Cukrzyca a Zdrowie 17

Page 1

Magazyn

Medyczny

P6/17/8PA ISSN 1427-048 BARWY ZDROWIA



SPIS TREŚCI

4 Aby móc się uśmiechnąć

5

Pamiętnik

6

Gdy cukier nie krzepi

10

Otyłość problem młodego pokolenia

12

W poszukiwaniu czystej przyjemności

14

Stracić na wadze

Od redakcji: Z satysfakcją odnotowujemy duże zainteresowanie naszych Czytelników tematyką poruszoną w artykule „ Oblicza wody ”. Ponieważ nakład numeru „Cukrzyca a Zdrowie” z tym artykułem został wyczerpany, uwzględniamy liczne prośby i publikujemy go ponownie.

15

Medalista

18

Szukam pozytywów

20 Jeszcze pożyjemy

21

Oblicza wody

28

Kraina Biebrzy

31 Aspiryna chroni serce

32

Rzeka uczuć


35

Naukowcy ostrzegają

36

Potrzeba akceptacji

37

Barbarzyńska sprawiedliwość

38

W nakłuwaniu bez zmian

40

Telemedycyna

42

Od depresji do cukrzycy

43

Ojcostwo zagrożone

44

Gorzki cukier

46

Cudowne kakao

48

Leki z morskiej apteki

49

Pamięć

50

Tai chi pomaga

51

Na dobry sen

52

Zielone światło

dla zielonej żywności

Wino

53


Redakcja Magazynu „Cukrzyca a Zdrowie” wydawca: Wszechnica Diabetologiczna PSd zw w Białymstoku Adres redakcji: ul. Warszawska 23, 15-062 Białystok tel. 085 741 57 01, tel./fax 085 732 99 74 e-mail: pol_stow_diabetykow@wp.pl www.cukrzycaazdrowie.pl Redaktor naczelna: Danuta Maria Roszkowska z Redakcją wSPółPRacują: prof. dr hab. Maria Borawska prof. dr hab. n. med. ewa otto-Buczkowska Marek dolecki dr n. med. joanna Filipowska mgr Małgorzata Frąś dr n. med. Hanna Bachórzewska-gajewska mgr wiesława Gołąbek prof. dr hab. n. med. Maria górska mgr Michał iwańczuk prof. dr hab. n. med. ida kinalska dr n. med. Małgorzata korolczuk-zarachowicz mgr Bogumiła ławniczak mgr Jolanda Obidzińska Renata Saniewska prof. dr hab. n. med. jacek Sieradzki prof. dr hab. n. med. Małgorzata Szelachowska Lucyna Szepiel prof. dr hab. n. med. Mirosława urban Anna Worowska dr n. med. Halina wójcik Janusz Niczyporowicz Anastazja Szachowicz Tłumaczenie z języka angielskiego: Michał iwańczuk Redakcja graficzna: Lucyna Szepiel

Danuta Maria Roszkowska

fot. Jarosław Mogilewski

Wydanie magazynu zostało dofinansowane przez Państwowy Fundusz Rehabilitacji osób niepełnosprawnych

Nic dwa razy się nie zdarza i zapewne z tej przyczyny zrodziliśmy się bez wprawy i pomrzemy bez rutyny – śpiewała przed laty Łucja Prus. Jakże często postanawiamy, że od razu, od jutra zaczniemy żyć lepiej – dniem bieżącym i nie będziemy interesować się bzdurami, że znajdziemy czas dla siebie samych i swych najbliższych – bo już wiemy, że właśnie w tym tkwi uroda życia. Wszak receptą na zdrowie i szczęście jest umiejętność przeżywania każdej chwili dobrze i pogodnie. Równie często tym szlachetnym postanowieniom towarzyszy świadomość upływu czasu – teraźniejszość, która przemija błyskawicznie stając się przeszłością. Znamy radę starożytnych: „korzystaj z dnia” czyli „Carpe diem” – tak prostą, że aż trudną. Ale dla wielu wciąż przegrywa ona z tradycyjnym przyzwyczajeniem zagłębiania się w minione dni, rozpamiętywania swoich klęsk, niepowodzeń i nieszczęść. Jednak coraz częściej uświadamiamy sobie, że takie rozpamiętywanie niczego nie zmieni, a już na pewno nie cofnie czasu.


List do redakcji

Aby móc się uśmiechnąć

Decyzja o napisaniu do magazynu „Cukrzyca a zdrowie” wynikła z faktu mego wieloletniego stażu w cukrzycy insulinozależnej. Z tego także, iż mimo cierpienia, które oznacza, mnie samej ta choroba nie uczyniła tylko cierpieniem. Nad moją głową nie unosi się tylko ciemnoszare niebo. Lektura „Cukrzycy a zdrowia” stała się dla mnie swoistym zaproszeniem do uczynienia „kroku w chmurach”. Dzięki niej przekonałam się, że szczera wola i zaangażowanie w pokonywanie zagrożeń jakie oznacza cukrzyca, w utrzymanie możliwie najlepszej formy, nie wystarczą do pokonania własnych słabości i różnorakich ograniczeń. Potrzebna jest życzliwa pomoc, aby móc się uśmiechać i przez uśmiech spojrzeć inaczej na ziemię, niebo. Poczuć „refleks lotu wewnętrznych przestrzeni”. „Cukrzyca a zdrowie” w swym szerokim spektrum tematycznym, dzięki najlepszym artykułom z zakresu medycyny, psychologii, wkomponowanym w piękną szatę graficzną, niczym przewodnik zwraca uwagę na ciekawe miejsca w wędrówce przez życie z przewlekłą chorobą, objaśniając ich treść i znaczenie. Informuje o tym, co istotne i pozwala, wciąż na nowo, odnajdować drogę do siebie. Pismo pozwoliło mi zrozumieć, że nie jestem pozbawiona możliwości „pełnego życia”, a ciemne niebo może być przełamane barwami tęczy. Lila

foto Marek Dolecki

4


Pamiętnik poniedziałek Na kartach papieru zapisać myśli – swój świat wewnętrzny i odbicie tego, który jest wokół mnie. Wydobyć z każdej litery esencję siebie: A – niech ukazuje niespokojnego ducha, B – w bólu niech kreśli dumą moją postawę, ........O – obrazy z moich pragnień myślą i emocją tak sugestywne, że mogę w nich zamieszkać. Otwarte, .......T – jak tajemnica realizmu choroby i życia mimo niej. Dojść do Z – zakończenia nieznanego nikomu. Kochany pamiętniku – mój przyjacielu! Moja choroba – cukrzyca może być chmurą, pozbawiającą niebo jego przejrzystości – radosnego piękna. Ta chmura przybiera różne formy, lecz nigdy nie jest w stanie przesłonić nieba całkowicie. Bywa, że staje się burzowa – wtedy gdy jestem w stanie hiper – lub hipoglikemii, czuję się źle. Oczekiwanie na wizytę u lekarza, niegojąca się rana, zabieg chirurgiczny. Nieraz jednak spoza chmury prześwieca słońce i mój świat zatraca swój smutek, nabiera barw pasteli. Uświadamia mi, że to, w co się wierzy, czego się pragnie nadal trwa i jest dostępne.

Dziedzictwem przeznaczenia Zatrzymać w sobie Barwę i światło, W odwracalnych lustrach Dni noce Przeprowadzać Przez pulsujące związki czasu Ożywać oddechem Pasaże Nieskończoności Pod powierzchnią zdarzeń Życiem Malować świat ... światem

środa Zadaję sobie pytanie, czy rany ciała są tożsame z ranami serca i duszy? Czy i w jakim stopniu: żal, smutek, cierpienie i długotrwała rozpacz czynią świat miejscem obcym, brzydkim i ponurym? Czy ostatecznie są tylko żalem, smutkiem i cierpieniem? Tak trudno znaleźć odpowiedź. A może leży ona poza zasięgiem wzroku?

niedziela Zaczynam dzień od uśmiechu. To on stanie się światłem, barwą mego wnętrza. „Cała jestem zbudowana z ran, lecz gdy się śmieję, to wkrąg się śmieje świat”. Uśmiech dla chorego jest opatrunkiem jego duszy. To dzięki niemu otwieram w sobie okno – punkt mej obserwacji. Cukrzyca nie pozbawia mnie pełni życia. Pomimo wielkich trudów staram się realizować siebie – swe pragnienia i pasje. Teraz wiem, po co żyję. Radość z „małych rzeczy”, dostrzeganie poranków i zachodów, kropli deszczu i promieni słońca, odcieni daje wiarę w prawdziwy sens życia.

Okrena

5


Gdy cukier nie krzepi Starożytni Grecy nie tylko znali, ale nawet opisali chorobę, która do dziś pozostaje nieuleczalna. Ale już nie śmiertelna – można z nią żyć, a nawet wspiąć się na Kilimandżaro. Według danych International Diabetes Federation na całym świecie żyje obecnie około 246 mln ludzi z cukrzycą. Najwięcej – ok. 40 mln – w Indiach, podobnie w Chinach. W USA liczba diabetyków przekroczyła 20 mln. O połowę mniej jest ich w Rosji, w Niemczech zaś przeszło 7 mln. Statystyki są jednak bezużyteczne wobec słabej społecznej świadomości problemu, jakim jest życie z cukrzycą. A nie jest to problem błahy. Wiedza stanowi w walce z tą chorobą główną broń.

6

Kilka twarzy słodkiej choroby Potrafimy wyobrazić sobie ludzi cierpiących na większość chorób. Ale nie działa to w przypadku cukrzycy. Jej objawów nie widać. I – co najważniejsze – sama choroba nie jest jednolita. To grupa chorób, w których zaburzona jest przemiana materii. Co powoduje cukrzycę? – Większość pacjentów choruje na jej tzw. wielogenowe formy – wyjaśnia dr Maciej Małecki z Kliniki Chorób Metabolicznych Collegium Medicum UJ. – Choroba wystąpiła u nich w wyniku współdziałania różnych genów i czynników środowiskowych. Czynniki genetyczne nie tyle wywołują chorobę, ile do niej predysponują. Jeżeli równowaga między genetycznymi czynnikami ochronnymi i predysponującymi zostanie zaburzona, szczególnie przy oddziaływaniu środowiska, powstaje cukrzyca. Choroba może być także warunkowana wyłącznie genetycznie. Zwana jest cukrzycą typu MODY (Maturity Onset Diabetes of the Young, typu 1-6). – To rzadka forma – podkreśla dr hab. Dariusz Moczulski z Kliniki Chorób Wewnętrznych i Nefrodiabetologii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. – Rozpoczyna się z reguły w drugiej lub trzeciej dekadzie życia, często powoli. Cukrzyca typu MODY występuje u około 2-3 proc. wszystkich przypadków. Wreszcie, cukrzyca pojawia się także u zdrowych kobiet, zwykle w trzecim trymestrze ciąży, i mija po urodzeniu dziecka. Jednak u 30-50 proc. tych kobiet rozwija się w ciągu kilkunastu lat cukrzyca typu 2. Odporność organizmu na działanie insuliny pojawia się na skutek np. wydzielania hormonów łożyskowych.


Mam cukrzycę. I co dalej? 2 mln Polaków cierpią na cukrzycę. Kolejne 3-4 mln są w tzw. stanie przedcukrzycowym, czyli poziom glukozy we krwi na czczo jest u nich podwyższony. Skąd mieć pewność, że jest się zdrowym? Odpowiedź pozornie banalna brzmi: badać się. Pozornie, bo Polacy nie dostrzegają takiej potrzeby. To niezwykle istotne w przypadku cukrzycy typu 2, gdyż – jak mówi dr Moczulski – oprócz podłoża genetycznego ogromną rolę odgrywają w niej: styl życia, dieta, aktywność fizyczna i otyłość. Zmiana stylu życia może zwiększać lub zmniejszać ryzyko. Nie zaobserwowano takiego wpływu na cukrzycę typu 1. Jeśli nikt w rodzinie nie ma cukrzy-

akceptacja choroby. A jeszcze lepiej... znalezienie jej jasnych stron. Warto zdać sobie sprawę, że cukrzyca nie musi być chorobą, na którą się umiera. To od chorego zależy, w jakim stopniu uda się utrzymywać poziom glukozy jak najbardziej zbliżony do prawidłowego. Jest to możliwe tylko przez zbilansowaną dietę, przyjmowanie zastrzyków insuliny w odpowiednich dawkach (ewentualnie lekarstw w przypadku cukrzycy typu 2) i zażywanie ruchu. Dobroczynne skutki ujawnią się szybko: traci się zbędne kilogramy, dzięki odejściu sprzed telewizora ma się więcej energii, a przede wszystkim oddala się wizja groźnych powikłań. Bo cukrzyca jest podstępna – powoduje spustoszenie w organizmie, ale nie boli. Długotrwały zbyt wysoki poziom glukozy we krwi doprowadza do zmian w wielu organach na skutek uszkodzenia naczyń krwionośnych. Dochodzi do zmian w siatkówce oka (retinopatia) i zaburzeń widzenia.

W przypadku cukrzycy typu 2 ryzyko zachorowania wynosi nawet 20-30 proc. Jednak sami możemy je zmniejszać, prowadząc zdrowy, aktywny tryb życia i nie dopuszczając do nadwagi. cy typu 1, ryzyko zachorowania przez całe życie wynosi mniej niż 1 proc. Gdy choruje rodzic lub rodzeństwo – wzrasta ono do ok. 4-6 proc. W przypadku cukrzycy typu 2 ryzyko zachorowania wynosi nawet 20-30 proc. Jednak sami możemy je zmniejszać, prowadząc zdrowy, aktywny tryb życia i nie dopuszczając do nadwagi. Chorobę trzeba oswoić, ale najpierw – oswoić się z nią. Można ją potraktować jak nowego domownika. Jeśli będziemy go ignorować, atmosfera stanie się niezdrowa i szybko dojdzie do konfliktów. Jedynym dobrym wyjściem jest

Inne powikłanie – nefropatia – polega na uszkodzeniu kłębuszków nerkowych, prowadzącym do niewydolności nerek. Neuropatia, czyli uszkodzenie nerwów, która powoduje zaburzenia czucia, przyczynia się do powstania tzw. zespołu stopy cukrzycowej. Utrata czucia naraża stopy na skaleczenia, które mogą przekształcić się w trudno gojące rany (skóra u diabetyków jest szczególnie wrażliwa). Dotyka to 6-10 proc. chorych. Nieleczone zmiany mogą skończyć się nawet amputacją kończyny. Do innych poważnych powikłań cukrzycowych należy

np. choroba wieńcowa czy choroba naczyń mózgowych.

Kosztowne zaniedbania – W USA ponad połowa chorych włączanych do leczenia dializami to chorzy na cukrzycę, z czego ponad 95 proc. na cukrzycę typu 2 – zauważa dr Moczulski. – Cukrzyca jest główną przyczyną ślepoty w krajach rozwiniętych i stanie się nią również w krajach rozwijających się. Jest ona także główną przyczyną amputacji kończyn dolnych niezwiązanych z urazem. Z danych International Diabetes Federation wynika, że koszty leczenia diabetyka cierpiącego na niewydolność nerek są trzy do czterech razy wyższe niż diabetyka bez powikłań. W krajach rozwiniętych 25 proc. ogółu wydatków na walkę z cukrzycą pochłania leczenie następstw zaniedbania choroby. W samych Stanach Zjednoczonych 44 proc. puli przeznaczonej na leczenie cukrzycy jest wydawane na leczenie w szpitalu osób z powikłaniami, a jedynie 19 proc. na leki i akcesoria niezbędne diabetykom. Według dr Moczulskiego biedniejsze kraje mogą sobie z leczeniem powikłań nie poradzić. Widać to już dzisiaj. Ponad 80 proc. światowych wydatków na walkę z cukrzycą przypada na kraje rozwinięte. Reszta na kraje mniej zamożne. Problem w tym, że to ich obywatele stanowić będą wkrótce 80 proc. całej populacji chorych na cukrzycę. – Zachorowalność na cukrzycę typu 2 rośnie dramatycznie – mówi dr Moczulski. – Bardziej w krajach Azji, Afryki i Ameryki Południowej niż w krajach rozwiniętych Europy. W USA najbardziej wśród Azjatów, Murzynów i Latynosów. W ciągu najbliższych dwóch dekad będzie ich 7


dwa razy więcej. Długość życia człowieka wymagającego insuliny to w Zambii średnio 11 lat. W Mali około 30 miesięcy. W Mozambiku człowiek ten umrze po roku. Średnie wydatki na opiekę zdrowotną na jednego diabetyka w 2007 r. wyniosły ok. 6 dolarów w Burundi, 10 w Tadżykistanie, a w Gujanie – 78. Cicha epidemia zbierze ogromne żniwo w krajach biedniejszych – jak wymienione powyżej, gdzie brak funduszy nawet na środki ratujące życie, a także tych, gdzie się ich nie refunduje albo – jak donosi IDF – nawet nakłada na nie dodatkowe podatki.

Choroba dla rozsądnych Sam dostęp do nowoczesnych leków i dobrej jakości insuliny nie wystarczy, aby uniknąć zaniedbań. Powodów może być bez liku: bo ciężko zmienić przyzwyczajenia, „bo przecież nic nie boli!”, bo czuje się opór przed robieniem sobie zastrzyków, bo nie wie się o znaczeniu powikłań, wreszcie – bo uwielbia się słodycze, świeży chleb czy młode ziemniaki z koperkiem. Szkodzi się w ten sposób przede wszystkim sobie, ale też budżetowi, który w przyszłości będzie musiał udźwignąć ciężar kosztów leczenia. By tego uniknąć, w przypadku cukrzycy typu 1 wystarczy kilka zastrzyków z insuliny (za pomocą tzw. penów, które przypominają pióro do pisania; pozwalają one na precyzyjne dozowanie, mają krótkie i cienkie igły, które sprawiają, że zastrzyk nie boli), kilka pomiarów poziomu glukozy dziennie za pomocą glukometru (urządzenia mieszczącego się w damskiej torebce; na pasek testowy nanosi się odrobinę krwi z opuszka palca i po kilku sekundach

8

Diabetycy nie powinni się nabierać na triki firm, które oferują produkty „specjalnie dla nich”. Cóż z tego, że w wafelkach zamiast cukru użyto słodziku, kiedy i tak zawierają tyle samo węglowodanów co zwykły produkt? na wyświetlaczu pojawia się wynik). Do tego dieta, ruch – i to wszystko. Błędny jest pogląd, że osoby z cukrzycą stosują jakąś wymyślną dietę. Po prostu odżywiają się zdrowo i ograniczają węglowodany. Diabetycy nie powinni się nabierać na triki firm, które oferują produkty „specjalnie dla nich”. Cóż z tego, że w wafelkach zamiast cukru użyto słodziku, kiedy i tak zawierają tyle samo węglowodanów co zwykły produkt?

Płonne nadzieje Co jakiś czas media donoszą o rzekomo rewolucyjnych metodach leczenia. Takie doniesienia – jak przekonuje dr Danuta Galicka-Latała z Kliniki Chorób Metabolicznych Collegium Medi-


cum UJ – szkodzą diabetykom, którzy nabierają błędnego przekonania, że ich codzienne zmagania z penami i glukometrem są bezsensowne. Do dziś nie wynaleziono skuteczniejszego sposobu na cukrzycę niż powyższe. Dla insuliny każda inna niż zastrzyk forma podawania byłaby zabójcza. Insulina to białko. Nie można jej przyjmować w postaci tabletek – uległaby strawieniu. W 2006 r. w USA zarejestrowano insulinę wziewną. Przewidywano, że Exubera produkowana przez firmę Pfizer będzie hitem wśród pacjentów. Jednak już jesienią 2007 r. koncern zaprzestał produkcji. U stosujących lek zauważono pogorszenie pracy płuc. Problemem okazało się także dopasowanie dawki. Jak wyjaśnia dr Małecki, budzące wielkie nadzieje przeszczepy komórek beta trzustki są jeszcze w fazie eksperymentu. – Przeszczep tych komórek od innych ludzi wymaga uzyskania ich w dużej ilości. Najczęściej dochodzi też do dość szybkiego odrzucenia przeszczepionych komórek.

Zmagania Na co dzień zmartwienia diabetyków bywają zupełnie prozaiczne: co i jak przygotować na obiad i przeliczyć na świętą dla każdej osoby z cukrzycą jednostkę zwaną wymiennikiem węglowodanowym. Jest to ilość danego produktu zawierająca 10 g węglowodanów. Ustala się według niej liczbę jednostek wstrzykiwanej insuliny.

Coraz częściej zdarzają się doniesienia o dyskryminacji diabetyków, i to już od najmłodszych lat. Dyrektorzy przedszkoli i szkół odmawiają przyjmowania dzieci z cukrzycą, powołując się na przepisy zabraniające podawania na ich terenie leków. W kwietniu zajęła się tą sprawą nawet Rzecznik Praw Dziecka. Argumentowała, że liczba małych diabetyków będzie wzrastać i nie sposób chować głowy w piasek. Ale wciąż w restauracji czy kawiarni nie można się dowiedzieć, z jakich składników przyrządzona jest potrawa lub napój, który chcielibyśmy zamówić. Starając się o posadę, lepiej nie informować pracodawcy o cukrzycy. Choć Polskie Towarzystwo Diabetologiczne wyraźnie podkreśla, że każdy diabetyk, niezależnie czy leczony insuliną, czy nie, może podejmować każdą pracę. Jedyne ograniczenia dla leczonych insuliną dotyczą m.in. zawodu pilota, maszynisty czy pracy na wysokościach – ze względu na możliwość wystąpienia hipoglikemii, czyli, spowodowanego przedawkowaniem insuliny, zbyt niskiego poziomu cukru we krwi, który prowadzić może do zasłabnięcia. Jednak PTD stawia sprawę jasno: „jest rzeczą niedopuszczalną, aby sam fakt chorowania na cukrzycę stanowił przyczynę dyskryminacji lub nierównego traktowania”. Lekcję tę najlepiej odrobili Amerykanie. Tamtejsze Stowarzyszenie Diabetyków oferuje pomoc prawników walczącym z dyskryminacją w sądzie. Diabetycy wywalczyli sobie prawo do bycia policjantami, oficerami straży przybrzeżnej czy urzędnikami kontroli skarbowej. Ilona Kwarta, chora na cukrzycę typu 1, wspięła się w tym roku na najwyższy szczyt obu Ameryk

– Aconcaguę. Wcześniej zdobyła Kilimandżaro i Mont Blanc. W 2006 r. chorujący na cukrzycę od 26 lat Will Cross dotarł na biegun południowy. Nim tego dokonał, zdobył biegun północny, a także szczyt McKinley i również Aconcaguę. Jakby tego było mało, przeszedł też Saharę. Wśród sław także nie brakuje diabetyków: był nim i autor „Madame Buttefly” i „Turandota” Giacomo Puccini i wynalazca żarówki, wielki samouk Thomas Alva Edison, a także wielki pisarz Ernest Hemingway czy pionier gatunku science fiction, angielski pisarz Herbert Georg Wells. Cukrzycę ma amerykańska gwiazda filmowa Elizabeth Taylor i aktorka Hale Berry. A więc głowa do góry, cukrzyca to chyba jedyna nieuleczalna choroba, z którą można zdobywać szczyty. Katarzyna Tracz (Tygodnik Powszechny) Opr. J.N.

Ilona Kwarta, chora na cukrzycę typu 1, wspięła się w tym roku na najwyższy szczyt obu Ameryk – Aconcaguę. Wcześniej zdobyła Kilimandżaro i Mont Blanc. 9


S

Otyłość – problem młodego pokolenia 10

pecjaliści ostrzegają – dzieci i nastolatki, które dziś mają nadwagę lub są otyłe, osiągnąwszy wiek zaledwie 35-40 lat, mogą cierpieć na schorzenia sercowo-naczyniowe typowe dla osób po 60. roku życia. Alarmujące są wyniki badań opublikowanych ostatnio w magazynie „The New England Journal of Medicine”. Wnioski z nich płynące są raczej pesymistyczne. Otyłość wśród dzieci i młodzieży pociągnie za sobą poważne konsekwencje dla zdrowia publicznego. W rezultacie odbije się to w istotny sposób na życiu społecznym. Jedyną receptą na złagodzenie skutków tej sytuacji jest zapobieganie. Autorem jednej z publikowanych we wspomnianym magazynie prac jest doktor David Ludwig, specjalista z dziedziny pediatrii na Uniwersytecie Harvarda. Dochodzi on do wniosku, że epidemia otyłości wśród dzieci nie osiągnęła jeszcze swoich pełnych rozmiarów, lecz problem ten będzie narastał z biegiem lat. Znajdujemy się wciąż w pierwszej fazie tego procesu, którego początki sięgają lat 70. Właśnie wtedy liczba dzieci cierpiących na nadwagę lub otyłość zaczęła wzrastać. Dziś w Stanach Zjednoczonych co trzecie dziecko jest dotknięte jedną z tych przypadłości. Z kolei w Hiszpanii udział dzieci z otyłością wzrósł z 5% do 16 % w ciągu zaledwie 15 lat. Do tej statystyki należy również dodać rosnący procent dzieci cierpiących na nadwagę. Skutki problemu, przed którym stoimy, staną się widoczne w miarę jak dzieci i młodzież aktualnie cierpiące na nadwagę będą wchodzić w wiek dorosły. Według dr. Ludwiga symptomami świadczącymi o przechodzeniu do drugiego etapu epidemii jest fakt, że u wielu młodych ludzi rozwijają się komplikacje związane z nadwagą, które nie są typowe dla ich wieku. Przykładem jest tu występowanie cukrzycy typu 2 (tradycyjnie przypisywanej dorosłym), a także stłuszczenie wątroby. Szczególnie charakterystyczny jest drugi spośród tych dwóch przykładów, ponieważ do lat 80. przypadłość ta nie pojawiała się w literaturze pediatrycznej. Obecnie w Stanach Zjednoczonych cierpi na nią jedno na troje dzieci z otyłością. Problem ten z czasem będzie coraz bardziej widoczny. Nie da się zignorować faktu, że nastąpiło wyraźne przesunięcie granic wiekowych, w których pojawiają się schorzenia będące następstwem otyłości. Stajemy wobec możliwości przekształcenia się ataku serca w schorzenie pediatryczne - alarmuje David Ludwig.


Kirsten Bibbins-Domingo, epidemiolog z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Francisco, opierając się na statystykach dotyczących nastolatków prognozuje, że do roku 2035 o 16% wzrośnie liczba ataków serca, a o 19% – liczba przypadków śmierci będących następstwem otyłości. Bazując na liczbie nastolatków z nadwagą w roku 2000 badacze obliczają, że ukończywszy 35 rok życia 37 % mężczyzn i 44% kobiet będzie cierpieć na otyłość. Konsekwencją tego stanu rzeczy będzie sytuacja, w której schorzenia sercowo-naczyniowe, typowe obecnie dla ludzi w wieku lat 60 staną się czymś normalnym w wieku lat 40. W rezultacie wzrośnie liczba hospitalizacji, interwencji chirurgicznych, przypadków inwalidztwa, chronicznego leczenia czy przedwczesnej śmierci wśród osób w wieku produkcyjnym, u których normalnie nie powinny występować wszystkie te komplikacje. Rzecz jasna nie pozostanie to bez wpływu na kwestie socjalne dotyczące całego społeczeństwa. Jedynym sposobem na to, by nie dopuścić do urzeczywistnienia się tych pesymistycznych przewidywań jest prewencja. Dużo łatwiej jest zapobiec pojawieniu się otyłości niż cofnąć jej skutki. Musimy mieć na uwadze fakt, że nawyki żywieniowe kształtują się w dość wczesnym

Wysoki wskaźnik masy ciała przekłada się na wzrost ryzyka zachorowania, poczynając od 25 roku życia. To powiązanie jest silniejsze w przypadku chłopców niż w przypadku dziewcząt. wieku. W związku z tym istotne znaczenie ma to, by wpoić dzieciom zdrowy sposób odżywiania się i nawyk ćwiczeń fizycznych. W przypadku już występującej nadwagi, poza zmianą diety i uprawianiem sportu należałoby również skonsultować się z lekarzem. Z badań Kirsten Bibbins-Domingo wypływa jeszcze jedna konkluzja. Zaniedbanie kwestii otyłości wśród młodych ludzi prowadzi do zaprzepaszczenia niewątpliwych osiągnięć w ograniczeniu liczby związanych z nią schorzeń występujących u dorosłych. Postęp w dziedzinie medycyny, rozwój rynku leków, a także uświadamianie społeczeństwa w zakresie zdrowego trybu życia przyniosło wyraźne rezultaty. By ich znaczenie nie zostało zredukowane, należy podjąć skuteczną walkę z epidemią otyłości u dzieci i młodzieży. Autorzy badań zadają pytanie, czy można by zahamować przewidywany wzrost liczby zachorowań na schorzenia sercowo-naczyniowe, lecząc nadciśnienie i wysoki cholesterol. Odpowiedź jest jednak negatywna z powodu cukrzycy. U ludzi z otyłością występuje wysokie ryzyko rozwoju cukrzycy, będącej jednocześnie czynni-

kiem wzmagającym ryzyko rozwoju chorób sercowo-naczyniowych. Niestety, wciąż jeszcze trudno jest zredukować ryzyko zapadnięcia na cukrzycę osób otyłych. Badania duńskich naukowców, opublikowane w tym samym numerze magazynu, wskazują przełożenie wskaźnika masy ciała dzieci na ich przyszłe ryzyko zachorowania na choroby sercowo-naczyniowe. Wysoki wskaźnik masy ciała przekłada się na wzrost ryzyka zachorowania, poczynając od 25 roku życia. To powiązanie jest silniejsze w przypadku chłopców niż w przypadku dziewcząt. Na domiar złego, jak zaznacza dr David Ludwig, najbardziej alarmujące w całej sytuacji jest to, że sama otyłość pokolenia dzisiejszych nastolatków może zwiększyć liczbę otyłych poprzez zjawisko zwane zaprogramowaniem prenatalnym. Płód rozwijający się w łonie matki otyłej i chorej na cukrzycę jest wystawiony na nadmierną koncentrację cukru i hormonów we krwi, co może wywoływać nieodwracalne zmiany w metabolizmie dziecka i wzmagać ryzyko tego, że będzie otyłe. Dieta, którą dr Ludwig zaleca dzieciom i młodzieży dla utraty wagi opiera się na produktach niskoglikemicznych i ogranicza łatwostrawne węglowodany, które szybko wchłaniając się powodują wzrost poziomu cukru we krwi. Do produktów zawierających takie węglowodany należą: biały chleb, ziemniaki, biały ryż oraz produkty z mąki rafinowanej. Dlatego też zaleca się zastępowanie ich produktami pełnoziarnistymi, warzywami, owocami, roślinami strączkowymi. Podsumowując należy raz jeszcze podkreślić wagę problemu. Choć przywoływane tu badania dotyczą w znacznej mierze Stanów Zjednoczonych, to wzrost odsetka dzieci i młodzieży z nadwagą lub otyłością dotyka również społeczeństw Europy, w tym także Polski. Wśród licznych konsekwencji zdrowotnych tego stanu rzeczy nie należy zapominać o jego wpływie na zdrowie psychiczne. Walka z problemem, co wydaje się logiczne, powinna skoncentrować się przede wszystkim na eliminowaniu przyczyn epidemii otyłości. A w tej dziedzinie wciąż wyzwaniem pozostaje opracowanie odpowiedniej strategii, obejmującej zwłaszcza działania edukacyjne ukierunkowane na młodego człowieka. Opr. Marcin Szachowicz Źródło: Ester Riu: Secuelas de la obesidad infantil // El Pais. 08.01.2008 11


Globalizacja sprawiła, że ponad miliard ludzi jest przekarmionych. Równocześnie setki milionów nie dojadają. Zielona rewolucja uniezależniła wiele krajów od pomocy żywnościowej, a także w dużym stopniu od kaprysów pogody. Przez dziesiątki lat wiele państw przeszło radykalne przeobrażenie i dziś są uważane za wschodzące światowe mocarstwa gospodarcze. Obecnie kraje rozwijające się mają często większe problemy z otyłością niż z głodem. Ten uboczny skutek globalizacji zwany jest przejściem żywieniowym. Na początku trzeciego tysiąclecia liczba mieszkańców Ziemi z nadwagą po raz pierwszy zrównała się z liczbą niedożywionych. Dziś przekarmionych jest już około 1,3 mld ludzi i przewyższają oni liczebnie głodnych o kilkaset milionów. Bogaci i biedni, siedząc przy stole, narzekają na te same rzeczy. „Cocakolonizacja” – termin ten pojawia się nawet w artykułach naukowych – stworzyła globalną infrastrukturę produkcji i sprzedaży tzw. śmieciowego jedzenia, czyli potraw z różnej maści barów szybkiej obsługi. Najczęściej są to frytki, hamburgery, hot dogi, dania z kurczaków i wieprzowiny, tony chipsów, chrupek i innych tłusto-słodko-kwaśnych przekąsek, które są istną bombą cholesterolową. Dystrybutorzy różnych Coli i pseudoenergetyzujących napojów podpisują umowy na wyłączność z najmniejszymi nawet sklepikami, zapewniając im lodówki i materiały reklamowe. Dziś nawet Meksykanie – znacznie ubożsi od mieszkańców Stanów Zjednoczonych – spożywają więcej kalorii w słodkich napojach niż Amerykanie. Równocześnie sieci hiper– i supermarketów w stylu amerykańskim sprzyjają we wszystkich państwach, w których roi się od firm sprzedających śmieciową żywność, rozpowszechnieniu oleju kukurydzianego i sojowego oraz in12

W poszukiwaniu czystej przyjemności nych, nie zawsze najzdrowszych, tłuszczów roślinnych. Zielona rewolucja zapobiegła głodowi na skalę masową, natomiast zabrakło równie rewolucyjnych rozwiązań, mogących powstrzymać światową ekspansję otyłości. I nie chodzi tu tylko o kłopoty natury psychoruchowej ludzi otyłych, ale także o gwałtowny rozwój chorób związanych z otyłością jak cukrzyca, miażdżyca, problemy ze stawami, kręgosłupem i sercem. Dopiero od niedawna endokrynologia, neurologia i genetyka – powoli, wspólnymi siłami – rozszyfrowują mechanizmy odpowiedzialne za nadwagę. Naukowcy odkryli nawet gen wiercenia się, który sprzyja efektywniejszemu spalaniu kalorii. Postęp nauki wciąż jednak nie doprowadził do opracowania skutecznego leku odchudzającego. Dwuskładnikowy Fen-Phen (połączenie fenfluraminy oraz fenterminy) wycofano z rynku w 1997 roku, gdy okazało się, że wywołuje kłopoty z sercem. Z kolei Orlistat jest sprzedawany dziś bez recepty, ponieważ jego skuteczność nie okazała się na tyle jednoznaczna, aby mógł być uznany za lek. Gdyby jego działanie nie budziło wątpliwości, lekarze z pewnością zachęcaliby do jego zażywania.

Producenci leków, mimo licznych porażek, nie dają za wygraną. Prowadzą m.in. badania nad związkiem, który hamowałby działanie substancji pobudzających apetyt, wydzielanych przez jelito i mózg; próbują też opracować specyfiki, które podnosiłyby poziom metabolizmu, a zatem i tempo wydatkowania energii. Żaden lek nie pomoże jednak na słabą wolę. Najnowsze badania wykazały, że przyjmowanie środków odchudzających przez chorych na cukrzycę zachęca wręcz pacjentów do ulegania różnym pokusom, na przykład na podwójnego hamburgera z serem, hot doga czyli banalną parówkę z homogenizowanego mięsa i tłuszczu, czy też wręcz do przesiadywania przez cały weekend na kanapie i oglądania serialowych perypetii hollywoodzkich albo rodzimych gwiazdeczek. Nie bez znaczenia pozostaje też problemem niekorzystnych działań ubocznych farmaceutyków odchudzających, które wydają się nieuniknione, gdy manipuluje się przy czymś tak fundamentalnym, jak mechanizmy regulujące odżywianie się i metabolizm całego organizmu. W czerwcu 2008 roku koncern Sanofi Aventis wycofał wniosek o rejestrację rimonabantu, leku który miał wspomagać odchudzanie. Okazało się


bowiem, że może on sprzyjać myślom samobójczym. Wygląda więc na to, że na nadmiar kilogramów nie ma lepszej recepty niż mniej jeść i więcej się ruszać. Ale nawet ascetyczny tryb życia budzi kontrowersje. Badanie sprzed dwóch lat wykazało, że w populacji osób z umiarkowaną nadwagą umieralność jest niższa niż wśród tych, którzy mają prawidłową masę ciała. Specjaliści od żywienia oraz lekarze, nieustannie przestrzegający przed zgubnymi skutkami otyłości, przypuścili na te obrazoburcze koncepcje frontalny atak. Skoro, jak dowodzi większość badań, diety odchudzające na dłuższą metę nie działają, (tzw. efekt jojo) a cudownej pigułki wciąż nie ma, cóż powinna począć osoba otyła, niekoniecznie chora na cukrzycę? Niejako w odpowiedzi na to pytanie narodził się ruch „grubi, ale sprawni” (fat-but-fit), który zaleca szczególną troskę o aktywność fizyczną i radzi, by nie przejmować się masą ciała.

Ogólnoświatowe przemiany w odżywianiu nie zawsze idą w tym samym kierunku. Gdybyśmy złożyli wizytę w skromnym azjatyckim domu, jest równie prawdopodobne, że ujrzymy w nim dzieci skrajnie niedożywione jak i walczące ze zgubnymi skutkami otyłości. Świat wytwarza dość pożywienia, by nakarmić wszystkich, od Kapsztadu po stolicę Korei Północnej. Ale zanim ryż, fasola czy kukurydza trafi z pola do miski, musi pokonać długą drogę. Wprawdzie liczba głodujących na świecie spadła, lecz niedożywienie nadal się utrzymuje: setki milionów ludzi dostają dzień w dzień mniej kalorii, niż potrzebują. Tymczasem wydaje się, że rolnictwo po zielonej rewolucji osiągnęło już maksimum swych możliwo-

„Coca-kolonizacja” – termin ten pojawia się nawet w artykułach naukowych – stworzyła globalną infrastrukturę produkcji i sprzedaży tzw. śmieciowego jedzenia, czyli potraw z różnej maści barów szybkiej obsługi. Niektórzy uważają, że należy iść dalej i za normę przyjmować to, co powszechne w danej kulturze. Na przykład wiele kobiet z afrykańskich plemion dba, by nie mieć szczupłej sylwetki, bo to jest dla mężczyzn sexi, a niektórzy wokaliści nurtu hiphopowego szczycą się zwałami tłuszczu, nadając w ten sposób nowe znaczenie wyrażeniu - ful wypas. O dziwo nie przeszkadza to ich fanom, którzy akceptują przewalające się po scenie góry spoconego sadła.

ści. Wprawdzie produkcja zboża rośnie nieustannie od 40 lat, bo rolnicy w krajach rozwijających się zwiększają zużycie nawozów sztucznych, zasiewają wysoko wydajne rośliny, stosują pestycydy i nawadnianie, lecz areał uprawny pozostaje bez zmian. Także zwiększanie intensywności ochrony chemicznej upraw ma granice – grozi zatruciem wody pitnej. Wiele wskazuje na to, że genowa zielona rewolucja, polegająca na rozpowszechnieniu upraw roślin zmodyfikowanych genetycznie (GMO), może się

przy-

czynić do dal-

szego zwiększenia plonów. W latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku, wprowadzanie nowych odmian roślin i metod agrotechnicznych dzięki subsydiom rządowym odbyło się błyskawicznie, a produkcja żywności wzrosła niemal natychmiast. GMO, jak się okazało, rolnictwa szturmem nie wzięły. Rośliny zmodyfikowane genetycznie powstawały bowiem w prywatnych firmach i za prywatne pieniądze, dlatego z reguły są objęte ochroną patentową, a ceny materiału siewnego są często ustalone na takim poziomie, że jest on poza zasięgiem większości rolników i to nie tylko w najuboższych krajach. Wprawdzie w kilku państwach rozwijających się próbowano, i to z pewnym powodzeniem, uprawiać zmodyfikowaną genetycznie kukurydzę i soję, ale wciąż brak GMO przystosowanych do trudnych warunków rolnictwa, na przykład odpornych na suszę albo duże zasolenie gleby. Otyłość i głód współistnieją w najuboższych rejonach planety, ale bogate kraje uprzemysłowione również borykają się z kłopotami dietetycznymi. 13


Starannie opracowane plany żywieniowe zalecają, by spożywać codziennie ściśle określoną ilość mięsa, nabiału, owoców i warzyw. Mimo to zmodyfikowaną przed kilkoma laty „piramidę zdrowego żywienia” niektórzy specjaliści już krytykują jako nieaktualną. Co zatem jeść? Naukowe podstawy optymalizacji diety dla całego społeczeństwa są mniej niż skromne. Większość badań dotyczących żywienia polega na śledzeniu reakcji organizmu na wpływ jednej substancji. A organizm ludzki to maszyneria bardzo złożona. Nie bierze się więc pod uwagę innych czynników, na przykład genetycznych lub związanych z trybem życia badanych. Konieczność wprowadzania takich nadmiernie upraszczających założeń w tego typu badaniach tłumaczy, dlaczego nawet najbardziej podstawowe zalecenia dietetyczne ulegają czasem diametralnym zmianom i na przykład pojawiają się zdania kwe-

stionujące zalety diety bogatej w błonnik w profilaktyce cukrzycy i nowotworów albo podważające przekonanie, że menu niskotłuszczowe zapobiega zawałom serca i rakowi jelita grubego. Wielu dietetyków i diabetologów próbuje ułatwić życie zdezorientowanym klientom barów szybkiej obsługi ze śmieciową żywnością, przez powtarzanie w kółko zaklęć: omijać te miejsca z daleka, mniej jeść, więcej się ruszać, spożywać jak najwięcej owoców i warzyw, a pieczywo i inne pokarmy zbożowe jeść tylko pełnoziarniste, no i unikać wszelkich niezdrowych przekąsek czyli nie podjadać między posiłkami. Niestrudzone próby zachowania prostoty zaleceń dietetycznych nie odbiegają daleko od tego, co można by nazwać „dietą Marka Twaina”, który sprowadził złożoność problemu żywienia i zrównoważenia bilansu energetycznego do zdania: „Powodzenie w

życiu polega w dużej mierze na tym, by jeść to, co się lubi, i pozwolić, by to, co się zjadło, wydostało się na zewnątrz”. Następcy Twaina – na przykład Michael Pollan, autor głośnej książki The Omnivore’s Dilemma (Dylemat wszystkożercy) – podkreślają wagę czerpania przyjemności z jedzenia, natomiast dążenie do trzymania się „naukowej diety”, czyli pilnowanie, by pokarmy były lekarstwem, uznają za postępowanie, które paradoksalnie wcale zdrowiu nie służy. Pollan zachęca by „jeść mniej, ale drożej”, czyli kupować żywność organiczną lub ekologiczną, wysokiej jakości, taką, która zachowuje i smak, i wartości odżywcze. Jeśli ktoś będzie postępował zgodnie z tymi zasadami, to okaże się, że sztuka kulinarna i nauka o żywności i żywieniu nie muszą się wcale ze sobą gryźć. Opr. J.N.

Stracić na wadze Ludzie, którzy chudną niedługo po wykryciu u nich cukrzycy typu 2 mają lepsze wyniki ciśnienia krwi i poziomu cukru, niż pacjenci, których masa ciała się nie zmienia – informuje pismo „Diabetes Care”. Co więcej, korzyści te utrzymują się nawet po ponownym przytyciu, podkreślają autorzy pracy – naukowcy z organizacji prozdrowotnej Kaiser Permanente w Portland (Oregon). W trwających 4 lata badaniach udział wzięło 2.574 osób z cukrzycą typu 2. Zbierano dane na temat zmian ich masy ciała w ciągu pierwszych trzech lat po zdiagnozowaniu choroby, a w czwartym roku porównywano wyniki pomiarów glukozy i ciśnienia krwi. W badanym okresie większość 14

pacjentów zachowała mniej więcej tę samą masę ciała, ale mała grupa (314 osób) schudła średnio o 10 kg. Okazało się, że osoby, które zrzuciły wagę w ciągu pierwszych 18 miesięcy po diagnozie, w czwartym roku badań dwukrotnie częściej miały dobre wyniki ciśnienia krwi i poziomu glukozy niż ci, którzy nie schudli. Efekty te utrzymywały się nawet wówczas, gdy pacjenci zdążyli ponownie przybrać na wadze. Jak przypominają naukowcy, dzięki dobrej kontroli poziomu cukru we krwi można obniżyć ryzyko wielu powikłań cukrzycy, jak choroba serca, ślepota, uszkodzenia nerwów i nerek oraz ryzyko zgonu. – Od dawna wiadomo, że zrzucenie zbędnych kilogramów od-

grywa ważną rolę w prewencji i leczeniu cukrzycy typu 2 – mówi dr Adrianne Feldstein, główna autorka pracy. Najnowsze badania dowodzą, że jeśli tuż po diagnozie pacjenci zechcą wprowadzić konieczne zmiany w stylu życia, to mogą uzyskać trwałe korzyści zdrowotne, podkreśla badaczka. Z dotychczasowych obserwacji wynika, że chorzy na cukrzycę, którzy korzystają z porad dietetycznych, mają dwukrotnie większe szanse, stracić na wadze. Podobnie jest w przypadku pacjentów, którzy codziennie robią zapiski na temat tego, co jedzą oraz pacjentów należących do grup wsparcia. źródło: Onet.pl z serwisu Moja Cukrzyca


Twórcy historii cukrzycy Joseph von Mehring (1845-1908) Uczony niem. W 1886, pracując w Zakł. Biochemii Uniw. w Strasburgu, odkrył tzw. cukrzycę florydzynową u psów, tzn. wystąpienie cukromoczu u tych zwierząt po podaniu im florydzyny. Jednak największym osiągnięciem naukowym Mehringa było odkrycie w 1889r., wraz z Oskarem Minkowskim, cukrzycy po operacyjnym usunięciu trzustki u psa. Miało ono fundamentalne znaczenie dla dalszego ukierunkowania badań, które po ponad 30 latach doprowadziły do wyizolowania z trzustki insuliny i do zastosowa jej w leczeniu chorych na cukrzycę. Chociaż Mehring był inicjatorem powyższego eksperymentu, później problemem cukrzycy beztrzustkowej mało się interesował i tę koncepcję cukrzycy rozwijał głównie Minkowski. Oskar Minkowski (1858-1931) Uczony niem., prof. uniw. w Strasburgu, Greifswaldzie oraz 1909-1926 we Wrocławiu. Dzięki odkryciu w 1889r., wraz z Josephem v. Mehringiem, cukrzycu u psa będącemu przykładem znakomitego eksperymentu fizjol., oraz w wyniku dalszej działalności naukowej w istotny sposób przyczynił się do ugruntowania roli trzustki w etiologii cukrzycy, co z kolei doprowadziło do odkrycia (po ponad 30 latach) insuliny i wprowadzenia jej do leczenia cukrzycy. Z innych ważnych odkryć Minkowskiego należy wymienić stwierdzenie w moczu chorych na cukrzycę w stanie niewyrównania metabolicznego kwasu B - hydroksymasłowego oraz opisanie żółtaczki hemolitycznej, spowodowanej wrodzoną wadą krwinek czerwonych.

Medalista Michała Jelińskiego podwójna walka o medal – Kiedy się dowiedziałem o diagnozie, nie wiedziałem, co ze mną będzie. Byłem oszołomiony, załamany – wspomina Michał Jeliński o swoim pierwszym dniu z cukrzycą. W niedzielę 17 sierpnia br., wraz z kolegami z wioślarskiej czwórki podwójnej ruszył do walki o złoto. Rozluźniony, rozmawiający na trawie przed olimpijską wioską Jeliński jest wzorcowym obrazem siły sportowca. Niemal dwa metry wzrostu, budzące respekt mięśnie ramion i ud. Dzięki niemu znów wiem, jak musi czuć się dziecko przy przywitaniu z dorosłym – w jego wioślarskiej dłoni moja (a przecież 10 lat trenowałem kajakarstwo) zatopiła się i znikła.

Sport daje mi szczęście, ale czasem mam dość W niedzielę Jeliński wstał rano, aby zdążyć na swój pierwszy start w olimpijskich eliminacjach. Wziął

do ręki urządzenie do sprawdzania poziomu cukru, nakłuł sobie opuszki, pamiętając, aby nie był to ten sam palec co wieczorem. Po tygodniu nakłuwania w jedno miejsce palec wyglądałby jak babcina czerwona poduszeczka do trzymania igieł. Potem przygotował sobie zastrzyk z insuliny – odpowiednią dawkę według wskazań znacznika poziomu cukru we krwi – zmarszczył skórę na brzuchu i wbił igłę. Potem w ciągu kilkunastu minut musiał znaleźć się na śniadaniu. Podczas jednego ze zgrupowań dowcip trenera Wojciecha Jankowskiego, że posiłek będzie pół godziny wcześniej, omal nie zakończył się omdleniem. Kolacji jeszcze nie było, insulina zaczęła trawić cukier, a Jeliński zapomniał, że ją wstrzyknął. Przypomniał sobie, kiedy w głowie zakręciło mu się jak w młynie. Ratunek był tylko w panicznym biegu na stołówkę i natychmiastowej 15


Nagrody Nobla za badania dotyczące cukrzycy i przemiany węglowodanów * 1923 Frederic Grant Banting (1891-1941) i John James R. MacLeod (1876-1935) Kanada, za odkrycie insuliny. Podzielili się nagrodą z najbardziej w tym odkryciu zasłużonymi współpracownikami. Banting przekazał połowę otrzymanej nagrody prowadzącemu z nim od początku badania młodemu absolwentowi biochemii – Charlesowi Herbertowi Bestowi (1899- 1978), zaś MacLeod – chemikowi Jamesowi Bertramowi Collipowi (1892-1965) za wkład w oczyszczenie pierwszych preparatów insuliny.

misce deserów, najszybszym źródle cukru. Złożona procedura pomiarów i zastrzyków powtarzała się przed zejściem czwórki na wodę i pierwszym startem na podpekińskim torze Shunyi. A także przed obiadem, przed kolacją – na posiłkach musi oszacować ilość węglowodanów, aby wiedzieć, na ile czasu zastrzyk powinien działać – i przed snem. Na zgrupowaniach dochodzi jeszcze seria przed popołudniowym treningiem. Zwykle jest to

O tej chorobie nie można przestać myśleć, bo inaczej powoli, niezauważalnie zniszczy organizm. Na trening Jeliński zabiera ze sobą do łódki energetyczne batony, odżywki z glukozą, aby w krytycznym momencie móc zareagować. Koledzy są przygotowani, choć jeszcze ani razu nie zdarzyło się, aby na treningu Jeliński omdlał z powodu obniżenia poziomu cukru. Czasami treningi polegają na tym, że osada płynie 45 sekund szalonym tempem, potem ma 15

pięć zastrzyków dziennie z insuliną działająca natychmiastowo i dwa wstrzykiwane w udo o działaniu długoterminowym. Siedem zastrzyków, dzień w dzień. Około 2000-2400 w roku. – Już dawno zapomniałem o tym, że igły są jednorazowe. Ile ich musiałbym wziąć na trzymiesięczny wyjazd? – mówi Jeliński. Oprócz tego wszystkiego trzy, cztery razy w roku powinien meldować się w szpitalu na kilkudniowe szkolenie połączone z leczeniem.

sekund przerwy i znów przedłużony sprint, jak mawiają wioślarze: „w trupa”. I jeszcze raz. Takie morderstwo na własnym organizmie, cięższe niż sam wyścig na 2000m, powoduje, że organizm wyrzuca nadmiary cukru do krwi. Wtedy niemiłosiernie zaczynają szczypać oczy. I na to nie ma rady, trzeba dotrwać do końca mordęgi. Po niej organizm sam się reguluje. – Obowiązkowość mnie męczy. Czasem mam dość. Trudno jest żyć cukrzykowi, a co dopiero mnie, sportowcowi – mówi Jeliński. – Nie mogę się od tego uwolnić na-

* 1947 Carl Ferdinand Cori (1896- 1984) i Gerty Theresa Cori (1896-1957)USA, za badania wyjaśniające strukturę i przemianę glikogenu Bernardo Alberto Houssay (1887-1971) Argentyna, za odkrycie w przysadce hormonu pogarszającego przemianę węglowodanów. * 1958 Frederic Sanger (ur. 1918) Wielka Brytania, za badnia wyjaśniające strukturę białek, a zwłaszcza za wyjaśnienie składu aminokwasowego insuliny. * 1977 Rosalyn Yalow (ur. 1921) USA, za opracowanie (wspólnie ze zmarłym wcześniej S.A. Bersonem) metody radioimmunologicznego oznaczania insuliny we krwi, wykorzystanej następnie do oznaczania we krwi i płynach biologicznych innych peptydów, hormonów i substancji. 16


Jakub Węgierko (1889-1960) Polski uczony, prof. Uniw. Lubelskiego, Pomorskiej Akad. Med. w Szczecinie (i jej pierwszy rektor) i Akad. Med. w Warszawie, wybitny diabetolog, twórca koncepcji, które o wiele dziesięcioleci wyprzedziły współczesne rozumienie i leczenie cukrzycy. W latach dwudziestych, bezpośrednio po odkryciu insuliny, wprowadził pojęcie „pojemności węglowodanowej” zwiększającej się pod wpływem spożycia pokarmów węglowodanowych także u chorych na cukrzycę – i na tej podstawie zastosował do leczenia cukrzycy dietę bogatowęglowodanową, obejmującą także spożycie cukrów prostych (sacharozy), zawierającą natomiast ograniczoną ilość tłuszczu. Jest autorem znanego i często przytaczanego twierdzenia, że ... „chorzy na cukrzycę mogą jeść wszystkie potrawy, tylko we właściwej ilości i proporcjach”. W latach trzydziestych odkrył, że stan niedocukrzenia krwi wywołany wstrzyknięciem insuliny przerywa napad astmy oskrzelowej i tym odkryciem zapoczątkował badania, które z biegiem lat doprowadziły do wykorzystania w tym samym celu glikokortykosteroidów. W latach powojennych podjął badania mające na celu wyizolowanie z roślin (warzyw), a także z drożdży piwnych, czynnika przeciwcukrzycowego. I ta hipoteza znalazła potem częściowe potwierdzenie w odkryciu korzystnego wpływu błonnika i innych substancji resztkowych na tolerancję węglowodanów. Założył pierwsze poradnie cukrzycowe. Był, wraz z Józefem Wacławem Grottem, współzałożycielem w 1955 Sekcji Diabetologicznej Tow. Internistów Polskich, która w 1985 przekształciła się w samodzielne Polskie Towarzystwo Diabetologiczne. z serwisu Moja Cukrzyca

wet na jeden dzień. Ta świadomość też jest dołująca. Mimo to jestem szczęśliwy, że mogę trenować, bo wcale nie musiało tak być.

Przeszkoda wzięta – Najpierw zauważyłem, że czasem czuję się nieswojo, często jestem zmęczony. Potem zacząłem gwałtownie chudnąć, ale jeszcze czekałem. Pojawiały się wyniki poza normą, ale lekceważyłem je. Wreszcie, kiedy właśnie walczyłem o start w Atenach, sportowy lekarz mi na to nie pozwolił [potem dał warunkową zgodę]. Kazał dokładnie się przebadać. Wtedy wyszło, że cierpię na cukrzycę, że trzustka jest już tak zniszczona, że przez całe życie będę musiał sobie wstrzykiwać insulinę. Byłem oszołomiony. Nie wiedziałem, co ze mną będzie. Wioślarstwo było moim życiem i nie wyobrażałem sobie, jak to będzie bez niego. Pierwszy lekarz był zdziwiony, że w ogóle pytam, czy mogę trenować z cukrzycą. Zrobił taką dziwną minę i powiedział zniechę-

cająco: odradzałbym. Teraz wiem, że cukrzykiem był też mój idol Steven Redgrave, mistrz olimpijski w wioślarstwie na pięciu igrzyskach. Od rozmowy z lekarzem w 2003 roku Jeliński trzykrotnie zdobył tytuł mistrza świata w jednej z najbardziej wyczerpujących dyscyplin sportowych. Jego czwórka podwójna pobiła nieoficjalny rekord świata i przez trzy lata była niepokonana. W niedzielę, 17 sierpnia, do trzech tytułów mistrza świata seniorów w czwórce podwójnej dołączyli złoty medal olimpijski. Teraz myślą o mistrzostwach świata w Nowej Zelandii, które odbędą się za dwa lata. Foto: Chuck Burton, źródło: Gazeta Wyborcza z serwisu Moja Cukrzyca

Cukrzycę widać w oczach Urządzenie, które robi pacjentom zdjęcia oczu może wykrywać bardzo wczesne objawy cukrzycy – informuje pismo „Archives of Ophtalmology”. Aparat, który wynaleźli Victor M. Elner oraz Howard R. Petty, dwaj naukowcy z University of Michigan Kellog Eye Center, robi cyfrowe zdjęcia oka, aby wykryć objawy stresu metabolicznego i uszkodzenia tkanek, które poprzedzają pojawienie się bardziej oczywistych objawów choroby. Badanie opiera się na pomiarze intensywności fluorescencji komórek siatkówki, na którą wpływa poziom flawoproteiny. Jej podwyższona zawartość świadczy o obumieraniu komórek, wywołanym przez nadmiar glukozy. Pozwala to ocenić stan tkanek lepiej niż analiza krwi i wykryć – poza cukrzycą – także inne choroby uszkadzające oko. Całe badanie trwa około pięciu minut i jest nieinwazyjne. Może znaleźć zastosowanie w badaniach przesiewowych osób, u których ryzyko cukrzycy jest podwyższone. Niewykryta w porę cukrzyca może prowadzić między innymi do uszkodzenie nerek, utraty wzroku, chorób układu krążenia i amputacji kończyn.

17


Szukam pozytywów Mimo że nikt z nas nie zapada na cukrzycę na własne życzenie, że choroba jest źródłem właściwie nieustannych kłopotów, musimy starać się skupiać na tym, co dobre w naszym życiu i co dobrego cukrzyca nam daje. Jeśli uznam, że cukrzyca mnie ogranicza, to właśnie tak się stanie. Jeśli uznam, że mam przez nią same problemy, będę mieć ich w nadmiarze. Jeśli jednak potraktuję ją jako coś, co pobudza mnie do

walki o lepsze życie, moje życie stanie się lepsze. Bo dbanie o właściwe podejście do codzienności jest równie ważne, jak dbanie o właściwe odżywianie się, aktywność ruchową i poziom cukru we krwi. Nie dbam już o to, co ktokolwiek pomyśli sobie o mnie i mojej chorobie. Czasy, gdy robiłam sobie zastrzyki gdzieś w ukryciu odeszły w zapomnienie. Zamiast przeklinać swój los, skupiam się wyłącznie na tym, jaką siłę, odwagę i wytrzymałość dała mi cukrzyca. Po co się smucić i załamywać? Nic dobrego z tego nie będzie. Z cukrzycą kojarzą się przede wszystkim emocje, takie jak frustracja, wstyd, depresja, poczucie winy i gniew. Ja z tym walczę, bo choroby się nie pozbędę, ale chcę żyć z nią jak najlepiej. Dlatego szukam pozytywów. Jestem silna, wytrzymała i odpowiedzialna, czuję dumę, że radzę sobie z chorobą i nie pozwalam, by mnie zdominowała. Każdy z nas powinien znaleźć co najmniej jedną dobrą rzecz, jaką dała nam cukrzyca. Może z jej powodu zaczęliście lepiej się odżywiać? Może dzięki ćwiczeniom fizycznym lepiej wyglądacie? Może poprawiła się wasza kondycja? Może cukrzyca pozwoliła wam uświadomić sobie, jak cenny jest czas i na co warto go poświęcać? Znam wielu chorych, którzy wzięli się za siebie i stan ich zdrowia się poprawił. Znam też wiele zdrowych osób, które nie dbały o siebie i źle się to dla nich skończyło. Cukrzyca może być dzwonkiem alarmowym, dzięki któremu budzimy się i zaczynamy myśleć o swoim zdrowiu. Nie twierdzę oczywiście, że nie miewam gorszych dni, takich, kiedy mam już wszystkiego serdecznie dosyć. Każdy czasami tak się czuje. Chodzi mi o to, że trzeba starać się myśleć pozytywnie. Każdemu, kto spróbuje, mogę obiecać, że jego życie się zmieni. Nie będzie to łatwe i musi trochę potrwać, ale z pewnością się opłaci. Riva Greenberg Opr. Michał Iwańczuk

18


foto Marek Dolecki

19


Jeszcze pożyjemy Marek Grechuta

Mały jest kraj, gdy wszystko wszystkim wydaje się uboższe. Piękny jest kraj, gdy wszystko wszystkim wydaje się najmłodsze. Ciężki jest kraj, gdy wszystko wszystkim wydaje się najprostsze. Piękny jest kraj, gdy wszystko wszystkim wydaje się jeszcze złe. I dla tych, którzy lubią chleb zdrowy i twardy. I dla tych, którym szczęście odbiera, zabiera wróg. I dla tych, którzy noszą zegary w lombardy. I dla tych, którzy tańczą, gdy inni padli z nóg. Jeszcze pożyjecie poeci prawdy, jeszcze pożyjecie padając z nóg. Zobaczycie jeszcze jak inni wstają, jak by ich prowadził taki sam Bóg.

foto Marek Dolecki

20


Kryształy wody mówią nam, byśmy spojrzeli w głąb siebie

Oblicza wody O zmierzających w stronę atmosfery ziemskiej niewiel­ kich ciałach niebieskich, przypominających kule śnie­ gu, świat dowiedział się w maju 1997 roku z komunika­ tu amerykańskiej agencji kosmicznej NASA. Zjawisko to zaobserwowano z pokładu statku kosmicznego. Obiekty te miały około kilkunastu metrów średnicy, wyglądały jak małe komety, nadlatywały po kilka tysię­ cy, a w miarę zbliżania się do Ziemi, ulegały rozpadowi, stając się w końcu częścią chmury. – Tak wygląda deszcz z kosmosu – mówi profesor Masaru Emoto. – Ilość tego deszczu jest niewielka nawet w skali roku, lecz jeśli założymy, że padał on przez 4,6 miliarda lat, jakie upłynęły od narodzin Ziemi, to było go wystarczająco dużo, by dać początek oceanom. Jeżeli to prawda, zrozumiała staje się sprawa wyjątkowych i niezwykłych właściwości wody.

Japoński uczony, profesor Masa­ ru Emoto, specjalista od stosunków międzynarodowych, doktor medycyny alternatywnej, mówi o sobie, że od ponad dwudziestu lat jest oczarowany wodą. Od momentu spotkania z ame­ rykańskim naukowcem, doktorem Lee H. Lorencem, który badając wodę opracował technologię otrzymywania wody o dużym rozszczepieniu, czyli wody magnetycznej, profesor Emo­ to, wgłębiając się w zagadki wody, wynalazł rewolucyjną metodę foto­ grafowania kryształów zamrożonych cząsteczek wody. Uczony prowadzi badania wody – każdej, znajdującej się np. w naszym ciele, w środowisku człowieka, w naturalnych zbiorni­ kach Ziemi. Jest autorem kilkunastu książek, z których większość stała się prawdziwymi bestsellerami. W wyniku coraz większego zainteresowania świa­ ta nauki jego badaniami, w Europie i USA powstały filie Instytutu Badaw­ czego IHM, którym profesor Masaru Emoto kieruje, będąc jednocześnie dyrektorem założonej przez siebie fir­ my IHM i przewodniczącym Między­ narodowego Towarzystwa Przyjaciół HADO IHM. Zanim uzmysłowimy sobie obecną w naszym otoczeniu i często wykorzystywaną technologią HADO, powinniśmy dowiedzieć się, co to jest i skąd się bierze, oraz co woda ma z tym wspólnego. Zacząć trzeba od początku, czyli od atomu. Atomy, podstawowe elementy mate­ rii, składają się z jądra i elektronów; wokół jądra o ładunku dodatnim z wielką prędkością krążą ujemne elektrony, emitując, jedyne w swoim rodzaju, delikatne drgania nazywane HADO. Według starożytnych nauk wschod­ nich jest to energia chi. HADO, za sprawą oddziaływań elektrycznych, rozchodzi się z ogromną prędkością, tworząc pewien wzorzec pola elek­ tromagnetycznego. Ponieważ nie ma dwóch identycznych pól, we współczes­ nej nauce nazywane to jest chaosem. Wprawdzie znane są zasady rządzące 21


światem na poziomie atomów, jednak przed współczesną nauką wciąż pozostaje „rozszyfrowanie” cząsteczek elementarnych budu­ jących atomy. Zdaniem profesora Masaru Emoto dzieje się tak dlate­ go, że cząsteczki te zmieniają swoje właściwości zależnie od świadomo­ ści obserwatora i jego postrzegania świata. Innymi słowy, świat ten znajduje się na tym samym pozio­ mie co ludzka świadomość, za po­ mocą której może być kształtowany podstawowy poziom materii. To zaś według uczonego oznacza, że świadomość ludzka może kształto­ wać wszystko. Tymczasem HADO, tak ważny rodzaj energii, nie jest

Hiroshima – miasto rzek i mostów. Miasto, którego matką chrzestną jest bomba atomowa. Dzielnica Saijō znana jest z produkcji sake, a miasto od dawna słynęło z dobrej wody. Kryształ, starający się z całych sił utworzyć sześciokąt, wyraża uprzejmość i solidarność wrażliwych ludzi.

Pierwsze udane zdjęcie kryształu/woda o dużej dyspersji.

22

obiektem badań naukowych, ponieważ jest niewidoczna dla ludzkiego oka. Profesorowi Emoto udało się wpaść na pomysł ukazania energii jaką jest HADO. Za materiały i „płótno” posłużyła mu woda. Udowodnił, że zastosowanie HADO może wyjaśnić wiele zjawisk, że pozwala więcej ujrzeć i zrozumieć m.in. stan naszego zdro­ wia, stan umysłu, stan wody. HADO najmniejsza cząsteczka niewidzialnej energii, to nic innego jak fale dźwię­ kowe i radiowe, to zjawisko rezonansu wykorzystywanego do przenoszenia energii w telewizorach, radiach czy telefonach komórkowych. Jesteśmy za­ nurzeni w HADO. Aparaturę przetwa­ rzającą unikatowe wzorce drgań, jakie posiada każda substancja, oraz badają­ cą, czy występuje zjawisko rezonansu, i na tej podstawie pozwalającą zmie­ rzyć różne stany HADO, amerykańscy wynalazcy nazwali Analizatorem Rezonansu Magnetycznego – MRA. Masaru Emoto był pierwszym, który użył tego aparatu w Japonii. Wyko­ rzystał go do badań nad HADO oraz gromadzeniem i przechowywaniem informacji przez wodę. Udało mu się


Tokio – zdjęcie będące potwierdzeniem przypuszczeń, że woda w Tokio jest niedobra.

deszczowa, głębinowa, wypełniająca jeziora, rzeki i mokradła oraz zmaga­ zynowana w wiecznych śniegach wy­ sokich gór i w pokrywach lodowych na biegunach. Są to różne postaci wody. Dla nas, zwykłych ludzi, każda woda wygląda tak samo. Dopiero specjaliści przy pomocy aparatury badawczej mogą stwierdzić, która woda jest do­ bra, a która zła, i jaki ma ona wpływ na ludzki organizm. W trakcie badań nad wodą nurtowały uczonego pytania, na które trzeba było znaleźć odpowiedź; np. nie wiadomo było, czym różni się informacja zawarta w różnych rodza­ jach wody i w jaki sposób można ją zobaczyć. Albo czy istnieje metoda pozwalająca ocenić jakość wody na pierwszy rzut oka… Przełom w po­ stępie prac profesor Emoto określa nagłym doznaniem olśnienia; w tym momencie wymyślił metodę polegają­

m.in. dowieść, że dzięki informacjom zawartym w wodzie, można przy jej użyciu poprawić stan zdrowia ludzi. Podczas tych badań profesor zaczął zamrażać różne rodzaje wody, po czym fotografował otrzymane w ten sposób kryształy. – Dzięki temu – mówi – udało mi się ujrzeć oblicze wody. Zdjęcia te są obrazem energii życia, który daje nam woda. Człowiek, gdy pojawia się na Ziemi w łonie matki, jako zapłodnione jajo, w 95 procentach składa się z wody. Ciało dorosłego człowieka w 70 procentach składa się z wody. Można więc stwierdzić, że ciało ludzkie składa się z wody. Ziemię, nazywaną „wodną planetą”, pokrywa woda – około 70 procent jej powierzchni. Bardzo podobnie jak w przypadku człowieka, prawda? – podkreśla profesor. Największe zasoby wody na naszym globie znajdują się w oceanach, część gromadzi się w atmosferze pod posta­ cią chmur i mgieł. Jest jeszcze woda

Paryż – woda kranowa z Paryża, miasta, przez które przepływa Sekwana. Trudno nazwać rezultat kryształem, ale i tak wyniki są lepsze niż oczekiwano.

23


cą na wykonywaniu zdjęć kryształów zamarzniętej wody. Spodziewał się, że uzyska w ten sposób możliwość odczytania zawartych w wodzie infor­ macji. Po wielu próbach udało mu się sfotografować kryształy, powiększyć je i zrobić slajdy. Każde zdjęcie było inne. – Gdy pokazałem je na wykładach – wspomina – wielu ludzi, będąc pod wrażeniem ich piękna i niezwykłości, prosiło mnie o kopie zdjęć. Zarówno piękno, jak też brzydota kryształów, przyciągały ludzi. Tak odczytany szyfr do tajemnic wody otworzył przed profesorem i jego zespołem badawczym przeczuwane tajemnice, przedziwne i nadzwyczajne właściwości wody. – Najważniejszą rzeczą, na którą zwracamy uwagę przy oglądaniu zdjęNowy Jork – woda kranowa z tego miasta ma dużo lepsze oblicze niż japońska woda źródlana. W Nowym Jorku do oczyszczania wody używa się przede wszystkim fluoru i ozonu.

Woda z fontanny w Lourdes, Francja – „święta fontanna z Lourdes” uważana jest za cudowne źródło, co roku odwiedza ją ponad cztery miliony ludzi. Woda ta zawiera wibracje HADO pochodzące z miłości i jest znana jako woda przemieniająca nienawiść w miłość.

24


40. symfonia g-moll Mozarta – duch tej kompozycji zdaje się dążyć do osiągnięcia doskonałego piękna najbardziej ze wszystkich symfonii Mozarta. Można by ją nawet określić mianem modlitwy do piękna.

Muzyka uzdrawiająca HADO – skomponowano ją w USA za pomocą specjalnych technik. Ma za zadanie łagodzić ból i wzmacniać odporność organizmu.

Arigato, „dziękuję” po japońsku.

Muzyka heavymetalowa – słowa tego rodzaju utworów są pełne gniewu, jakby złorzeczyły całemu światu. Sześciokątna struktura kryształu rozpadła się na wiele kawałków. Woda wykazała wyraźną negatywną reakcję nie tyle na muzykę, co na słowa.

25


Tamashii, dusza i Oni, demon. Gdy usuniemy lewą część, oznaczającą „mówić”, ze znaku oznaczającego duszę, otrzymamy znak oznaczający demona. Woda rozpoznaje duszę, nadaje jej kształt i przekazuje ludziom tę informację.

cia kryształu – mówi Masaru Emoto – jest to, czy ma on regularną strukturę sześciokąta. Z doświadczenia wiemy, że braki i wypaczenia w strukturze kryształu nie wróżą nic dobrego. Innymi słowy, podstawowym kryterium oceny jest to, czy kryształ wydaje nam się piękny, czy nie. W czasie wykonywania zdjęć prześledziliśmy proces krystalizacji wiele tysięcy razy. Zauważyliśmy dziwną rzecz: woda „stara się” stworzyć piękny kryształ. Doszliśmy do wniosku, że w kryształach zawarta jest wspaniała informacja, woda usiłuje coś ludziom powiedzieć. Zdjęcia tych kryształów naprawdę można określić mianem „oblicza wody”. Woda zwykle stara się z całych sił, jakby myśląc sobie: „Będę dobrą wodą! Chcę stać się dobrą wodą!” Takie wrażenie odnieśliśmy, obserwując kryształy. Tak też było z wodą kranową z róż­ nych regionów Japonii, gdzie nawet na prowincji i w rejonach wiejskich blisko 26

100 procent ludzi korzysta z wodocią­ gów. Okazało się, że choć dostarczanie wody do odbiorców obwarowane jest określonymi standardami, nie udało się w każdej próbce uzyskać pięknych kryształów, mimo „desperackich wysiłków wody, starającej się utworzyć regularny kształt”. W niektórych prób­ kach nie udało się nawet zaobserwować zjawiska krystalizacji. Trudno więc się dziwić, że ludziom np. w Tokio woda nie smakuje. Kolejne eksperymenty dowiodły, że woda może się zmieniać. Pytanie: czy woda słucha muzyki, jest efektem prostych skojarzeń. Zdaniem profesora Emoto, skoro rośliny mają świadomość i reagują na słowo, muzykę, skoro ludzie ustawiają się w kolejkach, by kupić „muzykalne pierożki” (mają być smaczniejsze, dzięki temu, że podczas ich przyrządzania puszczano utwo­ ry Czajkowskiego), może więc woda zawarta w jedzeniu i roślinach słucha

muzyki i słów? Ludzie zaś nabiera­ ją energii dlatego, że zaszła zmiana w wodzie zawartej w ich ciałach? Może wibracje, jakie słowa i muzyka prze­ kazują za pośrednictwem powietrza, są najsilniej odbierane właśnie przez wodę? Na wszystkie te pytania odpowie­ działy zdjęcia kryształów, za każdym razem obrazujące zmiany zachodzą­ ce w wodzie pod wpływem muzyki pięknej albo agresywnej. Okazało się, że woda reaguje na słowo dobre i złe, reaguje na miłość wyrażoną słowem i dźwiękiem, reaguje na muzykę uzdrawiającą i modlitwy, na dążenia ludzi do dobra, reaguje też na ludzkie nieszczęście. – Woda jest źródłem życia. Bezustannie krąży po powierzchni Ziemi, wchłania i rozpuszcza wszelkie zanieczyszczenia. Gdy ulegnie skażeniu, egzystencja wszystkich żywych stworzeń będzie zagrożona. Dlatego też moim celem


Woda kranowa z Shinagawa przed i po dostarczeniu jej informacji odpornościowej – za pomocą MRA dostarczono wodzie kranowej z dzielnicy Shinagawa w Tokio informację HADO o kodzie odpornościowym, a następnie wykonano zdjęcie. Na pierwszym zdjęciu ukazał się groteskowy kształt, który trudno nazwać kryształem. Na drugim zdjęciu zmiana jest tak wyraźna, że trudno uwierzyć, że to ta sama woda.. Tak właśnie działa energia HADO.

było jak najszybsze znalezienie sposobu oceny jakości wody – wyznaje profesor Masaru Emoto. – Nowym podejściem, zupełnie odmiennym od dotychczasowych naukowych metod analizy, jest ocena stanu wody przez badanie zdjęć kryształów, które tworzy. Poprzez liczne eksperymenty zrozumieliśmy, że tak naprawdę nic o wodzie nie wiemy. Mamy coraz więcej wątpliwości, pojawiają się nowe tematy badań. Po pierwsze, samo istnienie wody na Ziemi… Jeżeli przyjmiemy, że na początku na Ziemi nie było wody, że przybyła ona z kosmosu, to nasza egzystencja rów­ nież nabiera kosmicznego wymiaru. Powinniśmy zrozumieć, jak niezwykłą substancją jest woda i jakie, wręcz mistyczne, właściwości posiada. Oprac. Lucyna Szepiel

Od redakcji: Prezentujemy naszym Czy­ telnikom zaledwie fragment niezwykłej książki Woda, obraz energii życia, której autorem jest profesor Masaru Emoto.

Profesor Masaru Emoto, przewodniczący Międzynarodowego Towarzystwa Przyjaciół HADO.

27


Kraina Biebrzy foto Anna Worowska

Wiosną wezbrane wody Biebrzy tworzą olbrzymie rozlewiska, a dolina rozbrzmiewa ptasim gwarem.

miejsce dla dzikiej przyrody Ochronę Doliny Biebrzy zapoczątkowano w latach międzywojennych tworząc dwa rezerwaty: „Czerwone Bagno” oraz „Grzędy”. W 1989 roku staraniem Towarzystwa Biebrzańskiego utworzono Biebrzański Park Krajobrazowy, obejmujący środkową i dolną dolinę rzeki. Od 1993 roku najcenniejsze i jedyne tereny torfowiskowe centralnej i zachodniej Europy chroni Biebrzański Park Narodo28

wy. Obejmuje on obszar 59 223 ha i jest największym Parkiem Narodowym w Polsce. Park otacza strefa ochronna, o powierzchni ponad 66 tyś. ha. Siedziba administracji parku znajduje się w Osowcu, miejscowości znanej z XIX – wiecznej carskiej twierdzy. W 1995 roku Biebrzański Park Narodowy wpisany został na listę wodno-błotnych obszarów chronionych Konwencją Ramsar.


foto Anna Worowska Łoś - król bagien Rejony położone w dolinie Biebrzy należą do najmniej zaludnionych w Polsce, niemniej na obrzeżach krainy błot i moczarów, na wysokich skarpach nad rzeką leżą stare grody, wsie lub miasteczka: Rogożyn, Szuszalewo, Lipsk, Krasnybór, Stara Kamienna, Sztabin, Mogilnice, Jagłowo, Woźnawieś, Grzędy, Dolistowo Stare, Goniądz, Osowiec, Sośnia, Budy, Burzyn, Ruś. Niektóre odegrały w historii Polski niemałą rolę, w kilku zachowały się cenne zabytki. Biebrza płynie rozległą, podmokłą doliną. Jej zakola, odnogi, starorzecza i rozwidlenia otaczają szuwary i trzcinowiska. W głębi doliny rozciągają się torfowiska – to bagna Biebrzańskie, dzikie, trudno dostępne, pokryte baBatalion jest symbolem parku

giennymi turzycowymi łąkami, mechowiskami, gajami bagiennych brzóz i lasów olchowych. Życie dolinie dają wody Biebrzy, wody podziemne spływające niewidocznymi strumieniami z otaczających dolinę wysoczyzn i wody gromadzone w pokładach torfu.

Najcenniejszym bogactwem Bagien Biebrzańskich są torfowiska niskie. Torf jest złożem organicznym pochodzenia roślinnego, składa się ze szczątków roślinnych, humusu torfowego i składników mineralnych. Pokłady torfu powstają setki lat w wyniku rozkładu w wodzie, w warunkach beztlenowych, resztek obumarłych roślin. Torf wchłania i magazynuje wodę. Osobowością torfowisk jest fakt, że są to jedyne w naszej strefie klimatycznej zespoły roślinne wiążące na stałe dwutlenek węgla z atmosfery i gromadzące go w złożach torfowych. Odwrotny proces zachodzi na terenach użytkowanych przez człowieka. Zatem, również z tego powodu istnienie bagien jest tak ważne. Największą przyrodniczą wartością i dowodem pierwotności doliny Biebrzy jest tzw. strefowość szaty roślinnej: poprzeczna (równoległa do koryta rzeki, uzależniona od wylewów rzeki) i podłużna (związana z odkładaniem się osadów naniesionych przez wodę). Strefowość ta, to kolejność występowania sąsiadujących ze sobą zbiorowisk roślinnych: turzyc, szuwarów, mechowisk, podmokłych łąk turzycowych i bagiennych lasów.

foto Anna Worowska 29


Biebrza, która jest sprawcą tego, co na bagnach i w bagnach najpiękniejsze, wypływa ze źródlisk Wzgórz Sokólskich koło Nowego Dworu, po 164 km oddaje swe wody Narwi. Biebrzę zasilają: Sidra, Kanał Augustowski, Brzozówka, Kanał Woźnawiejski, Wis-

jąc szeroką pradoliną, którą porastają występujące tylko tu wysokopienne brzeziny zwane bielami. To stare zwarte drzewostany brzozowe na bagiennym podłożu: Brzeziny Kapickie i Ciszewskie. Znaczną część tego odcinka doliny zajmują zdradzieckie grzęzawiska, torfowi-

foto Anna Worowska Nadchodzi jesień, czas bukowiska łosi i rykowiska jeleni. Żurawie zbierają się do odlotu. sa. Dolina Biebrzy dwukrotnie się przewęża, dzieląc krainę na trzy części charakteryzujące się specyficzną roślinnością i wyglądem rzeki. Początkowo płynie wąską doliną, pomiędzy wilgotnymi łąkami porośniętymi olszyną. Dalej zabagnioną doliną, zaczyna meandrować, mijając typowe dla górnej Biebrzy unikatowe rozległe mechowiska porośnięte brzozami. Biebrza środkowa, między Sztabinem a Osowcem, płynie meandru30

ska podmokłe. Pomiędzy bagiennymi lasami i wydmami a nurtem rzeki ponad dwumetrową warstwę torfu pokrywają rozległe turzycowiska i łozowiska, ulubione tereny łosi, wśród nich Błota Jaćwieskie. Osobliwością Środkowej Doliny Biebrzy jest Czerwone Bagno – kompleks bagiennych lasów i zarośli z ponad – stuletnim borem bagiennym porastającym torfowisko wysokie. Wyrastające z mszystego runa karłowate sosny tworzą czerwoną kolumnadę pni. Dolna Biebrza, między Osowcem i Rusią, płynie przez pas bagien szerokich

na 10 km. Jest to najbardziej naturalny i najdzikszy teren doliny. Tutaj właśnie rzeka tworzy największe zakola, starorzecza, odnogi. Tu znajdują się największe kompleksy olsów, położone wśród trudno dostępnych bagien. Najdziksze i największe z nich to Bagno Ławki. W środkowej i dolnej części doliny znajduje się wiele tajemniczych uroczysk i charakterystycznych wzniesień pośród bagien porośniętych drzewami, tzw. grądów, o charakterystycznych nazwach, jak Piekielne Wrota, Pojedynek, Tchórze Grzędy, Lipowy Grąd, Nowy Świat, Kaliszek. Wielce natrudził się profesor Adam Pałczyński, aby uporządkować roślinność bagien biebrzańskich: „Ileż razy, włócząc się po mokradłach i grądach, czułem się bezsilny wobec nie znanego mi żywiołu flory. Same turzyce liczą wiele gatunków, a jeszcze więcej ma roślinność borów, wydm, bagien, wód. A wszystko to kwitnie, pachnie, wabi kształtem i kolorem, tworzy bajkowy świat. Wierzyć się nie chce, że można go jeszcze własnymi oczyma oglądać – przepiękny wiosną, ale przecież nie mniej uroczy, ciekawy i tajemniczy o każdej porze roku”. Nad Biebrzą zachowało się wiele gatunków reliktowych: brzoza niska, wierzba lapońska, gnidosz królewski, wielosił błękitny, bagno zwyczajne, bluszcz pospolity; wiele roślin rzadkich, objętych ścisłą ochroną: wełnianka alpejska, fiołek torfowy, skalnica torfowiskowa, goździk leśny, obuwik pospolity, sasanka otwarta, rosiczki, storczyki, grzybienie białe, grążel żółty, kosaciec syberyjski i wiele innych. Nie mniej bogaty jest świat zwierząt. Królem bagien biebrzańskich jest łoś. Rzeka zawdzięcza swą nazwę bobrom, które liczne kiedyś i teraz ją zamieszkują. Wody Biebrzy


słyną z bogactwa ryb, wśród których występuje sum, boleń, kleń. Bogaty jest świat owadów doliny. Szczególne miejsce w bagiennej przyrodzie Biebrzy przypada ptakom. Występuje tu 270 gatunków ptaków, w tym 180 lęgowych, a wśród nich batalion, biegus zmienny, bekasik, bekas dubelt, rybitwa białoskrzydła, wodniczka, błotniaki, bielik, cietrzew, żuraw, łabędź krzykliwy, sowa błotna. Bagienna dolina może wydawać się niegościnna i monotonna. W rzeczywistości jest to świat tętniący życiem, bujny i zróżnicowany, ozdobiony porannymi i wieczornymi mgłami, a jego tajemnic strzegą bagienne ogniki. Opr. Anna Worowska Zima zamienia dolinę w cichą białą księgę tropów. Bóbr

foto Anna Worowska

Aspiryna chroni serce - kolejne naukowe dowody

Przyjmując aspirynę zmniejszysz ryzyko zawału – twierdzą brytyjscy naukowcy. Takie wnioski wyciągnęli po przebadaniu 12 tys. pacjentów w średnim wieku. Ich zdaniem kwas acetylosalicylowy może zapobiegać sklejaniu płytek krwi i zatykaniu naczyń krwionośnych u mężczyzn po 47. i kobiet po 58. roku życia. W materiale opublikowanym w czasopiśmie „Heart Journal” czytamy, że ryzyko wystąpienia chorób serca w perspektywie najbliższych 10 lat pojawi się u 10 proc. kobiet i mężczyzn w wymienionych wyżej grupach wiekowych. Skłoniło to naukowców do ponownego przebadania dawno odkrytych właściwości aspiryny. Nie chodziło przy tym o powszechnie znane działanie przeciwbólowe, przeciwzapalne i przeciwgorączkowe. Skupiono się na pozytywnym wpływie leku na choroby serca. O tym, że specyfik zapobiega zawałom serca, udarom mózgu, zmianom miażdżycowym w tętnicach kończyn dolnych oraz jest pomocny w leczeniu migotania przedsionków uczeni wiedzą nie od dziś. Dlatego pojawiły się sugestie, aby podawać aspirynę osobom zagrożonym tymi chorobami. Brytyjska Fundacja Serca, rozważając wprowadzenie takiego rozwiązania, postanowiła dokładnie przeanalizować tę metodę profilaktyki. Przebadanych zostało 12 tys. osób w wieku od 30. do 75. roku życia, u których stwierdzono ryzyko zawału. Efekty omawianego przedsięwzięcia okazały się zadowalające, gdyż pozwoliły na postawienie tezy, że rutynowe przepisywanie aspiryny może być prostym i masowym sposobem zapobiegania chorobom serca i całego układu krwionośnego. Jak jednak zaznacza kierownik badań, dr Iskandar Idris z Sheffield University, ostateczną decyzję powinien podejmować kardiolog. Naukowiec dodaje, że korzyści z przyjmowania leku znacznie przewyższają efekty uboczne. Mimo zachęcających wyników, Brytyjska Fundacja Serca uważa, że przeciwzawałowe działanie aspiryny oraz jej efekty uboczne powinny być nadal dokładnie badane. – Zalecamy, by każdy na własną rękę ocenił ryzyko wystąpienia u siebie zawału i w zależności od wyniku zmodyfikował swój styl życia – poinformował dr Mike Knopton z fundacji. Oprac. A. B. 31


Rzeka uczuć Obchodzenie się z naszymi uczuciami jest częścią sztuki życia.

Zapraszam do podróży szczególnej, bo nie będzie wymagała ruchu w zewnętrznej przestrzeni. To podróż w głąb siebie, spotkanie ze sobą. Można tu zobaczyć niezwykłe bogactwo wewnętrznego krajobrazu… Na początek zatrzymajmy się nad Rzeką. Płynie tu życiodajna woda. Nurt rzeki jest dynamiczny, energicznie, nieprzerwanie zmierza do ujścia… Kiedy spotka zaporę, może szukać dróg poza korytem… albo wylać na okoliczne pola… Z emocjami jest podobnie…

Czym są emocje?

Słowo emocja wywodzi się z łacińskiego „e” i „movere”, co jest interpre-

foto Radosław Mogilewski 32

towane jako wewnętrzne „poruszenie” skierowane „ku” czemuś, wychodzenie poza stan dotychczasowy, utrwalony. Emocja, czy innymi słowy uczucie, zawsze występuje w odpowiedzi na sytuację, która ma dla nas osobiste znaczenie (jest dla nas ważna) i przejawia się w specyficznym doświadczeniu o charakterze cielesnym, w ekspresji mimicznej i pantomimicznej oraz w tendencji do podejmowania określonego działania. Z tej definicji wynika, że różne osoby znajdujące się w pozornie tej samej sytuacji mogą przeżywać różne uczucia. Dlaczego pozornie tej samej? Bo w przeciwieństwie do obiektywnego, racjonalnego świata intelektu i myślenia, świat uczuć rządzi się regułami subiektywności. Na przykład wyobraźmy sobie, że państwo Kowalscy budzą się w sobotni poranek, wyglądają przez okno i widzą tam pochmurną, deszczową aurę. Pan Kowalski z smutkiem stwierdza: „pada”, pani Kowalska potwierdza z uczuciem ulgi: „tak, pada”. Ta sama sypialnia, ten sam deszcz za oknem, a uczucia Kowalskich różne. Otóż pan Kowalski już


od miesiąca planował z kolegami wyjazd na ryby, co deszczowa pogoda mu udaremniła. Natomiast pani Kowalska pomyślała, że skoro mąż nie pojedzie na ryby to jak zwykle, weźmie na siebie część domowych obowiązków, w związku z czym ona zdąży wieczorem przeczytać ulubioną książkę. Jak wskazuje powyższy przykład, to, jakie uczucie się pojawi, zależy od właściwości samej sytuacji, ale głównie od tego, w jaki sposób ją oceniamy z punktu widzenia naszych potrzeb, celów, wartości. Ta sama sytuacja ma różne znaczenie dla różnych osób. Uczucia przejawiają się w funkcjonowaniu naszego organizmu, tj. aktywizują m.in. układ nerwowy, endokrynny, krwionośny. Doświadczamy wtedy w zależności od rodzaju przeżywanej emocji, np. wewnętrznego ciepła, drżenia, sztywnienia lub wiotczenia mięśni; nasz oddech może stawać się głęboki i spokojny (przy odprężeniu, zadowoleniu) lub być przyspieszony, płytki, nierówny (w lęku). Im bardziej koncentrujemy się na danych doznaniach, tym intensywniej je przeżywamy. Ponadto, uczucia dają swój wyraz w ekspresji mimicznej i pantomimicznej, czyli są wyrażane poprzez „mowę ciała”. Na przykład, kiedy jesteśmy radośni – uśmiechamy się, nasze ruchy są energiczne a głos donośny, w smutku – kąciki ust opadają, sylwetka pochyla się, gesty stają się raczej oszczędne. Uczucia można odczytać także z wyrazu naszych oczu, np. mówi się, że ktoś śmieje się oczami, albo że ma melancholijne spojrzenie. Specyficzne emocje wzbudzają w nas skłonności do określonych zachowań, działań. Na przykład lęk, stojąc na straży naszego bezpieczeństwa, motywuje nas do ucieczki i unikania, złość dodaje energii do walki o swoje prawa, smutek skłania do zamknięcia w sobie i poddania refleksji, radość otwiera na świat i sprawia, że szukamy kontaktu z otoczeniem.

Czemu służą emocje?

Warto by zapytać, jakie funkcje w naszym życiu pełnią emocje. Przede wszystkim informują nas o tym, że coś dla nas ma znaczenie, że jest dla

czy wręcz przeciwnie. W pierwszym przypadku przeżywamy emocje przyjemne, takie jak radość, zadowolenie czy satysfakcję, w drugim nieprzyjemne, np. poczucie winy, smutek, żal.

nas ważne. W tym sensie stanowią nasze drogowskazy. Wskazują także, czy dana sytuacja jest dla nas korzystna,

Niektórzy w związku z powyższym dzielą emocje na negatywne i pozytywne. Według mnie wszystkie emo33


cje są pozytywne, także te nieprzyjemne – w takim sensie, że stanowią źródło cennych informacji o nas samych i o naszej relacji ze światem. Wyobraźmy sobie np., że któregoś dnia stracilibyśmy zdolność do przeżywania poczucia winy, i po tym, jak zranilibyśmy bliską osobę, nic nie czujemy, albo jesteśmy zadowoleni… Byłaby to prosta droga do przemienienia się w bezdusznego psychopatę. Drugą ważną funkcją emocji, jak już wspomniałam, jest fakt, że stanowią one źródło witalnej energii i w szybki sposób mogą mobilizować nas do określonych działań. Zobrazujemy to następującą sytuacją: pewna kobieta idzie ciemną, opustoszałą ulicą i nagle zauważa, że jest przez kogoś śledzona: jej oddech przyspiesza, serce bije intensywnie, lęk przygotowuje jej organizm do ucieczki… kobieta zaczyna biec, zatrzymuje taksówkę… jest bezpieczna. Dzięki lękowi uniknęła zagrożenia. Oczywiście, w większości sytuacji zanim przejdziemy do działania, warto dokonać świadomej oceny, czy chcemy podążać w kierunku wskazywanym przez daną emocję. Załóżmy, że ta sama kobieta kilka dni później stoi przed salą egzaminacyjną i czuje się podobnie jak wtedy w ciemnej uliczce. Tym razem zagrożeniem jest ewentualna zła ocena z egzaminu. Lęk podszeptuje: „uciekaj”. Kobieta bierze głęboki oddech i podejmuje decyzję o wejściu do sali… Najprawdopodobniej to był dobry wybór. Emocje pełnią istotną rolę w porozumiewaniu się i rozwijaniu relacji z innymi ludźmi. Komunikujemy się za pomocą ekspresji mimicznej i pantomimicznej, czyli poprzez wyraz twarzy oraz postawę ciała i gestykulację. Niektórzy psychologowie sugerują, że w procesie porozumiewania się z innymi ludźmi aż 70% informacji czerpiemy z „mowy ciała”, a tylko pozostałą część z treści wypowiedzi. Oczywiście, przeżywane przez nas stany emocjonalne możemy także wyrażać za po34

mocą słów. Umiejętność mówienia o swoich uczuciach, także tych nieprzyjemnych, jest nieodzowna przy budowaniu satysfakcjonującej bliskiej relacji partnerskiej. Ważną rolę odgrywa tu również emocjonalna empatia, czyli zdolność do wczuwania się w uczuciowe stany innej osoby.

W jaki sposób obchodzimy się z naszymi uczuciami?

Międzykulturowe badania Sherera i Wallbotta wskazują, że bez względu na to, który zakątek Ziemi zamieszkujemy, wszyscy jesteśmy zdolni do przeżywania podstawowych emocji, takich jak: radość, smutek, strach, gniew, wstręt, wstyd oraz poczucie winy. Z jednej strony emocje mają swój uniwersalny wymiar, z drugiej – każdy człowiek ma swój osobisty uczuciowy koloryt, swój emocjonalny styl, za którym oprócz jego własnej indywidualności, stoi także wpływ rodziny, i szerzej, kultury, w której się wychował. Różnie kontaktujemy się ze swoimi uczuciami i różnie komunikujemy je innym ludziom. Nieraz mamy wybiórczy stosunek do naszych uczuć, czyli nie pozwalamy sobie na pełne, świadome ich przeżywanie. W szczególności dotyczy to uczuć określanych jako negatywne, czyli nieprzyjemnych w przeżywaniu, takich jak złość, zazdrość, bezsilność, smutek czy strach. Dlaczego? Jest wiele przyczyn. Przede wszystkich każdy z nas ma spontaniczny odruch dążenia do tego, co przyjemne i unikania rzeczy nieprzyjemnych. Ta skłonność jest wzmacniana przez wzorce rozpowszechnione w naszej kulturze, promujące człowieka sukcesu, zawsze pięknego i zadowolonego, przyjmującego postawę „keep smiling”. Cierpienie i związane z nim nieprzyjemne emocje, np. smutek i lęk przed śmiercią, są spychane w sferę tabu, podob-

nie jak ludzkie słabości i ograniczenia wraz z poczuciem bezsilności. Taka postawa może szczególnie dotyczyć mężczyzn, którzy już od dzieciństwa słyszą: „Nie becz. Nie bądź babą… Musisz dać radę…”. W dorosłym życiu „owocuje” to tłumaczeniem uczuć kojarzących się ze słabością, a jeśli już wystąpią, to ujemnie wpływają na poczucie wartości („Zachowuję się jak baba… jestem nieudacznikiem”). Mogłoby się wydawać, że mała dziewczynka jest w lepszej sytuacji, bo może płakać do woli, jeszcze ją pocieszą… ale jeśli się rozgniewa, może spotkać się z dezaprobatą i usłyszeć: „złość piękności szkodzi”, co prawdopodobnie będzie miało konsekwencje w tłumieniu uczucia złości w przyszłości. Z punktu widzenia rozwoju zdrowej emocjonalności ważne jest dawanie pociechom przestrzeni na wyrażanie wszystkich uczuć, oczywiście w bezpieczny sposób (tj. na mówienie o złości, a nie bicie rodzica). Jesteśmy także skłonni do tłumaczenia i zaprzeczania tym uczuciom, które w naszej ocenie nie pasują do naszego wizerunku. Wyobraźmy sobie mężczyznę, który z reguły jest życzliwy w stosunku do innych ludzi i ma dobre mniemanie o sobie w tym obszarze („Jestem sympatycznym człowiekiem”). Pewnego dnia spotyka przyja-


ciela, który opowiada mu o ukończonych z sukcesem studiach podyplomowych. Składa mu gratulacje. Mówi, że cieszy się, ale w środku „coś go ściska”. Stara się nie zawracać na to uwagi… Przypuśćmy, że była to zazdrość. Nie przyznając się do niej wprawdzie zachował złudzenie o swoim idealnym wizerunku, ale stracił dostęp do informacji i naturalnej siły do działania, jakie ta emocja ze sobą niosła („wykształcenie jest dla mnie ważne” → „może wrócę na studia?”). Dodam, że następnego dnia obudził się z bólem głowy, nie znając przyczyny. Zdarza się także, że ktoś prawie całkowicie odcina się od świata emocji i kieruje się wyłącznie swoim umysłem. Wtedy zapytany o samopoczucie odpowiada: „myślę, że czuję…”. Możemy reagować w taki sposób, gdy w naszej historii wystąpiły jakieś uczuciowe zranienia lub gdy byliśmy w przeszłości karani za wyrażanie uczuć. W takiej sytuacji cenna może okazać się pomoc psychologa lub psychoterapeuty. Profesor Antoni Kępiński, wybitny psychiatra, twierdził, że gdy człowiek postępuje niezgodnie z naturalnym porządkiem, ponosi zawsze jakieś osobiste negatywne konsekwencje. Uczucia, wraz ze swoją dynamiką, także są częścią i darem natury i jeśli z różnych, czasem istotnych przyczyn, próbujemy tym darem manipulować lub go lekceważyć, narażamy się na nieprzyjemne konsekwencje. Przede wszystkim odcinamy się wtedy od źródła ważnych informacji o nas samych i o naszej egzystencji, tracimy wewnętrzne drogowskazy. Kiedy tłumimy uczucia, to tak jakbyśmy na rzece postawili tamę. Tama zatrzymuje bieg rzeki w jakimś miejscu, ale prąd rzeki jest nadal aktywny, co w efekcie może doprowadzić do powodzi lub sytuacji, że woda będzie szukała innych ujść, poza korytem. Pierwszą sytuację można by porównać do niekontrolowanych wybuchów emocji. Na przy-

kład ktoś może na co dzień być milczący, podporządkowany („na język można mu nadepnąć”), niewyrażający otwarcie swego zdania, aż któregoś dnia, ku zaskoczeniu otoczenia, w najmniej spodziewanej sytuacji, wybucha wściekłością i komuś ubliża. Druga sytuacja obrazuje fakt, że niewyrażone uczucia mogą prowadzić do problemów psychicznych (np. objawów nerwicowych) lub somatycznych. Badania wskazują, że czynnik emocjonalny ma udział w powstawaniu m.in. napięciowych bólów głowy, migreny, wrzodów żołądka, nadciśnienia czy choroby niedokrwiennej serca. Optymalne byłoby, gdybyśmy mieli dobry kontakt ze swoimi uczuciami, ale aby pozostawały pod naszą kontrolą. Wtedy możemy świadomie czerpać z nich, jak ze skarbca życiowej energii i ważnych informacji, w celu rozwijania własnej osoby, budowania dobrych relacji, kształtowania własnej egzystencji. Uczucia są wtedy ważnymi drogowskazami, które zawsze zauważymy, jednak podążamy za nimi wtedy, kiedy świadomie uznamy, że to dobre. Wtedy nasza rzeka płynie wartko, nieskrępowanie, ale w ramach wyznaczonego koryta. Obchodzenie się z naszymi uczuciami jest sztuką, częścią sztuki życia. Dlatego warto ją doskonalić… I to byłby koniec wstępu. Czas, abyś wyruszył/wyruszyła w swoją osobistą podróż. Weź głęboki oddech… Zamknij oczy… Jak wygląda Twoja rzeka?... Czy ten obraz Cię satysfakcjonuje?... A może chciałbyś/chciałabyś coś zmienić?... Aneta Karaś psycholog

Naukowcy ostrzegają:

nie popijajmy leków sokami Często z niewiedzy przepijamy lekarstwa czym popadnie. Udowodniono, że grejpfrutowe, jabłkowe i pomarańczowe napoje hamują działanie niektórych substancji czynnych stosowanych w lekach. Sokami można zmieniać działania leków, które często stosowane są w walce z ciężkimi chorobami – uważa David Bailey z University of Western Ontario, który przeprowadził badania na ten temat. Warto zaznaczyć, że to ten sam naukowiec, który przed 20-laty opisał efekt grejpfruta. I tak soki owocowe przeszkadzają m.in. składnikowi medykamentów przeciwalergicznych – feksofenadynie. W trakcie eksperymentów o połowę spadła skuteczność działania tej substancji po popiciu jej sokiem owocowym - w porównaniu do czystej wody. Soki zakłócają również działanie innych preparatów, m.in. etopozydu wykorzystywanego w leczeniu białaczek, chłoniaków czy raka płuc. Zaburzają działanie specyfików stosowanych w chorobach układu krążenia, tzw. betablokerów: atenololu i celiprololu, oraz antybiotyków m.in. cyprofloksacyny. Obniżają też skuteczność ważnego leku zapobiegającego odrzuceniu przeszczepu: cyklosporyny. Jak twierdzi Bailey już niedługo powstanie długa lista leków, wrażliwych na soki. Jestem pewien, że znajdziemy jeszcze wiele innych leków, których działanie zależy od tego mechanizmu stwierdza naukowiec. Chorym poleca popijanie lekarstw wodą. Jeżeli już chcą popijać farmaceutyki sokami, to jego zdaniem powinni udać się do lekarza i skonsultować, czy takie postępowanie będzie bezpieczne. źródło: Rzeczpospolita z serwisu Rynek Zdrowia 35


Znalezienie się w sferze wykluczenia w zdecydowanej większości przypadków nie jest zawinione. Wciąż zbyt często bycie chorym oznacza także bycie wykluczonym, ponieważ objawom choroby fizycznej lub psychicznej często przypisane są negatywne cechy społeczno-kultu-

dycji organizmu czy też struktury DNA, indywidualnej dla każdego człowieka. Wszystkie te uwarunkowania, na dobrą sprawę niezależne od nas samych, powodują upośledzenie fizyczne i psychiczne, które może prowadzić do upośledzenia społecznego. Michel Foucault,

Potrzeba akceptacji

foto Marek Dolecki

Problem wykluczenia społecznego w pewnym stopniu dotyka każdego z nas 36

rowe. Sytuacje dehumanizacji jednostek w oczach zbiorowości miały miejsce w XVII – i XVIII-wiecznej Europie, kiedy ludzi uznawanych za szalonych traktowano jak zwierzęta. Trzymano ich na mrozie bez ubrania lub latami skutych w lochach i wystawiano na widok publiczny, aby gawiedź mogła podziwiać zezwierzęcenie w ludzkiej skórze. Kronikarze zaś rozpisywali się o ich niezwykłych możliwościach przetrwania w trudnych warunkach, nieznośnych dla normalnego człowieka. O ile lepsi jesteśmy dzisiaj od naszych przodków sprzed trzystu lat? Nasze zdrowie psychiczne i fizyczne zależy od wielu czynników – zewnętrznych, takich jak otoczenie fizyczne i społeczne oraz wewnętrznych, czyli wieku i kon-

wybitny francuski filozof uważał, że istnieją cztery zasadnicze sfery wykluczenia społecznego – dyskurs, rodzina, gra i praca. Najboleśniejsze i pociągające za sobą wszystkie inne wykluczenia, jest wyłączenie ze sfery pracy. W Polsce jest to szczególnie odczuwalne przez osoby dotknięte schorzeniami psychicznymi. Chociaż skala występujących zaburzeń psychicznych jest niezwykle szeroka, to ludzie z chorobami psychicznymi postrzegani są automatycznie jako niegodni zaufania i nieodpowiedzialni. Badania CBOS-u z 2005 roku ujawniły porażającą prawdę o poziomie zaufania Polaków do osób chorych psychicznie. Respondenci zdecydowanie protestowali przeciwko piastowaniu jakichkolwiek odpowiedzialnych społecznie stanowisk przez osobę, która leczyła się w szpitalu psychiatrycznym. W wypadku zawodu nauczyciela było to blisko 80 procent ogółu badanych, co w praktyce przekłada się na niemożność podjęcia pracy. To zaś oznacza wyrzucenie poza margines otwartego rynku pracy, niejednokrotnie odbiera szansę na założenie i utrzymanie rodziny, zmusza do życia na skraju egzystencji. Z kolei podjęcie pracy poniżej posiadanych kwalifikacji, bez perspektyw finansowych i zawodowych, budzi frustrację i może powodować nasilenie objawów chorobowych. W łagodzeniu objawów chorób na tle psychicznym współczesna medycyna, wsparta farmakologią, radzi sobie coraz lepiej, ale nie jest w stanie zapewnić chorym odpowiednich warunków społecznych, tak aby poczuli się oni w pełni akceptowani. Wiara oraz zaufanie buduje więzi i daje wsparcie, a jednocześnie wzbudza poczucie zobowiązania u chorego do właściwego zachowania. Chociaż barbarzyństwo sprzed kilku wieków, jakim jest stygmatyzowanie ludzi chorych, przybrało formy bardziej „humanitarne”, to nie przestaje budować barier społecznych, murów i gett. Pamiętajmy o tym, zanim nieświadomie wsuniemy do takiego muru kolejną swoją cegłę. Andrzej Lemański


Prawa małżeństwa i rodziny były już w Kodeksie Hammurabiego Od 1792 do 1750 roku p.n.e. Babilonem władał jeden z najwybitniejszych władców tego państwa – Hammurabi. Był on doskonałym strategiem, zręcznym politykiem i dobrym zarządcą. Ale największym dziełem jego życia jest opracowany przez niego zbiór praw znany jako Kodeks Hammurabiego. Tekst Kodeksu Hammurabiego – odnaleziony w 1901 roku w Suzie, dokąd w XIII w. p.n.e. przewieźli go Elamici -był wyrazem dążenia władcy do ujednolicenia rozlicznych zróżnicowanych etnicznie praw zwyczajowych. Ten najsłynniejszy zbiór surowych kar za wszelkiego rodzaju przewinienia miał charakter kazuistyczny, co znaczy, że ich wymiar zależał od podobnego werdyktu wydanego w przeszłości. Wydaje się, że Hammurabi zdawał sobie sprawę, iż wprowadzenie całkiem nowych

Każdy kontrakt małżeński posiadał podstawy prawne. I tak, jeśli mężczyzna wziął sobie żonę, a nie zawarł z nią kontraktu, kobieta nie była jego żoną. Kilka paragrafów dotyczy w Kodeksie sposobów karania cudzołóstwa. Na przykład cudzołożną żonę i jej kochanka związanych rzucano do wody, ale jeżeli mąż darował zdradę swojej żonie, król mógł oszczędzić kobietę. Za gwałt dokonany na dziewicy, gwałciciela zabijano, zaś kobieta nie była posądzana o nieczystość. Jeśli mężczyzna fałszywie oskarżał żonę o popełnione cudzołóstwa, mogła ona wrócić do swojego domu, ale jeśli inni oskarżali ją dla odniesienia z tego korzyści ze strony jej męża, kobieta przechodziła próbę przez męki w wodzie.

Barbarzyńska sprawiedliwość praw napotka silny opór ze strony wszystkich warstw społecznych. Podstawą karania było powszechne u ludów semickich prawo talionu, które najpełniej oddaje maksyma „oko za oko, ząb za ząb”. Małżeństwo i rodzina są potraktowane szczegółowo, aż w jednej czwartej prawo Hammurabiego odnosi się do tej instytucji. Małżeństwo jest sprawą kontraktu, często o znaczeniu handlowym albo finansowym w jego naturze, włączając zawsze posag i zwykle też cenę ustanowioną za pannę młodą w „umowie małżeńskiej.” Rozwód był możliwy z różnej przyczyny na żądanie męża bądź żony, jednak zawsze musiał towarzyszyć mu zestaw odpowiednich uzgodnień co do własności, posagu, ceny panny młodej i czasami – pod określonymi warunkami – wysokość alimentów. Cudzołóstwo i kazirodztwo karano różnie, zależnie od okoliczności i stopnia relacji. Na podstawie Kodeksu można również wywnioskować, jak były postrzegane i regulowane zasady zachowań etyki seksualnej.

stwem. Współczesna kultura prawna nie zezwala na takie praktyki, jednak w dawnych czasach nie były one rzadkością. W odkrytych zapisach z okresu perskiego można dostrzec informacje o regulacjach prawnych kontraktów małżeńskich zwykłych par babilońskich. Porozumienie rozpoczyna ta formuła zobowiązania ze strony męża, aby kobieta została w małżeństwie. W odpowiedzi ojciec albo brat udzielali zgody. Za cudzołóstwo groziła żonie śmierć „przez żelazny sztylet”. Jeśli mąż decydował się wziąć drugą żonę, był zobowiązany dać pierwszej żonie określoną sumę srebra, aby mogła ona powrócić do swojego domu rodzinnego. Po okresie panowania Hammurabiego żaden nowy zbiór praw nie był znany przez ponad 1200 lat. W surowości przewidzianych w przepisach prawa kar zauważa się dużą dbałość o rodzinę i jej zabezpieczenia prawne, a szczególnie w sprawach rozwiązłości seksualnej. Nie ma w nich dosłownego odniesienia do współczesnego nam pojmowania w prawie znaczenia obsceniczności i pornografii, ponieważ należy przypuszczać, że wtedy nie istniały i nie będą pojawiać się jeszcze przez długi czas. Opr. A.B.

Tak określa to Kodeks Hammurabiego: § 128. Jeśli obywatel żonę sobie wziął, a umowy z nią nie zawarł, kobieta ta nie jest żoną. § 129. Jeśli żona obywatela na spaniu z innym mężczyzną została przyłapana, zwiąże się ich i do wody wrzuci. § 130. Jeśli obywatel żonę obywatela, która mężczyzny nie zaznała i w domu ojca swego mieszka, zniewolił „ją” i na łonie jej przespał się i przyłapią go, człowiek ten zostanie zabity, (a) kobieta ta zostanie uwolniona. § 133 b. Jeżeli zaś kobieta ta ciała swego nie upilnowała i do domu innego (mężczyzny) weszła, kobiecie tej udowodni się to i do wody wrzuci ją.” Za zniewolenie czyli gwałt wymierzano karę śmierci, eufemistycznie określano słowami „zwiąże się i do wody wrzuci”. Metody karania, które wymyślił Hammurabi dzisiaj nazywane są barbarzyń37


„To tak, jakby przez przypadek ukłuć się szpilką, tyle że nie ma to nic wspólnego z przypadkiem i trzeba to powtarzać raz za razem, ciągle nakłuwając to samo miejsce”. W ten właśnie sposób Maria Beyer opisuje sposób, w jaki zmuszona jest badać poziom cukru we krwi. Mogłoby się wydawać, że pojawiające się ostatnio wieści na temat glukometru wykorzystującego do pomiarów wydychane przez pacjenta powietrze powinny ją uradować. Według naukowców z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Irvine już wkrótce powinien on być powszechnie dostępny. Kiedy jednak te zapowiedzi trafiły we wrześniu zeszłego roku na pierwsze strony gazet, Maria Beyer nie uwierzyła. Dla kogoś, kto jak ona, od dziesięcioleci choruje na cukrzycę typu 1, takie wieści to nic nowego. - O tym, że wreszcie im się udało, słyszymy co kilka lat – mówi Beyer, u której chorobę zdiagnozowano w 1972 roku, kilka tygodni po tym, jak skończyła 18 lat. Pomimo rozwoju technologicznego, wynalezienia narzędzi mniej bolesnych, całkowicie nieinwazyjny glukometr nie trafił jak dotąd na rynek. Fakt, część urządzeń pozwala użytkownikom nakłuwać inne miejsca na ciele, palce stóp, przedramiona, uda czy płatki uszu, ale bólu nie udało się jak dotąd wyeliminować. Poza tym wyniki otrzymywane z wykorzysta38

W nakłuwaniu bez zmian niem pobieranej z tych miejsc krwi bywają niepewne i mogą nie odzwierciedlać szybko zmieniającego się poziomu glukozy we krwi. Dlatego nakłuwanie palców dłoni nadal pozostaje najczęstszą metodą pozyskiwania krwi do badań. Dla ponad 200 milionów diabetyków na świecie, utrzymywanie pozio-

nie wykonuje zaleceń lekarza. - Jeśli wydaje się komuś, że nakłucie palca to nic takiego, niech spróbuje robić to kilka razy dziennie, przed 10 albo 20 lat – mówi Beyer. Łatwo zrozumieć, dlaczego chorzy na cukrzycę woleliby badać poziom cukru bez wykorzystania krwi. Dr John L. Smith, były dyrektor gene-

mu cukru we krwi pod kontrolą ma podstawowe znaczenie dla uniknięcia problemów z nerkami, sercem, wzrokiem oraz innych powikłań. W większości przypadków zalecane jest badanie przed posiłkami, dwie godziny po nich, przed spaniem oraz zawsze, gdy pojawią się symptomy zbyt niskiego lub zbyt wysokiego poziomu cukru we krwi. Wielu chorych ma opory przed tak częstym badaniem i

ralny firmy Fovioptics oraz szef zespołów badawczych w korporacji LifeScan, przetestował ponad 100 modeli glukometrów nieinwazyjnych i w wydanej w 2006 roku książce pt. „W pogoni za glukometrem nieinwazyjnym” opisał problemy związane z ich funkcjonowaniem. Smith przyznaje, że opracowanie glukometru nieinwazyjnego to jedno z największych wyzwań, jakie kiedykolwiek przed nim postawiono.


– Pewnie nie jest to tak trudne, jak wynalezienie maszyny do podróży w czasie czy stuprocentowo skutecznego leku na raka, ale z pewnością jest dużo bardziej męczące, gdyż rozwiązanie już od dziesięcioleci wydaje się być w zasięgu ręki, a mimo to wciąż nam się wymyka. W rzeczy samej, wystarczy rozejrzeć się w internecie, żeby natrafić na teksty o dziesiątkach nieinwazyjnych glukometrów, które miały w ostatnich latach zrewolucjonizować życie diabetyków, a zamiast tego zniknęły szybciej niż się pojawiły. „Chorzy na cukrzycę, radujcie się! Zbliża się koniec nakłuwania!” Zwykle jednak rzeczywistość okazuje się mniej różowa. Spójrzmy choćby na urządzenie znane jako GlucoWatch G2 Biographer, nieinwazyjny glukometr zaaprobowany na początku tego stulecia przez amerykańskie władze. Był wygodny, można go było nosić na ręku jak zegarek. Pozwalał mierzyć poziom cukru sześć razy na godzinę, baterie trzeba było ładować co 13 godzin. GlucoWatch wydawał się rozwiązaniem idealnym, pojawił się nawet w filmie „Azyl” Davida Finchera, gdzie nosiła go na ręku córka bohaterki, w którą wcieliła się Jodie Foster. Niestety, kiedy po obejrzeniu filmu widzowie zaczęli dopytywać się, co to za wspaniałe urządzenie i gdzie można je kupić, glukometr nie był już dostępny. Okazało się, że powoduje oparzenia skóry, otarcia i pęcherze, a poza tym podawane przez niego wyniki bardzo często nijak się mają do rzeczywistości. „Urządzenie nie jest już produkowane, firma Cygnus Inc. zbankrutowała, a jej aktywa sprzedano... producentowi pomp insulinowych” – wyjaśnia Smith w swojej książce. Mimo to nadal co jakiś czas ponownie ogłasza się, że problem nieinwazyjnego badania poziomu cukru we krwi został rozwiązany. W raporcie przeznaczonym dla inwestorów giełdo-

wych, Smith wspomina o tym, iż test pozwalający na badanie poziomu glukozy w wydychanym powietrzu „odkryto” w ciągu kilku ostatnich lat wielokrotnie. – Jak dotąd nic z tego nie wyszło, ale dziennikarze mają o czym pisać – mówi. Zespół naukowców z Uniwersytetu Kalifornijskiego zbadał dziesięcioro dzieci chorych na cukrzycę typu 1 pod kątem potencjalnego wykorzystania wydychanego powietrza do ustalania poziomu glukozy. Rezultaty pokazują, że metoda ma potencjał, ale Smith uważa, że w najbliższej przyszłości nie uda się wyprodukować domowego urządzenia, które by z niej korzystało. „Ponieważ wydychany gaz jest pośrednim produktem hiperglikemii, oparte na jego składzie wyniki będą miały duże opóźnienie, może nawet dłuższe niż 30 minut, o których wspominali naukowcy z Kalifornii” – pisze Smith w swoim raporcie. „Rezultaty badania powinny być zarówno szybkie, jak i dokładne, więc nie jest to coś, w co polecałbym inwestować.” Smith uważa, że firmy informują o swoich rzekomych sukcesach, aby zdobyć rozgłos i wsparcie finansowe. Niestety, jednocześnie budzą nadzieję osób, które marzą o tym, by nieinwazyjne badanie poziomu glukozy we krwi stało się wreszcie rzeczywistością. Nie jest oczywiście tak, że naukowcy nie starają się opracować glukometru nieinwazyjnego. W roku 2007 rynek badania poziomu cukru we krwi wart był ponad 6 miliardów dolarów. Gdyby metody badania były mniej bolesne, liczba ta pewnie by wzrosła. Na czym polega problem? Po pierwsze, u człowieka z normalnym poziomem glukozy, we krwi rozpuszczona jest mniej więcej łyżeczka cukru. Po drugie, glukoza jest bezbarwna, niezależnie od tego, jakim światłem ją oświetlić, przez co pozostaje niewidoczna zarówno dla oka nieuzbrojone-

go, jak i najbardziej zaawansowanych technologii optycznych. Po trzecie, struktura chemiczna glukozy jest bardzo podobna do wielu innych związków występujących w ludzkim ciele, co prowadzi do tego, że większość nieinwazyjnych urządzeń daje zafałszowane wyniki. Kolejnym problemem, o którym w swojej książce Smith wspomina wielokrotnie jest to, że firmy i ludzie zajmujący się przez całe lata badaniami nad nieinwazyjnym pomiarem poziomu glukozy, firmy, których urządzenia zawiodły oraz ludzie, którzy poświęcili tysiące godzin na ich opracowanie, nie dzielą się osiąganymi przez siebie rezultatami z innymi. Nie wiadomo więc, co zawiodło, czego należy unikać, czego nie warto próbować czy testować. Brak drogowskazów, które ułatwiłyby pracę kolejnym wynalazcom. Być może prace prowadzone na Uniwersytecie Kalifornijskim przyniosą wreszcie pozytywne rezultaty, ale wygląda na to, że na razie nic się w tej materii nie zmieni. Opr. Michał Iwańczuk

39


Telemedycyna Według najprostszej definicji telemedycynę można określić jako medycynę na odległość. Jej zadaniem jest dostarczanie opieki medycznej w sytuacji, gdy czynnik krytyczny stanowi bariera geograficzna. Polega to na wykorzystaniu technologii z dziedziny informatyki i komunikacji elektronicznej dla wsparcia i ułatwienia opieki zdrowotnej w sytuacji, gdy pacjenta dzieli od personelu medycznego duża odległość. Wymiana danych między lekarzem i pacjentem umożliwia postawienie diagnozy, zalecenie odpowiedniego leczenia, czy zapobieganie występowaniu potencjalnych schorzeń lub komplikacji. Innym ważnym aspektem telemedycyny, o którym nie należy zapominać, jest możliwość ustawicznego szkolenia fachowców na odległość. Niestety, podczas gdy w działalności gospodarczej wykorzystanie najnowszych technologii jako narzędzia kształcenia i komu40

nikacji jest szeroko rozwinięte, to w medycynie ich użycie wciąż nie jest wystarczająco rozpowszechnione. Jedynie niektóre kraje, na drodze regulacji prawnych i decyzji politycznych, zaimplementowały telemedycynę w szerszym zakresie. Pocieszające jest jednak, że w coraz większym stopniu zaczyna się dostrzegać istotne korzyści, nie tylko na poziomie lokalnym, lecz również w szerszym, międzynarodowym kontekście. oruszając temat telemedycyny należy zwrócić uwagę, że w obrębie nazewnictwa dotyczącego zdrowia mieszczą się pojęcia tak różne, jak wykorzystanie płyt CD, systemów operacyjnych, baz danych, elektronicznych rejestrów pacjentów, posługiwanie się internetem, korzystanie z poczty elektronicznej czy też książek elektronicznych. Należy więc podkreślić raz jeszcze, że pod pojęciem telemedycyny mieści się wykorzysta-

P

nie w opiece zdrowotnej nowych technologii, pozwalających na pokonanie barier geograficznych dzielących pacjenta i personel medyczny. Nie można tu jednak podpiąć każdego wykorzystania technologii z zakresu informatyki. W dzisiejszych czasach informacja może dotrzeć w dowolne miejsce na świecie w ciągu kilku minut czy nawet sekund. Pozwala to na jej wykorzystanie na poziomie międzynarodowym, a nie jedynie krajowym. Chociaż wciąż istnieje istotne zróżnicowanie w dostępności i wykorzystaniu technologii informacyjnych pomiędzy poszczególnymi krajami, postępujące skracanie tego dystansu pozwala na optymistyczne prognozy na przyszłość. Cukrzyca jest jedną z przewlekłych chorób, przy których leczeniu można w bardzo dużym stopniu spożytkować korzyści, jakie niesie telemedycyna. Wspomaga ona w sposób nieoceniony opiekę lekarską i ułatwia kontrolę samej choroby. W terapii zaś jest niezastąpioną pomocą w dopasowaniu planu leczenia do potrzeb pacjenta. Wystarczy wymienić takie moż-


liwości jak: konsultacja na odległość z wykorzystaniem wideokonferencji i przesyłania obrazów w czasie rzeczywistym; – transmisja danych, telemonitoring w czasie rzeczywistym lub na zasadzie store and forward (z wykorzystaniem węzła pośredniczącego, który najpierw pobiera całość informacji i po sprawdzeniu jej poprawności przesyła ją do węzła docelowego); – w ykorzystanie telefonii komórkowej i wiadomości SMS w celu intensywnego monitorowania stanu pacjentów z cukrzycą; – w yedukowanie pacjenta, wsparcie samokontroli, leczenie na odległość. – w ykorzystanie systemów teleokulistyki w centrach podstawowej opieki zdrowotnej dla wdrożenia badań okresowych w celu wczesnego wykrycia retinopatii cukrzycowej. Istotną kwestią jest też odpowiednie przygotowanie pacjentów diabetyków do posługiwania się technologiami z zakresu informatyki i komunikacji, a przede wszystkim zapewnienie im dostępu do tych technologii. Pokonanie bariery geograficznej nie jest jedyną korzyścią płynącą z wykorzystania telemedycyny. Równie istotny jest czas, który się dzięki niej zyskuje. Pacjent zdecydowanie

zmniejsza liczbę wizyt u lekarza, a dzięki temu może zachować większą autonomię. Dobrym przykładem są dane ze Szpitala Klinicznego San Carlos w Madrycie. Badania przeprowadzone tam w ostatnich latach na grupie kobiet ciężarnych cierpiących na cukrzycę wskazują jednoznacznie, że wykorzystanie telemedycyny poprawiło jakość życia pacjentek dzięki wyraźnemu ograniczeniu (o kilkadziesiąt procent) liczby wizyt w ośrodku. Lepszy monitoring stanu chorego pozwala na zwiększenie kontroli metabolicznej diabetyków. Dzięki temu zredukowane zostaje ryzyko wystąpienia komplikacji. Ponadto dzięki stałej kontroli ciśnienia tętniczego zmniejsza się ryzyko powikłań w wyniku uszkodzenia naczyń krwionośnych. Innym, godnym wymienienia przykładem korzyści płynących z zastosowania telemedycyny jest uwrażliwienie na schorzenia okulistyczne zarówno personelu ośrodków zdrowia, jak i chorujących na cukrzycę, którzy często nie zdają sobie sprawy, że znajdują się w grupie ryzyka. Pacjenci ci mogą cierpieć na retinopatię cukrzycową, która nieleczona może doprowadzić do ślepoty. W związku z tym wszyscy diabetycy powinni przechodzić rutynowe badania oczu co najmniej raz w roku. W praktyce jednak większość pacjentów nie zgłasza się na takie badania, dopóki nie pojawią się dolegliwości. Dzięki systemowi telemedycyny liczba leczonych pacjentów wzrosła dwukrotnie. Innym aspektem wykorzystania telemedycyny, o którym warto wspomnieć, mimo że nie odnosi się bezpośrednio do cukrzycy, jest fakt starzenia się społeczeństw państw Unii Europejskiej. Problem ten dotyczy również Polski. Pacjenci powyżej 65 roku życia wyma-

gają wzmożonej opieki zdrowotnej, co wiąże się ze wzrastającymi nakładami pieniędzy i czasu. Jest więc rzeczą oczywistą, że w miarę pogłębiania się tego zjawiska konieczne będzie wypracowanie mechanizmów, które będą odpowiedzią adekwatną do zmieniającej się rzeczywistości i zapewnią sprawne funkcjonowanie systemu służby zdrowia. Z analogicznym przypadkiem, gdy wykorzystanie telemedycyny może stać się koniecznością wymuszoną przez sytuację mamy do czynienia w związku z cukrzycą. W ciągu ostatnich lat nastąpił wzrost liczby odnotowanych zachorowań. Konieczne jest więc znalezienie nowych alternatyw w ich leczeniu i nadzorowaniu. Telemedycyna jest jedną z takich alternatyw. odsumowując, telemedycyna pozwala zmniejszyć koszty zarówno publicznej i prywatnej służby zdrowia, jak i te ponoszone przez pacjenta. Pomimo zredukowania liczby wizyt w ośrodkach zdrowia i hospitalizacji, skuteczność leczenia dorównuje tradycyjnej terapii. Z drugiej strony lekarzom telemedycyna dostarcza narzędzi ułatwiających pracę. Nie do przecenienia są też wypływające z wykorzystania nowych technologii możliwości edukowania pacjentów z cukrzycą. A jak wiadomo, edukacja jest jednym z filarów skutecznego kontrolowania choroby. Na koniec wreszcie warto wspomnieć o aspekcie, który wydaje się być szczególnie aktualny. Telemedycyna, dając potencjalne możliwości dotarcia wiedzy w rejony, w których pomoc lekarska jest najbardziej potrzebna, nadaje procesowi globalizacji bardziej humanitarny wymiar. Opr. Marcin Szachowicz

P

41


Od depresji do cukrzycy Naukowcy od dawna wiedzieli, że cukrzyca typu 2 oraz depresja bywają ze sobą powiązane. Nie do końca było jednak jasne, która z tych chorób pojawia się jako pierwsza. Badania prowadzone przez lekarzy z Akademii Medycznej Johnsa Hopkinsa wskazują, że pytanie, co było najpierw – jajko czy kura, może mieć dwoistą odpowiedź: u pacjentów z depresją występuje podwyższone ryzyko pojawienia się cukrzycy typu 2, a u pacjentów chorych na cukrzycę typu 2 – podwyższone ryzyko wystąpienia depresji. Do badań, których wyniki opublikowano w „Journal of the American Medical Association” z 18 czerwca bieżącego roku, dr Sheritha Hill Holden oraz jej koledzy wykorzystali dane pozyskane w ramach programu Multietnicznych Badań nad Miażdżycą (Multi-Ethnic Study of Atherosclerosis - MESA), w którego ramach analizowano czynniki prowadzące do pojawienia się arteriosklerozy (czyli miażdżycy) w zróżnicowanej etnicznie grupie 6814 kobiet i mężczyzn w wie42

ku 45-84 lat. Podczas trwającego trzy lata programu MESA, uczestników poddawano badaniom na występowanie różnego rodzaju czynników zwiększających prawdopodobieństwo wystąpienia miażdżycy, takich jak cukrzyca typu 2 oraz symptomy depresji. Gromadzono także informacje na temat masy ciała uczestników, ciśnienia krwi, diety, ćwiczeń fizycznych, a także związanych z ich zdrowiem w sensie szerszym – czyli dochodów oraz czynników socjalno-ekonomicznych. Wykorzystując te dane do własnych celów, Golden oraz jej współpracownicy wyłączyli ze swej analizy wszystkich uczestników, u których już podczas pierwszej wizyty wykryto symptomy występowania cukrzycy. Zamiast tego skupiono się na tych, u których stwierdzono symptomy depresji, aby przekonać się, czy na koniec trzyletniego okresu obserwacyjnego zapadną na cukrzycę. Okazało się, że pośród pacjentów cierpiących początkowo na depresję, ryzyko pojawienia się cukrzycy jest o 42% większe niż u pozostałych, a im silniejsze symptomy depresji, tym to ryzyko jest większe. Nawet biorąc pod uwagę czynniki takie jak nadwaga, brak ćwiczeń oraz palenie, ryzyko wystąpienia cukrzycy było u pacjentów z depresją o 34% większe. Dalsza analiza danych MESA wykazała, że u pacjentów z symptomami cukrzycy podczas pierwszej wizyty (około 9% badanych), ryzyko wystąpienia depresji jest o 54% większe niż u tych, u których symptomów cukrzycy nie stwierdzono. Golden sądzi, że zachowania związane z depresją, takie jak objadanie się, zaniechanie ćwiczeń fizycznych czy palenie, mogą prowadzić do pojawienia się cukrzycy. Z kolei reżim, który muszą narzucać sobie diabetycy, może prowadzić do pogłębienia depresji. Zrozumienie, jak obie choroby na siebie wpływają, może pomóc w ich leczeniu, uważa dr Golden. Opr. Michał Iwańczuk


Ojcostwo zagrożone C

ukrzyca ma bezpośredni negatywny wpływ na jakość plemników i płodność mężczyzn – o wynikach brytyjskich badań informuje serwis EurekAlert. Cukrzyca, której podstawowym objawem jest zbyt wysoki poziom glukozy we krwi, uszkadza wiele narządów i układów w organizmie, głównie układ krążenia, nerki i wzrok. Dotychczas panowało jednak przekonanie, że ma ona niewielki wpływ na zdolności rozrodcze mężczyzn. Naukowcy z Queen’s University w Belfaście pod kierunkiem dr. Cona Mallidisa zbadali próbki spermy pobrane od mężczyzn cierpiących na cukrzycę. Wszyscy byli leczeni insuliną. We wstępnym, rutynowym badaniu mikroskopowym próbki nasienia wyglądały normalnie. Miały jedynie nieco mniejszą objętość, niż zwykle. Dopiero analiza genetyczna ujawniła, że zbyt wysoki poziom glukozy we krwi powoduje znaczne uszkodzenia w materiale genetycznym plemników. Dotyczyło to m.in. genów zaangażowanych w naprawę DNA w komórce. W porównaniu z mężczyznami o dobrej płodności plemniki chorych na cukrzycę miały gorszą zdolność naprawiania uszkodzeń w DNA. Okazało się też, że aż 14-krotnie spadła produkcja białka o nazwie dekarboksylaza ornityny. Odpowiada ono za

syntezę spermidyny i jej pochodnej – sperminy. Obydwa te związki regulują wzrost komórek organizmu i chronią DNA plemników przed uszkodzeniem w kwaśnym środowisku pochwy. Zdaniem naukowców, wyniki ich badań jasno wskazują, że cukrzyca ma bezpośredni negatywny wpływ na plemniki, a co za tym idzie na męskie zdolności rozrodcze. Jest to odkrycie o tyle istotne, że na świecie rośnie liczba osób, które chorują na cukrzycę w coraz młodszym wieku. Jednocześnie, coraz więcej mężczyzn ma problemy z płodnością. Autorzy pracy przypominają, że niska jakość materiału genetycznego plemników negatywnie wpływa na rozwój zarodków i może powodować, że gorzej przyjmują się one w macicy, przez co rośnie odsetek poronień. Wady w DNA plemników mają też związek z większym ryzykiem niektórych nowotworów u dzieci. aukowcy odkryli też obecność grupy związków określanych jako końcowe produkty zaawansowanej glikacji (w skrócie AGE) w narządach płciowych pacjentów. Powstają one w wyniku glikacji, czyli przyłączania cząsteczek cukru do białek i gromadzą się w organizmie w trakcie normalnego starzenia się. Na ich poziom wpływa styl życia – np. dieta, palenie papierosów, itd. AGE powodują uszkodzenia DNA, będące podłożem wielu powikłań cukrzycy. Na podobnej zasadzie działają prawdopodobnie w układzie rozrodczym mężczyzn, spekulują badacze. Zdaniem dr. Mallidisa, obecnie konieczne jest poszukiwanie metod, które zapobiegną gromadzeniu się AGE w męskich narządach płciowych i pozwolą lepiej chronić plemniki przed uszkodzeniami. Naukowcy poinformowali o wynikach swoich badań na 24. dorocznej konferencji Europejskiego Towarzystwa Reprodukcji i Embriologii Człowieka, która odbyła się w Barcelonie. źródło: Onet.pl (11.07.08)

N

43


Kęs tortu czy sucharek?

Gorzki cukier Jest bardzo prawdopodobne, że osoby, które wybierają napoje dietetyczne zawierające różnego autoramentu słodziki, mają tendencję do kompensowania sobie tego i w efekcie spożywają więcej kalorii niż inni. hoć epidemia otyłości, a co za tym idzie, zwiększona skłonność do zapadania na cukrzycę, zaowocowała pojawieniem się niskokalorycznych napojów, które mają ułatwiać zrzucenie zbędnych kilogramów przez zastąpienie cukru sacharyną lub innym słodzikiem, naukowcy z amerykańskiej Purdue School of Technology w Indianapolis, którzy przeprowadzali swoje badania na szczurach sugerują, że efekt może być zupełnie odwrotny. Wykazali oni, że szczury karmione jogurtem słodzonym sacharyną zjadały w sumie więcej kalorii, bardziej przybierały na wadze i obrastały tłuszczem bardziej niż te, które dostawały jogurt słodzony glukozą. Susan Swithers i Terry Davidson, którzy przeprowadzali eksperyment, podejrzewają że sacharyna zaburza zdolność organizmu do regulowania ilości spożywanych kalorii, ponieważ zrywa zależność między odczuciem słodyczy a pożywieniem wysokokalorycznym. Dane wyraźnie wskazują, że spożywanie pokarmów i napojów słodzonych pozbawioną kalorii sacharyną, może prowadzić do więk-

C

44

szego przyrostu masy ciała i rozrostu komórek tłuszczowych niż spożywanie tych samych pokarmów osłodzonych wysokokalorycznym cukrem. Ten paradoks jest przedmiotem wnikliwych badań naukowców. Może to bowiem oznaczać, że aspartam czy sorbitol, którymi słodzi się wszelkie napoje typu „light”, tak naprawdę nie są wcale dietetyczne, a wręcz przeciwnie, u osób ze skłonnością do nadwagi, mogą spowodować rosnące łaknienie. Uczeni przyznają, że wyniki te mogą się wydawać sprzeczne z intuicyjnym rozumowaniem i nie zyskać uznania dietetyków i lekarzy, którzy od dawna zalecają chorym na cukrzycę niskokaloryczne i pozbawione kalorii słodziki. Naukowcy uważają jednak, że ich od-

Witamina C obniża ryzyko cukrzycy

krycia dołączają do rosnącej liczby dowodów na to, że osoby pijące większe ilości napojów dietetycznych są obciążone większym ryzykiem wystąpienia u nich otyłości i zespołu metabolicznego, czyli zbioru problemów zdrowotnych takich jak otyłość brzuszna, nadciśnienie i oporność na insulinę, które podnoszą zagrożenie wystąpieniem chorób serca i cukrzycy. udzie i zwierzęta uczą się, że spożywanie pewnych pokarmów ma swoje konsekwencje. Słodki smak sygnalizuje kalorie. Jeśli zależność ta zostanie złamana, to – jak mówią naukowcy – jednostka traci umiejętność oszacowania, ile kalorii spożyła. Jedna z kontrowersyjnych teorii mówi, że spożycie kalorii jest sygnalizowane jako wzrost temperatury ciała po posiłku. Im większy jest wzrost temperatury, tym większa jest świadomość tego, jak dużo kalorii spożyła dana osoba. Chorzy na cukrzycę, nie oglądając się na kon-

L

Dieta bogata w witaminę C może obniżać ryzyko zachorowania na cukrzycę typu 2 - wynika z najnowszych badań brytyjskich, o których informuje pismo „Archives of Internal Medicine”. Naukowcy z Addenbrooke’s Hospital w Cambridge (Anglia) doszli do takich wniosków po przebadaniu 21.831 zdrowych mężczyzn i kobiet w wieku od 40 do 75 lat. Na początku doświadczenia zebrano dane na temat zdrowia i stylu życia pacjentów; pobrano też próbki krwi do oznaczenia poziomu witaminy C w organizmie. W ciągu 12 lat badań 735 osób zachorowało na cukrzycę typu 2. Jest to najczęstsza odmiana cukrzycy,


trowersyjność tej teorii, znają ten stan. Po spożyciu nadmiernej, niekontrolowanej ilości kalorii, mają uczucie ciepłoty. Wystarczy przeprowadzić stosowne badania. W eksperymencie szczury, które były przyzwyczajone do spożywania niskokalorycznych jogurtów, wykazywały mniejszy wzrost temperatury ciała po spożyciu innych, zawierających kalorie posiłków. Okazało się, że umiejętność ich wykrywania została osłabiona, co doprowadziło do przejadania się. W prawidłowych warunkach – jak twierdzą naukowcy – słodkie pokarmy stanowią bodziec, który informuje jednostkę, że za chwilę spożyje dużą ilość kalorii, uruchamiając jednocześnie procesy przyswajania i trawienia. Kiedy jednak po sztucznych słodzikach nie są dostarczane kalorie, cały system ulega zakłóceniu. Zdaniem naukowców, wtedy osoby stosujące niskokaloryczne diety mogą w praktyce jeść więcej lub wydatkować mniej energii, niż gdyby ich nie stosowały. Jeśli ta teoria jest prawdziwa, to sztuczne słodziki, takie jak aspartam, sukraloza czy acesulfam K, które mają słodki smak, ale nie są która przeważnie rozwija się u osób w średnim i starszym wieku. Jest związana z brakiem ruchu i zbyt kaloryczną dietą. W przeciwieństwie do cukrzycy typu 1, cukrzyca typu 2 rozwija się nie z powodu zniszczenia wysepek trzustki i braku insuliny, ale w wyniku problemów z wykorzystaniem tego hormonu przez organizm. Okazało się, że u osób, które miały najwyższy poziom witaminy C we krwi, ryzyko zachorowania na cukrzycę było o ponad 60 proc. mniejsze niż u pacjentów o najniższym poziomie tej witaminy. W analizie uwzględniono inne czynniki związane z ryzykiem zachorowania na cukrzycę typu 2,

źródłem kalorii, mogą wywierać podobny wpływ na organizm. yniki te nie zaskoczyły Richarda Cottrella z brytyjskiego Instytutu Cukru (Sugar Bureau). Przyznał on, że przeprowadzono wiele badań, które wykazały zależność między spożywaniem niskokalorycznych słodzików a przyrostem masy ciała, zaś badania dietetyczne wśród ludzi „nie potwierdzają założenia, że unikanie cukru przekłada się na niskie wartości indeksu masy ciała, wręcz przeciwnie.” Kogo ucieszy ta wiadomość? Łasuchów, obżartuchów, smakoszy i… producentów łakoci! Dr Cottrell tłumaczy, że dowody wskazują, iż ludzie, którzy wybierają niskokaloryczne napoje, mają tendencję do spożywania większej ilości kalorii w inny sposób. – Zwolennicy produktów niskokalorycznych skłonni są polegać na dowodach z eksperymentów z ukrytą zamianą, w których badani nie wiedzą, czy ich pożywienie zostało zmienione. Jednak nawet te badania sugerują, że po kilku dniach powoli zaczyna pojawiać się kompensacja. Osoby, które wiedzą, że „odbierają sobie trochę przyjem-

W

takie jak starszy wiek, płeć, obciążenie dziedziczne, picie alkoholu, brak aktywności fizycznej, palenie oraz masa ciała. Jak przypominają autorzy pracy, głównym źródłem witaminy C w diecie są warzywa i owoce. „Wyniki naszych badań potwierdzają korzyści zdrowotne płynące ze spożywania dużej ilości tych produktów” – komentuje prowadząca badania dr Nita G. Forouhi. Zgodnie z zaleceniami dietetyków, aby zachować zdrowie, każdego dnia powinniśmy zjadać minimum 5 porcji warzyw i owoców.

źródło: Onet.pl

z serwisu Moja Cukrzyca

ności” spożywając na przykład napoje dietetyczne, mają tendencję do zbytniego dogadzania sobie czym innym – wyjaśnia uczony. I tu jest przysłowiowy pies pogrzebany. Nasz organizm, gdy tylko „dowie się”, że z nieznanych mu przyczyn odebraliśmy mu solidny kęs tortu na rzecz sucharka, podejmie, w pewnym sensie dywersyjne, działania, które mu to zrekompensują. A jakże niegroźnie brzmi zdanie: „nie mogłam się wprost powstrzymać!” Opr. Janusz Niczyporowicz 45


Romans ludzkości z czekoladą zaczął się co najmniej 500 lat wcześniej, niż dotychczas sądzono

Analiza osadów chemicznych znalezionych w glinianych naczyniach na terenie dzisiejszego Hondurasu wykazała, że starożytni mieszkańcy Ameryki Środkowej już 1150 lat p.n.e. raczyli się napojami czekoladowymi. Jak wykazały badania, napoje te zawierały alkohol ze sfermentowanego miąższu owoców kakaowca. Pienisty napój o czekoladowym smaku, który chętnie pili Aztekowie i Majowie, pojawił się dopiero później. Odkrycie dokonane przez zespół naukowców pracujących pod kierunkiem profesora Johna Hendersona, antropologa z Cornell University w stanie Nowy Jork, wykazało, że ludzie znali czekoladę 500 lat wcześniej, niż dotychczas sądzono. Dotąd najstarsze przypadki picia czekoladowych na-

co wskazuje na wykorzystanie kakaowca. Naczynia miały różne kształty i style, a to może sugerować, że były przedmiotem handlu między różnymi społecznościami. Niewykluczone, że używano ich także w czasie obrzędów i ceremonii. – Są podobne do tych, w których podawano potem kakao w Ameryce Środkowej – mówi prof. Henderson. – Możemy wnioskować, że były najstarszymi naczyniami, w jakich pito napoje czekoladowe w czasie uroczystych ceremonii, na przykład ślubów czy świętowania narodzin. Wkrótce ziarno kakaowca stało się ważną częścią kultury Mezoameryki (czyli terenów Ameryki Środkowej i dzisiejszego Meksyku). Majowie i Aztekowie nie tylko pili napo-

pojów datowano na 600 lat p.n.e. Prof. Henderson uważa, że specyficzny smak czekolady starożytni piwowarzy odkryli przypadkiem, próbując fermentować miąższ owoców kakaowca, by przyrządzić gatunek piwa znany jako „chicha”. – Zauważyli zapewne, że poddając fermentacji nasiona tej rośliny uzyskują czekoladowy smak – tłumaczy naukowiec. – Być może korzenie współczesnego przemysłu czekoladowego leżą właśnie w produkcji tego prymitywnego napoju. W trakcie prac, których wyniki opublikowało pismo „Proceedings of the National Academy of Science”, naukowcy badali gliniane naczynia z Puerto Escondido w dolinie Ulna w Hondurasie. Znaleźli na nich ślady teobrominy – substancji występującej wyłącznie w owocach kakaowca, rosnącego w Ameryce Południowej i Środkowej. 11 z 13 próbek wykazało obecność teobrominy lub kofeiny,

je przyrządzane z tych ziaren, ale używali ich również jako waluty. Ci pierwsi oddawali nawet cześć bóstwu czekolady. Badania naczyń Majów z późniejszych czasów, a także relacje hiszpańskich konkwistadorów dowodzą, że płynna czekolada była warzona i spieniana – właśnie ową piankę uważali za największy przysmak. Aby ją uzyskać, wdmuchiwano przez rurkę strumień powietrza do płynu przelewanego jednocześnie z naczynia do naczynia. Kiedy w XVI wieku w Ameryce Środkowej pojawili się Hiszpanie, czekoladowa pasta była już mieszana z takimi dodatkami, jak woda, kukurydza, chili i miód. Tworzono w ten sposób wiele różnych napojów, z których większość miała bardzo gorzki smak. Pomysł mieszania czekolady z cukrem pojawił się w XVII w. w Hiszpanii, ale dopiero 200 lat póź-

Cudowne kakao

46


niej zaczęto wytwarzać czekoladę w formie stałej. Pewien składnik ziaren kakaowca ma równie wielkie znaczenie dla naszego zdrowia jak penicylina czy środki znieczulające. Nawet Willy Wonka, ekscentryczny właściciel fabryki czekolady z powieści „Charlie i fabryka czekolady” Roalda Dahla, nie mógł marzyć, że jego produkty staną się kiedyś panaceum. Ale naukowcy są bliscy takiego twierdzenia. Norman Hollenberg, profesor medycyny z Harvard Medical School przez lata prowadził badania wśród Indian Kuna z Pana-

my. Stwierdził on, że cztery najczęstsze powody śmiertelności: wylew, choroby serca, rak i cukrzyca, występowały u przedstawicieli tego ludu rzadziej niż raz na 10 osób. Naturalne kakao zawiera wysoki poziom epikatechiny, która zdaniem profesora jest tak ważna, że należy ją uważać za coś w rodzaju witaminy. – Jeśli te obserwacje są trafne, możemy powiedzieć bez wahania, że należą one do najdonioślejszych w dziejach medycyny. Wszyscy jesteśmy zgodni, że penicylina i środki znieczulające są bardzo ważne. Ale epikatechina może pomóc w wyeliminowaniu czterech najczęstszych chorób występujących w świecie. Dlatego ma ona tak wielkie znaczenie

– mówi Hollenberg w wywiadzie dla czasopisma „Chemist and Industry”. Daniel Fabricant, wiceprezes Natural Products Association sądzi, że te spostrzeżenia mogą oznaczać konieczność ponownego sformułowania definicji witamin. Uważa się, że 13 istniejących witamin ma fundamentalne znaczenie dla normalnego funkcjonowania, metabolizmu i regulacji rozwoju komórki, a ich niedobory wiąże się zwykle z chorobą. – Związek między wysokim spożyciem epikatechiny, a zmniejszonym ryzykiem śmiertelnych schorzeń, szczególnie takich jak rak, cukrzyca i zawał serca jest tak uderzający, że należy go zbadać jeszcze dokładniej. Być może choroby te są skutkiem jej niedoboru – zastanawia sie Fabricant. Epikatechina to flawonoid występujący w herbacie, winie, czekoladzie, niektórych owocach i warzywach. Flawonoidy są usuwane z produktów spożywczych zawierających kakao, ponieważ mają gorzki smak. Mleko i cukier, z którymi w krajach rozwiniętych na ogół pije się kakao, także obniżają jego zdrowotne właściwości. To powinien być kapitalny sygnał dla chorych na cukrzycę! Kakao tak, ale gorzkie. Kakao o zachowanych flawonoidach, używane do produkcji gorzkiej czekolady, polepsza bowiem ukrwienie mózgu i może poprawiać pamięć krótkoterminową. Naukowcy z Nottingham wykazali, że wypicie kakao bogatego w flawonoidy poprawia krążenie na dwie do trzech godzin. Ian Macdonald, który prowadził badania przedstawione Amerykańskiemu Stowarzyszeniu Rozwoju Nauki podkreśla, że kakao może poprawić funkcjonowanie mózgu u osób starszych, bądź w przypadkach zaburzeń poznawczych wywołanych zmęczeniem lub brakiem snu. Ziarna kakaowca zawierają kilkaset składników smakowych. Brytyjczycy spożywają przeciętnie 10 kilogramów czekolady na głowę, więcej niż jakikolwiek inny naród europejski. Pierwszą tabliczkę czekolady wyprodukował w 1847 roku Anglik, Joseph Fry. Opr. Janusz Niczyporowicz

47


ści odżywczych niż owoce, czy warzywa rosnące na lądzie. Między innymi duża ilość żelaza, a także wapnia i jodu stanowić może świetne uzupełnienie jadłospisu osób nie spożywających potraw z mięsa. Morskie specjały wpływają korzystnie na nasz organizm, regulują gospodarkę wodną, działają moczopędnie i oczyszczająco, uodporniają na wiele chorób. Nic dziwnego zatem, że u Azjatów są one co najmniej tak popularne, jak u nas ziemniak czy burak. Gdzie możemy kupić glony? W sklepach ze zdrową żywnością, a także w sklepach zielarskich. W aptekach dostaniemy sproszkowaną wersję morskich przysmaków. Powszechnie wiadomo, iż dieta bogata w mięso ryb, zwłaszcza tłustych, w sposób szczególny oddziałuje na nasze serce, dzięki zawartości kwasów tłuszczowych omega-3, które chronią nas przed zawałem. Prawdziwymi rekordzistami, jeżeli chodzi o zawartość tych kwasów tłuszczowych są: dorsz, halibut, morszczuk, łosoś, tuńczyk i makrela. Zatem jedzmy je jak

Leki z morskiej apteki Morskie i oceaniczne wody obfitują w różnego rodzaju substancje lecznicze. Współczesna nauka i medycyna szuka w tych głębinach nowych możliwości pomagania człowiekowi. Substancje lecznicze, znajdujące się w wodzie morskiej jak i w organizmach morskich roślin i zwierząt mają niezwykle korzystny wpływ na nasze fizyczne oraz psychiczne samopoczucie.

Glony i algi morskie tradycyjnie dodawane są do wielu potraw kuchni wegetariańskiej. Warto wiedzieć, że zawierają sporo wartości odżywczych, upiększają, a ich smakoszom przedłużają życie. Nori, szkarłatnica, rodymenia palczasta są idealnym źródłem nie tylko błonnika, białka, polifenoli, kwasu foliowego. Zawierają również mnóstwo soli mineralnych i witamin. Szacuje się, iż mają prawie 25 razy więcej warto48

najczęściej, a nie zabraknie nam niezbędnych kwasów. Co zrobić, gdy ktoś nie lubi ryb? Wtedy wystarczy udać się do najbliższej apteki i zaopatrzyć się w odpowiedni preparat, zawierający omega-3. Nie tylko spożywanie produktów morskich wpływa na nas regeneracyjnie. Podobne właściwości wykazują kąpiele w wodzie morskiej. Nie jesteśmy jednak w stanie codziennie jeździć nad Bałtyk, by poprawić sobie wygląd cery. Byłoby to niezwykle kosztowne i bardzo męczące. Zamiast zdrowia i urody prawdopodobnie nabawilibyśmy się nerwicy. Jak temu zaradzić? Nic prostszego. Wystarczy do naszych domowych kąpieli dodawać sól morską, dostępną w sklepach spożywczych. Zawiera ona mikroelementy wody morskiej, dzięki czemu działa oczyszczająco na nasz organizm. Dodatkowo cennym czynnikiem, w szczególności dla płci pięknej, są ujędrniające skórę właściwości soli morskiej . Opr. Iza Staranowicz


Gdzie są moje okulary? – biega, krzyczy Pan Hilary. Ilu z nas przydarza się coś podobnego? Gdzie są moje klucze? Jaki tytuł miała ostatnio przeczytana przeze mnie książka? Wziąłem z rana tabletkę, czy nie? Ach ta pamięć, płata figla. Dlatego warto pomyśleć o tym, co zrobić by ją usprawnić. Niektórzy są zwolennikami tzw. „witaminek dla mózgu”, leków które podnoszą wydajność umysłową. Nie jest to jednak dobre rozwiązanie, a niekiedy może nawet zaszkodzić naszemu zdrowiu. Co zatem trzeba robić? Odpowiednio ćwiczyć własny mózg, który jest jak mięsień, im dłużej będziemy nad nim pracować, tym bardziej będzie sprawny. Niekorzystne czynniki działają na nasz mózg jak zaciągnięty hamulec ręczny w samochodzie. Warto zatem wiedzieć, co zrobić by pogłębić wiedzę na ten temat. Ruszaj się, ruszaj! Maszyna potrzebuje paliwa, żeby się ruszać. Dla człowieka takim paliwem jest tlen. By nasz mózg sprawnie funkcjonował, musi być

Pamięć odpowiednio dotleniony. Niezwykle ważne jest uprawianie sportu, częste spacery lub jazda na rowerze. Dzięki temu „nakarmimy” nasz mózg, a przy okazji zadbamy o sylwetkę.

Woda zdrowia doda! Mówi się, że człowiek nie wielbłąd, pić musi. Stwierdzenie to jest najzupełniej trafne. Ludzki mózg składa się w około 80 procentach z wody. Odwodnienie organizmu ma fatalne skutki także dla naszej pamięci. By temu zapobiec, należy wypijać dziennie około ośmiu szklanek wody.

Uwolnij ciało! Toksyny w naszym organizmie „zaśmiecają” umysł i nie pozwalają mu swobodnie pracować. Wystarczy unikać zadymionych i zanieczyszczonych pomieszczeń i odpowiednio dbać o dietę. W szczególności spożywać te pokarmy, które zawierają dużą ilość witaminy B. Do codziennego menu dołączmy zatem banany, indyka, ciecierzycę pospolitą, gdyż one zawierają niezbędną witaminę B6. Całe ziarno, mięso czerwone, a także orzechy obfitują w źródła wszystkich witamin B. Natomiast unikać powinniśmy pokarmów o bardzo dużej zawartości nasyconych tłuszczów. Boczek, tłustą kiełbaskę można zastąpić „zdrowym tłuszczem” po-

chodzącym z ryb. Ryby takie, jak łosoś czy makrela powinny znaleźć się na naszym talerzu nie rzadziej niż dwa razy w tygodniu.

Pokonaj stres! O tym, jak radzić sobie ze stresem wiedzą wszyscy. Kiedy jednak przychodzi gniew lub złość, żadne rady nie pomagają. Ciągłe napięcie naszego organizmu powoduje stężenie hormonów stresu, a te z kolei oddziaływują na hipokamp – część mózgu, która kontroluje naszą pamięć. Dlatego warto jest się nauczyć kontrolować własne emocje. Wyciszeniu i uspokojeniu mogą służyć różnego rodzaju medytacje, słuchanie muzyki.

Trenuj! Codziennie wykonuj trening własnej pamięci. Jeżeli musisz udać się na zakupy, a masz problem z zapamiętaniem listy zakupów, ułóż sobie opowiadanie na ich temat. Im częściej będziemy tak robić, tym większa pewność, iż dłużej będziemy pamiętać aby pamiętać. Opr. Iza Staranowicz

49


Tajwańscy i australijscy badacze sugerują, że ćwiczenie chińskich figur tai chi poprawia stan zdrowia osób z cukrzycą typu II.

Tai chi pomaga układu odpornościowego i wpływa na zmniejszenie poziomu cukru we krwi.

D

wa oddzielne badania, których wyniki zaprezentowano w „British Journal of Sports Medicine” wykazały, że 12-tygodniowy program ćwiczeń wspomaga pracę Tai Chi jest głęboko osadzone w religijnej wiedzy taoizmu. Przez prawie dwa tysiąclecia różne jego odłamy rozwijały ćwiczenia zdrowotne jako część religijnego doskonalenia się, uważane były one za istotną część praktyki taoistycznej. W Chinach sfera duchowa i fizyczna tradycyjnie nie były traktowane oddzielnie. Religijny rozwój jednostki opierał się na połączeniu doskonalenia ducha i ćwiczeń fizycznych. Chociaż dzisiaj większość odmian tai chi nie stanowi form praktyki taoizmu, wszystkie one wywodzą się z tej właśnie chińskiej tradycji religijnej.

50

W badaniu przeprowadzonym przez naukowców z Tajwanu wzięły udział dwie grupy osób: trzydziestu diabetyków i tyleż osób zdrowych, które przez 12 tygodni uczyły się pozycji tai chi pod kierunkiem ekspertów, korygując nieprawidłowe ruchy dzięki nagraniom wideo. Zajęcia trwały godzinę i odbywały się trzy razy w tygodniu. Gdy po zakończeniu eksperymentu przebadano grupę z cukrzycą, okazało się, że u jej uczestników spadł poziom cukru we krwi i wzmocnił się układ odpornościowy.

Drugie badanie przeprowadzone zostało na australijskim stanowym Uniwersytecie Queensland. Badaniom poddano 11 uczestników i wyniki były podobne. W australijskim eksperymencie diabetycy odbywali sesje tai chi i podobnej sztuki walki – qigong – trzy razy w tygodniu od 60 do 90 minut. Oprócz tego, że obniżył się u nich poziom cukru we krwi, stracili na wadze i mieli niższe ciśnienie. Poza tym lepiej spali i mieli więcej energii witalnej.

Wiadomo, że wyczerpujące ćwiczenia mogą osłabiać siły odpornościowe organizmu. Ale odpowiednio dawkowany ruch, jak pokazują te badania, wpływa na naszą odporność bardzo korzystnie. WcześSzybkie tempo współczesnego życia, brak akniej przeprotywności fizycznej, stres leżą u podłoża wiewadzane badalu chorób cywilizacyjnych, na które remedium nia świadczą o stanowić mogą właśnie ćwiczenia tai chi. Jest to tym, że tai chi system harmonijnych, powolnych ruchów popoprawia rówzytywnie wpływających na poprawę i utrzymanież wydolność nie zdrowia fizycznego i psychicznego. Praktyukładu krążenia kowany w nich rodzaj ruchu wpływa głęboko i układu oddena całe ciało, redukuje napięcia, poprawia krąchowego, a takżenie, wzmacnia mięśnie, uelastycznia układ że poprawia elakostny, więzadła i ścięgna. Regularne ćwiczenia styczność mięśz czasem działają głębiej niż tylko na poziomie ni i zmniejsza mięśni, ich uzdrawiające własności wpływają poziom stresu. korzystnie na całą fizjologię ciała.


Na dobry sen Wśród zwierząt najwięcej chyba przesypia leniwiec – 20 godzin. Ptaki nie śpią w ogóle, podczas gdy króliki i wiewiórki przesypiają 1014 godzin na dobę. Czas trwania snu u ludzi bywa różny i waha się od 1 do 10 godzin. Dzieci potrzebują więcej snu, wraz z wiekiem długość snu człowieka zaczyna się zmniejszać. Problemy ze snem to powszechny symptom u osób powracających do zdrowia po traumatycznych przeżyciach. W takich przypadkach zdarza się, że zwykłe metody zasypiania nie spełniają swej roli. Wspomnienia trudnych chwil mogą zakłócać cykl snu i wywoływać koszmary. Dlatego warto praktykować „higienę dobrego snu”. Oto kilka podpowiedzi, jak to zrobić: 1. Żadnego czytania czy oglądania telewizji w łóżku. Są to czynności powodujące wybudzenie. Jeśli bezsenność ma charakter przewlekły, mogą one pogorszyć sytuację, choć pozwalają zabić czas. 2. Kładź się do łóżka, gdy jesteś senny, a nie o ustalonej, zwyczajowej porze. 3. Podczas drugiej części wieczoru postaraj się uspokoić i wyciszyć. Półtorej godziny przed snem nie rób nic, co wymagałoby od ciebie wytężonej pracy umysłowej i prowokowało niepokój. 4. Wykonuj ćwiczenia relaksujące. Rozluźnij główne grupy mięśni, poczynając od palców u nóg, a kończąc na czole. 5. Łóżko jest po to, by w nim spać. Jeśli po 15-20 minutach nie udało

ci się jeszcze zasnąć, wstań i zrób coś relaksującego. 6. Lepiej, aby w twojej sypialni temperatura była odrobinę za niska niż za wysoka. 7. Nie licz baranów, liczenie jest czynnością stymulującą pracę mózgu. 8. Wykonuj ćwiczenia fizyczne po południu, ale nie później niż 3 godziny przed snem. 9. Nie przejadaj się. Ostatni posiłek zjedz 2-3 godziny przed snem. 10. Nie śpij w trakcie dnia, nawet przez chwilkę. 11. Jeśli zbudzisz się w środku nocy i przez 30 minut nie jesteś w stanie zasnąć, wstań i zacznij robić coś innego. 12. Nie pij kawy, alkoholu i nie pal papierosów 2-3 godziny przed snem. 13. Jeśli miewasz niepokojące sny lub najzwyklejsze koszmary, rankiem, po przebudzeniu, do-

daj do każdego z nich optymistyczne zakończenie. 14. Co wieczór poświęć pół godziny na zapisanie swoich zmartwień i nadziei w notesie, aby odciążyć umysł przed snem. 15. Słuchaj uspokajającej muzyki. Jeśli bezsenność nie ustępuje, skontaktuj się z lekarzem. Opowiedz mu, co dzieje się w twoim życiu. Bezsenność może mieć podłoże organiczne lub – co ma miejsce w większości przypadków – psychologiczne. O bezsenności przewlekłej mówimy wtedy, gdy utrzymuje się dłużej niż jeden miesiąc. Zaburzenia snu dzielimy na dwie główne kategorie: dysomnie, charakteryzujące się problemami z długością i jakością snu oraz parasomnie, gdy poszczególne stadia snu zakłócane są przez nienaturalne wydarzenia. Oprac. M. Iwańczuk

51


Młody Jęczmień, nowość dla nas współczesnych, znany był już w starożytności. Rzymscy gladiatorzy jedli go, by mieć więcej siły i wigoru.. Preparat „Młody Jęczmień”, podobnie jak alga słodkowodna – Chlorella Pyrenoidosa, zaliczany jest do produktów zielonej żywności, które nie są lekiem a jednak leczą. „Młody jęczmień” jest sproszkowanym sokiem z liści młodego jęczmienia. Jest uprawiany sposobem organicznym w rejonie występujących jezior słodkowodnych w stanie Utah w USA na wysokości 1500 m n. p. m. co pozytywnie wpływa

Zielone światło dla Zielonej Żywności na zwiększoną ilość białka w roślinach. Nawadnianie zaś pól wprost z podziemnych źródeł gwarantuje ich świeżość i czystość. Preparat nie zawiera żadnych domieszek , jest enzymatycznie żywy oraz bogaty w pełną gamę witamin, składników mineralnych, pierwiastków śladowych także aminokwasów i to w składzie jaki namieszała sama natura. W zielonych listkach młodego jęczmienia, w porównaniu z pszenicą, znajduje się dwukrotnie więcej magnezu, żelaza – pięciokrotnie, potasu – dwudziestopięciokrotnie i aż trzydziestosiedmiokrotnie więcej wapnia. Młody Jęczmień posiada także witaminy, które poprzez enzymy wspomagają zapobieganiu chorób i stanów patologicznych oraz przeciwutleniacz GIV – 2””0 – glikozylisowiteksynę, kilkakrotnie skuteczniejszy niż witamina C, zaś witaminę E przewyższający aż pięćset razy. Jedna szklanka „Młodego Jęczmienia” ma wartość odżywczą 2 kg świeżych warzyw lub 2 dużych brokułów z uprawy ekologicznej. Produkt, określany zielonym diamentem, polecany jest ludziom z problemami zdrowotnymi, rekonwalescentom po chemio- i radioterapii, również osobom z cukrzycą. „Młody Jęczmień” przez swoje adaptacyjne właściwości, przede wszystkim wpływa na poprawę poziomu glikemii. Polepsza stan poszczególnych organów oraz ich prawidłowe funkcjonowanie. Przy cukrzycy najważniejszym działaniem Młodego Jęczmienia jest stymulacja insulinotwórczej funkcji trzustki. Preparat pobudza czynność Langerhansowych wysepek i tym samym zwiększa ilość insuliny. Jego cenną zaletą jest zdolność gojenia stanów zapalnych, które są często 52

przyczyną uszkodzeń trzustki, dzięki czemu ratuje wiele komórek przed całkowitym zniszczeniem. Ponadto „Młody Jęczmień” polepsza funkcjonowanie wszystkich komórek w organizmie przyjmujących cukier z krwi i wykorzystujących go do uzyskania energii niezbędnej do życia. Dzięki temu zwiększa się zdolność komórek ciała do przyjmowania cukru, podobnie jak i czynności biliarnego systemu. Zaburzona ich praca negatywnie wpływa na funkcjonowanie trzustki.

Osoby z rozpoznaniem cukrzycy typu 2, które są na diecie i przyjmują antybiotyki (PAD), mogą przez spożywanie „Młodego Jęczmienia”, uzyskać obniżenie poziomu glikemii oraz wartości procentowej G H B A. U chorych, którzy są na antybiotykach w połączeniu z insulinoterapią, preparat również obniża poziom glikemii, a przede wszystkim laboratoryjną wartość glikowanej proteiny, co oznacza długotrwały spadek poziomu glikemii.

Po „Młody Jęczmień” powinni sięgać również ludzie zdrowi; sportowcy – by mieć lepszą kondycję, dzieci i młodzież – dla jaśniejszego umysłu np. przed egzaminami oraz wszyscy, którzy pragną długo być sprawni psychicznie i fizycznie.

J

apońskim produktem o prawie 120. lat tradycji, w kategorii „żywność lecznicza” jest alga słodkowodna – Chlorella Pyramidosa, która nie jest lekiem, a jednak leczy, podobnie jak uprawiana organicznie warzywa. Preparat jest w stu procentach czystą biomasą algi słodkowodnej, sprasowanej pod ciśnieniem pary wodnej do postaci tabletki. Tabletka zbawiennej algi ma 11 razy więcej wapnia niż krowie mleko oraz więcej witaminy B12 - niż pieczeń wołowa. Jest też, spośród wszystkich zielonych roślin świata, najbogatszym źródłem chlorofilu. Chlorofil odpowiedzialny jest za życie i oddychanie roślin, ludziom poprawia obraz krwi, przyśpiesza gojenie ran i chroni przed stanami zapalnymi. Nazywana bombą witaminową, zawiera zdumiewającą ilość witamin i minerałów, dzięki czemu jest niezwykle pomocna w schorzeniach chronicznych, takich jak reumatyzm, artretyzm, cukrzyca, zaburzenia ciśnienia, trawienia i wchłaniania oraz w infekcjach wirusowych, bakteryjnych i grzybiczych. Jest doskonałym uzupełnieniem wszystkich diet. Strawność tej Chlorelli oraz zawartych w niej składników przez nasz organizm jest na poziomie 80 procent, podczas gdy minerały i witaminy w tabletkach przyswajamy zaledwie w 5 – 15 procentach, a nieliczne wyjątkowo do 40 procent. Różnice te ilustrują jak wielka jest przewaga naturalnej żywności nad sztucznymi preparatami. Zielona żywność nie zawiera chemicznych dodatków takich jak barwniki, aromaty, stabilizatory, konserwanty, nie jest modyfikowana genetycznie. Jest przeciwieństwem żywności przetworzonej, fastfudów, pustych kalorii – jest ratunkiem dla nas – ludzi obciążonych chorobami cywilizacyjnymi.

Więcej na temat Zielonej Żywności dowiecie się Państwo ze strony www.mlody-jeczmien.pl oraz pod numerem telefonu 0 501 633 001.


Lekarstwo z winorośli, czyli przyjemne z pożytecznym Historia wina pisana jest jut kilka tysięcy lat. Starożytni Grecy, Rzymianie, średniowieczni mnisi, czy kalifornijscy farmerzy – wszyscy mają swój unikalny patent na niepowtarzalny bukiet i smak wina. Zadziwiające, że sam proces produkcji tak bardzo się nie zmienił przez ten cały czas. Grecka, uboga w minerały gleba stała się najlepszą pożywką dla długo dojrzewających na górskich zboczach winogron. Możemy tylko domniemywać, jak wielki wpływ miał „napój Bachusa” na rozwój antycznej kultury i sztuki. Rzymianie zakochani w trunku zakładali winnice w każdym podbitym zakątku swojego imperium. Tak winorośl oplotła Francję, która do dziś utożsamiana jest z wybornym winem. Tak jak ludzkość przechodziła swoje kryzysy gospodarcze, poddawana była próbom wojen, epidemii, tak winogrono zmagało się z plagami szkodników, pleśni. Wszystko po to, by na stałe zagościć na stołach ludzi wszelkiej szerokości geograficznej. Walory smakowe oraz towarzyskie tego trunku idą w parze z tym, co ukryte jest głęboko w istocie purpurowego koloru. Prawdziwie dobroczynny wpływ na nasze zdrowie posiadają taniny. Jest to nic innego, jak naturalny garbnik, znana od wieków substancja antybakteryjna i barwiąca. Już kilkuprocentowy roztwór wina w wodzie, pozbawia ją większości mikrobów. Dlatego też wino idealnie komponuje się z posiłkiem, czyniąc go łatwiej przyswajalnym przez organizm. Na bazie garbników produkuje się leki stosowane w leczeniu dwunastnicy czy wrzodów żołądka. Właściwości antyseptyczne posiada już sam alkohol, taniny dodatkowo wspomagają syntezę białek, przez co wino może być stosowane zarówno w celu przyspieszenia leczenia powierzchownych ran, jak i stanów zapalnych, na przykład gardła. Przy okazji reklam kremów dla kobiet, pojawia się tajemniczy zwrot

Wino „przeciwutleniacze” – nazywający substancje spowalniające procesy starzenia zachodzące w naszym organizmie. Człowiek oddycha powietrzem, mimo iż tlen stanowi tylko 21 proc. tej mieszaniny gazów, to właśnie dzięki temu gazowi wykształciło się życie na Ziemi. Wszystkie procesy życiowe przebiegają w oparciu o tlen, lecz wystarczy spojrzeć na kawałek zardzewiałego metalu, by uzmysłowić sobie, jak niszczące, choć ukryte, może być działanie tego gazu. Zawarte w tlenie wolne rodniki atakują inne cząsteczki, w przypadku organizmów żywych, są nawet w stanie zmieniać strukturę DNA, co z kolei jest przyczyną nowotworów. Flawonidy i antocyjany zawarte w czerwonym winie (drugim ich głównym źródłem jest zielona herbata) neutralizują wolne rodniki, a ponadto regulują ilość dobrego cholesterolu we krwi. Lampka czerwonego wina to remedium na choroby

cywilizacyjne. Warto wprowadzić rytuał lampki czerwonego wina do obiadu również w przypadku diety cukrzycowej. Napój ten przyspiesza metabolizm i reguluje łaknienie – Francuzi statystycznie są najmniej otyłym narodem europejskim. Jest to również zasługa dużej wagi, jaką przywiązują oni do starannego przygotowywania posiłków i dobierania jak najmniej przetworzonych naturalnych produktów, jednak to właśnie wino jest stałym składnikiem diety śródziemnomorskiej, która zalecana jest w przypadku chorób metabolicznych. Nie sposób nie wspomnieć o wadach czerwonego wina, które jednak wynikają głównie z ułomności ludzkiej natury. Receptą powinno okazać się umiarkowanie, bo inaczej miażdżycę, cukrzycę i nowotwory zamienimy na chorobę alkoholową czy marskość wątroby. 53


SŁOWNIK BUKIET – ogół zapachów charakteryzujących wino RÓWNOWAGA – Świadczy o klasie wina i jest wypadkową wielu czynników, jak kwasowość, owocowość, mineralność, zawartość alkoholu. Wszystkie elementy powinny współgrać ze sobą i wzajemnie harmonizować. SZCZEP – odmiana winorośli użyta do produkcji wina. Informacja o nim powinna być umieszczona na etykiecie (wina francuskie częściej jednak informują wyłącznie o rejonie, z którego pochodzi trunek. Przecież prawdziwi amatorzy doskonale wiedzą, gdzie uprawiane są jakie winorośla...) TANINY – występują wyłącznie w winach czerwonych, jako efekt fermentacji skórek i pestek winogron. Nie posiadają zapachu i smaku, ale wywołują efekt „ściągnięcia” podniebienia. Właśnie w taninach ukryta jest istota pozytywnego oddziaływania wina na nasze zdrowie. WINA STOŁOWE – najniższa kategoria win. Nie wyszczególniono szczepów użytych do jego produkcji, jak i rocznika. PODSTAWOWE SZCZEPY CZERWONE: CABERNET SAUVIGNON – pochodzi z okolic Bordeaux i jak nazwa wskazuje stało się podstawą wina o tej nazwie. Obecnie spotykane na całym świecie, często w mieszaninach z innymi szczepami, dla zrównoważenia ciężkiego i silnego smaku. Charakterystyczne aromaty to drewno cedrowe czy mięta.

54

MERLOT – przeciwieństwo Cabernet Sauvignon, a zarazem jego idealne dopełnienie. Wino niezwykle lekkie o owocowym bukiecie. SHIRAZ/SYRAH – różna nazwa świadczy o pochodzeniu szczepu. Syrah początkowo uprawiany był we Francji, lecz łatwość uprawy w cieplejszym klimacie oraz uwydatniające się w związku z tym walory smakowe spowodowały, iż Australia (główny rejon upraw) zawojowała przemysł winiarski w ostatnich latach. Wino pikantne, śliwkowe, z wyraźnymi aromatami drewna i pieprzu. Bardzo intensywne. MALBEC – uprawiane głównie w Argentynie, gdzie dojrzewając na górskich zboczach korzystało z pełni słońca. Długo dojrzewa, aby oddać najwierniej charakter szczepu. Intensywny smak i głębia koloru stały się symbolem Argentyny. BIAŁE CHARDONNAY – najpopularniejsza biała odmiana. Szczep wygodny w uprawie, przez co zdominował przemysł winiarski (zresztą nie bez udziału wybitnych walorów smakowych). W zależności od miejsca uprawy lekki i kwaskowaty lub ciężki, niemal maślany. Nieokiełznany i skory do ciągłego zaskakiwania. RIESLING – szczególnie upodobany przez naszych zachodnich sąsiadów. Wino lekko cierpkie i kwaskowe. Wyczuwalne aromaty kwiatów i miodu. Przez naturalnie niską zawartość cukru jest długowieczne. Uwaga, rieslingi wbrew swojej naturze są często dosładzane, warto zwrócić uwagę przed zakupem. SAUVIGNON BLANC – wino niezwykle jasne, o bardzo ostrym zapachu. Orzeźwiające i kwaśne. Uprawiane na całym świecie, lecz to Nowa Zelandia słynie z najciekawszych Sauvignon Blanc.

WINNE (SĄ) MITY – czyli kilka uwag o wyborze wina: Korek musi być organiczny i pochodzić z dębu? – Wina z „korkowym” korkiem nierzadko naznaczone są skazą. Naturalna pleśń pokrywająca korek jest znakomitą pożywką dla bakterii, które czasami wchodzą w reakcje z winem, psując jego owocowy smak. Winiarstwo to gigantyczny przemysł, w związku z czym producenci w celu ograniczenia strat, zdecydowali się na zastosowanie korków syntetycznych. Jeszcze kilka lat temu nie do pomyślenia było zastosowanie w gatunkowym winie metalowych kapsli, dziś staje się to praktyką podyktowaną rozsądkiem. Chyba tylko najbardziej uznane winiarnie nie zdecydują się w przyszłości na podobne praktyki, ale to już będzie kwestia prestiżu, a nie ekonomii... Wino musi pochodzić z Francji? – Prawda i fałsz zarazem. Tradycja winiarska przekazywana jest we Francji z pokolenia na pokolenie. To właśnie tam narodziły się najznakomitsze odmiany winogron. Rozdrobnienie produkcji oraz ortodoksyjna wierność tradycyjnym zasadom rzemiosła przekłada się na wysoką cenę. To kraje Nowego Świata nie wahają się produkować win na skalę przemysłową, przemysłowymi środkami. Ciepły klimat oddaje intensywność i słodycz tradycyjnych szczepów, które pozwalają się poznać konsumentom na nowo. Tylko czerwone wino jest zdrowe? – Prawda. Warto jeszcze dodać, iż koniecznie powinno być wytrawne lub półwytrawne. Wprawdzie wino białe zawiera mikroelementy (przede wszystkim potas i magnez) oraz witaminy (A, E, B6, C), lecz pozbawione jest tanin, które to mają najbardziej zbawienny wpływ na nasze zdrowie. Uwaga, zwróćmy uwagę przy zakupie, ponieważ niektóre niższe gatunkowo wina są tylko sztucznie koloryzowane, aby uzyskać odpowiednią barwę. Dosładzanie wina niweluje wszelkie metaboliczne korzyści wynikające z jego spożywania.


Gulasz wołowy lub cielęcy

Zupa kalafiorowa Składniki: kalafior, warzywa (marchew, seler, pietruszka), 2 kostki rosołu z drobiu, 1 łyżka masła, 1szklanka śmietany (o najniższej zawartości tłuszczu), sól, zielona natka pietruszki. Wykonanie: Ugotować wywar z włoszczyzny, przecedzić. Oddzielnie ugotować kalafior. Pół kalafiora wraz z ugotowaną włoszczyzną przetrzeć przez sito lub durszlak. Do tak przygotowanego wywaru włożyć cząstki pozostałego kalafiora, kostki rosołowe, dodać masło. Zupę zagęścić mąką, przyprawić śmietaną, posypać zieleniną. z serwisu Moja Cukrzyca

Składniki na 2-3 osoby: 1/2 kg mięsa pokrojonego w grubszą kostkę, 1 cebula (ok. 10 dag), olej do smażenia (56 łyżek stołowych), 2-3 suszone grzybki, namoczone w wodzie i pokrojone w paski (w przypadku mięsa wołowego) lub słodka papryka w proszku (ok. 1 łyżeczki) i 1 pomidor obrany ze skórki (w przypadku mięsa cielęcego), sól, pieprz do smaku. Sposób wykonania: Cebulę obrać i pokroić w kostkę, olej rozgrzać na patelni. Mięso zrumienić na tłuszczu i, najlepiej przy pomocy łyżki cedzakowej, przełożyć do osobnego naczynia. Następnie podsmażyć cebulę, dodać do mięsa. Do gulaszu z mięsa wołowego dodać grzyby i wlać ok. 3/4 szklanki wody, w której się moczyły. Do gulaszu z cielęciny dodać pokrojony pomidor i przyprawić sproszkowaną papryką. Dusić do miękkości ok. 3050 minut. Pod koniec duszenia mięso przyprawić solą i pieprzem do smaku. Podawać np. z kopytkami. Wartość odżywcza jednej porcji: 105 kcal, 9,8 g białka, 14,3 g tłuszczu, 5,1 g węglowodanów. z serwisu Moja Cukrzyca

Potrawa z cielęciny „po włosku” Składniki: 250 g makaronu nitki, 350 g cielęciny, 1 średnia cebula, 250 g pieczarek, 3 łyżki mąki, 2 łyżki masła, 2 łyżki oleju, 2 ząbki czosnku wyciśnięte przez praskę, szklanka wywaru z kostki bulionowej, 1 szklanka mrożonego zielonego groszku, 4-5 łyżek startego żółtego sera, oregano, sól, pieprz. Wykonanie: Cielęcinę pokrój na cienkie paski. Mąkę, sól, pieprz i oregano wymieszaj w misce. Włóż cielęcinę, obtocz w mące. Następnie wyjmij mięso, otrząsając je z nadmiaru mąki. Na teflonowej patelni rozgrzej 1 łyżkę masła i 1 oleju. Smaż cie-

lęcinę, cały czas mieszając, do przyrumienienia (ok. 7 minut). Wyjmij łyżką cedzakową. Rozgrzej na patelni po-

Surówka z marchewki Składniki: 400 g marchwi, 150 g jabłek, 100 ml śmietany, 40 g tartego chrzanu, posiekana natka pietruszki, sok z cytryny, sól, cukier. Wykonanie: Marchew umyć, obrać, zetrzeć na drobnej tarce. Jabłka przekroić na połowę, usunąć nasiona, następnie pokroić na drobne części, połączyć z marchewką, dodać śmietanę, tarty chrzan, posiekaną natkę pietruszki. Surówkę doprawić solą, cukrem i sokiem z cytryny. z serwisu Moja Cukrzyca

zostały tłuszcz. Dodaj grubo pokrojoną cebulę i czosnek. Smaż do momentu, aż cebula stanie się szklista. Teraz dołóż pokrojone w plasterki pieczarki i duś ok. 3-4 minut. Wlej wywar z kostki bulionowej i dodaj mrożony groszek. Doprowadź do wrzenia. Na warzywa połóż usmażoną cielęcinę. Duś mieszając ok. 2-3 minut. Po wyłożeniu na talerz posyp żółtym, tartym serem. Podawaj z makaronem ugotowanym wg przepisu na opakowaniu. Wartość energetyczna 1 porcji: 490 kcal, 30g białka, 15g tłuszczu, 56g węglowodanów. z serwisu Moja Cukrzyca

55


Sałatka grzybowa po polsku Składniki: 300 g grzybów kiszonych, osączonych z zalewy (rydze, opieńki, gąski), 250 g żółtego sera twardego (najsmaczniejszy do tej potrawy jest ser wędzony, mogą być oscypki), 1 duża cebula, 2 jabłka (najlepiej antonówki), 1 cytryna, 5 łyżek oleju sałatkowego, sól i pieprz do smaku, ewentualnie cukier. Wykonanie: Grzyby wyjąć z zalewy, opłukać pod bieżąca wodą, osączyć i pokroić w paseczki. Ser zetrzeć na tarce do warzyw. Cebulę obrać, opłukać, bardzo drobno posiekać. Jabłka umyć, obrać i pokroić w drobną kostkę. Wszystkie składniki dobrze wymieszać. Cytrynę umyć, wyszorować szczoteczką i sparzyć wrzątkiem. Przyprawić sałatkę do smaku, sokiem z cytryny, pieprzem, solą i cukrem i skropić oliwą.

Sałatka grzybowa po rosyjsku Składniki: 500 g ziemniaków, 1 mały słoiczek grzybów marynowanych, 1 cebula, 4 łyżki stołowe oleju, sól, pieprz do smaku. Wykonanie: Ziemniaki umyć pod bieżącą wodą, wyszorować szczoteczką i ugotować w „mundurkach”, ostudzić, obrać i pokroić w drobną kostkę. Marynowane grzyby osączyć, drobno posiekać i połączyć z ziemniakami. Cebulę obrać, obmyć w zimnej wodzie, bardzo drobno posiekać, dodać do sałatki. Wszystkie składniki dokładnie wymieszać, doprawić do smaku solą i pieprzem. Dodać olej i jeszcze raz wymieszać.

Sałatka grzybowa białoruska Składniki: 200 g pieczarek, 4 większe ziemniaki, 1 średniej wielkości cebula, 200 g kiszonej kapusty, 2 łyżki oleju, sól, cukier, pieprz do smaku. Wykonanie: Pieczarki oczyścić, umyć pod bieżącą wodą i wrzucić do wrzącej osolonej wody. Ugotować do miękkości. Odlać wodę i grzyby osączyć. Gdy wystygną pokrajać w paseczki. Kartofle umyć pod bieżącą wodą, wyszorować szczoteczką i ugotować w „mundurkach”. Ugotowane i wystudzone, obrać z łupinek i pokrajać w drobną kostkę. Kiszoną kapustę wycisnąć niezbyt mocno i poszatkować nożem. Wszystkie składniki połączyć, dobrze wymieszać, doprawić do smaku solą, pieprzem i cukrem. Dodać olej i jeszcze raz dobrze wymieszać. Wyłożyć do salaterki

Sałatka grzybowa po niemiecku 1 Składniki: 500 g kurek, 5 stołowych łyżek oleju słonecznikowego, 3 łyżki tartej bułki, 2 łyżeczki tartej skórki cytrynowej, sól, pieprz do smaku. Wykonanie: Kurki oczyścić, umyć dokładnie pod bieżąca wodą, ugotować w osolonej wodzie. Ugotowane grzyby odcedzić, osączyć, a gdy wystygną pokroić w cienkie paseczki. Wymieszać grzyby z tartą bułką. Cytrynę umyć pod bieżącą wodą, wyszorować szczoteczką, sparzyć wrzątkiem, osuszyć. Skórkę z cytryny otrzeć na tarce do ziemniaków. Startą skórką posypać grzyby. Doprawić do smaku solą i pieprzem. Zalać oliwą i dokładnie wymieszać.

Sałatka grzybowa po niemiecku 2 Składniki: 500 g grzybów solonych lub marynowanych, 2 średniej wielkości cebule, 3 jajka, 5 stołowych łyżek konserwowego zielonego groszku, 1 szklanka śmietany lub słoiczek majonezu, sól, pieprz do smaku. Wykonanie: Grzyby osączyć, wymoczyć, aby nie były zbyt słone, i drobno posiekać. Jaja ugotować na twardo, zalać zimną wodą i ostudzić, obrać i drobno posiekać. Cebulę obrać, wypłukać w zimnej wodzie i drobno posiekać. Wszystkie składniki wymieszać, dodać groszek. Przyprawić sałatkę solą i pieprzem. Zalać śmietaną lub majonezem i dokładnie wymieszać.

56


Młody Jęczmień jest silnym antyoksydantem

• spowalnia proces starzenia

się organizmu • wzmacnia i regeneruje wątrobę • usuwa problemy jelitowe i żołądkowe • usuwa depresję, wyraźnie wzmacnia system odpornościowy • usuwa zakwaszenia organizmu, przywraca równowagę kwasowo – zasadową • poprawia obraz krwi • zwiększa przenikanie cukrów przez ścianki jelit, tym samym reguluje w sposób naturalny poziom cukru we krwi • skutecznie przeciwdziała zaparciom. „Młody Jęczmień” wypity na czczo, jest po 20 minutach całkowicie strawiony wraz z zawartymi w nim składnikami.

Chlorella Pyramidosa

– kolejny zielony diament

• oczyszcza, odżywia i odmładza organizm • ma silne działanie przeciwwirusowe i przeciw-

nowotworowe • wzmacnia wzrok i zapobiega rozwojowi raka płuc • działa antysresowo • wspomaga trawienie • podnosi odporność organizmu i sprawność seksualną • pomaga diabetykom • poprawia pamięć i koncentrację Strawność tej Chlorelli oraz zawartych w niej składników przez nasz organizm jest na poziomie 80 procent, podczas gdy minerały i witaminy w tabletkach przyswajamy zaledwie w 5 – 15 procentach, a nieliczne wyjątkowo do 40 procent. Więcej na temat Zielonej Żywności dowiecie się Państwo ze strony www.mlody-jeczmien.pl oraz pod numerem telefonu 0 501 633 001.



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.