LIBERTA czerwiec 2011
numer 17
Pismo uczniów Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych Sióstr Urszulanek SJK w Pniewach
W numerze: LIMIT SPÓŹNIENIA Z PERSPEKTYWY PODŁOGI NIE TAKA FEMINISTKA STRASZNA, JAK JĄ MALUJĄ NIEBANALNA SZYNA PALCEM PO MAPIE, CZYLI AMERYKA W PIGUŁCE Z HUMOREM O URSZULAŃSKIEJ SZKOLE W BRZUCHU RYBY WAKACJE TUŻ… TUŻ… W OBRONIE ZAJEFAJNEGO JĘZYKA? WYWIAD POEZJA
XXXXX
XXXXXX
XXXXXX
Wstępniak
Spis treści
Wstępniak
Wstępniak..................................................2 Limit spóźnienia z perspektywy podłogi .... 3 Nie taka feministka straszna, jak ją malują 5 Niebanalna szyna....................................... 7 Kilka słów do rysunku z okładki... ............... 7 Palcem po mapie, czyli Ameryka w pigułce 8 Raz na wozie, raz pod wozem czyli z humorem o urszulańskiej szkole ....9 W brzuchu ryby ........................................ 10 Wakacje tuż… tuż… ................................. 11 Walijski muzyk mieszkający w Polsce ...... 11 W obronie zajefajnego języka? ................ 12 Wywiad.................................................... 13 Poezja ...................................................... 15 Czekając na wakacje… ............................. 16
Słonecznie, upalnie, pięknie! Witajcie! Za kilka dni wakacje! Czyż to nie piękne?! Upragniony od roku czas już jest w zasięgu ręki, mam głowę pełną planów i pozytywnego nastawienia, Wy na pewno też! Nasza
„Liberta”
znów
„zaewoluowała”!
Zmienił się skład, brak też tematu przewodniego, a nacisk
kładziemy
na
Wasze
rzeczywiste
zainteresowania i dopuszczamy do głosu belfrów. Nawiązując do tego ostatniego elementu, chciałabym podziękować pani Karolinie Cichockiej, która pomogła utworzyć nowy dział w rodzaju: „nauczyciele też potrafią” i napisała felieton o… języku. Do zespołu redakcyjnego zawitały
Redaktor naczelny numeru Luiza Nadstazik Redakcj@ Zuza Stoińska Ada Bzdręga Ania Erdman Ania Wanat Agata Osses Celina Jerzyńska Zosia Ochla Marika Targowska Luiza Nadstazik Kuba Majchrzak Kuba Nowak Mateusz Śródecki Gościnnie:p. Karolina Cichocka p. Krzysztof Puk Opieka merytoryczna p. Ewa Genge-Korpik Skład p. Kamil Kiereta Projekt okładki: Ania Erdman
nowe
twarze, przedstawiciele prawie każdej klasy naszej szkoły, z czego naprawdę się cieszę. Z wielu osób niedeklarujących
się
jako
humanistów
można
wykrzesać ciekawe teksty. Brawo! Postanowiliśmy się poznać poprzez teksty o bliżej nieokreślonej tematyce, dlatego też w tym wydaniu znajdziecie podsumowanie przeżytego roku w krzywiutkim
zwierciadle,
oprawdziwym,
niespaczonym
a
także (!)
artykuł
feminizmie.
Tradycyjnie trochę muzyki i jej przedstawicieli, na jednej ze stron znajdziecie wywiad z Tomaszem Goehs, czyli perkusistą zespołu Kult! Co jeszcze? Abstrakcja, foty, poezja, opowiadania, podróże, czyli każdy znajdzie coś odpowiedniego dla swojej poszukującej duszy. Bawcie się wspaniale, uśmiechajcie się zawsze, poparzoną skórę smarujcie kwaśną śmietaną, bierzcie numery telefonów od intrygujących „nieznajomych”, nie żałujcie figury na orzeźwiające letnie smakołyki
Wydawca Zespół Szkół Ponadgimnazjalnych Sióstr Urszulanek SJK w Pniewach
i czytajcie „Libertę” w cieniu palm, górskich szczytów, parasolów oraz ręczników! Udanych wakacji!!! Luiza Nadstazik redaktor naczelny
2
LIBERTA
czerwiec 2011
Felieton
Limit spóźnienia z perspektywy podłogi NIE WIEDZĄC CO MAM NAPISAĆ, SZYBKO SIADAM PRZY KOMPUTERZE W NADZIEI, ŻE UDA MI SIĘ COŚ SPŁODZIĆ. MIAŁEM NAPISAĆ ABSTRAKCYJNY TEKST DO GAZETKI PRZED 22:00, A JEST JUŻ 21:53. NIEWIELE CZASU MI POZOSTAŁO, CAŁĄ NADZIEJĘ POKŁADAM W MOIM TALENCIE DO IMPROWIZACJI I POMOCY ZE STRONY NIEBA. CZAS PŁYNIE POWOLI. POMYSŁÓW BRAK. MOŻE JEDNAK ZDĄŻĘ? TAK! DAM RADĘ, A CO!
Fot. Internet
Nie zdając sobie sprawy z tego, jakie może być życie w naszej szkole, wiele osób stwarza o niej pewne mity. Na szczęście obalane są one przez uczniów broniących dumnie własnego honoru. Jednak mój tekst miał być całkowitą abstrakcją. Przedstawię szkołę z nieco innej perspektywy. Mianowicie z perspektywy podłogi. Podłóg w naszej szkole nie brakuje. Doświadczają one wielu najróżnorodniejszych przeżyć. Rano uczniowie z większym lub mniejszym pośpiechem przemierzają parkiety, kamienne połacie podłóg, niewdzięcznie wciskając w nie niezbyt chętnie zmieniane obuwie. Już wczesnym rankiem tak duży nacisk na podłogi nie wpływa na nie najlepiej. Od samego rana są wdeptywane w ziemię. Nikt nie liczy się z ich zdaniem. Nawet jeśli próbują sie jakoś wybić, zostają z powrotem zrównywane z poziomem, po którym ci wszyscy niewdzięcznicy depczą. Potem krótkie 45 minut przerwy i z powrotem, ale już tylko przez 5 minut. Lecz jakie to są bolesne minuty, podczas których wszyscy gnają do klas: biegną, zapierają się, miażdżą, idą, a czasem nawet wbijają ostre obcasy (oczywiście . Jednak najgorsza jest długa przerwa! Tego prawie nie można wytrzymać, choć od kiedy poprawiła się pogoda, to bywa lżej, bo uczniowie wychodzą na przerwy na dwór. Uff... ale gdy tylko zabrzmi dzwonek, wszyscy znów pędzą w kierunku klas, powtarzając swe wyczyny z pierwszej porannej przerwy. Na kolejnych bywa lżej, choć to nie reguła… Dopiero po lekcjach następuje czas na odpoczynek, mycie i przygotowanie się do snu przed kolejnym ciężkim dniem pracy. Choć i po lekcjach pomiędzy jednym a drugim studium mieszkanki internatu potrafią dać czadu. Bronią na zachowanie spokoju na korytarzach w nocy jest aktywny alarm - tryb skrzypiący, który dokładnie informuje odpowiednie osoby o tym, że ktoś zakłóca spokój podłogi. Ale wszystko to nic w porównaniu ze spóźnieniami! Kiedy po ciężkiej przerwie podłoga próbuje się rozluźnić, nagle wpada na nią największa zmora, winna wszelkich jej cierpień, koszmar spędzający sen z powiek, przyczyna zamknięcia bram raju dla umęczonych ciężką służbą, Bogu ducha winnych parkietów - pędzący uczeń niezgrabnie wciskający nogi w przemęczone części podłogi. Z każdą chwilą ból jest coraz większy i coraz bardziej nie do zniesienia. Podłogi nie chcą tak cierpieć, są ciągle napięte, co wykańcza je nie tylko fizycznie, ale również psychicznie. Pojawiają się stany podłamania i różne skrzywienia. Podłogi tracą fundamenty będące podstawą ich działania, dlatego apeluję w imieniu wszystkich podłóg: Uczniowie, limit spóźnienia wynosi 5 minut, po tym czasie nie będziemy już oparciem dla Waszych nóg! USZATY
LIBERTA
czerwiec 2011
3
Felieton
Nie taka feministka straszna, jak ją malują DLACZEGO NA SŁOWO ”FEMINISTKA” CZĘŚĆ LUDZI REAGUJE ALERGICZNIE, AGRESYWNIE, KPIĄCO? DLACZEGO RUCH, KTÓRY MA NA CELU DOJŚCIE DO SPRAWIEDLIWOŚCI, JEST POWSZECHNIE KRYTYKOWANY? DLACZEGO UWŁACZA SIĘ GODNOŚCI FEMINISTEK, CHOĆ IDEE, KTÓRYMI SIĘ KIERUJĄ SĄ SŁUSZNE? CZYŻBY BRAKOWAŁO NAM TOLERANCJI?
4
LIBERTA
czerwiec 2011
się z ironią, pogardą, choć walczą z dyskryminacją i nietolerancją? Czy chęć równouprawnienia, wolności osobistej, wolności słowa, wolności w zawodzie, uczciwych zarobków musi stawać się powodem do kpin? Dlaczego, gdy powszechnie mówi się o tolerancji, szacunku dla odmiennych kultur, ras, nie jesteśmy w stanie szanować człowieka innej płci, który walczy o swoją godność? Symbol feminizmu Można stwierdzić, że feministki osiągnęły swój cel, gdyż panuje (w krajach rozwiniętych) równouprawnienie. Jednak mało kto zdaje sobie sprawę, jak wygląda to „równouprawnienie” na rynku pracy. Średnio polska kobieta zarabia 1000 zł mniej od swojego kolegi z tego samego zawodu o takich samych kompetencjach! Różnice w płacach dochodzą nawet do 35%! Kobiety przegrywają też, jeśli chodzi o przyjmowanie na określone stanowiska, nawet jeśli mają lepsze wykształcenie w tej dziedzinie. Wynika to z faktu, iż pracodawcy boją się zatrudniać kobiety = potencjalnej matki. Przejawów dyskryminacji codzienność dostarcza nam wiele. Często nie szanuje się kobiet, postrzega się je przez pryzmat ciała, a nie umysłu, traktuje przedmiotowo – jako robota kuchennego, sprzątaczkę i obiekt seksualny. Można zauważyć to w reklamach, które zdominował kult kobiecego ciała, nawet gdy zachęcają one na przykład do kupna drzwi. Przez ten kreowany przez świat wizerunek nieskazitelnie pięknej młodej kobiety, umniejsza się ich prawdziwy potencjał intelektualny, co za tym idzie – godność. Powoli odbiera się kobietom człowieczeństwo, gdy oceniany jest przede wszystkim ich wygląd. Ta polityka prowadzi do wielu przestępstw wymierzonych przeciwko kobietom. Poza tym feministki walczą z mentalnością osób, które sądzą, że miejsce kobiet jest w domu, z dziećmi. W Polsce nadal pokutuje patriarchalny Fot. Internet
Zaznaczam, że w tym artykule nie piszę o radykalnych feministkach domagających się prawa do aborcji, o kobietach, które chcą dominować nad mężczyznami, które nie akceptują swojej kobiecości i potencjału z niej wynikającego, które toczą wojnę z mężczyznami, niszczą instytucję rodziny, pragną kapłaństwa kobiet. Jest to skrajnie liberalny feminizm, w którym idea ruchu kobiecego została całkowicie wypaczona. Występuje tu nadinterpretacja pierwotnych założeń emancypantek. Uważam, że aby móc coś krytykować należy się z danym zagadnieniem dobrze zapoznać. W przypadku feminizmu, wiedza społeczeństwa jest dość skromna, gdyż ogranicza się do powielanych stereotypów, które serwują media. Proponuję wyjść poza schematy i przybliżyć sobie nieco pierwotne założenia feminizmu. Podstawą programu feminizmu jest dążenie do emancypacji kobiet i równouprawnienia płci, zarówno pod względem formalnym, jak i faktycznym. Ślady feminizmu odnajdziemy w każdej epoce, choć jego intensywny rozwój sięga swymi początkami do XVIII, kiedy narodziły się pierwsze postulaty o równouprawnienie kobiet. Na początku była to walka o prawo do wykształcenia, z biegiem czasu postulaty zmieniały się na prawo do pracy, do własności, do zachowania własnego majątku po zamążpójściu, do wolności słowa, równych praw w obrębie rodziny, wreszcie - praw wyborczych (sufrażystki). Jednak niektóre kobiety poszły dalej i zaczęły domagać się również prawa do aborcji, która z równouprawnieniem nie ma nic wspólnego (jakie mamy prawo, aby decydować o życiu drugiego człowieka?). Należy zauważyć, że od XIX wieku mówi się o trzech falach feminizmu. Pierwsza postuluje prawo rodzinne oraz wyborcze kobiet. W drugiej głównymi poruszanymi tematami są: równouprawnienie na rynku pracy, kwestie kobiecej seksualności, prawa do aborcji. Trzecia zwraca uwagę na to, aby ruch uległ radykalizacji. Istnieje wiele nurtów feminizmu, które różnią się radykalnością, postulatami, poglądami, dlatego patrząc na idee, które przyświecały pierwszym emancypantkom czy możemy stwierdzić, że feminizm z założenia jest czymś złym? Powtórzę, że cały czas chodzi mi o jego czystą formę, nie mówię o jego skrajnych odłamach. Dlaczego o feministkach mówi
Felieton model rodziny, który wtłacza kobiety w określone role, w których niekoniecznie czują się dobrze. Feministki uświadamiają społeczeństwo, że kobieta również chce się realizować zawodowo, chce się czuć spełniona. Pozostaje nadal bardzo wiele do zrobienia w kwestii równouprawnienia kobiet na przykład w islamie, gdzie ich wolność, w zależności od radykalności muzułmanów, jest czasami zupełnie ograniczana, kobieta jest całkowicie podporządkowana i zależna od mężczyzny. Koran wprost mówi, że kobieta jest gorsza od mężczyzny, jest bezmyślna, mąż ma prawo do bicia jej (co często wypełnianie jest z ogromną gorliwością), ma mniej praw od mężczyzny, musi zakrywać ciało, a czasem także twarz. W praktyce kilkunastoletnie dziewczynki sprzedawane są sześćdziesięciolatkom jako żony. Są często bite, pracują ponad swoje siły. Ojcowie zabijają zgwałcone córki, gdyż są „plamą na honorze”, a one nawet nie próbują dochodzić swoich praw przed sądem, gdyż niezwykle trudno jest im cokolwiek udowodnić; w efekcie skazywane są za cudzołóstwo na karę śmierci. Niewiernej żonie odcina się nos, często dochodzi też do ukamienowania. Sytuacja tych kobiet przedstawia się gorzej niż tragicznie. Nie lepiej jest w Kambodży, gdzie dziewictwo siostry jest sprzedawane, by opłacić szkołę dla brata. Rodziny oddają córki do domów publicznych, aby przeżyć. Z kolei w Afryce dokonuje się bolesnego obrzezania kobiet - jest to sposób na kontrolowanie seksualności kobiet, gdyż gwarantuje ono dochowanie dziewictwa do ślubu i utrzymywanie wierności małżeńskiej po nim. Często wiele dziewczynek umiera po zabiegu, a te które przeżyły, do końca życia zmagają się z okropnym bólem. W Chinach, gdzie obowiązuje „polityka jednego dziecka”, za większą ilość potomstwa wprowadzone są opłaty, dodatkowe utrudnienia prawne. W związku z tym, gdy rodzice decydują się na jedno dziecko, w przypadku, gdy ma przyjść na świat dziewczynka, dokonuje się aborcji, gdyż wychowanie chłopca przynosi więcej korzyści. Czy w obliczu tych krzywd ktokolwiek ma prawo uważać, że feminizm to coś złego? Feministki zakładają fundacje, które pomagają tym kobietom rozpocząć nowe życie, walczą o ich godność. Starają się jak mogą, aby więcej kobiet nie było krzywdzonych. Jednak o ich pracy mówi się z pogardą, obraża się je,
zestawia z nieprawdziwymi schematami. I to wszystko dzieje się w cywilizowanych krajach, gdzie teoretycznie panuje tolerancja. Proponuję również zapoznać się z tym, co mówił Jan Paweł II na temat feminizmu. Jak mówi socjolog Małgorzata Bilska: Jan Paweł II był pierwszym papieżem, który użył terminu „feminizm” w pozytywnym znaczeniu. Wezwał kobiety do angażowania się w nowy feminizm (encyklika Evangelium vitae, 1999). Kobiety powinny być obecne w każdej dziedzinie życia społecznego, mają też przeciwdziałać wszystkim formom dyskryminacji, przemocy i wyzysku. Aby nie musiały wybierać pomiędzy macierzyństwem i działaniem w sferze publicznej, państwo i inne instytucje powinny im pomagać. Dla papieża czymś oczywistym był fakt, że feminizm może być prorodzinny, pro-life i antydyskryminacyjny zarazem. Jan Paweł II pisał w Mulieris didnitatem (o godności i powołaniu kobiety; notabene jest to pierwszy list w historii papiestwa poświęcony wyłącznie kobietom), że feminizm słusznie sprzeciwia się jednostronnemu panowaniu mężczyzn, bo nie tak było „na początku”. Męska władza, a zwłaszcza tendencja do jej nadużywania jest konsekwencją grzechu pierworodnego. W przemówieniu do uczestników V Międzynarodowego Kongresu ds. Rodziny Jan Paweł II popiera aspiracje kobiet, które nie chcą ograniczyć się jedynie do obowiązków domowych. Na koniec jeszcze raz zwracam uwagę, że feminizm dzieli się na wiele odłamów, różniących się w postulatach i poglądach. Chciałabym, aby po tym artykule, feministki nie były już postrzegane jako nieszczęśliwe, brzydkie, zaniedbane, wojujące kobiety. Liczę, że wzrośnie świadomość na temat licznych krzywd, których doświadczały i nadal doświadczają kobiety, a żmudna praca prawdziwych feministek zostanie doceniona. Mam nadzieję, że nie będą już wyśmiewane, a ich akcje i postulaty będą traktowane na równi z innymi organizacjami walczącymi z dyskryminacją, Pragnę, aby stereotypy na temat feministek oraz pejoratywne znaczenie tego terminu zostały raz na zawsze odrzucone! ZOSIA
LIBERTA
czerwiec 2011
5
Felieton
Niebanalna szyna MOJA OSTATNIA PODRÓŻ DO SZKOŁY BYŁA INSPIRACJĄ DO NAPISANIA PONIŻSZEGO TEKSTU O… PKP. NASZE KRAJOWE, LUKSUSOWE POCIĄGI MAJĄ WIELE DO ZAOFEROWANIA, CO Z WIELKĄ RADOŚCIĄ PRZYJMUJEMY MY – PASAŻEROWIE.
Fot. Internet
Nie trzeba być maniakiem i specjalnym fascynatem podróżowania kolejami, by przeżyć zaskakującą, pełną trudnych wyzwań ekstremalną przygodę. Każdy z nas pewnie przeżył to choć raz. Pierwszym i zarazem nieodłącznym elementem wyprawy jest: opóźnienie pociągu. Nie mam na myśli króciutkiego, zupełnie normalnego 30 – minutowego spóźnienia (wykazuję tolerancję dla polskich szyn, których renowacja powinna być wykonana natychmiast), chodzi mi o nieuzasadnione kilka godzin na dworcu… Ma to istotne zalety, ponieważ przy okazji uczymy się cierpliwości i wytrwałości w dążeniu do celu. Poza tym doceniamy to, co otrzymujemy; stukot nadjeżdżającej lokomotywy wywołuje wyraz ekstazy na naszych twarzach. Jednak nasze szczęśliwe oblicze jest wystawione na ciężką próbę, którą mianowicie jest otwarcie drzwi (to smutne, ale w większości pociągów nie ma jeszcze automatycznych!). Wrota są ciężkie i bardzo często się zacinają, zupełnie jakby niechętnie wpuszczały podróżujących do swego wnętrza. Po fizycznej walce spocony człowiek wbija się do środka. Uff. Na wstępie wita go wykwintny zapach dobiegający z toalety. Po chwili, gdy aromat staje się troszkę uciążliwy, każdy postanawia użyć tak zwanej klimatyzacji grawitacyjnej poprzez otwarcie okna. Lecz i ono zawodzi… Zacina się i jak na złość nie chce nam dostarczyć upragnionego O2! Dla udogodnienia podróży na korytarzu można spotkać pana z wózkiem wypełnionym po brzegi łakociami i napojami. Ich cennik jest niższy tylko od ofert Grand Hotelu. Na szczęście już docieramy do celu, mamy tylko kilkugodzinne spóźnienie, ale to nic, ważne, że za kilka sekund będzie można dobić do wyjścia i przekroczyć próg wspaniałej machiny. Kamień spada z serca! Podróż pociągiem ma wiele zalet: nauka cierpliwości, umiejętność cieszenia się z osiągnięciu celów, fizyczna sprawność (w tym okienna lekkoatletyka) i integracja z ludźmi. Nasz kraj na arenie UE ma rzeczywiście siłę przebicia w dziedzinie komunikacji kolejowej. Powodzenia! BILLIE JEAN
Kilka słów do rysunku z okładki... Mój rysunek to replika dzieła belgijskiego surrealisty - Rene Magritte’a, pod tytułem Kochankowie. Dzieła tego artysty są bardzo intrygujące i tajemnicze, dlatego też pozwoliłam sobie na utworzenie takiej repliki. Na pierwszym planie widzimy parę kochanków, którzy całują się. Obraz ten jest charakterystyczny ze względu na chusty, którymi są owinięci. Trudno tutaj pisać o symbolice kolorów, gdyż jest to czarno - biały rysunek, więc tę kwestię pozwolę sobie pominąć. Przejdźmy zatem do interpretacji. Para kochanków ma na sobie chustę, która prawdopodobnie symbolizuje ślepą miłość, która nie dostrzega nic prócz siebie samej. Kochankowie cieszą się i darzą łączącą namiętnością, mimo iż nie są w stanie się zobaczyć. Afekt, który ich owładnął wyklucza pozostałe uczucia, uniemożliwia ich wyrażenie, co prowadzi do niespełnionej miłości. To jest moja interpretacja, która okazała się inspiracją do stworzenia tego rysunku. ANNA R-DMAN
6
LIBERTA
czerwiec 2011
Podróż e
Palcem po mapie, czyli Ameryka w pigułce PODRÓŻE OD LAT FASCYNOWAŁY CZŁOWIEKA, ZAWSZE JEDNAK WIĄZAŁO SIĘ TO Z LICZNYMI TRUDNOŚCIAMI. PRZED LATY PODRÓŻNICY NIE MIELI TAKICH MOŻLIWOŚCI JAK TERAZ (PROBLEMY KOMUNIKACYJNE, ORGANIZACYJNE ITP.), JEDNAK XV–WIECZNI PODRÓŻNICY MIELI ZASADNICZĄ PRZEWAGĘ, MIELI SILNĄ MOBILIZACJĘ: TAK ZWANE BIAŁE PLAMY NA MAPIE. NO BO KTÓŻ BY NIE CHCIAŁ ODKRYĆ AMERYKI?
Fot. Internet
Fot. Internet
Amerykę charakteryzuje istnienie ogromnych kontrastów, zarówno pod względem przyrodniczym, jak i społecznym. Z jednej strony analfabetyzm, biedota mieszkająca w slumsach, a z drugiej prestiżowe uniwersytety znane na całym świecie, takie jak Yale czy Harvard. Ameryka jest kontynentem dynamicznie się rozwijającym, który nadaje tempa gospodarce reszcie świata. Jest bardzo ciekawy pod względem kultury, słynie między innymi z karnawału hucznie obchodzonego w Rio de Janeiro, na którym rządzi gorąca samba. W 1911 roku amerykański archeolog dokonał zdumiewającego odkrycia. Było nim miejsce kultu Inków – miasto Machu Picchu, położone wysoko w Andach . Cywilizacja Inków rozwinęła się w XV wieku, lecz została zniszczona podczas podbicia tych terenów przez hiszpańskich konkwistadorów. Ludność jest zróżnicowana etnicznie, czego powodem są uwarunkowania historyczne. Tereny Ameryki Południowej, po przybyciu konkwistadorów, były przez długi czas koloniami hiszpańskimi i portugalskimi. Na kontynent sprowadzono wielu Murzynów – pochodzących z Afryki niewolników. Także Azjaci napływali na tereny obu Ameryk. Do dziś miliony ludzi migrują za Atlantyk w poszukiwaniu pracy, kariery, miłości, po prostu czegoś, co da im szczęście. Zaskakującym elementem charakterystycznym dla tego kontynentu jest fakt, iż wiele jego obszaru nie zostało objęte cywilizacją! W tej pędzącej, zaskakująco szybko rozwijającej się części świata ostały się pierwotne plemiona Indian nadal kultywujących swoje tradycje. Ameryka nadal jest nieodkryta. Mieszkają w niej miliony ludzi, świat wzoruje się na gospodarce, czerpie nowe prądy, podpatruje różnego rodzaju nowinki, a mimo to są tam tereny dziewicze, gdzie niejeden żądny ekstremalnych przygód podróżnik może pobyć sam na sam z Ameryką nieznaną. Ameryką będącą białą plamą. MIT
LIBERTA
czerwiec 2011
7
Przeżyjmy to raz jeszcze...
Raz na wozie, raz pod wozem, KOLEJNE DZIESIĘĆ MIESIĘCY W URSZULAŃSKICH MURACH ZA NAMI, WIĘC CZAS NA PODSUMOWANIE! NIEWĄTPLIWIE BYWAŁO CIĘŻKO I CZĘSTO DNI DŁUŻYŁY SIĘ NAM NIEMIŁOSIERNIE, ALE KONIEC KOŃCÓW, TEN ROK MAMY JUŻ ZA SOBĄ. PODCZAS GDY JEDNĄ NOGĄ JESTEŚMY NA KARAIBACH, W DŻUNGLI AMAZOŃSKIEJ CZY GDZIEKOLWIEK NAS NOGI PONIOSĄ, SPÓJRZMY PRZEZ CHWILĘ NA MINIONY CZAS W TYM „SIEDLISKU WIEDZY”.
1 września 2010 – Witaj, szara rzeczywistości!
Fot. Internet
czyli z humorem o urszulańskiej szkole
W ten uroczy wrześniowy poranek szkolne mury znów zatętniły życiem, a wszystko za sprawą roześmianych i stęsknionych za sobą zastępów urszulańskiej młodzieży. Na powitanie tradycyjna msza św. w naszej kaplicy, później przywitanie starych i nowych uczniów („nie bójcie się tak, nie gryziemy”) i sezon wzmożonego wysiłku młodych (i tych troszkę starszych także) umysłów można uznać za otwarty! Ale spokojnie - żartobliwe słowo wstępne przewodniczącego Samorządu Uczniowskiego zapewni Wam dobry nastrój – przynajmniej do następnego dnia. Tak więc, nie łamcie się! Następne wakacje już za dziesięć miesięcy!
11 listopada 2010 – Ślubowanie, czyli godnie reprezentujmy naszą szkołę Tak oto dochodzimy do dnia, o którym myśli każdy pierwszak – o wielkim święcie zwanym ślubowaniem. Świeżutkie mundurki, dotychczas wiszące w szafach, teraz mają swoje pięć minut. I niech nikogo nie zmylą marynarskie kołnierze – szkoła ta marynarską bynajmniej nie jest. Od dziś nasze kochane koleżanki i nasi kochani koledzy mogą śmiało powiedzieć: „My z Urszulanek!”.
19 grudnia 2010 – Wigilia szkolna, czyli to, co lubimy najbardziej Niedziela spędzona w szkole to bardzo irytująca rzecz dla każdego „obywatela” szkoły. Jednak Wigilia w rodzinnej atmosferze – to jest to! Ale jak wiadomo, wszystko trzeba przygotować. Sałatki, ryby, dekoracje, ustawianie stołów, zastawa, a na koniec – zmywanie! Ten ostatni obowiązek to ”przywilej” przypadający drugoklasistom. Powodzenia, ale uważajcie, żeby Was wir suszarki nie wciągnął…!
24 marca 2011 – W mediach też nas nie zabrakło Wiadomo, przyszli dziennikarze lubią być w centrum i wszystko chcieliby sprawdzić od kuchni. Może by tak telewizja? Dlaczego nie? Nawet, jeśli na początek będzie to TRWAM. Ta stacja właśnie ma wypromować naszą młodzież z II a. Zainteresowanym proponuję się spieszyć – niedługo autografy będą kosztować miliony.
Wycieczkowo – praktykowo… Święta Wielkanocne wraz ze wspaniałymi trzema dniami, kiedy to my się „byczyliśmy”, a inne szkoły pracowały, minęły szybko. II i III TGH wyjechały na praktyki, a reszta na wycieczki. Najpierw IIa podbiła Warszawę; o ich godziwe zakwaterowanie zadbały siostry Urszulanki z Milanówka. Pod koniec maja po przetartych szlakach ruszyli humaniści z Ia, którzy jednak bliższe znajomości zawarli z Urszulankami – Warszawiankami. W tym miejscu nie sposób nie wspomnieć o dachu tamtejszego siostrzanego domu, z którego widok sprawia wrażenie, że cała stolica leży u stóp. W tym samym majowym czasie ich rówieśnicy, ścisłowcy i technikum, wyjechali do Trójmiasta.
… i maturalnie! Nie wszyscy mieli tak dobrze, jak Ci wyżej wspomniani. Nasi kochani maturzyści zostali w szkole, walczyli z arkuszami maturalnymi, czyli zwieńczeniem trzy- lub czteroletniej przygody w pniewskim centrum nauk. Bez obaw – na pewno świetnie im poszło (przecież kciuki trzymaliśmy).
Czerwcowa Lednica… z atrakcjami! Sobota, 4 czerwca 2011. Atrakcji, które niezapowiedziane urozmaiciły nam ten wyjazd, nie brakowało! „Limuzyna”, którą przyszło nam jechać w kierunku pól lednickich zaniemogła… już w Poznaniu. Potem jeszcze dwa razy. Na szczęście, choć już powoli traciliśmy nadzieję, młodzieży 8
LIBERTA
czerwiec 2011
Lednica 2011
pniewskiej nie zabrakło pod słynną rybą! Czas tam spędzony był bardzo długi (wyjeżdżając z Pniew o 8.00 w sobotę, wróciliśmy dopiero o 6.00 rano kolejnego dnia), ale pomimo tego (i czerwonej opalenizny), było warto. Bo choć kolejki do przejścia przez bramę – rybę były długie, a organizacja lekko niedomagała, to nie ominęły nas żadne elementy spotkania. Jest co wspominać!
„To już jest koniec…” Tak, zapewne wiele ciekawych epizodów pominęłam, ale, niestety, nie sposób wszystkiego uwzględnić w krótkim artykule do naszej szkolnej gazety. To, co przeżyliśmy, będzie umilać nam resztę życia, a korzystając z tego, że wszyscy czekają na koniec szkoły (tak upragniony)…życzę nam wszystkim najlepszych wakacji, które możemy wykorzystać w piękny sposób! Naprawdę, macie całe dwa miesiące na to, żeby nie myśleć, że już we wrześniu… ANIA WANAT
W brzuchu ryby
Fot. Internet
Tytuł tego artykułu ma naprawdę wieloznaczny wydźwięk. Te trójwyrazowe połączenie można skojarzyć z historią Jonasza czy Pinokio, którzy znaleźli się w brzuchu wieloryba. Może to być związane z jakimś przysłowiem. No i oczywiście można dopasować do tego metaforyczne znaczenie… do czego właśnie zmierzam. Brzuch „mojej” ryby znajduje się (o dziwo) pośrodku tego stworzenia, które w stosunku do swojej wielkości jest dość chude. Do brzucha prowadzi długa droga, i choć nie ma tysiąca lat, tak jest zwana. Raz do roku przez brzuch owego przedstawiciela zwierząt morskich, przechodzą rzesze ludzi, by spokojnie znaleźć się po jej drugiej stronie. Domyślacie się czego dotyczy ta delikatna „żaluzja”…? Oczywiście mówię o wielkiej, białej rybie znajdującej się na polach Lednickich, do której prowadzi Droga Tysiąclecia. W tym roku również część z nas mogła oglądać ją z bliska, na 15. spotkaniu młodych na Lednicy. Przybyło aż 80 tys. ludzi, co może być wystarczającym dowodem na to, że w jakimś istotnym celu te osoby się gromadzą; i bynajmniej nie jest to świetna, szalona zabawa. Celem dotarcia tam młodych jest, w większym lub mniejszym stopniu, spotkanie z Bogiem. Czynnie lub nie, biorą udział w elementach programu spotkania, ustawiają się w kolejkach po lody, ale również do spowiedzi. Przychodzą do ewangelizatorów, by porozmawiać, równie często zaglądają do kaplicy adoracji. Lednica ma swój „czar”, choć to dość nieszczęsne stwierdzenie. Miejsce to pokazuje mi, że nie jestem sam jako katolik, że jest jeszcze wiele osób które wierzą w to, a właściwie w Tego, co ja. Jak już wspominałem pewna grupa z naszej szkoły też była na Lednicy. Zapytajcie o ich spostrzeżenia. Jak ich rozpoznać? Nieprzyzwoita opalenizna przechodząca w poparzone znamiona na twarzach i lednickie kluczyki w różnych miejscach garderoby - to tylko niektóre ze znaków rozpoznawczych. Przyjdź, zapytaj, a kto wie, może zobaczymy się „pod rybą” za rok? KUBA M.
LIBERTA
czerwiec 2011
9
Kultura
Wakacje tuż… tuż…
Fot. Internet
Wakacje nadchodzą wielkimi krokami! Najwyższy czas zaplanować w odpowiedni dla siebie sposób te długie, niewątpliwie gorące, z niecierpliwością wyczekiwane dni. Spędzajmy je jednak rozsądnie i bezpiecznie (choć to czasem trudne), tak, byśmy spotkali się w nowym roku szkolnym w jednym kawałku. Fascynującym pomysłem może być podróż w dalekie, nieodkryte egzotyczne rejony, takie jak Korfu, Puerto Rico czy Ekwador, niestety często w skromnej kieszeni uczniów brakuje funduszy… Nie oznacza to jednak nudy! W takim przypadku zgarniamy znajomych i idziemy na włoską pizzę czy nad jezioro! Nie ma jak po upalnym i ciężkim dniu odpocząć w chłodnej wodzie, gdzie ciekły strumień obmywa całe ciało i niesie nieopisaną rozkosz napiętym mięśniom. Dla wielbicieli muzyki znajdzie się kilka (-set) propozycji z działu: koncerty. Oto kilka z nich: Orange Warsaw Festiwal (17-18.06) lub Malta Festival (4–9.07) czy Festiwal Sonisphere 2011! Natomiast w Gdańsku usłyszymy takie gwiazdy jak Happysad, Natalię Kukulską czy nową „gwiazdę” Gienka Loskę wraz z zespołem. Dla każdego wymagającego urlopowicza czeka wiele pięknych miejsc. Można zawitać nad polskie morze lub podnieść poprzeczkę i powspinać się na wysokie szczyty. W planowaniu naszego wyczekiwanego ukochanego letniego czasu nie zapomnijmy, że bardzo ważne jest zasłużone leniuchowanie! A więc do dzieła – już otwieraj kalendarz i planuj, planuj, planuj! ADA
Walijski muzyk mieszkający w Polsce
Fot. Internet
John Porter to muzyk, który od początku swej kariery do 2008 roku wydał dwadzieścia trzy albumy! Teraz stworzył nowe psychodelikatne brzmienia. W tym roku przyszedł czas na jego pierwszy solowy album zatytułowany Back in Town . W swym albumie zastosował, w porównaniu z innymi płytami, umiar w brzmieniu. W utworach słyszy się niesamowite wyczucie instrumentalistów i ciepłe nuty. Stworzył perfekcyjny nastrój chwili! W piosence Evil One gitara akustyczna brzmieniowo jest genialne połączona z gitarą elektryczną i organami. Na płycie występują delikatne ballady oraz poruszające piosenki, takie jak na przykład Never Really There. Dzieło Johna Portera nie obyło się również bez typowego, rockowego dźwięku charakterystycznego dla jego twórczości. Piosenka Best Deal Around przypomina mi aranżacje zespołu Dire Straits. Back in Town to płyta rzucająca się w oczy chociażby z powodu samej okładki, na której widnieje twarz młodego Portera. W treści piosenek znajdują się wątki o zdradzie oraz obłędzie, do którego doprowadza miłość. Płyta ta jest doskonałym połączeniem subtelności i mroczności! Naprawdę polecam! CELINA JERZYŃSKA
10
LIBERTA
czerwiec 2011
Felieton
W obronie zajefajnego języka? JEDNYM Z PUNKTÓW PROGRAMU WYCHOWAWCZEGO SZKOŁY JEST DBANIE O KULTURĘ JĘZYKA. PATRONKA PNIEWSKIEJ SZKOŁY UWAŻAŁA, ŻE ABSOLWENCI POWINNI UMIEJĘTNIE UŻYWAĆ JĘZYKA POLSKIEGO W MOWIE I PIŚMIE, DOCENIAĆ JEGO PIĘKNO ORAZ CECHOWAĆ SIĘ POZYTYWNĄ POSTAWĄ WOBEC RODZIMEJ MOWY.
z języka angielskiego też nie są nam obce; dokładnie - exactly, obczaj to/sprawdź to - check this out, zejdź ze mnie – get off me, hej ziomek – yo man, żal – lame. A czasami nawet zapożyczamy obce słowa i próbujemy im dodawać polskie końcówki fleksyjne; looknij przez window.Jeszcze inna cechą dotyczącą języka jest zmiana znaczenia wyrazu. Konfident to niegdyś osoba zaufana a dzisiaj to donosiciel. Niektórych zaskoczyć może również, że przystojny był synonimem wysoki, a płeć oznaczała twarz. Komórka kiedyś kojarzona była tylko z biologią a teraz oznacza rodzaj telefonu. Powyższe przykłady nie poruszają jednak tak bardzo jak wyrazy wulgarne, które używane przez młodych tracą swoje negatywne znaczenie. Stało się tak na przykład z kalką angielskiego wyrazu awesome. Jest to jeden z najpopularniejszych przymiotników określających coś fajnego i interesującego, jednak jego angielskie brzmienie jest dużo bardziej wymowne niż polskie odpowiedniki i dlatego powstał wyraz zaj***sty oraz jego synonimy zajefajny i zarąbisty. Wyrazy te zadomowiły się już w języku i z czasem mogą przestać być uważane za nieodpowiednie. A jak to się ma do założeń programu wychowawczego? Jak dbać o kulturę języka, kiedy niepoprawne formy stają się poprawne, a nasza ojczysta mowa przepełniona jest zapożyczeniami i kalkami? Wydaje się, że jedyne, co można zrobić to przestać traktować język emocjonalnie i podjeść do sprawy zdroworozsądkowo. Zmian w języku nie można zatrzymać, więc szkoda nerwów na oburzanie się, kiedy ktoś nie potrafi się wysłowić. Ale jeśli sami chcemy brzmieć dobrze, musimy używać języka świadomie. Czaicie? Fot. Internet
Od czasu, gdy św. Urszula dzieliła się swoją mądrością, minęło jednak ponad 70 lat, a język polski zmienił się. Jak zatem traktować refleksje patronki dotyczące poprawnej polszczyzny? Jaką postawę przyjęłaby gdyby żyła we współczesnym świecie? Czy byłaby konserwatywna i uważała, że innowacje językowe są zbędne, a język należy odchwaszczać z neologizmów, zapożyczeń i kalek językowych? A może byłaby liberalna i tolerowała zachodzące zmiany, nie raziłby jej język potoczny, lub wręcz byłoby jej obojętne, jak on się rozwija? Nieważne, czy sami jesteśmy językowymi konserwatystami czy liberałami, zawsze podchodzimy do języka emocjonalnie. Kto uważa, że tak nie jest, niech pomyśli przez chwilę, czy nie denerwuje się słysząc wziąść zamiast wziąć, w dniu dzisiejszym zamiast dzisiaj, w każdym bądź razie zamiast w każdym razie, w miesiącu czerwcu zamiast w czerwcu, orginalny zamiast oryginalny, włanczać zamiast włączać, dawają zamiast dają, wstawają zamiast wstają, swetr zamiast sweter, poszłem zamiast poszedłem oraz powtórzenia takie jak: tylko i wyłącznie, okres czasu, potencjalne możliwości czy kontynuować dalej. Emocje może również wzbudzać wtrącanie słów i zwrotów z języka obcego, głównie angielskiego. Jedni uważają takie traktowanie języka jako jego kaleczenie, a inni zauroczeni modą językową używają nowych wyrażeń z lubością. Język obfitujący we wtrącenia jest typowy dla anglistów, co łatwo zauważyć również w naszej szkole. Obojętnie, czy nam się podoba dzisiejszy język, czy nie, powinniśmy być świadomi kilku jego cech. Pierwszą jest ekonomia, czyli oszczędność, odzwierciedlona w sposobie naszego wysławiania się i pisowni. To właśnie ze względu na oszczędność czasu skracamy poprawne formy i mówimy: nara, narka, wykon, spoko, komp, net, pozdro, cze, matma, fiza, hista, informa, infa, biola, angol, gegra. Z tego samego powodu, kiedy czatujemy, używamy emotikon. Dodatkową cechą ekonomii języka jest zjawisko, kiedy to pewne elementy mowy i pisowni, początkowo uznawane za niepoprawne, stają się szeroko rozpowszechnione i z czasem uznawane są za poprawne. Dzisiaj możemy mówić zarówno jest napisane tak jak pisze, postacie i postaci. Kalki
KAROLINA CICHOCKA
LIBERTA
czerwiec 2011
11
Wywiad
„… chciałem malować, rzeźbić… jednak muzyka…” PERKUSISTA FENOMENALNEGO ZESPOŁU KULT. GRA Z KAZIKIEM STASZEWSKIM, ROBERTEM FRIEDRICHEM I INNYMI MUZYKAMI POLSKIEJ SCENY – TOMASZ GOEHS
życia. Jest to coś, w czym chciałem się zawsze w jakiś sposób realizować. Nic innego nie potrafiłem robić, nic innego też nie chciałem robić. Im człowiek jest starszy to ta „muzyka” przestaje mieć dla niego najważniejsze znaczenie. W moim życiu pojawiły się inne rzeczy, które są ważniejsze, takie jak dzieci, żona, rodzina.
Fot. Internet
– Czym jest dla Pana muzyka? – Od wielu lat jest to dla mnie sens
– Co spowodowało, że stał się Pan muzykiem? Dlaczego akurat perkusja? – To się stało w okresie dojrzewania. Człowiek chce wtedy zaistnieć, być zauważonym. Miałem różne próby realizowania siebie. Chciałem malować, rzeźbić, ale jednak muzyka. W szkole podstawowej zawsze słuchałem muzyki. Coś tam stukałem, jakimiś kijkami znalezionymi w domu. Dlaczego perkusja? Jak widziałem bębny, albo słyszałem jak ktoś gra na nich, widziałem jakiś perkusistów to było to dla mnie coś takiego, że nie mogłem przejść bez tego do porządku dziennego. Po prostu to mnie powalało. Robiło to na mnie ogromne wrażenie. Nie chciałem grać na innym instrumencie. Bębny – to było dla mnie stworzone. Wiedziałem to od zawsze…
– Kiedy mnie nie było jeszcze na świecie, Pan zaczął grać w zespole Kult. Jak to się zaczęło? – Gdzieś w 1993 roku zacząłem grać z Kazikiem na żywo. To zupełnie przypadkowa historia. Zadzwonili do mnie dwaj znajomi i zaproponowali mi, abym pojechał z nimi na jeden koncert, aby zagrać na zasadzie zastępstwa. Jakoś na tyle im się spodobało, że zacząłem grać na stałe. Śmierć Szczoty (wcześniejszego perkusisty Kultu) spowodowała, że Kazik zaprosił mnie do współpracy. Grałem z nim cztery czy pięć lat, znałem się z kolegami z zespołu. Siedzieliśmy razem w tej samej kanciapie czy spotykaliśmy się na koncertach. I tak już będzie trzynaście lat. Czas szybko mija (śmiech). Z Kultem zagrałem najwięcej koncertów w swoim życiu. Nigdy wcześniej nie miałem okazji grać w takim zespole, który miał tak wielu, tak wiernych fanów. W sumie teraz jest to taka najważniejsza część mojego muzycznego życia.
– Ostatnia płyta zespołu Kult MTV unplugged jest Waszą pierwszą płytą akustyczną. Czy jest ona czymś specjalnym dla zespołu? – Tak, dlatego że myśmy w sensie akustycznym wcześniej nie grali. To dla nas też było coś zupełnie nowego i nie takiego prostego. Jednak granie na akustycznych instrumentach, w sposób zasadniczy różni się od grania na instrumentach elektrycznych. Są to zupełnie inne dźwięki, głośność. Trzeba zupełnie inaczej myśleć, aranżować. Trochę się tego baliśmy, że może nam się to kompletnie nie udać, bo nie jesteśmy jakimiś wielkimi wirtuozami. Myślę, że siłą też jest to, że dziewięć osób tworzy zespół. Powinni tworzyć jakimiś swoimi umiejętnościami, osobowością muzyczną, pełną całość. Płyta ta nie jest czymś tak ambitnym jak płyty wielkich solistów. Robienie tej płyty i ten koncert, a później trasa unplugged, to było naprawdę niesamowite doświadczenie i ogromny stres. Przygotowywaliśmy się do 12
LIBERTA
czerwiec 2011
tego parę miesięcy, później trzeba było zagrać koncert na żywo. To była olbrzymia odpowiedzialność, nie było, że możemy coś powtórzyć. Miało to zasadniczy wpływ na to, jak teraz gra nam się na koncertach. Teraz prawie nic nie napawa nas strachem po tym wydarzeniu. Moim zdaniem, co najważniejsze, powstały niesamowite piosenki, które słuchają także dzieci, co jest zupełnie niezamierzone. Koncert był pięknie zrealizowany w sensie telewizyjnym. Mnóstwo ludzi, którzy nas słuchają kupiło tę płytę i to też jest niesamowity element.
– Kiedy oglądałam DVD z koncertu widziałam świetną publiczność… – Tak, to byli najwierniejsi fani, którzy bardzo chcieli być na tym koncercie. Ludzie przyjeżdżali z całej Polski, aby być, aby zobaczyć ten jedyny i niepowtarzalny koncert. Podobnie zrealizowanego dotychczas nie było. Potem była trasa unplugged, ale to były już inne emocje.
– Czy Pan sam tworzy aranżacje do piosenek? – Perkusista ma taką rolę, aby dostosowywać się z rytmem do
Fot. Internet
piosenki. Może jak ktoś jest bardzo mądry i muzykalny to na pewno uczestniczy w aranżacjach. Na ile jestem zdolny coś zaaranżować to staram się mówić, że to mi się podoba lub nie, ale nie tworzę piosenek w sensie melodycznym, dźwiękowym. Gdy coś robię, to szukam jakiś rytmów, które by do danych piosenek pasowały.
– Kto głównie tworzy linię melodyczną w Kulcie? – Gitarzyści, klawiszowiec, dęciach. Głównie to Kazik przynosi swe
pomysły w głowie nagrane na dyktafonie i próbujemy razem, wspólnie stworzyć piosenki. To jest w sumie trudne. Trzeba być tam od samego początku i słuchać. Muzyka na początku tak jakby powstaje z niczego. Rzadko się zdarza, że ktoś przynosi skomponowany utwór od początku do końca. To jest tak, że jak robisz jakiś modelik z części, trzeba tak poskładać, aby wszystko ze sobą pasowało. W końcu wychodzi fajny samolocik, albo i nie.
– Grał Pan jeszcze w zespole 2 Tm 2,3. Jakie przesłanie mają dla Pana te piosenki? – Tymoteusz, to był zespół, który grał jasno i konkretnie, i bezkompromisowo. Głosił on ewangelię. Dla mnie jest to bardzo ważne, bo jestem człowiekiem, który próbuje się nawracać i na tyle Pan Bóg daje mi ducha i wiary, żebym mógł swoimi doświadczeniami dzielić się z innymi ludźmi. W Tymoteuszu był to idealny sposób, aby mówić o tym, że Bóg akceptuje nas takimi, jakimi jesteśmy. Dla ludzi z świata rockowego, młodych, którzy tkwią w subkulturach, są poranieni, to ważne, żeby się dowiedzieli, że Bóg jest kimś, kto ich kocha i akceptuje takimi, jakimi są. Nie oczekuje od nich białej koszuli i krawata i nienagannego noszenia się i wysławiania.
– A piosenki zespołu Kult? – To zupełnie inna historia. Twórczość ta jest różna w sensie wyznaniowym i światopoglądowym. Tutaj pisze teksty Kazik. To jest bardziej pytanie do niego, on jest z nimi bardziej związany.
– Jakie wskazówki ma Pan dla młodych muzyków? – Myślę, że jeżeli dla młodego człowieka muzyka jest czymś, co go porywa, co go nakręca, sprawia mu przyjemność, to jest to jeden i wystarczający powód, żeby to robić, aby poświęcić temu swój czas, talent, który się dostało. Dziś wiem, że to coś pochodzi od Boga. Trzeba umieć to też spożytkować. Ważne jest też to, by robić to, co się głosi. Ma to też być zgodne z własnym sumieniem. Przez swoją grę możemy pokazywać, że to, co umiemy, to co dostaliśmy jest talentem. W muzyce najważniejsze jest, aby sprawiała ona przyjemność, żeby nie wyrządziła nikomu krzywdy. Tym, co się tworzy, nie należy mieszać ludziom w głowie. Znam wielu ludzi, którzy nie osiągnęli żadnych sukcesów, a dalej to muzykowanie sprawia im przyjemność. Łatwo jest być popularnym i znanym, zarabiać dużo pieniędzy i mówić, że muzyka jest moim życiem, ale niech Ci zabiorą te pieniądze i tą popularność to wtedy dowiesz się czy muzyka nie jest dla Ciebie farsą życia. Ludzie, którzy nie osiągnęli żadnych sukcesów są prawdziwi w tym, co robią, ich muzyka płynie prosto z serca. WYWIAD PRZEPROWADZIŁA: CELINA JERZYŃSKA
LIBERTA
czerwiec 2011
13
Poezja
„Wydaje mi się, że szkoła śni się” W OSTATNIM NUMERZE LIBERTY (W TYM ROKU SZKOLNYM) PREZENTUJEMY TWÓRCZOŚĆ PANA KRZYSZTOFA PUKA, NASZEGO GEOGRAFA! UTWORY POWSTAŁY W LATACH 1995–1996. RYMÓW NAWET MICKIEWICZ BY MÓGŁ PANU POZAZDROSCIĆ. JEST TEŻ I WIERSZ ZNANEGO WAM Z WCZEŚNIEJSZYCH NUMERÓW AUTORA. PRZERWA
KASZEL
Przerwa dla ucznia, który spał na lekcji, jest następnym znaczkiem do sennej kolekcji.
Gdy dyrektor ma kaszel, rządy w szkole są nasze.
NIE TE TEMATY
PAŁA, CZASEM NIE DO PRZEŁKNIĘCIA
W pokoju nauczycielskim rozmawia się na różne tematy, ale nikt nie pomyśli, by na urodziny ucznia przynieść kwiaty.
Pała jest jak grom z jasnego nieba, woda z solą, jak sucha kromka chleba.
SEN Gdy nauczycielka zasypia na lekcji uczeń nie ma żadnych obiekcji. NA BIOLOGII Nie śpij gdy jest anatomia na lekcji biologii, bo jak zaśniesz amputują ci obydwie nogi. SZKODA, ŻE NIE SEN Wydaje mi się, że szkoła śni się. LACZKI Pierwszy września jest oznaką, że początek znowu lakom. REGENERACJA Jak nauczyciel choruje, uczeń się regeneruje. MYŚLI Nauczyciel często myśli: „A gdyby tak pryśli…” SUFLERZY Błaga nieuk o ratunek, bo dziś znowu nic nie umie. Nikt mu nie może podpowiedzieć, sami by to chcieli wiedzieć. SZKOLNA STATYSTYKA Radość dla nieuków to wychowawczyni rezygnacja. Im więcej nieuków – wychowawczyń mniejsza populacja. 14
LIBERTA
czerwiec 2011
***
Miałem tak sen Sen godny zachwytu Widziałem tylko oczy Jak dwie krople błękitu Dwie krople jak ocean Jak oktawa w muzyce Tafla wody nocą Z odbitym księżycem Spokojne odbicie Zbudziło fale na wietrze Ocean zaczął się unosić Krople oddychały powietrzem Poczułem je na ciele Wiatr wiał coraz mocniej To tylko dwie krople A w nich ocean emocji Te oczy jak krople Ja czułem ich bliskość Wtedy się ocknąłem To nie sen – a rzeczywistość SB@
Fotoreportaż
Czekając na wakacje…
LIBERTA
czerwiec 2011
15
FotoreportaĹź
16
LIBERTA
czerwiec 2011