Koncept nr 113

Page 1

PRAWDY, PÓŁPRAWDY, NIEPRAWDY Jak przetrwać w medialnej dżungli

MIŁOŚĆ NA KARTACH POWIEŚCI ISSN 2450-7512 Nr 113 LUTY 2024

Nieśmiertelne pary literatury

GÓRY DLA KAŻDEGO? Jak wybrać szlak i co włożyć do plecaka


FELIETON

Mniejsze zło to nie religia Wierzyć w system czy nie? Albo inaczej – szczepić czy się nie szczepić? Ciągle to do nas wraca, a rozliczenia dopiero się zaczynają.

WIKTOR ŚWIETLIK prawa nie jest łatwa, bo jak się okazuje w przepaść możemy wpaść zarówno biegnąc bezmyślnie za innymi jak i im na złość samotnie, lub z garstką innych odszczepieńców, biegnąc w przeciwnym kierunku. Na początek wyjaśnię. Jestem zwolennikiem szczepień i sam zaszczepiłem się przeciwko Covid-19, choć odpadłem chyba przy którejś tam z kolei zalecanej dawce. Wydaje mi się – choć się na tym nie znam – szczepienia mRNA za wielkie osiągnięcie ludzkości, które już dziś, a w przyszłości być może jeszcze bardziej, pozwoli na leczenie masy chorób. Dlaczego tak uważam, nie znając się? Po statystyce, choćby w czasie pandemii zaszczepieni przeżywali, a nie zaszczepieni różnie. Z drugiej strony, na temat rozwoju tej ostatniej technologii przeczytałem ostatnio książkę Waltera Isaacsona, jednego z najbardziej uznanych światowych biografów, opisujących geniuszy ludzkiej historii – Leonardo, Franklina, Jobsa, Muska i innych. Wśród nich umieścił Jeniffer Doudną, amerykańską biochemik i biolog molekularną, która właśnie miała ogromny wpływ na rozwój systemu CRISPS, pozwalającego na tak zwaną „edycję genu”, czyli punktowe modyfikowanie

S 2 luty 2024

genomu w wybranych miejscach. Przynajmniej tak to zrozumiałem. W książce odkryłem jednak też inną stronę, która mnie zmroziła. Otóż pan Isaacson, wzorem wielu innych ludzi, badań nad „edycją genu” nie traktuje po prostu jak dziedziny biologii, a także medycyny profilaktycznej, która ma działać na rzecz ludzkiego zdrowia. Tak sprawę mogli traktować dawni wynalazcy szczepionek Pasteur, Koprowski, Takahashi. Isaacson CRISPS traktuje jak objawienie, szansę na stworzenie nowego człowieka, nową erę. Mówiąc krótko – religię, a naukowców ją rozwijających jak proroków. Taką osobą jest, Jo, czy teraz Josiah, bo co pewien czas zmienia płeć, Zayner. Artysta i naukowiec zabawiający się nowymi metodami naukowymi po to by tworzyć choćby świecące w ciemnościach psy. Nie trzeba dodawać, że Chińczycy, a być może Rosjanie i Północni Koreańczycy, zatrudniają osoby binarne, które wyżej wspomniane technologie rozwijają w dużo bardziej konkretnych i niezdrowych kierunkach. Tak jest, jak sprawy wymykają się spod kontroli. Kiedy redukcja zanieczyszczenia powietrza i ochrony przyrody zamienia się w światową misję społeczną. Kiedy ochrona mniejszości staje się nakazem ich nieustannego ubóstwiania. Kiedy jakiś naród okazuje się bardziej wybrany niż inne, a jakiś system polityczny jedynym należytym. Wtedy mamy do czynienia nie z religią, bo religia to sprawa duchowa i moralna, wewnętrzna, mamy do czynienia z ideologią, a ideologia łatwo przeradza się w totalitaryzm. Dlatego szczepiłem się, ale tylko dlatego, że wielkim koncernom medycznym i instytucjom badawczym, nie wierzyłem mniej, niż przeciwnikom szczepionek, na których w większości składali się głównie malkontenci bez wiedzy medycznej. Wiedziałem, że jedni i drudzy manipulują, ale manipulacja Światowej Organizacji Zdrowia jest bardziej wiarygodna niż prezydent Brazylii, Aleksander Łukaszenka albo ktoś w stylu Grzegorza Brauna. Przynajmniej w sprawach zdrowotnych. Trochę to może nieprzyjemne, ale zakładam, że jeśli tak nie będę myśleć, krytycznie, to nie trzeba będzie ani barierek przed Sejmem, ani płotów kolczastych, by mnie zniewolić. Wewnętrznie będę zindoktrynowanym robotem, który wybiera i decyduje nie pod wpływem oceny sytuacji, a rolek na Instagramie.


Szaleństwo w sieci

Strona: www.fim.edu.pl www.magazynkoncept.pl E-mail: k.kotowski@fim.edu.pl Redakcja: Krzysztof Kotowski (red. nacz.), Wiktor Świetlik, Patryk Kijanka, Przemysław Zyra, Kamil Kijanka, Tomasz Rykaczewski, Gabriela Suchecka, Igor Subocz, Rafał Krawczyk, Katarzyna Kotowska, Wojciech Bielski, Ewelina Makoś, Marta Biedrzycka, Marek Czertwan, Maja Polak, Patryk Puławski, Bartłomiej Suchecki, Krysia Paszko, Edyta Śpiewak i inni.

Druk prasowy wykonuje Drukarnia Helios s.c.

Redaktor naczelny

M

Wydawca: Fundacja Inicjatyw Młodzieżowych Adres: ul. Solec 81b; lok. 73A, 00-382 Warszawa

Projekt, skład i łamanie: Shine Art Studio

KRZYSZTOF KOTOWSKI am aktualnie wielkie szczęście być młodym rodzicem. Jak pewnie doskonale zdajesz sobie sprawę, drogi Czytelniku, w takich sytuacjach człowiek bywa niepewny własnej wiedzy i umiejętności. Postanowiłem zatem zaczerpnąć do tej cudownej, dostępnej na wyciągnięcie ręki skarbnicy mądrości, jaką niewątpliwie jest Internet. Nie będę tutaj dokładnie opisywał czego dotyczyła moja kwerenda, ale zarysuję tylko, że dotykała ona jednej, specyficznej kwestii w ramach „obsługi” niemowlaka. Na tyle prosta, że byłem święcie przekonany, że po uchyleniu drzwi do sieci natychmiast znajdę jednoznaczną, zero-jedynkową odpowiedź. O święta naiwności, jak to miał zakrzyknąć płonący na stosie Jan Hus. Najpierw, z profesjonalnie wyglądającej rolki na Instagramie dowiedziałem się, że stosowany przeze mnie sposób jest najgorszym,

„Koncept” magazyn akademicki

co można swojemu dziecku uczynić, uszkodzić go trwale i ogólnie popsuć mu dalsze życie. Ogarnęła mnie zgroza. Dwa kliki później, równie profesjonalny filmik na YouTube stał już twardo na stanowisku, że jednak moje postępowanie było prawidłowe. Ba, było tym jedynym słusznym. Tutaj zatem iskierka nadziei, że jeszcze nie wszystko stracone. Bo blisko godzinnym poszukiwaniu i dalszych postach, filmikach i prezentacjach wniosek był jeden: to wszystko zależy. Jak zatem tu nie zwariować? Moje skromne perypetie zgrabnie wprowadzają we wiodącą tematykę aktualnego wydania naszego „Konceptu”. W naszych czasach, pełnych tak wielkiego szumu informacyjnego, bitwy na manipulacje i uproszczenia w mediach głównego nurtu, potęgowanych jeszcze obecną sytuacją polityczną, mamy nadzieję wraz z całym zespołem redakcyjnym być chociaż malutkim światełkiem w tunelu. Chociaż nie aspirujemy do tego, żeby czytelnik znajdował na naszych kartach prawdę objawioną, to może chociaż odrobinkę wspomożemy naszych odbiorców w przetrwaniu informacyjnego szaleństwa. I właśnie tego Ci drogi Czytelniku życzę!

Aby poznać ofertę reklamową, prosimy o kontakt pod adresem: k.kotowski@fim.edu.pl Chcesz dystrybuować „Koncept” na swojej uczelni? -> PISZ: k.kotowski@fim.edu.pl

ZNAJDŹ NAS: @MagazynKoncept @FundacjaFIM @magazynkoncept /fundacja inicjatyw mlodziezowych

3


Spis treści 2 // FELIETON

19 // ONI MIELI KONCEPT

Wiktor Świetlik

Wojciech Bielski

3 // WSTĘPNIAK

20 // KONCEPT Z PRZESZŁOŚCI

Krzysztof Kotowski

Katarzyna Kotowska

5 // KONCEPT NA TWÓJ ZAWÓD

21-23 // KONCEPT KULTURALNY

Franciszek Dawidczyk

Marta Biedrzycka

Mniejsze zło to nie religia

6-7

Szaleństwo w sieci

Jak odciążyć służbę zdrowia?

6-7 // TEMAT NUMERU

W labiryncie informacji Patryk Puławski

14-15

8-9 // WYWIAD NUMERU

Wszyscy mamy jakieś szufladki w głowie... rozmawia Kamil Kijanka

10-11 // KONCEPT NA NAWYK Prawda o czasie Przemysław Zyra

12-13 // EKONOMIA

Co z tymi nieruchomościami?

16-17

Miłosne wielokąty literackie Władca Pierścieni Kamil Kijanka

24-25 // RANDKA (NIE) W CIEMNO Bezpieczny powrót wątpliwy Marek Czertwan

26-27 // BONI ET AEQUI

O transplantacji słów kilka Krysia Paszko

28-29 // KONCEPT NA DZIAŁANIE W cyfrowej niewoli Maja Polak

30-33 // Z KONCEPTEM W ŚWIAT

Ekologiczne trendy w e-commerce

Bartłomiej Suchecki

Edyta Śpiewak

Przepustka do ciekawego życia Patryk Kijanka

Jak wpływa na nas muzyka? Gabriela Suchecka

Jak rozpocząć swój własny „scarf seasons”? Katarzyna Kotowska

4 luty 2024

Odległe korzenie wojny na Ukrainie

Tomasz Rykaczewski

14-18 // ROZWOJOWY KONCEPT

34-35

Prosto z mostu

Blisko i daleko

Kenia – kraj Wielkiej Piątki, rajskich plaż i Masajów rozmawia Patryk Kijanka

34-35 // KONCEPT NA WEEKEND Czy góry są dla każdego? Rafał Krawczyk


NA TWÓJ ZAWÓD

FRANCISZEK DAWIDCZYK

Jak odciążyć służbę zdrowia?

W

modelu, który działa w Wielkiej Brytanii, sprawa przeciążonych lekarzy i kolejek została rozwiązana poprzez rozłożenie obowiązków na inne zawody medyczne, w tym na farmaceutę. W UK zawód ten nie obejmuje tylko sprzedawania leków, wykraczając daleko poza te ramy. Konsultacje farmaceutyczne to sposób na odciążanie służby zdrowia, ponieważ pacjenci zamiast kierować się do lekarza rodzinnego, w dużej mierze idą do swoich lokalnych aptek, gdzie także udzielana jest im podstawowa opieka farmaceutyczna. Na Wyspach farmaceuta jest podstawowym opiekunem pacjenta, a więc osobą do której zawsze może się on zwrócić przy podstawowych problemach zdrowotnych. Dodatkowo około 90% aptek jest tam wyposażonych w specjalny pokój konsultacyjny.

JAK TO WYGLĄDA W POLSCE?

Po ustaniu najgorszych czasów pandemii SARS-CoV-2, popularnego koronawirusa, dyskusja o zmianach w funkcjonowaniu i zakresie zawodów medycznych rozpoczęła się na nowo. 17 sierpnia 2023 roku została sporządzona ustawa o niektórych zawodach medycznych, która 1 września została podpisana przez prezydenta i weszła w życie po nowym roku. W ustawie tej zawartych jest wiele zmian, także zmiana w ustawie o zawodzie farmaceuty. Nieco wcześniej, bo we wrześniu 2022 roku Minister Zdrowia wydał rozporządzenie dotyczące kursów kwalifikacyjnych dla farmaceutów. Rozporządzenie odnosi się do

trzech kursów, z których dwa przygotowują do przeprowadzania badań kwalifikacyjnych i szczepień przeciwko grypie i COVID-19. Trzeci, najważniejszy z tych kursów, przygotuje farmaceutę do wykonywania podstawowych badań diagnostycznych, czyli pomiarów; tętna, pulsu i saturacji krwi, ciśnienia krwi, masy ciała, wzrostu i obwodu w pasie, a także obliczania wskaźnika BMI. Farmaceuta będzie miał też prawo wykonać kontrolę panelu lipidowego, test stężenia glukozy we krwi, szybkiego testu do wykrywania grypy, czy też stężenia białka C-reaktywnego. Aktualnie farmaceuta ma też uprawnienia wystawienia recept, ale tylko pro auctore (czyli dla samego siebie) oraz pro familia, czyli dla członków rodziny. Dodatkowo farmaceuta może wystawić receptę w przypadku zagrożenia zdrowia pacjenta, ale może to zrobić tylko gdy jest zatrudniony w aptece lub punkcie aptecznym. Wszystko to pokazuje szeroką gamę zmian w zawodzie farmaceuty, a w połączeniu z możliwym dalszym rozszerzeniem uprawnień farmaceuty w stosunku do wystawienia recept, może przekształcić ten zawód w opiekuna pacjenta pierwszego kontaktu, podobnie jak ma to miejsce w systemie brytyjskim. Póki co jednak przepisy tego nie przewidują, ale zmiany wyraźnie zmierzają w tym kierunku. Czy ostatecznie doprowadzą do zastąpienia lub przejęcia funkcji przychodni POZ przez apteki? Na pewno warto obserwować i śledzić ten temat, bo jest on wart uwagi i może realnie wpłynąć na nasze codzienne życie.

mikeforemniakowski / Shutterstock.com

Podczas pandemii COVID-19 bardzo wyraźnie uwypuklił się problem braku dostatecznej liczby pracowników medycznych w Polsce. W związku z tym, pojawiła się pewna duża luka w służbie zdrowia, szczególnie jeśli chodzi o opiekę lekarską pierwszego kontaktu. Jak więc ją wypełnić?

5


TEMAT NUMERU

PATRYK PUŁAWSKI

W labiryncie informacji

Pierwotnym przeznaczeniem serwisów informacyjnych jest przekazywanie faktów, przedstawianie wydarzeń minionych celem poinformowania szerokiego grona odbiorców o ważnych wydarzeniach w okolicy, kraju i na świecie.

T

ruizm, ale przyglądanie się temu co dzieje się w mediach skłoniło mnie do napisania takiego przypomnienia. Odbiorcy generują popyt na informacje, który w prostym równaniu biznesowym przekłada się na podaż konkretnych treści. Mam nadzieję, że niewiele osób będzie zaskoczonych informacją, że media to przestrzeń biznesowa nastawiona na zysk. Ludzie tam pracujący chcą zarobić i pieniądze są ważnym czynnikiem (miejmy nadzieję, że w przypadku większości dziennikarzy nie jedynym) regulującym tą branżę. Za pieniądze można sprzedać informację, za te same pieniądze można kupić jej przemilczenie. Fabrykowanie „faktów” na zlecenie (i za pieniądze) też nie należy już do Matrixa.

OCEAN INFORMACJI

W przeszłości codziennym widokiem byli kurierzy sprzedający gazety. Z gazetą w ręku siadało się na fotelu, przystawało się na ulicy, brało się ją do toalety i okupowało się ją ciut dłużej jeżeli artykuł przykuł uwagę. Z biegiem lat wynalezienie radia, a potem telewizji, zabrało ludzi spod kiosków i z toalet na kanapy, wprost na kolejne wydania wiadomości. Następnie, niedługo po przełomie tysiąclecia, w 2007 roku, na rynek trafił pierwszy iPhone (nie jest to pierwszy smartfon, ale dla uprosz-

6 luty 2024


czenia posłużyłem się przykładem produktu z osławionym nadgryzionym logo). W erze smartfonów i ogólnodostępnego internetu dryfujemy w morzu dostępnych treści. Jeszcze nigdy w dziejach ludzkości informacja nie była tak powszechnie dostępna. Fake news, manipulowanie informacjami, clickbait, stronniczość nie są terminami obcymi dla ludzi przeglądających portale informacyjne. Jak się odnaleźć w zawiłościach medialnego labiryntu? Spośród licznych cech ludzkich, przy okazji rozważań o mediach, warto zauważyć chęć do pozyskiwania informacji dla nas ważnych i bycia poinformowanym. Lubimy mieć rację, a na odmienne zdanie wiele osób reaguje złością lub nawet agresją. Przykładu nie trzeba daleko szukać, ot na przykład odwieczny spór przy ulicy Wiejskiej. Legenda głosi, że urządzenie sali odpowiadające scenie teatralnej i widowni nie jest przypadkowy. Publicznością tego spektaklu nie są jednak politycy, publikę stanowi społeczeństwo, a ci pierwsi są pięknym odbiciem tego, jak różne są opinie w jednym narodzie na wiele kluczowych spraw. Skąd bierze się ta polaryzacja? Skąd zjawisko skrajnie odmiennych przekonań na te same palące kwestie w czasach, gdy ludzie mają prawie jednakowy dostęp do źródeł informacyjnych? Wspomniałem już, że media to gałąź biznesu?

ARGUMENT OSTATECZNY

Popularnym sposobem na potwierdzenie głoszonej tezy jest odwołanie się do autorytetu. Poparcie swojego zdania opinią osoby biegłej w danej dziedzinie uwiarygadnia osąd. Jeżeli człowiek spędził większość swojego życia na zgłębianiu wiedzy w swojej specjalizacji, to najpewniej ma rację w sprawach z nią związanych. Naturalną koleją rzeczy jest, że taka osoba ma swoje zdanie w innych obszarach życia. Niepokojące jest z kolei zjawisko polegające na bezkrytycznym przyjmowaniu opinii naukowca w sprawie nie związanej z jego dziedziną specjalizacji. Czy doktorat lub profesura daje przepustkę do wszechwiedzy? Naukowiec nie ma obowiązku znać się na wszystkim, a dla nas dobrą praktyką jest zastanowić się zanim przyjmiemy cudzy pogląd. Poza długoletnimi studiami status autorytetu można zdobyć zaskarbiając sobie uznanie ludzi. W tym momencie na scenę wkraczają na przykład celebryci. Mogą mówić

co chcą, głupoty także, a z jakiegoś powodu ludzie, ich fani, wierzą w to jak w prawdę objawioną, bezkrytycznie. To, że są rozpoznawalni nie czyni ich mądrzejszymi. Ludzki umysł lubi chodzić na skróty i czasami warto zatrzymać się i zastanowić, czy nie wpadamy w ten rodzaj pułapki.

POLITYKA I BIZNES

Polityczność środków przekazu nie jest tajemnicą. Niektóre portale otwarcie deklarują przychylność jednej ideologii. Tematy okołopolityczne otrzymały już łatkę śliskich. Jednym ze sposobów poruszania się po grząskim gruncie informacji związanych z polityką lub ideologią jest czerpanie z opinii pochodzących z przeciwnych obozów. Zestawienie relacji dziennikarskich ze sprzecznych ideowo obozów pomaga uzyskać szerszy obraz sprawy. Ludzie mają tendencję do przemilczania niewygodnych faktów, nawet jeżeli te są istotne. Rzetelność dziennikarska wymaga obiektywnego opisu wydarzeń, ale nie ma co się łudzić i wierzyć w utopię. Tak po prostu się nie dzieje, rzetelności polskim mediom brakuje, a czasami w ogóle nikt się nią nie przejmuje. Mając dostęp do informacji, których dostawca zajmuje się naginaniem rzeczywistości w korzystny dla siebie sposób, musimy podjąć decyzję, czy odpowiada nam bycie manipulowanymi, czy też zależy nam na wyrobieniu sobie własnego zdania w oparciu o pełny obraz wydarzeń. Spotkałem się z następującą metodą. Ważne wydarzenia są komentowane przez wszystkie media. Wybieramy sobie kilka źródeł, ważne jest aby reprezentowały odmienne obozy ideowe i zestawiamy sobie prezentowany bieg wydarzeń. To co jedni wynieśli do rangi cudu, przeciwnicy ściągną do ziemi punktując za uchybienia i złoty środek. To co się stało naprawdę, będzie zatem łatwiejsze do wyłapania. Poza dziennikarzami dostarczaniem informacji do konsumenta zajmują się ludzie od marketingu. Wszechobecna reklama. Każdy reklamuje swój produkt jako najlepszy i niezbędny do życia, dużo lepszy niż oferuje konkurencja. Reklama dźwignią handlu, to w sumie normalne. Jest też ciemna strona marketingu. Pod płaszczykiem nauki, szczytnych celów lub troski o dobro konsumenta oferuje się produkt lub ideę. Przekonać ludzi, że istnieje problem, pokazać, że można problemowi zaradzić, sprzedać narzędzie do rozwiązania

tego problemu. Typowy proces biznesowy. Wszystko jest zgodnie ze sztuką robienia dobrego biznesu do momentu, aż problem jest kreowany sztucznie lub przedstawione rozwiązanie zawiera ukryte i szkodliwe następstwa. Jak rozpoznać, że ma się do czynienia z manipulacją faktami? Zgłębienie poruszanego w reklamie problemu może odsłonić niewygodne dla reklamodawcy informacje i rzucić światło na miejsca, w których rzeczywistość jest zakłamywana. Wymaga to jednak inwestycji czasu. Czy stać nas na taką inwestycję? Najczęściej nas nie stać, ale można wówczas poszukać ludzi, którzy zajmują się tym hobbystycznie lub zawodowo i chętnie dzielą się swoimi ustaleniami.

SŁOWNA ZUPA

Wisienką na torcie, niestety paskudną w smaku, podobnie jak cały tort nierzetelnych informacji, są fake newsy i clickbaity. Pierwsze przekłamują rzeczywistość siejąc zamęt w głowach ludzi. Kiedyś dezinformacją zajmował się wrogi wywiad, a jeżeli wrogi, to nie zależało mu na dobru odbiorców. Sieć jest zalewana różnej maści informacjami, których celem jest wprowadzanie w błąd. Wierząc we wszystko co przeczyta się w sieci szybko zatraca się kontakt z rzeczywistością, a głowa jest zajęta analizowaniem fikcji przeplatanej ze

Zestawienie relacji dziennikarskich ze sprzecznych ideowo obozów pomaga uzyskać szerszy obraz sprawy. znikomą ilością wydarzeń rzeczywistych. Clickbait też można podpiąć pod fake newsa. Przyciągający uwagę tytuł obiecuje dostęp do wyjątkowo interesujących informacji, a zamiast tego otrzymuje się bezużyteczną paplaninę, rozdmuchaną do rozmiarów artykułu pojedynczą informację wyrwaną z kontekstu. Na kliknięciach się zarabia. Jeżeli ktoś lubi być wodą na młyn dla brukowców jego wola, jeżeli nie to proponuję zasadę, że będąc kilkukrotnie oszukanym przez portal, co do zawartości interesującego nas artykułu, zrezygnować z jego dalszego użytkowania. Myślę, że miłym zaskoczeniem byłby wzrost jakości treści oferowanych przez portale, które jeszcze nie utraciły grona odbiorców. Marzenia, ale warto jakieś mieć. 7


WYWIAD NUMERU

Wszyscy mamy jakieś szufladki w głowie, które trzeba co jakiś czas otwierać Paweł Zbroszczyk przez wiele lat pracował w dużych korporacjach w branży IT. Dziś jest pisarzem fantasy. Niedawno zadebiutował ze swoją powieścią „Dar Anomalii”. Pierwsza książka w jego dorobku cieszy się dobrymi opiniami i już wiemy, że doczeka się kontynuacji. Druga część cyklu zaplanowana jest na 14 marca bieżącego roku. Autor opowiedział nam o swoim debiucie, niesamowitej, samotnej podróży po Afryce i okolicznościach, które skłoniły go do przerwania kariery, by realizować marzenia o byciu pisarzem. Z PAWŁEM ZBROSZCZYKIEM ROZMAWIA KAMIL KIJANKA Czy jest Pan zaskoczony tak udanym debiutem? Ogromnie! Dlatego, że wiem jak trudny i często brutalny jest to rynek. Debiutantom z pewnością nie jest łatwo. Jestem więc ogromnie szczęśliwy, że moja pierwsza książka została tak dobrze przyjęta. Przez pół roku od premiery musiała mieć trzy duże dodruki, a w dniu, w którym rozmawiamy, w wydawnictwie zostały zaledwie cztery sztuki. To jest dla mnie kompletne zaskoczenie. Potwierdza Pan, że na realizację marzeń nie jest za późno. Można tak powiedzieć. Kompletnie zmieniłem swoje życie. Ponad 20 lat byłem managerem IT. Pracowałem w bardzo dużych korporacjach, pnąc się po ścieżce kariery. W pewnym momencie doszedłem jednak do wniosku, że nie o to w tym życiu chodzi. Najważniejsze, by przeżyć je po swojemu. Żyć nie tylko dla innych, ale i dla siebie. Zadałem sobie proste pytanie – co chciałbym po sobie zostawić? Moim największym marzeniem z dzieciństwa było napisanie i wydanie książki. Tak też się stało. Poznałem wielu pisarzy na targach, którzy przyjęli mnie z otwartymi ramionami i bardzo się z tego cieszę. Co skłoniło Pana do tak dużych zmian? Pewnego dnia po prostu zdałem sobie sprawę, że… nic nie czuję. Myślę, że jest to takie znamienne uczucie, które dopada wielu z nas, ale nie 8 luty 2024

każdy potrafi się do tego przyznać. Każdy dzień wydaje się podobny. Czas ucieka nieubłaganie, wręcz przecieka przez palce, a kartki z kalendarza wypadają wolniej tylko podczas dwutygodniowego urlopu. Natomiast nie czujemy, że robimy coś pożytecznego. Ja też miałem taki okres w życiu. Postanowiłem więc udać się w podróż. Wymyśliłem, że wyjadę do Afryki – w miejsca, gdzie dawno nie było białych ludzi. Padło na okolice Gwinei Bissau. To, co tam zobaczyłem, mocno mną wstrząsnęło. Przekonałem się na własne oczy, że ludzie są tam szczęśliwsi ode mnie, choć nie mają kompletnie nic. Nawet trochę im tego zazdrościłem. Wielkie poruszenie wśród dzieci wywołało zwykłe pudełko po Tik-Takach. Tylko dlatego, że pstrykało przy otwieraniu i zamykaniu. Pomyślałem sobie wtedy, jak niewiele brakuje do szczęścia, podczas gdy my jesteśmy przyzwyczajeni do gromadzenia tak wielu niepotrzebnych rzeczy. To właśnie tam zacząłem pierwszy raz pisać coś na poważnie. Był to pamiętnik. Podczas tej podróży doszedłem do wielu ważnych wniosków. Poczułem także szczęście, fascynację i…strach. Czyli były jakieś stresujące przygody? Pierwszym takim zdarzeniem był sztorm, gdy płynąłem na jedną z wysp. Wtedy też zdałem sobie sprawę z realnego niebezpieczeństwa. To była niewielka łódź. Bez radia. Pamiętam, że złamała się wówczas chorągiewka sygnalizacyjna i widziałem strach w oczach ludzi, którzy prowadzili tę łódź. Fale były gigantyczne. Miałem chwile zwątpienia. Na szczęście, jakimś cudem, udało nam się dotrzeć do celu. Drugie niebezpieczeństwo wiązało się z przebywaniem wśród niektórych afrykańskich plemion. Oni rozmawiają


Nie jest jednak postacią łatwą do jednoznacznej oceny. Nie jest czarno-biały. Dużo trudniej opisywało mi się Parkan i świat Leby. Miałem duże obawy, czy tak nowy, zupełnie inny świat przypadnie do gustu ludziom wychowanym na dziełach Tolkiena czy George’a R.R. Martina. Okazało się, że strach był niepotrzebny. Mogę także zdradzić, że w drugiej części będzie trochę więcej Leby i świata Parkan. Główną postacią jest jednak Bren. Okładka jest trochę myląca w stosunku do fabuły. Z czego wynikał ten wybór? Chciałem postąpić nieco inaczej niż rynek. Uważam, że większość ludzi kopiuje trendy. Zrobiłem więc coś innego. Postanowiłem, że na okładce pojawi się antagonista. Może po to, by zrobić psikusa czytelnikowi lub go zaciekawić. Dodam, że jej twórcą jest wybitny ilustrator Steve Stone. Człowiek, który ilustruje dzieła Stephena Kinga, Stevena Eriksona, czy Arthura C. Clarke’a. Mistrz świata okładek. Zgodził się na tę współpracę, ponieważ spodobała mu się moja wizja książki. To dla mnie także duże wyróżnienie. Co Pana inspiruje i pomaga w procesie twórczym? Nie czytam fantastyki, żeby się nie wzorować. Sięgam za to po klasyki, żeby wzbogacać swój warsztat. Ogromnie inspiruje mnie malarstwo. W pewnej holenderskiej galerii jeden z obrazów tak mocno zwrócił moją uwagę, że wpatrywałem się w niego chyba przez dwie godziny. To dzięki niemu wpadłem na pomysł opisania podniebnego więzienia, które znalazło się w pierwszym tomie. Gdybym nie zobaczył tego obrazu, pewnie bym na to nie wpadł. Widzę sceny, które kończą się potem splotem liter. Sceny wywodzą się nie tylko z różnych obrazów, ale i scenerii z życia codziennego. Przy łóżku mam także zeszyt, w którym zapisuję różne rzeczy zapamiętane po przebudzeniu. To także pomaga mi w tworzeniu nowych historii.

głównie po kreolsku i porozumiewaliśmy się wyłącznie gestami. Często szczerzyli do mnie zęby, co jest oznaką agresji i złych zamiarów. Szczególnie, gdy przebywałem ich zdaniem zbyt blisko miejscowych kobiet. Na szczęście nie doszło do żadnych rękoczynów, ale cały czas czułem się niepewnie. Bali się telefonu, błysku flesza. Obawiałem się także kradzieży. Jedyne, co jednak mi zginęło podczas całej podróży, to leki na malarię. Porozmawiajmy o debiutanckiej książce. Na końcu pierwszego tomu możemy dowiedzieć się, że pomysł na nią kiełkował w Panu od najmłodszych lat. Zgadza się. To także pokazuje, jak to pragnienie pisania było we mnie głęboko ukryte. Już nawet moja nauczycielka w podstawówce przepowiadała mi, że będę pisarzem. Wtedy ją wyśmiałem. Nie wierzyłem w to. Okazało się dopiero po 40 latach, że miała rację. Faktem jest, że główne sceny tej powieści narysowałem w zeszycie, mając 11 lat. Do dziś mam zresztą te rysunki. Wszyscy mamy jakieś szufladki w głowie, które trzeba co jakiś czas otwierać. Może się bowiem okazać, że kryje się w nas jakiś talent, z którego nie zdajemy sobie nawet sprawy. „Daru Anomalii” może nie miałem wtedy w całości w głowie, ale główny zarys bohaterów oraz koncept, aby rozwój magiczny powodował kalectwo, wymyśliłem dawno temu. Bren czy Leba – która z tych postaci jest ważniejsza? Mam w głowie taką myśl, że w każdym z nas jest „druga postać”. Alter ego, które nam podpowiada, co powinniśmy zrobić. Tak też traktuję Lebę. Z Brenem mam też chyba o wiele więcej wspólnego i łatwiej jest mi się z nim utożsamić.

Zadałem sobie proste pytanie – co chciałbym po sobie zostawić?

Co poradziłby Pan studentom, którzy także marzą o wydaniu książki? Piszcie codziennie. To niby nic odkrywczego, ale wiele osób czeka na wenę, zamiast ćwiczyć warsztat. Każdy znak postawiony na klawiaturze to jeden krok dalej. Warto pisać cokolwiek. Może to być opowiadanie lub pamiętnik. Ważne, aby robić to regularnie. W ten sposób można się także przekonać, czy jest to nasza pasja, czy też krótkotrwała fascynacja. Po drugie – nie czekajcie na wenę. Uwierzcie mi, że pomysł może pojawić się w każdej chwili. Najgorzej jednak, gdy wpadnie wam do głowy coś fantastycznego, a nie będziecie w stanie tego dobrze opisać. Dlatego tak ważny jest warsztat. Załóżcie konta na różnych forach i publikujcie swoje teksty. Zobaczycie reakcje, ale i zaczniecie radzić sobie z negatywnymi opiniami. Bierzcie również udział w konkursach. Za pierwszym razem się nie uda, ale za kolejnym już tak. Uwierzcie mi, że jeśli coś napiszecie, znajdzie się przynajmniej jedna osoba, którą to zainteresuje. A to już jest i tak o wiele lepsze, niż zamykać swoje teksty w szufladzie.


NA NAWYK

Prawda o czasie PRZEMYSŁAW ZYRA

K

ombinowałem jeszcze z większymi zakupami, jednakowymi skarpetkami w dużych ilościach, czytaniem w trakcie dojazdów i tym sposobem zaoszczędziłem jakieś dwa miesiące w trakcie studiów. To była bardzo dobra decyzja, bo teraz, gdy się z czymś nie wyrabiam, gdy mam zbyt dużo spraw na głowie, mogę sobie skorzy10 luty 2024

W czasie studiów szybko uświadomiłem sobie, że golenie się jest strasznie czasochłonne. Niby to tylko 5-6 minut dziennie, ale tygodniowo wychodzi już znacznie ponad pół godziny. Zarost to z kolei tylko kilka minut pielęgnacji tygodniowo. W ten sposób w ciągu lat studiów zaoszczędziłem prawie cały tydzień. Na tym nie poprzestałem. Zauważyłem, że gotując obiad za jednym razem na kilka dni, jestem w stanie oszczędzić nawet 2-3 godziny tygodniowo. Słoiczki do odgrzewania czekają, a ja realnie zyskuję sporo czasu. To jakieś 500 godzin w 5 lat.

stać z tego zaoszczędzonego czasu. A nie… czekaj….

OSZCZĘDNOŚCI CZASOWE

Owszem, są sposoby oszczędzania czasu, ale to oszczędzanie nie zawsze przypomina oszczędzanie pieniędzy, czy innych środków (no chyba, że ktoś za rzeczywiste oszczęd-

ności uznaje to, co sklep nadrukował na paragonie: „oszczędziłeś 99 groszy”). Kiedy oszczędzimy pieniądze, tzn. nie wydamy ich, to możemy je inwestować, przechowywać, przekazywać. Z czasem nie zawsze jest tak samo. Przede wszystkim zaoszczędzony czas, którym się szybko nie zajmiemy, po prostu nam przepadnie. Nie możemy go sobie też swobodnie


i był wówczas wpływowym i majętnym człowiekiem. Jednak w przeszłości aż sześciokrotnie bankrutował. Okazuje się więc, że utracone pieniądze możemy odrobić, a nawet zarobić jeszcze więcej. Nie ma jednak sposobu na odzyskanie straconego czasu (mimo wielu takich wizji obecnych w kinematografii).

CZAS POJMUJEMY W SPOSÓB WZGLĘDNY

przechowywać i przenosić. Z drugiej strony, jeżeli wykonaliśmy wszystkie zaplanowane zadania w znacznie krótszym czasie, to rzeczywiście pojawia się nam dodatkowy czas. Pisarz Andrzej Pilipiuk wspomniał kiedyś w jednym z wywiadów, że jeżeli dziś poświęci tydzień na pisanie, to praca ta przyniesie mu środki na miesiąc niepisania w kolejnym roku. Mając tę świadomość… warto być na to przygotowanym, a więc mieć pomysł na to, co zrobię z tym czasem. Ponoć istnieją ludzie tak leniwi, że wstają bardzo wcześnie, żeby jeszcze dłużej nic nie robić. Załóżmy jednak, że nie chce im się czytać i nie sięgną po te słowa. Wszystkich innych zachęcam więc do tego, by mieć pomysł, co zrobić z czasem, którego będziemy mieć więcej.

CZAS MA WARTOŚĆ

Rozważania o konieczności oszczędzania jasno wskazują na to, że czas ma wartość. Czy da się go wycenić? Z pewnością tak, skoro płaci się za czyjś czas (i pracę wykonaną w tym czasie). Można też wyceniać go, dla lepszego zrozumienia. Jeżeli ktoś na przykład przychodzi na spotkanie dla 12 osób spóźniony 15 minut, przesuwając tym samym rozpoczęcie spotkania (nawet licząc po najniższej stawce godzinowej) to tak, jakby wyrzucił 100 zł. A kto dziś ceni swój czas po najniższej krajowej? Czas to pieniądz, twierdzą niektórzy. To zbyt duże uproszczenie. Można łatwo wykazać, że czas to znacznie więcej niż pieniądze. Donald Trump, zanim był znany jako polityk, robił karierę jako przedsiębiorca. Czasy tuż przed jego prezydenturą były dla niego sprzyjające

Profesor na pierwszym październikowym wykładzie zapowiedział swojej grupie egzamin na 1. lutego. Powiedział jednak, że jeżeli ponad połowa grupy zechce zapłacić po 10 zł, to przełoży egzamin na 2. lutego. Studenci potraktowali propozycję jako nieśmieszny żart i zaledwie kilka osób w ankiecie opowiedziało się za przełożeniem i płaceniem. Propozycja upadła. 28 stycznia profesor przypomniał studentom swoją propozycję z października. Z racji, że okoliczności się zmieniły zaproponował przełożenie egzaminu z 1. na 2. lutego pod warunkiem, że co najmniej 50% studentów zechce zapłacić po… 50 zł. Chętnych było znacznie powyżej 70%. Profesor jednak pieniądze oddał, dziękując studentom za nieświadomy udział w eksperymencie. Ta historia pokazuje, jak różne możemy mieć spojrzenie na taką samą jednostkę czasu; jak różnie

Ponoć istnieją ludzie tak leniwi, że wstają bardzo wcześnie, żeby jeszcze dłużej nic nie robić. możemy ją cenić. Znamy to oczywiście z innych sytuacji i łatwo dostrzeżemy, gdy zestawimy, np. godzinę czekania w kolejce z godziną grania w ulubioną grę. Często zdarza się, że przekładamy swoje obowiązki, zadania na jakiś czas do przodu, bo wydaje się nam, że wtedy będzie inaczej: mniej rzeczy będzie nas rozpraszać, będziemy bardziej zmotywowani albo po prostu będzie nam się bardziej chciało. Gdy jednak przychodzi do nas ponownie postponowane zadanie, okazuje się, że wcale nie jest łatwiej, przyjemniej (a może jeszcze gorzej, ze względu na to, że musimy do niego wracać). Warto poznać siebie i swoje podejście do czasu tak, by nie dać się oszukiwać samemu sobie. Taka świadomość

obiektywnego pojmowania czasu może też być przez nas wykorzystana, np. zawsze możemy mieć zadania do wykonania, które skrócą nam czas oczekiwania w kolejce, a z kolei, gdy planujemy mile spędzony czas, np. na imprezie z przyjaciółmi, tak operujemy swoimi zadaniami, by nie zostawić sobie nic, co będzie nam zaprzątać myśli.

POKAŻ MI…, A POWIEM CI KIM JESTEŚ

Czas bywa nośnikiem szacunku i uczuć. To przecież po tym, że ktoś poświęca nam swój czas, odczuwamy, że jesteśmy dla niego ważni. Gdy ktoś oferuje nam czas niskiej jakości (np. przerywany patrzeniem w telefon) też odbieramy to inaczej. Podejście do czasu jest zależne od wielu czynników. Na przykład informacja na sklepie czy restauracji o godzinie otwarcia co innego będzie znaczyć w Polsce, a co innego w krajach śródziemnomorskich, gdzie powrót ze sjesty i otwarcie lokalu o określonej godzinie jest kwestią raczej umowną i przybliżoną. Inaczej na czas patrzeć można też w zależności od przynależności pokoleniowej. Jeżeli zaprosimy na przyjęcie dziadka urodzonego w latach 40-tych, kogoś z lat ’70, ’90 i kogoś urodzonego już w tym wieku może okazać się, że mimo podania tej samej godziny każdy zrozumie ją inaczej i o innej porze się pojawi.

ZARZĄDZANIE CZASEM TO NIE TYLKO SZTUCZKI

Te wszystkie rozważania nie podają gotowej recepty na dobry zwyczaj czy nawyk. Pomagają jednak zwrócić uwagę na kontekst i zbudować własną filozofię zarządzania czasem. Sprawne zarządzanie czasem nie polega bowiem tylko na zastosowaniu sprawdzonych rozwiązań, które pomagają oszczędzić czas, ale raczej na budowaniu pewnego modelu i systemu funkcjonowania. Choć zarządzanie czasem kojarzy się z jedną z najbardziej standardowych opcji szkoleń rozwojowych, to jest w zasadzie czymś bardzo ważnym i szerokim w swoim zakresie – to tak naprawdę zarządzanie całym sobą. Seneka młodszy pisał kiedyś: „dla kogoś, kto nie wie, do jakiego portu zmierza, każdy wiatr jest niepomyślny”. By to zarządzanie było sprawne, trzeba być świadomym otoczenia, okoliczności, ograniczeń, ale też wiedzieć dokąd się zmierza. 11


EKONOMIA

Co z tymi nieruchomościami? TOMASZ RYKACZEWSKI

M

imo zauważalnego zastoju na rynku mieszkaniowym w pierwszej połowie zeszłego roku, to temat własnego M wrócił do peletonu trendów społecznych wraz z programem BK2% oraz uwypukleniem się szerokich strukturalnych problemów, jakie niewątpliwie istnieją na rynku nieruchomości. O współczesnej sytuacji na rynku wiedzą już prawie wszyscy ale warto zastanowić się jakie trendy mogą mieć istotny wpływ na mieszkania w dłuższym czasie, a niewątpliwie może być ciekawie.

NIECH PRZEMÓWIĄ DANE

Według danych NBP od stycznia do listopada 2023 roku w Polsce ukończono budowę 199 607 mieszkań, a w 2022 r. było to 238,6 tys. sztuk. Co roku buduje się i oddaje do użytku porównywalne ilości mieszkań. Jak widać deweloperzy i inwestorzy nie próżnują i co roku dostarczają spore ilości nieruchomości. Łącznie, według na podstawie spisu powszechnego GUS, pod koniec 2022 roku było w Polsce ponad 15,6

12 luty 2024

Gdyby istniał konkurs na gospodarcze słowo roku, to w 2023 r. w czołówce byłoby słowo „nieruchomości”. mln mieszkań. Załóżmy, że w Polsce żyje 38 mln ludzi, z czego wychodzi 2,43 osoby na jedno mieszkanie, co w zaokrągleniu może pokrywać się z modelem rodziny 2+1, już bez uwzględnienia większych. Ze spisu powszechnego wynika również geograficzne rozłożenie prac deweloperskich i tutaj widać znaczne skupienie w i wokół największych aglomeracji. Czemu zatem ciągle słyszymy, że jest źle? Głównym powodem jest skupienie popytu właśnie w dużych miastach, gdzie rzeczywiście popyt przerasta podaż, jednak ten problem prawie w ogóle nie dotyczy mniejszych miast i wsi. Drenaż mózgów do dużych miast spowodował znaczną migrację młodych ludzi i poszukiwanie swojego własnego M właśnie w tych aglomeracjach. Czy to zderzenie z dostępnością i cenami są już dla nas wyrokiem ostatniej instancji i nic się nie zmieni? Warto poszukać jak to może wyglądać w dłuższej perspektywie.

ziemianami, jednak część ludzi może „odpuścić” życie w miejskiej dżungli na rzecz domu z ogrodem, daleko od miejskiej łuny świetlnej.

KIEDY POWIEM SOBIE DOŚĆ

MAŁO NAS DO PIECZENIA CHLEBA

Sytuacja, w której ludzie w końcu stwierdzą, że nie stać ich na te mieszkania lub uznają, że jednak wybiorą inne, tańsze miejsca do życia nie jest niewyobrażalna. Z ekonomicznego punktu widzenia gdzieś istnieje ta granica bólu, której mieszkańcy nie będą już w stanie przekroczyć. Wtedy mogą pojawić się nowe kierunku migracji, które odmienią sytuację i będą sprzyjać równowadze stron rynku. Pandemiczny rozwój pracy zdalnej i nowe szeroko upowszechnione w tym czasie sposoby pracy umożliwiają pewną niezależność w zakresie miejsca zamieszkania. Nie wszędzie potrzeba już być fizycznie na miejscu. Firmy testując pracę hybrydową i całkowicie zdalną pozwalają ludziom żyć w dosłownie każdym miejscu w Polsce i na świecie. Oczywiście nie oznacza to, że zaraz duże miasta opustoszeją i wszyscy zostaniemy

GDY NIE WIADOMO O CO CHODZI

Różne dane z rynku nieruchomości pokazują również inny trend – inwestowanie w nieruchomości na wynajem przez polskich inwestorów – ich nowy sport narodowy. Polacy się bogacą, co również jest widoczne w wielu danych makroekonomicznych i tu pojawia się pytanie co robić z tymi pieniędzmi? W naszej mentalności mieszkanie jest czymś pewnym, namacalnym i daje stały dochód, zatem jest to pierwszy wybór wielu polskich posiadaczy kapitału. Kiedy w końcu przestaną to robić? Gdy pojawią się inne możliwości bezpiecznego lokowania ich majątku, a do tego potrzeba mocnej giełdy i szerokiej oferty inwestowania w inne aktywa.

Istotny problem Polski ale i Europy to demografia, a właściwie jej zapaść w wielu krajach. Według licznych prognoz za kilkanaście lat będzie nas o wiele milionów mniej i póki co nic nie wskazuje na to, żeby ten trend się zmienił. Jeśli spełnią się te założenia, przy równoczesnym stałym wzroście ilości mieszkań może dojdziemy kiedyś do sytuacji gdy na jednego obywatela będzie jedno mieszkanie. Czy wtedy będzie dobrze? Zdecydowanie nie, jednak patrząc na trend demograficzny, będzie on sprzyjał szukającym mieszkań.

ZATEM JAK BĘDZIE?

Nikt nie wie… nie wierzmy fałszywym prorokom. Krótkoterminowo z pewnością nie będzie ciekawie, ale w długim terminie mogą pojawić się światełka w tunelu.


Ekologiczne trendy w e-commerce EDYTA ŚPIEWAK

D

la dynamicznie rozwijającej się branży e-commerce oznacza to nowe wyzwania oraz konieczność dostosowania się do stale zmieniających się potrzeb i oczekiwań społeczeństwa.

CZYM SĄ TRENDY W E-COMMERCE I DLACZEGO WARTO JE ŚLEDZIĆ?

Są to najnowsze zmiany, nowinki technologiczne i organizacyjne oraz tendencje, które realnie wpływają na działalność sklepów internetowych, a także sposób dokonywania zakupów online przez klientów. Stale rosnące wymagania klientów niemal wymuszają na branży e-commerce stosowanie nowych rozwiązań, które pozwolą zainteresować jak największą ilość klientów, a następnie sfinalizować zakupy. Branża e-commerce jest bardzo podatna na wszelkie zmiany gospodarcze. Dlatego warto śledzić na bieżąco pojawiające się w niej trendy, ponieważ niesie to za sobą sporo korzyści. Przede wszystkim pozwala firmom wdrożyć innowacyjne rozwiązania i zaciekawić nimi konsumentów, co może przełożyć się na wzrost sprzedaży oraz zdeklasowanie konkurencji.

O CO CHODZI Z GREEN E-COMMERCE?

Jest to odpowiedź biznesu na kryzys klimatyczny, o którym słychać od wielu lat. Przedsiębiorstwa, które

Jednym z najczęściej poruszanych tematów w ostatnich latach jest ekologia. To właśnie ona w dużej mierze wpływa dziś na decyzje zakupowe ludzi i kształtuje kolejne trendy. aktywnie włączają się w walkę o środowisko, zyskują wizerunek nowoczesnych i zaangażowanych społecznie. Konsumenci, szczególnie ci młodzi, coraz częściej zwracają uwagę na proekologiczne działania firm. Dlatego też firmy, które zlekceważą ten trend, narażają się na utratę ich zaufania. Możliwość robienia zakupów online diametralnie zmieniła zwyczaje zakupowe ludzi. Niestety nie obyło się bez szkód dla planety. Handel online sprawił, że przesyłki pokonują niekiedy aż setki czy tysiące kilometrów, by dotrzeć do końcowego odbiorcy. Co więcej, do ich pakowania wykorzystuje się głównie plastik, który zaraz po otwarciu przesyłki ląduje w koszu. Nie oznacza to jednak, by całkowicie zrezygnować z zakupów online. Wręcz przeciwnie. Chodzi o to, aby przeprowadzić transformację tego procesu w kierunku zielonego e-commerce tak, by wirtualne biznesy działały w sposób zrównoważony na każdym etapie sprzedaży.

,,ZIELONY BIZNES’’ W PRAKTYCE

Rozwój technologii oraz zmieniające się preferencje konsumentów sprawiły, że branża e-commerce stała się jednym z najważniejszych sektorów gospodarki na świecie. Jej przyszłość będzie opierać się przede wszystkim na nowatorskich sposobach zakupów, personalizacji produktów czy automatyzacji określonych obszarów.

Światowe marki już wdrażają różnorodne pomysły i podejmują przyszłościowe inicjatywy. Na przykład Amazon zapowiedział, że osiągnie neutralność węglową do 2040 roku. W tym celu buduje własne farmy wiatrowe i słoneczne. Aktualnie, we wszystkich swoich obiektach, pozyskuje energię ze źródeł odnawialnych w aż 90%. Dlatego uzyskanie pełnej neutralności węglowej jest w tym przypadku bardzo ambitnym i realnym celem. Z kolei Carrefour przewiduje, że do 2030 roku będzie korzystać tylko z odnawialnej energii elektrycznej. Podobnie jak Amazon, w tym celu samodzielnie wytwarza energię, a następnie zawiera właściwe umowy PPA (Power Purchase Agreement). Mniejsze biznesy online nie mogą sobie pozwolić na inwestycje w takiej skali jak światowi giganci. Jednak mogą ulepszyć swoją działalność dzięki wprowadzeniu pewnych zmian. Można do nich zaliczyć np. zastąpienie drukowanych faktur i paragonów wersjami cyfrowymi, pakowanie przesyłek w jak najmniejsze kartony celem ograniczenia korzystania z wypełniaczy, tworzenie szczegółowych opisów i realistycznych zdjęć produktów, by ograniczyć zwroty, wykorzystywać ponownie opakowania ze zwrotów będące w dobrym staniem, zmienić oświetlenia na LED, czy umożliwić pracownikom pracę zdalną. 13


ROZWOJOWY

Przepustka do ciekawego życia Chyba nie trzeba dziś nikogo specjalnie przekonywać do tego, że warto uczyć się języków obcych. Potwierdzają to zarówno oferty pojawiające się na rynku pracy, jak i możliwości, które przynosi nam obecny świat. PATRYK KIJANKA

S

posobność nawiązywania interesujących kontaktów międzynarodowych, sukcesywne budowanie swojej pozycji zawodowej, szansa studiowania oraz mieszkania w innych krajach – to tylko niektóre perspektywy, które otwiera przed nami sprawna komunikacja językowa. 14 luty 2024

NIE OGRANICZAJMY SIĘ Z JĘZYKAMI

Napływ inwestycji zagranicznych do naszego kraju sprawił, że w wielu przedsiębiorstwach język angielski przestał być już traktowany jak język obcy – jego znajomość jest postrzegana jako swego rodzaju oczywistość. Z tego powodu oprócz szlifowania

angielszczyzny, nie powinniśmy ograniczać się w poszerzaniu wiedzy z zakresu także innych języków. Ich znajomość może jedynie zwiększyć nasze szanse na rynku pracy. Poza tym jeśli lubimy zagraniczne podróże to powinniśmy brać pod uwagę fakt, że w niektórych krajach zwyczajnie trudno będzie


nam się komunikować znając jedynie angielski. Dobrym przykładem jest Ameryka Południowa, gdzie zdecydowanie dominuje język hiszpański. Milena Mazurek – Project Manager, a także podróżniczka, która pracuje na co dzień z klientami z regionów hiszpańskojęzycznych odnosi się do tego zagadnienia w następujący sposób – Znajomość języków obcych to prawdziwe okno na świat i przepustka do wielu możliwości, zarówno w życiu prywatnym jak i zawodowym. Podróżując za granicę oczywiście mamy możliwość porozumienia się w większości miejsc w języku angielskim, jednak to możliwość komunikowania się w lokalnym języku kraju który odwiedzamy i okazja do porozmawiania z każdą osobą (niezależnie od wieku, wykształcenia) jest dla mnie źródłem prawdziwej przyjemności z podróży. Z tego też względu zawsze najbardziej cieszyły mnie podróże do miejsc hiszpańskojęzycznych i to w nich zawsze czuje największą radość z wyjazdu. Język hiszpański, którego jestem wielką entuzjastką bardzo przydaje mi się również w pracy zawodowej – dzięki tej umiejętności mam okazję brać udział w ciekawych, międzynarodowych projektach i wykorzystywać język na co dzień w pracy. Myślę też, że język hiszpański będzie zyskiwał na znaczeniu w przyszłości w związku z dynamicznym rozwojem krajów Ameryki Łacińskiej.

NA NAUKĘ NIGDY NIE JEST ZA PÓŹNO

Pomimo niewątpliwych korzyści płynących z nauki języków obcych, wielu ludzi zniechęca jednak jej długi proces, czy też brak zauważalnych postępów. Z tego powodu warto skupić się na metodach rozwijania umiejętności językowych, które polecają specjaliści. Adam Celejowski jest germanistą z Warszawy, który w trakcie swojego doświadczenia zawodowego miał okazję pracować jako nauczyciel w liceum ogólnokształcącym oraz w kilku szkołach językowych. Obecnie z powodzeniem współpracuje z klientami korporacyjnymi dla których prowadzi językowe kursy. Swoją przygodę z nauką języka naszych zachodnich sąsiadów rozpoczął już w wieku ośmiu lat za sprawą babci, która pracowała w przeszłości w byłej NRD i poprzez codzienne rozmowy rozpaliła w nim pasję do germanistyki. Pomimo, iż

niektóre osoby napotykają większe trudności w nauce języka obcego to jak sam przyznaje każdy jest w stanie w pewnym stopniu go opanować, a na naukę nigdy nie jest za późno – Kluczowe znaczenie w nauce języka obcego mają zaangażowanie, motywacja, determinacja, regularność oraz dobra organizacja procesu nauki. Celowo nie wymieniam tutaj wieku. Statystycznie, właśnie z powodu ww. czynników osoby dorosłe uczą się wielokrotnie szybciej niż dzieci i młodzież.

JAK WYBRAĆ SKUTECZNĄ METODĘ NAUKI?

Wybór odpowiednich technik zależy od kilku czynników, takich jak poziom nauczania, indywidualne preferencje czy czas, jaki możemy poświęcić na naukę. Moim zdaniem najlepsze efekty zapewniają techniki z obszaru metod komunikacyjnych, które koncentrują się na poszerzaniu słownictwa oraz zdobyciu swobody wypowiedzi na każdy temat. Przy odrobinie determinacji i samodyscypliny można bardzo dużo nauczyć się samodzielnie, np. poprzez czytanie i słuchanie ze zrozumieniem. Polecam oglądanie filmów w języku niemieckim z napisami oraz słuchanie piosenek i analizowanie ich tekstów. Obecnie jest dostępnych bardzo dużo tego typu materiałów dopasowanych do każdego poziomu. Warto podkreślić, że praca samodzielna przyspiesza wielokrotnie proces nauki mówienia. Pomimo, że w polskich szkołach możemy relatywnie często spotkać się z nauką języka niemieckiego to okazuje się, że na rynku pracy nie jest łatwo znaleźć osobę, która biegle włada niemczyzną. Kłopoty związane z przyswojeniem tego języka w stopniu komunikatywnym Pan Adam upatruje w kilku przyczynach, jednak jak sam zaznacza – istnieją sposoby pozwalające przełamać najczęściej spotykane trudności – Można tu wymienić kilka zagadnień gramatycznych, jak np. deklinacja przymiotnika, tryb przypuszczający czy strona bierna. Dość dużo trudności sprawiają dialekty i różnice w wymowie na terenie obszaru niemieckojęzycznego. Kwestie gramatyczne należy wyjaśniać na odpowiednich przykładach i porównaniach z językiem ojczystym. W przezwyciężaniu trudności w rozumieniu ze słuchu pomagają materiały wideo z napisami oraz praca ze słuchawkami. Językiem niemieckim jako ojczystym posługuje się ok 100 milionów ludzi w Europie, co czyni go najbardziej rozpowszechnionym

językiem ojczystym na tym obszarze – wyprzedza angielski.

JAK ROZPOCZĄĆ PROCES NAUKI?

Pomimo, iż na rynku mamy dziś dostęp do naprawdę wielu interesujących materiałów edukacyjnych to wiele osób zainteresowanych nauką języka obcego, relatywnie często mierzy się z wątpliwościami dotyczącymi efektywnej metody rozpoczęcia samego procesu nauki. Co powinny zrobić osoby planujące wykonać swój pierwszy językowy krok? Powinny poszukać zajęć językowych indywidualnych lub grupowych, na których co najmniej 80% czasu będzie poświęcone na rozwijanie sprawności mówienia. Czytanie i słuchanie tekstów oraz rozwiązywanie testów powinno się prawie w całości wykonywać samodzielnie poza zajęciami.

STUDIA WYŻSZE MOGĄ STAĆ SIĘ PIĘKNĄ PODRÓŻĄ

W dzisiejszym świecie okres studiów otwiera wiele szans do rozwijania językowych umiejętności. Wymiany studenckie, projekty międzynarodowe oraz możliwość samego studiowania za granicą to jedynie przykłady opcji, które można rozważyć w tym czasie. Paulina Drabarek – HR Specialist jednej z międzynarodowych firm to przykład osoby, która wykorzystała w pełni czas studiów do szlifowania języka angielskiego – Chociaż decyzja o podjęciu studiów na Uniwersytecie Aberystwyth w Walii była przemyślana i świadoma to naturalnie nie była pozbawiona wątpliwości. Z perspektywy czasu muszę dziś stwierdzić, że był to jeden z najlepszych kroków na ścieżce mojego rozwoju. Studia w Wielkiej Brytanii dały mi możliwość wtopienia się w język, nawiązania międzynarodowych kontaktów, a przede wszystkim zmusiły mnie do wyjścia z własnej strefy komfortu. Nauczyłam się mówić bez obaw, że popełnię jakiś błąd – szybko przekonałam się, że wszelkie lapsusy nie mają znaczenia. Liczy się komunikatywność. Z pewnością nauka języków obcych to relatywnie długotrwały i niepozbawiony trudności proces, który wymaga determinacji i nolens volens konieczności wychodzenia z własnej strefy komfortu. Myślę jednak, że trud ten w ostatecznym rozrachunku jest bez wątpienia warty podjęcia, ponieważ może dać nam przepustkę do naprawdę ciekawego życia. 15


ROZWOJOWY

Jak wpływa na nas muzyka? Za dźwiękami muzyki może kryć się wiele tajemnic. Dlaczego korzystamy z jej dobrodziejstwa w różnych sytuacjach życiowych? Jak może ona na nas wpływać? Jeśli chcesz poznać odpowiedź na te pytania, zapraszam do przeczytania tekstu.

GABRIELA SUCHECKA

W

yobraź sobie moment w filmie, gdy nagle nastała zupełna cisza, a bohater zmierza w kierunku zamkniętych drzwi, ponieważ chce je otworzyć. Każdy jego krok i skrzypienie podłogi pod naporem stóp wywołuje w nas niepewność i sprawia, że za tajemniczym przejściem spodziewamy się zobaczyć coś przerażającego lub totalnie zaskakującego. Taki efekt nie byłby możliwy przy wykorzystaniu samego obrazu. Dźwięki i ich brak odgrywają tu znaczącą rolę. Każdy z nas może to sprawdzić, wyciszając horror w momencie pełnym napięcia. Te same sceny oglądane z dźwiękiem i bez niego będą dla nas zupełnie innym doznaniem. Jedni z nas powiedzą, że ma to większe, a inni mniejsze znaczenie dla odbioru, ponieważ możemy być bardziej wrażliwi na różne bodźce. Jednak to, jak duży wpływ ma na nas muzyka i to, czego słuchamy, jest interesujące w perspektywie nie tylko odbioru sztuki, ale także codzienności każdego człowieka.

OBRAZ I DŹWIĘK

Sztuka jest przestrzenią, w której najłatwiej zaobserwować obecność 16 grudzień 2023

muzyki i dźwięków, gdyż ma ona nam ukazywać pewne treści, sprzyjać przeżywaniu emocji. Ze względu na to, że człowiek odbiera świat za pomocą zmysłów, odnajduje się świetnie w przekazie skupiającym się na pobudzeniu ich działania. Z tego powodu, gdy oglądamy film, wręcz niezbędna jest dobrze dobrana ścieżka dźwiękowa. Po obejrzeniu wartościowej ekranizacji, widzowie wracają do domu i słuchają samej ścieżki dźwiękowej, wybierają się na koncerty muzyki filmowej czy słuchają konkretnych kompozytorów. Dzieje się tak dlatego, że konkretne melodie mogą pozwolić nam na powtórne przeżycie zgromadzonych uczuć i powracanie myślami do refleksji, które towarzyszyły nam podczas seansu. Muzyka zestawiona z obrazem czy słowami wzmacnia przekaz i pozwala nam lepiej zrozumieć to, co chcieli przekazać nam autorzy. W recenzjach często czytamy, że pewne dzieła były „ucztą dla

Stworzyła ona uproszczone animacje ukazujące historię zawartą w „EPIC: The Musical”. Zestawienie tych dzieł zyskało ogromne rzesze odbiorców. I tym sposobem znany wszystkim mit zyskał nowe życie. Uproszczone animacje zestawione z muzyką pozwalają nam jeszcze lepiej współodczuwać z Odyseuszem, który przeżywa podczas swej przygody całą skalę emocji.

DODAJMY DO TEGO SŁOWA

Dźwięki zestawiane są nie tylko z obrazem, ale także ze słowami. Dzieje się za pomocą piosenek czy przy deklamacji wierszy do akompaniamentu muzyki. Autorka „Igrzysk śmierci” również umieściła muzykę w swoich powieściach. Pieśń śpiewana w Dwunastym Dystrykcie, choć smutna i mroczna miała, przypominać głównej bohaterce o domu, gdy została skazana, aby walczyć na arenie o własne życie. Podczas realizowania ekranizacji reżyser świetnie wykorzystał Muzyka zestawiona z obrazem czy ten motyw, czyniąc z piosenki słowami wzmacnia przekaz i pozwala symbol rebelii, dodający buntownikom otuchy do walki nam lepiej zrozumieć to, co chcieli z Kapitolem. Sceny, w których przekazać nam autorzy. ludzie sprzeciwiają się ciemiężycielowi przy dźwiękach tej zmysłów”. Bardzo ciekawym przykłasmutnej melodii, sprawiają, że symdem takiego projektu jest „EPIC: The patyzujemy z nimi jeszcze mocniej Musical”. Utwory opowiadają znaną i chcemy ich zwycięstwa. Współodwszystkim historię „Odysei” Homeczuwanie to silne narzędzie, które ra. Niesamowita muzyka zestawiona uwrażliwia nas na przekaz dzieła. ze słowami, śpiewanymi w podziale Ten efekt można wywołać na wiele na role, powala swoją artystyczróżnych sposobów. Ostatnio spotkaną barwnością. Właśnie to dzieło łam się z bardzo ciekawym zabiegiem zainspirowało graficzkę, działającą artystycznym w książce „Krew, która pod pseudonimem Wolfythewich. nas dzieli”. Edyta Prusinowska,


którzy w rytm wiosłowali na swoich statkach, a dźwięki pozwalały im na lepszą synchronizację ruchów. Dziś również doświadczamy tego praktycznego zastosowania muzyki, na przykład podczas kursów pierwszej pomocy, na których instruktorzy włączają nam odpowiednią piosenkę, aby nasze uciski klatki piersiowej fantomu były bardziej synchroniczne. Choć jest to niewątpliwie praktyczne wykorzystanie tego narzędzia, to nauka podąża cały czas naprzód odnajdując coraz ciekawsze zastosowania dźwięków. Efektem tych działań są: misy tybetańskie i wykonywane za ich pomocą masaże dźwiękiem, szumy opracowywane tak, aby lepiej nam się zasypiało czy też na przykład zajęcia, na których pacjenci wyciszają się dzięki spokojnym melodiom muzyki klasycznej. Wszystko to jest dowodem, że muzyka dzisiaj jest również lekiem, który koi skołatane nerwy i pomaga nam pozostać w zgodzie z samym sobą.

WPŁYW MUZYKI

DŹWIĘKI CODZIENNOŚCI

przedstawiając nam jednego z głównych bohaterów swojej powieści, opisuje jego pokój, który jest pewnego rodzaju odzwierciedleniem wnętrza tej postaci. Wymieniając plakaty zespołów, które znajdują się na jego ścianie, autorka informuje nas o tym czego słucha Henry, a to sprawia, że obraz bohatera staje się pełniejszy. Polecam też włączyć sobie niektóre z tych utworów podczas czytania. Dzięki dźwiękom hipnotyzujących mrocznych piosenek zanurzamy się nie tylko we wnętrzu Henry'ego, ale i w mrocznym charakterze powieści. Po przeczytaniu książki muzyka może zostać z nami na dłużej i dalej wpływać na odbieranie przez nas tego uniwersum i przemyśleń na jego temat.

Dźwięki i muzyka towarzyszą nam na co dzień i są wykorzystywane również w innych dziedzinach, nie tylko tych pięknych, ale i pragmatycznych. Muzyki słuchamy, gdy jesteśmy sami i jest nam „za cicho”, gdy na siłowni chcemy mieć więcej motywacji do ćwiczenia, albo gdy chcemy się lepiej skupić przy nauce. Możemy też wykorzystywać ją do śpiewania podczas karaoke czy uroczystości, takich jak czyjeś urodziny, gdzie piosenką dajemy znać o tym, że komuś dobrze życzymy. Podczas świąt narodowych, gdy śpiewając stare pieśni przypominamy sobie o ważnych wydarzeniach lub po prostu śpiewając kolędy ku podtrzymaniu tradycji. Muzyka pełni wiele różnych funkcji w codziennym życiu. Wpływa na wspomnienia, inspiruje, a nawet motywuje do działania. Nie bez powodu towarzyszy ludziom od wielu lat, a jej zastosowania zmieniają się i rozwijają. Słuchając szant możemy wrócić myślami do żeglarzy,

W wielości zastosowań dźwięków w naszym życiu łatwo jest dostrzec, jak duży mają one na nas wpływ. Oddziałują bezpośrednio na układ nerwowy przez wyciszanie czy eskalowanie emocji, które są naszą codziennością. Te wszystkie sytuacje sprowadzają się do tego, że jako istoty emocjonalne, intuicyjnie poszukujemy sposobów radzenia sobie z natłokiem emocji, przebodźcowaniem czy po prostu silną potrzebą współodczuwania z innymi. Chcemy nie tylko lepiej rozumieć świat odczuć i odkrywać go z perspektywy innych, ale też dążymy do tego, by samemu być rozumianym. Szukamy piosenek, które nas motywują lub odzwierciedlają stany emocjonalne, w których się znajdujemy. Słuchając opowieści o czyimś rozstaniu czy wielkiej ekscytacji wiemy, że zarówno artysta jak i odbiorcy przeżywali coś podobnego i potrafią nas zrozumieć, co może nas pokrzepiać, albo pomóc po prostu przeżyć silne emocje czy pozbyć się ich nadmiaru. Wprowadzając do swojego życia muzykę, wspomagamy własny organizm, ułatwiając samoregulację. Muzyka działa na nas wielowymiarowo, dlatego warto wprowadzać ją do swojego życia w sposób jak najbardziej świadomy i celowy, gdyż przynosi to spektakularne wręcz efekty. 17


ROZWOJOWY

Jak rozpocząć swój własny „scarf seasons”? KATARZYNA KOTOWSKA

W

ielkie marzenia rękodzielnicze to dopiero sam początek drogi. Mi samej czas od otrzymania pierwszych drutów od mamy do nauczenia się oczek lewych i prawych i wykonania pierwszego projektu zajął… ponad dwa lata. Nauka czegoś nowego często rodzi ogromne frustracje, a nie każdego cechuje cierpliwość. Dwukrotnie zaczynałam próby nauki dziergania w grudniu i dwukrotnie porzucałam je zniechęcona poczuciem, że tylko mi nie wychodzi i brakiem zrozumienia podstawowych technik. Kluczem okazała się pomoc doświadczonej przyjaciółki, która na żywo pokazała mi krok po kroku jak operować dłońmi przy przerabianiu oczek. Moje ostatnie podejście do dziergania zrobiłam w bardzo stresującym dla mnie momencie życia, gdy potrzebowałam zająć czymś myśli i o dziwo, brak ciśnienia na punkcie szybkich efektów sprawił, że w trzy tygodnie wykonałam pierwszy (nieidealny!) szalik. Podsumowując: jeżeli zawodzą Cię tutoriale internetowe i poradniki, poproś o pomoc kogoś doświadczonego, kto CIERPLIWIE pokaże Ci co i jak lub idź na stacjonarny kurs oraz odpuść szybkie efekty i daj się uwieść odprężeniu jakie daje monotonność rękodzieła.

JAKIE MATERIAŁY NA POCZĄTEK?

Częstym błędem początkujących dziewiarek jest inwestowanie w najgorszej jakości włóczki, które same w sobie zniechęcają do dalszej 18 luty 2024

W ostatnich latach rękodzieło zyskało niezwykłą popularność. Potrzeba spowolnienia, odrzucenie nadmiernego konsumpcjonizmu i wytwórczego wyzysku wielkich marek sprawiły, że coraz to większa ilość młodych osób sięga po druty, szydełko lub maszynę do szycia aby samodzielnie wytwarzać odzież. nauki. Jest to o tyle zrozumiałe, że ryzykownie jest inwestować znaczne kwoty w coś, co może nam się znudzić. Panuje jednak bardzo mylne podejście, że wełniane włóczki są drogie, więc lepiej jest zainwestować w akryl. Szczerze powiedziawszy, nie widzę wówczas sensu nauki – lepiej jest iść do sieciówki lub second-handu i kupić za grosze coś akrylowego, niż okradać się z czasu, który poświęcimy na samodzielne wytwarzanie naszego dzieła. Dla osób, które chcą znaleźć dobre włóczki z wełny za cenę porównywalną do włóczek akrylowych polecam firmę Drops – jest ona w środowisku dziewiarskim znana i ma opinię dość taniej. Istotna jest jednak kwestia jaką włóczkę wybieramy na początek, bo firma ma je w różnym przedziale cenowym. Znaleźć można często u nich przeceny, więc warto śledzić sklepy z artykułami dziewiarskimi. Tanie wełniane włóczki, które polecam: • Drops Alaska (100% wełna) – ok. 10 zł • Drops Karisma (100% wełna) – ok. 11 zł • Drops Lima (65% wełna, 35% alpaka) – ok.12 zł • Drops Nepal (65% wełna, 35% alpaka) – ok. 12 zł • Drops Snow (100 wełna) – ok. 10 zł Kolejna, choć mniej istotna kwestia, to wybór drutów. Nie rozpisując się zbyt mocno – druty na żyłce, najlepiej wymienne. Nie pożałujecie. Druty proste sprawiały, że nie miałam ochoty ich dotykać, gdy cała robótka

spadła mi z nich po raz dziesiąty w ciągu dnia. Druty na żyłce kupicie w większości pasmanterii, a druty wymienne na żyłce przez Internet. UWAGA! – rozmiar drutów musi współgrać z dedykowanym rozmiarem podanym na banderoli włóczki. Nie popełniajcie mojego błędu i nie olewajcie tego tematu. Serio.

INSPIRACJE I MATERIAŁY NAUKOWE PROFESJONALISTÓW

Dopiero po powyższych krokach zaczęłam ponownie korzystać z tutoriali i je rozumieć (choć nadal mam trudności). Do nauki jak i wykonywania pierwszych projektów polecam szczególnie treści publikowane przez Alicję Szyntor prowadzącą bloga i sklep konturek.pl. Jej instruktaże i wzory są jak otulenie przez chmurkę, która pokaże Ci, że możesz wszystko – na pewno z drutami. Drugą dziewiarką, która świetnie tłumaczy podstawy a jej tutoriale wiele Cię nauczą jest Dagna Zielińska. Nie samymi tutorialami żyje wieczny początkujący – ważne jest wiedzieć, do czego się dąży i jaki poziom chce się osiągnąć. Tutaj polecam dziewiarki, których wzory dla mnie są już sporym wyzwaniem. Wciąż jednak pozostają przystępne dla początkujących: Handmade state of mind, Veranika Barel, Joanknits, Petiteknit, Fabel knitwear, My favorite things – knitwear. Życzę wam niezapomnianej włóczkowej przygody!


ONI MIELI

Prosto z mostu Stanisław Piasecki

nauczyciela, wykładowcy i jednego z pionierów skautingu w Polsce. Lata młodości wypełniała mu aktywność sportowa, harcerstwo oraz nauka – wpierw w domu, a potem w szkole prywatnej. Maturę zdał w 1917 roku, by następnie podjąć studia architektoniczne we Lwowie, które rok później zamienił na naukę Wydziale Prawno-Ekonomicznym Uniwersytetu Poznańskiego. Studia te przerwał jednak, by wziąć udział w wojnie polsko-bolszewickiej, a następnie w III powstaniu śląskim, po zakończeniu którego powrócił na uczelnię.

LITERACI DLA NARODU

WOJCIECH BIELSKI

S

łowa te Konstanty Ildefons Gałczyński poświęcił pamięci bohatera niniejszego tekstu – Stanisława Piaseckiego, postaci znaczącej w Polsce dwudziestolecia międzywojennego, a dziś wywołującej skojarzenia związane zapewne jedynie z popularnym nazwiskiem. Kim on zatem był? Może krewnym któregoś z lepiej zapamiętanych Piaseckich – kuzynem Bolesława czy Sergiusza? Nic z tych rzeczy – najprościej można powiedzieć, że nasz bohater był człowiekiem pełnym sprzeczności. Jak inaczej określić wybitnego człowieka kultury, którego powieści były krytykowane; renomowanego wydawcę borykającego się z problemami finansowymi; endeka pochodzenia żydowskiego? Zapraszam na spotkanie ze Stanisławem Piaseckim.

SKAUTING, WOJNA I NAUKA

Późniejszy redaktor urodził się 15 XII 1900 roku we Lwowie w rodzinie Gizeli z d. Silberfeld i Eugeniusza,

Lata uniwersyteckie, oprócz nauki, wypełniała mu działalność społeczna (w Narodowym Zjednoczeniu Młodzieży Akademickiej) oraz redaktorska (współtworzył m. in. „Akademik”), a zakończywszy naukę przeniósł się do Warszawy, gdzie współpracował z licznymi pismami oraz bez większego sukcesu debiutował powieścią Związek białej tarczy. Współtworzył także „ABC Literacko-Artystyczne”, które to pismo stało się przyczynkiem do najważniejszego dzieła Piaseckiego – wspomnianego już pisma „Prosto z Mostu”, z którego chciał uczynić największy periodyk literacki ówczesnej Polski. Choć sukces owego zamiaru pozostaje dyskusyjny, to niewątpliwie Piaseckiemu udało się stworzyć nietuzinkowy i liczący się tygodnik. Warto zauważyć jakie zamiary miał jego twórca – uważał on, że literatura nie powinna być izolowana od życia społecznego, bowiem stanowiła nieodłączną część życia narodów. Wychodząc z tego założenia Piasecki starał się stworzyć pismo współpracujące z szerokim gronem twórców, w tym także młodych i mało znanych, którym redakcja zapewniała możliwość wypowiadania się na łamach pisma niezgodnie z główną linią periodyku. I tak wśród grona autorów odnaleźć można było Aleksandra Świętochowskiego, cytowanego powyżej Gałczyńskiego, Zofię Kossak-Szczucką czy Kazimierę Iłłakowiczównę.

Fot. Wikipedia

„Kochał Szymanowskiego. Lubił ptaki. Wydawał „Prosto z Mostu”. Pił czasami. I okulary nosił tajemnicze. I w takich pochylał się nad partyturami.”

PRZERWANA BIOGRAFIA

Historia najsłynniejszego dzieła Piaseckiego przerwana została wybuchem kampanii wrześniowej. Wydawszy ostatni numer pisma pod datą 10 września Piasecki, po klęsce Polski, wstąpił do konspiracyjnego Stronnictwa Narodowego i zajął się w nim tym co potrafił najlepiej – działalnością redaktorsko-wydawniczą. Objąwszy kierownictwo Wydziału Propagandy redagował pismo „Walka”, a także otworzył w gmachu Filharmonii Narodowej kawiarnię „Arkadia”, gdzie zatrudniał byłych współpracowników, a która to kawiarnia stała się miejscem spotkań literatów w tym związanych ze wspominanym w moim poprzednim tekście „Sztuką i Narodem”. Miejsce to służyło rzecz jasna także celom konspiracyjnym. Działalność konspiracyjna Stanisława nie trwała jednak długo – po aresztowaniu w grudniu 1940 roku przewieziony został na Pawiak, a próba jego uwolnienia, podjęta przez współpracowników, nie powiodła się. Pół roku później został rozstrzelany w Palmirach.

ODNALEŹĆ POLE SŁUŻBY

Jego pamięć pozostaje mocno zatarta – może to przez utratę jego spuścizny w wyniku powstania warszawskiego, a może przez fakt, że najłatwiej zapamiętać nam polityków i wojskowych, a trudniej cywila-redaktora. Funkcja ta pozostaje jednak najsilniej związana z Piaseckim i jednocześnie najbardziej w nim inspirująca. Był to człowiek, który odnalazł „swoje” miejsce i wytrwałą pracą zapracował na uznanie innych. Życzę tego każdemu z nas. 19


Z PRZESZŁOŚCI

24 lutego 2022 roku świat chwilowo stanął w miejscu na wieść o ataku Rosji na Ukrainę. Tłumy uchodźców na granicy, zdjęcia i filmy przedstawiające ofiary bombardowań i pozbawionych humanitaryzmu praktyk rosyjskich wojsk, płonące miasta, apele przywódców politycznych i masowa solidarność społeczna – tym były wiosenne miesiące tamtego roku.

Odległe korzenie wojny na Ukrainie – Fot. historia.dorzeczy.pl

ugoda w Perejesławiu

O

d tego czasu przeszliśmy z tym co się dzieje do porządku dziennego – nie śledzimy aktywnie wydarzeń, nie jesteśmy związani z nimi emocjonalnie. W pewien sposób pogodziliśmy się z osamotnieniem Ukrainy i pozostawieniem jej na pastwę rosyjskiego niedźwiedzia – tak jak została pozostawiona już wieki temu. 18 stycznia 1654 r. Bohdan Chmielnicki wraz ze starszyzną kozacką podpisali w Perejesławiu ugodę z przedstawicielem rosyjskiego cara, która oddawała Ukrainę w „opiekuńcze” ramiona Wszechrusi. Jakie znaczenie ma to wydarzenie w kontekście współczesnej sytuacji politycznej?

PŁONĄCY SPICHLERZ EUROPY

W latach 1648-1657 trwał konflikt pomiędzy Rzeczypospolitą Obojga Narodów a dowodzonymi przez Bohdana Chmielnickiego Kozakami i Czernią zwany potocznie „Powstaniem Chmielnickiego”. Przyczyn tej wojny należy upatrywać zarówno w dążeniach polskiego króla do wojny z Turcją i chęcią wykorzystania w niej Kozaków, samowoli polskich magnatów w ich włościach na wschodzie, niepokojów religijnych podsyconych po zawarciu unii brzeskiej i rosnącej niechęci polskich elit do prawosławia i osobistej wolności Kozaków. Konflikt ten rozrósł się tak bardzo, że znacząco osłabił zarówno stronę polską, jak i kozacką. Dla cara Rosji był to idealny moment, aby pod pretekstem wsparcia i ochrony 20 luty 2024

przed Polaki związać ze sobą Ukrainę i uzależnić ją od swej woli.

„BRATNIE” NARODY

Ugoda została podpisana przez Chmielnickiego jako przedstawiciela Ukrainy oraz Wasyla Baturlina w imieniu Rosji. Chmielnicki wraz z całą Siczą Zaporoską oddali się pod opiekę ówczesnego cara, Aleksego Michajłowicza. Na jej mocy Kozacy otrzymali gwarancje utrzymania swych praw, a starszyzna kozacka nienaruszalność majątków. Zwiększono także rejestr kozacki, od tej pory mający należeć do wojska rosyjskiego. Częścią Rosji stały się wówczas trzy województwa: kijowskie, czernihowskie i bracławskie, stanowiące zbożowy rezerwuar Korony. Polityczna słabość Rzeczypospolitej i błąd Hetmana pozwoliły Rosji rozpocząć drogę do stania się światowym mocarstwem i czołowym graczem politycznym, co bez uzyskania kontroli nad Ukrainą byłoby w zasadzie niemożliwe. Od tej pory Rosja często używała przykładu Perejesławia jako nadającego jej prawo do traktowania ziem Ukrainy jako swoich własnych. Wielokrotnie w swojej propagandzie i polityce historycznej powoływała się na to wydarzenie podkreślając rosyjski charakter ziemi ukraińskiej i jej nieodłączny związek z Wielką Rosją. Sprzeciw wobec ugody pojawiał się już niedługo po jej podpisaniu. Patriarcha kijowski, Sylwester Kossów, będąc bezpośrednio podporządkowanym Konstantynopolowi, nie

KATARZYNA KOTOWSKA chciał złożyć przysięgi wierności Moskwie. Podporządkowanie metropolii kijowskiej Moskalom było niestety tylko kwestią czasu, a Ukraińcy autokefalię swojej Cerkwi odzyskali dopiero w 2019 roku. Także część Kozaków, na czele z Iwanem Wyhowskim, chciała związać losy Rusi raczej z Polską i Litwą, ale projekt Rzeczypospolitej Trojga Narodów nigdy nie doczekał się realizacji.

SAMOTNOŚĆ W IMPERIUM

Poza Rzeczpospolitą, która bezpośrednio odczuła skutki ugody, świat nie przejął się losem tych ziem. Trudno się dziwić – wówczas nie istniała niepodległa Ukraina, a terytoria państw zmieniały się tak często w wyniku konfliktów, że uważano za naturalną kolej rzeczy zmiany w tym zakresie. Rosja szybko rozprawiła się z Kozaczyzną, likwidując na rozkaz Katarzyny II Sicz Zaporoską i bezpowrotnie niszcząc kozacki styl życia. Przez następne wieki budząca się tożsamość narodowa Ukraińców była tłamszona przez Rosjan, a sposób traktowania ludności zamieszkującej tę ziemię coraz okrutniejszy. Tereny pełne zasobów naturalnych, dające bliskość do portów czarnomorskich, ludne i bogate, były dla Rosji niezbędne do budowania potęgi i statusu mocarstwa, a odrębność ich mieszkańców niezgodna z wizją Wszechrosji. Z tego samego samego założenia wyszli ideowi potomkowie Aleksego, Baturlina i Katarzyny, kiedy lutowego poranka wysłali swe czołgi na Kijów.


KULTURALNY

Miłosne wielokąty literackie

MARTA BIEDRZYCKA

W

prowadzenie do powieści trójkąta miłosnego jest zabiegiem obecnie dość często stosowanym. Popkultura czerpie z tego schematu pełnymi garściami, ponieważ pozwala on na dość proste włączenie konfliktu do akcji utworu. Niewątpliwą zaletą zaakcentowania skomplikowanych uczuć (np. namiętności, pożądania, czułości) między kilkoma osobami jest możliwość rozwinięcia znacząco osobowości postaci. Jako czytelnicy dowiadujemy się o ich upodobaniach oraz – co może najistotniejsze – jak daleko są w stanie się posunąć w imię uczuć. Czy będą walczyć z całym światem dla jednej osoby? To również doskonałe tło dla skomplikowanej akcji. Miłość może być zarówno wytchnieniem dla bohaterów, jak i potęgować napięcie. Autor ma możliwość dodania dynamizmu do relacji docelowej pary. Czytelnicy bardzo chętnie angażują się emocjonalnie w taki wątek i kibicują swoim ulubieńcom.

WEWNĘTRZNY OGIEŃ

Niekwestionowanym mistrzem trójkątów miłosnych w polskiej literaturze jest Henryk Sienkiewicz. Uczuciowy melodramat pojawia się w większości jego utworów. Pisarz potrafił szczególnie oddać żar

wzajemnego pożądania. Wystarczy wspomnieć o losach Heleny Kurcewiczównej, Jana Skrzetuskiego i Jurka Bohuna z Ogniem i mieczem. Pułkownik kozacki wielokrotnie powtarzał, że mógłby z całej sławy zrezygnować, byle tylko móc żyć z ukochaną. Był przy tym wybuchowy, pragnienie dziewczyny wręczo go zaślepiało. Żarliwym uczuciem darzył Helenę również Skrzetuski, który rzekł do niej: „Panią mi będziesz, nie żoną”. Ogniem i mieczem wyróżnia się na tle innych części Trylogii doskonale wykreowanymi głównymi postaciami konfliktu miłosnego. Jako czytelnicy wzdychamy do odwagi, honoru i dobroci Skrzetuskiego, a także do zapalczywej miłości i zdolności do poświęceń Bohuna. Mimo że współcześni Sienkiewiczowi krytycy (w tym Bolesław Prus) zarzucali pisarzowi zbytnie zaakcentowanie w fabule wpływu uczucia do Heleny na losy historycznego powstania Chmielnickiego, to nie sposób nie pokochać tej historii.

ZŁE PIERWSZE WRAŻENIE

Trójkąt miłosny, choć zdecydowanie bardziej subtelny, pojawia się także w Dumie i uprzedzeniu Jane Austen. W głównej bohaterce, Elizabeth Bennet, skrycie zakochuje się pan Fitzwiliam Darcy, podczas gdy o jej względy zdaje się zabiegać także oficer pułku milicji George Wickham. Na jaw wyjdą jednak pewne sprawy z przeszłości, które pomogą pannie Bennet odpowiednio pokierować uczuciami. Po pierwszym złym wrażeniu, jakie pozostawił po sobie pan Darcy, zacznie on dążyć do poprawy swego wizerunku w oczach ukochanej. Wątek miłosny między wspo-

mnianymi postaciami umożliwia ukazanie różnic między odmiennymi środowiskami właścicieli majątków. To doskonałe dzieło społeczno-obyczajowe, które uczy, że nie warto osądzać nikogo po pozorach.

MIŁOŚĆ FATALNA

Victor Hugo do powieści Notre-Dame de Paris wprowadził z kolei nie trzy, lecz aż cztery strony konfliktu miłosnego. O serce dziewczyny imieniem Esmeralda walczą mężczyźni różnych stanów: pokrzywdzony przez los Quasimodo, poświęcony do tej pory wyłącznie nauce i wierze Klaudiusz Frollo oraz niewierny swojej narzeczonej kapitan Febus. Pożądanie, jakim pałają wymienione postaci do Romki, jest szkieletem fabularnym utworu i prowadzi do wielu nieszczęśliwych zdarzeń. Żar uczucia powoduje zatracenie każdego z bohaterów. Miłość w powieści jest siłą fatalną, przynoszącą cierpienie i śmierć. Wymienione przykłady to zaledwie drobna część literatury klasycznej poruszającej temat uwikłania się w skomplikowane relacje. Skoro jednak zbliża się czas wspomnienia św. Walentego, proponuję, abyśmy – zgodnie z własnymi upodobaniami – sięgnęli po jedną z wymienionych powieści i dali porwać się uczuciu. 21

Fot. withfireandsword.tumblr.com

O miłości można pisać wiele i na różne sposoby. W literaturze motyw ten jest niezwykle istotny. Czasem stanowi trzon utworu, a niekiedy jego tło. Niezmiennie jednak sympatie bohaterów są dla nas, czytelników, najistotniejszym elementem niejednego dzieła.


KULTURALNY

Władca Pierścieni – najważniejsze różnice między filmem a powieścią

Ponad 22 lata temu do kin trafił film „Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia” – pierwsza część niesamowitej trylogii w reżyserii Petera Jacksona. Światowa premiera odbyła się 10 grudnia 2001, a polska – 15 lutego 2002 roku. Zdaniem wielu, była to nie tylko jedna z najlepszych, jeśli nie najlepsza ekranizacja dzieła fantasy, ale i jedna z najbardziej przełomowych adaptacji w historii kina w ogóle.

KAMIL KIJANKA

J

ackson stworzył wiekopomne dzieło, które do dziś ogląda się z zapartym tchem. Nie znaczy to jednak, że wizja reżysera nie różniła się w żaden sposób od książkowego pierwowzoru autorstwa J.R.R. Tolkiena. Wręcz przeciwnie – większych lub mniejszych zmian było wiele. Oto kilka najważniejszych różnic między materiałem źródłowym, a ekranizacją.

BRAK TOMA BOMBADILA

Dla osób, które znają „Władcę Pierścieni” wyłącznie z filmów Jacksona, postać ta będzie zupełnie nieznana. Właśnie dlatego, że w ekranizacji została całkowicie pominięta. Może to i lepiej. Obok Toma Bombadila trudno przejść obojętnie. Nie brakuje fanów, ale i krytyków tego bohatera w świecie Tolkiena. Ci drudzy są zdania, że nie pasuje za bardzo do konceptu i dobrze się stało, że reżyser nie zdecydował się na 22 luty 2024

jego udział w filmowej adaptacji. Tom to postać, o której niewiele wiadomo. Nie znamy jego rasy ani pochodzenia. Chociaż nie było tego po nim widać, był najstarszym osobnikiem w całym Śródziemiu. Pan Starego Lasu dwukrotnie uratował hobbitów z opresji – w starciu z Starą Wierzbą i Upiorami Kurhanów. Podarował im także krótkie miecze Dunedainów. To także on a nie Gandalf (jak możemy zobaczyć w filmie) poradził sympatycznym hobbitom, by skręcili do gospody „Pod Rozbrykanym Kucykiem” zanim wyruszą w dalszą drogę. Do dziś zastanawiam się, dlaczego postać o tak potężnej mocy i zagadkowej naturze nie odegrała większej roli w walce z Sauronem.

ŚMIERĆ SARUMANA

Wątek ten został wyraźnie spłycony w ekranizacji, z czego podobno Christopher Lee, który odgrywał rolę Sarumana, był bardzo niezadowolony. W filmie – mowa o rozszerzonej wersji reżyserskiej – możemy jedynie zobaczyć porażkę czarnoksiężnika w walce z Entami i jego śmierć z rąk „Gadziego Języka”. Tak zwykło się nazywać Grimę – sługę czarodzieja, a wcześniej – głównego doradcę króla Theodena. W książce wyglądało to zupełnie inaczej. Upokorzony po przegranej bitwie Saruman zostaje wygnany z Isengardu. Pałając żądzą zemsty, zmierza w rodzinne strony Froda, czyli do Shire. Zaprowadza tam dyktatorskie rządy, które obalone zostają dopiero później przez wracających do domu po pokona-

niu Saurona hobbitów. Mimo, że Frodo lituje się nad Sarumanem, ten podobnie jak w filmie, choć znacznie później, zostaje zamordowany przez Grimę.

ZNIKNIĘCIE BILBA

W „Drużynie Pierścienia” na samym początku jesteśmy zaproszeni na imprezę urodzinową poczciwego Bilba, który tego samego dnia postanawia raz na zawsze pożegnać się z ukochanym rodzinnym domem. Robi to jednak dość ekstrawagancko – podczas przemowy wygłoszonej pośród zaproszonych gości… po prostu znika, czym wywołuje niemałe zamieszanie. Do sztuczki tej wykorzystuje oczywiście magiczny pierścień. Historia ta wydarzyła się zarówno w książce jak i filmie, jednak z tą zasadniczą różnicą, że w wizji Tolkiena Bilbo o wszystkim uprzedza Froda i Gandalfa, podczas gdy w scenie przedstawionej przez Jacksona obaj są wyraźnie zdziwieni nagłym zniknięciem hobbita. To nie jedyne różnice w scenach z początku opowieści. W książce nie było żadnych fajerwerków wystrzeliwanych przez Merrego i Pippina podczas uroczystości. Sama ucieczka Froda z Shire również została niezwykle przyspieszona w ekranizacji. Nadało to tempa akcji i dawało poczucie zbliżającego się zagrożenia. W historii Tolkiena jednak Frodo miał znacznie więcej czasu na przygotowanie podróży w nieznane. Zdążył nawet kupić nowy dom w zupełnie innym regionie, przez co zniknięcie hobbita


Fot. filmweb.pl nie było dla dawnych sąsiadów niczym niezwykłym.

POZNANIE ARAGORNA

Drogi hobbitów i Obieżyświata krzyżują się w gospodzie „Pod Rozbrykanym Kucykiem”. W ekranizacji widzimy jak Aragorn wpatruje się we Froda i jego przyjaciół bez słowa, co wywołuje u nich przerażenie. W książce to właśnie zakapturzony nieznajomy ostrzega hobbita, by powstrzymał swoich przyjaciół przed zabawianiem zgromadzonych współbiesiadników opowieściami o przeżytych przygodach. Baggins zamiast jednak rzucić się na Pippina, któremu zbytnio rozwiązał się język, po prostu zaczyna śpiewać, czym zwraca uwagę pozostałych gości. W obu wersjach potyka się na tyle niefortunnie, że pierścień ląduje na jego palcu, przez co Frodo na moment znika z pola widzenia. W przeciwieństwie jednak do filmowej wersji, nie zwraca tym uwagi Czarnych Jeźdźców. W książce możemy także przeczytać o liście zaadresowanym do hobbitów przez Gandalfa, który utwierdza ich w przekonaniu, że Aragorn to osoba godna zaufania.

ZMIANA CHARAKTERÓW POSTACI

Jeśli już o Aragornie mowa, to i w przypadku tego bohatera reżyser pokusił się o kilka znaczących zmian. Mowa przede wszystkim o charakterze Obieżyświata, który przez lwią część przygody waha

Trudno, by tak obszerny materiał źródłowy został zekranizowany jeden do jednego. Pewne zmiany mogą podobać nam się bardziej, inne mniej. się, czy powinien iść za przeznaczeniem i zająć należny mu tron. Dylemat ten obecny jest wyłącznie w ekranizacji. Książkowy Aragorn, dumny potomek Isildura, choć zdaje sobie sprawę z trudów podróży, nie ucieka przed odpowiedzialnością. Wie od samego początku, co jest mu przeznaczone. To oczywiście nie jest jedyna tego typu zmiana w ekranizacji. Znaczenie niektórych postaci Tolkiena urosło lub zmalało w adaptacji filmowej. Tak było chociażby z Arweną, która pojawiła się na zaledwie kilku stronach. Nic w tym nadzwyczajnego. Jednak największe emocje wśród miłośników książkowego materiału źródłowego wywołała zmiana względem Faramira. Nie jest on tak czarno-biały jak można było przeczytać na kartach opowieści napisanej przez J.R.R. Tolkiena. W książce był on zupełnym przeciwieństwem pysznego i dumnego Boromira. Od samego początku wiedział co zrobić, by postąpić właściwie. W filmie ocena tej postaci nie jest już tak jednoznaczna.

DŁUGA PODRÓŻ GANDALFA

W wizji Jacksona widzimy właściwie jedną krótką scenę, w której to Gandalf udaje się do stolicy Gon-

doru – Minas Tirith i tam też studiując księgi, udaje mu się poznać prawdę o pierścieniu. W rzeczywistości droga czarodzieja do zdobycia tej wiedzy była o wiele trudniejsza. W książce możemy przeczytać, że Gandalf poświęcił siedemnaście długich lat na to, by zebrać informacje o najważniejszym pierścieniu. W tym celu udaje się faktycznie do Białego Miasta, ale na tym jego starania się nie kończą. W towarzystwie Aragorna przemierza przeróżne krainy, aby odnaleźć Golluma i uzyskać od niego wszystkie niezbędne informacje. Kiedy Obieżyświat trafia na ślad Smeagola, udaje mu się w końcu go pojmać i dostarczyć leśnym elfom. Tam też jest przesłuchiwany przez czarodzieja i wyjawia całą prawdę o zdobyciu i utracie swojego „ssskarbu”.

DWA WIELKIE DZIEŁA

To tylko kilka przykładowych różnic między książką a filmem. Trudno, by tak obszerny materiał źródłowy został zekranizowany jeden do jednego. Jedne zmiany mogą podobać nam się bardziej, inne mniej. Każda tego typu ingerencja w uwielbiany materiał źródłowy jest obarczona ryzykiem i zależy od subiektywnej oceny odbiorcy. Faktem jest jednak, że zarówno dzieło Tolkiena jak i jego ekranizacja filmowa w reżyserii Jacksona wciąż zachwycają i zasługują na najwyższe uznanie. 23


RANDKA (NIE) W CIEMNO

Bezpieczny powrót wątpliwy Poszukiwani ludzie do ryzykownej wyprawy. Niska płaca, okrutne zimno, miesiące całkowitej, ciągłej ciemności, niebezpieczeństwo, bezpieczny powrót wątpliwy. Sława i honory w przypadku sukcesu. Takie ogłoszenie sformułowane przez Ernesta Shackletona pojawiło się w brytyjskiej prasie w 1914 roku.

MAREK CZERTWAN

W

polskich gazetach w 1939 pojawiło się zaś ogłoszenie o poszukiwaniu kandydatów na tzw. „ludzkie torpedy”. I to nie na często spotykanej zasadzie: weźmy zróbcie. Autorzy listu sami zgłosili się do takiej misji: Ja i moi dwaj szwagrowie wzywamy wszystkich tych Polaków, co chcą niezwłocznie oddać życie za Ojczyznę, jednak nie w szeregach armji razem ze wszystkimi, lecz w charakterze żywych torped z łodzi podwodnych, żywych bomb z samolotów, w charakterze 24 luty 2024

żywych min przeciwpancernych i przeciwczołgowych. Każda zmarnowana torpeda, bomba i mina kosztuje dużo pieniędzy, których nadmiaru nie mamy. Czy będzie dziś o promocji widowiskowych samobójstw? W żadnym wypadku! Za chwilę do meritum, ale najpierw odpowiedź na pytanie, które mogło się pojawić w głowie czytających. Czy ktoś na te ogłoszenia odpowiedział? A tak! Na pierwsze ogłoszenie odpowiedziało ok. 5 tys. panów (to więcej niż chciało występować w nowym projekcie Pana


Stanowskiego). W drugim przypadku podobnie – 4,7 tys. osób (w tym 150 kobiet), wśród których znajdowały się także osoby niepełnoletnie (najmłodsza ochotniczka miała 11 lat). Nie jest teraz istotna zasadność tych misji. Pierwsza – naukowa – rzeczywiście się odbyła, choć niestety nie w takim wymiarze, jak była planowana. Druga ostatecznie nie doszła do skutku. Sam jednak fakt tak dużego odzewu mówi nam coś o ludziach tamtych czasów. Wnioski każdy może wyciągnąć swoje, ale jedno jest pewne: coś różni tamtych ludzi od tych dzisiejszych. Ktoś powie: generalizowanie. Ależ oczywiście! Rozmowa o sprawach szerszych, niż te indywidualne, zawsze musi upraszczać rzeczywistość. No dobra, jest jakaś różnica. Na czym więc polega? Moja teza może być śmiała, a nawet obraźliwa; z pewnością nie spełniająca znamion poprawności politycznej. Dzisiejsi ludzie są dużo

Dzisiejsi mężczyźni to głównie pierdoły. bardziej pierdołowaci. Ale żeby to uogólnienie nie było aż tak ogólne, to troszkę zawężę: dzisiejsi mężczyźni to głównie pierdoły. Teraz każdy może przyłożyć moje słowa do swoich przemyśleń w tym temacie… i zakładam, że zwykle to będzie zgoda. Czemu tak myślę? Ano słowa kryzys męskości, pokolenie niedorajd, płatki śniegu etc. coraz częściej pojawiają się w przestrzeni publicznej. Wiedzę o świecie czerpiemy oczywiście nie z publicystyki, ale głównie z obserwacji, więc obserwacja życia politycznego, społecznego, duchowego; obserwacja relacji damsko-męskich (także podglądana okiem demografa) potwierdza takie wnioski.

I CO TERAZ?

Brytyjski generał Robert Baden Powell, który zasłynął na całym świecie metodą zwiadowczą – skautingiem, w swoim podręczniku zapisał taką radę: kto chce zyskać wpływ na młode pokolenie powinien postępować tak jak rybak, wybierający się z wędką do rzeki. Jeżeli na haczyk nasadzi przynętę, którą sam lubi, może być pewny, że połów jego będzie bardzo skromny. Więc też na przynętę dla ryb używać trzeba nie tego, co sami lubimy, ale tego, co lubi ryba. Spróbujmy zrobić

z tego analogię do randki. Kto jest rybakiem, a kto rybą – zakładam, że wiemy. I teraz: co lubi ryba? Czy dziewczyna lubi pierdołowatość? Zakładam, że nie (poza jakimiś marginalnymi przypadkami). Sam fakt, że tak wiele kobiet, które szuka miłości i mężczyzny życia, poddaje się po jakimś czasie, po zetknięciu z realiami i godzi się na samotność, potwierdza takie spostrzeżenie. Co będzie więc przeciwieństwem pierdołowatości? Może to być na przykład połączenie takich cech jak odwaga, zaradność. Czy kobiety cenią sobie takie cechy? Tego nie wiem, ale się domyślam. Oglądając, np. młodzieżowe filmy z lat 90-tych, widać wyraźnie, że nastoletnie dziewczyny ceniły sobie chłopców, którzy byli brawurowi bardziej niż tych poukładanych. Tak było w filmach zanim stały się narzędziem indoktrynacyjnym (w sumie już wtedy były, ale cele miały inne). Zakładam więc, że odwaga jest jedną z tych cech mężczyzny, które wzbudzają zainteresowanie kobiet najwcześniej. Popyt na odważnych, ale też odpowiedzialnych i poukładanych pojawia się zapewne nieco później. Więc nasza ryba (to nie jest przedmiotowe traktowanie – podobnie jak u autora tej analogii) lubi odwagę, męstwo i zaradność. Jeżeli taki nie jestem, muszę się takim stać. Zachowuj się tak, jakbyś już był szczęśliwy, a zobaczysz, że faktycznie będziesz szczęśliwy – pisał w swojej książce Dale Carnegie. Przenosząc to na nasz grunt: nie będąc odważnym i zaradnym facetem, mam zachowywać się jak odważny i zaradny, a w ten sposób takim się stanę. To zarazem proste i wyjątkowo trudne. Proste, bo udawało się już wielu ludziom, a trudne, bo dziś taki model funkcjonowania się nie przyjął (trzeba więc iść pod prąd). To teraz kilka rad, które zamienią poprzednią myśl strategiczną w konkretne działania…

W DOBRYM TOWARZYSTWIE.

Gdybyś chciał być dobrym wędkarzem, warto byłoby zapisać się do jakiejś ekipy wędkarskiej albo wyrastać przy dziadku (ojcu) pasjonacie wędkarstwa. Jeżeli chcesz być ogarniętym facetem, poszukaj ogarniętych facetów i takimi się otaczaj. Masz ogarniętego ojca, wuja czy dziadka, znajdź czas, by zbudować relację z nimi. Masz mniej szczęścia,

poszukaj gdzieś dalej. Warto przy tym dobrze się zastanowić, co świadczy o byciu ogarniętym, bo często zewnętrzne znamiona nie wypełniają definicji.

PANOWANIE

Za odwagą stoi pewność. Jestem odważnym dowódcą, jeżeli jestem pewny swoich ludzi. Ale kiedy jeszcze nie jestem dowódcą, to czego muszę być pewny, żeby być odważnym? Ano siebie! Nad sobą muszę panować. Jak nad sobą panować? Każdy pewnie kojarzy takie dwa rodzaje „chcenia”. Chciałbym zachować się tak i tak, ale mi się nie chce. Chciałbym codziennie ćwiczyć, ale mi się nie chce. Panowanie nad sobą to zbliżanie „chce mi się” do „chcę”. Dziś mamy całe szeregi ludzi, którym zlecono panowanie nad innymi, ale oni nie zdążyli nauczyć się panować nad sobą. Eliminuj wady, wyrabiaj nawyki i przejmuj kontrolę nad samym sobą.

SAMODZIELNOŚĆ

Pewność siebie połączona z głupimi ideami może być mieszanką wybuchową. Warto więc wystrzegać się idei fałszywych i szukać prawdy. Jesteśmy wszyscy szczęśliwie wyposażeni w zestaw weryfikacyjny, który pomaga do tej prawdy się zbliżać: oczy, uszy i coś niecoś w głowie. Zanim więc podążymy za hasłami i ideami, warto zweryfikować, czy są prawdziwe.

SPRAWCZOŚĆ

Scyzoryk z jednym ostrzem może pomóc w wielu sytuacjach, ale scyzoryk z kilkunastoma funkcjami może zdziałać jeszcze więcej. By w swoim życiu być sprawczym, warto w sobie, jak w scyzoryku, włączać nowe funkcje: budować sprawności. Mogą dotyczyć zarówno naszej głowy, naszych rąk, jak i naszego charakteru. Im więcej będziemy potrafili, tym łatwiej nam będzie zmieniać rzeczywistość Ktoś powie: to trochę dużo, jak na przygotowanie do randki. Może i tak, ale z drugiej strony: • krótką chwilę postawienia stopy na księżycu. • krótką chwilę powiedzenia przez Sobieskiego veni, vidi, Deus vincit • krótkie chwile sportowych i naukowych sukcesów też poprzedzały długie przygotowania. A po co komu średnia randka? 25


BONI ET AEQUI

O transplantacji słów kilka Z uwagi na to, że od pierwszych udanych przeszczepów w historii minęło już ponad 100 lat, a od pierwszego w Polsce skutecznego przeszczepu serca, dokonanego przez zespół Zbigniewa Religi minęło już prawie 40 lat, obecnie transplantologia nie jest już w medycynie nowością i jest ona coraz bardziej popularna. Jeszcze bardziej zakorzenione w historii medycyny jest przetaczanie krwi, obecnie częściej nazywane krwiolecznictwem. Do leczenia wykorzystuje się również szpik, komórki macierzyste itd.

KRYSIA PASZKO

W

szystkie te sytuacje wiążą się z przekazaniem narządów lub składników organizmu ludzkiego celem ratowania życia bądź poprawy zdrowia innej osoby. Choć czasem zdarzają się również przeszczepy, w których dawca i biorca jest tą samą osobą, nazywane autogenicznymi (np. przeszczep włosów z części ciała nieobjętej łysieniem na skórę głowy objętą łysieniem).

CO ZROBIĆ BY PRZESZCZEP SIĘ PRZYJĄŁ?

Istnieje kilka podstawowych zasad (które w praktyce medycznej są oczywiście dużo bardziej skomplikowane) transplantacji, które mają maksymalizować szansę przyjęcia się danego organu lub komórek. Kluczowa jest zgodność tkankowa dawcy i biorcy. Niemniej ważny jest również odpowiedni dobór dawcy i biorcy (np. pod kątem rozmiaru 26 luty 2024

organu, wieku dawcy), zastosowanie płynu prezerwacyjnego (płynu do przechowywania narządów do przeszczepu), włączenie leczenia immunosupresyjnego (leki te hamują proces wytwarzania przeciwciał i komórek odpornościowych, przez co zmniejsza się szansę na odrzucenie organu przez organizm biorcy). Lekarze zwracają również uwagę na konieczność wzmożonej ochrony biorcy bezpośrednio po przeszczepie. Wskazują, że biorca po przeszczepie jest jak nowonarodzone dziecko – musi izolować się od otoczenia, ponieważ potencjalne infekcje mogą być bardzo niebezpieczne. Nierzadko biorcy muszą również od nowa przejść pełny cykl szczepień, nawet jeśli jako dzieci byli szczepieni.

NASTAWIENIE SPOŁECZNE I PRZEPISY PRAWA

Jak wskazują badania CBOS (z 2016 r.) transplantologia cieszy się w Polsce niemal powszechną aprobatą – przeszczepianie narządów uważa za słuszne aż 93% Polaków. 80% dorosłych Polaków zgadza się, by po śmierci ich narządy mogły zostać pobrane, a odsetek ten na przestrzeni lat ulega systematycznym wzrostom. Natomiast co istotne, aż trzy czwarte Polaków nie rozmawiało nigdy ze swoimi bliskimi na temat swojej opinii na temat transplantacji i woli przekazania narządów bądź sprzeciwu wobec pośmiertnej dona-

cji. W polskim prawie (art. 5 Ustawy z dnia 1 lipca 2005 r. o pobieraniu, przechowywaniu i przeszczepianiu komórek, tkanek i narządów) obowiązuje zasada zgody domniemanej – jeśli osoba za życia nie sprzeciwiła się temu, by jej narządy zostały wykorzystane, domniemuje się, że wyraziła ona na to zgodę. Świadomość obowiązywania tej zasady jest jednak społecznie niska – wie o tym tylko 1/5 badanych przez CBOS.

CZY WĄTROBA TO RZECZ Z PUNKTU WIDZENIA PRAWA?

Rzeczami, wedle art. 45 Kodeksu cywilnego są rzeczy materialne. Tkanki, narządy ludzkie, krew itd. spełniają definicję. Większościowy pogląd w doktrynie prawa mówi jednak o tym, że rzeczami w rozumieniu polskiego prawa cywilnego nie są, oprócz ludzi i zwierząt, także odłączone od ciała ludzkiego komórki, tkanki i narządy, w tym krew. Zdarzają się jednak w tej sprawie inne opinie, zwłaszcza w kontekście zwłok: A. Krajewska uważa, że zwłoki mogą stanowić przedmiot własności, którym dysponują członkowie rodziny, a A. Tworkowska i J. Mazurkiewicz stoją na stanowisku, że można przyjąć, iż w prawie polskim zwłoki są rzeczą, niewątpliwie jednak wyłączoną z obrotu. Krew natomiast nie jest wyłączona z obrotu, a jej ceny są ustalane przez Ministra Zdrowia. Przykładowo, w rozporzą-


dzeniu z 2023 r. cena za jednostkę krwi pełne konserwowanej (około 450 ml) wynosi 289 zł.

NIELEGALNY HANDEL

W Polsce istnieje całkowity zakaz handlu organami ludzkimi, nie można również umieszczać ogłoszeń o odpłatnym zbyciu, nabyciu lub o pośredniczeniu w odpłatnym zbyciu lub nabyciu komórki, tkanki lub narządu, jesteśmy również sygnatariuszami Konwencji Rady Europy przeciwko handlowi ludzkimi narządami. Wedle artykułu „Nerki nie na sprzedaż” z Rzeczpospolitej, Policja prowadzi rocznie od kilku do kilkunastu spraw przeciwko osobom, które w przypływie rozpaczy czy dla żartu zamieściły w sieci anons sprzedaży narządu, choć przynajmniej wedle doniesień medialnych, nie kończą się one finalnie transplantacją (a przynajmniej nie ma żadnych osób skazanych za tego typu przestępstwa). Dopuszczona jest działalność banków krwi i komórek, jednak jest ona uregulowana odrębnymi, ścisłymi przepisami.

CZERWONA TECZKA

Niestety śmierć najczęściej przychodzi niespodziewanie, a nawet mimo choroby bliscy nie są nigdy na

nią w pełni przygotowani. Puckie Hospicjum im. św. Ojca Pio, którego założycielem był ks. Jan Kaczkowski proponuje, by założyć tzw. czerwoną teczkę, która ma pomóc naszym bliskim na wypadek naszej śmierci. W czerwonej teczce można umieścić dokumenty związane z naszym majątkiem (np. numery ubezpieczeń i polis, rachunków bankowych, nazwy funduszy inwestycyjnych, akty własności i numery ksiąg wieczystych nieruchomości, dokumenty związane z posiadanymi przez nas pojazdami, ważne umowy), wierzytelnościami (np. posiadane kredyty, pożyczki, karty kredytowe, leasingi). Warto również przygotować bliskim nazwy instytucji, do których należy zgłosić zgon (np. wspólnota mieszkaniowa, dostawca prądu, gazu, internetu, operator sieci komórkowej itd.). Jeśli prowadzimy działalność gospodarczą można również umieścić tam najważniejsze informacje związane z jej prowadzeniem. W obecnych czasach warto również umożliwić naszym bliskim dostęp do naszych kont na ważniejszych portalach (np. społecznościowych, niektóre z portali umożliwiają wyznaczenie takiej osoby w ustawieniach konta), a w teczce zapisać dane logowania np. do poczty elektronicznej (natomiast wtedy dane te powinny być zaszyfrowane w innym miejscu,

osobnym kodem dostępu). W teczce można umieścić również kontakty (np. numery telefonów) do zaufanych osób, które mogą być pomocne w tej trudnej dla twojej rodziny sytuacji (np. notariusz, adwokat lub radca prawny, dom pogrzebowy, duchowny itd.) Ostatnią, lecz nie mniej ważną częścią czerwonej teczki są akty woli, czyli np. spis osób które powinny zostać poinformowane o twojej śmierci, preferencje dotyczące pochówku, pogrzebu, miejsca na cmentarzu, woli oddania swoich narządów bądź sprzeciwu wobec ich pobrania, listy

W Polsce istnieje całkowity zakaz handlu organami ludzkimi, nie można również umieszczać ogłoszeń o odpłatnym zbyciu, nabyciu lub o pośredniczeniu w odpłatnym zbyciu lub nabyciu komórki, tkanki lub narządu. pożegnalne do bliskich osób, testament. Choć na co dzień zazwyczaj nie myślimy o tym co będzie działo się po naszej śmierci warto rozważyć stworzenie czerwonej teczki, by wtedy kiedy nas zabraknie naszym bliskim łatwiej było zorganizować i załatwić wszystkie formalności. 27


NA DZIAŁANIE

W cyfrowej niewoli Ile razy przejrzałeś więcej niż pierwszą stronę w wyszukiwarce Google? Nie martw się, nie jesteś jedyny. W dobie ogromnego dostępu do informacji, zamiast korzystać z nich jak najwięcej, ograniczamy się do pierwszego napotkanego linku, pierwszych 5 minut wiadomości, tego co podtykają nam algorytmy mediów społecznościowych. Czy staliśmy się niewolnikami Internetu i zwyczajnymi leniwcami?

MAJA POLAK

N

ie jestem zwolenniczką generalizacji, ale sam przyznasz, że większość ludzi w wieku naszych dziadków nie jest mistrzami Internetu. To całkiem zrozumiałe, biorąc pod uwagę realia, w których żyli przez wiele lat. Skąd więc czerpią informację? Z telewizji. A wszyscy wiemy, jak jest. Tak niespójnego medium jak to ze świecą szukać. Czemu? Bo jak zawsze liczą się wpływy, pieniądze i władza. Historię piszą zwycięscy, tak było w starożytności, średniowieczu i w XXI wieku nic się w tej sprawie nie zmieniło. Ale Ty nie

28 luty 2024

jesteś niewolnikiem swojego wieku i przeszłości. Masz możliwości i przede wszystkim umiejętności, aby korzystać z lepszych źródeł informacji niż to, które narzucają Ci ludzie, którym zwyczajnie nie ufasz.

AMERYKAŃSCY NAUKOWCY

Istnienie smoków i syren pokazywanych w bajkach, wydaje się dość nieprawdopodobne. Zabawne jest jednak to, że wszystko da się opisać tak, aby stało się rzeczywiste. Wystarczy rzucić hasłami genetyka, aberracja, statystycznie, amerykańscy

naukowcy …. I nagle nie zastanawiasz się nad tym, jak ten smok miałby niby ziać ogniem, tylko gdzie pojechać, żeby takiego zobaczyć. Wszystko jest możliwe i to, że nie jesteśmy w stanie czegoś udowodnić w tym konkretnym momencie nie przekreśla przyszłych odkryć. Do-


szliśmy jednak do takiego momentu, kiedy powtarzając kłamstwo tysiące razy jesteśmy w stanie udowodnić naprawdę dużej grupie osób, że czarne jest białe. Na tym świecie są rzeczy, o których nie śniło się filozofom, ale jest też coś co niezaprzeczalnie zawsze było, jest i będzie dobrym drogowskazem w poznaniu prawdy – logika.

ODROBINA WYSIŁKU

Jeśli chcesz zbliżyć się do prawdy, poszukaj dłużej i naprawdę zbadaj temat. Okazuje się, że pierwsze linki w wyszukiwarce nie są tam dlatego, że są najlepszym źródłem wiedzy. Są tam dzięki dobremu pozycjonowaniu i swojej popularności, a dobrze wiemy, że to co popularne, niekoniecznie jest dobre. Prosty przykład. Czy o skandalu na ważnej uroczystości przeczytasz na portalu jakiejś mega gwiazdy czy blogu rzetelnego dziennikarza, którego nazwiska

Ale spójrz choćby na polityków czy dziennikarzy. Jak często zmieniają się opinie ludzi na ich temat. Osoba, która bardzo chce wierzyć w dobre zamiary innych, choćby nie wiem co te osoby zrobiły i tak przetłumaczy sobie, że to była najlepsza decyzja. To, że jesteś zwolennikiem jakiegoś ustroju, partii politycznej czy prawa, nie oznacza, że bez względu na rozsądek i swoje odczucia, musisz zgadzać się z każdą decyzją i każdym słowem bez wyjątku. Nie musisz być niewolnikiem własnych przekonań.

JESTEŚ SAMODZIELNĄ JEDNOSTKĄ

Człowiek naturalnie czuje potrzebę bycia częścią grupy społecznej. W szkole chcemy być lubiani przez uczniów naszej klasy, w pracy przez współpracowników i szefa, na osiedlu przez sąsiadów itd. Potrzeba ta często zagłusza nam osąd i sprawia, że w strachu przed wykluczeniem z grupy przejmujemy poglądy innych i staramy się ukryć odmienne zdanie. DlateInformacje, nawet te podawane go nawet wśród bliskich, rodziny czy przyjaciół, w zdawałoby się rzetelnych źródłach, omijamy takie tematy jak mogą okazać się niczym więcej, jak religia czy polityka. To Twój wybór czy całe życie efektem głuchego telefonu. Jeżeli będziesz przemalowywał poznanie prawdy jest dla Ciebie ważne, swoją wyjątkową czarną wełnę na biało, żeby nie zweryfikuj to co słyszysz. wyróżniać wśród innych owiec. Jeśli teraz zastanowisz się choć przez nawet nie znasz. Mało tego, tego akchwilę czy w historii były momenty, tora mogło nawet nie być na miejscu kiedy większość zdecydowanie nie zdarzenia, ale jakie to ma znaczenie, miała racji, dojdziesz do wniosku, skoro milion osób kliknęło już w ten że takich sytuacji były setki jak nie link na Instagramie, Facebooku i na tysiące. Jeśli nie chcesz dzielić się portalach plotkarskich. Oczywiście swoimi poglądami nie musisz, jeśli gwiazdy to też ludzie i nie twierdzę, jednak coś jest dla Ciebie ważne, nie że wszyscy oszukują, ale na pewno bój się powiedzieć na głos, że masz byłeś świadkiem niejednej sytuacji odmienne zdanie. Inteligentni ludzie podawania w mediach nieprawdzizrozumieją. wych informacji tylko dla rozgłosu.

WIERZYMY W TO CO CHCEMY

To całkowicie naturalne, że chcemy wierzyć ludziom, których szanujemy, którzy przedstawiają sobą jakiś autorytet, którzy zajmują wysokie stanowiska i swoimi decyzjami wpływają pośrednio lub bezpośrednio na nasze życie. I niestety w tym wypadku również gorąco apeluję o rozsądek i ograniczone zaufanie. Nie chcę zmienić Cię w podejrzliwą osobę, która wszędzie widzi podstęp i nie ufa nikomu, oprócz rodzicom.

SZUM INFORMACYJNY

Pamiętasz jak nauczyciel geografii kazał Ci się uczyć wszystkich rzek w Europie albo stolic afrykańskich państw? To była tortura. Jeśli chcemy przyswoić za dużo informacji w krótkim czasie w najlepszym przypadku przyswoimy te fakty, które są dla nas najłatwiejsze do zapamiętania, pomijając całą resztę. O ile w przypadku geografii skończy się na słabej ocenie i pogardliwym spojrzeniu nauczyciela, o tyle w życiu częściowe poznanie faktów może

zaburzyć nasz osąd w ważnych dla nas aspektach życia. Dlatego pamiętaj o selekcjonowaniu informacji jakie do Ciebie dochodzą. Często przeczytasz artykuły lub usłyszysz relacje, w których 90% to będą opowieści o tym, jak to zima zaskoczyła polskich kierowców, jakby wcale nie lubiła się powtarzać rok w rok. 10% za to to będą czyste fakty, bez żadnych ozdobników, które nie mają nic wspólnego z panującą obecnie pogodą. Wysłuchaj, przeczytaj, ale nie skupiaj się na tym co nie ma znaczenia dla danej sprawy. W ten sposób zbliżysz się do prawdy bez ryzyka migreny.

BRAK ZDANIA JEST OK!

Nie musisz mieć zdania na każdy temat. Jeśli nie interesują Cię awantury polityczne czy konflikty na innym kontynencie, nie muszą. Wielu ludzi powie Ci, że to nieodpowiedzialne i że każdy człowiek powinien wiedzieć co się dzieje na świecie. Tylko, że na świecie dzieje się tyle, że nie da się wiedzieć wszystkiego. Jeśli następnym razem ktoś wyśmieje Cię za brak znajomości nazwiska jakiegoś popularnego polityka, zapytaj, czy umie narysować wzory wszystkich aminokwasów. W końcu to wstyd nie wiedzieć! Bądź świadomym obywatelem, znaj swoje prawa i obowiązki i wtedy, kiedy realnie masz wpływ na swoją przyszłość, podejmuj decyzję. Jeśli jednak nie interesują Cię komedie rozgrywane przez polityków w trakcie obrad, zamiast tego obejrzyj komedię romantyczną i napij się dobrej herbaty. Nie musisz wypowiadać się na każdy temat, brak zdania jest w porządku. Uwierz mi, sto razy lepiej jest się nie wypowiadać, jeśli nie posiada się wiedzy w danym obszarze niż mówić dla samego mówienia. XXI wiek kreuje dla nas tyle samo możliwości co zastawia sprytnych pułapek. Dzięki mediom jesteśmy w stanie bez problemu dowiedzieć się, co dzieje się na innym kontynencie i to kilka sekund po tym jak to się wydarzy. Pamiętaj jednak, że informacje, nawet te podawane w zdawałoby się rzetelnych źródłach, mogą okazać się niczym więcej, jak efektem głuchego telefonu. Jeżeli poznanie prawdy jest dla Ciebie ważne, zweryfikuj to co słyszysz. Może się okazać, że wszędzie piszą to samo, a może znajdziesz 10 rożnych wersji „prawdy”. 29


Z KONCEPTEM W ŚWIAT

Blisko i daleko Podczas wakacji 2023 miałem przyjemność odbyć chyba największą (jeśli wziąć pod uwagę odległość od domu) wyprawę w moim życiu, ale przy tym nie opuścić terenu Unii Europejskiej. Wybrałem się mianowicie na jedną z Wysp Kanaryjskich.

L

ot na Teneryfę trwał łącznie z procedurą startu i lądowania jakieś 5 godzin. Sama podróż była spokojna niezależnie od kierunku. Wyzwanie dla pilota stanowiło jednak lądowanie na wyspie przy silnym, bocznym wietrze. Już z lotu ptaka można zaobserwować, że są to tereny wulkaniczne – nie widać za dużo terenów zielonych, przeważają raczej brązy. Po opuszczeniu lotniska od razu możemy poczuć się jak na subtropikalnej wyspie, wszędzie zobaczymy rosnące palmy, kaktusy no i oczywiście odczujemy wysoką temperaturę. W okresie letnim trzeba być przygotowanym na upały i sporą wilgotność, co w połączeniu daje nam naturalną saunę. Walutą obowiązującą na Wyspach jest Euro, znajdujemy się bowiem wciąż na terytorium Hiszpanii. Nikogo nie zdziwi zatem, że obowiązującym językiem jest hiszpański. Bez jego znajomości w wielu miejscach może być nam ciężko się porozumieć, zwłaszcza z osobami starszymi.

SZEROKIEJ DROGI

Nocowaliśmy w jednym z hoteli w Puerto de la Cruz. Od razu można poznać, że jest to miejsce żyjące z turystyki – wielkie budynki resortów i hoteli są widoczne z daleka. Miasto stanowi moim zdaniem dobrą bazę wypadową w inne miejsca na wyspie. W jego obrębie znajduje się kilka plaż z czarnym piaskiem, sklepy spożywcze oraz te z pamiątkami. Łatwo jest także wypożyczyć taksówkę, ale warto pamiętać, aby zawczasu zapisać sobie numer telefonu do takowej, bowiem nie uświadczymy tutaj „Boltów”. Znajdziemy tu także lokale gastronomiczne, a jeśli o tych mowa to warto wspomnieć, że kuchnia wyspy jest oczywiście oparta na tym, co daje ocean, a więc rybach i owocach morza. Na szczęście nie ma tutaj problemu 30 luty 2024

spotykanego w Egipcie czy innych krajach Afrykańskich, więc można bez ograniczeń zajadać się lokalnymi specjałami. W większość miejsc dojedziemy samochodem, który bardzo łatwo jest wypożyczyć w każdym mieście. Drogi są dobrej jakości, a nowa siatka dróg szybkiego ruchu pozwala na sprawne przemieszczenie się nawet z obrzeży wyspy. Ceny paliwa i wypożyczenia auta nie są wygórowane, zresztą tak samo jak ceny innych artykułów czy usług na wyspie. Jest tak między innymi, dlatego, że nie obowiązuje tam podatek VAT.

OCEANICZNE ORZEŹWIENIE

Jedną z głównych atrakcji Teneryfy są kąpiele w oceanie. Kiedy uświadomiłem sobie, że przyjdzie mi moczyć się właśnie w Atlantyku obawiałem się trochę temperatury wody. Moje wątpliwości zostały rozwiane już po pierwszym wejściu w nurt. Woda była świetna, wręcz ciepła. Dodatkowe wrażenia zapewnia czarny piasek, który po uderzeniu fali o brzeg wzbija się i wygląda jakby ktoś rozrzucił brokat do oceanu. Do plażowania nie przydadzą się buty do wody, za to zdecydowanie zalecałbym wziąć ze sobą okulary. Jest ona dość słona, a dodatkowo piasek, o którym wspominałem, także może powodować dyskomfort. Trochę inaczej sprawa ma się z kąpielą w naturalnych basenach. W ich przypadku wręcz konieczne jest posiadanie jakiegoś obuwia, zwłaszcza w celu samego zejścia do wody. Okulary także mogą się przydać, jednak nie tylko w celu ochrony, ale żeby pozwolić nam oglądać podwodny świat w tych wyjątkowych miejscach.

SZCZYT ZASKOCZEŃ

Zaskoczeniem dla mnie było, że szczyt Hiszpanii znajduje się

właśnie na Teneryfie i liczy sobie 3718 m n.p.m. Sam szczyt oraz teren wokół wulkanu są objęte ochroną parku narodowego, ale można je zwiedzać po udostępnionych ścieżkach. Aby zobaczyć krater, należy wcześniej zapisać się na listę i zapłacić bilet wstępu. W sezonie wakacyjnym jest to bardzo trudne, ponieważ na wierzchołek może wejść tylko 40 osób dziennie. O wiele większa liczba osób, może wjechać na górę gondolą, by następnie zejść bądź zjechać z powrotem. My wybraliśmy opcję spacerową, a więc dojechaliśmy kolejką do górnej stacji i ruszyliśmy w drogę w kierunku Mirador de la Fortaleza. Jest to punkt widokowy, z którego możemy podziwiać całą północno-zachodnią część wyspy. Droga wiedzie w poprzek zaschniętych języków lawy, co jest przeżyciem niespotykanym. Wszędzie wokoło podczas drogi można dostrzec pozostałości po erupcjach, które miały miejsce wiele wieków temu. Trzymając się żółtego szlaku rozpoczęliśmy drogę w dół. Nie jest ona prosta, prowadzi przez krętą drogę wijącą się pośród wulkanicznych skał. Bardzo łatwo jest tutaj się poślizgnąć, dlatego zalecałbym zabranie ze sobą porządnych butów do wspinaczki. Panorama rozciągająca się z terenu parku jest prawdziwie marsjańska, rude skały rozrzucone głazy i piach. Po drodze można zahaczyć dodatkowo o szczyt Montaña Blanca, choć moim zdaniem nie jest on szczególnie warty poświęconego czasu. Wędrówka kończy się na drodze asfaltowej, którą wróciliśmy do auta pozostawionego na parkingu kolejki linowej.

ŚWIAT PRZYRODY

Teneryfa zachwyca różnorodnością przyrody. Znajdziemy tu tereny pustynne – jak te wspomniane powyżej, lasy, plaże, równiny doliny. Dla nas tydzień pobytu na wyspie nie


BARTŁOMIEJ SUCHECKI

wystarczył, aby odkryć wszystkie jej uroki. Ochronie przyrody wyspy się ogród zoologiczny Loro Parque. Możemy tam obejrzeć tradycyjne wybiegi dla zwierząt, jak i przedstawienia z udziałem lwów morskich, delfinów, papug, a nawet ork! Ponadto jedną z części parku jest oceanarium, wraz z tunelem biegnącym pod ogromnym morskim akwarium tętniącym życiem. Ciekawą atrakcją jest wybieg z pingwinami umieszczony w specjalnym budynku-lodówce. Oprócz oglądania zwierząt z daleka możemy podejść do nich na wyciągnięcie ręki, a w obiekcie znajduje się kilka miejsc, w których możemy przechadzać się pośród rajskich papug. Bardzo interesującym miejscem okazał się także znaleziony przez nas dość przypadkowo ogród botaniczny w Puerto de la Cruz, w którym występowały niesamowite okazy roślin. Flagowym okazem jest tam ogromny figowiec żywcem wyciągnięty z filmów „Avatar”. Awokado, ananasy, najróżniejsze odmiany monstery, wielorakie kaktusy różniące się o siebie kształtami, rozmiarami i wyglądem kolców, kwiaty jak z innej planety – to wszystko na bardzo małej przestrzeni i za niewielką opłatą.

WSZYSTKO W JEDNYM

Jeśli miałbym podsumować mój wyjazd na Teneryfę jednym słowem to byłoby to „zaskoczenie”. Nie spotkałem się jeszcze chyba z miejscem, które na tak małej przestrzeni gromadzi takie bogactwo i różnorodność. Można tam podziwiać kolonialną architekturę, egzotyczną przyrodę, leżeć na plaży, kąpać się w oceanie czy w naturalnych basenach, wybrać się na górską wędrówkę i pewnie jeszcze wiele innych rzeczy, których nie udało mi się doświadczyć. Każdemu, kto lubi gorący klimat i plażowanie zdecydowanie polecam umieścić tą wyspę na liście wycieczek koniecznych. 31


Z KONCEPTEM W ŚWIAT

Kenia

kraj Wielkiej Piątki, rajskich plaż i Masajów

„To istny ocean, osobna planeta, różnorodny przebogaty kosmos. Tylko w wielkim uproszczeniu, dla wygody, mówimy – Afryka”. W takich słowach swój podziw względem Czarnego Lądu wyraził nieoceniony Ryszard Kapuściński. Z KENIJCZYKIEM CALVINEM WAMBUGU ROZMAWIA PATRYK KIJANKA Również w popkulturze możemy znaleźć wiele przykładów symboli, które stanowią swego rodzaju hołd oddany afrykańskiemu kontynentowi. Nie sposób nie wspomnieć o legendarnym utworze amerykańskiej grupy Toto, czy też filmie „Pożegnanie z Afryką”, który podbił serca widzów na całym świecie. Kenia stanowi przykład kraju, który zawiera to co w tym kontynencie najlepsze – cudowną faunę i florę, piękne plaże, czy też obecność niezwykłych Masajów. Już sama możliwość spotkania w tym miejscu Wielkiej Piątki – a więc słonia, nosorożca, bawoła, lamparta, czy też samego króla dżungli – lwa – zachęca do tego, by to Kenię obrać za turystyczny cel. To właśnie z tego powodu z roku na rok kraj ten zdobywa coraz większą popularność wśród podróżników. Jak jednak żyje się w tak niezwykłym państwie na co dzień? Czym tak naprawdę charakteryzuje się kenijska kultura? Jakie największe różnice są zauważalne między Europejczykami, a Kenijczykami? M.in. na te pytania zgodził się odpowiedzieć pochodzący z tego niezwykłego kraju Calvin Wambugu. Skąd dokładnie pochodzisz? Urodziłem i wychowałem się w stolicy Kenii – Nairobi. Od czterech lat mieszkam jednak w Budapeszcie, gdzie pracuję w międzynarodowej firmie finansowej. Czym charakteryzuje się stolica Twojego kraju? W Nairobi rzeczywiście jest sporo charakterystycznych rzeczy. Przykładowo od razu zwrócisz tam uwagę na niezwykle kolorowe autobusy przeznaczone do transportu publicznego. Mają one nawet swoją nazwę – matatu – i są grawerowane różnymi wzorami. Poza tym są także dość głośne na drodze. Nairobi jest również znane jako jedyne miasto, w którym znajduje się park narodowy – w którym zauważalna jest niezwykle piękna przyroda i sceneria w środku. Czy jest coś jeszcze poza przyrodą co najbardziej lubisz w Nairobi? 32 luty 2024

W stolicy mojego kraju najbardziej podobają mi się ludzie i jedzenie. Mieszkańcy zawsze wydają się mieć optymizm i zapał do życia we wszystkim, co robią. A czego w takim razie nie lubisz? Nie znoszę ruchu ulicznego i korków! Niestety to duży problem w mieście. Jeśli jest deszczowy dzień, robi się dziesięć razy gorzej. Dlatego zawsze należy przygotować w zapasie 30 minut, ponieważ zmiany na drogach bywają nieprzewidywalne i czasochłonne. Jakie dostrzegasz największe różnice wśród Europejczyków i Kenijczyków? Ludzie w Kenii mają tendencję do nieco szybszego tempa działania. Szczególnie w Nairobi. W Europie pewne sprawy dzieją się nieco spokojniej. Kenijczycy są także bardziej rozmowni niż Europejczycy. Łatwiej jest nawiązać rozmowę z mieszkańcem Kenii w autobusie, na ulicy lub w kolejce do supermarketu niż z kimś w Europie. Inną rzeczą, nieco bardziej zabawną, jest to, że Kenijczycy mogą być dość głośni. Można by pomyśleć, że się kłócą, ale tak naprawdę to tylko zwykła rozmowa. Europejczycy jednak są bardziej punktualni – lepiej pilnują czasu. Co dobrego można zjeść i wypić w Kenii? Jeśli chodzi o jedzenie, zdecydowanie polecam Pilau – jest to rodzaj pikantnego ryżu z wołowiną. Powinieneś także spróbować Nyama Choma – czyli pieczonej kozy z dodatkiem Ugali, czyli dużego kukurydzianego pieroga i kachumbari – salsy. Innym świetnym daniem jest Mukimo, które składa się z tłuczonych ziemniaków i groszku lub liści dyni. I koniecznie spróbuj chapati, czyli płaskiego chleba z białej mąki, któremu towarzyszy gulasz z soczewicy lub wołowiny. Nasze najsłynniejsze lokalne piwo to Tusker i White Cap, które naprawdę trzeba spróbować. Skosztuj także soku z trzciny cukrowej. Jeśli jesteś na wybrzeżu, koniecznie spróbuj soku z tamaryndowca i wody kokosowej prosto z drzewa. Jakie są plusy przemawiają za tym, by zamieszkać w Kenii? Oprócz pięknej przyrody, plusem są także niższe ceny wynajmu w porównaniu do Europy. Myślę też, że jeśli się dobrze rozeznasz to możesz


nabyć niektóre produkty spożywcze w niższej cenie. Chociaż trzeba przyznać, że w wielu przypadkach ceny mogą nie różnić się w znacznym stopniu, lub nawet wcale. Życie w mojej ojczyźnie toczy się też w szybkim tempie, co mi się podoba, bo prędzej załatwiam swoje sprawy. Podoba mi się wrodzona radość i życzliwość wśród ludzi. W Kenii nie ma zimy, a pory dnia i nocy są stałe przez cały rok. Pogoda jest więc przeważnie ciepła. A jakie widzisz największe minusy życia w Twojej ojczyźnie? Wadą Kenii jest wysoka stopa bezrobocia, która może utrudniać wielu osobom znalezienie pracy. Poza tym niektóre systemy nie działają dobrze, na przykład transportu. Wiele osób korzysta z prywatnych samochodów, co powoduje duże korki. Zdarzają się również sporadyczne przerwy w dostawie prądu, które mogą być dość uciążliwe. Jakie interesujące zwyczaje cechują Kenię? Na Węgrzech naturalnie nie obchodzi się Święta Diwali, czy też dnia upamiętniającego naszych bohaterów walczących o wolność. U nas inaczej celebruje się chociażby uroczystości weselne. Jest znacznie huczniej i uroczyściej. Niektóre społeczności mają dwie tradycyjne ceremonie przed samym ślubem. Na weselu może być nawet 500 gości. Na Węgrzech w większości wesel uczestniczy rodzina i kilku przyjaciół. Które turystyczne miejsca rekomendujesz do odwiedzenia w największym stopniu? Maasai Mara, który jest jednym z największych parków narodowych w Afryce Wschodniej. Znajduje się w nim Wielka Piątka dzikich zwierząt i można tu zobaczyć migrację gnu. Wybrzeże Kenii ma piękne plaże z białym piaskiem. Malindi i Lamu to wspaniałe miejsca na wybrzeżu z bogatą kulturą i historią. W regionie Rift Valley warto odwiedzić Park Narodowy Hell's Gate, gdzie znajdują się piękne wąwozy i można jeździć na rowerze i wędrować po parku wśród dzikich zwierząt. Jezioro Nakuru jest również oszałamiające z tysiącami flamingów.

Jakiej muzyki najchętniej słuchają Kenijczycy? Tradycyjna muzyka ma wiele rytmów perkusyjnych. Może to być dość charakterystyczne. Istnieją również stare tradycyjne instrumenty, takie jak wandidi i nyatiti, w zależności od społeczności. W jakich językach komunikują się Kenijczycy? Angielski i kiswahili są oficjalnymi językami w Kenii. Pamiętaj jednak, że w całym kraju jest też ponad 40 innych języków, w zależności od tego, z jakiego plemienia się pochodzi. Jednak turystom łatwo jest się poruszać, ponieważ wiele osób mówi po angielsku. Czy Kenia jest bezpiecznym krajem? Kenia generalnie jest bezpieczna, ale w nocy zawsze lepiej jest podróżować taksówką, a nie chodzić pieszo. Nie jest tak bezpiecznie jak w Europie, a turyści mogą być celem kradzieży. Uważaj również na swoje rzeczy w zatłoczonych miejscach, ponieważ mogą tam być kieszonkowcy. Planujesz zostać w Europie na stałe, czy wrócić do Kenii? Póki co żyje mi się dobrze tutaj, ale w przyszłości mam plan wrócić do ojczyzny. Mieszkasz na Węgrzech. Czy Kenijczycy generalnie mają wiedzę na temat tego kraju? Szczerze powiedziawszy – generalnie nie wiedzą zbyt wiele o tym państwie. Co chciałbyś przekazać czytelnikom, którzy planują odwiedzić Kenię? Wystarczy mieć otwarty umysł podczas wizyty w moim kraju. Bądźcie otwarci na odkrywanie jedzenia i kultury, ponieważ jest to najlepszy sposób na poznanie mojej ojczyzny. Odwiedźcie kilka muzeów, poznajcie historię. Jeśli jesteście zainteresowani dobrą zabawą, idźcie do klubów i cieszcie się nocnym życiem. Przede wszystkim bawcie się dobrze. Również dam Wam pewną wskazówkę – kupując pamiątki w Kenii, zawsze starajcie się targować! 33


NA WEEKEND

Czy góry

są dla każdego? Jak Polska długa i szeroka tak możemy korzystać z jej zróżnicowanych terenów wyżynnych jak i nizinnych. Dziś kilka słów o górach. Ale jak się właściwie „za nie” zabrać jeżeli nie mamy doświadczenia?

P

rzede wszystkim jeśli pojawia nam się chęć wybrania się w góry, to jest to dobry znak i należy za tą myślą podążyć. Góry, obojętnie jakie, zawsze przynoszą masę niezapomnianych wspomnień!

ZACZNIJMY OD POCZĄTKU

Pierwszym etapem planowania wyjazdu (przynajmniej na początku) powinien być wybór miejsca. Żeby dobrze wybrać miejsce musimy natomiast odpowiedzieć sobie na kilka podstawowych pytań.

PO PIERWSZE: CZEGO OCZEKUJĘ OD WYPRAWY?

Tutaj z reguły praktycznie każdy będzie mieć inne preferencje i inne oczekiwania, jedni jadą w góry aby odpocząć i wyciszyć się, inni chcą spędzić czas z przyjaciółmi w aktywny sposób, a kolejni jadą dla wyzwania, dla ciężkich warunków i pokonywania barier.

34 luty 2024

PO DRUGIE: ILE CZASU CHCĘ NA NIĄ POŚWIĘCIĆ?

Gdy już mamy obrany cel, należy jeszcze osadzić go w czasie. Dzięki temu będziemy w stanie odpowiednio dobrać szlak do naszych założeń.

PO TRZECIE: JAK PEWNIE CZUJĘ SIĘ W GÓRACH?

To jest pytanie, na które najtrudniej sobie odpowiedzieć. Jednak po chłodnym spojrzeniu na naszą turystyczną historię powinniśmy być w stanie określić poziom naszego doświadczenia. Szczera ocena pomoże nam zmotywować się do uzupełnienia informacji na temat turystyki górskiej oraz dobrania założeń, którym szczęśliwie sprostamy.

ZŁOTE ZASADY PRZY WYBORZE SZLAKÓW

1. Sprawdź proponowany przez PTTK czas przebycia szlak. Znajduje się on na stronach internetowych oraz drogowskazach już w samych górach.

RAFAŁ KRAWCZYK

Ustosunkuj się do tych danych w sposób: Czy jestem osobą o raczej przeciętnej, ale dobrej kondycji? Czy będę zabierać ze sobą standardowy, niewielki ekwipunek, który nie będzie na tyle ciężki, że mógłby spowolnić mój marsz? Czy nie zamierzam robić wielu długich przerw na jedzenie i inne atrakcje po drodze? Jeśli Twoja odpowiedź na każde z tych pytań brzmi TAK, to możesz założyć, że czas przebycia przez Ciebie planowanego szlaku będzie się mniej więcej pokrywać z czasem sugerowanym przez PTTK. Jeśli na któreś pytanie odpowiedź brzmi NIE, nanieś stosowne poprawki na czas przebycia odcinka. 2. Sprawdź przewyższenie, jakie czeka cię na drodze. Przewyższenie jest często pomijane przy ocenie trudności szlaku, co stanowi bardzo poważny błąd i najczęściej prowadzi do niedostosowania trudności do możliwości. Przewyższenie standardowej trasy na poziomie 200 m. – 400 m. nie powinno stanowić problemu w górach i jest raczej łagodną, naturalną górską charakterystyką. Natomiast jeśli przewyższenie na odcinku 5-6 km wynosi aż 600 – 1000 m to musimy wziąć pod uwagę to, że te kilka kilometrów będzie wymagało od nas nie lada wysiłku. Powinniśmy zatem dowiedzieć się, jak strome podejścia nas czekają, aby właściwie dobrać sprzęt. 3. Weź pod uwagę czas, w jakim wybierasz się w góry. Zakładam, że osoby początkujące nie wybierają się w pierwszą czy drugą wędrówkę w góry zimą, więc tę porę roku uprzejmie pominę, natomiast każda z pozostałych też ma swoje charakterystyczne uroki i ryzyka. Jesienią i wiosną bądźmy przygotowani na nagłe zmiany pogody – oznacza to awaryjną kurtka w plecaku oraz płaszcz przeciwdeszczowy. Poza tym w miarę możliwości kontrolujmy pogodę na bieżąco i jeśli zanosi się na gwałtowne załamanie pogody, odpowiednio wcześnie podejmijmy decyzję o wycofaniu się do najbliższego schroniska. Z kolei latem nigdy nie zapomi-


najmy o odpowiednim zapasie wody i elektrolitów. Gdy wody zabraknie, to z dużym prawdopodobieństwem w bliskiej okolicy szlaku znajdziesz ciek wodny, który będzie obfitował w wodę zdatną do picia. Mimo wszystko zawsze podejmujesz w ten sposób ryzyko, bo nie masz pewności, czy jakiś zwierzak nie rozkłada się właśnie w tym strumyku 500 m wyżej. W takich sytuacjach warto mieć pod ręką butelkę lub słomkę z bezpiecznym filtrem. Latem także obowiązkowa jest także czapka z daszkiem i krem z filtrem, a cienki i lekki płaszcz przeciwdeszczowy powinien czekać w naszym plecaku.

JAK SPAKOWAĆ SIĘ W GÓRY?

Temat tego jak się spakować się do plecaka, omawiałem już w artykule dotyczącym wędrówki pieszej, w Koncepcie nr 108. Natomiast poniżej zawarłem propozycję ekwipunku, który warto zabrać ze sobą w góry. 1. Zapasowa odzież – jeśli idziemy w porach innych niż lato warto zabrać lekką kurtkę, która w razie załamania pogody lub zmiany warunków w wyższych partiach gór będzie naszym ratunkiem. W temacie zapasowych ubrań nie może na pewno nie może zabraknąć płaszcza przeciwdeszczowego tutaj już niezależnie od pory roku warto zabezpieczyć się przed przemoczeniem. 2. Buty – od tego jakie buty wybierzemy w dużej mierze będzie zależał nasz późniejszy komfort całej wędrówki. Powinny one dobrze usztywniać staw skokowy oraz być “rozchodzone” to znaczy dopasowane do naszej stopy. Jeśli kupiliśmy niedawno buty, poświęćmy kilkanaście kilometrów na to, aby pozwolić się im dopasować. 3. Papierowa mapa i kompas – oczywiście aby te rzeczy były jakkolwiek przydatne to musimy także potrafić się nimi posługiwać. To właśnie jest podstawowy warunek wyjścia w góry – umiejętność nawigacji. Urządzenia GPS czy nawet telefon bywają zawodne i są miejsca, gdzie zasięg sieci komórkowej i GPS możemy stracić, dlatego warto się przed tym odpowiednio zabezpieczyć. 4. Latarka – najlepiej czołowa. Nawet jeśli nie planujemy nocnej wędrówki, to w razie jakiejś kontuzji czy wypadku na szlaku może się oka-

zać, że zanim dojdziemy do schroniska zapadnie zmrok, a wtedy latarka będzie bardzo pomocna. 5. Telefon komórkowy i powerbank – mimo zawodności technologii nie zapominajmy, że jeśli akurat działa, to może nam oraz ewentualnym ratownikom medycznym bardzo ułatwić zadanie. W przypadku sytuacji kryzysowej, przydatna może być też aplikacja RATUNEK. 6. Dokumenty tożsamości – mogą być potrzebne w razie wypadku, w kraju czy za granicą. W tym miejscu pewnie wiele osób oczekiwałoby jasnej odpowiedzi

na pytanie – to właściwie jaki szlak powinienem wybrać? Niestety nie odpowiem na te pytanie wprost. Ze względu na czynniki wymienione w pierwszych akapitach tego artykułu, prawidłowa decyzja należy wyłącznie do Ciebie. To, jaki szlak będzie dla nas najlepszy, zależy w głównej mierze od tego jakie cele, preferencje i doświadczenie posiadamy. Dlatego gorąco zachęcam do skorzystania z mapa-turystyczna. pl lub mapy.cz. Tam łatwo można się zaznajomić się z topografią różnych pasm górskich, następnie warto poczytać i uzyskać informacje na temat konkretnych rejonów i obszarów górskich. Do zobaczenia na szlaku! 35


Szkolenie I Stopnia

ONLINE

Ty decydujesz kiedy i gdzie zdobywasz wiedzę

Partner Strategiczny

Zgłoś się!


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.