CO ROBIĆ Z WOLNYM CZASEM? Efektywny wypoczynek i samorozwój
ISSN 2450-7512 Nr 112 STYCZEŃ 2024
ZAWODOWA WIEŻA BABEL Praca w międzynarodowej firmie
NORWEGIA NA STUDENCKĄ KIESZEŃ 1000 kilometrów przez Skandynawię
FELIETON
WIKTOR ŚWIETLIK róbuję sprawdzić czy niedziela 26 listopada jest handlowa. Nie jestem miłośnikiem handlu w niedzielę. Właściwie, to gdy wprowadzano zmianę byłem nastawiony krytycznie. Pisałem, że lepiej jest obciążyć go dodatkowymi kosztami. Dzisiejsze rozwiązanie – za chwilę zdaje się odchodzące – uważam za optymalne. Lepiej by miejsca pracy tworzyły częściej franczyzy na małe sklepy niż miejsca do zamiatania w supermarketach, bo przecież kasy już są automatyczne. Druga sprawa to kwestia kulturowa. Niedzieli przywrócono odświętny charakter – jednemu dniu w tygodniu! I myślę, że nie trzeba być katolikiem, a wystarczy nie być fanatykiem w rodzaju skrajnego liberała z jednej, albo antyklerykalnego komunisty z drugiej, by to zrozumieć. Wracając jednak do tej niedzieli. Akurat chciałem pójść do Biedronki, bo mam najbliżej, a leżałem złożony chorobą. Kupić ibuprofen. Więc sprawdzam w internecie. Poważna strona ekonomiczna: „26 listopada. Niedziela handlowa.” Klikam, by się upewnić. „Wykaz niedziel handlowych. Niedziela 26 listopada handlowa?”. Pojawia się znak zapytania, a ja już wiem o co chodzi, ale pro forma kliknę dalej. „Niedziela. 26 listopada. Co z handlem?” Zanim znajdę odpowiedni przycisk i dowiem się wreszcie na pewno, co z handlem w tę niedzielę 26 listopada, chwila minie. Zostanę na stronie. Zaliczy się kontakt z kolejną stroną, wyświetlą kolejne reklamy. O sekundy przedłuży czas mojego pozostawania w łączności ze stroną, co przemnożone przez setki tysięcy ludzi, daje złotonośną statystykę. Mam, klikam. Znowu trochę tekstu muszę przeskrolować. Trochę zostać, czasem i wzrokiem pozostawić mikrogrosze, które efekt skali zamieni w dziesiątki, setki tysięcy złotych. „Najbliższa niedziela jest na liście ponad 40. innych, w które handel jest zakazany”. Eureka! Wiedziałem już od jakiejś minuty, może dwóch, ale zostawiłem im je, by się upewnić. Taki odruch. Tak robimy codziennie. Wiele razy. Klikamy, aż się okazuje, że nie ma w co klikać. Nie czujemy tego jako oszustwa, bo za to „nie płacimy”, ale tak naprawdę płacimy. Bo skoro ktoś zarabia, to ktoś musi płacić. Czasem uwagą. Nie mam wielkich pretensji do tego serwisu. Tak działa dzisiaj wszystko,
P
2 styczeń 2024
Zasięg ściemy Przenieśliśmy się do wirtuala na całego, a tam wszystko jest możliwe. Dlatego dużo łatwiej łykamy kłamstwa i dlatego kłamstwo stało się bardziej powszechne, a także usprawiedliwione – o ile odpowiada czyimś celom i poglądom. sprzedaż, marketing, SEO w wyszukiwarkach. Przeglądałem ostatnio podręcznik do ekonomii, gdzie opisywane były handlowe przedstawienia związane manipulacją ceną, czyli de facto oszukiwanie percepcji odbiorcy. Zawsze też tak było. Tyle, że nasza globalna wioska, zamieszkana już coraz mniej na Ziemi, a coraz bardziej na planecie wirtualnych, „soszialowych” rzeczywistości, jest taka bardziej niż wcześniej. Kłamstwo jest fake-newswem, ciąg zmyśleń narracją, psychopata opętany nienawiścią hejterem. Wszystko ma inne nazwy i wszystko można wykorzystać. Jedni robią swój fact-checking, który ma wykazywać jaka niezbicie jest prawda, drudzy swój, który wykazuje dokładnie na odwrót. Użyją innych kryteriów, odwołają się do innych źródeł, ale najważniejsze dziś są zasięgi. Słowo klucz. Wszystko przeniosło się do wirtualu, a tam wszystko jest możliwe. Myślę, że sporo można tym wytłumaczyć, z wynikami wyborów, nie tylko w Polsce, również. Ale real pewnego dnia upomni się o swoje. I to bardzo brutalnie.
„Koncept” magazyn akademicki
Rada od hrabiów Uruskich
Wydawca: Fundacja Inicjatyw Młodzieżowych Adres: ul. Solec 81b; lok. 73A, 00-382 Warszawa Strona: www.fim.edu.pl www.magazynkoncept.pl E-mail: k.kotowski@fim.edu.pl Redakcja: Krzysztof Kotowski (red. nacz.), Wiktor Świetlik, Patryk Kijanka, Przemysław Zyra, Kamil Kijanka, Tomasz Rykaczewski, Gabriela Suchecka, Igor Subocz, Rafał Krawczyk, Katarzyna Kotowska, Wojciech Bielski, Ewelina Makoś, Marta Biedrzycka, Marek Czertwan, Maja Polak, Patryk Puławski, Bartłomiej Suchecki, Krysia Paszko, Edyta Śpiewak i inni. Projekt, skład i łamanie: Shine Art Studio Druk prasowy wykonuje Drukarnia Helios s.c. Aby poznać ofertę reklamową, prosimy o kontakt pod adresem: k.kotowski@fim.edu.pl
KRZYSZTOF KOTOWSKI Redaktor naczelny
rzez pięć szczęśliwych lat, które spędziłem w murach mojej macierzystej uczelni, dojeżdżałem przed jej bramy komunikacją miejską. Wysiadałem z autobusu na Krakowskim Przedmieściu, dokładnie naprzeciwko neorenesansowego pałacu Czetwertyńskich-Uruskich. Codziennie zatem witał mnie umieszczony na frontowej elewacji zabytkowej budowli herb fundatora, hrabiego Seweryna Uruskiego. Pod kartuszem wyryty jest tam napis AGES. Szczerze powiedziawszy dopiero jakoś po pierwszym roku studiów zadałem sobie trud przetłumaczenia herbowego wezwania dawnych właścicieli pałacu. AGES oznacza z łaciny “będziesz czynił”, “czyń!” lub wręcz “działaj!”.
P
Rada od hrabiów Uruskich jest dzisiaj w moim przekonaniu niezwykle aktualna. Współczesny człowiek miewa bowiem niezwykłą manierę nieświadomego “prześlizgiwania” się przez życie i wszystkie podejmowane w nim inicjatywy i czynności. Tymczasem wyryty w piaskowcu napis zachęca do tego, aby niezależnie od tego, co akurat robimy, robić to w skupieniu, świadomie i aktywnie. Do czynienia tego, co właśnie czynimy. Wzywa nas zatem zawołanie herbowe dawnych arystokratów do postawy zdecydowanego, odważnego i stanowczego nawigowania pośród życiowych wyzwań. Jest zatem bardzo trafne, że napis ten wita studentów wkraczających na teren uczelni. Studia mogą być, ale wcale nie muszą, jednym z najaktywniejszych, najciekawszych i najbardziej rozwijających etapów życia. Wszystko zależy od tego, czy zastosujemy się do utrwalonego w kamieniu wezwania. Wskazaną wyżej postawę powinniśmy prezentować nie tylko w pracy czy w nauce, ale także w efektywnym wykorzystywaniu dostępnego nam czasu wolnego. Koledzy uczniowie i studenci, zaufajcie mi, będzie go w waszych życiach coraz mniej! Tym bardziej zatem warto aktywnie i uważnie zapoznać się z niniejszym wydaniem naszego “Konceptu”, które jest poświęcone właśnie tej tematyce. Jak zawsze jednak jesteśmy wszechstronni, więc każdy znajdzie na naszych łamach coś dla siebie. Miłej lektury i owocnego odpoczynku, zwłaszcza w towarzystwie Magazynu Akademickiego!
Chcesz dystrybuować „Koncept” na swojej uczelni? -> PISZ: k.kotowski@fim.edu.pl
ZNAJDŹ NAS: @MagazynKoncept @FundacjaFIM @magazynkoncept /fundacja inicjatyw mlodziezowych PARTNER STRATEGICZNY
Zadanie publiczne współfinansowane ze środków Ministerstwa Edukacji i Nauki otrzymanych w 2023 r. w ramach konkursu „Organizowanie i animowanie działań na rzecz środowiska akademickiego”.
3
Spis treści 2 // FELIETON
22-23 // FELIETON
Wiktor Świetlik
Patryk Kijanka
3 // WSTĘPNIAK
24-25 // BONI ET AEQUI
Krzysztof Kotowski
Krysia Paszko
5 // RANDKA (NIE) W CIEMNO
26 // KONCEPT KULTURALNY
Marek Czertwan
Marta Biedrzycka
6-7 // TEMAT NUMERU
27 // ONI MIELI KONCEPT
Patryk Puławski
Katarzyna Kotowska
8-9 // WYWIAD NUMERU
28-29 // SPORT
rozmawia Kamil Kijanka
Kamil Kijanka
10-11 // KONCEPT NA NAWYK
30-31 //ŚWIAT
Przemysław Zyra
Patryk Kijanka
12 // KONCEPT ZDROWOTNY
32-33 // KONCEPT NA DZIAŁANIE
Ewelina Makoś
Małgorzata Tobis, Zuzanna Czernicka
13-17 // KONCEPT NA TWÓJ ZAWÓD
34-35 // Z KONCEPTEM W ŚWIAT
Zasięg ściemy
Rada od hrabiów Uruskich
15-16
Znajdę miłość w wolnym czasie
Nowy rok, nowy ja
Mor W.A.
18-19
Dieta dla aktywnych
Zimowa depresja istnieje naprawdę
Jak lepiej? Specjalizacja czy przebranżowienie się?
Z zamiarem wysokich lotów
Dane w niebezpieczeństwie
Fantastyka na salonach
W sutannie wśród powstańców
Piłkarska Retro Liga
Żyjąc wśród kangurów
Czy zmieniając świat, zmieniamy siebie?
Norwegia na studencką kieszeń Rafał Krawczyk
Tomasz Rykaczewski
30-31
Jeden kraj to za mało
Witamy w naszym Klubie!
Multitasking a efektywność pracowników
Kolejny rok Akademii Liderów Rzeczypospolitej!
Edyta Śpiewak
18-21 // ROZWOJOWY KONCEPT Gdy dorosłość Cię przerasta Gabriela Suchecka
Odpocznij w lesie i kształtuj charakter Franciszek Dawidczyk
Równowaga i szczęście
34-35 4 styczeń 2024
36-39 // FUNDACJA
Bartłomiej Suchecki
Maja Polak
RANDKA (NIE) W CIEMNO
Znajdę miłość w wolnym czasie MAREK CZERTWAN
Z
wykle podobne wyobrażenia obejmują krótki okres czasu, niekoniecznie zdefiniowaną, ale jednak bliższą przyszłość. Zdarza się tak, niestety coraz rzadziej, że udaje się znaleźć miłość na całe życie. Jak taka miłość będzie wyglądać? Jaka będzie to relacja na przestrzeni lat? Co będziecie robić? Co będziecie wspominać?
DOBRE POCZĄTKI
Gdy spojrzymy na relację z tej strony, może się okazać, że wspólna historia życia rozpoczynająca się od „zmatchowania” się na Tinderze nie jest wymarzonym początkiem. Nie jest też tak tragicznym jak: Znamy się od dziecka. Nasze dziecko ma 2 lata. Patrząc na długą przyszłość przed sobą, można się zastanowić: gdzie chciałbym poznać miłość swojego życia? Można też zastanowić się: co my będziemy razem robić? Z racji, że nie do końca wiadomo, kiedy przyjdzie nam znaleźć miłość życia, to jakoś trzeba zająć sobie czas oczekiwania na ten moment. Warto więc tak organizować sobie
czas, by służył on nam stawaniu się szczęśliwszym. Łatwiej zachwycić się kimś, zafascynować, gdy jest on szczęśliwy. A co uszczęśliwia? Robienie tego, co się lubi. Młodość wśród swoich licznych zalet ma też taką, że można znaleźć to, co się lubi. Wszyscy mamy swoją strefę komfortu, a więc taki mały świat, w którym znamy wszystko i w którym czujemy się jak u siebie. Krąg komfortu otoczony jest strefą rozwoju i strefą paniki. Kiedy regularnie odwiedzamy miejsca ze strefy rozwoju, możemy wciągnąć je w strefę komfortu. Przykładowo, gdy mamy grupę znajomych ze studenckiej grupy, to w niej czujemy się jak w sferze komfortu. Gdy, nigdy nie będąc w klubie, pójdziemy sobie potańczyć, możemy nagle znaleźć się w sferze paniki – sparzyć się – i nigdy już nie chcieć wyjść do takiego miejsca. Gdy jednak pójdziemy ze swoją grupą, znajdziemy się z sferze rozwoju: słabo odnajduję się na parkiecie, ale dobrze w grupie i w ten sposób, po kilku wyjściach, klub z muzyką taneczną staje się moją strefą komfortu. Poszerzanie swojej strefy
Gdy jesteśmy sami i myślimy o związku, zwykle wyobrażamy sobie, jak będzie wyglądać to nasze bycie razem. Każdy patrzy na to inaczej: ktoś może sobie myśleć, jak będzie spędzać czas w walentynki; ktoś pomyśleć, jak będzie swoją sympatię przedstawiać rodzinie czy przyjaciołom; a jeszcze inny spragniony fizycznej bliskości myśli o spełnieniu przy tej osobie. komfortu pomaga mi odnaleźć swoje pasje, a także mocne strony. Daje też szansę, na poznawanie nowych ludzi, a w tym… wiadomo kogo.
PLAN NA PRZYSZŁOŚĆ
Wróćmy jeszcze raz do wyobrażeń o przyszłości. Życie ze swoją drugą połową nie będzie polegało na ciągłym siedzeniu razem. Trzeba będzie pójść do pracy, ktoś będzie musiał pójść po zakupy, ktoś będzie musiał przekopać ogródek, a ktoś zrobić przegląd auta. Jak pojawią się dzieci, to też czas będzie wyglądać nieco inaczej. Koniec końców zostaną ukochanym wspólne wieczory, weekendy. Co zrobić, by ten czas rzeczywiście dawał radość i satysfakcję? Warto mieć jakiś łącznik. Oczywiście Netflix da szansę na wspólne seanse, które też są cenne, ale na dłuższą metę to nie wystarczy. Warto mieć coś wspólnego: dzierganie robótek, gry planszowe, podróżowanie czy rzucanie siekierami. Może być to też coś więcej: wspólna misja, by ocalić jak najwięcej ślimaków przed rozdeptaniem i rozjechaniem. Wychodzi więc na to, że zarówno dla samego siebie, jak i dla wspólnej relacji, warto tak funkcjonować, by poznać świat od różnych stron i znaleźć w nim swoje miejsce. Z jednej strony po to, by odnaleźć siebie, a z drugiej dlatego, że może na tym miejscu już ktoś na nas czeka. 5
TEMAT NUMERU
Nowy rok, nowy ja PATRYK PUŁAWSKI
N
atłok codziennych obowiązków, stres po powrocie do pracy po świątecznej przerwie lub jeszcze inne powody utrudniają nasze przedsięwzięcie. Kłody pod nogami to chleb powszedni wędrujących przez życie, niewielu natomiast wie, że nagłe, aktywne zmienianie siebie przypomina bardziej bieg niż marsz w nieznaną stronę. Po chwili zawieruchy aktywności potykamy się, łapiemy zadyszkę i bieg się kończy. Narzuciliśmy sobie zbyt wysokie tempo. Znowu się nie udało. Niedostatecznie wyposażeni w narzędzia wiedzy, jak osiągać swoje cele, zawierzamy pomyślność przeprowadzenia misji zmiany naszej motywacji. Motywacja szybko topnieje (co jest zjawiskiem dość powszechnym i normalnym) i pod koniec grudnia bliżej nam do stwierdzenia „Nowy rok, stary ja”. Czy da się ugryźć temat rozwoju w taki sposób, aby za dwanaście miesięcy pochwalić się sukcesem? Da się.
REMONTUJĄC SIEBIE
Zmiana, którą chcemy dokonać to, z perspektywy naszego ciała, remont jednego z wielu pokoi w mieszkaniu, którym ono jest. Przerobienie jednego pomieszczenia wiąże się z dyskomfortem, ale da się funkcjonować, chyba, że wyburzamy ściany (wspomniany wyżej „bieg do zmiany”) lub zaczynamy wcielać w życie wiele zmian jednocześnie. Kto przerabiał remont w swoim mieszkaniu bez chwilowej wyprowadzki, ten wie o czym piszę. Podobnych trudności 6 styczeń 2024
Postanowienia noworoczne są bardzo popularne, niemniej jednak popularne jest także ich niewypełnianie. Podejmujemy przed samym sobą zobowiązania, aby stawać się lepszą wersją siebie. Robimy to ze szczerej chęci zmienienia życia, ale rzadko nam się to udaje.
doświadczamy podczas aktywnego zmieniania siebie. Postanowieniem rozpoczynamy metaforyczny remont i szybko przesadzam z intensywnością. Doprowadzamy się do stanu, kiedy mamy już dość i chcemy wrócić do swojej strefy komfortu, co też robimy. Niestety. „Jesteś zwycięzcą!”, „Możesz wszystko!”, „Sky is the limit!” to popularne hasła motywujące. Tak, motywacja jest ważna, ale bez dyscypliny na długo jej nie starczy. Nie umiesz się zdyscyplinować? Nic straconego! Można to wypracować. Na początek dobra będzie metoda małych kroków, bo każda wielka podróż zaczyna się od tego pierwszego. Ruszajmy zatem.
OPANOWAĆ WŁASNE CIAŁO
Zacznę ćwiczyć. Pomysł nr 1 na Nowy Rok. Wysportowana sylwetka jest bardzo atrakcyjna i chętnie wzięlibyśmy ją w pakiecie z serialami i pizzą bez konieczności podniesienia się z kanapy. Trening to wysiłek, wysiłek jest nieprzyjemny i nasz mózg każe nam przestać, a zakwasy po treningu podpowiadają, żeby go nie ponawiać. Rozpoczęcia aktywności fizycznej można dokonać w mało inwazyjny i skuteczny sposób. Dobrym pomysłem będzie znaleźć sobie partnera do ćwiczeń. We dwójkę raźniej - sprawdzałem i działa. Ćwiczenia dobrze będzie dobrać tak, abyśmy po treningu czuli się zmęczeni, ale nie pozbawieni sił do życia na kolejny tydzień. Pomocna może być konsultacja z trenerem personalnym. Fajną opcją jest zapisać się na zorganizowane zajęcia, gdzie pod okiem doświadczonej osoby wraz z innymi uczestnikami wykonujemy ćwiczenia. Poczucie małej wspólnoty w dążeniu do tego samego celu pomoże nam wytrwać w postanowieniu. Elementem obowiązkowym do ćwiczeń jest odpowiednia muzyka. Nie znam mechanizmu działania tego zjawiska, ale utwór z mojej playlisty potrafi wydusić ze mnie większy przypływ energii niż najgłośniejsze „jesteś zwycięzcą!”.
POJEDYNEK Z PRZYWARĄ
Czy masz w sobie coś czego nie lubisz i nie jest to związane z wyglądem zewnętrznym? Mam dla Ciebie świetną informację. Możesz to zmienić, a walutą jest twój czas. Wiele przyzwyczajeń nam nie służy.
Spędzanie zbyt dużej ilości czasu w internecie, nadużywanie alkoholu, tracenie pieniędzy na zakup zbędnych przedmiotów to nieliczne przykłady z olbrzymiej grupy zachowań destrukcyjnych. Gdybyśmy przyjrzeli się współczesnym ludziom, to te postawy okażą się zaskakująco popularne, co tylko utrudnia wyjście z ich zaklętego kręgu i stanie się tym „innym”. Żeby wygrać z przeciwnikiem trzeba go poznać, a walka z nieznanym wrogiem nie ma sensu. Kiedy już wiemy, co chcemy zmienić, to namierzamy okoliczności, w których przejawiamy niechciane zachowanie. Wskazane jest prowadzenie dziennika, zapiski pomogą nam poznać naszą słabość. Kiedy już wiemy z jakich powodów w naszym życiu pojawia się złośliwy chochlik przyzwyczajenia to musimy wybrać, co będziemy robić ZAMIAST niego. To podkreślenie jeszcze szczególnie istotne, bo wielu ludzi uważa, że coś można po prostu wyrzucić ze swojej głowy. Otóż nie można, tak mówi psychologia. Trzeba to czymś zastąpić i czym to będzie jest pytaniem skierowanym do nas. Na przykład zamiast obgryzać paznokcie możemy stukać palcami w blat stołu. Wygranie tej walki objawi się tym, że całkowicie zastąpimy jeden nawyk drugim i nasz dziennik nam to potwierdzi. Wraz z upływem czasu nowy nawyk będzie się zakorzeniał, a stary malał, aż jego widoczny ślad całkiem zniknie. Doskonale byłoby mieć przy sobie kogoś, kto będzie sprawował pieczę nad naszymi postępami. Drastycznie zwiększa to szanse na sukces, ale musi być to zaufana osoba, która potraktuje przedsięwzięcie poważnie.
AKTYWNY ODPOCZYNEK
Czy da się nic nie robić? Nie. Zawsze czymś jesteśmy zajęci, ale czasami, przez długie godziny, jest to zajęcie mało produktywne i niezgodne z naszą wizją siebie. Mało tego. zdarza się, że po zajęciach rozrywkowych jesteśmy zmęczeni i rozdrażnieni. To co robimy jest różnicą między tym, kim chcemy być, a tym kim teraz jesteśmy. Sukces buduje się długo, ale od kształtu dzisiaj zależy czy będziemy mogli go ogłosić innego dnia, za jakiś czas. Chęć osiągnięcia sukcesu zawodowego lub naukowego spędza sen z powiek wielu ludziom, czasem nawet dosłownie. Implikuje to trudności w codziennym funkcjonowaniu, czasem oddala od celu,
zazwyczaj zbliża do nieprzyjemności chorobowych. A to już przedostatni gwizdek do podjęcia postanowienia zwiększenia balansu między pracą a życiem osobistym. Odpoczywanie jest sztuką, której trzeba się nauczyć, bo wbrew pozorom nie wystarczy się położyć. Realizując postanowienie aktywnego i dobrego odpoczynku trzeba zastanowić się co lubimy robić. Jeżeli taka lista nie jest zbyt obfita w przykłady rozwijającego hobby, można wyznaczyć sobie cel znalezienia nowego hobby i próbować nowości. Bieganie, morsowanie, spacery, planszówki ze znajomymi, rękodzieło, malarstwo. Lista możliwości jest długa. Warto pracować mądrze, a odpoczywać skutecznie, czyli tak, że po odpoczynku chętnie wrócimy do pracy (nawet nielubianej, którą swoją drogą można w końcu zmienić).
MĄDROŚĆ POKOLEŃ
W ostatnim akapicie pozwolę sobie zaproponować cel noworoczny, a może po prostu cel. Umiejętność czytania jest powszechna, stosunkowo niewiele osób z niej korzysta, a szkoda, bo literatura piękna i popularnonaukowa to uchylone drzwi do lepszego jutra. Systematyczna lektura objawi się wzbogaceniem słownictwa. O powieściach można dyskutować ze znajomymi tak jak o filmach i serialach. Przygody przeżywane przez bohaterów stają się naszym udziałem. Wyobraźnia, mało potrzebna podczas seansu filmowego, ma szansę rozwinąć skrzydła. Jest się w pewnym sensie wewnątrz czytanej opowieści, bo obraz świata przedstawionego jawi się tylko w głowie czytającego. Wyobraźnia raz poruszona zaczyna działać i przekłada się na wzrost kreatywności i inteligencji we wszystkich obszarach życia. Wiedza naukowa wpleciona w kartki tomów potrafi rzucić nowe światło na stare problemy i wskazać sprawdzone rozwiązania. Mój znajomy kiedyś powiedział, że w ramach zabawy on i jego znajomi mieli wybrać sobie super moc. Wybrał umiejętność pozyskania wiedzy drugiej osoby od tak. Po pewnym czasie posiadł tą abstrakcyjną supermoc, bo, jak stwierdził, odkrył książki. A gdyby tak zacząć traktować każdy dzień jako szansę na rozpoczęcie zmiany swojego życia? Nowy Rok zdarza się bardzo rzadko. Czy warto zawsze na niego czekać z realizacją postanowień? 7
WYWIAD NUMERU
Mor W.A.
Mor W.A. to legendarny skład z Warszawy, którego fanom polskiego hip-hopu nie trzeba specjalnie przedstawiać. Grupa z Ursynowa powstała w 1997 roku i od początku istnienia w jej skład wchodzą: Wigor, Peper i Łyskacz. Z Morwą występuje również młodszy brat jednego z członków ekipy – Młody Łyskacz. Ich albumy, takie jak „Te słowa mówią wszystko”, „Morwa drzewo”, czy „Dla słuchaczy” na stałe weszły do kanonu naszego rapu. Wydawało się, że wydana w 2007 roku płyta „Uliczne esperanto” będzie ostatnią w dorobku zespołu. W 2023 roku Mor W.A. powróciła jednak z najnowszym wydawnictwem zatytułowanym „Vademecum”. Rozmawiamy o powrocie po latach, nowej płycie i historii powstania grupy.
Kamil Kijanka: Jesteście zadowoleni z perspektywy tych kilku miesięcy z powrotu? Peper: Pewnie, że tak. Część koncertów mieliśmy zaplanowanych, część pojawiło się spontanicznie. Myślę, że w przyszłym roku także będziemy kontynuować świętowanie naszego powrotu. Cieszymy się bardzo z wydania nowej płyty oraz z faktu, że będą mogli o niej i o nas przeczytać studenci z całej Polski w Waszym magazynie. Pozdrawiamy Was serdecznie. Wigor: Szkoda, że zabrakło takiej typowej trasy z „Vademecum”. Chociażby dlatego, że „Łyskacza” nie ma w Polsce na co dzień. Nie ma co się też oszukiwać. Jako Mor W.A. wracamy z dalekiej podróży. Niewielu ludzi wierzyło, że my jeszcze cokolwiek nagramy. W końcu minęło 16 lat od poprzedniej płyty. Cieszymy się, że pojawiamy się na różnych festiwalach z nowym materiałem, w towarzystwie innych weteranów sceny. „Vademecum” to nie tylko powrót starej szkoły, ale i ukłon w stronę dzisiejszego słuchacza. Peper: Oczywiście. Od samego początku dążyliśmy do tego, by zbalansować nowe i stare 8 styczeń 2024
brzmienia. Ja chyba najbardziej z naszej ekipy siedzę w newschoolu i nie wyobrażałem sobie płyty w klimacie czysto boom bapowym, jak kiedyś. Nie utożsamiam się z tym już tak mocno, jak dawniej. Z całym szacunkiem dla tego co było, ale to były zupełnie inne czasy. To, że jesteśmy otwarci na nowe brzmienia było już trochę słychać na naszym poprzednim projekcie, który stworzyliśmy z Wigorem, czyli „Empirii”. Wtedy już łudziłem się, że może to oznaczać powrót całego Mor W.A. Peper: My też o tym myśleliśmy. W 2018 roku przyjechał Łyskacz i obchodziliśmy jego 40te urodziny grając wspólny koncert w Warszawie. Niestety, z większych planów o nagraniu płyty nic nie wyszło. Zmobilizowaliśmy się dopiero dwa lata później. Splot różnych, często przykrych sytuacji nas zjednoczył i wtedy też powiedzieliśmy sobie, że zrobimy to teraz albo nigdy. Wigor: Początkowo płyta „Empirii” miała być tak naprawdę nową płytą Morwy. Dużo było rozmów, ale niestety nie udało się. Powstał więc projekt mój i Pepera. Na Łyskacza musieliśmy jeszcze trochę zaczekać.
Z WIGOREM I PEPEREM ROZMAWIA KAMIL KIJANKA
W utworze „Rówieśnicy” czuć sporą nostalgię do Jako Mor W.A. wracamy czasów minionych, choć częz dalekiej podróży. Niewielu sto były to czasy niełatwe. Peper: Kawałek ten poludzi wierzyło, że my czątkowo miał znaleźć się na jeszcze cokolwiek nagramy. moim solowym projekcie, ale kiedy zaczęliśmy pracę nad W końcu minęło 16 lat od naszym albumem, uznaliśmy, poprzedniej płyty. że warto by znalazł się na nim jako wspólne dzieło. Utwór miał nawiązywać do tego całego przełomu, który nastąpił gdy mieliśmy po kilkanaście lat. Byliśmy siłą rzeczy obserwatorami upadku poprzedniego systemu. Na naszych oczach komuna upadła i przychodziło nowe. Jest tu nie tylko nostalgia, ale i skala porównawcza, nawiązanie do teraźniejszości. Odzwierciedlenie naszego dorastania i zwrócenie uwagi na upływający czas. Skoro o nostalgii i dawnych czasach mowa, to wróćmy do waszych początków. Ciekawe jest to, że cała wasza trójka zaczynała w hardcore’owych zespołach. Peper: Najpierw słuchało się cięższej muzyki, takiej powiedzmy „około” hip-hopowej i jeździło na desce. To było ze sobą powiązane. Łysy grał na basie, ja w liceum na perkusji, choć bardziej hobbystycznie. Byłem raczej samoukiem. A że byliśmy z jednego osiedla, to się pewnego razu zgraliśmy. Wigor jako wokalista był związany w tamtym czasie jeszcze z inną ekipą. To nas ukształtowało muzycznie i miało na pewno na nas wpływ w późniejszym czasie. Najpierw słuchało się takich grup jak Rage Against The Machine, Biohazard, czy Beastie Boys. Później dotarł do nas rap zza Oceanu i to właśnie jego słuchało się najwięcej. Snoop Dogga, Dr. Dre, A Tribe Called Quest, czy Wu-Tang Clan. Oczywiście, nieustannie jeżdżąc na desce. Młody Łyskacz: U mnie hip-hop był obecny od najmłodszych lat. Zacząłem zresztą nagrywać już jako dzieciak. W wieku 17 lat wraz z Mor W.A. dograłem zwrotkę najpierw w „Żyć nie umierać”, a potem „Idź za ciosem”… Wigor: Najpierw był hardcore, potem rap. W szkole średniej poznałem Spike’a i połączyła nas zajawka do hip-hopu. Razem samplowaliśmy, robiliśmy pierwsze bity na Commodore64, słuchaliśmy muzyki na przerobionym adapterze. Dopiero jak poznaliśmy Volta i zaczęliśmy jeździć z samplami do niego, zaczęło to brzmieć profesjonalnie. Przed Morwą miałem swój pierwszy projekt hip-hopowy – 2CW, w którym był także Spike. Mieliśmy wydać płytę jeszcze przed Molestą. Niestety, nasz projekt wygasł. Szukałem wtedy własnego „ja” w hip-hopie i dopiero kiedy poznałem chłopaków z Mor W.A., przekonałem się, że to jest to. Przed Mor W.A. miałeś okazję wystąpić z poprzednim składem jako support Run-D.M.C. Jak wspominasz ten dzień? Wigor: Trochę tylnymi drzwiami, ale udało się zagrać. Nie byliśmy stricte supportem, ale
wystąpiliśmy dzięki konkursowi talentów, w którym najlepszych wyławiali Bogna Świątkowska i Volt. My pojawiliśmy się tam na ostatnią chwilę, ale na tyle się spodobaliśmy, że pozwolono nam wystąpić. Pierwszy raz w życiu stałem na tak dużej scenie i przed taką publiką. Bardzo ciekawe doświadczenie. Fajnie, że przypomniałeś o tym koncercie. Uważam, że on na dobre rozruszał tę warszawską cenę. Po nim wszystko zaczęło się rozkręcać – nowi producenci, raperzy, audycja u Bogny, Volt z bitami. Lawina ruszyła. Peper: Z Wigorem mieliśmy wtedy za sobą pierwsze rapowe szlify. Pierwsze nagrania, jakieś demo. Przyszliśmy wtedy z Łysym na ten koncert. Byliśmy kojarzeni już w środowisku, więc o wejściówkę nie było trudno. Panowała tam naprawdę świetna energia. Wigor mocno się angażował i był bardzo dynamiczny na scenie. Wiedzieliśmy, że to tylko kwestia czasu i Michał przestanie łączyć oba projekty i będzie grał takie koncerty właśnie z nami. „Dla słuchaczy” to wasz utwór, który kojarzą nie tylko osoby związane z rapem. Jaki jest wasz stosunek do tego kawałka po latach? Młody Łyskacz: Wielokrotnie spotykamy się z tym, że jak z kimś rozmawiamy, kto nas nie kojarzy i puszczamy mu ten kawałek to od razu wie o co chodzi i zdziwiony odpowiada coś w stylu „aaa, to Wy!”. Często zauważamy, że „Dla słuchaczy” zna wielu ludzi także z zupełnie innych muzycznych światów. Klip do dzisiaj jest dosyć popularny na YT i w radio co bardzo nas cieszy. Wigor: Dużo prawdy jest w tym, że wielu ludzi, którzy na co dzień nie siedzą w hip-hopie, jednak ten kawałek kojarzą. Śmieję się, że z tego „Dla słuchaczy” powstał trochę viral tamtych czasów. To prawda, że znali go nie tylko słuchacze rapu. Przyniósł nam pewną popularność, ale wcale mi to nie przeszkadzało. Było to wszystko bardzo miłe. Peper: „Dla słuchaczy” miało bardzo dużą rotację. Był czas, że pojawiał się wszędzie – w radiu, telewizji. Potrafiliśmy wyskoczyć gdzieś na obiad, a w restauracji w TV widzimy teledysk i słyszymy właśnie „Dla słuchaczy”. Co ciekawe, wyszedł trochę spontanicznie. Co Pierwotnie miał powstać na zupełnie innym bicie. Zostało to już nawet nagrane. Ostatecznie utwór pojawił się w wersji, którą znamy dziś. Czy spodziewaliśmy się takiego sukcesu? Raczej nie. Czego życzyć grupie Mor W.A. w 2024 roku? Wigor: Najlepiej zdrowia i samych sukcesów. Życz nam tego byśmy jak najczęściej mieli okazję się widzieć na żywo wtedy jest szansa na więcej muzyki z naszej strony. Oczywiście nie składamy jeszcze broni po tym albumie więc jakieś single z naszym udziałem powinny się pojawiać. Na pewno chcemy koncertować i może w nadchodzącym roku uda się zorganizować jakąś sensowną trasę z naszym ziomalami. Dziękujemy za spotkanie i pozdrawiamy czytelników. To dla Słuchaczy jest!
NA NAWYK
Pewien człowiek pojawił się na budowie i spostrzegł wyjątkowo dziwne zjawisko: członkowie ekipy budowlanej biegali po terenie budowy w ogromnym pędzie z… pustymi taczkami. Upewnił się jeszcze chwilę (sprawdzając, czy rzeczywiście to tylko nie powrót na ładowanie) i w końcu zapytał jednego pracownika: -Przepraszam, proszę pana. Dlaczego biegacie z pustymi taczkami? - Panie, taka harówa, że nie ma czasu załadować!
PRZEMYSŁAW ZYRA
Dieta dla aktywnych P
owyższy żart zapewne nie śmieszyłby zbyt dobrze, gdyby nie fakt, że wcale nie jest tak bardzo oderwany od rzeczywistości. Coś sprawia, że czas przyspiesza. Z jednej strony wynika to z tego, że wszyscy stajemy się coraz starsi, a tym samym nasze odczuwanie czasu (i jego upływania) się zmienia. Przyspieszający czas to nie tylko efekt naszego dorastania (starzenia się), ale również rezultat współczesnego tempa życia, w którym, chcąc, czy nie chcąc, jesteśmy zanurzeni. Z czego to tempo wynika? Z jednej strony to natłok informacji, których powstaje i dociera do nas coraz więcej. Czasem nie zdajemy sobie z tego nawet sprawy, a przykładem tego zjawiska mogą być na przykład reklamy, z których hasła czy nawet piosenki znamy na pamięć, a ich przydatność w naszym życiu jest raczej znikoma. Rynek pracy, który dziś znamy, sposób studiowania czy nawet sposoby spędzania wolnego czasu znacznie różnią się od tego, jak te obszary życia wyglądały jeszcze kilkanaście lat wcześniej. Fileas Fogg – główny bohater powieści „W 80 dni 10 styczeń 2024
dookoła świata” każdą wolną chwilę spędzał na grze w vista. Dziś człowiek z taką pozycją spędzałby czas zupełnie inaczej, szukając wrażeń w coraz to nowych aktywnościach i przeżyciach. Przepracowanie całego życia na jednym stanowisku dziś wydaje się abstrakcją, gdy szacuje się, że przed koniecznością przebranżowienia się będziemy stawać około 9 razy w życiu (a serwisy branżowe sugerują, by zmieniać pracę co 2-3 lata). Czy to źle, że żyjemy w takich czasach? Zapewne ani to dobre, ani złe. Pojawia się przecież przed nami tak wiele szans, których nie mieli nasi rówieśnicy w poprzednich pokoleniach. Pojawiają się jednak także nowe zagrożenia, jak choćby wypalenie, zagrożenia psychiczne, czy przebodźcowanie.
ZA DUŻO BODŹCÓW
Nadmierne narażanie się na bodźce sprawia, że doświadczamy uczucia zmęczenia i drażliwości, co może prowadzić do apatii oraz bólów głowy o charakterze napięciowym. Nasza efektywność w działaniu
maleje, zaczynamy popełniać błędy. W perspektywie długoterminowej stałe przebodźcowanie zwiększa ryzyko wystąpienia różnych problemów zdrowotnych, takich jak kłopoty psychiczne, problemy z trawieniem, bezsenność, obniżone samopoczucie i skłonność do depresji.
PO PIERWSZE: OSTRA PIŁA
Stephen Covey już w 1989 roku, w swojej bestsellerowej książce „7 nawyków skutecznego działania”, podał przepis na dzisiejsze problemy, wiążące się z przebodźcowaniem. Jeden z siedmiu nawyków dotyczył bowiem nawyku ostrzenia piły. Każdy fachowiec, pracujący z narzędziami, wie, że słabe narzędzie bardzo utrudnia pracę. A przecież naszym podstawowym narzędziem… jesteśmy my sami. Myśląc więc o własnym życiu, pracy, powinniśmy mieć ten aspekt przed oczami. Nie zawsze musi to oznaczać wyjątkowy urlop – bo zwyczajnie może być nas na niego nie stać. Ostrzeniem piły będzie też: wysypianie się, zdrowa dieta, chwile przerwy. Żeby to zadziałało, musimy
być konsekwentni i pamiętać o tym w pierwszej kolejności.
PO DRUGIE: ZREZYGNUJ Z PASJI
Ten podtytuł miał tylko przyciągnąć uwagę. Tak naprawdę nikomu nie polecam, by rezygnował ze swoich prawdziwych pasji, ale raczej z tych udawanych. Są takie? Jestem przekonany, że tak. Wyobrażacie sobie kogoś, kto jest kawoszem, uwielbia kawę i zna wiele gatunków kawy oraz sposobów parzenia kawy, ale… przez ostatnie 10 miesięcy nie znalazł czasu na kawę? To się nie składa. Jeżeli mamy w swoim życiu rzeczy, które uważamy za pasje, ale nie poświęciliśmy im czasu od bardzo dawna, to może po prostu przestały być dla nas ważne? Równie dobrze może to dotyczyć niektórych relacji, czy zobowiązań. Zostawmy w naszym życiu (kalendarzu) to, co realnie jest dla nas ważne. Wynieśmy z domu narty, na które raczej nie znajdziemy czasu w najbliższym latach, odsubskrybujmy newslettery, których nie chcemy otrzymywać, zrezygnujmy z kont na serwisach, na które nie mamy czasu wejść, ale zostawmy to, o czym pamiętamy, co nas uskrzydla, co dodaje nam energii. Warto pamiętać, że takie decyzje nie są ostateczne, ale poukładanie spraw i priorytetów może po pierwsze wprowadzić ład w nasze sprawy, po drugie wyeliminować wyrzuty sumienia, czy frustracje, a po trzecie dać nam czas i przestrzeń na to, co naprawdę dla nas ważne.
PO TRZECIE: DIETA NISKOINFORMACYJNA
Gdy zapytamy osoby, która codziennie ogląda serwisy informacyjne, jaka jest waluta Węgier albo jak nazywa się kanclerz Austrii, to może się okazać, że nie będzie znała odpowiedzi. Opowie nam dużo o wypadku, który wydarzył się na jednej z autostrad albo o poszukiwanym dziecku. Które wiadomości mogą mieć większe znaczenie w naszym życiu? To oczywiście zależy, ale wiedza ogólna ma raczej charakter uniwersalny. Sam dostęp do wielu informacji niekoniecznie buduje naszą wiedzę ogólną. Znajomość najnowszych memów i obejrzenie masy internetowych komentarzy o bieżącej „dramie” może zaspokoić
naszą ciekawość, ale nie zostawia w nas wiele na przyszłość. Jeżeli chcemy karmić się informacjami rzeczywiście przydatnymi i zarazem unikać przebodźcowania, polecam wyeliminować możliwie jak najwięcej informacji. Jeżeli uznamy, że Polak przeciętnie czyta 7 książek rocznie (trochę na wyrost), to w życiu przeciętnie przeczyta do 500 książek. To i dużo i niedużo, ale ta perspektywa daje pogląd, że szkoda czasu na słabe książki. Jeżeli w życiu obejrzę 1000 filmów, to szkoda czasu na filmy ze średnią oceną 5,0 na Filmweb. Przyswoimy też ograniczoną ilość informacji, więc szkoda czasu na te słabe i mało przydatne. Jeżeli jakaś informacja będzie rzeczywiście istotna, jakiś mem bardzo ciekawy lub filmik koniecznie wart zobaczenia, to i tak do Ciebie dotrze: funkcjonujesz przecież w świecie, więc przyjaciele, znajomi w pracy, czy na uczelni dotrą do Ciebie z przefiltrowanymi i wartymi poświęcenia czasu informacjami.
PO CZWARTE: SŁUŻEBNA ROLA TECHNOLOGII
Kiedy nasze podejście do informacji i własnego czasu jest poukładane, to możemy podejść do otaczającej nas techniki jako usprawnień, a nie przeszkód w naszym funkcjonowaniu. W każdym telefonie to użytkownik decyduje, czy aplikacje będą wysyłać powiadomienia, pikać, mrugać czy wibrować. To użytkownik decyduje, czy włączyć jakąś aplikację i czy poświęcać jej czas. Użytkownik ma też usprawnienia, takie jak wyciszanie, by móc się wyspać, ograniczanie wyświetlania postów, adblockery, czy w końcu budziki (które mogą też wyrwać z transu oglądania zdjęć i filmików). Warto więc sterować się technologią i nie odwracać tego układu. Gdy w sklepie był do wyboru jeden baton, wybór ograniczał się do opcji kupić, czy nie kupić. Gdy na półce sklepowej mamy ich 80, potrzebny jest czas na dokonanie wyboru: porównanie składów i smaków, a także innych aspektów. Gdy człowiek, żyjący lata przed nami, otrzymywał nową informację, po prostu ją przyjmował. Dziś informacje aż nas przygniatają. Jeżeli nie będziemy ich starannie wybierać: możemy zostać przez nie pokonani! 11
ZDROWOTNY
Zimowa depresja istnieje naprawdę nikach do psychiatrii. Z szacunków wynika, że dotyczy ona około 2% populacji Europy, najczęściej mieszkańców krajów i miast, które są najbardziej oddalone od równika, czyli m.in. Oslo, Helsinków czy Nowego Jorku. Jak wskazują badania najczęściej zaburzenie dotyka kobiety w wieku 20 - 40 lat. EWELINA MAKOŚ
Z
imowa depresja to inaczej sezonowe zaburzenie afektywne. Przez fachowców jest nazywana SAD- seasonal affective disorder. Określenie to pojawiło się w dziedzinie psychiatrii w 1984 roku za sprawą amerykańskiego badacza Normana Rosenthala. Zidentyfikował on u badanych osób specyficzny sezonowy wzorzec dotyczący zaburzeń nastroju. W latach 80. psychiatra prowadził obserwacje na sobie, gdy przeprowadził się z RPA do USA i zaobserwował u siebie jesienny spadek energii oraz zmniejszenie wydajności. Okazało się, że zjawisko nie dotyczy tylko jego samego. Sezonowa depresja nie jest jedynie kilkudniową chandrą jesienną, ale dłuższym okresem obniżenia energii, której towarzyszą również objawy somatyczne, a złe samopoczucie może być obecne przez cały okres jesienno-zimowy. Depresji sezonowej jak dotąd nie umieszczono jeszcze w klasyfikacji chorób, ale została ona opisana w wielu artykułach oraz podręcz12 styczeń 2024
JAK ROZPOZNAĆ ZIMOWĄ DEPRESJĘ?
Przyczyny występowania depresji zimowej nie są znane. Przyjmuje się jednak, że ma to szczególny związek z dostarczaniem organizmowi zbyt małej ilości światła dziennego, które ma wpływ na wydzielanie serotoniny oraz melatoniny, oraz determinuje poziom witaminy D w organizmie. Depresja sezonowa podobna jest do klasycznych zaburzeń nastroju i jest widoczna na obszarze emocjonalnym i somatycznym. Osoby, które od kilku sezonów mierzą się z sezonową depresją mogą się jednak przygotować się na ten czas. SAD wywołuje problemy ze skupieniem się i koncentracją, dlatego wszelkie ważne decyzje warto podejmować przed nadejściem jesieni. Pod koniec lata warto rozpocząć spotkania z terapeutą, wdrożyć zdrowe nawyki żywieniowe czy częściej uprawiać sport.
JAK LECZYĆ DEPRESJĘ ZIMOWĄ?
SAD jest realnym problemem zdrowotnym, w którym może pomóc
Zimowa depresja to stosunkowo nowe zjawisko, które niedawno zaobserwowano w sezonie jesienno-zimowym. Co ma na ten temat do powiedzenia nauka? nam psychiatra. Na podstawie wywiadu może on zaproponować odpowiednią ścieżkę leczenia. Do takich sposobów leczenia należy zaliczyć: • Fototerapię, która w leczeniu sezonowego zaburzenia afektywnego wykorzystywana jest od lat 80. Pozwala ona na pozbycie się głównego źródła choroby, czyli braku nasłonecznienia, a polega na naświetlaniu się lampami o mocy 10 000 luksów przez min. 2 tygodnie w roku. • Ważne jest także dostarczanie do organizmu witaminy D. Dawki te jednak należy dopasowywać odpowiednio do wieku oraz wagi pacjenta, a także przyjmować jej zgodnie z zaleceniami lekarza. W naszym klimacie przyjmowanie witaminy D w okresie jesienno-zimowym jest uznawane za konieczność. • Kolejnym sposobem na zwalczanie zaburzeń jest odpowiednia dieta i ruch fizyczny. Zbilansowane posiłki w tym okresie powinny zawierać produkty szczególnie bogate w nienasycone kwasy tłuszczowe i witaminę D. • Gdy choroba nadal uniemożliwia codzienne funkcjonowanie, warto jednak skorzystać z porad psychologa. Gdy stan naszego samopoczucia jest znacznie gorszy warto zasięgnąć pomocy u psychiatry. Możemy też sami sobie pomóc w leczeniu depresji sezonowej, na przykład chodząc co najmniej na godzinne spacery każdego dnia czy doświetlając pomieszczenia silniejszymi żarówkami. Swoje biurko warto ustawić blisko okna i nie zasłaniać ho roletami czy zasłonami, a przy oglądaniu telewizji pozostawić przynajmniej włączoną lampkę nocną. Aktywność fizyczna dodatkowo pobudza endorfiny, czyli hormony szczęścia, które wpływają na nasz nastrój. Warto zatem ruszać się także w zimowe dni.
NA TWÓJ ZAWÓD
TOMASZ RYKACZEWSKI
P
Jak lepiej?
NIC NIE MOŻE PRZECIEŻ WIECZNIE TRWAĆ
Jedzenie chleba z wielu pieców jest synonimem szerokich kompetencji, wiedzy i bogatego doświadczenia. Jak jednak zabrać się do tych wypieków? Zastanówmy się nad tym zwłaszcza w kontekście zawodowym.
okolenie naszych dziadków – baby boomersów – często powtarzało, jak ważne jest znalezienie dobrej, stabilnej pracy i utrzymanie się w niej, najlepiej do emerytury. Taka wizja mogła nas ograniczać i obecnie trudno już jest nam podjąć taką samą decyzję zawodową. Może za kilkanaście lat następne pokolenia będą mówiły to samo. Czemu jednak obecne nie podziela takiego podejścia?
Wybór ścieżki zawodowej jest jedną z najtrudniejszych decyzji w życiu. Po tej decyzji czasu się już nie cofnie, a trzeba będzie być na bieżąco z nowinkami w swojej branży, żeby nie wypaść z obiegu. W dynamicznym świecie, gdzie trendy, technologie i oczekiwania rynku pracy ewoluują szybciej niż kiedykolwiek wcześniej, stały rozwój jest niezbędny, aby utrzymać status quo. Prowadzi nas to do specjalizacji i zatrzymaniu się w jednym obszarze. Jednak jesteśmy również tylko ludźmi i możemy zmienić zdanie, zainteresowania lub chcieć po prostu spróbować czegoś nowego. Co wtedy? Decyzja o przebranżowieniu się lub dalszej specjalizacji w wybranym kierunku może stanowić kluczowy punkt zwrotny w dalszej karierze. Wiele osób zmaga się z tym dylematem, często stając przed pytaniem: czy warto zmieniać branżę, czy lepiej jest pogłębiać swoją wiedzę i doświadczenie w jednym, konkretnym obszarze? Przebranżowienie, czyli zmiana kierunku zawodowego, jest wyzwaniem, które może przynieść zarówno nowe możliwości, jak i ryzyko. Jest to szczególnie atrakcyjna opcja dla tych, którzy czują, że ich obecna praca nie spełnia ich oczekiwań, nie pasuje do ich zainteresowań czy ambicji. Przejście na zupełnie inny obszar może otworzyć drzwi do nowych umiejętności, wykorzystania
Specjalizacja czy przebranżowienie się
wiedzy w inny sposób, umożliwiając rozwój w zupełnie nowym kierunku. Szeroki rozwój pozwala odnaleźć się w wielu sytuacjach i być bardziej elastycznym. W każdej branży istnieją specyficzne sposoby funkcjonowania, wiedza specjalistyczna, przetarte układy, które trzeba dobrze poznać, aby móc poczuć się swobodnie. Przebranżowienie się wymaga pokornego przyuczenia się do nowego świata zawodowego, które jest czasochłonne, wymagające i nie zawsze musi zakończyć się sukcesem. Specjalizacja może być równie satysfakcjonującym wyborem. Pogłębianie wiedzy i doświadczenia w konkretnej dziedzinie może prowadzić do doskonałości zawodowej. Rozwój w określonej branży często idzie w parze z większym zapotrzebowaniem na specjalistów, co może przekładać się na stabilność zawodową i atrakcyjne wynagrodzenia na stanowiskach eksperckich. W wielu branżach wieloletnie doświadczenie zawodowe jest również fundamentem szacunku pracodawców i klientów.
CO Z NAMI BĘDZIE GDY SPOTKAMY SIĘ NA ZAKRĘCIE? Aby podjąć świadomą decyzję, warto wziąć pod uwagę kilka
kluczowych czynników. Po pierwsze, samorealizacja i pasja zawodowa. Czy to zmiana kierunku czy pogłębienie wiedzy w danej dziedzinie, ważne jest, aby praca sprawiała satysfakcję i była zgodna z własnymi zainteresowaniami. Jeśli czujemy, że dany obszar przestał być dla nas atrakcyjny, nie warto tracić czasu. Po drugie, trendy rynkowe i przyszłościowe perspektywy. Analiza trendów w branży może pomóc w zrozumieniu, jakie umiejętności będą cenione w przyszłości oraz gdzie może być większe zapotrzebowanie na pracowników. Świat idzie w kierunku wykorzystywania kompetencji, zamiast czasu pracy, co oznacza, że nasze kompetencje możemy sprzedawać w wielu miejscach i dla różnych podmiotów. Warto traktować swój rozwój jako branżowy, a nie zawodowy. Z tej perspektywy można realizować się w wielu pokrewnych zawodach wokół jednego obszaru. Po trzecie, elastyczność i gotowość do nauki. Zarówno przebranżowienie, jak i specjalizacja, wymagają ciągłego rozwoju umiejętności i otwartości na nowe wyzwania. Ostatecznie, nie ma jednej uniwersalnej odpowiedzi na pytanie, co jest lepsze: przebranżowienie czy specjalizacja. Niezależnie od wyboru, kluczowe jest podejście świadomego zarządzania własną karierą. 13
NA TWÓJ ZAWÓD
Jeden kraj to za mało W dzisiejszych czasach wiele przedsiębiorstw decyduje się na utworzenie filii w różnych krajach. Pozwala to na pozyskiwanie pracowników z większej ilości rynków, a także poszerzyć teren działania o klientów związanych z danym państwem. BARTŁOMIEJ SUCHECKI
T
akie działanie zostało zintensyfikowane i znacznie ułatwione poprzez rozwój aplikacji wspomagających zdalną pracę grupową. Sam pracuję w firmie posiadającej zarówno swoje filie, jak i klientów w różnych krajach Europy, a nawet świata. Praca w międzynarodowym przedsiębiorstwie posiada swoje specyficzne cechy, są one różnie postrzegane w zależności od perspektywy – niektóre zalety w oczach pracownika mogą się okazać wadami 14 styczeń 2024
w oczach pracodawcy. Jako że nie mam doświadczenia w prowadzeniu tak wielkiej firmy nie jestem w stanie przeprowadzić takiego porównania, chciałbym jednak opowiedzieć o tym temacie całkiem subiektywnie, z perspektywy pracownika
ZASKAKUJĄCE ZWYCZAJE
Jak już wspomniałem wcześniej, pracuję w średniej wielkości firmie z branży IT, która posiada swoje filie
w Szwecji, Norwegii, Danii, Holandii, Finlandii i oczywiście Polsce. Łatwo się domyślić, że podczas pracy bardzo często mam styczność z pracownikami pochodzącymi z krajów skandynawskich. Jak wszystkie narodowości, Skandynawowie posiadają swoje unikalne cechy. Oczywiście Szwedzi będą się różnili od Duńczyków czy Finów, ale pewne specyficzne zachowania i przyzwyczajenia pozostają stałe. Specyficzną cechą tej grupy jest na przykład bra-
nie bardzo długich urlopów wakacyjnych, które mogą trwać nawet i 3-4 tygodnie. Co więcej, ludzie będący na takim urlopie zazwyczaj bardzo mocno odcinają się od pracy i ciężko złapać z nimi jakikolwiek kontakt. Innym specyficznym zachowaniem
Różnice kulturowe mają oczywiście swoje wady i zalety. Podczas pracy w zespole złożonym z pracowników z różnych krajów lub z klientem zagranicznym można łatwo wpaść w pułapki kulturowe. jest późne przechodzenie na emeryturę. Przedstawiam te cechy bynajmniej nie po to żeby postawić w złym czy dobrym świetle inną kulturę, ale aby pokazać, że kiedy pracuje się w firmie międzynarodowej ma się styczność z zachowaniami nieznanymi lub rzadkimi w naszej ojczyźnie.
NIESPODZIANKA!
Różnice kulturowe mają oczywiście swoje wady i zalety. Podczas pracy w zespole złożonym z pracowników z różnych krajów lub z klientem zagranicznym można łatwo wpaść w pułapki kulturowe. Jedną z nich jest humor. W Polsce bardzo często w żartach pojawiają się różne grupy etniczne i chociaż nie postrzegamy ich negatywnie, a jedynie używamy pewnych stereotypowów, takie żarty mogą zostać źle zrozumiane przez osobę z innego kraju. Nie zna ona kulturowego kontekstu relacji naszego narodu z innymi. Czasami taka gafa kulturowa może zostać potraktowana jedynie wymowną ciszą ze strony rozmówcy, ale równie dobrze wywołać u niego oburzenie. Warto więc, zwłaszcza na początku relacji z inną narodowością, pomijać trudne tematy lub wieloznaczne wypowiedzi.
WIELE PERSPEKTYW
Samo poznawanie zwyczajów, ciekawych tworów językowych czy perspektywy innej narodowości na pewne tematy jest oczywiście niesamowicie wartościową sprawą. Można dzięki temu poszerzyć swój
zasób wiedzy o ciekawostki lub argumenty, o których bez styczności z obcokrajowcami nie sposób byłoby się dowiedzieć. Warto rozmawiać przy okazji spotkań integracyjnych lub projektowych o postrzeganiu pewnych tematów przez inny kraj. Można dowiedzieć się naprawdę ciekawych informacji, bo mimo ogromnej skali dzisiejszej globalizacji, nadal jesteśmy często zamknięci w bańkach informacyjnych.
TANIE LOTY
Z racji posiadania siedzib w różnych krajach, firmy organizują spotkania integracyjne odbywające się w każdym z nich, a nawet organizują wymiany pracownicze. Takie wyjazdy, które są opłacane przez pracodawcę, mogą być dobrą okazją do odwiedzenia danego państwa po raz pierwszy w życiu. Co więcej, podczas takiej podróży poznamy życie codzienne mieszkańców danego państwa, na które podczas prywatnych wyjazdów najczęściej nie zwracamy uwagi. Dzięki takim wydarzeniom udało mi się odwiedzić Szwecję i Danię – kraje, których może nawet nigdy bym poznał gdyby nie praca w międzynarodowej firmie. Mam koleżanki i kolegów, którzy pojechali na całe tygodnie np. do Szwecji by po prostu przepracować przynajmniej ten mały fragment w roku ze swoimi kolegami z zespołu w bezpośredniej relacji, a nie przez łącze internetowe. Zawsze wracali stamtąd z ciekawymi historiami, niespotykanymi produktami, ale przede wszystkim odświeżeni pobytem w zupełnie innym środowisku pracy.
DIABEŁ TKWI W SZCZEGÓŁACH
Znaczną przeszkodą dla wielu pracowników może być bariera językowa. Nawet dzisiaj, kiedy to język angielski stał się tak popularny i tak wszechobecny, nadal wielu ludziom sprawia problem sprawna komunikacja za jego pomocą. O ile w kontakcie z naszymi sąsiadami z południa czy wschodu może nam pomóc genetyczna bliskość naszych języków, to w przypadku właśnie Skandynawów czy krajów zachodnich nie mamy tego ułatwienia. Bez znajomości języka angielskiego lub języka ojczystego naszego rozmówcy nie uda nam się porozumieć. Braki w tej znajomości mogą także powodować problemy – prowadzić do błędnych interpretacji czy niedopowiedzeń. Często też pró-
bując coś wyrazić chcemy użyć idiomu, który może nie mieć sensu dla naszego rozmówcy, ponieważ w jego języku on wcale nie funkcjonuje.
WYKORZYSTAJ SZANSĘ
Język oczywiście może być barierą i utrudnieniem w naszej pracy, ale jest także szansą na samorozwój. Częste rozmowy w obcym języku pozwolą nam na ulepszenie naszego warsztatu, dzięki stałej komunikacji będziemy mogli ulepszyć nasz język, bardzo często uczony w warunkach „sterylnych” w praktyce. Pomóc w nauce może także czytanie dokumentów, które najczęściej w firmach międzynarodowych są zapisane w języku angielskim. Podróżowanie do innych krajów także daje wiele sytuacji, podczas których będziemy musieli użyć języka obcego do prostych, codziennych czynności – w sklepie, komunikacji miejskiej czy na lotnisku.
ROZMOWY NA ODLEGŁOŚĆ
Oczywistą, ale bardzo często nie dostrzeganą cechą pracy w międzynarodowym przedsiębiorstwie jest fakt, że najczęściej będziemy rozmawiali z naszymi kolegami z projektu zdalnie. Sytuacje, w których będziemy mogli zamienić z nimi słowo twarzą w twarz, zdarzą się może kilka razy w ciągu roku. Wiem że wielu osobom może przeszkadzać taka specyfika pracy, ale jest to rzecz której nie da się przeskoczyć, no może poza perspektywą relokacji do innego kraju. Faktem jest jednak że miło jest zobaczyć czyjąś twarz widzianą (a czasami nawet nie) dotychczas tylko w ekranie komputera.
ZDANIA PODZIELONE
Międzynarodowy charakter pracy może tworzyć nam wiele szans na rozwój, kontakty czy poznanie innej kultury, nie brak mu przy tym oczywiście wad. Uważam że taka forma pracy nie każdemu będzie się podobała z racji na bardzo dużą ilość języka obcego, konieczność częstych kontaktów poprzez internet, ale warto kiedyś doświadczyć, jeśli tylko nasza profesja nam na to pozwala, pracy w międzynarodowym zespole. Mogę zapewnić, że na pewno przyniesie nam to dużą dawkę wiedzy, nowych znajomości i poprawi naszą umiejętność patrzenia na świat z wielu perspektyw. 15
NA TWÓJ ZAWÓD
EDYTA ŚPIEWAK
S
tąd coraz częściej mówi się o zjawisku tzw. multitaskingu, które jednak budzi pewne kontrowersje w kwestii efektywności pracowników.
CZYM JEST MULTITASKING?
Pojęcie wielozadaniowości (z ang. multitasking) zostało użyte po raz pierwszy w 1965 roku jako określenie zdolności komputera IBM. Dotyczyło ono wówczas umiejętności płynnego uruchamiania kolejnych procesów i umożliwienia użytkownikowi swobodnego przełączania się między nimi. Jednak już rok później okazało się, że pojęcie to zostało użyte nie do końca poprawnie, ponieważ komputery nie mają zdolności do wykonywania kilku procesów naraz. Procesy uruchamiają się po kolei, a płynność przełączania się między nimi zależy od rdzenia procesora. U ludzi wygląda to nieco podobnie. Człowiek wykonujący kilka zadań jednocześnie może odczuwać zakłócenia, takie jak zmęczenie, senność, głód, itp., a które wpływają na efektywność jego pracy. Współcześnie termin ten jest odnoszony do kompetencji ludzkich i sposobu pracy człowieka. Oznacza umiejętność wykonywania kilku czynności w tym samym czasie przy zachowaniu podzielności uwagi. Zjawisko to jest obecne niemal w każdej firmie. Dlatego w ogłoszeniach o pracę dość często można spotkać się ze wskazaniem wielozadaniowości w wymaganiach na konkretnym stanowisku. Nowe polecenia służbowe, rosnące wymagania od pracodawcy, praca zespołowa oraz kontakt z klientami sprawiły, że pracownicy byli wręcz zmuszeni do szybkiego reagowania i nauczenia się wykonywania wielu czynności jednocześnie. Widok pracownika, który równocześnie odpisuje na maile i rozmawia przez telefon raczej nikogo już dziś nie dziwi. 16 grudzień 2023
Multitasking a efektywność pracowników Tempo rozwoju współczesnego świata stawia przed nami coraz większe wyzwania zarówno w prywatnych, jak i zawodowych sferach życia. Aby im sprostać, często wykonujemy kilka zadań jednocześnie, wierząc, że sprzyja to naszej wydajności i pozwala zaoszczędzić mnóstwo czasu.
JAK MNOGOŚĆ ZADAŃ WPŁYWA NA DZIAŁANIE MÓZGU?
Na temat multitaskingu przeprowadzono wiele badań naukowych. W oparciu o zebrane wyniki naukowcy zgodnie stwierdzili, że człowiek jest w stanie wykonywać jednocześnie tylko proste, dość nawykowe aktywności. Natomiast, gdy czynności wymagają większego zaangażowania oraz skupienia, mózg nie jest w stanie działać dwutorowo, ponieważ zbyt szybko przeskakuje z jednego zadania do innego. Mózg ludzki nie jest stworzony do multitaskingu. Potrzebuje on aż 1025 minut do tego, by w pełni skupić się na nowym lub przerwanym zadaniu. Badania pokazują, że wykonywanie wielu czynności jednocześnie powoduje obniżenie wydajności aż o 40 procent. Człowiek nie jest w stanie wykonywać z równą uwagą dwóch czynności w tym samym czasie. To, co pozornie odbieramy jako wielozadaniowość, to tak naprawdę tzw. switch tasking, który polega na przeskakiwaniu pomiędzy zadaniami i przerzucaniu uwagi. Dlatego nasze starania i próby ,,oszukania mózgu’’ będą zawsze daremne.
MULTITASKING A WYDAJNOŚĆ W PRACY
Proces poszukiwania, a następnie wdrażania nowych pracowników w zakres obowiązków jest dosyć długotrwały. Dlatego z punktu widzenia pracodawcy osoba, która potrafi wykonywać wiele zadań jednocześnie, pozwala zaoszczędzić firmie sporo pieniędzy oraz czasu. Wielozadaniowość różni się oczywiście w zależności od stanowiska pracy. A więc krótkotrwały multitasking ze strony pracownika może faktycznie wspomóc funkcjonowanie firmy. Jednak długotrwałe działanie pracownika w tym trybie z czasem wpłynie na pogorszenie jakości wykonywanej przez niego pracy. Dzieje się tak dlatego, że pracownik będzie przytłoczony mnogością zadań, presją czasu, a do tego przemęczony i zestresowany, co w konsekwencji narazi go na częstsze popełnianie błędów oraz pomijanie ważnych informacji, które mogą negatywnie wpłynąć na wynik końcowy firmy. Każdorazowe oderwanie się od jednego zajęcia, aby zająć się innym sprawi, że ponownie będzie musiał zapoznać się ze szczegółami poprzedniego zadania, czyli de facto poświęcić dodatkowy czas.
w oparciu o doświadczenia w danym czasie i miejscu; to dobra opcja dla osób zestresowanych i mających w sobie negatywne emocje.
WADY I ZALETY MULTITASKING’U
rozpisanie wszystkich spraw i zadań do wykonania na dany dzień ułatwi pracę i wyeliminuje chaos; 2. Robienie notatek dla najważniejszych rzeczy i umieszczenie ich w dogodnym miejscu; 3. Kończenie rozpoczętych obowiązków - zajmowanie się wybiórczo wieloma sprawami doprowadzi do poczucia, że nasza praca nie ma końca, a to z kolei zniechęci do dalszego działania; 4. Wyznaczanie granic między życiem prywatnym, a zawodowym; 5. Unikanie ,,rozpraszaczy’’ podczas pracy – szybkie sprawdzenie SMS czy mediów społecznościowych w telefonie lub obejrzenie programu w telewizji potrafią całkowicie zdezorganizować pracę; 6. Jedzenie posiłków w innym miejscu niż stanowisko pracy - umysł potrzebuje resetu, dlatego czas posiłku w innym pomieszczeniu z pewnością pozwoli na chwilę odpoczynku.
ALTERNATYWNY DLA WIELOZADANIOWOŚCI Dotyczy to zarówno pracy umysłowej, jak i fizycznej.
JAK RADZIĆ SOBIE Z WIELOMA ZADANIAMI?
Wielozadaniowości można się nauczyć. Nie jest to proste, ale też nie jest niemożliwe. Kluczem do sukcesu jest odpowiednie planowanie oraz organizacja czasu dnia. Poniżej kilka tricków, które pozwolą efektywniej funkcjonować w dynamicznym, wielozadaniowym środowisku: 1. Przygotowanie listy rzeczy do zrobienia, nadanie im kategorii i ustalenie priorytetów - dokładne
Nadmiar obowiązków potrafi przytłoczyć nawet najwytrwalszych. Aby zminimalizować przykre skutki wielozadaniowości, warto rozważyć wdrożenie innych rozwiązań, np.: 1.Technika Pomodoro – polega na całkowitym skupieniu się na jednym zadaniu przez 25 minut, a następnie zrobieniu 5 minut przerwy; po 4 takich interwałach należy zrobić jedną, dłuższą przerwę z dala od stanowiska pracy; 2. Delegowanie zadań – w przypadku zbyt dużej ilości zadań, warto przekazać część z nich innym osobom, aby zoptymalizować swoją wydajność; 3. Mindfulness – to trening uważności, który polega na ćwiczeniu umysłu
Multitasking nie jest pojęciem jednoznacznym. Posiada zarówno wady, jak i zalety. Niewątpliwą zaletą jest to, że pracownik, który jest w stanie wykonywać wiele zadań jednocześnie, może zastąpić kilku innych ludzi. To z kolei ogranicza koszty firmy związane z ich zatrudnieniem oraz wdrożeniem. Wsparcie przez wielozadaniowego pracownika będzie kluczowe także w awaryjnej sytuacji, gdy z firmy odejdzie pracownik, którego różnorodne kwalifikacje były dotychczas znaczące dla pracy całego zespołu, a z danym projektem trzeba działać szybko. Wykonywanie wielu obowiązków w tym samym czasie może także wprawić pracownika w poczucie, że uczy się on nowych rzeczy, robi coś ważnego dla firmy i jest przez to bardziej produktywny oraz zaangażowany w zlecone zadania. Jednak warto podkreślić to po raz kolejny, że taki sposób pracy sprawdzi się tylko w krótkim czasie. Długotrwała praca w trybie wielozadaniowości nie jest jednak dobrym rozwiązaniem zarówno dla pracownika, jak i dla firmy. Taki pracownik początkowo faktycznie może być zadowolony ze swojej efektywności, jednak z czasem zacznie odczuwać coraz większy stres, zmęczenie, presję czasu, dekoncentrację, a liczba obowiązków zwyczajnie go przerośnie, czego efektem będzie niedokładność i roztargnienie. Z punktu widzenia pracodawcy, zacznie być on postrzegany jako pracownik chaotyczny i nieuważny. W konsekwencji, może to doprowadzić nawet do wypalenia zawodowego. Ponadto, nieustanne przenoszenie uwagi z jednego zadania na drugie stanowi ogromny wysiłek dla mózgu. Dlatego przekonanie, że wykonując wiele zadań jednocześnie, robi się je dwa razy więcej, jest błędne. W praktyce jest całkowicie odwrotnie. Powyższe zalety i wady wyraźnie pokazują, że multitasking warto stosować tylko w wyjątkowych sytuacjach, kiedy po prostu nie ma innego wyboru. Jednozadaniowe stanowiska pracy już praktycznie nie istnieją, więc warto wyrobić sobie pewne nawyki, które pozwolą usprawnić pracę w nieoczekiwanych, awaryjnych sytuacjach. 17
ROZWOJOWY
Gdy dorosłość Cię przerasta Dopada cię zimowa chandra? Z nostalgią wspominasz czasy dzieciństwa, które już minęły i masz poczucie, że nigdy nie powrócą? Zajrzyj do mojego tekstu odkrywając w sobie cząstkę dziecka.
D
zieciństwo często kojarzone jest z beztroską. Wracamy do niego myślami, jako do czasu, w którym przeżywaliśmy wiele radości i wspaniałych przygód. Niejednokrotnie zdarza się, że chcemy powrócić do tych chwil, aby znowu mieć w sobie tyle swobody i czerpać radość z życia pełnymi garściami. Dorosłość natomiast kojarzy się nam z poczuciem odpowiedzialności, stresem, a także ciężarem problemów, o których rozwiązanie musimy zadbać. Jednak czy naprawdę musi tak być? Przecież jest wiele ludzi, którym udało się zachować 18 styczeń 2024
dziecięcą radość w swoim dorosłym życiu. Jakim sposobem tego dokonali? I czy było warto?
UKRYTE PRAGNIENIA
To nieprawda, że dzieciństwo było idealne, a problemy wtedy nie istniały. Po prostu wiele osób idealizuje ten okres. Tak naprawdę będąc dziećmi po prostu nie wszystko byliśmy w stanie zrozumieć i zauważyć. Nie zastanawialiśmy się nad przemijaniem, nie ciążyła na nas odpowiedzialność utrzymania siebie czy rodziny, a z każdym proble-
GABRIELA SUCHECKA
mem mogliśmy udać się do rodzica. Miało to oczywiste zalety, jednak często mogło odbierać decyzyjność i poczucie pełnego wpływu na to, jak ma wyglądać nasze życie. Nie sprawdziłoby się to w dorosłości. Warto dostrzec, iż jako osoby dojrzałe możemy sami zadecydować o tym, gdzie chcemy pojechać na wakacje, czy o jakiej porze wracamy do domu. Możemy opracować własne metody zarządzania porządkiem, tradycjami czy finansami, bo przecież już sami zarabiamy. Jeśli głębiej się nad tym zastanowić, wcale nie chcemy beztroski i braku poczucia odpowie-
dzialności, a po prostu mniejszej ilości stresu, nie przejmowania się tak mocno opinią otoczenia i przeżywania przygód, które ubogacają nasze życie dając nam poczucie spełnienia i satysfakcję.
JEST JAK JEST
W czasach pogoni za efektywnością i wydajnością łatwo nam zagubić umiejętność nieprzejmowania się problemami. Aby poradzić sobie z nieustannym stresem wybieramy się na różne terapie, próbujemy zrozumieć dlaczego tak trudno jest nam przystosować się do zmieniającej się rzeczywistości, zapominając jednak, że rozwiązanie jest prostsze niż mogłoby się wydawać. Pisał o tym Dale Carnegie w swojej książce „Jak przestać się martwić i zacząć żyć”. Jest to bestseller na skalę światową, co pokazuje wagę tego problemu. Mnóstwo ludzi chce poznać odpowiedź na to pytanie „co zrobić, aby aż tak się nie przejmować?”. Natomiast Carnegie odpowiada na to w prosty sposób: po prostu zaakceptuj, że jest tak, jak jest. Te trafne spostrzeżenie prędzej czy później wyjdzie na każdej terapii, a to jak długi proces będziemy musieli przejść, aby w końcu je przyjąć, będzie zależeć od wielu okoliczności. Tutaj możemy wziąć przykład właśnie z dzieci. Dajmy sobie przestrzeń i czas na przeżycie straty i niepowodzenia. Pogodzenie się z tym, że coś nie będzie po naszej myśli jest ważnym etapem rozwoju. Pozwólmy sobie dostrzec, przepracować i w pełni zaakceptować, iż nie warto przejmować się tym, na co nie mamy wpływu. Zamiast tego zrobić tyle, ile zależy od nas i pozwolić wszelkim nadmiernym rozmyślaniom odejść.
AUTENTYCZNOŚĆ
Kiedy dziecko jest złe, tupie, krzyczy, uderza w poduszkę, aby poczuć się lepiej. Każdy z nas ma prawo do wszystkich uczuć i wyrażania ich, byle nie raniąc przy tym innych. W życiu dzieci nie brak jest trudności i problemów, tylko po prostu one nie utrudniają sobie wszystkiego tak jak dorośli, którzy z czasem nie pozwalają sobie i innym na bycie autentycznym. Zachowania w społeczeństwie regulują pewne założenia, które mają być pomocne nam, gdy współistniejemy z innymi. Nierzadko zdarza się, że przestajemy dzielić się swoją opinią bojąc się, że kogoś urazimy,
czy nie wyrażamy uczuć, aby uniknąć oceny innych. Jednak tak naprawdę takie zachowanie ma wpływ przede wszystkim na nas samych. Zamykając się w sobie, nie stawiając granic, przybliżamy się nie do zadowolenia innych, bo im zawsze będzie coś nie pasować, a do zatracenia siebie. Dzieci często nie rozumieją zasad społecznych - wchodzą tam gdzie nie wypada i mówią co myślą. Może
Jeśli głębiej się nad tym zastanowić, wcale nie chcemy beztroski i braku poczucia odpowiedzialności, a po prostu mniejszej ilości stresu. to wywoływać rozbawianie u wielu dorosłych i skojarzyć się z szaleństwem. Jednak Lewis Carroll w „Alicji w Krainie Czarów” napisał „Tylko wariaci są coś warci”. Nie chodzi tu o to, aby od teraz zacząć łamać wszystkie normy, a po prostu przestrzegać je ze zrozumieniem, tak aby pomagały nam się odnaleźć między ludźmi, a nie sprawiały, że stajemy się coraz bardziej ugodowi, rezygnując przy tym z siebie. Zachowanie autentyczności dziecka nie jest proste, bo wymaga od nas na początku wyrwania się z złych skłonności, ale i stanięcia przed samym sobą w prawdzie.
szemu, życiu smak. J. R. R. Tolkien napisał w Hobbicie „Przygody! To znaczy nieprzyjemności, zburzony spokój, brak wygód. Przez takie rzeczy można się spóźnić na obiad.” Wyjście ze swojej strefy komfortu na początku może być trudne, jednak z czasem może sprawić, że te właśnie trudy możemy dostrzec jak kolejne etapy wyzwań. Radość przeżywana podczas realizacji kolejnych aktywności to nic innego jak ta dziecięca radość, która towarzyszyła nam gdy byliśmy mali.
POWODZENIA
Utrzymanie w sobie pierwiastka dziecka jest ważne w zachowaniu pełnej radości życia. Odkryło to wielu ludzi przed nami i zapewne równie wielu ludzi po nas będzie musiało zaakceptować tę prawdę, aby żyło im się lepiej. Zachęcam więc do spojrzenia na własne życie jak na przygodę, poszukiwanie w niej pasji i poczucia spełnienia. Nie wzdychajcie do czasów dzieciństwa, które już minęły, bo nie ma takiej potrzeby. Teraźniejszość jest równie piękna, a dostrzegając w sobie ciekawość, determinację i żądze przygód dziecka łatwo będzie odkryć wam tajemnice, które Tolkien, Caroll i Carnegie zapisali w swoich książkach dla nas i przyszłych pokoleń. Mam nadzieję, że już nie możecie się doczekać. Powodzenia!
KU PRZYGODZIE
Gdy uda się nam osiągnąć ten wymarzony spokój ducha i zaczniemy cieszyć się chwilą obecną, doceniając życie takim jakim jest, nie pozostaje nam nic innego jak tylko ruszyć w kierunku przygody. Mogą to być podróże, samorozwój, uczenie się nowych rzeczy, czy po prostu pasja, którą można wypełnić chwile wolnego czasu. Gdy jesteśmy dziećmi, ciągle się w coś bawimy, odkrywając przy tym świat w najmniejszych jego częściach. Pomaga nam to rozwijać się, ale i zachować trzeźwość umysłu na długie lata. Udowodniono naukowo, że osoby aktywne wolniej się starzeją i dłużej zachowują sprawność umysłu. Warto więc ruszyć w drogę, ku przygodzie, ciesząc się doświadczaniem. Jednak takiego rodzaju przygody są nie tylko zabawą, ale także wyzwaniami, których przekraczanie nada na19
ROZWOJOWY
Odpocznij w lesie i kształtuj charakter
FRANCISZEK DAWIDCZYK
WRACAMY DO NATURY
Wiele rzeczy uniemożliwia nam rozwojowe i wartościowe spędzanie wolnego czasu. Często jest to brak motywacji i sił na zrobienie czegokolwiek ambitnego lub po prostu zwykłe lenistwo. Pozwólcie, że zaproponuję Wam alternatywę. Wyrwanie się z gąszczu bloków i ulic, wakacje wśród natury wypełnione pracą na swoim charakterem. Te rozwiązanie nazywa się harcerstwem.
LATO LEŚNYCH LUDZI
Pracując każdego dnia i żyjąc w biegu miejskiego życia, zapominamy zatrzymać się i nie zauważamy, jak piękny świat nas otacza. Wyjeżdżając w wakacje na 2-3 tygodniowy obóz harcerski, można powiedzieć, że nasz organizm resetuje się do ustawień fabrycznych. Wracając po tak spędzonym czasie do „normalnego życia”, zaczynamy zwracać uwagę na piękno otaczającego nas świata, na rośliny i zwierzęta, które nas otaczają.
Często przy okazji dłuższych przerw, takich jak ferie czy wakacje, można poczuć, że czas niejako przelatuje nam przez palce. Odpoczynek w domu, element codziennej rutyny, pozostaje nudnym i monotonnym okresem w roku. Ale czy to jedyna opcja?
Dodatkowo dochodzi też aspekt rozwojowy, gdyż spędzając tyle czasu w lesie w dość prymitywnych warunkach, uczymy się radzić sobie samemu, bez pomocy i udogodnień, które oferuje nam codziennie dzisiejszy świat. Budowanie sobie łóżka, rozstawianie namiotów, kąpiele w jeziorze, czy budowanie sprzętów niezbędnych do codziennego użytku, to tylko kilka z rzeczy, które stają się obozową codziennością. Nie dość, że uczy to samodzielności i niezależności, to jeszcze wzmacnia nasze poczucie własnej wartości oraz siły i wiary w siebie, bo przecież po przeżyciu takiego wyjazdu, wiemy, że umiemy sobie poradzić w niemal każdych warunkach.
RUTYNIE JUŻ DZIĘKUJEMY
Wielokrotnie słyszałem, że żeby prawdziwie odpocząć, trzeba wyjechać ze swojego miejsca zamieszkania, aby w nowym otoczeniu nie
myśleć o obowiązkach. Całkowicie się z tym zgadzam, jedynie dodając, że aby prawdziwie odpocząć trzeba też się odciąć od codzienności. Bliskość natury idealnie się do tego nadaje. Nie tak dawno doszedłem do wniosku, że prawdziwie odpocząć jestem w stanie dopiero w lesie, gdzie nic mnie nie rozprasza, a otaczający mnie świat pozwala na emocjonalny i umysłowy reset. Podczas naszych harcerskich, leśnych wypadów doświadczamy tego obcowania z naturą na każdym kroku i ma to na nas ogromny wpływ, nawet jeśli nie do końca uświadomiony. Kiedy zaczynałem moją harcerską przygodę, wyjazdy do lasu były dla mnie czymś dziwnym, wręcz niepotrzebnym, bezsensowym odłączeniem się od cywilizacji. Myślę jednak, że właśnie tego dzisiejszy człowiek najbardziej potrzebuje – odpoczynku od wygód i przekleństw cywilizacji. Nie umiemy odpoczywać, bo z każdej strony wręcz jesteśmy zalewani stresującymi sytuacjami, goniącymi nas deadlinami, czy też codzienną, szarą rutyną. Czasem warto się po prostu od tego na chwilę odciąć, stanąć w miejscu, odejść kawałek i spojrzeć z perspektywy, najlepiej właśnie korzystając z piękna i spokoju świata.
AKTYWNIE I UWAŻNIE
Umiejętność odpoczywania nie jest łatwa, ale to ona ostatecznie sprawia, że jesteśmy skuteczni w działaniu, a nasze decyzje są przemyślane, przez co nasze życie jest bardziej szczęśliwe. Wszystko sprowadza się do tego, że natura, która daje nam życie, pozwala nam też odpocząć i zawsze nas wysłucha, a co za tym idzie jest ważnym czynnikiem w naszym osobistym szczęściu. 20 styczeń 2024
Równowaga i szczęście MAJA POLAK
R
ozwój to zdobywanie nowych umiejętności, to osiąganie zamierzonych celów, to stawanie się lepszą wersją siebie. Rozwój to też osiągnięcie w życiu równowagi i szczęścia, to umiejętność odpoczywania i podejmowania dobrych dla nas decyzji. Na pewno jak każdego roku, zastanawiasz się co chcesz osiągnąć. Może marzysz o awansie, a może o idealnej figurze. Może chcesz przeczytać 100 książek, oczywiście najlepiej tych z serii samorozwój, a może nauczyć się pływać. A jakby tak przestać patrzeć na rozwój z perspektywy rzeczy, których jeszcze nie potrafisz i kolejnych punktów na długiej liście „Do zrobienia”?
CZY WARTO?
Uwierz mi, żadne wciśnięcie się w rozmiar mniejsze spodnie lub kolejny certyfikat od renomowanej firmy szkoleniowej nie sprawi automatycznie, że będziesz szczęśliwym człowiekiem. Ja też uwielbiam osiągać cele, szczególnie te z postanowień noworocznych! Wszystko jednak skupia się na tym, czy to kolejne osiągniecie daje Ci jednocześnie poczucie szczęścia. Tak, rozwinąłeś się, wiesz więcej, wyglądasz lepiej, ale czy jesteś szczęśliwy? Czy kolejny certyfikat przybliża Cię do pracy marzeń, czy jest tylko kolejnym wpisem na LinkedIn. Czy to, że schudłeś do markowych spodni, sprawia, że czujesz się bardziej wartościowym człowiekiem, czy jedynie zagwarantowało Ci pół roku głodówki i omijania weekendowych wypadów z przyjaciółmi. Czy warto było poświęcić czas, energię i niekiedy dobre
Rozwój to zdobywanie nowych umiejętności i zrozumienie coraz to bardziej zawiłych kwestii, tego dość skomplikowanego świata. I szczerze mówiąc zgadzam się z tym stwierdzeniem tak bardzo, jak się z nim nie zgadzam. samopoczucie dla osiągnięcia celów? Sam musisz odpowiedzieć sobie na to pytanie.
CEL CZY DROGA?
Zwykle na początku roku opisujemy dokładnie, co chcemy wypracować. Sama na szkoleniach uczę, jak opisywać cele metodą S.M.A.R.T, bo klucz do ich osiągnięcia tkwi w konkretyzacji i mierzalności. Planowanie jest wskazane, bo trudno jest przekroczyć metę nie widząc, dokąd dokładnie idziemy. Cały trik polega jednak na tym, aby nie zapominać o drodze, którą podążamy. Czasami potrafimy tak bezmyślnie skupić się na jakimś osiągnięciu, że kompletnie zapominamy, że jesteśmy ludźmi. Przyjaciele zrozumieją, że to dla Ciebie istotne i właśnie teraz musisz skupić się na realizacji szkolenia. Jeśli jesteś dla nich ważny będą Cię wspierać i motywować. Nie oczekuj jednak, że ich życie towarzyskie i rodzinne się zatrzyma, bo Ty kliknąłeś pauzę w swoim. Nie sugeruję, że masz nie zrealizować szkolenia. Chcę Ci tylko pokazać, że w tym całym pędzie do bycia lepszym, najważniejszy jest balans. Za pół roku, możesz w barze spotkać bliskich, których nawet nie poznasz. To nie tragedia, ale czy warto?
ZA WSZELKĄ CENĘ?
Zapewne wydaje Ci się, że czasami warto coś osiągnąć za wszelką cenę. Że chwilowa utrata zdrowia, osłabienie więzi z przyjaciółmi, ból
fizyczny czy emocjonalny są warte wielkich osiągnięć i pokonania kolejnego szczebla na drabinie Twojego rozwoju. Jak zareagowałbyś, gdybyś dowiedział się, że przyjaciel śpi dwie godziny dziennie, wypija hektolitry napojów energetycznych i od tygodni nie wychodzi z domu, żeby skończyć kolejny kurs? Wziąłbyś go na poważną rozmowę i dosłownie uderzył w ten „zakuty łeb”? Oczywiście, że tak, bo zwyczajnie Ci na nim zależy. Chcesz, żeby wzrastał, ale nie kosztem swojego zdrowia i relacji z bliskimi. Skoro to dla Ciebie takie oczywiste, czemu sam nie postępujesz tak w stosunku do siebie. Na zakupach zastanawiasz się czy kolejne markowe perfumy lub najnowszy zegarek są warte wydania kilkumiesięcznej pensji. Wyobraź sobie, że Twój cel to właśnie taki produkt. Warto? Byłam w tym miejscu. W miejscu w głowie, gdzie wydaje się, że cel jest najważniejszy i tylko jego realizacja pozwoli osiągnąć satysfakcję. Czy byłam szczęśliwa? Nie. Więc jeśli mogę Ci coś doradzić, zamiast kolejnej długiej listy punktów do odhaczenia od pierwszego stycznia, zrób własną mapę marzeń. Skup się na tym co chcesz osiągnąć, ale nie rób z tego planu napadu na bank! Może chciałbyś nauczyć się nowego języka, podróżować, zmienić pracę. Zwizualizuj to sobie w postaci inspirujących zdjęć, na które będziesz patrzył codziennie rano. Nie musisz wierzyć w świat, ale on na pewno wierzy w Ciebie. Czasami do rozwoju potrzebujesz wiary, nie planu. 21
FELIETON
PATRYK KIJANKA ewnie nie raz obserwowaliśmy styczniowy trend w wyniku którego siłownie ponownie zaczynały pękać w szwach, językowe książki opuszczały zakurzone czeluści biblioteczek, a podróżnicza mapa wypełniała się pinezkami w miejscach, które planowaliśmy odwiedzić. I nie ma w tym absolutnie niczego złego. Jednak, gdybyśmy kilka miesięcy później sprawdzili poziom realizacji ustalonych na początku roku celów to mogłoby się okazać, że relatywnie niewielu z nas zwyczajnie potrafiło wytrwać w dążeniu do ich osiągnięcia. Oczywiście powodów takiego stanu rzeczy może być mnóstwo – począwszy od nierealnych założeń, zwykłego braku dyscypliny, odpowiednich środków, czy też motywacji. Kiedy jednak zaczyna nam brakować mentalnego paliwa na trasie do upragnionej mety to myślę, że warto szczególnie w momentach słabości wspomóc się dziełami filmowymi, które wyzwolą w nas pokłady dodatkowej inspiracji. Mam na myśli te historie, które przypominają nam o tym, że często pomimo niesamowitych trudności – przy odpowiednim podejściu, sile charakteru i szczęściu – można osiągnąć sukces. I choć z pewnością dla wielu brzmi to jak zwyczajny truizm – należy pamiętać, że nie bez powodu często rzeczy najprostsze wydają się najtrudniejsze do zrealizowania.
ROCKY BALBOA – KINOWY SYMBOL WALKI DO SAMEGO KOŃCA
Aż trudno uwierzyć, że w 2026 roku minie pięćdziesiąt lat (sic!) od momentu, kiedy Rocky Balboa po raz pierwszy wszedł do filmowego ringu i rozpoczął piękną historię swoich kinowych bokserskich zmagań. Legenda tej postaci jest jednak wiecznie żywa w światowej popkulturze. Na taki stan rzeczy z pewnością wpływa fakt, iż pięściarza z Filadelfii pokochali przedstawiciele różnych pokoleń. Stał on się jednym z symboli Ameryki utożsamiającej wiarę w zwycięstwo do samego końca – i to pomimo wichur, burz i piasku w oczy. Słysząc słynny motyw muzyczny „Gonna Ely now” Billa Contiego, chyba każdy z nas ma przed oczami scenę w której Rocky z uniesionymi ku górze dłońmi wbiega po schodach na piękny widokowy punkt przed filadelfijskim Muzeum Sztuki. To właśnie przed tym bu22 styczeń 2024
Fot. www.filmweb.pl
P
Z zamiarem wysokich lotów Nowy Rok to dla wielu z nas symboliczny moment w którym staramy się przewartościować nasze pomysły na siebie. To także czas sprzyjający kreowaniu kolejnych celów, które chcemy zrealizować przez nadchodzące 365 dni.
dynkiem został przecież postawiony odlany z brązu pomnik bohatera. Wywodzący się ze społecznych nizin Rocky dał jasny sygnał widzom, że przez upór i wytrwałość każdy może wejść na szczyt. Balboa nie był mitycznym typem niedostępnego herosa pozbawionego słabości, a człowiekiem pełnym sprzeczności, słabości i ograniczeń. Właśnie dlatego publiczność oszalała na jego punkcie – ponieważ zdawał się być jednym z nas. I choć pewnie dla niektórych może wydać się zgoła naiwne stawianie za wzór postaci ze szklanego ekranu to jednak zgłębiając historię wcielającego się w pięściarza Sylvestra Stallone’a – możemy dowiedzieć się, że ma ona niesamowicie wiele wspólnego z jego prawdziwym życiem. Relatywnie niedawno Netflix wypuścił bowiem reportaż zatytułowany „Sly” w którym aktor podzielił się wspomnieniami i refleksjami na temat swojej drogi na sam szczyt Aż trudno uwierzyć, że w 2026 roku Hollywood. Artysta nie ominął trudnych minie pięćdziesiąt lat od momentu, tematów związanych kiedy Rocky Balboa po raz pierwszy zarówno z niełatwym kontaktem z ojcem, wszedł do filmowego ringu. jak i niepozbawionym trosk okresem dorastania. Stallone, który oprócz grania głównej roli był także scenarzystą filmu – jak sam przyznał przeniósł wiele prywatnych wątków do historii Rocky’ego. Bokserski ring stanowi zatem jedynie pewną metaforę życia – pola walki na którym musimy radzić sobie z uderzeniami, które ze sobą niesie. W szóstej części kultowej serii Balboa jest już po drugiej stronie sportowej rzeki - ma 50 lat, utrzymuje się z prowadzenia skromnej restauracji i niesamowicie cierpi z powodu tęsknoty za swoją zmarłą żoną Adrian. Publiczność jednak w dalszym ciągu z sentymentem wspomina Rocky’ego – mistrza, który utożsamiał cechy zwykłych ludzi. To walor, który odróżniał go w wielkim stopniu od aktualnego czempiona ringu – próżnego i aroganckiego Masona „The Line" Dixona. Telewizyjna dyskusja na temat wirtuozów boksu z dwóch różnych epok poskutkowała zorganizowaniem pokazowego pojedynku w którym stary mistrz ponownie miał zmierzyć się nie tylko z nowym bohaterem światowego ringu – ale przede wszystkim z samym sobą. W netflixowym dokumencie Sylvester Stallone podkreślił, że jest to symboliczne nawiązanie do naszych ludzkich losów, które ogranicza czas. Rocky podczas swojej rozmowy z synem zwrócił się słowami, które mogą stanowić motywację do działania dla każdego z nas - „Nikt nie zadaje tak mocnych ciosów jak życie, ale siła ciosu jest nieważna, ważne jest to by umieć je przyjmować i żyć dalej”.
PIXAROWY PODMUCH WIATRU
Twórcy studia Disney/Pixar przez lata przyzwyczaili nas z kolei do tego, że dzieła tworzone spod ich znaku niezmiennie dotykają wrażliwych strun naszych dusz. Przykładem motywującego ruchomego obrazu tej wytwórni jest być może nie najbardziej znany, niemniej w moim odczuciu bardzo udany i wzruszający film animowany „Odlot” z 2009 roku. Przedstawiona historia samotnego staruszka Carla Fredricksena przypomina nam o tym, że na spełnienie nawet najbardziej niezwykłych marzeń nigdy nie jest za późno. Z drugiej jednak strony umiejętnie przypomina, żeby nie odkładać wszystkiego na później, bo czas nie jest nieograniczony. Emerytowany sprzedawca balonów od zawsze pragnął wyruszyć bowiem w magiczną podróż do Ameryki Południowej razem ze swoją żoną. Niestety proza życia, która przynosiła kolejne nieplanowane wydatki oddalała marzenie od realizacji z każdym kolejnym rokiem. Kiedy wydawało się jednak, że upragniony cel był niemal na wyciągnięcie ręki to wszystkie plany pokrzyżowała śmierć pani Fredricksen, co naturalnie wprowadziło pana Carla w ogromną rozpacz. Następstwem tragicznego wydarzenia była niecodzienna decyzja staruszka o przemienieniu domu w coś na wzór latającego statku powietrznego. Miejsce
w którym zaklęte były wszystkie wspomnienia związane ze zmarłą ukochaną – okazało się być nie tylko metaforycznym, lecz także prawdziwym wehikułem (czasu), którym pragnął wyruszyć do upragnionej Ameryki Południowej. Ogromna ilość kolorowych balonów wypełnionych helem, które przywiązane do domu znajdowały swe ujście w otworze kominowym miały wznieść wdowca na tyle wysoko by móc sięgnąć po młodzieńcze marzenie. W wyniku zbiegu okoliczności towarzyszem podróży Pana Carla został niesforny, roztrzepany młody harcerz o imieniu Russel, który początkowo wzbudzał w starcu jedynie negatywne emocje. Chłopiec, który pragnął zdobyć brakującą odznakę - opiekuna osób starszych – pragnął z całych sił pomóc emerytowanemu sprzedawcy, pomimo wyraźnej niechęci z jego strony. Jednakże wspólna szalona podróż, której towarzyszyły niebezpieczeństwa i problemy zbliżyła obu bohaterów. Russel, który z czasem zdobył przyjaźń emeryta, finalnie pomógł mu także odzyskać chęć życia i pragnienie przekazywania pasji do odkrywania pięknych miejsc. Wielu z nas boryka się na co dzień z wieloma przeciwnościami, niekiedy także z wszelakiego rodzaju dramatami, które skutecznie potrafią odebrać motywację do działania. Pamiętajmy jednak, że czasem tuż za rogiem, może znajdować się najbardziej niespodziewany człowiek, który może stanowić swego rodzaju iskrę zapalającą w nas utraconą pasję. Z „Odlotem” wiąże się także pewna historia, która poruszyła mnie w sposób niezwykły. Colby Cutrin była umierającą na raka dziewczynką, której pragnieniem było obejrzenie właśnie tej animacji. Niestety z powodu stanu zdrowia niemożliwe było obejrzenie przez nią bajki w kinie. Przyjaciel rodziny małej Colby zadzwonił jednak do wytwórni i poprosił o pomoc w spełnieniu marzenia śmiertelnie chorej pacjentki. Historia ta wywołała na tyle duże poruszenie, że został wysłany pracownik firmy kurierskiej z okazjonalnie wgranym filmem. Po skończeniu seansu kurier zabrał ze sobą nośnik, ponieważ „Odlot” nie miał jeszcze wtedy swojej oficjalnej premiery. Jak można dowiedzieć się z internetowych postów - dziewczynka odeszła kilka godzin po obejrzeniu filmu. „Zamierzam teraz latać bardzo wysoko” – takie słowa wybrzmiewają z kultowego utworu znanego z serii o Rockym. Balboa podobnie jak bohater animacji Disneya - Carl Fredricksen – pragnął wznieść się ponad wszystkimi problemami po to by spełnić skrywane w głębi serca marzenia. Obaj panowie nie osiągnęliby ich jednak nigdy, gdyby nie włożyli w nie serca i wysiłku. Życzę Wam tym samym Drodzy Czytelnicy Konceptu, aby nie zabrakło Wam ani zapału, ani mentalnego wiatru. Niech ten 2024 rok przynosi Wam same wysokie loty i piękne historie – kolorowe jak balony pewnego emerytowanego sprzedawcy. 23
BONI ET AEQUI
KRYSIA PASZKO
Dane
W ostatnich tygodniach opinię publiczną obiegła informacja o rozległym wycieku danych (w tym tzw. danych wrażliwych) z jednej z największych polskich sieci laboratoriów medycznych – ALAB laboratoria sp. z o.o.
w niebezpieczeństwie
24 styczeń 2024
W
edle informacji prasowych upublicznione zostały dane kilkudziesięciu tysięcy Polaków, jednak przestępcy mogą być w posiadaniu danych znacznie większej ilości osób. Wyciek był wynikiem ataku typu ransomware, zorganizowanego przez międzynarodową grupę hakerów, a przestępcy mieli chcieć żądać okupu.
RANSOMWARE, CZYLI CO?
Ransomware jest typem złośliwego oprogramowania, które ma na celu wymuszenie zapłaty okupu w zamian za odblokowanie plików, przywrócenia sprawności urządzenia bądź (w przypadku ataków na firmy) niepublikowania danych osobowych klientów i pracowników lub poufnych informacji handlowych (kontraktów, zamówień, planów na działalność itp.). Ransomware „dostaje się” do komputera użytkownika poprzez wykonanie interakcji z jego strony, np. kliknięcie w link w wiadomości e-mail, pobranie programu komputerowego z niezaufanego źródła, kliknięcie w reklamę która przekieruje nas na niebezpieczną stronę.
NIE-KLIENCI ALAB RÓWNIEŻ NARAŻENI
Nawet jeśli nie byliście nigdy klientami tej sieci laboratoriów, wasze dane mogły zostać objęte wyciekiem. Wystarczy, że przychodnia lub szpital, w którym wykonywaliście badania, ma podpisaną umowę z ALAB jako podwykonawcą. W taki sposób ALAB przetwarzał dane wielu osób, które mogą nie być w pełni świadome, że są w „grupie ryzyka” szeregu niebezpieczeństw związanych z wyciekiem danych osobowych. Warto mieć na uwadze, że wyciek dotyczył tzw. danych wrażliwych (w RODO nazywanych szczególnymi kategoriami danych), czyli danych dotyczących zdrowia. W dokumentach znalazły się również inne dane, takie jak imię i nazwisko, nr PESEL, adres zamieszkania, nazwę podmiotu zlecającego badania, daty i godziny zlecenia oraz wykonania badania, numer badania w systemie ALAB.
MOŻLIWE KONSEKWENCJE
Potencjalne konsekwencje wycieku danych mogą być bardzo dotkliwe: próba wykorzystania da-
nych do uzyskania kredytu/pożyczki w instytucjach pozabankowych, zarejestrowania na nasze dane karty SIM i wykorzystanie jej do popełnienia przestępstwa, podszywanie się. Natomiast konsekwencje grożą nie tylko osobom, których dane zostały wykradzione. ALAB może otrzymać karę nawet do 20 milionów euro lub do 4 % całkowitego rocznego światowego obrotu z poprzedniego roku obrotowego (górny limit kary wyznacza ta z kwot, która jest wyższa). Co możesz zrobić, gdy padniesz ofiarą wycieku danych osobowych? Warto zweryfikować, czy nasze dane zostały objęte wyciekiem i upublicznieniem. Specjaliści z Ministerstwa Cyfryzacji przygotowali specjalną stronę internetową https:// bezpiecznedane.gov.pl/ na której po zalogowaniu się możesz zweryfikować, czy twoje dane zostały ujawnione w tym lub innych wyciekach danych. Warto również rozważyć wykupienie dostępu do alertów Biura Informacji Kredytowej albo zwrócenie się do BIK o kopię przetwarzanych przez nich danych osobowych. Druga z opcji jest darmowa, natomiast nie gwarantuje alertów ani powiadomień gdyby w późniejszym czasie w bazie pojawiły się nowe zadłużenia. Jeśli wskutek wycieku danych doznamy szkody majątkowej bądź niemajątkowej (np. związanej z naruszeniem dóbr osobistych) możemy dochodzić roszczeń wobec Administratora danych na drodze cywilnoprawnej. Natomiast niezależnie od tego, czy nasze dane były objęte wyciekiem, warto jest zastrzec swój numer PESEL.
ZASTRZEŻONY PESEL
W ostatnim czasie, w ramach cyfryzacji polskiej administracji powstała możliwość zastrzeżenia numeru PESEL, m.in. w celu ochrony Polaków przed negatywnymi konsekwencjami wycieku danych. Już od 1 czerwca 2024 r. instytucje finansowe (w niektórych przypadkach również operatorzy telekomunikacyjni i notariusze) przed zawarciem umowy o kredyt, pożyczkę, leasing, otwarcie konta, modyfikację już istniejącej umowy itd. będą zobowiązane do zweryfikowania czy dany nr PESEL nie jest zastrzeżony. W przypadku zastrzeżenia numeru PESEL umowa nie będzie mogła być zawarta. Zastrzeżenie numeru PESEL można w każdej chwili cofnąć, np. wtedy kiedy faktycznie będziemy chcieli za-
wrzeć umowę kredytu. Zastrzeżenie swojego numeru PESEL nie niesie za sobą żadnych negatywnych konsekwencji, nie wpływa na możliwość zapisania się do lekarza czy wizyty w urzędzie, więc mimo tego że do pełnego funkcjonowania zastrzeżonych PESELi zostało jeszcze pół roku warto to zrobić już teraz. Możesz to zrobić za pomocą Profilu zaufanego lub w aplikacji mObywatel.
NA RYBACH TEŻ NIE JEST BEZPIECZNIE
Phishing, pochodzący etymologicznie od słowa fishing (z ang. wędkowanie) oznacza przestępny sposób pozyskania danych osobowych, uzyskania dostępu do konta lub zainstalowania złośliwego oprogramowania przy użyciu socjotechnik, czyli wpływania na ludzką psychikę. Przykładem phishingu może być wiadomość e-mail w której ktoś podszywa się pod twojego współpracownika lub SMS z linkiem wzywający do dopłaty kilku złotych do rachunku za prąd. Takie wycieki danych są równie niebezpieczne co opisywany wyciek ALAB, a w najgorszych przypadkach mogą zakończyć się np. podaniem cyberprzestępcom danych do swojego konta bankowego. Gdy nie jesteśmy pewni, czy wiadomość jest autentyczna warto zweryfikować ją u źródła, np. dzwoniąc do osoby lub na infolinię instytucji będącej jej rzekomym adresatem. Wzbudzające wzmożoną ostrożność powinny być wiadomości zawierające linki i odnośniki (przestrzegam przed ich otwieraniem!), presja czasowa (np. informacja, że w przypadku braku w wpłaty w ciągu 24h odcięta zostanie dostawa energii elektrycznej), obietnice podarowania gotówki lub szybkiego zysku z inwestycji na giełdzie. Jeśli wiadomość brzmi zbyt dobrze żeby była prawdziwa, oznacza to, że nie jest prawdziwa. Podejrzane wiadomości można zgłaszać (bezpośrednio je przesyłając) poprzez stronę internetową CERT Polska lub na numer telefonu 8080. Polecam zapisać ten numer w kontaktach, by w razie otrzymania podejrzanej wiadomości móc ją niezwłocznie przesłać. Im szybciej dokonane zostanie zgłoszenie, tym szybciej strona internetowa będzie mogła zostać dodana do stron niebezpiecznych, do których dostęp będzie „blokowany” przez dostawcę Internetu, co pomoże uniknąć oszukania innych osób, w tym np. seniorów. 25
KULTURALNY
Fot. naczytniku.com
Fantastyka na salonach O „Agli. Alef” Radka Raka
Nazwisko Radka Raka zyskało na popularności poza kręgami miłośników fantastyki, gdy w 2020 roku zdobył on Nagrodę Literacką „Nike” za powieść Baśń o wężowym sercu albo wtóre słowo o Jakóbie Szeli. Książka ta była szczególnie ważna w dyskursie na temat współczesnej literatury wysokiej i pozycji fantastyki na jej tle. MARTA BIEDRZYCKA
ZAKAZANE SŁOWO
Ostrożność w mówieniu o Baśni… stała się w pewnym momencie karykaturalna. Zaczęto używać wszystkich synonimów „gawędy”, byle tylko nie wyrzec zakazanego słowa „fantastyka”. Zdaje się jednak, że autor niewiele sobie z tego robił. Kiedy ukazała się jego następna powieść Agla. Alef, niektórzy czytelnicy zderzyli się z tekstem diametralnie różniącym się od nagrodzonego utworu. Niemożność opisania Agli. Alef innymi określeniami niż „fantastyka” stała się trudnym orzechem do zgryzienia dla krytyków. Przy czym Rak otwarcie zaznaczał w wywiadach, że nie chce przez całe życie pisać jednej powieści. To zapewne przyniosłoby kolejne nagrody, lecz raczej nie jest ani rozwijające, ani twórcze.
WYZWANIE DLA CZYTELNIKA
O czym zatem opowiada Agla. Alef? Główną bohaterką powieści jest Sofja Kluk – odważna i energiczna nastoletnia córka profesora zajmującego się owadzią gnozą. Życie dziewczyny ulega całkowitej przemianie, gdy jej ojciec udaje się na wyprawę badawczą i z niej nie wraca, a kontakt się urywa. Od tego momentu staniemy się świadkami niesamowitych przeobrażeń dziew26 styczeń 2024
czyny, wkraczającej w przedziwny i często niebezpieczny świat. Pod swoje skrzydła przygarnie ją mentorka Maja Ułuda, lecz nawet ona nie uchroni Sofji przed popełnieniem bolesnych błędów. Narracja w powieści jest niezwykle interesująca, ale może przy tym stanowić wyzwanie dla części czytelników. Chaotyczne wydarzenia poznajemy oczami dziewczyny. To, co widzi Sofja, widzimy i my. Nic więcej. W związku z czym otwierające się co i rusz wątki są niespodziewanie przerywane, jakoby zapominane, gdyż główną bohaterkę interesuje akurat coś innego. Następnie powracamy do nich całkowicie znienacka i powoli zaczynamy gubić się w gąszczu zdarzeń. Podobnie z resztą ma się rzecz ze światem przedstawionym. Mamy bowiem niby współczesność, niby inną rzeczywistość (równoległą), niby czasy PRL-u ze względu na obecnych funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa, ponadto krajem rządzi Car, niewątpliwie kojarzony przez nas z zaborami. Jednym słowem – chaos. Nie jest to książka typowa, ponieważ całość sprawia wrażenie pisanej na bieżąco, bez szkieletu utworu. Da się przy tym wyczuć, że jest to zabieg celowy. Zarówno autor, jak i czytelnicy nie są w stanie przewidzieć, co uczyni Sofja. Zdaje się, że to ona steruje pisarzem, nie na odwrót. Dzięki temu powieść nieustannie nas zaskakuje, każdy
akapit jest interesujący i nie możemy oderwać się od czytania.
SŁOWO I CIAŁO
Agla. Alef to także utwór bardzo intertekstualny. Wiele w nim odnajdziemy odniesień (często polemicznych) do Mrocznych materii Philipa Pullmana. Pojawiają się również nawiązania do Roberta Pucka, Andrzeja Sapkowskiego i Jacka Dukaja, o czym otwarcie mówi autor. Jako czytelnicy powieści Raka obcujemy nieustannie z tym, co znane, i z tym, co całkowicie nowe, zaskakujące. W szczególności ze zwyczajami gnostyckiego społeczeństwa. Niektóre obrzędy opisane w Agli. Alef mogą budzić w nas wewnętrzny sprzeciw, jako że pochodzimy z kultury, w której ciało jest otoczone szacunkiem, niemal czcią. Interesujące staje się zatem zderzenie naszych przekonań ze zwyczajami panującymi w świecie Sofji, w którym ciało jest tylko skorupą. Radek Rak podjął się oryginalnego wyzwania wyobrażenia sobie i opisania dojrzewania zwykłej nastolatki w rzeczywistości gnostyckiej, co więcej pełnej magii i niebezpiecznych zagadek. Być może Agla. Alef nie jest powieścią dla każdego, lecz zdecydowanie mogę ją polecić osobom lubiącym nieoczywiste rozwiązania prozatorskie. Utwór Raka wciąga, fascynuje i przede wszystkim sprawia wiele literackiej przyjemności.
ONI MIELI
W sutannie wśród powstańców ks. Stanisław Brzóska
Rok 2023 upłynął pod znakiem 160 rocznicy wybuchu powstania styczniowego. W ramach uczczenia pamięci tych wydarzeń wydano wiele publikacji, zorganizowano pamiątkowe wystawy muzealne, odbyły się również konferencje naukowe. Wraz z końcem roku pojawiły się zapowiedzi filmu dotyczącego postaci dowódcy ostatniego walczącego w powstaniu oddziału – księdza Stanisława Brzóski.
KATARZYNA KOTOWSKA
LOSY PRZED POWSTAŃCZE
Fot. polskieradio.pl
Urodził się 30 grudnia 1832 roku jako syn Marcelego Brzóski i Karoliny z Enskajtów. Jego ojciec był sygnującym się herbem Nowina zubożałym szlachcicem. Po ukończeniu szkoły w Białej Podlaskiej, początkowo studiował na Uniwersytecie Kijowskim. Naukę jednak porzucił na rzecz wstąpienia do seminarium, po którego ukończeniu podjął posługę jako wikariusz w parafii w Sokołowie Podlaskim. Miał wtedy możliwość rozwijać swój talent kaznodziejski, który przyciągał do świątyń wielu wiernych. W 1860 został przeniesiony do parafii w Łukowie, gdzie aktywnie działał na rzecz ludzi chorych i wykluczonych społecznie przez sytuację majątkową. Kapłan jeszcze przed wybuchem powstania angażował się patriotycznie w sprawy polskie – kilka lat po święceniach został skazany na
uwięzienie w twierdzy Zamość za wygłoszenie patriotycznego kazania. Choć zasądzony wyrok był wyższy, finalnie spędził w więzieniu trzy miesiące. Sytuacja ta popchnęła go do podjęcia decyzji o jeszcze aktywniejszym zaangażowaniu się w sprawy niepodległościowe. Złączył się z ugrupowaniem tzw. „Czerwonych”. Został mianowany naczelnikiem powiatu łukowskiego. Funkcję złożył wraz z wybuchem powstania.
DUCHOWY PRZYWÓDCA
Stanisław Brzóska powstanie rozpoczął szturmem na rosyjski garnizon w Łukowie. Pomimo poniesienia małych strat, skończył się on niepowodzeniem. Z ramienia Rządu Narodowego mianowano go naczelnym kapelanem powstania. Przed powstaniem oddziału pod jego dowództwem walczył u boku płk. Walentego Lewandowskiego. Został ranny w potyczce pod Sosnowicą. Po wyzdrowieniu dołączył do oddziału Karola Krysińskiego, a następnie Michała Heydenreicha. Walczył wówczas w bitwie pod Żyrzynem. Oddział został rozbity pod Fajsławicami – Brzózka był jednym z nielicznych, którzy przeżyli to starcie. Zapadł na tyfus i dopiero z końcem 1863 ponownie zaczął aktywnie angażować się w sprawy militarne. Z początkiem 1864 rozpoczął tworzenie swojego oddziału, złożonego w większości z chłopów. Według różnych głosów uważa się, że powodem był ukaz uwłaszczeniowy i ostatnia próba pozyskania włościan dla sprawy zrywu, według innych stworzenie oddziału nie byłoby
możliwe bez chociaż minimalnego poparcia środowiska chłopskiego. Wśród żołnierzy rosyjskich wywoływał popłoch do tego stopnia, że zaczęli wierzyć, iż Brzóska jest chroniony przez mistyczne siły. Sława kapłana stała się tak duża, że namiestnik Królestwa Polskiego, Fiodor Berg, zagroził ludności surowymi karami za wspieranie oddziału. Do Brzóski próbowano zniechęcić również kościelnych hierarchów, których zmuszano do potępienia działań kapłana i pozbawienia go godności kapłańskiej. Biskupi nie ugięli się jednak pod naciskiem zaborcy. Oddział ostatecznie został rozbity wraz z końcem roku. Sam Stanisław Brzóska wraz ze swoim adiutantem ukrywał się pod Sokołowem Podlaskim. Miejsce jego przebywania zostało ujawnione przez jedną z torturowanych przez Rosjan kurierek - Antoninę Konarzewską. Po obławie na wieś, mężczyźni dostali się do niewoli. “Ostatni powstaniec” został skazany na karę śmierci poprzez powieszenie, co wykonano 23 maja 1865 roku na rynku w Sokołowie Podlaskim w obecności kilku tysięcy obserwujących.
OSTATNI MĘŻNY
Sława księdza-powstańca nie zaniknęła również po jego śmierci. Powstało wiele ludowych legend i opowieści o przygodach jego oddziału. W najciemniejszych momentach walki z zaborcami ksiądz Brzóska był przywoływany jako symbol nieugiętego oporu wobec wrogiej władzy i umiłowania wolności. Jest to też znaczący element wyjątkowej roli, jaką w walce o niepodległość i suwerenną Polskę odegrał Kościół Katolicki, którego kapłani we wszystkich zaborach aktywnie działali na rzecz wolności swych wiernych. 27
SPORT
Piłkarska Retro Liga Bramkarze bez rękawic. Brak żółtych i czerwonych kartek. To tylko kilka przykładowych zasad, którymi dawniej kierowano się w rozgrywkach piłkarskich. Pasjonatów przedwojennej piłki nożnej w naszym kraju nie brakuje. Dzięki nim powstała Retro Liga – niezwykły projekt, który pozwala poczuć ducha dawnej futbolowej epoki.
N KAMIL KIJANKA
28 styczeń 2024
a wstępie należy wyjaśnić, że Retro Liga jest to ogólnopolskie stowarzyszenie historyczne, skupiające zespoły odtwarzające polskie kluby piłkarskie działające w okresie II Rzeczypospolitej, które przestały istnieć po roku 1939. Kultywowanie pamięci o dawnych drużynach i wskrzeszenie rozgrywek piłkarskich w dawnej formule to najważniejsze założenia tego projektu. Wszystko to sprawia, że możemy przez chwilę poczuć się w pewnym stopniu jak kibice z lat trzydziestych. Rozgrywki oparte są przedwojennych zasadach, piłkarze występują w starodawnych strojach, a nazwy klubów biorących udział w zmaganiach nawiązują do nieistniejących już piłkarskich drużyn z dawnych lat. Retro Liga pokazuje coś zupełnie innego niż obecny futbol. Jest to interesujące widowisko przede wszystkim dlatego, że obowiązują przedwojenne zasady, ubiór, buty i piłka. Myślę, że warto spróbować swoich sił w tych
rozgrywkach i przypominać ludziom o tym, jak wyglądała dawna piłka nożna – przekonuje zawodnik Zagłębia Wałbrzych i Czarnych Lwów, Marek Górecki. Organizatorzy dbają o wszelkie szczegóły, by wiernie odtworzyć klimat piłkarskich meczów okresu przedwojnia. Obuwie i futbolówka znacząco różnią się więc od tych, do których przyzwyczajeni są współcześni piłkarze. Często też przed początkiem spotkania możemy usłyszeć zaproszoną specjalnie na tę okazję orkiestrę. Podczas meczów obowiązują stare, przedwojenne zasady. Bramkarze co prawda bronią bez rękawic, ale mogą za to złapać futbolówkę po podaniu od kolegi z drużyny. Nie ma jednak tak łatwo. Mimo tego przywileju, nie mogą swobodnie poruszać się z nią w dłoniach po polu karnym. Zezwala im się wykonać tylko dwa kroki, a potem są zmuszeni kozłować. Jak w koszykówce. Nieco inaczej wyglądają także wyrzuty z autu, czy odgwizdywane spalone. Czerwonych kartek co
prawda nie ma, ale jeżeli zawodnik przesadzi z agresywnością lub jego zachowanie będzie naganne, sędzia może zadecydować o usunięciu go z boiska. Obecnie liga składa się z ośmiu zespołów z różnych stron Polski. Mocną reprezentację ma Dolny Śląsk, który może pochwalić się trzema drużynami. W dodatku, każda z nich nawiązuje do zespołów lwowskich – powołany w Wałbrzychu klub Czarni Lwów, LKS Lechja Lwów (pisownia oryginalna – przyp. red.) z Dzierżoniowa i Pogoń Lwów z Żarowa. W rozgrywkach występują również takie ekipy jak WKS 10PP Łowicz, WKS 37PP Kutno, czy WKS 42PP Białystok. Sosnowiczanie tchnęli drugie życie w zapomnianą Victorię Sosnowiec, której początki sięgały roku 1918. Co ciekawe, jego barw przed laty bronił wraz ze swoim bratem słynny polski tenor, Jan Kiepura. Czy zawodnicy z Górnego Śląska będą wobec tego grali jak… z nut? A może to… melodia przyszłości? Przekonamy się. Dlaczego na Dolnym Śląsku postanowiono reaktywować kluby lwowskie? Powodów jest co najmniej kilka. Drużyny z centralnej czy wschodniej Polski miały nieco łatwiej. Reaktywowały kluby, które istniały u nich przed wojną. My nie mieliśmy takiej możliwości. Nasz pierwszy prezes Rafał Lewandowski zaczytywał się w historii Czarnych Lwów. Doszedł do wniosku, że nasze wałbrzyskie charaktery pasują do „Powidlaków”. Ponadto, Czarni Lwów współpracowali swego czasu ze Slavią Praga – klubem zaprzyjaźnionym z Górnikiem Wałbrzych – opowiada prezes Czarnych Lwów, Dariusz Kupczyk. Mecze rozgrywane są przez jedną rundę w okresie wiosna – jesień. Każdy z każdym, bez spotkań re-
strojów i zrekonstruowania piłkarskiego obuwia. Pierwszy mecz retro odbył się w 2017 roku - WKS 10. Pułk Piechoty w Łowiczu zmierzył się z Pogonią Lwów. W jednym z kolejnych spotkań jedna z drużyn wystąpiła w doskonale odwzorowanych, przedwojennych strojach reprezentacji Polski. Powstanie ligi było tylko kwestią czasu. Premierowy sezon odbył się w roku 2019. Mistrzem inauguracyjnych rozgrywek została Lechja Lwów z Dzierżoniowa. Zawodnicy mają okazję rozgrywać spotkania na ciekawych obiektach, m.in. na Stadionie Ludowym w Sosnowcu, na którym przez lata grało miejscowe Zagłębie, czy Stadionie Miejskim wanżowych. W zależności od sezonu, w Białymstoku, gdzie na co dzień drużyny grają na zmianę – raz „u sieswoje mecze rozgrywa ekstraklasowa bie” a raz „na wyjeździe”. Przy czym Jagiellonia. ostatnia kolejka, zazwyczaj decyduRozgrywki z roku na rok cieszą jąca o końcowym układzie tabeli, się coraz większym zainteresowaodbywa się na neutralnym terenie. niem. Mecz na Podlasiu odbył się Wszystko zaczęło się w 2014 przy wsparciu blisko tysięcznej roku, kiedy to Piotr Marciniak – prepubliczności. Organizatorzy mają zes Stowarzyszenia Historycznego nadzieję, że liczba drużyn będzie im. 10 Pułku Piechoty z Łowicza sukcesywnie się powiększać, a trybuprzypadkowo odnalazł w Centralnej ny będą wypełniane coraz liczniej. Bibliotece Wojskowej regulamin O Retro Lidze pozytywnie dotyczący detali piłkarskiego obuwia wypowiadają się znane i cenione i odzieży z dawnych lat. Zaintrygopostaci polskiego sportu i dzienniwało go to na tyle, że zaczął szukać karstwa, takie jak Andrzej Strejlau, głębiej – m.in. informacji o przedwoktóry otwierał ostatnie rozgrywki, jennych zasadach gry w piłkę nożną. Joanna Jóźwik, Tomasz Smokowski, Od teorii było stopniowo przechoAndrzej Twarowski, Robert Korzeniowski, Łukasz Fabiański, Ireneusz Jeleń, czy Kultywowanie pamięci o dawnych Sebastian Mila. Działalność stowadrużynach i wskrzeszenie rozgrywek rzyszenia wykracza także piłkarskich w dawnej formule to poza futbol. Inicjatorzy projektu zajmują się najważniejsze założenia tego projektu. również badaniami innych dyscyplin sportowych dzono do praktyki – wraz z grupą inuprawianych w II RP, muzealnicnych pasjonatów i rekonstruktorów twem, poszerzaniem wiedzy w zapostanowił wcielić projekt w życie. kresie historycznym, wydawnictwem Na co dzień zajmuję się rekonpublikacji o tematyce historycznostrukcją. Szukałem więc w Centralnej -sportowej, czy organizacją różnych Bibliotece Wojskowej dokumentów wydarzeń. związanych z łącznością. Przypadkiem Retro Liga to po prostu piłkarska odnalazłem jednak archiwalne instrukprzygoda, której nie da się przeżyć cje techniczne związane z asortymennigdzie indziej. Dla zawodników, któtem piłkarskim - jak uszyć odpowiednie rzy zawiesili buty na przysłowiowym buty, jak prezentował się sportowy strój kołku jest to okazja do kontynuowai inne detale. Po rozmowie z kolegami nia kariery, a dla graczy z niższych z innych grup rekonstrukcji uznaliśmy, lig – niepowtarzalna możliwość na że skoro na co dzień walczymy na polach to, by zostać futbolowym mistrzem bitew, to czemu nie zmierzyć się także Polski. Angażując się w tej projekt na boisku piłkarskim - mówi pomymożna poznać ludzi z piłkarskiego słodawca projektu i prezes Stowarzyśrodowiska na terenie całego kraju szenia Historycznego im. 10 Pułku i dostąpić zaszczytu gry w stroju Piechoty z Łowicza, Piotr Marciniak. reprezentacyjnym – oczywiście przy Wszystko rozwijało się stopnioakompaniamencie „Mazurka Dąwo. Pomysłodawcy zaczęli od uszycia browskiego”. Jest więc o co grać. 29
ŚWIAT
PATRYK KIJANKA
Zapewne ciężko byłoby spotkać osobę, która nie skojarzyłaby Australii z kangurami, „misiami” Koala, Aborygenami, czy też słynną operą w Sydney. Miłośnicy muzyki doskonale zdają sobie sprawę, że to także ojczyzna artysty Nicka Cave’a oraz tak znanych zespołów jak AC/DC, czy też INXS. Jak zapewne nietrudno się domyślić – kraj ten ma jednak o wiele więcej do zaoferowania.
Żyjąc wśród kangurów kilka słów o tym jak się mieszka w Australii Niestety trudności wizowe, a także ogromna odległość dzieląca to państwo od Europy niezwykle utrudnia rzetelne poznanie wszystkich jego walorów. Choć bez wątpienia wyzwania natury prawnej, a także finansowej nie czynią Australii najłatwiejszym kierunkiem migracyjnym to jednak także tam możemy spotkać przedstawicieli Polonii. Paulina Pakos i Victor Mrówka są Polakami, którzy na co dzień żyją w Sydney. Z czytelnikami Konceptu postanowili podzielić się swoją historią, a także wrażeniami z życia w tym niezwykłym kraju. Jak długo mieszkacie w Australii? Victor urodził się w Sydney, ale ma polskie korzenie. Ja pochodzę z Łodzi, a w Australii jestem z przerwami od niespełna dwóch lat. Rodzice Victora przyjechali tutaj w latach 80-tych. Mnie jednak zawsze ciągnęło do tego kraju. Dlatego zdecydowałam się na przyjazd. Pośrednio zachęcili mnie znajomi, których poznałam podczas pracy na campach w Stanach Zjednoczonych. Mnóstwo osób wybierało się do Australii na tzw. Working Holiday. Na tych samych zasadach przyjechałam tutaj ja. Czy miasto w którym żyjecie różni się od pozostałych miejsc w Australii? P: Myślę, że tak. Victor był w największych miastach Australii i na tzw. Outbacku (słabo zaludnionym pustynnym obszarze kraju), więc pewnie ma więcej na ten temat do powiedzenia. Ja z kolei pracowałam przez jakiś czas na wolontariacie w Bombali, niedaleko Góry Kościuszki. Przeskok między dużymi i regionalnymi miastami jest ogromny. Przyznam , że miałam takie wrażenie, jakbym się cofnęła w czasie o 20 lat… V: W Australii jest tak naprawdę tylko kilka głównych miast (Sydney, Melbourne, Brisbane i ewentualnie Perth i Gold Coast), które nie są uznawane za regionalne. Do tych miejsc głównie migrują ludzie ze względu na możliwości 30 styczeń 2024
i styl życia, których brakuje w mniejszych miejscowościach Jakie dostrzegacie największe różnice kulturowe między ludźmi z Australii i Europy? P: Wydaje mi się, że najbardziej zauważalną różnicą jest kultura pracy (Australijczycy nie są znani z dobrej etyki pracy) i luźne podejście do życia. Ludzie generalnie są tutaj bardziej beztroscy, otwarci i serdeczni. Jaka jest australijska kuchnia? P: Raczej nie istnieje coś takiego. Australia jest dużą mieszanką kulturową i można właściwie znaleźć tu niemal wszystko. Ze słodyczy i przysmaków - w Polsce nie dostanie się „tim tamów”(czyli wafli z masą czekoladową), „lamingtonów” (biszkoptów w kształcie prostopadłościanów z czekoladowym lukrem i posypką z wiórek kokosowych), ale moim zdaniem nasze słodycze są lepsze. Kolejnym dziwactwem jest tzw. Fairy bread czyli zwykły, biały chleb tostowy posmarowany masłem i posypany kolorowymi sprinkles (posypką). Czy Australia jest krajem drogim do życia? P: To w dużej mierze zależy od miasta. Sydney jest najdroższe, ale z drugiej strony tu jest najwięcej możliwości. To co u nas kosztuje 30 zł tutaj będzie kosztować 30$. Jednak ceny nieruchomości i wynajmu są zdecydowanie dużo wyższe, tak samo transportu publicznego (będzie to koszt około
30-50$ na tydzień, jeśli jeździ się do pracy 3-4 razy w tygodniu), usług medycznych itd., aczkolwiek pamiętajmy, że wyższe są również zarobki. Czy każdy odnalazłby się w tym kraju? Co może stanowić największą barierę? P: Sądzę, że do życia w dużych australijskich miastach można się łatwo przyzwyczaić. Klimat jest fantastyczny. V: Australia myślę, że nie byłaby dobrym miejscem dla osób słabo tolerujących wysokie temperatury. Problem miałyby także osoby, które brzydzą się zwierząt i owadów (mam na myśli karaluchy, pająki, węże itd.). Ciężko byłoby także ludziom mówiącym słabo po angielsku, czy nieumiejącym pływać. Czy w Australii występują jakieś specjalne, charakterystyczne tradycje, święta, zwyczaje? P: Jest kilka specyficznych Świąt, jak np. ANZAC Day (Australian and New Zealand Army Corps – dzień upamiętniający żołnierzy poległych w pierwszej wojnie światowej. Znanym wydarzeniem są także wyścigi konne na Melbourne Cup, co w stanie Victoria jest uznawane za Public Holiday. Tradycją jest to, że ludzie ubierają się wtedy bardzo odświętnie, specjalnie na tę okazję. O czym trzeba pamiętać zwiedzając Australię? Jak najlepiej się po niej poruszać? V: Przy zwiedzaniu Australii trzeba pamiętać o dużych zapasach wody, jedzenia i paliwa. Zwłaszcza na zachodnim wybrzeżu, gdzie odległości między miastami są ogromne, trzeba być przygotowanym na to, ze najbliższa stacja paliwowa będzie za 500 km. Należy pamiętać, że istnieje możliwość, iż np. uszkodzi się nam opona, lub uderzymy w kangura na drodze, który zmasakruje nam auto (co zdarza się tu dość często). P: Dobrze też zgłębić informacje jak postępować na wypadek, gdyby ugryzł nas wąż lub jadowity pająk. Powinniśmy potrafić rozpoznać różne gatunki i wiedzieć gdzie zgłosić zdarzenie. Nie wolno wchodzić w dzikie obszary leśne albo do nieznanej wody (zwłaszcza w tych bardziej tropikalnych częściach Australii). Rekiny to jedno, ale są jeszcze krokodyle. Czy Australijczycy borykają się z wieloma wypadkami drogowymi z udziałem kangurów? P: Faktem jest, że wypadki drogowe z kangurami na trasach poza miastem są bardzo częste. Przy drogach leży mnóstwo zabitych zwierząt. Nie tylko kangurów, ale też wombatów, walabii
itd. Zauważyłam kiedyś, będąc w regionalnej części Australii, że niektóre zabite zwierzęta oznaczane są neonowym X-em. Jeśli był to torbacz sprawdzony przez patrol to zostawia on w ten sposób informację o tym, że młode przeżyły. Takim sposobem maluchy są zabierane do rezerwatów. W dużym mieście raczej nie spotkamy kangura, chyba że wyjedziemy na obrzeża. Które stereotypy na temat Australii są najbardziej przesadzone Waszym zdaniem? P: Zdecydowanie to, ze wszyscy faceci są tu powalająco przystojni (śmiech). Najpopularniejsza wśród mężczyzn fryzura to tzw. Mullet, którą widzi się na ulicach zbyt często… A tak na poważnie, to stereotyp o tym, że wszystko w Australii chce Cię zabić jest najbardziej przesadzony. Na pewno jest tu dużo groźnych zwierząt, ale raczej ciężko na nie trafić w dużych miastach (poza okazjonalnym pająkiem huntsmanem, który nie jest nawet jadowity). W niektórych rejonach Australii faktycznie trzeba uważać, dlatego istotne jest rozeznanie i przygotowanie. Jakie są największe plusy i minusy życia w Australii? P: Minusem jest odległość od wszystkiego mam na myśli zarówno dystans między Polską i Australią, ale także wewnątrz kontynentu – między miastami. Tutaj niczym niezwykłym nie jest dojeżdżanie do pracy dwie godziny w jedna stronę - jeśli pracuje się w Sydney, a mieszka poza miastem lub na obrzeżach. Plusem dla mnie jest klimat, warunki życia, bliskość do oceanu, bardzo smaczne jedzenie i dobra jakość produktów (większość warzyw i owoców pochodzi z farm z Australii), dobra opieka medyczna plus duże możliwości rozwoju kariery. Dopytam jeszcze o te węże i pająki, łatwo przywyknąć do ich obecności? P: Myślę, że to zależy od lokalizacji. W Sydney? Jest w porządku, choć można czasami zobaczyć węża, albo popływać w towarzystwie rekina… Ale np. na północy ludzie chodzą na plaże ze strzelbami na wypadek gdyby pojawił się jakiś krokodyl. Dużym problemem wbrew pozorom są tutaj ptaki, zwłaszcza sroki. W czasie wiosny mówi się o tzw. „swooping season” gdzie ptaki dosłownie atakują ludzi (żeby zabrać im jedzenie). Victor miał sytuację, gdzie kukabura rozcięła jego koledze wargę wyrywając mu z ust smażonego kalmara… Czy chcielibyście coś przekazać polskim czytelnikom? P: Chciałabym zachęcić ludzi do rozważenia programu Working Holiday w Australii, jeśli np. mogą pozwolić sobie na gap year na studiach, albo potrzebują zmian w swoim życiu i chcą doświadczyć czegoś zupełnie nowego. Australia ma wiele fantastycznych miejsc do odwiedzenia. Szkoda by było z tego nie skorzystać! Dodam tylko, że wizy Working Holiday wydawane są do 31 roku życia – nie czekajcie! 31
NA DZIAŁANIE
Czy zmieniając świat, zmieniamy siebie? rola NGO’sów w rozwoju osobistym „Polska NGO’sami stoi” – nie bez powodu stwierdzenie to zyskuje popularność w naszym kraju. To właśnie organizacje pozarządowe odgrywają istotne role – od działań środowiskowych po edukację społeczeństwa obywatelskiego.
MAŁGORZATA TOBIS ZUZANNA CZERNICKA
G
łównym fundamentem większości takich zespołów są wolontariusze, którzy w miarę swoich możliwości czasowych i kompetencji angażują się w działania. Wielu z nich, zostaje na dłużej… co więc daje zaangażowanie w NGO’sach? Czy bezpłatna praca może na dłuższą metę satysfakcjonować i przynosić istotne korzyści?
KREATYWNY CHAOS? – ŚWIAT ORGANIZACJI POZARZĄDOWYCH
Organizacje pozarządowe są niezbędnymi katalizatorami rozwoju społecznego, wywierając znaczący wpływ na kształtowanie społeczno-gospodarczych i politycznych krajobrazów krajów na całym świecie. Odgrywają kluczową rolę w rozwoju społecznym, dostarczając programy i inicjatywy, które wzmacniają pozycję marginalizowanych społeczności. Szkolenia zawodowe, projekty mikrofinansowe i programy rozwoju społeczności pomagają jednostkom poprawiać swoje życie. Organizacje pozarządowe promują samowystarczalność i aktywne uczestnictwo w życiu społecznym. Ważnym elementem misji organizacji pozarządowych jest dbałość o środowisko 32 styczeń 2024
naturalne i zrównoważone zarządzanie zasobami. Poprzez podejście holistyczne dążą one do stworzenia harmonijnej przyszłości, korzystnej zarówno dla ludzi, jak i dla planety. Organizacje pozarządowe wpływają również na zmiany polityczne, działają jako lobbyści i partnerzy rządowi, aby wprowadzić pozytywne przemiany społeczne. Poprzez współpracę kształtują politykę, która uwzględnia potrzeby dyskryminowanych populacji. W sytuacjach kryzysowych organizacje pozarządowe wyróżniają się szybką mobilizacją i skuteczną reakcją. Oferują niezbędną pomoc humanitarną i ochronę w przypadku katastrof, aby zapewniać wsparcie społecznościom.
CZY ZMIANY NIE DO ROZWIĄZANIA DA SIĘ ROZWIĄZAĆ W 6 KROKACH?
W sferze organizacji pozarządowych podróż od innowacyjnych koncepcji do namacalnego wpływu jest ciągłym wyzwaniem. Sześcioetapowa struktura Kevina Eikenberry'ego stanowi pragmatyczny przewodnik dla organizacji pozarządowych, który pomaga przejść przez tę transformację. Po pierwsze i najważniejsze – dostosowanie się zapewnia, że pomysły są zsynchronizowane z nadrzędnymi celami organizacji. Jasność staje się niezbędna, zajmując się powszechną kwestią pomysłów, którym brakuje precyzji do skutecznego wykonania. Co więcej? Zorganizowanie się, które
obejmuje skrupulatne planowanie, płynnie integrując pomysły z szerszym zakresem działań organizacji pozarządowej. Uznając potrzebę współpracy, poszukiwanie pomocy staje się strategicznym posunięciem, uznając, że do wdrożenia mogą być potrzebne różne umiejętności i zasoby. Świadome przejście od pomysłu do działania wymaga poświęcenia energii na jego realizację a pokonanie wyzwań jest związana z nadaniem priorytetu pomysłom zgodnym z bieżącymi celami, nawet jeśli oznacza to rezygnację z niektórych z nich. Takie podejście pozwala organizacjom pozarządowym tchnąć życie w swoje pomysły, przekształcając je z koncepcyjnej błyskotliwości w namacalne narzędzia pozytywnych zmian.
NGO TO LUDZIE, KTÓRZY GO TWORZĄ
Organizacje pozarządowe, w przeciwieństwie do tradycyjnych struktur znanych nam z przedsiębiorstw, bazują na kompetencjach i zaangażowaniu wolontariuszy. W zasadzie każdy znajdzie tam rolę dla siebie. Jednymi z najbardziej kluczowych obszarów w NGO’sach są fundraising, marketing oraz koordynacja projektów. Fundraising w organizacjach pozarządowych zapewnia stabilność finansową oraz umożliwia realizację misji oraz celów statutowych. Większość funduszy pozyskuje się jednak z programów
grantowych, a także od niezależnych darczyńców. Aby budować świadomość i pozyskiwać wsparcie potrzebny jest marketing. Działy marketingu w NGO koncentrują się na wyraźnym komunikowaniu misji i celów organizacji – wykorzystują narzędzia storytellingu, aby opowiadać o tym, co aktualnie się dzieje się, jakie projekty realizują, z jakimi wyzwaniami się mierzą i jaki wpływ mają na otoczenie. Realizacja projektów nie byłaby możliwa bez skutecznej koordynacji. To proces, który ma kluczowe znaczenie dla realizacji misji organizacji i przynoszenia pozytywnych zmian społecznych, aby móc realizować wszelkiego rodzaju inicjatywy.
ALE PO CO TY TO ROBISZ? – DOŚWIADCZENIE PRZEZ WOLONTARIAT
Fot. Lucy.Brown/ shutterstock
Angażowanie się w różne projekty wystawia wolontariuszy na różnorodne wyzwania, rozwijając zdolności adaptacyjne i umiejętności rozwiązywania problemów. Praktyczne doświadczenie wyposaża ich w praktyczną wiedzę, doskonaląc ich umiejętności radzenia sobie w złożonych sytuacjach. Wolontariusze często rozwijają głębsze zrozumienie kwestii społecznych, uczą się o przyczynach problemów i zyskują wgląd w skuteczne rozwiązania. Zdobyta
wiedza staje się dla wolontariuszy kamieniem milowym, wpływającym na ich przyszłe wybory zawodowe i osobiste aspiracje. Nawiązywanie kontaktów w organizacjach pozarządowych pomaga kształtować przyszłe ścieżki zawodowe. Świat jest mały, a świat wolontariuszy jeszcze węższy. Budowanie więzi z osobami, które podzielają pasję do zmian społecznych, może otworzyć drzwi do przyszłej współpracy i możliwości kariery. Umiejętności zdobyte podczas pracy wolontariackiej stają się nieocenionymi atutami w rozwoju osobistym, przyczyniając się do bardziej świadomego, empatycznego i świadomego społecznie pokolenia zaangażowanego w dokonywanie pozytywnych zmian.
JAK POWINNA WYGLĄDAĆ ORGANIZACJA POZARZĄDOWA W 2030 ROKU?
Ponadczasowa mądrość Abrahama Lincolna – „najlepszym sposobem przewidywania przyszłości jest jej tworzenie” – silnie rezonuje z obecnym krajobrazem organizacji pozarządowych oraz organizacji społeczeństwa obywatelskiego. W miarę jak podmioty te zmagają się z ogromnymi wyzwaniami stawianymi przez 4C – covid, climate change, conflicts,
and costs – trwa metamorfoza. Przyjęcie tego okresu transformacji ma kluczowe znaczenie, uznając, że każda zmiana, choć chaotyczna na początku, może być kierowana przez jasną wizję i cel. Organizacje pozarządowe zmieniają swoje struktury a przede wszystkim podejście, aby przetrwać w erze szybkich zmian. Znaczenie zdolności adaptacyjnych staje się kluczowym elementem organizacji pozarządowych. W przyszłości, organizacje te powinny przyjąć zdecentralizowane podejmowanie decyzji, współpracować z lokalnymi partnerami i unikać tradycyjnych hierarchii. Monitorowanie i ocena powinny być postrzegane jako narzędzia do usprawniania operacji, a nie tylko raportowania. Partnerstwa powinny być priorytetem, a organizacje pozarządowe powinny doceniać wkład każdego uczestnika. Zmiana społeczna często zaczyna się od indywidualnych działań, a zaangażowanie w organizacje pozarządowe może być jednym z narzędzi, które umożliwiają jednostkom aktywny udział w procesach zmiany. Wpływ NGO na rozwój osobisty będzie różny dla każdej osoby – wszystko zależy od indywidualnych doświadczeń, zaangażowania oraz otwartości na nowe wyzwania i perspektywy.
33
Z KONCEPTEM W ŚWIAT
Norwegia na studencką kieszeń Lata studenckie rządzą się swoimi prawami. Oszczędny tryb życia przeplatany imprezami, wyjazdami i tysiącem wspomnień. No właśnie, wyjazdy. Czy podróżowanie, w szczególności za granicą, musi być kosztowne? Opowiem wam historię mojej trzytygodniowej wyprawy do Norwegii, którą zorganizowałem w 2022 roku oraz podzielę się kilkoma wskazówkami na temat organizacji budżetowych wyjazdów. RAFAŁ KRAWCZYK
4
500 km - tyle przy pomocy samochodu pokonaliśmy wraz z moimi trzema kompanami w samej Skandynawii. Założenie było dość proste, zobaczyć Norwegię, poznać jej dzikie rejony oraz doznać choć trochę życia za kołem podbiegunowym, aby to zrealizować wraz z trzema doświadczonymi uczestnikami wcześniejszych podróży w grudniu 2021 roku zaczęliśmy tworzyć konspekt wyprawy do Norwegii.
MAGAZYN NA CZTERECH KOŁACH
Jako, że dysponowaliśmy niezbyt wielkim budżetem, zdecydowaliśmy się podróżować prywatnym samochodem jednego z nas - daje to nieograniczoną swobodę ruchu i możliwość zabrania dużej ilości
34 styczeń 2024
bagaży oraz jedzenia. Te ostatnie z kolei całe zabraliśmy z Polski. Przygotowaliśmy sobie po 5 wariantów śniadań jak i kolacji, a składniki przewieźliśmy promem za Bałtyk. Obiady realizowaliśmy przy pomocy żywności liofilizowanej wzbogaconej o własnoręcznie zawekowane wcześniej mięso. Nastawieni na mocno górski i surowy teren zabraliśmy również typowy sprzęt typowo do przetrwania w górach. Zapakowaliśmy narzędzia wraz z płynami eksploatacyjnymi, aby drobne naprawy samochodu wykonać samemu. Nocleg realizowaliśmy w jednym, czteroosobowym namiocie. Norweskie prawo jest bardzo korzystne dla turystów - można biwakować w zasadzie wszędzie. Dzięki tej metodzie byliśmy w stanie nie tylko zaoszczędzić wiele pieniędzy ale
także jeszcze bardziej doświadczyć dzikiego klimatu Norwegii.
SKRAWEK RAJU
No ale dobrze, starczy suchych, czysto organizacyjnych aspektów. Co my tam przez tyle czasu robiliśmy? A czego nie robiliśmy! Wyprawę rozpoczęliśmy w Szwecji, w okolicy Karlskrony. Po zejściu na suchy ląd ruszyliśmy na północny zachód, aby wieczorem znaleźć się już za Oslo, w okolicy Drammen. Tam z samego rana, po pierwszym śniadaniu w urokliwej scenerii, udaliśmy się dalej na zachód, do największego fiordu Norwegii - Lysefjord. Należy w tym miejscu zaznaczyć, że w tym przypadku trasa samochodem także jest elementem wycieczki i niezapomnianych wspomnień, a pomimo
wielu godzin i pokonanych kilometrów trasa wcale się nie dłużyła. Jej zróżnicowanie i niezapomniane widoki skutkowały częstymi postojami, aby tylko ponapawać się nimi jeszcze choć chwilę dłużej. Pod Lysefjord zostawiliśmy nasz samochód na trzy noce i wyruszyliśmy z potrzebnym ekwipunkiem poznać bliżej największy z fiordów oraz Preikestolen - dość charakterystyczne i popularne miejsce na mapie Norwegii, niezwykle malowniczą formację skalną wznoszącą się nad zatoką. Im dalej na północ tym ciekawiej, gdyż zajechaliśmy do lazurowych jezior Bondhusvatnet oraz nieopodal znajdującą się Trolltungę, której niestety ze względu na niekorzystne warunki pogodowe nie zdecydowaliśmy się zdobywać. Kolejnym punktem na mapie była malownicza i urokliwa gmina Aurland, a po niej Jotunheimen - unieśmiertelniona w mitologii skandynawskiej kraina lodowych gigantów. Kulminacją wizyty w tych górach było zdobycie Galdhøpiggen, czyli dachu Skandynawii. Wtedy przyszedł czas na dłuższą trasę prosto na północ, hen za koło podbiegunowe.
byśmy wrócili, ale trzeba pamiętać że jest to raczej okolica zarezerwowana dla osób, które mają już jakieś pojęcie o turystyce górskiej, choćby ze względu na brak zasięgu i niemal niewidoczne, zarośnięte i ukryte szlaki. To był ostatni punkt naszej wyprawy. Pożegnawszy Norwegię udaliśmy się do Szwecji, aby prostą drgoą wrócić do Karlskrony, a stamtąd promem prosto do Polski.
PLAN I REALIZACJA
W tym dużym skrócie opisałem nasze trzy tygodnie spędzone w Norwegii. Założone cele zrealizowaliśmy w 100 procentach, ale chęć powrotu do skandynawskiego raju narodziła się zaraz po zakończeniu podróży. Oczywiście niecały miesiąc to za mało żeby w pełni zwiedzić
Norwegię, ale wystarczy, aby w pełni poczuć jej klimat i surowy charakter.. Każdy z uczestników wyjazdu nie przekroczył w swoich wydatkach sumy 2700 złotych, więc moim zdaniem jest to świetny wynik, zwłaszcza biorąc pod uwagę niesamowite wrażenia i przebytą trasę. W przygotowaniu takich samodzielnych wyjazdów ważna jest dobra i czytelna organizacja. My wszystkie informacje i plany zgromadziliśmy w aplikacji do zarządzania projektami - Trello, ale oczywiście każde narzędzie tego pokroju będzie do tego celu dobre. Należy pamiętać o dobrze przemyślanym planie, ekwipunku, trasie i sytuacjach awaryjnych, a gdy to mamy gotowe to nic tylko jechać i zdobywać świat!
DZIKIE SERCE
Jechaliśmy 12 godzin, jednak cel dobrze nas motywował. Park Narodowy Rago jest uważany za jedno z najdzikszych miejsc w Europie. Podobnie jak w Jotunheimen zostawiliśmy samochód, aby na cztery dni wybrać się w rejony pozbawione zasięgu telefonicznego i cywilizacyjnych udogodnień. Niesamowite doświadczenie dzikiej natury oraz niemal niewidocznych szlaków zrobiło na nas duże wrażenie, skorzystaliśmy także z jednej z Hytt - domków, w których podróżni mogą spędzić za darmo noc. W naszym przypadku chatka stała nad samym jeziorem pośród gór, a na jej wyposażeniu znajdowały się m.in. łódki i narty Rago jest jednogłośnie tym miejscem, do którego najchętniej wszyscy
35
FUNDACJA
Witamy w naszym Klubie! Klub Lidera Rzeczypospolitej to inicjatywa, która ma na celu wzmocnienie roli młodych liderów w kształtowaniu dialogu obywatelskiego i promocji wartości społecznych. W minionym roku udało się zrealizować szereg akcji, mających wpływ na lokalne społeczności. Realizacja projektu była ukierunkowana na rozwój potencjału Klubu Lidera Rzeczypospolitej poprzez akcje lokalne, szkolenia z zakresu zarządzania zespołem oraz publikacje mające wpływ na politykę młodzieżową. Zadanie to wynikało z potrzeby aktywizacji lokalnych społeczności oraz wzmocnienia potencjału promocyjnego Klubu.
36 styczeń 2024
J
ednym z kluczowych elementów projektu były nowe formaty spotkań członków Klubu Lidera, realizowane w ramach Klubokawiarni Klubu Lidera. Spotkania te, będące mieszanką szkoleń i integracji, umożliwiły członkom Klubu wymianę doświadczeń oraz zdobycie nowej wiedzy z obszaru coachingu, przywództwa i pracy zespołowej. Przez cały rok, Klub Lidera przeprowadził 7 akcji lokalnych, aktywizujących społeczności zarówno lokalne, jak i ogólnopolskie. Warto podkreślić, że jedno z wydarzeń zostało zorganizowane w formie treningu online, skupiając się na skutecznej komunikacji interpersonalnej, dostosowując się do zmieniającej się rzeczywistości. Centrum Analiz Klubu Lidera przygotowało dwie istotne publikacje
dotyczące zrównoważonego łączenia sportu ze studiowaniem oraz analizy rynku pracy ludzi młodych w najbliższych latach. Te materiały stanowią cenne źródło wiedzy, wspierając młodych liderów w podejmowaniu świadomych decyzji dotyczących ich edukacji i kariery zawodowej. Niezapomnianym elementem projektu był obóz Klubu Lidera, połączony z patriotycznymi obchodami Dnia Niepodległości. Wydarzenie to odbyło się w okolicach Warszawy, w tym malowniczej twierdzy Modlin, oferując uczestnikom nie tylko wiedzę historyczną, ale również inspirujące doświadczenie patriotyzmu i współdziałania. Działania projektowe przyniosły liczne efekty i korzyści dla społeczności lokalnych oraz uczestników Klubu Lidera. Wzrost aktywności
społecznej, zauważalny rozwój umiejętności przywódczych oraz promowanie wartości patriotycznych to jedynie niektóre z osiągnięć. Dodatkowo, otwarcie na nowe formy spotkań, umożliwiło bardziej efektywną wymianę doświadczeń i budowanie silnych więzi w społeczności. Zanim zakończymy, chcielibyśmy serdecznie podziękować Narodowemu Instytutowi Wolności - Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego za nieocenione wsparcie, które umożliwiło zrealizowanie tego ambitnego projektu. Dzięki temu zaangażowaniu, kluczowemu dla sukcesu inicjatyw społecznych, Klub Lidera Rzeczypospolitej mógł kontynuować swoją misję rozwijania potencjału młodych liderów i promowania wartości obywatelskich.
FUNDACJA
Kolejny rok Akademii Liderów Rzeczypospolitej! Za nami bardzo aktywny rok w Akademii Liderów Rzeczypospolitej! W tym roku wiele aspektów działania naszej Akademii wyglądało nieco inaczej niż w poprzednich latach. Tak samo jak w poprzednich latach Akademię ukończyli wyjątkowi ludzie, którzy wyposażeni w bagaż wiedzy, umiejętności i relacji gotowi to działania w różnych obszarach i miejscach Polski. To, że wciąż poznajemy wyjątkowych ludzi i mamy szansę ich rozwijać jest naszą największą radością.
A CO WYDARZYŁO SIĘ W 2023 ROKU?
- Zakończyliśmy VIII i rozpoczęliśmy IX edycję ALRP. W poprzednich latach edycje ALRP pokrywały się z rokiem kalendarzowym. Z czego więc wynika tegoroczna zmiana? Uznaliśmy, że chcemy przeszkolić jeszcze więcej osób, a w związku z tym w IX edycji planujemy nie 2 ale 4 spotkania II stopnia. Pierwsze odbyły się więc już jesienią 2023. - Prowadziliśmy szkolenie I-szego stopnia w formie internetowej oraz stacjonarnej. Wypracowane przez w minionym roku rozwiązanie polegające na prowadzeniu I-stopnia szkolenia w formie internetowej uważamy, za świetne rozwiązanie, które kontynuowaliśmy także w tym roku. Zdecydowaliśmy się jednak także na kilka edycji stacjonarnych, dzięki którym mogliśmy przeszkolić jeszcze więcej osób. - Odbyła się kolejna Szkoła Letnia Liderów. Patronat nad tegoroczną edycją 38 styczeń 2024
objął Totalizator Sportowy oraz Fundacja Empiria i Wiedza. Upalny sierpniowy dzień 23 sierpnia. Stadion Narodowy w Warszawie. Chwila przed 11:00. Przy wejściu ustawia się grupka młodych osób z walizkami. Co jakiś czas dociera kolejna, witając pozostałych, jednych bardziej serdecznie, drugim przedstawiając się. Chwilę później pojawia się FIM TEAM – zespół Fundacji Inicjatyw Młodzieżowych i zabiera wszystkich na salę kinową. Tak rozpoczęła się tegoroczna edycja. Jak zarządzać Stadionem Narodowym? Ile ton jedzenia potrzebne jest do obsługi kibiców podczas meczu? Ile litrów napojów schodzi podczas jednej imprezy? Na takie pytania można było uzyskać odpowiedź podczas spotkania z Dyrektorem Operacyjnym – Łukaszem Śmietanką. Z tematów okołosportowych uczestnicy płynnie przeszli do strice sportowych, bo kolejnym gościem był Tomasz Kłos, wielokrotny reprezentant Polski w piłce nożnej. Spotkanie i pytania dotyczyły nie
tylko przeszłości i przyszłości piłki nożnej – ale także kwestii liderskich związanych, np. z budowaniem zespołu. Ekipa reprezentacji, która po latach nieobecności Polski w pucharach, wywalczyła awans na Mistrzostwa Świata w Korei w 2002 roku, była przykładem sprawnie zarządzanego zespołu, który (jak się okazuje) trzyma się towarzysko do dziś. Na stadionie uczestnicy spotkali się także z Prezesem Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych. Pan Michał Kuczmierowski gościł na Akademii nie po raz pierwszy i podobnie, jak przy okazji poprzednich spotkań, w interesujący sposób opowiadał zarówno o swojej pracy, jak i o konieczności i potrzebie bycia liderem w różnych sferach życia. Stałą bazą Akademii był tym razem Józefów, gdzie, w urokliwym hotelu, zamieszkiwali i szkolili się uczestnicy Akademii. Kolejne dni przyniosły warsztaty: między innymi z prowadzenia prezentacji czy budowania i zarządzania zespołem. Jak motywować zespół, jak delegować zadania? Uczestnicy
mieli okazję zarówno podyskutować, jak i praktykować podczas ćwiczeń. Prawdziwym ćwiczeniem komunikacji i zgrania zespołowego była przygotowana atrakcja: spływ kajakowy rzeką Świder. Warunki na rzece nie rozpieszczały uczestników, a kamienie ukryte tuż pod taflą wody były sporym wyzwaniem. Szczególnie dla tych, którzy do kajaka wsiedli pierwszy raz w życiu. Szczęśliwie obeszło się bez ofiar, a znad wody częściej słychać było śmiechy niż nieporozumienia. Gościem Akademii był również podróżnik, przedsiębiorca, autor wielu książek i filozof – Marek Kamiński, znany na całym świecie ze zdobycia obu biegunów w ciągu jednego roku. Prezentacja Pana Marka dotyczyła Motywacji Ekstremalnej; poznaliśmy metodę pracy Biegun. Ważnym aspektem, na który zwracał uwagę gość była odporność psychiczna, która w przyszłości może stać się jedną z najbardziej docenianych kompetencji zawodowych. Bardzo inspirujące było dla uczestników spotkanie z Panią Zuzanną Piasecką - Dyrektor Zarządzającą Departamentem HR i Komunikacji w Banku Gospodarstwa Krajowego oraz Prezes Fundacji Empiria i Wiedza. Uczestnicy dowiedzieli się, m.in. o tym, jak efektywnie inwestować w przyszłość oraz o tym, jak Bank Gospodarstwa Krajowego wspiera rozwój młodych talentów i przedsiębiorczość. Gościem Akademii był też Maciej Kawecki, który w ciekawy sposób opowiadał o nauce, wyzwaniach przyszłości, a także o sztucznej inteligencji i tym, co może nam przynieść jej rozwój. W programie Akademii znalazły się także warsztaty, dotyczące start-up’ów oraz zajęcia z wystąpień publicznych prowadzone przez Akademię Retoryki, która od lat współpracuje z FIM przy realizacji naszej Akademii.
Akademia Liderów Rzeczpospolitej to nie tylko wykłady i zajęcia. Mając w pamięci misję naszego patrona – Totalizatora Sportowego, który stale wspiera i upowszechnia polski sport i kulturę, dbaliśmy o naszą kondycję fizyczną każdego dnia, realizując zajęcia sportowe, w tym także zorganizowane zajęcia pod okiem trenera – Grzegorza Mazura. Siłownia i basen, a także pobliski park były miejscami często i chętnie odwiedzanymi przez uczestników Akademii. Wieczory mijały pod znakiem gier i zabaw integracyjnych, ale także zabaw na parkiecie czy śpiewów przy ognisku. Wyposażeni w wiedzę, zbudowani atmosferą, umocnieni relacjami i przyjaźniami liderzy wrócili do swoich środowisk zmieniać Polskę na lepsze! O tym, że VIII edycja była efektywna z pewnością świadczyć może fakt napływu wielu członków do Klubu Lidera Rzeczypospolitej. Absolwenci tegorocznej ALRP dużą grupą pojawili się m.in. na tegorocznym Obozie Klubu Lidera i nie spoczywając na Laurach przeszli do realizacji projektu w ramach KLRP. Płynnie z VIII edycji przeszliśmy do IX, która trwa już od jesieni. W pierwszej części 2024 roku czekają nas 2 szkolenia II stopnia i jak zawsze w sierpniu – Szkoła Letnia Liderów.
TYM, KTÓRZY NIE ZNAJĄ ALRP PRZYPOMINAMY:
Rusza kolejna edycja Akademii Liderów Rzeczypospolitej. Po raz 9-ty Fundacja Inicjatyw Młodzieżowych organizuje wyjątkowy projekt kierowany do społeczności Akademickiej. Projekt wspiera Totalizator Sportowy oraz Fundacja Empiria i Wiedza. W poprzednich edycjach wzięło udział już kilka tysięcy osób, w tym kilkaset osób, które ukończyły Szkołę Letnią Liderów.
CO DZIEJE SIĘ NA ALRP?
Akademia odbywa się w systemie trójstopniowym. Pierwszy stopień organizowany jest w dwóch formach: można wziąć udział w szkoleniu on-line lub stacjonarnym. Tej jesieni przewidziane są edycje stacjonarne w Warszawie, Krakowie, Białymstoku, Wrocławiu, Poznaniu i Łodzi. Szkolenia w innych miastach będą realizowane już w nowym roku kalendarzowym. II etapem jest szkolenie weekendowe, które odbywa się w Warszawie. W tej edycji przewidujemy aż 4 edycje II stopnia. Zwieńczeniem edycji będzie Letnia Szkoła Liderów, która obędzie się w sierpniu i potrwa aż 5 dni.
CZY WARTO?
ALRP to wyjątkowe przedsięwzięcie, a jego podstawą są dwa filary: wiedza i spotkanie. Przekazywana wiedza daje młodym uczestnikom szansę stania się autentycznym liderem: w organizacji społecznej, społecznej, ale także w administracji czy biznesie. Teoria i ćwiczenia dają wiele, ale połączenie wiedzy teoretycznej z szansą spotkania wyjątkowych osób daje wyjątkowy efekt. Zarówno uczestnicy jak i osoby prowadzące szkolenia to wyjątkowi ludzie. Uczestnicząc w szkoleniu masz okazję poznać innych ludzi mających podobne doświadczenia, napotykających podobne problemu, ale mogących zaproponować Ci własne rozwiązania i dzielących się własnym doświadczeniem. Przez lata organizacji Akademii organizatorom udało się grono bardzo inspirujących prowadzących, którzy przybliżają uczestnikom tajniki pracy nad sobą, zarządzania sobą, pracy projektowej i zarządzania zespołem. Zainteresowanych odsyłamy na stronę akademialiderowrp.pl oraz na profil facebookowy, na którym znaleźć można bieżące informacje nt. trwających rekrutacji. 39
Szkolenie I Stopnia
ONLINE
Ty decydujesz kiedy i gdzie zdobywasz wiedzę
Partner Strategiczny
Zgłoś się!