


o. Angelico Moccia, pustelnik w rozmowie z ks. Marcello Stanzione














Tytuł oryginału: Un eremita esorcista svela
Tłumaczenie: Jacek Partyka
Redakcja i korekta: Wydawnictwo AA
Skład, łamanie i projekt okładki: Magdalena Spyrka
© 2019 by Edizioni Segno, Via E. Fermi, 80/1, 33010 Feletto Umberto – Tavagnacco (UD)
Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo AA, Kraków 2025
ISBN 978-83-8340-100-3
Wydawnictwo AA s.c. 31-574 Kraków, ul. Ciepłownicza 29 tel.: 12 345 42 00, 695 994 193 e-mail: klub@religijna.pl www.religijna.pl
Drogi Czytelniku, pozwól, że się przedstawię: jestem ojciec Angelico, pustelnik Boży, kapłan franciszkański, odpowiadam na zadane poniżej pytania i piszę wyłącznie z jednego powodu: dla chwały Bożej i aby wyjawić ci prawdę o czasie, w którym żyjesz, i o tym, do jakiego momentu tego czasu doszła walka pomiędzy dobrem a złem, pomiędzy świętym Michałem i smokiem, poczynając od tamtej chwili, kiedy wybuchła wojna w niebie – wojna, która widziała Michała i jego aniołów walczących przeciwko smokowi (Ap 12,7). I chociaż dla ciebie jest rzeczą oczywistą, że żyjesz w ściśle określonym roku XXI wieku ery chrześcijańskiej, to bez wątpienia wcale nie jest to rzecz tak oczywista. Na pewno wiesz, jak wiele kalendarzy cywilizacji antycznych i kalendariów panowania królów poprzedziło tę erę, która rozpoczyna się od dnia, gdy na świat przyszedł Syn Boży, ale nie jest rzeczą łatwą dokładne określenie czasu, w jakim żyjesz w dniu obecnym. Wystarczy choćby pomyśleć o błędzie rachunkowym mnicha Dionizego z V wieku w odniesieniu do daty narodzin Chrystusa, żeby zrozumieć, że nie jest dokładną data określająca czas, w którym żyjemy. Historia nie mierzy całego czasu istnienia człowieka, ponieważ jest ona również chronologicznym uporządkowaniem wszystkich kalendariów królestw, królów, imperiów i cesarstw, które następowały po sobie, a sięga tylko do progu prehistorii, kiedy to nie było oznaczania i pomiaru czasu przez człowieka.
Jak widzisz, Czytelniku, nie jest rzeczą tak bardzo oczywistą określenie czasu, w którym żyjesz, a określenie go oznacza posiada-
nie przez człowieka miary całego czasu, jaki minął od pierwszego do ostatniego człowieka czasów obecnych, czyli zmierzenie czasu od początku do końca. Dlatego niełatwo jest odwołać się do czasu, kiedy wybuchła wojna w niebie pomiędzy świętym Michałem a smokiem, a tym bardziej określić moment, jaki osiągnęła ona w chwili obecnej, ponieważ należałoby zmierzyć ten czas od początku do końca. Jednakże, chociaż nie jest to łatwe, spróbuję to zrobić, jedynie dla Chwały Boga, aby ukazać, w jakim historycznym momencie walki pomiędzy dobrem i złem, pomiędzy świętym Michałem a smokiem, znajduje się ten świat światła i mroku, bowiem, w rzeczy samej, ta pradawna wojna przeniosła się na ziemię (zob. Ap 12,7-10) – jak napisano: „I wystąpił do walki Smok i jego aniołowie, ale nie przemógł, i już się miejsce dla nich w niebie nie znalazło”.
Wielki smok, starożytny wąż, ten, którego nazywamy diabłem i szatanem, został strącony na ziemię, gdzie kusi i kontynuuje walkę, wraz ze swoimi sprzymierzeńcami, przeciwko świętemu Michałowi i jego sprzymierzeńcom, atakując umysł i serce każdego człowieka, ponieważ działa właśnie tam, w umyśle ludzkim, aby popychać ludzi do grzechu i prowadzić do ostatecznej zagłady. Zresztą również Jezus poniekąd potwierdził, że diabeł działa właśnie tam, w umyśle, kiedy, zwracając się do Piotra, powiedział do niego: „Zejdź Mi z oczu, szatanie! Jesteś Mi zawadą, bo myślisz nie na sposób Boży, lecz na ludzki” (Mt 16,23). Otóż zły duch nie zasiada w duszy, ale ma dostęp do ciała człowieka, zaś w umyśle ma swoją wysuniętą placówkę, aby stamtąd wyprowadzać swe ataki przeciwko temu, który został stworzony na obraz i podobieństwo Boga. Natomiast w samej duszy mieszka jedynie Bóg, gdzie w sanktuarium sumienia, które jest najgłębszą częścią duszy (zob. Wj 7,1-5), przemawia do człowieka poprzez anioła stróża – tak jak napisano: „Niech Chrystus zamieszka przez wiarę w waszych sercach” (Ef 3,17). Dzięki temu
można zrozumieć powód, dla którego diabeł nie znajduje swego miejsca w duszy człowieka. W duszy mieszka Bóg: „Jeśli Mnie kto miłuje”, jak mówi Jezus, „Ja i Ojciec przyjdziemy do niego, i będziemy u niego przebywać”. A ponieważ On chce, aby wszyscy się zbawili, przy sercu każdego człowieka postawił anioła stróża – a gdzie są aniołowie, tam jest Bóg.
Jeśli chodzi o tę prawdę wiary, to wystarczy pomyśleć choćby o tym, co powiedziano w Ewangelii wg św. Mateusza: „Strzeżcie się, żebyście nie gardzili żadnym z tych małych; albowiem powiadam wam: Aniołowie ich w niebie wpatrują się zawsze w oblicze Ojca mojego, który jest w niebie” (Mt 18,10). Zatem tam, gdzie są aniołowie, tam jest Bóg.
Jak widzisz, drogi Czytelniku, wojna, która wybuchła u początków czasu, przeniosła się na ziemię, a przede wszystkim do umysłu człowieka. Dzięki temu można również zrozumieć, jaka jest różnica pomiędzy psychiatrią a walką z diabelskim opętaniem, pomiędzy chorobą cielesną a duchową, uświadomić sobie równy status diabła i anioła stróża w umyśle każdego człowieka (por. nauczanie św. Jana od Krzyża w Drodze na Górę Karmel), jakkolwiek zawsze z poszanowaniem należnym ludzkiej wolnej woli. A zatem teraz, drogi Czytelniku, zwróć na to wszystko uwagę i podążając za zadawanymi pytaniami, przeczytaj to, co w poszczególnych punktach chciałbym wyjawić na temat złego ducha. A także to, co po odpowiedzi na wszystkie te pytania opowiem na zakończenie, jako moje świadectwo duchowe.
Oto pytania, które zadał mi ks. Marcello Stanzione:
1. Kiedy został Ojciec mianowany egzorcystą i jak do tego doszło? Jak długo ojciec sprawował swój mandat egzorcysty?
Skorzystam ze słów „jak do tego doszło, że Ojciec został mianowany egzorcystą”, żeby na te trzy pytania odpowiedzieć innym pytaniem:
„Jak doszło do tego, że Bóg pozwolił na upadek aniołów, aby potem musieli zaistnieć egzorcyści?”.
Następnie mogłoby narodzić się kolejne pytanie, jakie człowiek od zawsze sobie zadaje:
„Jeśli Bóg jest dobry, to jak z dobra mogło wyniknąć zło?”.
I po raz kolejny pojawiłby się problem pochodzenia zła i niemożności zrozumienia jego pochodzenia od dobra. Jak to jest mianowicie możliwe, że z Bytu Najwyższego i Dobrego pochodzi dzieło złe, skoro Bóg, będąc w sposób najdoskonalszy dobrym i doskonałym, czyni wyłącznie dobro, a zatem nie może się mylić.
Tę trudność łatwo można przezwyciężyć, jeśli pomyśli się o istnieniu zła pochodzącego od najwyższej przyczyny, inteligentnej i dobrej, kiedy pozwala ona na zło per accidens1, aby całe jej stworzenie dotarło do doskonałości, zgodnie z jej pragnieniem. Dzieje się tak jak wtedy, kiedy na stromym terenie murarz wznosi mur, który będzie nachylony, sam z siebie przekrzywiony w stosunku do płaszczyzny pionowej, ale zgodnie z intencją murarza, ponieważ w budowli jako całości pełni funkcję wspornika dla struktury, wspierając piękno całego domu. Podobnie można odpowiedzieć wszystkim, którzy zadają pytanie dlaczego Bóg, wiedząc dzięki swej
1 Per accidens (łac.) – termin z filozofii scholastycznej; dosłownie „przez przypadek”, tu w znaczeniu: „jako przypadłość” – przyp. tłum.
Wszechwiedzy o upadku Adama, pozwolił na kuszenie diabła i na śmierć człowieka, zważywszy na to, że wszystko przewiduje i zna wszystko, co się może wypełnić. Czy nie mógł, dzięki mocy swej wszechwiedzy, uniknąć zła, tak że nie stalibyśmy się śmiertelni? Wtedy można zrozumieć słuszność przedłożonej wcześniej odpowiedzi, oraz to, że dla Boga wszystko jest ukierunkowane na doskonałość
Jego stworzenia, a w zezwoleniu na zło pozostaje absolutnie nienaruszona Jego najwyższa sprawiedliwość, ponieważ w ten sposób szanuje On wolną wolę inteligentnego bytu i wykorzystuje ją dla doskonałości swego stworzenia.
Święty Augustyn mówił, że diabeł to pies na smyczy trzymanej w dłoniach Boga. Błogosławiona niech za to będzie Boża Wszechwiedza.
A zatem odpowiedź na postawione wyżej pytanie „jak do tego doszło” jest częścią Wszechwiedzy Boga, który nadaje porządek wszystkim rzeczom. W ten sposób również i to, że zostałem mianowany egzorcystą, jest częścią tej Wszechwiedzy Boga, który wszystko ustanowił i ułożył w swej Bożej Opatrzności, zgodnie ze słowami Apostoła:
„Tak ustanowił Bóg w Kościele najprzód apostołów, po wtóre proroków, po trzecie nauczycieli, a następnie tych, co mają dar czynienia cudów, wspierania pomocą, rządzenia oraz przemawiania rozmaitymi językami” (1 Kor 12,28), i wszystko to dla zbudowania Kościoła Bożego. Ale, kontynuując odpowiedź na pytanie „jak do tego doszło…”: w czasie, kiedy rozpocząłem swoją drogę powołaniową, byłem duchowym synem ks. Vincenzo Cuomo, znanego egzorcysty z Neapolu i proboszcza kościoła pod wezwaniem Matki Bożej z Lourdes w Calata Capodichino (Neapol), on zaś z kolei był duchowym synem ks. Dolindo Ruotolo.
W tamtym czasie, za każdym razem, gdy się z nim spotykałem i gdy polecał mi klękać podczas odprawiania prze niego egzorcy-
zmów chciał, żebym się modlił w czasie gdy on odprawiał rytuał. W żadnym razie nie przychodziło mi wtedy do głowy, że któregoś dnia, w opatrznościowym planie Boga, ja sam mógłbym zostać powołany do pełnienia takiej posługi, na mocy biskupiego polecenia jako autorytetu władzy Kościoła. Spotkania z nim były moimi pierwszymi kontaktami z opętanymi – to były moje pierwsze bezpośrednie doświadczenia zetknięcia ze światem ciemności. Nie jestem w stanie zapomnieć tamtych scen, a przede wszystkim tej, o której zaraz opowiem, tak głęboko zapadły mi w pamięć.
Byłem wtedy nowicjuszem u franciszkanów konwentualnych, w nowicjacie we Frigento, kiedy ks. Vincenzo powiedział mi, żebym klęknął, jak zwykle, u stóp ołtarza, by wspierać go modlitwą. Tymczasem on wziął cyborium z tabernakulum i niosąc je w stronę młodej opętanej kobiety, która siedziała nieopodal, odprawił wobec niej egzorcyzm po łacinie. Wtedy obowiązywał jeszcze dawny rytuał, sięgający XVII wieku. Kobieta przez cały czas modlitwy siedziała nieruchomo, jakby ta modlitwa przeleciała obok niej, nie zadając jej choćby draśnięcia – nic, żadnego ruchu, żadnej reakcji. Jak pokonany, w milczeniu, z cyborium w dłoni, o. Vincenzo odwrócił się od tej kobiety, aby odłożyć Najświętszy Sakrament do tabernakulum, kiedy nagle owa kobieta podniosła się z krzesła, a ja, zdumiony i przejęty jej słowami i zachowaniem, zobaczyłem, że zmierza w moją stronę, gdy ja jeszcze klęczałem, a księdza Cuomo już tam nie było. I wtedy skierowała do mnie takie słowa: „Ty nie jesteś kapłanem”, wykrzyknęła: „Ty jesteś Chrystusem!!!”.
Przestraszona, wręcz przerażona, cofała się, gdy szedłem w jej stronę, a ja, z wyciągniętym ramieniem i wycelowanym w nią palcem, pełnymi groźby słowami nakazywałem jej milczenie. To była straszna i tajemnicza scena, niczym z filmu, ale wywołała zadziwienie u ks. Cuomo. Ta młoda kobieta wyjawiła mi później, że cofała
się, ponieważ nie widziała już mnie, ale Chrystusa wyglądającego jak biedaczyna z Asyżu, który z płomiennym wzrokiem i dłońmi ze znakami Męki groził złemu duchowi kierując palec w jego stronę. Zły duch, drżąc z przestrachu, przerażony wycofywał się wobec kroczącego naprzód Chrystusa.
Później otrzymałem święcenia kapłańskie i zostałem rektorem w sanktuarium Matki Bożej Boleściwej w Castelpetroso (Isernia), w roku 1993, kiedy biskupem Iserni był ks. Gemma, znany egzorcysta. Często przytrafiało mi się, iż wielu z tych, którzy udawali się do niego, przychodziło do sanktuarium Matki Bożej, aby polecić się Jej opiece. Zdarzało się, że reagowali na moją obecność, i to do tego stopnia, że któregoś dnia siostry franciszkanki Niepokalanej, które pełniły posługę w sanktuarium, ze strachu musiały uciec na zewnątrz sanktuarium. Złe duchy podczas takich wizyt szydziły ze mnie:
„Jesteś młody i piękny, dlaczego się nie ożenisz? Po ci być księdzem? Ożeń się!”
Ale ja, wobec wszystkiego, co mi się przytrafiało, jeszcze nie rozumiałem, iż w taki sposób Pan przygotowywał mnie, żebym któregoś dnia stanął w pierwszym szeregu, walcząc przeciwko diabłu, przeciwko siłom zła.
Tamtego roku zapadłem na przewlekłą chorobę i zostałem, na moją prośbę, przeniesiony do Pompejów, przekonany, że powietrze w tamtym mieście dobrze mi zrobi na zdrowie. Tam początkowo rozpocząłem posługę przy spowiedzi w sanktuarium – i to właśnie wtedy zaczęło się dziwne, niezwykłe zjawisko. Zdarzało się często, że ci, którzy byli dręczeni przez złego ducha, reagowali na sakramentalną absolucję sakramentu pojednania, a ja na podstawie tych reakcji mogłem rozpoznać oznaki opętania i zaburzeń o charakterze demonicznym. Potem sam im zalecałem, aby udali się do oficjalnych egzorcystów, a niektórych osobiście do nich prowadziłem. Gdy asy-
stowałem przy ich egzorcyzmach, rosło moje doświadczenie, a kiedy rozpoznawałem po oznakach, że coś dręczy moich penitentów, posyłałem ich do egzorcystów. Pewnego dnia zadzwonił do mnie o. Vincenzo Cuomo, egzorcysta i mój duchowy ojciec, który powiedział mi wprost:
„Ojcze Angelico, niech ojciec trochę uważa z posyłaniem do mnie tych osób, bo wiele z nich nie ma żadnego problemu”.
A ja odparłem:
„Ojcze, ale na mnie reagują. Nie zachowujmy się jak dwaj lekarze, którzy mieszają pacjentowi w głowie, kiedy jeden mówi ‘jesteś chory’ a drugi ‘nie jesteś chory’. Mogę ojca zapewnić, że osoba, którą mam na myśli, jest niepokojona przez złego ducha, przyprowadzę ją do ojca i ojciec sam się przekona”.
Kiedy przyszedłem z tą osobą do o. Vincenzo, on zaczął odmawiać rytuał egzorcystyczny, ale ta osoba nie reagowała, w ogóle się nie poruszała. Wyglądało na to, że nie miałem racji.
Wtedy powiedziałem:
„Ojcze Cuomo, czy ojciec pozwoli, że teraz ja to zrobię?”, i gdy zbliżyłem rękę do ucha tej osoby, ona natychmiast zaczęła miauczeć jak prawdziwy kot – i to był dowód na to, że się nie mylę. To się wydarzyło, bez żadnej wątpliwości!
Wtedy o. Vincenzo powiedział:
„To zjawisko rzeczywiście ma miejsce, aby wskazać, że działa w tobie Bóg. Potrzebna będzie nominacja egzorcystyczna ze strony biskupa”.
Co nastąpiło wkrótce.
Tymczasem w ciągu kolejnych dni ludzie otrzymujący absolucję przy konfesjonale, doznawszy ulgi w swych cierpieniach i zaburzeniach, zaczynali tłumnie nawiedzać klasztor, a podczas aktu pokutnego Spowiadam się Bogu Wszechmogącemu… wymiotowali.
A wieść o tym szerzyła się.
Mój przełożony z klasztoru w Pompejach powiedział do mnie:
„Jeśli chodzi o zjawiska, które tu mają miejsce, najlepiej będzie, jeśli powiadomisz biskupa. Zobaczysz, co on ci powie i jak się powinieneś zachowywać”.
Tak też zrobiłem. Udałem się do biskupa, którym był wtedy mons. Francesco Saverio Toppi, delegat papieski w Sanktuarium w Pompejach, i wszystko mu opowiedziałem. Kiedy on wysłuchał mnie z uwagą, wówczas zamknął oczy, jakby chcąc się skupić, i z zamkniętymi oczami powiedział do mnie:
„Ty szukasz Boga prawym działaniem, a Bóg nie jest daleko od tych, którzy szukają go szczerym sercem, i ja, jako biskup, potwierdzam twój ‘charyzmat’. To dobra rzecz, żebyś dla posługiwania błogosławieństwem egzorcystycznym był chroniony mandatem biskupim. Dlatego mianuję cię oficjalnym egzorcystą Sanktuarium, idź i powiedz ojcu Stefanowi, co zamierzam uczynić, żebyś miał również jego zgodę”.
I tak zrobiłem – powiadomiłem ojca Stefana, który był wtedy przełożonym, i od tamtego dnia pełniłem posługę egzorcysty w Sanktuarium. Ludzie przybywali z Rzymu, z Apulii i z innych części Kampanii. W dni, kiedy sprawowałem posługę, miałem po 400 przypadków dziennie. Codziennie walczyłem ze złym duchem, również w innych miejscach, za zgodą biskupa miejsca, do którego się udawałem.
Wszystko to nie mogło podobać się złemu duchowi, więc sprowadził na mnie prześladowanie ze strony kapłanów, którzy z niedowierzaniem zadawali sobie pytanie:
„Ale czy to możliwe, że te wszystkie osoby, które on egzorcyzmuje, są opętane przez złego ducha? Tutaj jest Sanktuarium, a jego posługa ma niewiele wspólnego z celami Sanktuarium – czyli z nabożeństwem do Matki Bożej”.
Wtedy jego ekscelencja Toppi, aby powstrzymać te narastające protesty, powierzył mi klucze do małego kościółka położonego
pomiędzy Pompejami a Castellamare, gdzie mogłem odprawiać egzorcyzmy, a dzięki sporemu dystansowi od Sanktuarium, uspokoić dusze tamtejszych kapłanów. Burza nie ucichła, a mój biskup, po pewnym czasie, ku swojemu żalowi i poddając się sile wyższej, dla spokoju tamtejszego duchowieństwa był zmuszony zawiesić swoje biskupie zezwolenie.
W ten sposób, po dwóch latach posługi jako egzorcysta, kończył się mój mandat do posługiwania w Sanktuarium w Pompejach. W rzeczy samej, biskup Toppi wierzył w moją działalność jako egzorcysty, wyjaśni to później w liście wysłanym do ówczesnego prowincjała franciszkańskiej rodziny braci mniejszych w Neapolu, ojca Luigiego Ortaglio, w którym wyrażał nadzieję, że któregoś dnia powrócę do posługiwania jako egzorcysta, ponieważ dobrze działałem w Pompejach, ale w międzyczasie musiałem pozostać tam, gdzie przebywałem. Zresztą jakiś czas wcześniej biskup miał sposobność, by we własnej osobie się o tym przekonać, ze względu na to, co mu się przydarzyło w tym okresie, kiedy byłem egzorcystą w Pompejach.
Otóż, ponieważ tamtejsi kapłani zasypywali go krytyką w odniesieniu do mojej posługi egzorcysty, któregoś dnia, podczas gdy dokonywałem egzorcyzmu, zły duch powiedział do mnie ustami opętanej: „Za pozwoleniem twojego zwierzchnika, powiedz tej ludzkiej baryłeczce (biskup był niziutki), twojemu biskupowi, żeby ci wierzył i nie dawał posłuchu kapłanom, ponieważ, w rzeczy samej, właśnie z polecenia twojego zwierzchnika dziś w nocy przyjdziemy do niego, gdy będzie spał, podniesiemy go w powietrze i rzucimy daleko od łóżka, na wiele metrów”.
W swej szczerości i prostocie, jakby to było coś oczywistego, tego samego dnia przekazałem Jego Ekscelencji wszystko, co powiedziały mi złe duchy.
Biskup wezwał mnie do siebie dwa dni później, kazał mi wejść do swojego pokoju sypialnego, pokazał mi łóżko i powiedział
Ojciec Angelico Maria Moccia, kapłan franciszkanin, egzorcysta, rektor Pustelni San Michele na Monte Sant’Angelo w diecezji Pozzuoli, odpowiada na pytania księdza Marcello Stanzione.
Przedstawiając nauczanie dotyczące posługi egzorcysty i walki duchowej, opisuje przyczyny, sposoby i skutki demonicznych ataków na ludzi. Wskazuje środki, dzięki którym stajemy się bardziej odporni i mocniejsi w starciu z szatanem, sposoby i metody walki ze Złym, jako konkretne odpowiedzi na jego agresję. Opowiada o swoich doświadczeniach egzorcysty obdarzonego szczególnymi darami, wspierającymi go w niesieniu pomocy ludziom dręczonym przez złe moce.
Ks. Marcello Stanzione, urodzony w Salerno 20 marca 1963, jest proboszczem para i Santa Maria La Nova w Kampanii. W 2002 r. doprowadził do wznowienia działalności Katolickiego Stowarzyszenia Rycerstwa Świętego Michała Archanioła (www.miliziadisanmichelearcangelo.org), którego celem jest rozpowszechnianie katolickiej nauki, duchowości i pobożności względem świętych Aniołów. Napisał ponad 200 książek przetłumaczonych na język polski, słoweński, portugalski, francuski, hiszpański i angielski.
www.aa.com.pl
ISBN 978-83-8340-100-3
34,90 zł 9 788383 401003