Cukrzyca a Zdrowie 15

Page 1

Redakcja Magazynu medycznego „Cukrzyca a Zdrowie” Wydawca: Wszechnica Diabetologiczna PSD ZW w Białymstoku Adres redakcji: ul. Warszawska 23, 15-062 Białystok tel. 085 741 57 01, tel./fax 085 732 99 74 e-mail: pol_stow_diabetykow@wp.pl www.cukrzycaazdrowie.pl Redaktor naczelna: Danuta Maria Roszkowska Z Redakcją współpracują: Sylwester Barski prof. dr hab. Maria Borawska prof. dr hab. n. med. Ewa Otto-Buczkowska Marek Dolecki dr n. med. Joanna Filipowska mgr Małgorzata Frąś dr n. med. Hanna Bachórzewska-Gajewska mgr Wiesława Gołąbek prof. dr hab. n. med. Maria Górska mgr Michał Iwańczuk prof. dr hab. n. med. Ida Kinalska dr n. med. Małgorzata Korolczuk-Zarachowicz Jolanta Kowalska mgr Bogumiła Ławniczak Daniel Michno Beata Nowakowska mgr Jolanta Obidzińska Radosław Roszkowski Renata Saniewska prof. dr hab. n. med. Jacek Sieradzki prof. dr hab. n. med. Małgorzata Szelachowska Lucyna Szepiel prof. dr hab. n. med. Mirosława Urban Bohdan Waydyk Anna Worowska Dorota Wysocka dr n. med. Halina Wójcik Tłumaczenie z języka angielskiego: Michał Iwańczuk Redakcja graficzna: Lucyna Szepiel

Danuta Maria Roszkowska

Fot. Anna Worowska

Wydanie magazynu zostało dofinansowane przez Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych

Nie sposób nie zgodzić się z twierdzeniem, iż prawdziwa sztuka życia polega na tym, aby w codzienności dostrzegać to, co piękne. Zawsze jednak znajdą się ci, którzy zapytają, gdzie tego piękna szukać i jak, skoro współczesne życie to nie wakacje w beztroskiej cudnej krainie. Dla wielu nasza codzienność jest twarda, szara – z pośpiechem, stresem i zmęczeniem. Nie ma w niej miejsca na taki luksus jak piękno. Tymczasem tak niewiele trzeba, aby odrobinę odetchnąć. Przecież najmniejsze zmartwienie, frustracja i stres mają ogromny wpływ na nasze nastroje, na nasze nastawienie do życia, a powodzenie i zdrowie w ogromnej mierze zależą od stanu ducha. Pamiętając o tym – nie dajmy się szarzyźnie! Dla jednych odskocznią będzie krótki spacer, rozmowa z osobą przyjazną, czy moment poświęcony kotu, rybkom, albo chwila relaksu. A przy okazji rozejrzyjmy się – jesteśmy zanurzeni w pięknie, w przenośni i dosłownie. Spójrzmy choćby na drzewa za oknem… Właśnie. Drzewa – architektoniczny cud przyrody – czy z przepyszną zielenią latem, czy też ogołocone z liści, zawsze są pełne życia. A wśród konarów i gałęzi co dnia rozgrywają się spektakle z ptakami w roli głównej. Poeta angielski, Lord Byron radził: „Śmiej się, kiedy tylko możesz. To najtańszy lek”.

1


SPIS TREŚCI 4  5  8  10  11

Deklaracja poznańska Z korzyścią dla pacjenta i lekarza Mity o cukrzycy Nestorka Silikon – twój wróg?

13  16  19  21  28

2

…nie taka gorzka Depresja i cukrzyca Niewidomy tenor Wiosna Wzmocnij ducha i ciało


29  34  37  39  41

Eskimosi wiedzą co jest cool Kwadratura wypowiedzi Kiedy chorujesz… Nasz słodki wróg Zagram rolę, jaką mi napiszesz

44  46  49  50  52  54

Gdy bolą plecy Interakcje Nóżelec Śmieciożercy Dieta nocy i dnia EM – cegiełki życia

3


DEKLARACJA POZNAŃSKA My – diabetycy dotknięci uciążliwą, przewlekłą i podstępną chorobą, zgromadzeni na obchodach Światowego Dnia Walki z Cukrzycą pod hasłem „NIE POZWÓLMY UMIERAĆ DZIECIOM Z POWODU CUKRZYCY” na słynnym, historycznym Placu Wolności, gdzie w 1918 roku przemawiał Ignacy Paderewski, apelujemy do władz Rzeczpospolitej o poważne traktowanie problemów społecznych, jakie wynikają z lawinowego wzrostu zachorowań na tę chorobę. Taki apel niesie ze sobą również OŚWIADCZENIE Parlamentu Europejskiego i REZOLUCJA ONZ. W związku z powyższą sytuacją domagamy się: po pierwsze – umieszczenia cukrzycy w Narodowym Programie Zdrowia na lata 2007-2015 z wypracowaniem strategii prewencji i walki z tą chorobą – nazywaną Pandemią XXI wieku; po drugie – umożliwienia bezpośredniego dostępu diabetykom do lekarzy specjalistów – diabetologów – szczególnie dzieciom i młodzieży; po trzecie – podwyższenia wycen punktowych procedur diabetologicznych i eliminacji limitów w kontraktach leczenia cukrzycy; po czwarte – wprowadzenia dofinansowania W Polsce ludziom chorym na cukrzycę żyje się gorzej niż źle. Wynika to z faktu ze decydenci oraz parlamentarzyści nie widzą należycie problemu tej grupy osób albo starają się widzieć go w minimalnym stopniu. Polska weszła w struktury Unii Europejskiej t z tego tytułu winna spełniać zobowiązania wynikające z tej przynależności i rozwiązywać wiele problemów struktur Służby Zdrowia i Opieki Społecznej. Dotyczy to m.in. 5-milionowej rzeszy ludzi chorych na cukrzycę w Polsce. Pragniemy przypomnieć, że cała Europa Zachodnia oraz nowe państwa członkowskie z dawnego obozu komunistycznego potrafiły rozwiązać sprawę ludzi chorych na 4

zakupu pomp insulinowych wraz z osprzętem dla osób z cukrzycą typu 1; po piąte – utworzenia powszechnego systemu edukacji diabetologicznej, jako najefektywniejszej metody zapobiegania powikłaniom cukrzycowym jak – utrata wzroku, amputacje kończyn dolnych, zawały serca, niewydolność nerek; po szóste – wprowadzenia na listy leków refundowanych analogów insuliny – Polska jako jedyny kraj w Europie dotychczas tego nie zrobiła; po siódme – umieszczania w Rocznikach Statystycznych danych o zachorowalności na cukrzycę w skali kraju – dotychczas brak danych o tej chorobie; po ósme – zaniechania ograniczeń w zdobywaniu specjalizacji – diabetologia wobec lekarzy internistów oraz wprowadzenie do programu nauczania studentów medycyny zagadnień o cukrzycy; po dziewiąte – stworzenia systemu opieki zapobiegającego amputacjom kończyn dolnych, poprzez uruchomienie gabinetów stopy cukrzycowej; po dziesiąte – otoczenia przez służbę zdrowia opieką psychologiczną osób z cukrzycą i ich rodzin.

cukrzycę w swoich krajach, a jedynie Polska tego tematu nie podejmuje, aby cukrzycę uznać za chorobę społeczną, a dzieje się to tylko dlatego, że wiąże się to z dodatkowymi wydatkami państwa na tę grupę osób (dodatki dietetyczne). Szacunkowo w Polsce w chwili obecnej na cukrzycę różnego typu choruje 5 milionów rodaków a w najbliższych latach przewiduje się wzrost chorych do 10 milionów. Dotychczas, mimo upływu lat, nikt nie próbował zapobiec rosnącemu zagrożeniu epidemią cukrzycy; są obietnice, nie ma rozwiązań. Dlatego należy jak najszybciej dostrzec problem i uregulować go prawnie – odpowiednimi ustawami.

Zdajemy sobie sprawę, że wiążę się to z dużym obciążeniem budżetu państwa i że chorzy z cukrzycą nie mają klauzuli uprzywilejowania. Jednak rachunek ekonomiczny jest prosty: wydatki związane z niepełnosprawnością chorych na cukrzycę, którzy stają się inwalidami w wyniku powikłań cukrzycowych, są wielokrotnie wyższe. Pod wystąpieniem, które Oddział Powiatowy w Skarżysku-Kamiennej skierował do Ministra Zdrowia, podpisują się wszystkie organizacje działające na rzecz chorych na cukrzycę, w tym również wydawca „Cukrzycy a Zdrowie” – Wszechnica Diabetologiczna Podlaskiego Stowarzyszenia Diabetyków w Białymstoku.


Nowy program kompleksowej opieki nad chorymi na cukrzycę.

Z korzyścią dla pacjenta i lekarza

Maria Górska, profesor dr hab. n. med.

Fot. Marek Dolecki

Kompleksowa opieka specjalistów w jednym miejscu, do tego bez kolejek i tracenia czasu przez pacjenta – taki zamysł przyświeca wprowadzonej w tym roku przez Narodowy Fundusz Zdrowia kapitacyjnej specjalistycznej ambulatoryjnej opiece nad chorym na cukrzycę (KAOS). W kilku miastach w Polsce już powstały pierwsze tego typu ośrodki.

Poradnia zamiast szpitala Kompleksowa opieka nad pacjentem z cukrzycą to propozycja skierowana do osób z cukrzycą typu I i II, leczonych insuliną oraz kobiet, u których choroba pojawiła się po raz pierwszy w czasie ciąży. Poradnie diabetologiczne, które podejmą się takiego wyzwania, zbierają deklaracje od zainteresowanych pacjentów. NFZ za każdą zadeklarowaną osobę płaci temu świadczeniodawcy miesięczną

stawkę kapitacyjną, w ramach której poradnia zapewnia pacjentowi kompleksową opiekę. Stawka kapitacyjna – podobnie jak w podstawowej opiece zdrowotnej – przekazywana jest poradni niezależnie od tego, czy zadeklarowana osoba korzysta z porad w danym miesiącu. Po podpisaniu umowy z NFZ, lekarz diabetolog będzie wykonywał choremu badania kontrolne i udzielał konsultacji, będzie też zobligowany do wykonania w razie potrzeby świadczeń pozwalających na wyregulowanie nieprawidłowego stężenia cukru u pacjenta. Świadczenia te wykonywane będą na miejscu w przychodni (a nie jak dotychczas – w szpitalu). NFZ chce, aby w ten sposób w przypadku lekkich zaburzeń metabolicznych (hiperglikemia, odwodnienia) udzielać choremu pomocy w warunkach ambulatoryjnych bez odsyłania do szpitala. W ramach kompleksowej opieki pacjent będzie mógł też liczyć na

konsultację specjalisty: kardiologa, okulisty lub neurologa, bez konieczności czekania w kolejce do poradni specjalistycznych. Będą mu także wykonane niezbędne specjalistyczne badania (np. USG czy EKG). Taki ośrodek ma być czynny w godzinach od 8 do 18, a na jednego diabetologa przypadać ma średnio 700 pacjentów.

Pomysł bardzo dobry – Pomysł wprowadzenia takiej kompleksowej opieki jest bardzo dobry, bo teraz pacjenci biegają od specjalisty do specjalisty, tracą czas, nie prowadzi takiego pacjenta skoordynowana grupa lekarzy, przez co nie docierają informacje od jednego do drugiego lekarza – mówi prof. Maria Górska, kierownik Kliniki Endokrynologii, Diabetologii i Chorób Wewnętrznych Akademii Medycznej w Białymstoku. 5


KAOS wszystko porządkuje w jednym miejscu, pacjent ma swojego lekarza prowadzącego, bardzo dobrego specjalistę i grupę innych specjalistów. Lekarz prowadzący przy każdej wizycie wykonywałby wszelkie badania kontrolne, przez co można by ściśle kontrolować rozwój ewentualnych powikłań cukrzycy. Mógłby również, w razie potrzeby, skorzystać z konsultacji neurologa, okulisty, chirurga naczyniowego, kardiologa. Byłaby też możliwość wykonania badań kardiologicznych, co jest bardzo ważne u pacjentów z cukrzycą, u których choroba niedokrwienna dość często przebiega skąpoobjawowo. Dlatego taka pełna współpraca z kardiologiem jest po prostu konieczna. Ponadto w ramach kompleksowej opieki pacjent miałby zapewnioną ocenę parametrów metabolicznych, czyli nie tylko wyrównania cukrzycy, ale również parametrów lipidowych czy ocenę funkcji nerek. Mało tego, taki ośrodek zajmujący się kompleksową opieką nad chorymi na cukrzycę, ma też być doskonale wyposażony, m.in. w najlepszy sprzęt do kontroli przepływu krwi w naczyniach, która byłaby doraźnie przeprowadzana przy każdej wizycie, sprzęt do oceny czucia, bardzo ważnej przy ocenie neuropatii, która jest bardzo trudno wykrywanym, ale częstym powikłaniem cukrzycy. – Badania te zapewniłyby ochronę i prewencję przy zapobieganiu powikłań cukrzycowych – mówi prof. Górska. – To wygodniejsze i dla pacjenta i dla lekarza.

Edukacja i profilaktyka Prof. Maria Górska dodaje, że przy nowym ośrodku kompleksowej 6

opieki w Białymstoku mógłby też powstać gabinet stopy cukrzycowej. Takiej specjalistycznej placówki nie ma obecnie na Podlasiu. Zespół stopy cukrzycowej jest dość częstym powikłaniem źle wyrównanej cukrzycy, następstwem zmian w obwodowym układzie nerwowym (powodującym zanik czucia oraz zniekształcenia stóp), w naczyniach (efekt to miażdżyca i niedokrwienie) oraz infekcji – bakterii i grzybów. Niestety, często późne rozpoznanie i leczenie tego powikłania kończy się amputacją kończyny. Tymczasem odpowiednia profilaktyka sprawia, że aż 85 procentom amputacji można zapobiec. – Na razie to olbrzymi problem, bo wzrasta liczba amputacji kończyn z powodu powikłań cukrzycy – mówi prof. Maria Górska. – Niestety, propozycje finansowe NFZ na ten rok na leczenie stopy cukrzycowej są znacznie mniejsze, niż potrzebujemy. Już w ubiegłych latach wydawaliśmy na leczenie takiego pacjenta dwukrotnie więcej pieniędzy niż otrzymywaliśmy z funduszu, tracąc na każdej hospitalizacji. W tym roku propozycja jest jeszcze gorsza, nie ma teraz np. możliwości zlecenia badań angio CT, czyli oceny naczyń. Dlatego liczyłam na to, że przy okazji ośrodka KAOS mógłby powstać gabinet leczenia stopy cukrzycowej. Są już takie w Gdańsku, Warszawie, Krakowie i Poznaniu. Kompleksowa opieka nad pacjentem chorym na cukrzycę, objęłaby też jego edukację. – Edukacja ma olbrzymie znaczenie w cukrzycy – zaznacza prof. Maria Górska. – Brak świadomości choroby u takiego pacjenta, to klęska. Część chorych niestety neguje potrzebę edukacji i trzeba wielkiej pracy i wysiłku, aby przekonać ich do zmiany trybu życia. Niedawno mieliśmy trzech

pacjentów w śpiączce cukrzycowej z powodu niewyrównania cukrzycy. Tak ostrych powikłań dawno nie mieliśmy, ale ci pacjenci nigdzie się nie zgłaszali, nic nie robili ze swoją chorobą. Dlatego bardzo ważne jest nauczenie pacjenta samokontroli, czyli oznaczania stężenia cukru we krwi, odmierzania dawki leku czy insuliny. To trudne, bo pacjentami często są osoby starsze, mające kłopoty ze wzrokiem czy słuchem. A badania potwierdzają, że osoba wyedukowana ma znacznie lepiej wyrównane stężenie cukru i później występują u niej powikłania cukrzycy.

Za mało pieniędzy Mimo że wymogi NFZ wobec ośrodka zainteresowanego KAOS są spore, większość specjalistycznych klinik – w tym białostocka – je spełnia. Niestety, w wielu przypadkach kwestia utworzenia takiej placówki rozbija się o pieniądze. Dlatego na razie ośrodki tego typu powstały tylko w Zabrzu i Olsztynie. – Żeby poradnia kompleksowej opieki działała odpowiednio, musimy zatrudnić dodatkowych specjalistów i pielęgniarki – mówi prof. Górska. – Niestety, przy obecnych wyliczeniach, kadra ośrodka straciłaby finansowo na przejściu do takiej poradni. Sprawę dodatkowo skomplikowało wprowadzenie unijnego czasu pracy dla lekarzy. Ale jeśli tylko zmienią się warunki, ośrodek przy naszej klinice na pewno powstanie. Zwłaszcza, że zainteresowanie poradnią jest duże – już mamy zebraną dużą grupę deklaracji od pacjentów. Dlatego na pewno do tego pomysłu wrócimy. Urszula Ludwiczak



Prawdę o cukrzycy poznajemy najczęściej w chwili, gdy nas dotyka. Niestety, poziom wiedzy na ten temat w społeczeństwie wciąż jest daleki od zadowalającego, a obawy przed „nieznanym” rodzą mity i irracjonalne zachowania.

Mity o cukrzycy Cukrzycę wywołuje spożycie zbyt dużej ilości cukru i słodyczy. To nieprawda. Cukrzycę wywołuje kombinacja czynników genetycznych oraz wynikających ze stylu życia. Ilość spożywanego cukru nie ma znaczenia, o ile nie prowadzi do otyłości, która zwiększa ryzyko wystąpienia cukrzycy typu 2. Jeśli w rodzinie są chorzy na cukrzycę, należy starać się zdrowo odżywiać i regularnie ćwiczyć, aby utrzymać wagę na odpowiednim poziomie.

Chorzy na cukrzycę powinni maksymalnie ograniczyć spożycie produktów skrobiowych, takich jak chleb, ziemniaki i makarony. Chleb pełnoziarnisty, kasze, makarony, ryż i warzywa takie jak ziemniaki, groch i kukurydza to ważny element zdrowej diety. Dlatego mogą i powinny być spożywane przez chorych na cukrzycę. Kluczem do wszystkiego jest odpowiednia ilość. Z niczym nie można przesadzać.

Cukrzyca jest zaraźliwa. To nieprawda. Cukrzycą nie można się zarazić jak grypą czy różyczką. Nie przenosi się pomiędzy osobami, które ze sobą śpią, wspólnie jedzą, czy przebywają w tym samym pomieszczeniu. Cukrzyca jest chorobą systemu endokrynologicznego, a konkretnie trzustki, która produkuje niewystarczające ilości insuliny lub w ogóle przestaje funkcjonować. W przypadku cukrzycy typu 2 pewną

Chorzy na cukrzycę nie mogą jeść słodyczy i cukru. To bardzo powszechne i całkowicie błędne przekonanie. Prawdą jest, że chorzy na cukrzycę nie powinni przesadzać ze słodyczami, ale to samo można przecież powiedzieć o ludziach zdrowych. Jeśli stanowią one element zrównoważonej diety, połączonej z regularnymi ćwiczeniami fizycznymi, słodycze nie są niczym złym. 8

rolę odgrywają także geny – pośród członków rodziny, w której są chorzy na cukrzycę, ryzyko zachorowania jest wyższe. Duże znaczenie ma także styl życia.


Insulina wyleczy mnie z cukrzycy. To nieprawda. Cukrzyca jest chorobą nieuleczalną, jednak dzięki zdrowej diecie, dbaniu o właściwą wagę ciała oraz ćwiczeniom fizycznym można ją kontrolować i ograniczyć ryzyko występowania powikłań.

Owoce są zdrowe, więc można objadać się nimi do woli.

Fot. Danuta Roszkowska

Chorzy na cukrzycę powinni jeść produkty dietetyczne.

Chorzy na cukrzycę częściej zapadają na grypę i przeziębienie.

Zdrowa dieta dla chorego na cukrzycę jest identyczna, jak dla kogokolwiek innego – z niską zawartością tłuszczu, umiarkowaną ilością soli oraz cukru, posiłkami opartymi na produktach pełnoziarnistych, warzywach i owocach. Dietetyczne i „diabetyczne” wersje pokarmów zawierających cukier nie są specjalnie korzystne – wbrew pozorom podnoszą poziom glukozy we krwi, są zwykle znacząco droższe i z uwagi na występujące w nich alkohole cukrowe mogą powodować rozwolnienia.

To nieprawda. Chorzy na cukrzycę nie przeziębiają się częściej niż osoby zdrowe. Zaleca się jednak, by szczepili się przeciwko grypie, a to dlatego, że każdego typu infekcja wpływa na kontrolę poziomu cukru we krwi, zwiększając ryzyko występowania zbyt wysokiego poziomu glukozy, a u osób z cukrzycą typu 1 – kwasicy ketonowej.

Owoce są zdrowe – to prawda. Zawierają błonnik oraz duże ilości witamin i minerałów, a ponieważ zawierają także węglowodany, warto włączyć je do swojej diety. Jednak z niczym nie można przesadzać, więc w sprawie ilości spożywanych owoców także należy skonsultować się z dietetykiem.

Chorzy na cukrzycę nie powinni uprawiać sportu. To nieprawda. Zarówno dorośli, jak i dzieci chore na cukrzycę nie tylko mogą, ale wręcz powinni uprawiać ćwiczenia fizyczne, bo to dzięki nim mogą kontrolować wagę swego ciała i regulować poziom glukozy we krwi. Zmniejszają także ryzyko związane z powikłaniami cukrzycy, takimi jak choroby serca. Zebrał Michał Iwańczuk

Insulina prowadzi do rozwoju miażdżycy (arteriosklerozy) i do wysokiego ciśnienia krwi. To nieprawda. Dawniej sądzono, że insulina może powodować wzrost ciśnienia i prowadzić do przyspieszenia postępów procesu miażdżycowego, ale to nieprawda. 9


Długowieczność i dobre zdrowie – z cukrzycą

Nestorka

Gladys C. Lester Dull – 83 lata z cukrzycą

W

listopadzie 1924 roku sześcioletnia wówczas Gladys Dunn zaczęła przyjmować zastrzyki z insuliny. Było to zaledwie trzy lata po odkryciu tego specyfiku. Powszechnie uważa się ją za osobę najdłużej żyjącą z cukrzycą. Urodzona w Północnej Dakocie Gladys straciła rodziców podczas epidemii grypy w 1920 roku. Miała wówczas trzy lata. Na szczęście ona i jedna z jej sióstr zostały wkrótce zaadoptowane przez sąsiadów z tej samej wsi. Pamięta, że zanim usłyszała diagnozę, źle się czuła i przez cały czas chciało jej się sikać. Po przebyciu dziewięciu mil do najbliższego miasteczka, gdzie znajdował się 10

gabinet lekarza, stwierdzono u niej cukrzycę typu 1. Doktor nie wiedział, jak leczyć cukrzycę i zasugerował rodzicom adopcyjnym, by zawieźli Gladys do Kliniki Mayo w Rochester w stanie Minnesota. Gladys pamięta długą podróż pociągiem z domu do kliniki, gdzie natychmiast przyjęto ją do szpitala i poddano terapii za pomocą dostępnej od niedawna insuliny firmy Lilly. – Pamiętam pierwszy zastrzyk jaki dostałam i że bardzo się go bałam – wspomina Gladys po ponad 80 latach. – Igły sprawiały wówczas dużo więcej bólu niż dzisiaj – i dużo więcej kosztowały. Jej matka brała udział w wykładach w Klinice Mayo, gdzie uczyła się ważyć odpowiednie ilości pożywienia, używając do tego kawałków wosku. – Od tamtej pory mama wszystko dla mnie ważyła – mówi. – Dawała mi zwykle o jeden gram więcej niż powinna. Ponieważ Gladys nie mogła już jeść słodyczy, podczas cotygodniowych wizyt w miasteczku dziadek kupował jej zamiast tego gazetę z komiksem na ostatniej stronie. Przez całe życie Gladys cieszyła się wsparciem ze strony rodziny i przyjaciół. W roku 1943, w trakcie II Wojny Światowej, wyszła za mąż. Przez dwa i pół roku Gladys i jej mąż George (urodzony w 1915 roku) żyli w separacji, gdy jego jednostka stacjonowała za morzem. Po jego powrocie przenieśli się do Walla Walla w stanie Waszyngton, gdzie

Gladys przez trzydzieści lat pracowała w zakładzie fotograficznym. Gdy miała 30 lat na świat przyszło jej jedyne dziecko, syn Norm Dull, który mieszka dziś w pobliskim miasteczku. 59-letnie małżeństwo zakończyło się wraz ze śmiercią męża w 2002 roku. Co zadziwiające, Gladys przeżyła całą czwórkę swego rodzeństwa. Dwoje spośród jej braci i sióstr było od niej starszych, a dwoje młodszych – i żadne nie chorowało na cukrzycę. Jej ostatnia siostra zmarła niedawno na Alzheimera (symptomów której to choroby u Gladys nie ma w ogóle, choć ryzyko jej występowania u chorych na cukrzycę jest podwyższone). – Po tym, przez co przeszła moja siostra, a co mogłam na własne oczy obserwować, wolę chorować na cukrzycę niż na Alzheimera – mówi Gladys. Odważna dziewięćdziesięciolatka uważa, że długowieczność zawdzięcza przede wszystkim prowadzeniu aktywnego życia i trzymaniu się nakazów diety. – Kiedy byłam młodsza, robiłam wszystko – jeździłam na koniach, na rowerze, na nartach, na motocyklu – zawsze byłam aktywna. Po dziś dzień potrafi „na oko” stwierdzić, ile waży porcja pożywienia i nadal ściśle przestrzega diety. – To zasługa mojej matki – mówi. – Była bardzo wymagająca i rygorystyczna. Jestem jej za to ogromnie wdzięczna. Kolejnym sekretem długowieczności Gladys jest fakt, że jest niezwykle sumienna, gdy idzie o zastrzyki z insuliny. – Przez te wszystkie lata nie opuściłam ani jednego zastrzyku – zapewnia. – Jak dotąd było ich ponad 60 tysięcy. Obyśmy wszyscy żyli tak długo i w tak dobrym zdrowiu! Tłum. Michał Iwańczuk


Owrzodzenie stopy, problem na pozór banalny, dla wielu cierpiących na cukrzycę staje się wyrokiem śmierci z odroczeniem. Trudno poddaje się leczeniu, często zaś kończy się amputacją kończyny, a nawet powikłaniami ogólnoustrojowymi i zgonem. W USA jest większym zagrożeniem niż rak jelita grubego – pięć lat od rozpoznania tzw. stopy cukrzycowej przeżywa niewiele ponad połowa pacjentów. Spośród 20 mln Amerykanów chorujących na cukrzycę aż milion umrze z tego powodu. Statystyki są wstrząsające, ale jeszcze bardziej szokuje fakt, że od 40 lat znana jest dobra metoda zapobiegania temu powikłaniu, a FDA do tej pory nie zdecydowała się na jej zaaprobowanie. Stopa cukrzycowa rozwija się głównie wskutek uszkodzeń nerwów, typowych dla cukrzycy. Zaburzenia unerwienia ruchowego prowadzą do zniekształceń stóp, a w następstwie do ich punktowego przeciążenia podczas stania i chodzenia. Uszkodzenie nerwów czuciowych uniemożliwia zaś odbiór jakichkolwiek bodźców. Jak tłumaczy David Armstrong, ortopeda z Rosalind Franklin University w Chicago, chorzy „tracą dar odczuwania bólu”, a nieświadomi problemu, bez ograniczeń eksploatują kończynę. W końcu w przeciążonej strefie zużywa się amortyzująca warstwa tkanki tłuszczowej między skórą a kością stopy, a potem zgniatana skóra ulega martwicy i powstaje owrzodzenie. „Chorzy chodzą z dziurą w stopie, jakby to była dziura w bucie” – mówi Armstrong. Wrzód pozostawiony bez leczenia ulega zakażeniu (często beztlenowemu, czyli zgorzeli), co może doprowadzić do amputacji palców, stopy lub nawet całej kończyny – o ile wcześniej nie dojdzie do zagrażającej życiu posocznicy. Najlepszą metodą zapobiegania owrzodzeniom jest odciążenie uciskanych części stóp. Lekarze zalecają więc chorym noszenie specjalnych butów lub wkładek ortopedycznych,

Widmo procesów sądowych przeszkodą w leczeniu stopy cukrzycowej.

Silikon

– twój wróg?

jednak pacjenci nie pamiętają o tym, ponieważ nie zmusza ich do tego ból – mówi Sol Balkin, emerytowany ortopeda z Los Angeles County & University of Southern California Medical Center. W 1963 roku, po wysłuchaniu wykładu o zastosowaniu płynnego silikonu do powiększania biustu, Balkina zastanowiło, czy niewielka ilość silikonu wstrzyknięta w podeszwy stóp nie zastąpiłaby utraconej tkanki tłuszczowej i nie przywróciła prawidłowego rozkładu obciążenia stopy, działając jak swoista wewnętrzna wkładka ortopedyczna? Przetestował tę metodę na grupie ochotników i z radością stwierdził, że jest skuteczna. Jak wyjaśnia, „silikon sprawdza się w roli substytutu tkanki miękkiej”. Zaczął więc stosować go u kolejnych pacjentów, obserwować ich przez wiele lat po zabiegu, gromadzić wyniki badań pośmiertnych i przeprowadzać analizy. Odrębne badania kliniczne wykonano niedawno także w Wielkiej Brytanii. Wyniki wszystkich prac, opublikowane w recenzowanych czasopismach, wskazywały na bezpieczeństwo iniekcji silikonu i skuteczność zapobiegania owrzodzeniom tą metodą, choć w niektórych przypadkach zabieg trzeba było powtarzać. 11


Jednak nowa terapia nie doczekała się jeszcze oficjalnej akceptacji. Balkin uważa, że to tylko kwestia natury politycznej. W latach 1984-1998 klientki chirurgów plastycznych wniosły przeciw największemu producentowi silikonu, koncernowi Dow Corning (będącemu również sponsorem jednego z badań Balkina), szereg pozwów zbiorowych, twierdząc, że implanty silikonowe powiększające biust spowodowały u nich poważne szkody zdrowotne, m.in. raka piersi i zaburzenia odporności. Dow Corning został zmuszony do zawarcia wielomiliardowej ugody sądowej i całkowitego wycofania z rynku silikonu medycznego, a sam silikon stał się synonimem trucizny. To przeświadczenie utrzymuje się do dziś, mimo licznych dowodów na pełne bezpieczeństwo produktu – uważa Dick Compton, dyrektor generalny NuSil, największego obecnie dostawcy silikonu medycznego do wieloletnich implantów. „Literatura na ten temat jest naprawdę obszerna” – podkreśla. W 1999 roku Institute of Medicine, zajmujący się zbieraniem danych naukowych, na których można opierać wytyczne dotyczące strategii postępowania medycznego, stanowczo zaprzeczył istnieniu jakichkolwiek powiązań między silikonem a zaburzeniami odporności i nowotworzeniem. Jednak FDA zwlekała z uchyleniem zakazu stosowania silikonowych implantów piersi aż do listopada 2006 roku. Według rzeczniczki FDA Josephine Tropei, Agencja uznała, że bezpieczeństwo płynnego silikonu nadal budzi wątpliwości. Jedynie jego zastosowanie do powstrzymania odklejania siatkówki oka zostało zaakceptowane jako metoda lecznicza (Balkin używał go w terapii pacjentów w sposób niezgodny z zaleceniami). Niezrażony przeciwnościami losu, chirurg próbował pozyskać różne firmy i przekonać FDA o bezpieczeństwie i skuteczności swojej metody. Czterech producentów wyraziło zainteresowanie, lecz później wycofało się w obawie 12

przed odpowiedzialnością za produkt. Balkin wspomina, że wszystkie tłumaczyły się lękiem przed podzieleniem losu Dow Corning. Nie pomagał również fakt, że produktu nie da się opatentować, ponieważ jest to po prostu płynny silikon. Sprawy mogą jednak przyjąć lepszy obrót. Balkin nawiązał współpracę z firmą z Tennessee, która spodziewa się, że do końca roku jej produkt uzyska zgodę na lecznicze stosowanie w krajach europejskich. Następnie zamierza przystąpić do rozmów z FDA. Trzeba się jednak liczyć z tym, że Agencja zażąda przeprowadzenia dodatkowych kosztownych i długotrwałych badań. Balkin jest jednak dobrej myśli. Skończył już 82 lata, ale od tak dawna zmaga się z problemem, że ma nadzieję doczekać szczęśliwego finału, zwycięstwa nauki nad polityką, i wprowadzenia płynnego silikonu do praktyki klinicznej.„Byłbym, ostrożnie to ujmując, naprawdę zadowolony” – mówi. Melinda Wenner – „Scientific American” Oprac. J.N.


W Polsce na cukrzycę choruje już ponad 1,5 miliona osób. Cukrzyca to główny powód zawałów serca, wylewów krwi do mózgu, utraty wzroku, chorób nerek oraz amputacji. Liczba chorych będzie rosnąć, ocenia się, że w 2030 roku liczba cukrzyków osiągnie ponad 2,5 miliona, w tej liczbie co trzecia osoba będzie w wieku poniżej 30 lat. Okazuje się jednak, że cukrzyca ma także swoje dobre strony. Wielu niedawno zdiagnozowanych chorych uważa, że ta groźna przypadłość tak naprawdę ocaliła im życie. Oto, co nam o sobie powiedzieli:

Andrzej

32 lata, Wrocław

Andrzej jest administratorem sieci komputerowych. Cztery lata temu dowiedział się, że choruje na cukrzycę typu 2. Natychmiast zakupił najnowocześniejszy glukometr i rozpoczął eksperyment naukowy na sobie samym. – Musiałem dobrze poznać swój organizm. Mierzyłem poziom cukru rankiem, po przebiegnięciu dwóch kilometrów. Mierzyłem – przyznaje – przed i po posiłku, wcześnie rano i późno w nocy. Chciałem się przekonać, jak każdy element mojego życia – jedzenie, ćwiczenia, praca, emocje, jak to wszystko wpływa na mój organizm. Równocześnie Andrzej korzystał z Internetu i z pomocy lekarzy, by jak najwięcej dowiedzieć się o chorobie oraz jej wpływie na człowieka – jego

Z ust lekarza padło to straszne słowo. Cukrzyca. Co robić? Na początek przeczytaj historie czwórki chorych, których życie dzięki cukrzycy stało się zdrowsze, szczęśliwsze i spokojniejsze.

…nie taka gorzka mięśnie, wątrobę, oczy, nerki, serce, system nerwowy. – Jeśli uznasz, że cukrzyca to okazja, by czegoś się nauczyć, że to coś pozytywnego – mówi – możesz lepiej poznać siebie i dużo się o sobie dowiedzieć. Stajesz się ekspertem w sprawach swego ciała. Po zachorowaniu na cukrzycę, Andrzej zaczął dużo biegać – czasami nawet 20 kilometrów dziennie. Praktykuje także coś, co nazwał „równowagą energetyczną”: po dużym śniadaniu lub obiedzie w restauracji, spala zbędne kalorie wracając do domu pieszo lub ćwicząc dłużej na siłowni. Jego filozofia: mądra równowaga. Najpoważniejsza przeszkoda: lubił dużo jeść, korzystać z życia. – Nie chciałem mieć poczucia winy z powodu zjedzonego ciastka czy kieliszka wina. Nagrody: większa czujność i świadomość, lepszy sen, lepszy ogólny stan zdrowia, np. szybciej wychodzi z przeziębień czy grypy.

Praktyczne rady: zwróć się o pomoc i wsparcie do rodziny oraz przyjaciół. Zawsze zastanawiaj się, jakie mogą być długofalowe skutki twego stylu życia.

Joanna

45 lat, Rzeszów

Coś złego działo się z Joanną, gdy w styczniu zeszłego roku, po dwutygodniowym urlopie wróciła do pracy w szpitalu, gdzie była pielęgniarką. – Po dwóch dniach w pracy – wspomina – czułam się tak osłabiona, że poprosiłam jedną z koleżanek, by zbadała mi poziom cukru we krwi. Na wyświetlaczu pojawiły się trzy cyfry: 380. Szybko zabrano mnie na odpowiedni oddział. Dopiero później zrozumiałam, jak niewiele brakowało, bym rozstała się z tym światem. Joanna nie zamierzała pozwolić, by spotkało ją to, co część chorych na cukrzycę, których często widywała w szpitalu. – Widziałam takich, którzy przez chorobę utracili nogi, 13


wzrok, a nawet życie. Ale z początku nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Nigdy nie myślałam, że przytrafi mi się coś takiego. Płakałam. Wydawało jej się, że wszystko, co zje, podnosi poziom cukru we krwi. Zaczęła szukać pomocy. Koleżanka z pracy powiedziała – Jedz mniej, częściej badaj poziom cukru we krwi, zamiast całego jabłka, zjedz ćwiartkę. Joanna modliła się wspólnie z księdzem w szpitalnej kaplicy. – Szczególnie zapadł mi w pamięć jeden wers – „Boże, daj mi siłę...” Bardzo mi wtedy pomógł. – Dawniej jadłam dużo mięsa i chleba. Zaczęłam jeść więcej warzyw, drobiu i ryb. W domu zawsze mieliśmy napoje gazowane i ziemniaczane chipsy. Wszystko to musieliśmy zmienić. Dzieciom się to początkowo nie podobało. Było dużo krzyku i płaczu, ale teraz jest inaczej. Polubiły zdrowe jedzenie. – Staram się spacerować co najmniej pół godziny dziennie i wciągam w to dzieci – dodaje – W soboty chodzimy na działkę brata i pomagamy mu w ogrodzie. W zamian dostajemy od niego owoce i warzywa. Rezultaty? – Teraz mogę już śmiać się ze swojej cukrzycy. W pracy mówią na mnie Pani Diabetyk. Joanna rzuciła także palenie, zniknęła gdzieś jej dawna porywczość. – Dawniej wszystko mogło doprowadzić mnie do szewskiej pasji, ale od tego skakał mi poziom cukru we krwi. Dlatego, gdy ktoś mnie denerwuje, modlę się za niego i po prostu odchodzę. Nasze życie tu, na Ziemi, jest krótkie, a ja mam jeszcze dużo do zrobienia. Jej filozofia: wiara i determinacja. Najpoważniejsza przeszkoda: zrównoważenie dbania o zdrowie z koniecznością wychowywania trójki młodszych (spośród piątki) dzieci oraz pracą na pełen etat. Nagrody: zrzucenie 21 kilogramów wagi, dużo więcej energii, mniej nerwów i stresu. Praktyczne rady: stwórz sobie grupę wsparcia, stawiaj na wiarę i poczucie humoru. 14

Karol

37 lat, Bielsko Biała

Podczas rutynowej kontroli wzroku, okulista oznajmił Karolowi, że powinien zbadać się pod kątem cukrzycy. – Musiał coś tam zobaczyć. Nie mam pojęcia, co to było – mówi Karol. Przeprowadzone badania wykazały, że poziom cukru w krwi Karola jest nieznacznie podwyższony, ale nie do tego stopnia, by wymagało to podjęcia leczenia. Po pięciu latach corocznych badań okazało się jednak, że poziom cukru wzrósł jeszcze bardziej i lekarz rodzinny stwierdził, że to już prawie cukrzyca. – Chciał zacząć leczyć mnie tak, jakby to była cukrzyca typu 2, uważał, że tego wymaga sytuacja. Przyznaję – byłem przerażony.

Fot. Danuta Roszkowska

Dlaczego ta diagnoza wywołała u Karola taką reakcję? – Nie jestem otyły. Nie byłem w, jak by to można nazwać, złej formie, choć nie byłem specjalnie aktywny – mówi Karol, który jest przedstawicielem handlowym i był w tamtym czasie młodym małżonkiem. – Moja żona, Alicja, jest dla mnie największym wsparciem – mówi. Jego życie zmieniło się błyskawicznie. Zaczął przyjmować leki. Pomogły, ale Karol na tym nie poprzestał. Postanowił odwiedzić diabetologa. – To on przekonał mnie do zmiany diety. Zrozumiałem, jak moje ciało reaguje na konkretne typy pożywienia. Zrozumiałem, że nie chodzi o to, by ze wszystkiego rezygnować, ale o to, by jeść z umiarem.


Dla Karola rozpoczął się długi proces, w toku którego miał pogodzić się z tym, że cukrzyca towarzyszyć mu będzie do końca życia i warto zmienić swoje przyzwyczajenia w taki sposób, by był to okres jak najdłuższy. Przed diagnozą ćwiczył niewiele, brał się za siebie, by szybko rzucić ćwiczenia, a po pewnym czasie znów do nich powrócić. Wszystko to musiało się zmienić. – Szybko zdałem sobie sprawę, że nie mogę pozwolić sobie na ciągłe rozpoczynanie i rezygnację z ćwiczeń – mówi. Zapisał się na siłownię i zmienił dietę. – W szkole zawsze byłem tym najmniejszym. Chciałem, żeby przybyło mi trochę mięśni i wreszcie miałem do tego odpowiednią motywację. Masa mięśniowa to dla chorego na cukrzycę duży plus, bo aktywne mięśnie automatycznie absorbują i spalają cukier. Karol uważa, że cukrzyca była dla niego jak dzwonek na pobudkę. – Gdy zachorowałem, miałem 34 lata, ważyłem prawie 90 kilogramów i poza podwyższonym poziomem cholesterolu, nie miałem problemów ze zdrowiem. Dobrze się czułem, choć ważyłem trochę za dużo, unikałem tłuszczów. Nie zamierzałem zmieniać swego życia. Po usłyszeniu diagnozy nie byłem załamany, nie pomyślałem sobie „Boże, umieram”. – Było to raczej coś jak – no dobrze, takie dostałem od życia karty. Spróbujmy wziąć pod kontrolę to, co jest w moim zasięgu, a więc dietę i ćwiczenia fizyczne. Rezultat? – Czuję się lepiej niż kiedykolwiek wcześniej, zarówno pod względem fizycznym, jak i psychicznym. Mogę powiedzieć, że robię, co w mojej mocy, by wszystko szło jak najlepiej i dobrze się czuję z tą świadomością. Reszta zależy od Boga. Jego filozofia: od nerwówki do poczucia pełnej kontroli. Najpoważniejsza przeszkoda: jak zacząć poważnie traktować cukrzycę i jej powikłania, wiadomo, że początkowo ich nie widać i nie dają się odczuć. Nagrody: mniejsze ryzyko zawału serca, doskonała kondycja fizyczna.

Praktyczne rady: nie ma cudów, zdrowe odżywianie i regularne ćwiczenia fizyczne to najważniejsze zmiany jakich możesz dokonać.

Katarzyna 57 lat, Warszawa

Początkowo Katarzyna ukrywała swoją cukrzycę przed współpracownikami. – Wstydziłam się. Pracuję na wydziale żywienia uczelni wyższej. Prawidłowe odżywianie się to, można powiedzieć, mój zawód i zdawało mi się, że dzięki ogromnej wiedzy w tym zakresie powinnam była uniknąć cukrzycy. Nie mogłam uwierzyć, że akurat mnie to spotkało. Odżywianie było dla Katarzyny czymś więcej niż tylko zawodem. Było całym jej życiem. Wraz z mężem

byli właścicielami restauracji i – nie ukrywajmy – lubili jeść. Gdy usłyszała diagnozę, Katarzyna miała ponad 25 kilogramów nadwagi. – Tyłam, ale tłumaczyłam sobie, że w mojej rodzinie wszystkie kobiety były przy kości. Po tym, jak zachorowałam, zdecydowałam, że najważniejsze jest zdrowie i będę robić wszystko, by o nie zadbać. Katarzyna zdawała sobie sprawę, że kontrolowanie wagi ciała i ćwiczenia fizyczne pomogą jej utrzymać poziom cukru we krwi na odpowiednim poziomie. Przeszła więc na dietę niskotłuszczową. Jadła mniej i zaczęła ćwiczyć. Obiecała sobie, że na koniec tysiąclecia będzie już całkiem inną osobą Po czterech miesiącach ćwiczeń w domu, poczuła się wystarczająco szczupła, by zacząć odwiedzać siłownię. Tam natknęła się na trenera, który nauczył ją boksować. – Nigdy nie mogłam przekonać się do aerobiku, ale boks strasznie mi się spodobał! Chwila, która zmieniła jej życie? – Pewnego dnia powiedziałam sobie: – Chwileczkę, nie zrzucam wagi po to, by zmieścić się w ulubioną sukienkę. Cukrzyca już zawsze będzie częścią mnie. Wiem, że nie mogę liczyć na cud. Nie będzie wielkich zmian, tylko ciężka praca i posuwanie się naprzód małymi, ostrożnymi kroczkami. – Dzięki temu zaczęła doceniać nawet najmniejsze sukcesy, które są dla niej drogą, po której zbliża się do większych zmian. Jej filozofia: nawet najmniejsze sukcesy mają znaczenie. Najpoważniejsza przeszkoda: pozostawienie za sobą starych przekonań, takich jak „zawsze będę otyła” czy „nigdy nie pójdę na siłownię, bo źle wyglądam w dresie”. Nagrody: większy spokój, wiara w siebie, niższa waga (zrzuciła 25 kilogramów). Praktyczna rada: ciesz się z najmniejszych sukcesów. Michał Iwańczuk

15


Depresja i cukrzyca Fot. Marek Dolecki

Chorzy na cukrzycę często cierpią na depresję, a cierpiący na depresję często zapadają na cukrzycę. Dlaczego tak się dzieje? Na powyższe pytanie nie można jeszcze udzielić jednoznacznej odpowiedzi, ale naukowcy trafiają na coraz więcej tropów, które mogą doprowadzić do wynalezienia metod leczenia obu chorób. Problemy, jakie stawia przed chorym cukrzyca, prowadzą często do depresji. W takim stanie bardzo trudno jest stosować się do wymogów diety, do 16

systematycznych ćwiczeń, a nawet zażywania leków służących do kontrolowania przebiegu choroby. Powstała w efekcie tego wszystkiego samonakręcająca się spirala prowadzi do pogłębienia się choroby, rozwoju powikłań cukrzycowych, a także – jak wynika z najnowszych badań – dwukrotnie zwiększa ryzyko śmierci. – Z powodu depresji ledwie mogłam funkcjonować” – mówi Anna, lat 64. – Byłam strasznie zła. Leżałam tylko i patrzyłam na rybki w akwarium. Nic innego nie chciało mi się robić. Anna przez długie miesiące nie sprawdzała poziomu cukru we krwi i jadła tylko słodycze, przyjmując leki, dzięki którym jej ciało mogło poradzić sobie z cukrem. Tak jak w przypadku wielu chorych na cukrzycę, jej depresja pozostawała niezdiagnozowana. Ukrywała ją podczas wizyt u lekarza i nikomu nie przyszło do głowy, by zapytać ją, czy nie czuje się zanadto przygnębiona.


Ponieważ wielu pacjentów cierpi jednocześnie na cukrzycę oraz depresję, naukowcy szukają wspólnych powodów ich występowania i badają, czy depresja może stanowić czynnik predestynujący do cukrzycy. Oprócz tego testowane są metody leczenia, które pozwoliłyby zwalczać obie choroby jednocześnie.

Związki pomiędzy cukrzycą i depresją zostały po raz pierwszy opisane w XVII wieku, gdy Thomas Willis, wybitny angielski lekarz, zauważył, że cukrzyca częściej występuje u ludzi ciągle przygnębionych. – U wielu cukrzyków depresja pozostaje nieleczona. Ale też wiele osób nie reaguje odpowiednio na leki antydepresyjne – mówi Frans Pouwer z Uniwersyteckiego Centrum Medycznego w Amsterdamie. – Szukamy skuteczniejszych metod leczenia. Musimy lepiej poznać mechanizmy stojące za pojawianiem się depresji u chorych na cukrzycę i cukrzycy u cierpiących na depresję. Związki pomiędzy cukrzycą i depresją zostały po raz pierwszy opisane w XVII wieku, gdy Thomas Willis, wybitny angielski lekarz,

Z najnowszych badań wynika, że na depresję cierpi do 15 procent osób z cukrzycą, a u 25 procent spośród nich pojawiają się w pewnych okresach życia symptomy tej choroby. zauważył, że cukrzyca częściej występuje u ludzi ciągle przygnębionych. Z najnowszych badań wynika, że na depresję cierpi do 15 procent osób z cukrzycą, a u 25 procent spośród nich pojawiają się w pewnych okresach życia symptomy tej choroby. Jest to odsetek znacząco wyższy niż w przypadku ludzi zdrowych. Naukowcy nie mają pewności, co pojawia się jako pierwsze – cukrzyca czy depresja – ani czy kolejność jest inna w przypadku cierpiących

na cukrzycę typu 1 i typu 2. Cukrzyca typu 1 pojawia się zwykle w młodym wieku i niszczy komórki odpowiadające za produkcję insuliny. Cukrzyca typu 2 jest bardziej rozpowszechniona i występuje zwykle u starszych ludzi z nadwagą, z powodu której ich organizm w nieodpowiedni sposób reaguje na działanie insuliny. Ponieważ często się zdarza, że cukrzyca i depresja przez wiele lat nie zostają zdiagnozowane, odpowiedź na pytanie typu: „co było pierwsze – jajko czy kura” bywa bardzo skomplikowana. Wspomniana wcześniej Anna przez wiele lat słyszała od lekarzy, że w jej przypadku istnieje poważne ryzyko zachorowania, ale diagnozę usłyszała dopiero w roku 2000. Kobieta miała skłonność do popadania w nastroje depresyjne – szczególnie, gdy pojawiały się problemy w życiu osobistym – ale prawdziwa depresja dopadła ją, kiedy okazało się, że jest chora. Wiosną 2006 Frans Pouwer wraz ze współpracownikami postanowili poddać ocenie dowody wskazujące na to, że pierwsza pojawia się depresja. Doszli do wniosku, że chroniczna depresja zwiększa ryzyko pojawienia się cukrzycy o 37 procent, a więc w stopniu podobnym, jak palenie czy zaniechanie ćwiczeń fizycznych. Choć dowodów z roku na rok przybywa, oznajmili, że nie można jeszcze z całą pewnością dowieść, iż depresja prowadzi do pojawienia się cukrzycy. Nie można również jednoznacznie stwierdzić, w jaki sposób choroby te łączą się ze sobą. Zaczynają się jednak pojawiać pewne wskazówki. Badania prowadzone w Centrum Cukrzycowym Joslin w Bostonie (ich wyniki opublikowano w magazynie „Diabetes” z lutego 2006) pokazują, że mózg osoby cierpiącej na cukrzycę typu 1 różni się od mózgu osoby zdrowej. Jest mniej gęsty i zbity, a także mniej wrażliwy w obszarze kory przedczołowej, która odpowiada za kontrolę nad emocjami oraz – jak się uważa – ma wpływ na rozwijanie się depresji. Planowane są dalsze badania nad tym, jak te zmiany wpływają na zachowanie chorych oraz czy ich efekty stają się z czasem coraz groźniejsze. Inni naukowcy prowadzą badania nad hormonem stresu, kortyzolem, który w nadmiarze gromadzi się w ciałach osób cierpiących na depresję. Kortyzol zmniejsza produkcję insuliny i ogranicza reakcje na jej działanie – są to przecież podstawowe cechy cukrzycy. Gdy brak insuliny, ciało nie jest w stanie przetworzyć po17


Badania Pata Lustmana, psychiatry z Uniwersytetu Waszyngtona w St. Luis, dowiodły, że ograniczenie depresji daje chorym na cukrzycę lepszą kontrolę nad poziomem cukru we krwi. żywienia na „paliwo” niezbędne do codziennej aktywności. Pat Lustman, psychiatra z Uniwersytetu Waszyngtona w St. Louis, prowadzi badania nad tym, czy dieta, ćwiczenia oraz leki podnoszące wrażliwość ciała ludzkiego na działanie insuliny, zwiększają także skuteczność antydepresantów. Inne badania dowiodły już, że ograniczenie depresji daje chorym na cukrzycę lepszą kontrolę nad poziomem cukru we krwi. Jedno z opracowań zaprezentowanych podczas zjazdu członków Amerykańskiego Związku Diabetyków w czerwcu 2006 sugeruje, że łącznikiem pomiędzy depresją a cukrzycą mogą być leki antydepresyjne. Na potwierdzenie tej tezy podano, że ryzyko pojawienia się cukrzycy u pacjentów, zgłaszających symptomy depresji na początku trwającego trzy lata okresu badań, okazało się wyższe u tych, którzy stosowali antydepresanty. Badania miały na celu zapobieżenie pojawienia

Naukowcy holenderscy, pracujący nad związkami depresji z cukrzycą, twierdzą, że niski poziom kwasów tłuszczowych omega-3 łączą sie z depresją i może ograniczać zdolność ogranizmu do kontrolowania poziomu cukru we krwi. się cukrzycy u 3 tysięcy osób z grupy podwyższonego ryzyka (wysoki poziom cukru we krwi). Co ciekawe, pacjenci stosujący leki antydepresyjne oraz metforminę (lek obniżający poziom cukru we krwi) nie zapadali na cukrzycę, co może wskazywać na to, że działanie ochronne metforminy było silniejsze od potencjalnie szkodliwych efektów działania antydepresantów. Badacze nie umieją jeszcze wyjaśnić tych zagadkowych rezultatów, ale Richard Rubin z Uniwersytetu Johna Hopkinsa, kierownik projektu 18

badawczego, namawia pacjentów, by nie odstawiali leków antydepresyjnych, gdyż badania nie dowiodły, że wywołują one cukrzycę. Innym fragmentem układanki mogą być zakłócenia w pracy systemu odpornościowego, które prowadzą do zapaleń. Tak cukrzyca typu 2, jak i depresja, charakteryzują się podwyższonym poziomem cytokin, białek układu odpornościowego, które przenoszą informacje do podwzgórza, czyli części mózgu odpowiadającej za nastrój oraz poziom cukru we krwi. Naukowcy szukają sposobów na ograniczenie zapaleń. Grupa holenderskich naukowców pracujących nad związkami depresji oraz cukrzycy poszła w podobnym kierunku i zajęła się kwasami tłuszczowymi omega-3. Substancje te, obecne w niektórych gatunkach ryb oraz olejach roślinnych, wspomagają komunikację pomiędzy komórkami mózgu i ograniczają zapalenia. Niski poziom kwasów tłuszczowych omega-3 łączy się z depresją i może ograniczać zdolność organizmu do kontrolowania poziomu cukru we krwi. Naukowcy badają, czy wyższe poziomy obecności kwasów tłuszczowych omega-3 mogą prowadzić do polepszenia nastroju oraz ograniczać oporność na działanie insuliny u cierpiących na depresję cukrzyków. W przypadku wspomnianej wcześniej pani Anny, leczenie depresji pomogło jej także w radzeniu sobie z cukrzycą. Przyjaciele namówili ją, by zwróciła się do specjalisty. Ten udzielił jej niezbędnych porad oraz przepisał leki antydepresyjne, które poprawiły nastrój chorej. Anna zaczęła więcej ćwiczyć, zadbała o dietę, zrzuciła w ciągu kilku lat 30 kilogramów wagi i nie musi już brać leków cukrzycowych. – Gdy minęła depresja, zdołałam wreszcie wziąć się w garść – mówi. – Moja cukrzyca jest w tej chwili pod kontrolą, a leki antydepresyjne przyjmuję w małych dawkach. Oprac. M. Iwańczuk


krajobrazów kraju dzieciństwa. Ale rodzinna Toskania, tradycja regionu i wpływ rodziców, którzy nauczyli syna nigdy nie poddawać się ułomności, wywarły piętno na jego osobowości. To dzięki żelaznemu charakterowi, uporowi i determinacji, oraz psychicznemu wsparciu rodziny uznał, że kalectwo nie może stanąć mu na drodze w spełnieniu marzeń. jednym z nich było to, by zostać wielkim tenorem. Jako nastolatek wygrał kilka konkursów wokalnych. Potem wyjechał do Pizy, aby studiować prawo. Tu właśnie występował w barach, grał na pianinie i śpiewał klasyczne przeboje Sinatry, Aznavoura i Piaf. Dowiedziawszy się, że Franco Corelli, jego idol z czasów dzieciństwa, (jeden z największych śpiewaków naszych czasów, którego głos o pięknej sre-

A

Niewidomy tenor N

a pogrzebie Luciano Pavarottiego, wzruszył do łez żałobników, śpiewając Ave Verum Corpus Amadeusza Mozarta! Kim jest ten, który – tak jak Pavarotti – rozstał się z pierwszą żoną, niewygodnym świadkiem zabiegów o karierę i pieniądze; odniósł sukces sceniczny i fonograficzny, zarobił bajeczne pieniądze, poznał możnych tego świata: artystów, polityków, bankierów. Ten, który – w przeciwieństwie do wielkiego Luciano – nie miał nigdy problemów z nadwagą, cukrzycą i cholesterolem, spłodził synów, a nie córki, wygrał festiwal w San Remo? A może wygrał o wiele więcej? To Andrea Bocelli, niewidomy śpiewak, mężczyzna po tragicznych, bolesnych przejściach. Urodził się w roku 1958 w Lajatico w Toskanii, z wrodzoną wadą – postępującą jaskrą; jednak wzrok całkowicie stracił na skutek wylewu krwi do mózgu w wieku 12 lat i musiał pogodzić się z tym, że już nigdy nie ujrzy cudownych

brzystej barwie, wielka kultura muzyczna, znakomite warunki zewnętrzne i wybitny talent aktorski uczyniły operową gwiazdą i ulubieńcem publiczności) prowadzi kursy mistrzowskie w Turynie, Andrea zgłosił się do mistrza. Corelli natychmiast dostrzegł naturalne piękno głosu Bocellego, przypominającego mu brzmieniem legendarnych toskańskich tenorów. Andrea zaczął rozważać możliwość poświęcenia się muzyce. Zawiesił karierę prawniczą. W ciągu dnia uczył się muzyki, a wieczorami zarabiał występując w barach. W 1992 roku włoski gwiazdor rockowy Adelmo 19


Fornaciari – Zucchero – (w roku 2003 wystąpił na festiwalu w Sopocie) szukał tenora, z którym prowadziłby próby przed wspólnym występem z Lucianem Pavarottim. Przypadkowo trafił na Bocellego. A wielki Luciano zachwycił się śpiewem nikomu nieznanego śpiewaka. ok później Bocelli otrzymał zaproszenie do udziału w festiwalu piosenki w San Remo. Wygrał eliminacje z najwyższą punktacją w dziejach. Potem zwyciężył w konkursie „Nowe twarze”. Błyskawicznie odniósł sukces na listach przebojów. Debiutancki album Il Mare Calmo Della Sera oraz następny – Bocelli, zwróciły uwagę Europy na włoskiego śpiewaka. Na rynku międzynarodowym zadebiutował w roku 1996 albumem Romanza. Ale przedtem, cztery lata wcześniej, poznał dziewczynę i ożenił się z nią. Ta pierwsza miłość, kobieta z czasów, gdy dorabiał śpiewając do przysłowiowego kotleta, nazywała się Enrica Cenitti. Urodziła mu dwóch synów, a po dziesięciu latach małżeństwa złożyła w sądzie wniosek o orzeczenie separacji z powodu ciągłej nieobecności męża w domu. Bocelli notorycznie podróżował, współpracował z wielkimi wokalistkami i nie uciekał przed fanatycznym uwielbieniem dziewcząt – aż do 2002 roku, gdy po spektaklu Madame Butterffly w Torre del Lago oficjalnie przedstawił Veronikę Berti – obecną narzeczoną – swojej matce. Na rozprawie o separację z Enriką Cenitti, sędzia wyznaczył słoną cenę za taki tryb życia tenora – szesnaście tysięcy euro miesięcznie na poczet alimentów, z czego na utrzymanie żony dziesięć tysięcy euro, a dla chłopców po trzy tysiące. Od kiedy trwa nowy związek, zakochany śpiewak przezornie ustala w kontraktach, że jego wyjazdy nie mogą trwać dłużej niż dwa tygodnie, a czas między podróżami spędza w posiadłości… oczywiście w ukochanej w Toskanii. To bajeczna, otoczona sosnowym parkiem rezydencja w Forte dei Marmi (raj tenora i jego towarzyszki, obecnie 26-letniej Veroniki , to XVIII-wieczna budowla, popularny hotel, w którym bywali poeci i artyści ówczesnej epoki). To oczywiście Veronika oprowadza turystów po salach, wypełnionych kanapami obity-

R

20

mi adamaszkiem, antycznymi komodami, obrazami. Obszerna biblioteka z oryginalnym kominkiem mieści tysiące książek i płyt oraz zbiór instrumentów, w salonie króluje fortepian, a wszędzie wiszą oprawione w ramki fotografie Bocellego: z angielską królową, polskim i niemieckim papieżem, Robertem de Niro, Billem Clintonem i wieloma innymi politykami, artystami.

Życie tenora światowej sławy to nie tylko przywileje i możliwości niedostępne zwykłym zjadaczom chleba, są i bolączki. Bocellemu, który uważa się za nieśmiałego introwertyka, przeszkadza zupełna utrata prywatności. Panicznie boi się latać samolotami. Często cierpi na bezsenność. Jest jednak zaangażowany w ruch obrony praw ojców, aktywnie zabiega o to, aby ci mogli się jak najwięcej spotykać z dziećmi.

B

yć może sytuacja rodzinna słynnego tenora wkrótce się zmieni, bo Andrea Bocelli wyznał na łamach prasy, że po kilku latach intensywnej relacji z Veroniką chciałby wreszcie ją poślubić i mieć z nią dzieci. Oświadczyny zostały przyjęte. Jak się sprawdza Andrea Bocelli w nowym związku? To się rzuca w oczy – pogodny i spełniony, bo od wielu lat mający dobrą passę. Sprzedał ponad 52 miliony płyt, nagrywa je po to, by – kiedy straci głos – móc wracać do czasów świetności wokalnej. Trudna jest jednak rozłąka z synami z pierwszego małżeństwa, którzy na stałe mieszkają z matką w sąsiedztwie. W imponującej rezydencji ojca bywają gośćmi, chociaż mają w niej swoje pokoje. Tenor, sam zahartowany przeciwnościami losu, zawsze powtarza Amosowi i Matteo, że wszystko jest możliwe jedynie dla ludzi, którzy z determinacją, a czasem nadludzkim wysiłkiem, realizują wyznaczone cele, i że bez wytężonej pracy i poświęceń niczego nie da się zdobyć. A kalectwo jest jak potknięcie się bosą stopą o wielki kamień. Boli, ale ból kiedyś mija. Na podstawie tygodnika „Oggi” – oprac. J.N.


W kręgu zmieniających się pór roku dostrzegamy zmienność otaczającego nas świata, z różnorodnością zjawisk, kolorów i przemian zachodzących w przyrodzie. Klimat w Polsce odznacza się dużą kapryśnością pogody i wahaniami w przebiegu pór roku w następujących po sobie latach. Od dawien dawna wszyscy, których życie i praca zależą od pogody, na podstawie obserwacji zjawisk w przyrodzie i zachowań zwierząt, starali się przewidywać, co ich czeka w nowym roku. Na Nowy Rok pogoda, będzie w polu uroda. Kiedy dni styczniowe zimne i jasne, rok będzie dobry, stodoły za ciasne. Gdy w styczniu deszcze leją nie ciesz się dobrą nadzieją. Gdy styczeń z mgłą chodzi, mokrą i wczesną

Pogoda i przyroda

wiosnę zrodzi. Gdy w Gromniczną (2 lutego) z dachów ciecze, zima jeszcze się przewlecze. Na Święty Maciej (24 lutego) lody wróżą długie chłody, a gdy płyną już strugą, to i zimy niedługo. Związkiem pomiędzy zmianami warunków klimatycznych i pór roku a terminami zachodzenia cyklicznych zjawisk w życiu roślin i zwierząt zajmuje się fenologia, która wyróżnia 9 fenologicznych pór roku.

Kiedy nadchodzi wiosna?

Oczekiwano, że 12 marca – Na świętego Grzegorza idzie zima do morza. Według kalendarza wiosna zaczyna się 21 marca, w dniu, w którym następuje

Wiosna zrównanie długości dnia z nocą i trwa do 21 czerwca, najdłuższego dnia w roku – momentu przesilenia letniego. Ale przyroda rządzi się własnymi prawami. Pojawienie się zwiastunów wiosny zależy od długości utrzymywania się pokrywy śnieżnej i temperatury w danym roku. Przyroda zaczyna budzić się ze snu zimowego gdy średnia temperatura wynosi od 0°C do 5°C. Wtedy śniegi topnieją, słońce ogrzewa Ziemię coraz mocniej, zaczynają krążyć soki w roślinach. W lasach, zaroślach śródpolnych i nadwodnych podmuchy wiatru wysypują żółty pyłek z długich kwitnących kotków leszczyny, przy drogach, nad brzegami wód złocą się podbiały, w ogrodach i parkach zakwitają przebiśniegi.

Nadeszło przedwiośnie (zaranie wiosny)

Pierwsze rośliny, zwiastujące wiosnę, nie mają dużych wymagań, mają zaś wiele cennych właściwości. Leszczyna pospolita i jej bliska krewna brzoza były pierwszymi drzewami, które pojawiły się w Europie po wycofaniu się lodowca. W lesie spełnia ważną rolę biocenotyczną, gdyż ocieniając glebę zasila ją obficie w dobrze rozkładającą się ściółkę. Daje schronienie ptakom i dostarcza smacznych owoców. Pożywnymi orzechami objadają się wiewiórki, myszy, sójki, orzechówki, dzięcioły, kowaliki. Orzechy laskowe są jedynym pokarmem chrząszcza słonika orzechowca. Ludzie docenili nie tylko owoce leszczyny. Jak głoszą 21


legendy, leszczyna była świętym drzewem w czasach biblijnych, chroniła od ognia, była symbolem mądrości i obfitości. Na uwagę zasługuje jej nieprzeciętnie giętkie drewno. Leszczynowych gałązek używano jako różdżek do odnajdywania skarbów, leszczynową różdżką do dziś wyszukuje się podziemne źródła wody. Podbiał pospolity od dawna znany był jako roślina lecznicza. Naparem z podbiału leczyli już starożytni medycy. Współczesna medycyna potwierdziła działanie ziela łagodzącego różne dolegliwości układu oddechowego i chorób nerek. Surowcem lekarskim są zarówno kwiaty, jak i liście podbiału. Dreszcz wiosny. Wierzba puszcza już kosmate bazie... (Leopold Staff) Często nie wiadomo czy to jeszcze zima czy już może wiosna. Marzec jest miesiącem o bardzo zmiennej pogodzie. Chociaż dni są coraz cieplejsze, wieczorem nastaje chłód, a nad ranem szron pobiela cały świat. Ale wiosny nic już nie powstrzyma. Marzec. Wracamy z parku. Wreszcie przeszła zima. Spod stopniałego, śniegu wyjrzały murawy. Drzewa nagie, lecz pierwsze kiełkują już trawy. Choć na stawie zielony, cienki lód się trzyma (Leopold Staff) 22

Kwitną drzewa, krzewy, byliny. W otoczeniu leżącego jeszcze śniegu, bezlistne pędy krzewów wawrzynka wilczełyko pokryte są różowymi pachnącymi kwiatami. W lasach liściastych przez warstwę brunatnych starych liści przebijają się do słońca niebiesko-fioletowe przylaszczki. Wieczorem i gdy nastaje chłód i niepogoda jej kwiaty zamykają się i zwieszają zapadając w „sen roślin”. Byliny w podziemnych bulwach, kłączach i cebulach rok wcześniej nagromadziły materiały odżywcze, jesienią wykształciły młode pędy i zawiązki kwiatów. Zanim las się zazieleni zdążą zakwitnąć, wystarczy im kilka ciepłych marcowych dni. Nastaje najbarwniejszy czas lasów liściastych. Kwitną miodunki, których czerwone kwiaty po zapyleniu zmieniają barwę na niebieską. Bogate w nektar purpurowo-fioletowe kwiaty kokoryczy przyciągają pierwsze owady. Wokół leśnych strumieni kwitną złocie, śledziennice. Zaczynają kwitnąć zawilce gajowe. Na brzegach lasów, polanach pojawiają się lśniące w słońcu żółte ziarnopłony. Na słonecznych murawach zakwitają sasanki. Przed rozwinięciem liści kwitną wiatropylne drzewa – wierzby iwa i szara, olchy, topole osiki i wiązy. Wśród kwiatów już są pierwsze motyle przedwiośnia: listkowiec cytrynek i rusałki – ceik, pawik, pokrzywnik. Ptasie zwiastuny wiosny – skowronki, czajki, żurawie – niekiedy przybywają tak wcześnie, że pola są jeszcze białe, a rzeki spowite lodem. Skowronki z krótkiej wędrówki zimowej do Europy południowej potrafią się zjawić już w końcu lutego. Zamieszkują pola, łąki i ugory. Te małe szare ptaszki trudno zauważyć na ziemi, za to w locie zwracają uwagę perlistym, wesołym śpiewem. Skowronki śpiewają przez cały dzień – zaczynają jeszcze przed wschodem słońca, a kończą po jego zachodzie. Ten śpiew można usłyszeć zaraz po przylocie, przez porę toków i gniazdowania. Tylko podczas mgły milkną na pewien czas, podobnie jak w lecie, gdy


się pierzą. Zaraz za skowronkami przylatują szpaki. Na podmokłe łąki przybywają czajki. Gdy chłód ma powrócić, przemieszczają się w cieplejsze miejsca, po czym ludzie poznają, że na wiosnę należy jeszcze trochę poczekać. Gdy pogoda sprzyja, przystępują do lotów tokowych. Pewnego dnia, spośród zarośli, kęp turzyc

rakterystycznym świstem skrzydeł przelatują z miejsca na miejsce. Wysepki ziemi wystające ponad płycizny rozlanych rzek z dnia na dzień coraz liczniej zasiedlają skrzydlaci wędrowcy. Na przedwiośniu zjawiają się tu też gromadnie duże stada różnych gatunków kaczek: krzyżówek, cyranek, cyraneczek, podgorzałek, płaskonosów, czernic, głowienek. Ptasi gwar wypełnia dolinę – dominują głośne, melodyjne fanfary łabędzi krzykliwych, oznajmiające koniec zimy. Wczesne kaczki z żurawiami, znakiem wiosny z ciepłami. Gdy gęś dzika w marcu przybywa, ciepła wiosna bywa. Nad zamarznięte jeszcze jeziora i stawy najwcześniej, często nawet w końcu lutego, przybywają czaple, kormorany i bąki, później kaczki, łyski, perkozy. Zbliżającą się wiosnę oznajmiają też ptaki zimujące u nas. Zwraca uwagę melodyjny śpiew sikor, kowalików, dzwońców i trznadli, ćwierkają wróble, inaczej kraczą gawrony. W porze zarania wiosny odlatują na

i skupisk małych brzózek osnutych poranną mgłą, rozlega się magiczny i niepowtarzalny, donośny głos przybyłych niepostrzeżenie żurawi. Ten piękny zwiastun wiosny wyróżnia się wysmukłym kształtem, wytwornymi ruchami. Żuraw jest najwyższym z europejskich ptaków, ale łatwiej go usłyszeć niż spostrzec. Przez cały marzec, nawet nad dużymi miastami słychać i widać lecące klucze dzikich gęsi – gęgaw, zbożowych i białoczelnych. To przelotni wędrowcy, tylko część gęgaw pozostanie u nas by założyć gniazda. Dzikie gęsi ulubione miejsca postoju mają na terenach dolin rzecznych. Przez kilka tygodni znajdują tu pokarm i odpoczynek przed dalszą podróżą do miejsc lęgowych na dalekiej północy. Rzekami spływa kra, na rozlewiskach przesuwają się białe dostojne sylwetki łabędzi. Co jakiś czas z wysiłkiem wznoszą się ponad wody i z cha-

północ ptaki, które u nas zimowały: gile, jemiołuszki, kwiczoły, jery. Dla większości ludzi wiosna zaczyna się w dniu, w którym przylatują bociany. Do dziś gospodarstwa z bocianimi gniazdami uważane są za obdarzone szczególnymi względami losu, cieszą się dobrobytem i są wolne od klęsk. Dlatego nikogo nie dziwi, że gospodarz, u którego mieszka bocian, często w marcu zerka w niebo. A one z dalekiej podróży z Afryki, niesione ciepłymi prądami wznoszącymi, bardzo wysoko szybują po niebie. Gdy na święty Józef bociek przybędzie, to już śniegu nie będzie. (19 marca); Na Zwiastowanie bocian w gnieździe stanie (25 marca ). Nadal powszechna jest wróżba, że gdy zobaczy się pierwszego bociana lecącego, rok będzie szczęśliwy. Obcowanie na jednym podwórku z bocianem przynosi23


ło wiele spostrzeżeń wyrażanych w wierzeniach i przysłowiach. Wraz z przylotem bocianów rozpoczynano pracę w polu. Na święty Józef bocian na stodole, szykuj sochę i jedź orać pole. Z zachowania bocianów odczytywano pogodę i urodzaj. Jeżeli latały wysoko, zapowiadały ładną wiosnę, nisko – późną i słotną. Znoszony do gniazd perz zapowiadał deszcz. Gdy wyrzucały z gniazd młode, rok miał nieść mało plonów. Ostatnie bociany białe przylatują w końcu kwietnia. I wtedy – Bocian na ogonie jaskółkę przynosi. Bociany związane są z polskim krajobrazem, u nas występują najliczniej – jest ich ponad 40 tysięcy par. Pod koniec marca przylatują bekasy, kuligi, rudziki, drozdy śpiewaki, zięby, większość ptaków drapieżnych. Przybywają remizy by wkrótce uwić misterne gniazda na zwisających nad wodą wierzbowych gałązkach. Za budulec służą im włókna roślinne i puch z kwiatów wierzb, osik i topoli. Na skrajach lasów po zachodzie słońca odbywają loty tokowe słonki. O świcie, zwłaszcza w pogodne poranki, gdy szron zdobi trawy na leśnych polanach i podmokłych łąkach, tokują cietrzewie. Gniazda zakładają już kruki, puszczyki i sójki. W marcu przychodzą na świat pierwsze małe zające. Budzą się jeże, norniki, zaskrońce. Gdy marzec jest ciepły wychodzą z kryjówek biedronki i niektóre biegaczowate. Żaby moczarowe zaraz po przebudzeniu rozpoczynają wędrówkę do zbiorników wodnych. Samce wystrojone w błękitne szaty godowe głośnym skrzekiem oznajmiają czas godów. Stada migrujących gawronów w poszukiwaniu owadów przysiadają na polach z zieleniejącą oziminą. Kiedy w marcu deszczu

24

wiele, nieurodzaj zboża ściele. Pierwsze prace polowe przebiegają od końca marca do połowy kwietnia. Orka, bronowanie i wysiew zbóż jarych – pszenicy, owsa i jęczmienia zaczynają się, gdy z pól zniknie śnieg, a ziemia osuszy się i ogrzeje. Choć już w kwietniu słonko grzeje, nieraz pole śnieg zawieje. W porównaniu z marcem w kwietniu zmniejsza się wilgotność powietrza. Opadów jest niewiele. Średnia temperatura wynosi 5°C., ale w końcu miesiąca często przekracza 20°C. Na Świętego Franciszka (2 kwietnia) przylatuje pliszka. W fenologii wczesna wiosna (pierwiośnie) zaczyna się wraz z kwitnieniem różnych gatunków fiołków. W starożytnej Grecji uważano fiołek za kwiat święty, w cudowny sposób pojawiający się w świecie wiosny. Symbolizował miłość, pokorę i ascezę. Noszono z fiołków wianki, wierzono, że uśmierzają bóle głowy. Współcześnie – olejki eteryczne z fiołków używane są w kosmetyce. Dominującą barwą kwietnia jest biel i żółć. Bielą się lasy od łanów zawilców. Na łąkach i wśród zarośli, w świetlistych lasach pierwiosnki lekarskie zdobią złocistożółte kwiaty. Ich dawna nazwa kluczyki – zebrane u góry kwiaty przypominają pęk kluczy – wiązała się z wierzeniem jakoby pierwiosnki otwierały wszelkie skarbce leśnych boginek. Od wieków jest rośliną leczniczą, stosowaną przy nieżytach dróg oddechowych. Gdy w połowie kwietnia przylatują bociany czarne, w dziuplach drzew gniazdują już szpaki, kowaliki, dzięcioły, pustułki. Czarne bociany zakładają gniazda z dala od ludzi, wysoko na starych drzewach w lasach liściastych. W końcu kwietnia w dziuplach z mchu i korzonków ścielą gniazda sikory czubatki i sosnówki, a na świerkowej gałęzi, z mchu i porostów spowite pajęczyną, buduje gniazdo najmniejszy polski ptaszek mysikrólik. Raniuszek wysoko w rozwidlonych konarach drzew maskuje gniazdo kawałkami kory. Gniazdo tka z mchu, a w środku obficie wyścieła piórkami. Kiedyś je policzono, było ich ponad dwa tysiące. W kwietniu rodzą się małe, lisy, wilki, kuny i dziki. Jelenie i sarny zmieniają strój zimowy na letni. Wyłaniające się spod wezbranych rzek łąki, pokrywają dywany żółtych kwiatów knieci błotnej, popularnie zwanej kaczeńcami. Knieć jest ulubionym wiosennym zielem łosi. Swoisty nastrój bagiennym łąkom i torfowiskom nadają koncerty czajek, bekasów, kuligów, rycyków, brodźców połączone z akrobatycznymi lotami lub naziemnymi popisami podczas godów. W kwietniu na torfowiskach zielenią się i kwitną turzyce, wełnianki. W połowie miesiąca przylatują na bagna dzielni mali wędrowcy – rokitniczki. Powracając z zimowisk w południowej Afryce dokonują nie lada wyczynu. Pokonują pustynię, lecąc nad nią 4 tysiące kilometrów bez przerwy


przez 60 godzin. Na bagnach pojawia się też, podobna do rokitniczki, ale bardzo rzadka wodniczka. Inne ciekawe ptasie osobliwości bagien to bojowniki bataliony (Pilomachus Pugnax – lubiący walkę). Przed tokami u samców wyrastają na szyi pióra godowe tworzące kryzy. Nie spotyka się dwóch jednakowo ubarwionych ptaków. Pióra różnią się barwą i odcieniem, od bieli, beżu, różnych odcieni żółtego i pomarańczowego, po niebieski, purpurowy i czarny. Zmienny jest również rysunek na piórach – od jednolitego koloru po plamki i prążki. Ubarwienie każdego samca jest równie niepowtarzalne, jak ludzkie linie papilarne. Najintensywniejsze walki staczają bataliony na przełomie kwietnia i maja, w czasie pełni kwitnienia kaczeńców. Ale tylko niewielka ich część zakłada u nas gniazda. Większość, po tokowiskach, nagle odlatuje na mokre łąki i bagna tundry. Jest to czas, gdy brzozy okrywają się zielenią i kwiatem. W lasach, zaroślach, nad rzekami zakwita czeremcha zwyczajna. Ma małe białe zebrane w grona bardzo pachnące kwiatki. Wydzielane przez nie związki lotne zawierają dużo bakteriobójczych fitoncydów, dlatego w medycynie ludowej stosowana była jako środek odkażający. W parkach, lasach, przy drogach zakwitają klony, graby, tarniny. Pękają duże pąki kasztanowca. Pod koniec kwietnia białym kwiatem stroją się czereśnie, wiśnie i śliwy. Na Święty Wojciech (23 kwietnia) zniesie jajko bociek. W bocianim gnieździe może ich być od 2 do 5. Ilość złożonych jaj bociany uzależniają od temperatury i obfitości pokarmu w danym roku. Chcesz mieć kęs płótna dobrego, siej len na św. Jerzego. Jak w kwietniu rosa, to dosiewaj chłopie mocno prosa. Jeziora i duże stawy, długo spowite pokrywą lodową, dopiero w końcu kwietnia pokrywają się zielonymi liśćmi grzybieni, grążel, rdestu. Ze snu zimowego budzą

się liczne bezkręgowce. Dla ryb kwiecień jest miesiącem masowego tarła. Wtedy też nad wodami pojawia się rybołów. Powracają rybitwy, mewy śmieszki tworzą kolonie lęgowe. Pasy trzcin i wodne obrzeża rozbrzmiewają śpiewem trzcinniczków, trzciniaków i łozówek. Święta Agnieszka wypuszcza skowronka z mieszka. Maj przynosi ustabilizowaną ciepłą pogodę. Grzmot w maju, sprzyja urodzaju. Jest najsuchszym miesiącem roku, zmniejsza się wilgotność powietrza a opadów atmosferycznych jest więcej. Majowe błoto, więcej niż złoto. W maju zielenią się już pola zbóż jarych. Na przełomie kwietnia i maja rolnicy sadzą ziemniaki. Na początku miesiąca wysiewają len, rzepak jary, kukurydzę. Maj zieleni łąki, drzewa… maj bogaty sieje kwiaty. Wszędzie pełno jest żółtych mniszków lekarskich, zmieniających się później w delikatne srebrzyste dmuchawce. Ta piękna, pospolita roślina, ma wiele właściwości leczniczych. Odwar z korzeni stosowany jest w chorobach dróg żółciowych i wątroby, miażdżycy, otyłości, reumatyzmie i anemii. Z młodych liści można przyrządzić sałatkę wiosenną. Lasy liściaste przyozdabiają się różnymi odcieniami zieleni. W parkach i ogrodach kwitną kasztanowce, zakwitają jabłonie. Na przełomie kwietnia i maja przylatują lelki i kolorowe dudki. Od kilku lat na północnym-wschodzie Polski gnieżdżą się pięknie ubarwione ptaki południa żołny. Ostatnie w maju przylatują strumieniówki, dziwonie i jerzyki, a także wilgi i kraski, które obok zimorodka są najbarwniejszymi ptakami Polski. Maj rozbrzmiewa śpiewem ptaków. Najpiękniej i najwytrwalej do późnych godzin nocnych śpiewają słowiki i drozdy śpiewaki. Intensywnie śpiewają rudziki i kosy. Urok lasu wzmacnia kukanie samców kukułek wabiących samice. Dla większości ptaków jest to czas lęgów. Są już młode

25


sikory, czajki, dzięcioły. W niedostępnych ostępach bagiennych lasów wylegają się pisklęta żurawi. W maju przychodzą na świat małe bobry, wydry, sarny i jelonki. Dopiero teraz z zimowego snu budzą się popielice. W ciepłe majowe wieczory i noce, znad wód dobiega jeden spośród charakterystycznych odgłosów wiosny – rechot żab wodnych. W tym czasie mają też gody najmniejsze, za to najgłośniejsze spośród polskich płazów, zielone żabki – rzekotki. W okresie godowym można je usłyszeć nawet z odległości jednego kilometra. Dzięki przylgom na palcach wspinają się nawet po gładkich powierzchniach. Żyją wśród drzew i krzewów, kryją się wśród liści. W razie potrzeby ich barwa może zmieniać się od jasnożółtej do czarnej. Maj jest również porą godową owadów. Pojawiają się chrabąszcze majowe. Roją się korniki, wszędzie pełno much i komarów, za którymi uganiają się muchołówki, jaskółki oknówki, dymówki, brzegówki i najszybsze nasze

Pełnia wiosny (wiosna właściwa) trwa na przełomie maja i czerwca. Wody rzek powróciły już do swoich koryt. Na użyźnionych łąkach wśród bujnej zieleni przybywa coraz więcej ziół. Niczym dywany – mienią się różnymi kolorami. Okrywają je żółto-złote łany różnych gatunków jaskrów, różowe firletki i rdesty. Rdzawoczerwony kolor łąkom nadają kwiaty i owoce szczawiu, potem dołączą do nich liliowe dzwonki rozpierzchłe, koniczyny. Przy brzegach strumieni niebieszczą się niezapominajki. Do rzadkości już należy pełnik europejski, kwiat wilgotnych łąk. W zaroślach przybrzeżnych kwitną kosaćce żółte. Wiosenna obfitość kwiatów i tyleż owadów, wśród których ozdobą są modraszki i pazie królowej. Między wysoką roślinnością łąk niepostrzeżenie przemyka derkacz, zdradzając swą obecność charakterystycznym głośnym derkaniem. W drodze do gniazd z dziobami pełnymi owadów

ptaki – jerzyki, które potrafią latać z prędkością nawet 160 km na godzinę. Poza czasem wysiadywania jaj, bezustannie latają, nawet śpią krążąc w letargu na wysokości ponad 2 tysięcy metrów. Kiedy się jaskółka zniża, deszcz się do nas zbliża. Widzisz bociana w wodzie, nie myśl o pogodzie. Mówi się, że to spóźnione wiosenne chłody, to kaprys majowej pogody – nadeszli „zimni ogrodnicy”. Pankracy, Serwacy, Bonifacy to źli na ogrody chłopacy. Dawno temu spostrzeżono, że maj przynosi kilkudniowe gwałtowne ochłodzenie, które przypada na 12–14 maja. Te dni zdecydują o tegorocznych plonach ogrodników. Następuje znaczny spadek temperatury, często poniżej zera, niszcząc wiele upraw i kwitnące sady. Przed Pankracym nie ma lata, po Bonifacym mróz ulata. A potem jeszcze „zimna Zośka” i już, można wysadzać warzywa. Majowa Zofija bzy nam porozwija.

przysiadają na trawach pokląskwy, pliszki żółte, potrzosy. Na torfowisku białymi kwiatami rozkwita bobrek trójlistny. Jego silne, gęsto splecione kłącza umożliwiają przejście przez mocno podtopione podłoże. Pojawiają się żółte kwiatostany tojeści bukietowej, bordowobrązowe dzwonki kuklika. Na bagnach przekwitłe turzyce ozdabiają teraz białosrebrzyste pióropusze puchu owocowego wełnianki wąskolistnej. W bagiennych lasach i torfowiskach wysokich roztacza się intensywny zapach kwiatów bagna zwyczajnego, kwitnie borówka bagienna zwana pijanicą a obok owocują wełnianki pochwowate rozjaśniając białymi puchowymi główkami bagienne topiele. Zieleń lasów ozdabiają kiście białych kwiatów jarzębiny, kaliny, głogu a na dnie lasu białe połacie kwitnących gwiazdnic. Kwitnie też kruszyna, trzmielina, malina,

26


jeżyna, żarnowiec miotlasty. W runie leśnym pojawiają się niepozorne bukieciki czarnych jagód i poziomek, przeplatane eleganckimi perełkami konwalii pachnącej. W latach obfitego kwitnienia sosny i świerku drogi leśne, drzewa i zioła okryte są warstwą żółtego pyłu. Pojawiają się pierwsze grzyby. Najpóźniej zakwitają i zielenieją dęby. Dąb szypułkowy kwitnie od końca kwietnia do końca maja równocześnie z rozwojem liści. Bezszypułkowy około dwa tygodnie później. W krajobraz maja wpisuje się soczysta, słoneczna żółcień pól kwitnącego rzepaku. Kłosi się żyto, wśród zbóż zakwitają chabry, maki polne i rumianki. Chabry bławatki upodobały sobie pola uprawne, gdzie rozsiewane są razem ze zbożami, rosną też na nieużytkach i przydrożach. Chaber jest rośliną miododajną i ma właściwości lecznicze. Napar z chabrów wykazuje działanie moczopędne, żółciopędne i przeciwzapalne, stosowany jest w chorobach skóry. W dawnych czasach, z płatków bławatka wytwarzano niebieską farbę, która w połączeniu z ałunem barwiła wełnę. W końcu maja w bocianich gniazdach już wylęgły się młode. Od lutego do czerwca przybyło do Polski około dwustu gatunków ptaków lęgowych. W czerwcu większość ptaków wychowuje młode, część zaś przystąpiła do drugich lęgów. Czerwiec bywa najcieplejszym miesiącem roku. Zazwyczaj jest suchy, z dużą ilością opadów atmosferycznych. Nazwę czerwca i nazwę koloru czerwonego źródła wywodzą od owada czerwca polskiego. W dawnych wiekach miał duże znaczenie gospodarcze jako źródło czerwonego barwnika do tkanin. Barwnik otrzymywano z larw czerwca żerujących na roślinie czerwcu trwałym. W czerwcu larwy przeobrażały się w owada dorosłego. Polska przez kilka wieków była głównym dostarczycielem czerwców do Europy. Gdy czerwiec chłodem i wodą szafuje, to zwykle rok cały popsuje. W czerwcu pełnia sprowadza burze, ostatnia kwadra zaś deszcze duże. Z pól i łąk dochodzi dźwięczne cykanie świerszczy. W czerwcu nastaje największa obfitość kwitnienia. Ukwiecone wilgotne łąki ozdabiają też purpurowe i różowe kwiatostany storczyków. Na suchych łąkach, miedzach rozkwitają skupiska złocieni. Kwitną wszystkie trawy – tymotka, manna, wiechlina, drżączka, kostrzewa, kłosówka, mietlica. W bezmiarze zieleni leśnej rośliny kwitnące, choć jest ich krocie, nie są już tak barwne i widoczne jak na początku wiosny. Nad wodami kwitnie sitowie jeziorne, pałka wodna, tatarak, strzałka wodna. Na słonecznych skrajach lasów sosnowych, na piaszczystych wzniesieniach łąk, różowe kwietne kobierce tworzy mała krzewinka macierzanka. Rozgrzana słońcem mocno pachnie, przyciągając mnóstwo kolorowych motyli. W ostatnich dniach wio-

sny zakwita na bagnach starzec bagienny. W parkach i ogrodach robinia akacjowa pod koniec maja rozwija liście, a w czerwcu charakterystyczne zwisające grona, wonnych, białych kwiatów. Gdy wiosna zaświta, jest w ogrodzie raz ciemniej, raz jaśniej. Wciąż coś zakwita, przekwita. Wczoraj kwitło moje serce. Dziś jaśmin. (Maria Pawlikowska-Jasnorzewska) Koniec wiosny i wczesne lato zapowiada kwitnienie bzu czarnego i zbóż. Opracowanie i fotografie AnnaWorowska Literatura: Henryk Sandner, Zdzisława Wójcik Kalendarz Przyrody, Warszawa 1995 Jan Sokołowski Ptaki Ziem Polskich PWN 1958 Andrzej Kruszewicz, Ptaki Polski, Warszawa 2006 Danuta i Włodzimierz Masłowscy, Przysłowia polskie, Katowice 2003

27


Krótkie zabawne ćwiczenia, które można wykonywać w razie potrzeby – w pracy, w korku, w autobusie, w czasie wolnym

Wzmocnij ducha i ciało Człowiek spokojny silniejszy jest od tchórzliwego, uciekającego przed niepokojem. Człowiek spokojny więcej zyskuje w jednej godzinie sam ze swoimi smutkami i marzeniami niż porywczy w całym dniu pracy i pośpiechu. Naturalna harmonia wewnętrzna i bezgraniczna ufność pozwalają mu niejako bez trudu pokonywać wszelkie przeciwności losu, przy których inni beznadziejnie się trudzą. Jest jak fontanna, która nieustannie wypływa i nigdy nie zanika, podsycana przez niewidzialne źródło. Do niej przychodzą spragnieni, by czerpać pogodny spokój, którego wystarcza każdemu. Ten piękny tekst nieznanego autora zamieścił w swojej książce Relaks w 90 sekund Rolf Herket. Autor podpowiada nam – czytelnikom – w przeważającej większości żyjącym w napięciu, pośpiechu i nieustannie cierpiącym na nadmiar przerastających nas spraw, terminów i zobowiązań, jak – choćby na owe 90 sekund – „wyłączyć się” z codzienności. Ponoć tyle wystarczy, by ćwiczenia relaksacyjne, nazwane „wysepkami wypoczynku”, zregenerowały ducha i ciało, i pozwoliły na ponowne wejście w rytm codzienności. – Nasze „wysepki wypoczynku” mogą zmobilizować niewiarygodne rezerwy siły – podkreśla R. Herket – zarówno fizycznej jak i psychicznej. Proponowane ćwiczenia relaksacyjne znalazły szerokie zastosowanie w najprzeróżniejszych sytuacjach, procesach wychowawczych i metodach kształcenia, „wewnętrznych treningach” dla ludzi zajmujących kierownicze stanowiska. Okazały się również przydatne w zwalczaniu agresji i hiperaktywności u dzieci i młodzieży. Ćwiczenia zaliczane do „treningu wewnętrznego” mają działanie odprężające i energetyzujące, służą rozbudzaniu dobrego samopoczucia i chęci do życia. Przy tym nie wymagają tak dużego wysiłku jak techniki medytacyjne czy ćwiczenia na kreatywność i wyobraźnię. Aby krótkie ćwiczenia o długotrwałym działaniu mogły przynieść optymalne rezultaty, należy zapoznać się z kilkoma cennymi radami, a później do nich się dostosować. 28

Każde ćwiczenie „treningu wewnętrznego” trwa około 90 sekund, ale można poświęcić na nie więcej czasu. Można wykonywać kombinacje różnych ćwiczeń, na początku łącząc ze sobą trzy lub cztery propozycje, a później stopniowo zwiększać ich liczbę. Oddychanie podczas ćwiczeń ma być spokojne, swobodne i płynące. Osiągnąwszy stan głębokiego odprężenia, wskazane jest pooddychać czasem mocniej, aby spotęgować jego odżywcze działanie. Po każdym ćwiczeniu niezbędna jest analiza swoich przeżyć; odpowiadamy sobie na pytanie, gdzie czujemy napięcie mięśni. Obserwujemy – kiedy i jak ogarnia nas odprężenie, a wraz z nim dobre samopoczucie. Szczególną uwagę zwracamy na to, czy jesteśmy rozluźnieni, czy też spięci. Nie zapominajmy o uśmiechu, który według filozofów jest „kąpielą w słońcu dla naszej duszy”. We wszystkich ćwiczeniach faza napinania mięśni powinna trwać około siedmiu sekund, zaś na całkowite odprężenie poświęcić należy wystarczającą ilość czasu. Jeśli wymaga tego sytuacja, fazę rozluźniania można zakończyć dwoma lub trzema silniejszymi wdechami i wydechami, co ułatwia powrót do rytmu codzienności. Pamiętajmy, że jesteśmy sami dla siebie wewnętrznym mistrzem. Każde z ćwiczeń można powtórzyć dwu- lub trzykrotnie, co może nam podpowiedzieć nasze samopoczucie. Oprac. Lus

Zrzuć z siebie napięcie Stań wyprostowany, w lekkim rozkroku. Zacznij trząść całym ciałem – szczególnie rękami i nogami – i w ten sposób uwolnij się od wszystkich obciążeń, negatywnych myśli, gniewu i zmartwień. Wspomagaj się w tym mocniejszym i głośniejszym wydechem.


Eskimosi wiedzą co jest cool Czy we współczesnym świecie egzystują społeczności, których nie imają się plagi naszej cywilizacji, takie jak cukrzyca, nowotwór, reumatyzm, miażdżyca czy zawał serca? Jak najbardziej! Posiadły tajemną wiedzę o jakiejś cudownej diecie? Tak, jedzą ogromne ilości tłuszczu, mięsa, piją krew i prawie wcale nie przyjmują witamin! Odwróceni

białych podróżników upowszechniła się obecnie używana nazwa. Dzisiaj uznawana jest za niepoprawną politycznie, pogardliwą. Powszechnie uznano bowiem, że wywodzi się z języka algonkińskiego, którym mówią Indianie z pogranicza Kanady i USA, od wyrażenia – eskimantsik – zjadacz Zrzuć ciężar z pleców surowego mięsa, który to Na twoich plecach i ramionach spoczywa ciężki wyraz na skutek przekształworek do noszenia piachu – w nim znajdują się ceń francusko-angielskich, wszystkie twoje stresy i zmartwienia. Zataczasz ostatecznie utrwalił się jako Eskimo – Eskimos. Obecsię lekko pod jego ciężarem. nie językoznawcy sądzą, że Ręce trzymasz skrzyżowane przed klatką piernazwa ta ma jednak inne siową. Teraz z okrzykiem Aaa odrzucasz je do pochodzenie. Co ciekawe, tyłu i zrzucasz z siebie cały ciężar. Pooddychaj słowo Inuit znaczy w ich przez chwilę spokojnie, a następnie powtórz języku – człowiek ćwiczenie dwu- lub trzykrotnie. Badania antropologiczne wykazały jednak niezbicie, że Inuici należą do rodziny Ściana ludów azjatyckich, toteż Lekko przykucnij, wyciągnij przed siebie ręce zaliczanie ich do Indian kai z całej siły odepchnij od siebie wyimaginonadyjskich czy też północnowaną ścianę. Teraz wyobraź sobie obok dwie amerykańskich jest błędem. ściany, wyciągnij ręce po bokach ciała i zacznij Znaczna część Inuitów ma grupę krwi B, która wśród je rozsuwać – raz na prawo, a raz na lewo. Na pierwotnych, rdzennych koniec, mocno wstrząśnij ramionami. ludów indiańskich Ameryki,

Eskimosi czyli Inuici, to dawni i dzisiejsi mieszkańcy Grenlandii, Kanady, Alaski i Syberii. Są spokrewnieni z Aleutami i mówią językami z grupy eskimoaleuckiej. W XVI wieku wśród

w ogóle nie występuje. To kolejna zagadka dotycząca tej społeczności, liczącej niespełna dwieście tysięcy osób, mimo wszystko niezbyt dokładnie poznanej, zarówno przez specjalistów z zakresu medycyny jak i antropologii; prawdopodobnie z powodu kulturowej, cywilizacyjnej i klimatycznej izolacji; w ich świecie noc i dzień trwają po pół roku. Eskimosi – pozostańmy przy tej nazwie, bo jest powszechna i zrozumiała – na większą skalę nie znali białego człowieka, poza sporadycznymi kontaktami z myśliwymi, aż do roku 1667. Wtedy to założono Kompanię Zatoki Hudsona, działające do dzisiaj jedno z najstarszych przedsiębiorstw na świecie. Historia Kompanii, niezwykle barwna i burzliwa, rozpoczęła się od przygód dwóch francuskich traperów Medarda Chouarta i Pierre-Esprit Radissona. Zyskali oni wielką sławę jako myśliwi, handlarze futer i to dzięki nim, a może przez nich, do Eskimosów dotarły wszelkie, nie zawsze chlubne, ówczesne nowinki i uciechy cywilizacji europejskiej. Wydaje się jednak, że je zlekceważyli. Wraz z białymi zawleczone zostały także bakterie i wirusy, które trapiły miliony europejczyków, ale klimat i eskimoska kultura łowiecka, nie sprzyjały ich rozwojowi. Byli więc wolni od robactwa, wszy, nie znali dżumy, cholery, odry, nie chorowali nawet na grypę.

Eskimoskie wynalazki

Aby zrozumieć jakim „cudem” w tej społeczności, zamieszkującej wyjątko29


wo nieprzyjazne dla człowieka obszary globu, wykształciła się specyficzna odporność na śmiertelne choroby współczesnego świata, trzeba się bliżej przyjrzeć historii ich adaptacji, czyli wynalazkom, z których, po części, do dzisiaj czerpiemy korzyści, my, zjadacze słoniny i steków, a także jakie to miało konsekwencje dla organizmów Eskimosów. Oraz ich diecie. W myśl przysłowia: jesteś tym, co jesz. Pierwszym genialnym pomysłem było wynalezienie kajaka. Wąskiej, śmigłej łódki, skonstruowanej najczęściej z żeber morsów, rzadziej z drewnianego szkieletu, które obciągano nieprzemakalną skórą z fok. Kajak był na tyle lekki, że nawet jeden myśliwy mógł przemieszczać się wraz z nim „pod pachą”, po krach, na wolne od lodu przestrzenie, w pogoni za ofiarą. Był też doskonałym środkiem transportu upolowanego zwierzęcia, gdyż do burt doczepiano, jako stabilizatory, nadmuchane pęcherze fok. Mobilność myśliwego miała i ma decydujące znaczenie w czasie zdobywania pożywienia. Pokonywanie znacznych odległości w śmigłym kajaku i szybkie jego transportowanie po twardym podłożu, pozwalało oszczędzać bezcenną energię. W warunkach polarnych jej zapas decyduje o przeżyciu. Wynalezienie kajaka można więc porównać do wynalazku maszyny parowej. Drugim ważnym wynalazkiem było

skonstruowanie harpuna, włóczni z nasuwanym kościanym grotem, uwiązanym pierwotnie do linki plecionej z jelit, zakończonej nadmuchanym foczym pęcherzem (wykorzystyOdpychanie sufitu wanym potem jako stabiStań na lekko ugiętych nogach. Ręce unieś nad lizator). Trafione zwierzę głowę, a spody dłoni skieruj ku górze. Teraz nie było w stanie na dłużej wyobraź sobie sufit lub niebo rozpościerające zanurzyć się i w końcu musiało wypłynąć. Jego los był się nad twoją głową, a potem zacznij na nie naprzesądzony, tym bardziej, pierać. Następnie rozluźnij się, mocno wstrząśnij że grot posiadał specjalny ramionami i całym ciałem, po czym jeszcze raz zadzior, uniemożliwiający spróbuj odepchnąć sufit od siebie. jego samoistne wypadnięcie Ćwiczeniem alternatywnym może tu być ściąz ciała ofiary. Broń ta pozwalała także zapolować na duże ganie sufitu w dół, uchwyciwszy go najpierw ssaki morskie, w tym nawet mocno dłońmi. na wieloryby. Oczywiście nie

30

w pojedynkę. Taka zdobycz, to już była „góra mięsa”, która w okresie półrocznej nocy polarnej stanowiła nie tylko wystarczający zapas pożywienia, ale także dostarczała tłuszczu do oświetlenia igloo lub ziemianki. Surowiec ten służył również, jako jedyny dostępny opał, do gotowania potraw. Przypuszczalnie na tym właśnie harpunie wzorowali się późniejsi wielorybnicy, konstruując harpun rakietowy – a potem działko – z grotem na lince, oparty na jednym z pierwszych w świecie karabinów powtarzalnych, pomysłu norweskiego inżyniera Jacoba Smitha Jarmanna. Jako boje wypornościowe stosowali puste beczki po śledziach. Tak więc w świecie Eskimosa nic się nie marnowało: kości, wnętrzności,


jelita. W okresie wędrówek karibu czyli dzikich reniferów, polowano na nie w głębi lądu przy brodach rzek, a ich skór używano do szycia ubrań. Przy okazji łowiono łososie wstępujące w górę rzek na tarło, budując kamienne tamy i przegrody oraz na lisy polarne, zające, a także dzikie ptactwo w czasie przelotów. W okresie letnim, niejako przy okazji, intensywnie zbierano jagody i jadalne porosty.

Powiedz co jesz

Gdybyśmy więc spróbowali ułożyć dietę Eskimosa, wyglądałaby tak: 60 proc. tłuszcz, 38 proc. mięso, 2 proc. węglowodany. I tu dochodzimy do sedna niezwykłej odporności tej nacji na choroby cywilizacyjne. Tą niezwykłą odporność zawdzięczają Eskimosi właśnie diecie, bogatej w nienasycone kwasy tłuszczowe z rodziny omega-3 i witaminę E, które znajdują się w tłuszczach fok, morsów, waleni i ryb morskich, takich jak łososie, halibuty, makrele. Europejczykom dieta taka może wydawać się zabójcza, ale w tamtych warunkach wszystko co wysokokaloryczne i wydawałoby się, z powodu zawartości cholesterolu, prowadzi wprost do miażdżycy i zawału, otyłości i cukrzycy, jest pożądane. A to dlatego, że w owej diecie tzw. dobry cholesterol – HDL, „morduje” zły – LDL. Przysmakami Eskimosów są nie tylko wszelakie mięsa, tłuszcze, ale także

wątroba morsa, foki, skóra wieloryba, szpik kostny czy mózg i to zjadane na surowo, a także krew tych zwierząt. – Każdy szanujący się żywieniowiec, a nawet średnio wyedukowany w sprawach żywienia człowiek zauważy, że dieta taka ma się nijak do powszechnie zalecanych zasad prawidłowego odżywiania – twierdzi Małgorzata Krzyżanowska z SGGW w Warszawie – już prędzej przypomina tak zwaną dietę optymalną. Mimo wszystko, nie notuje się zachorowań wśród ludów dalekiej północy na większość chorób, które nękają naszą cywilizację, a mianowicie nowotwory, zawały mięśnia sercowego, Nabieranie oddechu cukrzycę czy najzwyklejsze Wyobraź sobie, że stoisz wyprostowany w cienawet przeziębienia. Co więpłej wodzie, sięgającej ci aż po pas. Odpręż się cej, ci spośród Eskimosów, i rozluźnij. Układasz dłonie wnętrzem do góry którzy z powodu ekspansji cywilizacji upodobnili i wyobrażasz sobie, że trzymasz w nich wielką swoje nawyki żywieniowe do piłkę. Wraz z wdechem, unosisz ją na wysokość amerykańskich czy europiersi. Następnie odwróć dłonie wnętrzem ku pejskich standardów, a więc dołowi i przy wydechu naciskaj na piłkę – tak, zaczęli jeść hamburgery, ale aż zakryje ją woda do wysokości twojego też od czasu do czasu frytki albo nawet jakąś zieleninkę, pępka. niebawem nabawili się tyPowtórz całe ćwiczenie. powych dla nas problemów:

głównie nowotworów i miażdżycy. Jedząc „normalnie” chronią się przed tymi chorobami. Nie rozwiązaną nadal zagadką jest pytanie: dlaczego Eskimosi nie cierpią na braki witaminy C, skoro nie jedzą owoców ani warzyw? Teorii jest tyle, ilu badaczy. Być może wystarcza im tylko to, co znajduje się w jagodach lub glonach, które zdarza im się jadać latem. Być może mięso zwierząt, które upolują, zawiera witaminę C w wystarczających dla nich ilościach; a może w ogóle nie jest im ona potrzebna, bo przystosowali się do jej braku. Naukowcy z takich dziedzin jak technologia żywienia czy biochemia doskonale wiedzą jednak, że dieta śródziemnomorska, oparta w dużej mierze na zasobach morza, warzywach, oliwie, winie, cytrusach, owocach, przetworach mącznych i serze jest nie do zaakceptowania dla mieszkańców wiecznego lodu i zmarzliny Grenlandii, Kanady, Azji jako podstawa przetrwania. Zaś ich dieta, a także dieta Słowian, Germanów i Skandynawów, oparta na wołowinie, wieprzowinie, łoju, smalcu, ziemniakach, nieprzetworzonym nabiale, tak zwana „świńska”, 31


jest nie do zaakceptowania przez mieszkańców basenu Morza Śródziemnego. Bo to klimat układa, czy może raczej ustawia, dietę! Spożycie litra oliwy extra virgin z oliwek, z sałatką z papryki, rukoli, mozzarelli, awokado i bazylii, to jednak nie to samo co zjedzenie kilograma wysolonej słoniny suto obłożonej cebulą!

Młode ssaki – pisze dr Marcin Ryszkiewicz – przez pierwszy okres życia (u człowieka – do około drugiego roku) żywią się niemal wyłącznie mlekiem matki i by ten trudno przyswajalny, ale bogaty pokarm strawić, produkują specjalny enzym, laktazę. Gdy mija

różni? Otóż – istotnie jesteśmy inni, ale dotyczy to tylko niektórych, w tym Europejczyków. I to bynajmniej nie wszystkich. Zdolność do rozkładu laktozy (cukru mlekowego), a więc przystosowanie do picia mleka, obecna jest u mieszkańców północnej i środ-

czas niemowlęctwa, matka przestaje produkować mleko, a dzieci przestają produkować laktazę – jedno i drugie z tego samego powodu: ewolucja eliminuje wszelkie funkcje, które przestają być użyteczne. Produkowanie mleka i laktazy wymaga energii, a lepiej zaoszczędzić ją na inne, bardziej już potrzebne zadania. Każdy, kto tego nie robi, przegrywa w ewolucyjnej grze o życie. Człowiek nie jest tu wyjątkiem – pisze dalej autor – bo ewolucja kształtowała nas tak samo jak wszystkie inne zwierzęta. Skąd więc ta dziwna reklama, wskazująca, że coś nas jednak

kowej Europy – i prawie nigdzie indziej na świecie. Dla innych mieszkańców globu ta reklama mogłaby brzmieć: „Pij mleko, będziesz miał kłopoty”. Z żołądkiem oczywiście. Tolerancja laktozy występuje dziś u wszystkich Holendrów, u 99 procent Szwedów i u większości ich sąsiadów, ale zmniejsza się drastycznie ku południowi – w basenie Morza Śródziemnego jest już rzadko obecna. Tam nie pije się mleka, ale jego przetworzone przez bakterie produkty, jogurt i kefir, je się sery. Tak było też w starożytności – Rzymianie uważali zwyczaj picia surowego mleka za cechę barbarzyńców z Północy. Tolerancja laktozy u Skandynawów, Germanów i Słowian jest świeżej daty. Udomowienie bydła nastąpiło ok. 9 tysięcy lat temu na obszarze Bliskiego Wschodu i było zrazu substytutem

Powiedz co pijesz

Znani aktorzy i ludzie estrady dali się w Polsce namówić na udział w pewnej reklamie, która rozpowszechniana jest nie tylko na bilbordach, ale także w mediach, a skierowana głównie do młodzieży: Pij mleko, będziesz wielki! Dr Marcin Ryszkiewicz, znakomity popularyzator wiedzy, geolog, ewolucjonista, starszy kustosz Muzeum Ziemi PAN twierdzi, że z punktu widzenia biologii, reklama ta jest szokująca! Dlaczego? Bo mleko dla wszystkich ssaków, które zostały odstawione przez matkę od karmienia piersią, jest produktem wysoce szkodliwym! W eseju „Człowiek coraz bardziej rozumny” (Newsweek 51/52/2007) przedstawia rozważania, które mogą nie jednego czytelnika wprawić w zdumienie.

„Jes-tem su-per” (ćwiczenie energetyzujące) Podstawą tego ćwiczenia jest stara, magiczna formuła aktywizująca, która wyzwala w nas nowe energie. Najważniejsze jest to, że każda z czterech sylab „jes-tem su-per” przyporządkowana jest odpowiednim ruchom całego układu – stąd należy je wypowiadać we właściwym momencie i najlepiej w równym rytmie. Stań wyprostowany, mając lekko zgięte kolana. Pochyl się do przodu i dłońmi uderz o podłogę, wykrzykując przy tym pierwszą sylabę formuły („jes”). Prostując się, uderz się w udo („tem”), po czym w klatkę piersiową („su”). Na koniec, unieś ręce wysoko nad głowę („per”). Całe ćwiczenie powtórz sześć do siedmiu razy, za każdym razem wykonując je jeszcze szybciej.

32


łowiectwa – zamiast gonić zwierzynę, lepiej było to źródło świeżego mięsa trzymać pod ręką. Krowy czy kozy produkują jednak również znaczne nadwyżki mleka, które nagle stało się dostępne dla wszystkich, a nie tylko dla niemowląt. Wystarczyła więc mutacja utrzymująca produkcję laktozy u dzieci po odstawieniu od piersi, by to nieoczekiwane źródło pożywienia dało się wykorzystać. Kto był nosicielem takiej mutacji, mógł wykarmić więcej potomstwa – to otwierało doborowi naturalnemu drogę do popisu. W roku 2002 mutacja ta została zidentyfikowana u Europejczyków; okazało się, że zaszła ona u ludów pasterskich na terenie Skandynawii ok. 6 tysięcy lat temu i szybko rozprzestrzeniła się wśród ich sąsiadów. Stąd jej dzisiejszy zasięg w Europie. Stacje telewizyjne pod koniec roku 2007 rozpoczęły emisję kilku spotów

reklamowych z udziałem – powiedzmy – Eskimosów. W jednym z nich, aktor podobny do przedstawiciela tej społeczności, a może tzw. naturszczyk, ubrany w futro, w polarnym krajobrazie, pośród chrzęstu śniegu i trzaskającego mrozu, zachwala tradycyjny przysmak swoich ziomków: kulki świeżego śniegu przecinane nożem i przekładane zielonym liściem mięty, zerwanym w „dniu letniego przesilenia”, a po chwili, gdy zjada ów przysmak, lektor informuje, że dla nieEskimosów lepsze będą nowe drażetki firmy… (tu reklama). Z biologicznego punku widzenia to już nie jest szok, to przerabianie mózgu na wodę!

Żywieni i żywiciele

W Stanach Zjednoczonych dr Hulda Regehr Clark przeprowadziła w ostatnich latach wiele badań medycznych, które dowiodły, że około 85 proc. ludności ma w swoim organizmie przynajmniej jednego Eeee… Aaaa… pasożyta. To ćwiczenie ma usprawnić twoje krążenie – Bardzo niebezpieczna, śmiertelna choroba współstań w pozycji wyprostowanej, głęboko wdyczesności – cukrzyca – nie chaj powietrze, a przy tym ręce unieś ponad polega wyłącznie na stałych głowę. Podczas wydechu, przejdź lekko do niedomogach metaboliczprzysiadu, opuść ręce przed sobą i wydobądź nych, ale na uszkodzeniu z siebie przedłużoną głoskę Eeee. trzustki, a w niej wysepek Potem, z głośnym Aaaa, wstań szybko, ponowLangerhansa, przez przywry, które zostały tam zwabione nie unosząc ręce. obecnością alkoholu metyloPowtórz to odżywcze ćwiczenie jeszcze trzy do wego! W trzustce wszystkich czterech razy i poczuj, jak wraz z przypływem osób cierpiących na cukrzynowej energii ogarnia cię dobry nastrój. cę znaleźć można przywrę Eurytrema pancreaticum, Przepływ oddechu która powszechnie występuje… u bydła. Do organizmu To ćwiczenie możesz wykonywać w pozycji człowieka przedostaje się siedzącej, stojącej lub leżącej. Pozwól, aby twój więc wraz z mięsem, jego oddech płynął, wyobrażając sobie przy tym, że przetworami i nieprzejest szerokim, spokojnym strumieniem. Połóż tworzonymi produktami dłonie na brzuchu – tak, aby unosiły się i opanabiałowymi. Trzeba by dały w rytmie twojego oddechu. Pomyśl przy radykalnie zmienić dietę aby tym, że jesteś spokojnym, zielonym brzegiem, zapobiec kolejnym recydywom. Zwabiona jest obecnoopływanym przez potężny strumień swojego ścią w ludzkim organizmie oddechu. alkoholu metylowego! Skąd

obecność tej trucizny? Otóż metanol występuje w większości przetworzonych artykułów spożywczych, w napojach butelkowanych, odżywkach dla dzieci i sproszkowanej żywności. Znajduje się nawet w produktach zaliczanych do „zdrowej żywności”. Stosowany jest bowiem do odkażania i mycia urządzeń produkujących i pakujących żywność. Zastrzyk z insuliny może także zawierać metanol; oto ironia losu – leczenie przyspiesza rozwój choroby! Tymczasem Eskimosi nie zasypiają gruszek w popiele i oskarżają Stany Zjednoczone o łamanie praw człowieka. Ich zdaniem rząd USA nie robi prawie nic, by przeciwdziałać efektowi cieplarnianemu i topnieniu lodu arktycznego, a to rujnuje ich kulturę i tradycję łowiecką! Zagraża bytowi populacji! Wielu Eskimosów, nie mogąc zgromadzić odpowiednich zapasów na noc polarną, przenosi się do osad i miasteczek zamieszkałych przez obcą i wrogą im cywilizację białych. Handlują rzeźbami z kłów morsów, galanterią z poroży reniferów, parają się szyciem dla turystów ubrań ze skór karibu. Jedzą wszelkiego autoramentu wołowo-wieprzową żywność śmieciową z marketów, przesiadują w pubach, piją piwo, przegryzając popcornem i chipsami, leją w siebie litry gazowanych coli. No i grają w reklamach!

Epilog

Podczas jednego z ostatnich wystąpień publicznych, na Wolnym Uniwersytecie w Bolzano we Włoszech, wybitny reporter Ryszard Kapuściński, w odpowiedzi na pytanie o swoje doświadczenia w sytuacjach ekstremalnych odparł: „Większość krajów europejskich ma doskonały klimat, może najprzyjemniejszy na świecie. Zimny klimat jest najdokuczliwszy i nikt nie jest w stanie się do niego przyzwyczaić. Z trudnościami, ale można przyzwyczaić się do tropiku. Do zimna nigdy”. Pewnie zapomniał o Eskimosach? Ale pewnie, to nie znaczy na pewno! Janusz Niczyporowicz

33


Wyobraźmy sobie taką sytuację. Mąż i żona jadą samochodem. Ona prowadzi, on siedzi obok. Znajdują się na skrzyżowaniu ze światłami. Zapala się zielone. Mąż mówi: „Zielone światło”. Na co żona odpowiada: „Kieruję ja czy ty?”. W tym bardzo krótkim dialogu ujawnia się niezwykłe bogactwo informacji zawartych w wypowiedzi jednej i drugiej strony. I przynajmniej kilka powodów, dla których wspomniane małżeństwo może w nienajlepszym humorze dojechać do celu.

Kwadratura wypowiedzi czyli o tym, dlaczego czasami trudno nam się porozumieć

Mówienie i słuchanie na cztery sposoby

Według Friedemanna Schulza von Thuna, psychologa zajmującego się meandrami komunikacji, w każdej wypowiedzi możemy wyróżnić aż cztery jej aspekty, tzw. płaszczyzny komunikacji. Są to:

Dyrygent Puść swoją ulubioną muzykę i zacznij sam dyrygować w takt znanej ci melodii. Wiesz, które tony są głośniejsze i bardziej dramatyczne, a które subtelniejsze i cichsze. Możesz też słyszeć muzykę tylko w swojej wyobraźni. Ponownie zacznij dyrygować, ale tym razem spróbuj wpleść w melodię swoje własne akcenty. Muzykę dopasowujesz więc do swojego nastroju i życzeń, czyli – dyrygując szybciej lub wolniej – nadajesz jej więcej dynamiki, elegancji albo subtelności. To ćwiczenie poprawia samopoczucie zarówno psychiczne, jak i fizyczne.

34

Fot. Ewa Świętorzecka

• Płaszczyzna rzeczowa – czyli to, co chcę zakomunikować – zawiera informacje, określoną treść, fakty, konkrety. • Płaszczyzna ujawniania siebie – czyli co mówię o sobie – jak myślę, jak się czuję, co jest dla mnie ważne. • Płaszczyzna relacyjna – czyli co myślę o tobie, za kogo cię uważam i jaki jest nasz wzajemny stosunek, jaka jest moja postawa wobec ciebie; ważny jest tu dobór słów, ton głosu. • Płaszczyzna apelowa – czyli do czego chcę cię na-

kłonić – do zrobienia lub zaniechania czegoś, do myślenia lub czucia w określony sposób. Oznacza to, że kiedy mówimy, robimy to na cztery sposoby jednocześnie. Czasami akcentujemy silniej któryś z aspektów. Podobnie rzecz ma się po stronie słuchającego. Dysponuje on odpowiednio czworgiem uszu: rzeczowym, ujawniania siebie, relacyjnym i apelowym. I podobnie, może mieć jedno z tych uszu bardziej pracowite, wyczulone. Na przykład częściej słyszy w wypowiedzi apel, sygnał do działania, a rzadziej inne treści. Schematycznie można potraktować różne aspekty wypowiedzi jako boki kwadratu:


Płaszczyzna rzeczowa (ucho rzeczowe) Ujawnianie siebie (ucho terapeutyczne)

Wypowiedź

Apel (ucho apelowe)

Relacja wzajemna (ucho drażliwe) Wypowiedź

Kłopoty z porozumieniem zaczynają się wtedy, gdy co innego mówi nadawca, a co innego słyszy odbiorca. Do nieporozumienia może dojść na każdej z czterech płaszczyzn komunikatu lub gdy nadawca akcentuje jeden aspekt wypowiedzi, np. przekazuje informacje, a odbiorca słucha go uchem relacyjnym i zastanawia się, co też złego nadawca o nim myśli.

powiedzieć mąż (nadawca) w każdym z czterech aspektów: • Zawartość rzeczowa: Zapaliło się zielone światło. • Ujawnianie siebie: np. Spieszę się. Obawiam się, że się spóźnię. Jestem zdenerwowany. Jestem doświadczonym kierowcą. Jestem dobrym obserwatorem. Itd. • Relacja wzajemna: Uważam cię za niedoświadczonego kierowcę. Gdyby nie ja nie poradziłabyś sobie. Nie wieCo powiedział mąż, rzę w twoje umiejętności. Potrzebujesz a co usłyszała żona? mojej troski. Jesteś słabszym kierowcą Wracając do wspomnianego przykłaode mnie. Jesteś rozkojarzona. du zastanówmy się najpierw, co mógł • Apel: Jedź! Ruszaj! Dodaj gazu! Co tak naprawdę powiedział mąż, a co usłyszała żona? Na podstawie jej Pukanie energii reakcji można wnioskoDziałanie układu krwionośnego i limfatycznewać, że nie była zachwygo możesz usprawnić, gdy lekko zaciśniętymi cona stwierdzeniem męża. pięściami opukasz od góry do dołu całe ciało – Zareagowała nie tylko na najpierw lewą, a potem prawą stronę. informację o sytuacji na Czujesz już, jak każda komórka ciała budzi się drodze (zmiana świateł), ale usłyszała również inne i rozgrzewa? aspekty jego wypowiedzi. Na przykład to, że mąż Chwila wytchnienia czuje się upoważniony do Połóż ręce na brzuchu i poczuj, jak oddech udzielania jej rad. Zatem wpływa do twojego wnętrza, do samego środusłyszała go nie tylko uchem rzeczowym, ale ka ciała. Podczas wdechu i wydechu przepona także relacyjnym. naprzemiennie unosi się i opada. Obserwuj jej Czy mąż rzeczywiście spokojne ruchy – nie napinaj brzucha, pozwól, chciał się krytycznie odnieść by wszystko działo się w sposób naturalny, bez do jej umiejętności, trudno twojej pomocy. Gdy podczas nabierania oddepowiedzieć, nie słysząc np. chu wypełnia cię powietrze, wczuj się głęboko tonu jego głosu. Być może tak było w istocie. Co by w swoje wnętrze, a uwagę postaraj się skupić to oznaczało? Że w dość na czubku nosa. zawoalowany sposób oboje

powiedzieli sobie, co sądzą o sobie nawzajem. To prawda, że prowadząc takie dialogi możemy dużo sobie powiedzieć, ale raczej nie osiągniemy porozumienia opartego na wzajemnym szacunku. Pozostanie zamęt w uczuciach. W takiej sytuacji warto upewnić się, czy dobrze odczytaliśmy intencje naszego rozmówcy, na przykład: Mąż: Zielone światło. Żona: Widzę. Kiedy mówisz mi, co się dzieje na drodze, podczas gdy ja prowadzę, mam wrażenie, że mi nie ufasz. To jak jest: nie ufasz mi? Mąż: Ależ skąd. Uważam, że sprawnie prowadzisz. Po prostu spieszę się, bo chciałbym jeszcze spotkać Janka zanim wyjdzie z pracy. Ostatnio trudno się do niego dodzwonić. Wiesz, projektujemy razem osiedle i boję się, że nie zdążymy skończyć na czas. A to dla mnie ważne, żeby dotrzymywać słowa. To oczywiście tylko jedna z wersji dialogu, tu akurat prowadzącego do porozumienia. W innej, żona mogłaby, zamiast o wrażeniach, powiedzieć np. o swoich uczuciach i oczekiwaniach: Żona: Denerwuję się, kiedy komentujesz sytuację na drodze, podczas gdy ja prowadzę. Spodziewałam się raczej uznania i zaufania. A mąż na to mógłby powiedzieć: Lubię prowadzić i czasami trudno mi wyjść z roli kierowcy, kiedy jestem pasażerem. Rozumiem, że chciałabyś, żebym powstrzymał się od komentarzy. Czy tak? Żona: Tak!

O różnicach między rozmówcami

Kobiety w większym stopniu niż mężczyźni posługują się uchem nastawionym na relacje, czyli tzw. uchem drażliwym. W praktyce oznacza to, że częściej niż mężczyźni zastanawiają się, co złego ktoś o nich myśli. Panowie natomiast łatwiej posługują się 35


wypowiedzi, np. mówią i słuchają na płaszczyźnie rzeczowej. Gdyby trzeba było ustalić plan konkretnego działania byłby to dobry team, ale wobec problemów w relacji może okazać się nieporadny. Bo jak porozmawiać o trosce, o potrzebach, gdy tylko posługujemy się faktami, jak w poniższym przykładzie:

Fot. Ewa Świętorzecka

uchem rzeczowym, być może dlatego trudniej im usłyszeć, że czasami problem nie tkwi w konkretach, faktach, liczbach, ale bardziej dotyczy relacji z rozmówcą lub tego, co on aktualnie przeżywa. Rozwinięte ucho rzeczowe to także domena inżynierów, naukowców, prawników, żołnierzy oraz innych osób wykonujących zawody, których specyficznie pojmowany „etos profesjonalny” nakazuje obracać się w sferze faktów, przepisów, zakazów, nakazów, powinności, procedur i nie zaleca zwracania uwagi na uczucia i potrzeby. Kłopoty z porozumieniem mogą zdarzyć się także wówczas, gdy spotkają się dwie osoby, które z reguły wykorzystują ten sam, jeden aspekt

Syn wybiera się na spotkanie: Matka (stanowczo): Jest zimno. Załóż czapkę Syn (kategorycznie): Nie jest zimno. Nie założę. Matka (z troską): Załóż kochanie! Jest przecież dziesięć stopni mrozu! Sypie śnieg i mocno wieje! Syn (arogancko): Dziesięć było rano. Jakbyś popatrzyła na termometr, to byś wiedziała, że jest siedem! – i wychodzi z domu bez czapki.

O czym była ta rozmowa? Pozornie tylko o faktach, w rzeczywistości o uczuciach i potrzebach. O tym, że matka martwi się o dziecko, chce o nie zadbać jak najlepiej, ale i o tym, że dziecko czuje się przytłoczone troską matki, którą postrzega jako nadopiekuńczą i potrzebuje więcej swobody w decydowaniu o sobie. Gdyby oboje usłyszeli się czworgiem uszu i powiedzieli o swoich uczuciach i potrzebach wprost, porozumienie Spojrzenie medytacyjne byłoby blisko, a i w uszy prawdopodobnie cieplej. Usiądź i zetknij palce wskazujące ze sobą w odSłuchanie czworgiem ległości 30 cm od oczu. Powoli zacznij rozsuuszu sprzyja porozumieniu. Jeżeli uaktywniamy ucho wać ręce, cały czas patrząc na koniuszki palców. powiązane z tą płaszczySwoje spojrzenie kierujesz na rozsuwające zną wypowiedzi, którą właśnie akcentuje rozsię palce dopóty, dopóki pozostają widzialne mówca, możliwa jest dobra kątem oka. komunikacja. Zdarza się Uwaga: Podczas ćwiczenia spojrzenie idzie jednak, że mimo iż potrafimy słuchać na cztery w dal, zaś oddech pozostaje spokojny. Po jego sposoby, pewnych ważnych wykonaniu, palce zsuń ze sobą do pozycji wyjdla nas osób słuchamy tylko jednym uchem, bez ściowej. Całość powtórz dwa do trzech razy. względu na to, co akcentują

36

w swojej wypowiedzi, jak w przykładzie poniżej. Córka wróciła do domu późno po pracy. Matka, która zapewne z troski o córkę, chce o nią zadbać, za każdym razem gotowa jest coś robić (słucha przede wszystkim uchem apelowym i w związku z tym proponuje różne działania): Córka: Jestem zmęczona Matka: Przygotuję ci kąpiel. Córka: Nie dziękuję. Czy jest herbata w dzbanku? Matka: Zaraz zaparzę więcej. Córka: Nie, nie. Idę spać. Matka: Posłać ci łóżko? Córka: Nie! Mamo, czy musisz tak mi usługiwać? Matka: Mam sobie pójść? Opisana gotowość do działania, nawet wynikająca ze szlachetnych pobudek, w dalszej perspektywie może być męcząca dla każdej ze stron i zamiast porozumienia przynieść rozczarowanie. Warto więc rozwijać umiejętność słuchania każdym uchem. Wtedy mamy szansę dowiedzieć się, co naprawdę ktoś do nas mówi i zareagować adekwatnie do sytuacji.

Poza schematem

Komunikacja to skomplikowana rzeczywistość. Nasz język nie ułatwia nam sprawy. Obfituje w porównania, często błyskotliwe metafory, interpretacje, oceny. Z jednej strony pomaga nam porządkować informacje, szybciej je przetwarzać, z drugiej podsuwa proste schematy, szufladki, rozwiązania na skróty, które, zamiast przybliżać nas do siebie nawzajem, prowadzą czasami na manowce. Świadomość własnego stylu komunikacji, przełamywanie schematów, pozwala unikać pomyłek, nieporozumień i budować dobre relacje z innymi. Dobre, to znaczy oparte na prawdzie, zaufaniu, z poszanowaniem uczuć i potrzeb swoich oraz innych osób. Jolanta Obidzińska, psycholog


Kiedy chorujesz… Gdy jesteś przeziębiony, masz grypę lub gorączkę, poziom cukru we krwi może wzrosnąć. Aby uniknąć wizyty w szpitalu, będziesz musiał dostosować się do zmian zachodzących w twoim organizmie. Oto odpowiedzi na kilka pytań odnoszących się do tego, co robić, gdy dopadnie cię choroba. Czy powinienem przyjmować insulinę, gdy jestem zbyt chory, by jeść?

Tak. Powinieneś przyjmować dokładnie taką samą liczbę jednostek insuliny jak zwykle. NIE PRZESTAWAJ PRZYJMOWAĆ INSULINY, GDY JESTEŚ CHORY. Wiele osób trafiło do szpitala, gdyż przestawały robić zastrzyki z insuliny. Czy powinienem przyjmować leki cukrzycowe, jeśli wymiotuję?

Przyjmuj DOKŁADNIE TAKĄ SAMĄ liczbę jednostek insuliny jak zawsze. Jeśli chorujesz na cukrzycę typu 2, przestań przyjmować pigułki.

Automasaż Zdejmij buty i skarpety, po czym zacznij masaż prawej stopy. Wierzch stopy, jej palce oraz podeszwę dokładnie ponaciskaj, pougniataj i wyciągnij. Zauważ różnicę w stosunku do drugiej stopy, która nie była jeszcze masowana – następnie jej też zrób taki sam masaż. Jeśli spodobało ci się to ćwiczenie, a masz akurat dużo czasu na rozpieszczanie siebie, kontynuuj masaż, wędrując w górę ciała – masuj łydki, uda, pośladki, brzuch, piersi, dłonie i ramiona – te części ciała, z których możesz łatwo ściągnąć części garderoby, by cieszyć się kontaktem ze skórą.

Jak często powinienem sprawdzać poziom cukru we krwi, gdy jestem chory?

Poziom cukru we krwi badaj co 2 do 4 godzin. Wyniki zapisuj w notesie. Czy powinienem badać mocz na obecność ketonów?

Jeśli przyjmujesz insulinę, badaj mocz co 4 godziny i zapisuj wyniki w notesie.

Czy powinienem uważać jeszcze na jakieś oznaki, gdy jestem chory?

Tak, zwracaj uwagę na: • bóle brzucha • oddech o zapachu owoców • biegunkę • przyspieszony oddech • wymioty. Kiedy powinienem skontaktować się z lekarzem domowym lub diabetykiem?

Jeśli poziom cukru w twojej krwi przez 24 godziny przekracza 14 mmol/L lub poziom ketonu jest zbyt niski, średni lub zbyt wysoki, skontaktuj się z lekarzem. Co mam powiedzieć lekarzowi, gdy do niego zadzwonię?

Przekaż lekarzowi następujące dane: • poziom cukru we krwi • poziom ketonu w moczu • temperatura ciała • jaką insulinę ostatnio przyjąłeś • kiedy ostatni raz przyjąłeś insulinę • ile jednostek insuliny przyjąłeś. Poinformuj lekarza o: • bólach brzucha • przyspieszonym oddechu • oddechu o zapachu owoców (przypomina zapach zmywacza do paznokci) • biegunce • wymiotach. Jeśli wymiotujesz lub masz biegunkę, spytaj lekarza, czy powinieneś i jakie wziąć leki. Co powinienem jeść, gdy jestem chory?

Jedz to co zwykle. Co mam zrobić, jeśli nie jestem w stanie jeść tego, co zwykle?

Jeśli jesteś chory, a poziom cukru we krwi przekracza 14 mmol/L Pij: • wodę • herbatę z cukrem • bulion • napoje dietetyczne Jedz: • glukozę w tabletkach (5g na tabletkę) • zupy. 37


Jeśli poziom cukru wynosi mniej niż 4 mmol/L Pij: • soki owocowe • colę (zwykłą, z cukrem) Jedz: • jak wyżej.

Fot. Marek Dolecki

Bądź czystą energią Podczas tego ćwiczenia możesz siedzieć, stać lub leżeć. Pamiętaj o najważniejszym – całkowitym odprężeniu i rozluźnieniu. Zrób kilka wdechów i wydechów. Wraz ze spokojnym wdechem napręż wszystkie swoje mięśnie – stopy, łydki, uda, pośladki, piersi, plecy, ramiona i ręce. Teraz przez około siedem sekund wstrzymaj zarówno oddech, jak i naprężenie mięśni ciała – w tej pozycji jesteś czystą energią. Stopniowo zrób wydech, rozluźniając przy tym napięte mięśnie. Ćwiczenie powtórz kilkakrotnie.

Podróż do wnętrza siebie Kierując się intuicją, postaraj się poczuć swoje wnętrze – jednocześnie wyciągaj się, przeciągaj lub wykonuj inne ruchy – takie, na które akurat masz ochotę. Twoje ciało wie dokładnie, co może poprawić mu samopoczucie – pozwól, by powiodło cię w odkrywczą podróż do swojego wnętrza. Oddech, niczym nie zakłócony, płynie sam z siebie.

38

Nigdy nie wiadomo, kiedy zmoże cię choroba i nie będziesz mógł wyjść po zakupy. Dlatego musisz się na czas przygotować, zadbaj więc, by zawsze mieć w domu zapas: • strzykawek • insuliny • pigułek na cukrzycę • pasków do badania poziomu cukru we krwi • tabletek z glukozą • pasków do badania poziomu ketonu w moczu • glukagonu • coli i innych napojów z cukrem • bulionu w kostkach lub w proszku Staraj się kierować powyższymi poradami. Dzięki temu unikniesz wizyty w szpitalu. Oprac. M. Iwańczuk

Sekrety diety Ciekawych obserwacji dotyczących wpływu pożywienia na zdrowie człowieka dokonał dr John A. McDougall badając zwyczaje żywieniowe i stan zdrowia ludzi pracujących na plantacjach trzciny cukrowej i ananasów na Hawajach. Pierwsza generacja pracowników, przeważnie dwudziestoletnich, przybyła tam głownie z Filipin i Chin. Zachowywali oni dietę rodzinnego kraju, na którą składał się głównie ryż, warzywa i od czasu do czasu ryby. Pomimo bardzo ciężkiej pracy, cieszyli się oni bardzo dobry zdrowiem. Mieli prawidłowe ciśnienie krwi oraz niski poziom cholesterolu i cukru we krwi. Ich znakomite samopoczucie utrzymywało się do późnej starości. Mieli dobry słuch i wzrok. Jednak już ich dzieci zmieniały dietę. Zaczynali spożywać mięso, mleko i nabiał oraz produkty oczyszczone. Dieta rodziców złożona z ryżu i warzyw była już dla nich jedynie przystawką do obiadu. Tyle że nie cieszyli się już oni takim zdrowiem jak ich rodzice. Zaczynali się uskarżać na różne dolegliwości, ich wygląd zmienił się. Cierpieli na przewlekłe choroby cywilizacyjne: chorobę wieńcową serca, nadciśnienie, cukrzycę, raka. Wpływ żywienia na ich zdrowie był niezaprzeczalny.


Sposoby, w jakie cukier rujnuje nasze zdrowie

Nasz słodki wróg Poza zakłócaniem równowagi organizmu, nadmiar cukru prowadzi do wielu innych poważnych konsekwencji. Oto niektóre z nich, zakłócające metabolizm, a tym samym normalne funkcjonowanie organizmu. Dane o skutkach objadania się cukrem zaczerpnięto z czasopism medycznych oraz publikacji naukowych.

Guma energetyczna Ćwiczenie zacznij od zacierania dłoni. Gdy będą już dostatecznie ciepłe, złóż je (jak do modlitwy) w odległości 30 cm przed twarzą. Wyobraź sobie, że między nimi rozciągnięta jest guma. Zacznij ją powoli rozciągać, czując między dłońmi mrowienie energii. Jak bardzo możesz oddalić je od siebie, by wciąż tego doświadczać? Następnie zbliż ręce do siebie, po czym ponownie je rozsuń.

Postawa bociana Stań wyprostowany, plecy oprzyj o ścianę. Oburącz obejmij lewe kolano i trzy do pięciu razy przyciągnij je jak najbliżej do klatki piersiowej. Powtórz ćwiczenie, stojąc na drugiej nodze. Spróbuj także je wykonać bez opierania się o ścianę.

Fot. Marek Dolecki

Ma udział w powstawaniu otyłości, szybkie wchłanianie cukru sprzyja objadaniu się; ciało przerabia od 2 do 5 razy więcej cukru w tłuszcz, niż skrobi. U ludzi z nadwagą znacząco podnosi ciśnienie krwi. Podnosząc poziom glukozy w organizmie może spowodować reaktywną hiperglikemię. Obniżając wrażliwość na insulinę i dopuszczając do jej nienormalnie wysokiego poziomu w organizmie, może prowadzić do cukrzycy. Może podnosić poziom glukozy i insuliny u kobiet zażywających doustne tabletki antykoncepcyjne. Może powodować patologiczne zmiany w trzustce. Może być przyczyną nadaktywności, niepokoju, trudności z koncentracją i chorowitości u dzieci oraz niekorzystne wpływać na dzieci z nadpobudliwością psychoruchową (ADHD). Na obozach rehabilitacyjnych dla młodzieży, gdzie stosowano dietę o niskiej zawartości cukru, zaobserwowano prawie 50 proc. spadek zachowań antyspołecznych. Rafinowany cukier w diecie obniża efektywność uczenia się, wpływając niekorzystnie na wyniki w nauce. Kojarzony jest ze wzrostem częstotliwości fal delta, alfa i theta w mózgu, co z kolei negatywnie wpływa na sprawność myślenia. Ma wpływ na powstawanie arteriosklerozy i cho39


40

rób kardiologicznych. Powoduje wzrost poziomu „złego” i obniżenie „dobrego” cholesterolu. Dieta wysokocukrowa u osób z chorobami naczyniowymi znacząco zwiększa lepkość płytek krwi.Osłabia wzrok, może powodować powstanie katarakty oraz krótkowzroczności. Przyczynia się do zakwaszenia śliny i do zniszczenia zębów oraz paradontozy. Powoduje choroby dziąseł. Ma swój znaczący udział w powstawaniu osteoporozy. Może wywoływać wiele problemów z poziomem kwasowości przewodu pokarmowego m. in. jego zakwaszenie, niestrawność. To wróg numer jeden pracy jelit, powoduje złą przyswajalność u pacjentów z dysfunkcjami jelit, podwyższenie ryzyka choroby Crohna oraz owrzodzenia jelita grubego. Może osłabiać system immunologiczny i przeszkadzać mu w obronie przeciw chorobom infekcyjnym. Przyczynia się do niekontrolowanego wzrostu drożdżaków (Candida Albicans) odpowiedzialnych za infekcje grzybicze. Może powodować choroby systemu autoimmunologicznego takie jak: artretyzm, astma, stwardnienie rozsiane. Może powodować depresję. Obniżenie spożycia cukru może podnieść poziom emocjonalnej stabilności. Dieta obfita w cukier może obniżać ilość witaminy E w krwi i powodować wzrost wolnych rodników i oksydantów. Może zakłócać przyswajalność białek, powodować zmiany w ich strukturze, zmieniać sposób ich działania w organizmie. Może uszkadzać strukturę DNA. Sprzyja alergiom pokarmowym, może przyczyniać się do powstawania egzemy u dzieci. Powoduje szybsze starzenie się skóry zmieniając strukturę kolagenu oraz powodować problemy ze ścięgnami. Może powodować bóle i zawroty głowy oraz migreny. Odpowiada za zwiększone ryzyko zachorowania na Alzheimera. Może zaburzać równowagę hormonalną np: podnosić poziom estradiolu u młodych kobiet, pogarszać zespół napięcia przedmiesiączkowego oraz obniżać działanie hormonu wzrostu. Wysokie spożycie cukru może powodować istotne skrócenie trwania okresu ciąży wśród młodocianych i jest związane z dwukrotnie większym ryzykiem urodzenia noworodka o niskiej wadze. Odwadnia noworodki. Obniża wydajność enzymów. Duże ilości spożywanego cukru mogą osłabić fizjologiczną homeostazę

(stan równowagi) wielu układów w organizmie człowieka. Zakłóca równowagę chemiczną organizmu: powoduje deficyt chromu i miedzi oraz przeszkadza we wchłanianiu wapnia i magnezu. Może powodować powstawanie kamieni żółciowych. Ma wpływ na powiększenie się wątroby przez nadmierny podział jej komórek oraz jej otłuszczenie. Odpowiada za powiększenie się nerek i zmiany w nich, np. tworzenie się kamieni nerkowych. Działa niekorzystnie na skład elektrolitów w moczu. Przyczynia się do powstawania żylaków i hemoroidów Duża ilość spożytego cukru może spowodować atak epileptyczny. Ma potencjał wywoływania nieprawidłowych procesów metabolicznych u normalnie zdrowej jednostki i sprzyja rozwojowi chronicznych chorób zwyrodnieniowych. Karmi komórki rakowe, odkryto jego związek z rozwojem raka piersi, jajników, prostaty, okrężnicy, trzustki, dróg żółciowych, płuc, woreczka żółciowego i żołądka. Karmienie dożylne słodzoną wodą może spowodować odcięcie dopływu tlenu do mózgu. Cukier jest substancją, która uzależnia. Przy współpracy dr med. Nancy Appleton, www.nancyappleton.com autorki książki Pokonaj nałóg słodzenia

Fot. Marek Dolecki


Pigmalion, król Cypru, zakochał się w wyrzeźbionym przez siebie posągu kobiety. Tak bardzo pragnął, aby rzeźba ożyła, że w rezultacie stało się zadość jego oczekiwaniom. Rzeźba o imieniu Galatea przemieniła się w kobietę, którą Pigmalion wkrótce poślubił. To oczywiście tylko piękny mit, który w rzeczywistości przejawia się w postaci samospełniającego się proroctwa. Ma ono swoje dobre i złe strony. Samospełniające się proroctwo, zwane też efektem Pigmaliona (dla oczekiwań pozytywnych) lub Golema (dla oczekiwań negatywnych), polega na tym, że nasze nastawienie, co do przebiegu zdarzeń wpływa istotnie na ich bieg. Dzieje się tak poprzez system subtelnych sygnałów wysyłanych do otoczenia. Na przykład, spodziewamy się, że ktoś grzecznie i miło nas potraktuje. Nieświadomie robimy odpowiednią minę, mówimy określonym tonem głosu i często (choć nie zawsze) dostajemy to, czego oczekiwaliśmy – uśmiech po stronie rozmówcy. Albo jesteśmy przekonani, że przełożony nie ceni naszych kompetencji. Myślimy o tym, zastanawiamy się co złego

Zagram rolę, jaką mi napiszesz czyli o tym jak oczekiwania stają się rzeczywistością szef „na pewno” o nas myśli. I wreszcie, kiedy z nim rozmawiamy tracimy pewność siebie, mówimy cicho, niezdecydowanym głosem, wzrok wbijamy w podłogę. Szef to widzi, słyszy i rzeczywiście zaczyna zastanawiać się, czy aby na pewno mamy odpowiednie kompetencje. Wątpliwości pokazuje w gestach, słowach, tonie głosu, postawie ciała. Odczytujemy te sygnały i koło się zamyka. Otrzymujemy potwierdzenie tego, co sobie założyliśmy. Inny przykład: idziemy do urzędu z przekonaniem, że nie uzyskamy tam informacji. Z dużym prawdopodobieństwem możemy oczekiwać, że tak się stanie. Zupełnie nieświadomie postawą ciała, zniechęceniem w głosie, nieprecyzyjnymi pytaniami sprawimy, że urzędnik nie będzie miał podstaw, by udzielić rzetelnych informacji. Chyba, że świadom różnych zachowań klientów oraz pułapek związanych z oczekiwaniami, dotrze do sedna sprawy, mimo naszego nastawienia.

Samospełniające się proroctwo, zwane też efektem Pigmaliona (dla oczekiwań pozytywnych) lub Golema (dla oczekiwań negatywnych), polega na tym, że nasze nastawienie, co do przebiegu zdarzeń wpływa istotnie na ich bieg.

Jolanta Obidzińska, mgr psychologii

Eksperyment laboratoryjny Jednym z badaczy, który zajmował się samospełniającym się proroctwem był Robert Rosenthal, psycholog zgłębiający procesy uczenia się. W latach 60. ubiegłego wieku przeprowadził on szereg eksperymentów, najpierw w laboratorium, później w naturalnym środowisku, które pokazały, że możemy wpływać na wyniki uczenia się zwierząt i ludzi, niezależnie od ich predyspozycji. Dowiódł on, że oczekiwania nauczycieli mogą mieć duży wpływ na poziom inteligencji i wyniki osiągane przez uczniów, zwłaszcza w młodszych klasach szkoły podstawowej, niezależnie od początkowych umiejętności dzieci. W jednym z pierwszych eksperymentów Rosenthal pozornie badał szczury – w rzeczywistości badanymi zostali jego studenci. Poprosił ich, aby nauczyli szczury poruszania się w labiryncie. Poinformował, że zwierzęta były odpowiednio hodowane – jedną grupę stanowiły osobniki inteligentne, drugą – uznane za tępe. Szczury z grupy zdolnych istotnie szybciej nauczyły się wymaganej umiejętności. Rzecz jednak w tym, 41


że nie były specjalnie hodowane, a do grup przydzielono je losowo. Różnica tkwiła w informacji jaką uzyskali studenci. Powodem odmiennych wyników nie były więc cechy zwierząt, ale tendencyjne oczekiwania ich opiekunów.

Praktyka szkolna Rosenthal postanowił wyjść z eksperymentem poza laboratorium. Wraz ze swoim współpracownikiem Jacobsonem udał się do jednej ze szkół podstawowych. Przypuszczał, że oczekiwania nauczycieli w stosunku do uczniów mogą mieć wpływ na osiągane wyniki. Powszechną bowiem praktyką w Stanach Zjednoczonych było przeprowadzanie testów inteligencji na początku edukacji, których rezultaty przedstawiane były nauczycielom. Wszystkim dzieciom w szkole rzeczywiście zbadano iloraz inteligencji. Nauczyciele dostali jednak informację, że zastosowano test, który prognozował przyszłe sukcesy. Otrzymali oni listę uczniów ze swoich klas, którzy (rzekomo) uzyskali bardzo wysokie wyniki. Na zakończenie roku szkolnego ponownie zmierzono dzieciom poziom inteligencji. Średnio, dzieci wobec których nauczyciele mieli wyższe oczekiwania związane z rozwojem intelektualnym, uzyskały istotnie większy wzrost ilorazu inteligencji, niż te, którym (rzekomo) nie wróżono wielu suk-

cesów. W rzeczywistości nazwiska na liście były dobrane losowo. Początkowe predyspozycje dzieci w każdej z grup nie miały takiego znaczenia, jak postawa nauczycieli. Efekt oczekiwań zaznaczył się szczególnie wyraźnie w młodszych klasach. Warto dodać, że pierwsze lata szkoły podstawowej to czas, w którym w dziecku kształtuje się poczucie kompetencji. Dziecko nabiera przekonania, że warto pracować i że sukces jest możliwy lub wzrasta w nim poczucie niższości. W jednym z dalszych badań psychologowie próbowali dociec, w jaki sposób nauczyciele przekazują dzieciom swoje wyobrażenia o ich większych zdolnościach. Ponownie nauczycielom powiedziano, że niektóre dzieci są bardziej błyskotliwe, chociaż w rzeczywistości były wytypowane losowo. Zarejestrowane nagrania pozwoliły dostrzec pewne subtel-

Oczekiwania nauczycieli mogą mieć duży wpływ na poziom inteligencji i wyniki osiągane przez uczniów, zwłaszcza w młodszych klasach szkoły podstawowej, niezależnie od początkowych umiejętności dzieci. 42

ności w zachowaniu. Nauczyciele częściej uśmiechali się do uczniów „błyskotliwych”, nawiązywali z nimi kontakt wzrokowy, przychylniej reagowali na uwagi. Jak się później okazało ci właśnie uczniowie, od których więcej oczekiwano, bardziej lubili szkołę, częściej otrzymywali konstruktywne uwagi, gdy popełniali błędy i więcej pracowali od innych uczniów, aby osiągnąć lepsze wyniki. Oczekiwanie stało się rzeczywistością. Badania Rosenthala, aczkolwiek kontrowersyjne pod względem etycznym, mają olbrzymie znaczenie dla rozumienia procesów edukacyjnych i działań wychowawczych. Myliłby się jednak ten, kto uznałby że rzecz dotyczy tylko nauczycieli. Nikt z nas nie jest wolny od tego mechanizmu.

Praktyka codzienna Jako rodzice również prezentujemy określone postawy wobec dzieci, faworyzujemy jedne, mniej uwagi zwracamy na inne. Wspieramy je w rozwoju, albo w pośpiechu zamykamy w ciasnych schematach: zdolnych, ale leniwych, bardzo odpowiedzialnych lub ignorantów, wybitnie inteligentnych lub ograniczonych. Zamiast udzielania informacji opartych na faktach, przyklejamy etykiety, które zaczynają funkcjonować jak samospełniające się proroctwo. Tym gorzej, gdy nasze oczekiwania są negatywne. Jeżeli dziecko często słyszy, że jest leniwe i ograniczone, to po pewnym czasie nawet nie próbuje podjąć wysiłku i co więcej, zaczyna tak o sobie myśleć i robi wszystko, aby to przekonanie potwierdzić – traci motywację do jakiegokolwiek działania i rzeczywiście pracuje mniej. Przeryso-


Pierwsze lata szkoły podstawowej to czas, w którym w dziecku kształtuje się poczucie kompetencji. Dziecko nabiera przekonania, że warto pracować i że sukces jest możliwy lub wzrasta w nim poczucie niższości. wując w drugą stronę – rodzinny geniusz może w rezultacie mieć problem z udźwignięciem roli i nadziei w nim pokładanych. Samospełniającego się proroctwa doświadczamy też w wielu innych sytuacjach w domu, w pracy, w sklepie, w autobusie, w różnych instytucjach. Często wpisujemy innych w określone role lub sami gramy takie, jakich oczekują od nas inni: pojętnych lub nierozgarniętych, grzecznych lub niegrzecznych, zręcznych lub niezdarnych, pracowitych lub leniwych, atrakcyjnych lub nie, chorych i słabowi-

tych lub bardzo silnych i zdrowych, kompetentnych lub nie – niezależnie od tego jaki poziom umiejętności w istocie prezentujemy.

Praktyka wolnej woli Chociaż nie wszystko podlega naszej woli, warto być świadomym swojego wpływu na bieg zdarzeń. Z jednej strony, poprzez system przekonań i wynikające z nich zachowanie sami przyczyniamy się do tego co nas spotyka, z drugiej – podlegamy wpływom innych osób, które też mają pewne przekonania i oczekiwania wobec nas, a swoim zachowaniem

powodują, że gramy role jakie nam przydzielą. Odrobina woli i wiedzy, trochę refleksji i ciekawości pozwoli przełamywać schematy, lepiej rozumieć zachowanie swoje i innych osób oraz częściej osiągać zamierzone cele. Jolanta Obidzińska, psycholog

Ćwic z ymy z w ysok im ciśnieniem

Ruch jak lek Przypadłość znana jako nadciśnienie (podwyższone ciśnienie krwi) dotyka około 4 milionów obywateli Polski i około miliarda ludzi na świecie. Jest to najczęstszy powód ataków serca, wylewów krwi do mózgu oraz problemów z nerkami. Ciśnienie krwi to siła z jaką krew naciska na komórki układu krążenia. Ciśnienie określają dwie liczby – wyższa (ciśnienie skurczowe) to ciśnienie w naczyniach krwionośnych w momencie, gdy serce bije; niższa (ciśnienie rozkurczowe) to ciśnienie, gdy serce się wypełnia i znajduje się w stanie spoczynku. Nadciśnienie definiuje się jako ciśnienie przekraczające

140/90. Wytyczne z 2003 roku określają nową kategorię ciśnienia tętniczego, zwaną „przednadciśnieniem”, gdy odczyt wynosi ponad 120/80. Najskuteczniejszymi metodami walki z nadciśnieniem i przednadciśnieniem są odchudzanie, redukcja sodu w diecie, ćwiczenia fizyczne oraz ograniczenie spożycia alkoholu. Dla osób z nadciśnieniem i cukrzycą, ćwiczenia fizyczne mają wiele plusów, w tym polepszenie funkcjonowania serca, zrzucenie zbędnej wagi, zwiększenie masy mięśniowej i spadek ciśnienia krwi. Osobom cierpiącym na nadciśnienie i cukrzycę zaleca się:

• Przeprowadzenie 5–10 minutowej rozgrzewki i odpoczynku, z ćwiczeniami rozciągającymi po ukończeniu głównej części ćwiczeń • Spacerować, jeździć na rowerze lub pływać przy 55–79 procentach maksymalnego tętna (obliczanego jako 220 minus wiek chorego) lub 50–60 procentach, jeśli dopiero zaczynasz ćwiczenia. Częstotliwość ćwiczeń to 3–4 razy na tydzień - więcej, jeśli chodzi o zrzucenie wagi. • Ćwiczenia wytrzymałościowe, 20 minut, dwa razy w tygodniu • Badać poziom cukru we krwi przed, w trakcie i po ćwiczeniach. M. Iwańczuk 43


Gdy bolą plecy W naszym społeczeństwie ból pleców jest tak szeroko rozpowszechniony, iż oczywistym jest, że istnieć muszą mity na jego temat. Poniżej obalamy niektóre spośród nich. Bolą mnie plecy, więc muszę leżeć w łóżku i odpoczywać.

W szczególnie ostrych przypadkach bólu pleców odpoczynek może być skutecznym sposobem na złagodzenie bólu i uniknięcie dalszego uszkodzenia tkanek. Jednak faza ostrego bólu trwa zwykle tylko kilka dni. W dłuższej perspektywie, dostosowana do stanu chorego, aktywność fizyczna: – może przyspieszyć proces leczenia,

Wzmocnij ducha i ciało Kiedy pracując przez dłuższy czas, zauważysz u siebie trudności w koncentracji, to ćwiczenie jest właśnie dla ciebie – w ciągu 90 sekund nie tylko zgromadzisz na nowo siły wewnętrzne, ale również zharmonizujesz swój oddech i wzmocnisz całe ciało. Stań w rozkroku – lewa noga zostaje w tyle, prawą zaś wysuń do przodu, lekko ją przy tym uginając. Ręce złóż przed sobą jak do modlitwy. Podczas wdechu, wznieś je złączone nad klatkę piersiową, daleko za głowę, aż wygniesz się w łuk. Teraz wstrzymaj na chwilę oddech, a podczas wydechu powróć do pozycji wyjściowej. Zmień nogę i powtórz całe ćwiczenie.

44

Fot. Marek Dolecki

– pozwoli zapobiec ponownej kontuzji poprzez wzmocnienie mięśni, zrównoważenie siły przeciwnych sobie grup mięśni oraz zwiększenie ich elastyczności, – zapobiegnie depresji poprzez wytworzenie endorfin. Na ból nie można nic poradzić. Trzeba nauczyć się z nim żyć.

Każdy przypadek bólu pleców wymaga indywidualnych rozwiązań. Jeśli ból jest wycieńczający i/lub uniemożliwia powrót do normalnego życia, najlepiej jak najszybciej zwrócić się do lekarza. Ból odbiera dużo energii, jest stresujący

i niekorzystnie wpływa na system immunologiczny organizmu. Od wielu osób słyszę, że „ból jest w mojej głowie”.

Ból jest prawdziwy, nawet jeśli nie udaje się zidentyfikować jego przyczyn. Dlatego trzeba podjąć z nim walkę – im szybciej, tym lepiej. Aby kontrolować ból, co tydzień muszę chodzić do lekarza lub kręgarza.

W początkowej fazie leczenia kręgarz może zachęcać pacjenta do wizyt kilka razy w tygodniu. Z czasem jednak ich liczbę powin-


no dać się ograniczyć. Jeśli pacjent będzie wykonywał w domu zalecane ćwiczenia, leczenie przebiegać będzie szybciej. Gdy stan chorego się ustabilizuje, wystarczy jedna wizyta w miesiącu albo nawet rzadziej. Nie mogę już robić tego, co lubię – koniec z pieszymi wycieczkami i pracą w ogrodzie.

Osoba cierpiąca na bóle pleców powinna nauczyć się „słuchać” swego ciała i szanować narzucane przez nie ograniczenia. Nie traćmy jednak nadziei! Prawidłowo opracowany i ściśle przestrzegany zestaw ćwiczeń w wielu przypadkach pozwala pacjentom powrócić do zdrowia i ulubionych czynności fizycznych.

ców. Jednakże pewne przyzwyczajenia i tryb życia predysponują część osób do kontuzji pleców i pojawienia się bólu. Kluczem do jego uniknięcia jest zrównoważona praca grup mięśniowych całego ciała. Bez tego w pewnych częściach ciała pojawia się napięcie, podczas gdy inne pozostają osłabione. Efektywnym środkiem zapobiegawczym będzie tutaj kompletny program ćwiczeń, w tym siłowych i rozciągających, dla wszystkich grup mięśniowych.

przeprowadzając zwykłe badanie i przeglądając historię choroby pacjenta. Bolą mnie plecy, więc potrzebna będzie operacja.

Do leczenia operacyjnego kwalifikuje się niewielki odsetek pacjentów z bólem pleców – około 1 osoba na 1000. Wiedzą na temat zapobiegania i radzenia sobie z bólem pleców dysponuje tylko lekarz.

Lekarze są niezastąpieni, gdy

Jestem osobą aktywną z dużą masą mięśniową, więc ból pleców mi nie zagraża.

Aktywność fizyczna pomaga zapobiegać i leczyć kontuzje ple-

Siedem kroków do błyskawicznego odprężenia Kiedy masz uczucie, że codzienne stresy i napięcia przerastają twoje siły, a nie możesz sobie pozwolić na jeden dzień odpoczynku, skutecznie pomoże ci szybki program błyskawicznego odprężenia. Ćwiczenie możesz wykonywać w pozycji siedzącej lub leżącej. 1.  Złóż ręce za głowę, a łokcie ściśnij do tyłu. 2.  Wyprostuj nogi aż po koniuszki palców i jednocześnie napręż wszystkie mięśnie. 3.  Mocno napnij i poczuj mięśnie brzucha. Wstrzymaj oddech i policz do siedmiu. 4.  Zrób łagodny wydech, rozluźniając całe ciało. 5.  Wczuj się w to przyjemne odprężenie. 6.  Jak kot po drzemce – wyciągnij się, rozprostuj i przeciągle ziewnij. 7.  Teraz przemień się z kota w zwinnego drapieżnika. W myślach lub na glos wypowiedz afirmację: „Jestem pełen energii, skupiony i spokojny!”

Fot. Marek Dolecki

Magnetyczny rezonans jądrowy (MRI) jest niezbędny do zdiagnozowania przyczyn bólu pleców.

Chociaż MRI jest skutecznym narzędziem diagnostycznym, pozwalającym zidentyfikować uszkodzenie korzeni nerwowych i krążków międzykręgowych, wykorzystywany jest zwykle po tym, jak leczenie zachowawcze okaże się nieskuteczne i planowane jest przejście do leczenia operacyjnego. W większości przypadków powody bólu pleców lekarz potrafi zidentyfikować

chodzi o postawienie diagnozy i leczenie farmakologiczne, ale istnieje wiele innych źródeł wiedzy na temat zapobiegania i radzenia sobie z bólem pleców, a także wiele różnorodnych metod – w tym także z zakresu medycyny alternatywnej. Nadwaga nie ma nic wspólnego z bólem pleców.

Wprost przeciwnie. Im większa waga, tym większe obciążenie kręgosłupa i nacisk na krążki międzykręgowe. Oprac. M. Iwańczuk

45


Kęs kanapki, łyk lekarstwa

Interakcje

Warto wiedzieć, że spożywanie niektórych pokarmów, zażywanie preparatów witaminowych oraz suplementów diety zawierających pewne substancje roślinne lub zioła, może powodować wystąpienie różnego rodzaju interakcji z przepisanymi przez lekarza lekarstwami. Interakcje te są często bardzo złożone i mogą mieć miejsce w różnych etapach absorpcji leku przez 46

organizm i mogą też dotyczyć jego przemian biochemicznych w wątrobie lub w przewodzie pokarmowym. Efekt terapeutyczny przepisanego przez lekarza środka może więc być nieprzewidywalny z powodu takich właśnie wzajemnych oddziaływań. Bardzo istotną

kwestią jest też to, czym leki popijamy, jaki wpływ na przyjmowane preparaty mają określone używki oraz które produkty spożywcze osłabiają działanie leku, a które je wzmacniają. Wielu pacjentów stale zażywających leki oraz stosujących preparaty bez recepty nie zdaje sobie sprawy z możliwych interakcji pomiędzy lekami a żywnością. Z różnych badań przeprowadzanych w Stanach Zjednoczonych wynika, że ponad połowa chorych doświadczyła skutków negatywnego oddziaływania między lekami a pewnymi składnikami żywności. Ich kliniczne następstwa były bardzo różne, od nieszkodliwych, polegających na mniejszej skuteczności leku, do bardzo niebezpiecznych, prowadzących nawet do zgonów. Najczęściej dochodzi do zaburzeń wchłaniania leku. Niektóre składniki pokarmowe, takie jak błonnik pokarmowy, wapń zawarty w produktach mlecznych, czy też taniny znajdujące się w herbacie, mogą spowodować, że wchłonie się z przewodu pokarmowego tylko niewielka dawka leku. Ma to bardzo istotne znaczenie w przypadku niektórych antybiotyków stosowanych w leczeniu zakażeń dróg oddechowych i moczowych. Brak jest wówczas


efektu terapeutycznego i poprawy klinicznej. Bardzo trudne do przewidzenia, a zarazem bardzo groźne w skutkach, są zaburzenia metabolizmu leków w organizmie spowodowane na przykład działaniem flawonoidów i furanokumaryn zawartych w owocach cytrusowych, zwłaszcza w grejpfrutach. Zahamowanie czynności enzymów zawartych w wątrobie i jelicie cienkim doprowadza do tego, że niektóre leki nie mogą być metabolizowane, co prowadzi do bardzo dużego wzrostu ich stężenia we krwi i, w konsekwencji, do wystąpienia objawów klinicznych „przedawkowania”, takich jak spadek lub wzrost ciśnienia tętniczego krwi czy też zaburzenia przewodzenia i rytmu serca.

Większość poznanych dotychczas przypadków wzajemnego oddziaływania pomiędzy żywnością a lekami zachodzi na etapie wchłaniania leku. Ma to miejsce, kiedy lek zażywany jest w trakcie jedzenia lub tuż przed posiłkiem. Leki podane doustnie wchłaniają się w całym przewodzie pokarmowym, głównie jednak w jelicie cienkim, ponieważ ma ono ogromną, silnie unaczynioną powierzchnię chłonną (około 300 m²). Skutki interakcji mogą mieć różne stopnie nasilenia, a statystyki pokazują, że w co najmniej 30 procentach w istotny sposób zaburzają proces leczenia i narażają chorych na poważne powikłania. Z analiz przeprowadzonych w Polsce na podstawie badań losowych wiemy, że skala problemu jest bardzo duża. Narażenie na interakcje między żywnością a lekami wystąpiło u 62 proc. badanych, przyjmujących co najmniej jeden lek, a przecież ryzyko interakcji rośnie wraz z ilością zażywanych leków. W Polsce aż 58 proc. osób zażywa stale więcej niż 3 leki.

W badaniach przeprowadzonych przez Instytut Żywności i Żywienia ponad 50 proc. respondentów nie zdawało sobie sprawy z możliwości interakcji pomiędzy przyjmowanymi lekami a spożywaną żywnością. Podstawowa wiedza może zapobiec lub ograniczyć możliwości wystąpienia interakcji. Należy pamiętać, że występują one częściej u osób, których dieta jest nieprawidłowo zbilansowana. Jeśli jakieś produkty spożywcze lub składniki odżywcze zjadane są w nadmiernych ilościach, a inne w niewystarczających, to narażenie na ryzyko interakcji jest większe.

Interakcje leków z tłuszczami

Szybkość wchłaniania niektórych leków zależy od zawartości tłuszczów w posiłkach, ponieważ powodują one zwiększone wchłanianie leków o dużej lipofilności (jest to cecha związku chemicznego wskazująca na jego duże powinowactwo do tłuszczów i słabą rozpuszczalność w wodzie). Takie leki są bardzo dobrze rozpuszczalne w tłuszczach emulgowanych przez kwasy żółciowe. Emulsja tłuszczowa staje się nośnikiem dla leku i przez to jego wchłanianie istotnie wzrasta.

Skutki wybranych interakcji leków z tłuszczami: Posiłki z dużą zawartością tłuszczu, zwiększając wchłanianie preparatów teofiliny, mogą narażać pacjenta na wystąpienie zaburzeń rytmu serca, tachykardii (kołatania serca), hipotonii (spadku ciśnienia), bólów głowy

oraz zaburzeń snu. Teofilina to alkaloid purynowy występujący, między innymi w liściach herbaty. Przede wszystkim znajduje ona zastosowanie w leczeniu astmy oskrzelowej i przewlekłej zaporowej choroby oskrzelowopłucnej (przykładowe leki to euphyllin, teophylium). Przeciwwskazania do stosowania preparatów teofiliny to m. in. przebyty zawał serca, zaburzenia rytmu serca, ciężkie nadciśnienie tętnicze, padaczka. Przyjmowanie niektórych lipofilnych leków z grupy ßadrenolityków (beta blokerów) przed jedzeniem, w czasie jedzenia lub tuż po spożyciu posiłku z dużą zawartością tłuszczu może być przyczyną wielu groźnych dla zdrowia objawów, takich jak: zwolnienie czynności serca, niedociśnienie tętnicze, blok przedsionkowo-komorowy, niewydolność serca. Beta-blokery to rozległa grupa preparatów stosowanych w wielu schorzeniach kardiologicznych, przede wszystkim w chorobie wieńcowej, zaburzeniach rytmu serca i nadciśnieniu tętniczym (np. proplanolol, bisocard, metocard). Spożywanie posiłków obfitujących w tłuszcz wraz z niektórymi lekami przeciwdepresyjnymi może spowodować wystąpienie zaburzeń

świadomości, napady drgawek, zaburzenia snu oraz spadek ciśnienia tętniczego krwi. Jak uniknąć interakcji pomiędzy lekami a tłuszczami? W przypadku przyjmowania leków, które mogą wchodzić w interakcje z tłuszczami, należy 47


unikać ich zażywania w trakcie, tuż przed lub tuż po posiłkach o dużej zawartości tłuszczów. Takie posiłki to na przykład: smażone na tłuszczu potrawy, bekon, duża ilość masła i pełnotłuste mleko. Nie powinno się spożywać posiłków i produktów o dużej zawartości tłuszczów także przez co najmniej 2 godziny przed i 1 godzinę po przyjęciu leku. Jeśli, zgodnie z zaleceniami lekarza lub farmaceuty, lek przyjmowany powinien być w czasie, tuż przed lub tuż po posiłku, należy wybierać produkty o małej zawartości tłuszczu. Pamiętajmy, że produkty o małej i średniej zawartości tłuszczu, spożyte w dużych ilościach, mogą w konsekwencji spowodować ryzyko wystąpienia interakcji.

Interakcje między lekami a składnikami soku grejpfrutowego

Metabolizm niektórych leków w wątrobie i jelicie cienkim może zostać zaburzony jeśli w czasie ich zażywania pijemy sok grejpfrutowy. Skutkiem tego jest wzrost stężenia leku we krwi, co może prowadzić do poważnego, nawet zagrażającego życiu zatrucia. Stan ten wywołują zawarte w soku grejpfrutowym niektóre flawonoidy – kampferol, naryngenina, kwercetyna (organiczne związki chemiczne spełniające funkcję barwników, przeciwutleniaczy i naturalnych insektycydów oraz fungicydów, chroniących przed atakiem ze strony owadów i grzybów, nadających owocom intensywny kolor i ograniczających 48

szkodliwy wpływ promieniowania ultrafioletowego) oraz furanokumaryny. Składniki te są metabolizowane przez rodzinę enzymów cytochromu P–450, które występują głównie w wątrobie i przewodzie pokarmowym człowieka i odpowiadają za metabolizm wielu substancji (w tym również leków). Jest on swoistą formą obrony organizmu przed toksycznymi czynnikami środowiskowymi. Dlatego cytochrom P–450 określany jest często jako „drugi układ odpornościowy człowieka”. Popicie leku sokiem grejpfrutowym prowadzi do blokowania działania tej grupy enzymów, lek nie może być metabolizowany i wzrasta jego stężenie we krwi. Skutki niektórych interakcji leków z sokiem grejpfrutowym Spożycie soku grejpfrutowego i grejpfrutów w przypadku przyjmowania leków na nadciśnienie z grupy blokerów kanału wapniowego (np. amlozek, nifedypine, isoptin, plendil) może spowodować nawet 3–10-krotny wzrost stężenia leku we krwi i narazić pacjenta na znaczne obniżenie ciśnienia krwi i bóle głowy. Popijanie sokiem grejpfrutowym cyklosporyny (lek o działaniu immunosupresyjnym stosowany przede wszystkim do leczenia pacjentów po przeszczepach narządów, a także w leczeniu ostrego atopowego zapalenia skóry oraz łuszczycy) naraża na drastyczny wzrost ciśnienia wraz z napadem drgawek. Sok grejpfrutowy i grejpfruty nie powinny być spożywane wraz z niektórymi lekami przeciwhistaminowymi (podstawowa grupa leków stosowana w alergicznych chorobach atopowych – np. astemizol), gdyż mogą spowodować wystąpienie groźnych dla życia zaburzeń rytmu serca.

Nie należy popijać sokiem grejpfrutowym leków z grupy benzodiazepin. Są to leki o działaniu przeciwlękowym, uspokajającym i nasennym (diazepam, midazolam, triazolam). Następstwa kliniczne wzrostu ich stężenia we krwi wskutek interakcji ze składnikami soku grejpfrutowego mogą być bardzo niebezpieczne i prowadzić do depresji oddechowo-krążeniowej. Jak uniknąć interakcji pomiędzy lekami a sokiem grejpfrutowym? Nie należy pić soku przez co najmniej 4 godziny przed i 4 godziny po przyjęciu leku. Zalecenia te dotyczą także spożycia grejpfrutów oraz preparatów z wyciągiem z grejpfruta. Nawet niewielkie spożycie soku grejpfrutowego (250 ml) może spowodować interakcję z lekiem. Trzeba również pamiętać, że soki z niektórych gatunków pomarańczy mogą wywoływać podobne działanie jak sok grejpfrutowy. Unikajmy popijania jakiegokolwiek leku sokiem grejpfrutowym, dopóki nie zapytamy lekarza, bądź farmaceuty, czy lek ten nie stwarza ryzyka wystąpienia interakcji. Wiedza na temat zależności pomiędzy sokiem grejpfrutowym a metabolizmem leków jest wciąż niepełna. Nadal nie wiadomo, jak wielu leków może dotyczyć ta interakcja. Rozsądnie jest w tej sytuacji nie łączyć zażywania leków z jedzeniem grejpfrutów i nie popijać ich sokiem grejpfrutowym. Natomiast jeśli leki, które przyjmujemy, nie wchodzą w interakcje z sokiem grejpfrutowym, nie ma powodu, aby eliminować go z diety. Jest on bowiem bogatym źródłem składników odżywczych, m.in. witaminy C, potasu i flawonoidów, które bardzo korzystnie wpływają na zdrowie. Oprac. Bohdan Waydyk


D

la wielu ostatnie rewelacje o tym, że zaledwie trzy procent Brytyjczyków używa przy śniadaniu świętej stołowej trójcy – łyżki, noża i widelca – oznaczać mogły tylko jedno: nasza cywilizacja chyli się ku upadkowi. W istocie jednak chodzi o to, że rozstaliśmy się z setkami lat mozolnych ćwiczeń i ekwilibrystyki. Noże i widelce stały się na przestrzeni wieków groźną bronią zaprojektowaną tak, by ustawiać „innych” na odpowiednim szczeblu społecznej drabiny. W wiekach średnich rycerz musiał wyrąbywać sobie szacunek mieczem, jego następcy zrozumieli jednak, że ten sam efekt można osiągnąć, zapraszając kogoś do domu na obiad. Stąd już tylko mały kroczek, krótki doskok albo podskok (oczywiście nigdy

felieton przewrotny

Nóżelec z widelcem w dłoni) do epoki edwardiańskiej, gdy na brytyjskich stołach pyszniły się zastępy sztućców, przy czym każdy zaprojektowany został w specyficzny sposób, by posługiwanie się nim było jak najmniej intuicyjne. Na przykład im rzadziej używało się widelca z jego naturalną wklęsłością skierowaną ku górze, tym bardziej zwiększało się swoje szansę na ponowne zaproszenie. Najwięcej zakazów i rytuałów narosło wokół noża, otaczanego największą czcią spośród sztućców. Jako młodszy brat bojowego miecza, nóż fallicznie chwiał się na boki, co być może tłumaczy, dlaczego kobiety w średniowieczu zniechęcano do używania go przy stole. Efekt był taki, że gdy obok nie siedział usłużny mężczyzna, panie musiały zniżać się do nieprzystającego damom ogryzania kości. W czasach współczesnych rodzaje noży i ich płciowe konotacje zostały w pełni skodyfikowane. W XVIII wieku lord Chesterfield kładł do głowy synowi, że prawdziwego dżentelmena zawsze można poznać po tym, jak (i czym) kroi przy stole. Sto lat później słynna Isabella Mary Beeton (autorka

pionierskiego podręcznika sztuki prowadzenia domu) spisała szczegółowe instrukcje, jak posługiwać się nożem tak, by wszyscy wokół wiedzieli, że oto mają do czynienia z osobą aspirującą do klasy wyższej. Łyżki z ich okrągłą, dziecinną buzią to zupełnie inny temat. Łatwo je polubić i dlatego pewnie są jedynym sztućcem, który daje się w prezencie. U freudystów łyżka symbolizuje troskliwą matkę. kolei widelec to jej nieznośny, marudny synalek nienawidzący ojca-noża i zazdrosny o mamę-łyżkę. Z historycznego punktu widzenia widelec pojawił się stosunkowo późno: w renesansie pozostawał niewidoczny, bo wielu notabli traktowało go jako nieistotną zabawkę i wolało jeść palcami. Gdy tylko jednak wyższe sfery przekonały się do widelca i zaczęły go używać, poprzeczka powędrowała jeszcze wyżej. Czego najlepszym dowodem, według Margaret Visser, autorki klasycznej pozycji „Kolacyjne rytuały”, było pojawienie się noża do ryb. Jego ostentacyjnie płaski kształt i tępy brzeg posłużyły za kanwę wielu kawałów krążących wśród przedstawicieli wiktoriańskiej klasy średniej, która chciała za wszelką cenę pokazać, że zdaje sobie sprawę z tego, jak dalece plebejski to zwyczaj kroić pstrąga zwykłym nożem. Nowe narzędzie służyło do delikatnego podważania i odrywania mięsa od rybiej skóry, choć największe snoby robiły to, co zawsze: pałaszowały pstrąga dwoma widelcami. Tak oto noże do ryb stały się przedmiotem westchnień tych, którzy nie odziedziczyli po babci srebrnej zastawy, lecz byli zmuszeni kupować wyroby z fabryki w Sheffield. Pojawienie się, zatem hybrydy noża i widelca, czyli nóżelca – z angielskiego knork – powinniśmy powitać z radością. Wiele wskazuje na to, że będzie to jedyny sztuciec, jakim będziemy posługiwać się w przyszłości. Szerokie, ostro ścięte zewnętrzne zęby pełnią funkcję noża, podczas gdy wewnętrzne pozwalają na wygodne przenoszenie pożywienia z talerza do ust bez obawy o ich skaleczenie. Nóżelec można też trzymać na modłę amerykańską w prawej dłoni. W ostatecznym rozrachunku najbardziej liczy się jednak to, że nowy sztuciec obala wszelkie hierarchie i zaciera społeczne granice. Wolny od klasowych żądz, jest jedynym, na wskroś demokratycznym narzędziem do jedzenia, jakie wymyśliła ludzkość.

Z

Oprac. J.N. wg artykułu K. Hughes w „The Guardian”

49


„I’m lovin’ it” – to hasło kampanii reklamowej McDonalds’a. Piękni, modni, młodzi ludzie bawią się, a wszędzie towarzyszy im słynna kanapka, serwowana w identyczny sposób zarówno w Nowym Jorku, Zakopanem, czy Tokio. Świat staje się jednorodny, a Polska, po wielu latach zamknięcia, chłonie nowości zdecydowanie intensywniej niż inne kraje. Kupując taki typ jedzenia, kupujesz inny styl życia. Schabowy i ziemniaki przestają nam wystarczać, poza tym mamy coraz mniej czasu. O ile prościej jest przegryźć coś na mieście. Wszelkie bary i budki szybkiej obsługi

Fot. Marek Dolecki

„Makdonaldyzacja” życia czyli fast food to go

Śmieciożery zyskują ogromną popularność. Luksus jedzenia poza domem kusi, zwłaszcza gdy przyjemność ta jest szybka i ogólnie dostępna. Ot, typowy znak naszych czasów. Nietrudno wytłumaczyć fenomen sieciowych, fast-foodowych barów szybkiej obsługi, których marketing i sposoby manipulacji opracowują najlepsi światowi specjaliści. Restauracje te, choć tanie, proponują wysokokaloryczną, ubogą w witaminy i minerały, żywność, która, spożywana w nadmiarze, prowadzi do otyłości, cukrzycy oraz wielu innych chorób cywilizacyjnych. To czego klient szuka jednak, to nie wartości odżywcze i smakowe lecz pewność, iż dostanie to, co zna i lubi. Przewidywalność 50

to główne założenie sukcesu sieciowych barów. Wszędzie, za te same pieniądze firma dostarcza tego samego produktu i tej samej usługi. Stwarza to wrażenie stabilności, kreuje tak zwany świat bez niespodzianek. Wspomniany McDonalds oraz inne miejsca, działające na zasadach franchyzy, mają bardzo surowy regulamin, co do kreatywności na poziomie jednostki. Wszystkie przepisy i nazwy własne narzucane są centralnie, na szczeblu krajowym, z uwzględnieniem międzynarodowej spójności. Hamburger nie tylko ma smakować i wyglądać tak samo, musi też się identycznie nazywać. Na przedziwną fantazję pozwoliła sobie ta firma, wprowadzając „Wieś Maca”. Zasadniczo

wszystko musi być „Mac” – Kupujesz Mac zestaw, siadasz na Mac krześle przy Mac stoliku i jesz Mac obiad, taki sam na całym świecie. Jednym z ważnych wyznaczników makdonaldyzacji jest kalkulacyjność oraz możliwość manipulacji. Liczy się ilość i szybkość podania, które są niewspółmierne do jakości zamówionego dania. Firma mami nas, iż dostajemy coś za darmo, np. podwójny zestaw w tej samej cenie, stosując najróżniejsze narzędzia sterowania. Starając się przekonać klienta do mechanicznego wyboru, eliminuje u niego myślenie, dzięki czemu staje się on bardziej podatny na mechanizmy manipulacji. Pomysłom marketingowców nie ma końca. Np.za jedyną złotówkę można powiększyć swój zestaw do rozmiarów „hiper”. Słowo to nacechowane jest bardzo mocno. Słowa duży, wielki, nie są w stanie wyrazić tego ogromu. Producent w ten sposób tworzy w świadomości klientów wizerunek swojej oferty, jako bardzo atrakcyjnej. Każdy punkt stara się wyróżnić na tle innych własną pomysłowością. W przypadku zapiekanek najczęściej stosuje


się zwroty metryczne, określające jej rozmiar: zapiekanka 50 cm. Przeniesiono ponadto skalę wielkości typową dla ubrań, ale tylko w największych rozmiarach. Mamy „zapiekankę XL”, „XXL”, ale już z drugiej strony „zapiekankę małą”. Do powszechności

Fot. Marek Dolecki

należą zwroty: megaburger, maxiburger. Powstają hybrydy typu „mini kebab XXL”. Istnieje tutaj chyba błąd logiczny, gdyż słowa sugerujące wielkość (XXL), oraz małość (mini) powinny się znosić, lecz mamy do czynienia z całkiem nowym produktem. Na tym tle oryginalny wydaje się być „hamburger królewski”. Przymiotnik królewski określa pozycję tego produktu wśród innych. Jest godny królów, a więc zrobiony z najlepszych składni-

ków z wyjątkowym pietyzmem, iście królewska uczta. Popularność fast-foodów w Polsce wiąże się przede wszystkim z zalewem masowej, komercyjnej kultury amerykańskiej oraz dziką pogonią za zachodem. Młodzi ludzie bombardowani są globalną modą, sferą wzorców narzucanych przez zachodnie seriale, gazety, teledyski. Świat stał się „globalną wioską”, co sprawia, iż młodzi ludzie odnajdują się w szybkim życiu i jedzeniu typu instant. Żyjemy w świecie marketów, pinów, eventów. Współczesny, narzucany styl konsumpcji odsuwa nas coraz częściej od społecznego uczestnictwa, uznając tę konsumpcję właśnie za wyznacznik jakości życia oraz za najważniejszą, prowadzącą w efekcie do hedonistycznego materializmu, wartość. Krzysztof Varga, autor „Tequili”, w swej książce odwołuje się do szeroko rozumianej kultury współczesnej. „Tequila” to tragikomiczny monolog narratora, niosącego trumnę przyjaciela – perkusisty zespołu, którego jest liderem. Drodze przez cmentarz towarzyszą rozmyślania o przyjaźni, muzyce, świecie współczesnym, śmierci i przemijaniu. Autor, prześmiewczo dystansując się od „trendy” świata, pisze: „Gruby miał problem z żarciem. Żarł wszystko. Śmieciożer. Śmieciowe żarcie jadł maksymalnie. Był po prostu total uzależniony, normalnie bez szamy nie mógł wyrobić. Może to mało popular być uzależnionym od żarcia, ale Gruby musiał jeść, bo jak nie wszamał co godzinę, to dostawał jedzeniowej delirki (…), telepało nim, miał paranoje, zwidy, nie jarzył, co się do niego mówi, bredził coś, miał schizolską jazdę w oczach i tylko szukał miejsca, gdzie by tu coś zarzucić, jakiegoś tejkełeja (…).Jak już coś wsunął

szybko u wietnamczyka albo w makdonaldzie, to się uspokajał, luzował i zaczynał myśleć, gdzie by tu zjeść coś konkretnego. Karkówka, szaszłyk, kiełbasa, ful musztardy nalał i sosu barbekju (…) A z Makdonaldem to już duża kaszana była, bo go czasami ludzie widzieli, jak wychodzi z takiego lokalu wpieprzając jakiegoś hiperbigmaka, totalna żenada, pałker takiego zespołu szamie w makdonaldzie (…) Ja tu udzielam wywiadu, że globalizacja jest syf, popieram protesty a mój pałker jak nic zasuwa do makdonalda”. Krzysztof Varga rysuje nam pesymistyczną perspektywę. Kapitalizm bez sensu, moda bez sensu, język bez sensu… Nie na darmo widziano w książce „spowiedź dziecięcia wieku”, lub nową dekadencję. Konsumpcyjny styl życia zdominował współczesne społeczeństwo zapewniając nam szybki i łatwy dostęp do wszystkiego. Stajemy się coraz bardziej niecierpliwi. Kryzys kultury, makdonaldyzacja, globalizm to pojęcia odpowiednie naszym czasom. I choć większość wyborów dokonujemy w biegu, mechanicznie, warto wstrzymać się przez chwilę zanim zamówimy kolejnego hamburgera. A.P. K.Sz. Cytat zaczerpnięty z książki Krzysztofa Vargi Tequila, Wołowiec 2002

I’m lovin’ it (ang.) – uwielbiam to event (ang.) – wydarzenie tejkełej (z ang.) – take away – na wynos barbekju (z ang.) – barbecue – mięso pieczone na grillu pałker – w slangu młodzieżowym – perkusista

51


Chronobiologia odż y wiania

Dieta

nocy i dnia Podobnie jak całe nasze życie, podlegające różnym rytmom – z pracą, odpoczynkiem czy snem, również odżywianie powinno odbywać się w odpowiednich porach dnia i nocy. Zaś nieznajomość tych rytmów może prowadzić do zachwiania fizycznej i psychicznej równowagi. Wnikliwe obserwacje ludzi – co jedzą i o jakiej porze – posłużyły do stworzenia chronobiologii odżywiania, kierunku alternatywnego, odmiennego od powszechnie znanych i stosowanych. Jego autorem jest francuski lekarz, Luc Hourdeguin. Doświadczenia prowadzone przez doktora Hourdeguina potwierdziły zależność przemiany metabolicznej produktu od czasu, w którym został spożyty. Okazało się, że ten sam produkt jest różnie metabolizowany przez tę samą osobę: np. zjadany tłuszcz czy cukier najintensywniej magazynowany jest w środku nocy (wtedy właśnie tworzy się tkanka tłuszczowa), a cukier łatwiej jest spalany latem niż zimą. Alkohol mocniej zadziała nocą, zwłaszcza o północy. 52

Opracowując zasady chronobiologii odżywiania dr Hourdeguin nawiązał do chińskiej teorii jin i jang, według której nasz świat egzystuje w ścisłej zależności od słońca i księżyca – od dwóch

przestrzeni – prawej i lewej strony. Strona prawa to poziom słoneczny i energia dnia – ciepła, pozytywna, przynosząca tlen. Lewą stroną zarządza poziom księżycowy, z energią nocy – zimną, negatywną, przynoszącą dwutlenek węgla. Człowiek składa się z tych dwóch przeciwstawnych elementów, jest zdolny do przyjęcia bieguna pozytywnego i negatywnego. W zależności od dnia i nocy obie te energie mogą być synchronizowane dzięki chronobiologii odżywiania. Oprócz zmian zachodzących w ciągu doby, na funkcjonowanie naszego organizmu mają też wpływ zmiany pór roku, jako że biologiczne rytmy ludzkiego życia powiązane są z ruchami Ziemi wokół własnej osi. Związek dobowego cyklu z wewnętrznym rytmem organizmu w naturalny sposób pełni rolę biologicznego zegara; o konkretnej porze doby czasu zegarowego – zewnętrznego – pojawiają się, wytworzone przez biologiczny rytm dobowy, poszczególne sygnały wewnętrzne. W niektórych godzinach organizm naturalnie wspomaga


działanie poszczególnych organów, m. in. odpowiedzialnych za trawienie pokarmu. Doświadczenia dowiodły, że zgodnie z chronobiologią najlepszą porą na śniadanie jest okres pomiędzy godzinami 6.30 a 9.00. Obiad najlepiej skonsumować pomiędzy 12.30 a 15.00, zaś kolację po 19.30. Ale nie za późno. Podobnie jak produkty spożywcze, także organy naszego ciała wykazują różną aktywność w cyklu dobowym. Oskrzela, serce, żołądek, śledziona, tarczyca (prawa część), jelita, żyły i tętnice są wrażliwe na pole słoneczne. Jeśli dostarczymy produktów dnia w odpowiednich godzinach, będą one miały działanie terapeutyczne dla tych organów. Nerki, prostata, macica, tarczyca (lewa strona), jajniki, pęcherz moczowy, stawy, kości, gruczoły sutkowe, pęcherzyk żółciowy – reagują silnie na pole księżycowe, dlatego produkty nocy są dla nich bardzo korzystne. Na przykład mleko i jajka są produktami nocy, powinno się je zjadać w przedziale księżycowym – od 19.30 do 7.30 rano. Gdy śpimy dłużej, nie należy

jeść ich na śniadanie, ponieważ poza wymienionym przedziałem mogą przynieść więcej szkody niż pożytku. Woda jest produktem nocy – najlepiej pić ją przed snem i eliminować rano. Podobnie jabłka – owoce nocy – są do zjedzenia między 19.30 a 21.30. Działają wtedy korzystnie na pęcherzyk żółciowy, wątrobę i soki trzustkowe. Pomagają w zaśnięciu – ułatwiając trawienie. Jabłko zjedzone w ciągu dnia nie daje takiego efektu terapeutycznego. Zgodnie z chronobiologią odżywiania, owoce powinny być spożywane wyłącznie przed posiłkiem lub najpóźniej 2 godziny po posiłku. Ważne też by sałatki owocowe nie zawierały owoców dnia i nocy; taka kompozycja może się okazać niestrawna i szkodliwa. Pomarańcze i inne cytrusy zaliczane są do kwaśnych owoców dnia, zaleca się spożywać je między 8.30 rano a 15.00 – wtedy są najbardziej pożyteczne. Sok pomarańczowy wypity po połu-

dniu nie będzie przez organizm wykorzystany. Podobnie pomidory – zaliczane do kwaśnych owoców dnia – zjedzone między 12.00 a 15.00 – będą źródłem energii. Zjedzone później zakwaszą organizm, a włączone do dania na kolację – wyprodukują toksyny, które mogą wywołać alergie, egzemy, choroby skóry i kłopoty z układem oddechowym oraz stawami. Często popełniamy błąd jedząc marchew wieczorem. Tymczasem jej potencjał witalny przypada na dzień. Najkorzystniejsza pora spożywania marchwi to czas między 7.30 a 15.00. Do warzyw dnia stosujemy olej dnia – na przykład słonecznikowy. Do warzyw nocy używamy oleju z oliwek. Brak równowagi – gdy spożywamy zbyt dużo produktów dnia w ciągu nocy lub odwrotnie – powoduje z czasem podatność na choroby. Problem zbędnych kilogramów przestaje istnieć, gdy zaczynamy odżywiać się zgodnie z teorią chronobiologicznej równowagi. Organizm wówczas wykorzystuje całą dostarczaną energię do zdrowego funkcjonowania i - co istotne – przestaje magazynować nadwyżki. Oprac. Maciej Lutka

53


M

ikroorganizmy są cegiełkami życia obecnymi we wszystkich warstwach gleby. Są one niezbędne dla funkcjonowania form życia na Ziemi – łącznie z ludzkim gatunkiem; występują nie tylko w naszym otoczeniu, ale wręcz sprawiają, że możemy żyć i istnieć. Nie doceniamy ich znaczenia, ponieważ ich nie widzimy. Na co dzień też nie towarzyszy nam wiedza o tym, że rozmaite formy życia na naszej planecie – mikroorganizmy i bakterie – istnieją od 3,5 mld lat, zaś długość istnienia gatunku ludzkiego stanowi zaledwie jeden procent tego okresu. Współczesna nauka pozwala nam zrozumieć i docenić ich znaczenie. Wiemy już, że graniczny podział między różnymi formami życia na Ziemi nie przebiega pomiędzy roślinami i zwierzętami. To obecność jądra komórkowego lub jego brak dzieli organizmy na osobne grupy. Wiemy też, że właśnie mikroorganizmy przekształciły powierzchnię i atmosferę Ziemi, i że są one odpowiedzialne za najważniejsze dla ziemskiego życia systemy chemiczne. Tak jak 3 miliony lat temu, gdy bakterie unosiły się w pierwotnym oceanie wytwarzając tlen, obecne są i dzisiaj w naszym organizmie w postaci mitochondriów – ziarenek stanowiących źródło energii

życiowej każdej komórki – zarówno zwierzęcej, jak i roślinnej. Organizm ludzki jest więc swoistą kroniką życia na Ziemi. Że jesteśmy fragmentem całości potwierdza fakt, iż otoczenie komórek naszego ciała tworząc związki węgla i wodoru – dzięki czemu żyją one w cieczy złożonej z soli i wody – tworzą skład chemiczny podobny do tego, jaki miały pierwotne morza.

EM Profesor Teruo Higa z Uniwersytetu Ryukyu na Okinawie w Japonii w ciągu 25 lat wyodrębnił grupę mikroorganizmów, które znajdują wiele praktycznych zastosowań w naszym codziennym życiu. Nazwał je Efektywnymi Mikroorganizmami, w skrócie EM. EM składa się z rozmaitych typów mikroorganizmów pobranych z natury, które są namnażane w ściśle określonych warunkach, bez manipulacji genetycznej. Powstała technologia EM

Co to jest EM-X Trwające od 15 lat badania naukowe przeprowadzone w Japonii potwierdzają, że EM-X jest rewolucyjnym preparatem odżywczym, z którego właściwości może każdy skorzystać. W szczególności dotyczy to osób spożywających przetworzoną żywność, narażonych na działanie drobnoustrojów chorobotwórczych i stres. Preparat ten powstaje w wyniku specyficznego procesu fermentacji otrębów ryżowych, wodorostów, brązowego ryżu przy udziale EM. Końcowym produktem jest złocisty, płynny ekstrakt, zawierający łatwo przyswajalne składniki, takie jak: antyutleniacze, witaminy, składniki mineralne, enzymy, aminokwasy i związki pochodzenia roślinnego, mające na celu wyzwolenie samo uzdrawiających sił organizmu. 54

dysponuje szeroką gamą produktów, które dają nadzieję na odrodzenie zniszczonej i zatrutej gleby, wody i powietrza. Są nadzieją na zdrowie dla ludzi, zwierząt i roślin. Zastosowanie EM tworzy nowy wymiar dla wielu dziedzin codziennego życia. Efektywne Mikroorganizmy, co potwierdzają wieloletnie, wnikliwe badania, są bezpieczne dla zdrowia

– cegiełki życia człowieka i mogą być stosowane do wytwarzania produktów żywnościowych; bakterie kwasu mlekowego i drożdże mogą być wspólnie hodowane w środowisku złożonym z rozcieńczonej melasy. Produktem o epokowym znaczeniu jest EM-X, napój energetyzujący. Wytwarzany jest na bazie otrąb ryżowych i morskich wodorostów, fermentowanych z udziałem Efektywnych Mikroorganizmów (EM); EM-X zawiera niezwykle silnie działające antyoksydanty – substancje, które pomagają organizmowi w kontrolowaniu reakcji utleniających i eliminowaniu wolnych rodników. Antyutleniacze wzmacniają układ odpornościowy; pomagają zwalczać infekcje i neutralizować toksyny pochodzące ze środowiska, a także zapobiegają uszkodzeniu DNA. Uszkodzenia wywołane przez wolne rodniki kojarzone są przez naukowców ze starzeniem się organizmu i wywoływaniem większości powszechnie występujących chorób. Zdolność do eliminowania wolnych rodników maleje wraz z wiekiem. Dlatego należy uzupełniać poziom antyoksydantów w organizmie dla


wzmocnienia i utrzymania podstawowych mechanizmów obronnych. Badania prowadzone w ponad 50 krajach nad wpływem preparatu EM-X na stan zdrowia pacjentów dowodzą, że ma on silne właściwości przeciwzapalne i przeciwutleniające. Organizacja EM Ameryka współpracuje z profesorem Higą i utworzonym przez niego instytutem EMRO oraz z kilkoma innymi placówkami badawczymi w celu lepszego zrozumienia mechanizmów działania tego zdumiewającego produktu.

Regeneracyjny napój o działaniu antyutleniającym EM-X to źródło różnorodnych antyutleniaczy, które oczyszczają organizm z wolnych rodników i toksyn, zmniejszają zmęczenie i spowalniają procesy starzenia, stymulują do regeneracji i powrotu do zdrowia, poprawiają funkcjonowanie układu immunologicznego, pomagają organizmowi pokonywać alergie, skutecznie oczyszczają organizm podczas odtruwania i odchudzania, zwiększają wytrzymałość fizyczną. Zewnętrznie EM-X leczy wysypki oparzenia oraz zakażenia grzybowe i bakteryjne.

Stosowanie:

1 łyżka stołowa EM-X (15 ml) rozcieńczone w 100 ml wody lub soku 1–3 razy dziennie, w trakcie lub między posiłkami. Przy intensywnych kuracjach 4–8 łyżek stołowych w ciągu dnia przez 90 dni, a następnie zmniejszyć ilość do 2 łyżek na dobę. Preparat jest bezpieczny w każdym wieku. Dzieci poniżej 12 roku życia powinny stosować 1 łyżkę (15 ml) rozcieńczoną w 100ml wody lub soku na dzień. Zaleca się stosowanie powierzchniowo na wysypki, zranienia, oparzenia i zakażenia grzybicze.

Środki ostrożności:

Unikać na początku stosowania dużych dawek. Rozpocząć od 1 łyżki dziennie zwiększając stopniowo zalecaną ilość.

Bokashi to otręby ze zbóż uprawianych matodami organicznymi, które zostały poddane fermentacji z wykorzystaniem Efektywnych Mikroorganizmów. Preparat EM Bokashi znajduje zastosowanie również w kuchni. Ogórki małosolne z bokashi Składniki: ogórki, woda, bokashi z otrąb pszennych, czosnek, koper Na 1 litr gorącej wody o temp. 90˚C odmierzamy łyżkę stołową soli kamiennej. Takim roztworem zalewamy ogórki w szklanym lub glinianym naczyniu. Po wystygnięciu dodajemy przyprawy i bokashi (1/2 łyżeczki na litr zalewy). Przykryte naczynie odstawiamy na kilka dni w ciemne miejsce. Ogórki z bokashi są smacznym dodatkiem do sałatek i różnych dań podstawowych, zaś bogata w bakterie kwasu mlekowego woda z ogórków to skuteczny środek na pragnienie i kaca.

Ferment różany

Przygotujmy: – trzy lub więcej garści świeżych płatków róży (róża pomarszczona wonna, słodka) – 150 g miodu – trochę piołunu i skrzypu – 3/4 bokashi z otrąb pszennych – ok. 5 litrów ciepłej wody pitnej Miodek rozpuszczamy w wodzie i dodajemy bokashi, następnie płatki róży i zioła. Całość w szklanym balonie z rurką i korkiem uprzyjemni nam wieczory miłym pykaniem i tańcem płatków róży poruszanych w rytm bokashi. Fermentujące obrazy będą utrzymywały żywe kolory do końca. Po siedmiu dniach (kwaskowy) napój filtrujemy i zlewamy do czystych butelek. W jesienne wieczory będzie przypominał nam o lecie, różach i miodnych pszczołach. I o tym, byśmy zdrowi byli…

Korzenny chleb mieszany na zakwasie z bokashi i melasą Zakwas: 20 dag mąki żytniej, 5 dag bokashi z otrąb pszennych, 1/2 litra wody, szczypta kardamonu Wodę zagotować i przestudzić do temp. ok. 30˚C, wymieszać z mąką, bokashi i kminkiem. Pozostawić w ciepłym miejscu w glinianym lub szklanym naczyniu, przykrywając gazą lub tkaną, płócienną ściereczką na ok. 1 dzień. Gdy zacznie wydzielać charakterystyczną, lekko kwaskowatą woń, można przystąpić do sporządzania ciasta chlebowego. Ciasto: 1 kg mąki żytniej, 1/2 kg mąki pszennej, 2 łyżki stołowe bokashi, wcześniej wykonany zakwas, 1 szklanka mleka, 2 łyżki melasy, 1/2 łyżki soli, kolendra, goździki w proszku Mąkę przesiewać, aż nabierze pulchności. Dodać wszystkie składniki, dokładnie wymieszać i wyrobić do uzyskania jednolitego ciasta. Wyrobione ciasto odstawić w ciepłe miejsce na posypaną mąką stolnicę na ok. 2 godziny. Piec w temp. 220˚C, ok. 45 minut.

55


Regionalny autoryzowany przedstawiciel oryginalnych produktów firmy Greenland Sklep „Gaja” ul. Branickiego 1, 15-085 Białystok tel. 085 741 37 71 tel. 085 741 57 01

Jak z odpadów domowych robić pełnowartościowy kompost Potrzebne nam: wiaderko EM (szczelnie zamykany pojemnik z sitkiem i możliwością odprowadzania zbierającego się w nim płynu), Super bokashi czyli otręby fermentowane z EM, domowe odpady organiczne. Zaczynamy od wsypania niewielkiej ilości super bokashi do wiaderka. Każdą kolejną warstwę odpadów organicznych grubości około 2,5 cm posypujemy kolejną cienką warstwą super bokashi. Pojawiające się nadmiary płynu to cenny nawóz którym można podlewać kwiaty i krzewy, po uprzednim rozwodnieniu w stosunku 1:100/1000, np. 1 łyżeczka na litr wody. Ostatnią warstwę odpadów obficie posypujemy grubą warstwą super bokashi i szczelnie zamykamy. 56

Latem, i wtedy kiedy mamy odpady bogate w proteiny (ser, jajka, ryby) wsypiemy więcej super bokashi. Pełne, szczelnie zamknięte, maksymalnie wolne od płynów wiaderko, umieszczamy w ciepłym miejscu, z dala od światła na około 2-3 tygodnie. Odpowiednio przefermentowane odpadki powinny wydzielać słodkokwaśny zapach kiszonki. Zawartość wiaderka zakopujemy do ziemi. W dołku głębokości 25 cm i średnicy około 70 cm. Wsypujemy tam zawartość wiaderka, lekko mieszamy z ziemią i przykrywamy około 8 cm grubości warstwą ziemi. Po upływie 6-8 tygodniach w tym miejscu powstaje piękna czarna próchnica.


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.