„Zmarli mówią”
- autobiografia Krzysztofa Jackowskiego „Jasnowidzenie, dusza, czucie istnieją i – zapewniam – nie jest to moja pobożna wiara. Moje stwierdzenie opiera się na twardych, realnych dowodach (...).”
W
łaśnie ukazała się na polskim rynku wydawniczym dwuczęściowa autobiografia Krzysztofa Jackowskiego „Zmarli mówią”. To pierwszy taki dokument w historii polskiej literatury. Sądzę, że przynajmniej pewien odsetek sceptyków podchodzących do tej pory do dokonań autora z niewiarą, czy dystansem, zostanie przekonanych o prawdziwości jego doświadczeń.
Autor dedykuje swoją publikację tym, którzy najbardziej oficjalnie negują jego zdolności i jego wkład w odszukanie ludzi zaginionych i zamordowanych. Ma więc na myśli oficjalne stanowisko policji („żaden jasnowidz nie przyczynił się do odnalezienia zaginionego” – rzecznik prasowy KGP), Fundacji Itaka („nieznane są nam przypadki pomocy jasnowidzów w spawach zaginięć”), czy Kościoła katolickiego („jasnowidztwo to kontakt z demonami”).
Wszystkie przypadki opisywane w książce są oprócz osobistych komentarzy autora poparte dokumentacją policyjną, która wskazuje jak wiarygodne i spektakularne są przekazy otrzymywane przez jasnowidza od osób zmarłych i zaginionych. Wszystkie podane przypadki są bardzo skrupulatnie opisane, wyjaśnione i poparte nie tylko dokumentacją policyjną, ale również listami z podziękowaniami od rodzin osób zaginionych. Tu nie ma miejsca na „gdybanie”, na pracę z wyobraźnią. Tu jest wymierne i sprawdzalne przedstawienie faktycznie i konkretnie zaistniałych sytuacji.
Myślę, że książka spełnia podwójne zadanie.
10 Adremida październik 2012
Po pierwsze udowadnia, że nasz świat rzeczywisty jest czymś więcej niż tylko tzw. „fizycznością”, że są, istnieją w nim ludzie, którzy obdarzeni „darem” mogą pomagać innym w sposób nietypowy, nienaukowy, nie dający się wtłoczyć w żadne ramy racjonalności. I drugie zadanie jakie spełnia książka – udowadnia i wręcz przekonuje nas do wiary w istnienie naszego dalszego życia po śmierci. Na co dzień tak rzadko myślimy o własnej śmierci.
W materiale opisane są dziesiątki przypadków kiedy autor „usłyszał” zmarłego i pomógł jego rodzinie w odnalezieniu ciała, a tym samym dał możliwość zorganizowania godnego pochówku. Z pewnością nie chcemy uzmysławiać sobie faktu, że kiedyś to nastąpi. Mamy „plany na życie”, obowiązki, pomysły, cele... A śmierć? Śmierć to opcja, która dotyczy innych – nie mnie. Ta „bezmyślność” niepomiernie mnie dziwi, bo przecież ten, kto się urodził, będzie musiał umrzeć. Nie ma innej alternatywy. Tak naprawdę bardzo mało wiemy o życiu po śmierci. Czy przetrwamy? Czy nadal będziemy istnieć, pamiętać, żyć? Staramy się w to wierzyć, ale wiara to jeszcze nie wiedza... Mnie osobiście przedstawione przez autora sytuacje przekonały, i jestem spokojna o moich Bliskich, którzy już odeszli. Po raz kolejny w swych duchowych poszukiwaniach znalazłam dowód i potwierdzenie tego, że Oni nadal żyją i pewnie po mojej śmierci spotkamy się. Czyż może być piękniejsza wizja, wspanialsze przesłanie, świetniejsza perspektywa? Myślę więc, że oprócz mnie, wielu, wielu czytelników załamanych po odejściu swoich Bliskich poczuje ulgę i wdzięczność, że w tak namacalny i oczywisty sposób zostało udowodnione nasze dalsze życie po śmierci. W materiale opisane są dziesiątki przypadków kiedy autor „usłyszał” zmarłego i pomógł jego rodzinie w odnalezieniu ciała, a tym samym dał możliwość zorganizowania godnego pochówku. Kiedy działania policji zawodzą, a nasz bliski zniknął, rodzina próbuje na własną rękę szukać pomocy. Krzysztof Jackowski nigdy nie odmawia. Nawet w środku nocy. Choć nie zawsze udaje mu się nawiązać kontakt, pomóc, to zawsze jest gotowy do podjęcia próby, do pomocy. Choć oficjalnie policja nie przyznaje się do tego, ale nieoficjalnie sama składa mu wizyty i prosi o pomoc. Tak było w przypadku dwudziestodwuletniej dziewczyny z Częstochowy.
„Zabił mnie Norbert, chłopak mojej koleżanki” „Niekiedy zdarza się tak, że sami policjanci nawiązują ze mną kontakt i proszą o jakieś sugestie w śledztwach, które prowadzą. Na początku 2010 roku w akcie śledczej desperacji zjawiło się u mnie dwóch policjantów w towarzystwie policjantki z KW w Katowicach. Od około roku prowadzili sprawę zabójstwa młodej dwudziestodwuletniej fryzjerki z Częstochowy. Było to
brutalne morderstwo, zginęła ona od kilku ciosów nożem. Dramatyzm sprawy pogłębiał fakt, iż kobieta była w siódmym miesiącu ciąży, toteż można powiedzieć, ze było to podwójne morderstwo. Wszyscy troje siedzieli naprzeciw mnie ,w moim gabinecie, wpatrywali się jak trzymam przed czołem zdjęcie młodej fryzjerki. Długa cisza z obydwu stron, nikt nic nie mówił. Zdawałem sobie sprawę, że to ja powinienem się odezwać, lecz niewiele, właściwie nic nie czułem. Po dziesięciu minutach przerwałem milczenie. –Jeszcze nic nie czuję, tak czasami jest, że muszę się oswoić, najtrudniejsze są pierwsze odczucia, jak juz coś złapię, to potem idzie łatwiej – próbowałem rozluźnić nieco atmosferę. –Tak, rozumiemy, spokojnie, my pana nie ponaglamy, mamy czas – odpowiedział jeden z policjantów.(...)Wiemy o pana sprawach, gdybyśmy nie słyszeli tu czy tam, to byśmy nie jechali do pana tyle kilometrów. –Może potrzebuje pan jakąś jej rzecz? -spytała policjantka. – Mamy jej ubrania. –O, to bardzo dobrze, proszę mi je podać. Rzeczy były już lekko zbutwiałe, wąchając je czułem specyficzną wilgoć. Nadal niewiele mogłem powiedzieć, zacząłem już męczyć się tą sytuacją. Postanowiłem pozbyć się ich na godzinkę, sądziłem, że przez ich zresztą zrozumiałe wyczekiwanie na moje słowa, nie mogę nic zrobić. Wyszli. Miałem rację, chwilę później w samotności zacząłem czuć. Kobieta szła sama, śpieszyła się. W pewnym momencie spotkała na swojej drodze dwóch młodych mężczyzn, przynajmniej jednego z nich znała i była to zażyła znajomość. Oni czegoś od niej chcieli, o coś ją prosili, chyba o pieniądze i to niewielką sumę. Kobieta potraktowała ich lekceważąco i chciała iść dalej, lecz ten znajomy zaatakował ją i w tym momencie coś się stało. Nagle poczułem słowa, swoją drogą do dziś mnie zastanawia i będzie zawsze zastanawiać to dziwne poczucie słów od osób, które nie żyją, słowa te brzmiały w moim rozumieniu: „zabił mnie Norbert, powiedz im, że to chłopak mojej koleżanki”. Dziwne – pomyślałem.
Krzysztof Jackowski
– znany polski jasnowidz z Człuchowa, którego specjalnością jest poszukiwanie zaginionych osób. Sam twierdzi, że w ciągu dwudziestu lat rozwiązał kilkaset takich spraw. Posiada pełną dokumentację na poparcie swoich twierdzeń. Zasłynął przede wszystkim umiejętnością wskazywania, gdzie znajdują się zwłoki zaginionych osób. Często swoimi zdolnościami wspierał pracę policji i rozwiązywał sprawy, których nie dało się zamknąć „przyziemnymi metodami”. Cały czas pomaga wszystkim, którzy do niego się zgłaszają – rodzinie zaginionych, ludziom zdesperowanym, stającym nagle w obliczu tragedii.
www.adremida.pl
11
–Ten policjant powiedział, że znaleźli Norberta, ma 23 lata i był jej dobrym znajomym. Jest aresztowany.(...)Tato, do ciebie mówią zmarli."
Gdy ponownie w moim gabinecie zjawili się funkcjonariusze, a ja przedstawiłem im te szczątkowe informacje, nie mieli zbyt zadowolonych min, zwłaszcza pani policjantka nie wykazywała entuzjazmu z powodu objawień jasnowidza. –Nie twierdzimy, że pan nie ma racji – powiedziała- Ale to co usłyszeliśmy, niewiele nam mówi. Nie mogłem mieć do niej pretensji, zdawałem sobie sprawę, że moje informacje są mało ważne, sam nie dostrzegłem w nich czegoś istotnego, co mogłoby dokonać jakiegoś przełomu w śledztwie, które toczyło się blisko rok. Jedyne, co im zaproponowałem, to żeby sprawdzili jej grono znajomych, czy jest wśród nich młody, dwudziestoparoletni mężczyzna o imieniu Norbert. Pamiętam jak głupio mi było tłumaczyć, że czasami w swych wizjach potrafię zrozumieć głos osoby nieżyjącej. W takich momentach zawsze mi się wydaje, że ci, którzy mnie słuchają, maja mnie za nawiedzonego dziwaka, że nie powiedzą mi tego w oczy, ale na pewno tak myślą. No jak można słyszeć słowa zmarłych? I to czasami tak konkretne zdania. –Wiem, że to niewiele. Jest mi przykro, że nie spełniłem waszych oczekiwań – tłumaczyłem się, kiedy w przedpokoju śląscy przedstawiciele prawa zbierali się do długiej
12 Adremida październik 2012
podróży z powrotem, niestety, właściwie bez żadnych nowych informacji ode mnie. –Pamiętajcie – powtarzałem po raz kolejny – poszukajcie wśród jej znajomych Norberta, to będzie chłopak jej koleżanki. –Sprawdzimy to, ale z tego co sobie przypominamy, w otoczeniu jej bliskich znajomych nie pojawiło się imię Norbert – tłumaczyli. Po ich wyjściu czułem się niekomfortowo, na pewno nie jak wytrawny jasnowidz. „Stary, spieprzyłeś sprawę” – pomyślałem. Jechać taki kawał z Katowic po jedno zdanie, właściwie po to, żeby usłyszeć jedno imię, przecież to nonsens.
„Zmarli mówią” to również autobiografia. Krzysztof Jackowski pisze o swoim życiu, o dzieciństwie, rodzinie, problemach... I o tym, jak rodził się jego dar, jak sobie z nim radził, rozwijał go. Jak w końcu uczynił z niego swój najważniejszy cel w życiu – „słyszeć” zmarłych, pomagać im i udowadniać sobie i wszystkim naokoło, że TAMTA STRONA istnieje, jest tuż obok. I dawać temu świadectwo ciągle, i wciąż od nowa...
Minęło kilka dni. Zadzwoniła do mnie podekscytowana Monika i powiedziała :
„Ja ze swej pracy mam dużą satysfakcję, bo uchyliłem rąbka tajemnicy, i to jakiej. Tajemnicy naszego dalszego istnienia, egzystencji już poza naszym ciałem, to bardzo dużo. Za swego życia tu na ziemi słyszałem tych, którzy już są tam. Tak niewiele trzeba, żeby odkrywać nieznane, wystarczy logika, wiara i pasja. Zapewniam, żeby tam dojść, tylko tyle i aż tyle potrzebowałem. Najtrudniejsza z tych trzech była wiara, bo najtrudniej jest sobie uwierzyć, sam siebie nie jesteś w stanie okłamać. Wiara nie może być iluzoryczna, powinna być oparta na analizie twoich prawd. Jest to możliwe, więc do dzieła, teraz na ciebie kolej w naszej podróży ku doskonałości.” [Jolanta Domagała]
–Tato, przed chwilą dzwonił do mnie jeden z tych policjantów, którzy byli w sprawie morderstwa! –Jakiego morderstwa? – zapytałem. –No, tej kobiety z Częstochowy. –A tak, kojarzę.
*Wszystkie cytaty pochodzą z książki autora ”Zmarli mówią”. Źródło: Wydawnictwo Polskapresse sp. z o.o., oddział Prasa Bałtycka 80-894 Gdańsk, Targ Drzewny 9/11
Moja córka Monika, która towarzyszyła mi przy ich wizycie, pocieszała mnie, gdy ja głośno wyrażałem swe wątpliwości. –Tato, nie zawsze musisz być w formie, nie przejmuj się, pomyśl, ile spraw wyjaśniłeś. Po prostu nie miałeś dobrego dnia. –Może masz rację – odrzekłem.