LIBERTA listopad 2011
numer 19
Pismo uczniów Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych Sióstr Urszulanek SJK w Pniewach
Pecunia non olet
~ pieniądze nie śmierdzą
W numerze:
FELIETONY OPINIE RELACJE EKONOMIA WYWIADY OPOWIADANIE POEZJA RECENZJE
Wstępniak
Spis treści
Wstępniak
Dlaczego po łacinie? ....................................... 3 Urna czy trumna?............................................ 3 Pecunia non olet? ...........................................4 Każdy lubi ich zapach ...................................... 5 Możemy walczyć w budyniu! ..........................6 Kumercjo no Wszystkich Świntych ................. 7 Deklaracja nieśmiertelności ............................8 Co tam? Nic tam! ............................................9 Wykres nie-bogaczy...................................... 10 Cios poniżej sceny......................................... 11 Nie ta pora roku ............................................ 11 Nie taki węzeł straszny jak go zawiążą .......... 12 Uwaga! Mężczyzna za kółkiem! .................... 12 Słowa, co to by śmiesznie było przez nie ....... 13 Duchowy new look........................................ 14 Przyszłość zaczyna się dziś, nie jutro ............. 15 Does money make you happy? ..................... 16 Ciao! ............................................................. 16 Poezja ........................................................... 17 Jazz? ............................................................. 18 Recenzje .......................................................20 Pieniądze nie śmierdzą, kupa owszem! .........20 Redaktor naczelny numeru: Luiza Nadstazik Redakcj@ Jakub Nowak, Zuzanna Stoińska, Celina Jerzyńska, Jakub Majchrzak, Anna Wanat, Paweł Jaskuła, Weronika Budych, Luiza Nadstazik, Mateusz Herrmann, Zofia Ochla, Ada Bzdręga, Agnieszka Werner, Aleksandra Koszczoł Gościnnie: p. Karolina Cichocka, p. Ewa Genge-Korpik, p. Krzysztof Puk, s. Danuta Sakowicz
Witam Was znów! Chociaż jest już przeważnie ciemno na dworze, w domach szumią kaloryfery, gdyż wszędzie panuje chłód i nieprzyjemny wiatr, to jest super! Dlaczego? Bo panuje teraz ONA! Jesień?! Tak! Cóż tu dużo mówić? Jest piękna! Wybucha bogactwem ciepłych barw, wypełnia każdy zakątek, swym nieprzeciętnym urokiem powoduje rozłamanie każdej lodowej tafli, ukrywającej w sobie uczucia. Prawdziwe emocje... Potrafi jednak zawyć, zawirować, zaprotestować. Jej gwałtowny protest może wystraszyć. Może spowodować zmianę dobrą lub zmianę złą. Ona inspiruje! Osobiście jesień za taką uważam, za dziką, nieposkromioną,
lecz
jednocześnie
wspaniałą
i zadziwiającą. Inspiruje mnie - biorę do ręki aparat, głowę pełną pomysłów i ruszam w trasę. Poza tym to czas świadczący o ulotności chwili, ale także o najważniejszym:
przemijalności
życia.
Ciepła
herbata z imbirem, cytryną, miodem lub sokiem z aronii, ulubiony miękki niebieski koc, i Oni. Zasiadam z bliskimi i cieszę się, że są. Że jesteśmy! Tymczasem zatopcie się w lekturze, której karty za
chwilę
zapewne
będziecie
wertować;
przygotowaliśmy dla Was m.in. odpowiedź na zarzuty Pidżaka o złą jazdę kobiet – zaczynamy polemikę,
Opieka merytoryczna: p. Marcin Malczewski
nareszcie! – naukę włoskiego, angielskiego, wrzucamy
Skład: p. Kamil Kiereta
śmiesznych słów i o „kumercji no Wszystkich
Projekt okładki: Ania Erdman
kilka recenzji, poezję (także nauczycieli), słownik Świntych” oraz masę innych! Zachęcam do czytania i… jesiennej refleksji. Luiza Nadstazik
Wydawca: Zespół Szkół Ponadgimnazjalnych Sióstr Urszulanek SJK w Pniewach
2
LIBERTA
listopad 2011
redaktor naczelny
Felieton
Dla c z e g o p o ła c in ie ? PEWNEGO RAZU PRZEGLĄDAJĄC STRONY W INTERNECIE, NATRAFIŁEM NA CIEKAWĄ SENTENCJĘ: QUIDQUID LATINE DICTUM SIT, ALTUM VIDETUR, CO ZNACZY: COKOLWIEK POWIEDZIANE PO ŁACINIE, BRZMI MĄDRZE. BARDZO SPODOBAŁY MI SIĘ TE SŁOWA, GDYŻ ODZWIERCIEDLAJĄ CEL, KTÓRY CHCEMY OSIĄGNĄĆ, UŻYWAJĄC ZWROTÓW ŁACIŃSKICH W LIBERCIE. Od dawna już fascynuje mnie łacina. Ten wymarły język ma swój klimat. Szlachta lubiła „gęsto” wplatać łacinę do swoich wypowiedzi po to, by pokazać swoją inteligencję, jednak często było to tylko niedokładne klepanie kilku wyuczonych zwrotów. Niestety, ja nie mogę powiedzieć o sobie wiele lepiej. Mimo że nie wplatam bezmyślnie w swoją wypowiedź łacińskich sentencji, lubię ich używać w rozmowach, by pokazać, że jestem inteligentny. Omawiane zwroty ułatwiają to bardzo, ponieważ ilustrują proste i podstawowe, ale już często zapomniane, prawdy. Użycie któregoś z nich na pierwszej stronie tygodnika już czyni go „dobrym”', czyli takim, po którego warto sięgnąć, bo można się czegoś przydatnego dowiedzieć. To dość smutne, że tak niewiele wystarczy, żeby coś było uważane za mądre. Nie ma się czego bać, łacina może i jest trudna, ale jakże przydatna! Teraz, gdybym był nauczycielem łaciny, zrobiłbym Wam krótką lekcję przydatnych zwrotów. Osobiście uważam to za zbędne. Każdy, kto chce zabłysnąć, powinien choć trochę się postarać, popracować nad sukcesem. Co chcę przez to powiedzieć? Że czasem warto zajrzeć na jakąś stronkę z ciekawymi cytatami, poczytać i chociaż wstawić na Facebooka, by zaszpanować, że się wie. Nie jest to zadanie łatwe, ale może okazać się interesujące. Wracając do tematu, dlaczego po łacinie? No właśnie! Jak już wspomniałem wyżej: Quidquid Latine dictum sit, altum videtur, a do tego chcemy zachęcić Was do myślenia. Jak? We wstępie napisałem, co z czasopismem może zrobić użyta na pierwszej stronie
sentencja łacińska. Nie chcę tutaj obalać tego, co wcześniej stwierdziłem, tylko zadać pytanie: skoro sama sentencja nie czyni Liberty „dobrym” czasopismem, to co powoduje, że za taką ją można uważać? Myślę, że fakt, iż tworzona jest przez uczniów i nauczycieli współpracujących na równych prawach; do tego dochodzą tematy przez nich utworzone i ich interesujące oraz osiągnięty nienajgorszy efekt końcowy. Dowodem najlepiej ilustrującym ostatnią część mojego argumentu jest potrzeba dodrukowania poprzedniego numeru z powodu zbyt małego nakładu, który nie zaspokoił potrzeb naszych czytelników. Jednak to nie jest jeszcze odpowiedź na zadane w tytule pytanie! Więc dlaczego? Może zastanawiacie się, czy po prostu tworząc ten felieton, nie tworzę swoistej apoteozy siebie i Liberty. Spokojnie. Nie chcę tego robić. Prowadząc Was przez ten nieco zawiły labirynt moich przemyśleń, chciałbym poruszyć jeszcze jeden krótki wątek. W zeszłym roku w mojej gminie odbywały się wybory. To, kto zwycięży było od początku praktycznie wiadome, ale mimo to kandydat, prawie mający zwycięstwo w garści, zorganizował największą kampanię, używając wszelkich możliwych środków. I wygrał. Nikogo to nie zdziwiło. Dlaczego? Bo oprócz tego, że doskonale nadawał się do pełnienia tej funkcji, potrafił to pokazać. Nadszedł czas na wyjaśnienie, dlaczego po łacinie: Sentencja łacińska w tytule ma za zadanie .................................... (w wykropkowane miejsce wstaw poprawną odpowiedź). USZATY
Urna czy trumna? Odwieczny dylemat mojej mamy. Trumna = tradycja, ale zdecydowanie punktuje urna, gdyż panicznie boi się żab i ropuch, a dzięki kremacji (jak mówi) pozostanie po niej tylko szary piach i nic nie będzie po niej w grobie chodziło. Nie mogę też pojąć, dlaczego babcia odkłada swoją cienką rentkę za ciężko przepracowane życie na dębową lub inną drewnianą trumnę i pogrzeb All Inclusive z wszystkimi możliwymi dodatkami. Czy huczne pożegnanie z tym światem ma zwrócić uwagę żywych na wyjątkowego zmarłego albo pokazać dobrobyt rodzinny? A może zrekompensować pięknym pogrzebem wszystkie lata oziębłych relacji, złego traktowania, nienawiści, obojętności? Kto wie? Czy aby tak ważne są: piękna trumna, bukiety kwiatów, marmurowy pomnik? O wiele ważniejsze jest, czy ktoś dołączy do korowodu rodziny, przyjaciół, znajomych i czy na nagrobku pojawi się czasem maleńka samotna świeczka, symbol pamięci i uczucia wobec zmarłego. Dlaczego bardzo ważne jest pożegnanie?? Bo bliska osoba już nie powróci. Ale pamięć po niej pozostanie i będzie w tobie kwitła, bo zapamiętasz te najlepsze chwile z uśmiechem na twarzy i oczywiście te gorsze, ale przymrużając na nie oko. Bo tak zapamiętają Cię Twoi bliscy, Twoje życiowe osiągnięcia wzloty i upadki. Warto, więc już dziś zadbać, by nasze czyny były wspominane jak najlepiej, by w przyszłości na dźwięk naszego imienia mówiono: „niezapomniany charakterek. Takich ludzi spotyka się raz na milion”. ADA
LIBERTA
listopad 2011
3
Felieton
Pecunia non olet? (Pieniądze nie śmierdzą?)
Tak jest, temat felietonu wydaje się oczywisty, może być postrzegany jednoznacznie (szczególnie w naszej szkole), a nie musi. Znam wąską grupę ludzi, zwanych numizmatykami, których opinia na ten temat może być dosyć ciekawa. To, co jedni nazywają smrodem starego papieru, dla innych może okazać się wspaniałym zapachem historii. I tak jest, bo często najcenniejsze znaleziska numizmatyczne mają już sporo lat „na karku” i wiele ciekawych zapachów w sobie. Co tu dużo mówić, banknot wchłania w siebie pot wielu jego właścicieli, potem zapach papierosów i alkoholu pochłanianego w kasynach, czasem woń skórzanego portfela, często zapach starej kasy pancernej, to znów innym razem perfumy kasjerki wydającej z uśmiechem banknot klientowi sklepu. Przez dwieście lat może się tego trochę nazbierać. Efekt końcowy bywa różny, stąd też różne opinie na ten temat. Skąd to wiem? Sam mam małą kolekcję monet i banknotów, o której zapachach słyszałem najróżniejsze opinie. I na tym kończy się związek z tematem. Nie martw się, nie mam zamiaru zanudzać dłużej historiami o przeróżnych woniach. Tytuł felietonu miał zachęcić do myślenia, lid zakreślać właściwą tematykę, a wstęp w nawiązaniu do tematu miał za cel pomóc w uwolnieniu się od myślenia schematami, w sprawie których chciałbym zaapelować. Dokładniej mówiąc, nie chodzi mi o myślenie, tylko o domyślanie się, bo to właśnie ono staje się często źródłem wielu nieporozumień. Posiadając niewielką wiedzę na jakiś temat, lubimy sobie już tworzyć o tym opinię, która potem może popsuć nam odpowiedni odbiór, czyli krótko mówiąc, zmienia nasze nastawienie. Jak tego uniknąć? To bardzo proste, osobiście znam na to kilka sposobów. Pierwszy: postarać się zdobyć na dany temat większą wiedzę, w dobie Internetu wystarczy wklepać w Google czy w Wikipedię hasło, by za chwilę uzyskać już sporo informacji. Drugi: zasięgnąć czyjejś opinii, popytać znajomych albo nawet prześledzić forum czy poczytać opinie na temat. Trzeci (moim zdaniem najlepszy): bez uprzedniego „nastawiania się”, samemu sprawdzić, jak to wszystko dokładnie wygląda. Domyślanie samo w sobie nie jest złe, jednak trzeba nad nim umieć panować, żeby nie wyrządzić komuś, a przede wszystkim sobie, szkody. Czy nad naszymi domysłami można panować? Jasne, że tak. Wystarczy opierać się na kilku konkretnych, sensownych dowodach, których znajomością poszerzamy swoją wiedzę i często 4
LIBERTA
listopad 2011
Fot. Internet
HASŁO TO MOŻE WYWOŁYWAĆ KONTROWERSJE, JA JEDNAK NA TEN TEMAT MAM WYROBIONĄ OPINIĘ. NIE WSZYSTKO POWINNO BYĆ POSTRZEGANE JEDNOZNACZNIE. SZCZEGÓLNIE, GDY CZYTAJĄC JEDNO ZDANIE, NASUWA SIĘ NAZBYT WIELKIE POLE DO INTERPRETACJI.
zyskuj emy sobie opinię osoby błyskotliwej oraz inteligentnej, lecz o tym już było wcześniej. Czy przez uprzednie ”nastawianie się” można wyrządzić sobie szkodę? I znów odpowiedź twierdząca. Uprzedzamy się, że przedstawienie, na które jedziemy do teatru ze szkołą, będzie nudne, nie chcemy jednak marnować czasu i się za bardzo zamęczać, dlatego przemycamy słuchawki. zajmujemy miejsce w ostatnim rzędzie, odziewamy uszy w sprzęt i oddajemy sie przyjemności słuchania hitów ulubionego zespołu. Jednak sztuka okazała się świetna, wszyscy wyszli zachwyceni, a my nawet nie rzuciliśmy na nią okiem i nie wysłuchaliśmy najciekawszych fragmentów. Skutkami są strata czasu, pieniędzy, i na dodatek wyładowana bateria w komórce. Postępując dalej, chciałbym jeszcze raz nawiązać do tematu. Jest on dobrym przykładem tego, jak można przyciągnąć odbiorców przez ciekawe, kontrowersyjne hasło, dając czytelnikowi celowo nazbyt duże pole do interpretacji, tylko po to, by przekazać mu coś zupełnie innego. Niesie to ze sobą pewne ryzyko, gdyż niezainteresowany wstępem odbiorca może przełożyć kartkę i nie zwrócić uwagi na dalszą część tekstu albo może przeczytać i zastanowić się. Przy wykorzystaniu niebanalnej reklamy, którą w tym przypadku jest temat numeru, proste (i często skuteczne) jest zadziwienie. Wszyscy, włącznie z redakcją, czegoś oczekują, a dostają coś zupełnie innego. Jest to dobra metoda na przebicie, kiedy wiadomo, że na dany temat wiele już powiedziano i trudno zaskoczyć oraz zainteresować sobą. Podsumowując, co do tematu, dla mnie pieniądze nie śmierdzą, tylko mają różne zapachy (niekoniecznie przyjemne). Wynika to z tego, że osobiście wolę sie nie nastawiać, gdyż takie sugerowanie się smrodem, mogłoby spowodować znaczne zmniejszenie się mojej kolekcji, czego bym nie chciał. Co do reszty, to z nienastawianiem się na nic konkretnego zgadzam sie w stu procentach. Nie chcę siebie, i innych, ograniczać, wolę dać spore pole do popisu i nie nastawiać się na nic konkretnego. Chociaż nie powiem, że nie cieszy mnie Wasze nastawianie, które mogę znów jakoś wykorzystać, choćby tylko do napisania kolejnego felietonu. Jedynie dla swojego dobra nie skazujcie na porażkę czegoś nowego, bo szkoda zrażać się do czegoś, zanim sie tego dobrze nie pozna. USZATY
Felieton
Fot. Internet
Każdy lubi ich zapach (...) NIE OSZUKUJMY SIĘ, MAŁA SUMA PIENIĘDZY JEST ‘BEZWONNA’, ALE KWOTA 6 CZY 8 TYSIĘCY ZŁOTYCH BARDZO ŁADNIE PACHNIE…
Wszyscy wiemy, czym są pieniądze. Jest to środek płatniczy, posiadający formalną wartość, niezbędny do nabywania dóbr o określonej wartości poprzez transakcję kupna-sprzedaży. Należy podkreślić, że wartość pieniędzy, a także dóbr za nie nabytych, uwarunkowana jest przez właściwe im funkcje, a tym samym określona przez człowieka. Dlatego też w I wieku naszej ery cesarz rzymski Wespazjan, odnosząc się do wartości pieniędzy, wygłosił znaną nam wszystkim dzisiaj łacińską sentencję „Pecunia non olet”, co dosłownie znaczy „Pieniądze nie śmierdzą”. Sentencja ta została użyta w kontekście nałożenia przez cesarza podatków na toalety publiczne. Inne źródła mówią o tym, że Wespazjan wygłosił tę kwestię, wprowadzając podatki na zakłady wykorzystujące mocz do farbowania tkanin. Obecnie nasuwa się nawiązanie do innej sentencji, a mianowicie, że „cel uświęca środki”. We współczesnym świecie słowa Wespazjana wywołują raczej negatywne skojarzenia. Przykładów jest mnóstwo. Jednym z nich jest problem z rosnącą liczbą młodych bezrobotnych ludzi. Niestety, istnieje dzisiaj pewna prawidłowość, dotycząca absolwentów szkół wyższych. Jeśli ktoś kształci się w kierunku humanistycznym, ponieważ wykazuje ku temu naturalne zdolności, najczęściej nie może znaleźć pracy adekwatnej do wyuczonego zawodu. Zderzenie ze smutną rzeczywistością, prowadzi do pewnego kryzysu wartości, co skutkuje podejmowaniem różnorakich decyzji, nie zawsze pozytywnych. Niektórzy ludzie decydują się na studia podyplomowe o profilu diametralnie różnym od tego, w którym się specjalizowali. W konsekwencji, nie tyle z wyrachowania, ile z realnej potrzeby finansowej, zmuszeni są do tzw. przekwalifikowania się. Często też pracują w sklepach, restauracjach, hotelach lub wyjeżdżają za granicę, nie wstydząc się uczciwej pracy fizycznej za godziwą stawkę, marząc o zrealizowaniu faktycznych dążeń. Kolejna grupa ludzi zgadza się na odarcie siebie z godności przez społeczeństwo, poszukując butelek czy złomu, sprzątając toalety, co w dalszej perspektywie ułatwia im zakładanie małych przedsiębiorstw utylizacji odpadów. Nie jest to z pewnością szczyt ich marzeń, ale dobre pewne „pieniądze nie śmierdzą”. Trzeba jednak przyznać, że ktoś musi się zajmować tą gałęzią gospodarki, ponadto jest to jak najbardziej uczciwa forma zarabiania pieniędzy. Najtrudniejsza sytuacja dotyczy jednak tych
ludzi, którzy się w życiu zwyczajnie pogubili lub dali dojść do głosu najprymitywniejszym instynktom posiadania dóbr materialnych za wszelką cenę. Stąd też wielu z nich para się praniem brudnych pieniędzy, handlem narkotykami, paserstwem w obrębie kradzionych samochodów, nieuczciwą i nachalną akwizycją. Młode dziewczęta i kobiety oddają się „pod opiekę” sutenerom i kuszone wizją dużych pieniędzy, zagłuszają wyrzuty sumienia, mówiąc, że to tylko praca. „Praca” ta przynajmniej na początku to „tylko” towarzyszenie wpływowym przedsiębiorcom w ekskluzywnych lokalach i kasynach. Inne usprawiedliwiają się, twierdząc, że taniec na rurze to forma sztuki, dzięki której mogą się realizować. Kolejnym przykładem są młode dziewczęta, tzw. „galerianki”, chodzące po centrach handlowych, w poszukiwaniu sponsorów – tatusiów, którzy wyposażą je w modne ciuchy, kosmetyki i pieniądze. Przyczyny ich działań są różne, tak jak różne są te dziewczęta i kobiety, ale jedno, co je łączy to skrzywienie na poziomie mentalnym, moralnym, utrata poczucia bezpieczeństwa i poczucia własnej wartości oraz godności. Konkludując, nie oszukujmy się, mała suma pieniędzy jest „bezwonna”, ale kwota 6-8 tysięcy złotych bardzo ładnie pachnie… Przecież pieniądze to pieniądze, można za nie zrealizować marzenia, ale równocześnie przekazać je na szczytny cel. Można je przeznaczyć na hospicjum, schroniska dla zwierząt, różnorakie fundacje – w ogóle nie odwiedzając tych miejsc. Aby zagłuszyć wyrzuty sumienia, można złożyć ofiarę na kościół, licząc, że duchowieństwu pieniądze też nie śmierdzą. Dzieje się tak, ponieważ w mniemaniu niektórych ludzi, ksiądz rozgrzeszy nieszczęśnika, bo w końcu dzisiaj potrzeba tylu funduszy na gruntowne remonty i inne cele kościoła. Tak, pieniądze nie śmierdzą, zwłaszcza, gdy wypierzemy je w proszku naszych dobrych intencji i przekonujących argumentów. Natomiast usprawiedliwianie się, że to tylko czasowe rozwiązanie, a pieniądze nie śmierdzą, nie uzdrowi człowieka, a tylko go pognębi. Musimy pamiętać, że upatrując specjalnego znaczenia funkcji i wartości w pieniądzach, wynosimy je na piedestał priorytetów, a jednocześnie umniejszamy wartość oraz godność człowieka nadaną mu przez Boga. Pamiętajmy, że pieniądze są dla nas, a nie my dla pieniędzy, dlatego powtarzając za błogosławionym Janem Pawłem II powiedzmy sobie, że „ważniejsze w życiu jest być, niż mieć”. WERONIKA
LIBERTA
listopad 2011
5
Co się działo…
Możemy walczyć w budyniu! WSZYSTKO BYŁO BARDZO PODEJRZANE; UCZNIOWIE, Z JAKIEGOŚ NIEWYJAŚNIONEGO POWODU, SZEPTALI KONSPIRACYJNE NA KORYTARZACH, A POTEM SPOTYKALI SIĘ PO ZAJĘCIACH W TAJEMNICY. JEDYNYMI POINFORMOWANYMI ZDAWALI SIĘ BYĆ WYCHOWAWCY, ALE CI NABRALI WODY W USTA I NIC NIE DAŁO SIĘ Z NICH WYCISNĄĆ; ZWŁASZCZA, GDY S. A. PAPIERZ, NAJWYRAŹNIEJ ZORIENTOWANA W DZIWNYM ZACHOWANIU WYCHOWANKÓW, PILNOWAŁA, ABY ŻADNA PLOTKA NIE PRZEDOSTAŁA SIĘ DO POKOJU NAUCZYCIELSKIEGO. A WSZYSTKO STAŁO SIĘ JASNE 14 PAŹDZIERNIKA, KIEDY TO W RAMACH DNIA EDUKACJI NARODOWEJ W SZKOLE ODBYŁA SIĘ GALA TEACHER AWARDS 2011.
„Dobrzy nauczyciele są kosztowni, ale kiepscy kosztują nas o wiele więcej” ~ Bob Talbert
Oczywiście rola uczniów nie ograniczyła się tylko do głosowania, jako że samorząd poprosił wszystkie klasy o przygotowanie występów, które uświetniły imprezę. I tak tajemnica zagadkowego zachowania uczniów się wyjaśniła. W piątek, po trzeciej godzinie lekcyjnej, kiedy to wszyscy zasiedli w Auli Domu Matki Założycielki, okazało się, że Urszulańska młodzież nie tylko pamiętała o swoich belfrach w tym szczególnym dniu, ale i pochwaliła się nie lada talentami! Galę poprowadzili piękna i elokwentna A. Goel oraz zabawny i uwielbiany przez widownię K. Stępień, którzy zgodnie stwierdzili, że nie tylko nie odczuwali tremy przed swoim debiutem, ale i nie obawiali się przygotowanych przez ich kolegów i koleżanki występów, ponieważ ufali, że urszulańska młodzież stanie na wysokości zadania. 6
LIBERTA
listopad 2011
A co się wydarzyło na owej gali? Okazało się, że w piwnicach szkoły kryje się tajemny dom mody szyjący ekstrawaganckie stroje dla nauczycieli! Jeśli projektantki tamtego
Fot. Archiwum
Za wszystkim, jak się okazało, stała p. Anna Szulc, opiekun Samorządu Uczniowskiego, która wspólnie z piątką niestrudzonych dzierżących od tego roku uczniowską władzę (K. Stępień, A. Goel, F. Majchrzak, A. Osses, J. Tomaszewska) zaplanowała przemiłą niespodziankę dla nauczycieli. Pomysłem na tegoroczną imprezę była gala, niczym ta Oscarowa, w czasie której nauczycielom przyznawano nagrody w dość niespotykanych kategoriach (Władca Czasu, Najbardziej Szary Habit, Najbardziej Biały Fartuszek, Niezawodni, Debiut Roku etc.). Pani Szulc, zapytana jak wybierano zwycięzców do danych kategorii, odpowiedziała, że samorząd zadbał o zebranie głosów wśród społeczności uczniowskiej. A nagrody dla nauczycieli laureatów były niemal na wagę złota; zdjęcia samorządu z autografami!
niezwykłego pokazu czytają mój artykuł to nie tylko chylę czoło, ale i błagam o kreację dla nauczyciela dziennikarstwa! Oprócz pokazu mody był również przepiękny występ Joanny Wciórki, która po wyczerpującym dniu prób, zaśpiewała świetnie pasującą do jej barwy głosu piosnkę Beyoncé ”I was here”. Dmytro Mykhaylov natomiast zaprezentował utwór swojego autorstwa przy wsparciu koleżanek z klasy, które zatańczyły. Klasa 2A urzekła nauczycieli pomysłowością, kiedy to bez użycia jakichkolwiek instrumentów przedstawiła występ muzyczny. Zupełną niespodzianką był interaktywny występ klasy 3A, która zaprosiła na scenę nauczycieli, aby wcielili się oni w rolę maturzystów. Co ciekawe, nauczyciele, mimo strachu z powodu wywołania na scenę, idealnie odegrali swoje role, a Jakub Nowak, grający profesora, ze zastraszającą precyzją pokazał jak zachowuje się wymagający belfer. Obserwując Jakuba rodziło się wręcz pytanie czy nie marzy on o karierze w tym zawodzie. Natomiast Paweł Jaskuła, który zaprezentował swój pierwszy film „Zemsta Kujonów” rok temu w czasie andrzejek, przygotował zabawny klip, w którym uczniowie i nauczyciele opowiadali o oczekiwaniach
Co się działo… / Łepinja
związanych z tegorocznymi obchodami Dnia Nauczyciela. Ku zaskoczeniu wielu niektórzy pragnęli zobaczyć bitwę w budyniu, taniec plemienny, a nawet przedstawienie teatralne o Tarzanie. Nic takiego nie miało miejsca, ale za to 3B zaśpiewała o nauczycielach, a mi udało się dowiedzieć, że p. Kamil Kiereta był oczarowany tekstem o jego skromnej osobie. Imprezę zakończył quiz klasy IV TGH, która zebrała najbardziej charakterystyczne powiedzonka niektórych nauczycieli i prosiła widownię o odgadniecie, kto ich używał na zajęciach. Konkurs świetnie poprowadził Jakub Majchrzak, który zachęcił widownię do współpracy przy pomocy pięknej asystentki Gizeli Wiczyńskiej oraz… cukierków rozdawanych tym, którzy bezbłędnie rozpoznali teksty swoich nauczycieli. Dzień Edukacji Narodowej zakończył się obiadem dla nauczycieli, na którym to udało mi się zebrać opinie na temat występów. P. Ewa
Genge-Korpik pochwaliła organizację imprezy i sympatyczną atmosferę panującą w czasie gali, z czym zgodzili się również inni nauczyciele. Ja osobiście wzdychałam z rozmarzeniem na wspomnienie o występie czterech przystojnych panów (A. Kucharski, P. Jaskuła, W. Ochla, J. Dziwak), którzy to zaśpiewali i zatańczyli dla mnie! W tym miejscu pragnę w imieniu nauczycieli podziękować bardzo serdecznie wszystkim, którzy sprawili, że Dzień Edukacji Narodowej był w naszej szkole niezwykły. Moje ukłony i uznanie kieruję nie tylko w stronę występujących, ale również tych dbających o sprawy techniczne (M. Herrmann, M. Wawrzyniak), którzy mimo licznych problemów ze sprzętem nagłaśniającym pomogli szkolnym gwiazdom zalśnić tego dnia. Jestem pewna, że pisząc to wyrażam opinie wszystkich nauczycieli: Dobra robota, kochani! K-C
Kumercjo no Wszystkich Świntych CZY ZAUWAŻYLIŚCIE, ŻE ZAWSZE PRZED WSZYSTKIMI ŚWIĘTYMI NAGLE POJAWIAJĄ SIĘ LICZNE REKLAMY ZNICZY, LAMPIONÓW I TYM PODOBNYCH RZECZY, KTÓRE "POMAGAJĄ" SPĘDZIĆ TEN CZAS W ZADUMIE? TEKST NAPISAŁEM W GWARZE POZNAŃSKIEJ, ABY MÓGŁ JAK NAJBARDZIEJ ODDAĆ ZNACZENIE TEGO PRZEKAZU.
Fot. Internet
Teros, no Wszystkich Świntych wiarze poprzewracuło się we łbie zez tym cołkimi zniczami lampiunami i innymi klunkrami. Nie wiem, czy ktośik z wos to zauważoł, ale teros to ino bejmy się liczą, a nie świnty spokój. Jo nie wim, co sie ty wiarze porobiuło. Jedyn bez drugigo sie ścigo, który z nos bydzie mioł winkszy znicz, a jakby tego buło mało, to może se jeszcze jaką ryczkę koło grobu postawioł. Na tych Wszystkich Świtych, co teros będą, to ja nie bede kupowoł lampionu. Ja mom moj stary łed zeszłego roku i nie mom zamioru go zminiać. Ot co bede bejmy wydawoł tym zlodziejom i bandytom, którzy ponoć chcum pumłec spyndzić nom te świnto wew cieple i skupiniu cołki famuły. Przecie oni kłamium w żywe łoczy. Powinni chocioż mieć troche gudności i powidzieć prowde, że chodzi im ino o bejmy, a nie nosze przeżywanie Wszystkich Świntych. Pewno ktoś bedzie godoł, że przesadzom, że trza uszanowoć zmorłych i nie powinienym klepać takich pierdouł i wziunść sie w kóncu do roboty, bo ponoć jestym przyszłlościum tego narodu. Jo se myśle niech uni gadajum sobie co chcum, ale jo i tok swoje wim. A wim, że teros to sie kumrecjo wgryzła w to pinkne świnto i ni umiemy go już obchodzić. POZNAŃSKO PYRA
LIBERTA
listopad 2011
7
Felieton
Światełko w tunelu... a łee, zgasło!
Fot. Internet
WSZYSTKICH ŚWIĘTYCH. CUDNE ŚWIĘTO. ZADUMA, WSPOMINKI ZMARŁYCH Z RODZINY I NIE TYLKO. KAŻDY GRÓB UDEKOROWANY ZNICZEM. PROBLEM. Grobów jest czasem sporo. Jeśli ktoś idzie tylko do ciotki albo babci to pół biedy, lecz bywa tak, że i nawet dwadzieścia osób trzeba obdarować szklanym upominkiem –
symbolem pamięci. Najprościej, jeśli nasz tato pracuje w hurtowni zniczy. Wtedy mamy ich pod dostatkiem. Jeśli Twój tata ma taki lub temu podobny zawód, w którym ma kontakt ze zniczami, lub chociażby świeczkami, to nie czytaj tego artykułu dalej! Tak samo jeśli jest to mama, wujek albo ciocia! Rozumiem, że nikt z Twojej rodziny nie ma wyżej opisanego zawodu. Zatem zastanawiasz już się zapewne, gdzie można kupić ów znicz. To nie takie proste. Po pierwsze jakość! Wiele zniczy pęka po rozgrzaniu, odchodzą z niego nalepki albo dekielek się topi od ciepła świecy. Przed zakupem należy spytać sprzedawcę, czy produkt został testowany i czy posiada wszystkie atesty. Wasi zmarli w końcu zasługują na DOBRY ZNICZ! Dekielek, gdy już nie może być inny niż plastikowy (najlepsze są metalowe z drewnianą otoczką przystosowaną do chwytania w celu zdjęcia pokrywki bez oparzenia się), powinien mieć kształt
stożka i otwory zapewniające odpowiednią cyrkulację powietrza, gdyż wówczas ciepło rozchodzi się najlepiej. Szkło powinno być odpowiednio hartowane. Informacje o tym powinien posiadać sprzedawca. Ważny jest również stojaczek lub nóżka owego produktu. Może być plastikowy, lecz wykonany już z grubszej warstwy plastiku, by zapewnić stabilność masywnej obudowie szklanej umieszczonej na nim. Wielkość kupowanego produktu nie jest istotna. Ważny jest jednak kolor. Różne barwniki inaczej działają na ciepło i inaczej współgrają ze szkłem. Zdarza się, że szkło mimo odpowiedniego przystosowania pęka, zostawiając po sobie nieciekawy widok. Tak zwany znicz powstańca. Najlepiej kupować znicze koloru bieli przejrzystej, czyli naturalnego koloru szkła, czerwonego, fioletowego ewentualnie złotego, czyli bieli z domieszkami złota, ale to już wariant dla bogatszych kupców (złote lub czarne nalepki, jeśli są przytwierdzone za pomocą odpowiedniego kleju, nie powinny stanowić tu problemu). Padają często pytania o opisaną już wcześniej pokrywkę. Otóż wszystko zależy od knota. Jeśli knot został wykonany poprawnie, z odpowiednich materiałów (m. in. bawełny) oraz zamoczony w przystosowanych do tego środkach palnych, wówczas nie powinno być problemu. Do tego problemu zalicza się także grubość knota i długość ponad wosk. Nie będziemy się jednak wgłębiać w tak szczegółową analizę budowy znicza. Wszystkich Świętych już za nami, ale mam nadzieję, że wskazówki podane wyżej przydadzą się za rok lub, nie daj Boże, wcześniej. PAWEŁ
Deklaracja nieśmiertelności Gdyby była możliwość życia wiecznego na równi z Bogiem, to kto by nie skorzystał? Patrzeć, jak świat ewoluuje, jak powstają nowe wynalazki, jak ludzie wciąż zmieniają się. Patrzeć na lepsze środowisko, doskonalsze lekarstwa itp. Jednak zawsze jest też druga strona medalu, niekoniecznie zachęcająca, błyszcząca. Patrzysz na zmieniający się świat, lata z czasem przemieniają się w chwile, znajomi odchodzą, bliscy umierają, domu rodzinnego już nie ma, bo zastąpiło go nowoczesne centrum handlowe. Nie obejrzysz się, a zostajesz na świecie sam. Nie masz przyjaciół, bo jak wyjaśnisz im, że oni się starzeją, a ty nie? Twój czworonożny przyjaciel, niegdyś Pieszczoch, teraz już 39 z kolei. Nie dopuszczasz do siebie miłości, bo wiesz, że twoja druga połówka umrze przed tobą. Natłok wspomnień sprawia, że śmierć zdaje się być ukojeniem. Niestety, ona nie nadchodzi. A podpis na cyrografie lśni przypieczętowany drogocenną krwią. ADA
8
LIBERTA
listopad 2011
Felieton
Co tam? Nic tam! ŻYCIE FELIETONISTY TRUDNE JEST. NAPISANIE TEKSTU, W DODATKU SENSOWNEGO, WCALE NIE JEST TAKIE PROSTE JAKBY SIĘ WYDAWAŁO – SZCZEGÓLNIE WTEDY, KIEDY NASZA WENA POSTANOWIŁA WYRUSZYĆ W DALEKĄ PODRÓŻ DOOKOŁA ŚWIATA, A NOWEJ NIE SPRZEDAJĄ NA TARGU OBOK SKRZYNKI Z POMIDORAMI. W DODATKU SŁYSZĄC SŁOWO „INSPIRACJA”, DOSTAJEMY ATAKU SZAŁU, BO WSZYSTKO DO CZEGO SIADAMY W AKCIE DESPERACJI, CZYLI NP. ULUBIONEJ MUZYKI, PORUSZAJĄCEJ KSIĄŻKI CZY SENTYMENTALNEGO – „WYCISKACZA ŁEZ” – MELODRAMATU (KTÓRE SWOJĄ DROGĄ ZAWSZE DZIAŁAŁY NA „ODNATCHNIENIE”), TYLKO NAS ROZDRAŻNIAJĄ, ZAMIAST POMÓC W POTRZEBIE. W KOŃCU, BĘDĄC JUŻ TOTALNIE ZREZYGNOWANYM, BEZ NADZIEI NA STWORZENIE CZEGOKOLWIEK, SIADAMY W WYGODNYM FOTELU, Z KUBKIEM KAWY W RĘCE I SIĘGAMY PO UKOCHANE KOLOROWE PISEMKO, NA KTÓRE ZAWSZE MOŻEMY LICZYĆ.
Pisanie jest desperacką próbą wydarcia z samotności odrobiny godności i trochę pieniędzy. ~ Walter Moers
Najczęściej zadawane pytanie, na które nie bardzo wiem, co odpowiedzieć to: „no i co u ciebie słychać?” Mam wtedy ochotę uciec lub powiedzieć: „to zależy, gdzie ucho przytkniesz...” To pytanie o nic nie pyta, więc z reguły nie może doczekać się właściwej odpowiedzi. Co chcesz tak naprawdę wiedzieć? Nie widziałam cię od pięciu lat. Pracuję tam, gdzie pracowałam, mąż ten sam, dwoje dzieci – ciągle rosną... wczoraj miałam migrenę, a dzisiaj zrobiłam risotto. Interesuje cię to? Niedawno, jadąc rowerem, z daleka zobaczyłam idącą znajomą dziewczynę. Wiedziałam, że za chwilę będę musiała koło niej przejechać i coś zagadać. Kilka lat temu łączyły nas zainteresowania, to wszystko. Nie mogłam sobie nawet przypomnieć jej imienia, Oczekiwałam, że zapyta: „no i co u ciebie słychać?”, następnie poprosi o mój numer telefonu i zaproponuje: „to się zdzwonimy”. Pytanie nie padło! Rozmawiałyśmy radośnie kilkanaście minut. Nie padły też pytania ani o przeszłość, ani o przyszłość. Dowiedziałam się za to, że drogowcy, robiąc chodnik tuż pod jej domem, postanowili, że będą zmieniać położenie chodnika co kilka metrów. Raz po lewej, raz po
prawej i tak na przemian. Żeby z niego korzystać, musi przechodzić raz na jedną, raz na drugą stronę, żeby zachować ciągłość drogi... że pływa jak żaba w betonie, ale dopiero niedawno się nauczyła i wzmacnia w ten sposób kręgosłup; że idzie do siostry, która mieszka na drugim końcu miasta etc. Ta rozmowa sprawiła mi nieoczekiwanie ogromną radość i nie musiałam silić się na wyszukiwanie faktów z mojego życiorysu, którymi warto by było się podzielić. Nic nie musiałam.
Fot. Internet
I tu zaczyna się historia tego oto felietonu. Otwieram „dziewiątkowe” wydanie Zwierciadła, na zwykle niezbyt ciekawej stronie zatytułowanej LISTY. Przesuwam wzrok po kolejnych literach tekstu i w końcu docieram do czegoś sensownego.
Nie ma znaczenia, czy nie widziałeś mnie od dziesięciu lat, czy od zeszłego tygodnia – nie pytaj mnie: „co słychać?”, nie proś o mój numer telefonu i nie umawiaj na kawę tuż po „zdzwonieniu”, które nigdy nie następuje. Mój przyjaciel tego nie robi... Jest to list Zegny, który w pewnym sensie mnie zainspirował, którym chciałam się z Wami podzielić, pod którym się podpisuję, i dzięki któremu możecie przeczytać moją kolejną paplaninę bez ładu i składu. BENTLEY
LIBERTA
listopad 2011
9
Ekonomia
Wykres nie-bogaczy DZISIEJSZY ŚWIAT KRĘCI SIĘ WOKÓŁ PIENIĄDZA I TEMU NIE MOŻNA ZAPRZECZYĆ. MONEY, MONEY, WSZĘDZIE MONEY. I CHOĆ MÓWI SIĘ, ŻE PIENIĄDZE SZCZĘŚCIA NIE DAJĄ, TO DZIĘKI NIM MOŻEMY TO SZCZĘŚCIE OSIĄGNĄĆ. NIE ŁUDŹMY SIĘ, KAWY DZIEWCZYNIE ZA DARMO NIE POSTAWIMY, A ŻYCIE NA KREDYT RACZEJ NIKOGO NIE URZĄDZA, NO I NA SPŁATĘ POŻYCZKI TEŻ TRZEBA PIENIĄDZE MIEĆ. A SKORO O KREDYTACH MOWA...
Fot. Internet
panika ogarniająca ludzi nikogo nie dziwiła, bo, jakby nie patrzeć, z minuty na minutę z ich portfeli znikały coraz większe sumy. „O Boże, o Boże, gdzie są moje pieniądze?!” Powszechna rozpacz w związku z utratą pieniędzy, to nie żarty. I jak tu uchronić się przed bankructwem? Przewalutować kredyt czy nie, czy frank - żartowniś - znów pójdzie w górę, czy może nie? Kiedy sytuacja wyglądała naprawdę groźnie, a wartość szwajcarskiej waluty oscylowała w granicach 3,51 PLN za 1 CHF, do akcji wkroczyli politycy. 650 tysięcy wyborców Pieniądze łatwo się pożycza, trudniej z kredytami we frankach do spłacenia oddaje. Pożyczki małe i duże są bardzo popularne, to zdecydowanie niemało, trzeba im więc jakoś bo jak wiadomo, jakoś trzeba sobie to życie, które pomóc. Jak? Choćby uchwaleniem ustawy mamy tylko jedno, urządzić, a tak na raz „antyspreadowej”, umożliwiającej m.in. uniknięcie to większej sumy nie skombinujemy. Pytanie dodatkowych kosztów związanych z przeliczaniem tylko, jaką by tu pożyczkę wybrać, jak długo i w kursów. Czyli, przekładając z polskiego na nasze, jakiej walucie ją spłacać. Popularne w ostatnich wymieniamy walutę tam, gdzie dla nas czasach są kredyty w obcej walucie. Owszem, najkorzystniej, po czym wpłacamy do banku wybieramy tę korzystniejszą, która zapewni kolejną ratę. W końcu każdy chce chronić swój nam spłatę w niższych ratach. Tak, tylko że portfel przed zbędnym obciążeniem. kursy walut zbyt stabilne nie są, a ich wartość Obecnie 1 CHF kosztuje ok. 3,56 PLN, co to wzrasta, to maleje z pewnością nikogo nie i znów wzrasta... Fenicjanie wynaleźli pieniądze raz uspokaja, a zaniepokojeni Wydawałoby się, że – nie sztuka. My musimy ciągle je wynajdywać. inwestorzy z zainteresowzględnie stały będzie waniem patrzą na ~ autor nieznany frank szwajcarski, najnowszy obiekt powszeutrzymujący się w granicach 2 PLN za jednego chnego zainteresowania – złoto. Taka sztabka złota CHF. A skoro wartość jest tak niska, można to nie byle co, a ile warta! 1, 600 – 1, 700 USD za spokojnie spłacać kredyty w tej walucie i nie uncję to niemała sumka, a kto by nie chciał mieć martwić się o gwałtowne skoki wartości. I tutaj tyle kasy w kieszeni, zwłaszcza, że złoto wydaje okazuje się, że pieniądzom nie warto ufać. Bo się być opłacalną inwestycją w każdych czasach. pech chciał, że ostatnio dotychczas spokojny No ale frank też wydawał się być stabilny, a tu taka frank postanowił zadrwić sobie z kredytobiorców niespodzianka. Póki co, złoto zyskuje coraz i gwałtownie zyskał na wartości. Na przykład w większe rzesze inwestorów marzących ciągu jednego dnia potrafił z 3,26 PLN za 1 CHF o bezpiecznym i opłacalnym ulokowaniu swojego wzrosnąć do 3,27 PLN za 1 CHF. Jednak w tym kapitału, a kto wie, może niedługo zamiast momencie chyba tylko Szwajcarom i ich walucie laptopów, nasze dzieci na komunie będą dostawały mogło być do śmiechu, bo kredytobiorcom sztabki złota. Ot, takie zabezpieczenie na niepewne i inwestorom zdecydowanie wesoło nie było. pod względem finansowym dorosłe życie Gwałtowne wyprzedaże akcji i powszechna w konsumenckim świecie dla bogaczy. SATVARI
10
LIBERTA
listopad 2011
Opinie
Cios poniżej sceny Fot. Internet
ZAPOZNAJĘ SIĘ Z KULTURĄ TEGO ŚWIATA I ZAUWAŻAM, ŻE BARDZO DUŻO RZECZY SPŁYCAMY. SPŁYCAMY SŁOWA I ICH ZNACZENIE, WEZMĘ NA PRZYKŁAD POJĘCIE RODZINY, POWOLI PRZESTAJĄCEJ MIEĆ ZNACZENIE OSTOI I RATUNKU. SPŁYCAMY PEWNE CZYNNOŚCI, JAK STAŁO SIĘ Z SEKSEM, KTÓRY PRZEZ WIELU JEST POSTRZEGANY JAKO PIERWOTNY ZABIEG USZCZĘŚLIWIAJĄCY. W KOŃCU SPŁYCAMY PEWNE ZJAWISKA, NIEWĄTPLIWIE STAŁO SIĘ TAK ZE ZJAWISKIEM BARDZO POTRZEBNYM, JAKIM JEST PROWOKACJA W SZTUCE. Coraz częściej możemy usłyszeć o skandalach ktoś wziął coś, co uważasz za święte, obrzucił wywołanych przez celebrytów, o manifestach, protestach przysłowiowym gnojem i powiedział, że to jest „sztuka”, czy petycjach związanych z medialnymi wydarzeniami, z której masz czerpać natchnienie, to jakbyś się zachował? które oburzyły to czy inne środowisko. I choć sztuka I żebyście wiedzieli, że z tym obrzucaniem gnojem to na zawsze miała na celu dotykanie tego czegoś we wnętrzu poważnie, pozwolę sobie przytoczyć sytuację, która mnie człowieka, co sprawiało, że takowy odbiorca nie przejdzie osobiście rozbiła: obojętnie, to czasem mam wrażenie, że dziś mija się to Ostatnio we Francji bardzo głośny stał się pewien z pierwotnym założeniem. Prowokacje w sztuce dotyczą manifest. Młodzież katolicka weszła na scenę teatru coraz częściej tematyki seksualnej lub dotykają ludzkich z transparentem: „Christianofobia – mamy już dość”. poglądów, a konkretnie religii. Chociaż nie są to tematy Po długim zmaganiu z ochroną zostali wyrzuceni z teatru. tabu, o których nie wolno rozmawiać, to widząc kolejną Ktoś by powiedział, że teatr to nie miejsce na „liżącą” się parę, słysząc o kolejnej manifestacje, bo sztuka może palonej Biblii, naprawdę mi się pokazać wszystko. Czy jednak nie Stać się człowiekiem to sztuka. „odechciewa”. Idziemy na ma żadnej granicy? Ta „sztuka”, ~ Novalis łatwiznę. Można się wysilić która wywołała tyle protestów, nosi i poszukać czegoś, co nie obrazi i nie zbeszta pewnych tytuł: „O twarzy. Wizerunek Syna Boga” i przedstawia wartości, a zmusi do myślenia, jak zrobili producenci nam starego człowiek, bez ubrań, który choruje na filmu Incepcja lub chociażby p. Cichocka i jej Nieczas. biegunkę. Ponoć smród fekaliów roznosi się na całą Ale dużo łatwiej jest rozebrać kogoś na scenie, dorzucić publikę. Akcja rozgrywa się na tle wielkiej reprodukcji do tego penisa na krzyżu i w ten sposób załatwić sobie twarzy Chrystusa autorstwa renesansowego twórcy rozgłos na skalę światową. Jednak czy ta metoda coś Antonello da Messina. Na tle tego obrazu ów starszy wniesie, oprócz kolejnej porcji agresji? Osobiście, kiedy człowiek wielokrotnie jest oporządzany. Obraz jest słyszę o podobnych sytuacjach, to na starcie mówię takiej obrzucany różnymi przedmiotami, by w końcu brązowa produkcji: NIE! I być może stwierdzisz, że jest to moja ciecz na obliczu Chrystusa stworzyła napis: „Nie jesteś niedojrzałość jako odbiorcy, ale sam powiedz, czy gdyby moim pasterzem”. Niby sztuka… ale czy na pewno? PIDŻAK
Nie ta pora roku
Nikt tak nie docenia geniuszu zawartego w twoich słowach jak twój pies.
CHCIAŁBYM ZŁOŻYĆ ZAŻALENIE. COŚ SIĘ ~ Christopher Morley KOMUŚ POMYLIŁO. O ILE MI WIADOMO, TO KUPIDYN ZLECENIA MA WYKONYWAĆ W LUTYM. O ILE RÓWNIEŻ MOJA WIEDZA Z GEOGRAFII (I TAK UBOGA) PRAWDĘ MÓWI, AKTUALNIE MAMY LISTOPAD. PYTAM WIĘC, DLACZEGO U NAS W SZKOLE ROZKWITŁO TYLE HISTORYJEK MIŁOSNYCH? CORAZ CZĘŚCIEJ NA NASZYCH KORYTARZACH ZAUWAŻAM ZJAWISKO WYMIANY PŁYNÓW WEWNĄTRZUSTROJOWYCH DROGĄ BEZPOŚREDNIĄ. DLACZEGO? CZYŻBY WIELKI, GRUBY ANIOŁEK POMYLIŁ TERMINY?! W związku z tą sytuacją chciałbym napisać o pewnym fenomenie. Ci z Was, którzy oglądali film o powstawaniu Facebooka, pamiętają sytuację, w której jedna z dziewczyn oburzyła się na swojego chłopaka, bo ten nie oznaczył na ww. portalu, że są w związku. Ciekawa sprawa. Odkąd tylko jestem użytkownikiem „fejsa”, zastanawia mnie jedna rzecz – po co? Po co komu wiedzieć, z kim jestem w związku? Po co cały świat ma wiedzieć, kto jest dla mnie najważniejszy? Czy nie wystarczy, że powiem tym osobom, którym chcę? Czy wystawienie informacji o moim związku czyni go bogatszym? Czy to ta zwyczajna ludzka potrzeba plotkowania sprawiła, że sprzedajemy się prawie za nic? Można to porównać do prostytutek stojących na drodze. Tylko, że one sprzedają swoje ciało za pieniądze, a my oddajemy swoje życie za darmo. Przeraża mnie dzisiejsze pojęcie prywatności, które zawęża się z każdym nowym portalem społecznościowym. Aż któregoś pięknego dnia zaznaczymy to istotne wyrażenie w języku polskim jako niepotrzebne. Mam nadzieję, że nowi „ biolodzy”, sprawdzający przepuszczalność warg, nie pozwolą sobie wchodzić z butami w ich miłość. A niech tylko spróbują…. PIDŻAK
LIBERTA
listopad 2011
11
Felieton / Polemika
Nie taki węzeł straszny jak go zawiążą Ostatnio dość często mamy do czynienia z węzłem. Na początku wszyscy chcieli go zawiązać. Długo walczono o odpowiednie sznurki, żeby go utworzyć. Było wiele pomysłów, koncepcji i wizji, jednak nigdy nikt nie miał „tego czegoś”, żeby takowy zaistniał. W końcu jednak udało się. Powstał. Kawał z niego sznura. Jednak po jakimś czasie zaczęliśmy się zastanawiać. Po co nam On, co tak właściwie robi? Przecież jak na razie to tylko JEST. Dla niektórych tylko, dla niektórych aż JEST. I w momencie, kiedy pojawiły się coraz głośniejsze pytania o sens jego egzystencji – zaczął. Wszyscy wyraźnie zobaczyli, że jest. Nikt nie mógł uciec przed tym faktem. Zobaczyliśmy do czego jest zdolny – i to spowodowało kolejny problem. Wielu z nas nie podobało się to, CO robi. Nikt się nie spodziewał takiego obrotu sprawy, a właściwie węzła. Już po kilku dniach od jego zaangażowania w nasze życie zaczęto się zastanawiać, czy istnienie tego węzła nie stanowi problemu. I tu w szkole powstał podział. Byli Ci, co niczym Aleksander chcieli go po prostu rozciąć, a pojawili się tacy, co usiedliby i powoli wypijali to piwo, które sami nawarzyli, mierząc się z rozwiązywaniem supła. Była oczywiście grupa, którym obecność węzła pasowała. Ci jak zwykle nic nie mówili. Tak nasz węzeł trwa. Jego sploty troszkę się poprawiły, przez co już nie mówi się o jego usunięciu. Jednak raz na jakiś czas, regularnie, gdzieś wewnątrz nas, pojawia się chęć wyciągnięcia ciężkich nożyc. Powstaje jednak pytanie, czy usunięcie sznurowego splotu, rozwiąże prawdziwy supeł, który gdzieś nas mocno ściska? Czyż nie czas zabrać się do rozwiązywania własnych węzłów? A tego, którego sami stworzyliśmy, To nieprawda, że najkrótszą linią pozostawmy w spokoju. Niech w spokoju się wiąże. Choć nikt nie mówi, że nie można coraz bardziej i bardziej urozmaicać splotów. Kwestia jest zawsze linia prosta wyobraźni i kompromisu. ~ G.E. Lessing PIDŻAK
Uwaga! Mężczyzna za kółkiem! MAMY XXI WIEK, TOLERANCJĘ, RÓWNOŚĆ OBYWATELI, AKCEPTACJĘ DLA DRUGIEGO BEZ WZGLĘDU NA POCHODZENIE CZY PŁEĆ. A JEDNAK NADAL POSŁUGUJEMY SIĘ STEREOTYPAMI. STEREOTYPAMI, KTÓRE SĄ KOMPLETNIE BEZPODSTAWNE. UDOWODNIŁ TO PIDŻAK W OSTATNIM NUMERZE GAZETKI.
Fot. Internet
Zastanawiam się, dlaczego uważa on, że gdyby zabrać kobietom prawo jazdy, sytuacja na polskich drogach byłaby bezpieczniejsza. Jest to jeden ze stereotypów, do którego można jeszcze dołączyć to, że wszystkie kobiety są głupie i powinny siedzieć w domu jako służące swoich mądrych mężów. Ja, w przeciwieństwie do Pidżaka, posłużę się faktami. Otóż według statystyk Biura Ruchu Drogowego KGP w 2010 roku 95, 8% przestępstw drogowych popełnili mężczyźni! Najczęstsze wykroczenia to prowadzenie samochodu w stanie nietrzeźwym lub spowodowanie wypadku. A więc procentowy udział mężczyzn w wykroczeniach przedstawia się następująco: 96,3% – prowadzenie pojazdu pod wpływem środka odurzającego, 80,5% – spowodowanie wypadku, zaś 88,7% – spowodowanie wypadku, którego następstwem jest śmierć innej osoby lub ciężki uszczerbek na zdrowiu. Jestem ciekawa, czy nadal Pidżak twierdzi, że to właśnie kobiety są niebezpieczne na drogach, w związku z czym najlepiej odebrać im prawo jazdy. Kobiety też nie są skłonne do ryzyka na drodze. Jeżdżą ostrożniej, rzadziej łamią przepisy drogowe (chociażby ten dotyczący prędkości – jak podają badania TNS Pentor). Kobiety są bardziej świadome swoich możliwości i ograniczeń, w przeciwieństwie do mężczyzn, więc częściej unikają niebezpiecznych sytuacji w czasie jazdy. Kobiety nie mają chorych ambicji, natomiast mężczyźni walczą o tytuł „króla szos”. Są brawurowi, chcą wszystkim udowodnić jak wspaniale jeżdżą, więc ich zachowania na drodze są nierozsądne. Są przekonani o swoich fenomenalnych zdolnościach, więc częściej niż kobiety prowadzą pojazd w stanie nietrzeźwym, co również wynika z badań… Poza tym mężczyzn o wiele częściej dosięga daltonizm, przez co ich reakcje na bodźce, na przykład sygnalizacji świetlnej, są opóźnione. I kto tu stwarza niebezpieczeństwo na drodze?! ZOSIA OCHLA 12
LIBERTA
listopad 2011
Słownik
Słownik słów, co to by śmiesznie było przez nie arbakan – element średniowiecznego budownictwa obronnego, ważny składnik fortyfikacji miejskich, zazwyczaj w formie okrągłej, murowanej budowli wysuniętej przed linię murów obronnych i połączonej z bramą miejską za pośrednictwem osłoniętego przejścia.
B B E H M W G K
urbul – nazwisko studenta Uniwersytetu Śląskiego filii w Cieszynie.
lektroencefalograf – to urządzenie, które rejestruje zespół słabych sygnałów elektrycznych zapisanych jednocześnie w różnych punktach skóry głowy. Sygnały te wyrażają rytmy i fazy zwane także falami mózgowymi. ydraulik – (potocznie Instalator) – zawód związany z montażem, instalacją i naprawą instalacji wodociągowej, kanalizacyjnej i centralnego ogrzewania.
iękisz – jednorodna tkanka roślinna, która wypełnia znaczną część organizmów roślin. Zbudowana z żywych, zwykle dużych (0,05-0,5 mm) i cienkościennych komórek, o ścianach celulozowych, rzadko drewniejących, z dużą wakuolą otoczoną cytoplazmą. akuola – (wodniczki) – struktury komórkowe występujące u roślin i niektórych pierwotniaków oraz
w komórkach zwierzęcych. umofilce – (kalosze) gumowe buty chroniące nogi lub buty przed zamoczeniem.
otlet – potrawa najczęściej mięsna, smażona zazwyczaj na patelni przy użyciu niewielkiej ilości tłuszczu. Kotlety przygotowuje się z mięsa wieprzowego, wołowego, cielęcego i drobiowego, rzadziej z innych rodzajów mięsa, ale także z jajek, ziemniaków, jędrnej marchwi, soi itp. arfocel – Słowo farfocel wywodzi sie z czasów I rzeczpospolitej zwanej szlachecka, Sarmaci noszący żupan borykali sie z problemem farfocla. Żupany miały to do siebie, że się mechaciły, a na owłosionych i okrągłych brzuszyskach sarmatów (szczególnie w jamie pępkowej) gromadził sie farfocel. Pierwszy odnotował to zjawisko Marcel spod Cencenopola i owy zmechacony bliżej nieokreślony kształt gromadzący sie w pępku nazwał spontanicznie farfoclem. Fot. Internet
F
lewozmywak – funkcjonalny odpowiednik umywalki zamontowany w kuchni, służący głównie do mycia naczyń oraz produktów spożywczych i usuwania zbędnych płynów, pozostałych z gotowania potraw.
Z R
ondel – naczynie służące głównie do gotowania lub duszenia, czasem do smażenia (zwłaszcza w głębokim oleju). Najczęściej stalowy lub mosiężny, rzadziej aluminiowy, w formie średnio głębokiego garnka, zazwyczaj z pojedynczym uchwytem. Może być emaliowany lub pokryty od wewnątrz teflonem. ielnia – narzędzie murarskie składające się z płaskiej stalowej płytki grubości ok. 1,5 do 2 mm, o trójkątnym lub trapezowym kształcie, połączonej z wygiętym w kształcie litery „S” łącznikiem wykonanym z pręta stalowego o średnicy ok. 8 - 10 mm. Całość zakończona drewnianym trzonkiem.
K T
ampon – zwitek (kłąb) chłonnego materiału (gąbki, waty), zwykle pochodzenia naturalnego (bawełna, wełna, lignina), używany jako materiał opatrunkowy lub narzędzie do nanoszenia substancji płynnych (np. farb) na podłoże - tzw. topowanie. Tampony wyposażone w sznureczki są również używane jako środki higieny osobistej podczas menstruacji. PAWEŁ
LIBERTA
listopad 2011
13
Wywiad WIELKI, NIEZWYKŁY, WSPANIAŁY, AUTORYTET, MISTRZ… NIERZADKO MAMY DOŚĆ TAKIEGO PAPIEŻA POLAKA. PRZESTAJEMY SŁYSZEĆ, A CO GORSZE PRZESTAJEMY SŁUCHAĆ TEGO, CZEGO NAUCZAŁ, CZYM SIĘ DZIELIŁ, CO PROPONOWAŁ. STĄD POMYSŁ WYWIADÓW PRZEPROWADZONYCH ZE ZWYKŁYMI LUDŹMI, KTÓRYM JAN PAWEŁ II POMÓGŁ OTWORZYĆ OCZY I SERCA NA BOGA, LUDZI I ŚWIAT. ZATEM, ZWYKLI ŚWIADKOWIE O NIEZWYKŁYM ŚWIADKU. S. DANUTA SAKOWICZ
Duchowy new look O WSZYSTKIM I O NICZYM, CZYLI O ŻYCIU, MIŁOŚCI, WIERZE, NADZIEI, PRZEMIANIE I CZEKOLADOWEJ BABECZCE Z WIŚNIAMI, Z KAROLINĄ MYŚLIWIEC ROZMAWIA ZUZANNA STOIŃSKA.
Fot. Internet
- Co mówisz, gdy się przedstawiasz? - Zacznijmy od tego, że nienawidzę się przedstawiać. Kojarzy mi się to z nową sytuacją, nieznanymi ludźmi i tym dziwnym uczuciem skrępowania i niepewności. Ale jak mus to mus. Dziś przedstawiłabym się tak: Cześć! Mam na imię Karolina. Mam 21 lat. Pochodzę z Grudziądza, ale obecnie mieszkam w Toruniu. Studiuję germanistykę. Lubię słuchać muzyki, czytać książki. Chciałabym dużo podróżować. Mało interesujące, nie sądzisz? Schematyczne. Bez wyrazu. Czy nie lepiej powiedzieć coś prawdziwego, coś prosto z serca? Tak, ale większość ludzi uzna Cię za wariata. - A Ty co byś powiedziała? - Powiedziałabym, że jestem jak zniszczona lalka. Nie stara, ale po przejściach, z poplamioną sukienką, oderwanym guzikiem, poczochranymi włosami, bez jednej nogi. Mam za to kokardę na głowie, zamiast guzika – błyszczący koralik, łatę przykrywającą plamę, dokręconą kończynę od jakieś marionetki. Jednak nigdy nie straciłam błysku w oku i ciepłego, szczerego uśmiechu. - Ciekawy obraz. Kto dokonał tych drobnych napraw? - Myślę, że w dużym stopniu ja sama. Jednak nie dałabym sobie rady bez przewodnika – Jana Pawła II. Później bardzo wspierali mnie najbliżsi, bo kiedy ja zaczęłam się zmieniać, moje życie wyglądało o wiele lepiej, było bardziej barwne. Czasem myślę, że za późno poznałam Jana Pawła II, ale z drugiej strony wiem, że nic nie dzieje się bez przyczyny i wcześniej jego nauki nie dałyby rezultatów. - Rozumiem, że zeszłaś z drogi wiary? - Niezupełnie. Byłam wierząca, ale niepraktykująca. Mówiłam sobie, że lepsze to, niż praktykować i nie wierzyć, tak jak robi to większość Polaków. Nie zgadzałam się z wieloma zasadami katolickimi. - Jak do tego doszło, że zaplątałaś się w swoim życiu? - Tak właściwie to nie wiem. Nie ma jakiegoś przełomowego wydarzenia, które przesądziłoby o moich losach. To był stopniowy proces. Zaczęło się od tego, że przestałam uczestniczyć w sakramentach. Później przeczytałam kilka niewłaściwych książek, obejrzałam parę filmów, rozmawiałam z osobami, które najwyraźniej nie były zbyt wykwalifikowane do rozmowy na temat religii. - Jaki wpływ na Twoją przemianę miał Jan Paweł II? - Moja historia z Papieżem rozpoczyna się w dzieciństwie. W zakamarkach pamięci mam wspomnienia, w których dziadkowie co niedzielę oglądają transmisję mszy świętej z Watykanu. Szczególnie babcia kładła nacisk na moje wychowanie religijne i całkiem nieźle jej to wychodziło. Ale wiadomo, że później wchodzi się w trudny wiek, wiek dojrzewania, buntu – jak kto woli – i życie zaczyna być skomplikowane. Człowiek szuka swojej tożsamości, zadaje pytania i wydaje mu się, że słyszy echo. Tak naprawdę to młodzi ludzie mają problemy ze słuchaniem, ale to już inny temat. W 2005 roku, miałam wtedy 15 lat, Jan Paweł II umarł. Wbrew pozorom bardzo to przeżyłam. Dzisiaj wiem, że było to działanie Ducha Świętego. Dzisiaj też potrafię dostrzec, że w przeszłości często mnie podrywał do życia religijnego i przez to, dostawałam takich spontanicznych zastrzyków wiary, jeśli można tak powiedzieć. - Jan Paweł II umarł. A co z Tobą? - Nawróciłam się dwa lata później. Miałam fantastyczną katechetkę w liceum. Na początku podchodziłam do niej dość sceptycznie. Później zainteresowała mnie tym, co mówiła i jak mówiła na lekcji. Odpowiedziała mi na moje pytania, rozwiała wątpliwości. Uczestniczyłam w sakramencie pojednania i powoli zaczęłam praktykę religii na nowo. Po jakimś czasie zaczęłam się interesować osobą Jana Pawła II. Ponieważ nie było już go z nami, zasięgnęłam do jego pism. Obrałam go sobie za przewodnika, takiego jakby „drugiego anioła stróża”. Teraz zawsze, kiedy czuję, że upadam, dźwigam się na jego ramionach. - To niesamowite. Jakie są Twoje skojarzenia z Janem Pawłem II? - Po pierwsze – świętość. Myślę, że jest to stwierdzenie bezdyskusyjne. Po drugie – energia, ponieważ on jako osoba, emanował ją, wręcz tryskał. Po trzecie – czekoladowa babeczka z wiśniami. Tak, dobrze słyszysz. To nie jest kremówka. Po prostu przy czytaniu słów Jana Pawła II, zajadałam się tymi ciachami. - Czy możesz przytoczyć Twoje ulubione słowa Jana Pawła II? - „Jeśli chcesz znaleźć źródło, musisz iść do góry, pod prąd. Przedzieraj się, szukaj, nie ustępuj, wiesz, że ono musi tu gdzieś być – Gdzie jesteś, źródło?! … Gdzie jesteś, źródło?! Cisza…”
14
LIBERTA
listopad 2011
Wywiad
Przyszłość zaczyna się dziś, nie jutro TYMI SŁOWAMI W SWOIM ŻYCIU KIERUJE SIĘ TAJEMNICZA M., KTÓRA DZIŚ POSTANOWIŁA OPOWIEDZIEĆ O SWOICH NIESAMOWITYCH PRZEŻYCIACH. Pierwsze pytanie, które nasuwa mi się na myśl to: Dlaczego nie chcesz zdradzić swojego imienia? (zamyślenie) Jan Paweł II to postać szczególna w moim życiu, również szczególnie podchodzę do tego wywiadu. Chcesz powiedzieć, że odpowiedzi będą ,,płynęły z głębi’’? Coś w ten deseń. Szczególnie, ponieważ postaram się odpowiadać w najlepszy sposób, jaki potrafię. To osobiste doświadczenia, nie chce ich rozpowszechniać i być z nimi łączona, nie chce być potem poddawana krytyce przez to, co teraz powiem. Są to dla mnie zbyt cenne „rzeczy”. Na rozgrzewkę. Kim jest dla ciebie Karol Wojtyła? Pierwszym polskim papieżem, a po drugie mądrym i niesamowitym Człowiekiem. Dlaczego akurat On? To stało się tak naprawdę przypadkiem, tak po prostu. Pewnego dnia na lekcji religii, czytaliśmy różne cytaty autorstwa Jana Pawła II i to właśnie one „przemówiły” do mnie, zdziwiło mnie to, ponieważ nie byłam zagorzałą chrześcijanką. Które słowa, jak określiłaś, „przemówiły” jako pierwsze?
Jego słowa mnie umacniały i dawały chęć do dalszego działania. To tak po krótce. A teraz? Teraz jestem inną osobą, tą silniejszą. Staram się iść przez życie z podniesioną głową. Wiem, że w życiu najważniejsza jest miłość, miłość do bliskich, to ona umacnia i scala. Wiem, że liczy się dziś i nie warto wybiegać za bardzo w przyszłość. Wiem, że Jan Paweł II ma mnie w swojej opiece; i dziękuję mu za wszystko. Może to banalna historia, ale dla mnie najprawdziwsza z najprawdziwszych. Nie, to wcale nie banał. Ważne jest to, że to płynie z wnętrza Ciebie. A jak przeżyłaś śmierć Jana Pawła II? Byłam wtedy młoda i głupia. Pewnie płakałam, pewnie było mi przykro i pewnie byłam w kościele jak tysiące innych ludzi, ale wtedy nie znaczyło to tak wiele jak teraz. Odkryłam jego słowa, gdy już nie żył. Być może gdybym wcześniej je znała inaczej bym to wszystko przeżyła, ale „gdybanie” jest tu niepotrzebne. Twoje motto życiowe?
To piękne, naprawdę piękne… Nieprawdaż? Okazuję się, że postać Ojca Świętego nie musi tak wiele znaczyć tylko dla ludzi o silnej wierze, ale również dla niepraktykujących, którzy chodzą do kościoła od czasu do czasu, a pacierza nie odmówili od 5 roku życia. Inspiracji warto szukać wszędzie, nawet w miejscu bardzo odległym dla nas. Uważasz się za taką osobę? Tak, stety czy niestety taka jestem, ale to mi nie przeszkadza. Moja wiara jest, jakoś wierzę, ale chyba nie zgłębiam się w to bardziej, chyba trochę nie wierze, ale jednak wierzę. To skomplikowane. Jestem tylko Polakiem, który z góry ma przyklejoną nalepkę chrześcijanina. Skoro tak ma być, to niech tak będzie. Dużo grzeszę, ale wiem, że jestem dobrym człowiekiem. Tak czuję. I wiem, że to, co robię pozwoli dostać mi się do nieba, miejsca przeznaczonego dla ludzi o czystym sercu. Nie ma ludzi nieomylnych. Opowiedz o tym co stało się po tamtej lekcji religii? Hm, co by tu powiedzieć. Po tej lekcji poczułam silną więź ze słowami Ojca Św.. Zagłębiłam się w to, poczytałam, poszperałam i poczułam, że to jest to, że te słowa przemawiają, że z tym się utożsamiam. Byłam wtedy w trudnej sytuacji życiowej i On bardzo mi pomógł. Poczułam, że wydostaję się z dołka w którym byłam i podnoszę się, o dziwo, silniejsza.
że to jest najważniejsze. Uważasz się za osobę szczęśliwą? Z ręką na sercu mogę odpowiedzieć, że tak. Idę przez życie z uśmiechem, w głowie mając słowa naszego ukochanego Papieża. Otaczają mnie wspaniali ludzie, a życie czasem daje mi w kość, ale musi, by nie było zbyt pięknie. Przeszłaś cudowną metamorfozę. Metamorfoza to za duże słowo. Po prostu zauważyłam, co w życiu jest ważne i przestałam myśleć tylko o sobie. Co byś zrobiła, gdybyś mogła? Powiedziałabym papieżowi: Karol, jesteś gość, dziękuję Ci. Karol? Myślę, że by się nie obraził. Był wspaniałym, wyrozumiałym człowiekiem i, co najważniejsze, miał dystans do siebie. Skromność również należała do jego cech. Naprawdę dziękuję za Twoje słowa i za udzielenie tego wywiadu. Nie ma za co, dobrze było się komuś wygadać.
Przyszłość zaczyna się dziś, nie jutro. Myślę,
Fot. Internet
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę.
ROZMOWĘ PRZEPROWADZIŁA ALEKSANDRA KOSZCZOŁ.
LIBERTA
listopad 2011
15
Young people imagine that money is all they need. And when they grow up, they know that this is true.
Opowiadanie / Włoskie specjały
Does money make you happy?
~ Oscar Wilde
Fot. Internet
Yeah, I absolutely love my life! I feel so happy when I wake up in my lovely bed in mown bedroom in my own house. Now I'm sure, that money is absolutely necessary to be happy in life. Without money you couldn't buy food, clothes, house... Without money you couldn't buy anything you need! Without money you have nothing and you are nothing. I remember when I was a little child; it was a very long time ago. And when I was playing with my friends, I saw a little girl standing and looking at us. She had no toys, no good clothes, nothing what children should have had. And she wasn't happy! When I was older, I met some guys, who never went out with me and my friends to the cinema, party or the like. They didn't have money. They had to go to work and they still didn't have enough money. And they weren't happy. You see, money IS necessary! And I can say I'm happy because I have a good job, my own house and of course enough money to have a good life without worrying about finances. I go with my friends for parties, travel to all beautiful places I've always wanted to see... And I'm happy, because I achieved everything with my work. Now I'm absolutely independent, I have enough money on my account and I can say with no doubt, that I'm happy. SATVARI
Ciao!
Fot. Internet
OD OBECNEGO WYDANIA LIBERTY PROPONUJĘ WAM NAUKĘ JĘZYKA WŁOSKIEGO, KTÓREGO NIESAMOWITA PŁYNNOŚĆ ORAZ PIĘKNO MOŻE WZBUDZĄ W WAS CHĘĆ NAUKI CZEGOŚ NOWEGO. SPOKOJNIE, NA POCZĄTEK PODSTAWOWE ZASADY I ZWROTY, KTÓRYCH CZĘSTOTLIWOŚĆ UŻYWANIA JEST PO PROSTU DUŻA. A WIĘC: COMINCIAMO! ZACZYNAMY!
W każdym kwadratowym nawiasie znajduje się prawidłowa wymowa, jednak nie każde wyrażenie jest nim opatrzone – w tym wypadku wymawiamy zgodnie z pisownią. W przypadku odmiany rzeczowników pierwsza forma dotyczy rodzaju męskiego, druga żeńskiego. Podstawowe zwroty: Ciao! [ciał] – cześć! Buongiorno! [błondżiorno] – dzień dobry Buonpomeriggio! [błonpomeridżdżio] – dobrego popołudnia Bounasera [błonasera] – dobry wieczór Buonanotte [błonanotte] – dobranoc Arrideverci! [arriwederci] – żegnam Addio! - na razie! Scusa [skuza] – przepraszam Grazie mille [gracje mille] – dziękuję bardzo Prego – proszę
16
LIBERTA
listopad 2011
Podstawowe pytania i odpowiedzi: Come Ti chiami? [kome Ti kiami] – Jak się nazywasz? Mi chiamo Zosia. [mi kiamo] – Mam na imię… Qaunti anni hai? [kłanti anni aj] – ile masz lat? Ho diciassette anni. [o dicziassette anni] – Mam siedemnaście lat. Sono Polacco/a. [sono polakko/a] – Jestem Polakiem/Polką. Abito a Pniewy. – Mieszkam w Pniewach. Si – tak No – nie ZOSIA OCHLA
Poezja
Wiersze z bardzo głębokiej szuflady ** *
Gdy usiadłem, by napisać, coś mnie poruszyło nagle. Czy to była myśl o Tobie, czy to były białe żagle ?, choćm’ człek bystry – nie odpowiem. (…) Teraz proszę : - Na brzeg wysadź -.
Pszenny wiersz
Gdy uczucia zdechną, jak kot, co mija myszy, ludzie mnie z nóg zetną- będę wolny miast chyży. Czy zanim się rozłożą, dogonię choć ćwierć Ciebie, wepchnę tą cześć w zboże i odnajdę w chlebie? GEOGRAF
GEOGRAF
Konieczna obawa
Zasypiam z obawą, że jutro Ci przejdzie, jak dziecko pod ławą, jak kura po grzędzie. GEOGRAF
*** Dźwięk odurzenia
Nigdy nie czuję, nie myślę, nie jestem. Uciekam w otchłań wariacji, w przestrzeń interpretacji myśli. Czułeś może kiedyś, że kochać nie umiesz? Że Twe serce umiera na jedną minutę? Byłeś może kiedyś w uścisku bezpiecznym? Czułam to raz, w niedawnych sekundach, w milionowych minutach. Jak Kant chce dostrzegać gwiazdy i nie myśleć o ludziach jak o marnych istotach. Pragnę być opoką tej ery, Kawałkiem radości Ciebie! Lubię uśmiech i spokój, Lubię melodie i przestrzeń. Żyje spokojnie, nigdzie nie biegnąc. Żyje nadzieją czekając na wejście!
Ogromna siła rozrywa mnie od wewnątrz Złe demony budzą się ze snu Palą, niszczą, plądrują wnętrze mojej duszy Ból przenika aż do kości Daje mi ból ale i siłę Walczę i się nie poddaję W końcu demon się poddaje Zasypia Lecz wiem że nie na długo A.
Nie tracę nadziei
a gdy me marzenia się rozpłynęły poczułam że muszę się uwolnić od zawiści błądząc po pustyniach mojego cierpienia odkrywałam powoli że jednak jest sens mimo że marzenia się nie spełnią i nie wrócą tamte dni ja kroczę znajdując w sobie siłę o której nie wiedziałam do dziś więc nie poddam się bo mam dla kogo żyć
A.
221
LIBERTA
listopad 2011
17
Odporne na telewizyjny bełkot
Ktoś kto pyta, co to jest jazz, nigdy nie nauczy się go rozumieć i żadna definicja mu nie pomoże. ~ Louis Armstrong
Jaz z ? NIEŚMIERTELNY JAZZ? GDZIE MOŻNA ODNALEŹĆ JEGO POCZĄTKI I ODSZUKAĆ JEGO SENS? PO CO ON JEST I JAK MAMY GO SŁUCHAĆ? NIE PYTAJCIE, A PRZECZYTAJCIE, POSŁUCHAJCIE! Fot. Internet
Prosty, a jednak złożony gatunek muzyczny i wcale nie tak stary! Pochodzi zaledwie z początku XX wieku i istnieje aż po dzień dzisiejszy. Nowy Orlean to jego miasto rodzinne, ale teraz nawet w najmniejszej mieścinie świata można usłyszeć jego przyjemną i nieskazitelnie czystą melodię. Dla mnie jazz jest czymś, co sprawia, że mogę odreagować codzienność. Przez jego słuchanie czy granie potrafię dostrzec, jak muzyka ta wpływa na moją osobowość i poznawanie coraz to nowszych dźwięków. Wielu artystów w dzisiejszych czasach rozwinęło tak bardzo ten gatunek, że nie da się oprzeć jego brzmieniu. Nawet, gdy ktoś nie lubi samego odgłosu trąbki, to znajdzie jazz z dodatkiem pianina, perkusji, kontrabasu, skrzypiec, gitary, a nawet elektroniki! Gatunek ten to nie tylko proste granie na zwykłym instrumencie dętym blaszanym, drewnianym itp., lecz wirtuozeria różnego rodzaju dźwięków. Mieszanka dusz artystów, ich muzyki! Poniżej zamieszczam kilka audycji, które warto posłuchać, aby rozpocząć swą podróż z ową muzyką. Zachęcam! Poniedziałek „Trzy kwadranse Jazzu” – godz. 23:00, Program Trzeci Polskiego Radia „Jazz piano forte / Jazz fortepianowy oraz klawiaturowy” – 22:05, Program Drugi Polskiego Radia Wtorek „Puls Jazzu” – godz. 22:00, Program Drugi Polskiego Radia Środa „Czas na Jazz” – godz. 22:00, Program Drugi Polskiego Radia Sobota „MO czyli Mało Obiektywne” – godz. 22:00, Program Trzeci Polskiego Radia C.
Letters From Silence – No Plain Shortcuts
Fot. Internet
Pierwszy raz usłyszałem ich (czyli Wawrzyńca Dąbrowskiego i Maćka Bąka) dokładnie rok temu w radiowej Trójce w programie „Offensywa” Piotra Stelmacha. Zabrzmiało ciekawie. Nagrany wówczas jeden z utworów: „Longest Journey Back Home” znalazł się na płycie Polskiego Radia „Offsesje 2”. Były to ich pierwsze, jeszcze małe kroki. Od razu zapisałem ich nazwę na ścianie (żeby nie zapomnieć), myśląc: „Muszę ich kiedyś więcej posłuchać”. Byłem pewien, że to jest, lub będzie, dobry zespół. Te kilka piosenek, które zagrali w „Offensywie” zrobiły na mnie, może nie oszałamiające wrażenie, jednak zaintrygowały mnie dość mocno. Zaczynała się zima. Postanowiłem poszukać w Internecie jakiejś spokojnej muzyczki, kojącej, zabijającej chandrę i senność. Okazało się, że panowie mają swoje konto na ‘Majspejsie’ i sześć utworów, które składały się na ich EP, można było pobrać za darmo. Było to coś pięknego. Wtedy wiedziałem, że muszę kupić ich płytę, kiedy tylko ukaże się w sklepach. Ale dość zachęcania. Sama płyta wydana została niedawno, bo jakiś miesiąc temu. Zawiera wszystkie sześć utworów z ‘Epki’ i jest majstersztykiem na miarę światową. Oprawa graficzna płytki, czyli opakowanie, to sprawa drugorzędna oczywiście, lecz już po tym widać, że ma się do czynienia z czymś ciekawym, świeżym i może lepszym niż dotychczas w telewizji pokazywany chłam. Płyta zawiera dwanaście utworów. Wszystkie spokojne, kojące umysł i serce. Co ciekawe, wszystkie wykonane są jedynie przy użyciu gitary akustycznej, gitary elektrycznej oraz głosu pana wokalisty. Nie ma tam zatem czystego rytmu jaki znamy wszyscy z muzyki granej w radio lub na Vivie. Sami wykonawcy nazywają to muzyczną ascezą. Coś niesamowicie przewrotnego, jeśli spojrzy się na teraźniejszą muzykę. To nadaje tej niecałej godzinie niezwykły klimat. Wrażenie spowolnienia czasu, delikatnej mgły w powietrzu, ale również ciepła i radości. Każdy utwór zachowany jest w stylistyce muzyki amerykańskiej i ździebko skandynawskiej. Teksty śpiewane po angielsku. Nie każdy rozumie? Nie jest tak źle, bo do płyty dodana jest książeczka, jak to z resztą bywa przy każdej płycie, w której zawarte są teksty. Myślę, że to najmniejsza bariera. Ogólnie rzecz biorąc, to jest rock. Ale nie jest ani metal, ani hardrock, ani coś w rodzaju Coldplay, Oasis czy Red Hot Chili Peppers. To coś naprawdę nowego. Nie myślę tu o tym, że nikt nie grał jednocześnie na gitarze elektrycznej i akustycznej bez perkusji, lecz o tym ładunku emocji między wierszami. Jedyne do czego to można by nieudolnie porównać, to muzyka Jeffa Buckley’a. Najważniejsze jest jednak to, że to jest polskie. Od dłuższego czasu nie było w tym kraju, który pewnie znacie zespołu, który coś sobą reprezentował. Nie mówiąc o dinozaurach (Perfect, Lady Pank, SBB, Voo Voo, Kult itd.). Pisząc Letters from Silence i Voo Voo w jednej linijce to może przesada, ale mówię Wam, naprawdę warto posłuchać. PAWEŁ JASKUŁA 18
LIBERTA
listopad 2011
Recenzje
„Żyję cicho krwawiąc, krwawię cicho żyjąc”
W życiu piękne są tylko chwile - Ryszard Riedel
Fot. Internet
SALA SAMOBÓJCÓW – FILM, DO KTÓREGO POLSKA PUBLIKA MUSIAŁA DOJRZEĆ LUB KOLEJNA PRZESADZONA I KICZOWATA PRODUKCJA – JAK KTO WOLI. JAKIŚ CZAS TEMU PŁYTKA TRAFIŁA NA PÓŁKI SKLEPOWE, CZYM ZYSKAŁA SOBIE SZERSZĄ WIDOWNIĘ. PO OBEJRZENIU FILMU MAM MIESZANE UCZUCIA I POTRAFIĘ ODNALEŹĆ ZARÓWNO ZALETY, JAK I WADY, ALE TO CHYBA DOBRZE. W KOŃCU CHODZI O TO, ŻEBY ZE SWOISTEGO SPEKTAKLU „WYCIĄGNĄĆ” DLA SIEBIE, „WYNIEŚĆ”, JAK NAJWIĘCEJ. Krytyczny punkt widzenia? Zastanawia mnie, czy ludzie w sali kinowej nr 5 po premierze owego filmu, nie wstali ze swoich foteli i nie poszli popełnić zbiorowego samobójstwa – no, ale to tak w gwoli dygresji. Ciekawi mnie też, czy nie wzrosła liczba samobójstw po obejrzeniu filmu tak jak w czasie gorączki werterowskiej… Dobra, teraz już zupełnie na poważnie. Sala samobójców opowiada o problemie, właściwie o problemach, a najdokładniej mówiąc o OGROMIE problemów. Jan Komasa postanowił wrzucić do jednego worka wszystkie trudności XXI wieku, z którymi może spotkać się nastolatek. W filmie mamy więc kwestię homoseksualizmu, braku akceptacji ze strony rówieśników, braku kontaktu na linii rodzice dziecko, kultury emo, depresji u młodych ludzi, niemożności radzenia sobie z problemami, zamykania się na najbliższych, (no i w końcu) życia w wirtualnym, internetowym świecie. Tak po krótce układa się sama fabuła. Sala samobójców jest trochę przesadzona, a nawet bardzo wyhiperbolizowana, ale może właśnie przez to jest tak bezpośrednia, drastyczna i poruszająca. Film osiągnął więc cel: po obejrzeniu go, mamy wrażenie „katharsis”, a w głowie rodzi nam się mętlik i należy go uporządkować. Najważniejsze jest to, że film nie należy do nurtu tandetnych, modnych i niestety popularnych w Polsce romansideł (może lepsza będzie tu nazwa środowiskowa: kolejna komedia dla kretynów) z zestawem tych samych aktorów i aktoreczek na czele. Salę samobójców należy umieścić na półce obok takich
pozycji jak Galerianki czy Dom zły, czyli nielicznych perełek młodej, polskiej kinematografii. Elementem, na który warto jeszcze zwrócić uwagę, jest obsada filmu. Jan Komasa postanowił współpracować z Agatą Kuleszą, Krzysztofem Pieczyńskim i Kingą Preis, którzy są dojrzałymi, doświadczonymi przedstawicielami rzemiosła. Świetna w swojej roli była Roma Gąsiorowska, która ma naprawdę (przepraszam za kolokwialne określenie) powalający talent. Jest jeszcze oczywiście odtwórca głównej postaci – Jakub Gierszał, który zapowiada się na znakomitego artystę. W tak młodym wieku i z tak szczupłym doświadczniem, otrzymał wymagającą rolę i jak najbardziej sobie z nią poradził. Gąsiorowska i Gierszał tworzą wybuchowy duet i są obiecującymi nadziejami polskiego kina. Kto nie wierzy, niech się przekona, oglądając te wyjątkowo częste zbliżenia na twarze aktorów. Podsumowując, Sala samobójców jest jednym z tych filmów, które należy mieć. Produkcja Komasy jest mocnym i szokującym dziełem, która z przytupem weszła do kin. W filmie odnajdziemy też swoistą poezję, albo raczej motta - patrz: tytuł artykułu czy też inny przykład: świat zamknięty, rany otwarte, otwarty świat, rany zamknięte. Czy jest to film, do którego polska publika musiała dojrzeć czy kolejny przesadzony i kiczowaty wytwór kinematograficzny – sami zadecydujcie, bo to od Was i Waszej wrażliwości zależy odbiór i dalszy rozwój sztuki. BENTLEY
„Bo ze mną się jest!” To słowa Dominika, które utknęły mi w pamięci chyba już na zawsze. To poczucie, którego brakuje wszystkim młodym ludziom, których rodzice są zajęci własną pracą i życiem. Młodzi uciekają w świat Internetu, zamykają się w sobie, nie potrafią poradzić sobie ze swoimi problemami, są odrzuceni przez kolegów i koleżanki, a to wszystko może prowadzić do samobójstwa. Myślę, że każdy z nas może się w tym filmie odnaleźć. Ja też znalazłam w „Sali samobójców” cząstkę siebie; krzyk młodego człowieka o to, by po prostu z nim być i by go kochać. M… „Sala samobójców” to film, który mówi o wielu problemach dzisiejszych czasów. Bardzo mnie poruszył przekaz i myślę, że zmusił on do refleksji wielu ludzi, zarówno młodszych jak i starszych. Film bardzo wyraźnie pokazuje, że zabić drugiego człowieka można samym słowem. MISIA Z jednej strony film jest bardzo ciekawy. Nowatorsko pokazuje życie młodego człowieka oraz sposób, w jaki wpływają na niego rodzice i znajomi. Świetna gra aktorska połączona z genialnym podkładem muzycznym podnosi film do rangi dzieła sztuki. Z drugiej strony jednak, pomimo tego, że „Sala samobójców” została stworzona przez niekomercyjną wytwórnię, nosi ona znamiona współczesnych filmów produkowanych za ogromne pieniądze. Dobry film musi przekraczać granice w sferach estetycznych. Bolesne, ale cóż. PIŻDŻAK Film wywarł na mnie ogromne wrażenie. W telewizji nie był nagłośniony jak inne polskie filmiki z serii „TVN zaprasza” a po obejrzeniu zwiastunu stwierdziłam, że nigdy go nie obejrzę, bo jest o grze komputerowej, a te mnie nudzą. A tu taki szok! „Sala samobójców” to jeden z najlepszych polskich filmów, jakie widziałam! Jakub Gerszał dał z siebie wszystko i pokazał widzowi, co jest istotą opowieści. Film nie tylko pokazuje współczesne życie, za którym idzie kariera i pieniądz, ale i stosunek młodych do świata i to jak ważne jest, aby każdy był kochany. Bardzo, bardzo, bardzo zachęcam do obejrzenia tego filmu! NATALIA KONOWAŁ
LIBERTA
listopad 2011
19
Recenzje
Plamy na słońcu Fot. Internet
PAMIĘTACIE MOŻE ZESZŁOROCZNEGO BOHATERA WYWIADU OSTATNIEGO NUMERU? TAK, TU CHODZI O TOMASZA GOEHS, PERKUSISTĘ ZESPOŁU KULT I KNŻ.
Nie piszę o nim po raz drugi bez powodu. Człowiek ten już w tym roku wyda swoje teksty piosenek w aranżacji Kazika Na Żywo. (Nigdy nie przypuszczałam, że może to dojść do skutku.). Nagrywanie albumu już trwa od 13 września 2011 r. Na płycie „Bar La Curva” lub wymiennie „Plamy na słońcu” znajdzie się około trzynaście utworów. Czekamy z niecierpliwością na efekty pracy nowo reaktywowanego zespołu! Chętnym polecam link: http://youtu.be/qR1CF_ni8Z8 C.
Pieniądze nie śmierdzą, kupa owszem! OSTATNIO WPADŁA MI W RĘCE KSIĄŻKA ERICA-EMMANUELA SCHMITTA „ULISSES Z BAGDADU”. NIE POWIEM, ŻE „ŻARŁAM” JĄ JAK INNE KSIĄŻKI TEGO AUTORA, ALE KIEDY SKOŃCZYŁAM CZYTAĆ OSTATNIĄ STRONĘ COŚ MNIE TKNĘŁO, ŻEBY KILKU FRAGMENTOM PRZYJRZEĆ SIĘ RAZ JESZCZE. I NA TYM CHYBA POLEGA MAGIA PROZY SCHMITTA. SPRAWY OCZYWISTE NABIERAJĄ NOWEGO ZNACZENIA. WRÓĆMY JEDNAK DO POWIEŚCI. Główny bohater o imieniu Saad Saad, (co „po arabsku znaczy Nadzieja Nadzieja, zaś po angielsku brzmi jak Smutny Smutny”), by ratować rodzinę, decyduje się na opuszczenie zajętego przez Amerykanów Iraku i rusza w podróż za chlebem i wolnością. Autor sprytnie kreśli w ten sposób portret współczesnego Odysa, którego biografia momentami łudząco przypomina postać z kart Homera. W Kairze Saad Saad spotyka Liberyjczyka Bubę, który proponuje chłopcu, aby został żigolakiem na dancingu w klubie dla kobiet. Jego atutem było pełne uzębienie, zaś największym problem brak odpowiedniego ubrania. Czytamy u Schmitta:
Fot. Internet
„Tego samego popołudnia Buba zniknął na kilka godzin, a gdy wrócił, ciskał w ręku chusteczkę, a w niej – kawałek złota. - Buba, skąd u ciebie złoto? - Ukradłem. - Buba! - Spokojnie, ukradłem złodziejowi. Nie jestem złoczyńcą, ale obrońcą niewinnych. - Miałbym ci uwierzyć? Kogo oskubałeś? - Grabarza. - Biedny człowiek… - Żartujesz? On sam oskubuje zmarłych. - Co? To zmarłych chowają tu, w Egipcie, z pieniędzmi? - Nie – ze złotem. Popatrz: to ząb! Dwie godziny później, gdy na bazarze przymierzałem nowe ubrania, sprawdzając ich krój przed lustrem, wąchając materiał, przekonałem się o słuszności przysłowia: pieniądze nie śmierdzą”.
Jak mawiał polski satyryk Stanisław Jerzy Lec: „Pieniądz jest bezwonny, choć się ulatnia”, a niezaprzeczalnie ulatnia się szybko. Tylko śmierdzi, czy nie śmierdzi? W obecnych czasach słynne łacińskie powiedzenie Pecunia non olet bywa nadużywane w celu usprawiedliwienia nieczystego źródła dochodu. Mało kto pamięta, że słowa te zostały wypowiedziane w chwili, kiedy syn Wespazjana Tytus zarzucił ojcu, że opodatkował dochody z miejskich toalet. Dochody, a nie odchody, choć dziś to właśnie odchody powinny zostać opodatkowane, albo chociaż objęte wysoką karą! Bo tak naprawdę to nie pieniądze śmierdzą tylko kupy psów moich sąsiadów, zepsute jajko albo podejrzane interesy pana z naprzeciwka, który co kwartał zmienia swoje luksusowe samochody. A co na to Schmitt? Ulisses z Bagdadu w nowym wdzianku rzeczywiście staje się na chwilę żigolakiem, ale takim, który ceniony był za naturalność, za to, że był uprzejmy, że pamiętał każdą rozmowę… Za to wreszcie, że nie zmuszał się do uśmiechu, tylko słuchał z uwagą tych nieszczęśliwych kobiet, szukających odrobiny uwagi. A nasze pytanie wraca niczym bumerang: Pecunia non olet? EWA GENGE - KORPIK 20
LIBERTA
listopad 2011