1 minute read
Definicja pojęcia „feministyczna polityka zagraniczna”
First. Teraz jednak, w opinii amerykańskich aktywistek, ma szansę na wdrożenie. Podobny pogląd wyrażają również badaczki ruchów kobiecych na świecie, w tym znana w Polsce ze swoich studiów nad przywództwem kobiet w ruchu „Solidarności” – Shana Penn3. Wszystko wskazuje więc na to, że administracja Bidena i Harris, która obejmie urząd w styczniu 2021 roku, swoje wysiłki i działania w polityce zagranicznej skupi przede wszystkim na promocji demokracji i upowszechnieniu praw człowieka.
Advertisement
Jak większość pojęć odnoszących się do zjawisk społecznych i politycznych, „feministyczna polityka zagraniczna” ma wiele ujęć definicyjnych reprezentujących zarówno wąskie, jak i szerokie rozumienie tego terminu. W ujęciu wąskim oznacza ono koncepcję polityki zagranicznej czerpiącej z dorobku myśli feministycznej, a zatem ukierunkowanej na równouprawnienie kobiet i mężczyzn w procesie tworzenia i realizacji relacji międzynarodowych. Podkreśla się przy tym konieczność uznania dążenia do pełnego równouprawnienia płci jako celu samego w sobie, a nie jedynie środka służącego do osiągnięcia pokoju na świecie, bardziej zrównoważonego rozwoju czy trwałego postępu gospodarczego.
Tak więc zasadniczym celem wąsko rozumianej koncepcji feministycznej polityki zagranicznej jest równouprawnienie. Niemniej jednak, jak wskazują liczne obserwacje, w wielu krajach nawet taki ograniczony projekt może być trudny do przyjęcia. Problemy te wynikają – między innymi – z nieporozumień związanych z interpretacją terminów „feminizm”, „feministka”, „feministyczny”, które – na przykład w Polsce – są nadal często utożsamiane z przejęciem władzy przez kobiety kosztem mężczyzn lub zuchwałą próbą odwrócenia „naturalnego” porządku świata.
Oglądane w takim świetle pojęcie „feministyczna polityka zagraniczna” może być błędnie interpretowane jako koncepcja zawierająca element przemocy używanej do realizacji potrzeb, dążeń i ambicji tylko jednej grupy społecznej, kobiet – ze szkodą dla pozostałych grup. W rozmowach, które prowadziłyśmy z dyplomatkami i analityczkami podczas zbierania materiałów do tej publikacji, miałyśmy okazję się o tym przekonać osobiście. Wymowne i znaczące były wypowiedzi typu: „jestem za równością, ale nie jestem feministką”, „naprawdę chcecie dać w tytule feministyczna?”. Świadczą one o tym, że niektóre badaczki czy polityczki podzielają system wartości stojący za koncepcją polityki zagranicznej prowadzonej również przez kobiety i w interesie kobiet, unikając jednocześnie jak ognia samego przymiotnika feministyczny, z którym w żadnej mierze nie chcą być utożsamiane.
O przyczynach tego zjawiska, czyli odrzucania postulatów feministycznych przez aktywne zawodowo kobiety, można napisać osobną książkę, zresztą wiele naszych koleżanek badaczek polskich ruchów kobiecych świetnie opisuje ten fenomen. My w tym miejscu pozwolimy sobie jedynie wyrazić nadzieję, że w trzeciej dekadzie XXI wieku problem ten zostanie rozwiązany, strach przed feminizmem odejdzie do
3 S. Penn, Podziemie kobiet, Warszawa: Rosner i Wspólnicy, 2003.