Janosik

Page 1

Janosik prawdziwa historia

r

Janosik prawdziwa historia

r

DO ALBUMU – Agnieszka i Kasia AGNIESZKA: Zaraz po maturze dostałam się do szkoły filmowej w Pradze. Na moim roku było dwóch Czechów i jeden Słowak. Przedtem nie wiedziałam, że to są zupełnie różne narody, w Polsce mówiło się na przykład „czeskie Tatry”. Szybko okazało się, że różnice są monumentalne. Słowak z mojego roku był chmurnym, milczącym przystojniakiem w zbyt krótkich spodniach i nazywał się Laco Adamik. Zaczęliśmy razem włóczyć się po gospodach, gdzie kilku słowackich studentów prawie zawsze prowokowało bójki z czeskimi piwoszami. Bili do krwi. KASIA: Ale chyba nie rzucali się na tych piwoszy z okrzykiem „Janosik!” na ustach? Jak Indianie, którzy krzyczeli „Geronimo”, ruszając do ataku? AGNIESZKA: Krzyczeli, co się dało, na ogół pogardliwie, i prowokowali znacznie spokojniejszych Czechów. Szybko się w to wciągnęłam i starałam się również wciągać Laca do tych narodowych powstań, wołając: „Laco, nasich biju!” (Laco, biją naszych). Przyjmował to dość flegmatycznie, w przeciwieństwie do swych krewkich rodaków. Laco też był słowackim patriotą, ale jego ideałem nie byli zbójnicy i partyzanci, ale Milan Rastislav Stefanik, Słowak, inżynier i pilot, przyjaciel Masaryka, jeden z dwóch ojców Republiki Czechosłowackiej, która powstała w 1918 roku, pierwszy minister obrony tego nowego państwa.

Laco chciał mnie przekonać, że specjalnością Słowaków nie są tylko pijackie burdy, ale oryginalna, piękna kultura. Kultura głównie ludowa, bo literackie zapisy w języku słowackim powstały dopiero w okresie romantyzmu, w dziewiętnastym wieku. Przedtem naród był chłopski, pasterski, zbójecki, panowie to byli Węgrzy lub Austriacy, a cała Słowacja nazywała się „Górne Węgry”. Żeby udowodnić, jak wspaniała i oryginalna jest ta słowacka kultura ludowa, Laco podarował mi płytę z nagranymi słowackimi ludowymi balladami; wyszła wtedy, w 1967 roku bodajże po raz pierwszy. Zachwyciłam się na całe życie i od razu, jakoś niepostrzeżenie, nauczyłam się słowackiego; jakbym go miała w genach, bez podręczników, konwersacji, wysiłku. KASIA: To znaczy, że kiedy przeczytałaś scenariusz Evy Borušovičovej, urzekła cię ta sama poetyka? Okrutna i pełna humoru prawda słowackiego folkloru? AGNIESZKA: No właśnie. Polski folklor, przynajmniej ten znany mi, jest zupełnie inny: bardziej realistyczny, przyziemny, liryczny, swojski. Tylko w Balladach i romansach Mickiewicza pobrzmiewały podobne nuty, ale te słowackie były bardziej awangardowe: skróty myślowe, elipsy, nieoczekiwane metafory. KASIA: Wiesz, mnie się to też najbardziej spodobało, kiedy pokazałaś mi te ballady: z jednej strony – słodka, naiwna, bukoliczna obrazowość: panny


Janosik prawdziwa historia

Janosik prawdziwa historia

r

idące łąką po wodę, gołąbki... A z drugiej strony – amoralne, ludyczne okrucieństwo. AGNIESZKA: Od razu przetłumaczyłam dwie, które mi się najbardziej spodobały, szło to jakoś tak:

„Nie bój się, pacholę, zawsze cię obronię, Będę bronił ciebie Jak samego siebie!”

r

Gdy raz przepłynęła, na brzegu stanęła: „Panie mój, panie mój! Jestem twoją księżną?” „Moją księżną będziesz, jak znowu przepłyniesz”.

„Nasza księżna pani Po krużgankach goni Po krużgankach goni I piosenkę śpiewa, łzami się zalewa:

Nasza księżna pani Po krużgankach goni Po krużgankach goni I piosenkę śpiewa, łzami się zalewa:

Znowu przepłynęła, na brzegu stanęła: „Panie mój, panie mój! Czym już twoją księżną?” „Moją księżną zostaniesz, gdy trzeci raz dopłyniesz”.

„Boże mój, Boże mój, cóżem uczyniła? Dla ciebie, badylu stary, Róże żem straciła.

„Boże mój, Boże mój, cóżem uczyniła? Dla ciebie, badylu stary, Róże żem straciła.

Gdybym była wyszła za Dunaj, za Króla, za Niemca, Cesarza, Byłabym widziała jak to morze błyszczy Jak ten Dunaj płynie.”

Gdybym była wyszła za Dunaj, za Króla, za Niemca, Cesarza, Byłabym widziała, jak to morze błyszczy, Jak ten Dunaj płynie.”

„Pani, moja pani, zakładaj swe szaty, co urodą swoją równe księżycowi. Pójdziemy popatrzeć, jak to morze błyszczy, Jak ten Dunaj płynie.

Nikt tego nie słyszał, Tylko młody sługa, Co koni pilnuje, co koni pilnuje. „Panie mój, panie mój, bym ci to powiedział, Gdybym się tak nie bał Gdybym się tak nie bał.”

Potem, moja pani, moją księżną będziesz, Kiedy kilka razy ten Dunaj przepłyniesz”.

Trzeci raz płynęła, pośrodku tonęła: „Panie mój, Panie mój, Nie będę twą księżną! Nie będę twą księżną” „Rybacy, rybacy, zarzucajcie sieci! Złapcie mi tę rybę! Złapcie mi tę rybę, memu sercu lubą!” Pierwszy raz rzucili, wianek wyłowili. „Ach, to nie ta ryba memu sercu luba”. Drugi raz rzucili, giezło wyłowili. „I to nie ta ryba memu sercu luba.” Trzeci raz rzucili, całą wyłowili. „Ach, to jest ta ryba, ach, to jest ta ryba memu sercu luba.” KASIA: Tej nie znałam. To kompletny odjazd, ta ballada. Źdźbła morału, wszyscy ukarani.


Janosik prawdziwa historia

Janosik prawdziwa historia

r

r

Ale ta druga jest jeszcze dziwniejsza i piękniejsza. AGNIESZKA: Prawda? Drugą znasz, bo postanowiłyśmy umieścić ją w filmie, choć Eva wybrała w tym miejscu coś innego. Na początku naszej historii śpiewa ją uwięziony w twierdzy zbójnik Tomasz Uhorczyk, szykuje swą ucieczkę z więzienia i zakrzykuje tym śpiewem piłowanie kraty. Słyszy to stojący na straży na baszcie Janosik, rozpoznaje pieśń i schodzi do lochu. Kończy ostatnią zwrotkę i tak się poznają nasi dwaj bohaterowie.

Te narracje są niebywałe, bogate i skrótowe jednocześnie. Bardzo nowoczesne, moim zdaniem. Bardzo. KASIA: Tak właśnie, powołując się na ludową wrażliwość słowackich ballad, opowiedziałaś mi scenariusz Evy Borušovičovej. Ja jeszcze wtedy nie czytałam po słowacku, tata mnie nigdy nie nauczył swego języka ojczystego, sam zbyt namiętnie pogrążył się w polszczyźnie, więc kiedy mi powiedziałaś, że jest świetny, kompletnie oryginalny i pełen tej dwuznaczności, dzikiego folkloru i okrucieństwa tekst o Janosiku, od razu pomyślałam, że to coś dla mnie. AGNIESZKA: Pamiętałam z twego dzieciństwa, że Janosik to twój bohater. KASIA: No wiesz, to był jeden z moich ulubionych seriali dzieciństwa, choć uczciwie muszę powiedzieć, że wolałam Czterech pancernych i nie chciałam być Perepeczką, tylko Jankiem Kosem. Ale za to z serialem o Janosiku pojawił się komiks. I komiks był piękny! A komiksy dla mnie na wiele, wiele lat, aż do dorosłości były najwyższą, najciekawszą sztuką, czymś, co miałam robić całe życie. Skończyłam nawet bardzo ekskluzywne studia na wydziale komiksowym w Brukseli. Zatem Janosik był jednym z moich głównych bohaterów, ten z komiksu i z serialu, zanim nie przysłonili go – już w Paryżu – Luke Skywalker z Gwiezdnych wojen i Indiana Jones. Oczywiście, gdy opowiedziałaś mi scenariusz Evy, to szalenie się podnieciłam. Nie tylko ze względu na dziecięce sentymenty, ale głównie czując możliwość, by opowiedzieć tę historię nowocześnie i prawdziwie, i stworzyć bohatera, który nie jest już tylko komiksowym

Służyło dziewczę na farze, Nie miało ojca ni matki, Tylko kluczyki do wieży, gdzie dwunastu Zbójców leży. Jedenastu ich zabiło, a jednego zostawiło: „Leż tu, Jasieńku, leż tu sam, Będzie cię sądził sam wielki Pan.” „Tylko mnie nie wieszajcie na dębie, Bo by mnie zjadły gołębie, Lecz mnie powieście na jodle, Gdzie miła chodzi po wodę. Gdy miła wodę nieść będzie Ptaszęta ze mnie odgoni: »A sio, a sio, ptaszęta! Już główka napoczęta. A sio, a sio z miłego Z ciałka jego białego.«


Janosik prawdziwa historia

r

kulturystą, ale moim współczesnym. Pamiętam natomiast, że ty, choć scenariusz ci się tak bardzo podobał i porównywałaś go do westernów Sama Peckinpaha, wahałaś się. AGNIESZKA: No wiesz, to kompletnie nie był film w moim stylu! Konie, kaskaderzy, bójki, sceny akcyjne, efekty specjalne, a na dodatek w górach, a ja mam lęk wysokości i nigdy nie lubiłam wchodzić pod górkę. Ale przekonało mnie, że możemy to zrobić razem. To wyglądało na wyjątkową przygodę. A poza twoim entuzjazmem była jeszcze Eva, jej entuzjazm oraz wiara w temat i bohatera, jej wieloletnia praca literacka i dokumentacyjna; bo jej Janosik nie był żadną bajkową, legendarną postacią z gór, był prawdziwym młodym człowiekiem, który naprawdę urodził się w spiskiej wiosce Terchova pod koniec siedemnastego wieku, walczył w powstaniu Franciszka Rakoczego, służył w cesarskiej armii, a potem wciągnięty do bandy przez starszego kumpla Tomasza U. został zbójnikiem, następnie kapitanem w jego drużynie, zbójował niecałe dwa lata, pojmali go i dwudziestopięcioletniego, pięknego i szlachetnego skazali i okrutnie powiesili. Wszystko to było prawdą i ten prawdziwy Janosik zaczął się głośno domagać, żeby ożyć na ekranie. Innym entuzjastą był zaprzyjaźniony z nami słowacki producent Rudo Biermann, dla którego ten Janosik – podobnie jak dla Evy - był wieloletnim marzeniem i który mi ten film zaproponował. Wszyscy razem tak bardzo chcieli, żeby to się stało, tak inny był ten projekt od moich ówczesnych realizacji amerykańskich, tak bezinteresowny i kapryśny – właśnie jak te cytowane ballady

Janosik prawdziwa historia

r

– że w końcu też zaczęłam chcieć. Polski producent, Darek Jabłoński, od początku zresztą chciał być polskim koproducentem tego projektu. Tyle, że wówczas okazało się to niemożliwe. KASIA: A ja byłam właśnie po moim debiutanckim filmie amerykańskim SZCZEK. To był maciupci budżet, parę wnętrz, kameralna akcja, dwadzieścia dni zdjęciowych, kręcone na video i wizja wielkiego Janosika, pełnego akcji i przestrzeni, szerokoekranowego, z dziesiątkami aktorów, kostiumów i rekwizytów wydała mi się szalenie podniecająca. Tutaj wyglądało na to, że wreszcie będą środki, żeby stworzyć świat, od podstaw, od początku. AGNIESZKA: Rozumiem. Mnie się zresztą twój pierwszy film szalenie podobał; przyniósł ci też sporo uznania – wiele festiwali, łącznie z Sundance, gdzie tak trudno się znaleźć w konkursie. KASIA: Myślę, że gdyby ci się nie podobał mój film, pewno byś mi nie zaproponowała tej współpracy. Co prawda pracowałam przy większości twych filmów, robiłam ci storyboardy, czasem jakieś zdjęcia drugiej ekipy, ale tu chodziło o coś więcej – musiałyśmy mieć do siebie pełne zaufanie i wiedzieć, że współbrzmimy, że możemy równo dzielić się pracą i odpowiedzialnością. Musiałyśmy przecież dzielić się obowiązkami – ja robiłam dużą część castingu i dokumentacji na Słowacji, ty pracowałaś z Evą nad scenariuszem. Podczas zdjęć też często się rozdzielałyśmy i każda robiła jakąś swoją scenę. AGNIESZKA: Mój pierwszy pomysł na to dzielenie obowiązków był prosty: zdjęcia w plenerze, w złej pogodzie i na wysokościach robi Kasia, zdjęcia w chałupach i pałacach

10

11


Janosik prawdziwa historia

r

Janosik prawdziwa historia

r

– ja. Na początku nam się to nawet trochę udawało, ale potem wszystko się pomieszało i czasem ja musiałam lądować na skale, a Kasia odsypiała w ciepłym hotelu i na przykład kręciła w nocy, czego ja naprawdę nie lubię. KASIA: Oj, coś wielu rzeczy nie lubisz kręcić! AGNIESZKA: Nie lubię nocy, brzydkiej pogody, zimna, deszczu, upału, wysokości, zdjęć w pociągach, zdjęć w samochodach, scen akcyjnych, scen z dziećmi i ze zwierzętami. Jestem już w takim wieku, kiedy najfajniej się kręci w hali zdjęciowej, w studio filmowym. KASIA: Trochę rozumiem twoją niechęć. Tak dużo energii trzeba w trakcie zdjęć użyć na walkę z przeciwieństwami, a przecież trzeba mieć jej jeszcze wiele, żeby móc tworzyć. AGNIESZKA: Więc zdecydowałam się. Eva przyjechała do mnie, do Los Angeles i nad basenem pisałyśmy ostatnią wersję. Ty tymczasem zaczęłaś już jeździć po słowackich górach, szukać miejsc i spotykać dziesiątki aktorów – polskich, słowackich i czeskich – z myślą przede wszystkim o głównej roli. KASIA: To było najbardziej męczące, ten casting. Wolałam już chodzić po górkach! Nie mówiłam wtedy w ogóle ani po czesku, ani po słowacku i codzienny kontakt z pięćdziesiątką cudzoziemców, z którymi trzeba nawiązać kontakt i których trzeba poznać, otworzyć, był bardzo wyczerpujący. AGNIESZKA: Świetna lekcja asertywności i sztuki reżyserii. KASIA: Stworzyłam sobie wtedy na swój użytek specjalny język, nazwałam go „ogólnosłowiańskie esperanto” i posługuję się nim z powodzeniem do dziś.

12

AGNIESZKA: Przyjaźniłam się również z najciekawszym słowackim reżyserem średniego pokolenia, Martinem Sulikiem, bardzo podobały mi się jego filmy i od razu wiedziałam, że będzie się świetnie pracować z jego ludźmi. Pierwszą próbę zrobiłam przy zdjęciach do słowackiej sekwencji Trzeciego cudu i scenograf Fero Liptak, kostiumolożka Anita Hroššová, a potem też operator Martin Štrba okazali się wspaniałymi, utalentowanymi współpracownikami. Ty też od razu znalazłaś z nimi wspólny język. KASIA: Ekipa słowacka była bardzo młoda. Wtedy na Słowacji powstawało tak mało filmów, że wszyscy się trochę uczyli w biegu, to miało wielki wdzięk i jakąś studencką swobodę, ale czasem prowadziło do bałaganu. Szczególnie, jeśli miało się doświadczenie pracy z ekipami amerykańskimi; i ty i ja byłyśmy przyzwyczajone do żelaznej dyscypliny i organizacji planu. AGNIESZKA: Najbardziej nam brakowało drugiego reżysera w stylu zachodnim – kogoś, kto naprawdę organizuje plan i panuje nad jego wszystkimi elementami. Nasz słowacki asystent bardzo się starał, ale nie dorastał do naszych standardów, jego rolę postanowił przejąć producent – Rudo Biermann. Miało to fatalne skutki, bo prowadził jednocześnie negocjacje telefoniczne na temat dwóch innych produkcji i pieniędzy na naszą, bardziej dezorganizował niż organizował. Prowadziło to też do zabawnych nieporozumień. KASIA: Ja zapamiętałam głównie kręcenie sceny pierwszego napadu Janosika: przed karawaną kupców miało spaść z góry ogromne drzewo i zatarasować im drogę; to była taka zbójecka pułapka. Mieliśmy w zapasie jedno takie drzewo i jego umocowanie oraz przygotowanie efektu

13


Janosik prawdziwa historia

r

trwało wiele godzin. Rudo wziął walkie talkie i zdecydował, że to on będzie wydawał rozkaz do akcji. Po słowacku drzewo to „strom”, ale Rudo grasejuje i kiedy wrzasnął „Strom!” jako sygnał do zrzucenia drzewa przed jadące wozy kupieckie, operatorzy dwóch kamer zrozumieli to jako „Stop!”, zatrzymali kamery i Wielki Upadek Drzewa nie został sfilmowany. AGNIESZKA: Na szczęście działała jeszcze trzecia kamera, której operator nie dosłyszał. Te pierwsze, słowackie zdjęcia miały w ogóle mnóstwo utrudnień. Zimno, wietrznie, mokro, ciemno. Jesień i zima w górach to nie jest łatwy czas do kręcenia. Wszyscy dostaliśmy wtedy w kość. Ale przedtem dokonałyśmy najważniejszych decyzji: wybrania aktorów. KASIA: Wysłałaś mnie na pierwsze castingi, robiłam je sama w Warszawie, Bratysławie i Pradze. Szukałam głównie Janosika, ale zgłaszali się do tej roli wszyscy: starzy i młodzi, wysocy i niscy, chudzi i grubi. Zatem przy okazji obsadziliśmy też większość innych ról. Wiedziałam, że nasz Janosik ma być młodziutki: kiedy zaczyna się akcja, ma dwadzieścia dwa lata, kiedy ginie – dwadzieścia pięć. Nie jest to zwalisty mięśniak, ale zręczny, gibki chłopak, z prawdziwą charyzmą i wewnętrznym skupieniem i ogniem. Janosik Evy był zdecydowanie introwertykiem. AGNIESZKA: Szukałyśmy kogoś mającego cechy amerykańskich gwiazd filmowych. Jasne, że musiał być fotogeniczny, ale tak naprawdę liczy się coś innego, trudno uchwytnego. Robert Redford, Paul Newman, James Dean, Tom Cruise są czy byli niscy, Ed Harris, Leonardo di Caprio – średnio wysocy. Żaden z nich nie jest też kulturystą,

ich siła polega na czymś innym. Ważna była również wiarygodność klasowa, jakaś inność, wolność wewnętrzna. W końcu Janosik był pasterzem i żołnierzem, od wczesnej młodości spał na ziemi, nie był rozpuszczonym chłopcem z mieszczańskiej rodziny, a tak się prezentowała większość młodych zdolnych aktorów, których sfotografowałaś. KASIA: Obejrzałam ponad pięciuset aktorów. Kiedy przejrzałyśmy wspólnie zdjęcia próbne, ostało się ich około pięćdziesięciu. AGNIESZKA: Bardzo szybko zgodnie uznałyśmy, że Ivan Martinka, mało znany słowacki aktor spoza Bratysławy, lalkarz, muzyk i reżyser będzie najlepszym Uhorczykiem. Miał jego siłę, humor, wdzięk, plebejskość a jednocześnie klasę. Ivan okazał się zresztą bardzo twórczym, pracowitym i niesamowicie dokładnym aktorem, który ma w najdrobniejszych szczegółach przemyślany każdy detal swej roli. Dlatego zresztą tak się zachwycił Krzysiem Stroińskim, z którym zagrał kilka scen po latach, w trakcie polskich zdjęć. Obserwował go z niebywałym podziwem: „To wielki aktor!” Krzyś jest rzeczywiście wielkim aktorem, ale też ma zbliżone do Ivana Martinki cechy; bardzo podobnie, niezwykle dokładnie, pracuje nad rolą i podobnie przeżywa swoją postać. Równie szybko zdecydowałyśmy, że zdrajcę Huncagę zagra Michał Żebrowski. Michał zdobył sławę głównie rolami romantycznych bohaterów polskiej literatury narodowej w Ogniem i mieczem i Panu Tadeuszu, ale ja widziałam go też w innych rolach i bardzo mnie zaciekawił. Widać było, że to zdolny, również bardzo pracowity i odważny aktor, który nie da zamknąć się w jednej szufladce. Pomyślałyśmy, że zagranie negatywnej postaci może być dla niego interesujące i rzeczywiście – Michał dał Huncadze kolor,

14

Janosik prawdziwa historia

r

temperament, wieloznaczność. Naprawdę lubił grać tę postać i wiernie przy nas trwał wszystkie te lata, podczas których wydawało się, że projekt nie ma już przyszłości. KASIA: Pamiętam bardzo dobrze, jak Vaszek zjawił się po raz drugi, w pokoiku casting director w Pradze. Już na pierwszych próbnych zdjęciach się nam podobał, ale jakoś tak było, że jak tam wszedł – popatrzyłyśmy na siebie i wiedziałyśmy, że to on. Był młodziutki, nieśmiały, ale jednocześnie biła z niego jakaś głęboka pewność siebie. Żuchwy mu chodziły, kiedy myślał i kiedy mówił tekst, miał włosy nastroszone trochę na irokeza i miał jakąś dziwną czapeczkę. Wyglądał szalenie cool: taki kot chodzący własnymi drogami. AGNIESZKA: Nie miał żadnego doświadczenia aktorskiego, był na drugim roku lalkarstwa, ale w sposobie, w jaki podawał dialog, nie było źdźbła fałszu, czuło się, że ma wielki potencjał. Potem musiałyśmy wybrać kobiety: z Kaśką i Anusią nie było kłopotu – dwie wyraziste, pełne wdzięku i bigla rude Słowaczki (potem dopiero zobaczyłyśmy, że te ich włosy mogą mylić widza), Zuzannę miała grać fantastyczna słowacka aktorka, Zuza Fialova, która jednak, kiedy wróciłyśmy po latach do zdjęć, nie mogła akurat zagrać, zdubbingowała za to w słowackiej wersji Maję Ostaszewską. KASIA: Za to Zuzę zagrała Kasia Herman, którą uwielbiam po prostu i która jest jedną z najciekawszych aktorek, jakie znam. AGNIESZKA: Tak, ta polska obsada w ogóle się nam udała. Wreszcie też spotkałyśmy się z Mają Ostaszewską. Ale zanim film stał się również polski - największe trudności

miałyśmy z obsadzeniem Barbary – ostatniej i największej miłości Janosika. Miała być inna, obca, nieuchwytna, a wszystkie te słowackie dziewczyny miały w sobie coś prostego i otwartego. Wtedy pomyślałam o Sarze Canner, Amerykance, która zagrała główną rolę w filmie naszego przyjaciela Michaela Ferry. KASIA: Sarah miała coś naprawdę egzotycznego w porównaniu z tymi słowiańskimi dziewczynami. Prawdziwą tajemnicę i seksualność, która nie była ani rubaszna, ani wulgarna, ani wstydliwa. Była w niej taka dzika oczywistość. Nauczyła się roli po słowacku i grała fonetycznie, ze świetnym akcentem. Michał Żebrowski zresztą też nauczył się świetnie dialogów po słowacku i w tej pierwszej części gra w tym języku. Mnie się jeszcze bardziej podoba niż po polsku, bo powstaje taki efekt obcości. Najbardziej żałuję, że nie mógł się sam dubbingować do wersji słowackiej. AGNIESZKA: Chyba się żenił czy coś w tym rodzaju. Ważna rzecz, ale z pewnością mniej istotna niż robienie filmu. KASIA: Zdjęcia zaczęły się w lodowatym Dunajcu pod koniec października. Janosik tkwił cały dzień w wodzie, w lekkiej koszuli i stopniowo stawał się coraz bardziej fioletowy. Nie mógł też zrozumieć, dlaczego w kontrplanie na Barbarę ma stać tyłem do kamery i odwracał się do niej przodem. To był prawdziwy chrzest ekstremalnej wytrzymałości (potem wielokrotnie musiał się moczyć w górskim potoku, Morskim Oku i być ciągnięty po śniegu nago w temperaturze minus dziesięć stopni) i sztuki aktorstwa filmowego. Jeżeli kiedykolwiek myślał, że granie w filmie to luksusowe zajęcie, raz na zawsze wybiłyśmy mu to z głowy.

15


Janosik prawdziwa historia

r

AGNIESZKA: Ale Vaszek jest bardzo cierpliwy i wytrwały: odbył wiele miesięcy ćwiczeń: musiał się nauczyć jeździć na koniu, uprawiać szermierkę, rzucać ciupagą, skakać ze skały, grać na skrzypkach i mówić po słowacku. KASIA: Ale popatrz, jak dojrzał przez te sześć lat naszej przerwy! Z chłopaczka zrobił się doświadczony, dojrzały aktor, całkowicie kontrolujący swoje środki. W pewnym sensie skorzystałyśmy na tym: i on, i Ivan bardzo dojrzeli przez te lata, a przy tym, szczęśliwie, podobnie zresztą jak inni aktorzy, niemal się nie zmienili fizycznie. Weszli natychmiast w te same kostiumy, jakby ten czas przerwy nie istniał, jakby go wessało jakieś vacuum. Od pierwszego momentu, kiedy znów, po latach, znaleźliśmy się na planie, wszyscy natychmiast odnaleźli swoje role i bezpośrednio nawiązali do tamtej ekspresji. Ivan sięgnął do kieszeni swoich spodni od kostiumu i powiedział: „Gdzie jest moja fajka? Tu zawsze była moja fajka!” AGNIESZKA: Żartowałam z nimi, że wszyscy chcieli tak bardzo, żeby film się dokończył, że siłą woli powstrzymali proces starzenia. KASIA: ...i że potem, jak już naprawdę skończymy, to czas, który upłynął dogoni ich, jak w jakimś horrorze, w przyspieszonym tempie. Dziewczyny bardzo się wystraszyły tej perspektywy! AGNIESZKA: Zdjęcia przerwały się, kiedy miałyśmy około czterdziestu procent nakręconych materiałów, bo wycofał się jeden z głównych partnerów i słowackiemu producentowi skończyły się pieniądze. Przez kilka lat próbowałyśmy to reanimować, ale zawsze coś się wydarzało i nie dochodziło do

Janosik prawdziwa historia

r

skutku. Pewno byśmy już zrezygnowały, gdyby nie wsparła nas produkcja Darka Jabłońskiego, który wierzył, że jemu się powiedzie. Też to trochę trwało, ale wreszcie udało się nam stworzyć prawdziwą polską koprodukcję. Z naszych głównych współpracowników mógł to z nami kończyć Martin Štrba i dźwiękowiec Krzysztof Jastrząb, scenografem stał się Marek Zawierucha, kostiumolożką Magda Tesławska, a charakteryzatorką Lilka Gałązka. Wstrzyknęli w film mnóstwo nowej energii i talentu... KASIA: To była niezła układanka: wiele scen było niedokończonych i musiałyśmy teraz dopasowywać wszystko w nowych zdjęciach. Często jest tak, że ktoś otwiera drzwi przed laty, a wchodzi do pokoju właśnie teraz. Konia z rzędem temu, kto te różnice zobaczy! AGNIESZKA: Najbardziej nam pomogło, że ty tak wszystko dokładnie, co do najmniejszego drobiazgu pamiętałaś! KASIA: To naprawdę wryło mi się w pamięć. Włożyłam w tamte przygotowania i zdjęcia tyle pracy, nadziei i pomysłów, że stały się częścią mego funduszu wyobraźni. Dlatego też tak ciężko przeżywałam przerwanie tego filmu. AGNIESZKA: Miałaś prawdziwą depresję. To tak, jak stracić dziecko w szóstym miesiącu ciąży. KASIA: OH, YOU‘RE CRIPPY, MOTHER! AGNIESZKA: A nie? No, ale cudem udało się! Film jest skończony (pobił chyba rekord długości produkcji) i wszyscy jesteśmy bardzo z tego powodu szczęśliwi. Wydaje mi się, że nie straciłyśmy przez te lata ognia i że gdzieś tam tlił się cały czas – wystarczyło go tylko rozdmuchać. *

16

17


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.