Czesław Miłosz
Gdy ludzie, którzy myślą i twierdzą, że nauka Chrystusa jest już przestarzała i nieaktualna, jednocześnie nadal uparcie nazywają siebie „prawdziwymi chrześcijanami”, zaś głoszenie swojego pustosłowia ukrywają pod przekręconymi słowami Ewangelii – nie ma miejsca na obojętność. Sumienie głośno domaga się, by nonsensowna rzecz została nazwana swym prawdziwym imieniem.
ZAMÓW BEZPŁATNY KATALOG! tel. 12 292 68 69, 12 292 09 05 12 345 49 80, tel. kom.: 695 994 193 www.religijna.pl, klub@religijna.pl
W. Sołowjow w swoim ostatnim, wręcz proroczym, dziele próbuje zdemaskować to ewidentne oszustwo i ostrzec ludzkość przed następstwami zredukowania religii do etyki i pozbawienia jej wymiaru duchowego. W niezwykle poruszający sposób Autor pokazuje metafizyczną próżnię takiego chrześcijaństwa, które pozostawia po sobie jedynie przesłanie społeczne i etyczne. Sołowjow przewidywał doczesne zwycięstwo tego fałszywego chrześcijaństwa i nadejście wielkiego Dobroczyńcy, który jest Antychrystem. Przytoczona w trzecim dialogu Przypowieść o Antychryście, łączy w tej postaci cechy demoniczne z życzliwością i dobrocią. Sołowjow pragnął w porę ukazać tę oszukańczą maskę, pod którą kryje się złowroga przepaść. Niniejsza edycja została wzbogacona tłumaczeniem przedmowy zamieszczonej w wydaniu angielskim, której autorem jest Czesław Miłosz. ISBN 978-83-7864-443-9
ISBN 978-83-7864-443-9
9 788378 644439 Cena: 34,90 w tym 5% VAT
O wojnie, o postępie i o końcu świata
Żyjemy w czasach, gdy nad troską o pokój, o równość i postęp czy o planetę zatknięto fałszywy sztandar chrześcijaństwa, zwodzący i dezorientujący osoby słabe w wierze.
Włodzimier z
„Trzy dialogi «O wojnie, o postępie i o końcu świata» są zdumiewająco prorocze. Sołowjow pozostaje tu wierny swojej wierze w ostateczny triumf chrześcijaństwa (...). Nabrawszy przezorności pod wpływem historycznej tragedii, która pochwyciła w swym uścisku niezliczonych mieszkańców naszej planety, powinniśmy czytać świadectwo Sołowjowa dzisiaj jako adresowany do nas list, który wciąż pozostaje aktualny”.
SOŁOWJOW
poleca!
Włodzimier z
SOŁOWJOW Przedmowa:
Czesław Miłosz
O wojnie, o postępie i o końcu świata
Trzy dialogi „O wojnie, o postępie i o końcu świata” – najbardziej literackie z dzieł Sołowjowa, oprócz jego poezji – wprowadza postaci, które są uosobieniem postaw inteligencji, umieszczając je w określonej scenerii geograficznej – Riwiery Francuskiej, którą wówczas odwiedzała cała elita europejska. Uczestnikami dialogu są Generał, Polityk, Dama, Pan Z. i Książę. Każda z tych postaci – po części – przemawia w imieniu autora, w szczególności Pan Z. i wszystkie są bardzo odmienne od Rosjan takich, jak ich sobie wyobrażano na Zachodzie od czasów rewolucji roku 1917. Przedmowa autora jest wymowna. Obojętnie czy prawdziwa, czy zmyślona, historia wiejskich czcicieli dziury w belce jest doskonałą metaforą metafizycznej próżni wydrążonego chrześcijaństwa, które pozostawia – jako ślad po sobie – jedynie przesłanie społeczne, etyczne. Tołstoj w swojej ewangelicznej fazie racjonalizował Ewangelie i odrzucał tajemnicę wcielonego Boga. Jego własna ewangelia niestawiania oporu złu nie odnosiła się do bóstwa w Chrystusie, który był dla niego jedynie nosicielem społecznie postępowych idei. Sołowjow w swoim ostatnim dziele próbuje ostrzec ludzkość przed następstwami takiej czysto horyzontalnej religii zredukowanej do etyki, bez wymiaru wertykalnego. Przewiduje doczesne zwycięstwo takiego fałszywego chrześcijaństwa i nadejście wielkiego Dobroczyńcy, który jest Antychrystem. Przypowieść o Antychryście, rzekomo odkryta w rękopisie mnicha Pansofiusza, jest potężnym dziełem. Wykorzystuje obrazy, nierzadko spotykane w chrześcijańskiej sztuce, w których Antychryst łączy cechy demoniczne z cechami miłości i życzliwości. Sołowjow obdarza swojego Antychrysta niemal archetypiczną sugestywnością i tworzy przekonującą biografię człowieka opętanego przez diabła. Czesław Miłosz Przedmowa do wydania angielskiego
O wojnie, o postępie i o końcu świata
1
Włodzimierz Sołowjow
O WOJNIE, O POSTĘPIE I O KOŃCU ŚWIATA Wydawnictwo AA Kraków 3
Tytuł oryginału: Tri razgawora Tłumaczenie: Aniela Czendlik Redakcja: Mariola Chaberka, Maria Szarek
Skład i łamanie: Hanna Nikodemowicz Projekt okładki: Anna Smak-Drewniak
Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo AA, Kraków, 2021 Copyright © for the Introduction by Lindisfarne Press, 1990
ISBN 978-83-7864-443-9
Wydawnictwo AA s.c. 30-332 Kraków, ul. Swoboda 4 tel.: 12 292 04 42 e-mail: klub@religijna.pl www.religijna.pl
4
13
Włodzimierz Sołowjow obraz Nikołaja Jaroszenki (1892) 14
O AUTORZE I JEGO DZIELE
Włodzimierz Sołowjow urodził się w Moskwie, 28 stycznia 1853 r. (16 stycznia wg kalendarza juliańskiego), w rodzinie znanego rosyjskiego historyka Siergieja Michajłowicza Sołowjowa (zm. 1879). Matka, Poliksena, pochodziła z rodziny o polskich korzeniach. Jej przodkiem był znany filozof ukraiński, Hryhorij Sawycz Skoworoda (1722-1794), który wykształcił nieakceptowany przez moskiewskie prawosławie własny system filozoficzny, będący połączeniem idealizmu z panteizmem. Skoworoda klucz do poznania świata widział w Biblii. Żył zgodnie z głoszonymi ideami – nie uznawał żadnej innej władzy oprócz własnego sumienia. Minimalizował zbytki, chodził od wsi do wsi, nauczając prostych ludzi. Jego filozofia i styl życia wywarły wpływ na wielu twórców: Lwa Tołstoja, Maksyma Gorkiego, Tarasa Szewczenkę, a także Włodzimierza Sołowjowa. Skoworodę uznano za prekursora nowoczesnej szkoły rosyjskiej filozofii. Sołowjow był szesnastoletnim młodzieńcem, przeżywającym kryzys wiary, gdy w Petersburgu wydano po raz pierwszy w całości dzieła Hryhorija Skoworody. Można powiedzieć, że Włodzimierz miał zamiłowanie do historii i filozofii w genach. Zatem nic dziwnego, że po ukończeniu z wyróżnieniem pięcioletniego gimnazjum, w 1869 roku podjął studia na Uniwersytecie w Moskwie, początkowo na wydziale fizycz15
no-matematycznym, a później na historyczno-filologicznym. Jego droga życiowa nie prowadziła bezpośrednio od ateizmu do chrześcijaństwa, lecz od Platona, poprzez Spinozę, Hegla, Kanta, do Schopenhauera i Schellinga... Studiując ich dzieła, doszedł do osobistego przekonania o niewystarczalności materializmu i do odkrycia wartości chrześcijaństwa, czemu dał wyraz w pracy dyplomowej pt. „Kryzys filozofii zachodniej. Przeciw pozytywistom”. To przekonanie jasno wyraził także w trzech dialogach „O wojnie, o postępie i końcu świata”, a szczególnie w „Krótkiej opowieści o Antychryście”. W wieku 19 lat uważał się już za chrześcijanina. W 1873 r. wstąpił na Akademię Teologiczną w Moskwie, gdzie studiował grecką patrystykę i filozofię niemiecką. Po zakończeniu studiów otrzymał stanowisko wykładowcy filozofii na Uniwersytecie Moskiewskim. Nie bez racji ktoś zauważył, że Rosji można pogratulować tak genialnego człowieka. W latach 1875-1876 Sołowjow przebywał za granicą. W tym czasie odwiedził Anglię, Egipt, Włochy i Francję, gdzie po raz pierwszy zetknął się ze starożytnymi i współczesnymi teoriami mistycznymi, w tym z tak modnym wówczas ezoteryzmem, kabałą i Towarzystwem Teozoficznym w Paryżu. W Anglii, w trakcie lektury w Muzeum Brytyjskim, miał usłyszeć głos wzywający go do Egiptu. Ku zaskoczeniu wielu znajomych niemal natychmiast opuścił Londyn, by w czasie samotnej wędrówki przez egipską pustynię doznać wizji Sofii, Mądrości Bożej (por. Prz 8, 22-31). Było to już jego kolejne takie doświadczenie. Pierwszą wizję Sofii przeżył jako dziewięciolatek podczas nabożeństwa w cerkwi. W Egipcie zaś zrozumiał, że zrealizowanie 16
mądrości Bożej w świecie może być osiągnięte tylko poprzez poznanie Boga w Jego zamyśle wobec świata. Odtąd idea ta stała się jednym z podstawowych tematów w twórczości Sołowjowa. Po powrocie do Rosji, w 1877 r., opuścił katedrę Uniwersytetu Moskiewskiego, gdyż został mianowany członkiem Komitetu Naukowego Ministerstwa Edukacji Narodowej w Sankt Petersburgu. Cztery lata później obronił pracę doktorską pt. „Krytyka założeń abstrakcyjnych”. Do 1881 roku na petersburskim uniwersytecie prowadził wykłady o Bogoczłowieczeństwie, które spotkały się z żywym zainteresowaniem ze strony słuchaczy. Bogoczłowieczeństwem Sołowjow określał proces przemiany człowieka zarówno w wymiarze indywidualnym, jak i społecznym, według sformułowania św. Augustyna: „Bóg stał się człowiekiem, aby człowiek stał się Bogiem”. Idea Bogoczłowieczeństwa – nauczał – zakłada drogę świadomego wysiłku duchowo-moralnego człowieka. Jej przeciwieństwem jest idea człowiekobóstwa, według której człowiek zamiast Bogu oddaje cześć samemu sobie. Przed ludzkością zatem są dwie drogi: w kierunku realizacji Bogoczłowieczeństwa bądź też człowiekobóstwa. W prezentowanej przez siebie idei widział szansę pokonania kryzysu religijnego drugiej połowy XIX wieku, związanego z okresem pozytywizmu i naturalizmu. Innym tematem zgłębianym przez Sołowjowa była kwestia rozdzielenia wiary od rozumu. Nigdy nie traktował on filozofii jako dyscypliny stojącej w opozycji do wiary chrześcijańskiej, czemu dał wyraz we wspomnianej wyżej pracy dyplomowej. Zauważał, że o ile na Zachodzie myśl filozoficzna nie odnosi się już do wiary chrześcijańskiej, to na Wschodzie wiara wyklucza rolę rozumu w teologii. Sołowjow przeciwstawiał się temu – bronił praw rozu17
mu i głosił konieczność powiązania go z wiarą. Przed ludzkością zatem stoi naglące zadanie wprowadzenia wiecznej treści chrześcijaństwa w nową, odpowiadającą mu formę, to znaczy w formę rozumną. Bowiem najistotniejszym pytaniem filozofii – twierdził Sołowjow – jest to postawione niegdyś uczniom przez Jezusa: „Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego?” (Mt 16, 13). Wokół tej kwestii koncentrują się najbardziej żywotne problemy zajmujące człowieka. W encyklice Fides et Ratio Jan Paweł II wymienia Sołowjowa jako przykład filozofa, którego refleksja wiele zyskuje dzięki konfrontacji z prawdami wiary. Stawiając go obok takich postaci jak John Henry Newman i Edyta Stein w świecie zachodnim, papież pisał: Zapoznanie się z drogą duchowego rozwoju tych myślicieli przyczyni się do postępu w poszukiwaniu prawdy i pozwoli lepiej wykorzystać osiągnięte rezultaty w służbie człowiekowi. Wypada sobie życzyć, aby ta wielka tradycja filozoficznoteologiczna znalazła dzisiaj i w przyszłości kontynuatorów i badaczy dla dobra Kościoła i ludzkości. (nr 74) Sołowjow starał się przekładać swoje poglądy o życiu w zgodzie z Bożą prawdą na konkretne czyny, za co płacił niemałą cenę. Po zamachu na cara Aleksandra II (13 marca 1881) podpisał się pod petycją skierowaną do jego następcy, w której wyjaśniał dlaczego nowy car powinien w imię miłości chrześcijańskiej ułaskawić skazanych na karę śmierci zamachowców (w tym kobietę w ciąży) i przebaczyć im. Zaraz potem złożył dymisję w Ministerstwie Edukacji Narodowej. 18
Apel filozofa o realizację ideałów chrześcijańskich w życiu społecznym wyprzedził o kilka lat ogłoszenie encykliki Rerum novarum, która przyczyniła się do rozwoju nauki społecznej Kościoła katolickiego. Rok później Sołowjow porzucił także katedrę filozofii w Petersburgu, chcąc zachować niezależność w reagowaniu na aktualne problemy rosyjskiego życia społecznego. Apelował do Rosjan o wyzbycie się rusocentryzmu, domagał się wolności wiary i słowa, zachęcał do korzystania z dobrych wzorców cywilizacji zachodnioeuropejskiej i uznania katolicyzmu za rzeczywistość tak samo cenną jak prawosławie. W książce „L’idée russe” (1888) pisał: Rusyfikacja Polski jest zabijaniem narodu, który ma bardzo rozwiniętą świadomość siebie, który ma chwalebną historię, który nas wyprzedzał w swej kulturze intelektualnej i który jeszcze dzisiaj nam nie ustępuje w swej twórczości naukowej i literackiej. I chociaż w tej sytuacji na szczęście cel naszych rusyfikatorów jest niemożliwy do osiągnięcia, to jednak to, co się podejmuje, jest szkodliwą zbrodnią. Ta tyrańska rusyfikacja jest prawdziwym grzechem narodowym, który ciąży na sumieniu Rosji i paraliżuje jej siły moralne!. Takie poglądy musiały się spotkać z ostrym sprzeciwem urzędników carskich. Wyznacznikiem jego dalszego losu i szukania dróg pojednania między rozdzielonym Wschodem i Zachodem chrześcijańskim, nad czym bolał osobiście, stały się jego mistyczne doświadczenia. Sołowjow jako słowianofil był niechętny w stosunku do katolicyzmu, z czasem jednak zmienił poglądy i stał się jego sympaty19
kiem. Pewnej nocy śniło mu się, że jedzie karetą przez Moskwę, mijając znane sobie ulice. Przed jednym z budynków powóz się zatrzymał. Filozof wysiadł i w holu owego domu spotkał katolickiego biskupa, którego poprosił o błogosławieństwo, co wywołało konsternację. Biskup bowiem nie bardzo wiedział, czy może pobłogosławić schizmatyka. Ta prorocza wizja spełniła się podczas uroczystości koronacyjnych cara Aleksandra III, na które przybył nuncjusz apostolski. Sołowjow poprosił biskupa o błogosławieństwo, którego po krótkim wahaniu nuncjusz udzielił. Zarówno ulica, jak i dom, w którym miało miejsce to wydarzenie, zgadzały się nawet w szczegółach ze snem sprzed roku. Wiosną 1883 roku Sołowjow zachorował na tyfus i stanął oko w oko ze śmiercią. Po odzyskaniu zdrowia poświęcił się działaniom o charakterze ekumenicznym. Przekonywał, iż Kościół składa się z trzech odrębnych i równie niezbędnych części, których uosobieniem są apostołowie Jan, Piotr i Paweł. Tę koncepcję możemy odnaleźć w „Krótkiej opowieści o Antychryście” w postaciach papieża Piotra II, starca Jana oraz prof. Pauliego – trzech przywódców religijnych przybyłych na sobór zwołany przez imperatora. Idąc dalej, Sołowjow stworzył optymistyczną, ale i utopijną ideę ustanowienia teokratycznego Królestwa Bożego na ziemi według koncepcji św. Augustyna. Wspólną podstawę tego procesu miały stanowić dogmaty sformułowane na siedmiu pierwszych soborach powszechnych. Zasadniczym etapem miało być pojednanie między Kościołami oraz zjednoczenie pod władzą rzymskiego papieża i politycznym zwierzchnictwem carów rosyjskich. Znaczącą 20
rolę mieli w tym odegrać polscy katolicy oraz nawróceni na chrześcijaństwo Żydzi. Jest jasne, że takie rozwiązanie nie mogło znaleźć zrozumienia w Kościele prawosławnym. Z czasem Sołowjow uznał mistyczną jedność obu Kościołów jako wystarczającą dla uczestniczenia w sakramentach i 18 lutego 1896 roku wg kalendarza juliańskiego, w dniu wspomnienia św. Leona Wielkiego, papieża, do którego miał szczególne nabożeństwo, w prywatnej kaplicy znajdującej się w mieszkaniu unickiego księdza, Mikołaja Tołstoja, wyspowiadał się, odmówił trydenckie Wyznanie Wiary i przyjął Komunię świętą. Co ciekawe, ksiądz Tołstoj, kuzyn poety Aleksieja Tołstoja, został katolikiem głównie pod wpływem Sołowjowa. We Mszy św. uczestniczył też młody człowiek, który potajemnie został katolikiem, Dimitri Siergiejewicz Nowski. Wkrótce potem ks. Tołstoj musiał wyjechać za granicę, gdyż przed manifestem carskim z 17 kwietnia 1905 r. państwo zabraniało prawosławnym zmiany wyznania. Pomimo tego że Sołowjow nigdy potem nie przystąpił do sakramentów w Kościele katolickim, do końca swego życia musiał udowadniać, że nie jest katolikiem. Podczas choroby wezwał prawosławnego kapłana. Zapytany przez Nowskiego, dlaczego o udzielenie sakramentów nie poprosił polskiego lub francuskiego księdza, odparł: „Pan jest młody. Łatwo panu kultywować tradycje pańskiego dzieciństwa. Ja będę czekał, aż rosyjski ksiądz katolicki pojawi się w Moskwie”. Z dwóch ówczesnych księży katolickich obrządku wschodniego ks. Mikołaj Tołstoj przebywał na
21
wygnaniu w Rzymie, a ks. Aleksy Zerchaninow, kapłan prawosławny i katolik od 1896 roku, właśnie został uwięziony1 . W 1889 r. Sołowjow, rozczarowany brakiem praktycznych rezultatów swych wysiłków ekumenicznych, wrócił do filozofii, ale po serii wykładów o schyłku średniowiecznej koncepcji świata, otrzymał zakaz wszelkich publicznych wystąpień. Między rokiem 1894 a 1896 zredagował traktat poświęcony filozofii moralnej „Uzasadnienie dobra”. W lipcu 1900 r. Włodzimierz Sołowjow, wyczuwając zbliżającą się śmierć, wyspowiadał się i przyjął komunię świętą z rąk prawosławnego kapłana Bielajewa. Zmarł 13 sierpnia (31 lipca wg kalendarza juliańskiego) 1900 r. w wieku 47 lat. Został pochowany na cmentarzu Klasztoru Nowodiewiczego w Moskwie. Zgodnie z jego pragnieniem pojednania obu Kościołów, na grobie umieszczono prawosławną ikonę Zmartwychwstania z napisem Christos woskries („Chrystus zmartwychwstał”) oraz obraz Matki Bożej Ostrobramskiej z łacińską inskrypcją In memoria aeterna erit iustus („W wiecznej pamięci będzie sprawiedliwy”).
*** Ostatnia książka Włodzimierza Sołowjowa to swego rodzaju testament, w którym autor mówi z goryczą o upadku własnych nadziei teokratycznych na osiągnięcie ideałów dobra w życiu ziemskim i zapowiada światu smutną przyszłość. Dzieło to zostało napi1
Sołowjow – chrześcijanin, świadek, prorok [w:] „Stella Maris”, nr 398, str. 19-20. Przekład z franc.: A.L. za zgodą Wyd. du Parvis; https:// voxdomini.pl/archiwa/swieci-i-ich-dziela/wladimir-solowjow/ (dostęp: 20.11.2021). 22
sane, kiedy filozof przeczuwał już zbliżającą się śmierć i można uważać je za podsumowanie jego wieloletnich przemyśleń filozoficzno-historycznych. W kwietniu 1896 roku, Sołowjow pisał do Michała Stasiulewicza, redaktora pisma „Wiestnik Jewropy”: „Zajmuję się filozofią moralną, prorokami i antychrystem...”. Rok później w liście do Natalii Makszejewej, krytyka literackiego i pedagoga, podał „spis prac, leżących przed nim”, wśród których znajduje się „Krótka opowieść o Antychryście”. We wcześniejszych pismach nie ma żadnej wzmianki o przyszłych trzech dialogach „O wojnie, o postępie i o końcu świata”. W biografii Włodzimierza Sołowjowa napisanej przez jego bratanka Siergieja Sołowjowa, umieszczonej w przedmowie do wydania wierszy filozofa (1921), można przeczytać krótką historię powstawania i publikacji niniejszego tekstu: Polemika z Tołstojem na temat zmartwychwstania Chrystusa, apologia wojny i platońska forma dialogu filozoficznego – wszystko to znalazło się w jego ostatnim utworze „O wojnie, o postępie i o końcu świata” z dodatkiem: „Krótka opowieść o Antychryście”. Dzieło to nie odpowiadało jednak poczytnemu „Wiestnikowi Jewropy”, więc W. Sołowjow był zmuszony znaleźć dla niego schronienie w skromnych „Kniżkach Niedieli”. Wiosną 1899 roku, pisarz odbył szóstą i ostatnią podróż za granicę. Pojechał na odpoczynek na Riwierę Francuską do Cannes. Tu powstał wstęp do przekładu Platona i pierwszy z trzech dialogów: „O wojnie”. Z kolei lato 1899 roku Sołowjow spędził w Pustyńce, 23
często odwiedzał też swego brata w Diedowie i czytał mu rękopisy gotowych dialogów. W zimie 1899-1900 mieszkał w Petersburgu, czasem wyjeżdżał do Moskwy. Ukończył „O wojnie, o postępie i o końcu świata” i napisał „Krótką opowieść o Antychryście”, którą odczytał publicznie w Wielkim Poście 1900 roku. Utwór ten nie spotkał się jednak z przychylnością słuchaczy. Został otwarcie wyszydzony. W maju tego samego roku Sołowjow po raz ostatni przyjechał do brata do Moskwy. Wieczór poświęcony lekturze „Krótkiej opowieści o Antychryście” został pozytywnie oceniony przez poetę Andrieja Biełego w jego eseju „Włodzimierz Sołowjow”. Skończywszy czytać i składając rękopis, autor powiedział: „Napisałem to, by ostatecznie wyrazić swój pogląd na sprawy Kościoła”2 . Pierwsza część omawianego dzieła została po raz pierwszy opublikowana w „Kniżkach Niedieli” pt. „Pod palmami” z wyjaśnieniem: „Trzy dialogi o sprawach wojennych i pokojowych. Rozmowa pierwsza. Włodzimierz Sołowjow, Cannes, 10-tego (22-ego) maja 1899 r.”3 . Wkrótce w tym samym piśmie pojawiły się pozostałe dwa dialogi pod takim samym tytułem4 . Po ukazaniu się drukiem całego tekstu Sołowjow zamieścił w piśmie „Rossija” przedmowę do niego, która w nieco zmienionej wersji znalazła się w pierwszym wydaniu „O wojnie, o postępie i o końcu świata” w formie osobnej książki, jeszcze za życia autora5 . 2
W. Sołowjow, Stikhotworenija, Moskwa 1921, s. 44-45. „Kniżki Niedieli”, 1899, październik, s. 5-37. 4 „Kniżki Niedieli”, 1899, listopad, s. 126-159, styczeń, s. 150-187. 5 Zarówno w powyższym tekście, jak i w przypisach do „Przedmowy” wykorzystano materiały Igora Pieszkowa, doktora nauk filozoficznych, umieszczone w wydaniu Tri razgowora, wyd. Astiel, 2011. 3
24
*** W czasach nam współczesnych wizja Sołowjowa nabiera szczególnego znaczenia. W 2007 r. kardynał Giacomo Biffi z Bolonii, wygłaszając w Watykanie rekolekcje wielkopostne dla papieża Benedykta XVI i jego współpracowników, przywołał wizję Władimira Sołowiowa: „Antychryst przedstawia siebie jako pacyfistę, ekologa i ekumenistę”. Kard. Biffi wskazał na niebezpieczeństwo rozwijania niesprecyzowanych duchowo celów, zamiast podkreślania centralnego znaczenia ofiary Chrystusa. „Dzisiaj – powiedział – ryzykujemy powstanie chrześcijaństwa, które usuwa Jezusa, krzyż i zmartwychwstanie”. Przestrzegał przed pokusą wiary pojmowanej jako zwykły zbiór wartości. Przypominając Antychrysta z opisu Sołowiowa stwierdził, iż Antychryst rozcieńcza prawdy wiary, czyniąc ustępstwa, aby usatysfakcjonować jak największą liczbę ludzi i ciągle zdobywa popularność. Papież Benedykt XVI w swej książce „Jezus z Nazaretu” w kilku miejscach odniósł się do „Krótkiej opowieści o Antychryście”. Zauważa, że Sołowjow wyraża w niej swój sceptycyzm w stosunku do pewnego typu erudycji biblijnej jego czasów. Bowiem nawet wykład Pisma Świętego może stać się narzędziem Antychrysta. Jednym z uczniów Sołowjowa i kontynuatorów jego misji był Wiaczesław Iwanow (1866-1949), poeta i dramatopisarz oraz filozof, tłumacz i krytyk literacki. To on po raz pierwszy użył określenia „dwa płuca tego samego Kościoła”, powtarzanego tak często przez św. Jana Pawła II. A sam św. Jan Paweł II tak wypowiedział się o Sołowjowie w setną rocznicę jego śmierci: 25
Wspominając tego wybitnego Rosjanina, człowieka niezwykłej głębi, który bardzo mocno odczuwał też dramat podziału chrześcijan i pilną potrzebę ich jedności, pragnę wezwać do modlitwy o to, aby wierzący w Chrystusa na Wschodzie i na Zachodzie mogli jak najszybciej odzyskać pełną jedność. Aby to nastąpiło, wszyscy muszą się nawrócić do żywego Chrystusa, tego samego wczoraj, dziś i na wieki, a wprowadzając bezkompromisowo w życie Jego Ewangelię stawać się zaczynem nowej ludzkości6 . Gdyby trzeba było streścić w dwóch zdaniach ideę ekumenizmu Włodzimierza Sołowjowa, to cytat ten byłby bardzo trafny.
6
Grzegorz Gacki, Świadkowie XX wieku – Włodzimierz Siergiejewicz Sołowjow; http://www.kosciol.pl/article.php/20040427220933908 (dostęp: 20.11.2021). 26
OD AUTORA
Czy zło jest tylko naturalnym brakiem, niedoskonałością, które samoistnie zanika w miarę wzrastania dobra, czy też jest ono prawdziwą siłą władającą naszym światem poprzez pokusy i żeby ją pokonać, trzeba mieć punkt oparcia w innym porządku bytu? Ten życiowy problem można wnikliwie badać i rozwiązywać jedynie w powiązaniu z całym metafizycznym systemem. Kiedy zacząłem nad nim pracować dla tych, którzy są zdolni i skłonni do rozumowania, czułem, jak bardzo ważny dla wszystkich jest problem zła. Mniej więcej przed dwoma laty osobliwa zmiana, jaka zaszła w stanie mojego ducha, a nad którą nie ma potrzeby tu się rozwodzić, wzbudziła we mnie silne i niezachwiane pragnienie, by w sposób poglądowy i przystępny naświetlić główne aspekty zła, gdyż zagadnienia te winny każdego zainteresować. Przez długi czas nie znajdowałem odpowiedniej formy dla realizacji swej idei. Dopiero wiosną 1899 roku, za granicą, powstała pierwsza rozmowa, którą zapisałem w przeciągu kilku dni, a następnie, po powrocie do Rosji, napisane zostały dwa następne dialogi. W ten sposób samoistnie pojawiła się taka właśnie forma literacka jako najprostsze wyrażenie tego, co chciałem powiedzieć. Owa postać przygodnej, towarzyskiej rozmowy dostatecznie jasno ukazuje, że nie należy się tu doszukiwać ani rozprawy naukowo-filozoficznej, ani religijnego kazania. Moje zadanie ma w tym wypadku raczej charakter apologetyczny i polemiczny: chciałem w miarę swych możliwości przedstawić wyraziście praktyczne aspekty prawdy chrześcijańskiej zwią27
zane z problemem zła, które – zwłaszcza w ostatnim czasie – są z różnych stron zaciemniane. Przed wieloma laty przeczytałem informację o nowej religii powstałej gdzieś we wschodnich guberniach. Religia ta, której wyznawcy zwali się wiertidyrnikami (dziurowiertami) albo dyromolajami (dziuromódlcami – modlącymi się do dziury)7 , polegała na tym, że ludzie ci wiercili w jakimś ciemnym kącie, w ścianie chaty średniej wielkości dziurę i, przykładając do niej usta, wielokrotnie i z uporem powtarzali: Chato moja, dziuro moja, zbaw mnie! Wydaje się, że jeszcze nigdy przedmiot boskiej czci nie osiągnął tak ekstremalnego stopnia uproszczenia. Jeżeli ubóstwienie zwykłej chłopskiej chałupy i prostego, ludzkimi rękami wykonanego otworu w jej ścianie jest jawnym błędem, to trzeba powiedzieć, że był to błąd przyzwoity; ludzie ci ujawniali swe szaleństwo, lecz nikogo nie wprowadzali w błąd: o chacie mówili przecież: chata, a miejsce wywiercone w jej ścianie zgodnie z prawdą nazywali dziurą. Religia dziuromódlców przeszła wkrótce „ewolucję” i uległa „transformacji”. W swej nowej postaci zachowała jednak pierwotną znikomość myśli religijnej, wąski zakres zainteresowań filozoficznych i pierwotny, przyziemny realizm, lecz utraciła poprzednią uczciwość. Swojska chata otrzymała teraz nazwę „królestwa Bożego na ziemi”, a dziurę zaczęto nazywać „nową ewangelią”. Zaś najgorsze było to, że różnica między tą rzekomą a prawdziwą Ewangelią była dokładnie taka sama jak między dziurą wywierconą w belce a żywym 7
Jedna z rzadko spotykanych w XIX-wiecznej Rosji sekt. Jak podaje Słownik Encyklopedyczny Brockhausa i Efrona, czciciele dziur znajdują się „w okręgu bijskim”, gdzie „lokalnie stanowią 2/3 ludności” (SPb, 1900, t. 57, s. 329). 28
i całym drzewem – tę istotną różnicę nowi ewangeliści starali się wszelkimi sposobami przemilczeć i zagadać. Ja oczywiście nie twierdzę, że istnieje bezpośredni historyczny czy „genetyczny” związek między pierwotną sektą dziuromódlców a głoszeniem rzekomego królestwa Bożego i rzekomej ewangelii. Nie ma to również znaczenia dla mojego prostego zamiaru, by ukazać poglądowo istotną tożsamość dwóch „doktryn” – z tą różnicą moralną, o której już wspomniałem. Tożsamość ta polega tutaj na czystej negacji i beztreściowości obydwu „światopoglądów”. Chociaż „inteligentni” dziuromódlcy nie nazywają siebie dziuromódlcami, lecz chrześcijanami, zaś swe nauczanie nazywają ewangelią, to jednak chrześcijaństwo bez Chrystusa i Ewangelii – to znaczy Dobrej Nowiny – bez tego jedynego dobra, które zasługuje, by je głosić, a tym samym bez prawdziwego zmartwychwstania do pełni szczęśliwego życia, jest takim samym pustym miejscem, jak zwykła dziura wywiercona w chłopskiej chacie. O tym wszystkim można by nawet nie mówić, gdyby nad racjonalistyczną dziurą nie zatknięto fałszywego chrześcijańskiego sztandaru, zwodzącego i dezorientującego osoby słabe w wierze. Kiedy ludzie, myślą i po kryjomu twierdzą, że Chrystus jest już przestarzały i zacofany albo że Go w ogóle nie było, gdyż jest to tylko mit wymyślony przez apostoła Pawła, a jednocześnie nadal uparcie nazywają siebie „prawdziwymi chrześcijanami”, zaś głoszenie swojego pustego miejsca ukrywają pod przekręconymi słowami Ewangelii – to już nie na miejscu jest obojętność i pobłażliwe lekceważenie. Wobec skażenia atmosfery moralnej systematycznym fałszem sumienie społeczne głośno się domaga, by bezsensowna rzecz została nazwana swym prawdziwym imieniem. 29
Faktyczne zadanie polemiki nie polega na likwidacji rzekomej religii, lecz na zdemaskowaniu ewidentnego oszustwa. Dla tego oszustwa nie ma usprawiedliwienia. Między mną, jako autorem trzech utworów zakazanych przez cenzurę kościelną8, a tymi wydawcami licznych zagranicznych książek, broszur i pism ulotnych nie może istnieć poważna kwestia dotycząca zewnętrznych przeszkód w celu osiągnięcia pełnej szczerości w tym przedmiocie. Utrzymujące się u nas ograniczenia wolności religijnej są dla mnie jednym z największych utrapień, gdyż widzę i czuję, jak bardzo to zewnętrzne skrępowanie jest szkodliwe i uciążliwe nie tylko dla tych, którzy mu podlegają, lecz przede wszystkim dla chrześcijaństwa w Rosji, a tym samym dla narodu rosyjskiego i dla państwa rosyjskiego. Żadna sytuacja zewnętrzna nie może jednak przeszkodzić przekonanemu i sumiennemu człowiekowi w wypowiedzeniu do końca swego poglądu. Jeśli nie da się tego uczynić w domu, w kraju, to można za granicą – a któż w większym stopniu niż głosiciele rzekomej ewangelii korzysta z tej możliwości, kiedy sprawy dotyczą praktycznych problemów polityki i religii? Jeśli zaś chodzi o główne, zasadnicze zagadnienie powstrzymania się od nieszczerości i fałszu, nie trzeba nawet jechać za granicę. Przecież żadna rosyjska cenzura nie wymaga wyrażania przekonań, których się nie ma; udawania wierzącego w to, w co się nie wierzy; kochania i czczenia rzeczy, które ma się w pogardzie i nienawiści. Aby zachowywać się 8
Chodzi o następujące dzieła W. Sołowjowa: 1. Historia i przyszłość teokracji, Zagrzeb 1887 (weszła do Zbioru pism, t. 4, s. 243-633); 2. L’idée russe, Paryż 1888 (ros. wyd.: Russkaja idieja, Moskwa 1911); 3. La Russie et l’Église universelle, Paryż 1889 (ros. wyd. Rossija i Vselenskaya Tserkov’, Moskwa 1911). 30
sumiennie wobec pewnej Osoby historycznej i Jej dzieła, od głosicieli pustki wymagano w Rosji tylko jednego: milczenia o tej Postaci i „ignorowania” Jej. Lecz, o dziwo! Ludzie ci nie chcą w tej sprawie korzystać ani z wolności do milczenia u siebie w kraju, ani z wolności słowa za granicą. I tu, i tam wolą powierzchownie trzymać się Chrystusowej Ewangelii; i tu, i tam nie chcą ani wprost – zdecydowanym słowem, ani pośrednio – wymownym milczeniem, uczciwie ukazać swego prawdziwego odniesienia do Założyciela chrześcijaństwa, a mianowicie przyznać, że jest im On całkowicie obcy, do niczego niepotrzebny i jest dla nich tylko zawadą. Z ich punktu widzenia to, co oni głoszą, jest samo przez się zrozumiałe, pożądane i dla każdego zbawienne. Ich „prawda” opiera się sama na sobie, a jeśli pewna osoba historyczna z nią się zgadza, tym lepiej dla niej, lecz to jeszcze w żaden sposób nie może nadać jej znaczenia najwyższego autorytetu dla nich, zwłaszcza jeżeli ta sama osoba mówiła i robiła wielokrotnie coś takiego, co dla nich jest „zgorszeniem” i „głupstwem”. Jeśli nawet ludzie ci, powodowani niemocą, odczuwają przemożną potrzebę oparcia swych przekonań – poza własnym „rozumem” – na jakimś autorytecie historycznym, to dlaczegóż nie mieliby poszukać sobie w historii kogoś innego, bardziej im odpowiadającego? Przecież ktoś taki od dawna już istnieje. Jest nim twórca szeroko rozpowszechnionej religii buddyjskiej. On faktycznie głosił to, czego im potrzeba: niesprzeciwiania się, obojętności, bezczynności, wstrzemięźliwości itd. I udało mu się nawet bez męczeństwa „zrobić świetną karierę”9 w swej religii. Święte księgi 9
To nie moje wyrażenie – Autor. 31
buddystów rzeczywiście głoszą pustkę i do ich pełnej zgodności z nowym nauczaniem na ten sam temat potrzebne byłyby tylko nieznaczne uproszczenia. Natomiast Pismo Święte Żydów i chrześcijan jest wypełnione i na wskroś przeniknięte pozytywną treścią duchową, odrzucającą zarówno dawną, jak i nową pustkę. Aby powiązać to nauczanie z jakąkolwiek wypowiedzią ewangeliczną czy prorocką, należy koniecznie, posługując się wszelkimi kłamstwami, rozerwać związek danej wypowiedzi z całą księgą i z najbliższym kontekstem – podczas gdy buddyjskie sutry dają ogromne ilości odpowiednich pouczeń i legend, i nie ma w tych księgach niczego, co by swoją istotą lub duchem sprzeciwiało się nowej nauce. Zastępując w niej „galilejskiego Rabbiego” samotnikiem z rodu Śakjów, rzekomi chrześcijanie nie utraciliby niczego istotnego, a zyskaliby coś bardzo ważnego – przynajmniej moim zdaniem – możliwość pozostania, nawet trwając w błędzie, ludźmi uczciwie myślącymi i w pewnej mierze konsekwentnymi. Lecz oni tego nie zechcą… Beztreściowość prawd wiary nowej „religii” i jej logiczne sprzeczności aż nadto rzucają się w oczy i od tej strony pozostało mi tylko (w trzeciej rozmowie) przedstawić krótki, choć pełny wykaz twierdzeń, w oczywisty sposób wzajemnie się wykluczających i nie będących w stanie zamącić w głowie nikomu poza takim żałosnym typem, jak mój Książę. Gdyby udało mi się jednak otworzyć komuś oczy na inną stronę zagadnienia i pozwolić odczuć jakiejś oszukanej, lecz żywej duszy cały fałsz moralny tej obumierającej doktryny, wówczas cel polemiczny tej książeczki zostałby osiągnięty. Ponadto jestem głęboko przekonany, że słowo demaskujące nieprawdę, wypowiedziane do końca, jeśliby nawet nie wywarło 32
obecnie na nikim pozytywnego wpływu, stanowi jednak – poza subiektywnym spełnieniem moralnego obowiązku przez wypowiadającą je osobę – również duchowo uchwytny środek higieniczny w życiu całego społeczeństwa, bardzo dla niego pożyteczny dzisiaj i w przyszłości. Z polemicznym charakterem tych dialogów wiąże się ich cel pozytywny: przedstawienie problemu walki ze złem i sensu dziejów z trzech różnych punktów widzenia. Jeden z nich, religijno-obyczajowy, należący do przeszłości, występuje głównie w pierwszej rozmowie i w wypowiedziach Generała; drugi, kulturalno-oświatowy, obecnie panujący, znajduje swego wyraziciela i obrońcę w Polityku – zwłaszcza w drugiej rozmowie; i trzeci, ściśle religijny, który dopiero w przyszłości ukaże swe decydujące znaczenie, został sprecyzowany w trzeciej rozmowie, w rozważaniach Pana Z. i w opowieści ojca Pansofiusza. Chociaż sam definitywnie jestem zwolennikiem ostatniego punktu widzenia, to jednak uznaję względną prawdę zawartą również w dwóch pierwszych rozmowach i dlatego mogłem z jednakową bezstronnością przekazywać wzajemnie sprzeczne rozumowania i opinie Polityka i Generała. Najwyższa, absolutna prawda nie wyklucza i nie neguje poprzednich przesłanek swego pojawienia się, lecz potwierdza je, uświadamia i uświęca. Jeśli z wiadomego punktu widzenia historia powszechna jest uniwersalnym sądem Bożym – die Weltgeschichte ist das Weltgericht10 – to przecież pojęcie takiego sądu obejmuje długi i skomplikowany konflikt (proces) między dobrymi i złymi siłami historycznymi, a konflikt ten w celu ostatecznego rozwiązania zakłada 10
Historia świata jest sądem nad światem (niem.). 33
w równym stopniu zarówno zaciętą walkę o byt między tymi siłami, jak też ich największy, wewnętrzny, a więc pokojowy rozwój we wspólnym środowisku kulturowym. Dlatego zarówno Generał, jak i Polityk w świetle najwyższej prawdy mają rację, a ja zupełnie szczerze podzielałem punkt widzenia jednego i drugiego. Absolutnie niesłuszna jest tylko sama geneza zła i fałszu, a nie narzędzie walki z nią, takie jak miecz wojownika czy pióro dyplomaty: tę broń należy oceniać zgodnie z jej niekwestionowaną celowością w konkretnych warunkach. I każdorazowo lepszy okazuje się ten środek, którego zastosowanie jest skuteczniejsze i służy dobru. Zarówno święty Aleksy, metropolita, kiedy pokojowo wstawiał się za ruskimi kniaziami przed Ordą, jak i święty Sergiusz, kiedy błogosławił oręż Dymitra Dońskiego przeciwko tejże Ordzie, byli jednakowo sługami jednego i tego samego dobra – wielorakiego i wielopostaciowego. Te „rozmowy” o złu, o zbrojnej czy pokojowej walce z nim, powinny zakończyć się konkretnym wskazaniem na ostateczny, ekstremalny przejaw zła w dziejach, na zjawisko jego krótkiego triumfu i ostatecznej klęski. Początkowo zagadnienie to przedstawiłem w takiej samej formie dialogowej, jak i wszystkie poprzednie, a nawet z pewną domieszką humoru. Przyjacielska krytyka przekonała mnie jednak, że taka metoda przekazu jest tu podwójnie niewłaściwa: po pierwsze dlatego, że wymagane przez dialog przerwy i wstawiane uwagi przeszkadzają rozbudzonemu zainteresowaniu narracją, a po drugie, że potoczny, żartobliwy ton rozmowy nie odpowiada religijnemu znaczeniu przedmiotu. Uznawszy to za słuszne, zmieniłem redakcję trzeciej rozmowy, wstawiając w nią jednolitą, nieprzerwaną lekturę „krótkiej opowieści o Antychry34
ście” z rękopisu zmarłego mnicha. Opowieść ta (przeczytana kiedyś przeze mnie publicznie) wzbudziła zarówno u publiczności, jak i w prasie niemałe zakłopotanie i sporo błędnych interpretacji z bardzo prostej przyczyny: naszej niedostatecznej znajomości słowa Bożego i nauki Kościoła o Antychryście. Wewnętrzne znaczenie Antychrysta jako religijnego samozwańca, który poprzez „przywłaszczenie”, a nie drogą osiągnięć duchowych zdobył sobie godność Syna Bożego, jego związek z fałszywym prorokiem-taumaturgiem (por. Ap 13, 11), zwodzącym ludzi rzeczywistymi i pozornymi cudami, mroczne i umyślnie grzeszne pochodzenie samego Antychrysta, działaniem złej mocy zyskującego swą zewnętrzną pozycję monarchy wszechświata, ogólny przebieg i koniec jego działalności, wraz z pewnymi osobliwymi czynami typowymi dla niego i jego fałszywego proroka, jak np. „sprowadzenie ognia z nieba”, zabicie dwóch świadków Chrystusa, wystawienie ich ciał na ulicy Jerozolimy itd. – wszystko to znajduje się w słowie Bożym i w najdawniejszej tradycji (por. Ap 13, 13). W celu powiązania wydarzeń i nadania narracji plastyczności potrzebne były szczegóły oparte na domysłach historycznych bądź podpowiedziane przez wyobraźnię. Do zagadnień ostatniego rodzaju, jakimi są na pół spirytystyczne, na pół kuglarskie sztuczki światowego maga z podziemnymi głosami, z fajerwerkami itp., nie przywiązywałem specjalnej wagi i, jak się wydaje, miałem prawo oczekiwać od swych „krytyków” takiego samego odniesienia do tej sprawy. Co zaś tyczy się drugiego, istotniejszego problemu – charakterystyki trzech ucieleśnionych wyznań na soborze powszechnym – mógł on zostać dostrzeżony i oceniony tylko przez tych, którym nieobce są dzieje i życie Kościoła. 35
Zawarta w Apokalipsie charakterystyka fałszywego proroka i ukazane jego powołanie – zwodzenie ludzi w interesie Antychrysta (por. Ap 13, 14) – pozwalają na przypisanie mu wszelkich czarnoksięskich i kuglarskich sztuczek. Wiadomo z całą pewnością, dass sein Hauptwerk ein Feuerwerk sein wird11 : „I czyni wielkie znaki, tak iż nawet każe ogniowi zstępować z nieba na ziemię na oczach ludzi” (Ap 13, 13). Magiczne i mechaniczne techniki tego dzieła nie mogą być nam wcześniej ujawnione, lecz można być pewnym, że za dwa lub trzy wieki posuną się one znacznie naprzód w porównaniu z obecnymi. Jakie zaś przy takim postępie będą możliwości owego czarodzieja, tego nawet nie próbuję sobie wyobrazić. Niektóre konkretne właściwości i szczegóły mojej opowieści są wprowadzone tylko w sensie poglądowych wyjaśnień rzeczywistych i prawdopodobnych relacji, aby nie pozostały one gołymi schematami. Wszędzie tam, gdzie jest u mnie mowa o panmongolizmie12 i o azjatyckim najeździe na Europę, należy również odróżniać to, co istotne, od szczegółów. Lecz nawet najważniejszy fakt nie ma tu oczywiście tej absolutnej wiarygodności, jaka przysługuje przyszłemu zjawisku i losowi Antychrysta oraz jego fałszywemu prorokowi. W historii stosunków mongolsko-europejskich nic nie jest wzię11
Dosłownie: „że jego główne dzieło stanie się fajerwerkiem”. W tekście niemieckim występuje gra słów: główne dzieło stanie się dziełem ognistym. 12 Termin „panmongolizm” pojawił się po raz pierwszy u W. Sołowjowa jako tytuł wiersza napisanego 1 października 1894 r. i opublikowanego w magazynie „Woprosy żyzni” (zob.: W. Sołowjow, Stikhotworenija i szutocznyje piesy, Leningrad 1974, s. 104). 36
te z Pisma Świętego, chociaż wiele szczegółów ma tam wiele punktów odniesienia. Skądinąd historia posiada szereg prawdopodobnych przypuszczeń opartych na faktycznych danych. Osobiście myślę, że prawdopodobieństwo to jest bliskie autentyczności – tak wydaje się nie tylko mnie, lecz i innym, ważniejszym osobom… Dla spójności narracji należało dodać do tych przypuszczeń – odnośnie do nadciągającej grozy mongolskiej inwazji – różne szczegóły, przy których oczywiście się nie upieram i których starałem się nie nadużywać. Było dla mnie ważnym, by bardziej realistycznie ukazać przyszłe straszliwe zderzenie dwóch światów, a tym samym unaocznić pilną konieczność pokoju i szczerej przyjaźni między narodami europejskimi. O ile zaprzestanie wojen w ogóle uważam za całkowicie niemożliwe przed nadejściem ostatecznej katastrofy, o tyle drogę ocalenia świata widzę w jak najściślejszym zbliżeniu i pokojowej współpracy wszystkich chrześcijańskich narodów i państw. Jest to nie tylko możliwy, lecz konieczny i moralnie obowiązujący sposób uratowania świata chrześcijańskiego, zagrożonego pochłonięciem go przez najnikczemniejsze żywioły. Aby nie przedłużać i nie komplikować swego opowiadania, wykreśliłem z tekstu rozmów inne przypuszczenie, o którym powiem tutaj dwa słowa. Wydaje mi się, że sukces panmongolizmu będzie zawczasu ułatwiony przez tę zaciętą i wyczerpującą walkę, jaką niektórym państwom europejskim przyjdzie stoczyć z przebudzonym islamem w Azji Zachodniej oraz Północnej i Środkowej Afryce. Większą rolę niż się zazwyczaj przypuszcza, odgrywa tu tajna i nieustająca działalność religijno-politycznego bractwa 37
Senussi13 , mającego dla ruchów współczesnego świata islamu takie samo znaczenie przywódcze, jakie w ruchach świata buddyjskiego należy do tybetańskiego bractwa Kelanów w Lhasie14 z jego indyjskimi, chińskimi i japońskimi rozgałęzieniami. Jestem daleki od bezwzględnej wrogości wobec buddyzmu, a tym bardziej wobec islamu15 , ale by odwracać oczy od istniejącej i przyszłej sytuacji, i beze mnie jest wielu ochotników. Siłom historycznym, panującym nad ludzkością, przyjdzie się jeszcze zderzyć i przemieszać, zanim tej rozdzierającej samą siebie bestii wyrośnie nowa głowa – jednocząca cały świat władza Antychrysta, który „będzie mówił głośne i wzniosłe słowa” (Ap 13, 3-5) i narzuci wspaniałą szatę dobra i prawdy na tajemnicę skrajnej nieprawości w chwili jej ostatecznego objawienia, aby – według słów Pisma – nawet wybranych, jeśli to możliwe, skusić do wielkiego odwrotu (por. Mt 24, 24)16 . Ukazanie w porę tej oszukańczej maski, pod którą kryje się złowroga przepaść, było moim najwyższym zamysłem, kiedy pisałem tę książeczkę. 13
Bractwo Senussi, Sanusijja – religijno-polityczny zakon muzułmański założony w 1837 r. pod nazwą Sidi-Senussi. Jest to imię znanego działacza muzułmańskiego w Afryce. Celem bractwa było wytępienie niewiernych i utworzenie islamskiego, niezależnego państwa mahometańskiego. W 1883 r. liczba senussistów wynosiła trzy miliony. 14 Bractwo Kelanów, jak pisze W. Sołowjow w recenzji książki E. Bławatskiej (Sobr. socz., t. 6., s. 287-292), zostało wykryte przez francuskiego misjonarza Huca w Tybecie na początku lat czterdziestych XIX w. Miasto Lhasa to duchowa i religijna stolica Tybetu, siedziba Dalajlamy, zamieszkana przez tysiące mnichów. 15 Zob.: W. Sołowjow, Muhammed w pskowskiej serii: Żyzń zamieczatielnych ludiej. 16 Zob. także: Mt 4, 1-11; Mk 1, 12-13; Łk 4, 1-13. 38
*** Do trzech rozmów dodałem kilka niewielkich artykułów opublikowanych w latach 1897 i 1898 (w gazecie „Ruś”). Niektóre z nich należą do najbardziej udanych utworów, jakie kiedykolwiek napisałem. Zaś swą treścią uzupełniają i wyjaśniają główne myśli trzech dialogów „O wojnie, o postępie i o końcu świata”. Na koniec wypada mi wyrazić serdeczną wdzięczność panu A. P. Salomonowi, który skorygował i uzupełnił moje wyobrażenia o topografii współczesnej Jerozolimy, p. N. A. Wieljaminowowi, który opowiedział mi o widzianej przez siebie w roku 1877 baszybuzuckiej „kuchni”, i p. M. M. Bibikowowi, który uważnie przeanalizował opowiadanie Generała w pierwszej rozmowie i wskazał na błędy w dziedzinie techniki wojennej, które teraz właśnie poprawiłem. Również w tej poprawionej wersji widzę dość wyraźnie różne braki, ale uważam za niemożliwe odłożenie publikacji tej książeczki na nieokreślony i niepewny termin. Jeśli dany mi będzie czas dla nowych prac, to znajdzie się też czas, by udoskonalić poprzednie. A jeżeli nie, to w moim przekonaniu, ukazując przyszły dziejowy wynik zmagań duchowych, ukazałem je w dostatecznie jasnym, choć krótkim zarysie. Tę niewielką pracę wydaję w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku moralnego. Włodzimierz Sołowjow Wielkanoc, 1900 r.
39
40
SPIS TREŚCI
Czesław Miłosz, Przedmowa do wyd. angielskiego
...
5
O Autorze i jego dziele ...............................................
15
Od Autora
.................................................................
27
............................................................
41
Miejsce akcji
Rozmowa pierwsza
.................................................
43
Rozmowa druga
.......................................................
83
Rozmowa trzecia
.....................................................
143
Krótka opowieść o Antychryście
239
...............................
195
Czesław Miłosz
Gdy ludzie, którzy myślą i twierdzą, że nauka Chrystusa jest już przestarzała i nieaktualna, jednocześnie nadal uparcie nazywają siebie „prawdziwymi chrześcijanami”, zaś głoszenie swojego pustosłowia ukrywają pod przekręconymi słowami Ewangelii – nie ma miejsca na obojętność. Sumienie głośno domaga się, by nonsensowna rzecz została nazwana swym prawdziwym imieniem.
ZAMÓW BEZPŁATNY KATALOG! tel. 12 292 68 69, 12 292 09 05 12 345 49 80, tel. kom.: 695 994 193 www.religijna.pl, klub@religijna.pl
W. Sołowjow w swoim ostatnim, wręcz proroczym, dziele próbuje zdemaskować to ewidentne oszustwo i ostrzec ludzkość przed następstwami zredukowania religii do etyki i pozbawienia jej wymiaru duchowego. W niezwykle poruszający sposób Autor pokazuje metafizyczną próżnię takiego chrześcijaństwa, które pozostawia po sobie jedynie przesłanie społeczne i etyczne. Sołowjow przewidywał doczesne zwycięstwo tego fałszywego chrześcijaństwa i nadejście wielkiego Dobroczyńcy, który jest Antychrystem. Przytoczona w trzecim dialogu Przypowieść o Antychryście, łączy w tej postaci cechy demoniczne z życzliwością i dobrocią. Sołowjow pragnął w porę ukazać tę oszukańczą maskę, pod którą kryje się złowroga przepaść. Niniejsza edycja została wzbogacona tłumaczeniem przedmowy zamieszczonej w wydaniu angielskim, której autorem jest Czesław Miłosz. ISBN 978-83-7864-443-9
ISBN 978-83-7864-443-9
9 788378 644439 Cena: 34,90 w tym 5% VAT
O wojnie, o postępie i o końcu świata
Żyjemy w czasach, gdy nad troską o pokój, o równość i postęp czy o planetę zatknięto fałszywy sztandar chrześcijaństwa, zwodzący i dezorientujący osoby słabe w wierze.
Włodzimier z
„Trzy dialogi «O wojnie, o postępie i o końcu świata» są zdumiewająco prorocze. Sołowjow pozostaje tu wierny swojej wierze w ostateczny triumf chrześcijaństwa (...). Nabrawszy przezorności pod wpływem historycznej tragedii, która pochwyciła w swym uścisku niezliczonych mieszkańców naszej planety, powinniśmy czytać świadectwo Sołowjowa dzisiaj jako adresowany do nas list, który wciąż pozostaje aktualny”.
SOŁOWJOW
poleca!
Włodzimier z
SOŁOWJOW Przedmowa:
Czesław Miłosz
O wojnie, o postępie i o końcu świata
Trzy dialogi „O wojnie, o postępie i o końcu świata” – najbardziej literackie z dzieł Sołowjowa, oprócz jego poezji – wprowadza postaci, które są uosobieniem postaw inteligencji, umieszczając je w określonej scenerii geograficznej – Riwiery Francuskiej, którą wówczas odwiedzała cała elita europejska. Uczestnikami dialogu są Generał, Polityk, Dama, Pan Z. i Książę. Każda z tych postaci – po części – przemawia w imieniu autora, w szczególności Pan Z. i wszystkie są bardzo odmienne od Rosjan takich, jak ich sobie wyobrażano na Zachodzie od czasów rewolucji roku 1917. Przedmowa autora jest wymowna. Obojętnie czy prawdziwa, czy zmyślona, historia wiejskich czcicieli dziury w belce jest doskonałą metaforą metafizycznej próżni wydrążonego chrześcijaństwa, które pozostawia – jako ślad po sobie – jedynie przesłanie społeczne, etyczne. Tołstoj w swojej ewangelicznej fazie racjonalizował Ewangelie i odrzucał tajemnicę wcielonego Boga. Jego własna ewangelia niestawiania oporu złu nie odnosiła się do bóstwa w Chrystusie, który był dla niego jedynie nosicielem społecznie postępowych idei. Sołowjow w swoim ostatnim dziele próbuje ostrzec ludzkość przed następstwami takiej czysto horyzontalnej religii zredukowanej do etyki, bez wymiaru wertykalnego. Przewiduje doczesne zwycięstwo takiego fałszywego chrześcijaństwa i nadejście wielkiego Dobroczyńcy, który jest Antychrystem. Przypowieść o Antychryście, rzekomo odkryta w rękopisie mnicha Pansofiusza, jest potężnym dziełem. Wykorzystuje obrazy, nierzadko spotykane w chrześcijańskiej sztuce, w których Antychryst łączy cechy demoniczne z cechami miłości i życzliwości. Sołowjow obdarza swojego Antychrysta niemal archetypiczną sugestywnością i tworzy przekonującą biografię człowieka opętanego przez diabła. Czesław Miłosz Przedmowa do wydania angielskiego