magazyn kulinarny duuff czerwiec, food magazine, duuff, june

Page 1

Marketingowcy cwane bestie nr 2-2012

to

Kultura gołębia Z cyklu: Facet dużo pytań zadaje Polskie śniadanie rozstrzygnięcie Jak nie ubiegać się o wizę

www.duuff.com


W czerwcowym numerze ulegliśmy eurofutbolowemu entuzjazmowi i poświęciliśmy się przygotowaniu jedzenia dla narodowej domowej reprezentacji kibiców, która zwycięży wszędzie i z każdym, bo jest nasza. Czerwiec to także miesiąc wysiewu talentów i balkonowych ziół, których świeżość nadaje sens wszystkim potrawom bez wyjątku..

redaktor naczelny: Witold Luśnierczyk zdjęcia i rysunki: Michał Heleniak stylizacje: Anna Prosny-Roncolli teksty: Hania Olek Jacyara Barros Robert Starasiński Kamil Sanurski Kuba Prostański Agata Zarębska

2


Spis treści: EURO2012.............................4 (startery dla kibica)

Jemy w Łodzi...........................20

Polskie śniadanie - rozstrzygnięcie...........................22

Po meczu...........................24

Marketingowcy to cwane bestie...........................30

Z cyklu: Facet dużo pytań zadaje...........................34

Jak nie ubiegać się o wizę...........................36

Kultura gołębia...........................42

Wizje apokaliptyczne............................45

3


EURO 2012 futbolowe startery

4


5


Tarta z cebulkÄ…

6


7


8


dip musztardowo - miodowym

9


kibicki z kabanosem

10


dip kuminowy

11


12


bakłażanki czyli eggplant na tacy 13


dip z fetą i ricottą

14


piwne placki z kurkumÄ… tekst: K. P.

15


kot ? pln

tortille 8 pln woda z cytryną i miętą 15 pln

trufelki w czekoladzie 15 pln

chipsy solone 7 pln

16


szklanka 5 pln miska z dipem 10 pln

b

e

z

c

e

n

babeczka 10 pln

n

e

tacka 20 pln

forma do babeczkek 10 pln

rękawica ochronna 25 pln

17


Chilli z czarnÄ… fasolÄ… w babeczkach z tortilli

18


Flagowe trufelki

19


J

Jemy w Łodzi Pomysł stworzenia „Jemy w Łodzi” powstał rok temu. W tym czasie treści dotyczące łódzkiej gastronomii umieszczane były na facebookowym fanpage’u i blogu. Pierwsze urodziny uczczono wyjątkowo – premierą strony www.jemywlodzi.pl. Łódź bez wątpienia wyróżnia się na gastronomicznej mapie Polski. To z jednej strony ulica Piotrkowska i Manufaktura pełne restauracji, kawiarni i klubów, z drugiej strony kolebka franczyzowych sieci (głównie pizzerii). Stąd wywodzą się między innymi: Sphinx, Da Grasso, Biesiadowo, Gruby Benek, Presto, Fiero! czy Solo Pizza. Lokale konkurują ze sobą ofertą i promocjami, zbyt rzadko trafiają jednak z informacjami o wydarzeniach do potencjalnych gości. Stąd właśnie pomysł na stworzenie „Jemy w Łodzi”. Chciałyśmy, by strona była źródłem ciekawych informacji dla czytelników oraz platformą promocji i współpracy łódzkich restauracji. Nie chodziło o kolejną internetową bazę z lokalami, ale o nową jakość wśród portali poświęconych gastronomii. W serwisie znaleźć można nie tylko newsy o wydarzeniach i promocjach, ale również ciekawe zestawienia, recenzje, działy poświęcone kuchni regionalnej i historii łódzkiej gastronomii, a już wkrótce także wywiady czy konkursy. W przyszłości pod patronatem „Jemy w Łodzi” organizowane będą kulinarne festiwale i eventy na terenie naszego miasta. Dla twórczyń strony gastronomia nie jest jedynie pasją, zajmują się nią również zawodowo. Właścicielem strony jest IDB Consulting - firma konsultingowa zajmująca się doradztwem dla gastronomii i sieci franczyzowych. Współpracownicy

20

„Jemy w Łodzi” bacznie będą przyglądać się lokalnym restauracjom. Czy staną się ich postrachem? – Wolimy, aby strona motywowała właścicieli lokali do większego zaangażowania, kreatywności i podnoszenia standardów. Jesteśmy przekonane, że na współpracy skorzystają obie strony. Zarówno restauratorzy, jak i ich goście. tekst A. Z.


• Recenzje restauracji • Wydarzenia i promocje w lokalach • Artykuły o kuchni regionalnej Na stronie poświęconej łódzkiej gastronomii 21


P

Polskie śniadanie rozstrzygnięcie Już wiemy, co według naszych polskich ekspertów tworzy “Polskie Śniadanie”.

Polska

telewizja publiczna 20 maja 2012r. ogłosiła wyniki na stronie internetowej: - Twaróg z nowalijkami - rzodkiewką, szczypiorkiem, pietruszką, solą i pieprzem podawane z pieczywem, - Jajecznica ze szczypiorkiem na maśle, - Ciepłe drożdżowe bułeczki z masłem, gęstym musem jabłkowym, miodem lub twarożkami, - Talerz polskich wędlin: szynka różowa, szynka biała, pasztetowa, kiełbasa wiejska, - Jajko na miękko kurki zielononóżki kuropatwianej, z masełkiem ubitym z mleka krowy polskiej nizinnej, z odrobiną kamiennej soli z Wieliczki. Nasz magazynowy kolektyw nie minął się z prawdą i popiera w 100 % powyższą listę. Dodamy tylko, że punkt drugi wegług nas to szczególnie ważna pozycja na liście. Dla nas jejecznica to po prostu jajka rozbite na patelni i usmażone z cebulką lub szczypiorkiem. Dla naszych pradziadków, dziadków, którym udało się przeżyć II Wojnę Światową, taka jajecznica była zbyt wielkim rarytasem. Zaraz po 1945r. dostępność produktów była bardzo mała, a dzielić się trzeba było często z kilunastoosobową rodziną, dlatego nasze prababcie, babcie dodawały do jajecznicy mąki pszennej i mleka, aby zwiększyć jej objętość. Do tego duża pajda chleba z masłem, jeśli w ogóle było, i to właśnie tworzyło polskie śniadanie. tekst: H. O.

22


23 25


Po meczu zawsze dobrze jest uzupełnić płyny i niezbędne kalorie

24


oranĹźa

da

25


Bo pie To tyle

26


czenie radości

27


i odpocząć na hamaku

Sałatka z migdałów i czerwonej soczewicy

28


29


M

Marketingowcy to cwane bestie Od lat można je obejrzeć lub o nich usłyszeć- najnowsze produkty tych dużych i tych maluczkich- w telewizyjnych/ radiowych reklamach. Część z nich jest groteskową opowieścią, którą wielu z nas pewnie zmuszonych jest oglądać. Cała rzesza spotów to niestety gnioty bez pomysłu. Filmik z entuzjastycznym pompowaniem futballowych piłek przez Pana Zygmunta, należy właśnie do kategorii lecących na dno katastrof proszkowych. Nie trudno sobie przypomnieć hasło: “Ojciec prać?”, a jeszcze trudniej zapomnieć “Giueseppe” tego chyba nikt nie ogarnia, poza biegnącą kapibarą. Nie wiadomo tak naprawdę, czym kieruje się zespół ludzi, pracujących nad wizerunkiem firmy, której sprzedaż chcą podnieść. Kiepska reklama może wyrządzić sporo złego, co odczułem na przykładzie wyżej wymienionego produktu - po jej emisji nie kupię tej pizzy w życiu, choćby nie wiem jak była dobra. W podobny sposób odbieram naprzykrzające się krótkie formy radiowe z wiodącym “...666 999 zadzwoń i zamów, mamy miękkie fotele skórzane i ubranego na galowo kierowcę”. Wczoraj zobaczyłem w telewizji coś, czego za pierwszym razem nie zrozumiałem. Firma meblowa zapłaciła za reklamę swoich produktów, przedstawiającą się mniej więcej tak: Wchodzi facet do apartamentu, kładzie skórzane rękawiczki, zdejmuje marynarę i idzie głębiej do salonu. Tam najazdy, zbliżenia na wykończenia, zdobienia, elementy tapicerskie pięknych mebli tejże firmy. Na koniec facet leży na szezlongu z rozpiętą koszulą, ze spojrzeniem la sexy me gusta w twoją stronę, drogi widzu. Hmmm... Czy dostajemy pana w paczce z szafą w gratisie? Ciekawe podejście. Z jednej strony adresowane do kobiet, które chcą mieć piękne meble i seksownego adonisa, z drugiej strony wycelowane w męską część społeczeństwa, często nietrafione, z przyczyn chyba oczywistych. Ale czy na pewno? Dokładnie 11 października 2011r. liczba ludzi na świecie osiągnęła 7 mld., do 2025r. ma nas

30

być 8 mld. Od dawna wiadomo, że zmierzamy w dość szybkim tempie do przeludnienia Ziemi. Coś przecież trzeba będzie z tymi ludźmi zrobić. Może wziąć przykład właśnie z firmy meblarskiej z tradycjami i zacząć w prezencie, jako wyraz szacunku dla klienta, dodawać pięknego Pana z rozpiętą koszulą lub piękną Panią z dużym dekoltem. To przecież takie ludzkie jest... tekst: R. S.


chip butty kanapka z gratisem

31


32


33


F

Facet dużo pytań zadaje: Panie! Jakie prawa autorskie?... Każde, nawet najmniejsze zdjęcie wykonane telefonem komórkowym, to nasza niepodważalna własność. Każde zdjęcie - od fotografii modowej, po reporterską, przez produktową - opatrzone jest prawami autorskimi. Nie ma zmiłuj. Prawa są dwa, majątkowe i

osobiste. To pierwsze można sprzedać, tego drugiego już nie. Mało tego, osobistych praw autorskich nie można przenieść, oddać innej osobie, firmie, instytucji. I nawet, jeśli ja sam nie chcę, żeby to paskudne zdjęcie było moje, to już taki tego zdjęcia los - nierozerwalny ze mną, a więc osobiste prawa autorskie są niezbywalne i to warto sobie zapamiętać. O ile w przypadku majątkowych praw sprawa jest prosta, bo sprzedaje się dzieło lub określoną w umowie czasową licencję na jego wykorzystanie, np. przez okrągły rok, twórca dostaje pieniądze i może iść spać spokojnie, o tyle w sprawie osobistych praw autorskich, ciągle jest gdzieś zgrzyt, bo osoby które kupiły zdjęcie, traktują je jak własne i nie życzą sobie, aby na zdjęciach widniał napis fot. Jarosław K. I tutaj, jeśli Jarosław by się uparł, wygrałby w sądzie sprawę, otrzymawszy pokaźną sumkę (w zależności dla kogo były zdjęcia robione) jako zadośćuczynienie za wyrządzoną mu krzywdę. Niestety łamanie tych przepisów jest nagminne, a szczególnie w środowisku “gazeciarskim”, gdzie nie ma się czasu na dochodzenie, kto zdjęcia wykonał, tylko tytułuje się je jako “materiały prasowe”, a kto je zrobił, to już nieistotne. Koleżanka, mając już dość takiego traktowania, zaczęła podpisywać się chwilowo pod zdjęciami jako “Materiały Prasowe” i w ten sposób stała się autorem większości zdjęć w serwisach informacyjnych. Przepisy mówią, że autorskie prawa majątkowe trwają przez całe nasze życie oraz 70 lat po naszej śmierci i najczęściej przechodzą na

34

rodzinę. Trzeba zatem uważać, jeśli nie chce się popełnić tego samego błędu, co Pani Maryla R. z Konstancina, która użyła w swoim teledysku fragmentów serialu “Czterej pancerni i pies”. Kara bolesna bo wyniosła 37 tysięcy złotych. Prawo autorskie niejedną ma warstwę, jak nasz deserowy przekładaniec. W fotografii kulinarnej na szczęście jedzenie i receptury nie są zamknięte klamrą sprawiedliwości, a nader wszystko łagodzą obyczaje, bo i zjeść można i napić się można. tekst: M. H.


Torcik “Melonowy zawrót głowy”

35


J

Jak nie ubiegać się o wizę.

Lato 2012 w zasięgu ręki. Życie z górki leci, więc należałoby się wygodne, słoneczne - no, może bez przesady, miejsce na dłuższe wakacje. Wodziłem palcem po mapie. Polinezja, eee...

36

nie, jakoś nie mogę się przekonać do kokosowych upałów. No, to może Egipt? - eee... nie, czuję, że szykuje się jakieś torpedowanie turystyczne po zakończonych zamieszkach, zaczną się prawdziwe fale ciekawskich pseudoreporterów. O! To jest świetny pomysł. Pojadę z “odwiedziną” do rodziny w Stanach, z którą nie widziałem się już chyba z piętnaście lat od ich ostatniej wizyty w Polsce. Wyemigrowali 30 lat temu, ale widujemy się regularnie na komunikatorze. Wypoczynek gwarantowany, upały umiarkowane, w końcu wszędzie jest klimatyzacja. Zadzwoniłem z zapowiedzią, rodzina się ucieszyła, więc pozostały mi tylko formalności. Niestety, my Polacy jesteśmy JEDYNYM krajem Unii Europejskiej, który musi aplikować o wizę turystyczną, a pośród 30 zwolnionych z tego procederu są np. Estonia, Łotwa, Litwa. Plasujemy się na równi z terrorystami i uciśnionymi bez grosza przy duszy, których nie stać na jedną kozę - no i wjazdu nie ma, chyba że Pan w ambasadzie nam taki wjazd umożliwi. Mówiło się w U.S.A. przed wyborami, że w 2012 roku wizy dla Polaków zostaną zniesione, ale niestety nie... A jakby tego było mało, zwiększono opłaty za ubieganie się o ten papier. Całość wygląda mniej więcej tak: najpierw aplikacja online na stronie internetowej ambasady U.S.A. Wcześniej należy przygotować sobie prawidłowo zrobione zdjęcie (wszystko opisane w poradniku), zeskanować je, bo będzie potrzebne do wniosku. Koszt zdjęć - około 40 pln. Do tego potrzebujemy paszport, a jeśli, tak jak ja macie nieaktualny, musicie sobie go wyrobić - jakieś 300pln. Wypełenie wniosku o wizę jest bezpłatne, tekst: R. S. ale kosztuje nie lada cierpliwości, bo aby go wypełnić, stracicie mniej więcej godzinę. Pytają się o wszystko. Po wypełnieniu wniosku musimy zapłacić na poczcie opłaty wstępne, czyli te, co właśnie nam podnieśli - w zależności od kursu dolara, aktualnie prawie 580 pln, plus opłata pocztowa. Następnie musimy się umówić z konsulem na rozmowę “kwalifikacyjną”, gdzie pytają nas o cel podróży, mierzą tętno, a wszystko niemal pod wariografem. Sam telefon w celu umówienia wizyty ----------------------------------------------------------->


Torcik czekoladowy z kremem miętowym

NIEMAŁO/za minutę. Zanim pojedziemy na pogawędkę, wypełniamy formularz dostawczy, ponieważ łaskawi urzędnicy stwierdzili, że paszporty - z wizą lub bez- zostaną nam odesłane kurierem. Koszt - kolejne pln. Dojazd na umówiony dzień do Warszawy/Krakowa i powrót - koszt: zależy skąd się jedzie, mnie to wyniosło około 200pln. Całość - ILEŚ TAM (około tysiąca złotych).

Pojechałem na Mazury do kumpla do leśniczówki, zaraz po tym, jak dostałem wizę na 10 lat do USA. Koszt biletów lotniczych w obie strony, bo przecież powiedziałem, że wrócę, wytrącił mnie na ścieżkę wspierania ojczystej agroturystyki. I tak, zamiast pić koktajl bananowy w ciepłych krajach, na które wcześniej tak narzekałem, zmoknięty ogrzewałem się pysznymi wypiekami żony mojego przyjaciela. I tak dobrze wyszło.

37


mango Ja

polecam

38


Torcik mango 39


chutnĂ˝

40


Torcik poziomkowo czekoladowy 41


K

Kultura gołębia

Gołębie to latające odpowiedniki szczura. Jako jeden z niewielu gatunków przystosował się do życia niemal w symbiozie z człowiekiem. Komensalizm

ten odzwierciedla się karmieniem ptactwa w parkach, skwerkach przed domem itd. Oprócz tego, że to ptak, który zjada praktycznie wszystko, co spotka na swojej drodze, to jeden z nielicznych ornitologicznych przykładów, któremu udało się opanować trawienie chleba z prędkością światła. Reszta z gromady w starciu z większą ilością pieczywa dostaje ciężkiej niestrawności. Gołębie opanowały do perfekcji walkę na lądzie o ludzkie, dobre serce i prawie udało im się zlikwidować mniejszych kolegów - wróbli. Są bowiem bardzo zaborcze i agresywne, jeśli coś idzie nie po ich myśli. Ale człowiek upatrzył sobie w gołebiu symbol czystości i pokoju. Jeszcze w starożytności wie-rzono, że gołąb to czyste stworzenie, bo nie ma woreczka żółciowego, a żółć, jak uważano, była wszystkim tym, co najgorsze. Zwiastunem zmiany na lepsze jest właśnie gołąb, a może gołębica, która w Starym Testamencie przyniosła Noemu gałązkę drzewa oliwnego i tak Noe niczym Colom42

bo wywnioskował, że powódź się skończyła “a poczekawszy jeszcze drugie siedem dni, (Noe) powtóre wypuścił gołębicę z korabia / I wróciła do niego gołębica pod wieczór, a oto różdżka oliwy urwana w uściech jej, a tak poznał Noe, że opadły wody z wierzchu ziemi”. Nie kto inny, ale właśnie Pablo P. w 1948r., siedząc we wrocławskiej restauracji przy Hotelu Monopol podczas Światowego Kongresu Intelektualistów w Obronie Pokoju, narysował na serwetce nowoczesny symbol pokoju gołębia. Dzisiaj symbol pokoju stwarza ludziom trochę problemów, ale wciąż cieszy się powodzeniem szczególnie, kiedy siedzimy w kawiarnianym ogródku, jest piękna pogoda i rozrzucamy okruchy z radością słuchając gruchania, odpoczywających obok rosyjskich turystów. W pobliskim straganie kupimy sobie symbol z celulozy, aby w duchu pokoju kibicować naszej ukochanej drużynie, a w kawiarni zamówimy sobie deser z wafelkami i ciasteczka herbaciane, bo łatwo dają się pokruszyć.


Wafle różane łamliwe dla gołębi

43


Ciastka matcha (z zielonej herbaty)

44


W

Wizje apokaliptyczne.

Mamy 2012 rok, rok w którym czeka nas zagłada. Sprawdzone i przepowiedziane przez Majów ostateczne zakończenie dokładnie na 21.12.2012. Dlaczego?

Bo wielkiej cywilizacji, którą nawróciła hiszpańska inkwizycja, skończył się kalendarz, tak samo jak mojemu dziecku kredki. Jesteśmy zalewani wizjami trzęsień ziemi, potopu, burzy meteorów, szarańczy, suszy, hollywodzkich armagedonów i przybycia bestii 666, mamy się bać i koniec. Prawdę powiedziawszy, baliśmy się od zawsze tego, czego nie znamy, a ze śmiercią jest nam raczej trudno wyskoczyć na kielicha i zapoznać się nieco bliżej. - Hej co u Ciebie stary/a? Wyglądasz mi na bardzo przygnębionego/ą? Może skoczymy na pajdę chleba, pogadamy... To, w jaki sposób spotkamy się oko w oko z przedsiębiorcą linii Ziemia-Niebo, Ziemia-Piekło, okazuje się ciągle być dla nas znaczące. Producenci filmowi prześcigają się w wizualizacjach z prędkością, którą firmy sportowe umieszczają logo olimpijskie na swoich produktach. Jeden obraz zrobił jednak na nas wszystkich niemałe wrażenie - “Perfect Sense”. Utrata zmysłów kolejno po sobie: smaku/węchu, słuchu, wzroku, przypomina ogłupienie i chaos panujący w sferze gospodarczej nie tylko Unii Europejskiej. Niemniej jednak, taki koniec świata byłby chyba szczególnie dotkliwy, bezsmakowy pulpet, pizza, schabowy, gulasz straciłby sens. Zbyt mocno wczuwając się, rzewnie zmarłem trzy razy, dziewczyna świadkiem - do filmu już nie powrócę, wolę żeby mnie wykończyły “Mordercze pszczoły 3” albo “Zabójcze gruszki 2”.

Zabójcze gruszki z pesto z roszponki

45


www.duuff.com

redakcja@duuff.com


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.