PoEzja Londyn. Żyjące legendy.

Page 1

Nr 19(102) / 17 - 23 May 2011

12

poezja londyn

poezja@mail.com 0 7939 965 569

wiersz KRÓLESTWO BEZPRZESTRZENNE Strach mija kiedy Śmierć rozpala drwa w kominku I serwuje kawę

Zbyt powoli słowa przechodzą przez lustro tak zwanej normalności

Rzucony ku niebu Widzisz płomienie Które oplątują korzenie traw Tylko tyle

Mój ojciec

Oddech Ojca kazał upić się Zbawczą krwią a szalem wyścielić swoje łoże Włożyłem lilię do boku Jego i w ciało wjechał aortą życia pociąg brnący przez bezkres mych białek nawet tam gdzie myślą boję się grzeszyć Tam mój początek i wieczne niespełnienie Drzewo wiedzy Mojej ułomności… Szepnął - Wykonało się… Skłonił głowę Nikt go więcej nie widział Światło wyobrażone znalazło swoje schronienie Ono czeka nadejścia prawdziwego światła Poczekam

Trzy piąte wieku A na twarzy radość Bo każdy dzień jest inny Jest już dziadkiem A jak dziecko wierzy, że Trzeba być dobrym Czyta Biblię i modli się Co wieczór o dziewiątej Nie prosi a dziękuje Ciągle z jedną Kobietą Kłótnia o poranku Ale to przejaw miłości

Opowiem, com widział w poniedziałkowy wieczór w Bedford… Restauracja Kraków. Przytulnie mały lokal z dużą duszą. Promocja książki Marcina Czarnego „Po tamtej stronie samotności” oraz pierwsza w życiu wystawa fotograficzna Moniki S. Jakubowskiej.

P

rzybyłem tam wraz z PoEzją Londyn: Martą Brassart, Adamem Siemieńczykiem oraz Tomkiem Wieliczko. Wrażliwa i liczna widownia gorąco oklaskiwała urokliwie czytane przez Andrzeja Gąsienicę fragmenty powieści, przytoczono jej też pikantne erotyczne szczegóły. Oglądaliśmy znakomite uliczne fotosy Moniki, która swym „trzecim okiem” uchwyciła niepowtarzalne momenty angielskiej ulicy. Autorka zdjęć posiadła niezwykły dar dostrzegania zjawisk i sytuacji niewidocznych dla wielu. Dobrej aury na imprezie dopełniały klimatyczne, odtwarzane z płyty piosenki Moniki Lidke. Ona sama bowiem nie mogła przybyć do Bedford, spodziewając się rychłego przyjścia na świat potomka. Zapewne także przyszłego wokalisty. „Krakowska” sercem atmosfera w restauracji przeuroczej właścicielki Marzeny Bramińskiej rzeczywiście przypominała ducha starego Krakowa,

a prowadzący artystyczny wieczór Andrzej - niezapomnianego Piotra Skrzyneckiego. Jak słuch niesie - to nie pierwsze kulturalne działanie Restauracji Kraków w Bedford. Pięknym mieście, w którym pracuje i mieszka mnóstwo rodaków. Przychodzą tu wraz z Anglikami nie tylko na pierogi i piwo, także po duchową strawę. Zapewne też i po to, by po ciężkiej pracy naładować akumulatory swych dusz ogromnym urokiem nieustannie uśmiechniętej, kochającej ludzi szefowej lokalu, dobrego ducha tego wyjątkowego miejsca w Bedford. Takim też człowiekiem jest Janusz Harlender - patron imprez. PoEzja Londyn w osobach będących na imprezie przedstawicieli zadeklarowały dalszą, twórczą współpracę. Daje to nadzieję na kolejne wydarzenia artystyczne w tej polskiej restauracji i innych miejscach miasta. Miasta pełnego wrażliwych dusz, którym jak pisał poeta „chce się chcieć”!

Wyjeżdżałem z Bedford przekonany, że spotkani tam młodzi duchem ludzie może nie ocalają całego świata, ale na pewno swoją twórczą aktywnością pomagają żyć niejednej tęskniącej za krajem duszyczce. Więc jeżeli Pani Sztuka uwrażliwia choćby jednego, wątpiącego w nią człowieka - staje się dobrem. Twoim i moim. Nas wszystkich. Roman Maciejewski-Varga

Z teki plastyka

Jak św. Franciszek Kocha zwierzęta nawet Jeże, wiewiórki i sroki Cieszy się z małych rzeczy Zroszonej trawy o zmierzchu I źdźbła babiego lata Nie boi się śmierci Bez niej to wszystko Nie miałoby smaku Nawet gorzka czekolada Którą uwielbia

autor: Sławomir Łuczyński

Wielki Myśliwy już tropi niespełnione sny i skalpuje pragnienia, które porzucił

Sześćdziesięciolatek Sześć dekad na karku I ani jednej skargi…

Zatraceni w rzeczywistości

fot. Monika Jakubowska

Adam Siemieńczyk

Autor: Tomasz Wybranowski

Prolegomena do poezji Tomasza Wybranowskiego Śmierć - podczas cichej przednocy - jest ukojeniem i kołysanką. Jak Requiem Lacrimosa i wyobrażenie o słodyczy. Czarny kamień, w kontekście tej poezji, jest swoistym kamieniem filozoficznym, pozwalającym przybliżyć się do rozwiązania zagadki życia. Może nadeszła chwila, gdy wchłonął on wszystkie grzechy. Przebył drogę od bieli do czerni. I nie ma już w nim waloru szarości. Strzaskany na trzy części wskutek wojny (jak prorocy Dawid, Chrystus i Mahomet), wreszcie scali się na powrót i oczyści grzeszników wszystkich religii. Pozbędzie się zawłaszczenia. Archanioł Gabriel zabierze jego srebrną obręcz, już niepotrzebną i rozda ubogim. I ucieszy się powracającą jego bielą. Hesperydy. Smoka zabito, choć miał im pomóc. Miały bronić jabłek, a przypadło im uczestnictwo w korowodzie śmierci. Właśnie one są towarzyszkami uwolnienia od trwogi najlepszymi. Ich ojciec Atlas, który dźwigał Ziemię (jak my - na dalekim zachodzie). Gaja, którą unosił na swych barkach to nieodległa rodzina. Więc stał się symbolem dźwigania

wszystkiego tego, skąd pochodzimy. Nauczył je bycia wśród spraw bolesnych.

roku i wniebowstąpienia, nie jest to postępek rycerski.

Matka Noc, dała umiłowanie tej pory, w niej trwania.

Jakie dziś ma to znaczenie?

Tanatos, personifikacja śmierci, był bratem, przez co ta strona bycia stała się naturalną miłością. Brat Hypnos nauczył uwolnienia od lęków świata. Czy są lepsze pomocnice do wydobycia się spomiędzy ziemi i nieba? W zmierzeniu się z odbiciem nadrealności? One swą urodą wypełniają przestrzeń rozmyślań o niebycie. Nie uchroniły jabłoni, lecz pomagają w zmaganiu się z lękiem nocy. Świata zewnętrznego nie ocalą, lecz mają wszystko by pomóc jednostce. Umiejętność współradzenia z egzystencją nie wystarcza, by zawrócić wojska. One jednak, jak my, współtrwają. Powstaje pytanie: Czy „złote runo nicości” ma jeszcze choć jednego Argonautę? Co, jeśli zostać nim może już tylko Iskariota, którego jedyną zasługą jest donos. I choć jest on niezbędnym warunkiem skazania, wykonania wy-

Srebrniki choć wydaniem przysporzone, same wydane nie są. Przepowiadają śmierć zdradzającego i wieczne życie ofiary. Czy więc wymawiając słowo Juda mamy czuć odrazę, czy podziw? Śmierć przenosi do wieczności. Martwieje tylko skorupa. To powłoka, która zamyka na czas pewne trwanie - życie prawdziwe. Już potem ciało ludzkie zmienia się w niebieskie. Potem nieziemskie. Podczas nocnego pulsowania myśli imperatyw właściwej postawy Kanta i Pana Cogito przewodzi. Co z dniem?

autor: Adam Siemieńczyk nie powstał. Nie ma bowiem czasoprzestrzeni - jego podstawowego parametru, ani materii. Jesteśmy zanurzeni w nienazwanym Bogu. Jest czucie, wyobraźnia, muzyka. I czekamy na wielki wybuch. Jeszcze przed powstaniem życia. Obawa śmierci znika, gdyż nie ma jej nawet w świecie pojęć idealnych. Tężejące oczekiwanie na słowo, które będzie początkiem i zaczynem końca. Czy należy bać się śmierci? Czy poezja Wybranowskiego nas przed nią ochrania? Słowo staje się początkiem dychotomii życia i śmierci. Poezja i pomoc Hesperyd przenosi na powrót do Jedni.

Herbertowy najpiękniejszy przedmiot, którego nie ma, pozbawił konieczności obserwacji fizyczności. Tomasz, poprzez zatracenie, wykluczył czas.

Starszy od Wulgaty Haczkar mówi o tym bez mylnej słów interpretacji.

Jesteśmy więc w miejscu, gdzie wszechświat

Ojciec zna odpowiedzi.

A jednak trudno to pojąć.


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.