LIBERTA grudzień 2013
numer 26
Pismo uczniów Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych Sióstr Urszulanek SJK w Pniewach
W numerze:
Spis treści Wigilia bez śniegu?!? ........................................3 (Nie)Świąteczny wolontariat.............................3 Z życia wzięte… ................................................3 Jak siostry spędzają Święta Bożego Narodzenia? .............................................. 4 Sylwester – po co świętować! .......................... 4 „Trzeba z żywymi naprzód iść, po życie sięgać nowe…” .................................................... 5 Nie takie obce te języki... ................................. 6 Słowniczek świąteczny ..................................... 7 Drogi Mikołaju... ............................................... 7 Poezja ............................................................. 8 Światło ............................................................ 8 24 grudnia 1917r. ............................................. 9 Wszystko, czego pragnę na święta... ............... 10
Redaktor naczelna: Żaneta Kurowska Redakcj@ Joanna Halka, Adrianna Wyligała, Anna Kurowska, Agnieszka Skinder, Szymon Majchrzak, Jarosław Jeżyk, Daria Paroń, Marta Głodek, Weronika Łowigus, Weronika Domańska, Aleksandra Majewska Nauczyciele: s. Krzysztofa Zakrzewska Opieka merytoryczna: p. Ewa Genge-Korpik Skład: p. Kamil Kiereta Wydawca: Zespół Szkół Ponadgimnazjalnych Sióstr Urszulanek SJK w Pniewach
2
LIBERTA grudzień 2013
Witam Was, Drodzy Czytelnicy!
Wigilia bez śniegu?!? Współcześnie czas świąteczny to choinka, prezenty, kolędy, bardziej lub mniej zabawne reklamy, Kevin na kanale Polsat i ŚNIEG. Duuużo śniegu. Pomyśl jednak co byś czuł gdyby nagle przeniesiono Cię w takie miejsca na Ziemi, gdzie ludzie nie obchodzą Świąt w puchowych kurtkach, nie noszą śmiesznych czapek z uszami misia ani długich szalików do ziemi, ani rękawiczek typu „nie wiem ile mam palców”. No właśnie. Jak poczuć magię tych Świąt patrząc na ludzi, którzy z radością opalają się przy domowych basenach w „wigilijnym” słońcu? Już będąc dzieckiem nurtowało mnie pytanie: „Czy oni tam nam tego śniegu zazdroszczą?” Dzisiaj wiem, że istotą Świąt nie jest „magiczna atmosfera”, którą sobie sztucznie wytworzymy lecz to, aby przyjąć małego Jezusa do swego serca. A w tym nie pomoże nam ani gwiazdor z workiem prezentów na plecach w olbrzymich saniach z reniferem Rudolfem na czele zaprzęgu, ani ciepłe słońce półkuli południowej. Pamiętaj! Tylko od Ciebie zależy czy poczujesz te Święta. SEROTONINA
(Nie)Świąteczny wolontariat
Nie można jednak przy tym zapomnieć o tych, którzy na nadmiar sławy i pieniędzy na pewno nie narzekają. Mowa o zwykłych ludziach, którzy z potrzeby serca nie oczekując żadnego rozgłosu czy korzyści pomagają ludziom potrzebującym. Dzielą się tym co mają, nawet swoim wolnym czasem, co wbrew pozorom może oznaczać naprawdę wiele. Nasza szkoła również nie pozostała głucha na wezwanie o pomoc i w ostatnich dniach listopada wzięła udział w charytatywnej zbiórce żywności zorganizowanej przez Ośrodek Pomocy Społecznej w Pniewach. Zebrane produkty ( ponad 900 kg) trafią do rodzin najbardziej potrzebujących. Darczyńcy pamiętali o podarowaniu słodyczy, bo nie ma nic cenniejszego niż uśmiech dziecka wywołany świąteczną paczką. Zresztą podobnych inicjatyw w naszej szkole było więcej. Wystarczy - Przepraszam, czy mogłaby mi Pani powiedzieć, wspomnieć zbiórkę świec dla bezdomnego dlaczego te drzewka są tak ładnie ozdobione? mężczyzny, który zimą ogrzewa swoje ręce - Yyy na święta? właśnie dzięki świecom. Zbieraliśmy także - Jakie święta? pluszaki dla dzieci z domu dziecka oraz - Bożego Narodzenia? żywność i koce dla zwierząt - Czyjego?! z szamotulskiego przytuliska. - Co to za pytanie? Dziękujemy tym, którzy podążają za Po tych słowach pani odeszła żwawym krokiem, słowami bł. Jana Pawła II: Człowiek jest prawie że machając na to ręką. Rozumiem, że może wspaniałą istotą nie z powodu dóbr, które zadając to pytanie, miałyśmy z moją koleżanką mały posiada, ale jego czynów. błysk w oku, ale czy naprawdę tak trudno przychodzi SZYMON nam odpowiedzieć, co właściwie świętujemy?
Z życia wzięte…
PARADIESVOGEL
LIBERTA grudzień 2013
3
Jak siostry spędzają Święta Bożego Narodzenia? Nie mogę Wam życzyć niczego innego jak właśnie Chrystusa – Światłości
Zgodnie z polską tradycją wieczerzę wigilijną rozpoczynamy modlitwą. Potem łamiemy się opłatkiem, co w naszej prawie stuosobowej wspólnocie zajmuje znaczną część wigilijnego spotkania. Poza spożywaniem wigilijnych potraw nie może zabraknąć oczywiście wspólnego śpiewania kolęd oraz symbolicznych upominków. Dopełnieniem spotkania przy stole jest wspólnie przeżywana Msza Święta Pasterska. Jest to moment, kiedy w szczególny sposób doświadczamy radości z narodzenia Jezusa, który przychodzi do każdej z nas osobiście oraz do tych wszystkich, o których w naszej modlitwie pamiętamy. Matka Franciszka Popiel, składając życzenia z okazji Świąt Bożego Narodzenia, w jednym z listów do sióstr napisała: Nie mogę Wam życzyć niczego innego jak właśnie Chrystusa – Światłości. Niech Chrystus – Światłość prawdziwa jak najpełniej narodzi się w Was nocy dzisiejszej. Niech Wam przepromieni i rozżarzy serca tak, by On sam zaczął przez Was ogrzewać i zapalać. Tego właśnie na nadchodzące Święta Bożego Narodzenia życzę wszystkim czytelnikom naszej szkolnej gazetki. S. KRZYSZTOFA
Sylwester – po co świętować!
Młodzi ludzie XXI wieku stosują niepisaną zasadę „sylwester w domu to sylwester stracony”. Każda młoda osoba chce pokazać znajomym jak spędziła sylwestra. (Oczywiście niezbędny okazuje się Facebook). Niewiarygodne ilu ludzi czeka na sylwestrowy wieczór tylko po to, by napisać na swoim profilu, że byli we Włoszech, Turcji czy w innym egzotycznym zakątku świata. Widząc tłumy ludzi uczestniczących w sylwestrowych imprezach zastanawiam się, ilu z nich faktycznie chce przywitać Nowy Rok, a ilu szuka w tym okazji do libacji alkoholowych. Czy nie lepiej spędzić więc ten wyjątkowy wieczór w gronie bliskich nam osób? A może warto urządzić domówkę albo pójść na koncert z przyjaciółmi? Można też wybrać się do kin (sieć Multikino proponuje całonocne seanse dla prawdziwych kinomaniaków). A jeżeli ktoś naprawdę nie ma pomysłu na spędzenie tego wieczoru, zawsze może iść do pracy. Stawki są dużo wyższe niż w normalne dni! Jest to również dobry czas na przemyślenie wydarzeń minionego roku. Dobry czas na wyznaczanie sobie nowych celów i postanowień. Dobry czas na „nowy początek”. Oczywiście każdy z nas sam wybierze miejsce i sposób na tę wyjątkową noc. Jednak przed podjęciem decyzji zastanówmy się, po co to wszystko robimy. PONDATI
4
LIBERTA grudzień 2013
„Trzeba z żywymi naprzód iść, po życie sięgać nowe…” To prawda. Tegoroczne święta nie będą takie same jak niegdyś. Ale to przecież nie jest wystarczający powód, by ujmować im magii. Daremne jest żalenie się. W okresie Bożego Narodzenia nie ma to najmniejszego sensu. Cud przeżytych dni już nie powróci, dlatego trzeba uczynić teraźniejszość najpiękniejszą i najcieplejszą. Święta to czas rodzinnego ciepła, pokory i rozwiązywania sporów. To okres, w którym powiedzenie „przepraszam” jest odrobinę prostsze. To moment, w którym wiesz, że nie możesz być sam, nawet wtedy, gdy na co dzień jesteś do tego zmuszony. Wigilia to dzień, w którym łatwiej jest wszystko zrozumieć, dojść do pewnym wniosków, przełamać się. Te dwadzieścia cztery godziny są jakieś inne…po prostu wiesz, że nie możesz wciąż trwać w uporze, stroić się w uwiędłe ideały. Nie możesz cofnąć życia, lecz możesz sprawić, by przyszłość stała się lepsza niż przeszłość. Dorastamy? No… przynajmniej mamy na to sporą szansę. Pamiętacie historię Scrooge’a i jego wigilijnej przemiany? Aby metamorfoza Ebenezera zaszła, musiały zjawić się duchy. Myślę jednak, że każdy człowiek potrzebuje czasem popchnięcia w stronę wyższych wartości, w stronę dobra tak jak dziecko potrzebujące dodatkowej pary kółek, gdy uczy się jazdy na rowerze, jak mała dziewczynka na huśtawce potrzebująca siły drugiej osoby, by się rozbujać, jak maturzysta potrzebujący materiału stymulującego, by rozpocząć egzamin ustny. Wszyscy jesteśmy jak samochody, których silnik nie może zadziałać. Potrzebujemy popchnięcia, by ruszyć dalej. Nie macie powodów, by protestować. Doskonale wiecie, że tak jest. Złorzeczenia, skargi, gniewy i żale są zbędne. Nie pomogą. Ale bez pomocy nie damy rady. Taką pomocą jest Wigilia. Nie myślcie, że czas Bożego Narodzenia to czas, kiedy wszystko zostanie Wam przez świat oddane i wybaczone tak po prostu. Nasz wysiłek jest kluczem do naprawy błędów. Faktem jest jednak, że Święta znacznie to ułatwiają. To zapewne przez klimat. Wokoło Was rodzina łamie się opłatkiem wyczekuje, aż Wy przełamiecie upór i złość. Dostrzegacie tę magię już teraz? Przecież to genialne! To tak jakby wszechświat oczekiwał od nas zmian na lepsze i stwarzał ku temu niezliczoną ilość okazji. Wszystko zależy od nas! Warto wykorzystać tę szansę, ten czas. On jest nam dany teraz. Wybierajcie, no zdecydujcie się. Nikt nie będzie czekał, świat pójdzie dalej, a Wy co? Poczekacie do kolejnego Bożego Narodzenia? Spójrzmy na nasze życie krytycznym okiem. Codziennie nasze myśli pędzą jak szalone wokół spraw tak naprawdę mało istotnych. Nic tego nie powstrzyma, to naturalne. Ludzka codzienność tak właśnie wygląda - bieganina, zmartwienia, brak refleksji. Myślę, że nikt nie powinien nas o to obwiniać. Jednak w momencie, w którym mamy okazję do przemyśleń, do zmian, które powinny zajść już dawno temu, stoimy w miejscu! Tak! Nie krzywcie się. Taka jest prawda. Tchórzymy myśląc o trudnościach, o konsekwencjach. Oczywiście, to nie łatwe, ale należy korzystać z szans, w których możemy pomóc sobie i innym. Mnogość takich momentów mamy przynajmniej raz w roku 24 grudnia. Zastanówcie się w wigilijny czas. Zacznijcie postrzegać Wigilię jako dar, bo tym właśnie jest, a przynajmniej powinna być. DARIA
LIBERTA grudzień 2013
5
Nie takie obce te języki...
Weihnachtsmarktbummel Eines Tages, als ich einen Einkaufsbummel machen wollte, bin ich mir meiner Freundin ins Stadtzentrum gegangen. Wir wollten schon ins Einkaufzentrum eingehen, aber wir haben Leute, die live musizieren, gehört. Wir haben gesehen, dass der Weihnachtsmarkt schon dauerte! Wir trafen die Entscheidung, dass wir an diesem Tag keinen Einkaufsbummel, sondern einen „Weihnachtsmarktbummel“ machen. Alles auf dem Weihnachtsmarkt war sehr schön und hat gut geschmeckt – wir haben Pfefferkuchen gegessen und Glühwein getrunken. Ich habe meinem jüngeren Bruder ein schönes Geschenk gekauft und ich habe mich darüber sehr gefreut. Plötzlich habe ich bemerkt, dass ich meine Tasche nicht mehr habe. Ich habe gesehen, wie ein Mann mit meiner Tasche läuft. Ich wurde gerade bestohlen! Ich habe „Dieb! Dieb!“ geschrien und ein Mann, der als Schneemann werkleidet war, lief ihm nach. Das war sehr lustig, weil der verkleidete Mann schere Aufgabe hatte, sich in diesem Kostüm schnell zu bewegen. Obwohl es fast keine Chance gab, hat „der Schneemann“ den Täter angehalten. Der Dieb hat sich bei mir entschuldigt und dann hat „der Schneemann“ sie Maske abgenommen. Er sah sehr gut und hieβ Marek. Ich wollte ihm herzlich danken und ich habe ihn zu einer Kaffee eingeladen. Meine Freundin konnte nicht mitgehen, aber das war für uns kein Problem. Wir haben Kaffee getrunken und lange geredet. Nachdem wir die Kaffee getrunken hatte, gingen wir spazieren. Diesen Nachmittag habe ich sehr angenehm verbracht. Wir treffen uns mir Marek sehr oft und wir mögen einander. Je länger ich an diese Situation denke, desto besser gefällt sie mir. PARADIESVOGEL
A Special Place
I go to secondary school in Pniewy, which is run by the Ursuline Sisters. That’s the first reason why it is a special place. Sisters are cheerful and kind. They live modestly, but always try to help everyone as quickly as possible. If they could, they would give away everything to others. The next important thing is the situation of our school. The building stands in the suburbs, on the premises of the order. It’s also surrounded by the park, so students can go for a walk in breaks or just rave about beautiful landscape. Nature lets us make ourselves at home. The last thing I want to talk about is the atmosphere. There are very little students in the school, what makes us feel like family. We know each other very well and often have fun together. It can sound incredibly, but we’ve got the best teachers in the world. They have good relations with us and are very open. All in all, I’m sure that there are more people who agree with me. Our school is a special place where we’re finding help, safety and understanding. It is a real home from home! AG@ 6
LIBERTA grudzień 2013
Słowniczek świąteczny Lp. 1. 2. 3. 4. 5. 6. 7. 8. 9. 10. 11. 12. 13. 14. 15. 16.
polski Boże Narodzenie kolędy prezenty choinka pasterka wigilia pierniki Św. Mikołaj szopka adwent wieniec adwentowy karp kalendarz adwentowy opłatek pierwsza gwiazdka barszcz
niemiecki Das Weihnachten Die Weihnachtslieder die Geschenke Der Weihnachtsbaum die Weihnachtsmesse die Heilige Abend Die Pfefferkuchen der Weihnachtsmann die Krippe Advent der Adventskranz der Karpfen Adventskalender die Oblate der erste Stern am Himmel die Rote-Bete-Suppe
angielski Christmas carol presents Christmas tree Midnight Mass Christmas Eve gingerbreads Santa Claus (US) / Father Christmas (BR) crib Advent Advent wreath carp Advent calendar wafer the first star beetroot soup
Drogi Mikołaju... Dziękuję za prezenty, które otrzymałam rok temu. Mam nadzieję, że w tym roku otrzymam równie piękne. Mogę śmiało powiedzieć, że przez calutki rok byłam zdyscyplinowana i dobrotliwa. No, może z malutkimi wyjątkami… Oczywiście starałam się jak mogłam być miła, serdeczna, uprzejma i inne tego typu bzdety, ale przyznasz, że niekiedy z niektórymi ludźmi się nie da. Mówi się, że okres świąteczny to czas, w którym zapomina się o złych uczynkach, przebacza się wszystkie krzywdy, by cieszyć się świątecznym czasem naznaczonym miłością i pokojem. Mam więc nadzieję, że szanując tradycje świąteczne przymkniesz oko na moje wybryki. W końcu cały rok czekałam, aby do Ciebie napisać jakże cudowny list. Mam oczywiście świadomość tego, że cały rok na niego czekasz. A może tak w tym roku wpadniesz do nas na Wigilię? Będzie nadzwyczajnie! Jedzenie jest wyśmienite. Na pewno będzie Ci smakować. No i koniecznie musisz poznać moich „kochanych” kuzynów, którzy zawsze ochoczo śmieją się z mojego wzrostu, po czym toczą ze mną walkę o ostatniego pieroga. Niestety ta walka kończy się dla mnie niekorzystnie, ale mimo tego, a może właśnie dlatego, mogę stwierdzić, że moja Wigilia jest ciepła i słodka, wręcz idealna. Określiłabym ją jednym słowem: „różowy”, gdyż kojarzy mi się on z optymizmem. Mam nadzieję, że naprawdę odwiedzisz mnie w tym roku. Jeśli jednak Cię nie będzie wyimaginuję sobie powód, przez który nie mogłeś zawitać w moim domu. DO ZOBACZENIA DOMI
PS. Gdybyśmy jednak nie mieli się zobaczyć, nie martw się. Poczekam następny rok, aby móc ponowić moje zaproszenie. LIBERTA grudzień 2013
7
Poezja CZAS Czas błogiego lenistwa i uprzejmego gestu Oczekiwania na spotkania bez pretekstu Miłego świętowania w bliskim gronie Tradycji Dzieciątka oczekującego w Maryi łonie. Czas przyozdobiony nutą miłości blasku Bo tak po chrześcijańsku Tradycyjnie przyozdabiając się w odrobinę szlachetności Żeby zapewnić corocznemu oczyszczeniu ciągłości. Czas słodkiego, nierozliczanego łakomstwa Będącego wynikiem przygotowanych potraw przez domostwa Zmysły wariują, smakując niebiańskich rozkoszy Jak to bywa u wytrawnych smakoszy. Czas spełniania marzeń Nie można się uskarżać na brak wrażeń Jednakże po długim okresie beztroskiej gnuśności Powracamy do rzeczywistości. M.
Światło
Północ mija powoli w kroplach deszczu spływającego po oknie znacząc moje myśli melancholią tego wieczoru. Na ścianach tańczą zbuntowane cienie jakby w lęku, że świece zaraz dogasną. Gorące krople wosku przyjemnie ogrzewają moje palce. Płomień świecy drga niespokojnie dając jedyne światło półmroku mojego azylu. Czekam z nadzieją, że pewnego wieczora wpadniesz z uśmiechem na twarzy, zaparzę Ci herbaty, a potem usiądziemy razem otuleni swym ciepłem. Twoje długie rzęsy rzucą cień na policzki, a oczy nieśmiało przyjdą mi na spotkanie. Światło bijące od Ciebie przepędzi wszystkie cienie pod szafę, a ja będę już spokojna… Tęsknię za zielenią Twoich oczu... OLA MAJEWSKA 8
LIBERTA grudzień 2013
24 grudnia 1917r. Okopy między Paschendale a Ypres
Kapitan Brown wyprostował się lekko w krześle przy akompaniamencie skrzypów drewnianego stołka. Ostatni raz przeczytał raport własnej twórczości, upewniając się tylko, czy nie ma w nim błędów technicznych. -Hopkins! – zawołał. Przez drzwi do pomieszczenia wkroczył niskiego wzrostu mężczyzna, około trzydziestki, z postury okrągły i masywny, o spokojnej, niemal flegmatycznej, pulchnej twarzy. -Tak, sir? Melduje się na rozkaz! – powiedział, salutując z ironicznym uśmiechem. Brown pochylił się nad biurko i podał mu kartkę papieru. - Dwie sprawy. Pierwsza. Daj sobie spokój z tymi służbistościami! Znamy się już trzeci rok, nie męcz czymś takim człowieka na stare lata. Hopkins uśmiechnął się jeszcze szerzej. - Taki żarcik. Wybacz. A druga? – odpowiedział, poklepując się po swoim szerokim brzuchu. - Proszę, przekaż ten raport do nadania. - Tak jest. Gdzie teraz znajduje radiostacja? - Dwie ziemianki na wschód. Porucznik Hopkins westchnął przeciągle. Marsz przy tym mrowienie napawał go optymizmem. Obrócił się na pięcie w kierunku wyjścia. - A, i wstaw wodę na herbatę. Piąta godzina się zbliża – dodał jeszcze Brown. Podoficer skinął głową, przeszedł do sąsiedniego pomieszczenia. Wstawił imbryk z wodą na gaz. Chwilę później wyszedł przez wschodnie drzwi. Na dworze panował spokój, szary zimowy poranek nie różnił się niczym od poprzednich trzech. Hopkins szedł szybkim, pewnym krokiem. Po drodze mijał szeregowców, zgromadzonych wokół małych ognisk. Żołnierze na jego widok przerywali rozmowy i salutowali. Odpowiadał im skąpym ruchem ręki, obdarzając każdego ciepłym uśmiechem. Tymczasem kapitan Brown rozmyślał, siedząc przy biurku. Oczy utkwił w drewnianych balach ponad jego głową. Potem przeniósł wzrok na ścianę na której zauważył kalendarz. „Wigilia” – pomyślał – „chyba moja trzecia, spędzona na tej przeklętej wojnie! Trzeci rok upływa, odkąd ostatni raz widziałem żonę i moje kochane bąble.” Oficer był jednym z niewielu, którzy przetrwali od początku wojny. Wojny, która zdawała się nie mieć końca. Walki okopowe, nieruchome linie obrony, setki ofiar przy każdej próbie przełamania. Kapitan cały czas widział przed oczyma straszne widoki, których dość miał przez ostatnie lata. Rozmyślania przerwał dźwięk gwizdka w drugim pomieszczeniu. Oficer wstał lekko, zgasił ogień. Zalał dwa kubki herbaty, posłodził. Znajomy aromat wypełnił małe pomieszczenie… Brown westchnął i powrócił do rozmyślań. Co dzień złośliwy los pozwalał mu patrzeć na śmierć wielu swoich ludzi, jego samego zaś, niezwykłym szczęściem, zachowując przy życiu. Iluż żołnierzy pozostawił na polu chwały, pośród błota, desek i drutu kolczastego ziemi niczyjej? Brown często modlił się, prosząc Boga na przemian, albo o szybki powrót do domu, albo o szybką i honorową śmierć. Czasem ogarniało go zwątpienie, czy ktokolwiek czeka na niego w Anglii. Jedyną nadzieją i światłem w tym ponurym, wojennym świecie był dla niego Hopkins, człowiek, którego poznał trzy lata wcześniej, podczas jednej z pierwszych bitew. Młody porucznik szybko zdobył sympatię starszego LIBERTA grudzień 2013
9
oficera, służąc mu wiernie zarówno karabinem, jak i dobrą radą. Przez ten czas zżyli się mocno. Nagle drzwi rozwarły się. Na ten dźwięk Brown obrócił się szybko, potykając się delikatnie. W progu stał Hopkins, z twarzą jak zwykle uśmiechniętą. - Wiadomość dostarczona i nadana – powiedział z marszu. - Świetnie – odrzekł Brown, ignorując kolejne służbiste frazesy porucznika - zrobiłem ci herbaty – dodał, wskazując na kubek na biurku. Hopkins kilkoma łykami opróżnił go, po czym odetchnął głęboko, czując ciepło, rozchodzące się po jego ciele. - Co mamy do jedzenia? – zapytał – jak zwykle konserwy? - A czego się spodziewałeś? Homara w śmietanie? – Brown wydobył ze skrzyni blaszaną puszkę. - Prawdziwa wigilijna wieczerza na froncie – mruknął Hopkins, mrużąc oczy – przynajmniej na dworze Szkopy nie grzmią… Jakby w odpowiedzi rozległ się pojedynczy strzał karabinowy, potem drugi, trzeci, aż przemienił się w gwałtowną palbę. Z dworu dały się słyszeć pojedyncze okrzyki ostrzegawcze, a także okrzyki bólu i przerażenia. Brown i Hopkins bez wahania chwycili karabiny i wyszli na zewnątrz. Kilkoma rozkazami przywrócili porządek, po czym dołączyli do strzelaniny. Na przedpolu niemieccy żołnierze biegli szeroką ławą, strzelając nieprecyzyjnie w biegu. Brytyjczycy odpowiadali regularnym, dokładnym ostrzałem, korzystając z osłon okopów. Odezwały się karabiny maszynowe. Jednakże pomimo że wroga piechota padała gęsto, wcale jej nie ubywało. Wtem rozległ się przeciągły świst przechodzący w pisk. W pół sekundy później pierwszy pocisk rozorał ziemię przed pozycjami Brytyjczyków. Strzały artyleryjskie padały odtąd gęsto raniąc i zabijając. Jeden padł kilka metrów od pozycji Browna, raniąc go boleśnie. Starszy oficer, tracąc świadomość zauważył, że Hopkins leży na ziemi. Z jego głowy zsunął się hełm. Dziurawy hełm. To było ostatnie, co zarejestrował jego umysł. Brown stracił przytomność i osunął się na ziemię. Legł z rozkrzyżowanymi ramionami. JEŻOW
Wszystko, czego pragnę na święta... Juliet obudziła się około godziny 12. (…) Z trudem wyjrzała przez okno, które znajdowało się tuż nad jej łóżkiem. Jej oczom ukazało się przepiękne miasto pokryte białym puchem (Juliet mieszkała w Paryżu nieopodal katedry Notre Dame). (…) Powoli podeszła do krzesła, którego w zasadzie nie było widać spod sterty ciuchów i wygrzebała duży czerwony porannik z reniferem na plecach. Okryła się nim, wsunęła ciepłe kapcie na nogi i zaczęła tuptać w stronę drzwi. Mozolnie zeszła do kuchni i nastawiła wodę na kawę. W międzyczasie poszła do łazienki. Przemyła twarz wodą i spojrzała w lustro. Nie zdziwił jej widok rozczochranych włosów i podkrążonych, wręcz fioletowych oczu. Związała włosy w coś kształtem mającego przypominać kucyk i wróciła do kuchni. Zaparzyła sobie duży kubek gorącej kawy z trzema łyżeczkami cukru i włączyła radio. Akurat leciała jej ulubiona piosenka Janis Joplin, Piece Of My Heart. Zaczęła cichutko nucić, a następnie przejrzała powierzchownie gazetę i chwyciła za telefon. Zadzwoniła do Jacka, swojego serdecznego przyjaciela, który zaproponował jej lunch w małej kawiarence tuż za rogiem. Juliet zaczęła się powoli szykować. Wzięła prysznic, wysuszyła i ułożyła włosy, umalowała się i weszła do garderoby. Próbowała wcisnąć się w czarne skórzane spodnie, lecz bezskutecznie. Chwyciła stare 10
LIBERTA grudzień 2013
wyciągnięte jeansy, wsunęła je na pupę, chwyciła wełniany sweter i zamknęła drzwi. W przedpokoju szybko ubrała kozaki, futro, wyszła gwałtownie zatrzaskując drzwi i zbiegła ze schodów. Wychodząc z kamienicy od razu dotknęły ją uroki zimy. Poślizgnęła się na lodzie, a zimny wiatr „uderzył” ją w twarz. Zasłoniła się grubym szalem, który chwyciła w pośpiechu wychodząc z mieszkania i powoli udała się w stronę kawiarenki, gdzie miał czekać na nią Jack. Jak zwykle się spóźniła. To było w jej stylu. Nigdy nie była punktualna, co doprowadzało jej współpracowników i przyjaciół do szału. (Juliet była dziennikarką w jednym z paryskich miesięczników). Kiedy dotarła na miejsce, Jack czekał już na nią przy stoliku. Zamówił sobie dietetyczną kawę i sałatkę grecką, Juliet zapiekankę i dużą kawę. Jack rozmowę zaczął od zbesztania przyjaciółki za okropny, wyciągnięty sweter. – Juliet, czy ty do cholery masz w domu lustro?! Wyglądasz jak bezdomna! Rozumiem, wygoda, ale ty już przesadzasz! Zrób coś wreszcie ze sobą, bo z takim wyglądem na pewno szybko faceta nie znajdziesz. A jeśli znajdziesz, to na pewno nie będzie on zdrowy na umyśle. Dziewczyno, musimy coś z tobą zrobić! – Też się cieszę, że cię widzę Jack. Nie przesadzasz? Tak jest mi wygodnie, a sam wiesz, że dla mnie to jest najważniejsze. Mój przyszły facet powinien mnie w pełni akceptować, nawet w tej, jak to nazwałeś, bezdomnej wersji. Lepiej opowiedz co u ciebie. (…) – Dziś wieczorem zabieram cię na imprezkę. – Oj nie, nie, nie! (…) Chwilę później byli już w sklepie. Juliet wyszła z przymierzalni w obcisłej czerwonej sukience. – Wyglądam jak … – Nie marudź, przymierz kolejną, bo ta rzeczywiście jest tragiczna. Po czterech sukienkach ostatecznie Juliet zgodziła się wieczorem wystąpić z małej czarnej z baskinką na brzuchu. Przyjaciele pożegnali się i umówili na dziewiątą. Jack podał dokładny adres i odszedł. (…) Na dworze było już ciemno. Juliet otworzyła szklane drzwi i powoli wyszła na niewielki balkonik obwieszony żółtymi lampkami choinkowymi. Przed nią rozpościerał się widok na ośnieżone dachy kamienic. Oparła się o barierkę i pogrążyła w marzeniach. Pragnęła tylko mężczyzny, który będzie przy niej. Zależało jej co prawda na pewnej osobie, ale bała się mu do tego przyznać. Od dłuższego czasu przyjaźniła się z Robertem, który był niewiele starszym, wysokim, umięśnionym o piwnych oczach brunetem z delikatnym zarostem. Była pewna, że nie ma u niego szans, dlatego wolała pozostać chociaż przyjaciółką, tymczasem Jack na siłę próbował jej znaleźć kogoś w zamian. Postała tak dłuższą chwilę a myśląc o tym, że mając prawie 30 lat kolejne święta spędzi sama… rozpłakała się. Kiedy weszła do mieszkania, nalała sobie kieliszek wina i otarła rękawem łzy. Następnie chwyciła za telefon i zadzwoniła do mamy. Były ze sobą bardzo zżyte. Jej mama mieszkała trzy godziny drogi od Paryża. Spotykały się nieczęsto, ale za to rozmawiały przez telefon całe wieczory. Chwilę poplotkowały, Juliet sprawdziła pocztę i znowu spojrzała na zegarek. Była już 19:30! Szybko wbiegła do łazienki. Napuściła pełną wannę gorącej wody, wysuszyła włosy i spięła je w eleganckiego koka. Wyszło jej to całkiem nieźle. Wytuszowała mocno rzęsy, zrobiła lekkie kreski na górnej powiece i przeszła do sypialni. Na łóżku rozłożyła nową sukienkę. Wciągnęła ją i poszła po swoje ukochane, piętnastocentymetrowe, czarne szpilki. Ubrała je i stanęła przed lustrem. Pomyślała w tej chwili o Robercie, o świętach. Bała się kolejnych samotnych świąt. Ubrała swoje ulubione srebrne futro z szynszyli. Okryła się szarym szalikiem od Burberry i wyszła. Złapała taksówkę, podała adres i ruszyła przed siebie. Przez szybę samochodu obserwowała Paryż pogrążony w śniegu i ozdobach świątecznych. Na ulicach było pełno roześmianych ludzi wracających do domu z gwiazdkowymi prezentami. Juliet dotarła na miejsce. Spokojnie i z gracją doszła do drzwi, co wbrew pozorom w taką pogodę, w tak wysokich szpilkach, nie należało do najłatwiejszych zadań. Uśmiechnęła się w duchu i weszła do środka. W domu znajdowało się mnóstwo osób. Nie znała wszystkich. Dom był przystrojony, a w powietrzu unosił się zapach świeżo pieczonych pierniczków. Kiedy witała się ze znajomymi w dalszej części domu dostrzegła Roberta. Przytaknęła osobie, z którą rozmawiała i ruszyła dostojnym krokiem w stronę przyjaciela. LIBERTA grudzień 2013
11
Robert pocałował jej dłoń. Był tak oszołomiony jej wyglądem, że na początku trudno było mu wydobyć z siebie jakiekolwiek słowo. Nagle rozmowy ucichły i ktoś włączył spokojną muzykę. Robert poprosił przyjaciółkę do tańca. Z czasem ich taniec nabierał emocji. Juliet poczuła się bezpieczna jak nigdy wcześniej. Muzyka ucichła a oni stali objęci i wpatrzeni w siebie. Po chwili ich usta się zetknęły. (…) Potem nieśmiało uśmiechnęli się i równo ruszyli w stronę balkonu. (…) Wczorajszy wieczór był wspaniały! Spełniło się jej marzenie. Przez chwile była tylko jego. Spojrzała na zegarek i momentalnie zerwała się z łóżka. Była dziesiąta. O 10:30 zaczynała pracę. W jednej chwili wskoczyła do łazienki i wzięła błyskawiczny prysznic. Mokre jeszcze włosy spięła w kucyka i zatuszowała worki pod oczami. Nawet nie wypiła kawy. Wbiegła do sypialni. Z krzesła wygrzebała pogniecioną koszulę i czarne rurki. Ubrała skórzane botki, narzuciła krótkie futerko i wybiegła z domu. Złapała taksówkę i pojechała do wydawnictwa. Oczywiście dotarła tam spóźniona, jakżeby inaczej. Rozebrała kurtkę, zrobiła sobie kawę i udała się na plotki do koleżanek. Nagle zadzwoniła komórka. Ku jej ogromnemu zaskoczeniu był to Robert. Ucieszona od razu odebrała. Zaprosił ją na kolację. (…) Sześć godzin później wracała już do domu. Tym razem spacerkiem, żeby przyjrzeć się pięknym dekoracjom. Coraz bardziej odczuwała fakt, że za trzy tygodnie zasiądzie przy wigilijnej kolacji sama. Zrobiło jej się smutno, ale spojrzała na te piękne zabawki i od razu poprawił się jej humor. Weszła do sklepu, żeby kupić jedną z nich dla swojego chrześniaka. Wybrała największą, najlepszą i najpiękniejszą kolejkę jaka była w sklepie. Wróciła z prezentem do domu, zapakowała go i zrobiła sobie herbatę. Poszła do garderoby i zaczęła rozpaczliwie przeglądać szafę. – Nie mam się w co ubrać! – wymamrotała. Chwyciła za telefon i zadzwoniła do Jacka, aby przybył jej z pomocą. Nie minęło pół godziny jak Jack zadowolony stanął w jej drzwiach. – Szykuje się randka z Robertem, co? – powiedział z nutka ironii. – Skąd wiesz? – Wszyscy was wczoraj wiedzieli kochana. Powodzenia! A teraz spójrzmy co tutaj mamy! Matko, skąd ty bierzesz te badziewne sweterki! Dobra, załóż ten żakiet, koszulę i spódnicę. Powinnaś jakoś wyglądać. Zaufaj mi skarbie! Juliet pośpiesznie przebrała się w zestaw, który wybrał jej Jack. Miał rację. Wyglądała w nim oszałamiająco! – Jejku, dziękuję ci! Jesteś genialny! – Wiem, wiem, wiem. A teraz makijaż! Po zmaganiach z tuszem do rzęs i kredką do oczu Juliet była gotowa do wyjścia. Robert zjawił się pod jej domem. Czekał na nią w swoim luksusowym aucie. Pojechali do Le Restaurant. Spędzili tam wspaniały romantyczny wieczór. Po kolacji poszli na spacer. Długo rozmawiali o świętach, rodzinie i swoich marzeniach. Nagle Robert chwycił ją za ręce i przysunął do siebie. W tym momencie spełniły się jej najskrytsze marzenia! Wyznał, że podkochuje się w niej od pewnego czasu. Juliet nie mogła uwierzyć własnym uszom. Stała na moście Aleksandra III w ramionach swojego przyjaciela, w którym kocha się od dawna, a on wyznaje jej miłość! Nic piękniejszego nie mogło się wydarzyć. Zaczął delikatnie prószyć śnieg. Oboje zaczęli kręcić się w kółko za ręce niczym dzieci. Od tej pory spotykali się codziennie. Nastał dzień Wigilii. Juliet zawsze wyprawiała małe przyjęcie dla znajomych. Zaczęła już szykować potrawy, gdy nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. W drzwiach stanął Robert z ogromnym bukietem kwiatów. Wszedł do środka, zdjął kurtkę i przywitał się. Po chwili chwycił ją mocno za rękę, zaciągnął na balkon i w blasku choinkowych lampek, w zamieci śnieżnej, w samym centrum zimowego Paryża i w dzień Wigilii OŚWIADCZYŁ SIĘ! Płakała ze szczęścia! Wiedziała, że już nigdy nie spędzi żadnych świąt sama. To był prezent o jakim marzyła! Od razu wszystkim oznajmili radosną nowinę. Najbardziej cieszył się Jack, to w końcu dzięki jego wsparciu zostali szczęśliwą parą. Te, kolejne i każde kolejne święta spędzali razem. Szczęśliwa Juliet i Robert, bo w końcu... All I want for Christmas is you! WERKA 12
LIBERTA grudzień 2013