Księga Sakramentów – abp Fulton J. Sheen

Page 1

Księga Sakramentów

Arcybiskup

Opracowanie: Al Smith, na podstawie książek These Are the Sacraments oraz Three to Get Married

Tłumaczenie: Jacek Paweł Laskowski

Redakcja i korekta: Wydawnictwo AA

Skład i łamanie, projekt okładki: Agnieszka Siekierżycka

Copyright © 2021 by Al Smith

Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo AA, Kraków 2022

The book is published in cooperation with Sophia Institute Press.

ISBN 978-83-7864-655-6

Wydawnictwo AA s.c. 30-332 Kraków, ul. Swoboda 4 tel.: 12 292 04 42 e-mail: klub@religijna.pl www.religijna.pl

Najświętszej Dziewicy Maryi Nauczycielce wzniosłej tajemnicy miłości, Która w Kanie pouczyła nas: ‘Cokolwiek wam powie, to czyńcie’ (J 2, 5).

Spis treści

Sakramenty – Boskie kanały łaski (Sługa Boży John A. Hardon, S.J.). . . 7

Dlaczego sakramenty? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 8 Chrzest . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 9

Najświętsza Eucharystia i pokuta . . . . . . . . . . . . . . . . . 10 Kapłaństwo . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 11 Święte małżeństwo . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 11 Bierzmowanie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 12 Namaszczenie chorych . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 12

Katolickie sakramenty podminowywane . . . . . . . . . . . . . 12 Nasza odpowiedzialność . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 17

5
Wprowadzenie.
1. Sakrament chrztu
37 2. Sakrament
. 63 3. Sakrament Eucharystii . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 77 4. Sakrament pokuty . . . . . . . . . . . .
. .
. 97 5. Sakrament namaszczenia chorych . . . . . . . . .
. . . . 127 6. Sakrament kapłaństwa . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 145 7. Sakrament małżeństwa . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 167 Konkluzja . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 202 Do małżeństwa trzeba trojga 1. Różnice między seksem a miłością . . . . . . . . . . . . . . . . 209 2. Nasze energie witalne . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 221
Oto sakramenty
Sakramenty . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 23
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
bierzmowania. . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . .
. . . . .
. . .

3. Czym jest miłość . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 233 4. Trzy napięcia miłości . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 251 5. Do miłości trzeba trojga . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 271 6. Miłość jest trójjedna . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 285 7. Odsłanianie misterium . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 313 8. Czystość: szacunek dla tajemnicy . . . . . . . . . . . . . . . . . 331 9. Godność ciała . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 349 10. Małżeństwo i duch . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 367 11. Tajemnica wielka . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 379 12. Więź, która się zerwać nie da . . . . . . . . . . . . . . . . . . 393 13. Rodzenie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 407 14. Ojcostwo . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 419 15. Macierzyństwo . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 427 16. Rola dzieci . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 437

17. Maryja, macierzyństwo i dom. . . . . . . . . . . . . . . . . . 449 18. Ciemna noc ciała . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 473 19. Na dobrą i złą dolę . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 493 20. Reakcja miłości na stratę . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 511 21. Miłość trwa na wieki . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 531

Arcybiskup Fulton J. Sheen: autor, mówca, misjonarz (Sługa Boży John A. Hardon, S.J.) . . . . . . . . . . . . . . . . . . 537 Podziękowania . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 555 Dzieła wykorzystane w tej książce . . . . . . . . . . . . . . . . . . 557 Fulton J. Sheen (1895–1979) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 559

6

Sakramenty – Boskie kanały łaski

Sługa Boży John A. Hardon, S.J.

Nie sposób przecenić ważność rozumienia tego, co mamy na myśli, kiedy nazywamy sakramenty kanałami Bożej łaski. Moż na by wręcz powiedzieć, że chrześcijaństwo dzieli się na dwie grupy: na tych, którzy wierzą, że Chrystus ustanowił Sakramenty jako narzędzia Swojej łaski i na tych, którzy takiej wiary nie mają. W XVI stuleciu sześć całych narodów oddzieliło się od jedności katolickiej, ponieważ ich przywódcy przestali wierzyć w to, co my, katolicy nazywamy Siedmioma Sakramentami.

Jest to także część kryzysu toczącego dzisiejszy świat chrześcijański. Są w nim tacy, którzy wciąż wierzą, że Chrystus ustanowił siedem kanałów Swojej łaski, i są tacy, którzy, jeśli nawet używają słowa „sakrament”, to nie wierzą już ani w sakramenty jako komunikatory łaski ani w to, że Kościół ma nad nimi wła dzę. Możemy nawet powiedzieć, że przyszłość chrześcijaństwa zależy od tego, czy ludzie deklarujący się jako chrześcijanie będą rozumieli – i dokładnie o rozumienie mi tutaj chodzi –niezbędność Sakramentów dla osiągnięcia życia wiecznego.

W tym tekście skupimy się na jednym tylko słowie – „rozumienie”. Zadamy sobie trzy pytania: Dlaczego Chrystus ustanowił siedem sakramentalnych kanałów łaski? Dlaczego te kanały łaski są dziś podminowywane przez niektóre kręgi

7

mieniące się katolickimi? Jaki wynika stąd obowiązek dla nas jako dla nauczycieli prawdziwej Wiary?

Dlaczego Sakramenty?

Bóg stał się człowiekiem po to, by wynieść rodzaj ludzki do połączenia z Trójcą Świętą w niebiańskiej wieczności. Naszym przeznaczeniem jest, aby do Boga, od którego wyszliśmy, powrócić, żeby mieć udział w Jego własnym doskonałym szczęściu, jakim On się cieszy. Ale ten sam Bóg dał nam wolną wolę, której mamy używać zgodnie z Jego wolą, ażeby w ten sposób dotrzeć do niebieskiego domu, w którym On nas oczekuje. Najbardziej podstawowym warunkiem, jaki w tym celu mu simy wypełnić, jest być w przyjaźni z Nim w chwili, w której powoła On nas z czasu do wieczności. Inną nazwą na określenie tego bycia w przyjaźni z Bogiem jest posiadanie łaski uświęcającej. Przeznaczywszy nas do niebiańskiego szczęścia, z czystej sprawiedliwości, Bóg wyposażył nas w środki do osiągnięcia tego, co nazywamy Widzeniem Uszczęśliwiającym. W tych warunkach Sakramenty są podstawowymi sposobami, z pomocą których możemy uzyskiwać życie nadnaturalne, bez którego nikt nie może być zbawiony1. To także poprzez Sakramenty wzrastamy w życiu łaski, bo tylko one dostarczają nam środków do odbudowy życia w przyjaźni z Bogiem, które możemy utracić wskutek grzechu ciężkiego. Widzimy więc od razu, że Chrystus ustanowił Sakramenty, by dawać nam łaskę konieczną do osiągnięcia Nieba, byśmy w tej Jego łasce wzra1 Kościół naucza, że „ Bóg związał zbawienie z Sakramentem Chrztu, ale On Sam nie jest związany swoimi Sakramentami ” (KKK 1257, podkr. w oryg.). Więcej na temat zbawienia, w tym możliwego zbawienia niekatolików zob. KKK 846–848; 1257–1261.

8

stali, a w ten sposób dostąpili większego szczęścia w wieczności, a także byśmy odzyskiwali Jego przyjaźń, jeśli ją, przez nieposłuszeństwo Jego woli, stracimy. W momencie, w którym mówimy, że Sakramenty są kana łami łaski Bożej, zakładamy, że przychodzimy na ten świat bez łaski koniecznej do osiągnięcia Nieba. Nie jest tu naszym celem zgłębianie tajemniczej opatrzności Bożej, która pozwala tak wielu ludziom nie przyjmować Sakramentów ustanowionych przez Chrystusa. Istnieje coś takiego, jak nieprzyjmowanie Sakra mentów w akcie, ale przyjmowanie ich w pragnieniu. Mimo to zasada podstawowa pozostaje: Sakramenty są środkami, które Chrystus zapewnił dla osiągnięcia zbawienia przez rodzaj ludzki. Wynikają stąd bezpośrednio pewne wnioski. Każdy z sied miu Sakramentów ma swój własny, zamierzony przez Boga cel.

Chrzest

Potrzebujemy przede wszystkim dostąpienia udziału w życiu Bożym. Chrystus ustanowił Sakrament Chrztu, by wyposa żyć nas w udział w Swojej własnej Boskości. Kiedy mówi On Nikodemowi, że musi się on odrodzić z wody i Ducha Świętego, rozumie to dosłownie. Zakłada On, że istnieje zasada życia naturalnego ciała – jest nią ludzka dusza. Jednakże Chrystus objawia zdumionemu Nikodemowi rónież to, że mamy także posiadać ponadnaturalną zasadę życia duszy. Święty Augustyn nazywa to duszą duszy. Jakiejkolwiek jednak nazwy by nie nadawać źródłu życia ducha ludzkiego, nie śmiemy wątpić, że Chrystus wyposażył nas w środki do uzyskiwania tego życia. Podstawowym spośród tych środków jest Sakrament Chrztu. Zbawiciel nie mógł wyrazić się jaśniej. Kiedy Nikodem naciska Go w kwestii znaczenia tego wszystkiego, Jezus sięga po

9

najmocniejsze sformułowania, jakimi dysponuje: „Jeśli się kto nie odrodzi z wody i z Ducha Świętego, nie może wejść do królestwa Bożego” (J 3, 5).

Najświętsza Eucharystia i Pokuta

Chrystus powiedziawszy nam, że potrzebujemy Chrztu, żeby otrzymać życie łaski w naszych duszach, zapewnił nam też wiedzę o tym, jak mamy to życie chronić aż do świtu wieczności. W tejże samej Ewangelii według św. Jana, trzy rozdziały dalej, Zbawiciel mówi Swoim zszokowanym słuchaczom, że aby pozostawać duchowo żywymi, mają przyjmować Jego Cia ło i Krew. W nie mniejszym stopniu niż pokarmu i napoju dla podtrzymywania naszego życia naturalnego, potrzebujemy też Pokarmu i Napoju Świętej Eucharystii dla pozostawania żywymi w Jego łasce. I znów, używa języka najmocniejszego z możliwych: „Jeślibyście nie jedli ciała Syna Człowieczego, i nie pili krwi Jego, nie będziecie mieć życia w sobie (J 6, 54 [53])2. Chrzest jest niezbędny do uzyskania udziału w życiu Boga. Eucharystia jest równie niezbędna do zachowania życia duchowego. Chrystus przewidział, że ci, którzy pójdą za Nim, będą grzeszyć, a nawet tracić życie Boże. Zapewnił zatem środki do odbudowy tego życia w Sakramencie Pokuty, który ustanowił w wieczór Niedzieli Zmartwychwstania (J 20, 19-23).

2 Numery wersów w nawiasach kwadratowych wskazują numerację występującą w innych przekładach.

10

Kapłaństwo

Kościół ustanowiony przez Chrystusa jest rzeczywistością widzialną. Nie jest czystą abstrakcją ani poetycznym stowarzyszeniem wyznawców czy predestynowanych. Podczas Swojego widzialnego pobytu na ziemi On Sam był kanałem łask, których udzielał tym, co uwierzyli w Jego Imię. Ale Chrystusowa misja przekazywania łaski miała być kontynuowana po Jego powrocie do niebiańskiej chwały. Dlatego zapewnił On Kościołowi, który założył, moc kontynuowania dzieła, które Sam zaczął. To dlatego przy Ostatniej Wieczerzy ustanowił dwa Sakramenty – Świętą Eucharystię i Kapłaństwo – które mają zapewnić Jego stałą, cielesną obecność na ziemi i przekazywanie przez Niego owoców Kalwarii poprzez Ofiarę Mszy Świętej. Święte Małżeństwo

Większość wyznawców Chrystusa miała żyć w stanie małżeńskim. Jak On Sam powiedział zdumionym faryzeuszom, od małżonków, którzy wierzą w Niego, oczekuje się, że będą przez resztę życia po ślubie „dwoje w jednym ciele” (Mt 19, 5). Żadnej więc już poligamii ani listów rozwodowych z prawem do ponownego ożenku. Dla tych, którzy mienią się chrześcijanami, dozgonna monogamia ma być imperatywem. Oczywiste jest, że Chrystus musiał dać Swoim wyznawcom-małżonkom ponadludzką łaskę, jakiej potrzebują, by pozostać wiernymi Jego nauczaniu. Małżeństwo musi więc się stać Sakramentem, jeśli chrześcijanie mają żyć w stanie małżeńskim życiem po ludzku niemożliwym.

11

Bierzmowanie

W całym ciągu Ewangelii Chrystus nie czyni tajemnicy z tego, że Jego wyznawcom potrzeba będzie siły, by pozostać mocnymi w wierze. Dlatego też dał im Sakrament Bierzmowania. Przez stulecia nazywano go sakramentem duchowego umocnienia. W naszych czasach postrzega się go jako sakrament męczeństwa. Jak powiedział Pan Swoim uczniom w dniu Wniebowstąpienia, mamy być Jego świadkami – dosłownie zaś Jego męczennikami – (greckie słowo martyr oznacza „świadka”) aż po krańce ziemi (Dz 1, 8).

Namaszczenie chorych

Kiedy nasze ciała zbliżają się do kresu swoich dni, nasze dusze potrzebują pomocy, żeby wejść do wieczności ze spokojną ufnością w Boże miłosierdzie – pomocy, którą może im dać tylko Chrystus. Dlatego mamy Sakrament Namaszczenia Chorych. Tylko kapłani wiedzą, jak bardzo nadzwyczajnej pomocy ze strony Zbawiciela potrzebują ludzie stojący w obliczu śmierci ciała. Ten Sakrament, rzec można, dopełnia dzieła, jakie Chrystus rozpoczął w nas na Chrzcie Świętym.

Katolickie Sakramenty podminowywane

Przez całe stulecia Sakramenty stanowiły główny cel ataku ludzi, których dziś określa się mianem innowierców, ale których trafniej określić by należało jako heretyków zaprzeczających jednej z kardynalnych tajemnic Wiary Katolickiej (lub większej liczbie takowych). Już w czasach przebywania Chrystusa

12

na ziemi wielu z Jego uczniów opuszczało Mistrza, nie akceptując Jego nauczania na temat Jego Realnej Obecności w Najświętszym Sakramencie. Przez następne piętnaście stuleci wszystkie ustanowione przez Chrystusa Sakramenty były, jeden po drugim, albo otwarcie odrzucane, albo tak reinterpretowane, że pozostawała z nich tylko sama nazwa. Ostatecznie zaś eksplodowało to w wieku XVI lawiną antyklerykalizmu, która pochłaniała kolejne niegdyś katolickiej kraje.

Było zatem rzeczą jedynie słuszną, że Sobór Trydencki orzekł następujące potępienie: „Jeśli ktoś twierdzi, że [nie wszystkie] Sakramenty Nowego Przymierza [zostały ustanowione przez Jezusa Chrystusa Pana naszego albo że] jest ich więcej czy mniej niż siedem, tj. Chrzest, Bierzmowanie, Eucharystia, Pokuta, Ostatnie Namaszczenie, Kapłaństwo i Małżeństwo, albo że którykolwiek z nich nie jest prawdziwie i we właściwym znaczeniu sakramentem – niech będzie wyklęty”. Nie trzeba dodawać, że zwolennicy Lutra, Kalwina, Zwingliego i Cranmera nie zmienili poglądów. Powodem leżącym u podłoża odrzucania przez nich Sakramentów była bardziej fundamentalna przesłanka bezwzględnej predestynacji. Niebo osiągną ci, którzy zostali z góry do zbawienia przeznaczeni. Samo pojęcie „łaski” uległo zmianie. Zamiast być swobodnym darem Bożego miłosierdzia, który mamy przyjąć i z nim współpracować, została ona przedefiniowana na selektyw ne miłosierdzie Boga, które otrzymują ci, co do zbawienia są przeznaczeni.

Ale nawet bardziej podstawowe niż teoria absolutnej predestynacji było odrzucenie życia nadnaturalnego. Człowiek nigdy nie został podniesiony do udziału w życiu Bożym. W tych wa runkach nie mogła pojawić się kwestia otrzymywania poprzez Chrzest życia nadnaturalnego czy odtwarzania tego życia poprzez Pokutę lub podtrzymywania go przez Eucharystię. Nawet

13

kiedy słowo „sakrament” mogło być używane, ogromna część światowego chrześcijaństwa – która znalazła się poza katolicyzmem rzymskim – nie wierzyła już ani w to, że Chrystus usta nowił Sakramenty, ani w to, że są one potrzebne do zbawienia. W naszych jednakże czasach w dzieje chrześcijaństwa wkroczył fenomen nowy. Rosnąca liczba autorów, wciąż podających się za katolików, reinterpretuje nauczanie Kościoła na temat Sakramentów z nieodpowiedzialną swobodą i niszczycielską konsekwencją nie mającą swojego odpowiednika w ciągu minionych pięciuset lat. Nigdy nie zapomnę pewnej konferencji w Midwestern Theological Society, w której uczestniczyłem. Mówcą referującym główny jej temat był ks. Richard McBrien. Przez godzinę w uczonym dyskursie podawał audytorium argument za argumentem na rzecz twierdzenia, że katolickie kapłaństwo nie jest Sakramentem ustanowionym przez naszego Pana podczas Ostatniej Wieczerzy. Miało ono być innowacją wprowadzoną w końcu II stulecia. Logiczną konsekwencją takiego stanowiska jest postawienie pytania, czy Chrystus w ogóle ustanowił jakikolwiek Sakrament. Jeden z najbardziej prestiżowych uniwersytetów Wschodnie go Wybrzeża prowadzi dziś cykl zajęć, na których utożsamia się nadnaturę (nadprzyrodzoność) z mitologią. Zresztą niejeden już słownik opisuje ją jako nierzeczywistą i będącą płodem fantazji. Nie sposób przecenić coraz powszechniejszego w niektórych wciąż nominalnie katolickich kołach eliminowania wiary w Sakramenty jako kanały Bożej łaski. Coraz szerzej panoszące się bezczeszczenie Świętej Eucharystii jako sakramentu fizycznej obecności Chrystusa, teraz, tutaj, na ziemi, poprzez Najświętszy Sakrament Ołtarza; masowe odejścia od kapłaństwa tak wielu mężczyzn, którzy przyjęli Sakrament Święceń; ogarniające nie tylko cały nasz kraj, ale i świat zarzucanie Spowiedzi; zamknięcie w ciągu kilku lat ponad stu parafii

14

w dwóch tylko diecezjach; epidemia stwierdzeń nieważności małżeństw u osób, o których mniemać należy, że Sakrament Małżeństwa przyjęły – są to wszystko symptomy plagi „sakra mentalnego błędu”, który grozi podminowaniem Kościoła katolickiego w całym ciągu tzw. krajów rozwiniętych. Czytamy obecnie książki i czasopisma, uczestniczymy w zajęciach i słuchamy wykładów, które stanowią zagrożenie dla samej istoty naszej wiary w Sakramenty. Kiedy czyta się te publikacje i słucha takich wypowiedzi, jedna rzecz staje się jas na: istnieje masowa utrata wiary nie tylko w Sakramenty, ale i w życie nadnaturalne, które Sakramenty mają przekazywać i wzmacniać w naszym życiu. Mówi się nam, że Sakramenty nie zostały ustanowione przez Chrystusa, ale zostały wynalezione przez chrześcijan w okresie kilku stuleci. To, co nazywamy Sa kramentami – powiada się – sięga religii starożytnych z czasów przedchrześcijańskich. Rytuały, które dziś nazywamy Sakramentami, są prostą kontynuacją tego, co celebrowały wszystkie religie na długo przed pojawieniem się chrześcijaństwa. Każdy z Sakramentów katolickiego chrześcijaństwa wyprowadza się z jego jakoby przedchrześcijańskiej historii. Mycie się wodą, ła manie i dzielenie się chlebem, nalewanie i picie wina, namaszczanie olejem, nakładanie rąk, by błogosławić i wyświęcać, wzywanie mocy boskich, wypowiadanie słów przebaczenia –wszystkie te rzeczy są tak starożytne jak historia religii i były praktykowane na długo przed tym, zanim słowo „sakrament” zostało w ogóle kiedykolwiek użyte w dyskursie religijnym. Skoro więc tak, to łączenie sakramentów z obrzędami Kościoła katolickiego, a tym bardziej identyfikowanie ich z nimi, byłoby nie tylko błędne, ale wręcz oszukańcze. Mówienie o Kościele założonym przez Chrystusa jako o powszechnym sakramencie zbawienia jest w najlepszym razie określeniem błędnym, a w najgorszym – bluźnierstwem. Chrystus – mówi

15

się nam – nie miał żadnych roszczeń co do naszego, ludzkiego przeznaczenia. Także i Kościół, o którym powiadają, że go On założył, nie ma żadnego monopolu na dobroć Boga.

Ci, którzy zaprzeczają Boskiemu pochodzeniu Sakramentów chrześcijańskich odwołują się do takich geniuszy jak ks. Karl Rahner. Budując na jego przesłankach twierdzą, że nie da się powiedzieć, iż łaska zależy od Kościoła, który założył Chrystus. Kościół – mówi się ludziom – nie ma reguł czy regulacji, nie formułuje nakazów ani zakazów. Z całą pewnością nie jest on duchowieństwem ani rytuałem Sakramentów, ani kultem odda wanym przez lud podczas celebrowania Sakramentów. Wszystkie te rzeczy są tylko załącznikami lub, jeśli wola tak to określić, nadobowiązkowymi dodatkami do tego, czym chrześcijaństwo naprawdę jest. A jest ono żywym wydarzeniem obecności Boga. To lud, który – niezależnie od tego, jakie wierzenia religijne uznaje i religijne praktyki uprawia – jest „Ludem Bożym”. Został dotknięty przez Boga, jest przez Niego kochany i do Niego należy, bez względu na to, jaką religię wyznaje, czy jeśli nawet nie ma żadnej w ogóle religii.

W tych warunkach „sakramenty” nie są kanałami łaski. Chleb i wino, olej i woda, seks i modlitwa same w sobie są wyrazem autentycznego chrześcijaństwa.

Poza tym zredefiniowaniem sakramentów nowi teologowie odwołują się do tego, co nazywają, „duchem Soboru Watykańskiego Drugiego”. Podnieca ich używanie takich terminów jak „liturgia”, „eucharystia” czy „celebracja eucharystyczna”, zamiast rzekomo przestarzałego słowa „Msza”. Nie wahają się oskarżać katolików o to, że w samej liczbie Sakramentów upatrują jakoby znaczenia magicznego. Czerpią pokrzepienie z rozpowszechnionej praktyki „absolucji generalnej” mającej zastąpić indywidualne wyznanie grzechów człowieka przed kapłanem.

16

Nasza odpowiedzialność

Jan Paweł II bullę wprowadzającą Katechizm Kościoła Katolickiego rozpoczyna od następujących słów: „Strzeżenie depozytu wiary zlecił Swojemu Kościołowi Pan, a Kościół obowiązek ten nieprzerwanie wypełnia”.

Naszą pierwszą odpowiedzialnością – jako wierzących, lo jalnych względem Wikariusza Chrystusa chrześcijan – jest strzec depozytu wiary w Sakramentach, dla których Bóg stał się człowiekiem, ażeby dać nam łaskę, której potrzebujemy do osiągnięcia życia wiecznego. To strzeżenie wiary opartej na Sakramentach niesie ze sobą pewną liczbę poważnych zobowiązań. Nie możemy zacząć bronić swojej wiary, dopóki nie zrozu miemy, w co wierzymy. W Chrystusowej przypowieści o do brym ziarnie, które pada na różne rodzaje gruntu, pierwszą niezdolną do wydania plonu glebą, jest pas przydrożny. Ziarno pada tu na ziemię twardą, przylatują ptaki i wydziobują je. Coś takiego, mówi nam Chrystus, dzieje się w przypadku tych, którzy otrzymali prawdziwą Wiarę, ale zaniedbali rozumienia tego, w co uwierzyli. Skutkiem jest tragedia. Przychodzi diabeł i wykrada Wiarę z serc ludzi, którzy niegdyś deklarowali się jako wierzący. Żyjemy w epoce charakteryzującej się najwyższym w dziejach ludzi wskaźnikiem wykształcenia akademickiego. Pięć milionów Amerykanów zapełniających corocznie kampusy uniwersyteckie to tylko symbol coraz powszechniejszego podnoszenia się poziomu wiedzy w naszych czasach. Ale ten wzrost poziomu wiedzy świeckiej sam w sobie nie tylko nie przyniesie nic dobrego. Zniszczy on także wiarę niegdyś wierzących katolików, jeśli nie przystosują oni swoich umysłów do głębszego pojmowania tego, w co wierzą. Muszą oni wzrastać w rozumieniu znaczenia swojej wiary. Muszą

17

wzrastać w jasności myślenia pozwalającej dostrzegać subtelne dystynkcje, jakie skrywa w sobie ich Wiara. Muszą wzrastać w pewności tego, jak sami deklarują, w co wierzą. Muszą wzrastać w wiedzy, jak bronić tej Wiary w obliczu wymierzonej przeciwko niej opozycji, przelewającej się przez cały świat na kształt demonicznego huraganu. Ale samo rozumienie Wiary nie wystarczy. Sakramenty staną się dla nich tym, czym już się stały dla tylu innych, jeśli nie wprowadzą swojej Wiary w codzienną praktykę. Wierzymy, że Sakrament Eucharystii – jako Ofiara, Komunia i Obecność – to nic innego jak Jezus Chrystus żywy i aktywny na świecie po to, by dostarczać nam światła i siły, których potrzebujemy – zwłaszcza, by praktykować miłość miłosierną, Caritas, po której ludzie poznają, że jesteśmy Jego uczniami. By pozostać wierzącymi katolikami w dzisiejszym, zatrutym samym sobą świecie, musimy być gotowi na praktykowanie heroicznej szczodrości i heroicznej cierpliwości, co jest niemożliwe bez ponadludzkiej siły, którą może nam dać tylko Jezus Chrystus w Najświętszym Sakramencie Ołtarza. Pytamy, jaki jest nasz obowiązek jako nauczycieli prawdziwej Wiary w atmosferze, w której opary błędu zgęstniały tak, że gdy chodzi o rozumienie sensu Sakramentów, osiągnięty został wręcz punkt ślepoty. Na tyle będziemy wiernymi nauczycielami Wiary prawdziwej, na ile będziemy mieli odwagę wyjaśniać tę Wiarę bez kompromisu i bez lęku przed konsekwencjami, jakie może to za sobą pociągać. Nauczać katolickiej Wiary odnośnie do Sakramentów może bowiem oznaczać całkiem dosłownie życie męczeńskie.

W swojej genialnej encyklice Veritatis splendor papież Jan Paweł II każe nam rozumieć Wiarę tak, jak została ona powie rzona Kościołowi przez Chrystusa i Wiarę tę głosić z heroiczną odwagą, nawet za cenę męczeństwa.

18

Kiedy Chrystus mówi nam: „beze Mnie nic nie możecie uczynić”, to rozumie to całkiem dosłownie. Bez łaski, którą On daje poprzez Sakramenty, które Sam ustanowił, nie sposób mieć nadziei na pozostanie chrześcijanami, katolikami, a już w żadnym razie przekazicielami Jego mądrości dla tych, których mamy wykształcić w jedynej prawdziwej Wierze, od której zależy zbawienie świata.

19

Oto sakramenty

Boskie poczucie humoru

Nie można zrozumieć Sakramentów, jeśli nie ma się czegoś, co można by nazwać „Boskim poczuciem humoru”. O człowieku mówimy, że ma poczucie humoru, jeśli potrafi widzieć „po przez” rzeczy; ktoś, kto poczucia humoru nie ma, „poprzez” rzeczy widzieć nie potrafi. Nie można śmiać się z gry słów, jeśli się nie dostrzega, że jedno słowo może mieć dwojakie znacze nie. Dla materialistów świat jest nieprzejrzysty niczym kurty na: nic przez niego zobaczyć nie można. Góra jest tylko górą, zachód słońca tylko zachodem słońca. Ale dla poetów, artystów i świętych świat jest przejrzysty jak szyba w oknie: mówi im o czymś, co jest poza nim. Na przykład góra opowiada im o potędze Boga, zachód słońca o Jego pięknie, a płatek śniegu o Jego czystości.

Kiedy Wcielony Bóg chodził po tej ziemi, przyniósł na nią coś, co możemy nazwać „Boskim poczuciem humoru”. Jest tylko jedna rzecz, którą Pan brał na poważnie, a rzeczą tą jest dusza. Powiedział: „Co da człowiek w zamian za duszę swoją?”. Wszystko poza nią było opowieścią odsyłającą do czegoś innego. Owce i kozły, bukłaki na wino i łaty na ubrania, wielbłądy i uszy igielne, błyski pioruna i czerwień nieba

23 Wprowadzenie
Sakramenty

o zachodzie, sieci rybaka i moneta cezara, kielichy i bramy domów bogaczy – wszystkie te rzeczy obracał w przypowieść i kazał im opowiadać historię o Królestwie Bożym.

Nasz Pan miał Boskie poczucie humoru, bo odsłaniał przed nami prawdę, że wszechświat jest sakramentalny. Bo sakrament, w bardzo szerokim tego słowa znaczeniu, łączy w sobie dwa elementy: jeden widzialny, drugi niewidzialny – jeden, który można zobaczyć, posmakować, dotknąć, usłyszeć; i drugi – dla oczu ciała nieuchwytny. Pomiędzy tymi dwoma elementami istnieje jednak pewien rodzaj relacji czy oznacza nia. Wypowiadane słowo jest swego rodzaju sakramentem, bo istnieje coś materialnego czy słyszalnego, co się z nim wiąże; wiąże się z nim także coś duchowego, a mianowicie jego znaczenie. Koń może usłyszeć śmieszną historyjkę równie dobrze jak człowiek. Można też sobie wyobrazić, że koń będzie ją słyszał lepiej niż ten człowiek. Ale na jej końcu to człowiek może się z niej uśmiać, natomiast koń żadną miarą śmiać się z niej nie będzie. Przyczyna tego jest taka, że koń odbiera tylko materialną warstwę tego „sakramentu”, a mianowicie dźwięk, człowiek natomiast dociera do jego niewidzialnej czy też duchowej warstwy, a mianowicie do jego sensu.

Uścisk dłoni też jest swego rodzaju sakramentem, bo coś się tu widzi i czuje, a mianowicie ściśnięcie dłoni. Ale jest tu także coś tajemniczego i niewidzialnego, a mianowicie komuniko wanie przyjaźni. I pocałunek jest rodzajem sakramentu: jego fizyczna strona będzie obecna, jeśli ktoś sam pocałuje się we własną rękę, ale strony duchowej nie będzie, bo zabraknie tu znaku uczucia względem drugiej osoby. Jednym z powodów, dla których pocałunek „skradziony” często wywołuje oburzenie, jest to, że nie jest on sakramentalny; jest w nim tylko stro na cielesna, brakuje zaś duchowej, czyli chęci wymiany oznaki szacunku lub uczucia.

24

Ta książka na temat sakramentów została napisana dlatego, że ludzie żyją dziś w świecie, który stał się całkowicie nazbyt poważny. Złoto jest w nim złotem, broń jądrowa jest bronią ją drową, proch prochem, a pieniądz pieniądzem. Żadnego oznaczania ani sensu nie dostrzega się w rzeczach, których dźwięk dociera do ucha, a widok do oka. W świecie pozbawionym Boskiego poczucia humoru architektura traci ozdobność, a ludzie dworność w swoich wzajemnych relacjach. W czasach, w których cywilizacja przeniknięta była szczęśliwszą filozofią, kiedy rzeczy widziane były jako znaki wyrażające zewnętrznie to, co niewidzialne, architektura uszlachetniana była tysiącem dekoracji: pelikan karmiący swoje młode krwią z własnych żył symbolizował ofiarę Chrystusa; gargulce wyzierające zza filarów katedr przypominały, że pokusy spotkać nas mogą nawet w miejscach najświętszych. Nasz Pan przy okazji Swego zaplanowanego wjazdu do Jerozolimy powiedział, że jeśli ludzie przestaliby Go wysławiać, to „same kamienie wołać będą” (Łk 19, 40) – co te w istocie później czyniły, krzycząc głośno ze ścian gotyckich katedr. Teraz jednak kamienie milczą, bo człowiek współczesny nie wierzy już w inny świat; nie mają więc one dla niego żadnej opowieści, nie mają mu do przekazania sensu, nie mają prawdy do zilustrowania. Kiedy wiara w to, co duchowe, została utracona, architektura nie ma już niczego do symbolizowania. Podobnie kiedy człowiek traci przekonanie o nieśmiertelności swojej du szy, następuje upadek szacunku dla tego, co ludzkie. Człowiek bez duszy jest wszak rzeczą, czymś co może być użyte, nie kimś, kto ma być szanowany. Staje się „funkcjonalny” – jak budy nek, jak klucz hydrauliczny, jak koło. Dworności, uprzejmości, g rzeczności wraz z całą elegancją, jaką jeden śmiertelnik powi nien okazywać drugiemu, zostały zarzucone, odkąd człowiek nie jest już postrzegany jako noszący w sobie obraz Boskości. Bo

25

dworność nie jest zniżeniem się osoby wyższej stanem do osoby niższej ani protekcjonalnym zainteresowaniem sprawami drugiego – jest hołdem, jaki serce składa sakralnemu charakterowi istoty ludzkiej. Taka dworność rodzi się ze świętości, tak jak ozdobność w architekturze rodzi się z poczucia tego, co święte. Zobaczymy, czy ozdobność powróci do architektury, jeśli dworność na powrót zagości w ludzkich manierach. Bo za jednym zamachem ludzie stracą swoją nudną poważność i zaczną w sa kramentalnym wszechświecie żyć Boskim poczuciem humoru. Życie ma wymiar, wertykalny dający się wyrazić obrazem strzelistej iglicy lub tryskającej fontanny. Oba te przedstawienia sugerują, że ziemię, historię, naturę trzeba bezwzględnie pozostawić za sobą, by dążyć do zespolenia z Wiecznością. Przeciwieństwem tego jest błąd, który tę wertykalność zastępuje linią horyzontalną – rozciągniętą na glebie formę śmierci podstawia on w miejsce wznoszącej się i wyprostowanej postawy życia. Jest to zaraza zeświecczenia i naturalizmu. Narzuca ona przeświadczenie, że to, co widzialne i doczesne jest nieprzekraczalnie ostateczne, zaś to co duchowe i niewidzialne nie ma żadnego sensu.

Dwa błędy mogą zniekształcić nasze pojmowanie świata natury: jeden to całkowite odcięcie go od Wszechmocnego Boga, a drugi to substancjalne pomieszanie go z Nim. W pierwszym przypadku mamy zegar bez Zegarmistrza, który go skonstruo wał, obraz powstały bez artysty malarza, wiersz napisany bez udziału poety. W drugim – coś na kształt złączenia w jedno kowala i wykuwanego przezeń materiału, stopienia i połączenia w jedno mordercy i ofiary, ugotowania w jednym kotle kucharza i jego obiadu. Ateizm – przypadek pierwszy – odcina stworzenie od jego Stwórcy. Panteizm – przypadek drugi – utożsamia naturę z Bogiem. Tymczasem pojęcie prawdziwe jest takie, że świat materialny stanowi znak albo wskazanie na

26

to, kim jest Bóg. Patrzymy na czystość płatka śniegu i widzimy w nim coś z dobroci Bożej. Świat jest pełen poezji, to tylko grzech zamienia go w prozę.

Pismo Święte jest sakramentalne

Pochodząc bliżej do znaczenia sakramentu powiemy, że sakramentalne jest Pismo Święte, a to w tym sensie, że ma ono plan pierwszy i tło. Na pierwszym planie mamy osoby działające, kult, Świątynię, wojny, cierpienia i chwałę ludzi. W tle jednak trwa wszystko przenikająca obecność Boga jako Głównego Działającego, który poddaje narody Swojemu osądowi wedle kryterium ich posłuszeństwa lub nieposłuszeństwa prawu moralnemu, i który używa wypadków i faktów historycznych jako typów czy symboli czegoś innego, co się dopiero wydarzy w przyszłości. Weźmy na przykład miedzianego węża na pustyni. Kiedy lud żydowski był kąsany przez jadowite węże, Bóg polecił Mojżeszowi sporządzić węża z metalu i umieścić go na rozwidlonym drewnianym palu; wszyscy, którzy spojrzeliby na tego węża, mieli być uleczeni z doznanych ukąszeń. Było to z pozoru dosyć śmieszne remedium na truciznę i zapewne nie każdy na owego węża popatrzył. Jeśli można by przy pomocy jakichś wróżb lub domysłu wniknąć w motywacje takich ludzi, to prawdopodobnie okazałoby się, że uchylali się od tego, ponieważ skoncentrowani byli tylko na jednej stronie symbolu, a mianowicie na tej nieożywionej, błyszczącej, miedzianej rzeczy wiszącej na kawałku drewna. Ale to ona właśnie okazała się symbolem wiary: Bóg użył tej materialnej rzeczy jako symbolu zaufania do Niego czy zawierzenia Mu. Ten symbolizm idzie jeszcze dalej. Stary Testament doznaje wypełnienia w Chrystusie, który odsłania pełnię tajemnicy

27

miedzianego węża. Nasz Pan mówi bowiem Nikodemowi, że jak wąż miedziany został wywyższony na pustyni, tak On ma zostać wywyższony na Krzyżu. Teraz znaczenie staje się jasne: miedziany wąż na pustyni wygląda jak węże, które pokąsały Izraelitów; ale chociaż wygląda on tak samo, to w rzeczywi stości nie kryje w sobie żadnej trucizny. Nasz Pan mówi teraz, że On Sam jest jak tamten miedziany wąż. I on także zostanie podwyższony na rozwidlonym drzewie, na Krzyżu. Będzie wyglądał jakby On Sam był przepełniony trucizną grzechu, bo Jego ciało będzie nosiło znaki, ukąszenia i przebicia grzechem, a jednak tak jak tamten miedziany wąż nie zawierał w sobie trucizny, także i On będzie bez grzechu. I jak tamci, którzy patrzyli na miedzianego węża na pustyni z wiarą, doznawali uzdrowie nia od wężowych ukąszeń, tak wszyscy, którzy spojrzą na Nie go na Jego Krzyżu, dźwigającego grzechy i trucizny świata, również doznają uzdrowienia z trucizny węża – Szatana. Słowo „sakrament” po grecku oznacza „tajemnicę”, zaś Chrystus został nazwany przez św. Pawła „tajemnicą ukrytą od wieków”. W Nim jest coś Boskiego i coś ludzkiego, coś wie kuistego i coś doczesnego, coś niewidzialnego i coś widzialnego. Tajemnicą Betlejem jest, że Syn Boży bierze na Siebie ludzką naturę, by zespolić w jednej Osobie naturę Boską i naturę ludzką. On, który – mówiąc językiem Pisma – mógłby zatrzymać obroty Arktura, został w proroctwie co do miejsca Swojego narodzenia w pewien, choć nieświadomy sposób zdeterminowany przez cezara, który zarządził spis ludności w całym państwie. On, który pola przyodziewa murawami, Sam został spowity w pieluchy. On, z którego dłoni wyszły planety i światy, miał wówczas drobne rączki, nie dość długie nawet, by mogły sięgnąć wielkich głów bydła, czuwającego przy Jego żłobku. On, który kroczy po wzgórzach wiekuistych, nie miał dość siły nawet, żeby stanąć na nóżkach. Wiekuiste Słowo było

28

nieme. Boski Ptak, który zbudował gniazdo świata, w nim wówczas się wykluł.

Ludzka natura Naszego Pana nie miała mocy uświęcania z siebie samej i przez samą siebie – to znaczy niezależnie od swej unii z Boskością. Ale z powodu tej właśnie unii człowieczeństwo Chrystusa stało się skuteczną przyczyną naszego usprawiedliwienia oraz uświęcenia i będzie nią aż po kres świata. To tutaj kryje się wskazanie na Sakramenty. Człowieczeństwo Chrystusa było nosicielem Boskiego życia i środkiem do czynienia ludzi świętymi; także więc i Sakramenty miały się stać skutecznymi znakami uświęcenia, nabytymi poprzez Jego śmierć. Nasz Pan był odczuwalnym znakiem Boga, tak więc i Sakramenty miały się stać odczuwalnymi znakami łaski, którą On dla nas zdobył. Gdyby ludzie byli aniołami albo czystymi duchami, nie byłoby potrzeby, żeby Chrystus posługiwał się ludzkimi naturami albo materialnymi rzeczami do przekazywania tego, co Boskie; ale ponieważ człowiek złożony jest z materii i ducha, ciała i duszy, funkcjonuje on najlepiej, kiedy widzi rzecz materialną odsłaniającą mu to, co duchowe. Jest tak już u samego początku życia człowieka – macierzyńskie pieszczoty mają nie tylko oddziałać na ciałko niemowlęcia – mają mu też zakomunikować podniośle piękną, a niewidzialną miłość jego matki. I to nie materialną rzecz ceni sobie człowiek, ale to, co ta materialna rzecz oznacza . Jak mówi Tomasz à Kempis: „patrz nie tyle na dar kochającego, co na miłość dawcy”. Zdzieramy etykietki z cenami z prezentów, żeby pomiędzy miłością, która rzecz daje a rzeczą samą nie zachodziła relacja materialna. Gdyby człowiek nie miał duszy i przeznaczenia duchowego, mógłby się zaspokoić komunizmem. Gdyby był tylko organizmem biologicznym, zadawalałby się samym jedzeniem i spaniem, po czym godziłby się zdychać jak krowa.

29

Co dają człowiekowi Sakramenty

Sakramenty dają Boże życie, czyli łaskę. Chrystus wziął na Siebie ludzką naturę po to, by za grzech odpłacić Swoją śmiercią na Krzyżu i przynieść nam życie wyższe: „przyszedłem, żeby [owce] życie miały, i obficiej miały” (J 10, 10). Ale może powiedzieć ktoś, że człowiek już życie ma. I rzeczywiście je ma – ma życie biologiczne, fizjologiczne. Ale miał niegdyś życie wyższe, Boskie, które utracił. I Chrystus przyszedł, żeby tamto życie człowiekowi zwrócić. To wyższe życie, które jest życiem Boskim, różnym od życia ludzkiego, nazywamy łaską, gratia , ponieważ jest ono gratis – darmo danym, swobodnym darem Boga. Dwie kijanki dyskutowały kiedyś na dnie stawu problemy egzystencji. Jedna z nich powiedziała drugiej: „Myślę, żeby wytknąć stąd głowę i zobaczyć, czy przypadkiem nie ma w świecie jeszcze czegoś innego”. Na co ta druga odpowiedziała jej: „Nie bądź głupia, myślisz, że może być w świecie jeszcze coś innego niż woda?”. W taki właśnie sposób ludzie żyjący życiem natural nym nie przyjmują do wiadomości piękna wyższego życia łaski. Człowiek może żyć na trzech różnych poziomach: zmysłowym, intelektualnym i Bożym. Można to porównać do trzykondygnacyjnego budynku. Poziom zmysłowy, czyli parter reprezentuje tych, którzy odrzucają jakąkolwiek inną rzeczywistość poza uciechami, jakich odczuwanie umożliwia im ciało. Ich miejsce jest raczej nędznie umeblowane – ma stwarzać przestrzeń stosowną do okresowych podniet, które szybko wygasają. Mieszkaniec takiego parteru nie jest zainteresowany tym, żeby mu prawić o wyższych poziomach egzystencji; w istocie może on wręcz zaprzeczać istnieniu takowych. Na piętrze pierwszym plasuje się intelektualny poziom egzystencji – tu zamieszkują ludzie nauk ścisłych, historycy,

30

dziennikarze, humaniści; to typ człowieka, który wzniósł się na szczyt wszelkich władz ludzkiego rozumu i ludzkiej woli. Ten rodzaj egzystowania jest już o wiele bardziej komfortowy i o wiele bardziej satysfakcjonujący dla ducha ludzkiego. Mieszkańcy pierwszego piętra mogą mniemać, że ich kondygnacja stanowi „zamknięty wszechświat”, przy czym tych, którzy pragną życia wyższego, odbierać będą jako osobników dotkniętych przesądami.

Ale jest jeszcze autentyczne piętro drugie, które jest piętrem łaski oświecającej ludzkie serca prawdami, jakich rozum znać nie jest w stanie; łaski, która umacnia wolę mocą całkowicie przerastającą wszelkie środki pomocy psychologicznej, a serce uwzniośla miłością, która nigdy nie zawodzi; łaski dającej pokój, jakiego próżno szukać na dwóch niższych piętrach. Za oknami znajduje się światło, ale to od człowieka zależy, czy zechce otworzyć okiennice. Otwarcie okiennic nie konstytuuje światła, jest tylko warunkiem jego dopływu. Kiedy Bóg powołał nas do życia naturalnego, ofiarował nam samych sie bie. Kiedy daje nam łaskę, daje nam Siebie Samego. Kiedy nas stworzył, dał nam Samego Siebie w sposób, który czyni nas jednością z Nim.

Przy amerykańskich drogach często widuje się wymalowany napis „Jezus zbawia”. To oczywiście jest prawdą, ale ważne pytanie brzmi: w jaki sposób zbawia? Jaką relację my, ludzie stulecia obecnego możemy mieć z Chrystusem z wieku pierwszego? Czy mamy ustanowić sobie z Nim kontakt jedynie czytając o Nim? Jeśli to miałoby być wszystko, to nasza z Nim relacja nie byłaby dużo bardziej bliska niż relacja z Platonem. Jeżeli Chrystus miałby być tylko wspomnieniem kogoś, kto żył całe stulecia temu, to raczej trudno byłoby sobie wyobrazić, by Jego oddziaływanie miało się jakoś istotnie różnić od oddziaływania Sokratesa czy Buddy.

31

Odpowiedź na pytanie, w jaki sposób zbawia nas Chrystus, należy odnaleźć w Sakramentach. Boże życie Chrystusa jest przekazywane przez Kościół, czyli Jego Mistyczne Ciało w do kładnie ten sam sposób, w jaki to Jego Boskie życie było prze kazywane, kiedy chodził po ziemi. Jak wtedy używał On Swojej ludzkiej natury jako instrumentu Boskości, a materialnych rzeczy jako znaków i symboli przekazywania Jego wybaczenia, tak teraz On Sam używa innych ludzkich natur i rzeczy materialnych jako narzędzi przekazywania tegoż samego Jego Boskiego życia. Jak czytamy, w ziemskim życiu naszego Pana występowały dwa rodzaje kontaktu. Był kontakt widzialny z ludźmi, poprzez który Jego moc była przekazywana paralitykowi czy ślepcowi, z których obu dotknął. Ale był także kontakt niewi dzialny, przez który nasz Pan też okazywał Swoją moc, dokonując cudów na odległość, jak było w przypadku uleczenia sługi setnika z Nazaretu. Ten drugi rodzaj kontaktu antycypuje sposób, w jaki Chrystus, będący dzisiaj w Niebie, rozciąga i przekazuje Swoją moc poprzez Sakramenty.

Siedem warunków życia Życie fizyczne, czyli naturalne, wymaga spełniania siedmiu warunków, z których pięć odnosi się do osoby jako jednostki, a pozostałe dwa do osoby jako członka społeczeństwa. Pięć warunków prowadzenia życia jednostkowego to: 1) by żyć, człowiek w sposób oczywisty musi się narodzić; 2) musi się odżywiać, bo kto nie je, nie będzie żył; 3) musi wzrastać do dojrzałości, odrzucając rzeczy dziecinne i podejmując obowiązki życia dorosłego; 4) w przypadku odniesienia ran musi rany te zaopatrzyć i wyleczyć; 5) jeśli przejdzie jakąś chorobę (a choroba to coś całkiem innego niż rana), musi usunąć jej

32

pozostałości. Jako zaś członek społeczeństwa musi on spełniać jeszcze dwa dalsze warunki: 6) musi żyć pod władzą i stosować się do sprawiedliwości w relacjach ludzkich; 7) powołany jest do rozmnażania gatunku ludzkiego.

Ponad tym życiem ludzkim istnieje Boskie życie Chrystusowe. Oto więc siedem warunków prowadzenia osobistego życia Chrystusowego: 1) musimy się do niego duchowo narodzić, a to jest Sakrament Chrztu; 2) musimy karmić Boskie życie w duszy, a to jest Sakrament Eucharystii; 3) musimy wzrastać w duchowej dojrzałości i podejmować pełnię swoich obowiązków jako członkowie duchowej armii Kościoła, a to jest Sakrament Bierzmowania; 4) musimy leczyć rany grzechu, a to jest Sakrament Pokuty; 5) musimy usuwać pozostałości choroby grzechu, a to jest Sakrament Namaszczenia Chorych; 6) musimy żyć pod duchową władzą Kościoła, a to jest Sakrament Ka płaństwa; 7) musimy przedłużać i rozszerzać Królestwo Boże na ziemi, a to jest Sakrament Małżeństwa. Każdy z tych Sakramentów ma swój zewnętrzny, czyli wi dzialny znak. Na przykład w Chrzcie jest to woda, a w Eucharystii chleb i wino. Ale każdy Sakrament ma także formę, czyli formułę, słowa o duchowym znaczeniu dodawane do materii, kiedy ta jest przekazywana. Do Sakramentu bezwzględnie potrzebne są trzy rzeczy: 1) jego ustanowienie przez Chrystusa; 2) znak zewnętrz ny; 3) władza przekazania łaski, czyli życia Bożego nabytego dla nas przez Mękę, Śmierć i Zmartwychwstanie Chrystusa.

Moc i skuteczność Sakramentów

Sakramenty czerpią swoją moc i skuteczność z Męki, Śmierci i Zmartwychwstania Pana. Czemu ofiara krwawa konieczna była do udzielenia nam siedmiokrotnego uświęcenia? Z kilku

33

powodów: życie ma swoje środowisko we krwi, ale też tam ma swoje środowisko grzech. Grzechy alkoholika, rozpustnika i zboczeńca są często wypisane na ich twarzach; ich ekscesy odnotowane zostają w każdej komórce ich ciał i w każdej kropli ich krwi. Jeśli zatem ma się dokonać zerwanie z grzechem, musi się dokonać jakieś rozlanie krwi – jak gdyby symbolizujące oczyszczenie z grzechu. Często jest to śmierć żołnierzy przynoszących wyzwolenie narodowi albo przekazywanie drugiemu człowiekowi własnej krwi jako lekarstwa. Banki krwi, z których inni mogą zaczerpnąć zdrowia, są wskazaniem na inny Bank Krwi, z którego dusze mogą czerpać zdrowie po doświadczeniach grzechu.

Co więcej, krew jest najlepszym symbolem ofiary, bo krew jest życiem człowieka: jeśli oddaje on swoją krew, oddaje też życie. Dlatego pisze św. Piotr: „nie złotem albo srebrem zniszczalnym zostaliście wykupieni z marnego waszego sposobu życia przekazanego wam przez ojców, ale krwią drogą Chrystusa jako niepokalanego baranka i bez zmazy” (1 P 1, 18-19).

Krew Chrystusa ma wartość nieskończoną, bo jest On Oso bą Boską. Życie baranka jest bardziej cenne niż życie muchy, życie ludzkie jest bardziej cenne niż życie zwierzęcia, a życie Boga-Człowieka jest cenniejsze niż życie jakiekolwiek istoty ludzkiej.

Nasz umysł, nasza wola i nasza świadomość zostały całkowi cie uświęcone przez zaaplikowanie do nich zasług Chrystusa: „jakże daleko więcej krew Chrystusa, który przez Ducha Świętego samego siebie bez skazy ofiarował Bogu, oczyści sumienie nasze z uczynków martwych, abyśmy służyli Bogu żyjącemu?” (Hbr 9, 14).

34

Zastosowanie do Sakramentów

Kalwaria jest jak rezerwuar Bożego życia, czyli łaski. To z niej wypływa dla człowieka siedem rodzajów uświęcenia, stosownych do różnych stadiów jego duchowej egzystencji. Każdy z tych siedmiu kanałów jest sakramentem, przez który moc Zmartwychwstałego Chrystusa udzielana jest duszom w efektywnym kontakcie duchowym. To życie Boże wlewa się do du szy, kiedy otrzymujemy Sakramenty, chyba że postawimy na jego drodze przeszkodę – podobnie jak z kranu nie może płynąć woda, jeżeli odpływ tego kranu zatkamy dłonią. Ale sam kran w domu nie ma mocy gaszenia pragnienia – potrzebny jest zbiornik na wodę i doprowadzające ją rury. Tak też i Sakramenty nie udzielają łaski jako znaki magiczne – przekazują ją tylko, ponieważ są w kontakcie ze Zmartwychwstałym Chrystusem. Różnicę pomiędzy Sakramentami czyni to, w jaki sposób każdy z nich jest do nas stosowany. Życie Chrystusowe w inny sposób dotyka nas, kiedy się rodzimy, a w inny kiedy mamy umierać; w inny sposób kiedy osiągamy wiek odpowiedzialności, a w inny kiedy wchodzimy w związek małżeński; w inny sposób kiedy sami siebie ranimy, a w inny kiedy sprawujemy władzę. Światło słoneczne jest to samo, czy to gdy świeci na błoto, żeby je utwardzić, czy też na wosk, żeby go zmiękczyć. Świeci na pewne kwiaty i sprawia, że wzrastają; świeci na rany i goi je. Tak samo i Krew Chrystusa stosowana w różnych momentach życia skutkuje różnymi rodzajami mocy. Zasada filozoficzna stanowi: Quidquid recipitur, ad modum recipientis recipitur – „Cokolwiek jest przyjmowane, przyjmowane jest na sposób przyjmującego”. Jeśli nalewasz wodę do szklanki niebieskiej, wygląda ona na niebieską, jeśli do czerwonej, wygląda na czerwoną. Jeśli wylejesz wodę na spękaną

35

ziemię, będzie to wyglądało zupełnie inaczej niż gdybyś ją wylał na dywan lub na olej. Tak samo i Krew Chrystusa oraz Jego zasługi wylane na duszę stają się niejako zależne od osoby je przyjmującej. Czy dusza przychodzi po wzmocnienie? Po pokarm? Po uzdrowienie? Po wyposażenie na długą podróż? Po włączenie jej do duchowej armii? Ale efekty będą też różnić się zależnie od tego, czy dusza jest duchowo żywa, czy też martwa. Jeśli człowiek jest duchowo martwy, zostanie mu udzielone ożywienie – jeśli jest członkiem Kościoła, to w Sakramencie Pokuty, a jeśli członkiem Kościoła dopiero się staje, to w Sakramencie Chrztu.

36

Chcę podziękować Bogu Wszechmogącemu za zdrowie umysłu, ciała i ducha, które pozwoliło mi zestawić te refleksje. Mojej dobrej żonie, Isabel, moim dzieciom i wnukom, które zachowują mnie w młodości serca i są prawdziwym błogosławieństwem Bożym. Dzięki za udział w mojej radości.

Swoją wdzięczność chcę wyrazić członkom Archbishop Fulton John Sheen Foundation w Peorii, Illinois – a w szczególności Jego Ekscelencji Danielowi R. Jenky, C.S.C. za jego przywództwo i wierność sprawie kanonizacji Fultona Sheena, a także za pomoc w powstaniu tej książki.

Dziękuję Julie Enzenberger O.C.V., która raz po raz powtarzała mi słowa Sheena: „Wierz w niewiarygodne, a będziesz mógł zrobić to, co niemożliwe”.

Dziękuję zespołowi Inter Mirifica, który wyraził zgodę na wykorzystanie w tej książce obszernych cytatów z pism Słu gi Bożego o. Johna Hardona S.J. Więcej informacji na temat książek i artykułów o. Hardona znajduje się na stronie www.in termirifica.org. Natomiast szczegóły dotyczące jego sprawy be atyfikacyjnej i kanonizacyjnej – na stronie https://hardonsj.org.

Dziękuję Thomasowi J. Nashowi, który wniósł w to przedsięwzięcie swoje ponadtrzydziestoletnie doświadczenie edytorskie. Kompetencja Toma zarówno w zakresie Pisma Świętego, jak i Katechizmu Kościoła Katolickiego oraz znaczenie, jakie do nich przywiązywał, stworzyły niezbędny most

555

pozwalający uczynić pisma Arcybiskupa Sheena czytelnymi dla dzisiejszego odbiorcy.

Dziękuję mojemu dobremu przyjacielowi i mentorowi na ścieżce radia, Terry Barberowi. Terry, Twoja pasja sprowadzania dusz do Chrystusa za pośrednictwem nauk Arcybiskupa Fultona J. Sheena stała się zaraźliwa. Twoja posługa w zakresie nagrań ka setowych, która zaczęła się w latach 80. ubiegłego wieku, umożliwiając dzielenie się nagraniami i pismami Arcybiskupa, ubogaciła ż ycie nieprzeliczonych dusz. Dzięki Ci, że mówiłeś każdemu, kto chciał słuchać: „Twoje życie warte jest tego, żebyś je przeżył”. Ca łym Sheenem naprzód, przyjacielu! Full Sheen ahead!

Dziękuję licznym seminarzystom, księżom, zakonnikom, biskupom i kardynałom, których podczas tej podróży spotkałem. Zawsze pamiętajcie o słowach Arcybiskupa Sheena: „Ksiądz nie należy do siebie”.

Dziękuję dziesiątkom tysięcy ludzi, których spotkałem w trakcie moich wyjazdów z prezentacjami na temat Arcybiskupa Fultona J. Sheena – w parafiach, na konferencjach, uczelniach, w liceach, grupach kościelnych, a nawet i w pubach. Dzięki Wam za podzielenie się ze mną tyloma swoimi opowieściami o Sheenie. Każdą z nich głęboko sobie cenię.

I w końcu dziękuję Arcybiskupowi Fultonowi J. Sheenowi, którego nauki na temat modlitwy, Sakramentów, Męki nasze go Pana i Jego Siedmiu Ostatnich Słów wciąż inspirują mnie do mocniejszego kochania Boga i do doceniania daru Kościoła. Jego nauczanie oraz zachęta, by każdego dnia odprawiać Godzinę Świętą stały się w moim życiu prawdziwym darem. Obym dostą pił tej łaski, by móc naśladować Arcybiskupa Sheena w miłości do Świętych, do Sakramentów, do Eucharystii i do Matki Bożej. Niech Dobry Pan da mu bardzo wysokie miejsce w Niebie!

556
Al Smith

Dzieła wykorzystane w tej książce

Wyjątki z: o. John A. Hardon S.J., The Sacraments: Divine Channels of Grace, Copyright © 2003 by Inter Mirifica

Fulton J. Sheen, Ph.D., D.D., LL.D., Litt.D. These Are the Sacraments, Copyright © 1962 by Hawthorn Books, New York. Nihil obstat: William F. Hogan, S.T.D., Censor Librorum Imprimatur: James A. Hughes, J.C.D., LL.D., P.A., Wikariusz Generalny Archidiecezji Newark, 22 października 1962

Fulton J. Sheen, Ph.D., D.D., Three to Get Married, Copyright © 1951 by Appleton-Century-Crofts, New York

o. John A. Hardon S.J. Archbishop Fulton J. Sheen: Author, Orator and Missionary, „Great Catholic Book Newsletter” 2, no. 2, 1–9, Copyright © 1999 by Inter Mirifica

557

Fulton J. Sheen (1895–1979)

Fulton John Sheen urodził się w El Paso, Illinois w roku 1895. Już w liceum zdobył trzyletnie stypendium uniwersyteckie, ale odrzucił je, by pójść za głosem powołania do kapłaństwa. Był alumnem St. Viator College Seminary w Illinois i St. Paul Semi nary w Minnesocie. W roku 1919 został wyświęcony na kapłana dla diecezji Peoria, Illinois. Licencjat świętej teologii i bakalaureat prawa kanonicznego uzyskał w  Catholic University of Ame rica, a doktorat w Université catholique de Louvain, w Belgii. Otrzymywał liczne propozycje wykładów, ale ich nie przyj mował z posłuszeństwa biskupowi, pracując jako wikary w wiejskiej parafii. Po sprawdzeniu w ten sposób jego posłuszeństwa, biskup z czasem pozwolił mu wykładać w  Catho lic University of America i w St. Edmund’s College w Ware, w Anglii. Tu spotkał G. K. Chestertona, którego cotygodniowe audycje radiowe w BBC stały się później inspiracją dla jego własnej audycji w NBC – The Catholic Hour (1930–1952).

W roku 1952 Sheen zaczął pojawiać się w ABC ze swoim autorskim cyklem Life Is Worth Living. Mimo, że pora nadawania, jaką mu przyznano, zmuszała go do konkurowania z Miltonem Berle i Frankiem Sinatrą, dynamiczny Sheen odniósł ogromny sukces i w roku 1954 miał już dziesiątki milionów widzów, tak katolików, jak i niekatolików.

559

Zapytany przez Papieża Piusa XII, ilu naliczył nawróconych przez siebie konwertytów, Sheen odparł: „Nigdy ich nie liczyłem, Wasza Świątobliwość. Zawsze się bałem, że gdybym ich liczył, móg łbym sobie pomyśleć, że to ja ich ponawracałem, a nie Pan nasz”.

Co roku wygłaszał homilie wielkopiątkowe w nowojorskiej katedrze św. Patryka, prowadził też liczne rekolekcje dla księży i zakonników oraz głosił letnie konferencje w Anglii.

„Jeżeli chcecie, żeby ludzie zostali tu, gdzie są – powiadał – mówcie im to, co chcą usłyszeć. Jeżeli chcecie ich poprawić, mówcie im to, co powinni wiedzieć”. I to właśnie czynił nie tylko swoim kaznodziejstwie, ale i w ponad dziewięćdziesięciu książkach, jakie napisał. Jego Pokój duszy zajmował szóste miejsce na liście bestsellerów „New York Timesa”.

Był biskupem pomocniczym w Nowym Jorku (1951–1966) i biskupem ordynariuszem Rochester (1966-1969).

Jego dwiema wielkimi miłościami były Eucharystia i Matka Boża. Codziennie odprawiał Godzinę Świętą przed Najświętszym Sakramentem, z Którego czerpał siłę i natchnienie do głoszenia Ewangelii, i w Którego Obecności przygotowywał swoje homilie. „Każdego dnia błagam [Chrystusa], aby zachował mnie silnym fizycznie i w pełni sprawnym umysłowo, żebym mógł opowiadać Jego Ewangelię, głosić Jego Krzyż i Zmartwychwstanie” – mówił. – „Robiąc to, jestem tak szczęś liwy, że czasami czuję, że kiedy przyjdę do Dobrego Pana w Niebie, to wezmę kilka dni wolnego, a potem poproszę Go, żeby mi pozwolił wrócić znów na ziemię i trochę popracować”.

Dobry Pan wezwał Fultona Sheena do Domu w roku 1979. Jego programy telewizyjne, teraz w postaci nagrań, oraz jego książki prowadzą dalej jego ziemską pracę zdobywania dusz dla Chrystusa. Proces kanonizacyjny Sheena został otwarty w roku 2002, a w roku 2012 Papież Benedykt XVI ogłosił go „Czcigodnym Sługą Bożym”.

560

Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.