Czytam 13

Page 1

ISSN 2082-8810

4/2011

Podróże

z książką w drogę - piszący podróżnicy 1


Wprowadzanie Lato sprzyja! Niestety, raczej nie wszystkim tym, którzy postanowili spędzić wakacje w Polsce. Plucha, wciąż doskwierający nam deszcz i naprawdę niskie temperatury sprawiły, że cieszą się raczej wydawcy i dziennikarze piszący o książce. Dlaczego? Bo na niepogodę nie ma nic lepszego, niż naprawdę dobra lektura. Takich lektur znajdą Państwo w tym numerze wiele. Znajdą Państwo książki, które na długą podróż pociągiem polecają nasi znakomici autorzy. Znajdą Państwo w numerze również wspaniałe relacje, których autorzy zabiorą nas w piękne, choć nie zawsze znane, zakątki Polski i Europy. Kto wie - może któraś z tych relacji stanie się inspiracją do dalszych poszukiwań własnych? Numer niniejszy to także wspaniali goście. O swoich fascynacjach opowiedzieli nam doskonale Państwu znana GórFanka - Anna Czerwińska oraz Marek Tomalik, który swoje serce zostawił w Australii. Być może lektura wywiadów z nimi zachęci Państwa również do sięgnięcia po książki, które niedawno wydali? Prawdziwym odkryciem będzie zapewne dla Państwa lektura tekstu Małgorzaty Gołaszewskiej. Pisze ona o wydarzeniach, które wszyscy znamy z lekcji historii, ale nadaje im zupełnie nowy wymiar. Dlaczego? Bowiem okazuje się, że wydarzenia dziś uznawane za ważne, dla współczesnych bywały bardzo często zupełnie bez znaczenia. Wraz z Malwiną Szymańską wybierzemy się z kolei do Teresina i Niepokalanowa, by poznać bliżej braci kultywujących pamięć po św. Maksymilianie Kolbe. Po raz pierwszy na naszych łamach muzyka. Bluesowe oblicze aktora Hugh Lauriego (serialowego doktora House’a) odkryje przed Państwem debiutujący na naszych łamach Maciej Janiszyn. Obejrzymy również kolejną ekranizację - tym razem wyjątkowo nieudaną. Mamy nadzieję, że wakacyjny numer e-magazynu o książkach „Czytam” stanie się dla Państwa wspaniałą przygodą i bardzo piękną podróżą. Jeśli spodoba się Państwu tak, jak spodobał się nam, zapraszamy - już w sierpniu - by wybrać się z nami w drogę. Bo takie właśnie będzie hasło przewodnie kolejnego numeru. Redakcja

ISSN 2082-8810 www.magazynczytam.pl Redaktor prowadząca: Justyna Gul

Adres redakcji: Magazyn “Czytam”, ul. Stanisława 9, 40-014 Katowice czytam@granice.pl, redakcja@granice.pl, skrempa@granice.pl Wydawca: Redaktor naczelny: Wojciech Polak Sławomir Krempa Stale współpracują: Katarzyna Chruścicka, Joanna Janowicz, Malwina Szymańska, Agnieszka Żak, Niżej Podpisany, Jan Koźbiel

Zespół: Gabriel Augustyn, Magdalena Galiczek, Małgorzata Gołaszewska, Krzysztof Grudnik, Anna Kołodziejska, Mariusz Kołodziejski, Damian Kopeć, 2

3


Skracanie

Spisywanie treści

Rozmawianie

Lipiec z książką

Wszystko się samo przędło

Świat musi się kręcić

o najważniejszych wydarzeniach literackich - w mgnieniu oka

o alpinizmie opowiada Anna Czerwińska

o Australii i podróżach mówi Marek Tomalik

Podróże

Najdłuższe mosty

Co czytać w podróży

Rzymskie wakacje

Pakiet all inclusive

Książki do podróży

Podróże literackie

Podróże J. Barana

Podróże fotograficzne

w obiektywie i ujęciu Jana Siwmira

podpowiada Monika Badowska

wspomina Daniel Koziarski

oferuje Jolanta Kwiatkowska

poleca Kamil Świątkowski

odbywa Gabriel Augustyn

opisuje Tomasz Sobieraj

prezentuje Barbara Sielańczyk

Punktowanie

Podróże

Niedzica i Czorsztyn

My - podróżnicy

Jak Eco

Historie

Bilety

Nauki Mistrza Yo

opisane przez Jana Siwmira

Agnieszka i Grzegorz Prucia wciąż w drodze

opowiada Joanna Janowicz

zdekonspirowała Małgorzata Gołaszewska

zwraca Gabriel Augustyn

przedstawia Grzegorz Raczek

kusił komiksem

Odsłanianie

Podsłuchiwanie

O gl ądanie

Małe świadectwo

House rozśpiewany

Szpetny portret

Malwiny Szymańskiej i br. Czesława Adamiaka

zrecenzowany przez Macieja Janiszyna

Gabriel Augustyn kontra filmowcy

bez znaczenia

niewykorzystane


Skracanie

Skracanie... ...czyli miesiąc z książką w mgnieniu oka

Wiersze w metrze

„Wagon Czytelnia” w maju, antologia poetycka „Pociąg do poezji” w czerwcu, a od lipca pocztówki z fragmentami wierszy w pociągach i konkurs na haiku – PKP Intercity kontynuuje patronat nad projektami z dziedziny literatury, wspierając akcję „Wiersze w metrze”. Pretekstem stały się obchody roku Czesława Miłosza oraz dziesiąte urodziny Intercity. Więcej informacji o akcji na www.wierszewmetrze.eu

Poeci Poświatowskiej

Po raz 34 odbywa się Ogólnopolski Konkurs Poetycki im. Haliny Poświatowskiej. Prace można zgłaszać w dwóch kategoriach - „po debiucie” oraz „debiut” do 5 września. Najlepsi poeci otrzymają nagrody rzeczowe i finansowe. Organizatorem konkursu jest Regionalny Ośrodek Kultury w Częstochowie, a więcej informacji znaleźć można na stronie internetowej: http://www.rok.czestochowa.pl/

Pisarz umarłych

Henryk Grynberg, polski pisarz żydowskiego pochodzenia, autor kilkunastu książek o Holokauście i stosunkach polsko-żydowskich, skończył 4 lipca 75 lat. „Zostałem pisarzem zmarłych, bo żywi mieli dość własnych pisarzy” - tłumaczył swe literackie zainteresowania. Twórcy składamy dziś najgorętsze życzenia.

Literacki Blog Roku 2011 Na co dzień są uczniami, studentami, pracownikami, bądź stanowią dowód na istnienie polskiej przedsiębiorczości, prowadząc własne firmy. Jednak po godzinach, przy komputerze, zagłębiają się w inny świat, gdzie królują słowa, inne wymiary, fascynujące postacie i wydarzenia, jakie w rzeczywistości się nie zdarzają, bądź wręcz przeciwnie – zdarzają się często, ale pozostają niezauważone. W sieci funkcjonują na równych prawach, niezależnie od wykształcenia, pozycji społecznej czy wieku, a łączy ich migający kursor i ekran czekający na zapełnienie szeregiem znaków. O kim mowa? O blogerach. Bardzo często lektura ich tekstów wywołuje lawinę emocji. Od uwielbienia, po nienawiść, ale jedno jest pewne – spotykają się z zainteresowaniem. Teraz pojawia się szansa, by wpisy z cyberprzestrzeni zamienić na książkę – taką możliwość daje najlepszemu wśród blogerów wygrana w konkursie „Literacki blogu roku 2011”. Oprócz wydania własnej książki nakładem Wydawnictwa MG lub w wersji elektronicznej – w formie e-booka na laureatów czekają też inne niespodzianki od patronów akcji oraz zestawy nagród książkowych.

cej na celu wyróżnienie najciekawszych internetowych pamiętników czy notatników o charakterze literackim. W konkursie może wziąć udział każda osoba fizyczna, posiadająca pełną zdolność do czynności prawnych, która spełnia warunki regulaminu konkursu. Udział w konkursie nie wymaga wniesienia żadnej opłaty, a użytkownik ma prawo zgłoszenia tylko jednego własnego blogu. Blogi rywalizować będą jednak w dwóch grupach. W skład pierwszej wejdą wszystkie blogi literackie, a więc zawierające twórczość własną prowadzących je osób. Druga grupa to blogi o literaturze – blogi recenzenckie, książkowe, zawierające cytaty czy komentarze po przeczytaniu danej książki. Wszystkie zgłoszenia do poprzedniej, przerwanej z powodów technicznych, edycji konkursu, zostają zachowane, jednak na wyraźne żądanie autora (przesłane pocztą elektroniczną pod adres: kwojcik@ granice.pl) jego blog może zostać wycofany z udziału w przedsięwzięciu.

Wyboru najlepszych blogów dokona profesjonalne jury, w którego skład wejdą: przedstawiciele organizatorów, specjaliści z zakresu literatury i współczesnego rynku wydawniczego. Wśród jurorów znaleźć można Piotra Kowalczyka (Niżeja Podpisanego) – blogera nagrodzonego w 2009, jednego Reguły gry Konkurs „Literacki Blog Roku z największych polskich specjali2011”, którego organizatorem jest stów w zakresie self-publishingu wortal literacki Granice.pl oraz czy Dorotę Malinowską-GrupińWydawnictwo MG, to już druga, ską – tłumaczkę i doświadczonego wznowiona edycja imprezy, mają- wydawcę. Ocenie jury poddane zo6

staną walory literackie i/lub krytyczne, aktualność zamieszczanych notatek, regularność, systematyczność prowadzenia blogu oraz jego poprawność stylistyczna, interpunkcyjna, ortograficzna i gramatyczna. Równolegle do Jury, wyboru „Literackiego Blogu Roku 2011” dokonają również internauci, którzy w terminie od 1 do 31 października 2011 oddadzą głos za pośrednictwem strony internetowej konkursu.

Nominowani do Nagrody Zajdla

że sposób na wzajemne poznanie się i integrację społeczności ludzi interesujących się literaturą.

Aby wziąć udział w konkursie, należy do 30 września 2011 wypełnić formularz zgłoszeniowy dostępny na stronie internetowej www.literackiblogroku. Misja konkursu Celem konkursu jest wyłonienie i na- pl i regularnie prowadzić swój intergrodzenie najlepszych blogów poświę- netowy dziennik. conych literaturze i rynkowi księgarskiemu, komentujących i opisujących Ogłoszenie wyników konkursu „Litenowości wydawnicze lub też zawiera- racki Blog Roku 2011” nastąpi 6 listojących literacką twórczość ich autorów pada 2011r. podczas Targów Książki – wiersze, opowiadania, fragmenty w Krakowie. (red) większych form prozatorskich. To tak-

Powalczą o Bookera Ogłoszono długą listę nominacji do Nagrody Bookera. Znajdują się na niej następujące książki: - „The Sense of an Ending”, Julian Barnes - „On Canaan’s Side”, Sebastian Barry - „Jamrach’s Menagerie”, Carol Birch - „The Sisters Brothers”, Patrick deWitt - „Half Blood Blues”, Esi Edugyan - „A Cupboard Full of Coats”, Yvette Edwards - „The Stranger’s Child”, Alan Hollinghurst - „Pigeon English”, Stephen Kelman - „The Last Hundred Days”, Patrick McGuinness - „Snowdrops”, AD Miller - „Far to Go”, Alison Pick - „The Testament of Jessie Lamb”, Jane Rogers - „Derby Day”, DJ Taylor Do finału przejdzie 6 książek, których tytuły poznamy 6 września. Zwycięzca zostanie ogłoszony 18 października.

Nagroda Bookera (The Man-Booker Prize for Fiction) – najbardziej prestiżowa nagroda literacka w Wielkiej Brytanii, przyznawana za najlepszą powieść angielskojęzyczną z ostatniego roku napisaną przez obywatela Wspólnoty Narodów lub Republiki Irlandii. Pierwsza nagroda została przyznana w 1969. Laureat Nagrody Bookera otrzymuje sumę 50 tys. funtów. Znalezienie się w grupie finalistów jest również uważane za wielki honor. (red.) 7

Nagroda imienia Janusza Zajdla przyznawana jest autorom najlepszych polskich utworów literackich z dziedziny fantastyki, wydanych w poprzednim roku kalendarzowym w dwóch kategoriach: za powieść i za opowiadanie. Poznaliśmy już tegorocznych nominowanych, a nominacje przyznano siedmiu tytułom w każdej kategorii. W kategorii „opowiadanie” nominowani zostali: Anna Brzezińska za „Rusałkę”, Jakub Ćwiek za „Małpki z liści”, Stefan Darda za „Ostatni telefon”, Jacek Dukaj za „Piołunnika”, Anna Kańtoch za „Duchy w maszynach”, Jewgienij Olejniczak za „Księgę Besławii” oraz Robert Wegner, za „Najlepsze, jakie można kupić”. Ćwiek - za „Krzyż Południa. Rozdroża.”, Darda - za dwie powieści wydane pod wspólnym tytułem „Czarny Wygon”, i Dukaj za „Króla Bólu i pasikonika” zostali również nominowani do nagrody za najlepszą powieść. Oprócz nich, szansę na statuetkę mają też: Marek S. Huberath za „Vatran Antonio”, Wit Szostak za „Chochoły” i Szczepan Twardoch za „Wieczny Grunwald”. Laureatów poznamy pod koniec sierpnia, na poznańskim konwencie miłośników fantastyki „Polcon 2011”. PAP


Warsztaty z „kryminalistą”

Fundacja „Znaczy się” zaprasza na wakrsztaty kreatywnego pisania, które poprowadzi Marek Krajewski – autor kryminałów. Zajęcia odbędą się w dwa weekendy: 24-25 września oraz 8-9 października 2011. Warunkiem przyjęcia na warsztaty jest przesłanie uzasadnienia (do 3000 znaków) mówiącego o tym, dlaczego to właśnie my powinniśmy zostać na nie przyjęci. Przy ocenie będzie brane pod uwagę samo uzasadnienie, jego formę, styl, konwencję. Kreatywność mile widziana. Teksty należy wysyłać na adres fundacja@znaczysie.pl najpóźniej do 1 września.Organizatorzy zastrzegają sobie prawo do skontaktowania się z czternastoma wybranymi osobami.

UNESCO dla Kultury

W siedzibie Instytutu Literackiego Kultura pod Paryżem uroczyście odsłonięto tablicę pamiątkową z okazji niedawnego wpisania Archiwum Instytutu Literackiego Kultura na Listę Pamięci Świata UNESCO. Archiwum podparyskiego Maisons-Lafitte - jednego z najważniejszych ośrodków polskiej emigracji - znajduje się od 2009 roku na prestiżowej liście Pamięci Świata UNESCO. Zbiory „Kultury” są dotychczas jednym z dziewięciu polskich obiektów w tym zestawieniu, obok m.in. autografu dzieła Mikołaja Kopernika „De revolutionibus”, rękopisów Fryderyka Chopina i Tablicy 21 Postulatów Gdańskich z Sierpnia 1980 roku.

Blues nad Bobrem Latem na Zamku w Kliczkowie będzie naprawdę głośno. W średniowiecznych murach rozbrzmi śpiew i dźwięki gitar. Wszystko z powodu kultowego już dziś festiwalu Blues nad Bobrem. W pięknej scenerii Borów Dolnośląskich wystąpią między innymi Krystyna Prońko, Marek Napiórkowski i Wojtek Pilichowski.

dencji stanowi wspaniałą oprawę dla muzycznych doznań. Dodatkowo to właśnie w Zamku Kliczków rozbrzmiewała już muzyka Jak to się zaczęło? wielu stylów i gatunków, w tym To już XXI edycja imprezy, która cykl wydarzeń w ramach festiwalu mimo upływu lat wciąż cieszy się „Muzyka Dawna – Persona Grata”, wielkim zainteresowaniem wśród koncert barokowej orkiestry Arte fanów bluesa i nie tylko. Wszystko Dei Suonatori czy festiwal Wratizaczęło się od koncertu w małym slavia Cantans. amfiteatrze na Bulwarze nad Bobrem. Z inicjatywy Sławka Zim- Czujesz bluesa? kiewicza, muzyka z Bolesławca, Ci, którzy w tym czasie odwiedzą wystąpił zespół Obstawa Prezy- zamek mogą liczyć na dużą dawkę denta i muzycy z Wołowa. Zain- porywających dźwięków, a także teresowanie przerosło oczekiwa- Warsztaty Muzyczne im. Wojtka nia organizatorów i tak bluesowy Seweryna, doskonalące między festiwal wszedł na stałe do kalen- innymi śpiew, grę na gitarze akudarza nadbobrzańskich imprez. stycznej, perkusji czy harmonijce. Przez lata przyciągał największe A wszystko pod okiem profesjonapostaci polskiej sceny bluesa, listów oraz artystów polskiej scea wraz z nimi do Bolesławca przy- ny, w tym Krystyny Prońko, Marka jeżdżały rzesze miłośników muzy- Napiórkowskiego, Marka Raduli, ki i dobrej zabawy. Na festiwalowej Pawła Serafińskiego, Wojciecha scenie występowali Ryszard Rie- Pilichowskiego. W programie del z Dżemem, Martyna Jakubo- znajduje się też przegląd zespowicz, Tadeusz Nalepa, Swawolny łów bluesowych, które powalczą Dyzio czy Nocna Zmiana Bluesa. o Grand Prix w konkursie im. Organizatorzy za każdym razem Tadeusza Nalepy, ojca polskiego dokładali wszelkich starań, aby bluesa. W każdy wieczór na dzieoferta artystyczna i warsztatowa dzińcu zamkowym odbywać się była coraz bogatsza. Od 1997 roku będą jam sessions, czyli bluesowe stałym elementem imprezy jest improwizacje z udziałem artystów polowa msza bluesowa, łącząca i warsztatowiczów. Do wydarzeń elementy rzymskokatolickiej litur- specjalnych z pewnością możgii z rytmami bluesa oraz gospel. na zaliczyć koncert zespołu PiliW poprzednim roku impreza po chowski Band, połączony z sesją raz pierwszy miała miejsce na nagraniową płyty DVD. - Projekt Zamku w Kliczkowie, tutaj też od- zwieńczy trasę koncertową probędzie się najbliższa edycja. Luk- mującą płytę „Noise live – koncert susowe warunki być może nie są w Trójce” – mówi Ewa Ołeniczdla fanów bluesa priorytetem, ale -Biernacka, jedna z organizatorek atmosfera średniowiecznej rezy- festiwalu Blues nad Bobrem. 8

Czytanie jest modne

Blues blisko natury Rzadko która impreza rozgrywa się w tak pięknej scenerii, jak Bory Dolnośląskie ze swą bujną, tętniącą życiem przyrodą. Tutejsze kompleksy leśne zachwycają polodowcową formą krajobrazu, pełną malowniczych wydm, torfowisk i rzadkich gatunków roślin. Mieszkają tu sarny, dziki, bobry, a stawy i mokradła dają schronienie zimorodkom, bekasom, bocianom oraz cyraneczkom. To jednak nie wszystko: lokalizacja imprezy na zamku gwarantuje, że uczestnicy zajęć będą mieli zapew-

nioną pełną opiekę na miejscu. Na Blues nad Bobrem organizatorzy i gospodarze Zamku zapraszają w dniach 8-15 sierpnia. Dla miłośników tego gatunku i nie tylko, będzie to prawdziwa uczta dla ucha. W chwilach przerw od muzykowania warto wybrać się na przykład na spacer do lasu. Już same tutejsze krajobrazy, pełne zjawiskowych zakątków i różnorodnych rzeźb terenu, stanowią wystarczający powód, aby sierpniowy tydzień spędzić w Borach Dolnośląskich.

PIW walczy o życie Zapowiadana na 1 lipca likwidacja Państwowego Instytutu Wydawniczego nie doszła do skutku, niewykluczone, że Ministerstwo Skarbu Państwa odstąpi od tego zamiaru - powiedział PAP minister kultury Bogdan Zdrojewski. Wciąż trwają konsultacje między resortami skarbu i kultury w sprawie dalszych losów zasłużonego wydawnictwa, które w tym roku obchodzi jubileusz 65-lecia. Obecnie PIW działa dalej jako przedsiębiorstwo państwowe, a jego dyrektor - Rafał Skąpski nie tylko nie został odwołany, ale 4 lipca Prezydent RP odznaczył go Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski za działalność wydawniczą.

„Bez względu na to, jaka procedura zostanie zastosowana, dorobek PIW-u zostanie uratowany” - podkreślił minister, nie precyzując jednak, jakie alternatywne wobec likwidacji rozwiązania są rozpatrywane. Tymczasem PIW funkcjonuje bez zmian i ma plany wydawnicze na sierpień. WłaMinister kultury Bogdan Zdrojew- śnie w tym miesiącu mają ukazać się ski powiedział, że data ewentualnego dwie książki wspomnieniowe - prof. wkroczenia likwidatora do PIW-u Jana Kulczyńskiego i prof. Stanisława została przesunięta na 1 sierpnia, ale Wosia, a także - po raz pierwszy przenie wiadomo czy likwidator w ogóle łożony na polski - tom prozy Friedricha Durrenmatta. (PAP) rozpocznie działalność. 9

21 lipca 2011 roku w siedzibie sosnowieckiego Expo Silesia miało miejsce pierwsze spotkanie członków Rady Programowej I Targów Książki w Katowicach, które odbędą się w katowickim Spodku w dniach 20-23 października 2011 roku. Spotkanie pod hasłem „Czytanie jest modne!” zaktywizowało środowisko samorządowe i kulturalne całego regionu. W spotkaniu uczestniczyli prezydenci miast regionu, rektorzy wyższych uczelni z Katowic i miast ościennych oraz przedstawiciele środowiska wydawniczego, literackiego i oświatowego. Spotkanie poprowadziła przewodnicząca Rady Programowej – Sonia Draga, Prezes Wydawnictwa Sonia Draga. Członkowie Rady dyskutowali o tym, w jaki sposób miasta aglomeracji i uczelnie mogą włączyć się w propagowanieideiTargówKsiążki wśród mieszkańców, aby wydarzenie to stało się świętem czytelnictwa całego regionu, omówili również zaplanowany program imprez towarzyszących wydarzeniu. Targi Książki w Katowicach to wydarzenie unikalne. Jego koncepcja obejmuje zarówno organizację typowej ekspozycji targowej, jak również całego cyklu wydarzeń o charakterze artystyczno-kulturalnym, które będą realizowane w centrum śląskiej aglomeracji w czasie targów. Więcej informacji o targach można znaleźć na stronie www.targiksiazki.eu


Rozmawianie

Wszystko się samo przędło „Podczas swoich wypraw często miałam wrażenie, że naciągam Opatrzność, że ktoś mi bardzo dużo ofiaruje. Musiałam się w jakiś sposób zrewanżować”. O górskich wyprawach i dawstwie szpiku z alpinistką, Anną Czerwińską, autorką opublikowanej niedawno książki „GórFanka w Karakorum”, rozmawia Roman Gołędowski. Twoja nowa książka, „GórFanka...”, dotyka istoty obcowania człowieka z górami. Czym dla Ciebie jest alpinizm, ta szczególna forma górskiej działalności? Alpinizm łączy się dla mnie z pobytem w górach, wszystko jedno, czy są to góry małe, czy te najwyższe. Mam wrażenie, że jest to odpowiednia arena dla mojej działalności, w żadnej innej działalności nie potrafię dać z siebie tyle, ile w górach. Dlatego też w tych górach dalej próbuję istnieć i mierzyć się z kolejnymi wyzwaniami. Nie muszą być one najtrudniejsze, ale każde z nich jest ciekawe choćby przez to, że w pewnym momencie muszę tak dużo z siebie dać, co potem daje mi ogromną satysfakcję.

Wydarzenia opisywane w książce dzieją się w czasie ustrojowych przemian w Polsce. Jak wyglądały one, oglądane przez pryzmat wypraw alpinistycznych? Kwestia przygotowań czy uruchomienia potężnej machiny biurokratycznej? Cały okres, który obejmuje książka, przypadł na czasy komuny, w związku z tym każda wyprawa wiązała się z ciężką walką o wszystko – począwszy od zgody na zakup towarów, po zgodę na ich wywóz. Oczywiście, trzeba było też zadbać o dewizy,

żeby w Pakistanie mieć za co opłacić tragarzy. Różnie nam z tym szło, opisuję zresztą ciekawe epizody, jak uniknięcie o włos wpadki w 1986 roku, gdy oparliśmy głównie nasze finanse na przemycaniu whisky i gdy o mały włos ten transport nie zostałby znaleziony. Warto w tym momencie pamiętać, że

alkoholu do Pakistanu nie należy wwozić, jest to uznawane za przestępstwo. Z kolei w czasie wyprawy na Broad Peak, bardzo nietypowej, bo wybrałyśmy się na nią tylko we dwie, z Krysią Palmowską, oraz z oficerem łącznikowym, na naszym namiocie wymalowałyśmy piękny napis „Solidarność”, żeby wszyscy wiedzieli, że jest to polska wyprawa, że istnieje ruch „Solidarności”. Czasami musiałyśmy jednak go zasłaniać, bo obawiałyśmy się, że wieść o naszym geście pójdzie w świat i potem nie będziemy dostawać paszportów – wyprawa ta przypadła na okres stanu wojennego. Wszystkie ówczesne wyprawy były obciążone biurokratycznymi problemami, ale to z drugiej strony troszkę zespół jednoczyło, dawało nam dodatkowy „power”, więc gdy już się wyrwaliśmy z kraju, gdy już wszystko załatwiliśmy i przyjechaliśmy w góry, byliśmy tak szczęśliwi, że najtrudniejsza góra nie była dla nas straszna.

zamieszczone fotografie Anny Czerwińskiej pochodzą z książki „GórFanka w Karakorum”, która ukazała się niedawno nakładem Wydawnictwa Annapurna.

Twoja górska droga właśnie w latach 80., prezentowanych w książce „GórFanka w Karakorum”, przechodziła zmienne koleje. Jak to chronologicznie wyglądało? Książka obejmuje spory kawał mojej górskiej działalności. Muszę powiedzieć, że w tej działalności sporo było przypadków. Nie zawsze wybierałam górę, na której najbardziej mi zależało, bo równie ważne było to, że akurat w danym czasie na daną górę mogłam pojechać. W tamtych czasach wyjazd na wyprawę wiązał się z wieloma uwarunkowaniami, nie wszystko zależało ode mnie. W mojej działalności górskiej w tamtych latach przewija się też taki motyw, że jedno wypływa z drugiego. Z wyprawy na Gasherbrumy w 1975 roku, która została opisana w poprzedniej książce, wynikła bowiem wyprawa na Rakaposhi, potem pojawiły się wyprawy na K2, opisane w jednym bloku, w międzyczasie była jedna wyprawa na Broad Peak, druga na Nangę Parbat. To wszystko się ze sobą zazębiało, tak się trochę samo przędło.

Jesteś też znana jako dawczyni szpiku. Czy twoja działalność górska miała jakiś wpływ na podjęcie decyzji o zostaniu dawcą? Od wielu lat, wspinając się, czułam, że zaciągam potężny kredyt zaufania – wielokrotnie przekraczałam granice bezpieczeństwa, idąc w góry. Widać to na przykładzie zejścia z K2 w 1986 roku drogą Magic Line. Ledwie uszliśmy z życiem, czułam więc spory dług względem Opatrzności. Miałam wrażenie, że naciągam Opatrzność, że ktoś mi dużo daje, więc chciałabym się w jakiś sposób zrewanżo-

Dłuższy zapis rozmowy znaleźć można na stronie: www.annapurna-info.pl 12

13


wać. Zejście z Everestu też było bardzo ryzykowne i obarczone ogromnym niebezpieczeństwem. Wtedy pomyślałam, że co prawda nie oddam nerki, bo nie będę mogła się wspinać, płuca ofiarować nie mogę, serca tym bardziej, ale mogę dać szpik. Co prawda od 20 lat jestem krwiodawcą, ale uważałam, że to trochę za mało. Zgłosiłam się do banku dawców. Powiem szczerze, że na początku pojawiły się drobne problemy, bo wiekiem odstawałam od większości młodych i zdrowych ludzi, figurujących w rejestrach, ale w końcu zostałam zapisana. Po kilku latach oddanie szpiku przebiegło sprawnie, więc muszę powiedzieć, że do dziś jest to dla mnie prawdziwym źródłem dumy i radości. Było to zupełnie inne ratowanie życia. Gdy w górach coś się zdarzy, biegniemy i staramy się człowieka uratować, wyciągając go ze szczeliny, czy też podając mu tlen. Natomiast tu miałam do czynienia z czymś zupełnie oderwanym od bieżącej sytuacji. Przecież ja nie musiałam tego robić, nikt mnie też do tego nie nakłaniał, nawet nie stał nade mną jakiś kodeks etyczny, głoszący, że trzeba udzielić komuś pomocy. Nic. Po prostu to był mój sposób na to, by tak się właśnie górom odwdzięczyć. Mam nadzieję, że tak właśnie się stało. Po kilku latach figurowania w rejestrze zostałam wytypowana jako dawca dla młodej dziewczyny. Wtedy nie wiedziałam, kto to jest, ale że cała procedura przebiegła idealnie, udało mi się później poznać moją biorczynię. Jest to młoda dziewczyna, mająca teraz pewnie 27 lat. Mam więc taką „genową” córeczkę, a zrazem i wnuczka, sześcioletniego Maciusia. Wszystko poszło tak, jak sobie wyobrażałam, jest to dla mnie źródło radości. Dalej działam w górach i procedura ofiarowania szpiku w najmniejszym stopniu mi nie zaszkodziła. Nie mogę się uskarżać. Opatrzność, mam nadzieję, przyjęła to jako mój dowód wdzięczności i mam nadzieję, że „kupiłam” sobie w ten sposób bezpieczeństwo na najbliższych parę lat. Teraz jestem wolontariuszem w fundacji ALF, uczestniczę w akcji organizowanej pod nazwą „Życzenie Agaty” dla upamiętnienia pamięci polskiej siatkarki, Agaty Mróz, która zmarła po przeszczepie. Jej, niestety, się nie udało, bo przeszczep to jednak operacja obarczona sporym ryzykiem. Zostałam uhonorowania pierwszym miejscem w pierwszej edycji akcji, mającej na celu popularyzację oddawania szpiku, która odbywa się od trzech lat. Nagroda jest przyznawana temu, kto w szczególny sposób przyczynił się do popularyzacji dawstwa szpiku. Uznano wówczas, że moje ofiarowanie szpiku było na swój sposób spektakularne, bo zaraz po oddaniu szpiku pojechałam na wyprawę,

dzięki czemu całą sprawą zainteresowały się media. W drugiej edycji laureatem został aktor, Maciej Stuhr, a w trzeciej pani profesor Chylicka i znany muzyk rockowy – Nergal, który nie krył się ze swą chorobą, tylko o niej mówił, i dzięki temu również spopularyzował konieczność oddawania szpiku. Bo, co tu dużo mówić, w Polsce jest rozpaczliwie mało dawców. Uważam, że moim zadaniem jest proces ten popularyzować. I czynię to z równym zaangażowaniem, co wspinam się w górach.

14

Czym dla ciebie jest „GórFanka…”? Cała seria cieszy mnie dlatego, że udało mi się zapisać choć fragment polskiej działalności alpinistycznej w górach. Nie tylko mojej, ale i polskiej, a tak naprawdę światowej, bo przecież piszę też o wyprawach i ludziach z innych krajów, których spotykałam czy wciąż spotykam. I cieszy mnie, że w postaci książek ślad po tych wydarzeniach pozostanie. Oczywiście, nie jestem wspaniałym literatem, ale ludzie, czytając to, mówią: „Wiesz, myśmy nie wiedzieli, że to było tak fajnie”. Mam wrażenie, że czytelnicy naprawdę sporo się o kulisach dawnego wspinania dowiadują, szczególnie z ostatniej książki, która jest przekrojem mojej wieloletniej działalności w Karakorum. Daje mi to poczucie zrobienia naprawdę interesującej i w jakiś sposób ważnej rzeczy. Wielu ludzi dopiero teraz dowiaduje się, że oprócz Everestu są też inne góry, stanowiące ważny cel alpinistyczny. Dla ludzi młodych 1985 rok to czysta magia, niemal prehistoria, bowiem ich przecież wówczas jeszcze na świecie nie było. Skąd więc mają wiedzieć, że jakieś tam kobiety zrobiły pierwsze kobiece wejście na Nangę Parbat? Gdy czytają moją książkę, naprawdę doceniają nasz wysiłek i zaangażowanie, bo widzą, że nie było nam tak łatwo. Mam wrażenie, że po przeczytaniu tej książki sporo osób patrzy na mnie z szacunkiem. Choć nie wymagam tego szacunku i nie chcę być traktowana jak stara szafa, to czasami zdarza się, że ludzie podchodzą do mnie i mówią: „Wiesz, Anka, szacun, bo żeście naprawdę ostro zasiekały”. Widzę, że książka podoba się czytelnikom, być może też ze względu na nieformalny język, który wywołuje wrażenie, jakbym opowiadała moją historię na spotkaniu w schronisku. Pewnie nie jest to literacki poziom, ale ludziom to odpowiada. Może dlatego, że teraz ogólnie panuje moda na prostsze formy. Nikt jeszcze nie powiedział mi, że książka jest zła. Może ktoś tak pomyślał, ale nigdy nie słyszałam krytyki, czy zdania, że w ogóle nie warto było się za to zabierać. W „GórFance…” każdy coś dla siebie znajduje. To chyba się liczy, prawda?

15


Czyli jesteś odważny czy brawurowy? To jest pytanie o próżność. Robię to, co robię i ktoś może to ocenić. Mam głębokie poczucie misji i ta wyznacza mi cele, daje motywację do działania. Misja dodaje mi odwagi.

Pożar buszu to rzecz, o której mówisz, że należy się jej najbardziej bać. Zabrakło mi w książce jednak informacji o pająkach, wężach i dzikich zwierzętach, które atakują podróżników... I to są właśnie stereotypy. Owszem, jedne i drugie tam są. Osiem na dziesięć najbardziej jadowitych gatunków węży mieszka w Australii, pająki też są jadowite i nie zamieszkują jedynie buszu, ale również miasta. Ja natomiast przejechałem kilkadziesiąt tysięcy kilometrów przez busz, kilkaset nocy spałem w buszu i nigdy mi się nic nie stało. Podobnie jest, kiedy się spotykamy z innymi podróżnikami. Rozmawiamy nie tylko o tym, co razem przeżyliśmy, ale też czego doświadczył każdy z osobna – nigdy nie słyszałem, żeby kogoś ukąsił pająk albo wąż. Nigdy tego nawet w książce nie przeczytałem, więc to jest temat, którego tak naprawdę nie ma. Oczywiście to się może zdarzyć i pewnie się zdarza, ale niezwykle rzadko. W czasie moich wielu podróży widziałem trzy razy węża i za każdym razem to on schodził mi z drogi.

Na ile książka pisała się sama? Tego nie wiem. Wielokrotnie spotkałem się z czymś takim i wielokrotnie prowadziłem dyskusje na ten temat, że niektórzy ludzie będący pisarzami byli, kiedy się ich poznało bliżej, nijacy. To, co pisali czy tworzyli, wielokrotnie przerastało możliwości, o jakie moglibyśmy ich posądzać. Nigdy nie przypuszczalibyśmy, ze napiszą coś świetnego, a napisali. To znaczy, że przez nich ktoś przemawiał, a oni byli tylko narzędziami w jego rękach. Jestem przekonany, że przejawia się to w całej sztuce, nie tylko w pisarstwie. A czy to nie jest tak, że podświadomość po prostu zaczyna działać w którymś momencie? Na pewno. Tylko, że ona musi mieć połączenie z bytem, który korzysta z niej, z naszych rąk, z naszego umysłu. Nie wiem, w jaki sposób napisałem tę książkę – może jest to kwestia tego właśnie, że byłem jakimś medium. Staram się jednak patrzeć na to w sposób bardziej pragmatyczny. Książka “Gdzie kwiaty rodzą się z ognia” jest wynikiem mojej wielkiej pasji, miłości do Australii. A jeśli coś się bardzo kocha, łatwiej o tym pisać.

Symbolem Australii jest vegemite. Co to takiego? Sfermentowane drożdże. Nie brzmi to dobrze, a jeszcze gorzej smakuje – ciężko, intensywnie. Vegemite jest jednak bogate w witaminę B, świetnie więc sprawdza się w diecie wegetariańskiej. I nie tylko – każdy, kto wyjeżdża do buszu, zabiera vegemite ze sobą, bo ma ono mocny smak, jest od18

żywcze i dodaje energii. Jeśli więc nic więcej nie zostanie do jedzenia, można sobie tym posmarować chleb. Większości po spróbowaniu vegemite nie smakuje, ja natomiast jem je już od dawna. Co więcej, to znak rozpoznawczy – masz je, jesteś Australijczykiem. Pamiętam jak byłem w Peru, w Limie. Jeszcze zaspani, nieprzytomni po locie samolotem, poszliśmy na śniadanie. Miałem ze sobą tubkę vegemite i postawiłem ją na stole. Wtedy podeszły do mnie dwie dziewczyny i zapytały: „skąd jesteś?” Po akcencie poznałem, że to Australijki. Mówię: „from Bielsko-Biała”. „W jakim to jest stanie? Victoria?” „Nie, to jest w województwie śląskim, w Polsce.” „To skąd to masz?” „Jak to skąd? Z Australii.”

we, to tak jak u nas jest nim ciągle schabowy, tak tam jest fish and chips. Tradycja każe jeść te frytki nie tylko w barze, ale też w dobrych restauracjach, na papierze pakunkowym wielkości całego stołu. Możemy być też pewni, że ryba będzie zawsze świeża, bez względu na to, gdzie ją dostaniemy, nawet w outbacku. I, oczywiście, godna polecenia jest cała spiżarnia buszu. Natura wytworzyła masę smacznych warzyw i owoców, które są zupełnie u nas nieznane. W książce pisałeś o Aborygenach. Jak wygląda kwestia porozumiewania się pomiędzy plemionami? Czy języki aborygeńskie są kultywowane? Tak, z tym, że są to języki, które stopniowo zanikają. Teraz podobno jest ich około dwustu, czyli mimo wszystko całkiem sporo. Są one między sobą tak różne jak polski i fiński. Język aborygeński opiera się na samogłoskach, przez co dla nas jest on niesamowicie trudny do opanowania. Ciekawy jest natomiast język migowy, dzięki któremu bardzo łatwo im się między sobą porozumieć. Kiedy jadę do jakiegoś kraju, staram się opanować podstawowe zwroty w danym języku. Tutaj wygląda to zupełnie inaczej, nigdy tego nie próbowałem, co wynika jednak również z faktu, że kontakt z tymi ludźmi jest ograniczony.

Co z innymi potrawami, z mięsem? W Polsce mógłbym być wegetarianinem – jem mięso, ale bardzo mało, bo mi tu nie smakuje. Tam natomiast nie ma takiej możliwości – nikt by mnie nie namówił na wegetarianizm. Uważam, że jeśli nie jedliśmy wołowiny z Australii, to nigdy nie jedliśmy tak naprawdę mięsa. Taki jest smak tamtejszej wołowiny. I taka też jakość. Mięso kangura natomiast nie jest aż takie łatwe do kupienia w tym kraju. Pamiętam, jak kiedyś wylatywałem do Polski nocnym samolotem i pół wieczora kolega woził mnie po sklepach, małych, dużych, supermarketach... Ostatecznie udało mi się je zdobyć, ale było to niezwykle trudne. A jeśli chodzi o danie kulto-

Nigdy nie miałeś z nimi kontaktu? Przez długi czas szanowałem ich oddalenie, nie19


Co czytać w podróży? Monika Badowska

Jan Siwmir Nauczyciel z powołania, kry-

minalista z zamiłowania, poeta z wściekłości na rzeczywistość. Jest dwuosobowy.

Na pytanie postawione w tytule odpowiedzi jest zapewne tyle, ilu odpowiadających. Dużo zależy od tego, jaka to podróż - daleka, czy bliska; ważne jest, jakim środkiem lokomocji będziemy podróżować, czy pojedziemy sami, czy w towarzystwie (i jakim) oraz co wybierający się w podróż czyta zazwyczaj; bo o tych, którzy nie czytają na co dzień, pisać nie warto.

więcej na: www.siwmir.com Drugi, ostatni odcinek „Śmiertelnej dawki poezji” opublikujemy w kolejnym numerze. zioro odwróciło dnem do góry. Zresztą, co bede język strzępił po próżnicy. Krowy przepalować muszę. Pan wszystko se na tablicy wyczyta. Rzeczywiście. Jak wół, no, może w tym przypadku jak łaciata, niedaleko stała tablica informacyjna dla turystów, zatytułowana: Rowerowa ścieżka dydaktyczna „Na skraju puszczy”, przystanek 11, Jeziora Tobellus. Pozwolę więc sobie przytoczyć dosłownie tekst zamieszczonej tam informacji: „Tobellus Mały nie bez przyczyny zwany bywa Jeziorem Przewróconym (...) Słynie z niezwykłego zjawiska, które miało miejsce koło południa 30 czerwca 1926 roku. Nadchodząca burza spowodowała wybuch metanu nagromadzonego na dnie jeziora. Na tafli wody powstała kilkumetrowa błotna fontanna, z którą zostały wyrzucone ogromne ilości jeziornego mułu. Przykryły one lustro jeziora na okres dwóch miesięcy”.

Monika Badowska autorka bloga http://prowincjonalnenauczycielstwo. blogspot.com/ opisującego najróżniejsze lektury, z jakimi przychodzi jej się stykać. Uważa, że do książki najlepiej pasuje kot i w związku z tym dzieli życie codzienne między książki i koty.

Perspektywa długiej podróży często sprawia, że ludzie wpadają w popłoch, bo nie wiedzą, jakie książki zabrać ze sobą po to, żeby te parę godzin w pociągu minęło w miarę przyjemnie. Krótka podróż tylko pozornie nie wiąże się z podobnymi dylematami. Wyruszając w krótką podróż można zaplanować sobie lekturę krótką, intensywnie pochłaniającą. Ryzyko kryje się jednak w niefrasobliwym podejściu do doboru książki; lektura zbyt interesująca może budzić frustrację wynikającą z tego, że cel podróży już się zbliża, a do końca książki jeszcze daleko, w związku z czym książkę trzeba będzie odłożyć nieprzeczytaną.

wianie przez telefon (to drugie budzi niechęć współpasażerów jak wagon długi i szeroki). Jazda autobusem sprzyjałaby czytaniu książek, gdybyśmy mieli coś, co nazwać można drogami. W samochodzie za kierownicą czyta się niewygodnie, a kiedy siedzi się obok kierowcy, jakoś tak niegrzecznie. Towarzystwo, w jakim podróżuje miłośnik czytania, jest szalenie istotne. Towarzyszem podróży może być osoba, która sama nie czyta, ale za to chce rozmawiać z innymi współpodróżnikami. Idealny towarzysz podróży osoby czytającej to inny osoba czytająca. I tu da się nawet wybaczyć wzajemną chęć odczytywania sobie co śmieszniejszych lub celniejszych fragmentów lektury.

Środek lokomocji, jakim wybieramy się w podróż, ma znaczenie kluczowe. Samolot sprzyja czytaniu, o ile nie siedzimy przy oknie, bo trudno oderwać się od podziwiania ziemi przez samolotowe okno. Wyglądanie przez okno pociągu nie budzi emocji podobnych tym, jakie budzić może okno samolotu, więc w tym aspekcie podróż pociągiem jest przyjaźniejsza. Czy jednak tylko w tym? Pociągi, przynajmniej te poruszające się po terytorium Polski, jadą wolno, nie zachęcają do zacieśniania znajomości nad szklanką kawy w wagonie restauracyjnym, bo wagonu takiego nie posiadają, a podróżnym pozostaje albo czytanie, albo rozma-

Pokręciłem głową. Dziwny jest ten mój kraj, w którym największe mosty kolejowe w kraju prowadzą znikąd donikąd i jeziorom zdarza się stanąć do góry dnem. Lecz gdy już wróciłem z mazurskiej eskapady i w internetowym serwisie informacyjnym zapoznałem się z kilkoma projektami, jakimi w dobie kryzysu chce nas uraczyć rząd, stwierdziłem, że sztandarowy program „Przyjazne Państwo” właśnie odwrócił się w stronę obywatela swoim dnem. Jezioru, na szczęście, wystarczyły tylko dwa miesiące na powrót do normalności, czego szczerze panom politykom i sobie życzę. 24

Co czytać w podróży? To, co się lubi. Jeśli wyruszający w podróż czytelnik ceni kryminały niechże nie zmusza się do zmiany upodobań, a zapakuje do walizki ulubiony typ literatury. Jeśli ktoś czyta w domu wyłącznie filozofów, to niech do pociągu zabierze coś Kierkegaarda czy Leibniza i nie przejmuje się tym, że współpasażerowie nie będą nawet znać nazwisk tychże autorów. Po co czytać coś, czego się czytać nie lubi?

25


Podróż

Podróże

z tej i nie z tej Ziemi Tomasz Sobieraj

W swojej autobiograficznej książce Rude Assignement Wyndham Lewis dzieli sztukę na tę dla wielkiej publiczności, narodową (Hugo, Dickens, Tołstoj) i na sztukę dla wąskiego grona koneserów (Flaubert, Baudelaire). Zauważa też wzrastającą obojętność tak zwanej szerokiej publiczności dla dokonań twórców sztuki uważanej za elitarną, którzy to twórcy – czy to z przekory, czy ze zwykłego braku umiejętności – wydają się brnąć coraz bardziej w niezrozumiałość.

przypadku zamiana alternatywy wyłączającej: „wielkość albo popularność” w koniunkcję: „wielkość i popularność” jest zabiegiem naiwnym lub hochsztaplerskim, więc albo wskazana wielkość jest fałszywa, albo głoszona popularność podejrzana i wątpliwa. Literacka okupacja Zdarzają się jednak współcześni autorzy, bezspornie dowodzący, że niekiedy logika formalna ustępuje przed artystyczną rzeczywistością i że można połączyć cechy zwykle się wykluczające. Rozmiar tego zjawiska, mierzony liczbą sprzedanych egzemplarzy, jest – rzecz jasna – mniejszy niż w przypadku autorów uważanych za popularnych, czyli należących do koterii, i popularnych w ścisłym słowa tego znaczeniu – tzn. piszących kryminały, fantastykę i romanse, niemniej to właśnie ono zasługuje na baczną uwagę i analizę, bo jak uczy nas literaturoznawstwo, właśnie ci oryginalni, suwerenni twórcy, funkcjonujący poza obecnie modną konwencją, wraz z tymi, którzy tworzą drugi, ba, nawet trzeci obieg, ci zajmą – z dużym prawdopodobieństwem, prędzej czy później – ważne miejsce w dziejach literatury, obecnie okupowane (jakież to adekwatne i cudownie wieloznaczne słowo!) przez literackich modnisiów i prowincjonalnych dandysów.

Dzisiaj, sześćdziesiąt lat po ukazaniu się znakomitej intelektualnej biografii angielskiego pisarza, eseisty i malarza, można mieć pewność, że nieprzystępność tak zwanej sztuki elitarnej jest w przytłaczającej większości przypadków wynikiem braku umiejętności, a często nawet możliwości jej autorów, zaś to, co Lewis nazwał sztuką dla wielkiej publiczności, w zasadzie nie powstaje, bo niewielu współczesnych ludzi pióra potrafi połączyć w dziele wyborny styl, czystą formę1, wagę słów, istotny problem i zajmującą treść tak, jak czynili to – ograniczę się do polskiej literatury – na przykład Słowacki i Prus, a z bardziej współczesnych: Herbert i Herling Grudziński. Oczywiście, klasyfikacja Lewisa nie jest idealna – istnieli przecież tacy pisarze jak Hemingway czy Conrad, którzy z twórczością elitarną dotarli do szerokiej rzeszy czytelników, i tacy jak Hašek czy Čapek, piszący książki z pozoru popularne, a w istocie stanowiące arcyważne dzieła literatury, poddające ironicznej wiwisekcji jednostkę i społeczeństwo. Z kolei w Polsce pojawiło się ostatnimi laty zjawisko interesujące z powodu swojego endemicznego, czy raczej: swojskiego charakteru, mianowicie literatura nieporadna, nazywana przez krytyków wielką i elitarną a jednocześnie – popularna. Przypadek ten dowodzi niezwykłej siły zarówno gorliwego marketingu, jak i mętnej argumentacji, wspieranych przez system państwowych stypendiów dla wybranych i wiernych beneficjentów. Niewątpliwie są to zabiegi wystarczające, by przekonać tych czytelników, którzy kierują się stadnym instynktem, jednak ludziom myślącym od razu nasuwa się podejrzenie, że w tym

Unikalna nisza Jednym z takich niezależnych, osobnych twórców, jednocześnie popularnych i wyrafinowanych, który w naszej współczesnej literaturze zajmuje, jak pisał Zbigniew Chojnowski, „niszę jedyną w swoim rodzaju, bardzo osobistą” jest Józef Baran. Zdobył uznanie zarówno pośród wybrednych znawców poezji, jak i między naznaczonymi wrażliwością, smakiem i wyobraźnią „zwykłymi” odbiorcami liryki. Jego utwory – sugestywne, czułe, emocjonalne, zabarwione świeżą metaforyką, łączą według Czesława Miłosza „tradycyjne polskie wartości z nowoczesną formą”, jednocześnie nie stronią od lekkiej, ciepłej ironii i mądrej refleksji. To wielowymiarowe wiersze bystrego obserwatora, stanowiące wyraz 34

Wiersze Józefa Barana, sugestywne, czułe, emocjonalne, zabarwione świeżą metaforyką, łączą według Czesława Miłosza „tradycyjne polskie wartości z nowoczesną formą”, jednocześnie nie stronią od lekkiej, ciepłej ironii i mądrej refleksji. rykańskich” wierszach poety, ton, który siłą rzeczy musi pojawić się u człowieka obdarzonego ogromną wrażliwością na przyrodę w sytuacji bliskiego, niemal intymnego z nią obcowania. To swoiste doświadczanie przez poetę komunii z naturą znajduje wyraz także w wierszach zainspirowanych polskim krajobrazem i wsią – utworach autonomicznych i świeżych, często przekształcających przestrzeń realną w pejzaż wewnętrzny, równocześnie przywołujących smaki, zapachy, nastroje z mocą, jaką w naszej literaturze prezentował kierunek impresjonistyczny Młodej Polski, a później arkadyjska twórczość Józefa Czechowicza.

jego zachwytu nad światem, banałem, nawet marną istotą, ale też niekiedy pełne bólu i uniesienia, zwątpienia i wiary. Według jednych są one kontynuacją poetyki Twardowskiego, Harasymowicza, a nawet Leśmiana, według innych brzmią głosem skrajnie osobistym2. Zapewne rację mają jedni i drudzy, bowiem prawdziwy, poważny człowiek pióra, choćby największym był indywidualistą, raczej nie żyje w próżni i dziwnym by było, gdyby w twórczości Barana nie dało się słyszeć dyskretnie brzmiących nut poetów najwyżej przez niego cenionych – i zapewne nie powinien też dziwić ten whitmanowski i frostowski ton, wyraźnie dla mnie obecny w „ame35


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.