LIBERTA numer 24
marzec 2013
Pismo uczniów Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych Sióstr Urszulanek SJK w Pniewach
W numerze:
Spis treści Nowe – lepsze?.................................................3 Choroba – Twój przyjaciel czy wróg? ................ 4 Imperium, nad którym nigdy nie zachodzi słońce ....................................................... 5 Studniówka – jedyny taki bal? .......................... 6 Taniec nie tylko z gwiazdami ............................ 7 Walentynki ....................................................... 7 Zasada oczekiwania ........................................ 8 Ludzie listy piszą... ........................................... 8 Raphaël Varane – nowa nadzieja Realu Madryt? ................................................... 10 Talent? Jaki mam, taki mam. Każdy ma inny..... 11 Wyznania zakupoholiczki................................ 13 Warto obejrzeć! ..............................................14 Najlepsi z najlepszych! ....................................14 Dziewczyn(k)a z zapałkami – kolejna baśń? ...... 15 Studniówka 2013 ............................................16 Redaktor naczelna: Zuzanna Stoińska Redakcj@ Tomasz Kolanoś, Aleksandra Majewska, Julia Jęch, Anna Kurowska, Żaneta Kurowska, Celina Jerzyńska, Zuzanna Stoińska, Sonia Cicha, Izabela Mizgajska, Anna Stróżyk, Aleksandra Smoleń, Jagoda Milińska Opieka merytoryczna: p. Ewa Genge-Korpik Skład: p. Kamil Kiereta Wydawca: Zespół Szkół Ponadgimnazjalnych Sióstr Urszulanek SJK w Pniewach Obraz na okładce: Plakatówki na desce, 2013 Celina Jerzyńska
2
LIBERTA marzec 2013
Drodzy Czytelnicy!
„Każda nowość razi, obraża nawet, zanim da się rozpoznać.”
Zamiast rozważać wady i zalety samochodów, tudzież innych pojazdów mechanicznych, przejdę do innego tematu, który (pośrednio) jest związany z erą mechanizacji. O co mi tak naprawdę chodzi? „(…) Kolejki ludzi, chcących jak najszybciej dotrzeć do celu, atmosfera wszechobecnego pośpiechu i zrezygnowane miny zawiedzionych swoją próbą osób. W jednym rogu ktoś pociesza zapłakaną dziewczynę, na krzesełku jak na szpilkach siedzi postawny mężczyzna, a naprzeciwko niego stoi starszy pan, sprawiający wrażenie spokojnego (…)” – Wszystko to brzmi jak scenariusz niskobudżetowego serialu wyprodukowanego w pośpiechu. I jest w tym trochę prawdy. Do niedawna wyglądał tak prawie każdy WORD w naszym kraju. Teraz zrobiło się trochę luźniej. Bo prawdziwym powodem, dla którego postanowiłam napisać coś, co ma przypominać artykuł są NOWE PRZEPISY NA PRAWO JAZDY (gdyby to faktycznie był film, teraz byłby czas na dramatyczną muzykę). Przed wprowadzeniem tych wzbudzających wiele kontrowersji zmian, Wojewódzkie Ośrodki Ruchu Drogowego przeżyły wielkie oblężenie. Wszyscy, którzy tylko mogli, wykorzystywali swoje szanse na egzaminy na starych zasadach. Krótko mówiąc – pośpiech i chaos. Jednak nowe przepisy załatwiły sprawę – przez pierwsze kilka dni po ich wprowadzeniu mało kto zdecydował się na testy.
Nowe – lepsze?
Bo przecież trzeba stawiać sobie cele. Bo przecież trzeba sprostać oczekiwaniom. Bo przecież chcemy jakoś ułatwić sobie życie. To tylko niektóre z przyczyn, dla których postanawiamy podjąć się wyzwania naszej generacji – egzaminu na prawko. I wszystko byłoby w porządku, ALE nie wystarczy już tylko wyuczyć się dostępnych na każdym kroku pytań. Teraz od potencjalnych przyszłych kierowców wymagają więcej. Tylko czy tak naprawdę zdajemy sobie sprawę, co nas czeka? Pominę w mojej wypowiedzi osoby, które mają już szczęście trzymać w swoich dłoniach własne prawo jazdy, a skupię się na tej części populacji, których dopiero czeka rozpoczęcie przygotowań, bądź są w ich trakcie. Jestem przekonana, że mało jest pośród nas członków społeczeństwa, którzy nie słyszeli o nowych przepisach. Pozwolę sobie zaryzykować stwierdzenie, że niemalże każda z tych osób narzeka, denerwuje się i ogólnie rzecz biorąc nie jest zadowolona z wprowadzonych zmian. Tak na marginesie – nie wydaje Wam się to dziwne, że gdyby nie irytacja otoczenia w osobie kolegów i koleżanek, większość przyjęłaby nowe przepisy nie robiąc większej afery z ich powodu? Typowy efekt tłumu – oni się buntują i denerwują, no to musi być ku temu przyczyna – ja też zacznę się irytować, żeby nie było, że nie wiem o co chodzi. I dopiero potem sprawdzają zmiany, oceniają LIBERTA marzec 2013
3
według własnych kryteriów. Nie mówię, że to zjawisko jest w całości negatywne, w końcu w pewnym sensie zgłębia wśród społeczności świadomość istnienia problemów. Z drugiej jednak strony smutne jest to, że tak łatwo wpłynąć na nasz światopogląd. Wracając do nowych przepisów na prawko. Jak najbardziej rozumiem wszechobecny strach przed testami, bo tak naprawdę nie wiadomo, czego się po nich spodziewać. Jest to tzw. lęk przed nieznanym. Jednak uczestnicząc raz w dyskusji na powyższy temat, zdałam sobie sprawę, że mimo wszystko jestem w dość komfortowej sytuacji (nie pukajcie się w czoło, nie zwariowałam!). Przez parę lat, odkąd zaczęto się poważnie zastanawiać nad zmianami, żyłam w przekonaniu, że nie ma możliwości, by one mnie ominęły – można powiedzieć, że byłam na to psychicznie
przygotowana. Ale co mają powiedzieć osoby, które miały szansę „iść starym systemem”, ale nie wyszło im na testach, placu, czy mieście? Oni naprawdę mają prawo być w szoku i zdenerwować się z powodu wprowadzonych zmian (i mam nadzieję, że nie zostanie to odebrane jako nieudolna próba pocieszenia wszystkich zdających na nowych zasadach). Jakie jeszcze skutki niosą ze sobą znowelizowane przepisy? Nieprzystosowane ośrodki, mniej zdających, większe koszty – obserwując to wszystko, każdy z nas może zastanowić się nad pytaniem – czy ten system przetrwa? Jeśli tak, to jak długo jeszcze będzie trwał ogólnospołeczny bojkot? A jeżeli nie, to jakie będą tego konsekwencje i co zostanie nam zaoferowane w zamian? Odpowiedź pozostawiam Wam! POULE
Choroba – Twój przyjaciel czy wróg? Patrząc z perspektywy ucznia, choroba jest jak najbardziej korzystna, bo przecież nie trzeba iść do szkoły. Kolejnymi plusami bycia chorym jest to, że można leniuchować ile się chce i spać tyle ile potrzeba, bynajmniej w większości przypadków. Z medycznego punku widzenia choroba to „czyste zło”. Ból gardła, łamanie w kościach, katar, podwyższona temperatura – przeważnie tak objawiają się niegroźne infekcje górnych dróg oddechowych. Ale może być to też angina, a jej już nie można zlekceważyć. Często dzieje się tak, że nieaktywne bakterie wywołujące anginę, które żyją w naszym organizmie, szybciej się namnażają i chętniej atakują, gdy jesteśmy przemęczeni lub świeżo po chorobie wirusowej. Taki mechanizm lekarze nazywają fachowo autozakażeniem. Zatem według mnie, bycie chorym nie jest miłym uczuciem. Lekarze twierdzą, że sprawcą nękających dolegliwości jesteś głównie Ty sam. Sam podświadomie je wywołujesz i ich pragniesz. Osobiście mogę powiedzieć, że już po jednym dniu choroby dręczyły mnie myśli o zaległych sprawdzianach i kartkówkach, tęskniłam za znajomymi, mimo, że nie pragnęłam być chorą. Dlaczego tak się stało? Wyjaśnienie jest jedno – wyjątki się zdarzają. Prawdę mówiąc, choroba dopadnie każdego, czy się tego chce czy nie. Jeśli będziesz prawidłowo o siebie dbać, choroba powinna być tylko twoim wrogiem, jeśli nie, może zostać jedynie Twoim najcenniejszym przyjacielem, ponieważ każdy jej objaw stanowi drogowskaz prowadzący wprost do całkowitego uzdrowienia. Od dbania o siebie, emocji i sytuacji, które Cię spotykają zależy stan Twojego zdrowia. Dbaj o nie, bo jest Ci naprawdę potrzebne! ALEKSANDRA SMOLEŃ
4
LIBERTA marzec 2013
Imperium, nad którym nigdy nie zachodzi słońce
Uczy Pan w naszej szkole historii, ale także dodatkowo języka hiszpańskiego. Opowiadał Pan kiedyś, że studia były związane z historią Hiszpanii. Jak zaczęła się Pańska przygoda z hiszpańskim? Skąd zainteresowanie tym językiem i krajem?
Początki zainteresowania językiem hiszpańskim sięgają szkoły podstawowej. Kiedyś w domu nudziło mi się i sięgnąłem po stojący na półce podręcznik dla lektoratów do języka hiszpańskiego (należy do mojej mamy, która jest filologiem romańskim z wykształcenia) i nie słysząc nigdy tego języka „na żywo” nauczyłem się gramatyki, fonetyki… I kiedy po raz pierwszy po latach usłyszałem coś po hiszpańsku okazało się, że doskonale to rozumiem. Podobno języka trudno jest się uczyć samodzielnie. Jak to wyglądało w Pana przypadku? Od szkoły podstawowej przez liceum samodzielnie. Potem na studiach na KUL-u na lektoratach i wydziale filologii romańskiej w katedrze iberystyki.
„Nawet z pozoru najdziwaczniejsza, najskromniejsza pasja jest czymś bardzo, ale to bardzo cennym.” Czy uważa Pan hiszpański za trudny język? Nie, to nie jest trudny język do nauki, jest bardzo logiczny, oparty na łacinie. Owszem, jest mnóstwo wyjątków gramatycznych, ale i tak daje się znaleźć uzasadnienie logiczne nawet dla nich. Czy był Pan kiedyś na Półwyspie Iberyjskim? Jeśli tak, to co jest tam najbardziej interesujące i jak wspomina Pan pobyt? Tak, byłem. W Barcelonie, Madrycie, w Galicji. Oczywiście piękne kobiety, genialne wino, wspaniały klimat do zwiedzania i podziwiania zabytków.
Czy klasyczny wizerunek Hiszpana ma swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości? Nie ma klasycznego, stereotypowego Hiszpana – w każdym regionie Hiszpanie żyją trochę inaczej, zupełnie jak w Polsce. Podsumowując, komu poleciłby Pan naukę hiszpańskiego i wyjazd do Hiszpanii? Każdemu żądnemu przygód i ciekawemu świata człowiekowi. DZIĘKUJĘ ZA ROZMOWĘ.
LIBERTA marzec 2013
5
Studniówka – jedyny taki bal?
Patrząc chociażby na naszą szkołę, gdzie koszt samej imprezy znacznie przewyższa 300 zł, widać, jak wielkie ciągnie to za sobą wydatki. Do tego dochodzi ubiór, samochód itd. O ile chłopak po prostu włoży garnitur i koszulę, to w przypadku dziewczyny sukienka to dopiero początek… Według moich
„Jak na deszczu łza, cały ten świat nie znaczy nic. Chwila, która trwa, może być najlepszą z twoich chwil..”
obliczeń wszystko to sięga 800 zł! Bo na ubiorze się nie kończy. Przecież to jedyny taki bal w życiu, więc jak podjechać tam starym fiatem 126p dziadka? Nie ma takiej opcji. Zatem trzeba wynająć limuzynę, której koszt sięga, bagatela, 500zł/godzinę. Kolejna sprawa – Dziewczyna nie może wejść na salę bez kwiatka. Potrzebna jest co najmniej metrowa czerwona róża, kosztująca, skromnie licząc, około 20 zł. koszty studniówki - dziewczyna
koszty studniówki - chłopak
4% impreza
impreza
12% 40%
13%
sukienka buty
19%
fryzjer 25%
torebka
50%
garnitur
37% dodatki (krawat, perfum, itd.)
Jest jeszcze jedna grupa ludzi, zupełnie niepasująca do stereotypu. Zauważmy, że dzisiejsza młodzież bardzo często, bo praktycznie co weekend, idzie na imprezę. Dawniej młodzi ludzie nie wychodzili tak często do dyskoteki czy pubów, więc studniówka była dla nich naprawdę pierwszym, poważnym balem. Dzisiejsi maturzyści twierdzą, że bal studniówkowy to spotkanie jak każde inne. W dodatku droższe, bo przecież zwykły bilet do klubu można nabyć w granicach od 10 do 150 zł (przy czym druga opcja to tzw. „na bogato”). Idąc tym tropem, licealiści twierdzą, że nie ma po co iść na przedmaturalną imprezę i wpasowywać się w gombrowiczowe formy, skoro można sobie po prostu odpuścić i ewentualnie pójść do klubu. I tak rodzi się nowy trend – niechodzenie na studniówkę. Moja studniówka za rok. Co zrobię? Nie wiem. Z jednej strony miło byłoby zatańczyć poloneza rodem z „Pana Tadeusza”, ale z drugiej, skoro ma to być potańcówka jak każda inna, czy warto? PARADIESVOGEL
6
LIBERTA marzec 2013
Taniec nie tylko z gwiazdami
Otóż okazuje się, że nie trzeba być gwiazdą, aby chwalono Cię za taniec. Tak naprawdę tańczyć potrafi każdy. Wiem. W tym momencie wielu z Was pomyśli, że kłamię, ale czy kiedykolwiek zastanawialiście się nad definicją tańca? Jeżeli nie, to w skrócie ją przedstawię. Taniec nie ma jednej określonej definicji. Tańcem możemy nazwać ruch wykonywany w rytm muzyki lub spontanicznie. Przy muzyce, nawet dwa kroki lub rytmiczne chodzenie też jest tańcem. Większość z nas uważa, że jeżeli nie potrafisz tańczyć profesjonalnie, to nie powinieneś się pokazywać. Otóż w tańcu najważniejsza jest spontaniczność i dobra zabawa. To nic, że czasami jest to tylko podskakiwanie w rytm muzyki, ważne, że nas to cieszy. Tak więc Drogie Panie nie przejmujcie się tańcem ze swoim partnerem, tylko róbcie to co on (nawet jeśli byłoby to obieganie sali w rytm muzyki czy najzwyklejszy robot), a uwierzcie mi, że wszyscy Wam będą zazdrościć świetnej zabawy. ANNA STRÓŻYK
Walentynki
Każda osoba mająca szczęście znaleźć swoją drugą połówkę, co roku przechodzi przez te same dylematy. Co roku doświadczamy niepokoju, nie jesteśmy pewni, czy prezent na pewno się spodoba, czy trafimy w gusta chłopaka/dziewczyny. Przeżywając to samo, zdecydowałem/am się na próbę oszczędzenia stresu Wam, Drodzy rówieśnicy i zdradzenia patentu na kilka oryginalnych prezentów walentynkowych. Może któryś z nich wykorzystacie w przyszłym roku? Po pierwsze: CZEKOLADA, jednak w trochę innej formie. Zamiast standardowej tabliczki proponuję BASEN. Podarowując najbliższym ten „nektar bogów” wyrażamy swoją miłość, więc analogicznie dając basen pełen czekolady pokazujemy ogrom naszej czekoladowej miłości. Poza tym wprawi on naszą miłość w szampański nastrój i będzie niezapomnianym przeżyciem! Po drugie: PRZEJEŻDŻKA na żyrafie, słoniu lub innym zwierzęciu mającym odpowiednie rozmiary do podziwiania z niego zachodu Słońca. Myślę, że nawet delikatne kołysanie w trakcie jazdy i możliwość upadku nie byłyby w stanie zaburzyć romantycznej atmosfery, która z pewnością szybko wytworzyłaby się między „gołąbeczkami”. Po trzecie: WEJŚCIÓWKA do Krainy Minimków, zaczarowanego świata Alicji czy bajecznej Narnii. Taka wyprawa zostawiłaby w pamięci wiele ciepłych wspomnień, a obdarowujący na pewno zostałby zapamiętany jako osoba, potrafiąca stworzyć wokół nas iście baśniową atmosferę. Oczywiście moje pomysły mogą zostać potraktowane jako inspiracja, mam jednak nadzieję, że w kimś obudzą wenę twórczą. Jako wielbicielka czekolady skłaniam się ku pomysłowi nr 1, ale wiem, że w istocie najważniejsze jest bycie z ukochaną osobą i uczucie, które przetrwa 14 lutego również bez żyrafy czy słonia. KRÓL JULIAN
LIBERTA marzec 2013
7
Zasada oczekiwania
Łatwo jest się zagubić, zranić nieświadomie kogoś bliskiego, zapomnieć o sobie, wplątać się w wir zgubnych zdarzeń. Popełniając kolejne błędne decyzje, czekając na to, co nigdy się nie wydarzy, ulegamy... Tak, wbrew pozorom łatwo jest każdego z nas zmanipulować. I łapiemy się na tym, że oczekujemy. Im więcej oczekujesz, tym bardziej się zawodzisz. Bo my ludzie mamy skłonność do tego, by od innych oczekiwać więcej niż oni sami mogliby się spodziewać po nas. Oczekujemy od ludzi tego, by myśleli i postępowali tak jak my. Oczekujemy pamięci, zaangażowania. Oczekujemy gestów, słów, czynów, a kiedy już je dostajemy, narzekamy, że to za mało, że można było zrobić więcej. Że czegoś więcej, oczekiwaliśmy… W drugą stronę działa to podobnie, ale nie chce mi się wymyślać przykładu. Bo i po co? Popatrzcie na swoje życie. Cofnijcie się pamięcią kilka dni i na pewno znajdziecie tam przykład niespełnionych oczekiwań. Ktoś powie, że to wszystko przez tą naszą skłonność do narzekań. Nieprawda. To nasza skłonność do wyolbrzymionych oczekiwań. Powinnyśmy nauczyć się przyjmować od innych najdrobniejsze rzeczy, najmniej zauważalne gesty i najcichsze słowa. Zwykłe dziękuje od starszej pani przepuszczonej przy wejściu do sklepu, zwykły uśmiech dziewczyny rozdającej gazety na przystanku, kwiaty zebrane przy polnej drodze i dane Ci kobieto bez najmniejszej okazji. Nie oczekujmy od ludzi zbyt wiele. Oczekujmy tyle ile nam potrzeba do szczęścia. Całą resztę traktujmy jak miłą niespodziankę... Nadprogramowe, wyolbrzymione i wiecznie niespełnione oczekiwania zostawmy dla siebie samych. Jeśli jednak mimo to stwierdzisz, że Twoje oczekiwania nie są zaspokajane, popatrz na faceta, od którego wcześniej nie oczekiwałaś niczego. Być może za chwilę stanie się on facetem, bez którego nie potrafisz się obejść. Nie utrudniajmy sobie życia… Rozpoczął się POST. Może to szansa, aby zmienić swoje podejście? YUMI
L u d z i e l i s ty p i s z ą . . .
Pniewy, marzec 2013 r.
Drogi Kostku, Nie musisz pracować, przecież to takie nudne i nieużyteczne. Bardzo pochwalam brak systematyczności, robisz to, na co aktualnie masz ochotę. No nic, że niekiedy puszczają Ci nerwy. Musi być energia w narodzie. Trzeba korzystać z życia! Pokusy i nałogi dają Ci wolność, spełnienie. Szczęśliwi czasu nie liczą, nie ma więc znaczenia, o której wstajesz. Masz rację, po co przychodzić w poniedziałek do szkoły, przecież to poniedziałek! Jesteś uosobieniem samych dobrych cech. Tak trzymaj! Będzie z Ciebie wielki człowiek. TOMEK 8
LIBERTA marzec 2013
Pniewy, marzec 2013 r.
Droga Olu! Piszę, żeby wyznać Ci co o Tobie myślę. Może wydać Ci się to dziwne, ale nie mogę dłużej wytrzymać z tym, aby powiedzieć Ci jak bardzo jestem pod wrażeniem Twojej osoby. Gdy myślę o Tobie, widzę przed sobą najbardziej atrakcyjną dziewczynę, jaką przyszło mi spotkać. Twoja pewność siebie sprawia, że mogę tylko zazdrościć Ci tego, jak ludzie lgną do Twojej osoby. Jesteś tak otwarta i pogodna, że zarażasz ludzi optymizmem. Zawsze robisz to, na co nie masz ochoty i nigdy nie narzekasz. Wszystko Ci się udaje, kiedy śpiewasz, ludzie mdleją z wrażenia, a Twoja zdolność do przyswajania wiedzy z przedmiotów ścisłych jest tym, co najbardziej wzbudza we mnie podziw. Koniecznie musimy się spotkać i zagrać w ukochaną siatkówkę. Obiecałaś nauczyć mnie zagrywek! CAŁUJĘ, TWOJA YUMI
Kwilcz, marzec 2013 r.
Droga Julio! Na wstępie mego listu pragnę Ci pogratulować szóstki z testu maturalnego z matematyki. Od zawsze byłaś zdolna i potrafiłaś logicznie myśleć. Obserwuję Cię od dłuższego czasu. Zaintrygowałaś mnie. Twoja pewność siebie, nienaganne kształty i hollywoodzki uśmiech sprawiają, że zapominam języka w ustach. Jestem pod wrażeniem Twojego daru do rozwiązywania najbardziej skomplikowanych zadań z fizyki. Poddaje w wątpliwość, że jesteś zwyczajnym człowiekiem. Bo któż potrafi spojrzeć na długie, bezsensowne zadanie typu „Ala ma kota, Klaudia ma katar. Oblicz przyspieszenie ziemskie kota poruszającego się po orbicie ruchem jednostajnie przyspieszonym, jeśli wiesz, że ów kot ma bardzo długi, wysmarowany truskawkowym dżemem ogon” bez najmniejszego zastanowienia? Podziwiam Cię za umiejętność pochłaniania setek litrów ketchupu rocznie. Ktoś musi napędzać ten przemysł. Zauważyłam, że nikt nie jest zdolny tak często gubić motywacji i zaczynać wszystko od nowa. Od dzisiaj mówię Ci Syzyf. Zdecydowanie lubię, kiedy rozpłakujesz się na zawołanie ze szczęścia, smutku, irytacji, bezsilności, nudów, euforii, radości, niemocy, przy złym humorze, przy dobrym humorze. Wtedy masz taką uroczo spuchniętą od łez twarz i wyglądasz co najmniej uroczo. Lubię obserwować, kiedy beztrosko gubisz swoją talię, zalewając się tonami Snickersów. Wówczas Twoje wielkie oczka przypominają dwie świecące gwiazdki, a twoje policzki są słodko „chomicze”. Pamiętaj o uroku swoich nieproporcjonalnie długich ud, przecież nie każdy może mieć idealnie dopasowane spodnie. Ta inność czyni cię wyjątkową. Jak widzisz jestem pod wrażeniem. Nie mogę pojąć jak tak sprzeczny człowiek jak Ty może jeszcze istnieć na tym świecie. Gratulacje! Na koniec życzę Ci spełnienia Twoich najskrytszych marzeń, czyli pracy w zawodzie nauczyciela języka niemieckiego. JULIA
Sieraków, marzec 2013 r. LIBERTA marzec 2013
9
Drogi Królu Julianie! Przepraszam, że przerywam Ci naukę, wiem jak bardzo cenisz każdą chwilę spędzoną w szkole, jak chętnie czerpiesz wiedzę z tej przeogromnej, urszulańskiej czary. Słyszałam, że wkrótce skończysz kurs prawa jazdy. Jak czujesz się za kierownicą? Znając Ciebie, nie zwracasz uwagi na drogę, tylko dbasz o to, aby bębenki w uszach instruktora szybciej się zużyły. Bardzo dobrze! Ktoś musi dostarczać wszystkim ponurym ludziom odpowiednie dawki optymizmu. Jednak nie o tym chciałam/em pisać – potrzebuję Twojej pomocy! W najbliższym czasie wyprawiam imprezę urodzinową, a jak zwykle nie mogę na nic znaleźć czasu. Jesteś w stanie pomóc mi w domowych porządkach? Najbardziej przydałaby mi się pomoc w odkurzaniu. Proszę Cię o to, bo wiem, że włożysz w tę czynność całe swoje serce i zrobisz to najlepiej. Poza tym zdaję sobie sprawę, że musisz przełożyć swoją cotygodniową wizytę u kosmetyczki, która, jak wszyscy doskonale wiedzą, jest dla Ciebie niezmiernie ważna. Jednak oczywiste jest dla mnie, że masz wielkie serce i w najmniejszym stopniu nie myślisz o sobie, kiedy ktoś potrzebuje pomocy. Mogę się wręcz założyć, że oddasz mi cały swój zapas czekolady, gdybym tylko Cię o to poprosił/a! Mam nadzieję, że szybko odpowiesz na mój list, mimo natłoku obowiązków i zadań domowych, które zajmują Ci tak wiele czasu dziennie. SERDECZNIE CIĘ POZDRAWIAM IZA
P.S. Na kolejnych zajęciach w-fu koniecznie pozdrów ode mnie nauczyciela! Ciągle mam sentyment do tego przedmiotu. Całuski!
Raphaël Varane – nowa nadzieja Realu Madryt?
Ten niespełna dwudziestoletni obrońca zagrał przeciwko Barcelonie w Pucharze Króla jak prawdziwy profesor, zachwycając swoją grą kibiców i dziennikarzy na całym świecie. Wykazał się ogromnym spokojem i opanowaniem. Jest to wręcz nieprawdopodobne, biorąc pod uwagę jego wiek i doświadczenie. Mecz z Barceloną to nie jedyny bardzo dobry występ Francuza z drużyną z topu. Varane zagrał bardzo dobrze przeciwko Manchesterowi City, czy niedawno przeciw Manchesterowi United. Wielu określa go mianem cracka i wróży mu świetlaną przyszłość przez wiele lat na Santiago Bernabéu. Jego wielkość i profesjonalizm potwierdza fakt, iż w jednym z wywiadów na pytanie, czy nie denerwuje się grając przeciwko Barcelonie, odpowiedział, że nie ma prawa się denerwować, ponieważ piłka nożna to jego zawód. Zważywszy na jego młody wiek (jak na środkowego obrońcę), należy mieć na uwadze fakt, że Raphaël cały czas będzie nabierał umiejętności i doświadczenia, tak ważnego dla zawodnika na jego pozycji. Jedno jest pewne, jeśli dalej będzie kroczył tą drogą i jego rozwój będzie przebiegał tak pomyślnie jak teraz, ma szansę stać się nowym Paolem Maldinim, jednym z najlepszych obrońców w historii piłki nożnej. KÓLEWSKIKIBIC 10
LIBERTA marzec 2013
Talent? Jaki mam, taki mam. Każdy ma inny. - Na początek zarazem trudne i łatwe pytanie. Czym jest dla „Po prostu jesteśmy twórczymi Pana sztuka? osobowościami z lotną fantazją - Sztuka… Tak naprawdę to dość trudne pytanie. Sztuka jest i przytłaczają nas ramki związana z tym, co twórca może pokazać swoim indywidualnym codzienności” uczuciem, to sposób ingerowania w myśli innych osób, które będą to dzieło oglądać. - Jak to się stało, że został Pan artystą? - Jest taka historia, która opowiada o moim zafascynowaniu. Poszedłem do biblioteki i wypożyczyłem pewną książkę, która była bardzo pięknie ilustrowana. W tym samym dniu ją całą przeczytałem, ale byłem nią tak zachwycony, że zacząłem to wszystko przerysowywać. Po około 20-30 dniach, kiedy poszedłem oddać książkę, bibliotekarz zapytał: „- O co chodzi w tej książce, że ją tak długo przetrzymywałeś?”. Poszedłem z myślą, że wezmę następną książkę, przeczytam ją i przerysuję kolejne ilustracje, a on mi zadał takie pytanie. Zawstydziłem się, nic mu nie odpowiedziałem i wróciłem do domu. A i tak moja fascynacja do dzieł sztuki innych rysowników i malarzy przetrwała. No i tak się zaczęło. Lubiłem rysować – jak każde dziecko. Na początku przerysowywałem, później zacząłem tak naprawdę rysować od siebie, wymyślać różne obrazki. Rysowałem portrety, często bliskich mi osób. Portret mojego ojca – to był pierwszy naprawdę udany portret. Mój ojciec powiesił go na ścianie, patrzył na niego i był bardzo dumny. - Co Pana inspiruje? - Od najmłodszych lat inspirowała mnie natura – żywa natura, ludzie, przyroda. To zadecydowało o tym, że przestałem przerysowywać, a zająłem się swoją twórczością. Zachwyt przelany na kartkę papieru, Fascynuje mnie starożytność, szczególnie kultura tracka, czyli jedno z wielu dzieł artysty. która nie jest tak znana jak np. grecka, ale jest bardzo bogata. Ostatnio inspiruje mnie życie Orfeusza. - Czy jest jakiś artysta, na którym się Pan wzoruje? - Nie mam ulubionego artysty, ale bardzo cenię Rembrandta, Rubensa. Jeśli chodzi o współczesnych malarzy to doceniam niektórych bułgarskich artystów. - Czy uważa Pan, że sztuka będzie kiedyś skomercjalizowana? Czasem tak się dzieje z dobrą muzyką – najpierw słucha ją dane grono ludzi, potem staje się ona modna, a na końcu tandetna. - Teraz jest w modzie sztuka komercyjna. Artysta jest z tym związany, bo w końcu musi coś jeść. Jeśli artysta wejdzie w kompromis ze sztuką i w jakimś stopniu zacznie zwracać uwagę na jak najwyższe zarobki, to on jest już daleko od sztuki. Komercyjna sztuka na pewno pójdzie do śmieci – artysta zarobi, a jego dzieło zniknie z historii. Jeśli dojdzie do komercji to sztuka przestaje być sztuką. Sztuka powinna działać na uczucia ludzi, uczyć ich estetyki, piękna. Piękno może być wszędzie. Ludzie tego nie zauważają, nawet tego, że oni są piękni. - Urodził się Pan w Bułgarii, tam też Pan studiował i rozwijał twórczo. Dlaczego przyjechał Pan do Polski? - Tak się potoczyło moje życie. Moja żona jest Polką. Fascynowała mnie także kultura zachodnioeuropejska. Do czasów studenckich nie miałem bezpośredniego kontaktu z tą kulturą. Pierwsza styczność to praktyki studenckie we Lwowie. Tam po raz pierwszy w życiu słuchałem organów kościelnych. W Bułgarii, w cerkwi nie ma organów, są tylko w katolickich kościołach. LIBERTA marzec 2013
11
- Na czym polega praca malarza? - Wszystko, co pojawi się w mojej głowie jako myśl, bardzo często realizuję w rysunku. Mam cały stos rysunków z ideami, moimi tematami, do których ciągle wracam. Jeśli chodzi o rozwijanie tych myśli, to nie miałem tak dużo czasu, aby je zrealizować. Sztuką – niełatwą sztuką jest też pokazanie człowieka nie tylko z wyglądu zewnętrznego, ale także jego duszy. Trzeba przejrzeć jego wnętrze. Musi być bezpośredni kontakt między malarzem, a człowiekiem, musi zaistnieć więź. - Jak inni odbierają Pańską sztukę? - Różnie. Każdy artysta ma swoją publiczność, która go ceni, którzy są blisko duchowo, uczuciowo. W Bułgarii miałem grupę entuzjastów, ale tu dopiero się ona rozwija. - Jakie są Pana plany na przyszłość? - W najbliższym czasie chciałbym zrobić wystawę w Pniewach. Potem spróbuję może w Szamotułach, w Poznaniu, w Nowym Tomyślu. Zobaczymy, co się będzie działo. Na razie nie mam daleko idącej perspektywy. - Marzenie Aleko Novanskiego to… - Chciałbym zrealizować się jako artysta. - Gdyby ktoś Panu powiedział, że uważa Pana za człowieka z pasją, to przytaknąłby Pan? - Chyba tak. Sztuka jest dla mnie pasją. Ciągle do niej wracam. Niezależnie od tego, co robię, to jest to moje miejsce, gdzie mogę uciec, miejsce w moim świecie. DZIĘKUJĘ ZA ROZMOWĘ – ZUZANNA STOIŃSKA
Bez Ciebie nie mam nic, a przy Tobie wszystko. Choć nie marzę wciąż o Tobie, to w mych myślach jesteś blisko. Bez Ciebie słońce zamarza, a lód nie topnieje, Bo ta miłość istnieć nie mogła, a dzisiaj istnieje! Choć stąpam po ziemi, to błądzę po niebie. Bo jesteś mym Aniołem i szukam wszędzie Ciebie. Szczęście mnie spotkało, a cierpienie nakazało, By każde z nas dobrze swą rolę odgrywało! Patrząc nie widzę, słuchając nie słyszę, Wtedy rozmyślam o tym, jak wiatr nasz los kołysze. Teraz idziemy razem pośród łąk w nieznane, Rzucając przeszłość, rozbijając ją o ścianę. Bo Twoja miłość do mego serca klucz zdobyła, I smakujemy ją tak, by się nigdy nie skończyła! SONIA CICHA
12
LIBERTA marzec 2013
Wyznania zakupoholiczki
Gdzie powinnam wejść najpierw? Co ja w ogóle miałam kupić? A tak! Potrzebowałam więcej spodni, bielizny czy...? Niee, raczej nie. Możliwe, że mam już wszystko?! Odczuwam chwilowy bezsens istnienia. Ach, zapomniałam o moich wymarzonych beżowych platformach! Co z tego, że mam już trzy pary beżowych. Te muszą być inne, wyjątkowe. Poprzednią parę miałam przecież raz w kościele, w jednej poszłam dwa razy na imprezę, a trzecia para… (Czy ja ją w ogóle wypakowałam z kartonu? Nie mam pojęcia). Wchodzę do pierwszego butiku. Oglądam wszystko z nieco skwaszoną miną. Eee… nic dla mnie. W drugim butiku podobna sytuacja. Czyżby już mnie opuściła dobra zakupowa passa? Czuję się bezsilna. Nie jestem pewna czy mój portfel nadal jest na miejscu, a tak jest. Czy aby na pewno on tam był czy tylko mi się wydawało? Sprawdzę jeszcze raz. A tak, jest! Zanurzam się w głąb centrum. Widzę obok siebie kobiety podobne do mnie. Jedna ma taki sam płaszcz! I tak ja prezentuję się w nim lepiej, pfff. Idę dalej. Wydawało mi się, czy widziałam ten specyficzny napis na czerwonym tle… Czyżby…? Czyżby? Czyżby?! WYPRZEDAŻ! Czuje jak moje serce bije mocniej. Unoszę głowę, prostuje sylwetkę i w skupieniu kroczę ku przeznaczeniu. Moje źrenice się poszerzają. Jest to tak intensywne, że niemal odczuwalne. Wbiegłam (prawie) po czworakach skradając się między kolumnami setek par butów. Pośród obuwniczego plebsu czułam ICH słodki, skórzany zapach. Wiedziałam, że są gdzieś w pobliżu. Podpowiadał mi to nabyty przez lata doświadczeń zakupowy instynkt. Dostrzegłam je z daleka. Trudno było ich nie zauważyć. Emanowały swym niesamowitym blaskiem, a aromat środków konserwujących wodził mnie za nos. Wyróżniały się nie tylko wonią, ale również niebanalnym wyglądem pozwalających odróżnić JE od zwykłych szpilek. Snując outfitowe plany nie zauważyłam, że jakiś niezidentyfikowany obiekt wyraził nimi szczególne zainteresowanie. Co to, to nie! Zrywam się jak oparzona i niczym sprytny lis i przyczajona modliszka w jednym, udaję się pod regał, obserwować moją przyszłą zdobycz. Nie spuszczam wzroku z nieznajomej (ale ma obrzydliwą torebkę, takich ludzi powinni karać za tworzenie złych wrażeń estetycznych). Emocje sięgają zenitu. Czuję, że pot spływa mi po czole, marszczę srogo brwi. Poszła. Nareszcie. HAHAHAHAHA (szyderczy, dziki śmiech). Sprawdzam czy mają mój rozmiar. O nie! Ostatni karton! Wznoszę błagalny wzrok ku niebu. Ściągam z pośpiechem swoje buty i rzucam je w kąt. Ściągam z półki niebiańskie pudło, siadam na pufę i przymierzam. Poczucie euforii przepływa przez całe moje ciało. Od koniuszków palców do czubka głowy czuję nadchodzącą falę ogromnego szczęścia. Jesteście już moje, chodźcie do mamusi!!! Zdecydowanym krokiem zmierzam do kasy. W emocjach drżą mi dłonie, kolejny raz nie mogę znaleźć portfela. Jest! Mam go! Płacę. Wybiegam z centrum z rozpromienioną twarzą i rozpalonymi policzkami. Podskakuję z radości. Spoglądam na zegarek. Już 19.00? Odkąd weszłam minęło 5 godzin? Tyle czasu chodzenia? Kobieto, przecież Ty musisz być na skraju wyczerpania. Ach, życie fashion victim jest zdecydowanie wyczerpujące. TRUSKAWKA95
LIBERTA marzec 2013
13
Warto obejrzeć!
Tytułowym bohaterem filmu jest Django (Jamie Foxx), wyzwolony niewolnik, który pod skrzydłami niemieckiego dentysty – łowcy głów dr Schultza (Christoph Waltz) uczy się fachu, polując na złoczyńców. We dwóch wyprawiają się po żonę wyzwoleńca, która jest niewolnicą bezwzględnego plantatora Calvina Candie (Leonardo DiCaprio). Cała historia jest bardzo interesująca, a przede wszystkim wciągająca. Dostarcza niezapomnianych wrażeń. Obsada filmu jest doborowa. Odtwórca głównej roli Jamie Foxx, to wszechstronny profesjonalista w swoim fachu. Ma na koncie wiele nagród m.in. prestiżowego Oscara. Christoph Waltz również cieszy się dużą popularnością, jak i Leonardo DiCaprio. Uważam, że ich gra jest niezwykle ciekawa, a aktorzy fantastycznie wczuli się w odtwarzane role. Muzyka zawsze towarzyszy akcji, wzmaga napięcie oraz pobudza wyobraźnie. Film cieszy się dużą popularnością, zdobył m.in. 2 Oscary i choćby dlatego go polecam. Warto w te ostatnie dni zimy usiąść, przykryć się kocem, zrobić popcorn i dać się porwać niezwykłej historii. J.M.
Najlepsi z najlepszych!
Idealne harmonie, melancholijne dźwięki i fantastycznie dobrani artyści nadają perfekcyjny wygląd każdej piosence z osobna. Akordeony, skrzypce, perkusja, gitara i dojrzałe głosy cenionych muzyków, tworząc niepowtarzalną historię świata dźwięków. To wszystko można znaleźć na dwupłytowym „Muzyka - to jest wyłom, przez który albumie, który jest kontynuacją projektu dusza, jak więzień z więzienia z 2006 roku, zatytułowanym „Son Of Rogues leci czasem w regiony wolności. Gallery: Pirate Ballads, Sea Songs & Chanteys”.
Muzyka - to córa wszystkich muz.”
14
LIBERTA marzec 2013
POLECAM! C.
Dziewczyn(k)a z zapałkami – kolejna baśń? Dziewczyna z zapałkami to debiutancka powieść w dorobku poetyckim Anny Janko, dlatego nie brak tam wykwintnego języka obfitego w środki językowe. To utwór kilkakrotnie nagradzany, bo niewątpliwie wart jest wyróżnienia. Zbieżność tytułu z wzruszającą baśnią Andersena jest przypadkowa, bo książka Janko to powieść trudna, dojrzała, refleksyjna, nawet psychologiczna. Szkielet fabuły jest skomplikowany. Wydaje się, że czytelnikowi wyświetlają się slajdy z życia głównej bohaterki, które sama ożywia poprzez pełną emocji opowieść. Akcja toczy się w czasach PRL-u, w szarych latach 70., 80., 90. Ha., bo dziewczyna nie utożsamia się ze swoim imieniem (Hania, Hanusia, Haneczka), uważa siebie (tj. swoją duszę, jak to sama opisuje „mojość”) i swoje ciało jako dwa osobne organizmy, potrafi patrzeć na siebie z punktu widzenia trzeciej osoby. Ha. – młoda dziewczyna, „wieczna studentka”, bierze ślub z Pawiem (skrót imienia od Pawła), jest znienawidzona przez teściową, wkrótce ma dwoje dzieci. Jednak niedługo potem, znudzona i zmęczona szarym życiem w szarym świecie, popada w alkoholizm. Nie zapobiega temu nawet wyjazd do Ameryki – lepszego świata, wolnego, barwnego, kapitalistycznego. Jednak na tym akcja się nie kończy. W fabułę wplątane są również inne wątki – absurdy czasów peerelowskich, takie jak np. działania zapobiegające skutkom katastrofy w Czarnobylu. Na jednej ze stron internetowych czytam: „Utwór Anny Janko to opowieść o byciu nieszczęśliwą”. Jest to chyba najbardziej uwłaczające stwierdzenie, dotyczące tej książki. Utwór poetki jest dojrzałym manifestem refleksji dotyczących świata. Traktuje o egzystencji człowieka, o jego ciągłym poszukiwaniu szczęścia, o trudnościach, jakie napotyka i jak sobie z nimi radzić. Podkreśla naturę kobiety – romantyczki, która pragnie zarówno bliskości dusz, jak i namiętnej, wyuzdanej erotyki. Autorka, z natury poetka, nie wyzbyła się bogatego języka – i dobrze. Powieść skupia się głównie na refleksji, ale także na uczuciach bohaterki. Fragmentaryczność fabuły podkreśla zmienność emocji, a co za tym idzie zmienność człowieka. Realistyczne, barwne opisy i całe gamy przeżyć wewnętrznych opisane z niezwykłą wrażliwością, pobudzają zarówno plastyczne i rozumowe myślenie Anna Janko czytelnika. „Dziewczyna z zapałkami” Nowy Świat 2007 Dziewczyna z zapałkami. Czym właściwie są te zapałki? Bohaterka (autorka?) oddaje się pisaniu – prowadzi notatki, wzmianki. Ha. mówi: „Gdy przewracam kartki wstecz i odczytuję te swoje zapiski, to tak jakbym zapalała zapałki w ciemności. Obrazki, scenki z życia wyłaniają się z mroku na chwilę i gasną razem z wątłym płomykiem. Ale przecież są zatrzymane i znów mogę „rozpalić” od nich swoją pamięć. Nie pozostaje nic innego jak znaleźć księgę pełną czystych, niezapisanych kart i wypełniać ją starannie wykaligrafowanymi literkami, niechlujnymi bazgrołami, serią zdjęć i mnóstwem cennych drobiazgów. A to wszystko po to, żeby za jakiś czas na chwilę przystanąć, wziąć do ręki zapałkę i przyjrzeć się malutkiemu elemencikowi naszego życia. A jeśli będzie potrzeba nawet 100 zapałek! GERGO
LIBERTA marzec 2013
15
Studni贸wka 2013
16
LIBERTA marzec 2013