Czas na zmiany w kulturze nowosolskiej Wypowiedź ta ma w zasadzie jeden cel: pobudzenie do refleksji i rzeczowej dyskusji na temat stanu i możliwych kierunków rozwoju szeroko rozumianej kultury miejskiej.
WSTĘP FOTOGRAFIA ARTYSTYCZNA JAKO RYS HISTORYCZNY KULTURY W MIEŚCIE. Mimo obecnych perypetii fotografii artystycznej na rynku sztuki, zainteresowanie nią nie mija (w krajach o tradycjach odbioru sztuki ): na konkursy nadsyłane są prace wielu autorów polskich. Dostępność wszelakiego rodzaju sprzętu rejestrującego obraz powoduje, że na rynku polskim coraz mniej pojawia się fotografii polskich autorów. W rozumieniu potocznym fotografia odzwierciedla rzeczywistość. Ale co się stanie gdy tę zależność odwrócimy i założymy, że to rzeczywistość jest odzwierciedleniem fotografii.
Spróbujmy zbudować sobie świat na podstawie fotografii. Jeśli brać za materiał wyjściowy prace nadsyłane na konkursy, powstałby świat dość osobliwy. Rozpięty między dwie skrajności: landszaftową harmonię i oniryczną paranoję. Wzrok szybko przyzwyczaja się do sielskiego krajobrazu. Przyroda jest niemal nieskażona, drzewa i kwiaty zanurzone w miękkim świetle świtu, pokryte delikatną rosą. Gdzieniegdzie romantyczny most i wijąca się górska droga. Na poboczu przystanie rower oparty o drewnianą ścianę. W środku malowane szyby okien rozpraszają promienie słońca, które wydobywają z cienia kształt ciała pięknej modelki .....Wchodzimy tylnym wejściem. I objawia nam się całkiem odmienna sceneria. To strona najwyraźniej stała się domeną mrocznych demonów i sennych zjaw. Nic nie jest tym, czym się być zdaje.
Fotografia dokumentalna przebija się w ostatnich latach na artystyczną scenę. Ale czy dokumentalność jest wartością samą w sobie? Oczywiście nie! Fotografia – jak każdy język – jest tylko narzędziem. Tak więc konkursy fotograficzne są dobrą okazją, aby przekonać się jak w danym czasie wygląda powszechna recepcja fotografii. Trafiają tu prace ukazujące to, co interesuje fotografów i jak korzystają oni z dostępnych technik obrazowania.Z drugiej strony często nadsyłają swoje prace osoby starające się opanować tę dziedzinę profesjonalnie, studenci szkół artystycznych, albo ci którzy już funkcjonują jako fotografowie-artyści. Nie jest to jeszcze co prawda pełna konfrontacja wszystkich sposobów posługiwania się fotografią. Trzeba pogodzić się z tym, że powszechne myślenie o fotografii przybiera coraz swobodniejszą formę, a z drugiej strony widać, że myślenie to jest coraz bardziej uwarunkowane tym, jak funkcjonują obrazy w masowych mediach.
Najczęściej jest to strategia uwodzenia wizualną atrakcyjnością, podczas gdy krytyczna analiza środków przekazu nie jest obecnie czymś pociągającym. Ciekawe czy sprawdza się teza Vilema Flussera, który dwie dekady temu (w książce „Ku filozofii fotografii”) prognozował, że jedyną możliwością wyzwolenia się jednostek spod dyktatu stechnicyzowanego świata jest demaskowanie estetycznych recept jakich ten świat dostarcza. Z pewnością prace, które reprezentują wyższą świadomość przekazu istotnych treści, będą i tak zauważone, a dobrze zrobiony zestaw raczej przewyższy pojedynczy obraz. Fotografia jest taka jak ich autor – jeden tworzy przekonujące prace o charakterze religijnym oraz będące połączeniem figuracji i abstrakcji, drugi w udany sposób realizuje się za pomocą obrazu teatralnego, inny poszukuje pierwotnych znaków i znaczeń o piktorialnym wyrazie albo w fotografiach widać zabarwienie erotyczne, lub bardzo subtelnych aktach, czy pracach o bardziej rozbudowanej strukturze i inscenizacyjnym przesłaniu, można też realizować się w zdecydowanej plastycznej formie i intermedialnym przesłaniu („fotografia inscenizowana”, tzw. Zapisy światłem, drapania na negatywie) lub reklamowych portretów, które wydawały się otwierać nowe perspektywy przed polskim portretem i jednocześnie fotografią mody.
O tym mogliśmy przekonywać się w ośrodkach kultury fotograficznej zlokalizowanych w Gorzowie Wielkopolskim, Żarach, Zielonej Górze i obecnie pojawiającym się sygnale z Nowogrodu Bobrzańskiego. Czy świadomie pominięta została Nowa Sól – gdzie przed laty mogliśmy usłyszeć o Spółdzielni Pracy Fotografów i Malarstwa Dekoracyjnego z Zielonej Góry posiadającej na terenie powiatu nowosolskiego trzy zakłady fotograficzne oraz pracownię chemigraficzną.
Punkty spółdzielcze wykonujące zdjęcia do legitymacji, dowodów osobistych, zdjęcia techniczne, wizytowe oraz reportażowe. Przyjmowane były tam również prace amatorskie oraz wszelkie inne zamówienia wchodzące w zakres fotografii czarno-białej. Z ponad 50 zakładów produkcyjnych w tym 20 przemysłu kluczowego posiadały Zakładowe Domy Kultury z dobrze zorganizowaną pracą kulturalno-oświatową (z sekcjami zainteresowań – w tym fotograficznymi).
Kolejnym śladem w publikacjach jest relacja z otwarcia w Muzeum Miejskim w Nowej Soli wystawy fotografii artystycznej nowosolanina z recenzją : „ Swobodne operowanie barwą, łączenie różnych technik fotograficznych, malarska wrażliwość, a także interesująca tematyka (kobieta, przyroda) zwracają uwagę na niepospolitą osobowość artystyczną. W Nowej Soli jest postacią mniej znaną (wręcz nieznaną) niż w kraju i za granicą. Obecnie łatwość wykonania zdjęć amatorskich i odbitek sprawia, że zanika umiejętność własnoręcznej obróbki fotografii, znajomość technik fotograficznych, umiejętność kadrowania zdjęcia dla uzyskania wartości artystycznych obok prostej rejestracji otoczenia. Z kilku kół fotograficznych prowadzonych dawniej przez nowosolskie domy kultury pozostało jedno w Młodzieżowym Domu Kultury, gdzie instruktorem był właśnie pan Andrzej Kruszewski.Wystawa fotograficzna Andrzeja Kruszewskiego inauguruje cykl wystaw „Cudze chwalicie ...”, który będzie prezentacją osiągnięć nowosolan."
Kolejne pole przejawu bogatych palety potrzeb kulturalnych zostaje wyeliminowane z życia miasta pozostając jedynie w swerze prywatnej działalności. Gmina zostaje odbarczona od zjawiska kultura - brak kultury jest przejawem kultury, na zasadzie analogii: "Kicz jest jedną z form(narzędziem) i przejawem kultury".
Posiadanie dóbr materialnych, budowa kolejnych fabryk i to nie własnych, nie jest już wyróżnikiem lokalnego społeczeństwa. Jedynym sposobem zachowania tożsamości są wyłącznie oryginalne dobra intelektualne – szczególnie kultura. Bazowanie na chwiejnej koniunkturze gospodarczej w regionie, niekoniecznie nadającym się do burzliwego rozwoju gospodarczego nie prowadzi do ugruntowywania tożsamości ani perspektywicznego rozwoju.
W dawnych cywilizacjach największą wartością była ziemia. W cywilizacji nowożytnej natomiast wartością największą była maszyna. W nadchodzącej zaś cywilizacji, czy jak kto woli przyszłości, będzie umysł ludzki z jego możliwościami poznawczymi i twórczymi. Ale żeby należycie się rozwijał musi kształtować się w otoczeniu najwyższej próby kultury, która ma go udoskonalać, inspirować i wzbogacać.
Wśród rysujących się światowych podziałów na bogatych i biednych zaczyna się wyraźnie tworzyć jeszcze bardziej drastyczny podział. Na tych co mają dostęp do kultury i wiedzy i na tych, co są tego dostępu pozbawieni. Ci ostatni w takiej sytuacji skazywani są na drugorzędność i marginalność wobec nurtów rozwoju i intelektualnego postępu. Skazywani są na życie na peryferiach współczesnego świata. Kiedy globalizacja rozmnożyła taniochę i kicz, kiedy każdy może nosić niebieskie dżinsy, adidasy i koszulkę z bawełny, to zniknął atrybut biedy w postaci łachmanów. To właśnie powoduje, że jesteśmy podobni do siebie w każdym zakątku globu. Podobnie jadamy oferowane i wciskane przemielone, zasolone produkty o uniwersalnym smaku. A w zasadzie bez smaku. Tym co nas może wyróżniać wobec siebie będzie poziom intelektu, wykształcenie a przede wszystkim poziom kultury.
Sensowne nakłady w dziedzinie kultury należą do najbardziej zasadnych i nie są jednokierunkowym przekazywaniem pieniędzy. Właściwie spożytkowane przynoszą dochody. Globalizacja oparta na wytworach kultury, oświaty i informacji stała się nie tylko instrumentem kształtowania gustów i poglądów, a więc siłą nacisku, ale i interesem przynoszącym krociowe zyski korporacjom i monopolom wytwarzającym produkty kultury. Podstawową bolączką dziedziny aktywności społecznej jaką jest szeroko rozumiana kultura są zbyt małe środki wydatkowane na tę działalność. Oczywiście w ocenie pracowników placówek kultury – szczególnie w małych oddalonych od centrów ośrodkach. Niezmienna etatowość wytwarza hermetyczność środowiska pracowniczego jednostek kultury. Wszyscy odbiorcy zdarzeń są z punktu widzenia pracowników kultury osobami z zewnątrz - „obcymi”. Są „materiałem” do obróbki, liczbą statystyczną. Wytwarza się hierarchizacja na „My” i „Oni”. Oni przychodzą kiedy ich zapraszamy - każemy. „Oni” są dla „Nas” twórco - pracowników. Dla Nas mających wyłącznie dobry gust i wysublimowany smak. Pozostali są tylko dodatkiem do „Naszych” wysokich potrzeb i wykonywanej pracy w formie ciężkiego obowiązku służbowego.
Jakość działalności miejskich placówek kultury jest w tej chwili zupełnie pozbawiona charakteru i wyrazistości – z wyjątkiem przyzwoitej, statutowej pracy bibliotek , która na tym tle wypada znośnie. Aktywność pozostałych sprowadza się w znacznej mierze do impresaryjnego organizowania zdarzeń o raczej słabym poziomie, polegającym na administrowaniu obiektami. Otwiera się salę i zapala światła dla wynajętego artysty. Wykorzystywane są również dokonania nieprofesjonalnych twórców i artystów wplatane w impresaryjne zdarzenia. Nie można spodziewać się nawet czegoś tak prozaicznego, jakim byłaby prowokacja intelektualna w proponowanym zdarzeniu. PIENIĄDZE NA KULTURĘ Wielkości kwot przekazywanych przez samorząd w mieście na działalność w wysokości 2.358.000zł[1] są w przeszło 80% pochłaniane przez rozbudowane i niereformowalne już struktury obsługi tych placówek. Można sobie tylko wyobrazić jakie działania mogłyby być przeprowadzone w momencie sensownego spożytkowania dotacji pieniężnych przekazanych dla mobilnych stowarzyszeń czy organizacji, lub grup mieszkańców posiadających zapał i wizje działania. Rozdysponowanie znacznych kwot z budżetu jest w swej konstrukcji niejasne. Uchwała Rady Miasta w tej sprawie określa to, jako dotacje podmiotową dla samorządowej instytucji kultury i na tym koniec. Brak jest wyszczególnienia na co przeznacza się fundusze.
Wydatki na kulturę miejską Nowej Soli: Uchwała Rady Miasta Nr III/17/2006 Lp. Nazwa placówki
Kwota dotacji w zł. Uwagi
1.
Domy, ośrodki kultury
680.000
2.
Biblioteka
770.000
3.
Muzeum
560.000
4.
Ochrona i konserwacja zabytków
10.000
Inwestycje i zakupy 243.000zł
Rozdział 92120
Podobnie, a może jeszcze bardziej zawile, przedstawione są wydatki na kulturę w Uchwale Rady Powiatu Nowosolskiego[2]. Dowolność dysponowania przez urzędników środkami jest zupełnie uznaniowa. W zależności od skuteczności przekonywania można pozyskiwać środki w zasadzie na bliżej nie zdefiniowane cele określone jako np.: „pozostałe zadania w zakresie kultury”?
Uchwała Nr VI/33/2007 Rady Powiatu Nowosolskiego z dnia 02.03.2007r. Lp. Nazwa 1.
Pozostałe zadania w zakresie kultury (?)
2.
Muzea
3.
Ochrona zabytków i opieka nad zabytkami
Kwota dotacji w zł. Uwagi 30.000
Załącznik nr 2
3000 120.000
Wymienione kwoty nie obejmują finansowania z innych źródeł, albo inaczej zapisywanych i ukrywanych w uchwałach budżetowych pomiędzy zawiłymi paragrafami. Najczęściej to pozycje typu: pozostała działalność, pozostałe zadania, rezerwy celowe i ogólne ... . Po za wymienionymi dotacjami konsumowane są środki takie jak między innymi: ○ środki na inwestycje, ○ dotacje celowe, - jest to najczęściej pozorna promocja poprzez sfinansowanie wydawnictw np. dla Muzeum Miejskiego wydania nieudanych materiałów nauczania historii zalecanych dla szkół administrowanego terenu. Są to materiały do nauki historii pomijające w swym założeniu i treści choćby II Wojnę Światową a opisujące cierpienia ludności niemieckiej w 1945 roku spowodowane przez przybyszów na te ziemie. Prezentowane są tam wspomnienia o napadzie wojsk polskich na Wschowę w 1939 roku i prześladowania ludności niemieckiej po wojnie. Całkowicie pomija się natomiast martyrologię narodu polskiego[3] i najazd wojsk niemieckich na Polskę. Z tego materiału oficjalnie do tej pory nie zrezygnowano i jest to tekst zalecany.[4] ○ sponsoring, - środki otrzymywane od firm i instytucji, które chcą wspomagać „rzekomo” małe budżety, ○ dotacje okazjonalne, - okazyjnie przekazywane środki w okolicznościach reżyserowanych przez placówki, ○ fundusze strukturalne, - pieniądze pozyskiwane poprzez pisanie projektów na organizację przedsięwzięć wykraczających ponad statutową działalność, ○ programy pomocowe, - kierowane do regionu przez agendy UE, ○ własne dochody, - pochodzące ze sprzedaży biletów wstępu, wynajmu części budynków...
Dotację samorządową traktuje się tutaj, jako coś stałego i nieuchronnego w perspektywie kolejnego roku. Natomiast pozyskiwanie innych pieniędzy staje się zajęciem fascynującym i rodzajem sportu, którego wynik finansowy staje się miernikiem skuteczności zarządzania. Prowadzi to powstania pojęcia „żebraczej instytucji kultury”. Zaprzeczeniem takiej ideologii mogą być prywatne przedsięwzięcia kulturalne, które nie dość, że zarabiają na swoje utrzymanie, ale nawet wypracowują zyski. Takie zjawiska są czymś zupełnie nie do przyjęcia dla placówek samorządowych. Przykrym przykładem jest wyrugowanie z miejskiego krajobrazu Galerii Sztuki „M”. Mieściła się ona w kawałku holu Domu Kultury. Jej działalność przekroczyła wyobrażenie pracowników placówki na terenie której się mieściła. Szczególnie oryginalne wernisaże wystaw znane były daleko od Nowej Soli. W miejsce tego zjawiska powstała namiastka galerii. Miejsce ciemne i w zasadzie niedostępne dla publiczności. Można tylko popatrzeć na półki z eksponatami przez szybę z podwórka lub grubą kratę z holu i na tym koniec. Z początku były tam próby robienia wernisaży wystaw, ale krótko to trwało. Okazało się, że to nie jest takie proste. Obecnie zamki bronią dostępu do tego miejsca. Chyba, że jest to oficjalna delegacja z zaprzyjaźnionego miasta, czy raczej jego magistratu. OCENY DZIAŁALNOŚĆI W zawiłej strukturze organizacyjnej i braku jasności wydatków trudno jest rozpoznać ich celowość i zasadność. Samorząd nie jest zainteresowany rzetelną kontrolą celowości wydatków. Względy są rozmaite. Podstawowym jest przede wszystkim brak rozeznania przez radnych, kierunków potrzebnej działalności. Jeżeli dochodzi do oceny to opiera się ją wyłącznie na zdaniu i sugestiach pracowników placówek kultury, lub radnych związanych z tymi placówkami. Wówczas ocena wypada na poziomie wyreżyserowanej pogawędki. I w takich momentach zamyka się proces oceny jakości i celowości, czy perspektywicznych kierunków działania. PLANY PRZYSZŁOŚCIOWE Częstym sposobem zaskakiwania samorządu przez pracowników kultury jest obiecywanie świetlanej przyszłości w momencie poprawienia infrastruktury obiektów kultury i nadbudowania kolejnych pięter domu. Czasem propaguje się przejmowanie kolejnych budynków. Nie jest to niczym odkrywczym, lecz starym sposobem powracającym cyklicznie w dziejach. Mniej więcej tak jak w Chinach malowano hasła: ”Jeszcze pięć lat wyrzeczeń a później 10.000 lat szczęścia”. Wyróżnić tutaj można dwie metody, z których jedna polega na wiecznym ogłaszaniu braków materiałowych i lokalowych. Kiedy to w jakiejś hipotetycznej perspektywie czasowej (najchętniej mówi się, że to czas następnej kadencji samorządu – jeżeli oczywiście nas wybierzecie) nastąpi wybudowanie „dwudziestopiętrowego szklanego pałacu” w mieście, to się wszystko w cudowny sposób pozmienia na „centrum światowej kultury” – lepsze oczywiście od Paryża. Druga polega na tworzeniu nierealnych programów działania, z których się nie można do końca rozliczyć przed samorządem (opcja rządząca w zasadzie popiera wszystko, co jest podawane jako osiągnięcia – bez chęci recenzowania: do recenzowania potrzebny jest punkt odniesienia a tego można sądzić jest brak)– bo przed mieszkańcami nie uznaje się nawet za stosowne tłumaczyć, a nawet dyskutować na ten temat. Wyszukuje się tylko sposobów na usprawiedliwienie niezrealizowanych programów i tworzy następne, rzekomo bardziej ambitne. Najczęściej jednak popada się w pozycję służebną wobec urzędników samorządowych i realizuje ich zachcianki propagandowe. Takim koronnym przykładem jest tworzenie bezwyrazowych dni miasta. Jest to zjawisko kierowania widzów na statystyczną platformę „społeczeństwa spektaklu” - bezmyślnego i łatwego do sterowania, pozbawionego świadomości kulturowej. Impreza o plastikowym zabarwieniu stawia sobie za jedyny cel bicie rekordów w wysokości wydatkowania pieniędzy na modny w danej chwili produkt medialnego tabloidu. Jest też cel najważniejszy. To medialno propagandowe promowanie osób i urzędów w przedbiegach kolejnej kampanii wyborczej. Liczba mnoga wynika tylko w przypadku zgodności interesów zarządców urzędów. Kiedy brak jest takiej zgodności to na scenie
zebranych wita wyłącznie jeden, aby nie promować potencjalnego przeciwnika. Podobnie, jak kreowanie jej wizerunku w lokalnym piśnie. Przekłada się to wyłącznie na ilość fotografii i krotność wymienienia nazwiska – oczywiście w pozytywnym kontekście – w artykułach o sukcesach. Przypomnieć tutaj się godzi, iż mimo deklaracji w konkursie na redaktora naczelnego, kandydat zapowiadał kontynuacje Lubuskich Zjazdów Prasy Lokalnej. W konsekwencji to prestiżowe wydarzenie zostało wyrugowane ze świadomości społecznej, jako coś niepotrzebnego bo zbyt mało promujące aktualne władze i mogące przynieść próbę oceny działalności i wartości pisma. Statystycznie rzecz ujmując mamy do czynienia z regularnym powracającym cyklem czteroletnim polegającym na natychmiastowym tworzeniu się grupy osób „kulturalnych funkcyjnie”. Polega to na tym, że wszystkie imprezy kulturalne „zaliczane” są z racji zajmowanej funkcji. Choć i są jednostki wyjątkowo odporne na propozycje, nawet z racji pełnionych funkcji. Co ciekawe ani przedtem ani potem – po kadencji – takiej obecności nie ma. No zdarza się, że ten okres wydłuża się na czas kampanii wyborczej. Wtedy nagle i krawat nie ciśnie i czas pozwala bywać na tzw. „salonach”. Lecz po przegranej znowu wszystko wraca do swoistej normy. Brak rzetelnych badań uniemożliwia ocenę przydatności działań w ocenie odbiorców i niezależnych recenzentów. Przekłada się to na chęć uczestniczenia w zajęciach i zdarzeniach prowadzonych przez pracowników. Powstające w mieście stowarzyszenia są wyrazem braku trafionej oferty dla aktywnych osób. Z braku możliwości realizowania się w opłacanych przez samorząd placówkach trzeba stwarzać stowarzyszenia i grupy nieformalne dla samorealizacji, często postępowych celów na tym polu. Metody działania stowarzyszeń stają się podporządkowane finansowo z powodów dotacji finansowych wobec samorządowych ugrupowań. Przez to stają się uwikłane w recenzowanie swoich działań. Występuje tu rodzaj hipokryzji uwidaczniający się w postaci pozornych dotacji w żałosnych kwotach, które mają być wspaniałomyślną pomocą stowarzyszeniom. Patrząc na ilość uczestników tych działań z jednej strony i nikły promil dotacji w stosunku do placówek kultury, otrzymamy realistyczny obraz panującej sytuacji. Jednak trzeba pamiętać, że są to wyłącznie społeczne pieniądze przeznaczone na te cele, a nie oddawane własne, urzędnicze, prywatne środki dla zaspokojenia fanaberii jakichś „oszołomów”. Argumentem na „nie” zawsze jest powiedzenie, że przekazaliśmy już pieniądze „na kulturę” samorządową. Według uchwały budżetowej. KULTURA W PARAFIACH Nie tylko wspomniane grupy realizują swoje zapotrzebowanie na aktywność w kulturze. Są też prężne ośrodki kultury mieszczące się przy parafiach. Tutaj aktywność społeczności parafialnych efektownie błyszczy. Powstałe zespoły muzyczne, które prezentują dobry poziom artystyczny i chęć działania są na to dobitnym przykładem. I okazuje się, że w takich przypadkach nie potrzebne są milionowe budżety. Owocuje tutaj przemyślane podejście otwartych na propozycje proboszczów. Powstała między innymi dobra orkiestra dęta i dobre chóry. Powstały pisma, koła zainteresowań. Co ciekawe ruch ten rozwija się prężnie i chętnych do czynnego uczestnictwa nie brakuje. Staje się to zjawiskiem równoległym do działalności placówek kultury. Różnica polega i jeszcze na tym, że zaczyna on wyprzedzać pozostałych i stanowi ośrodek samodzielnej postępowej myśli w kulturze. Między innymi takimi zagadnieniami zajmował się Europejski Kongres Kultury Chrześcijańskiej w 2000 roku podczas swych obrad na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim.[5] SZKOŁY DLA KULTURY Szkoły zastępują placówki kultury. Pozorna współpraca ma na celu poprawianie statystyki placówek kultury kosztem nieomal fizycznej pracy aktywnych nauczycieli. Szczególną formą uwikłania młodych uczestników kultury jest tak zwana współpraca ze szkołami. Jest to
niczym innym, jak umożliwianiem zaprezentowania dorobku uczniów. Były też takie przypadki, że za możliwość występu na scenie trzeba było zapłacić. Opiekunowie -nauczyciele częstokroć pracują zupełnie bezpłatnie z uczniami nad opracowaniem programu artystycznego na fali bądź to konieczności wykazania się w procedurze awansu, albo ulegając naciskom niepohamowanych ambicji swoich zwierzchników. Ci ostatni podlegają strukturom samorządowym i między innymi tym wykazują swoją aktywność i przydatność. Prezentacje polegają na udostępnieniu przez placówkę kultury sceny i zapaleniu światła. Są to formy tak zwanych przeglądów czy lokalnych festiwali. Organizowane jest to hasłowo i okazjonalnie na fali popisania się cykliczną aktywnością uwidaczniana w rocznych planach pracy. Częstokroć z funduszy miejskich placówek kultury opłacane są honoraria dla przyjezdnych, zaprzyjaźnionych jurorów z podobnych placówek, tylko w innym mieście. Koło zamyka się w swoim obrocie i zaczyna się samo napędzać. Tylko brakuje w nim elementu edukacji kulturalnej dzieci i młodzieży, prowadzonej przez placówki kultury miejskiej. Tylko dzięki pracy i poświęcaniu się nauczycieli młodzi ludzie, uczniowie mogą wyrażać swoja kulturalna aktywność. Już w roku 2000 przedkongresowa konferencja[6] zorganizowana w Zielonej Górze poprzedzająca Kongres Kultury Polskiej[7] pod hasłem „Edukacja kulturalna dzieci i młodzieży” wskazywała na możliwości i formy pracy z młodymi[8]. Nie wpłynęła jednak na sposoby miejscowego działania, a wnioski z tego prestiżowego zdarzenia odbiły się od odpornej świadomości pracowników kultury bez pozostawienia śladów. Wydane później przez Radę Krajową Towarzystw Kultury (2002r.)[9] materiały do edukacji kulturalnej nie są w ogóle znane temu środowisku. Powszechną praktyka jest podwieszanie się urzędników pod sukcesy uczniów szkół. Występuje tutaj proces mówienia o „naszym sukcesie”. Mówi się „nasz laureat”, „nasz zespół”. Mówi się tylko w przypadki zaistniałego już sukcesu i laurkowego spotkania. Ale gdzie byli życzliwi urzędnicy w momencie koniecznej pomocy w trakcie pracy przygotowawczej? Zazwyczaj byli na innej laurkowej uroczystości. Stało się to już normą postępowania prowadzącego do hermetyzacji twórczego środowiska, albo artystycznej emigracji z obszaru swojego miejskiego środowiska. I brak jest tutaj zachęty do powrotu, czy nawet współpracy z jednostkami samorządowymi. KADRY W KULTURZE Stanowiska kierownicze traktowane są jako dożywotnie, bądź jako forma nagrody za wsparcie w działaniach np. przedwyborczych. Obserwujemy tutaj uwłaszczanie się na stanowiskach w jednostkach kultury samorządowej. Polega to nieomal na „dziedziczeniu” stanowisk przez spadkobierców, bądź zapisywanie prawie „testamentalne” swoich następców. Prowadzi to do degeneracji postępowania i zarządzania. O twórczości lub dawaniu możliwości tworzenia czy realizowaniu się przez uczestników życia kulturalnego nie może być w tej sytuacji już mowy. Osoby, które wyrażają odmienny pogląd stają się niepożądanymi. Pomysły i szersze spojrzenie na problem i perspektywę działania, przez trafiających się rzutkich pracowników, jest traktowane, jako manifestacja nieposłuszeństwa i grozi surowymi sankcjami, do usunięcia z pracy włącznie. Sposobem na niepokornych pracowników może to być choćby tzw. reorganizacja, z której zawsze ocaleją tylko „prawomyślni”. Pracownicy ci pod naciskami formalnymi i nieformalnymi odchodzą z tak zwanego środowiska. Dzisiaj niektórzy z nich zupełnie wycofali się z życia kulturalnego. Inni po prostu wyjechali z miasta. Wielu z powodzeniem prowadzi swoje działanie w innych miejscach. Inną kategorią pracowników są osoby dobrze umiejscowione w strukturach. Tutaj tolerowane jest nawet wykonywanie pracy w dwóch instytucjach naraz w tych samych godzinach, w których należałoby być w miejscu podstawowego zatrudnienia.
Następuje zahamowanie wprowadzania nowych rozwiązań i myśli do działalności. Osoby obracające się ciągle tych samych kręgach działaczy i zwierzchników, swój punkt widzenia zawsze odnoszą do bliskiego sobie środowiska i boją się zdecydowanych i nowatorskich posunięć. Prowadzi to w konsekwencji do cofania się w oczekiwanym rozwoju. Bolączką jest fałszywy pogląd, aby nie zwalniać raz zatrudnionych, pokornych osób z zajmowanych stanowisk w kulturze, ze względów pozornie humanitarnych. Pracownicy utwierdzeni w takim mniemaniu odrzucają już z samej definicji próby postępu i nowatorstwa we własnym działaniu. Jest to objawem wyłącznie strachu przed wychylaniem się ze stworzonego i stwardniałego układu. Dopuszczanie nowych, czy też młodych ludzi do udziału w tworzeniu programów placówek kultury staje się zupełnie niemożliwe. Nie ma tu miejsca na młodych również w zarządzaniu. Komicznym przykładem manifestowania niechęci do nie pożądanych odbiorców i gości jest odwracanie się pleckami, czy traktowanie jako nieobecnych przez gospodarzy otwierających „wystawy” w placówkach. Zachodzi tu paradoksalna sprzeczność nazwy placówki z zachowaniem pracowników. W tak stworzonym i utwierdzanym układzie trwają kolejne ekipy władz samorządowych. Spowodowane jest to w zasadzie brakiem gruntownej wiedzy na temat mechanizmów postępu w kulturze i zasięganie opinii na ten temat wyłącznie od części pracowników i kierowników od kultury, którzy nie są wcale zainteresowani jakimikolwiek zmianami, które mogłyby naruszać wypracowaną statyczną równowagę. Przy ostatniej zmianie prezydentury w Nowej Soli zaistniała pewna szansa na zreformowanie tej dziedziny. Ale już po kilku miesiącach wszystkie siły zawodowej kultury miejskiej zjednoczyły się i jednym celu. W celu przekonania nowych władz o jedynie słusznych koncepcjach prowadzenia własnej działalności. Ze względów na szczególne zainteresowanie się władz rozwojem gospodarczym nie położono należytego nacisku na kulturę i jedynie zmiany kosmetyczne zakończyły możliwość zreformowania. Odrzucono również propozycje Nowosolskiego Sejmiku Kultury o zadaniowym finansowaniu kultury, co pozwoliło na szybkie powrócenie do starych metod, schematów i wytartych pomysłów na działalność. Minęła kolejna kadencja samorządu, która upłynęła na maskowaniu działalności. Za wyczyn i osiągnięcie uznano zapraszanie „drogich” wykonawców na czas święta miasta określanymi jako Dni Nowej Soli. Zabrakło w tym momencie inwencji twórczej do nadania charakteru temu świętu – nawet nazwy. Skupiono się w zasadzie na infrastrukturze terytorialnej, a nie na nadaniu wyrazu intelektualnego temu zdarzeniu. Kiedy pojedziemy do innego miasta możemy spotkać się z podobnym scenariuszem „dni”. Możemy też spotkać tych samych artystów podróżujących w tak zwanej „trasie koncertowej”. Koncepcja sprowadza się wyłącznie do tego ile ma się pieniędzy i ile za to można wynająć wykonawców. Lokalne dokonania sprowadzane są do „przedbiegów”, czy rozgrzewki publiczności przed „emocjonującą produkcją komercjalnego najczęściej śpiewaka”. PRYWATNA DZIAŁALNOŚĆ NA POLU KULTURY Na tle bezbarwnej działalności i bezkrytycznym wychwalaniu jej przez lokalnych dziennikarzy prasy wycinającej „niewłaściwych” ze swych tekstów i fotografii, jest inny nurt działalności na polu kultury. Jest to aktywność tak zwanych osób prywatnych. Z tej to inicjatywy powstały takie działania jak: Akademia Piosenki działająca w szkole publicznej, zjawisko intelektualno artystyczne jakim jest Kawiarnia Teatralna, Galeria fotograficzna „Ceui”, Stajnia Komara, czy Muzeum Instrumentów Muzycznych nowosolanina funkcjonujące w Szybie.
Do prywatnych działań zaliczyć należy też Teatr Terminus AQ. Co prawda działa w strukturach placówki kultury, lecz jego powodzenie i sukcesy są wyłącznie zasługą nieugiętej woli jego twórcy, borykającego się z trudnościami finansowymi. W tym miejscu należy podkreślić profesjonalną działalność edukacyjno artystyczną Państwowej Szkoły Muzycznej im. Grażyny Bacewicz, w 40 rocznicę jej powstania w Nowej Soli. Szczególne osiągnięcia szkoły w dziedzinie artystycznego uwrażliwiania swoich wychowanków i wielu sukcesów artystycznych na terenie kraju, jest wyróżniającym się zjawiskiem w miejskim krajobrazie kulturowym. WNIOSKI Aby zapoczątkować reformy, czy choćby początek zmian w szeroko pojmowanej kulturze poniżej przedstawione zostały elementarne i sprawdzone już w innych miejscach sposoby zmian zmierzające do . 1. Zreformować struktury organizacyjne placówek kultury, które mogą być przydatne dla lokalnej społeczności. 2. Połączyć Bibliotekę Miejską z bibliotekami szkolnymi udostępniając zbiory i pomieszczenia szkolne dla mieszkańców - rozwiązanie takie zastosowano z powodzeniem w gminie Bytom Odrzański. 3. Wprowadzić system zadaniowego finansowania kultury, umożliwiając korzystanie z niego stowarzyszeń działających w mieście i zorganizowanych grup mieszkańców[10]. 4. Powołać Społeczną Radę Programową Kultury Nowosolskiej z wyłączeniem w niej uczestnictwa zarządców jednostek kultury miejskiej. 5. Zlikwidować w obecnej formie struktury Nowosolskiego Domu Kultury, jako nieefektywną i działającą w oderwaniu od potrzeb placówkę (podobne rozwiązania zastosowały już niektóre gminy w Polsce i po pierwszym szoku okazało się, że posuniecie to okazało się trafionym). 6. Przywrócić służebną rolę placówek kultury samorządowej w stosunku do mieszkańców – pracownicy powinni pełnić w nich rolę pracowników, a nie twórców oceniających uczestników zajęć. 7. Wprowadzić kadencyjność pracy kierowników placówek kultury. 8. Wprowadzić obowiązek publicznego prezentowania programów działalności samorządowych placówek kultury przez ich kierownictwo w określonych przedziałach czasowych i poddawać je pod dyskusję. 9.
Zrezygnować z dofinansowywania stowarzyszeń w dziedzinie działań kulturalnych. Jest to forma nacisku i sterowania finansowymi instrumentami przez urzędników samorządowych dzielących nikłe środki na recenzowane już na wstępie zadania proponowane przez stowarzyszenia. Formą wspomagania ma być system zadaniowego finansowania kultury równający szanse dostępu do wspólnych społecznych pieniędzy.
Załączniki 1. Uchwała Nowosolskiego Sejmiku Kultury 2. Materiały do nauczania historii 3. Załącznik nr 2 do Uchwały Nr VI/33/2007 Rady Powiatu Nowosolskiego z dnia 2 marca 2007 4. Uchwała Rady Miasta Nr III/17/2006 w sprawie uchwalenia budżetu Gminy Nowa Sól na 2007 rok z dnia 22 XII 2006 roku, Dział 921. Nowa Sól – Zeftenberg - 2007 Nakład: 150 egz., HTN
[1]Uchwała Rady Miasta Nr III/17/2006 w sprawie uchwalenia budżetu Gminy Nowa Sól na 2007 rok z dnia 22 XII 2006 roku., Dział 921 kultura i ochrona dziedzictwa narodowego z czego dotacje celowe z budżetu na finansowanie lub dofinansowanie zadań zleconych do realizacji stowarzyszeniom wynosi 70.000zł. [2]Uchwała Nr VI/33/2007 Rady Powiatu Nowosolskiego z dnia 02 marca 2007 r. w sprawie uchwalenia budżetu Powiatu Nowosolskiego na rok 2007. [3]Podczas wykładu na Uniwersytecie Warszawskim w marcu 2007 roku Kanclerz Republiki Federalnej Niemiec mówiła o zamordowaniu przez Niemców 6 milionów Polaków. [4]Załącznik, strona tytułowa, Dzieje regionu w nauczaniu historii, Propozycje treści programowych dla szkół z terenu powiatu nowosolskiego, Muzeum Miejskie 2001. [5] Sacrum i kultura, Chrześcijańskie korzenie przyszłości, Towarzystwo Naukowe KUL, Lublin 2000r. [6]1999-10-05., Na XI Sesja Sejmiku Województwa Lubuskiego, złożono wniosek i przedstawiono koncepcję organizacji przedkongresowej ogólnopolskiej konferencji naukowej z upoważnienia Towarzystwa Kultury Akolada w Nowej Soli. Sejmik podejmuje uchwałę w sprawie realizacji wniosku. [7]Kongres Kultury Polskiej 2000, red. Omelaniu A. J., Wrocław – Warszawa 2002, DTSK Silesia. [8]Edukacja kulturalna dzieci i młodzieży, Zielona Góra 2001r. [9]Kongres Kultury Polskiej 2000, red. Omelaniu A. J., Wrocław – Warszawa 2002, DTSK Silesia. [10]W czasie swojego działania Nowosolski Sejmik Kultury wypracował dokument, przedstawiony na sesji Rady Miejskiej, określający propozycję zadaniowego finansowania kultury w mieście. Był to podstawowy powód do atakowania tego ciała, szczególnie osób nie związanych z samorządem, a w konsekwencji wygaszenia jego działalności.
Stanowisko Nowosolskiego Towarzystwa Humanistycznego w sprawie Kongresu Organizacji Pozarządowych W dniach 18 i 19 maja 2007 roku w Kożuchowie odbywał się Kongres Organizacji Pozarządowych woj. Lubuskiego. Organizacja tego ważnego, w swych założeniach, wydarzenia pozostawiła w ocenie uczestników wiele do życzenia. Pierwszym niedopuszczalnym błędem było nie zapraszanie przez organizatorów stowarzyszeń działających na terenie województwa lubuskiego. W rozmowach kuluarowych z nielicznie przybyłymi delegacjami organizacji pozarządowych, krytycznie wyrażano się o braku zaproszeń. Wyciągnięto wnioski, że zaproszeni zostali jedynie przedstawiciele stowarzyszeń współpracujących z organizatorami. Przedstawiciele organizacji przybyli w zasadzie jako publiczność tego zdarzenia, a nie pełnoprawni uczestnicy. Brak sensownego programu i brak możliwości wypracowania stanowiska świadczą jedynie o braku koncepcji na współpracę samorządów powiatowych i gminnych z organizacjami i sektorem prywatnym w województwie. Przypomnieć się godzi, że w latach poprzednich organizowane były w tym regionie udane kongresy, konferencje i spotkania towarzystw mające na celu osiąganie wspólnych celów i współpracy. Wspomnieć tutaj należy Spotkania Regionalne Środkowego Nadodrza, czy przedkongresową konferencję naukową o edukacji dzieci i młodzieży przed Kongresem Kultury Polskiej oraz Sejmik Kultury Wsi naszego regionu, którego inicjatorami i organizatorami byli ludzie wywodzący się z Towarzystwa Kultury „Akolada” z Nowej Soli. Od tamtych wydarzeń nie wypracowano nowych myśli w tej dziedzinie i obniżono poziom organizacyjny tych, i tak nielicznych, wydarzeń z pola regionalizmu i kultury. Obecnie brak jest takiej formy współpracy, a jedynie stwarza się zachęty do konkurowania o dotacje – to rozbija współpracę pomiędzy organizacjami i stwarza możliwości urzędnikom manipulowania organizacjami. Organizatorzy Kożuchowskiego Kongresu zapomnieli zupełnie o Karcie Regionalizmu Polskiego i jego znaczeniu dla Polski i naszego regionu. Można też przypuszczać, że organizatorzy tego fundamentalnego dokumentu nie znają. Przed kongresem Kożuchowskim odbyło się spotkanie stowarzyszeń z powiatu nowosolskiego w siedzibie starostwa. Tutaj z kolei objawiła się Rada Stowarzyszeń reprezentująca nie bardzo wiadomo kogo. Występując wspólnie z przedstawicielami Zarządu Powiatu Nowosolskiego przeprowadzili spotkanie, którego nieliczni uczestnicy zostali zaproszeni (przez internet i anons w prasie) tylko po to aby wypełnić jakieś ankiety i bez zaproponowanej dyskusji i bez wypracowania stanowiska na Kongres rozjechali się. Organizacja podobnych spotkań nie ma większego sensu za względu na brak koncepcji współpracy Starostwa i Rady Stowarzyszeń z faktycznie działającymi organizacjami w powiecie. Apelujemy o zorganizowanie dobrze przygotowanego zjazdu stowarzyszeń i wypracowania postępowych wniosków. Taki wniosek przez NTH został złożony do Przewodniczącego Rady Powiatu w Nowej Soli 7 kwietnia 2007 roku, lecz nie doczekał się nawet odpowiedzi. Świadczy to wyłącznie o jakości zainteresowania tą problematyką przez Zarząd Powiatu Nowosolskiego. Nowa Sól, czerwiec 2007 roku