Liberta 15

Page 1

LIBERTA numer 15

grudzień 2010

Pismo uczniów Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych Sióstr Urszulanek SJK w Pniewach

W numerze:  SYMBOLE ŚWIĄT  TAJEMNICA ŚWIĄT  SKALNE GÓROTWORY  RĘKA BOGA   BANAŁ ŚWIĄT  LISTY  WYWIAD Z KARPIEM  BIAŁA MAGIA  KULTURA 


Wstępniak

Spis treści

Wstępniak

Wstępniak.................................................. 2 Butelka symbolem Świąt?.......................... 3 Gdzie kryje się tajemnica Świąt? ................4 Skalne Górotwory ......................................4 Ręka Boga ................................................. 5 Banał Świąt ................................................6 Święty Mikołaju! ........................................6 Nie żyjmy złudzeniami! .............................. 7 Biała magia ................................................8 Poezja ........................................................9 Muzyka ................................................. 9-10 Film ......................................................... 11 Wigilia szkolna ......................................... 12

W końcu upragniona przez nas wszystkich przerwa świąteczna. Z tej okazji wraz z redakcją wydajemy specjalną, świąteczną LIBERTĘ. Znajdziecie w niej list do Świętego Mikołaja, recenzje, wywiad z karpiem i wiele innych. Cieszę się, że kontrowersyjna instalacja z auli znalazła swoje wyjaśnienie. Pani Karolinie i aktorom gratulujemy pomysłu oraz utrzymania tajemnicy do samego końca. Na ostatniej stronie prezentujemy fotorelację ze szkolnej Wigilii. Zdjęcia są jeszcze ciepłe!

Redaktor naczelny numeru Jakub Idzik Redakcj@ Jakub Idzik Paweł Jaskuła Celina Jerzyńska Luiza Nadstazik Jakub Nowak Łukasz Sułek Anna Wanat Zdjęcia archiwum szkolne Rysunki Jakub Idzik Opieka merytoryczna p. Ewa Genge-Korpik Skład p. Kamil Kiereta Wydawca Zespół Szkół Ponadgimnazjalnych Sióstr Urszulanek SJK w Pniewach

2

LIBERTA

grudzień 2010

Życzę w przyjaznej, bogatszego

Świąt

Wesołych rodzinnej niż

Bill

spędzonych

atmosferze. Gates

i

Gwiazdora

Sylwestra

bez

przysłowiowego „bólu głowy!” Jakub Idzik redaktor naczelny


Felieton

Butelka symbolem Świąt? Zamyślony nad sensem ludzkiej egzystencji, usiadłem przed telewizorem, by choć na chwile uciec od gonitwy myśli i oddać się „odmóżdżającym” tańcom kolorowego ekranu. Jednak nawet magia telewizji nie pozwala mi uciec przed odwiecznymi pytaniami. Aż tu nagle moją uwagę przykuł pewien spot reklamowy. Świecący, czerwony tir przejeżdża przez miejscowość X, a każde miejsce w jakim się pojawi, rozświetla się światłem tysięcy lampek choinkowych. Ludzie są uśmiechnięci, ściskają się, całymi rodzinami biegną do zapalonych choinek. Temu magicznemu obrazowi ze łzami w oczach, przygląda się starowinka, a jej małżonek siedząc w bujanym fotelu przed wesoło tańczącym ogniem w kominku, patrzy w jej kierunku, popijając colę… „Co…? Nie, coś tu nie pasuje”- myślę. Jednak po chwili uświadamiam sobie, że to nic innego jak kolejna reklama słynnego nawet w Afryce, napoju Coca-Cola. No właśnie. Na naszych oczach butelka płynu staje się symbolem świąt Bożego Narodzenia, co gorsze, niektórym to nawet pasuje. Kiedyś na forum przeczytałem zdanie: „Możesz ich nie znosić. Ale przyznaj, że to właśnie one (reklamy) tworzą niepowtarzalny klimat świąt.” W tym momencie muszę się nie zgodzić. Bo nie wyobrażam sobie mojej mamy, która zamiast dzbanka z barszczem stawia na stole wigilijnym butelkę schłodzonej Coca-Coli. I to nie tylko ten napój zasłania nam sens świąt. Ludzie już na początku grudnia biegają po marketach, wyjmują ze strychów świąteczne ozdoby, czy tłoczą się przed sklepami z różnymi artykułami (np. sklepy muzyczne). Trzeba oddać, że w XXI w. wolimy usiąść sobie wygodnie przed komputerem i tam wszystko załatwić. W tej gonitwie po największą choinkę, zatraciliśmy coś, co potocznie nazywamy „magią świąt”. Nieustannie rosnąca ilość gadżetów świątecznych, tak bardzo nas przytłacza, że ludzie nie widzą w świętach nic innego jak tylko prezenty. Materialna część świąt przerosła jej metafizyczny sens. Jestem ciekaw, jak by zareagowały dzisiejsze dzieci, gdyby dostały tylko jeden prezent, choć jestem przekonany, że rodzice czy opiekunowie i tak by do tego nie dopuścili. Przecież nie po to biegali po sklepach, walcząc o zabawkę dla swoich pociech niczym samica niedźwiedzicy walczy o swoje młode, żeby kupić tylko jeden prezent. No 5 to minimum, nie wspominając o migających, świecących czy wirujących lampkach, bez których święta istnieć by nie mogły. Nie możemy przecież zawieść dzieci. Niech mają przykład, że dobre święta to kolorowe święta, pełne prezentów i świecących bibelotów. Oczywiście jest grupa wyjątków. Są osoby, które widzą w świętach coś więcej. I nie są to tylko katolicy, choć trzeba przyznać, że dla wielu z nich Boże Narodzenie to szczególny moment, w którym cieszymy się z narodzin Jezusa, naszego Zbawiciela. Są to też osoby, dla których święta są czasem spotkania z rodziną, czasem, w którym wszelkie spory zanikają. Sądzę jednak, że za parędziesiąt lat nasze dzieci, bądź wnuki będą zachwycały się wielkością prezentów, zajadając się przy tym schabowym, popijając nieśmiertelną Coca- Colę. PIDŻAK

LIBERTA

grudzień 2010

3


Felieton

Gdzie kryje się tajemnica Świąt? Święta Bożego Narodzenia – to czas, kiedy już miesiąc wcześniej Coca – Cola reklamuje swój produkt z nową „świąteczno-mikołajową” etykietką, a Nutella w swej edycji limitowanej zapewnia, że jak ją kupisz, to atmosfera przy wigilijnym stole będzie rodzinna. Taak, nawet nie próbujcie o tym czasie zapomnieć i tak się Wam nie uda. Media, hiper-, super- i te bez przedrostków duże sklepy oraz wszyscy zarabiający na świecących ozdobach ulicznych, nie dadzą Wam o tym zapomnieć. Świąteczny szał odnajdzie każdego, bez względu na to, jak by się przed tym bronił i gdzie ukrył. Tylko czy święta bez Coca-Coli i Nutelli do śniadania Bożonarodzeniowego to już nie jest to? Wyobraźcie sobie święta, w których nie chodzi o to, że macie jeszcze tyle do zrobienia, że choinka sama się nie ubierze, że karp sam nie położy się pachnący na wigilijnym stole, tak samo makiełki, kutia, barszcz z uszkami i inne tradycyjne potrawy. Bo co by było, gdyby tych wszystkich uroczych Mikołajów i medialną „magie świąt” wysłać w kosmos? Siarczyste mrozy, ciemne noce nieprzecinane jaskrawym światłem neonów, sklepy niewrzeszczące na wiele tygodni przed o tysiącach, gdzie tam, milionach pomysłów na prezenty, niezliczonych świątecznych edycjach limitowanych czekolad i innych słodyczy… Nie zrozumcie mnie źle, ja naprawdę lubię te święta. Tylko, że… Jak dla mnie, prawdziwa magia świąt tkwi w naszych sercach. Wyjątkowe święta to czas, w którym jesteśmy razem, rozmawiamy ze sobą, słuchamy i wybaczamy. Wyjątkowość świąt nie jest dyktowana nową etykietką Coca-Coli czy Nutelli. Rozejrzyjcie się wokół. Ludziom bezdomnym, samotnym, schorowanym, dzieciom porzuconym przez rodziców i wielu im podobnym, takie oferty nie wyczarują radosnych świąt. Im, a także nam wszystkim, na ten czas miła by była po prostu ludzka życzliwość. Zatrzymajmy się więc na chwilę, odetchnijmy grudniowym powietrzem i poczujmy takie święta, jakimi powinny być naprawdę. A Wy sami dobrze wiecie, gdzie kryje się ich tajemnica. Szukajcie więc, a znajdziecie. ANIA WANAT

Skalne Górotwory Za oknem prószy śnieg. Otula on świat niczym cieplutka pierzynka. Jest ona haftowana, srebrna, puszysta, oryginalna w każdym calu. Wygląda tak idealnie, uwidacznia góry i doliny. Białe cudo obsypuje wszystkie drzewa, oblepia zieloną powierzchnię trawy. Świat staje się lodowym królestwem, nad którym władają królowie – potężne, o platynowym połysku Skalne Górotwory. Mają kunsztowne korony, które podkreślają ich autorytet. Wokół nich tańczą śnieżne Księżniczki. Mają długie, białe suknie i przezroczyste lakierki. Smukłe panny wyciągają w górę niegdyś zielone ramiona, teraz ubrane w puchowe rękawy. Zaczynają się kręcić, wirują coraz szybciej i szybciej. Zdaje się jakby unosiły się coraz wyżej, wyżej w niebiańskie obłoki. Przysłaniają swych władców I nie można zobaczyć ich śnieżnych twarzy. Nagle pojawił się oślepiający błysk. Spowodował upadek wspaniale wirujących śnieżnych Księżniczek. Zaczęły się rozpadać, rozpływać jak topniejące serce zakute w lód. Gorące słońce zniszczyło kunsztowną strukturę płatków śnieżnych. Biała kołderka ma coraz większe ubytki. Zamiera. Zanika. W końcu zupełnie znika. LUIZJANA

4

LIBERTA

grudzień 2010


Opowiadanie

Ręka Boga Święta Bożego Narodzenia zawsze kojarzyły mi się z celebrą i z jakąś wymuszoną formułą, którą trzeba było przestrzegać, bo tak robili wszyscy. Nigdy do tych świąt nie przywiązywałem jakiś szczególnych wartości. Zawsze uważałem, że jest to wymysł starszego pokolenia, które celebrując swoją wiarę chciało udowodnić, że jest lepsze i mądrzejsze wiarą przodków. Nic bardziej bzdurnego! Nigdy nie lubiłem i nie lubię gdy ktoś próbuje mi coś narzucać. Pomimo, że nie jest to zgodne z moimi wartościami, to jednak zawsze uczestniczyłem w rodzinnych wigiliach. Dlaczego? Z prostego powodu – nie chciałem robić przykrości moim rodzicom. Z pewnością było to wygodnictwo i dwulicowość, ale dwulicowość, która dawała poczucie spokoju i dobrze spełnionego obowiązku. Jestem człowiekiem wykształconym i spełnionym. Mam dobrą pracę i jeszcze lepszą płacę. Nic mi nie brakuje, więc żyję dniem dzisiejszym i nie myślę zbytnio o przyszłości. Dla mnie najważniejsza jest teraźniejszość i wartości dalekie od wierzeń religijnych. Zawsze te wartości mnie dołowały, więc postanowiłem je omijać. I jest mi z tym dobrze. Żyję bez zobowiązań i nie przejmuję się, że inni patrzą na mnie z pobłażaniem. Dla mnie najważniejsze jest to co przynosi mi zadowolenie i radość. Z pewnością jest to praca, w której się spełniam, a nie jakieś świąteczne wymysły. Tak uważałem do dzisiaj. Co się więc zmieniło? Tak naprawdę to nie potrafię tego wytłumaczyć. Zaczęło się jak zwykle, czyli od kupowania przedwigilijnych prezentów. Dla mnie zawsze był to przykry obowiązek, ale żeby nie robić przykrości rodzicom starałem się do tego dostosować. I tu pierwsze zaskoczenie. Niemiły obowiązek przerodził się w swoistego rodzaju fascynację. Trochę mnie to zaskoczyło, ale nie przywiązałem do tego wagi. Podobnie było z podróżą do rodzinnego domu. Jak nigdy czułem się jakoś podekscytowany. Zrzuciłem to na tęsknotę, ponieważ rodziców nie widziałem już prawie osiem miesięcy. Po wkroczeniu do domu i przywitaniu się z rodzicami zauważyłem, że nawet choinka przestała mnie drażnić. Nagle zapaliła mi się czerwona lampka – co jest grane? Ale to nie był koniec. Punktem kulminacyjnym okazała się wieczerza wigilijna. Byłem jak w śpiączce, ponieważ wszystkie bodźce, które docierały do mnie, docierały jakby z zaświatów. Nagle zacząłem rozumieć znaczenie pierwszej gwiazdki, dwunastu potraw na stole i siana pod stołem. Czytany fragment „Biblii” okazał się zrozumiały, a śpiewane kolędy były przyjemnością. Wreszcie zrozumiałem siłę tradycji i wiary. Zrozumiałem również, że w Wigilię nie chodzi o to, jaką się ma rodzinę, tylko że ją się ma! Dotarło do mnie również to, że ktoś tę tradycję musi przekazać następnym pokoleniom. Co się stało? Czyżby jakiś kolejny cud, czy może ręka Boga? Nagle wiara stała mi się bliższa, a na tradycję patrzę z nadzieją na przyszłość. Niemożliwe? Jednak możliwe, ponieważ już tuż po Wigilii czekam z utęsknieniem na kolejną, na opłatek i na łzy w oczach przy składaniu życzeń. ŁUKASZ SUŁEK

LIBERTA

grudzień 2010

5


Korespondencja

Banał Świąt Jest 24 grudnia 1946r. Od czterech miesięcy mieszkamy w obozie koncentracyjnym. Codziennie przymuszają nas do pracy na mroźnym powietrzu, wśród białego, sypkiego śniegu. Bezsensownie przekopujemy stwardniałą od zimna ziemię. Wraz z ojcem trzymamy się jeszcze przy życiu, choć widzę, że coraz trudniej mu się oddycha. Nie chciałbym, aby mnie zostawił. To on jest teraz moim jedynym przyjacielem i nauczycielem. Dziś powiedział, że zrobimy sobie małą Wigilię. Wieczorem wypatrywałem pierwszej gwiazdki, a gdy tylko się pojawiła na granatowym suficie nieba, tata wyciągnął na imitację świątecznego stołu świeży, chrupki chleb i dzbanek ciepłej herbaty. Nie pytałem skąd wziął, tylko się lekko uśmiechnąłem. Rozpoczął modlitwę, w której zawarł fragment z Pisma Świętego o narodzinach Pana Jezusa. Zaczęliśmy jeść. Podczas całego posiłku wspominaliśmy wigilie, kiedy to mieszkaliśmy w Warszawie, w jednej z piękniejszych kamienic. Pamiętam, że trzy lata temu zaprosiliśmy dziadków i pozostałą część rodziny. Z dzieciakami bawiliśmy się w chowanego. Wspominam to z uśmiechem, a zarazem poczuciem lęku, że już nigdy nie ujrzymy naszych najbliższych. Nie wiem czy kiedykolwiek będę mieć okazję zjedzenia choć kawałka tradycyjnego karpia i zagrania na fortepianie ukochanej kolędy mej Matki. Powyżej opisałam Wigilię ojca i syna z czasów II Wojny Światowej. Obóz koncentracyjny nie należy do miejsc, w których by można spędzić świąteczny wieczór. Na ich Wigilii nie było tradycyjnych dwunastu potraw, nie było żywego świerku ubranego w różnobarwne ozdoby, ani kolorowych paczek pod nim. U nich znajdowała się miłość i potrzeba spełnienia tradycji kościoła i narodu. Docenili to, co mieli. W ten dzień poczuli prawdziwe, rodzinne ciepło pomimo niesprzyjającej aury obozu. Czy dziś doceniamy Wigilię? Czy doceniamy rodzinne ciepło, które nam dostarcza? Czy doceniamy możliwość wspólnej rozmowy i jakże banalnego biesiadowania przy stole? Zadajmy sobie to pytanie i postarajmy się przygotować do Świąt tak, aby móc w pełni tworzyć rodzinną atmosferę miłości oraz chrześcijańskich wartości. SC.

Święty Mikołaju! Mam 15 lat i większość życia spędziłam w szpitalu. W wieku 3 lat miałam wypadek samochodowy. Złamałam kręgosłup w 5 miejscach, a takie zniszczenia u małego dziecka powodują upośledzenie funkcji ruchowych na całe życie. Piszę do Ciebie, bo chyba Ty jesteś najlepiej zorientowany w sytuacji świątecznej, a ja chciałabym zapytać Cię o kilka rzeczy. Dlaczego nie wszyscy w Święta są szczęśliwi? Dlaczego niektórzy chcą, żeby Święta minęły jak najszybciej? Dlaczego najważniejsze są prezenty? Dlaczego Ty jesteś ważniejszy od Pana Jesusa, którego urodziny się wtedy świętuje? Nie ukrywam, że dla mnie jesteś uosobieniem powierzchowności „świątecznego klimatu”. Wszędzie Cię pełno. Nie jesteś bezinteresowny, wszystkie prezenty są drogie, a rodzice muszą za nie płacić. Moich rodziców nie stać na prezenty. Ciężko pracują, żeby zapłacić ratę z operację. A to wszystko tylko po to, żebym nie czuła się gorsza od innych dzieci. Prezenty nie są dla mnie najważniejsze. Rodzice chyba zapomnieli, że z powodu choroby, czy braku prezentów nie czuje się gorsza. Boli mnie to, że inni rodzice mają czas dla swoich dzieci, a oni dla mnie nie. Ciągle mówią Kochanie, teraz mam tyle obowiązków w pracy, ale w święta będziemy razem. Ale i tak wiem, że Święta szybko miną. Ludzie pędzą, czas szybko leci. Wiesz jak krótko trwają chwile, gdy rodzice są przy mnie? Najczęściej zostaje sama z moimi myślami. Po szpitalu już nikt się nie kręci, raz na jakiś czas przyjdzie pielęgniarka. Myślę wtedy o tych, dla których największym problemem jest to, że dostali prezent nie taki jaki chcieli. Tacy to dopiero muszą być szczęśliwi. Chciałabym uwierzyć, że jesteś dobrym człowiekiem, a nie rekinem, który właśnie znalazł dobrą okazję żeby zarobić. Proszę, powiedz moim rodzicom, że dla mnie najlepszym prezentem będzie wspólnie spędzony czas z nimi, zapracowanymi dorosłymi. Niczego więcej nie chcę. Nie potrzebuje prezentów. Nawet nie muszę być zdrowa. Byle ktoś przy mnie był. MATYLDA

PS: Pewnie zastanawiasz się dlaczego proszę o to Ciebie. Ja nie umiem do nich przemówić, może Ty znajdziesz jakiś sposób.

6

LIBERTA

grudzień 2010


Wywiad z …

Nie żyjmy złudzeniami! SZCZUPŁY. NIEZWYKLE PRZYSTOJNY. SŁAWNY. POZA TYM NIESŁYCHANIE INTELIGENTNY. TO DLA NIEGO LUDZIE SPĘDZAJĄ PO KILKANAŚCIE GODZIN W WIELKOMIEJSKICH KORKACH. TAK CZYTELNIKU, TO ON! KARP WIGILIJNY. TO OSTATNI WYWIAD, KTÓREGO UDZIELIŁ… Karpiu, czy jesteś świadom swojej sytuacji? No tak… Teraz pływam sobie w dość ciasnej, aczkolwiek ładnej wannie. Och, ta popularność jest nawet troszkę męcząca… Hmm… Chcę sobie normalnie odpocząć, a tu przychodzą jacyś fani - kobieta i mężczyzna. Stają nad moim luksusowym mieszkankiem i wtedy się zaczyna! Ona drze się na niego, że ma zabić jakąś obślizgłą rybę, tymczasem on… Znasz ją? Nie, ale chciałbym poznać tego nieszczęsnego brzydala… Ha ha… Musi mu być ciężko. Ale wracając do sprawy. On odpowiada, że to przecież ona zajmuje się w chacie jedzeniem. I tak od tygodnia… Te ich kłótnie czasem mnie irytują i próbuję im powiedzieć, żeby mnie podziwiali w ciszy, bo dość mam hałasów, ale gdy tylko ruszam wargami ta kobieta robi żałosną minę, wybucha płaczem i ucieka. Mężczyzna wyrzuca z siebie słowa, których z powodu cenzury nie wypowiem. Mają bardzo ładne brzmienie, ale ten facio tak złośliwie je wypowiada. Ech, ci ludzie mają takie dziwne problemy, naprawdę nie mogę tego zrozumieć! Dziwi mnie, że nie doceniają tylu pięknych rzeczy. Karpiu, co masz na myśli? Co to za piękne rzeczy? No… Tak w sumie to chodziło mi o mnie, ale jestem przecież skromny z natury i nie będę zachwalał swojej olśniewającej urody. Zresztą to oczywiste, że jestem tak niezwykły. No tak, rzeczywiście, na pewno nikt nie podważy Twojej urody. Jak wspominasz dzieciństwo? Nie tęsknisz za rodzinnym stawem? Nie tęsknię, bo sytuacja naszej rodziny była bardzo napięta. Co roku, gdy tafla stawku zaczynała zamarzać kilkoro z mego roku uciekało. Nawet się z nami nie żegnali. Było mi bardzo smutno, dlatego z czasem wizja opuszczenia naszego akwenu stała się moim marzeniem. Kocham ludzi. Naprawdę, to dzięki nim jestem szczęśliwy! To cudownie, ale czym zasłużyli na takie pochwały? Pomogli mi uciec z mojego patologicznego, rodzinnego domu. Pewnego dnia, gdy postanowiłem popełnić samobójstwo przez utopienie się, rzucono do wody siatkę. Myśląc, że to me wybawienie, rzuciłem się w nią. Wyłowiono mnie na zewnątrz. Fascynujący widok, takie szare wały jakiegoś puchu wokół mnie i wybawcy – ludzie. Mówili, że jestem taki dorodny i że porządnie na mnie skorzystają, bo będę dużo kosztował (już wtedy przepowiedzieli mi moją sławę). Wsiedliśmy do pięciokolorowego malucha (u nas, w stawie, nie było takich dzieł sztuki) i… Dalej nie pamiętam co się działo, bo coś mnie porządnie dziabnęło w łeb – obudziłem się dopiero tutaj, w moim królestwie. Tak, ludzie to ideały, będę im wdzięczny do końca życia za to, że nie bacząc na me ułomności (których nie mam, oczywiście) wzięli mnie ze sobą do tego raju. Podziwiam Cię, że tak spokojnie podchodzisz do swojej sytuacji. Naprawdę nie obawiasz się tego, co niedługo nastąpi? Bez przesady. Ci kłócący się o jakąś obślizgłą rybę nie denerwują mnie aż tak bardzo. Sądzę, że jestem w stanie wytrzymać z nimi przez nawet dłuższy czas. Poza tym nie mogę się doczekać, kiedy zaczną się tłumnie schodzić moi przyjaciele ludzie, żeby podziwiać me opływowe ciałko. O, co ja widzę! Idzie do mnie ten facet, a za nim kobieta! Moi znajomi, ci którzy ciągle się kłócą. Oj, ale co on trzyma w ręce? Długie, duże, błyszczące… To siekierka, która zakończy twój żywot. Karpiu, naprawdę mi przykro. Pociesza mnie jednak fakt, że tak beztrosko podchodziłeś do sprawy swojej śmierci. Co? Ja umieram? Spokojnie, tak dobrze ci szło, nie popadaj w paranoję! Wiedziałeś, że dziś ostatni dzień życia. Jutro Wigilia… Wigilia?? Toż to zło! Moi znajomi karpie mówili, że w ten dzień zabija i smaży się ryby. Ale co ja mam z tym wspólnego? O Boże, przecież JA jestem rybą! Że to też prędzej do mnie nie docierało!!! Ja nieszczęśliwy. Jak widzisz nie można bezgranicznie komuś zaufać. To straszne, lecz taki zwyczaj. Karp na wigilijnym stole to obowiązek, dlatego… Żegnaj! Nieeeee… Karp odszedł. Pozostawił po sobie jedynie łuski na szczęście noszone w portfelach kobiety i faceta, tych, którzy tak okropnie kłócili się nad „królestwem” karpia. Morał z tego taki: nie żyjmy złudzeniami!

LIBERTA

grudzień 2010

7


Opowiadanie

Biała magia Przyszła nareszcie chwila ciszy uroczystej, Stało się - między ludzi wszedł Mistrz - Wiekuisty Cyprian Kamil Norwid

W OBLICZU TEJ HISTORII, KAŻDE BOŻE NARODZENIE JEST WYJĄTKOWE. I TO, NA KTÓRYM NIE MA NAWET DWÓCH POTRAW, I TO BEZ PREZENTÓW, I TO BEZ ŚNIEGU, I TO Z … NO WŁAŚNIE. I TO Z ŚWIĄTECZNĄ GONITWĄ ZA RZECZAMI, BEZ KTÓRYCH NIE WYOBRAŻAMY SOBIE ŚWIĄT, TO Z KOLEJNĄ EMISJĄ „KEVINA SAMEGO W DOMU”, PIOSENKĄ „LAST CHRISTMAS” W KAŻDYM RADIU I DZIESIĄTKAMI MIKOŁAJÓW Z PRZEŚMIEWCZYM OKRZYKIEM „HOUU HOUU HOUU”. W TYM CAŁYM ZGIEŁKU ZAPOMINAMY, ŻE ŚWIĘTA TO OKRES CUDOWNYCH, POZYTYWNYCH EMOCJI. TO CZAS, W KTÓRYM WSZYSCY LUDZIE SĄ DLA SIEBIE MILI, A DZIECI DOZNAJĄ MAGII. I TO JEST WŁAŚNIE NAJPIĘKNIEJSZE! „Wyszłam z psychiatryka. Siedziałam sama w zdemolowanym mieszkaniu. Za oknem chlapa, a ja patrzyłam tępo w miejsce po telewizorze. Chciałam umrzeć. Już jak szłam do domu zastanawiałam się, czy nie skręcić nad Wisłę. Teraz, w tym brudnym, pełnym złych wspomnień mieszkaniu, żałuję, że tego nie zrobiłam. Wszystko mi się posypało. Czworo dzieci, ja w ciąży, Marek albo się gdzieś szlajał z kumplami, albo przychodził do domu pijany. Nic, tylko siedzieć i płakać. Tylko jak ja płakałam to on był jeszcze gorszy. Tłukł równo, i mnie, i dzieci. Z czasem widok pięciolatka rzucającego się z pięściami na ojca nie robił na mnie żadnego wrażenia. W żaden sposób nie mogłam zareagować. Nie mogłam nawet wstać z krzesła. Czułam się bezradna i zniewolona przez moje myśli, które tak naprawdę prowadziły donikąd. Jak urodziłam Jagusię, było jeszcze gorzej. Marek robił awantury, a wszystkie pieniądze przepijał. Z czasem zaczął znikać na całe tygodnie. Chciałam umrzeć. Dzieci ryczały to z głodu, to z zimna, które wpadało na strych szparami w oknach. A mnie się coś dziwnego stało. Położyłam się do łóżka, szlochałam, nic mnie nie obchodziło. Pamiętam, że tego dnia przyszła jakaś pani i wzięła moje dzieci do bidula. Mnie zabrała karetka. Kilka chwil później, na oddziale, usłyszałam „depresja”. Wyszłam po roku i cały czas nie wiem po co. Podobno jestem zdrowa, ale Marek siedzi u jakieś baby pod Poznaniem, dzieci w bidulu, a w mieszkaniu zostało tylko łóżko. Wszystko sprzedał za kilka butelek wódki. Już miałam skoczyć z okna, kiedy to weszła Kowalska z parteru. Zapytała jak się czuję i co słychać u dzieci. I co jej miałam powiedzieć? Że nie poszłam, że nie mam pieniędzy nawet na cukierki, że nie wiem co mam powiedzieć własnym dzieciom? Milczałam i bałam się tylko jednego, żeby nie pomyślała, że ja taka zła matka jestem. A potem wzięła mnie za rękę i zaprowadziła na strych. Dała miotłę, szmatę i środki czystości, mianując dozorczynią naszej kamienicy. Zaczęłam od okien, schodów i poręczy. Wymieniłam żarówki na korytarzu, wyniosłam graty z mieszkań sąsiadów. Praca była ciężka, ale przy niej nie myślałam o moim beznadziejnym życiu. Któregoś wieczora do mojego mieszkania znów zapukała Kowalska. Przyniosła ciepłą zupę i pościel. Nie mogłam odmówić. Powiedziała, że to dla dzieciaków, kiedy je z powrotem przywiozę do domu. Rano przyszedł z góry Pietruszyński i przyniósł mi telewizor. Łazankowa z naprzeciwka przytargała z mężem starą pralkę. Teraz już wiem, dlaczego z tak wielką ciekawością mi się przyglądała, kiedy prałam w misce na strychu. Nazajutrz pod drzwiami znalazłam choinkę. To pewnie pan Grubach, który od lat handluje nimi przed samym Bożym Narodzeniem. Taka mnie radość ogarnęła i wzruszenie, że jak tylko urządziłam mieszkanie, kupiłam śledzie i buraki, bo tylko na tyle mnie stać było, to zaraz pojechałam po dzieci. Był 24 grudnia. Tacy szczęśliwi byliśmy, że tylko ściskaliśmy się i płakaliśmy. Ale inny to płacz był niż dawniej. Dobrzy ludzie u nas w kamienicy mieszkają. Słowa nie można powiedzieć.” EKG

KOCHANI! Z okazji Świąt życzę właśnie tej magii, która zabierze Was do świata pachnącego świeżymi mandarynkami i piernikami. Do świata dzieciństwa, w którym każdy drobiazg, każdy gest jest na miarę złota. Świata, w którym nikt nie czuje się obco. Jak to zrobić? Wystarczy dać się ponieść atmosferze, a reszta przyjdzie sama. Dbajcie więc o tych, z którymi dzielicie ten świąteczny czas. To LUDZIE tworzą MAGIĘ. 8

LIBERTA

grudzień 2010


Kultura

Poezja V-1966 Marzyły mi się pewnego dnia piękne buty Vans z 1966 roku. Teraz nawet nie dostałam „Jego”, ale nazwałam Go na „V”. Pamiętam jeszcze, że na sobie miałam koszulkę XXL, a za oknem sypał znienawidzony przeze mnie śnieg. Piękna Marianne Faithfull patrzyła na mnie spod tytułu artykułu „Ciemna strona życia”. Od tego momentu zaczęłam zazdrościć, jej znajomości z The Rolling Stones! Nie chce wnikać w ich życie, ale musiało być magiczne! Dziś już tak nie jest. Nic nie istnieje. Dziś już nie ma kraciastych koszul i brudnych trampków. Dziś już nie ma wytartych dżinsów, ani opuszczonych ruin. Wiem, że znali je tylko Ci co liczyła się dla nich aura dźwięku Gibsona. Teraz tańczę na dwa w koszulce wybitnego zespołu muzyki „rock”, pachnącą perfumami Lacoste i czymś na „m”, większość z Was wie co to jest!

Muzyka Karolina głośno-Cicha Poezja śpiewana alternatywno-akordeonowa. Jak przystało na fana muzyki alternatywnej wcześniej czy później musiałem wpaść na twórczość Karoliny Cichej. Młoda wokalistka z Białegostoku zauroczyła mnie swoją głęboką, pełną barwą głosu. Pierwszy raz spotkałem się z nią na płycie „Gajcy!”, gdzie nagrała dwa utwory. „1942. Noc wigilijna” ,czyli jak stworzyć rockową pastorałkę bez profanacji. W tyle perkusja z hi-hatami i tamburyny. Przez prostą melodyjkę muśniętą kolędową nutką wyłania się głos jak dzwon. Pani Karolina stworzyła muzyczne dzieło sztuki. Tekst Tadeusza Gajcego opatulony w rytmiczny płaszcz zainspirowany Czesławem Mozilem. Drugim utworem już mniej świątecznym, lecz nadal „świętym” jest „Miłość bez jutra”. Jeden z moich ulubionych wierszy Gajcego jako tekst do dość ostrej, wręcz metalowej muzyki? Ooo tak! Ciężka gitara, mocna perkusja i akordeon nadają magicznego klimatu. Karolina Cicha nie gra tylko rocka, lecz również poezję śpiewaną. Można się o tym przekonać dzięki kolędzie „Mizerna cicha”. Fortepian i wysoki, ale pewny głos dają niesamowicie wzruszający efekt. Gdyby wszystkie pastorałki tak brzmiały, nawet ja z chęcią bym ich słuchał. Jacek Kaczmarski byłby teraz dumny, że jego piosenki są interpretowane i śpiewane przez najmłodszych artystów. Opisywana artysta zaśpiewała utwór „Obława” w sposób tak przejmujący, że chwyci on za serce nawet najtwardszych. Majstersztyk emocjonalny. Zachęcam wszystkich do zapoznania się z twórczością tej undergroundowej artystki. Jeśli ekspresja i przekaz to dla was podstawa muzyki na pewno wam się spodoba. ALFA

LIBERTA

grudzień 2010

9


Kultura

Nieobiektywny Pakiet Startowy mp3

Najpiękniejsze Polskie Kolędy Beata Rybotycka – Kolęda dla Nieobecnych Najtrudniejsze chwile, też da się przetrwać. Gdy je już przetrwamy, powspominajmy tych, których nie ma. Kolęda o ludzkich uczuciach, piękna i jedyna w swoim rodzaju, wywołuje uczucia, których cały rok tak się wstydzimy. Posłuchajmy i urońmy łzę.

Habakuk – Oj, Maludki Maludki Wersja trochę Reggae i trochę góralska, ale z pozytywnym ciepłem w środku. Budzi uśmiech na twarzy. Oczyma fantazji widzimy już te pierniki i świeczki na stołach. Od niej możemy zacząć słuchanie kolęd, bo nie jest jeszcze tak do końca świąteczna.

Halina Frąckowiak – Lulajże Jezuniu W głowie już widać choinkę i bombki, mamę w kuchni i Kevina w telewizji. Czuć ciepło świąt. Widzimy już prezenty pod choinką i chcemy się do kogoś przytulić przy kominku. Posłuchajmy więc tej kolędy i przytulmy się.

Krzysztof Krawczyk – Przybieżeli do Betlejem Stary polski mafiozo śpiewa jedną z najpiękniejszych kolęd. I śpiewa ją pięknie. Nie ważne, że jesteś gruby albo brzydki, w święta wszyscy są piękni i mogą śpiewać kolędy. Śpiewaj i ty i poczuj piękno świąt.

Pod Budą – Pastorałka na Karnawał Zabawa i sylwester. Rozrachunki noworoczne, wspominania i czysta miłość w spojrzeniu. To już niedługo. Będziemy znowu szaleć po to by nad ranem wspominać to co było. „Jeszcze jeden za nami rok i kolejna bitwa przed nami.”

Słowiki Poznaoskie – Wśród Nocnej Ciszy Wspaniałe wykonanie. Ciarki na plecach i miłość w sercu. Polecam całą płytę Słowików.

Golec Orkiestra – Gdy się Chrystus Rodzi Już czuć zapach opłatka. Niedługo się będziemy nim dzielić i życzyć wszystkiego najlepszego. Już niedługo będziemy wykrzykiwać piękną nowinę!

Zakopower – Oj, Maludki Maludki Drugi raz ta sama kolęda, lecz wykonanie przepiękne. Musiałem się z wami podzielić tym utworem. Można się przy nim naprawdę świątecznie rozmarzyć. Trzeba przyznać, że kolędy najlepiej grają Górale.

Cree – Wesołą Nowinę Głos Sebastiana Riedla otula serce i rozświetla wzrok. Pierwszą i ostatnią kolędę notowania polecam najbardziej i kochani słuchajcie ich, bo następne święta dopiero za rok!

Krzysztof Kiljaoski – Cicha Noc Święta tuż, tuż, choinka ubrana, w domku ciepło i świeczki na wiankach. Znów jest pięknie. Kolęda siejąca w nas dobro i spokój. Z tym spokojem życzę wszystkim wesołych i spokojnych świąt Bożego Narodzenia. 10

LIBERTA

grudzień 2010


Kultura

Powrót do krainy Narnii JUŻ 25 GRUDNIA DO KIN WEJDZIE TRZECIA JUŻ CZEŚĆ SAGI : „OPOWIEŚCI Z NARNII”. NOSI ONA TYTUŁ: „PODRÓŻ WĘDROWCA DO ŚWITU”. ZAPALONYM „NARNIJCZYKOM” NIE MUSZE TŁUMACZYĆ DLACZEGO WARTO IŚĆ DO KINA. TYM ARTYKUŁEM CHCĘ ZACHĘCIĆ TYCH Z WAS, KTÓRZY Z LEWISEM JESZCZE NIE MIELI DO CZYNIENIA. Zapewne jak słyszycie nazwę: „Opowieści z Narnii”, myślicie sobie, że to bajki dla dzieci. I tu jesteście w błędzie, bo choć cała siedmiotomowa saga jest pisana bardzo przystępnym językiem i opisuje czasy pięknych krain, w których żyli królowie, królowe i wszystkie inne magiczne stworzenia, to pod tą zasłoną bajkowości kryje się dobrze Wam znane „drugie dno”. Zacznijmy jednak od tego, że Pan Lewis stworzył całkowicie nowy świat ze wszystkimi szczegółami, podobnie jak Tolkien (którego książki też bardzo polecam). Dziwnie się składa, że obaj panowie, znali się bardzo dobrze (byli przyjaciółmi) i często oceniali swoje dzieła zanim jeszcze trafiły do wydruku. Stąd też pojawiające się małe podobieństwa między trylogią Tolkiena, a powieściami Lewisa. Obaj panowie, byli osobami wierzącymi, stąd też motywy religijne, których jest gęsto w powieściach np.: w ostatniej części Opowieści z Narnii pojawia się osioł w skórze lwa, który jest rozumiany jako apokaliptyczny Antychryst. Sama fabuła dzieła, jakim jest trzecia część sagi, przepełniona jest wieloma wątkami, bardzo dokładnymi opisami krajobrazu i nie tylko. Również w swojej głębi zawiera wiele ciekawych motywów zapożyczonych z literatury staroangielskiej, mitologii oraz jak już wspomniałem z Biblii. Powieści Lewisa bardzo pobudzają wyobraźnię co jest przydatne szczególnie najmłodszym czytelnikom. Każdy człowiek zagłębiając się w powieści tego autora znajdzie dużo uniwersalnych treści. Spod pióra Lewisa wyszły również takie dzieła jak: - Trylogia kosmiczna -„ Listy starego diabła do młodego” -„ Póki mamy twarze – Mit opowiedziany na nowo”, oraz wiele innych dzieł, zarówno prozy jak i wierszy. Więcej informacji znajdziecie (mam nadzieję) u Waszych polonistów. Jeżeli nie będziecie mieli możliwości zajrzeć do kin, to warto chociaż przeczytać Opowieści z Narnii i wgłębić się w arcydzieło literatury fantasy. Ja 30 grudnia zawitam w poznańskich kinach i oddam się w świat narnijskich przygód. Na pewno będzie warto. SAMOCHODZIK NA PILOTA

Kevin = makiełki Było to 26.11.2009, kiedy to chwyciłem do ręki program telewizyjny. Jak zwykle nic ciekawego. Zaintrygowała mnie tylko jedna pozycja, mianowicie „Kevin sam w domu – po raz czwarty”. Jest mało takich maszynek do robienia pieniędzy, jak mały Kevin. No ale stało się, jest czwarta część i na święta zamiast trzech Kevinów polecą czterech. W tym momencie uderzyła mnie niczym zapach naszej szatni, pewna myśl. Czy Kevin w tym roku będzie w telewizji? Ktoś mówił, że nie. Może to żart? A jeśli w tym roku nie byłoby tego małego Amerykanina w telewizji? Jak to? Przecież był zawsze, tak jak były makiełki babci Krysi i czerstwe żarty dziadka Mieczka! Dlaczego?! Co dzieci miałby teraz oglądać? Kung Fu Pandę, albo innych pancernych? To zapewne bulwersacja z mojej strony, ale sam oglądałem Kevina jako dzieciak i to latem! Więc mi to powinno dyndać. Jednak nie dynda. Przeżyłbym fakt, że w tym roku nie byłoby Grincha, ale Kevina, to nie możliwe, w końcu to już będzie dwadzieścia lat, jak Kevin się pojawił. Pamiętam go od zawsze. Przyzwyczaiłem się do niego, jak do tego, że te makiełki są zrobione z ogromną ilością mleka i smakują jak stara Jogobella. No właśnie! Kevin jest jak te makiełki. Mimo, że niedobry, to się go ogląda. Nie podoba się, lecz człowiek się pośmieje, ponarzeka, że znowu ten Kevin, a teraz gdyby go nie było, to jakoś tak smutniej. Czy są z tego jakieś wnioski? Tradycja nie musi się wszystkim podobać, nie musi być pouczająca, ale gdy jej zabraknie, to coś w nas umiera. Wczoraj dowiedziałem się, że Kevin jednak będzie na święta w telewizji, że nic się jednak nie zmieni. Tęskniłbym za nim, a oglądać wspomnienia na DVD to już nie to samo. Poczułem, że cząstka mojego dzieciństwa została uratowana. Jeśli Drogi Czytelniku czujesz się podobnie, to w ostatni dzień szkolnych zajęć przed świętami, przynieś coś, co będzie symbolizować Kevina. Wróćmy do naszego dzieciństwa chociaż na jeden dzień! SAMOCHODZIK NA PILOTA

LIBERTA

grudzień 2010

11


Wigilia szkolna

12

LIBERTA

grudzień 2010


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.