MAGAZYN Nr 1/2014 (2) CENA 15,90 zł (w tym 5% VAT) ISSN 2353-1142 www.folk24.pl
SPRZEDAWCA KWIATÓW Pete Seeger (1919-2014)
JESTEM INDYWIDUALISTĄ o drumli z Áronem Szilágyi
TAMBURYN UBOGICH historia bodhránu
Ap N C Ą PUJ .pl/sk le
KUw w.folk24 w
CD ofe
IS T A R G
r ta
a ogr
nic
zon
MUZYKA BEZ KRAINY scena łemkowska
a
FELIETONY
R. Chojnacki, T. Konador, W. Ossowski 1/2014 (2) Magazyn FOLK24
1
Odkrywamy muzykę świata... codziennie
2
Magazyn FOLK24 1/2014 (2)
W FOLKOWYM NA POCZĄTEK TONIE
MAGAZYN Nr 1/2014 (2) CENA 15,90 zł (w tym 5% VAT) ISSN 2353-1142 www.folk24.pl
MORZA PIEŚŃ Nie najlepiej zaczął się dla folku ten 2014 rok. Pod koniec stycznia odszedł jeden z największych folkmanów, szczerze oddany tradycji, idei wolności i obronie praw obywateli - Pete Seeger. U nas chyba niezbyt znany, w Ameryce, mimo iż unikał „rozgłosu”, ceniony był przez wielu. Ciekawym artykułem wspomina go Rafał Chojnacki. Niestety to nie jedyna strata, jaką poniosła scena folkowa. Z początkiem roku żegnaliśmy także Jonasa Trinkunasa z litewskiej Kulgrindy oraz Romana Kumłyka z huculskiej kapeli Czeremosz. W drugiej połowie ub. r. z kolei odeszło kilku zasłużonych dla badania tradycyjnych pieśni morza szantymenów: Louis Killen, John Wright (Cabestan) i Tom Crean (Press Gang). Kolejni mistrzowie odeszli, a co z uczniami? W drugim numerze Magazynu kręcimy się trochę wokół folku morskiego. To bardzo silna, folkowa nisza w Polsce, zupełnie niedostrzegana w mediach, a jest się czym chwalić. Nasi wykonawcy występują dziś na najważniejszych światowych festiwalach marynistycznych, do Polski znów przybywają znani szantymeni, pojawiają się wciąż nowe imprezy, a i tych długowiecznych nie brakuje. Jak dziś prezentuje się ten fragment folkowego tortu przeczytacie w podsumowaniu w dziale „Pieśni morza”. Zachęcam również do poznania sylwetki jedynego dziś polskiego szantymena, śpiewającego solo - Marka Szurawskiego („Portret”), historii wyjątkowej, żeńskiej formacji szantowej Johnson Girls („Wykonawcy TAM”), a przy okazji polecam lekturę felietonu Rafała Chojnackiego na temat „bab w pieśniach pracy” („Felieton genderowy”). Wśród recenzji płytowych znajdziecie też kilka „morskich”. A że scena muzyki związanej z morzem, to nie tylko folk tradycyjny ale też współczesna piosenka żeglarska, prezentujemy w jednej z rozmów Martę Śliwę, pierwszą bardessę w historii piosenki żeglarskiej. Do tej pory o żeglowaniu śpiewali bardowie. Jeśli pojawiała się na scenie solistka, to głównie z cudzymi piosenkami. Marta łamie ten schemat, gra autorskie koncerty i właśnie wydała, przy wsparciu Fundacji Folk24, swoją debiutancką płytę (dla nas to także debiut). Mam nadzieję, że polubicie jej piosenki, tak jak my. Poza tym polecam rozmowę z mistrzem gry na… drumli - małym, wielkim instrumencie, który coraz częściej znów słychać na folkowej scenie. O swej fascynacji opowiedział Tomkowi Drozdkowi sam Áron Szilágyi. O innym, ciekawym instrumencie opowiada jedna z naszych wybitniejszych perkusjonistek - Patrycja Napierała, kto jeszcze nie wie, co to bodhran - polecam dział „Instrumenty”. Poza tym wiele innych tematów, felietonów i zdjęć. Zapraszam.
SPRZEDAWCA KWIATÓW Pete Seeger (1919-2014)
JESTEM INDYWIDUALISTĄ o drumli z Áronem Szilágyi
TAMBURYN UBOGICH
NA UJĄC /sklep KUw wP.folk24.pl IS w
CD GR of er
AT
ra ta og
ni cz
historia bodhránu
MUZYKA BEZ KRAINY scena łemkowska
on a
FELIETONY
R. Chojnacki, T. Konador, W. Ossowski 1/2014 (2) Magazyn FOLK24
1
MAGAZYN FOLK24 Nr 1/2014 (2) Wydawca: Fundacja Folk24 Adres redakcji: 41-902 Bytom, ul. A. Józefczaka 49 tel. 32 722 03 07 mail: redakcja@folk24.pl Redaktor naczelny: Kamil Piotrowski Projekt i skład: Robert Derda Redaguje zespół: Ewelina Grygier, Monika Samsel-Chojnacka, Anna Wilczyńska, Dariusz Anaszko, Rafał Chojnacki, Tomasz Drozdek, Tadeusz Konador, Wojciech Małota, Wojciech Ossowski, Maciej Świątek, Witt Wilczyński Współpraca: Joanna Chodorowska, Patrycja Napierała Na okładce: Pete Seeger, zdj. John Economos (Econosmith.com) Numer zamknięto: 28.04.2014 Nakład: 550 egz. Dystrybucja i reklama: Agencja INVINI tel: 32 722 03 07 | mail: biuro@invini.pl
ZAPRASZAMY NA WWW.FOLK24.pl
Kamil Piotrowski Redaktor naczelny Bytom, 28 kwietnia 2014
1/2014 (2) Magazyn FOLK24
3
W FOLKOWYM SPIS TREŚCI TONIE
W FOLKOWYM TONIE
WYWIAD
5 Długowieczni folkowcy
JESTEM INDYWIDUALISTĄ
WSPOMNIENIE
o drumli z Áronem Szilágyi
6 Pete Seeger
Rozmawiał: Tomasz Drozdek
Jak to się stało, że zacząłeś grać na drumli? Gram na drumli od zawsze - miałem 3 lata, kiedy nauczyłem się wydobywać z niej dźwięki. Ale dopiero kilkanaście lat później zacząłem traktować ten instrument na serio. Będąc nastolatkiem szukałem sposobu wyrażenia siebie. Widziałem, że sztuki plastyczne nie były dla mnie ponieważ nie umiałem malować, zatem postanowiłem zająć się muzyką. Najpierw była harmonijka, potem perkusja, ale jakoś mnie to nie wciągnęło. W tamtym czasie przez nasz rodzinny dom przewijało się wiele różnych osób z całego świata z Ameryki, Japonii, Nowej Zelandii, Szwajcarii. W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że jest coś, co wszystkie te osoby łączy: wszyscy oni nie mieli regularnej pracy, dużo podróżowali, byli szczęśliwi, a każdy z nich grał na drumli. Zatem pomyślałem, że jak zacznę na poważnie grać na drumli to właśnie tak będzie wyglądało moje życie. No i tak się stało: dużo podróżuję, jestem szczęśliwy i gram na drumli. A stała praca? No właściwie to mam, bo jestem dyrektorem Kolekcji Instrumentów Leskowsky’ego w Kecskemét (muzeum instrumentów - przyp. red.), ale godziny mojej pracy są bardzo elastyczne (śmiech). Uczestniczysz w kilku projektach muzycznych. Proszę opowiedz o nich. Większość mojego czasu spędzam grając z zespołem AIRTIST. Jest to trio, w którym wykorzystujemy didgeridoo, drumlę i beatbox (ludzki głos). Używamy jedne z najstarszych instrumentów świata, ale gramy bardzo nowocześnie. Nasze utwory to współczesna muzyka klubowa, ale my nie korzystamy z żadnych elektronicznych instrumentów - wszystkie dźwięki to naturalne akustyczne brzmienia.
WYWIAD 10 Jestem indywidualistą W FOLKOWYM TONIE 13 Muzyka ludowa na salonach WOKÓŁ ETNO-FOLKU 14 Wśród skrzatów i trolli GALERIA 16 Julki PRZEMINĘŁO Z FOLKIEM
WYWIAD
W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że jest coś, co wszystkie te osoby łączy: wszyscy oni nie mieli regularnej pracy, dużo podróżowali, byli szczęśliwi, a każdy z nich grał na drumli. Zatem pomyślałem, że jak zacznę na poważnie grać na drumli to właśnie tak będzie wyglądało moje życie. No i tak się stało: nie mam stałej pracy, dużo podróżuję, jestem szczęśliwy i gram na drumli.
10-12
Kolejnym zespołem, w którym gram jest liczący sobie już 15 lat NAVRANG. To 8 osobowy skład wykonujący mieszankę world music z elektroniką. Występuję też solowo, ale nieco rzadziej. Gram również w węgierskim zespole ludowym FLÓTÁS, który wykonuje tradycyjną mołdawską muzykę ludu Csángó. Robię również różnego rodzaju muzyczne eksperymenty, tworząc instrumenty recyklingowe, np. ze starych części rowerowych. Wydałeś także solowy album. Tak. W 2005 wydałem moją pierwszą solową płytę - DOROMB::ON, która cieszyła się bardzo dużą popularnością. W 2010 nagrałem kolejny solowy album, ale od tamtego czasu znajduje się on na komputerze mojego brata, który mieszka
częścią Twojego życia? To niezwykle stary instrument, wręcz antyczny, ale możesz dzięki niemu wydobywać dźwięki, które brzmią bardzo nowocześnie. Chociaż liczy sobie kilka tysięcy lat, da się na nim zagrać brzmienia kojarzone ze współczesną muzyką elektroniczną. Niewiele instrumentów ma taką cechę. Dodatkowo jest to instrument, którego różne wersje można znaleźć praktycznie w każdym zakątku świata. Mimo że związany jest z różnymi środowiskami kulturowymi, ma w sobie pewnego rodzaju ducha, który te środowiska potrafi jednoczyć. I to wszystko mnie właśnie fascynuje w drumli. Jest to też instrument, który potrafi łączyć pokolenia, bo w każdym wieku można uczyć się na nim grać.
w Nowym Jorku. Cierpliwie czekam aż nadejdzie właściwa pora na wydanie tego materiału. W Polsce, kiedy pokazuję drumlę na moich warsztatach większość osób zazwyczaj nie wie, co to jest. Jak to wygląda na Węgrzech, czy drumla to popularny instrument? Sądzę, że większość ludzi w moim kraju wie, co to za instrument i jak brzmi. Myślę, że w co drugim domostwie można znaleźć kogoś, kto gra lub przynajmniej wie, jak zagrać na drumli. Czy Twoim zdaniem drumla to instrument, na którym trudno jest się nauczyć grać? To bardzo intuicyjny instrument i dość łatwo jest nauczyć się podstaw gry, a następnie zdobyć umiejętności, które pozwolą pograć sobie z innymi muzykami. Natomiast osiągnięcie naprawdę wysokiego poziomu jest już trudniejsze - jak w przypadku wszystkich innych instrumentów. Im wyższy poziom osiągasz, tym wolniejszy staje się proces zdobywania nowych umiejętności. Co takiego jest w drumli, że stała się ona
Z drumli można wydobywać naprawdę różnorodne dźwięki. Czy masz jakieś swoje ulubione brzmienia tego instrumentu? Mam swoje ulubione drumle - właśnie ze względu na ich wyjątkowe brzmienie. Cechą charakterystyczną tego instrumentu jest jego różnorodność, ale trzeba pamiętać, że drumla staje się w pełni instrumentem dopiero w połączeniu z ludzkim ciałem. Instrument naprawdę dobrej jakości otwiera przed grającym olbrzymi świat brzmień, który zależy w pełni od osoby grającej. Prowadzisz warsztaty w wielu krajach Europy, czy cieszą się one dużą popularnością? Kiedy organizuję warsztaty na Węgrzech (niezbyt często) zdarza się, że pojawia się na nich 5060 osób - to za dużo. Kiedy prowadzę warsztaty za granicą różnie to bywa. Na warsztatach w Narolu (Tabor Lirnicki 2013 - przyp. red.) miałem 15 osobową grupę i to jest bardzo dobra liczba uczestników. W Niemczech na warsztaty przyszły
10 Magazyn FOLK24 1/2014 (2)
1/2014 (2) Magazyn FOLK24
11
17 Spontaniczna Semenca INSTRUMENTY
PRZEMINĘŁO PRZEMINĘŁO PRZEMINĘŁO WSPOMNIENIE ZZ FOLKIEM FOLKIEM Z FOLKIEM
WSPOMNIENIE GALERIA ????
SPRZEDAWCA „KWIATÓW”
Julki: dobroduszne karzełki żyjące w jamach wydrążonych w kurhanach. Pozostawały w dyskretnej przyjaźni z mieszkańcami okolicznych wiosek.(3.05.1919-27.01.2014) Chłopi nie zakłócali Julkom spokoju, Pete Seeger omijając zamieszkane przez nie pagórki z daleka. W zamian, w czasach klęski i głodu, stworki dzieliły się z ludźmi zgromadzonymi zapasami żywności.
19 Tamburyn ubogich
Grafika i opis pochodzą z książki Pawła Zycha i Witolda Vargasa pt. „Bestiariusz słowiański, czyli rzecz o skrzatach, wodnikach i rusałkach” (Wydawnictwo BOSZ, 2012)
WYDAWNICTWA TU 24 Recenzje płyt polskich WYDAWNICTWA TAM
Tekst: Rafał Chojnacki | Zdjęcia: John Econosmith (Econosmith.com)
Dla miłośników amerykańskiej odmiany folku Pete Seeger był prawdziwą ikoną. W odróżnieniu od Boba Dylana nigdy nie zabiegał o zainteresowanie głównonurtowych mediów, nie romansował z rockiem, nie unowocześniał swoich piosenek i nigdy nie zapomniał o tym, od czego zaczęła się jego sceniczna kariera. The Almanac Singers
25 Recenzje płyt zagranicznych FOTOGRAFIA 26 Noc tańca STREFA CELTÓW
Lata czterdzieste XX wieku, to okres, który w amerykańskiej polityce wewnętrznej łączy się z dużym nasileniem wszelkiego rodzaju ruchów lewicowych, łącznie z Komunistyczną Partią Stanów Zjednoczonych, która zasięgiem swojej ideologii wykraczała daleko poza środowiska robotnicze. Choć w kolejnej dekadzie formacja ta została zdyskredytowana, gdy okazało się, że finansowano ją z Moskwy, a po wybuchu wojny amerykańscy komuniści, potępiając ideę interwencjonizmu, sprzeciwiali się udziałowi Stanów Zjednoczonych w wojnie na kontynencie europejskim i głosili antywojenne hasła. Tego rodzaju postawa spotkała się z pozytywnym odzewem sporej części społeczności akademickiej. Powstawały inicjatywy, które rozprawiały się z problematyką społeczno-polityczną na poziomie kultury.
Magazyn 16 FOLK24 Magazyn 1/2014 FOLK24 (2)
32 Burza na scenie PIEŚNI MORZA 34 Być pośrodku
18 Magazyn FOLK24 1/2014 (2)
WYDAWNICTWA TU
Cztery Refy „Cztery Refy w Radiu Łódź - live”
Kayax 2013
Polskie Radio Łódź 2013
Dwanaście zawartych na płycie kompozycji, to wycieczka do wyimaginowanego świata polskiej wsi XXI wieku, który powstał w wyobraźni Barbary Derlak i jej kolegów. Słuchając tych dźwięków chętnie poddajemy się sugestywnym marzeniom o świecie, któremu bliżej do młodopolskiej poezji, niż do rzeczywistości dzisiejszej polskiej wsi. Jeżeli ktoś zachwycał się koncertami tria na „Mikołajkach Folkowych” lub na „Nowej Tradycji”, sięgnie po tę płytę bez wahania. Pozostałych miłośników folku warto zachęcić do poszukania w sieci wideoklipu do piosenki tytułowej, która promuje album. To dobry drogowskaz, pokazujący w jakim kierunku zmierza muzyka zespołu. Dodajmy, iż płyta zdobyła pierwsze miejsce w plebiscycie internautów „Wirtualne Gęśle 2013”. RCh
Zainteresowanie muzyką etniczną nie jest w jej przypadku niczym nowym, choć tym razem artystka nie zatrzymała się na Bałkanach, a poszła nieco dalej. Projekt „Transoriental Orchestra” wiedzie nas w muzyczną podróż, jaką odbyła muzyka i kultura żydowska, pozostawiając po sobie różne ślady i nasiąkając rożnymi wpływami. Znalazł się tu również akcent cygański, w postaci wiersza Papuszy „Kicy bidy i bokha”, który kończy drugą płytę. Jednak najbardziej łapie tu za serce polski akcent w postaci ballady „Warszawo ma”, w odróżnieniu od popularnej „Rebeki”, w tym wykonaniu piosenka ta oddaje gwałtowną dramaturgię wojny. Oprócz polskiego, jidisz i ladino usłyszymy tu arabski, macedoński, hebrajski i romski. Na dodatek na drugiej płycie znajdziemy też przekłady dokonane przez Kayah, trzeba więc przyznać, że wysiłek językowy, jaki włożyła w ten album, jest kolosalny. Jeżeli album „Transoriental Orchestra” nie zdobędzie Fryderyka w kategorii album etno/folk/muzyka świata, będę tym faktem bardzo zaskoczony.
Cztery Refy to jedna z najlepszych wizytówek polskiej sceny folku morskiego. Od lat proponują nam świetne przekłady starych szant i morskich ballad folkowych, które idą w parze ze stylowym wykonaniem, nawiązującym do anglosaskich wzorców, najbliższych tamtejszej tradycji. Dwupłytowy album koncertowy, to okazja do spojrzenia na przekrojowy materiał, zarejestrowany na żywo przez aktualny skład zespołu. Są tu piosenki, które można nazwać przebojami, stanowiące od lat żelazny repertuar Refów („Pożegnanie Liverpoolu”, „Nie wrócę na morze” czy „Śmiały harpunnik”), folkowe ballady („Zabierz nas na ląd”, „Świeczka ”, „Fiddler’s Green ”) i sporo instrumentalnych melodii. Zaczerpnięto je z tradycji irlandzkiej, brytyjskiej i amerykańskiej. Koncertowe nagranie nie jest pozbawione pewnych mankamentów, związanych przede wszystkim z brzmieniami instrumentów. Ciekawe jest jednak to, że możemy się poczuć, jakbyśmy byli tam razem z muzykami. Specyfika występu w radiu pozwoliła na dokonanie dobrych jakościowo nagrań, co sprawia, że to wartościowa płyta zarówno dla fana morskiego folku, jak i dla laika, który chce posłuchać o co chodzi w tej muzyce. Dodajmy, że to pierwszy „live” w 30-letniej historii grupy.
Lleuwen „Tân”
ARC Music 2013
Gwymon 2011
Powrót grupy Clannad w oryginalnym składzie z lat 70/80, stał się kilka lat temu pretekstem do odbycia pierwszej, po długiej przerwie, trasy koncertowej. Jej rezultaty nie były zachwycające, nawet fani zespołu utyskiwali na drobne niedociągnięcia, związane z faktem, że tylko Marie pozostawała przez cały czas aktywna na scenie. Pozostali muzycy musieli jeszcze popracować nad powrotem do formy. Tym powrotem okazał się zrealizowany na CD i DVD koncertowy album „Christ Church Cathedral”, na którym poza największymi przebojami, znalazło się dużo tradycyjnej muzyki celtyckiej z początku działalności zespołu. Ukoronowaniem tego powrotu jest nowa płyta studyjna, zatytułowana „Nádúr”. Miłośnicy grupy Clannad będą usatysfakcjonowani, ponieważ jest to powrót do brzmień, jakie znamy z najstarszych płyt zespołu. Tym razem jednak są one podane nowocześnie, ale bez masy klawiszowych pasaży, które psuły odbiór nagrań z końca lat 90. Nowe utwory robią bardzo dobre wrażenie, ponieważ głosy, przynajmniej w warunkach studyjnych, wróciły wreszcie do formy, a pomysłów aranżacyjnych muzykom tej formacji nigdy nie brakowało. Utwory takie jak „Vellum” i „Brave Enough” mają szansę wejść na stałe do klasycznego repertuaru Irlandczyków. RCh
RCh
RCh
24 Magazyn FOLK24 1/2014 (2)
44 Kolory muzyki WHATS’ON
The Johnson Girls
Użyte instrumentarium to: gitary, kontrabas elektryczny i akustyczny, ukulele, bongosy, flet i drumla.
- „Gdy zakładałyśmy zespół nie liczyłyśmy na wiele, chciałyśmy po prostu śpiewać. Nie myślałyśmy wtedy, że to śpiewanie zawiedzie nas w tak odległe strony” - mówi Joy Bennett. Do Polski jeszcze nie dotarły, ale ich muzyka owszem. Jeszcze do wiosny b.r. miały nawet swoje naśladowczynie - zespół Indygo z Gliwic.
wym „Modern Blue”, jednak nawet wówczas pozostaje wierna swojej folkowej stylistyce.
- „Cieszy nas bardzo i jest ogromną motywacją i inspiracją fakt, że jesteśmy dla kogoś wzorem do naśladowania” - wyznała Joy. Niestety do spotkania obu grup już nie dojdzie, gdyż Indygo zakończyło działalność.
Choć głos Rosanne jest tu na pierwszym planie, to nie ona jest największą gwiazdą tej płyty. Najważniejsze są piosenki. Jedenaście utworów zarejestrowanych na płycie napisali wspólnie Rosanne Cash i John Leventhal. Do najciekawszych należą „A Feather’s Not a Bird”, „Money Road” i „Land of Strange Design”.
Amerykanki mają na koncie trzy płyty „The Johnson Girls” (2000), „On the Rocks” (2004)
Płyta zyskała bardzo dobre recenzje krytyków muzycznych, w najważniejszych tytułach w USA oraz na świecie.
i „Fire Down Below” (2008). Trwają prace nad czwartą. Zdobyły sobie uznanie publiczności brzmieniem wokalnym, bogatymi, rozbudowanymi aranżacjami, własnym sposobem na interpretację folku oraz repertuarem, w którym znajduje się sporo amerykańskich i europejskich utworów folkowych, dawnych pieśni i oczywiście szant. Inspirowali ich m.in. Frank Woerner, John Townley, Dean Agier, Bernie Klay, David Jones, Louis Killen i oczywiście ostatni zawodowy szantymen, Stan Hugill. Dierdre, Joy, Bonnie i Alison wchodzą także w skład zespołu reprezentacyjnego South Street Seaport Museum.
Na poprzedniej stronie: The Johnson Girls w Cobh w Irlandii, stoją od lewej: Joy Bennett, Alison Kelley, Dierdre Murtha, Bonnie Milner. Na zdjęciu poniżej: The Johnson Girls w Mystic Seport Museum, stoją od lewej: John Roberts, Joy Bennett, Alison Kelley, Dierdre Murtha, Bonnie Milner, Chris Koldewey.
RCh
Ich pierwszy występ na zagranicznym festiwalu, w Kornwalii, wywołał burzę. Lokalna EG gazeta napisała wówczas, że „ci, którzy twierdzą, że szanty mogą śpiewać tylko starsi, brodaci faceci, po koncercie Amerykanek będą musieli zmienić zdanie”. Wielu zmieniło.
1/2014 (2) Magazyn FOLK24
33
W FOLKOWYM WATS’ON TONIE
FOLK METAL
NOWA HISTORIA WĘGIER
Myślę, że set, na który złożyły się trzy godzinne części: „Korai évek” poświęcona najstarszym utworom z czasów Echo of Dalriada, „Össz-Népi” prezentująca bardziej folkowo-ludowe oblicze zespołu i „Sűrű Magyaros” nawiązująca do węgierskiej tożsamości narodowej, zadowolił każdego fana Dalriady. Przynajmniej ja usłyszałam wreszcie na żywo wszystkie piosenki, które chciałam.
10 lat Dalriady Tekst i zdjęcia: Joanna Chodorowska
Fanką zespołu zostałam ponad pięć lat temu, kiedy jako studentka pierwszego roku hungarystyki na Uniwersytecie Warszawskim szukałam dobrej węgierskiej muzyki i znajomy polecił mi utwory Dalriady. Do końca zeszłego roku byłam na dziesięciu ich koncertach (z czego trzech w Polsce) i oczywistym było dla mnie, że nie mogę odpuścić tego najważniejszego - koncertu uświetniającego dekadę działalności mojego zespołu. Grupa powstała w 1998 roku w Sopronie na Węgrzech, rok powstania liczy jednak od wydania swojego pierwszego demo „Walesi bárdok” w 2003 roku. Początkowo występowali pod nazwą Dalriada, zmienioną następnie na Echo of Dalriada, by od 2007 roku znów wrócić do początkowej wersji. Swoją muzykę określają jako epic folk-metal, w którym łączą elementy metalu, węgierskiej muzyki ludowej i muzyki dawnej. Instrumentarium zespołu metalowego uzupełniają muzycy zaprzy-
1/2014 (2) Magazyn FOLK24
25
str. 32-33 W połowie stycznia tego roku wybrałam się na kolejne moje spotkanie z Dalriadą - tym razem do klubu Dürer -kert w Budapeszcie, gdzie w ramach obchodów dziesięciolecia działalności zagrali specjalny koncert wraz z wyjątkowymi gośćmi. Tego wieczoru fani, którzy przybyli nad Dunaj, usłyszeli nie tylko autentyczną muzykę ludową w wykonaniu Fajkusz Bandy, ale też od dawna nie wykonywane przez Dalriadę utwory ze starszych płyt, piosenki w wersji akustycznej oraz specjalne wykonania z towarzyszeniem innych muzyków.
jaźnionego zespołu ludowego Fajkusz Banda, którzy począwszy od płyty „Arany-album” nagrywają i grają najważniejsze koncerty razem z Dalriadą. W warstwie tekstowej zespół czerpie z węgierskiej twórczości ludowej, m. in. ballad, baśni i podań oraz historii Węgier, ponadto utwory z płyty „Arany-album” są opracowaniami ballad węgierskiego poety Jánosa Aranya. Wszystkie piosenki wykonywane są w języku węgierskim. Dalriada ma na koncie demo i siedem albumów studyjnych, których tytuły (poza „Arany-album”) są dawnymi węgierskimi nazwami kolejnych miesięcy. Do siedmiu utworów powstały również teledyski. Zespół od dawna z powodzeniem koncertuje głównie na Węgrzech i na terenach zamieszkałych przez Węgrów w Rumunii, Serbii, na Słowacji oraz Ukrainie, odwiedził również Niemcy, Austrię, Francję, Hiszpanię, Portugalię, Belgię, Słowenię, Czechy, a w 2012 roku w ramach trasy z zespołami Arkona i Darkest Era po raz pierwszy dotarł również do Polski, by rok później zagrać już u nas 6 koncertów!
42 Magazyn FOLK24
Nie zawiedli zapowiadani goście: Kun Anita (która zastąpiła Laurę Binder na koncertach w Polsce), Mikus Tamás (Tass) z formacji Agregator, Schrott Péter (Schrotti) z kapeli Tűzmadár oraz Kemencei Balázs (z metalowych formacji Wall of Sleep i Stonedirt). Koncert był również okazją do pożegnania, odchodzącego z zespołu, klawiszowca Ungára Barnabása.
swoje pierwsze DVD, wkrótce będzie więc można zobaczyć ten koncert w swoim domu. Tego wieczoru Dalriada wystąpiła w składzie: Binder Laura - śpiew Ficzek András - gitara, śpiew Németh-Szabó Mátyás - gitara Molnár István - gitara basowa Ungár Barnabás - klawisze, śpiew (ostatni raz z zespołem) Rieckmann Tadeusz - perkusja, śpiew Csete Ádám - dudy, śpiew.
10 lat Dalriady, 18.01.2014, klub Dürer-kert, Budapeszt
Wybrane z dyskografii
SZELEK Nail Records 2008
Ktoś powie, że Seeger odszedł, a wraz z nim tamta epoka. Następcy, tacy jak grupa Sands Family (Tommy Sands przyjaźnił się ze staruszkiem i nawet razem nagrywali), w swoich pieśniach nawołująca do zaprzestania bezsensownej wojny domowej w Belfaście, dopieła swego i dziś może cieszyć się spokojną starością, ale świat chyba nie dorósł do świętego spokoju i co i raz słyszymy - a to o arabskiej wiośnie ludów, a to o Majdanie. Na Majdanie grali i śpiewali. Majdan miał też swój hymn. Z kolei arabscy muzycy z Kairu, wspierający protestujących otrzymali, jako wyraz uznania, nagrodę na międzynarodowych targach WOMEX
NAPISTEN HAVA Nail Records 2012
Płyty Dalriady do nabycia w naszym sklepie internetowym www.folk24.pl/sklep/
1/2014
Folk na barykadach
Zmarł niedawno tytan amerykańskiego folku, ba „ojciec założyciel” tego gatunku, Pete Seeger. Wprawdzie, w dobie, gdy możemy sobie sięgnąć po kolekcję nagrań kompaktowych, wyszukać clipy w sieci czy obejrzeć zwyczajnie DVD, odejście nie bywa już aż tak definitywne, ba za facecjonistą, możemy powiedzieć „pogłoski o mojej śmierci były lekko przesadzone”. Pete Seeger umarł, ale czy odszedł? Świat się zmienia i opisująca go sztuka także. W czasach, gdy Seeger przemierzał Stany ze swą gitarą czy banjo, był nie tylko bardem ale i przedstawicielem swej publiczności. Dzielił z nią troski i o tym śpiewał. Dziś pamiętamy go przede wszystkim jako bezkompromisowego piewcę wolności i równości. Seeger, Guthrie, Leadbelly - to pokolenie śpiewało jeszcze na farmach, a gdy robotnikom nie wsmak były ich pieśni, oprócz talentu przydawał się też i charakter w nogach.
FERGETEG Nail Records 2004
Uważam jednak, że zdecydowanie warto było być na tym koncercie, bo rzadko ma się okazję, by prześledzić w skrócie muzyczną historię Dalriady. Tych, którzy nie byli obecni, mogę pocieszyć, że zespół nagrywał wtedy
1/2014
A CZY KOŃ ŚPIEWA? Tekst: Wojciech Ossowski
Fajkusz Bandę tworzą: Fajkusz Attila - skrzypce, tamburyn, śpiew Szőke Gergely - altówka, lutnia, gitara akustyczna Szőke Ernő - kontrabas, gardon.
Sporo do życzenia pozostawiało niestety nagłośnienie. Stałam co prawda w pierwszym rzędzie, więc nie nastawiałam się na niesamowite doznania słuchowe, ale osoby stojące bardziej z tyłu, skarżyły się na jakość dźwięku.
str. 42-43 Magazyn FOLK24 1/2014 (2)
BURZA NA SCENIE
Płyta jest efektem muzycznej przyjaźni Najlepszy z dotychczasowych albuwokalistki Lleuwen Steffan z kontraba- mów córki Johnny’ego Casha. Słychać sistą Vincentem Guerinim. Artyści uży- tu echa, z którymi to nazwisko już na wają na tej płycie wielu nietypowych zawsze będzie się kojarzyć. Ale choć nie „instrumentów” czy raczej przedmiotów mamy ani cienia wątpliwości, że RosanTekstjak: i zdjęcia: Piotrowski codziennego użytku, takich kluczyki Kamil ne jest świadoma korzeni, do których samochodowe, poduszka, sitko ku- nawiązuje, to po przesłuchaniu płyty chenne, obcasy (szpilki), a w trakcie bal- dochodzimy do wniosku, że osiągnęła lady Ar Goulud Bev słyszymy wirującą ona pełnię artystycznej dojrzałości. na talerzyku obrączkę (a może jest to Tacy muzycy nagrywają już tylko dobre pieniądz?). Bynajmniej nie jest to tanie płyty. efekciarstwo, tylko raczej artystyczny Mimo oczywistych nawiązań do country recycling. Płyta nie bawi błyskotkami, i bluesa, najwięcej na tej płycie wykorzystywane przedmioty używane słychać akustycznego amerykańskiego są z umiarem i nieraz w bardzo niezau- folku, zagranego z ogromnym wyczuważalny (niesłyszalny) sposób, a całość ciem. Czasami artystkę ciągnie wprawjest bardzo spójna. dzie w rockowe rejony, jak w przebojo-
32 Magazyn FOLK24 1/2014 (2)
FOLK METAL
46 A czy koń śpiewa
4
duże, w USA m.in. San Francisco Maritime Festival, the Chicago Maritime Festival, the Hudson River Festival (do ich zagorzałych wielbicieli należał m.in. Pete Seeger, szef tego festiwalu), the Mystic Sea Music Festival, a w Europie Warwick, Wadebridge w Anglii, Paimpol we Francji, Workum w Holandii czy „Festiwal Portów” w stolicy Portugalii. Liczba zaproszeń rosła z roku na rok. W najbardziej pracowitym okresie 2004-2005 zaśpiewały w prawie 50 koncertach, co dla pracujących zawodowo osób było sporym logistycznym wyzwaniem.
Blue Note Records 2014
str. 25
39 Muzyka bez krainy
COUNTRY
WYKONAWCY TAM
Rosanne Cash „The River & the Thread”
Na płycie znajdują się cztery utwory wykonane po bretońsku, trzy z nich napisane zostały przez Lleuwen Steffan do tekstów znanego poety Lan Tangi. Płyta jest zdecydowanie wokalna (w wielu utworach partie śpiewane przez Lleuwen są dwojone i trojone), a ciekawy akompaniament, nie tylko podporządkowany jest narracji pieśniowej, ale przede wszystkim uzupełnia ją i wzbogaca, np. utwór „Cawell Fach y Galon” zdradza inspiracje muzyką afrykańską.
19
str. 19
MARTA ŚLIWA • POŚRODKU
W FOLKOWYM TONIE
42 Nowa historia Węgier
1/2014 1/2014 (2) Magazyn FOLK24
17
„Pamiętam tamten festiwal, to był nasz pierwszy, Inicjatorkami założenia grupy były Bonnie po dwóch latach działalności, wyjazd zagraniczny. Milner i Joy. Pewnego dnia, siedząc gdzieś w tyle Miałyśmy wtedy wspólny występ w pubie widowni na festiwalu w Mystic Seaport (dla wielu z męskim zespołem. Panowie przywitali nas nie- najważniejszy festiwal folku morskiego na świecie) ufnie, nawet lekceważąco, ale po kilku wspólnych stwierdziły, że już czas to zrobić. Był rok 1997. Dołączyły do nich jeszcze: Dierdre Murtha, pieśniach ichNIESPOTYKANY nastawienie bardzo się zmieniło DOTĄD DEBIUT NA POLSKIEJ SCENIE ŻEGLARSKIEJ i jesteśmy przyjaciółmi do dziś” - opowiadała mi, Alison Kelley i Maggie Bye. Ta ostatnia odeszła 14 AUTORSKICH PIOSENEK INSPIROWANYCH WIATREM I WODĄ w swoim nowojorskim mieszkaniu, jedna z wokali- po nagraniu drugiej płyty. stek The Johnson Girls - Joy Bennett. Sam po raz pierwszy usłyszałem je w Irlandii, na festiwalu Przez pierwsze lata koncertowały głównie lokalnie Płyta dostępna na koncertach na www.folk24.pl/sklep hurtowe: tel. 32 722 03 07 | biuro@invini. pl w pubach, bibliotekach, muzeach. Później pojawiły w Cobh w 2005 r. Na mnie oraz wtedy też zrobiły| Zamówienia się festiwale, te mniejsze, a po 3 latach także te wrażenie.
38 Marek Szurawski
FOLKMETAL
w w w . f o l k 2 4 . o r g
Clannad „Nádúr”
36 Wiatr w żaglach PORTRET
Producent:
1/2014 (2) 1/2014 Magazyn (2) FOLK24 Magazyn FOLK24 7
WYDAWNICTWA WYKONAWCT TAM TAM
Kayah „Transoriental Orchestra”
ART2 Music 2013
Jeśli prześledzimy dyskografię Kayah, bez trudu dojdziemy do wniosku, że do takiej płyty w końcu musiało dojść. Dwupłytowy album, przesycony etnicznymi brzmieniami, to jedna z najciekawszych produkcji muzycznych w Polsce w całym ubiegłym roku.
Historia bodhránu Tekst: Patrycja Napierała | Zdjęcie: Archiwum autorki W Internecie znajduje się mnóstwo informacji na temat historii i ewolucji jednego z najprościej wykonanych instrumentów perkusyjnych - bodhránu. To nic innego jak bęben obręczowy, zbudowany z drewnianej ramy, naciągniętej skórą zwierzęcą, głównie kozią lub napiętej materiałem syntetycznym. Tradycyjnie, wielkość bodhránu może wynosić ok. 18”. Jednakże, zdarzały się i większe. Nazwa bębna pochodzi od irlandzkiego słowa „bodhar”, które oznacza osobę głuchą bądź nawiedzającą.
str. 17
Chłopcy Kontra Basia „Oj tak!”
Coraz więcej pojawia się w Polsce zespołów grających własne kompozycje, które jedynie nawiązują do muzyki ludowej. W przypadku albumu tria Chłopcy Kontra Basia mamy do czynienia z konsekwentną realizacją tego, co zapowiadała wydana w 2011 roku EP-ka. Jazzowe pasaże, okraszone melodiami nawiązującymi do najlepszych folkowych wzorców i teksty celowo romansujące z okołoludową poetyką. To właśnie mieszanka muzyczna, która w ostatnich latach urzekła polską publiczność folkową.
TAMBURYN UBOGICH
dyczne do saliformuły, koncertowej (a jestwto1948 - przypomnijmy - reaktywacje, ale również pojedyncze do zespołowej zakładając roku Dyskografia zespołu, w której płyty sprzed Do dziś wiele osób wspomina wydarzenie byle jaka sala,funkcjonowała tylko radiowazarówno sala im. W. nagrania. Lutogrupę Thenie Weavers, która analogowe często kiedy nie pokrywają się podczas zawartością dekady, to w www.nadkanalem.pl holu, koncertowej sławskiego). To,jak że i brakuje jako pełnoprawny zespół, formacjaszerszej towarzy-interakcji, z kompaktowymi reedycjami, to prawdziwy przerwy, pojawiły się cztery młode dziewczyny jakiegośtakim grania kuluarach, jakiejś przestrzeni sząca solistom, jakw Burl Ives czy... Pete koszmar dla kolekcjonerów. z Wrocławia, wyciągnęły instrumenty i spontanicz„żywej” scenicznych. Seeger wbardziej czasie, gdy nie od byłprezentacji stałym członkiem
1/2014
str. 06
W FOLKOWYM TONIE WYKONAWCY TAM
SPONTANICZNA SEMENCA
Organizator:
6
28 Dwudziestoletnie hobby 30 Felieton genderowy
Jedną z takich inicjatyw był powołany do życia w 1940 roku kolektyw muzyczny The Almanac Singers. Głównymi postaciami byli tu Woody Guthrie i Pete Seeger. Początkowo grupa prezentowała głównie własne piosenki i adaptacje tradycyjnych amerykańskich melodii, z nowymi tekstami. Taki materiał trafił na pierwszy album zespołu, „Songs for John Doe” z 1941 roku. Jeszcze w tym samym roku ukazała się płyta z piosenkami zaangażowanymi w problematykę społeczną, ze szczególnym uwzględnieniem sytuacji robotników i związków zawodowych. Krążek ten zatytułowano „Talking Union & Other Union Songs”. Z tej płyty pochodzi jeden z największych przebojów The Almanac Singers, napisana przez Florence Reece piosenka „Which Side Are You On?”, która wciąż jest wykonywana przez rozmaitych folkowców.
INSTRUMENTY
sama Semenca? Przez kilka lat funkcjonowała zespołu.karpacNazwa A zespołu została zaczerpnięta Kolejny album -nie„Deep zagrałySea żywiołową Chanteys mieszankę and muzyki (jużHauptmanna w zmienionym z dramatu Gerharta „Dieskładzie), Weber” odnosząc nawet Whaling Ballads” -kiej, to dzieło polskiej, wyjątkowe słowackiej, w dyskorumuńskiej czy węgiersukcesów (II Nagroda na Mikołajkach (po angielsku „Thekilka Weavers”), przedstawiającego grafii pionierów amerykańskiego skiej. Zainteresowanie folku, poniebyło ogromne - wokół Folkowych w 2006 powstania r. za - jak napisało jury – tragiczną historię stłumionego waż powstało na zamówienie grających zebrał wytwórni się płytowej tłum słuchających. Dość krwawo „spójność, naturalność przekonujące oddanie śląskich, które miało miejsce w 1844iroku. General, której właściciel powiedzieć, zapragnął, że by nawet w katalogu dzwonkitkaczy oznajmiające Tekst i zdjęcie: charakteru muzyki romskiej”). Jednak stopniowo znalazła się płyta zkoniec szantami przerwy i pieśniami nie spowodowały wieloodpływuDariusz widzówAnaszko wokółwzespołu było coraz ciszej, a dziewczyny Grupa The Weavers, odróżnieniu od The rybniczymi. Znanąna dotąd salę zkoncertową. żywiołowych protestna innych, wspomnianych Almanac Singers,skoncentrowały nie stroniła odsięnagrywania songów grupę polecił mu sam Alan Lomax, wcześniej piosenek, które dawały jejprojektach. znacznie bardziej ojciec chrzestny amerykańskiego ruchu folkowego. Kim były wspomniane dziewczyny? Wówczas swobodny dostęp Tak powstał jedyny w dorobku tej grupy krążek zarówno nazwa pod jaką grały (Semenca), jak do radia. Choć nie brakowało zdjęciu: zaangażowanych Semenca podczas „występu” na na ich Aalbumach politycznie wypełniony tradycyjnym materiałem. i ich nazwiska jeszczeZnalazły niewiele mówiły. był to Na 2004, od lewej: pieśni, Nowej które wTradycji rezultacie sprawiły, że Maria Natanson, się tam takie pieśni, „Blow Man Down”, niejak byle kto. The W kuluarach Nowej folkowych Tradycji 2004 Ciepłoch (obecnie przez jakiś czas wAleksandra ogóle nie wolno było grać ich Pająk), Joanna „Blow Ye Winds, Heigh Ho”,bowiem „The Coast of High zagrały Maria Natanson, Barbara Ulatowska (obecnieprzyznać, Gruszka),że Barbara Ulatowska. w mediach. Trzeba jednak Barbary” czy „Haul Away, Joe”. Drugą płytą i muzyki Ulatowska, Joanna Ulatowska Ola Ciepłoch. głównym atutem ich twórczości pozostawała nagraną dla General i czwartą wydaną w ciągu stały To one w bliskiej już przyszłości się filarami różnorodność. Nowością był również jednego tylko roku był album „Sod Buster tak(!)uznanych zespołów jak Čači stylistyczna Vorba (Maria głos kobiecy, funkcjonujący na równych prawach Ballads”, na którym obok tradycyjnych piosenek, i Joanna) i Mitlos (Barbara i Joanna). Ale grup, głosami takich jak „The Dodger Song” i „House of the w których krócej czy dłużej grały,zjest masamęskimi. - od Rising Sun”, znalazła się Chudoba, jeszcze sygnowana zespołów Romani Bacht i Buraky, po Wokalistką była wówczas Ronnie Gilbert, która przez Guthriego „Hard, Ain’t It Hard”. Św. Mikołaja, oczywiście Orkiestrę której wokamimo osiemdziesiątki na karku wciąż jest aktywną listką przez kilka lat była Maria Natanson. uczestniczką festiwali folkowych, zarówno tych Po rozpoczęciu wojny niemiecko-radzieckiej, amerykańskich, jak i związanych z kulturą kiedy hitlerowskie czołgi ruszyły na Moskwę, żydowską, ponieważ rodzice jej matki pochodzili sytuacja się zmieniła, co zaowocowało płytą o zuz żydowskiej rodziny z Warszawy. pełnie innej wymowie. Po ataku na Pearl Harbor grupa zarejestrowała materiał... wspierający Wśród setek utworów zarejestrowanych przez w swej wymowie przyłączenie się przez Stany The Weavers znajdziemy zarówno podszytego Zjednoczone do wojny przeciwko Niemcom. folkiem bluesa, country, gospel, amerykański Wydany Festiwal w 1941 Folkowy roku album „Dear Mr. „Nowa Presi-Tradycja” Pojawiają się, prawie co roku, inicjatywy związane Polskiego Radia folk, piosenki dla dzieci, jak i ściągnięte z niemal (często dent”, z jest tytułową piosenką napisaną przez z organizacją klubu festiwalowego bez wątpienia, obok lubelskich „Mikołajków całego świata folkoweoddolne!), pieśni i ballady, z anglojęSeegera, to ostatnie wydawnictwo, które ukazało całkowicie ale prawie zawsze klub Folkowych”, jednym z dwóch najważniejszych zycznymi ztekstami. Kiedy spojrzy się na repertuar się „za życia” zespołu. Dyskografię uzupełnia konieczności zlokalizowany jest w odległych festiwali nurtu folkowego w Polsce. NajważniejThe Weavers, trudno dziwić się, żetrafiają jest to wzorzec jeszcze płyta „Songs the Lincoln Battalion”, rejonach miasta i często do niego jedynie szych, bo nieoftylko prezentujących wartościowe metra dlanajbardziej wielu dzisiejszych kapel folkowych. z piosenkami amerykańskich żołnierzy walczą- aktualny zagorzali widzowie. Mimo to, a może gwiazdy, ale rzeczywiście pokazujących Pieśni takie, „Goodnight, Irene”,w„Kisses cych w hiszpańskiej wojnie domowej. Nagrało młodych dziękijak temu, niejednokrotnie klubie udawało stan polskiej sceny, prezentujących 24-26.X.2014 Sweeter than Wine”, „Sixteen Tons”, „The Wreck ją w 1944wykonawców roku trzech byłych członków nieistniesię stworzyć naprawdę doskonałą atmosferę. r. i nagradzających najciekawszych Zapraszamy of the John B.” i „The Midnight Special” zostały do Gliwic jącego jużzThe Almanac Singers (bez Guthriego), nich. wylansowane właśnie przez tę kapelę. ale wytwórnia zadecydowała o wydaniu jej pod Czy jakaś mniej oficjalna przestrzeń festiwalowa szyldem zespołu. jest potrzebna? Na pewno. Widać to choćby co Większość osób podziela jednak jedną, negatywną Różnorodne koncerty: Powszechnie się, że The Weavers działali rokuuznaje w okolicach płytowego stolika Konadorów opinię o warszawskim festiwalu - swoistą sterylod szant i pieśni dawnych w latach 1948-1952 i 1955-1964, wróciwszy rów(Galeria Folkowa - przyp.red), który staje pokładów, się ność. The Weavers po współczesną piosenkę żeglarską. nież na serię 1980 roku. Jednak takimkoncertów właśnie w miejscem wymiany wrażeń, Projekcje filmów, międzyczasie zdarzały sięAle im nie spora-pokazy slajdów. poglądów, opinii. to zatylko mało. To, że solowego jego funkcjonowanie ogranicza się dewfacto Po kilku latach grania Seeger powrócił
Magazyn FOLK24
43
(wielce prestiżowe wyróżnienie). A zatem może świat nie tak bardzo się zmienia i wciąż jest miejsce dla barda z barykady? Patrzę na naszą rzeczywistość i nie mogę powiedzieć, bym był szczęśliwy. Oglądanie wiadomości z kraju raczej wyprowadza mnie z równowagi niż uspokaja i po rozmowach z przyjaciółmi wiem, że irytacja (eufemizm) raczej dominuje i narasta. Szukam zatem jakichś manifestów w naszej sztuce. Skłaniam się bardziej ku wizji Guthriego czy Leadbelliego, który na pytanie czym jest muzyka folkowa, odparł zdziwiony że jest nią każda muzyka, bo on osobiście nie słyszał, aby koń śpiewał (folk w angielskim = lud). Z jednej strony mam zatem R.U.T.A., która sięgnęła po dawne wątki, ale przyznam się szczerze, że te pieśni nie powiodą mnie na barykadę. Są raczej intelektualną zabawą z tradycją. Gdybym miał wskazać na pieśń, oddającą w pełni moje rozterki, zdecydowanie wskazuję na „Idę prosto” Kazika na Żywo. Czy jest to folk??? Może dla ortodoksów nie - ale ja odpowiem - a czy ktoś widział jak koń śpiewa??? PS - przeczytałem swój felieton i przestrzegam przed interpretacją, że KnŻ cacy, a R.U.T.A. „be” - wciąż mam nadzieję, że kolejna wersja Bisurmana mnie zachwyci, a ta - jak wiem trafia do serc Rastamanów. Mam nadzieję, że nad barykadą unosić się będzie delikatna nuta zioła.
46 Magazyn FOLK24 1/2014 (2)
str. 46
WSPOMNIENIE
SPRZEDAWCA „KWIATÓW” Pete Seeger (3.05.1919-27.01.2014)
Tekst: Rafał Chojnacki | Zdjęcia: John Economos (Econosmith.com)
Dla miłośników amerykańskiej odmiany folku Pete Seeger był prawdziwą ikoną. W odróżnieniu od Boba Dylana nigdy nie zabiegał o zainteresowanie głównonurtowych mediów, nie romansował z rockiem, nie unowocześniał swoich piosenek i nigdy nie zapomniał o tym, od czego zaczęła się jego sceniczna kariera. The Almanac Singers Lata czterdzieste XX wieku to okres, który w amerykańskiej polityce wewnętrznej łączy się z dużym nasileniem wszelkiego rodzaju ruchów lewicowych, łącznie z Komunistyczną Partią Stanów Zjednoczonych, która zasięgiem swojej ideologii wykraczała daleko poza środowiska robotnicze. Choć w kolejnej dekadzie formacja ta została zdyskredytowana, gdy okazało się, że finansowano ją z Moskwy, a po wybuchu wojny amerykańscy komuniści, potępiając ideę interwencjonizmu, sprzeciwiali się udziałowi Stanów Zjednoczonych w wojnie na kontynencie europejskim i głosili antywojenne hasła. Tego rodzaju postawa spotkała się z pozytywnym odzewem sporej części społeczności akademickiej. Powstawały inicjatywy, które rozprawiały się z problematyką społeczno-polityczną na poziomie kultury.
6
Magazyn FOLK24 1/2014 (2)
Jedną z takich inicjatyw był powołany do życia w 1940 roku kolektyw muzyczny The Almanac Singers. Głównymi postaciami byli tu Woody Guthrie i Pete Seeger. Początkowo grupa prezentowała głównie własne piosenki i adaptacje tradycyjnych amerykańskich melodii, z nowymi tekstami. Taki materiał trafił na pierwszy album zespołu, „Songs for John Doe” z 1941 roku. Jeszcze w tym samym roku ukazała się płyta z piosenkami zaangażowanymi w problematykę społeczną, ze szczególnym uwzględnieniem sytuacji robotników i związków zawodowych. Krążek ten zatytułowano „Talking Union & Other Union Songs”. Z tej płyty pochodzi jeden z największych przebojów The Almanac Singers, napisana przez Florence Reece piosenka „Which Side Are You On?”, która wciąż jest wykonywana przez rozmaitych folkowców.
WYWIAD
JESTEM INDYWIDUALISTĄ o drumli z Áronem Szilágyi Rozmawiał: Tomasz Drozdek
W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że jest coś, co wszystkie te osoby łączy: wszyscy oni nie mieli regularnej pracy, dużo podróżowali, byli szczęśliwi, a każdy z nich grał na drumli. Zatem pomyślałem, że jak zacznę na poważnie grać na drumli, to właśnie tak będzie wyglądało moje życie. No i tak się stało: nie mam stałej pracy, dużo podróżuję, jestem szczęśliwy i gram na drumli. Jak to się stało, że zacząłeś grać na drumli? Gram na drumli od zawsze - miałem 3 lata, kiedy nauczyłem się wydobywać z niej dźwięki. Ale dopiero kilkanaście lat później zacząłem traktować ten instrument na serio. Będąc nastolatkiem, szukałem sposobu wyrażenia siebie. Widziałem, że sztuki plastyczne nie były dla mnie, ponieważ nie umiałem malować, zatem postanowiłem zająć się muzyką. Najpierw była harmonijka, potem perkusja, ale jakoś mnie to nie wciągnęło. W tamtym czasie przez nasz rodzinny dom przewijało się wiele różnych osób z całego świata z Ameryki, Japonii, Nowej Zelandii, Szwajcarii. W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że jest coś, co wszystkie te osoby łączy: wszyscy oni nie mieli regularnej pracy, dużo podróżowali, byli szczęśliwi, a każdy z nich grał na drumli. Zatem pomyślałem, że jak zacznę na poważnie grać na drumli, to właśnie tak będzie wyglądało moje życie. No i tak się stało: dużo podróżuję, jestem szczęśliwy i gram na drumli. A stała praca? No właściwie to mam, bo jestem dyrektorem Kolekcji Instrumentów Leskowsky’ego w Kecskemét (muzeum instrumentów - przyp. red.), ale godziny mojej pracy są bardzo elastyczne (śmiech). Uczestniczysz w kilku projektach muzycznych. Proszę opowiedz o nich. Większość mojego czasu spędzam, grając z zespołem AIRTIST. Jest to trio, w którym wykorzystujemy didgeridoo, drumlę i beatbox (ludzki głos). Używamy jedne z najstarszych instrumentów świata, ale gramy bardzo nowocześnie. Nasze utwory to współczesna muzyka klubowa, ale my nie korzystamy z żadnych elektronicznych instrumentów - wszystkie dźwięki to naturalne, akustyczne brzmienia.
10 Magazyn FOLK24 1/2014 (2)
PRZEMINĘŁO Z FOLKIEM
nie zagrały żywiołową mieszankę muzyki karpackiej, polskiej, słowackiej, rumuńskiej czy węgierskiej. Zainteresowanie było ogromne - wokół grających zebrał się tłum słuchających. Dość powiedzieć, że nawet dzwonki oznajmiające koniec przerwy nie spowodowały odpływu widzów na salę koncertową. Kim były wspomniane dziewczyny? Wówczas zarówno nazwa pod jaką grały (Semenca), jak i ich nazwiska jeszcze niewiele mówiły. A był to nie byle kto. W kuluarach „Nowej Tradycji” 2004 zagrały bowiem Maria Natanson, Barbara Ulatowska, Joanna Ulatowska i Ola Ciepłoch. To one w bliskiej już przyszłości stały się filarami tak uznanych zespołów jak Čači Vorba (Maria i Joanna) i Mitlos (Barbara i Joanna). Ale grup, w których krócej czy dłużej grały, jest masa - od zespołów Chudoba, Romani Bacht i Buraky, po oczywiście Orkiestrę Św. Mikołaja, której wokalistką przez kilka lat była Maria Natanson.
18 Magazyn FOLK24 1/2014 (2)
A sama Semenca? Przez kilka lat funkcjonowała (już w zmienionym składzie), odnosząc nawet kilka sukcesów (II Nagroda na Mikołajkach Folkowych w 2006 r. za - jak napisało jury – „spójność, naturalność i przekonujące oddanie charakteru muzyki romskiej”). Jednak stopniowo wokół zespołu było coraz ciszej, a dziewczyny skoncentrowały się na innych, wspomnianych wcześniej projektach. Na zdjęciu: Semenca podczas „występu” na Nowej Tradycji 2004, od lewej: Maria Natanson, Aleksandra Ciepłoch (obecnie Pająk), Joanna Ulatowska (obecnie Gruszka), Barbara Ulatowska.
INSTRUMENTY
TAMBURYN UBOGICH Historia bodhránu Tekst: Patrycja Napierała | Zdjęcie: Archiwum autorki W Internecie znajduje się mnóstwo informacji na temat historii i ewolucji jednego z najprościej wykonanych instrumentów perkusyjnych - bodhránu. To nic innego jak bęben obręczowy, zbudowany z drewnianej ramy, naciągniętej skórą zwierzęcą, głównie kozią lub napiętej materiałem syntetycznym. Tradycyjnie, wielkość bodhránu może wynosić ok. 18”. Jednakże, zdarzały się i większe. Nazwa bębna pochodzi od irlandzkiego słowa „bodhar”, które oznacza osobę głuchą bądź nawiedzającą.
1/2014 1/2014 (2) Magazyn FOLK24
19
STREFA CELTÓW
DWUDZIESTOLETNIE HOBBY Tekst: Rafał Chojnacki
Marcin Rumiński o Shannon Wysłuchał: Rafał Chojnacki | Zdjęcia: Archiwum zespołu w taki niekonwencjonalny sposób przejść przez etap buntu nastolatka, po prostu uparcie ćwicząc grę na fletach. Wiele godzin dziennie. Codziennie. Wcześniej grałem na gitarze, ale gdy zobaczyłem jak w Jethro Tull facet gra na flecie i stoi na jednej nodze, też tak zapragnąłem. Od tego momentu wszystko podporządkowałem zespołowi. A ponieważ nie każdy chciał/mógł uczynić to samo, wkrótce rozpoczęły się pierwsze rotacje w Shannon. Kiedy zaczęliśmy występować, istniały już na rynku grupy takie jak Carrantuohill czy Open Folk, które miały już ugruntowane pozycje i swój charakter. Scena folkowa w tamtym okresie była zdecydowanie bardziej wspólna dla wszystkich nurtów. Było wiele imprez zupełnie „nieprofilowanych”, czyli ogólnie folkowych. Kwartet Jorgi, Rivendell, Orkiestra Św. Mikołaja czy nawet Golec uOrkiestra i White Garden to były zespoły, z którymi mijaliśmy się na festiwalowych scenach.
Pytanie o pomysł na granie właśnie tego rodzaju muzyki jest obowiązkiem każdego wywiadu. Już po pierwszych takich rozmowach przestałem wymyślać odpowiedzi. Mam je gotowe. W moim przypadku wystarczą skróty: telewizja. liceum. serial „Robin of Sherwood” z muzyką Clannad... Jak to ze lnem było... Inicjatywa powołania do życia zespołu Shannon, była moja od początku. Przy okazji mogłem 28 Magazyn FOLK24 1/2014 (2)
Przez pierwsze lata byliśmy zupełnie wolni, jedyne od czego każdy z nas chciał się wyrwać to szkoła, dom itp. W pewnym momencie rozeszły się wieści, że gramy i zaproszono nas na różne pojedyncze koncerty. A potem posypały się zaproszenia na wszystkie imprezy średniowieczne, graliśmy naprawdę dużo na turniejach rycerskich. To rycerze stanowili zdecydowaną część naszej widowni. Mieliśmy wtedy managera i dzięki jego skwapliwości posiadamy spore archiwum historii zespołu, pełne zdjęć z różnych wyjazdów, w bardzo różnych fryzurach i strojach.
O czym mówi nam ten przykład? Przede wszystkim o tym, że już od wielu dziesięcioleci tradycja jest w stanie poradzić sobie z problemem płci wszędzie tam, gdzie okazuje się to potrzebne. W kontekście pieśni morskich wykonywanych przez kobiety, przypomina mi się od razu dyskusja, która towarzyszy polskiej scenie piosenki żeglarskiej niemal od samego początku. Dotyczy ona właśnie szant, które w oryginale wykonywano na pokładach dawnych żaglowców. Pamiętam ją dobrze, ponieważ sam należałem wówczas do obozu purystów, który z pewnym oburzeniem reagował na żeńskie zespoły, próbujące swoich sił w śpiewaniu tego rodzaju pieśni. To nie są teksty do śpiewania przez kobiety! argumentowano. Co było do zrozumienia, gdy brało się pod uwagę nastolatki, śpiewające o tym, że „kroplę krwi Nelsona każdy chętnie chlapnął by...” Dziś muszę przyznać, że całą tę awanturę uważam za zabawną, ponieważ obecne na scenie żeńskie zespoły, nawet te wykonujące tradycyjne szanty, nie są już niczym nadzwyczajnym i to zarówno w Polsce, jak i w krajach Europy Zachodniej, nie mówiąc już o Stanach, w których każdą formę tradycyjnej kultury uprawia się obecnie z dużą dozą dowolności w interpretacji. Nie znaczy to bynajmniej, że całkowicie zmieniłem zdanie. Tyle tylko, że dziś postulowałbym raczej zmianę kontekstu poszczególnych utworów, niż twarde trzymanie się tradycyjnego stylu. Udałoby się wówczas wyzwolić niektóre pieśni spod opresyjnej, męskiej dominacji i nadać im nowe znaczenia. Byłby to ciekawy eksperyment, który mógłby wnieść sporo świeżości również do tradycyjnej muzyki z bliższych nam regionów. Tyle tylko, że najpierw musielibyśmy zgodzić się na to, by móc przerabiać tradycyjne motywy, przekształcać je i nadawać im nowe znaczenie... Ale to już temat na inny felieton.
WYKONAWCY TAM
BURZA NA SCENIE The Johnson Girls Tekst i zdjęcia: Kamil Piotrowski
Ich pierwszy występ na zagranicznym festiwalu w Kornwalii wywołał burzę. Lokalna gazeta napisała wówczas, że „ci, którzy twierdzą, że szanty mogą śpiewać tylko starsi, brodaci faceci, po koncercie Amerykanek będą musieli zmienić zdanie”. Wielu zmieniło. - „Pamiętam tamten festiwal, to był nasz pierwszy, po dwóch latach działalności, wyjazd zagraniczny. Miałyśmy wtedy wspólny występ w pubie z męskim zespołem. Panowie przywitali nas nieufnie, nawet lekceważąco, ale po kilku wspólnych pieśniach ich nastawienie bardzo się zmieniło i jesteśmy przyjaciółmi do dziś” - opowiadała mi, w swoim nowojorskim mieszkaniu, jedna z wokalistek The Johnson Girls - Joy Bennett. Sam po raz pierwszy usłyszałem je w Irlandii, na festiwalu w Cobh w 2005 r. Na mnie wtedy też zrobiły wrażenie. 32 Magazyn FOLK24 1/2014 (2)
Inicjatorkami założenia grupy były Bonnie Milner i Joy. Pewnego dnia, siedząc gdzieś w tyle widowni na festiwalu w Mystic Seaport (dla wielu najważniejszy festiwal folku morskiego na świecie) stwierdziły, że już czas to zrobić. Był rok 1997. Dołączyły do nich jeszcze: Dierdre Murtha, Alison Kelley i Maggie Bye. Ta ostatnia odeszła po nagraniu drugiej płyty. Przez pierwsze lata koncertowały głównie lokalnie w pubach, bibliotekach, muzeach. Później pojawiły się festiwale, te mniejsze, a po 3 latach także te
PIEŚNI MORZA
BYĆ POŚRODKU Rozmawiał: Kamil Piotrowski | Zdjęcie: Katarzyna Stroisz Marta Śliwa to reprezentantka nowego pokolenia śpiewających żeglarzy i pierwsza w historii tego nurtu - prawdziwa bardessa. Pisze teksty i komponuje autorskie melodie do piosenek o tematyce żeglarskiej, ale nie tylko. Początkowo prezentowała je w konkursach, występując częściej w składach kilkuosobowcyh. Od paru lat działa znów jako solistka, i właśnie wydała, nakładem Fundacji FOLK24, swoją pierwszą płytę. Co było najpierw - pływanie czy śpiewanie? Szanty. W drugiej klasie podstawówki dostałam pierwszą kasetę „Top Twenties” Ryczących Dwudziestek, niewiele później Mechaników Shanty i EKT. Później należałam do Wodnej Drużyny Harcerskiej (prawie 15 lat) ze wszystkimi biwakami, rejsami i zdartym gardłem. Na którymś festiwalu harcerskim spotkałam zespół Cape Cod i z nimi, w 1997 r., pojechałam na pierwszy, prawdziwy festiwal szantowy do Wrocławia. Od kiedy koncertujesz solo? Byłam solistką między 1998 a 2001 rokiem, a w najnowszych dziejach od 2010 r., w między34 Magazyn FOLK24 1/2014 (2)
czasie „popełniłam” solową płytę z kręgu poezji śpiewanej „Koronczarka”. Była ona załącznikiem do tomiku wierszy koleżanki Iwony Rostkowskiej z Legnicy. Iwonka dała teksty i ilustracje, ja muzykę i głos. Śliczne wydanie, proszące o oprawienie w ramki i na ścianę. Jak się czujesz na scenie, co Ci się podoba, co chciałabyś jeszcze zmienić? Do zwierzęcia scenicznego trochę mi brakuje, ale dzięki udziałowi w konkursach mam poczucie wartości tego, co robię. Wyzwaniem jest dla mnie przygotowanie kolejności utworów i kontrola zapowiedzi, żeby nie przegadać koncertu.
PORTRETY
MAREK SZURAWSKI Żeglarz, dziennikarz i marynista, szantymen, jedyny w Polsce śpiewający szanty solo, gra też na kościach i koncertinie. Współtwórca i animator polskiego ruchu szantowego, założyciel i członek legendarnej dziś grupy Stare Dzwony. Wielki znawca tradycji morskich. Tłumacz wielu pieśni morza, autor książek, w tym „Szanty i szantymeni. Ludzie i pieśni dawnego pokładu”. Prowadził wiele audycji radiowych, w tym „Kliper siedmiu mórz” (z śp. J. Sikorskim), „Razem bracia do lin” oraz wiele programów telewizyjnych. Nagrywał płyty ze Starymi Dzwonami, w roku 2003 wydał solową pt. „Gnany wiatrem”. Występował z legendami sceny szantowej - m.in. Stanem Hugillem, Johnem Townleyem, z którym jako pierwszy szantymen z Polski wystąpił na legendarnym Mystic Seaport Festival w USA. Prowadzi z młodzieżą warsztaty kultury marynistycznej, a dla zainteresowanych szkolenia pamięci i szybkiego uczenia się. 38 Magazyn FOLK24
1/2014 (2)
W FOLKOWYM TONIE
można sprawdzić na trzech wydanych kompaktach.
Z kolei Bogdan Horbal, Władysław Maksymowicz wydali w Gorlicach w 2008 roku książkę po łemkowsku i angielsku „Łemkiwska narodna muzyka na woskowych cylindrach i amerykańskich rekordach”, do której dołączona jest płyta z 12 godzinami nagrań w formacie mp3.
we kompozycje. W 2001 roku ukazała się płyta „Pośród zielonych dróg” z piosenkami i w wykonaniu Agnieszki Korobczak, nagrana z gitarzystką i pianistką Dorotą Łagódką. A rok temu wydany został autorski album „Djakuju” Dariusza Matijczaka, występującego jako DaMyr. Jest nagrany na najwyższym poziomie artystycznym i technicznym. No i niespodzianka ostatnich lat to LEMon. Dziś prawdziwe gwiazdy na polskiej estradzie, zwycięzcy jednej z edycji telewizyjnego „Must be the Music”, którzy wydali płytę… „LEMon”, od razu bijącą rekordy popularności. Należy zaznaczyć, że w zespole grają skrzypek Andrzej Olejniczak i gitarzysta Adam Horobczak, którzy swoją edukację przeszli, w wiele razy już wymienianej tu Kyczerze.
Niestandardowe podejście do łemkowskiej tradycji pokazał zespół Tołhaje z Leska, z wokalistką Marią Jurczyszyn w składzie. Na dwóch wydanych dotąd płytach („A w niedzielę rano” i „Stereokarpaty”) jazzujące aranżacje nieraz całkowicie zmieniają charakter piosenek.
Na koniec wspomnę jeszcze o dwóch składankach wydanych przez firmę Konador, należącą do piszącego te słowa, gdzie znalazły się najlepsze wykonania łemkowskich hitów. Mimo iż ukazały się one wiele lat temu, nadal cieszą się powodzeniem.
Muzyka łemkowska to nie tylko odtwarzanie tego, co śpiewali przodkowie. Po długim czasie milczenia zaczęły pojawiać się też nowe, już estrado-
Jak widać, a raczej słychać, muzyka łemkowska ma się dobrze. Wiele z wymienionych tu płyt można znaleźć na stronie www.folk.pl
W latach dziewięćdziesiątych ukazały się też reedycje trzech płyt wydanych przed II wojną światową w USA, na których znajdują się głównie pieśni obrzędowe, nagrane przez emigrantów. Niestety, płyty były wydane w małym nakładzie, przez Władysława Maksymowicza (zamieszkałego w USA) i dziś są praktycznie nie do dostania.
Werchowyna (zdj. K. Piotrowski)
1/2014 (2) Magazyn FOLK24
41
FOLK METAL
W połowie stycznia tego roku wybrałam się na kolejne moje spotkanie z Dalriadą - tym razem do klubu Dürer -kert w Budapeszcie, gdzie w ramach obchodów dziesięciolecia działalności zagrali specjalny koncert wraz z wyjątkowymi gośćmi. Tego wieczoru fani, którzy przybyli nad Dunaj, usłyszeli nie tylko autentyczną muzykę ludową w wykonaniu Fajkusz Bandy, ale też od dawna nie wykonywane przez Dalriadę utwory ze starszych płyt, piosenki w wersji akustycznej oraz specjalne wykonania z towarzyszeniem innych muzyków. Myślę, że set, na który złożyły się trzy godzinne części: „Korai évek” poświęcona najstarszym utworom z czasów Echo of Dalriada, „Össz-Népi” prezentująca bardziej folkowo-ludowe oblicze zespołu i „Sűrű Magyaros” nawiązująca do węgierskiej tożsamości narodowej, zadowolił każdego fana Dalriady. Przynajmniej ja usłyszałam wreszcie na żywo wszystkie piosenki, które chciałam. Nie zawiedli zapowiadani goście: Kun Anita (która zastąpiła Binder Laurę na koncertach w Polsce), Mikus Tamás (Tass) z formacji Agregator, Schrott Péter (Schrotti) z kapeli Tűzmadár oraz Kemencei Balázs (z metalowych formacji Wall of Sleep i Stonedirt). Koncert był również okazją do pożegnania, odchodzącego z zespołu, klawiszowca Ungára Barnabása.
swoje pierwsze DVD, wkrótce będzie więc można zobaczyć ten koncert w swoim domu. Tego wieczoru Dalriada wystąpiła w składzie: Binder Laura - śpiew Ficzek András - gitara, śpiew Németh-Szabó Mátyás - gitara Molnár István - gitara basowa Ungár Barnabás - klawisze, śpiew (ostatni raz z zespołem) Rieckmann Tadeusz - perkusja, śpiew Csete Ádám - dudy, śpiew. Fajkusz Bandę tworzą: Fajkusz Attila - skrzypce, tamburyn, śpiew Szőke Gergely - altówka, lutnia, gitara akustyczna Szőke Ernő - kontrabas, gardon. 10 lat Dalriady, 18.01.2014, klub Dürer-kert, Budapeszt
Wybrane z dyskografii FERGETEG Nail Records 2004
Sporo do życzenia pozostawiało niestety nagłośnienie. Stałam co prawda w pierwszym rzędzie, więc nie nastawiałam się na niesamowite doznania słuchowe, ale osoby stojące bardziej z tyłu, skarżyły się na jakość dźwięku.
SZELEK Nail Records 2008
Uważam jednak, że zdecydowanie warto było być na tym koncercie, bo rzadko ma się okazję, by prześledzić w skrócie muzyczną historię Dalriady. Tych, którzy nie byli obecni, mogę pocieszyć, że zespół nagrywał wtedy NAPISTEN HAVA Nail Records 2012
Płyty Dalriady do nabycia w naszym sklepie internetowym www.folk24.pl/sklep/
1/2014
Magazyn FOLK24
43
COUNTRY
KOLORY MUZYKI
Druga młodość Babsztyla
Tekst: Maciek Świątek | Zdjęcia: Bogdan Pilarczyk, archiwum zespołu
Pod koniec 2013 roku ukazała się płyta legendarnej grupy Babsztyl, zatytułowana „Kolory muzyki”. Znajdziemy na niej te dawne, znane i lubiane, utrwalone w pamięci młodych i starych piosenki, ale też kilka nowych, bo Babsztyl gra nadal i nie pozwala o sobie zapomnieć, choćby przez udział w popularnym programie telewizyjnym „Must Be The Music”. Zespół powstał w 1977 roku, kiedy to Zbigniew Hofman i Ryszard Wolbach zgodzili się towarzyszyć solistce, Czesławie Wasilewskiej w czasie gdańskiego Festiwalu Piosenki Turystycznej „Bazuna”. Wkrótce jednak kobiecy pierwiastek pozostał już tylko w nazwie, a do wspomnianej dwójki dołączył Lech Makowiecki. Przełomowy dla Babsztyla okazał się rok 1981, kiedy to brawurowo wykonaną na festiwalu w Opolu piosenkę „Dla kochasia, który odszedł w siną dal” śpiewała cała Polska. Wkrótce piosenki Babsztyla stały się wspólnym dobrem, zwłaszcza tej wędrującej wzdłuż i wszerz kraju, turystycznej braci. Przy wielu ogniskach śpiewano: „Hej przyjaciele”, „Wypić wypijemy, jeszcze pożyjemy”, „Szykuj się bracie”, „Czy mamy jeszcze czas”, „Kiedy góral umiera” i wiele 44 Magazyn FOLK24 1/2014 (2)
innych. Babsztyl nagrał też kilka płyt, współpracował z Piotrem Janczerskim i Jackiem Skubikowskim, koncertował w kraju i zagranicą, nawet w dalekim Tobolsku na Syberii.
COUNTRY
Później członkowie zespołu poszli własnymi drogami. Lech Makowiecki założył własną formację Zayazd, Ryszard Wolbach współtworzył Harlem. Po dziesięcioletniej przerwie ponownie zeszły się jednak drogi Zbigniewa Hofmana i Ryszarda Wolbacha, do których dołączył autor mrągowskiego piknikowego hymnu „Wszystkie drogi prowadzą do Mrągowa”, Cezary Makiewicz. Makiewicz wniósł do zespołu nową energię, świeże pomysły i swój nieprzeciętny talent songwriterski. Znaczny wkład w nową odsłonę Babsztyla ma także Rafał Staszewski, autor tekstów do takich piosenek jak: „Ogień i woda”, „Nie wart łez”, „W mych ramionach nie znajdzie cię nikt” czy „Tylko nie spóźnij się, ja ciągle czekam”, w której to piosence panowie oddali głos Marysi Gorajskiej. W 2010 roku powstała jedyna w swoim rodzaju płyta „Stoji oset kele drogi”, na której znalazły się piosenki z oryginalnymi, dziewiętnastowiecznymi tekstami w gwarze warmińskiej i współczesną muzyką napisaną przez Makiewicza i Hofmana. W aranżacjach znalazło się wiele z najlepszych wzorów muzyki country i bluegrassu. To zadziwiające zmieszanie, wydawałoby się bardzo odległych elementów, stworzyło wartość uniwersalną, trafiającą do słuchaczy o bardzo różnych wrażliwościach, a niezwykłą emocjonalność tej płyty
od lewej: Z. Hofman, J. Gołombiewska, C. Makiewicz
wzmocnił jeszcze udział w jej nagraniu, bardzo utalentowanej, młodej wokalistki, Joanny Gołombiewskiej. Na płycie „Kolory muzyki” znalazła się pochodząca z „Łoseta” przejmująca opowieść „Na Stawigudzkim polu”, zaśpiewana właśnie przez Joasię i Czarka. Cezary Makiewicz nie zaprzestał też swojej indywidualnej działalności scenicznej, której najnowszym efektem jest nagrana wspólnie z Tomaszem Szwedem płyta „Śpiewnik”. Inspirowany muzyką country, ale także folkiem rodzimym i irlandzkim nurt polskiej piosenki staje się coraz ciekawszy.
Z. Hofman, C. Makiewicz
1/2014 (2) Magazyn FOLK24
45
W FOLKOWYM WATS’ON TONIE
A CZY KOŃ ŚPIEWA? Folk na barykadach Tekst: Wojciech Ossowski Zmarł niedawno tytan amerykańskiego folku, ba, „ojciec założyciel” tego gatunku, Pete Seeger. Wprawdzie, w dobie, gdy możemy sobie sięgnąć po kolekcję nagrań kompaktowych, wyszukać clipy w sieci czy obejrzeć zwyczajnie DVD, odejście nie bywa już aż tak definitywne, ba, za facecjonistą, możemy powiedzieć „pogłoski o mojej śmierci były lekko przesadzone”. Pete Seeger umarł, ale czy odszedł? Świat się zmienia i opisująca go sztuka także. W czasach, gdy Seeger przemierzał Stany ze swą gitarą czy banjo, był nie tylko bardem, ale i przedstawicielem swej publiczności. Dzielił z nią troski i o tym śpiewał. Dziś pamiętamy go przede wszystkim jako bezkompromisowego piewcę wolności i równości. Seeger, Guthrie, Leadbelly - to pokolenie śpiewało jeszcze na farmach, a gdy robotnikom nie wsmak były ich pieśni, oprócz talentu przydawał się też i charakter w nogach. Ktoś powie, że Seeger odszedł, a wraz z nim tamta epoka. Następcy, tacy jak grupa Sands Family (Tommy Sands przyjaźnił się ze staruszkiem i nawet razem nagrywali), w swoich pieśniach nawołująca do zaprzestania bezsensownej wojny domowej w Belfaście, dopięła swego i dziś może cieszyć się spokojną starością, ale świat chyba nie dorósł do świętego spokoju i co i raz słyszymy - a to o arabskiej wiośnie ludów, a to o Majdanie. Na Majdanie grali i śpiewali. Majdan miał też swój hymn. Z kolei arabscy muzycy z Kairu, wspierający protestujących, otrzymali, jako wyraz uznania, nagrodę na międzynarodowych targach WOMEX 46 Magazyn FOLK24 1/2014 (2)
(wielce prestiżowe wyróżnienie). A zatem może świat nie tak bardzo się zmienia i wciąż jest miejsce dla barda z barykady? Patrzę na naszą rzeczywistość i nie mogę powiedzieć, bym był szczęśliwy. Oglądanie wiadomości z kraju raczej wyprowadza mnie z równowagi niż uspokaja i po rozmowach z przyjaciółmi wiem, że irytacja (eufemizm) raczej dominuje i narasta. Szukam zatem jakichś manifestów w naszej sztuce. Skłaniam się bardziej ku wizji Guthriego czy Leadbelliego, który na pytanie czym jest muzyka folkowa, odparł zdziwiony, że jest nią każda muzyka, bo on osobiście nie słyszał, aby koń śpiewał (folk w angielskim = lud). Z jednej strony mam zatem R.U.T.A., która sięgnęła po dawne wątki, ale przyznam się szczerze, że te pieśni nie powiodą mnie na barykadę. Są raczej intelektualną zabawą z tradycją. Gdybym miał wskazać na pieśń, oddającą w pełni moje rozterki, zdecydowanie wskazuję na „Idę prosto” Kazika na Żywo. Czy jest to folk??? Może dla ortodoksów nie - ale ja odpowiem - a czy ktoś widział, jak koń śpiewa??? PS - przeczytałem swój felieton i przestrzegam przed interpretacją, że KnŻ cacy, a R.U.T.A. „be” - wciąż mam nadzieję, że kolejna wersja Bisurmana mnie zachwyci, a ta - jak wiem trafia do serc Rastamanów. Mam nadzieję, że nad barykadą unosić się będzie delikatna nuta zioła.
Kiedy po jednym z organizowanych przez nas koncertów, ktoś w komentarzach napisał: „dziękuję, że spełniacie cudze marzenia”, trochę się zdziwiliśmy. Dotąd myśleliśmy, że spełniamy tylko nasze. Okazało się, że można spełniać marzenia innych, wychodząc od własnych. Muzyka folkowa, inspirująca się lokalną tradycją, to dla nas jeden z cudów świata. Jest ciekawa, różnorodna, nie zamyka się w schematach i co najważniejsze, inspiruje od wieków. Chcemy to bogactwo pokazać jak największej liczbie ludzi, sprawić by w świadomości zbiorowej folk zyskał co najmniej taką samą rangę jak blues czy jazz, bo uważamy, że na to zasługuje. Dlatego
ROZWIJAMY FOLKOWE MEDIA
MAGAZYN MIŁOŚNIKÓW PIEŚNI MORZA
Egzemplarz bezpłatny
MAGAZYN 1/2013 CENA 15.90 zł (w tym 5% VAT) www.folk24.pl
1 (27)/ 2012
Michał czachowski o Indialucii i nowej płycie
o czYM ŚPiEwa DziaD i RaPER pieśni dziadowskie a hip-hop
ThE DublinERs N
AZY MAG
koniec legendy
A
SZ N KUPI 24.p
ep l/skl
lk w.fo ww
RoŚniE naM
polska scena muzyki celtyckiej
Partnerzy wydania:
FEliEToNy
R. Chojnacki, T. Konador, W. Ossowski 1/2013
Magazyn Folk24
1
ORGANIZUJEMY KONCERTY I FESTIWALE Możesz pomóc
WWW.FOLK24.ORG
48 Magazyn FOLK24 1/2014 (2)