3 minute read
Postanowienia noworoczne
Black Scroll – Jacek wszystkich transakcji, memiarz drugiego stopnia, absolwent assassinscreedologii. Pełny bezużytecznych anegdotek na każdy temat chochoł słomianego zapału, a także miłośnik czekolady, który uważa, że Ostatni Jedi to jeden z lepszych filmów z Sagi Skywalkerów. Malowałby paznokcie, gdyby miały lepszy kształt.
Jest dopiero 10 stycznia, kiedy wychodzi ten piękny numer; nowy rok, nowy ja, jak to niektórzy mówią. Pewnie wiele z Was zrobiło postanowienia noworoczne, jednak zalecam, aby je porzucić. Nie jest to nihilistyczna rada, ale „i tak nie dacie rady“ jest poparte naukowo. Wystarczy sobie zobaczyć dowolny filmik zagłębiający się w ten temat (chociażby z kanału Naukowego Bełkotu), by dowiedzieć się, jaki to bezsens.
Advertisement
Czy to znaczy, że nie warto próbować być coraz lepszym? Nikt nic takiego nie mówi, nie wsadzajcie mi w tekst słów, których nie napisałem. Warto, ale trzeba mieć na to (jakże piękne słowo) SYSTEM. Na pewno nie warto rzucać słów na wiatr, bo stajecie się mało wiarygodni dla siebie i dla innych, zakładając, że dzielicie się postanowieniami noworocznymi z innymi.
Takie postanowienia stały się swego rodzaju memem, wyśmiewanym przez internautów w postaci filmików, obrazków i pewnie także tweetów. Dlaczego tak ciężko jest ich dotrzymać? I czemu czekać z postanowieniem poprawy do konkretnego punktu w roku? Technicznie nie ma to żadnego znaczenia, to tylko pewien punkt w kalendarzu, by zaznaczyć pewną cykliczność klimatu, który i tak zostaje powoli wywrócony do góry nogami przez zmiany klimatyczne, ale nie o tym tutaj.
Jeden z anglojęzycznych youtuberów, CGP Grey, ma bardzo ciekawy sposób na pozbycie się postanowień noworocznych, robiąc krótsze, acz intensywniejsze „motywy“, które poleca. Bierzemy krótszy odstęp czasu, jak kilka miesięcy, i staramy się robić jedną rzecz lepiej, np. czytać więcej książek. Ale co to znaczy więcej? Przy takich rzeczach łatwiej jest nam osiągnąć cel, jeśli jest konkretny, tak że warto ustalić sobie konkretną liczbę, jeśli tego typu zmiana nas interesuje. Zamiast „będę się zdrowo odżywiać“ co jest mało osiągalnym celem, lepiej postawić sobie za cel „co najmniej jeden zdrowy posiłek na dwa dni“.
Największymi mordercami naszego własnego postępu są nasza ambicja i brak cierpliwości. Chcemy osiągać wielkie efekty, szybko. Zacząć zdrowe odżywianie w 100% teraz. Przejść od kilku godzin na smartfonie do jednej dziennie. To nie są rzeczy niewykonalne, ale dużo trudniejsze do osiągnięcia, gdyż są zbyt gwałtownymi zmianami. Jeśli jesteś w stanie tak robić, to gratulacje, ale większość ludzi nie potrafi. Do tego za często uznajemy małe potknięcia za totalną porażkę. Zjadłem jednego burgera na diecie, to koniec, dieta zrujnowana, opuszczamy ten statek. A przecież tak wcale nie jest.
Każdy, kto jest dobry w rysowaniu, malowaniu, robieniu zdjęć, grze na instrumencie albo innej czynności wymagającej „skilla“, wie, że takich zdolności nie nabywa się od razu. Potrzeba wiele pracy i wielu małych porażek, by nauczyć się robić coś dostatecznie dobrze. Dlatego tych ludzi tak bardzo boli gadanie o „talencie“. To brak szacunku dla ich niesamowitego uporu i wielu, wielu godzin pracy, z czego pierwsze kilkadziesiąt to w większości mini kroczki i stos porażek. Ale my nie widzimy tej pracy, tylko jej owoce. Ładny rysunek, zdolność grania hitów z radia (Spotify? nie wiem, stary jestem) czy dobrze wykonane inne dzieło. Ale nie, my też tak chcemy, teraz, od razu, po kilku próbach, chociaż jedzenie sztućcami zajęło nam wiele lat. Z obecną motywacją do dziś nie umielibyśmy chodzić, za to nasze tyłki byłyby mniej poobijane.
Zatem jeśli chcecie mieć postanowienia, miejcie je, ale pamiętajcie, że mistrz poległ więcej razy, niż uczeń podjął prób.