37 minute read
PRAWO
from Koncept nr 101
by Koncept
Edyta Śpiewak
Jak prawo chroni innowacyjne rozwiązania?
Advertisement
W ostatnich latach dużo dyskutuje się o potrzebie opracowywania i wykorzystywania innowacyjnych rozwiązań w gospodarce, takich jak nowe produkty, usługi czy metody. Twórcy takich rozwiązań obawiają się, że zostaną one skopiowane i wykorzystane bez ich zgody przez nieuczciwą konkurencję, dlatego konieczne jest zapewnienie właściwej ochrony prawnej ich twórczości.
PRAWNE FORMY OCHRONY INNOWACJI
Przedsiębiorcy, chcąc chronić swoje innowacyjne rozwiązania, mogą to zrobić na wiele sposobów dzięki instrumentom prawnym zawartym m.in. w ustawie prawo własności przemysłowej czy w ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
Każdy przedsiębiorca ma swobodę wyboru formy ochrony swoich innowacji w zależności od tego, co w danym rozwiązaniu świadczy o jego nowatorskim charakterze i unikalności. Pierwsze kroki związane z ochroną produktu należy podjąć przed ujawnieniem go w całości lub części, aby zapobiec ryzyku związanemu z jego bezprawnym powieleniem.
Komisja i Urząd Unii Europejskiej ds. Własności Intelektualnej (EUIPO) utworzyły specjalny fundusz dla unijnych MŚP w wysokości 47 mln euro. Jego celem jest udzielenie wsparcia małym i średnim przedsiębiorstwom w odbudowie po pandemii COVID-19 oraz podczas transformacji cyfrowej i ekologicznej w latach 2022-2024. W ramach tego wsparcia przedsiębiorcy mogą liczyć np. na zwrot 50% opłat pobieranych przez krajowe urzędy ds. własności intelektualnej z tytułu rejestracji patentów w 2022 r.
OCHRONA INNOWACJI W PRAWIE WŁASNOŚCI PRZEMYSŁOWEJ
Ustawa prawo własności przemysłowej oferuje system ochrony innowacyjnych rozwiązań poprzez udzielanie tzw. praw wyłącznych. Prawa te dzielą się na dwie kategorie, w zależności od tego, czy dotyczą postępu technicznego (patenty i wzory użytkowe), czy służą indywidualizacji produktu (wzory przemysłowe i znaki towarowe).
Patent jest udzielany na wynalazek, czyli nowe rozwiązanie techniczne, które posiada poziom wynalazczy i nadaje się do przemysłowego stosowania. Udziela się go na okres do 20 lat. W praktyce daje on uprawnionemu monopol na stosowanie danego rozwiązania i umożliwia osiąganie dodatkowych dochodów np. z tytułu udzielenia licencji. Dany produkt może być też zakwalifikowany jako wzór użytkowy, jeśli stanowi nowe, użyteczne, techniczne rozwiązanie dotyczące budowy, kształtu lub zestawienia przedmiotów o trwałej postaci. Prawo to udzielane jest na okres do 10 lat i gwarantuje uprawnionemu wyłączne korzystanie ze wzoru użytkowego w sposób zarobkowy bądź zawodowy.
W celu uzyskania ochrony dla powyższych konieczne jest dopełnienie formalności przed Urzędem Patentowym (UP) poprzez dokonanie zgłoszenia, przygotowanie stosownej dokumentacji technicznej i wniesienie opłat. Takie postępowanie przed UP trwa nawet kilka lat. Ochrona udzielana jest dla danego terytorium, więc jeśli rozwiązanie ma być chronione tylko w Polsce, to zgłoszenia należy dokonać tylko w Urzędzie Patentowym RP. Chcąc ubiegać się o udzielenie praw wyłącznych na terenie innych krajów, trzeba dokonać zgłoszeń w krajowych urzędach patentowych tych państw.
SKUTKI BRAKU OCHRONY INNOWACYJNYCH ROZWIĄZAŃ
Samo uzyskanie prawa wyłącznego nie zawsze jest wystarczającym zabezpieczeniem przed nieuczciwą konkurencją. Po stronie przedsiębiorcy leży egzekwowanie przestrzegania praw wyłącznych przez osoby trzecie, dlatego musi on stale monitorować rynek i reagować na wszelkie naruszenia. Uzyskanie takich praw pozwala chronić interesy przedsiębiorstwa i umacniać jego pozycję na rynku. Świadczy również o prowadzeniu świadomej i aktywnej polityki ochrony własnych praw.
W przypadku braku ochrony innowacji i wykorzystaniem ich przez nieuczciwą konkurencję cierpią na tym także konsumenci. Mogą oni zostać wprowadzeni w błąd, co do pochodzenia produktu i jego oryginalności, czego skutkiem będzie spadek renomy firmy. Warto dodać, że podjęcie ewentualnych działań prawnych wobec nieuczciwej konkurencji jest bardzo kosztowne, czasochłonne i wymaga udowodnienia przysługujących praw.
Tetris nie dla tetryków –Polak mistrzem świata w legendarnej grze
W ostatnim czasie w Niemczech rozegrano mistrzostwa świata w Tetrisa, w których rywalizowało ze sobą 55 zawodników z 20 krajów. Najlepszym w stawce okazał się Adam Matys – pochodzący z Bytomia student matematyki Politechniki Śląskiej, który zdobył tytuł najlepszego gracza globu. O swoim sukcesie, fenomenie gry, a także jej rodzajach postanowił podzielić się z czytelnikami „Konceptu”.
Wlatach 90. konsole Pegasus cieszyły się ogromną popularnością. W wielu domach całe wolne popołudnia spędzało się przed telewizorem, przy takich tytułach jak Super Mario Bros, Contra czy Tetris. Kolejny raz okazuje się jednak, że klasyka prędzej czy później, ale zawsze powraca. Nie inaczej jest w przypadku konsolowych gier. To właśnie Tetris, czyli doskonale znana gra logiczna stworzona już w latach 80. w moskiewskiej Akademii Nauk przez radzieckiego programistę Aleksieja Leonidowicza Pażitnowa, przeżywa swój renesans. Kultowa rozgrywka polegająca na umiejętnym rozlokowaniu klocków na ekranie znalazła także swoje miejsce na turniejowej płaszczyźnie.
Patryk Kijanka: Jak zaczęła się Twoja przygoda z grą Tetris?
Adam Matys: Z Tetrisem klasycznym pierwszy raz zetknąłem się w 2017 roku, kiedy przez przypadek natknąłem się w internecie na nagranie finału mistrzostw świata z 2016 roku. Nie przykuł on jeszcze wtedy mojej uwagi, wręcz wydał się przeciętną grą.
Kilka miesięcy później, znowu przez przypadek, zobaczyłem występ Fina Janiego Herleviego na MŚ z 2017 roku, który wydał mi się bardzo interesujący, nie tyle jeśli chodzi o samą grę, jako że wtedy nie miałem jeszcze o niej żadnego pojęcia, ile o samo podejście do gry tego zawodnika. Z czasem zacząłem coraz więcej oglądać, potem również grać, aż w pewnym momencie poświęcać treningowi niemalże każdą wolną chwilę. Do dziś sam nie wiem, dlaczego polubiłem akurat tę grę.
Jakie cechy powinien w Twojej opinii posiadać dobry zawodnik?
Moim zdaniem dobry gracz powinien przede wszystkim bardzo krytycznie podchodzić do jakości swojej gry, wręcz maniakalnie szukając w niej błędów, niedokładności czy ogólniej wszelkich elementów do poprawy, aby potem móc je sumiennie eliminować.
Na czym polegają zasady rywalizacji w trakcie tetrisowych zawodów?
Mecz jest rozgrywany między dwoma zawodnikami i składa się z określonej liczby gier. Na przykład jeśli jest ich siedem, należy wygrać cztery, aby wygrać cały mecz. Gracze rozpoczynają daną grę jednocześnie i wygrywa ją ten zawodnik, który uzyska w niej wyższy wynik punktowy.
W jaki sposób przygotowujesz się do turniejów?
W Tetrisie klasycznym coś takiego jak przygotowanie do turnieju właściwie nie istnieje, chyba że za takie przygotowanie uznajemy cały trening. Podczas meczu nie ma się bezpośredniego wpływu na przeciwnika. Każdy gra swoją grę, ostatecznie liczy się tylko wynik. Zasadniczo gra turniejowa różni się od zwykłej tylko tym, że czasami modyfikuje się pewne zagrania i zwykle gra się trochę mniej agresywnie.
Przygotowanie do turnieju sprowadzałoby się więc do zorientowania się, jak grają przeciwnicy i czego należy się spodziewać, ale od pewnego poziomu jest się już stale na tyle dobrze zorientowanym, że dodatkowe działania w tym zakresie po prostu nie są potrzebne.
Czy należysz do jakiegoś zespołu lub organizacji?
Nie należę do żadnych formalnych zespołów ani zrzeszenia. Jestem natomiast członkiem Classic Tetris Polska - nieformalnej grupy zajmującej się organizacją turniejów Tetrisa klasycznego w Polsce oraz pomagającej w organizacji turniejów zagranicą.
Ile turniejów w tej grze rozgrywa się w ciągu roku i jak się można o nich dowiedzieć?
W tym momencie istnieje kilkanaście/kilkadziesiąt regularnych turniejów online (w zdecydowanie najważniejszym z nich - Classic Tetris Monthly – co miesiąc bierze udział stu kilkudziesięciu zawodników), kilkadziesiąt corocznych turniejów stacjonarnych oraz wiele mniej regularnych rozgrywek. Sposób ich ogłaszania i organizowania jest dość zdecentralizowany. Zawodnicy dowiadują się o nich między innymi poprzez stworzone na ich potrzeby serwery na Discordzie, które są również głównym środkiem komunikacji między zawodnikami a organizatorami.
Zostałeś zespołowym mistrzem Polski w szachach szybkich w 2019 r. Czy umiejętności zdobyte w tej w grze przekładają się na sukcesy w tetrisie?
Jeśli chodzi o to, czy umiejętności zdobyte dzięki szachom przydają mi się w Tetrisie klasycznym, myślę, że teraz już raczej nie, ponieważ nabrałem naprawdę sporego doświadczenia w samych turniejach Tetrisa klasycznego, natomiast na pewno bardzo pomogły mi w dojściu do poziomu, na którym teraz się znajduję. Sądzę jednak, że bezpośrednio umiejętności zdobyte dzięki szachom na pewno nie przekładają się na te wykorzystywane w Tetrisie klasycznym i odwrotnie.
A czy jednak dostrzegasz jakieś podobieństwo między samymi grami?
Czymś, co zdecydowanie łączy Tetris z szachami, jest analiza własnej oraz cudzej gry, która jest jedną z fundamentalnych form nauki i treningu. W Tetrisie klasycznym mamy jednak element fizyczny - nie wystarczy pomyśleć, gdzie dany element ma wylądować, trzeba jeszcze tak ponaciskać przyciski, aby się tam znalazł, podczas gdy w szachach takiego elementu fizycznego w ogóle nie ma.
Moim zdaniem istnieje również wiele innych subtelnych podobieństw, szczególnie jeśli chodzi o ogólne podejście do treningu, nauki i samej rozgrywki turniejowej, jednak ich zrozumienie wymagałoby niepowierzchownej wiedzy z zakresu obu tych dyscyplin.
Jesteś zatem lepszym szachistą czy tetrisistą?
Jestem zdecydowanie lepszym tetrisistą niż szachistą, co do tego nie mam absolutnie żadnych wątpliwości.
W ostatnich mistrzostwach świata w Niemczech rywalizowało wielu graczy z różnych krajów – jak wyglądała organizacja rozgrywek i jak oceniasz sam przebieg zawodów?
Turniej trwał dwa dni. Pierwszego dnia odbyły się kwalifikacje oraz dwie pierwsze rundy, a drugiego dnia pozostałe. Zaskoczyło mnie przede wszystkim moje zwycięstwo. Wiedziałem, że moi przeciwnicy będą musieli się sporo namęczyć, żeby mnie pokonać, ale nigdy nie przypuszczałbym, że wygram cały turniej. Finał stał na wyjątkowo wysokim poziomie i był niezwykle wyrównany. Miałem naprawdę dużo szczęścia, że udało mi się go wygrać.
Natknąłem się na informację, że zawody odbywały się w stylu DAS – co to właściwie oznacza?
DAS to skrót od delayed auto shift, czyli nazwy stylu gry w Tetrisie klasycznym, polegającym na przesuwaniu elementów poprzez przytrzymanie wciśniętego przycisku (w pozostałych stylach przyciski nie są przytrzymywane).
Na ten moment można już nazwać go stylem klasycznym. Nakłada on na gracza konkretne ograniczenia w kwestii przesuwania elementów, a jego opanowanie w znacznym stopniu polega na bardzo dogłębnym poznaniu tych ograniczeń i dostosowaniu do nich sposobu ustawiania elementów. Jest on zdecydowanie mniej efektywny niż inne style, ale wciąż stosowany, właśnie ze względu na ograniczenia, jakie stawia przed zawodnikiem.
Style w Tetrisie klasycznym można porównać do stylów pływackich. W takim porównaniu DAS byłby żabką i tak jak żabka nie ma żadnych szans z kraulem, tak samo w Tetrisie od pewnego poziomu DAS nie ma żadnych szans z innymi stylami.
W listopadzie wybierasz się z kolei na mistrzostwa Europy do Kopenhagi – czujesz presję związaną z faktem, że przystąpisz do turnieju jako mistrz świata? Co ile odbywają się takie imprezy?
Wszystkie turnieje mistrzowskie, czyli także Mistrzostwa Europy w Tetrisie Klasycznym, odbywają się raz w roku. W Mistrzostwach Europy można grać dowolnym stylem, więc grając DAS-em nie mam w nich żadnych szans, zatem nie ma mowy o odczuwaniu presji związanej z tym, że przystąpię do nich jako mistrz świata DAS.
Jakie masz plany na najbliższy rok?
W najbliższym roku zdecydowanie najwięcej czasu spędzę na studiowaniu. Jeśli chodzi o Tetrisa klasycznego, jeszcze we wrześniu czekają mnie mistrzostwa Polski, w listopadzie mistrzostwa Europy, za około rok pewnie kolejne Mistrzostwa Świata DAS a w międzyczasie mnóstwo treningu i turniejów online.
Magdalena Maciejewska
Kraina winem i pizzą płynąca
Nigdy nie byłam orłem z geografii. Na mapie Polski zazwyczaj umiałam znaleźć morze, góry i Wisłę. Z mapą świata było tylko gorzej. Austria i Australia zawsze brzmiały łudząco podobnie. Na lekcjach mogłam więc nie wiedzieć, co jest stolicą Białorusi, ale Włochy umiałam za to zawsze znaleźć bez trudu.
Pierwszy raz na włoskiej ziemi stanęłam jeszcze jako nastolatka. Szybko zadomowiłam się w tym kraju, do czego zapewne przyczyniło się słynne podejście Włochów do życia, tak bliskie mojemu sercu. Ze stereotypami narodowymi zazwyczaj można dyskutować, ale oni są narodem naprawdę głośnym, gadatliwym i życzliwym. Nie wierzycie? Wybierzcie się do Italii, aby przyznać mi rację!
ZAKOCHAJ SIĘ WE WŁOSZECH
Włochy są kierunkiem często wybieranym przez turystów. W 2019 roku kraj ten odwiedziło aż 55 milionów osób! Nic dziwnego – większość ludzi naprawdę znajdzie tam coś dla siebie.
Fascynuje Cię odmienność kulturowa i życie lokalsów? Wybierz się do mało znanych miejscowości takich jak chociażby Chioggia, aby poczuć, jak żyją rodowici Włosi. Plan tego miasta wielu osobom kojarzy się z… rybim szkieletem! Ponadto Chioggię często określa się mianem małej Wenecji ze względu na liczne mosty i kanały, które można w niej znaleźć.
Bardzo ważnym wydarzeniem jest organizowany tam w każdy czwartek lokalny targ, na którym znajdują się prawdziwe perełki! A wśród nich: stoiska z włoskim nabiałem, budki z warzywami i owocami, kramy z rewelacyjną zupą rybną czy też gotowaną ikrą z mątwy lub…. miąższem z kraba! Dużą popularnością cieszą się tam także cicchetti, czyli kawałki chleba z rybą, warzywami, serem lub wędliną. Obowiązkowym dodatkiem jest do nich kieliszek wina, którym Włosi nie pogardzą – zwłaszcza do obiadu.
Jego jednak próżno powinniśmy wypatrywać w okolicach godziny 14.00. To właśnie wówczas mieszkańcy Italii oddają się tym samym rozrywkom, co Hiszpanie, dla których sjesta jest obowiązkowym punktem dnia. Tę ideę trudno zrozumieć przyjezdnym – zwłaszcza głodnym. Niestety – niemalże w każ-
dej restauracji o tej porze kuchnia jest nieczynna, podobnie zresztą jak wiele atrakcji turystycznych.
PIZZA, PASTA, PEPPERONI
Ci, którym jednak uda się przetrwać, mogą liczyć na wieczorną ucztę. Włoskie posiłki różnią się jednak znacząco od tego, do czego jesteśmy przyzwyczajeni w Polsce. Jeśli więc nie wyobrażacie sobie poranka bez jajecznicy z bekonem, parówek lub tłuściutkich tostów z serem, szynką i keczupem, zostańcie w domu.
W Italii śniadania są bowiem lekkie i znacznie bardziej słodkie aniżeli w naszym kraju. Nie oznacza to oczywiście, że zjedzenie jajka na twardo lub włoskiej bułeczki z salami i goudą będzie czymś niewłaściwym, jednakże to rogaliki, słodkie tarty i babeczki królują na porannych stołach.
Nieco inne posiłki znajdą się na nim w okolicach południa, czyli przed sjestą. To właśnie wtedy Włosi spożywają obiad, który jednak nie jest szczególnie obfity. Latem mogą go nawet stanowić brioche con gelato, czyli lody w bułce lub sałata z oliwą z oliwek i sokiem z cytryny. Gdy temperatury nie odbierają apetytu, na obiad najczęściej podaje się makaron z sosem lub warzywami.
Posiłkiem, na który warto czekać, jest zdecydowanie włoska kolacja. Ci, którzy zdążyli już porządnie zgłodnieć, mogą skusić się na jej dwie części (z których niekiedy także składa się obiad). Pierwszą z nich stanowi słynna pasta lub risotto, po niej zaś pojawia się danie mięsne lub rybne.
Ze względu na to, że Włosi celebrują każdy posiłek, nie licz na to, że po kwadransie odejdziesz od stołu. Co więcej – jeśli wybierasz się do restauracji, to porzuć marzenia o samotności! W przeciwieństwie do polskich zwyczajów w Italii wyrazem życzliwości jest siadanie jak najbliżej innych – nawet jeśli bistro świeci pustkami. Bardzo często już po kilku chwilach sąsiad ze stolika obok staje się świetnym kompanem do rozmowy!
A jeśli nie chcesz zepsuć sobie dobrej opinii, którą być może już po kilku minutach serdecznej pogawędki uda Ci się wypracować, uważaj na to, co jesz! Jeśli bowiem skusisz się na włoską pizzę, za nic w świecie nie proś o keczup ani żaden inny sos! Stojąca na stole oliwa oraz przynoszony przez kelnera parmezan w zupełności Ci wystarczą.
Nie zdziw się również, gdy na stole pojawi się koszyczek z paluchami chlebowymi i różnymi rodzajami włoskiego pieczywa, który ma umilić Ci czas oczekiwania na zamówienie. To jednak nie koniec zaskoczeń. Kolejne czeka na turystów podczas płacenia rachunku. W zdecydowanej większości przypadków zostaje bowiem na nim umieszczone tajemniczo brzmiące coperto. To rodzaj opłaty za nakrycie do stołu, którą spotkać można nie tylko w luksusowych restauracjach, ale także zwykłych pizzeriach. Jej wysokość najczęściej waha się pomiędzy 1 a 5 euro, w zależności od tego, w jak bardzo turystycznym rejonie postanowiliśmy spożyć posiłek.
KOMERCJI MÓWIMY NIE
We Włoszech nie brakuje urokliwych zakątków, w których warto zostawić zbierane od miesięcy oszczędności. Miłośnicy gór zachwycać się będą niespotykanymi kształtami Dolomitów, w których toczyły się zacięte walki pomiędzy Włochami a Austriakami.
Pasjonaci historii mogą z kolei poznać bliżej ten fragment dziejów, dzięki któremu zrozumieją, dlaczego poza językiem włoskim w Trydencie często usłyszeć można także niemieckie wyrażenia.
Fani wodnej zabawy mogą do woli kąpać się w Adriatyku, gdzie tradycja parawaningu praktycznie nie jest znana. Nawet ci, którzy nie lubią towarzyszącego zazwyczaj wodzie piasku, znajdą tam coś dla siebie. To na nich czekają bowiem kamieniste plaże nad najczystszym włoskim jeziorem, czyli Lago di Garda, gdzie woda naprawdę ma turkusowy kolor.
W Italii znaleźć można oczywiście także takie miejsca, w których próżno szukać lokalnych specjałów, kulturowej spójności i włoskiego uroku. Aby w nie trafić, podążajcie krok w kroku za miejscami, które mają tysiące opinii w internecie, o których napisano już notkę w każdym przewodniku i w których była nawet Wasza sąsiadka.
Jeśli jednak zwiedzanie w tłumie turystów i McDonald na każdym kroku nie są Waszym must have, wytyczajcie własne szlaki. Aby zrobić to z głową i nie pominąć niczego, co naprawdę ważne, warto zapoznać się z podróżniczymi blogami oraz dołączyć do facebookowych grup, które dotyczą właśnie tego kierunku podróży.
NA STUDENCKĄ KIESZEŃ
To właśnie we wspomnianych grupach znaleźć można m.in. podpowiedzi dotyczące tego, w jaki sposób zorganizować włoskie wakacje i nie zbankrutować. To także tam poznać można miłośników Italii, którzy niejednokrotnie poszukują kompanów do wspólnej podróży, a do Włoch da się przecież dotrzeć na wiele różnych sposobów.
Tanie linie lotnicze, bilety last minute, wynajem samochodu, własne auto lub podróż camperem – to tylko niektóre z propozycji, które warto rozważyć. Jeśli jednak 40-stopniowe upały nie są dla Ciebie, odpuść sobie wyjazd w tym kierunku w lipcu oraz w sierpniu. Unikniesz nie tylko hektolitrów wylanego potu, ale także tłumu turystów i w dużej mierze spędzających wakacje we własnym krajów Włochów.
Jeśli kraj ten kusi Cię od dawna, a czerwcowy, wrześniowy czy nawet październikowy urlop wchodzą w grę, rezerwuj go śmiało. Wbrew pozorom tego typu podróż może okazać się porównywalna cenowo z wakacjami na przykład nad polskim morzem.
Wyposaż się w lodówkę turystyczną, aplikację „Too good to go” pozwalającą na ratowanie jedzenia ze sklepów i restauracji oraz trwałe przekąski kupione jeszcze w Polsce, aby ograniczyć koszty związane z zakupem zagranicznej żywności.
Zastanawiasz się, po co jechać na wakacje i oszczędzać? Już wyjaśniam! Małe oszczędności generują duże, więc to, co zostanie w Twojej kieszeni dzięki omijaniu każdego sklepiku z wodą i słodyczami, możesz wydać na to, co daje Ci naprawdę mnóstwo radości. Może to będzie pizza z owocami morza, przejażdżka skuterem wodnym albo bilety do Muzeum Ferrari?
Recenzje
Gdy w 2012 roku Disney zakupił filmowe imperium George'a Lucasa wraz z prawami do jego popularnych serii filmowych, inwestycja musiała szybko na siebie zarobić. Wystarczyły trzy lata, aby pierwszy nowy film z serii Star Wars trafił na ekrany kin, a przez następne cztery wychodziły kolejne produkcje, często rozczarowujące lub dzielące fanów. Pod pewnymi względami najlepiej przyjęty został Łotr 1. Gwiezdne wojny historie, który zdradzał, jak galaktycznym Rebeliantom, znanym jeszcze z pierwszego filmu z serii, udało się wykraść plany Gwiazdy Śmierci.
Serial Andor ma nieco skomplikowaną genealogię - można nazwać go prequelem prequela. Opowiada o tym, jak późniejszy przywódca tytułowej rebelianckiej jednostki z Łotra 1 w ogóle do tego ruchu dołączył. W roli Cassiana Andora powraca Diego Luna, ale nie jest to jeszcze dokładnie ta sama postać. Gdy go spotykamy, mieszka na małej przemysłowej planecie, której pracowici mieszkańcy są uciskani przez Imperium. Broniąc się przed napadem, Andor zabija dwóch imperialnych oficerów. Sprawa niemal zostaje zamieciona pod dywan, ale ambitny inspektor Syril Karn (Kyle Soller) nie daje za wygraną. Tymczasem Andor próbuje sprzedać skradzioną imperialną technologię i w ten sposób wchodzi w kontakt z tajemniczym Luthenem Raelem (Stellan Skarsgård).
Rael rekrutuje Andora do wywrotowego przedsięwzięcia – napadu na wojskową bazę i wykradnięcia wypłat dla służb z całego sektora. Andor bierze udział w akcji dla pieniędzy, ale wkrótce przekona się, że pod rządami Imperium nawet mała fortuna nie gwarantuje spokojnego życia, więc warto walczyć o wolność.
Produkcja Łotra 1 nie była wolna od kłopotów. Do mety doprowadził ją Dan Gilroy, zatrudniony na sam koniec, aby pomóc uporządkować film i dokręcić kilka scen. Sytuacja powtórzyła się przy Andorze. Początkowo serial miał tworzyć kto inny, ale na pewnym etapie Gilroy przejął pałeczkę. Twórca scenariuszy do serii o Bournie i reżyser oscarowego Michaela Claytona był w obydwu przypadkach pasującym i ciekawym wyborem.
Andor to serial bardzo dopracowany wizualnie. Widać w nim piękne górskie krajobrazy, ujęcia futurystycznych miast i wiele nastrojowych lokacji. Jest to
fot.filmweb.pl
ANDOR
REŻ. TOBY HAYNES, PROD. USA, 12 ODC. PO 38-54 MINUT
science-fiction skierowane do dorosłego widza, nie bojące się zwolnić tempo, aby rozwinąć postaci i świat. Jego bohaterowie prowadzą podwójne życia i raczej szepczą, niż rzucają żartami. Nie jest zaskoczeniem, że oglądalność serii jest niższa od pozostałych produkcji Disney+ z tego świata, ale z pewnością pomoże podreperować reputację wytwórni wśród fanów Star Wars.
Klasyczne horrory to specyficzna grupa. Większość z nich doczekało się niezliczonych sequeli i przeróbek niskiej jakości, więc współczesny widz może nie dowierzać, że przykryte taką stertą są oryginalne i wysmakowane dzieła. Zemsta z przypadku” na szczęście nie posiada zbędnych kontynuacji, ale i tak pozostaje zapomnianą perłą. To film emanujący elegancją, w dużej mierze, ale nie tylko, za sprawą George’a C. Scotta, znanego z Pattona czy Dr Strangelove’a. Wysokiej klasy raczej nie sugeruje z kolei niestety polski tytuł. Oryginalny, Changeling, oznacza zamienione dziecko.
Film rozpoczyna się od dramatycznej, ale nie nastawionej na szokowanie, sceny wypadku drogowego, w którym giną żona i córka Johna Russella, kompozytora i nauczyciela akademickiego. Mężczyzna wkrótce przeprowadza się do opuszczonej od lat posiadłości użyczonej mu przez lokalne stowarzyszenie. Oczywiście w budynku będą dziać się niepokojące rzeczy: o świcie słychać niewytłumaczalne stukanie, a drzwi otwierają się same. Mężczyzna w pewnym momencie komponuje melodię, a później znajduje na strychu pozytywkę, która gra identyczną. Próbuje wyjaśnić sytuację i udaje mu się odnaleźć w bibliotecznym archiwum historię jednej z rodzin, które zamieszkiwały dom. Mała dziewczynka zginęła kiedyś potrącona przez wóz, podobnie jak jego córka. Ale gdy z pomocą medium organizuje w domu seans spirytystyczny, głos, który się odzywa, należy do małego chłopca o imieniu Joseph. Pewne epizody z historii domostwa nigdy nie zostały ujawnione.
Zemście po latach zapewne trochę brakuje do wieloznacznych arcydzieł gatunku, ale może spodobać się nawet osobom, które zwykle stronią od kina grozy. Film jest wolny od pewnych irytujących schematów, pełnych napięcia scen, w których bohater idzie tam, gdzie nie powinien. Skupia się raczej na budowaniu atmosfery i opowiedzeniu dosyć pomysłowej historii. Jego bohater, być może dlatego, że jego
fot.interiafilm.pl
ZEMSTA PO LATACH
REŻ. PETER MEDAK, PROD. KANADA, 107 MIN
rodzina znajduje się w zaświatach, ma szacunek do paranormalnego gospodarza i próbuje go słuchać. To mała cena za gościnę w tak wybornie nastrojowej nieruchomości.
fot. filmweb.pl
PATRZ, JAK KRĘCĄ REŻ. TOM GEORGE, PROD. USA, 108 MIN
Detektywistyczne kryminały skupiające się na poszukiwaniu sprawcy morderstwa, tzw. whodunnit, wróciły do łask. Kenneth Branagh stworzył w ostatnich latach dwie niezbyt udane adaptacje powieści Agathy Christie. Rian Johnson stworzył z kolei własną serię, Na noże, w ciekawy i zaawansowany sposób odwracając schematy tego gatunku. Przykładowo w jego filmie szybko dowiadujemy się, jak doszło do śmierci nieboszczyka, ale wcale nie kończy to sprawy. Elegancję wariacji Johnsona łatwo docenić, porównując ją z Patrz, jak kręcą. Twórcy tego filmu postanowili zrobić tyle rzeczy na raz, że nie sposób je wyliczyć.
Intryga dotyczy morderstwa w londyńskim teatrze, gdzie wystawiana jest Pułapka na myszy Christie - sztuka faktycznie stale na afiszach od premiery w 1952 roku, aż do dziś, z przerwą na pandemię. Dwa lata po jej premierze pewnego wieczora ginie Leo Köpernick (Adrien Brody), hollywoodzki reżyser, który miał zaadaptować to dzieło. Sprawę mają zbadać inspektor Stoppard (Sam Rockwell) i asystująca mu konstabl Stalker (Saoirse Ronan). Podejrzane są zarówno postacie historyczne, np. Richard Attenborough (faktyczna gwiazda sztuki, brat Davida, w tej roli Harris Dickinson) i fikcyjne, odgrywane przez znaczne grono cenionych aktorów i aktorek takich jak Ruth Wilson czy David Oyelowo.
Film miesza schematy znane z whodunnitów ze schematami z filmów typu buddy cop. Niedobrana para detektywów oczywiście się zaprzyjaźnia. Urok obsady i lekki humor to paliwo, które wystarcza na bardzo długo i z pewnością można uznać efekt końcowy za przyjemną i lekkostrawną rozrywkę. Natomiast naddatek autotematycznych i “samoświadomych” wątków czy skomplikowanych nawiązań do Christie jest tak duży, że mamy wrażenie, że twórcy zupełnie niepotrzebnie wkopali się w tarapaty, trochę jak jednak-nie-taki-sprytny kryminalista.
Twórcy nawiązują do sztuki Christie, do okoliczności jej powstania, do zwrotu do widzów, którym zawsze jest kończona. Nawiązują też do schematów kina akcji, które nie wykrystalizowały się jeszcze w 1952 roku, oferują kilka twistów, a na koniec znowu kilka nawiązań. Ostatecznie nie składa się to na odkrywczy komentarz na temat gatunku, a sama intryga ma znaczący problem. Pomijając wszystkie dystrakcje, zbrodniarz i zbrodnia nie są specjalnie interesujące i nie jesteśmy pewni, dlaczego detektywi nie rozwiązali sprawy wcześniej. Może gdyby spędzili mniej czasu, puszczając do nas oko…
Mariusz Białkowski
Odkryj swoje hobby!
Hobby, czyli inaczej konik lub pasja, jest niezmiernie ważne w życiu każdego człowieka. Posiadanie ulubionej czynności pozwala nam nie tylko na ucieczkę od codziennych obowiązków, ale także pobudza kreatywność, pozytywnie wpływa na komfort psychiczny.
Coraz częściej zdarza się, że niektórzy potrafią przekuć swoje hobby w zawód, dzięki czemu łączą przyjemne z pożytecznym. Jeszcze inni w dalszym ciągu poszukują własnej odskoczni, czegoś oryginalnego, dlatego w ramach natchnienia warto przyjrzeć się poniższym nietypowym pasjom.
GEOCACHING
Geocaching jest doskonałym połączeniem przygody, aktywnej turystyki i dobrej zabawy. Szczególnie spodoba się tym, którzy lubią spędzać czas na świeżym powietrzu, odkrywać nowe miejsca czy rozwiązywać łamigłówki. Ta nowoczesna gra terenowa polega na szukaniu skrytek porozmieszczanych przez innych uczestników w różnych punktach na mapie za pomocą odbiornika GPS. Na znalazcę czeka zazwyczaj mały upominek, który może zabrać, w zamian zostawiając przedmiot o podobnej wartości.
Geocaching zyskuje coraz więcej zwolenników, a dzięki powstaniu specjalnych aplikacji i grup regionalnych (np. Stowarzyszenie Geocaching Warszawa) dołączanie do poszukiwaczy skarbów jest jeszcze łatwiejsze!
RENOWACJA STARYCH MEBLI
Bardzo często w modzie, muzyce czy filmie twórcy uwielbiają nawiązywać do czasów, które już minęły, dając przedmiotom nowe życie i wyznaczając trend. Nie inaczej jest z meblami i wystrojem wnętrz. Zamiast jednak przepłacać w znanych firmach, lepiej zainteresować się tym samemu.
Czasami nie trzeba nawet daleko szukać – być może we własnym domu masz mebel, który utracił pierwotny blask, jednak przy odrobinie chęci znów rozświetli Twoje cztery kąty? Warto również rozejrzeć się po komisach lub ogłoszeniach w internecie – ludzie regularnie starają się pozbyć wyposażenia i nieraz można natrafić na jakąś perełkę. W sieci bez problemu znajdziemy także dużo poradników i inspiracji, jak odmienić oblicze zapomnianych mebli oraz przywrócić im dawną funkcjonalność.
JĘZYKOTWÓRSTWO
Przyznajcie, że nieraz zastanawialiście się, skąd pochodzą języki, a dowolne słowo powtarzane w kółko wydawało się tracić swój sens? Albo z drugiej strony – ile razy zdarzały się Wam sytuacje, że chcieliście coś powiedzieć, lecz nie potrafiliście ubrać tego w słowa? Cóż, zawsze możecie wymyślić swój własny język!
Jednym z mistrzów tworzenia języków był J.R.R. Tolkien, który w swoim uniwersum Śródziemia opracował wiele dialektów charakterystycznych dla poszczególnych mieszkańców tego fantastycznego świata. Z pewnością słyszeliście również o Esperanto, które w założeniu Ludwika Zamenhofa miało być łatwym, neutralnym językiem do międzynarodowej komunikacji. Do dziś jest ono używane przez setki tysięcy osób oraz na stałe weszło do różnych sfer kultury, takich jak literatura, teatr czy kino. Do stworzenia własnego języka potrzebujesz przede wszystkim wyobraźni, a jak pokazują dwa powyższe przykłady, może stać się on fenomenem na skalę globu.
HOBBY NA SPORTOWO
Uprawianie sportu jest prawdopodobnie najpopularniejszą formą spędzania wolnego czasu, jednak w dalszym ciągu wiele osób nie jest przekonanych do tego rodzaju aktywności. Niemniej, jest to zajęcie, które nie tylko pozytywnie wpływa na nasz organizm, ale również daje szansę na poznanie nowych
osób i stania się częścią większej społeczności. Dlatego może warto podejść do niego w nietypowy sposób?
Istnieje mnóstwo dyscyplin, których bez wątpienia wcześniej nie próbowaliście trenować. Mogą to być zarówno sporty indywidualne, jak i drużynowe. Dla mniej aktywnych kręgle lub bilard, dla bardziej wspinaczka czy skoki na trampolinie. Dla szukających adrenaliny bungee lub flyspot. Jeszcze inni doskonale odnajdą się w sportach motorowych, zimowych czy wodnych.
Jak widzicie, do koloru, do wyboru! A jeżeli naprawdę nie chcecie się ruszać, zawsze możecie przecież kibicować. W połączeniu z fantasy sport, w ramach którego użytkownicy tworzą własne drużyny i zdobywają punkty w zależności od gry rzeczywistych zawodników, emocje i integracja gwarantowane!
KOLEKCJONERSTWO
Kolekcjonowanie różnego rodzaju przedmiotów jest o tyle ciekawą pasją, że może trwać latami i za każdym razem tak samo zaskakiwać. Do najczęściej kolekcjonowanych rzeczy należą monety, które kryją w sobie nie tylko bogactwo wyrażone w konkretnej wartości, ale niosą również historię o czasie i miejscu, w których zostały wydane.
Zbieranie pocztówek z kolei pozwala na powrót myślami do dawnych podróży i możliwość przeżywania ich na nowo, co można uzupełnić o kolekcję znaczków pocztowych. Plusem takiego hobby jest jeszcze to, że niektóre przedmioty po jakimś czasie stają się znacznie cenniejsze. Widać to szczególnie na przykładzie zabytkowych samochodów czy obrazów wielkich malarzy z poprzednich wieków.
MAKIJAŻ ARTYSTYCZNY
Sztuka makijażu jest znana już od starożytności, a jej stosowanie przeżyło rozkwit szczególnie przy tworzeniu sztuk teatralnych. Obecnie makijaż artystyczny również jest szeroko wykorzystywany do różnych wydarzeń kulturalnych, pokazów mody czy sesji fotograficznych. Jest to pasja, która pozwala na tworzenie różnego rodzaju obrazów na ludzkim ciele, a efekty niektórych artystów są wręcz fenomenalne i zapierają dech w piersiach.
Najważniejsze jednak, że taki makijaż bez problemu może próbować stworzyć każdy z nas. Wystarczą kosmetyki do podstawowego makijażu. Na początku najlepiej zacząć od rysunku, który następnie przeniesiemy na swoją lub - dla odważniejszych - czyjąś twarz. Z czasem można dokładać coraz więcej barw, eksperymentować z pomysłami, inspirować się otaczającym światem. Makijaż artystyczny to świetny sposób na popisanie się kreatywnością i fantazją, których efekt końcowy może stać się prawdziwym dziełem sztuki. To jak, pędzle w dłoń?
TRAINSPOTTING
Czy z obserwowania pociągów można stworzyć hobby, które stanie się niezwykle popularnym zajęciem dla szerokiego grona nowych osób? Otóż tak! Przekonał nas o tym Francis Bourgeois, który swoją miłość do lokomotyw przekuł w fascynujące filmy publikowane w jego mediach społecznościowych, które biją rekordy oglądalności. Jego szczere i pełne ekscytacji reakcje na przejeżdżające pociągi sprawiły, że powstanie specjalny serial telewizyjny z jego udziałem, w którym będzie zarażał swoją pasją brytyjskich celebrytów. Francis nie jest jednak wyjątkiem w świecie osób uwielbiających środki transportu.
Plainspotterzy są grupą, dla której niezwykle interesującym obiektem obserwacji są wzbijające się w powietrze samoloty. W tym celu bardzo często wyposażają się w odpowiednie aparaty fotograficzne, by zrobić jak najlepsze ujęcia startujących statków powietrznych. Do ich aktywności należy również poszukiwanie najciekawszych lotnisk na świecie, które w niektórych miejscach, jak np. przy plaży Maho, pozwalają na oglądanie lądującego samolotu tuż nad głowami opalających się plażowiczów. Do innych rodzajów spottingu należy carspotting, polegający na obserwowaniu i fotografowaniu luksusowych samochodów, tubespotting skupiające się na kolejkach metra czy shipspotting dla fanów różnego rodzaju statków.
Dlaczego młodzi ludzie nie chcą żyć?
Konflikty międzypokoleniowe są stare jak świat. Każda kolejna generacja musi usłyszeć, że kiedyś to było lepiej, bo teraz to młodzi życia nie zdają i sądzą, że wszystko im wolno. Ich przodkowie z kolei dowiadują się, że nie nadążają za zmianami i nie wiedzą, co jest ważne we współczesnym świecie. Dlaczego wobec tego, że konflikty na tym tle trwają od wielu wieków, liczba młodych osób, które nie chcą dłużej żyć, z roku na rok rośnie?
WSZYSTKIEMU WINNA PANDEMIA?
Przed pięcioma laty eksperci bili na alarm – aż 116 nieletnich osób w Polsce odebrało sobie wówczas życie. Kolejne dwa lata dawały nieco nadziei – liczba młodocianych samobójców spadła nieco poniżej 100 (97 osób w 2018 r. i 98 osób w 2019 r.). Od tamtego czasu jest jednak coraz gorzej. W 2020 r. zabiło się 116 nastolatków. Rok później było ich już 127. Jeśli dołożymy do tego informację o tym, że prób samobójczych osób małoletnich w 2021 r. było aż 1496, a wśród odbierających sobie życie są nawet 8-latkowie, zobaczymy, że sytuacja jest znacznie poważniejsza, niż można było przypuszczać.
Jest problem, musi być też jego przyczyna. Idąc tym tropem, szybko dojdziemy do wniosku, że w ostatnich latach młodzi ludzie musieli zmierzyć się z bardzo dużą liczbą nowych wyzwań. Zdalna edukacja, przeniesienie relacji do sfery wirtualnej, ograniczony przez pandemię dostęp do pomocy z zewnątrz – to tylko niektóre z nich. Wielu z nich musiało radzić sobie z rozmaitymi problemami samodzielnie – brak realnego wsparcia ze strony osób dorosłych i prawdziwego zainteresowania sprawami młodzieży jest niestety bardzo powszechny.
W SZPONACH SAMOTNOŚCI
„Dlaczego znowu dostałaś pałę z matmy?”, „Nie teraz, jestem zajęty” – niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nigdy nie usłyszał lub nie wypowiedział tego typu tekstu.
O osobistych dramatach mówi się znacznie trudniej aniżeli o kolejnym sprawdzianie lub szkolnej wycieczce. Jeszcze pokolenie współczesnych 30-latków uczone było tego, że o emocjach i uczuciach nie ma co opowiadać. Im
Na ich oddziaływanie szczególnie narażeni są młodzi ludzie, którzy w wirtualnym świecie spędzają najwięcej czasu. Nowe media pełnią dla nich rolę swoistego narkotyku. Zażywają go szczególnie chętnie w sytuacjach wywołują-
cych lęk. Wówczas trafić jednak mogą nie tylko na urocze, choć photoshopowane fotografie – zupełnie nieoddające realiów życia – ale także na ogrom materiałów mających charakter destrukcyjny.
Wśród nich znaleźć można m.in. transmisje na żywo, podczas których cieszący się setkami tysięcy obserwujących influencerzy (tacy jak np. Julia Pelc, czyli internetowa Queen of the Black) dokonują samookaleczenia.
O tym, że nie tylko patotransmisje wpływają na zachowania młodych, wiedzą także wielcy potentaci medialni. Wśród nich przoduje Instagram, który wg badań (m.in. Status of Mind z 2017 r.) jest medium najgorzej oddziałującym na nasze zdrowie psychiczne. To m.in. z powodu umieszczanych tam treści gorzej postrzegamy własne ciało, jesteśmy mniej zadowoleni ze swojego życia, popadamy w kompleksy, a także mamy większą skłonność do myśli samobójczych, co uparcie ignorują wspomniani potentaci.
rodzic mniej wie, tym lepiej śpi. Im mniej mówisz, tym mniej się czepiają.
Wydawać by się mogło, że z tego typu rozwiązania powinny być zadowolone obie strony. W praktyce jednak w pewnym momencie młody człowiek przestaje sobie radzić z nagromadzeniem lęków lub frustracji.
Strach przed ujawnieniem swoich słabości przerasta nie tylko jego, ale także wielu dorosłych, których od najmłodszych lat uczy się, że nie wolno „mieć miękkiego serca”, a „chłopaki nie płaczą”. O skutkach takiego podejścia bazującego na tłumieniu własnych emocji i samotnym zmaganiu się z problemami usłyszeć można później w wielu gabinetach psychologicznych.
CUDOWNEZYCIE.PNG
Przejmująca samotność, która najczęściej towarzyszy osobom zmagającym się z myślami samobójczymi, nie bierze się znikąd. Co ważne, nie jest też jedynie konsekwencją relacji mających odzwierciedlenie w prawdziwym świecie. Jej fundamentów szukać bowiem można w wirtualnej rzeczywistości.
Czy wiesz, co jest przyczyną tego, że sięgasz po telefon nawet kilkaset razy dziennie? Lęk przed byciem pominiętym. Doświadczali go już ludzie pierwotni, jednak w ich przypadku bycie niepoinformowanym np. o najeździe wroga lub zajęciu terytorium przez dzikie zwierzęta mogło skończyć się rzeczywistą śmiercią.
Współcześnie lęk dotyczy jednak śmierci towarzyskiej związanej z byciem SAMOBÓJCY NIE BIORĄ SIĘ ZNIKĄD nie na bieżąco. A o to w świecie przepeł- „Jeśli ktoś naprawdę chce się zabić, nionym informacjami nie jest trudno. to nikomu o tym nie powie” – to jeden Trudnością jest jednak rozpoznanie, z najczęściej przywoływanych mitów które z nich są ważne i prawdziwe, dotyczących samobójców. a które nie. Według badań przeprowadzonych
Dlaczego młodzi ludzie nie chcą żyć?
przez E. Ringiela, austriackiego neurologa i psychiatry, który zawodowo zajmował się analizowaniem psychiki potencjalnych samobójców, aż 85% osób opowiadało o planach targnięcia się na własne życie innym ludziom. Wysyłali więc wcześniej jasny sygnał SOS – do teraz jednak jedna część społeczeństwa woli jednak udawać, że go nie słyszy, druga zaś nie wie, jak go odczytać.
Nagłe zainteresowanie metodami pozbawienia siebie życia, utrzymujący się przez dłuższy czas negatywny nastrój, zawężenie świadomości polegające na niedostrzeganiu alternatyw i skupianiu się na najczarniejszych scenariuszach, poczucie odtrącenia, porzucenie dotychczasowi pasji i wyznawanych wartości, zaniżona samoocena – tego typu zachowania określa się mianem syndromu presuicydalnego. Towarzyszy on większości osób, które postanowiły targnąć się na swoje życie.
W takim przypadku same dobre chęci mogą jednak nie wystarczyć – poza szczerymi rozmowami i wsparciem
ŻYCIE WARTE JEST ROZMOWY
„Weź się w końcu w garść”, „Inni mają gorzej”, „Nie przesadzaj”, „Niedługo Ci przejdzie” –tego typu komunikaty kierowane do osób zmagających się z myślami samobójczymi mogą przynieść rezultat odwrotny do zamierzonego. Jeśli więc naprawdę zależy Ci na lepszym zrozumieniu drugiej osoby – zwłaszcza nastolatka, którego wahania nastrojów są związane z szalejącymi w jego organizmie hormonami – pozwól mu mówić. Ta taktyka sprawdzi się nie tylko wówczas, gdy konieczna jest interwencja. Bazować na niej powinny także działania profilaktyczne. „Chcesz opowiedzieć mi o czymś, co jest dla Ciebie ważne?”, „Co sądzisz o…?”, „Dlaczego Ci na tym (nie) zależy?”, „Jak byś rozwiązał ten problem?”. Jeśli jednak postawiłeś już takie pytania, bądź gotowy wysłuchać na nie odpowiedzi. Znajdź czas na spokojną rozmowę, uzbrój „Jeśli ktoś naprawdę chce się zabić, to nikomu się w cierpliwość i przygotuj o tym nie powie” – to jeden z najczęściej na to, że wymiana myśli nie musi zakończyć się przyjęprzywoływanych mitów dotyczących samobójców. ciem przez kogoś cudzego stanowiska. konieczna jest wizyta u psychiatry. Tak Jeśli jednak wiesz, że sam nie jak bowiem nie każdą chorobę da się jesteś w stanie pomóc bliskiej osobie, wyleczyć poprzez zażywanie witaminy a namawianie na wizytę u specjalisty C i leżenie w łóżku, tak też zaburzenia nie przyniosło efektu, zaproponuj inną psychiczne wymagają specjalistycznej formę wsparcia. Pod numerem telefointerwencji. nu zaufania dla dzieci i młodzieży: 116 Na szczęście temat ten coraz chętniej 111 czekają specjaliści związani z Funpodejmują także influencerzy – Jaśka dacją Dajemy Dzieciom Siłę. Pomoc Dąbrowskiego, Sylwię Przybysz czy też można także uzyskać, dzwoniąc na Marię Jeleniewską zobaczyć można już Telefon Zaufania Młodych: 22 484 88 nie tylko na ich prywatnych kanałach, ale 04 lub na Dziecięcy Telefon Zaufania także w kampanii społecznej #MnieTo- Rzecznika Praw Dziecka, gdzie porady Dotyczy poświęconej samobójstwom uzyskają także opiekunowie. popełnianym przez nastolatków. Specjalistyczne wsparcie znaleźć można także na stronie internetowej projektu „Życie warte jest rozmowy” (www.zwjr.pl), której powstanie było inicjatywą Polskiego Towarzystwa Suicydologicznego. Jeśli więc Ty sam lub ktoś z Twojego otoczenia potrzebuje pomocy, nie bój się po nią sięgnąć!tworzenie nazw typu doktorka – bez skojarzeń z potoczną nazwą lekarki. Należy pamiętać, że wciąż dominujący dla większości rzeczowników tytularnych jest model pani doktor zrobiła, który jest także zrozumiały.
Sporu o nazwy żeńskie nie rozstrzygnie ani odwołanie się do tradycji (różnorodnej pod tym względem), ani do reguł systemu. Dążenie do symetrii systemu rodzajowego ma podstawy społeczne; językoznawcy mogą je wyłącznie komentować. Prawo do stosowania nazw żeńskich należy zostawić mówiącym, pamiętając, że obok nagłaśnianych ostatnio w mediach wezwań do tworzenia feminatywów istnieje opór przed ich stosowaniem. Nie wszyscy będą mówić o kobiecie gościni czy profesorka, nawet jeśli ona sama wyartykułuje takie oczekiwanie.
Rada Języka Polskiego przy Prezydium PAN uznaje, że w polszczyźnie potrzebna jest większa, możliwie pełna symetria nazw osobowych męskich i żeńskich w zasobie słownictwa. Stosowanie feminatywów w wypowiedziach, na przykład przemienne powtarzanie rzeczowników żeńskich i męskich (Polki i Polacy) jest znakiem tego, że mówiący czują potrzebę zwiększenia widoczności kobiet w języku i tekstach. Nie ma jednak potrzeby używania konstrukcji typu Polki i Polacy, studenci i studentki w każdym tekście i zdaniu, ponieważ formy męskie mogą odnosić się do obu płci.
Marta Dąbrowska
Uśmiech kosztuje mniej od prądu, a więcej światła daje
W obecnych czasach uśmiechanie się do obcych ludzi traktuje się jako nienaturalne zjawisko. Doszło nawet do tego, że emotka z uśmiechem często odbierana jest jako ironia.
Jeśli ktoś jest wiecznie uśmiechnięty, mówi się, że zwariował. Ludzie częściej się martwią otaczającymi problemami albo patrzą w telefony, co sprawia, że zamykają się na obcych i trudniej im zaczynać, a później budować relacje. Co więcej, za oknem króluje jesień, więc aura za oknem nikogo nie napawa optymizmem, a wręcz potęguje przygnębienie.
W tych trudnych czasach niesamowicie potrzeba pozytywnych emocji i wsparcia. Społeczeństwo zaczyna szukać szczęścia w coraz bardziej wymyślnych działaniach, które wzmagają adrenalinę. Jednak podstawą spełnienia życiowego jest dostrzeganie radości wokół siebie. Mówi się, że każdy z nas ma w sobie coś, co może dać innym za darmo. A szczęście może kryć się nawet w uśmiechu drugiego człowieka.
Uśmiech jest wyrazem zadowolenia, radości, serdeczności oraz sympatii wobec innych. Aby przypomnieć sobie o jego mocy, co roku 21 listopada na całym świecie (w ponad 180 krajach) celebruje się Światowy Dzień Życzliwości.
Jego obchody rozpoczęto w 1973 roku w Stanach Zjednoczonych. Dwóch braci – Brian i Michael McCormackowie – sprzeciwiło się wojnie między Izraelem a Egiptem. Ich celem było zachęcenie przywódców państw całego świata do pokojowego rozwiązywania konfliktów. Propagowali życzliwość i przyjazną atmosferę w swoim otoczeniu. W Stanach to święto nazwane zostało World Hello Day, ponieważ jedną z inicjatyw mężczyzn było zachęcenie do serdecznego powitania spotykanych ludzi.
Z uśmiechem na twarzy człowiek podwaja swoje możliwości
Każdy może przyłączyć się do świętowania. Tego dnia szkoły i przedszkola, a coraz częściej także inne instytucje, ozdabiają budynki lub opłotowania placówki miłymi cytatami, pozdrowieniami lub rysunkami. Indywidualne wystarczy się do kogoś uśmiechnąć czy powiedzieć miłe słowo – to tak niewiele wymagający gest, a ma takie duże znaczenie.
Czasem uśmiech może zdziałać cuda – nie tylko dla naszego otoczenia, ale także dla nas samych. Udowodniono naukowo, że szczery uśmiech:
• wydłuża życie średnio aż o 7 lat; • obniża ciśnienie krwi; • zwiększa akceptację grupy, w której przebywamy; budzi zaufanie; • odmładza; • redukuje stres; • poprawia nastrój, ponieważ wytwarza endorfiny, czyli hormony szczęścia; • pobudza oksytocynę, czyli hormon miłości; • jest świetnym ćwiczeniem na mięśnie twarzy, które są jednym z kilku czynników odpowiadających za poprawną wymowę • sprawia, że jesteśmy lepszymi ludźmi.
Żywe antyencyklopedie
Mądrości dawnych mędrców całkowicie się zdezaktualizowały. Weźmy takiego Sokratesa, faceta, który – coby nie gadać – miał spory wpływ na losy świata. Mówił skromnie: „wiem, że nic nie wiem”. Teraz wszyscy wiedzą, że wiedzą wszystko. Tylko że do prawdy się to ma jak pięść do nosa.
Kanał pani Ani na YouTubie subskrybuje 1.2 tysiąca ludzi, ale ten film zyskał dużo większą popularność, bo wyświetlono go ponad 32 tysiące razy.
Z informacją musiały zapoznać się setki tysięcy osób w Polsce, bo powielały ją i inne kanały, przewijała się przez Facebooka, Twittera, a także zapewne w formie „łańcuszka” na WhatsAppie i Messengerze.
Mówiła nie mniej, nie więcej, że w tabletkach z jodem, które dystrybuowane są w Polsce, ukryto coś dodatkowego, można by rzec tajną ekstraaplikację. Jak wiadomo, tabletki są rozwożone po szpitalach, szkołach i ośrodkach zdrowia ze względu na prawdopodobieństwo skażenia radioaktywnego.
Może do niego dojść, jeśli Rosja zdecyduje się na użycie broni jądrowej na Ukrainie lub dojdzie do uszkodzenia którejś z tamtejszych elektrowni atomowych. Oczywiście możliwe są także straszniejsze scenariusze, czyli wojna jądrowa NATO z Rosją, ale są jednak już dużo mniej prawdopodobne.
Pani Ania i jej podobni wykryli jednak, że to wszystko jest tylko przykrywką. Tak naprawdę do tabletek dodawana po cichutku jest szczepionka na COVID-19. Ot, woda na młyn tych, którzy wiedzieli od początku, że szczepionki to lipa. Jak widać, próbuje się ich podejść z każdej strony. Oni jednak wiedzą lepiej.
To jedna z dziesiątek informacji dementowanych każdego tygodnia przez serwis Fakehunter. Wśród innych są takie, że Polska planuje atak na Rosję, że w bankomatach są nowe banknoty, bo dużo się ich drukuje, że wszystkie zapasy krwi w Polsce zużyli Ukraińcy. Informacje te kolportowane są czasem przez anonimowe, ale wpływowe trollkonta, czasem przez czołowe postaci życia publicznego. Niektóre z nich są ewidentnym wytworem rosyjskiej propagandy, niektóre wynikają z bieżącej gry politycznej, a wiele, jak ekonomiczna opowieść o bankomatach, wynika z potwornej ignorancji.
Szczęśliwie nasze przepełnione informacyjnymi śmieciami głowy, zatopione w telefonach bez przerwy bombardujących nas danymi, coś tam jednak odrzucą.
W szczepionki ukryte w tabletkach uwierzy mniejszość. Uwzględniając, że mechanizmy działania rosyjskiej dezinformacji są dość znane, większość chyba też nie jest podatna na antyukraiński jad sączony przez agentów i pożytecznych idiotów Kremla.
Dalej jednak jest gorzej. W tym momencie jedni twierdzą, że najbardziej antyrosyjski rząd w Unii Europejskiej, czyli polski, jest związany… z Putinem. Drudzy twierdzą, że syn byłego premiera nosił mu łapówki w reklamówce. Wszystko na podstawie zeznań mało wiarygodnego faceta, którego zresztą ten premier uznawał za wiarygodnego.
Gdy przegląda się serwisy, portale, wszystko jest niemal nacechowane poglądami piszących. Większość informacji próbuje równocześnie być manipulacjami. Po piętnastu sekundach czytania tekstu wiem, po której stronie jest autor, i kogo nienawidzi.
Sami stajemy się przekaźnikami manipulacji i kłamstw. A ponieważ atmosfera w kraju gorąca, przez najbliższy rok będzie coraz gorzej, potem też nie lepiej. Dlatego myślę, że czasem warto wyłączyć telefon, zrelaksować się i zresetować, powrócić do tego „wiem, że nic nie wiem” faceta sprzed dwóch i pół tysiąca lat. A potem próbować być rozsądnym, choć w naszych schyłkowych czasach nie jest to łatwe.