4 minute read

MNIEJ ZNACZY WIĘCEJ, CZYLI O IDEI „NO TRACE” Z INNEJ PERSPEKTYWY

MAREK

PODRÓŻNIK, POLARNIK, PRZEDSIĘBIORCA FOT. AGORA

Advertisement

JESZCZE W TYM ROKU WRAZ Z ROBOTEM HUMANOIDALNYM NOA WYRUSZĘ W PODRÓŻ DOOKOŁA ŚWIATA. BĘDZIEMY JECHAĆ SAMOCHODEM ELEKTRYCZNYM, KTÓRY BĘDZIE NASZYM DOMEM. PODCZAS WYPRAWY POWER4CHANGE NADAL BĘDĘ REALIZOWAŁ IDEĘ „NO TRACE”. TYM RAZEM NIE TYLKO WZBUDZAJĄC DYSKUSJĘ NA TEMAT KONDYCJI OTACZAJĄCEJ NAS NATURY, ALE PRZEDE WSZYSTKIM ZACHĘCAJĄC DO PODJĘCIA WYZWANIA I FAKTYCZNEJ ZMIANY SWOICH PRZYZWYCZAJEŃ.

e wcześniejszych felietonach dużo pisałem o rzeczach typowo materialnych, o niepozostawianiu śladów w postaci śmieci itp. Doszedłem jednak do wniosku, że warto skupić się na samym pochodzeniu idei „no trace”. Otóż po raz pierwszy zetknąłem się z nią w San Fransico w Sonoma Mountain Zen Center. Przekazał mi ją mistrz Jakusho Kwong, autor książki „Bez początku, bez końca. Intymne serce zen”. Spędziłem w tam dwa tygodnie przyswajając sobie tajniki medytacji i żyjąc według określonych zasad. Główną była: „leave no trace”. Pamiętam, że we wszystkich pomieszczeniach wspólnych wisiały karteczki właśnie z tym napisem. Z jednej strony chodziło o to, żeby nie zostawiać po sobie bałaganu, ale także nie naruszać przestrzeni innych i nie zakłócać ich medytacji. Wtedy jeszcze nie wiedziałem czy wyprawa „No Trace Expedition” dojdzie do skutku, ale ta myśl już zaczęła kiełkować. „No trace” to nie incydentalne zachowania, ale sposób życia. Dlaczego? Dlatego, że znaczy tyle, co minimalizm w niemal każdym aspekcie naszego życia. W

MNIEJ ZNACZY WIĘCEJ!

Jednym z założeń wyprawy „No Trace Expedition” było to, że będę zbierał wszystkie śmieci, które wyprodukuję. Owszem mogłem wieźć ten worek, ale koniec końców i tak musiałbym go gdzieś wyrzucić. Dokładnie zapisywałem ile i czego zużyłem, żeby sprawdzić ile śladu po sobie zostawia podróżujący człowiek. Wtedy zrozumiałem, że „no trace” to nie tylko zbieranie po sobie tego, co zostało wyprodukowane, ale przede wszystkim ograniczenie samej produkcji. I to jest właśnie istotne: uważne konsumowanie. Im mniej będziemy konsumować tym większy i bardziej pozytywny będzie wpływ na otaczającą nas naturę. Mam tu na myśli swego rodzaju uważność. Podsycani przekazem reklamowym lub presją społeczeństwa jesteśmy podatni na wszelkiego rodzaju „zachcianki”. I tu od razu powinna zapalić się lampka i proste pytanie: czy to oby na pewno mi potrzebne, czy nie powinnam, powinienem zużyć najpierw tego, co mam? To pomoże nam nauczyć się pewnej samokontroli, bo samoświadomość jest tu niezwykle ważna.

MINIMALIZM W SŁUŻBIE NATURZE I NAM SAMYM

Ponownie odwołam się do swojej wizyty w Sonoma Mountain Zen Center. Mistrz Jakusho Kwong twierdzi, że pięć minut medytacji więcej jest lepszym rozwiązaniem niż pół godziny tygodniowo. Medytacja polegająca na wyłączeniu się uczy nas codziennej uważności. Zapytałem czy do medytacji warto dołączyć jogę lub qi cong, ale mistrz stwierdził, że jedna z tych rzeczy wystarczy. I tu znów mniej znaczy więcej. Mniej doznań, ale przeżywanych

głębiej i mocniej tylko wspiera naszą uważność. W natłoku doświadczalibyśmy tylko pobieżnie i mało refleksyjnie. Kiedy zaczniemy od siebie, dalej okaże się, że bardziej świadomie i selektywnie będziemy wybierać rzeczy, które są nam potrzebne, będziemy bardziej świadomie konsumować, co znowu pozytywnie wpłynie na naszą relację z naturą. W pewnym sensie będzie to nowy, bardziej jakościowy styl życia, a nie kwestia trudnych wyborów czy nawet wyrzeczeń.

WYZWANIE DLA PRODUCENTÓW

Produkt tworzymy w odpowiedzi na potrzeby ludzi. Owszem w czasach kapitalizmu często generujemy zapotrzebowanie na wytworzone już produkty, jednak ja wierzę, że prawdziwy sukces odnoszą te, które naturalnie wypełniają luki. Dlatego producenci również powinni tworzyć i projektować bardziej świadomie. Kiedyś tworzono rzeczy naprawialne, w dobie konsumpcji ich żywotność z różnych przyczyn została ograniczona, a klienci postawili na dobra łatwo wymienialne. W efekcie liczba elektrośmieci rośnie. Prawdziwym wyzwaniem będzie powrót do tworzenia rzeczy trwałych, a przy tym utrzymanie wysokich wskaźników ekonomicznych. Już teraz zaczynam dostrzegać tę zmianę. W trakcie No Trace Expedition testowałem ubrania z mikrowełny. Odpowiednio przygotowana tkanina jest o wiele bardziej odporna na zabrudzenia i przyjmowanie zapachów. Może na początku wydawać się to dziwne, ale z czasem jest to dość normalne, że pranie wypada raz na dwa tygodnie. Oszczędzamy wodę, zużywamy mniej detergentów i kupujemy mniej ubrań. W szafie posiadamy tylko to, co jest potrzebne i tym samym produkujemy mniej. Ostatnio możemy zauważyć wiele tego typu zmian. Producenci na nowo szukają opcji wielorazowych i to naprawdę w wielu różnych sferach życia. Wielokrotność użytkowania idzie w parze z trwałością i jakością. Im dłużej będziemy użytkować daną rzecz tym dłużej nie będziemy musieli jej zastępować czym innym. Dotyczy to także armatury. Baterie mają nie tylko pomagać nam oszczędzać wodę, ale także być trwałe i ponadczasowe. Z tą właśnie myślą pracujemy w Invenie chcąc dokonać pewnej przemiany w społeczeństwie.

POWER4CHANGE

Pamiętajmy jednak, że zmianę należy zacząć od siebie. Wierzę, że wspólny sukces będzie nas wzajemnie motywował, dlatego jeszcze w tym roku planuję wyruszyć na kolejną wyprawę. Tym razem każdy z Was będzie mógł odbyć ją razem ze mną. Bardziej w wymiarze duchowym, ale całość będzie polegać na deklaratywności działań proekologicznych. Przykładowo w wydarzeniu na FB będzie można zadeklarować dojazdy rowerem do pracy i dołączać do wyzwania kolejnych znajomych. My będziemy to przeliczać na spadek emisji CO 2 i na bieżąco pokazywać wyniki. Rowery to tylko przykład, bo wyzwań będzie znacznie więcej, ale o tym już wkrótce… Podejmiesz wyzwanie? n Fot. Archiwum Marka Kamińskiego

This article is from: