który trzyma w zamknięciu w swoim mieszkaniu piękną Ewę. Kim jest tajemnicza kobieta? Jakie stosunki łączą ją z

lekarzem? Prawda okaże się bardziej szokująca niż najśmielsze przypuszczenia…

The Thames Festival

10

i 11 września londyńczycy będą mieli okazję do uczestnictwa w wielkim festiwalu poświęconym ikonie brytyjskich rzek - Tamizie. Tańce na ulicach, jarmarki i kramy z jedzeniem na mostach, wyścigi po rzece, czy zwykłe świętowanie na jednym z brzegów to standardy, jakie przewiduje w swoim pakiecie rozrywek, objęty patronatem burmistrza Londynu, Borisa Johnsona „The Thames Festival”, który w tym roku odbędzie się już po raz piętnasty! Impreza ta, uważana jest za największy na wolnym powietrzu festiwal sztuki. Każde z prezentowanych wydarzeń, czy oferowanych warsztatów jest dar-

„I’m With You” Red Hot Chili Peppers

mowe, co dodatkowo czyni z „The Thames Festival” imprezę jedyną w swoim rodzaju. Całość zakończy fantastyczny pokaz sztucznych ogni w niedzielny wieczór. W ubiegłym roku zaprezentowano prace 570 artystów, zarówno indywidualnych, jak i grup, zaangażowano w jego powstawanie ponad 10 tysięcy młodych ludzi, którzy czerpali korzyści, nie tylko z uczestnictwa w tym wydarzeniu, ale i specjalnego programu edukacyjnego dla zdolnej młodzieży. A jak będzie tym razem? gdzie: odcinek pomiędzy Westminster Bridge i Tower Bridge info: www.thamesfestival.org

Chociaż brak już genialnego Johna Frusciante, to muzyka kwartetu z Kalifornii wciąż jest doskonała. Ten sam niesamowity drive, jaki nadaje Papryczkom absolutnie fenomenalna sekcja rytmiczna Flea - Chad Smith. Do tego dochodzi, jak zawsze wyjątkowy wokal Anthony’ego Kiedisa i teksty o czymś. Ponad pięć lat oczekiwania opłaciło się!


21

Nr 32(115) / 6 - 12 September 2011

sport

Polacy wracają na tarczy Nie powiodło się polskim lekkoatletom w mistrzostwach świata w koreańskim Daegu. Wracamy z jednym zaledwie medalem, choć szykowaliśmy się na siedem. Apetyty były uzasadnione tym, że w poprzednich MŚ w Berlinie zdobyliśmy osiem krążków.

fot. Paweł Wojciechowski - Wikipedia

umiejętności, bo z tym jest u niego całkiem dobrze, chodziło raczej o brak „otrzaskania” z imprezami tej rangi, co mistrzostwa świata, odporność psychiczną itp. Polak poradził sobie jednak doskonale, mimo że była chwila, kiedy jego medalowe losy ważyły się na szali w stronę przegranej - po nieudanym skoku na 5,80 metra tyczkarz, który awansował do finału jako ostatni z eliminacji, przeniósł wysokość na 5,90 metra. Pozostali dwaj startujący zawodnicy, też nieźle sobie radzili. Łukasz Michalski otarł

chowcy od tyczki, dość ostrożnie wypowiadali się na temat medalowych szans Polaka przed startem na MŚ, dlatego właśnie, była to miła niespodzianka. Nie, żeby brakowało mu 27061111_150.8x172.5_TTX_OBSERVER_03700410037_pl.ai

się nawet o brązowy medal, ostazajął jednak 1 tecznie 27/06/2011 14:38:49

czwarte miejsce (5,85 m), co i tak jest wielkim sukcesem tego młodego polskiego tyczkarza, a Mateusz Didenkow - siódme (5,75 m), pozostawiając za sobą pięciu innych zawodników. Polskie tyczkarki Anna Rogowska i Monika Pyrek były według opinii fachowców jednymi z najpewniejszych kandydatek do medali, jedyną niewiadomą było to, z jakiego kurszcu one będą. Odpowiedź na to padła bardzo szybko - z żadnego. Złego początki jak zwykle były miłe: obie zawodniczki pokonały w pierwszej próbie wysokość 4,55 metra i nic nie wskazywało, że mogłyby mieć trudności z kolejnymi. Rogowska czuła się do tego stopnia pewnie, że zrezygnowała nawet z następnej wysokości 4,65 metra. Wcześniej rywalizację zakończyła Pyrek, dla której 4,65 metra było już za wysoko. I w ten oto sposób dwie najlepsze zawodniczki poprzednich mistrzostw świata odpadły niemal w przedbiegach. Niewielkim

REKLAMA

2

p 7p

Polska tel. stacjonarny

M

Y

CM

MY

Bez nowej karty SIM

CY

Polska tel. komórkowy

/min

/min

Stałe stawki 24/7

£1 EXTRA do ka żdeg doładowania £1 o 0

CMY

K

Nadzieje związane z Piotrem Małachowskim, reprezentantem Polski w rzucie młotem, również okazały się płonne i były jedynie tłem dla pozostałych uczestników konkursu. Podobnie stało się z naszym kulomiotem, Tomaszem Majewskim. Polscy biegacze na 800 metrów Marcin Lewandowski i Adam Kszczot zaprezentowali się całkiem nieźle. Ten pierwszy był nawet brany pod uwagę jako przyszły medalista i w sumie zabrakło niewiele - Lewandowski zajął czwarte miejsce, a gdyby

biegnący obok Kenijczyk nie szturchnął go na kilkanaście metrów przed metą, cieszylibyśmy się drugim medalem, brązowym co prawda, ale zawsze to medal. Adam Kszczot zajął szóste miejsce. To obiecujący zawodnik. Już sam fakt, że znalazł się w finale, gdzie biegła absolutna czołówka światowa i to bardzo wyrównana, dobrze wróży na przyszłość. Kto oglądał transmisję na obcojęzycznych stacjach musiał pokładać się ze śmiechu, kiedy komentatorzy zmagali się z nazwiskiem Polaka. Słowa uznania należą się naszej siedmioboistce, Karolinie Tymińskiej. Do zdobycia medalu zabrakło jej kilku punktów, ale zaprezentowała się naprawdę znakomicie. Poza tym, jej forma systematycznie zwyżkuje, tak więc niewykluczone, że doczekamy się od niej prezentu w postaci medalu na przyszłorocznych igrzyskach olimpijskich. O sztafetach 4x100 i 4 x 400, zarówno żeńskiej, jak i męskiej wspominać nie warto - odpadły już w eliminacjach. (jj)

Remis w dziesiątkę

T-TALK

Międzynarodowe Rozmowy z komórki

C

pocieszeniem zostaje fakt, że ich los podzieliła mistrzyni olimpijska, mistrzyni świata i wielokrotna rekordzistka globu - Jelena Isinbajewa. Konkurs wygrała Brazylijka Fabiana Murer, wynikiem 4,85 metra, ustanawiając rekord Ameryki Południowej. Druga była Niemka Martina Strutz z rekordem kraju - 4,80 metra, a trzecia Rosjanka Swietłana Fieofanowa - 4,75 metra. Miejmy nadzieję, że za rok w Londynie obie panie się zrehabilitują.

Kredyt £5 - Wyślij smsa o treści GADU na 81616 (koszt £5 + std. sms) Kredyt £10 - Wyślij smsa o treści GADU na 65656 (koszt £10 + std. sms) Wybierz 0370 041 0037*, a następnie numer docelowy (np. 0048xxx) i zakończ #. Proszę nie wybierać po numerze docelowym. Więcej informacji i pełny cennik na www.auracall.com/observer

* Koszt połączenia z numerem 0370 to standardowa opłata za połączenie z numerem stacjonarnym w UK, naliczana według aktualnych stawek Twojego operatora; połączenie może być również wliczone w pakiet darmowych minut.

Polska Obsługa Klienta: 020 8497 4622 T&Cs: Ask bill payer’s permission. SMS costs £5 or £10+standard SMS. Calls charged per minute & apply from the moment of connection. The charge is incurred even if the destination number is engaged or the call is not answered, please replace the handset after a short period if your calls are engaged or unanswered. Connection fee varies between 1.5p & 20p. Calls to the 03 number cost standard rate to a landline or may be used as part of bundled minutes. Text AUTOOFF to 81616 (standard SMS rate) to stop auto-top-up when credit is low. Calls made to mobiles may cost more. Credit expires 90 days from last top-up. Prices correct at 30/06/2011. This service is provided by Auracall Ltd.

Nasza reprezentacja piłkarska zremisowała w piątek z dziewiątą drużyną świata, Meksykiem 1:1. Od biedy można uznać, to za sukces, bo wskutek czerwonej kartki dla Obraniaka, musieliśmy w drugiej połowie grać w dziesiątkę.

P

o wygranym meczu z Gruzją - słabeuszem sytuującym się podobnie, jak Polska w ogonie futbolowych rankingów, przyszło nam zmierzyć się z Meksykiem, który należy do abolutnej czołówki światowej. Jednak piątkowy sprawdzian nie dał odpowiedzi, jaki jest obecny stan polskiej reprezentacji, ponieważ graliśmy w dość eksperymentalnym, by nie rzec - rezerwowym składzie. Zdaniem optymistów Polacy zagrali dobrze, zdaniem pesymistów - przeciętnie i raczej należałoby się zgodzić z tymi drugimi. Wśród Polaków panował chaos, widać było, że w dalszym ciągu nie udało się wyeliminować podstawowych wad, z których słynie nasza reprezentacja i liga - niski poziom techniki piłkarskiej. Znów mieliśmy okazję obserwować niecelne podania, problemy z przyjęciem piłki, nieradzenie sobie w stałych fragmentach gry, problemy z realizacją zadań taktycznych, nieumiejętność konstruowania akcji, mających na celu zdobycie bramki. Dwa jasne punkty, to takie, że naszym zawodnikom chciało się grać oraz to, że zaprezentowali dość dobrą kondycję fizyczną, z czym wcześniej bywało fatalnie. W 27. minucie ładnym, technicznym strzałem popisał się Paweł Brożek, zdobywając bramkę po precyzyjnym

fot. Paweł Brożek - Wikipedia.

M

iłą niespodzianką był złoty medal Pawła Wojciechowskiego w skoku o tycze. Ktoś może się oburzyć - Jaką niespodzianką?! Przecież to wielokrotny medalista mistrzostw Polski! Prawda, bowiem wyrównał on utrzymujący się od 22 lat rekord kraju należący do Mirosława Chmary (5,82 m), a później go nawet pobił (5,91 m - w tym sezonie jest to najlepszy wynik na świecie), rok temu został złotym medalistą w mistrzostwach Europy juniorów, ale jednak sam Paweł, jak i fa-

zagraniu Adriana Mierzejewskiego z prawej strony boiska. Prowadzeniem nie cieszyliśmy się jednak zbyt długo, bo zaledwie osiem minut. Po rzucie rożnym, piłka trafiła do Hernandeza, który po przyjęciu jej na pierś, uderzeniem prawą nogą pokonał polskiego bramkarza. Zawiodła polska defensywa, do której postawy, trener Franciszek Smuda ma zazwyczaj najwięcej pretensji. Jakby tego było mało, w 70. minucie „francuski Polak” Lodovic Obraniac otrzymał czerwoną kartkę za kopnięcie przeciwnika, dlatego też już do końca spotkania graliśmy w dziesiątkę. (jj) Polska - Meksyk 1:1 (1:1) Bramki: dla Polski - Paweł Brożek (27); dla Meksyku - Javier Hernandez (35). Widzów 17 tysięcy.


Nr 32(115) / 6 - 12 September 2011

22

rozrywka

Quizzes Ending a relationship and sadness 1) „Tom and Claire are not together any more. They __________ last week”. Which word do we NOT use to talk about the end of their relationship? A - broke up B - split up C - broke D - separated 2) Martin’s wife was always working in other countries and they didn’t see each other much so they just __________. A - grew away B - grew apart C - grew far D - grew up 3) I don’t think Clara was seeing anyone else during their relationship. There was no __________. A - adultery B - cheating C - infidelity D - all of the above 4) If they still love each other they should try __________ counselling before they give up. A - marriage B - wedding C - married D - marry 5) She’s totally heartbroken. It’s going to take her a long time to __________ him. A - cover B - get better C - recuperate D - get over

Sudoku

Ważne adresy Ambasada RP w Wielkiej Brytanii

6) One day she’ll meet someone else. There are plenty more fish in the __________! A - pond B - ocean C - river D - sea

47 Portland Place Londyn WIB IJH Tel.: 087 0774 2700 Fax: 0207 2913 576 polishembassy.org.uk

Konsulat Generalny w Londynie

7) Did you know Tim has left Janine? Yeah, she’s completely ___________ you know. A - heartbreaked B - heartbroke C - heartbroken D - heartbreak 8) When he told her it was over, she burst into __________. A - grief B - tears C - crying D - song 9) I tried to _________ her, but she just couldn’t stop crying. A - comfort B - comfortable C - sympathy D - sympathise 10) Which of the following is the odd-one-out? A - Weep B - Sob C - Cry D - Giggle 11) Christmas can be a _________ time if you don’t have a close family. A - alone B - unique C - lonely D - solo

73 New Cavendish Street Londyn WIW 6LS Tel.: 087 0774 2800, 020 7291 3900 Fax: 020 7323 2320 polishconsulate.co.uk

Konsulat Generalny w Edynburgu

2 Kinnear Road EH3 5PE Edinburgh SCOTLAND Tel.: 013 1552 0301 Fax: 013 1552 1086 polishconsulate.org

Konsulat Generalny w Manchesterze

14th floor, Rodwell Tower 111 Piccadilly M1 2HY, Manchester Tel.: 016 1245 4130 Faks: 016 1236 8709 manchesterkg.polemb.net

Wydział Promocji Handlu i Inwestycji Ambasady RP w Londynie 15 Devonshire Street Londyn WIG 7AP Tel.: 020 7580 5481 Fax: 020 7323 0195 polishemb-trade.co.uk

Answers: 1 - C, 2 - B, 3 - D, 4 - A, 5 - D, 6 - D, 7 - C, 8 - B, 9 - A, 10 - D, 11 - C. www.bbc.co.uk

Instytut Kultury Polskiej

Kuchnie świata - Bułgaria

Bakława SKŁADNIKI * 100 g orzechów włoskich * 100 g migdałów bez skórki * 50 g pistacji * 100 g cukru * 200 g masła * 100 g miodu * 450 g ciasta półfrancuskiego (filo) * cynamon, goździki * sok z cytryny PRZYGOTOWANIE Orzechy, migdały i połowę pistacji zmielić lub drobno posiekać. Masę wymieszać z cynamonem, goździkami i cukrem. Stopić masło w rondelku, lekko przestudzić. Przygotować formę do pieczenia, smarując ją masłem. Ułożyć trzy warstwy ciasta. Każdą z nich posmarować masłem. Rozprowadzić na powierzchni ciasta orzechową masę i przykryć dwiema warstwami posmarowanego masłem ciasta. Piec około 45 minut w temperaturze 180º C. Po wyjęciu z piekarnika, polać całość syropem przygotowanym z miodu, szklanki gorącej wody oraz soku z cytryny. Posypać wierzch pistacjami. Podawać ostudzoną. Dobra rada: aby łatwiej było pokroić bakławę, dobrze jest podzielić ją na kawałki tuż przed wstawieniem do pieca. Smacznego!

Humour An elderly woman went into the doctor`s office. When the doctor asked why she was there, she replied: „I`d like to have some birth-control pills”. Taken aback, the doctor thought for a minute and then said: „Excuse me, Mrs. Smith, but you`re 72 years old. What possible use could you have for birth control pills?” The woman responded: „They help me sleep”. The doctor thought some more and continued: „How in the world do birth control pills help you to sleep?” The woman said: „I put them in my granddaughter`s orange juice every morning and I sleep better at night!” *** A man went into a restaurant and ordered a bowl of vegetable soup. After a couple of spoonfuls, he saw a circle of liquid right under the bowl on the tablecloth. He called the waitress over and said: „It’s all wet down

here. The bowl must be cracked”. The waitress said: „You ordered vegetable soup, didn’t you?” „Yes”. „Well maybe it has a leek in it!” *** A man goes into a seasfood restaurant and sees a sign that reads: „Big Red Lobster tails - £1”. Amazed at the value of the offer, he calls a waitress over. „Excuse me” - he said. „Is that sign correct?” „Yes sir” - she replied. „It’s today’s special offer”. „Fantastic” - said the man. „But are you sure they’re not small?” „Oh no sir, I can assure you that they are very big”. „Are they out of date then?” „No, no sir, they are fresh in this morning”. „Well in that case, here’s my £1. Fill me up” The waitress took the £1 coin, sat down beside him and said: „Once upon a time, there was a big red lobster…”

52-53 Poland Street Londyn W1F 7LX Tel.: 020 3206 2004 Fax: 020 7434 0139 polishculture.org.uk

Polski Ośrodek Społeczno-Kulturalny 238-246 King Street Londyn W6 0RF Recepcja: 020 8741 1940 Sekretariat: 020 8742 6411 Fax: 020 8746 3798 posk.org

Zjednoczenie Polskie w Wielkiej Brytanii 240 King Street Hammersmith Londyn W6 0RF Tel.: 020 8741 1606 Fax: 020 8741 5767 zpwb.org.uk

Polska Misja Katolicka w Anglii i Walii 2 Devonia Road, Islington, London N1 8JJ Tel.: 020 7226 3439 Fax: 020 7704 7668 polishcatholicmission.org.uk


23

Nr 32(115) / 6 - 12 September 2011

Ogłoszenia

Zamieść ogłoszenie drobne na www.thepolishobserver.co.uk, a te niekomercyjne ukażą się również w The Polish Observer

Praca - Zatrudnię Poszukujemy wykwalifikowanych rzeźników, z natychmiastową możliwością rozpoczęcia pracy. Stawka godzinowa £9 za godzinę £12.80 za nadgodziny, 45 – 50 godzin tygodniowo. Zadzwoń 02380 630655 albo 07900 565 747 (W przypadku nieznajomości języka angielskiego proszę kierować wiadomości na powyższy numer komórkowy w treści wpisując ‘Rzeznik’ a ktoś oddzwoni do Państwa w przeciągu 12h). Możemy pomóc z zakwaterowaniem. Polsko mowiący pracownik dostępny jest w biurze pomiędzy 10.00 a 15.30.

sprzedam 2005 Mercedes Benz ML550, 138,513 mil, automat, alu felgi, klimatyzacja, ABS, historia serwisowa, £13,995 Tel. 077723 12191 2002 Peugeot 206 1.4, 100,000 mil, elekt. szyby, radio z CD, klimatyzacja, centralny zamek, przyciemniane szyby - £1,695 Tel. 077723 12191 2006 Ford Mondeo 2.0TDci, 97,000 mil, jeden właściciel, alu felgi, klimatyzacja, radio z CD, alarm, centralny zamek - £3,695 Tel. 077723 12191 ford fusion 1.4tdci + rok 2005, wersja+ z dvd, mp3, oryginalnie przyciemnione szyby, alufelgi, ac, mot 7m tax 14m 3.9/100ropy, rd tax na rok 30f, niski insurance,cena 3450 do uzg, Mogę wysłać fotki pacalycha@poczta.fm tel 07923383997 1998 VW Passatt 2.4 KOMBI, 160.000 mil, diesel, elekt. szyby, ABS, alu felgi, centralny zamek - £1,495 Tel. 077723 12191 2005 Volkswagen Passatt 2.0 SE TDi, 89,000 mil, klika dni po serwisie, klimatyzacja, ABS, kontrola sterowania, 6 biegowa skrzynia - £5395 Tel. 077723 12191 2001 Fiat Punto 1.2, 47,891 mil, tanie do ubezpieczenia, nowy MOT - £1595 Tel. 077723 12191 2000 BMW 316i, 128,000 mil, historia serwisowa, centralny zamek, ABS, radio, elektryczne szyby £1495 Tel. 077723 12191 2002 Ford Focus 1.6 LX, 138,000 mil, historia serwisowa, alu felgi, klimatyzacja, immobilizer - £995 Tel. 077723 12191 2004 Audi A3 1.6 Fsi Sport, 59.230 mil, pełna historia serwisowa, radio z CD, alu felgi, ABS £5895 Tel. 077723 12191 Sprzedam vw passata 2001 diesel po lifitingu, 123 000 mil, stan idealny. Okazja tylko 1800 funtów. Cena nie

podlega negocjacji. Tel. 0787 404 2024 Sprzedam toyotę avensis 2.2 D $DT Spirit, 110 tys. manual diesel, 6 biegów, mot i tax do końca roku. Nowe opony, full service 4.750 funtów. Pilnie. Powód: wyjazd do kraju. Tel. 0787 4227 6629

mieszkanie - wynajmę Studio flat do wynajęcia. Duży pokój, oddzielna kuchnia, łazienka z prysznicem, miejsce parkingowe. 12 - 14 Darwin Rd SO15 5BT, FLAT NR 10. Cena: 360 za miesiąc + rachunki, tel. 0776 583 7764 Jednoosobowy pokój w spokojnym domu w Ilford, blisko stacji barking. Poszukiwana osoba bez nałogów, dbająca o porządek. Pokój dostępny od zaraz. Koszt 65f. Rachunki wliczone. Internet gratis. Depozyt 130 funtów. Tel. 07553207661, email: stconrado@gmail.com Mam do wynajęcia duży, przytulny pokój na Eccles. Jest on w pełni wyposażony (podwójne lóżko, komoda, szafka nocna, szafa). W cenie wliczone są wszystkie media - internet bezprzewodowy w całym domu. Szukamy kulturalnej, dbającej o czystość osoby. Pokój jest dostępny od zaraz!! Wymagany depozyt w wysokości 150 funtów. Krystian Osiekowicz.Eccles, Email: modred@o2.pl

Usługi ANGIELSKI W SOUTHAMPTON METODą CALLANA. Z nami nauczysz się szybko, skutecznie i niedrogo. Od września nowe grupy. Od £3.50 za lekcje. Zadzwoń lub wyślij sms o treści “angielski” a my oddzwonimy 07860 459 015 info@abcsouthampton.co.uk www.abcsouthampton.co.uk

Ulotki, wizytówki, plakaty, strony www, reklama firm. Oferta specjalna: 500 ulotek A5, dwustronne, pełny kolor, 135 gsm gładki papier, tylko £105 z dostawą. Polska Agencja Reklamowa „MediaSoul”. Tel. 07828083935, www.mediasoul.co.uk Przewozy na lotniska. Szybko - Tanio - Bezpiecznie Blackpool, Blackburn, Bolton, Chorley, Preston, Manchester. Gwarantowany profesjonalizm. Kontakt: Roman: 0793 40 99 202

Firma Catrina ltd oferuje transport z i do Polski, przeprowadzki. Paczki ANGLIA, SZKOCJA, WALIA i Irlandia Północna z Belfastem. CENA PACZKI DO 30KG - to 20 funtów TO TYLKO 0.66£ ZA KG codzienny odbiór 3-5 dni roboczych dostarczenie www.catrinatrans.co.uk tel. 012 37 476 030 012 37238 086

Ulotki, plakaty, wizytÓwki, banery reklamowe, design, tŁumaczenia, dystrybucja ulotek. Szybki czas realizacji zleceń! Promotional&Marketing Agency - tomaszdyl PR, tel. 02380 586 749 lub 07882 381 668, www.tomaszdylpr.co.uk Przeprowadzki Tanio i solidnie (Blackpool, Blackburn, Bolton, Chorley, Preston, Manchester) Tel.0793 40 99 202

mieszkanie - szukam PoszukujĘ do wynajęcia mieszkania lub domu min. 4 pokoje, łazienka i kuchnia. Tel. 0790 9243 813

towarzyskie Nie myślący o stałym związku, spokojny 50-latek pozna miłą Panią, możliwy sponsoring. Prószę o kontakt smsem: 0776 3665 222. London-nice looking, gentlemen (48) would like to meet an attractive East European lady for love, romance and very long term relation. Phone/txt 0740 4164 551

Pomagasz w przeprowadzce? Organizujesz przewozy na lotniska? Wywozisz śmieci? Ogłoś swoje usługi na naszych stronach za jedyne £5 + VAT! Zadzwoń pod nr 0784 606 2331.

Chcesz sprzedać auto? Wynająć pokój? Pozbyć się starej lodówki? Ogłoś to za darmo na naszych stronach! Wyślij sms na numer 0784 606 2331 lub napisz:

ads@thepolishobserver.co.uk

Dnia 28 lipca na ulicy Sherly w Southampton zgubiłem dowód osobisty na nazwisko Brzezon Kamil. Uczciwego znalazcę czeka nagroda. Kontakt: 07909463976.

Redakcja The Polish Observer nie ponosi odpowiedzialności za treść ogłoszeń.

Get your latest immigration news on Your news, your guides, your concerns, your beauty, your recipes, your people. This one is all about you! www.foreignersinuk.co.uk


Nie mogę być w domu

PRZEKAZ PIENIĘŻNY

WESTERN UNION

Szczęśliwa rodzina

£4.90

*

OD

Wybierz sposób, w jaki chcesz wysłać pieniądze:

W placówce

westernunion.co.uk

*Western Union zarabia także na wymianie waluty. Sprawdź warunki przekazu.

0800 833 833 (od £6.90*)

Nazwa i logo Western Union, a tak e zwi zane z ni znaki towarowe i usługowowe, nale ce do Western Union Holdings Inc., zarejestrowane i stosowane w USA oraz wielu innych krajów nie mog by u ywane bez pozwolenia.


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.