Kto chce ukraść dusze naszych dzieci - Grzegorz Górny

Page 1


Grzegorz Górny

Kto chce ukraść DUSZE naszych dzieci

Grzegorz Górny

Kto chce ukraść

dusze naszych dzieci

Redakcja, skład, łamanie: Wydawnictwo AA

Projekt okładki: Magdalena Spyrka

Ilustracja na okładce: Shutterstock AI Image Generator

© Copyright by Grzegorz Górny

© Copyright by Wydawnictwo AA, Kraków 2024

ISBN 978-83-8340-131-7

Wydawnictwo AA s.c. ul. Ciepłownicza 29

31-574 Kraków

Tel. 12 345 42 00, tel. kom. 695 994 193 www.religijna.pl

Zamiast przedmowy

Pewnego razu podczas spotkania z czytelnikami

zapytałem, czy ktoś oddałby swoje dzieci na wychowanie dilerom sprzedającym używki. Spośród

kilkudziesięciu osób obecnych na sali nie podniósł ręki nikt. Potem spytałem, kto dał swoim dzieciom

telefon komórkowy, gdy chodziły one jeszcze do szkoły podstawowej. W odpowiedzi zobaczyłem las rąk. Zadałem wówczas moim czytelnikom kolejne pytanie: czy wiedzą, że oddali swe pociechy na wychowanie dilerom? Byli zaskoczeni. Nie wiedzieli.

Tak narodził się pomysł napisania tej książki...

Era telewizora

Bardzo często w dziejach ludzkości nowe odkrycia i wynalazki zmieniały sposób życia, a co za tym idzie także obyczaje i kulturę mieszkańców naszej planety. Tak było po pojawieniu się koła, druku, maszyny parowej, samochodu czy komputera. Dziś żyjemy w cywilizacji informacyjnej, gdzie większość wiedzy, którą czerpiemy o świecie, nie pochodzi z bezpośredniego doświadczenia, lecz dociera do nas za pośrednictwem mediów. Naukowcy szacują, że przeciętny mieszkaniec Zachodu odbiera obecnie w ciągu miesiąca tak wiele komunikatów, ile w okresie średniowiecza przeciętny chłop w Europie w ciągu życia. Wyróżnikiem czasów współczesnych jest jednak nie tylko ilość docierających do nas bodźców medialnych, lecz także rodzaj ich oddziaływania na całe społeczeństwa, a zwłaszcza na najmłodszych. Pod tym względem w ostatnim dwudziestoleciu na świecie zaszły daleko idące zmiany

związane z cyfryzacją. Pod koniec XX wieku pokolenie dzisiejszych dziadków zmagało się z konkurencją telewizora jako wychowawcy, który rywalizował z nimi o wpływ na dusze i umysły dzieci. Generacja dzisiejszych rodziców ma już jednak znacznie bardziej wymagającego i przebiegłego przeciwnika.

Badanie zlecone przez jedną z firm produkujących oprogramowanie komputerowe w 2012 roku wykazało, że ponad 50 proc. dzieci w wieku od 2 do 5 roku życia wiedziało, jak korzystać z gier zainstalowanych na tablecie, podczas gdy tylko 11 proc. potrafiło zawiązać sobie sznurówki w butach.

By zrozumieć charakter dokonujących się zmian, musimy sięgnąć nieco do historii. W dawnych społecznościach dziecko spędzało większość czasu z rodziną, w tym z dorosłymi, poznając dzięki temu świat oraz swoje miejsce w świecie. Obserwując na co dzień aktywność rodziców, dzieci zyskiwały określone umiejętności, rozwijały zdolności, uczyły się konkretnych postaw. W ten sposób wyposażane były w funkcjonującą w ich umysłach orientacyjną mapę świata, która pomagała im funkcjonować w otaczającej rzeczywistości.

Najważniejszym pomieszczeniem w domach ludzi ubogich była wówczas kuchnia, zaś w domach

osób zamożnych – salon. Oba pomieszczenia łączyło jedno: to właśnie tam koncentrowało się życie towarzyskie rodziny. Centralnym obiektem był tam stół, czyli miejsce, wokół którego zacieśniały się relacje i budowana była wspólnota.

Sytuacja zaczęła zmieniać się wraz z rewolucją przemysłową i pojawianiem się kolejnych wynalazków, które przeorganizowywały sposób życia ludzi.

Jednym z takich urządzeń, które najmocniej wpłynęło na kształtowanie wyobraźni – zarówno zbiorowej, jak i indywidualnej – była telewizja. Choć jej początki sięgały roku 1926, to jednak masowym medium stała się dopiero kilkanaście lat po II wojnie światowej. W drugiej połowie XX wieku przejęła rolę podstawowego narzędzia edukacyjnego.

Badania przeprowadzone w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia w USA pokazywały, że przeciętne amerykańskie dziecko średnio ze 120 godzin w tygodniu spędzonych na jawie 40 godzin przebywało w szkole lub w drodze na lekcje i z lekcji, kolejne 40 godzin – przesiadywało przed telewizorem, odtwarzaczem wideo czy komputerem, a tylko 32 godziny było z rodzicami, rodzeństwem, kolegami lub znajomymi. Średnio dziecko w ciągu dnia powszedniego spędzało 4–5 godzin przed telewizorem, zaś w weekendy 7–8 godzin. W wieku 6 lat

w krajach zachodnich 90 proc. maluchów miało już nawyk oglądania telewizji.

To przyzwyczajenie, będące – według znanego powiedzenia – drugą naturą, miało negatywny wpływ na kondycję fizyczną nałogowych widzów.

Najbardziej rzucającym się w oczy skutkiem było zjawisko otyłości, które w niejednym kraju stało się wręcz plagą społeczną. Niekiedy zaczynało się ono już w wieku dziecięcym i wiązało się z brakiem aktywności ruchowej oraz nadmierną chęcią na słodycze, o których mówiły reklamy, podświadomie pobudzające apetyt.

Znacznie poważniejszy wpływ miała jednak telewizja na psychikę dzieci, oddziałując na ich sferę poznawczą, emocjonalną i behawioralną. Już starożytni Grecy wiedzieli, jak ważne jest to, czym karmi się człowiek. Nie tylko tym, co spożywa fizycznie, lecz także tym, czym karmi się duchowo i intelektualnie, co wchłania i przyswaja do swojego umysłu.

Takim dostarczycielem strawy stał się w pewnym momencie dla dzieci telewizor. W wielu domach zajął on centralne miejsce zamiast stołu. To właśnie wokół niego zaczęło koncentrować się życie całej rodziny.

Miało to wielki wpływ zwłaszcza na osoby małoletnie, które posiadają ograniczoną zdolność

pojmowania rzeczywistości. Do 9. roku życia bardzo często nie potrafią odróżnić fikcji od prawdy. W tym wieku nie są jeszcze w stanie wykształcić w sobie umiejętności abstrakcyjnego rozumowania i krytycznego myślenia. Mają problem z uporządkowaniem informacji, którymi są zalewane z różnych stron. W efekcie są bardziej bezradne w zetknięciu z przekazami medialnymi niż osoby dorosłe.

Rezultat owego oddziaływania był taki, że dzieci zaczęły budować swoje wyobrażenie o świecie oraz swoim miejscu w świecie na podstawie mediów. Często telewizor stawał się dla nich niepodważalnym autorytetem i ostateczną instancją rozstrzygającą spory z rówieśnikami. Argument „tak powiedziano w telewizji” potrafił zamykać usta adwersarzom, którzy nie mieli na to dobrej odpowiedzi. Paradoksalnie kluczowym czynnikiem w takich przypadkach okazywała się... wiara.

Często zapominamy o tym, że całe nasze życie opiera się na wierze – przy czym nie chodzi tylko o wiarę w Boga czy jakieś wyższe wartości, ale o wiarę, która przejawia się niemal we wszystkich relacjach międzyludzkich. Jeżeli bowiem spotykamy drugiego człowieka (krewnego, sąsiada, kolegę z pracy, a nawet kogoś obcego), to zazwyczaj wierzymy, że to, co nam mówi, jest prawdą. Dajemy mu

zatem wiarę. Jeżeli uczeń w szkole słucha wykładu nauczyciela, to wierzy, że ten ostatni przekazuje mu prawdę. Nie ma zwyczaju, by uczniowie po powrocie do domu sprawdzali, czy wszystko, co powiedzieli im nauczyciele na lekcji, jest prawdą. Dlaczego?

Ponieważ wykładowców uznaje się za godnych wiary. Stoi bowiem za nimi autorytet szkoły jako instytucji, której powołaniem jest przekazywanie wiedzy i mówienie prawdy o świecie. Nauczyciel podaje więc informacje do wierzenia, a uczniowie dają mu wiarę. W tym kontekście okazuje się, że dla młodzieży najbardziej wiarygodnymi instytucjami stały się media elektroniczne. Oznacza to, że ludzie zaczęli przyjmować na wiarę to, co jest im komunikowane za pośrednictwem telewizji.

To zasadniczy błąd poznawczy. Przekaz telewizyjny nie jest konstruowany po to, by lepiej poznawać świat i zdobywać wiedzę, lecz po to, by przyciągnąć ludzi do ekranów, ponieważ liczy się oglądalność, za którą stoją wpływy pieniężne z reklam. Jak powiedział kiedyś jeden z prezesów dużej stacji komercyjnej: „Program telewizyjny to czas między jednym a drugim blokiem reklamowym”.

Żeby przykuć uwagę widza, nie wystarczy pokazywanie świata takim, jakim jest w rzeczywistości. Odbiorca szybko się nuży jednostajnym

przekazem, dlatego konieczne stało się bodźcowanie go, by nie odchodził od ekranu. Dwa najprostsze i najskuteczniejsze sposoby to odwołanie się do seksu i przemocy.

Pokolenie dzisiejszych rodziców jako pierwsza generacja w historii staje na masową skalę przed następującymi wyzwaniami:

CYFROWE UZALEŻNIENIE

RZECZYWISTOŚĆ WIRTUALNA

BAŃKI MEDIALNE

EMOCJONALNE PRZEBODŹCOWANIE

DOPAMINOWY POTOP

Grzegorz Górny ujawnia mechanizmy funkcjonowania gigantów technologicznych z branży cyfrowej, którzy stworzyli skuteczny system zniewalania dzieci i młodzieży. Daje też rady, jak walczyć z uzależnieniami od internetu.

Książka Kto chce ukraść dusze naszych dzieci Grzegorza Górnego to próba zmierzenia się z wyzwaniem uzależnienia internetowego wśród młodzieży. Autor pokazuje, że ów problem jest wynikiem celowego działania gigantów z branży IT, którzy zarabiają pieniądze na kreowaniu nałogowych nawyków u swych odbiorców. Uruchomione przez nich procesy mają rujnujący wpływ na zdrowie psychiczne i fizyczne osób nieletnich. Górny nie tylko ujawnia mechanizmy działania współczesnych inżynierów dusz, lecz także daje rady rodzicom, jak stawiać czoło temu zagrożeniu.

Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.