Nr 20(103) / 24 - 30 May 2011
12
poezja londyn
Imperatyw Nawrockich - pomnażanie piękna
Adam Siemieńczyk poezja@mail.com 0 7939 965 569
Opowiem, com widział w poniedziałkowy wieczór w Bedford… Restauracja Kraków. Przytulnie mały lokal z dużą duszą. Promocja książki Marcina Czarnego „Po tamtej stronie samotności” oraz pierwsza w życiu wystawa fotograficzna Moniki S. Jakubowskiej.
J
ako gość specjalny, przyjmowani byliśmy w Domu Literata w pokojach z widokiem na Kolumnę Zygmunta. Za historycznymi, żelaznymi drzwiami przywitał nas plakat ze zdjęciami naszych artystów. Pierwsza noc, upłynęła pod znakiem rozmów z gośćmi z Rosji, Ukrainy, Azerbejdżanu, Bułgarii. We wtorek odbyły się odczyty i pokazy w Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza. Zresztą pisaliśmy już wam o tym, w jednym z poprzednich numerów. To, o czym nie wspominaliśmy, to rozmowa, która odbyła się pomiędzy Beatą Korabiowską-Snelling, Martą Brassart i moją skromną osobą. Zapytałem: - Beato, skąd brać siłę, by pisać poezję? A ona na to, że „wszystko jest inspiracją, a za tym stoi wymiana doświadczeń twórczych z ludźmi, których bardzo cenię. Z ludźmi, którzy mają dużo do dania”. AS: - Kogo masz na myśli? BKS: Barbarę Jurkowską-Nawrocką. Jest to osoba niesamowicie delikatna, jak kwiat i piękna jak łabędź. Ma w sobie dużo ciepła, wyrozumienia dla swojego twórczego męża. AS: - A cóż uroda ducha i ciała ma wspólnego z poezją? BKS: - Wiemy, że pani Basia i jej mąż tworzą. A za każdym wielkim mężczyzną stoi wielka kobieta. Mężczyzna umie się koncentrować tylko na jednej sprawie. Kobieta, jak ona, prócz tworzenia wychowała dwójkę dzieci, jest babcią, redaktorem „Poezji dzisiaj”, tworzy jeszcze przestrzeń zrozumienia Aleksandrowi. Jeśli człowiek jest ciepły, to wszystko w życiu jest pięknie. I tu się tworzy poezja. AS: - Skąd takie obserwacje? BKS: - To są ludzie tak zaangażowani w twórczość, że uczestnicząc w wydarzeniach artystycznych nie zamykają się w hotelowych pokojach. Dają się gościć. Będąc w
Londynie spędzili u mnie kilka dni. Gdy zaproszono mnie do Warszawy na ŚDP UNESCO spędziłam siedem dni w ich apartamencie. AS: - Czyli oni żyją sztuką? BKS: - Tak. AS: - Zatem, jak ma się postawa pani Basi wobec kultury dzisiaj? MB: - To ja podam przykład. Wszyscy jadą na wczasy, pani Basia również. Przy czym ona będzie pracowała, by zarobione pieniądze przeznaczyć na publikacje i działania artystyczne. AS: - A nie musi, przecież jest już w wieku emerytalnym… MB: - Nie musi z powodów zewnętrznych, to jest potrzeba wewnętrzna. AS: - Imperatyw Nawrockich - pomnażać piękno! MB: - Tak! Podczas ŚDP dzięki Nawrockim poznałam kolejną wspaniałą kobietę. Mam na myśli Ełkę
z Bułgarii, która zachwyciła mnie podczas wieczorów poetyckich odbywających się w Literatce. Z uczuciem, zaangażowaniem i dużą wiedzą o kulturze polskiej recytowała naszych poetów. Podczas późniejszych rozmów dowiedziałam się, że twórczość naszych autorów jest jednym z elementów budowania jej tożsamości poetyckiej. AS: - To niesamowite zobaczyć, że są ludzie, którzy do własnego rozwoju przyjmują inne wpływy kulturowe. Odniosłem wrażenie jakby Ełka wypełniła się sztuką, by odgrodzić się od zła tego świata, co pozwala jej na zachowanie wiecznej młodości bez uciekania się do poradników „Jak żyć?” To było poruszające słuchać w jej wykonaniu tekstów Broniewskiego recytowanych po bułgarsku. Poeta z Polski, który na twórcze wyjazdy zabierał ze sobą walizkę wódki, żyje i
rozwija wrażliwość gdzieś dalej, w innych. Siła artyzmu pozwoliła na to, by z upiornego komunizmu wynieść coś, co staje się autentyczną wartością. A ona przejęła ją, rozwinęła i przekazuje dalej. (…) AS: - Beato, kolejny wieczór, kolejna piękna osoba… BKS: - Mówisz o Ani? Poznałam ją w niedzielę podczas występu chóru upamiętniającego wydarzenia w Katyniu. Podczas wieczoru w Literatce stworzyła uroczysty, czarujący nastrój śpiewając przy akompaniamencie gitary Krzysztofa. Dodatkowego uroku dodał fakt, że muzyka była wykonywana spontanicznie. Wyglądali jednak, jakby stanowili duet już od dawna. Przy wytwornym jedzeniu, winie, w historycznym wnętrzu piwnicy, Ania swoją czerwoną kreacją i śpiewem wniosła do na-
szego ducha jeszcze więcej magii. AS: - Marto, a pożegnanie z Anną Marią? MB: - Przed wyjazdem na obchody ŚDP do Warszawy pani Ania prosiła o spotkanie, by nas pożegnać. W przeddzień wylotu - zajrzeliśmy do niej na chwilę. Wówczas otrzymałam zgodę i pełną autoryzację na czytanie jej poezji na Festiwalu. Tak też się stało. Poczułam, że Anioł mnie chroni. W ten oto sposób Anioł Anny Marii Mickiewicz spotkał Wiecznego Wędrowca i przyjaciela, z twórczości Rachel. AS: - Jak odbierasz Rachel w kontekście tworzenia artystycznej rodziny? MB: - Jest ona poetką. Łączy tradycje Polski i Izraela. Przenosi to również na córkę, dba o jej rozwój artystyczny. Mogliśmy się o tym przekonać podczas jej występów w Muzeum Literatury, gdzie wykonywała utwory w trzech językach. Piętnastoletnia dziewczyna potrafi porwać swoim głosem i interpretacją zgromadzoną publiczność. AS: - Beato, a inne kobiety? BKS: - Mimo tego, że nie zawsze wszyscy mogą dojechać, jest ważne, by zapoznawać innych, podczas organizowanych uroczystości, z twórczością naszych poetów. Na przykład poprzez twoją recytację utworów Agi Witek-Nycz. Była poprzez to z nami, a my z nią. Jej inspiracje i duchowość mogły ożyć. To piękne być razem w odległym mieście Warszawa, tak bliskim naszemu sercu. AS: - Czyli uroda nie może zaistnieć w pojedynkę? BKS: - Nie, gdyż ważny jest drugi człowiek, który to wszystko odbiera. Epilog: Piszemy w samotności, żyjemy w grupie. Piękni ludzie istnieją we wspólnocie. Spisywał: Adam Siemieńczyk
Z teki plastyka - Joanna Pietrzyk