Fragment książki „Dziecko z ziemi"

Page 1

Dziecko z ziemi

1


1 Reflektory motocykli świeciły ze wszystkich stron. Zrozumiałem, że nie mam którędy uciec. Maszyny wyły silnikami, obserwując mnie bez końca. Nie mogłem nic zrobić. Ten stan miał jednak trwać jeszcze tylko kilka sekund. Mężczyźni trzymali w rękach metalowe rury. Pewnie zaraz zsiądą i będą mnie bić, aż się nie uspokoją. Nogi drżały mi z przerażenia, ale już od chwili coś innego zwracało moją uwagę. Zastanawiałem się, czy nie przewidziałem tego wszystkiego. Jeszcze jakiś czas temu krążyłem po nocnych ulicach. Chodziłem bez celu w kierunku słabo oświetlonych okolic, paląc papierosy, jakby coś mnie tam wabiło, jakbym szukał najciemniejszego miejsca w całym mieście. Natknąłem się na nich przed automatem z napojami obok parku. Siedzieli na motocyklach, niektórzy pili sok, inni palili papierosy albo żuli coś jak pijani. Na początku nie zwrócili na mnie uwagi. Dopóki nie rzuciłem w ich kierunku niedopałkiem, nawet śmiali się głośno, radośnie. Poczułem wtedy wyraźne pragnienie, żeby w nich rzucić. Nie działałem nieświadomie ani jakoś tak, bez powodu – to był zamierzony akt, za którym stała jasno określona wola. Po prostu musiałem, widząc tych śmieciów w takim miejscu. Teraz jednak, gdy stałem w świetle reflektorów, nie rozumiałem, dlaczego przyszło mi to wtedy do głowy. Wiadomo było, że skończę przyparty do muru. Zrobiłem coś głupiego, nie myśląc o konsekwencjach. Skoro o tym mowa, takie rzeczy często mi się zdarzały. Dwa dni wcześniej też. Zauważyłem, że ktoś chce skręcić na skrzyżowaniu w prawo, nie patrząc na światła, i nie ominąłem go, tylko zatrzymałem mu się tuż przed maską, żeby musiał nagle zahamować. Chciałem po prostu, żeby zrozumiał, jakie to niebezpieczne, tylko tyle. Obie te sytuacje łączył fakt, że stwarzałem niekorzystną sytuację, narażając się na niebezpieczeństwo. 2


– Ale po co? – powiedział do mnie słabym głosem zezowaty, ogolony na łyso mężczyzna, który zszedł z motocykla, pewnie herszt całej grupy. Reszta wyła silnikami, prawie jak na jakiejś ceremonii. Uniósł rurę i opuścił ją mocno z pustym wyrazem twarzy, jakby go nie obchodziło, co się stanie z moim ciałem. Uderzył mnie w bok. Poczułem gwałtowny, wykraczający poza wyobrażenia ból; sekundę później palące gorąco zmieniło się w niemożliwy do wytrzymania dreszcz. Oddychałem z trudem. Ledwo nabrałem powietrza przez zaciśnięte gardło, a z ust wydobył mi się słaby, dziwnie cienki głos. Drżałem cały z bólu i strachu. Próbowałem wstać, ale zesztywniałe kolana i kostki nie zginały się. – Hajs. Wszystki. Do tego, niech pomyślę… Jeszcze dzi-dziesięć razy, to cię puścimy – powiedział mężczyzna i zapalił papierosa, jakby czekał na mój ruch. Miałem przy sobie tylko portmonetkę, w sumie nie było w niej pewnie nawet tysiąca jenów1. Pokręciłem głową na boki. Chciałem coś powiedzieć, ale twarz ogarnęło mi gorąco, jakby ktoś ją przypalał, a zanim się zorientowałem, leżałem zwrócony w dół. Dotykałem ziemi policzkiem, czułem na nim zimno. Krew bez przerwy sączyła mi się z dziąseł, wypływała po odrobinie przez niedomknięte usta. Pomyślałem, że już dali już sobie spokój, ale wcale tak nie było. Straciłem przytomność na krótko, zupełnie jakby moja świadomość zgasła i natychmiast zapaliła się z powrotem. – Jak go zajebiemy, to będzie straszny dym. – Ale co, puścimy go tak o? – W sumie, nikogo tu nie ma, my też nie stąd… Nie wiadomo kiedy silniki przestały wyć. Wydawało mi się, że patrzy na mnie kilka osób. Poczułem coś dziwnego, gdy wdychałem zapach ziemi. W głębi serca wzburzonego przytłaczającym strachem i niepokojem, 1

Tysiąc jenów to około trzydziestu dwóch złotych. (Jeśli nie zaznaczono inaczej, wszystkie przypisy pochodzą od tłumacza).

3


których w ogóle się nie spodziewałem, pojawiło się coś nieznanego, ale bardzo wyraźnego. Wykrzywiłem usta w nieznacznym uśmiechu. Czułem, że jeśli będą mnie dalej bili i kopali, może przybiorę formę czegoś na kształt mielonego mięsa i wniknę głęboko w ziemię, stopię się z nią w jedno. Byłem przerażony. Nie miałem sił; bolało bijące coraz szybciej serce, ale drganie mięśni wokół kręgosłupa nie było takie złe. Drżenie ze strachu powoli przeradzało się w coś innego. Czekałem na coś. Bałem się, ale mimo to miałem wyraźne wrażenie, że czegoś wyczekuję. Chyba przez moment czułem jakieś wątpliwości, ale pomyślałem, że już wszystko jedno. Może mieli uderzyć żelaznymi rurami wszyscy na raz? Wydawało mi się, że spadam z bardzo wysoka. Czułem niepokój: kiedy uderzę w ziemię? Kiedy tamci znowu zaczną bić? – Ej, czekajcie. Póki jeszcze może mówić, może każemy mu zadzwonić do jakiejś laski i ściągnąć ją tutaj? – Zajebisty pomysł! Akurat jedna nam zwiała, będzie jak raz. – Dobre! – Jasne. dawaj! Poczułem przejmującą rozpacz i zawołałem głupio: – To ja wam nie wystarczę? Ucichli natychmiast, ale po chwili wszyscy zaczęli się śmiać. Poczułem ból w boku, docisnęli mi głowę, miałem ziemię w ustach. Któryś przeszukał mi kieszenie w spodniach. Zapadła rozpaczliwa cisza. Znaleźli tylko portmonetkę, papierosy i zapalniczkę. – Ale chujnia, to jakiś kurwa przegryw jest. – Weźmy go zajebmy. – Ej, czekaj, wystarczy go obić. – Zamknij mordę, jeden chuj przecież, nie? – Weź kurwa poczekaj! Serio, trafi mnie coś zaraz, ja pierdolę!

4


Kopali mnie po całym ciele, a moja świadomość oddalała się chyba coraz bardziej. Czułem się jak robak, gdy mnie katowali, a reflektory motocykli wszystko oświetlały. Byłem podniecony. Pomyślałem, że to uczucie nie pasuje do sytuacji. Ból kopnięć nie sprawiał mi przecież masochistycznej

przyjemności.

Uderzali

uparcie,

wywołując

tylko

cierpienie. Myśl o byciu robakiem też mnie nie odurzała. Jak by to ująć – czekałem na coś, co było gdzieś dalej. Na pewno tam istniało, czekało na mnie;

takie

miałem

wrażenie.

Nie

wiedziałem

jeszcze,

co

to.

Zastanawiałem się coraz poważniej, czy nie tego chciałem od samego początku. – Jakoś dziwnie się drze, nie? – Kurwa, co to za typ? Ich głosy dochodziły mnie z daleka, ale uparcie. Poczułem wyjątkowo mocny cios. Odniosłem wrażenie, że mój mózg zaczął chwiać się w czaszce w jakimś dziwnym rytmie. Wydawało się, że ścierają mnie na proch, oczy zaszły mi mgłą, nie mogłem opanować mdłości i zacząłem wymiotować, krztusząc się gwałtownie. Mimo to nie chciałem stracić przytomności. Gdybym zemdlał, to byłby koniec. Nie mógłbym dotrzeć do tego czegoś, myślałem, trzymając oczy otwarte i dalej czując ból. Może, gdyby minęło tak trochę czasu, mógłbym stać się czymś innym? Nie wiedziałem jednak czym. Krzyknąłem. Głos był mój, a mimo to rozbrzmiewał wewnątrz mnie jak wołanie kogoś innego.

5


2 Sayuko otworzyła drzwi. Wyszedłem ją przywitać, a ona spojrzała na mnie podejrzliwie. Nie potrafiłem wyczytać z jej miny, czy zmartwiła się tragedią, która mnie spotkała, czy po prostu czuła dyskomfort, patrząc na faceta z taką opuchniętą twarzą. Pomyślałem, żeby zapytać, gdzie była, ale zrezygnowałem, szkoda zachodu. Biło od niej ostrym zapachem alkoholu. – Pobiłeś się z kimś? – No. Sam nie wiem, kiedy tak dostałem. – Jeden gość cię tak urządził? – Nie, z dziesięciu ich było chyba… – Kiedy mówiłem, Sayuko skrzywiła się, ale nie odwracała wzroku. Poprzedniego dnia straciłem w końcu przytomność, a potem wróciłem do mieszkania, zmuszając się do każdego kroku. Nie bolało potem aż tak, jak się bałem. Tamci może pomyśleli, że nie żyję, kiedy zemdlałem, i uciekli. W drodze powrotnej coś sobie pomyślałem. Że chcę przestać robić takie rzeczy. Tamto uczucie oczekiwania już mnie nie obchodziło. Został mi tylko smutek i nieznośne zmęczenie. Nie miałem specjalnie ochoty, ale nie chciałem, żeby mnie wypytywała, więc od razu położyłem Sayuko na łóżku. Leżała z otwartymi oczami i obserwowała każdy mój ruch z twarzą bez wyrazu. Nie wydała ani jednego dźwięku. Kiedy pół roku wcześniej zrezygnowałem z posady handlowca w firmie sprzedającej materiały dydaktyczne, Sayuko akurat zabrali kawałek etatu w administracji z powodu redukcji zatrudnienia. Trudno jej było pogodzić pracę w dzień i w nocy, więc podobno chciała z którejś zrezygnować, ale i tak wkurzyła się, że ją zwolnili. Kiedy spotkałem ją przypadkiem w barze,

6


gdzie kłóciła się głośno z jakimś facetem, nie miała ani mieszkania, ani pieniędzy. Właśnie zerwali, więc straciła dach nad głową. Zabrałem ją wtedy do siebie i uprawialiśmy seks, ale patrzyła tylko w sufit z nieobecnym wyrazem twarzy. Wyglądała, jakby się poddała, jakby stwierdziła, że skoro będzie u mnie mieszkać, to nie ma rady. Próbowałem wszystkiego, żeby coś zrobić z jej oziębłością, ale na nic. Opowiadała, że zaszła w ciążę i przerwała studia, potem jej facet znalazł sobie kogoś innego i uciekł. Mimo to postanowiła urodzić, a kiedy zobaczyła, że dziecko wyszło z niej martwe, przestała czuć cokolwiek. – Ktoś mi kiedyś powiedział, że to pewnie przez poronienie. Że mam blokadę, bo doznałam wtedy szoku i znienawidziłam seks sam w sobie. Jak myślisz? Ludzie serio są tak prosto skonstruowani? Coś takiego jest w ogóle możliwe? Odpowiedziałem jej wtedy bez głębszego zastanowienia, że pewnie tak właśnie było. „W takim razie człowiek to prymitywne, bezsensowne stworzenie, nie?” rzuciła wtedy, jakby mówiła do siebie. Kiedy skończyłem, Sayuko zapaliła papierosa. Patrzyła w sufit, wydychając dym. Milczała, jakby zbierała się, żeby mi coś powiedzieć. Policzki miałem rozpalone, zaczęły boleć, więc zamoczyłem ręcznik w kuchni. Chyba robiłem to tylko po to, aby z jakiegoś powodu oszukać milczenie. Poczułem przygnębienie. Woda wylewająca się z kranu szumiała strasznie głośno w cichym pokoju. – Piłam do rana ze znajomą – powiedziała Sayuko, jakby specjalnie chciała przerwać milczenie. – Pracowałyśmy razem, jak jeszcze robiłam jako hostessa w barze. Powiedziała, że stawia, więc… W tamtym klubie, co byliśmy ostatnio, wiesz. – No. – Chciałem odpowiedzieć jakoś porządniej, ale cały byłem ociężały, kompletnie apatyczny.

7


– Słuchaj, a ty naprawdę chodzisz ostatnio do pracy? Za każdym razem wracasz o trochę innej godzinie. Szybko zmieniała temat, jak zwykle. – Dostałem wolne. Jakoś tak. Ale od przyszłego tygodnia robię normalnie. – Na taksówce się aż tyle nie zarabia, nie? Możesz sobie tak brać wolne? Jak nie będzie pieniędzy, to znowu ktoś będzie mnie musiał przygarnąć – powiedziała, przyłożyła mi ręcznik do twarzy i zaśmiała się cicho. Miała dołeczki w policzkach, to robiła. Wyglądała wtedy dziecinnie, jakby na tę jedną część ciała jej życie nie wywarło wpływu; nie pasowało to do niej. Po seksie robiła mówiła więcej niż zwykle, miałem wrażenie, że dla niej wszystko zaczynało się dopiero jak skończyliśmy. – Jest taki facet, mój znajomy, pracował normalnie w biurze. I on, wyobraź sobie, nagle rzucił robotę i nic nie robił, tylko siedział w mieszkaniu. – O ja. – I wiesz co, został zboczeńcem. – Zboczeńcem? – Tak. Macał dziewczyny w pociągach na linii Saikyō 2 , praktycznie codziennie, rano i wieczorem. Ale go złapali, skończyło się co prawda na grzywnie, a potem zaczął sobie dawać w żyłę. – No i? – Kasa mu się skończyła, więc dawał facetom za pieniądze, ale w końcu i tak nie mógł się wypłacić, więc sprzedał nerkę. – Ciekawe, ile dostał. – Nie wiem. Potem zachorował i poszedł do szpitala, a tam wyszło, że jest ćpunem i go zwinęli. Nie wiem, co się z nim teraz dzieje.

2

Linia kolejowa łącząca Tokio z sąsiednią prefekturą Saitama.

8


– Chciałbym usłyszeć, co było dalej. – Dlaczego? – Ciekawy jestem, co potem zrobił. No wiesz, gdzie jest granica, za którą nie da się już stoczyć. Jak bardzo człowiek może upaść – powiedziałem, a Sayuko się roześmiała. – Dziwaków nie brakuje. Nic ich do tego nie zmusza, a ludzie i tak zjeżdżają na dno, jakby specjalnie. Ta z którą się wczoraj widziałam tak samo. Śmiała się jak głupia, cała zadowolona. Musi być jakiś powód, jakiś pretekst, nie? Albo to wpływ otoczenia. Chyba że po prostu chcą tacy być. – Chcą? – Tak, chcą sięgnąć dna. Znasz to uczucie, prawda? Są przecież myszy, które popełniają grupowe samobójstwa, może taki instynkt jest też gdzieś w człowieku. Nie wiem dlaczego, ale pomyślałem, że Sayuko przygotowała sobie tę rozmowę wcześniej. – No nie wiem… – Ale jeśli tak, to by było coś wspaniałego, nie uważasz? Młodzi ludzie w całej Japonii lecą w przepaść, jak te myszy. Wszyscy po kolei spadają na dno. Ciekawie by się zrobiło, nie? – powiedziała, po czym znowu usłyszałem jej śmiech, ale zaraz zamilkła, może przez moją wymijającą odpowiedź. Położyłem się na plecach i czytałem Zamek, nie wiem który już raz. W oddali rozległ się pisk gwałtownego hamowania i klakson. Sayuko mrużyła oczy jak krótkowidz. Podążyłem wzrokiem za jej spojrzeniem i zobaczyłem księżyc. Był duży, nie w pełni, ale świecił majestatycznie, pięknie, jakby zaznaczał swoje istnienie. Sayuko często mrużyła oczy, kiedy patrzyła na księżyc. Powiedziała mi kiedyś, że pierwszej nocy po tym, jak została sama po zajściu w ciążę, piękno księżyca w pełni wpędziło ją w rozpacz. – Hej, zasuń zasłony. 9


Zasunąłem, po czym ułożyłem się obok niej. Dalej paliła; wydawało się, że cała energia uszła z jej ciała. Głaskała swoją skórę lewą ręką, pewnie nieświadomie, jakby chciała coś sprawdzić. Pomyślałem, że jednak nie powinienem był uprawiać z nią seksu. – Dziwnie mi się czasami robi, jak na ciebie patrzę – powiedziała, a ja milczałem. – Chudniesz w oczach. Robisz same głupoty, prawda? Ale… Chyba mnie to uspokaja. Gdybyś chodził pełen energii, pewnie czułabym się niepewnie. Dziwna sprawa. Było za wcześnie, żeby iść spać, ale zamknąłem oczy. Na drugi dzień Sayuko powiedziała mi, że strasznie krzyczałem przez sen.

10


3 Wsiadłem do taksówki po raz pierwszy od dłuższego czasu. Zrobiło mi się niedobrze od jej zapachu. Nie przepadałem za samochodami. Za każdym razem, kiedy siadałem za kierownicą, myślałem, że to nie zawód dla mnie, ale nie było innego wyjścia. Nigdy nie miałem pracy, którą bym lubił, poza tym jak zarabiałbym na życie, gdybym cały czas jej szukał? Przy zachodnim wyjściu ze stacji kolejowej Ikebukuro ustawiło się ponad trzydzieści taksówek. Powinienem zmienić miejsce, ale już zaparkowałem, więc zrezygnowałem, nie chciało mi się. Zapaliłem papierosa, wyłączyłem klimatyzację, z której wydobywał się nieprzyjemny zapach i otworzyłem okno. Jakiś inny taksówkach, facet w średnim wieku, stał na zewnątrz, pijąc kawę, i patrzył się w moją stronę. Zagadał mnie zanim zdążyłem pomyśleć, co zrobić. – A co ci się w twarz stało? Milczałem, a on dalej robił zmartwioną minę. – Mam nadzieję, że nikt cię nie napadł. Ostatnio dużo takich, co się biorą za taksiarzy. Durnie bez kasy chcą okraść ludzi bez grosza. Fatalnie ci gębę załatwili, pobił cię ktoś? Myślał, że ma prawo mnie zagadywać tylko dlatego, że wykonujemy ten sam zawód. Nie wiedziałem, dlaczego był w stanie zainteresować się innym człowiekiem. Budowanie trwałych kontaktów z ludźmi sprawiało mi trudności. Znajomość z Sayuko przetrwała tak długo, bo naturalnie przerodziła się w coś podobnego do inercji – inne wytłumaczenie nie przychodziło mi do głowy. Nie odpowiedziałem, nacisnąłem tylko pedał gazu, kręcąc kierownicą. Kiedy przypomniałem sobie jego zdziwioną reakcją, odniosłem wrażenie, że zrobiłem coś złego, ale od razu pomyślałem, że to wcale nie tak. Skoro

11


czułem, że postąpiłem nie tak jak trzeba, powinienem od razu mu odpowiedzieć. Brakowało mi entuzjazmu, po części pewnie przez to do wieczora nie miałem klientów. Akurat skręcałem przy poczcie, gdy zauważyłem, że po lewej przed sklepem mężczyzna po pięćdziesiątce macha w moją stronę ręką. Podjechałem. Mój pierwszy klient od tygodnia, wliczając wolne. Był pijany.

Mruczał

coś

pod

nosem,

od

kiedy

otworzyłem

drzwi.

Zorientowałem się, że to gadatliwy typ i poczułem przygnębienie. Zdarzało się, że wysłuchiwałem od takich klientów rozwlekłych wykładów na bezsensowne tematy, takie jak polityka albo ekonomia. Mężczyzna powiedział, gdzie mam go zawieźć, i zapytał, jak idzie interes. Żadna wymówka nie przychodziła mi do głowy. Przejazd nie miał kosztować nawet tysiąca pięciuset jenów. – Oo, ale młody jesteś… Pewnie w wieku mojego syna… – Zaczął mówić poufałym tonem, patrząc na moje zdjęcie zawieszone z tyłu fotela kierowcy. Zrobili mi je, kiedy nająłem się do firmy. Rzut oka na licencję wystarczył, żeby stwierdzić, że od tamtego czasu minęło zaledwie trochę czasu, ale i tak na zdjęciu wyglądałem młodziej. – Ale… Dziwne trochę. Taki młody to mnie jeszcze nie wiózł. Nie? Na pewno. Taksówkarz to nie zawód dla młodych. Domagał się reakcji, więc mruknąłem coś wymijająco. – Zawsze myślałem, że to taka branża, w której ludzie lądują, jak już zaliczą różne inne… Nie? Młody jesteś, nie ma nic innego, co byś mógł robić? Ze smutkiem zauważyłem, że światło zmieniło się na czerwone. Mężczyzna wyglądał na niezadowolonego, kiedy znów burknąłem coś wymijająco. Musiałem mu odpowiedzieć. – No cóż, szukam, ale rynek kiepski. – To były moje pierwsze słowa tego dnia. 12


– A, nie, nie, i tak świetnie, że w ogóle pracujesz. – Chyba poprawił mu się humor. – Mój syn w ogóle nie pracuje, nic tylko ta muzyka, jakby go nie było bez tego. Aż żal patrzeć, taki jest zafiksowany. Cały czas kupuje jakieś sprzęty, płyty, pieniądze wydaje. – Zapalił papierosa i ciągnął dalej. – Za naszych czasów były ważniejsze rzeczy… Aleśmy robili protesty na studiach3. Wy byście pewnie nie zrozumieli. Teraz przecież też władza cały czas robi takie rzeczy, że trzeba się postawić. Nie mam racji? Za grzeczni jesteście. Jak owce. A może wy po prostu wojny lubicie? Zrobiło się zielone, ale samochód z przodu zareagował z widocznym opóźnieniem. Nie utrzymywał jednostajnej prędkości, czasami zjeżdżał na prawo, jakby go zdmuchiwało. Pomyślałem, że pewnie ktoś prowadzi po pijaku, i zmieniłem pas. – Ech, zupełnie jak owce. Takiego potulnego społeczeństwa jak u nas to nigdzie nie ma. Koniec końców i tak wszystko wam jedno, co będzie, nie? Wszystkie samochody za mną też zmieniły pas. Tamten pijany pewnie w końcu w coś wjedzie. Wnętrze taksówki wypełniał zapach alkoholu. Uchyliłem okno. – Wy się za bardzo dajecie tym, no, problemom osobistym. No, jak ty to nie wiem, ale mój syn na pewno. Wszystko próbuje rozgryźć samemu, w głowie. Dlatego mu odbija. W radiu zaczęli grać jakiś przebój z lat pięćdziesiątych. Mężczyzna słuchał, zadowolony. Przymknął oczy, może zasnął. Żeby tylko nie zaczął wymiotować przez sen. Obserwowałem go w lusterku wstecznym, gdy nagle otworzył oczy. – Ej, a co z twoją twarzą? Co to za rany? Cały jesteś opuchnięty. 3

Odwołanie do protestów, które miały miejsce w latach 1968–69 w uniwersytetach na terenie całego kraju. Studenci domagali się demokratyzacji uczelni, wyrażali również sprzeciw wobec ingerencji Stanów Zjednoczonych w politykę wewnętrzną kraju i wobec wojny w Wietnamie. Podczas demonstracji dochodziło do brutalnych starć z policją.

13


Nasze oczy spotkały się w lusterku. – Przewróciłem się, pijany byłem – odpowiedziałem, a on wybuchnął śmiechem. Dojechaliśmy na miejsce, ale musiałem wysiąść i mu pomóc, bo chwiał się na nogach. Po drodze do garażu zauważyłem tamten park, więc wysiadłem. Nie było facetów z poprzedniej nocy. Kupiłem puszkę kawy w automacie i wypiłem ją na ławce. Obok zjeżdżalni stały dwa tunele. Ich cylindryczny kształt nie stanowił może cudu wzornictwa użytkowego, ale mnie wydał się piękny. Przyszła mi do głowy głupia myśl, czy przypadkiem nie są przeznaczone dla dorosłych, a potem wszedłem do środka, bo czułem, jakby mnie zapraszały. Zapaliłem papierosa. Nie siedziało się zbyt stabilnie, ale dotyk zimnego betonu nie był zły. Miałem wrażenie, że moje zachowanie uległo pogorszeniu od czasu telefonu z placówki. Tydzień wcześniej dostałem wiadomość, że mój ojciec żyje. Równocześnie powiedziano mi, że umarła moja matka. Zawsze tak jest, pomyślałem wtedy. Kiedy uznam, że coś się skończyło, wszystko uparcie staje mi przed oczami. Jakie miało dla mnie teraz znaczenie, że ojciec żyje? Rodzice zniknęli, nie istnieli nawet w mojej pamięci. Nie byłem w stanie zrozumieć jego pragnienia, żeby mnie poznać. Uważałem, że po tylu latach to niewłaściwe w ogóle mieć takie życzenia. Po tym, jak rodzice zniknęli, podobno błąkałem się po różnych rodzinach. Mam z tamtego okresu tylko niewyraźne wspomnienia, ale pamiętam wszystko dokładnie od momentu, gdy w końcu trafiłem pod opiekę jakichś dalekich krewnych. Nie potrafię powiedzieć, ile razy mnie bili i kopali. Miałem tylko nadzieję, że przeżyję jakoś bez trwałych uszkodzeń, że mnie nie zabiją. Byłem za mały, żeby myśleć o

14


prawdziwych rodzicach, zresztą nie miałem na to czasu. Zacząłem się nad tym zastanawiać dopiero, kiedy trafiłem do ośrodka. Gdyby rodzice mnie nie porzucili, nie przeżyłbym niczego takiego – przez jakiś czas nie mogłem pozbyć się tej myśli. Może słabość kazała mi trwać w tym żalu; do symbolicznej figury rodziców, których przecież nie pamiętałem, czułem wyłącznie złość. Czasami jednak byłem zagubiony, gdy próbowałem ich sobie wyobrazić. Zostawili mnie, ale może przedtem, zaraz po tym, jak się urodziłem, żywili wobec mnie jakieś nadzieje? Żebym wyrósł na miłego człowieka, albo żebym osiągnął sukces? Gdybym wiedział, czego wtedy pragnęli, może byłbym w stanie żyć zgodnie z ich życzeniem. Chyba chciałem myśleć, że zmusiły ich do tego okoliczności, bo starałem się zachować wewnątrz siebie miejsce, do którego tak naprawdę powinienem móc wrócić; czas, który tak naprawdę powinien istnieć. Mijały jednak dni, miesiące, ja rosłem, płynął czas bez żadnej wiadomości i te myśli wyblakły. Ponad dwadzieścia lat. Teraz już mnie to nie obchodziło. Mogłem żyć dalej, wystarczyło pracować. Żadna tragiczna sytuacja. Biorąc pod uwagę to, co się ze mną działo u tamtych ludzi, dożycie do dwudziestki siódemki było sporym wyczynem. Po tylu latach nie potrafiłem już poczuć tego, co znaczył powrót ojca, ani trochę. Nie poprosiłem o żadne dodatkowe informacje na jego temat. Problem tkwił w tym, że stopniowo znikała we mnie wola. Nawet chęć zwykłego trzymania się przy życiu. Nie chciałem umrzeć ani nic w tym stylu. Miałem wrażenie, że coś mnie przyciąga. Gdzieś w środku czułem pragnienie, którego absolutnie nie sposób nazwać nadzieją. Nie znałem jego kształtu, nie potrafiłem określić, czym jest. Wiedziałem tylko, że próbuje zniekształcić moje życie. Świat nie wyglądał inaczej, gdy wyczołgałem się na zewnątrz. Księżyc, na który staraliśmy się z Sayuko nie patrzeć, świecił tak samo jak 15


poprzedniego dnia, rozjaśniając chmury wokół siebie. Wróciłem do samochodu i odpaliłem silnik. W radiu leciały w kółko informacje o wojnach.

16


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.