Bóg wygrywa z rakiem. Świadectwa uzdrowień - Lynn Eib

Page 1

tel. 12 292 68 69, 12 292 09 05 12 345 49 80, tel. kom.: 695 994 193 www.religijna.pl, klub@religijna.pl

A u to r ka

ISBN 978-83-7864-503-0

ISBN 978-83-7864-503-0

9 788378 645030 Cena: 39,90 w tym 5% VAT

wygrywa z rakiem

ZAMÓW BEZPŁATNY KATALOG!

Od 1 maja 1996 roku mam pracę, w ramach której słucham o nadziejach i lękach pacjentów, modlę się, by Bóg uzdrowił ich fizycznie, emocjonalnie i duchowo. Modlę się, by pobłogosławił każdego z nich i wierzę, że tak będzie. Pracowałam zarówno jako wolontariuszka, koordynując grupę wsparcia dla chorych na raka, jak i etatowa asystentka pacjenta w gabinecie onkologicznym. Trzymałam za ręce setki osób chorych na raka, słuchałam, gdy mówili o swoich lękach i widziałam, co daje im nadzieję. Patrzę na nowotwór – i każdą inną chorobę czy trudne przeżycie – jak na bardzo głęboki dół, ale wierzę, że miłość Boga jest jeszcze głębsza. Wierzę w to z powodu mojego własnego doświadczenia z nowotworem, a nie wbrew jemu – doświadczenia, które Bóg przemienił z udręki w błogosławieństwo dla innych.

Lynn Eib

BÓG

Rak to bardzo głęboka jama, ale dotyk Boga sięga jeszcze głębiej. Uzdrowiona z raka Lynn Eib wie z własnego doświadczenia, że Bóg może bezpośrednio dotknąć i uzdrowić człowieka – dokładnie tam, gdzie człowiek potrzebuje uzdrowienia. To książka zawierająca pełne mocy świadectwa o pacjentach z rakiem i ich rodzinach, dotkniętych przez Boga w cudowny sposób.

Lynn Eib

poleca!

BÓG

wygrywa z rakiem Świadectwa uzdrowień

To taka książka, którą sama chciałabym móc przeczytać, kiedy w wieku trzydziestu sześciu lat zdiagnozowano u mnie raka jelita grubego. Nagle zostałam wrzucona w inny świat, z istnienia którego dotąd ledwie zdawałam sobie sprawę – w świat raka. I desperacko potrzebowałam jakiejś nadziei i wsparcia. Jest to książka realistyczna. Jest prawdziwa, bo nie ukrywa, że jedni ludzie wychodzą z raka, a inni nie. Jest prawdziwa, bo przyznaje, że nie istnieją łatwe odpowiedzi na niesprawiedliwości życia. Jest prawdziwa, bo nie udaje, że twoja wiara w Boga ochroni cię przed trudnymi doświadczeniami. Ale jest prawdziwa także dlatego, że pokazuje prawdziwych ludzi, ufających prawdziwemu Bogu w ich prawdziwym życiu. Ludzi, którzy odnaleźli prawdziwą radość, prawdziwy pokój, prawdziwą nadzieję, prawdziwą siłę i prawdziwą otuchę. Jest prawdziwa, bo pokazuje, co może się wydarzyć, gdy spotykają się Bóg i rak. Widziałam, zarówno w moim życiu, jak i w życiu tych ludzi, że z Bogiem nic nie jest niemożliwe, włącznie z pokonaniem raka. Widziałam, jak największą tragedię mojego życia Bóg przemienia w mój największy triumf. Nigdy nie przyszłoby mi do głowy sugerować, że w twoim życiu Bóg zadziała dokładnie w taki sam sposób, jak zrobił to w życiu moim czy innych osób opisanych w tej książce. On jest zbyt wielki, by dać się tak zaszufladkować. Ale On zadziała w twoim życiu – na swój doskonały sposób i w idealnym czasie. fragment książki



BÓG

wygrywa z rakiem Świadectwa uzdrowień



Lynn Eib

BÓG

wygrywa z rakiem Świadectwa uzdrowień

Tłumaczenie: Magdalena Partyka

Wydawnictwo AA Kraków


Tytuł oryginału: When God & Cancer Meet. True Stories of Hope and Healing Redakcja i korekta: Wydawnictwo AA Skład, łamanie, projekt okładki: Anna Smak-Drewniak

Originally published in English in the U.S.A. under the title: When God and Cancer Meet, by Lynn Eib Copyright © 2002 by Lynn Eib Polish edition © 2022 by Wydawnictwo AA with permission of Tyndale House Publishers. All rights reserved.

ISBN 978-83-7864-503-0

Wydawnictwo AA s.c. 30-332 Kraków, ul. Swoboda 4 tel.: 12 292 04 42 e-mail: klub@religijna.pl www.religijna.pl


Ta książka jest dedykowana z sercem pełnym uwielbienia Boga, z sercem pełnym miłości, mojemu mężowi, Ralphowi i moim córkom Danielle Joy, Bethany Noelle i Lindsey Michelle a z sercem pełnym wdzięczności Marcowi i Elisabeth Hirsh.


Bóg wygrywa z rakiem

Spis treści Podziękowania ..................................................................................................7 Wstęp ................................................................................................................9 Moja własna historia – „Boże, popełniasz naprawdę duży błąd” ..................... 17 Guy – Bliskie spotkania z Bożą Istotą ............................................................ 29 Susan – Strach ukryty za uśmiechem ............................................................. 43 Lynn & Jane – Kiedy Bóg wykonał zabieg Heimlicha .................................... 55 Melissa – „Nie sądzimy, że uda jej się z tego wyjść” ........................................ 69 Huberta – „Ten pokój po prostu spłynął na mnie” ......................................... 79 Jack – „To była nasza pierwsza wspólna modlitwa”......................................... 91 Tina – Kubek zimnej wody ......................................................................... 103 Alice – „Jesteś moją najlepszą przyjaciółką” .................................................. 115 Lyle – Ten drugi „rak” ................................................................................. 125 Doris – „Nie o taki cud się modliliśmy” ....................................................... 139 Peggy – „Bóg oddaje mi mamę” ................................................................... 149 Ruth – Pani od cudów alias osoba, która wypisała się z hospicjum ............... 161 Nicola – Pani od koni .................................................................................. 173 Cecelia – Tak dużo bólu, tak mało czasu ...................................................... 185 George & Molly – „W każdej sytuacji ona wygrywa” ................................... 195 Joe – „Nie umiem ci nawet powiedzieć, o ile lepiej się teraz czuję” ............... 209 Doktor Marc Hirsh – Lekarz spotyka Wielkiego Lekarza ............................. 221 Serce, umysł i dusza człowieka, który ma wygrać z rakiem ........................... 223

6


P o d z i ę k o wania

To rzecz jednocześnie cudowna i ucząca pokory – spojrzeć wstecz i zobaczyć, jak dłoń Boga doprowadziła mnie właśnie tutaj, kiedy ta książka może znaleźć się dzisiaj w Twoich rękach.

Chcę powiedzieć DZIĘKUJĘ: Moim rodzicom, Bobowi i Gaynor Yoxtheimer, którzy dali mi życie, miłość i posłali na studia dziennikarstwa, i którzy zawsze wspierali mnie w największym stopniu.

Wszystkim, którzy pokonali raka i członkom rodzin chorych na raka, którzy pozwolili mi napisać o swoich spotkaniach z Bogiem, by dzięki temu inni mogli znaleźć nadzieję. Wszystkim członkom, dawnym i obecnym, mojej Modlitewnej Grupy Wsparcia dla Chorych na Raka, którzy często są obecni w moich modlitwach, a zawsze w moim sercu.

7


Bóg wygrywa z rakiem

Mojej duchowej rodzinie z Chrystusowego Amerykańskiego Kościoła Baptystów (Christ’s American Baptist), których modlitwy i akty posługi przeprowadziły moją rodzinę i mnie przez moje zmagania z rakiem i których stałe wsparcie wspomaga moją posługę na rzecz chorych na raka. Pielęgniarce onkologicznej Ruth Sieck, której „terapia śmiechem” podczas moich chemioterapii była dla mnie błogosławieństwem i wciąż służy innym. Mojemu przyjacielowi-pisarzowi Davidowi Biebelowi, którzy przekonał mnie, żeby napisać tę książkę i pomógł mi wszystko rozpocząć. Karen Yingling, mojej powierniczce w sztuce pisania, która namówiła mnie, żebym pojechała na konferencję dla pisarzy, gdzie zdobyłam odpowiedni kontakt do wydawnictwa Tyndale House. Redaktorowi ds. nabywania tytułów, Janowi Long Harrisowi, którzy uwierzył w mój przekaz i był gotów dać szansę rozpoczynającej karierę autorce. Redaktorce mojej książki, Lisie Jackson, której pióro poprawiło moją książkę i której modlitwy zwiększą jej działanie na rzecz Królestwa Bożego.

8


W st ę p

Kiedy przebywałam w szpitalu po operacji nowotworu, do mojej sali weszła przyjaciółka i powiedziała mi, że poprzez tę próbę Bóg chce mnie nauczyć wspaniałych rzeczy. Miałam wtedy ochotę wyjąć z ramienia igłę od kroplówki, wbić ją w jej rękę i powiedzieć: „Sama połóż się w tym łóżku i naucz się wspaniałych rzeczy od Boga, bo ja nie chcę uczyć się w taki sposób”. Jeśli u ciebie samego lub u kogoś, kogo kochasz, zdiagnozowano raka, wątpię, byś cieszył się perspektywą tego, czego możesz się nauczyć poprzez cierpienie. Mam jednak nadzieję, że modlisz się i wierzysz, że Bóg może cię dotknąć. Kimkolwiek jesteś. Dokładnie w tym miejscu, w którym właśnie się znajdujesz: Właśnie zdiagnozowany i w szoku, modląc się, by to była jakaś pomyłka. Przed operacją, modląc się, by lekarz był w stanie sobie z tym wszystkim poradzić. W trakcie trudnej drogi przez chemioterapię i radioterapię, modląc się, by zadziałały. 9


Bóg wygrywa z rakiem

Podczas badań, modląc się, by w końcu przyniosły jakieś pozytywne wyniki. Walcząc z nawrotem choroby, modląc się, by została wykryta wystarczająco wcześnie. U kresu medycznej nadziei, modląc się o odrobinę więcej czasu. Trzymając rękę ukochanego człowieka, modląc się o to, by być silnym dla niego. Niezależnie od tego, do której „kategorii nowotworowej” należysz, książka ta została napisana specjalnie dla ciebie. To taka książka, którą sama chciałabym móc przeczytać, kiedy w wieku trzydziestu sześciu lat zdiagnozowano u mnie raka jelita grubego. Nagle zostałam wrzucona w inny świat, z istnienia którego dotąd ledwie zdawałam sobie sprawę – w świat raka. I desperacko potrzebowałam jakiejś nadziei i wsparcia. Nie zrozum mnie źle: wielu ludzi próbowało pocieszać mnie i wspierać. Mówili rzeczy typu: „Dasz radę”, albo „Wszystko będzie dobrze”. Ale ja miałam wtedy ochotę krzyczeć: „Skąd wiesz? Nigdy przez to nie przechodziłeś!” Pierwszą osobą, która naprawdę dała mi nadzieję, była kobieta o imieniu Pat. Podeszła do mnie po pierwszym spotkaniu grupy wsparcia dla chorych na raka, w którym brałam udział, objęła mnie ramieniem, odprowadziła do samochodu i powiedziała, że dam radę przejść przez chemioterapię. 10


Wstęp

Czy wiesz, dlaczego jej uwierzyłam? Nie dlatego, że miała wykształcenie medyczne czy latami nabywaną mądrość życiową. Uwierzyłam jej, bo na głowie miała kolorową chustę zakrywającą brak włosów, które straciła podczas chemioterapii. Wiedziałam, że ona wie, bo sama przez to przeszła. Pat była pierwszą wyleczoną z nowotworu osobą, którą poznałam osobiście. Teraz w moim życiu jest mnóstwo takich osób, bo przez ostatnie lata pracowałam zarówno jako wolontariuszka, koordynując grupę wsparcia dla chorych dla raka, jak i etatowa asystentka pacjenta w gabinecie onkologicznym. Trzymałam za ręce setki osób chorych na raka, słuchałam, gdy mówili o swoich lękach i widziałam, co daje im nadzieję. Wiem, że pacjenci i osoby, które się nimi opiekują, bardzo potrzebują wsparcia, kiedy próbują znaleźć sens w bezsensownym, wydawałoby się, cierpieniu. Modlę się, by ta książka okazała się takim właśnie wsparciem. Wszystkie opisane tu historie są prawdziwe, choć kilka imion i detali zostało zmienionych, by ochronić prywatność poszczególnych osób czy rodzin, których one dotyczą. Wszyscy ludzie, o których opowiada ta książka, zostali dotknięci przez nowotwór. Ale, co ważniejsze, podczas kryzysu wywołanego chorobą Bóg dotknął każdą opisaną tu osobę w sposób według mnie cudowny. Czasem zabrał im raka, czasem to ich zabrał rakowi. Ale w każdym, każdym przypadku On sam dotknął ich swoją nadprzyrodzoną miłością i odpowiedział na ich najgłębsze potrzeby. Modlę się, byś czytając tę książkę, doświadczył jak nigdy wcześniej Bożej mocy i Bożego pokoju. Modlę się, byś uwierzył, że Bogu możesz zawierzyć swoje najgłębsze potrzeby, bo w życiu opisanych tu ludzi dostrzeżesz Jego wierność. 11


Bóg wygrywa z rakiem

Możesz uwierzyć w ich historie, bo oni tego doświadczyli. Możesz uwierzyć mnie, bo ja tego doświadczyłam. Możesz uwierzyć Bogu, bo On obiecuje, że będzie tego z nami doświadczał. W mojej opinii, wszystkie te historie mają „szczęśliwe” zakończenie, choć czytając niektóre z nich, możesz uronić kilka łez. Wiem jak ważne jest, by słuchać opowieści pełnych nadziei, kiedy zmagasz się z rakiem. Ludzie mieli zwyczaj opowiadać mi okropne historie o swoim wujku, który miał taki sam rodzaj raka, co ja, i po prostu „zmarniał”, czy o „udręczonej bólem” babci. Nienawidziłam tych opowieści, ale na początku starałam się słuchać ich uprzejmie i z uśmiechem. W końcu uznałam, że nie dam rady dłużej tego znosić i kiedy ktoś zaczynał kolejną historię o raku, przerywałam mu i z uśmiechem pytałam: „Czy ta historia ma szczęśliwe zakończenie? Bo jeśli nie, to nie chcę jej słuchać”. Te słowa naprawdę powstrzymywały ludzi i nie musiałam już słuchać więcej beznadziejnych nowotworowych historii. Każda z opowieści znajdujących się w tej książce jest przepełniona nadzieją, choć nie wszyscy ich bohaterowie zostali uleczeni (na tej ziemi) z raka. Każdy znalazł to, czego potrzebował, by nie dać się pokonać rakowi. Nikogo z nich nie spotkał beznadziejny koniec, lecz każdy odnalazł niekończącą się nadzieję. Celowo zdecydowałam się napisać o ludziach, którzy mierzyli się z niesłychanie trudnymi okolicznościami, byś – jeśli twoja podróż jest „łatwiejsza” niż ich – nie miał wątpliwości, że Bóg może dać ci to, czego potrzebujesz. 12


Wstęp

Książka ta nie jest zbiorem przepisów, które obiecują, że jeśli zrobisz to, albo nie zrobisz tamtego, wówczas twoje modlitwy zostaną wysłuchane w sposób, jakiego oczekujesz. Wiem, że tego typu książki rzeczywiście istnieją, ponieważ pacjenci i ich rodziny często chcą ze mną rozmawiać, kiedy taki przepis nie sprawdza się w ich przypadku. Jest to książka realistyczna. Jest prawdziwa, bo nie ukrywa, że jedni ludzie wychodzą z raka, a inni nie. Jest prawdziwa, bo przyznaje, że nie istnieją łatwe odpowiedzi na niesprawiedliwości życia. Jest prawdziwa, bo nie udaje, że twoja wiara w Boga ochroni cię przed trudnymi doświadczeniami. Ale jest prawdziwa także dlatego, że pokazuje prawdziwych ludzi, ufających prawdziwemu Bogu w ich prawdziwym życiu. Ludzi, którzy odnaleźli prawdziwą radość, prawdziwy pokój, prawdziwą nadzieję, prawdziwą siłę i prawdziwą otuchę. Jest prawdziwa, bo pokazuje, co może się wydarzyć, gdy spotykają się Bóg i rak. Jeśli nie chcesz, by rak cię pokonał – niezależnie od tego, co robi czy zrobił osobie, którą kochasz, ta książka jest dla ciebie. Nie znoszę tego wyrażenia: ofiara raka. Ono w jakiś sposób implikuje, że rak jest zwycięzcą. On wygrywa – my przegrywamy. Nie doświadczyłam tego podczas moich spotkań z pacjentami chorymi na raka. Owszem, my sami w niewielkiej mierze decydujemy, czy zachorujemy na nowotwór, jednak decyzja o tym, czy staniemy się jego ofiarami, w głównej mierze zależy od nas. Nie chodzi mi tylko o to, czy przeżyjemy, czy też umrzemy. Mam na myśli to, jak rak może nas dotknąć w najgłębszych sferach tego, kim jesteśmy. Wierzę, że rak nie może pokonać naszego ducha, chyba że sami postanowimy zostać jego ofiarami. 13


Bóg wygrywa z rakiem

Kiedy zdiagnozowano u mnie nowotwór, osobiście znałam tylko dwie osoby chore na tę chorobę. Teraz, jako asystent pacjenta u mojego onkologa – dbając o emocjonalne i duchowe potrzeby jego pacjentów i ich opiekunów – znam setki osób, z których większość uważam za bliskich przyjaciół, walczących z tą straszną chorobą. (Podczas pisania tej książki właśnie poznałam tysięcznego zdiagnozowanego w naszym gabinecie pacjenta z nowotworem). Widziałam, zarówno w moim życiu, jak i w życiu tych ludzi, że z Bogiem nic nie jest niemożliwe, włącznie z pokonaniem raka. Widziałam, jak największą tragedię mojego życia Bóg przemienia w mój największy triumf. Nawet jeśli uważasz, że niemożliwe jest, by twoją udrękę z rakiem Bóg zamienił w triumf, proszę, byś nie przestawał czytać tej książki. To nie jest poradnik dla pacjentów chorych na nowotwór i ich opiekunów. Jeśli jesteś w sytuacji podobnej do tej, jakiej ja sama kiedyś doświadczyłam, to i tak już dostajesz aż nazbyt wiele rad od życzliwych ludzi. Nie chcę dawać rad chorym na raka, choć moja praca polega na pomaganiu takim pacjentom. Moim celem na każdy dzień jest kochać ludzi chorych na nowotwór i przybliżać ich do Boga, który naprawdę może zaspokoić wszystkie ich potrzeby. Nigdy nie przyszłoby mi do głowy sugerować, że w twoim życiu Bóg zadziała dokładnie w taki sam sposób, jak zrobił to w życiu moim czy innych osób opisanych w tej książce. On jest zbyt wielki, by dać się tak zaszufladkować. Ale On zadziała w twoim życiu – na swój doskonały sposób i w idealnym czasie. Chciałabym móc spotkać się z tobą przy kawie czy herbacie i po prostu wysłuchać twojej historii, pomodlić się z tobą, a potem 14


Wstęp

pozwolić Bogu zrobić resztę. Ale że jest to jednostronna rozmowa, więc najlepsze, co możemy w tym momencie zrobić, to wziąć do ręki filiżankę kawy czy herbaty, przeczytać te historie i pozwolić Bogu zrobić resztę.

15



Moja własna historia Boże, popełniasz naprawdę duży błąd

GDYBYŚ zobaczył mnie wtedy, pod koniec czerwca roku 1990, uznałbyś mnie za okaz zdrowia. Ubrana na żółto, z długimi do pasa włosami połyskującymi w letnim słońcu, uśmiechając się promiennie ze szczęścia, jakie odczuwałam, byłam przekonana, że kolonoskopia potwierdzi jedynie diagnozę o wrzodziejącym zapaleniu jelita grubego. W końcu miałam tylko trzydzieści sześć lat. Nie paliłam ani nie piłam alkoholu. Od kilku lat regularnie ćwiczyłam i miałam bzika na punkcie zdrowego odżywiania. Od czasu do czasu pojawiała się w moim stolcu krew, ale przypisywałam to staremu hemoroidowi z okresu ciąży i okazjonalnym nieprawidłowościom w pracy jelita z powodu czegoś, co zjadłam. Ale kiedy przy moim łóżku w ambulatorium chirurgicznym pojawił się gastrolog z wynikami badań, zarówno ja, jak i mój mąż Ralph wiedzieliśmy od razu, że coś jest nie tak. „Wykryliśmy guza”, powiedział, tak po prostu. Te słowa wywróciły mój świat do góry nogami. 17


Bóg wygrywa z rakiem

Cisza, jaka po nich nastąpiła, wydawała się nie mieć końca. Nikt się nie odezwał, nikt na nikogo nie spojrzał. „Czy myśli pan, że to rak?”, wykrztusiłam w końcu. Lekarz kiwnął potakująco, a jego oczy napełniły się łzami. Nadal mam przed oczami popielatą twarz Ralpha, stojącego w nogach łóżka szpitalnego. Powracał jego najgorszy koszmar. Jakieś dwadzieścia lat wcześniej, zaraz po tym jak wziął ślub ze swoją pierwszą żoną, lekarze zdiagnozowali u niej stwardnienie zanikowe boczne (ALS) – nieuleczalną chorobę. „Nie!”, wrzeszczałam raz za razem, jakby siła mojego głosu mogła w jakiś sposób sprawić, że ten koszmar okaże się nieprawdą. Szlochałam tak mocno, że w końcu doszło do hiperwentylacji. Lekarz skinął na pielęgniarkę, by podała mi więcej dożylnego środka uspokajającego. Myślałam o tym, jak wszystkie pielęgniarki po powrocie do domów będą opowiadać o pacjentce, której dzisiaj „puściły nerwy”. Ale tak naprawdę nie dbałam o to, co sobie o mnie pomyślą. W końcu to ja miałam raka. A moje łzy były w tamtym momencie jedynym sposobem na wyrażenie moich uczuć – wobec siebie samej, naszych trzech córek i mojego męża. Chociaż słowa stanowiły moje narzędzie pracy jako dziennikarki, to żadne nie mogły w pełni oddać tamtego momentu. Słowa zszokowana i zdruzgotana były zbyt łagodne. Czułam się, jakby ktoś uderzył mnie cegłą między oczy, a ja bałam się wstać, ze strachu przed kolejnym ciosem. Nigdy wcześniej nie zastanawiałam się nad tą chorobą. Żaden z członków mojej bliskiej czy licznej dalszej rodziny nigdy nie walczył z nowotworem. Niektórzy z moich przyjaciół wydawali się nieustannie martwić tym, że mogą zachorować na raka, wliczając 18


Moja własna historia

w to moją koleżankę, która często dzwoniła do mnie z historiami o kolejnym „guzie miesiąca”. Ale nie ja. Byłam przekonana, że mnie się to nie przydarzy. Ludzie z rakiem wyglądają na chorych, a przynajmniej czują się chorzy, prawda? I po tym wszystkim, przez co przeszedł Ralph, czy kolejna jego żona mogła zostać dotknięta jakąś poważną chorobą? Prawdopodobieństwo było raczej niewielkie. Prawda? „Czy ma pani chirurga?” – zapytał gastrolog. „Nie”, wymamrotałam. Czy ludzie mają swoich chirurgów tak samo jak mają fryzjerów? „W szpitalu byłam tylko wtedy, kiedy rodziłam dzieci.” Powiedział, że umówi mnie na konsultację. Półgodzinna droga do domu była najdłuższą i najcichszą podróżą w czasie naszego wspólnego życia małżeńskiego. Mój mąż nie mógł powiedzieć niczego, co sprawiłoby, że poczułabym się lepiej – chyba że powiedziałby, że to wszystko to tylko straszna pomyłka, że diagnoza była kłamstwem. Pięć dni później przeszłam operację usunięcia guza i resekcji jelita. Powiedziano mi, że jeśli raka wykryto we wczesnym stadium, zostanę uznana za wyleczoną i dalsza terapia nie będzie potrzebna. Ale jeśli nastąpiły przerzuty do węzłów chłonnych czy jeszcze dalej, to przy zastosowaniu chemioterapii i/lub radioterapii, w najlepszym wypadku będę mieć 50 procent szans na przeżycie. Błagałam Boga o ten pierwszy scenariusz. Bez końca tłumaczyłam Mu, dlaczego byłby on o wiele lepszy. Trzy dni później, o godzinie 7 rano, chirurg i jego stażysta przynieśli wyniki badania histopatologicznego. Sama ich mowa ciała zdradzała, że przychodzą ze złymi wieściami. Stali pod ścianą, na 19


Bóg wygrywa z rakiem

końcu mojego szpitalnego łóżka, tak daleko ode mnie, jak pozwalały na to wymiary sali. „Wykryliśmy nowotwór w pięciu z dwudziestu węzłów chłonnych”, zwięźle wyjaśnił chirurg. „Konieczna będzie chemioterapia i radioterapia”. Znów się rozpłakałam, ale nikt nie podszedł do mnie, żeby mnie pocieszyć. „Czy zna pani kogoś, kto przechodził przez chemioterapię?”, zapytał, jakby chciał na siłę podtrzymać rozmowę. Skinęłam głową, przypominając sobie czternastoletnią dziewczynę, która umarła na raka kości i młodą matkę, u której śmierć spowodował guz mózgu. Ich obrazy zalały moje myśli. I znów doszło do hiperwentylacji. W dalszym ciągu żaden z lekarzy nie podszedł do mnie. Zamiast tego chirurg zawołał pielęgniarkę, by pomogła mi oddychać w małą papierową torebkę. Jakże bardzo chciałam, żeby doktor choć przez chwilę potrzymał mnie za rękę czy po prostu poklepał po ramieniu i powiedział, że to nie oznacza automatycznie wyroku śmierci. „Czy chce pani, żebym zadzwonił do pani męża?” – zapytał lekarz, nadal stojąc w nogach mojego łóżka. Skinęłam głową pomiędzy gwałtownymi wdechami do małej brązowej torby. Teraz byłam naprawdę przerażona. Rozpaczliwie potrzebowałam Ralpha. Ale, z jakiegoś powodu, chirurg wcale do niego nie zadzwonił. Leżałam więc w pokoju przez trzy godziny i rozmyślałam o tym, jak to będzie, gdy w żyłach będę miała wlewy chemioterapii. Próbując kontrolować swój szloch, odbyłam sama ze sobą krótką rozmowę. Weź się w garść, moja głowa tłumaczyła sercu. Czego tak się boisz? Nudności i wymiotów? Przeżywałaś to w dzień i w nocy przez 20


Moja własna historia

sześć miesięcy przy wszystkich trzech ciążach. Owrzodzenia jamy ustnej? Już to kiedyś miałaś. Igieł? Wcale się ich nie boisz. Utraty włosów? Odrosną. Nie bądź taka próżna, moja głowa stwierdziła rzeczowo. Ale moje serce nie kupiło tych wyjaśnień. Płakałam jeszcze bardziej, głaszcząc włosy, które rozpaczliwie pragnęłam zachować. Tak, tego się boję, przyznałam. Nie chcę wyglądać na chorą przed moimi dziećmi i moim mężem. Nie mogę sobie wyobrazić obserwowania tego, jak wypadają mi włosy. Nie podobała mi się własna próżność, ale tak wtedy czułam. O 10 zadzwoniłam w końcu do Ralpha. Trzęsłam się tak bardzo, że mój głos był ledwo słyszalny i musiałam mu wszystko kilkakrotnie powtarzać. „Jest źle”, powiedziałam. „Potrzebuję cię tutaj, natychmiast.” Nie byłam nawet w stanie wypowiedzieć słowa chemioterapia. Strach, jaki, przed nią czułam, był gorszy niż początkowy szok na wieść o samej chorobie. Ralph zjawił się po krótkim czasie. Około południa do mojej sali zajrzał chirurg i powiedział, że właśnie próbował dodzwonić się do mojego męża, ale ten nie odbiera telefonu. „A tak na marginesie” – dodał – „Czy wspominałem, że podczas chemioterapii nie straci pani włosów?” Nie wiedziałam, czy mam go uściskać, czy uderzyć. Łysa czy nie, wiedziałam że i tak muszę przejść przez ten koszmar. Pochłonęły mnie myśli o śmierci. Prawie każde osobiste pytanie doprowadzało mnie do płaczu, zwłaszcza takie, które przypominało mi o naszych córkach. Miały wtedy osiem, dziesięć i dwanaście lat. Czy zobaczę jak dorastają? Jak one sobie beze mnie poradzą? Leżąc wtedy na łóżku, miałam dużo czasu na rozmowę z Bogiem. Uważałam, że popełnił wielki błąd w moim życiu. 21


Bóg wygrywa z rakiem

Powiedziałam Mu to bez ogródek. Znałam obietnicę z Listu do Rzymian, rozdział 8 werset 28, że Bóg sprawi, iż wszystkie rzeczy będą współdziałać dla naszego dobra, ale wiedziałam także, że spełnienie tej obietnicy zajmuje nieraz sporo czasu, a ja nie chciałam czekać tak długo. Powiedziałam Mu, że nie chcę, aby sprawiał, żeby z tego koszmaru, jaki rozwija się przed moimi oczami, wynikło coś dobrego. Zamiast tego chciałam, by go po prostu zabrał. „Popełniasz naprawdę duży błąd”, wściekałam się. „Nie ma absolutnie niczego, co mógłbyś uczynić, by to wynagrodzić, bo to jest zbyt straszne. I nie planuj sobie, że jak mnie z tego już jakoś wyciągniesz, to zacznę służyć chorym na raka, bo tego nie zrobię!” Myślę, że Bóg musiał się uśmiechać, patrząc wtedy na mnie, tak jak robi to doświadczona matka, obserwując dziecko, które się buntuje, kiedy pora iść spać. Trzy tygodnie po operacji rozpoczęłam cotygodniową chemioterapię z doktorem Markiem Hirshem, onkologiem z Hanoweru w Pensylwanii. Poznałam go rok wcześniej, kiedy latem odwiedził kościół, którego pastorem był mój mąż. Niedawno, kiedy dla lokalnej gazety pisałam reportaż o nowej grupie wsparcia dla chorych na raka, działającej w szpitalu, odnowiliśmy naszą znajomość. Wiedziałam, że jest Żydem mesjanistycznym – Żydem, który wierzy, że Jezus (Jeszua) jest obiecanym Mesjaszem. Chciałam mieć doktora Hirsha i jego wiarę w mojej leczniczej drużynie. Nie miałam pojęcia, że pewnego dna sama wyląduję w jego drużynie – ale tu nieco wyprzedzam bieg wydarzeń. Nigdy nie bałam się igieł, ale igła do chemioterapii to zupełnie inna historia. Moje żyły uciekały, a pielęgniarka grzebała mi w ramieniu w ich poszukiwaniu. Było mi niedobrze zanim jeszcze 22


Moja własna historia

dostałam leki. Ich kombinacja nie była tak bardzo toksyczna, jak większość stosowanych w chemioterapii. Powiedziano mi, że pacjenci zazwyczaj zaczynają odczuwać jakieś efekty uboczne dopiero po kilku tygodniach. Nie w moim przypadku. Od samego początku miałam mdłości, ale lekarstwo, które miało im zapobiegać sprawiało, że byłam tak śpiąca, iż nie mogłam funkcjonować, więc zdecydowałam się jednak na nudności. (Na szczęście teraz są już dostępne leki przeciw nudnościom, które nie powodują senności!) Miałam owrzodzenia jamy ustnej. Byłam strasznie zmęczona. Straciłam smak. Schudłam dziewięć kilogramów. Nawet woda wywoływała u mnie mdłości, a powietrze na zewnątrz pachniało tak źle, że czasem musiałam zatykać nos, żeby wyjść z domu. Na domiar złego, byłam uczulona na główny lek, który przyjmowałam. Z nosa lał mi się cały czas katar, a oczy mocno łzawiły. (Chemia tak poważnie uszkodziła moje kanaliki łzowe, że moje prawe oko łzawi do dzisiaj, choć przeszłam dwie operacje, które miały rozwiązać ten problem.) Dłonie i spody stóp zrobiły się czerwone i miałam wrażenie, że płoną. Stawy miałam tak bardzo nabrzmiałe, że ledwo mogłam zginać palce u rąk, a w niektóre dni musiałam chodzić na bokach stóp. 23


Bóg wygrywa z rakiem

Trzy razy zeszła mi skóra ze stóp. Doświadczyłam niemal każdego możliwego efektu ubocznego chemioterapii. Przez cały ten czas miałam świadomość, że modlą się za mnie setki ludzi w szesnastu stanach. Tak więc wydawało się logiczne – przynajmniej dla mojego emocjonalnego ja – by pytać Boga, dlaczego to wszystko jest takie trudne. „Dlaczego nie przechodzę tego w lżejszy sposób?”, wołałam. „Czy prośba, bym choć przez kilka godzin poczuła się znowu normalnie, to tak wiele?” Ale Niebo milczało. W tamtym czasie leczenie raka jelita grubego trwało rok (z przerwami co kilka tygodni) i odbywało się co tydzień. Po jakichś pięciu miesiącach od rozpoczęcia leczenia jechałam do gabinetu mojego onkologa i rozmawiałam z Bogiem. „Myślę, że nie dam już rady”, powiedziałam Mu. (Uznałam, że skoro On i tak zna moje myśli, to równie dobrze mogę je powiedzieć na głos i zrzucić ten ciężar z serca.) „Modliłam się do Ciebie, i ja i wielu innych ludzi, by było mi łatwiej, ale jest coraz gorzej. Nie poddaję się łatwo, więc będę to ciągnąć. Ale nie wiem, czy wytrzymam jeszcze siedem miesięcy”, powiedziałam, a po moich policzkach potoczyły się słone łzy. Kiedy lekarz obejrzał tego dnia moje dłonie i stopy, powiedział: „Nie sądzę, byś była w stanie długo to jeszcze przyjmować. Spróbujmy jeszcze przez miesiąc. Myślę, że jeśli chemia ma zadziałać, miała wystarczająco dużo czasu, by to zrobić. Poza tym, uważam, że badania w końcu wykażą, iż sześć miesięcy to wystarczający czas na to leczenie.” (Miał rację – standardowe leczenie raka jelita trwa dziś tylko sześć miesięcy.) Wytrzymałam i zakończyłam swoją chemię w lutym 1991 roku. 24



tel. 12 292 68 69, 12 292 09 05 12 345 49 80, tel. kom.: 695 994 193 www.religijna.pl, klub@religijna.pl

A u to r ka

ISBN 978-83-7864-503-0

ISBN 978-83-7864-503-0

9 788378 645030 Cena: 39,90 w tym 5% VAT

wygrywa z rakiem

ZAMÓW BEZPŁATNY KATALOG!

Od 1 maja 1996 roku mam pracę, w ramach której słucham o nadziejach i lękach pacjentów, modlę się, by Bóg uzdrowił ich fizycznie, emocjonalnie i duchowo. Modlę się, by pobłogosławił każdego z nich i wierzę, że tak będzie. Pracowałam zarówno jako wolontariuszka, koordynując grupę wsparcia dla chorych na raka, jak i etatowa asystentka pacjenta w gabinecie onkologicznym. Trzymałam za ręce setki osób chorych na raka, słuchałam, gdy mówili o swoich lękach i widziałam, co daje im nadzieję. Patrzę na nowotwór – i każdą inną chorobę czy trudne przeżycie – jak na bardzo głęboki dół, ale wierzę, że miłość Boga jest jeszcze głębsza. Wierzę w to z powodu mojego własnego doświadczenia z nowotworem, a nie wbrew jemu – doświadczenia, które Bóg przemienił z udręki w błogosławieństwo dla innych.

Lynn Eib

BÓG

Rak to bardzo głęboka jama, ale dotyk Boga sięga jeszcze głębiej. Uzdrowiona z raka Lynn Eib wie z własnego doświadczenia, że Bóg może bezpośrednio dotknąć i uzdrowić człowieka – dokładnie tam, gdzie człowiek potrzebuje uzdrowienia. To książka zawierająca pełne mocy świadectwa o pacjentach z rakiem i ich rodzinach, dotkniętych przez Boga w cudowny sposób.

Lynn Eib

poleca!

BÓG

wygrywa z rakiem Świadectwa uzdrowień

To taka książka, którą sama chciałabym móc przeczytać, kiedy w wieku trzydziestu sześciu lat zdiagnozowano u mnie raka jelita grubego. Nagle zostałam wrzucona w inny świat, z istnienia którego dotąd ledwie zdawałam sobie sprawę – w świat raka. I desperacko potrzebowałam jakiejś nadziei i wsparcia. Jest to książka realistyczna. Jest prawdziwa, bo nie ukrywa, że jedni ludzie wychodzą z raka, a inni nie. Jest prawdziwa, bo przyznaje, że nie istnieją łatwe odpowiedzi na niesprawiedliwości życia. Jest prawdziwa, bo nie udaje, że twoja wiara w Boga ochroni cię przed trudnymi doświadczeniami. Ale jest prawdziwa także dlatego, że pokazuje prawdziwych ludzi, ufających prawdziwemu Bogu w ich prawdziwym życiu. Ludzi, którzy odnaleźli prawdziwą radość, prawdziwy pokój, prawdziwą nadzieję, prawdziwą siłę i prawdziwą otuchę. Jest prawdziwa, bo pokazuje, co może się wydarzyć, gdy spotykają się Bóg i rak. Widziałam, zarówno w moim życiu, jak i w życiu tych ludzi, że z Bogiem nic nie jest niemożliwe, włącznie z pokonaniem raka. Widziałam, jak największą tragedię mojego życia Bóg przemienia w mój największy triumf. Nigdy nie przyszłoby mi do głowy sugerować, że w twoim życiu Bóg zadziała dokładnie w taki sam sposób, jak zrobił to w życiu moim czy innych osób opisanych w tej książce. On jest zbyt wielki, by dać się tak zaszufladkować. Ale On zadziała w twoim życiu – na swój doskonały sposób i w idealnym czasie. fragment książki


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.