ks. Jarosław Wąsowicz SDB
NIEZŁOMNY PASTERZ KOŚCIOŁA


Redakcja, skład i łamanie, projekt okładki: Wydawnictwo AA
Zdjęcia: Archiwum Salezjańskie Inspektorii Pilskiej, Narodowe Archiwum Cyfrowe
© Copyright by Wydawnictwo AA, Kraków 2023
ISBN 978-83-7864-999-1
Wydawnictwo AA s.c.
ul. Swoboda 4
30-332 Kraków
12 345-42-00, 12 446-72-56, 12 418-91-30
tel. kom.: 695-994-193
Wstęp
Podczas swojej drugiej pielgrzymki do ojczyzny Jan
Paweł II przybył do Poznania. W stolicy Wielkopolski wspomniał wówczas wielkiego pasterza poznańskiego
Kościoła arcybiskupa Antoniego Baraniaka. W pamiętnym dniu 20 czerwca 1983 r. podczas Mszy św., odprawionej w Parku Kultury, papież mówił: „Wielka jest moja radość, że mogę dzisiaj przybyć do grodu Przemysława (...). Przybywałem tutaj po wielokroć, zwłaszcza w okresie pasterzowania metropolity poznańskiego śp. Antoniego Baraniaka, którego pasterskie męstwo, wielką pokorę i Bogu znane zasługi otaczamy zawsze głęboką czcią”. Rzeczywiście kard. Wojtyła często bywał w Poznaniu, zwłaszcza przy okazji ważnych uroczystości z racji chociażby obchodów Sacrum Poloniae Millennium, czy też Tysiąclecia Biskupstwa Poznańskiego. Ostatni raz widział się z arcybiskupem 6 sierpnia 1977 r., kiedy to odwiedził go w poznańskim szpitalu, na tydzień przed śmiercią metropolity poznańskiego. Kardynał Wojtyła skierował wówczas do abpa Baraniaka ważne słowa: „Ekscelencjo, Kościół w Polsce nigdy księdzu arcybiskupowi nie zapomni, że go w najgorszych okolicznościach bronił”.
Od kilku lat jesteśmy świadkami wypełnienia się słów wypowiedzianych wówczas przez przyszłego papieża. Arcybiskup Antoni Baraniak powrócił na karty naszej historii. Krok po kroku, odkrywamy na nowo świadectwo jego męczeństwa i heroicznego poświęcenia się w służbie Kościołowi. Należał do grona niezłomnych duchownych, którzy w okresie komunistycznym doświadczyli prześladowania za wiarę. Za sprawą lmów Jolanty Hajdasz, książek abpa Marka Jędraszewskiego, publikacji Instytutu Pamięci Narodowej z Poznania, m.in. wydanej ostatnio monogra i Defensor Ecclesiae, jego męczeńska droga staje się dziś coraz bardziej obecna w świadomości społecznej. Przyczyniła się do tego w ostatnim czasie także działalność Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL w Warszawie przy ul. Rakowieckiej.
Właśnie w tym miejscu w latach 1953–1955 bp Antoni Baraniak był więziony przez władze komunistyczne.
Dzięki swojej postawie stał się wyjątkową postacią Kościoła katolickiego w Polsce. Nie dał się złamać w czasie śledztwa, chociaż był torturowany zycznie i psychicznie. Komuniści nie mogli przez to przeprowadzić zaplanowanego pokazowego procesu prymasa Wyszyńskiego, który miał na celu doprowadzenie do podzielenia polskiego Kościoła i skompromitowania hierarchów.
Arcybiskup Baraniak po wyjściu z więzienia, przez kolejne lata, trwał wiernie przy Prymasie Tysiąclecia, stając
się jego najbliższym współpracownikiem, powiernikiem najtrudniejszych spraw Kościoła, jednym z najważniejszych członków Episkopatu Polski. Jednocześnie do końca życia utrzymywał bardzo bliskie relacje ze zgromadzeniem salezjańskim, starając się – jako biskup – realizować charyzmat zgromadzenia, aby wychowywać młodych „na dobrych chrześcijan i prawych obywateli”. Troszczył się o katolickie wychowanie dzieci i młodzieży, mobilizował duchownych do większego zaangażowania się w grupy formacyjne działające przy parafiach, zwłaszcza ministranckie, zabiegał o powołania kapłańskie i zakonne. Przez cały okres posługi pasterskiej w Poznaniu, otaczał się zawsze rzeszą najmłodszych pokoleń, podkreślając konsekwentnie, że to właśnie w ich rękach leży przyszłość Kościoła i Polski. Z perspektywy mijającego czasu i odkrywania nowych faktów, postawa abpa Baraniaka i jego zaangażowanie w sprawy Kościoła, w trudnych latach konfrontacji z totalitarnym systemem komunistycznym, zyskała powszechny podziw i szacunek. W filmach dokumentalnych i publikacjach bywał nazywany niezłomnym żołnierzem, niezłomnym pasterzem czy też obrońcą Kościoła. Mamy nadzieję, że to skromne opracowanie biograficzne pozwoli chociaż w niewielkim stopniu, jeszcze bardziej przybliżyć tę ważną dla naszej historii postać.
Syn ziemi wielkopolskiej
Antoni Baraniak urodził się w wielodzietnej rolniczej rodzinie Franciszka i Franciszki z domu Wolskiej
1 stycznia 1904 r. w Sebastianowie w powiecie śremskim w Wielkopolsce. Dziewięć dni później został włączony do wspólnoty Kościoła poprzez sakrament chrztu św. w para alnej świątyni pw. św. Marcina biskupa w Mchach. W rodzinnych stronach rozpoczął swoją edukację. W latach 1911–1917 uczęszczał w Mchach do katolickiej szkoły powszechnej. Środowisko, w którym wzrastał, wywarło trwały wpływ zwłaszcza na jego postawę religijną, społeczną i patriotyczną. Antoni wychował się w tradycyjnej wielkopolskiej rodzinie, przesiąkniętej etosem pracy oraz przywiązania do katolickich i narodowych tradycji. Wobec polityki kulturkampfu i zmasowanej germanizacji społeczeństwa były one pielęgnowane przede wszystkim w rodzinnych domach i przy katolickich para ach. To właśnie w Wielkopolsce, na Pomorzu i Śląsku polscy duchowni stawali się narodowymi i społecznymi liderami.
W wieku trzynastu lat Antoni Baraniak rozpoczął naukę w Zakładzie im. ks. Bosko w Oświęcimiu. Była to macierzysta placówka salezjańska na ziemiach polskich. Został tam wysłany przez rodziców przy wsparciu proboszcza ks. Antoniego Wiśniewskiego, który widząc w gronie para an zdolną młodzież, pomagał jej kształcić się. Salezjańska szkoła była już wówczas szeroko znana i określana mianem „reduty polskości”. Salezjanie starali się wychować powierzoną im młodzież na „dobrych chrześcijan i prawych obywateli”, jak mawiał założyciel zgromadzenia św. Jan Bosko. W szkole oświęcimskiej zwracano więc uwagę nie tylko na zdobycie solidnej wiedzy, ale także na dobre wychowanie i wszechstronne przygotowanie uczniów do życia społecznego. Stąd też obok młodzieży z terenów zaboru austriackiego, tra ało tu wielu młodzieńców z pobliskiego Śląska oraz z Wielkopolski.
Baraniak przebywał w oświęcimskiej szkole w czasach rodzącej się po 123 latach niepodległości Polski. Kroniki szkoły w Oświęcimiu z okresu 1917–1920 wypełnione są relacjami z bezpośredniego zaangażowania salezjanów i wychowanków w radosne wydarzenia związane z odzyskiwaniem wolności, którzy brali udział w demonstracjach patriotycznych i wizytach wielu znamienitych gości związanych z polskim czynem zbrojnym. W czerwcu 1919 r.
Antoni Baraniak wraz z innymi uczniami uczestniczył
między innymi w spotkaniu z generałem Józefem Hallerem, który w drodze z Cieszyna zatrzymał się z szkole salezjańskiej w Oświęcimiu. Generał przemówił wówczas do młodzieży: „Mamy już naszą kochaną ojczyznę. Kochana ojczyzna jest nam najdroższą, tym droższą, że już wolną i niepodległą. Własnymi piersiami mamy jej bronić. Myśmy się wychwalali w niewoli, w wy, kochani chłopcy, wychowujcie się już w wolnej i niepodległej Polsce. Powinniście ją miłować! Na was spoczywa jej przyszłość. Przyrzeknijcie jej miłość! Niech żyje Polska!”. Salezjańska
młodzież oczarowana przemówieniem generała zaczęła skandować: „Niech żyje Polska!”.
W zakładzie salezjańskim Antoni szybko się zaaklimatyzował, zaprzyjaźnił się z kilkoma kolegami, z którymi bliski kontakt utrzymywał do końca życia. Cieszył się też względami dyrektora szkoły ks. Teodora Kurpisza, który był powszechnie lubiany przez wychowanków. Baraniak należał do gimnazjalistów wyróżniających się w nauce. Dobre wyniki osiągał zwłaszcza z języków klasycznych. W Oświęcimiu zafascynował się duchowością
św. Jana Bosko i odkrył w sobie salezjańskie powołanie. Mając zaledwie szesnaście lat wstąpił do nowicjatu
Towarzystwa Salezjańskiego w Kleczy Dolnej koło Wadowic. Formacja kandydatów do zgromadzenia salezjańskiego na tym etapie ukierunkowana była przede wszystkim na ich pracę nad sobą oraz rozwój duchowy, ale
obejmowała także wykłady z różnych dziedzin nauk kościelnych m.in. omawiano w całości katechizm, historię Kościoła, ceremonie liturgiczne. Odbywały się również
ćwiczenia z języka polskiego, włoskiego, łacińskiego oraz greckiego, do których wykorzystywano podręczniki z religijnymi treściami. Raz w tygodniu miał miejsce wykład dotyczący etykiety i savoir vivre’u dla osób duchownych. Nad formacją nowicjuszy czuwał magister, którym był wówczas ks. Wojciech Balawajder. Zgodnie z regulaminem salezjańskich domów formacyjnych wygłaszał
codziennie nowicjuszom konferencję, omawiając Konstytucje i Regulaminy Towarzystwa św. Franciszka Salezego, tematykę ślubów zakonnych, cnót chrześcijańskich, duchowości salezjańskiej, metody wychowawczej ks. Bosko, praktyki pobożności w zgromadzeniu salezjańskim.
Dwa razy w miesiącu przyjmował tzw. sprawozdania od każdego z kandydatów do zgromadzenia, podczas których nowicjusze rozmawiali z przełożonym na temat postępu pracy nad sobą, wątpliwościach w powołaniu, trudnościach, które pojawiały się na tym etapie formacji, także stanie swojego zdrowia. W nowicjacie odbywały się ponadto kwartalne skrutynia, na których przełożeni oceniali nowicjuszy, na ostatnim zaś dokonywali głosowania nad dopuszczeniem do ślubów zakonnych.
Na zakończenie formacji nowicjackiej ks. Balawajder wystawił Baraniakowi następującą opinię: „Zdrów
– pod koniec roku nieco osłabiony. Zdolności dobre
i pilny w nauce. Charakter zrównoważony, pogodny, myśli i sądzi poważnie, roztropnie i spostrzegawczo, szczery, pobożny, posłuszny, sumienny i gorliwy. Nie przeszedł jeszcze szkoły zawodów i cierpień, i jeśli ją przejdzie dobrze i zachowa dobrego ducha, stanie się prawdziwą pociechą naszego Zgromadzenia”. Pierwszy rok formacji zakonnej nowicjusz Baraniak uwieńczył złożeniem profesji w dniu 28 lipca 1921 r.
Następnie w latach 1921–1924 studiował lozo ę w seminarium salezjańskim w Krakowie, które właśnie w tym czasie organizowano w budynkach należących niegdyś do hrabiego Wincentego Łosia. Stąd ten dom formacyjny po dziś dzień jest nazywany popularnie „Łosiówką”. Nauka w salezjańskim studentacie lozo cznym w Krakowie przebiegała niejako dwutorowo. Klerycy realizowali program seminaryjny przewidziany w ówczesnym Ratio Studiorum i jednocześnie przyswajali wiedzę z programu kolejnych klas gimnazjum, aby zdobyć państwową maturę, pozwalającą na studia akademickie. Celem formacji w studentacie było nie tylko naukowe wykształcenie kleryków, ale także ich formacja duchowa i salezjańska.
W czasie studiów lozo cznych Baraniak wyróżniał się więc wśród pozostałych kleryków pod względem nauki i pobożności, dlatego już wkrótce przełożeni
powierzyli mu odpowiedzialne zadania wychowawcy w domu formacyjnym. Kolejne trzy lata formacji salezjańskiej to okres praktyki duszpastersko-wychowawczej zwanej u salezjanów asystencją (1924–1927). Kleryk Baraniak pełnił w tym czasie funkcję asystenta w nowicjacie salezjańskim w Kleczy Dolnej, a od listopada 1924 r. Czerwińsku, gdzie przeniesiono dom formacyjny. Był wychowawcą nowicjuszy – kandydatów do zgromadzenia salezjańskiego. Do jego obowiązków należało towarzyszenie im w realizacji zadań wyznaczonych przez magistra nowicjatu. Pomagał także socjuszowi (zastępcy magistra) w pieczy nad karnością i porządkiem materialnym domu formacyjnego. W praktyce oznaczało to niemal całodniowe towarzyszenie nowicjuszom we wszystkich ich zajęciach, udział w studium, wykładanie niektórych przedmiotów, wyznaczanie pracy zycznej i towarzyszenie w czasie rekreacji. Po niespełna roku pracy w nowicjacie 15 marca 1925 r. kleryk Baraniak złożył wieczystą profesję zakonną.
Jako asystent w Czerwińsku przygotowywał kandydatów na salezjanów do spotkania z przełożonym generalnym ks. Filipem Rinaldim, późniejszym błogosławionym. W archiwaliach salezjańskich zachowała się relacja z tej wizyty zapisana w dwóch zeszycikach przez kleryka
Baraniaka. Program pobytu prefekta salezjanów w Czerwińsku w dniach 10–11 października 1925 r. był bogaty.
Wypełniały go spotkania modlitewne, akademia przygotowana dla gościa, spotkanie z biskupem płockim Antonim Julianem Nowowiejskim i klerem diecezjalnym oraz ze współbraćmi salezjanami i wiernymi. Podsumowując te chwile, ks. Rinaldi w przemówieniu końcowym – jak zanotował kl. Baraniak – wyraził radość, że „Zgromadzenie Salezjańskie na ziemiach polskich tak wspaniale się rozwija i że doczekało się w tym roku aż 100 nowicjuszów. Kończył zachętą, abyśmy zawsze byli godnymi sztandaru polskiego, który jest godzien polskiej sławnej przeszłości i wierności. Widział ks. Generał w nim podobieństwo do sztandaru salezjańskiego: kolor biały – czystość, czerwony – miłość. Wniósł toast na cześć naszych wszystkich świętości narodowych – za co otrzymał przeciągłe, potężne brawo! niech żyje! oklaski…”.
W Czerwińsku w wolnych chwilach Antoni starał się rozwijać swoje pasje. Zajął się porządkowaniem czerwińskiego archiwum pozostawionego przez kanoników laterańskich. Wykorzystując dobrą już wówczas znajomość języka łacińskiego, rozczytywał się w starych dokumentach. Gromadził także materiały do historii klasztoru, gdyż nosił się w przyszłości z zamiarem napisania o Czerwińsku monogra i. Zajmował się również pomocą i redagowaniem „Posłańca z Jasnej Góry Czerwińskiej”, wydawanego przez miejscowy zakład salezjański. W kolejnych latach okazał się zdolnym publicystą.
Chcąc scharakteryzować arcybiskupa Antoniego Baraniaka, należałoby napisać: skromny, pracowity i rozmodlony. Do końca wierny swojemu kapłańskiemu i zakonnemu powołaniu, człowiek odpowiedziany i godny zaufania. Te cechy sprawiły, że był sekretarzem dwóch wielkich prymasów Polski: kard. Hlonda i kard. Wyszyńskiego. Niespodziewanie, bez aktu oskarżenia 27 miesięcy spędził w warszawskim więzieniu na Rakowieckiej, gdzie go poddawano torturom. Nigdy nie doczekał się zadośćuczynienia. Po uwolnieniu wrócił do swoich obowiązków, wkrótce też został ustanowiony arcybiskupem metropolitą poznańskim jako ten, który odznacza się „niezachwianą wiarą, dobrymi obyczajami, pobożnością, gorliwością duszy, pasterską mądrością, roztropnością i ludzkimi cnotami”. I w taki właśnie sposób ten Niezłomny Pasterz do końca swoich dni ofiarnie służył Kościołowi.
Biskup Baraniak uwięziony (...) był dla mnie niejako osłoną. Na niego bowiem spadły główne oskarżenia i zarzuty, podczas gdy mnie w moim odosobnieniu przez trzy lata oszczędzano. Nie oszczędzano natomiast biskupa Antoniego. Wrócił na Miodową w 1956 roku tak wyniszczony, że już nigdy nie odbudował swej egzystencji psychofizycznej. Pozostał człowiekiem drobnym, (...) choć niezwykle aktywnym, podejmującym każdy trud bez wahania. (...) O tym, co wycierpiał, można się było dowiedzieć tylko od współwięźniów. (...) Domyślałem się, że mój względny spokój w więzieniu zawdzięczam jemu, bo on wziął na siebie jak gdyby ciężar całej odpowiedzialności prymasa Polski. To stworzyło między nami niezwykle silną więź. Wyraża się ona z mojej strony w głębokim szacunku dla tego człowieka, a zarazem w serdecznej wdzięczności wobec Boga, że dał mu tak wielką moc, iż mogłem się na nim spokojnie oprzeć.
Fragment przemówienia żałobnego kard. Stefana Wyszyńskiego, wygłoszonego podczas pogrzebu abpa A. Baraniaka 18.08.1977 r.
Ks. Jarosław Wąsowicz SDB salezjanin, historyk i publicysta. Naukowo zajmuje się badaniem dziejów antykomunistycznej konspiracji po 1945 roku, młodzieżowej opozycji i NSZZ „Solidarność” w PRL-u, historią Kościoła w tym okresie, martyrologią duchowieństwa w czasie II wojny światowej, historią salezjanów w Polsce oraz naukami pomocniczymi historii. W WSD salezjanów w Lądzie jest wykładowcą historii Kościoła. Zajmuje się także niesieniem pomocy materialnej dla Polaków z Kresów, organizuje kolonie letnie dla polskich dzieci z Wileńszczyzny. Jest duszpasterzem kibiców i organizatorem Ogólnopolskiej Patriotycznej Pielgrzymki Kibiców na Jasną Górę.
ISBN 978-83-7864-999-1
ISBN 978-83-7864-999-1
9 788378649991
Cena: 19,90 w tym 5% VAT