echa

Page 1

CZĘŚĆ I

Echa miłości.indd 5

2010-07-20 09:13:45


Echa miłości.indd 6

2010-07-20 09:13:45


ROZDZIAŁ 1 Nie przestajemy kochać domu tylko dlatego, że przyszło nam w nim cierpieć (Jane Austen, Perswazje)

ANNA WPATRYWAŁA SIĘ W GAZETOWY NAGŁÓWEK, a że drżały jej dłonie, druk skakał i rozmazywał się w oczach. Dlaczego akurat dzisiaj? – pomyślała. I dlaczego musieli to umieścić w tak widocznym miejscu? Spojrzała w stronę holu i zauważyła uchylone drzwi do salonu. Nie mogła pozwolić, żeby ojciec zauważył to, co właśnie miała w rękach. Potrafiła sobie z łatwością wyobrazić, jakie wrażenie by na nim zrobiło to zdjęcie. Znała jego wybuchowe usposobienie i zmienne nastroje. A w dodatku tego dnia od rana był nie w sosie. Nie, nie zamierzała pozwolić, by gazeta wpadła w jego ręce. Jeszcze raz rzuciła okiem na tekst. Styl i dobór słów utwierdził ją w przekonaniu, że ojciec nie powinien się o tym nigdy dowiedzieć. Gdyby przypadkiem nie przyszła do kuchni, żeby zrobić sobie herbatę w przerwie ćwiczeń – a przygotowywała się właśnie do końcowego egzaminu z gry na saksofonie w szkole muzycznej drugiego stopnia – przeoczyłaby fotografię, a potem byłoby już za późno. Ale przecież nie mogła tej gazety tak po prostu wyrzucić. Ojciec przewróciłby cały dom do góry nogami, żeby ją znaleźć. W normalnych okolicznościach do tej pory

{7}

Echa miłości.indd 7

2010-07-20 09:13:46


zdążyłby już przeczytać ją od deski do deski. Ale tego dnia wcześnie rano przyjechała Marina Russell, matka chrzestna Anny, i jak zwykle posprzeczali się z ojcem w salonie. Diabli wzięli rutynę sobotnich poranków ojca, i tylko dlatego gazeta dotąd leżała nietknięta na kuchennym stole. – Cześć! Już jesteśmy! Trzasnęły drzwi wejściowe. Anna miała nieodpartą chęć natychmiast udusić obie swoje siostry. Ale musiała przede wszystkim zająć się tym, co właśnie odkryła. Nie mogło się to dostać w ręce ich ojca. Najprościej byłoby wyciąć z gazety kłopotliwą stronę, złożyć ją i ukryć w tylnej kieszeni dżinsów. Rzuciła wycinek na blat akurat w momencie, kiedy jej siostry wpadły do kuchni, obładowane mnóstwem różnokolorowych reklamówek, bez wątpienia po zakupach w eleganckich sklepach. – Gdzie was znowu poniosło? – zawołała Anna, a całe napięcie i niepokój, jaki przeżywała, znalazł wyraz w tonie jej głosu. – Zresztą nic mnie to nie obchodzi. Jesteście... Brak mi słów. – Daj spokój! – Gaby, jej starsza siostra, ominęła ją i podeszła do lodówki. – Nie do nas te pretensje. Chciałyśmy zabrać cię ze sobą, ale ty wolałaś grać na saksofonie. – Chyba nie rozumiesz, o co mi chodzi – przerwała jej gwałtownie Anna. – Stać was tylko na to, żeby wałęsać się po sklepach. Marina jest tu już od paru godzin i... – Dla nas to chyba dodatkowy powód, żeby tu nie siedzieć, nie uważasz? – burknęła Mallory, młodsza od Anny zaledwie o trzynaście miesięcy, rzucając torby z zakupami na stół i zdejmując sandałki. – Oszczędziłyśmy sobie trzech godzin nurzania się w oparach smutku, a zamiast tego zaliczyłyśmy terapeutyczną sesję zakupową w centrum handlowym Bicester. To o niebo ciekawsze! – Ostatnie miejsce, gdzie powinnyście się znaleźć – odparła gniewnie Anna. – Nie wiecie, że kończą nam się pieniądze?

{8}

Echa miłości.indd 8

2010-07-20 09:13:46


– Na miłość boską, Anna, przestań już marudzić! – westchnęła Gaby, zatrzaskując drzwi od lodówki i zgniatając pusty karton po napoju z borówki amerykańskiej. – Nie wydałyśmy ani grosza. Za wszystko płaciłyśmy kartą kredytową. Ojciec powiedział, że w swoim czasie pokryje te wydatki. – No proszę... A wy to wzięłyście za dobrą monetę, tak? – odcięła się Anna z rozpaczą w głosie. – Na jakim świecie ty żyjesz? Ojciec już od roku jest bez stałej pracy, zapomniałaś? – Tak, ale... – Musiał sprzedać swoje konie, musiał się pozbyć jachtu! – Anna nie dała sobie przerwać. – A Marina uważa, że... – Marina uważa, Marina uważa! – podśpiewywała szyderczo Mallory, wciągając na siebie bluzkę połyskującą cekinami, którą wyjęła z jednej z toreb. Czule pogłaskała cekiny. – Niech nie wsadza nosa w nasze sprawy. Po co w ogóle przyjechała? Nie pozwolę, żeby zepsuła mi cały weekend. – O co ci właściwie chodzi? – spytała Gaby, przygładzając ciemne włosy. – Ze sprzedaży tego wszystkiego na pewno jest dużo kasy. Właśnie dlatego ojciec pozwolił nam zaszaleć w sklepach. Powiedziawszy to, obrzuciła Annę lekceważącym spojrzeniem. – Myślisz, że nie mogę załapać się na jakieś pokazy jako modelka, tak jak w zeszłym roku? – dodała po chwili Gaby. Chciała zostać projektantką mody i rozpoczęła odpowiednie studia w Londynie, ale oprócz tego od czasu do czasu można ją było zobaczyć w kolorowych magazynach na zdjęciach z pokazów. Miała nadzieję, że wkrótce stanie się gwiazdą wybiegów. Popatrzyła na wytarte dżinsy Anny i na jej sfatygowane czółenka.

{9}

Echa miłości.indd 9

2010-07-20 09:13:46


– Dla ciebie to obcy punkt widzenia, ale ojciec rozumie, jakie to ważne, żeby zawsze dobrze wyglądać. – O wiele ważniejsze jest – mruknęła Anna – żeby zawsze być wypłacalnym. Zawstydziła się łez, które piekły ją pod powiekami. Szarpnięciem otworzyła szufladę. – Widzicie to? – zawołała, rzucając na stół plik kopert. – Wszystko to są listy od wierzycieli z ostatecznym wezwaniem do zapłaty! Nagle z salonu doleciał grzmiący głos ojca i zagłuszył ostatnie słowa Anny. – To śmieszne! Nie myśl, że będę rozważał twoją skandaliczną propozycję! Anna poczuła, że ściska jej się żołądek. Nie znosiła kłótni. A przy tym obawiała się, że najstraszniejsza ze wszystkich dotychczasowych kłótni właśnie nadciąga. – Walterze, pozwól mi wyjaśnić... – nawet z takiej odległości Anna mogła wyczuć ton zniecierpliwienia w pozornie łagodnym głosie Mariny. Od trzech lat, to znaczy od śmierci matki dziewcząt, Marina usiłowała wnieść trochę zdrowego rozsądku do domu rodziny Elliotów. – Ale chciałabym, żeby dziewczęta zostały wprowadzone w tę sprawę, zanim powiem więcej. – Nie ma tu nic, w co powinny zostać „wprowadzone” – odpowiedział ojciec, uderzając w stół. – Powiedziałem już, co sądzę o twoim pomyśle. – Cóż, nie mogę przyznać ci racji. Dziewczęta! Drzwi salonu otworzyły się i po chwili, nie zwracając uwagi na protesty ojca, Marina wpadła do kuchni. Była wysoką, postawną kobietą, o włosach nieznacznie przyprószonych siwizną i ściągniętych w kok. Jej nieskrywane przywiązanie do rodziny Elliotów wywoływało liczne plotki, jakoby zamierzała wydać się za owdowiałego Waltera. Ale w rzeczywistości wcale się na to nie zanosiło.

{ 10 }

Echa miłości.indd 10

2010-07-20 09:13:46


Po części dlatego, że zdaniem Mariny mężczyźni, choć lubiła i ceniła ich towarzystwo, w życiu codziennym tylko zawadzali. Po części zaś dlatego, że nie uważała za rzecz rozsądną związać się z kimś, kto był nie tylko rozrzutnikiem, ale w dodatku poświęcał własnym potrzebom tyle uwagi, że dla innych już mu jej nie wystarczało. Mimo to była w Hampton House częstym gościem i zawsze czekał na nią pokój gościnny na drugim piętrze, ten sam, w którym mieszkała w czasie choroby matki dziewcząt, gdy pomagała ją pielęgnować. Walter miał skłonność do nieustannego narzekania, ale ona czuła się w tym domu jak u siebie i traktowała dziewczęta jak własne córki. – No, nareszcie jesteście! – powiedziała, rzucając okiem na Gaby, której mina wyrażała niekłamaną wzgardę. – Chodzi o to – ciągnęła, wziąwszy głębszy oddech i przysiadłszy na stołku – że musimy porozmawiać. Miałam z waszym ojcem długą dyskusję na temat sprzedaży tego domu... Wtedy Gaby wybuchnęła. – Nie ma mowy, żeby ojciec sprzedał ten dom. Ani teraz, ani w przyszłości. Obiecał nam to! – Gabriello, wasz ojciec często składa obietnice, których nie jest w stanie dotrzymać, i stąd właśnie połowa jego kłopotów – odparła cierpko Marina. – Nie da się pominąć faktu, że tkwi po uszy w długach. Musimy coś z tym zrobić. Jeśli Walter zdecyduje się na to, co mu zaproponowałam... – Ojciec zrobi, co będzie chciał, a ty nie masz prawa się do tego wtrącać! – wypaliła Gaby, czerwieniejąc ze złości. – Gaby, ona ma prawo się do tego wtrącać! – zawołała Anna. – Przecież wiesz, że mama prosiła ją, żeby się nami opiekowała. Marina chce nam pomóc. Jeden Bóg wie, jak bardzo potrzebujemy pomocy.

{ 11 }

Echa miłości.indd 11

2010-07-20 09:13:46


– Mniejsza o to – mruknęła Gaby. Sięgnęła po gazetę i ostentacyjnie otworzyła ją na stronie z horoskopami. – Co u diabła z tą gazetą? Wszystkie strony się pomieszały. – Chciałam wam powiedzieć – poprawiwszy sobie kosmyk włosów, który wymknął się z fryzury, Marina wróciła do tematu – że udało mi się znaleźć rozwiązanie, które pewnie mogłoby... pewnie mogłoby wszystkim wam odpowiadać. Jego zaletą jest to, że dom pozostałby w rodzinie. – I nie musielibyśmy się wyprowadzać? – spytała z nadzieją Mallory. – Cóż... To nie jest takie proste – przyznała Marina, unikając jej wzroku. – Anno, moja droga, zaparz nam kawę... Usiądziemy razem z waszym ojcem i porozmawiamy poważnie, jak dorośli ludzie. Gdy jej siostry ruszyły za Mariną do salonu w markotnych nastrojach, a Anna zajęła się kawą, miała wrażenie, że dostała najłatwiejsze zadanie. Bo w tej rodzinie nie należało oczekiwać, że z kimkolwiek oprócz niej samej da się rozmawiać poważnie, jak z dorosłymi ludźmi. Uznała to za przejaw wzruszającej naiwności. Czekając, aż kawa będzie gotowa, wyciągnęła z tylnej kieszeni stronę wyciętą z gazety, rozłożyła ją i wygładziła dłońmi, i rzuciwszy przez ramię niespokojne spojrzenie, by upewnić się, że nikt jej nie obserwuje, a ojciec nadal jest w salonie, wbiła wzrok w to zdjęcie. W zdjęcie Cassandry Wentworth. Ale Anna nie mogła na nią patrzeć spokojnie, bo zaraz przypominał jej się Felix. Gdyby nie ona – pomyślała – chodzilibyśmy ze sobą do tej pory. Złożyła wycinek i schowała go z powrotem do kieszeni. Po co w ogóle wracać do tych spraw? Przez to czuła się tylko jeszcze bardziej nieszczęśliwa. Nieszczęśliwa i wściekła, pół na pół. Wściekła wcale nie na Cassandrę, tylko na ojca i Marinę. I na siebie samą. Bo pozwoliła im sobą rządzić.

{ 12 }

Echa miłości.indd 12

2010-07-20 09:13:46


– Nigdy nie zdołam zastąpić ci twojej wspaniałej matki – powtarzała jej w tamtym czasie Marina – ale była moją najlepszą przyjaciółką, i chcę postępować tak, jak ona by postąpiła, gdyby była z nami. A jestem pewna, że podzieliłaby opinię moją i ojca. I uwierzyłam jej, pomyślała Anna, wciągając zapach świeżo parzonej kawy. – Dałam się na to nabrać, bo mama zawsze stawała po stronie ojca, zawsze wspierała jego autorytet. Pozwoliłam sobie wmówić, że powinnam postępować tak samo. Że lojalność jest najważniejsza... Owszem, Marina zrobiła dla nas bardzo wiele. Ale pasowało jej to gładkie zdanko, powtarzała je nawet trochę za często: „Pomyślcie, co wasza mama by na to powiedziała”. Słysząc te słowa, Anna godziła się postępować tak, jak tego od niej oczekiwano. Ale teraz nie wiedziała już, dlaczego właściwie mama miałaby sobie życzyć, żeby Anna poddała się cudzej woli. Alice Elliot była rozumną kobietą, stojącą mocno na ziemi obiema nogami. Nie było łatwo ją odwieść od czegoś, do czego miała przekonanie. I tylko ona potrafiła poskromić swojego męża, kiedy jego przesadnie dobra opinia o samym sobie mogła stać się przyczyną nowych kłopotów. – Przekonasz się, że za pół roku nie będziesz już o nim pamiętała – powiedziała Annie Marina, kiedy znalazła ją szlochającą w jakimś kącie. – To była bardzo dziecinna miłość. Taka mija sama, bez śladu. Ale Anna nie zapomniała i nic samo nie minęło. Każdego dnia wspominała tamtych kilka zaczarowanych miesięcy, zanim wszystko się zawaliło, zanim utraciła najwspanialszego chłopaka na świecie. – Anno! Co tam robisz tak długo? – głos Mariny wtargnął w jej myśli i przywołał ją do porządku, to znaczy do obecnej podbramkowej sytuacji. (Czy nasza rodzina – zastanawiała się Anna – kiedykolwiek zacznie prowadzić

{ 13 }

Echa miłości.indd 13

2010-07-20 09:13:46


zwyczajne, powszednie życie?) Postawiła dzbanek z kawą na tacy. Przełożyła resztkę herbatników z pudełka na talerzyk i umieściła obok dzbanka. Po czym wzięła głęboki oddech, podniosła tacę i przygotowała się na nowe trzęsienie ziemi w historii rodziny Elliotów. Kiedy postawiła tacę na stoliku do kawy w salonie, uderzyła ją nagła myśl, że nawet zupełnie obcemu człowiekowi, na podstawie przelotnego spojrzenia na ten salon w sobotni poranek, łatwo byłoby wyrobić sobie trafne pojęcie o obyczajach i stylu życia rodziny Elliotów. Jej ojciec, w nieskazitelnie białych lnianych spodniach i szytej na miarę liliowej koszuli, siedział ze zmarszczonym czołem obok lustra w ozdobnej ramie, zawieszonego nad marmurowym kominkiem, i zawzięcie kręcił na palcu kosmyk siwiejących włosów. Przez całe barwne i pełne zamętu życie, ojciec pozostawał wierny swoim pasjom, a były nimi konie wyścigowe, stare samochody, jachty – a także jego żona Alice. Ale żadna z tych miłości nie mogła się równać z jego miłością własną. Wiele lat temu, kiedy dziewczynki były jeszcze małe, a on sam cieszył się popularnością znanego prezentera telewizyjnego, jednego z najbardziej lubianych w kraju, z przyjemnością wyszukiwał w internecie opinie o swoich programach, a kiedy wychodził z domu razem z rodziną, był jak najdalszy od unikania fotoreporterów, przeciwnie, pozował z ochotą, sam ich zachęcał do robienia zdjęć. Jego ekstrawagancki styl życia i gotowość do dzielenia się z prasą każdą myślą czyniły z niego doskonałą pożywkę dla tabloidów. Skłonność do emocjonalnych reakcji w programach emitowanych na żywo podbijała słupki oglądalności, a dzięki swojemu głębokiemu, lekko schrypniętemu głosowi miał zawsze mnóstwo propozycji wystąpienia w charakterze komentatora zza kadru. Ze względu na przystojną, męską powierzchowność przez krótki czas był twarzą

{ 14 }

Echa miłości.indd 14

2010-07-20 09:13:46


firmy kosmetycznej Pinnacle. „Kosmetyki dla mężczyzn wystarczająco dojrzałych, żeby zadbać o własną skórę”. Szkoda, że nie był wystarczająco dojrzały, żeby zadbać o własne finanse, póki jeszcze pracował – pomyślała Anna, nalewając mu kawę. Kilka niekontrolowanych wybuchów gniewu na krótko przed śmiercią jego żony kosztowało go utratę stałej pracy w stacji telewizyjnej BBC. Poza tym pozwolił sobie tu i ówdzie na nielojalność w stosunku do firmy Pinnacle, rozgłaszając, że jej wyroby są kiepskie i niewarte swojej ceny, a reklamuje je tylko dlatego, że Pinnacle płaci mu za to ciężkie pieniądze. Od tamtej pory kto inny był twarzą Pinnacle we wszystkich kolorowych magazynach dla eleganckiej publiczności. Miał nadzieję wrócić do telewizji z dwoma nowymi programami: Środa z Waltem i Weekend z Waltem. Przez chwilę wydawało się, że jego gwiazda znowu zaświeci wysoko na niebie. Ale te nadzieje spełzły na niczym, gdy prasa nagle zaczęła z upodobaniem pastwić się nad czymś, co dla żartu ochrzciła mianem „afery Walter-gate”. I Anna wiedziała, że ojciec do dziś obwiniał za tę katastrofę właśnie ją. Kochała ojca, ale rozumiała to, o czym przebąkiwała Marina przy każdej okazji – że dni jego sławy i sukcesów nie powrócą. Osobą, do której nie docierała ta prawda, był sam Walter Elliot. Nie był on jedynym członkiem rodziny, mającym przesadnie wysokie mniemanie o swoich własnych możliwościach. Gaby, której do dwudziestych urodzin brakowało już tylko trzech miesięcy i która przyjechała właśnie z Londynu na długi weekend, była ulubienicą ojca. Zawsze uważał ją za tę najładniejszą ze swoich trzech córek. Anna musiała przyznać, że jej starsza siostra była więcej niż ładna. Była po prostu uderzająco piękna. I dobrze o tym wiedziała. Była wysoka i szczupła i miała biust, w którym każdy mężczyzna mógł się natychmiast zakochać.

{ 15 }

Echa miłości.indd 15

2010-07-20 09:13:46


Miała długie ciemne włosy i oczy w ciepłym kolorze kakao. A w tej chwili właśnie siedziała na sofie, polerując sobie paznokcie, raz po raz zaglądając do ostatniego numeru Vogue i mrucząc pod nosem: – Mnie by w tym było o wiele ładniej... albo: – Odjazdowa kiecka! Gaby od zawsze miała własny styl, niewyczerpane zasoby pewności siebie, a przy tym ani śladu wrażliwości na uczucia i potrzeby innych. Mallory była z ich trójki najmłodsza. Miała siedemnaście lat i uczyła się w szkole z internatem, a teraz przyjechała do domu na długi weekend. Była tą „delikatną i wrażliwą”. Tylko ona była podobna do ich zmarłej matki, przynajmniej z wyglądu, bo z usposobienia pewnie nie bardzo. Była szczupła, miała błękitne oczy, teraz pełne łez, które pojawiały się jak na zamówienie, jasne loki, z którymi dzielnie walczyła przy pomocy urządzenia do prostowania włosów, i jasną cerę, teraz, kiedy zaczęło się lato, obsypaną piegami. Ale podczas gdy Alice Elliot trzymała się do samego końca, nigdy się nie skarżyła i zmagając się ze śmiertelną chorobą, nie pytała nigdy: „dlaczego akurat mnie to musiało spotkać?” – Mallory zawsze użalała się nad sobą i oczekiwała, że inni będą ją wyciągali z kłopotów, nawet z tych najdrobniejszych. Choć w życiu codziennym bywała męcząca, Anna miała do niej stosunek zdecydowanie opiekuńczy. Ponieważ Gabrielli zupełnie brakowało instynktów macierzyńskich, Anna zaczęła wspierać młodszą siostrę i dbać o nią najlepiej, jak umiała, w czym nie przeszkadzała nawet świadomość, że Mallory wykorzystuje ją bez skrupułów. Popatrzyła na Mallory, która siedziała tuż przy oknie z jaskraworóżowym telefonem komórkowym przyklejonym do ucha. Łatwo było zgadnąć, że właśnie zajmuje się

{ 16 }

Echa miłości.indd 16

2010-07-20 09:13:46


tym, co umie najlepiej: okręcaniem sobie innych ludzi wokół palca. W tym wypadku ofiarą był Charlie Musgrove, jej chłopak. Anna od razu poznała to po udawanej obojętności, jaka brzmiała w głosie siostry, a także po nagłej zmianie tonu na błagalny przy słowach: „Ale przecież obiecałeś”. Widocznie pojawił się cień obawy, że nie zdoła narzucić mu swojej woli, jeśli chodzi o dzisiejszy wieczór. A to ja – pomyślała Anna, dostrzegłszy swoje odbicie w lustrze nad kominkiem, gdy podawała Marinie filiżankę kawy i podsuwała ciasteczka w czekoladzie. Owalna twarz, podbródek z dołeczkiem, głęboko osadzone, szaro-zielone oczy i włosy w kolorze dojrzałej pszenicy. Odziedziczyła je po babci, tak samo jak talenty muzyczne. Marina zawsze mówiła o Annie jako o „rozsądnej i mądrej”, i Anna wiedziała, że to ma być pochwała, ale teraz wydawało jej się, że wszyscy w rodzinie uważają ją po prostu za nudziarę. Siostry, które bardzo kochała, ale z których na żadną nie mogłaby liczyć, miały o wiele ciekawsze życie niż ona. Nawet najmłodszej, Mallory, nie spędzały snu z powiek ani egzaminy, ani myśli o przyszłości, ani obawy, czy ktoś ją jeszcze kiedyś pokocha. I na jej miejscu żadna z nich nigdy nie miałaby do siebie samej żalu o drobne wpadki, jakie zdarzyły jej się podczas tej nieszczęsnej historii z Cassandrą. Dość – powiedziała sobie. – Nie udało się i trudno. Trzeba o tym zapomnieć. – No, dobrze. Wypijmy kawę – zaczęła Marina, przerywając Annie te myśli. – I wyjaśnię wam, na czym polega mój pomysł. – Jeśli już mamy sobie cokolwiek wyjaśniać, wolę sam to zrobić – ojciec Anny odwrócił się od lustra nad kominkiem i ruszył w stronę swojego ulubionego fotela, strząsając jakiś niewidoczny pyłek z rękawa swojej koszuli. Gestem nakazał Mallory skończyć rozmowę. – Chodzi

{ 17 }

Echa miłości.indd 17

2010-07-20 09:13:46


o to, że... Oczywiście bez żadnej mojej winy... – zrobił dłuższą pauzę, czekając, aż Mallory z nadąsaną miną odłoży swój różowy telefon. – Bez żadnej winy z mojej strony popadłem w coś w rodzaju drobnych tarapatów finansowych. – Jeśli te twoje są drobne, to lepiej nie wiedzieć, jak wyglądają naprawdę poważne – wtrąciła Marina. Walter natychmiast zgromił ją spojrzeniem. – Banki zachowują się idiotycznie. Chcą mnie potraktować jak zwykłego klienta. A ta cała banda z ITV3 powinna zapisać się do lekarza, bo im coś szwankuje w głowach. Pomylony rząd nie umiałby nawet zorganizować przyjęcia dla maluchów, cóż dopiero mówić o gwarancjach dla moich inwestycji. – Westchnął nad sobą, jakby był jedyną ofiarą niefrasobliwości rządu, a potem twarz mu się trochę rozjaśniła i ciągnął dalej. – Udało nam się przeprowadzić częściową restrukturyzację lokat, i dzięki temu pojawiły się jakieś nowe szanse... O! Jest gazeta. Szukałem jej. Oczy mu błyszczały, gdy sięgał po gazetę, leżącą na stołku od fortepianu. Rzuciła ją tam Gaby, gdy tylko zaspokoiła swoją ciekawość tego, co czeka Wagi w najbliższym tygodniu. – Co u diabła się stało z gazetą? Jak wygląda ta strona! Dziwne. Walter niecierpliwie potrząsnął gazetą, a Anna obciągnęła podkoszulek, żeby ukryć kawałek gazetowego papieru, wystający z tylnej kieszeni jej dżinsów. – To ten nieszczęsny roznosiciel! Wpycha gazety do skrzynki pocztowej na siłę. Posłuchajcie... – Walterze, nie teraz – wtrąciła niecierpliwie Marina, spoglądając na zegarek. – Musimy się naradzić, a czas ucieka. – Chwileczkę, chwileczkę – powiedział, machając ręką, żeby dała mu spokój. – Ktoś dał mi znać, że dziś

{ 18 }

Echa miłości.indd 18

2010-07-20 09:13:46


będzie o mnie wzmianka w rubryce wyścigów konnych... – przerzucił szybko strony sportowe i zawołał: – Tutaj. Popatrzmy, co napisali!... „Wczorajsze zawody w Goodwood... Pierwszą gonitwę wygrał Triumfujący Teodor...” Bla, bla, bla! O, tutaj! Uderzył palcem w papier i zaczął czytać. – „Niestety w kręgach hodowców koni zabrakło wczoraj pana Waltera Elliota, który ze swą żywą inteligencją i dowcipem był ozdobą dorocznego czerwcowego wyścigu od bardzo wielu lat...” Popatrzył znad gazety. – Żywa inteligencja... Ładnie powiedziane. Anna westchnęła. Kochała ojca, ale jego zachłanność na komplementy bardzo ją męczyła. – „Po sprzedaży dwóch obiecujących klaczy, Pędź Dziewczyno i Lady Hampton, pod koniec ostatniego sezonu, rozeszła się plotka, jakoby Walter Elliot stał się kolejną ofiarą zapaści ekonomicznej. Źródła zbliżone do rodziny potwierdzają, że jego sytuacja budzi zaniepokojenie. Popadłszy w niełaskę publiczności...” – Popadłszy w niełaskę? Jak oni śmieli tak napisać! – prychnął Walter. – Jestem ofiarą kampanii nienawiści! A co piszą dalej? – Uderzył dłonią w gazetę. – „...być może będzie zmuszony wycofać się ze sponsorowania Wyścigu Hampton House, który odbywa się co roku we wrześniu na torze w...” – Źródła zbliżone do rodziny? – wybuchnął. – Co za kretyn rozpowiada takie podłe plotki? Spojrzał wściekle na Marinę, jakby podejrzewał, że to ona naopowiadała prasie paskudnych kłamstw. – Tak jakbym szukał rozgłosu, żeby coś na tym ugrać. Sponsorowałem tę gonitwę od lat, na torze wisi tabliczka z moim nazwiskiem... Jak ja będę wyglądał, jeśli się z tego wycofam? Co pomyślą moi znajomi?

{ 19 }

Echa miłości.indd 19

2010-07-20 09:13:46


– Jeśli mają choć trochę rozsądku, w co wątpię – odparła sucho Marina – to uznają, że w takich okolicznościach nie miałeś innego wyjścia. Walterze, jesteś bez grosza. Mniejsza o to, z jakiego powodu, faktem jest, że nie pracujesz. Miałeś pieniędzy jak lodu, ale wszystko przepuściłeś. Przez lata cieszyłeś się zaufaniem i uznaniem, a teraz jedno i drugie się skończyło. Musisz się z tym pogodzić. Spojrzała na niego. Jego policzki poczerwieniały. Wyglądał, jakby mógł w każdej chwili eksplodować. – Ale – dodała pośpiesznie, przestraszona, bo wiedziała, że miał za wysokie ciśnienie – jeśli przyjmiesz moją propozycję, to w ciągu paru lat... Kto wie? Może znów zamieszkacie w tym domu i będziesz mógł hodować konie wyścigowe... – O czym ty mówisz? Co to ma znaczyć, że znowu tu zamieszkamy? – zawołała Gaby, zamykając kolorowy magazyn i piorunując wzrokiem Marinę. – Mówiłam ci już, że ten dom nie zostanie sprzedany. – Po czym zwróciła się do ojca. – Mam im powiedzieć czy wolisz powiedzieć sam? Skoro Walter nie udzielił żadnej odpowiedzi, jeśli nie liczyć ciężkiego oddechu i niepokojąco wytrzeszczonych oczu, Marina mówiła dalej. – Pomysł, który przedstawiłam waszemu ojcu, dotyczy wynajęcia domu. Sprzedaż koni i samochodów trochę poprawiła sytuację, ale dalece niewystarczająco. Okoliczności wymagają znacznie drastyczniejszych środków. Długoterminowy wynajem domu razem z kortami tenisowymi i stajniami powinien przynieść dobry dochód, pożądane byłoby także udzielenie najemcom zgody na użytkowanie i ewentualną przebudowę części gospodarczej... – Ale... – odezwały się jednocześnie Gaby i Mallory. – Pozwólcie mi dokończyć. Wasz ojciec zatrzyma prawo własności, koszty utrzymania domu będą

{ 20 }

Echa miłości.indd 20

2010-07-20 09:13:46


ponosili najemcy... Wszystko to jest dosyć skomplikowane. Prawnik, z którym rozmawiałam, uważa, że bez zaciśnięcia pasa nie ma możliwości... – Ale dokąd mielibyśmy się wyprowadzić? – zapytała Gaby nieco ironicznym tonem. – Pomyślałaś o takim drobiazgu? – Oczywiście. I nawet znalazłam doskonałe rozwiązanie – odparła ze spokojem Marina. Anna wstrzymała oddech. Już się domyślała, co za chwilę usłyszą. Marina dawała jej do zrozumienia, że będzie zachwycona tym pomysłem, a to mogło oznaczać tylko jedno: mieliby przeprowadzić się do Magpie Cottage. Tak, to by pasowało idealnie. Marina zawsze powtarzała, że woli swoje londyńskie mieszkanie, a ten wiejski dom – (który wbrew swojej nazwie był całkiem spory) leżał w odległości zaledwie paru mil od Kellynch, miasteczka w okolicach Fleckford, gdzie Elliotowie mieszkali w czasach jej dzieciństwa. A to znaczyło, że wszyscy starzy przyjaciele będą w zasięgu ręki. – To naprawdę dobra propozycja – ciągnęła Marina trochę nerwowo. – Moi znajomi mają letnie mieszkanie, bardzo ładne. Wyjeżdżają do Australii na trzy, cztery lata, żeby pomóc synowi rozkręcić tam interesy. I tego mieszkania nie będą potrzebowali. Serce Anny ścisnęło się. To nie będzie dom z ogrodem. – Mieszkanie? – wyjąkała. – Tak – potwierdziła Marina. – I mogą je zaoferować waszemu ojcu za darmo. Bo potrzebują kogoś godnego zaufania, kto im tego mieszkania przypilnuje. Nie wspominając już o tym, że postawiłam taki warunek, kiedy zgodziłam się zainwestować w przedsięwzięcie ich syna. – Co? Mamy być czymś w rodzaju bezpłatnych dozorców? Chyba żartujesz! – Gaby uśmiechnęła się drwiąco. – Właśnie! – Walter wreszcie odzyskał głos.

{ 21 }

Echa miłości.indd 21

2010-07-20 09:13:46


– Poczekajcie chwilę! – przerwała Mallory, która nagle się z lekka ożywiła. – Gdzie jest to ich letnie mieszkanie? W Hiszpanii? We Włoszech? – W Eastbourne – odparła Marina. Anna poczuła się mniej więcej tak, jakby ktoś wymierzył jej cios w żołądek. – W Eastbourne? – powtórzyła Mallory piskliwie. – Oszalałaś? Chcesz nas zmusić, żebyśmy przeprowadzili się do takiej dziury zabitej deskami, w dodatku pełnej trzęsących się staruszków? Nie ma mowy! Tym razem wyjątkowo Anna była całym sercem po stronie sióstr. – Nie możemy wyprowadzić się do Eastbourne – zaczęła. – Co się stanie z moim zespołem muzycznym? Jesteśmy już poumawiane na kilka występów... – Anna grała na saksofonie w zespole Szalone Laski. Był to dziewczęcy kwartet złożony z jej koleżanek ze szkoły muzycznej. Zaczynały właśnie odnosić pierwsze sukcesy i nie mogła ich opuścić w takim momencie. – A poza tym załatwiłam sobie pracę weekendową. – Nie wygłupiajcie się – powiedziała Marina. – Anno, prac weekendowych znajdziesz na pęczki w takim nadmorskim miasteczku jak Eastbourne. A w przyszłym tygodniu koniec szkoły. I wasz zespół stanie się przeszłością. – Nic podobnego. Będziemy dalej grały. Będziemy spotykały się w weekendy i... – Kochana Mallory, Eastbourne jest dziś bardzo stylowym miejscem i dobrze jest tam mieszkać – powiedziała Marina, kompletnie ignorując słowa Anny. – Jest tam teatr, są koncerty, eleganckie sklepy, piękne trasy spacerowe przez okoliczne wzgórza, a przede wszystkim... – Ale nie mielibyśmy własnego domu, tylko mieszkanie! – przerwał jej gwałtownie Walter.

{ 22 }

Echa miłości.indd 22

2010-07-20 09:13:46


– To coś więcej niż mieszkanie. To duży penthouse, a co jeszcze ważniejsze, dom stoi obok Sovereign Harbour i z okien jest piękny widok na zatokę. – Na zatokę? – powtórzył Walter i wyraźnie się ożywił. Marina kuła żelazo, póki było gorące. – Jestem pewna, że wielu spośród twoich przyjaciół żeglarzy trzyma tam jachty – powiedziała, nachylając się ku niemu. – Wiem na przykład o Dalrymple’ach. Pochylił głowę, potakując z namysłem i jakby niechętnie. – To prawda – mruknął. – Kupili sobie właśnie nowy jacht, siedemdziesiąt pięć stóp od dzioba do rufy. Pewnie byliby zachwyceni, gdyby mogli wziąć mnie na pokład. Z moją wiedzą żeglarską nie miałbym żadnych problemów z dostaniem się do Klubu Jachtowego, nie mówiąc już o tym, że i nazwisko robi na ludziach wrażenie. Mówiąc to, kołysał się na podeszwach w przód i w tył. Wydawał się uosobieniem pychy. – I Hendersonowie chyba też coś wspominali, że zamierzają trzymać tam ten swój wielki jacht motorowy – dodał. – Nie uważam, żeby mieli pojęcie o pływaniu. – Nic mnie to nie obchodzi, nawet gdyby się okazało, że cholerna Ellen MacArthur ma tam całą flotę – powiedziała Gaby. – Co będzie z moim życiem towarzyskim? Z moimi przyjaciółmi? – I tak najwięcej czasu spędzasz w Londynie, odkąd studiujesz w college’u – przypomniała jej Marina. – A w Eastbourne połączenia kolejowe z Londynem są co pół godziny. Zresztą masz samochód, chociaż od tej pory powinnaś płacić koszty jego utrzymania na własną rękę. Bo od ojca nie dostaniesz więcej ani grosza. Moim zdaniem mogłabyś poszukać sobie jakiejś pracy. – A co będzie ze mną? – pisnęła Mallory. – Może wam wszystkim to pasuje, ale ja nie zamierzam stąd wyjechać

{ 23 }

Echa miłości.indd 23

2010-07-20 09:13:46


i rozstać się z Charliem. Zwłaszcza teraz, kiedy wreszcie zaprosił mnie na wieczór. I potoczyła wzrokiem po twarzach sióstr, zadowolona z siebie. Gaby właśnie była w okresie przejściowym. Rozstała się ze swoim chłopakiem i dopiero przymierzała się do następnego. Gaby bardzo często bywała w okresie przejściowym, bo mało kto mógł spełnić jej wygórowane oczekiwania. Anna z nikim nie chodziła od czasu, kiedy z hukiem zerwała z Feliksem. Mallory z upodobaniem przypominała im o tym, wykorzystując każdą okazję. Chociaż była z nich najmłodsza, to z ich trójki tylko ona jedna prowadziła normalne życie uczuciowe. – Przecież spędzasz w szkole długie miesiące – zauważyła przytomnie Marina. – I tak nie możesz zmienić szkoły przed samą maturą. Na twoje czesne pieniądze się znajdą. – Wiesz co? – rozzłościł się Walter. – Nie rozumiem, po co w ogóle zajmujesz się teraz tymi wszystkimi szczegółami. Nie widzę takiej potrzeby. Nawet jeśli się zdecyduję tam zamieszkać... A jeszcze wcale nie powiedziałem, że tak będzie... To miną długie miesiące, zanim znajdziemy odpowiedniego najemcę, a do tego czasu... – Już znalazłam odpowiedniego najemcę. Zapadła cisza pełna niedowierzania. Cztery pary oczu wpatrywały się w Marinę. – Zresztą przez zupełny przypadek – dorzuciła triumfalnie. – Pamiętasz jednego z moich przyjaciół, Jaspara Shepherda? – Który to? – spytała Gaby ze sporą dozą ironii w głosie. – Już mi się mylą ci wszyscy twoi dobiegacze. Marina kolegowała się z wieloma mężczyznami. Spotykała się z nimi w teatrze i na przyjęciach od czasu, gdy Geraldowi, jedynemu mężczyźnie, którego traktowała jak potencjalnego partnera na stałe, znudziło się czekać

{ 24 }

Echa miłości.indd 24

2010-07-20 09:13:46


i wyjechał do południowej Afryki z młodą kobietą, która mogłaby być jego wnuczką. – Ten Szkot – wyjaśniła szybko Marina. – To właśnie on powiedział mi o tych ludziach. Pracowali już chyba we wszystkich krajach świata, a ostatnio postanowili koniecznie zamieszkać w Anglii. Pewnie został im sentyment z dzieciństwa... – Nie sprzedaję domu! – uciął Walter. – Ale oni nie zamierzają kupować. Pieniądze zainwestowali w amerykańskie papiery wartościowe. Szukają czegoś do wynajęcia. Chodzi im o duży dom, w którym można by urządzać stylowe przyjęcia. O kupnie zaczną myśleć dopiero za kilka lat, kiedy ich inwestycje przyniosą spodziewane zyski. Powiedziałam Jasparowi, żeby od razu się z nimi skontaktował i zaproponował im ten dom. Zrobił to. I wiecie co? – Popatrzyła niespokojnie na zegarek. – Mają przyjechać na oględziny. Będą tu za parę minut. Przez chwilę nikt się nawet nie poruszył. Wszyscy patrzyli w milczeniu na Marinę, która, trzeba jej to przyznać, jednak wyglądała na nieco zażenowaną. – Pewnie pomyśleliście, że za bardzo się tu rządzę – powiedziała, uprzątając plik kolorowych magazynów ze stolika do kawy. – Nie tylko to – mruknęła pod nosem Gaby. – Zawsze próbowałaś nas wszystkich maniakalnie kontrolować – odezwał się Walter. – Mieszałaś się w sprawy, które nie powinny cię obchodzić. Gdybyś nie była najlepszą, ukochaną przyjaciółką Alice... Odwrócił się i widać było, że z największym trudem próbuje jakoś się pozbierać. Nawet jeśli był pełen pychy i miał wygórowane mniemanie o sobie, nie można było mu zarzucić braku miłości do zmarłej żony. Po jej śmierci jego wydatki rosły z miesiąca na miesiąc, jakby chciał zagłuszyć rozpacz w jedyny znany sobie sposób.

{ 25 }

Echa miłości.indd 25

2010-07-20 09:13:46


– A kim właściwie są ci ludzie? Wiemy coś o nich? – spytał po chwili. – Tu nie chodzi tylko o dom. Chodzi także o mój publiczny wizerunek, o moją zawodową reputację... – Właśnie – uśmiechnęła się Marina. – To dodatkowy powód, dla którego Croftowie to wymarzeni najemcy. Anna ledwie zdołała ukryć wrażenie, jakie zrobiło na niej to nazwisko. Nie, niemożliwe... To śmieszne. Na pewno jest bardzo wielu Croftów... – Croftowie? Czy to ci producenci sherry, których poznałem u Harrisonów? – twarz Waltera rozjaśniła się przelotnie. – Nie, to nie oni. Ruth jest artystką, a Joseph antropologiem. To bardzo wykształcony człowiek. Przemierzył cały świat, spisując ustne podania jakichś dzikich plemion... czy coś. Napisał mnóstwo książek i zamierza teraz nakręcić film dokumentalny... To człowiek ze wszech miar godny szacunku. To oni – pomyślała Anna. – Z tego opisu wynika, że to nie może być nikt inny. Ona za chwilę tu będzie. Ruth Croft, ciotka Feliksa. Patrzyła na Marinę, nie mogąc uwierzyć, że Marina nie skojarzyła tych ludzi z Feliksem. Ale właściwie dlaczego miałaby ich z nim skojarzyć? Zarówno jej, jak ojcu zależało tylko na jednym – na odciągnięciu Anny od Feliksa Wentwortha. Na pewno nie badali jego drzewa genealogicznego. Te myśli przerwał jej okrzyk ojca, który się rozległ, kiedy na żwirowym podjeździe zahamował samochód. – Ashton martin! – zawołał Walter, podbiegając do okna. – To są właśnie ci ludzie, którzy chcą wynająć dom? Muszę przyznać, że mają dobry gust, jeśli chodzi o samochody. Wielkie nieba! Oni są czarni! – To ma jakieś znaczenie? – spytała surowo Marina. – No... nie... Nie mam żadnych rasowych przesądów... Mimo że pewne brukowe pisemka lubią mi czasem przykleić łatkę...

{ 26 }

Echa miłości.indd 26

2010-07-20 09:13:46


– To przecież chyba dobra okazja, żeby im pokazać, że nie mają racji, chyba się ze mną zgodzisz? – podsumowała zdecydowanym tonem Marina. – Dziewczęta, idźcie na górę i sprawdźcie, czy w waszych pokojach jest porządek. Chcemy przecież zrobić jak najlepsze wrażenie. To ponad moje siły – pomyślała Anna, kiedy jej siostry, mamrocząc coś pod nosem, opuściły salon. – Czy Ruth domyśli się, kim jestem? Felix na pewno jej przecież o mnie opowiadał. A jeśli wysłał jej zdjęcie? Do swoich kolegów zawsze wysyłał mnóstwo zdjęć. Zadzwonił dzwonek u drzwi. – Anno, kochanie, idź otworzyć. Muszę pozbierać te filiżanki! – zawołała Marina. – Szybciutko. Nie każmy Croftom czekać pod drzwiami. Serce Anny waliło jak młot, kiedy szła w stronę drzwi frontowych. – A ty, Walterze, będziesz mógł od razu wyrobić sobie o nich opinię – w głosie Mariny zabrzmiał jakiś błagalny ton, kiedy wychodziła do kuchni, podzwaniając porcelaną na tacy. – Tak sądzę – przyznał ojciec. – Mam nadzieję, że to właściwi ludzie, obracający się w odpowiednich kręgach. Bez żadnych paskudnych tajemnic, bez kompromitujących powiązań i innych historii w tym rodzaju. Słysząc jego słowa, Anna pomyślała, że nie da sobie z tym rady. Nie mogła pozwolić sobie na nic, co postawiłoby pod znakiem zapytania szansę na finansowy ratunek dla rodziny, na jak najszybsze wyjście z tych tarapatów. Marina miała rację, nie było zbyt wielu ludzi, którzy mogli sobie pozwolić w samym środku recesji na wynajęcie dużego domu z sześcioma sypialniami i dwuakrowym ogrodem. Jeśli Ruth Croft zorientuje się, kim jest Anna, i wspomni o Feliksie, albo, co gorsza, o jego matce – to żadna siła nie zmusi jej ojca, żeby wynajął im ten dom.

{ 27 }

Echa miłości.indd 27

2010-07-20 09:13:47


Siostry Anny w trudnych momentach chętnie chowały głowę w piasek, ale Anna wiedziała przecież, jak dramatyczna jest sytuacja jej ojca i że trzeba było koniecznie natychmiast znaleźć jakieś rozwiązanie. Odwróciła się i wbiegła po schodach na drugie piętro do swojej sypialni, a tymczasem dzwonek u drzwi zadzwonił jeszcze bardziej alarmująco. Nie zwracając uwagi na wołania Mariny, Anna zdjęła fotografię, przyklejoną przy pomocy taśmy klejącej do drzwi szafy. Stojąc na palcach, ściągnęła z najwyższej półki pudełko, rzuciła je na łóżko i zdjęła wieko, podczas gdy na parterze rozległy się dźwięczne jak kryształ okrzyki Mariny, która w holu witała Croftów. Anna przez chwilę patrzyła na fotografię, która teraz miała zawinięte rogi, i delikatnie dotknęła palcem uśmiechniętej twarzy Feliksa. Potem jej dłoń sięgnęła na dno pudełka, tam, gdzie leżała stara gazeta. Ale oparła się pokusie wyjęcia jej. Po co? Gdyby zaczęła czytać, popadłaby w przygnębienie i znowu zaczęłaby wspominać to, co utraciła. Wrzuciła fotografię do pudełka, wsunęła je z powrotem do szafy i podeszła do drzwi swojego pokoju. Zamierzała ulotnić się po cichu, zanim natknie się na nią ciotka Feliksa. Ale na to było już za późno. Anna usłyszała na schodach głos Mariny. – A tutaj na drugim piętrze też jest sypialnia z łazienką... Po paru sekundach rozległo się pukanie do drzwi. – Możemy wejść, kochanie? I nie czekając na odpowiedź, Marina otworzyła drzwi. Oto i ona. Ciocia Ruth, o której opowiadał jej Felix. Nietrudno było ją rozpoznać, bo Felix pokazywał zdjęcia. Miała na sobie czarno-żółty kaftan, a na głowie nosiła turban w podobnych kolorach. Na jej przedramionach dzwoniły niezliczone metalowe kółka. Za nią stał jej mąż, Joseph Croft, w okularach bez oprawki, zsuniętych

{ 28 }

Echa miłości.indd 28

2010-07-20 09:13:47


na koniec nosa. Miał kręcone, ciemne, siwiejące włosy i wydawał się niesłychanie chudy w porównaniu ze swoją pulchną małżonką, która właśnie wyciągała rękę na powitanie. – To Anna, moja chrześniaczka – powiedziała Marina. – Tegoroczna maturzystka... – Jaki to piękny pokój! – zawołała Ruth i z zachwytu klasnęła w dłonie, podchodząc do wykuszu okiennego. – Co za widok! Tu urządziłabym sypialnię dla mojego bratanka, który ma do nas przyjechać. Serce Anny biło coraz szybciej i wydawało jej się, że wszyscy wokół muszą to słyszeć. – Może jest nieco zbyt dziewczęcy, ale wystarczy pomalować ściany i zmienić firanki... Ugryzła się w język i popatrzyła na Annę. – Przepraszam, to było bardzo nietaktowne... Jeszcze tu mieszkasz, a ja już przemeblowuję twój pokój... Ale chciałam powiedzieć... – Wszystko w porządku, naprawdę – zapewniła ją Anna, odwracając wzrok. Głaskała bezmyślnie drewniany ornament na drzwiach od szafy, próbując się jakoś uporać z wyobrażeniem Feliksa śpiącego w jej łóżku. – Nie trzeba się tak emocjonować, moja droga – zamruczał Joseph, zatrzymując na swojej żonie pełne ciepła spojrzenie. – Jeszcze nie wiemy, jak to wszystko się ułoży. Jego matka na pewno będzie chciała, żeby po powrocie pojechał najpierw do niej. – Joe, przecież Felix od zawsze spędzał u nas część wakacji. – Tak. Ale wtedy był młodszy. A teraz jest dorosłym mężczyzną, żołnierzem... – Więc tym bardziej potrzebuje jakiegoś miejsca, w którym będzie mógł odpocząć – powiedziała z roztargnieniem Ruth i zwróciła się do Anny. – Mój bratanek to

{ 29 }

Echa miłości.indd 29

2010-07-20 09:13:47


przystojny chłopak. Kochamy go do szaleństwa. Nie było nam dane mieć własnych dzieci... Dlatego dla mnie jest jak rodzony syn. Westchnęła. – Oczywiście w związku z tym, że tyle lat spędziliśmy za granicą, nie widywaliśmy go tak często, jak bym sobie życzyła. Ale zawsze byliśmy w kontakcie. Dzwoniliśmy do siebie i pisaliśmy maile. Przynajmniej aż do czasu, kiedy Joe zawlókł mnie do najdzikszej Patagonii! Uśmiechnęła się z miłością do swojego męża i było jasne, że z ochotą dałaby mu się znowu zawlec wszędzie, gdzie tylko by zechciał. – Więc nie widziałam tego kochanego chłopca już od roku z górą. A teraz... Słuchając potoku jej wymowy, rzadko przerywanego pauzą na oddech, Anna zrozumiała, co miał na myśli Felix, mówiąc o jej skłonności do słowotoku. – Teraz on służy w Królewskiej Piechocie Morskiej i jest w Afganistanie. Możesz sobie wyobrazić, jak się o niego niepokoję. Zawsze, kiedy się dowiaduję, że któryś z tych biednych żołnierzy zginął, nie mogę sobie znaleźć miejsca, póki się nie dowiem, że to był ktoś inny. Anna znała doskonale to uczucie. – Ale za parę tygodni dostanie urlop – powiedziała ciotka Ruth. – To dość czasu, żebyśmy zdążyli z przeprowadzką i z przygotowaniem jego pokoju. Ściany zawirowały wokół Anny. A więc Felix miał wrócić z wojny. I miał pojawić się tutaj. A ona będzie wtedy w Eastbourne, wiele mil stąd. W tym momencie uprzytomniła sobie, że Marina już od pewnego czasu świdruje ją przenikliwym spojrzeniem. Uśmiechnęła się więc w sposób odpowiednio beztroski. A przynajmniej tak jej się wydawało. Modliła się jednocześnie, żeby Marina nie domyśliła się, kim są Croftowie.

{ 30 }

Echa miłości.indd 30

2010-07-20 09:13:47


– Jakaż to będzie radość mieć go znowu w domu! – ciągnęła dalej Ruth. – I wiesz co, moje dziecko... – uśmiechnęła się do Anny promiennie. – Proszę mi wybaczyć, muszę już iść – wymamrotała Anna. – Muszę iść, jestem... umówiona. Miło mi było państwa poznać. – Anno! – ton Mariny był surowy i pełen niezadowolenia. Ale Anna już ich wyminęła i była za drzwiami. – Za dużo gadam – powiedziała samokrytycznie Ruth. – Biedna dziewczyna śpieszyła się gdzieś, przecież to jej prawo. Wie pani co? Mam takie dziwne uczucie, że już ją kiedyś widziałam. Anna przystanęła na schodach i wstrzymała oddech, nadstawiając uszu, żeby złowić dalszy ciąg tej rozmowy. – Ale teraz ciągle mam do czynienia z młodzieżą, bo prowadzę warsztaty plastyczne i jeżdżę z Joem, kiedy ma odczyty. A jaki byłby czynsz do zapłacenia? Anna odetchnęła z ulgą. No, tym razem się jakoś udało. Teraz najlepsze co mogła zrobić, to zejść Croftom z oczu i nie pokazywać się, póki nie odjadą. I w żadnym razie nie wyobrażać sobie Feliksa w tym pokoju, w tej łazience... Zrobi najlepiej, jeśli w ogóle przestanie o nim myśleć.

{ 31 }

Echa miłości.indd 31

2010-07-20 09:13:47


ROZDZIAŁ 2 On będzie tu już za parę tygodni (Jane Austen, Perswazje)

NA TYŁACH ROZLEGŁEGO OGRODU, SCHOWANY w kącie za sadem owocowym, stał biało-niebieski drewniany domek ogrodnika, dawna kryjówka sióstr Elliot. Bawiły się tu w dzieciństwie. A potem chowały się w nim, kiedy były nadąsane, kiedy musiały się wypłakać albo po prostu pragnęły samotności. Anna otworzyła drzwi, które ustąpiły powoli, ze skrzypieniem zawiasów, i weszła do środka. Promień słońca padł na zakurzony, rdzewiejący piecyk na drewno. Pajęczyna przykleiła się do jej twarzy, gdy zdjęła z wiklinowego fotela stare czasopismo o modzie. Wyjrzała przez okno, żeby się upewnić, że nikt jej nie widział, i dopiero wtedy wyciągnęła z tylnej kieszeni dżinsów strzęp gazetowego papieru. Kontrowersyjna działaczka polityczna, obrończyni beznadziejnych spraw, od 1 lipca będzie prowadziła własną rubrykę w naszej gazecie. Cassandra Wentworth, posłanka do parlamentu, z pewnością dostarczy nam mocnych wrażeń. Nie przegapcie dodatku niedzielnego! Już z rana przeczytanie tej notki umieszczonej poniżej tytułu przyprawiło Annę o wewnętrzne drżenie, zwłaszcza kiedy rzuciła okiem na jedno z dołączonych do tekstu zdjęć – właśnie to, które tak gorączkowo pragnęła ukryć przed ojcem.

{ 32 }

Echa miłości.indd 32

2010-07-20 09:13:47


Zdjęcie pochodziło z tego pamiętnego programu telewizyjnego, ostatniego z cyklu „Weekend z Waltem”. Widać było na nim Waltera i Cassandrę, stojących twarzą w twarz. Każde z nich miało taką minę, jakby marzyło tylko o tym, żeby zamordować to drugie. W podpisie przeczytała: Cassandra Wentworth zawsze brała byka za rogi. Nawet w najszacowniejszych miejscach wyśledzi to, co zmiecione pod dywan. Pamiętajcie o naszym nowym cyklu! Anna aż podskoczyła z przerażenia, kiedy nagle otworzyły się drzwi. Do wnętrza domku wpadła Mallory z twarzą zalaną łzami. – Jak ty możesz tak po prostu sobie tutaj siedzieć, jakby nigdy nic? – szlochała. – Wiesz, co się stało? Ojciec się poddał i zgodził się wynająć nasz dom tym ludziom! – Naprawdę? Zgodził się? Dzięki Bogu! Dzięki temu być może nie będzie musiał ogłosić bankructwa. – Co ty wygadujesz?! To nie w porządku wobec nas wszystkich! – Mallory rzuciła się na drugi z wiklinowych foteli, otarła nos grzbietem dłoni i powiedziała błagalnym tonem: – Spróbuj go powstrzymać! – Nawet gdybym mogła, nie uważam, że należy go odwodzić od tej decyzji – odpowiedziała Anna z takim spokojem, na jaki tylko potrafiła się zdobyć. – Nie stać nas na to, żeby zostać w tym domu. Gdyby nie wynajęli go Croftowie, znalazłby się ktoś inny. – Mama nie dopuściłaby do tego, co się stało – pociągnęła nosem Mallory. – Do tego, że zostaliśmy bez grosza. – Wiem – westchnęła Anna. – Ale mamy już nie ma, a my musimy jakoś sobie radzić. – Boję się – szepnęła Mallory. – Nie znam nikogo w Eastbourne. A Charlie... Stłumiła łkanie.

{ 33 }

Echa miłości.indd 33

2010-07-20 09:13:47


– Jeśli wyjadę, znajdzie sobie inną dziewczynę. A ja go kocham. Naprawdę. Anna objęła siostrę ramieniem. – Głuptasie – powiedziała. – Gdyby on porzucił cię tylko dlatego, że się przeprowadziłaś, to nie byłby wart twojej miłości. Jeśli naprawdę jesteście stworzeni dla siebie, to po wyprowadzce nic się między wami nie zmieni. – Nic nie rozumiesz! – zawołała Mallory. – Nie miałaś żadnej randki, odkąd zerwałaś z Feliksem. A to było już sto lat temu. Anna przygryzła wargę. – Tęsknisz za nim? – spytała Mallory z rzadką u niej wrażliwością na cudze uczucia. Anna powoli pokiwała głową. Po co miałaby udawać, że tak nie jest? – Tak. Stale. Każdego dnia. Żałuję, że posłuchałam rad innych. Wszyscy mnie przekonywali, że powinnam z nim zerwać... Byłam głupia. – Masz rację! – powiedziała Mallory, zrywając się na równe nogi. – A ja nie powtórzę tego błędu. Nie zmarnuję sobie życia tylko dlatego, że inni coś postanowili. Ojciec chce się stąd wyprowadzić, i proszę bardzo. Ale beze mnie. Wyciągnęła z kieszeni telefon i wybrała numer. – Co robisz? – spytała Anna. Wiedziała doskonale, że choćby Mallory pękła ze złości, nic się już nie zmieni. – Dzwonię do Charliego – powiedziała Mallory. – No, odbierz, szybciej! Nad czym się jeszcze zastanawiasz? – rzuciła, niecierpliwie stukając w podłogę podeszwą. – Poczekaj chwilę – zaczęła Anna, wyjrzawszy przez okno. – Widzę go. – Gdzie, u licha? Gdzie on się podziewa! – krzyknęła Mallory, patrząc z nienawiścią na swój różowy telefon.

{ 34 }

Echa miłości.indd 34

2010-07-20 09:13:47


Wtedy drzwi otworzyły się znowu i do domku wszedł Charlie Musgrove, uśmiechnięty od ucha do ucha. W dłoni trzymał dzwoniący telefon. – Cześć, mała. Szybki jestem, co? – Charlie! W ułamku sekundy Mallory przeszła od zniecierpliwienia do tragicznego smutku. Rzuciła się w ramiona Charliego i zaczęła szlochać tak rozpaczliwie, że nawet na scenie teatru mogłoby to zostać odebrane jako przesada. – Charlie, stało się coś okropnego... Ja tego nie zniosę... I nikt mnie nie zrozumie, tylko ty jeden... – Poczekaj! Co się właściwie stało? – Charlie rzucił Annie niespokojne spojrzenie, unosząc jedną brew, co nadało jego twarzy wyraz zdumienia. Charlie miał dziewiętnaście lat, a wyglądał na młodszego o dwa lata, i zawsze miał na twarzy zakłopotany uśmieszek małego chłopca, przyłapanego na wykradaniu ciastek. Ostatnio kompletnie stracił głowę dla Mallory i nawet nie przeszło mu przez myśl, że robienie tragedii z każdego kłopotu to jej ulubiony sposób radzenia sobie w życiu. – Moje życie legło w gruzach – szlochała. – Jakby jeszcze nie dość było tego, że mama umarła... Nigdy nie wybaczę ojcu tego, co zrobił. Charlie głaskał ją po ramieniu i patrzył pytająco na Annę. – Zostawię was samych – powiedziała i zawiesiła głos. – Powiedz mi tylko, jak się ma twoja matka, Charlie? Bea Musgrove przychodziła do siebie po fatalnym złamaniu kości ramieniowej, którego przyczyną był jej nadmierny entuzjazm podczas tańców w dniu lokalnego święta. – Jest strasznie rozdrażniona – odparł Charlie. – Dziewczyna, która prowadziła kawiarenkę, właśnie złożyła wymówienie, a Ellie, która sprząta w domkach dla turystów, zachorowała na mononukleozę. A to przecież jest

{ 35 }

Echa miłości.indd 35

2010-07-20 09:13:47


prawie szczyt sezonu. Mama może używać tylko jednej ręki, a ojciec jest bez przerwy zajęty w ośrodku jeździeckim. Więc mam teraz ciężkie życie. Żeby się wyrazić jak najoględniej. – Ty masz ciężkie życie? – załkała Mallory i jeszcze więcej łez wytrysnęło jej z oczu. – Przynajmniej mieszkasz we własnym domu! – Mallory, niepotrzebnie robisz z tego aż taki dramat... – zaczęła Anna. – Myślałam, że chciałaś zostawić nas samych! – ucięła Mallory. – Więc idź! Nie, poczekaj jeszcze! Coś ci chyba upadło na podłogę! Schyliła się i podniosła wycinek z gazety. A kiedy wręczała go Annie, jej wzrok padł na fotografię. – Czy to nie jest Cassandra Wentworth? – Dziękuję, daj – Anna szybko zabrała wycinek. – Zdaje się, że chciałaś coś powiedzieć Charliemu? – Dziewczyny, nie mam za dużo czasu – powiedział Charlie. – Wpadłem tylko na chwilę, po drodze, bo pędziłem do drukarni odebrać ulotki reklamowe dla mojego ojca. Jak można było przewidzieć, Mallory na nowo zalała się łzami. Ostatnie słowa, jakie doleciały do uszu Anny, zanim ruszyła w stronę domu, brzmiały następująco: – Charlie, gdybyś naprawdę mnie kochał, zrobiłbyś teraz coś dla mnie. I to nie zwlekając. W następny piątek Anna siedziała późnym popołudniem w Café Nero, z rozpaczą mieszając i mieszając swoją kawę ze śmietanką, podczas gdy jej najlepsza przyjaciółka, Shannon Smith, pożerała pączka z lukrem tak łapczywie, jakby miał uratować ją od śmierci głodowej. – ...i nic już się nie da na to poradzić, przeprowadzamy się do Eastbourne.

{ 36 }

Echa miłości.indd 36

2010-07-20 09:13:47


Zatrzymała tę wiadomość dla siebie tak długo, jak tylko mogła, w nadziei, że wydarzy się cud. Ale teraz, kiedy Shannon wróciła do domu po swoim ostatnim pobycie w szpitalu Stoke Mandeville, nie było już nic innego do zrobienia, jak tylko postawić sprawę jasno. – Nie możesz wyjechać do Eastbourne! – zawołała Shannon, rozpylając okruchy pączka po całym stoliku. – Co będzie z naszym kwartetem? Przecież mamy już zaklepane występy... Jak to sobie wyobrażasz? Chcesz zwinąć żagle i zostawić nas? – Przecież wcale nie chcę. Ale... – A Felix? Ciągle słyszę, jak bardzo za nim tęsknisz, jak bardzo żałujesz, że nie możesz cofnąć czasu i zachować się inaczej, a teraz, kiedy nadarza się okazja, żeby odkręcić to, co się stało, zamierzasz po prostu rzucić to wszystko w diabły? – A jaki mam wybór? – spytała Anna. – Anno, na miłość boską, weź się w garść! – powiedziała Shannon. – Nie chcesz jechać do tego cholernego Eastbourne? To nie jedź! – Naprawdę myślisz, że decyzja zależy ode mnie? Nie umiem płakać, krzyczeć i urządzać scen, jak Mallory. W domu i bez tego jest bardzo napięta atmosfera. – Więc zmarnujesz sobie całe lato, tylko dla świętego spokoju? I puścisz w trąbę nasz kwartet? Nie wygłupiaj się! – Nic nie zrozumiałaś – powiedziała Anna. – Pierwszego lipca Croftowie wprowadzą się do naszego domu. Jak sądzisz, co powinnam zrobić? Rozbić namiot w ogrodzie? Shannon westchnęła, łyknęła kawy i popatrzyła na Annę znad filiżanki. – Dobrze, że o to pytasz. A teraz odpowiedz na moje pytanie. Jestem twoją najlepszą przyjaciółką? – Jesteś, przecież wiesz.

{ 37 }

Echa miłości.indd 37

2010-07-20 09:13:47


Przyjaźniły się od pierwszego dnia nauki w Fleckford College i Shannon była spośród koleżanek Anny jedyną, która znała tę historię o Feliksie od początku do końca. – A teraz pytanie numer dwa. Czy najlepsze przyjaciółki powinny rąbać sobie prawdę w oczy? – Ty rąbiesz – przyznała Anna. – Chociaż nie zawsze bez upiększeń. – I pytanie ostatnie. Zastanawiałaś się, czy naprawdę chcesz zobaczyć jeszcze Feliksa? Bo teraz wydaje mi się, że sama nie wiesz. Anna na chwilę zamilkła. Zastanawiała się nad tym przez cały ubiegły tydzień. Właściwie od chwili, kiedy od Ruth Croft dowiedziała się, że Felix wraca. Z jednej strony, gdyby mu powiedziała, że chce się z nim zobaczyć, a on odmówiłby jej spotkania, to znowu umierałaby z rozpaczy. Ale z drugiej, jeśli się z nim nie spotka, a on, co niewykluczone, tęsknił za nią podczas swojego pobytu w Afganistanie i marzył o tym, że spróbują jeszcze raz... – Bardzo. Bardzo chcę się z nim jeszcze spotkać. – No właśnie – Shannon oblizała resztki lukru z palców. – Jeśli tak, zacznij wreszcie sama decydować. Masz osiemnaście lat, na miłość boską, jesteś pełnoletnia. Wolno ci robić, co ci się żywnie podoba. – To nie jest takie proste, jak ci się wydaje. – Och, Anno! To samo powiedziałaś mi kawał czasu temu, kiedy niebo ci się zawaliło na głowę, pamiętasz? A ja ci na to powiedziałam, że te sprawy zawsze są tak proste albo tak skomplikowane, jak zechcesz. Zamówić ci jeszcze jedną kawę? – Sama pójdę – powiedziała szybko Anna, gdy Shannon odsunęła od stołu swój wózek inwalidzki. – Nie pchaj się, poradzę sobie – powstrzymała ją łagodnie Shannon. – Siedź tutaj i zastanawiaj się, co masz zrobić.

{ 38 }

Echa miłości.indd 38

2010-07-20 09:13:47


Po raz kolejny Anna zdała sobie sprawę z ironii losu, jaka tkwiła w tej przyjaźni. To Shannon, która po okropnym wypadku, jaki miała w wieku trzynastu lat, spędzała życie na wózku, była najbardziej przebojową, gotową na wszystko dziewczyną, jaką Anna kiedykolwiek znała. Shannon nigdy się nie poddawała, nie pozwalała, by jej kalectwo kiedykolwiek ograniczało ją w tym, na co miała ochotę. Świetnie grała na klawiszach, a jednocześnie była gwiazdą koszykarskiej reprezentacji hrabstwa w kategorii niepełnosprawnych. A ona, Anna Elliot, której nic nie dolegało i która miała właśnie szansę naprawić coś w swoim życiu, nie umiała zebrać się na odwagę, żeby odmówić ojcu zamieszkania w Eastbourne razem z nim. Problem w tym, że choć ojciec bywał irytujący, Anna go bardzo kochała. Wiedziała też, że mimo całej swojej pychy i arogancji, ojciec wciąż tęsknił za matką. Alice Elliot była jego podporą, mocną jak skała. Nazywał ją Kamykiem, bo jak na skałę była zbyt delikatna i zbyt piękna. Alice zawsze potrafiła naprawić to, co Walter popsuł, zawsze stawała po jego stronie i potrafiła usprawiedliwić jego najgorsze wyskoki. – Dbaj o rodzinę, kochanie, zwłaszcza o ojca – to była jedna z ostatnich rzeczy, jakie powiedziała Annie przed śmiercią. – Jesteś rozumną dziewczyną, wiem, że mogę na tobie polegać. I Anna już raz sprzeniewierzyła się tej prośbie. Bo obecne kłopoty ojca miały związek właśnie z nią. Nie chciała przysporzyć mu kolejnego kłopotu. A jednak... Dzwonek telefonu gwałtownie przerwał jej te rozmyślania. Szybko wyjęła go z kieszeni. – Cześć, Mallory. Co słychać? – Nie uwierzysz. Omal nie umarłam ze szczęścia. To cud! – Ale co się stało? – spytała Anna ze śmiechem. – Dostałam pracę!

{ 39 }

Echa miłości.indd 39

2010-07-20 09:13:47


Gdyby Mallory powiedziała, że poleci na Księżyc, nie byłoby to bardziej zaskakujące. Praca? Praca była czymś, co Mallory dotąd uważała za powinność innych wobec niej samej. – I to fajną – świergotała Mallory. – Będę pracowała w kawiarence na farmie Musgrove’ów. To był mój pomysł. Charlie załatwił to ze swoją matką. I wiesz co? – No? – Powiedzieli mi, że mogę u nich mieszkać przez całe lato. Póki nie wyjadę z powrotem do szkoły. Oddadzą mi wolny pokój. Nauczą mnie parzyć kawę w ekspresie i robić wszystko, co trzeba. Sama powiedz, czy to nie jest najlepsze, co mogło mnie spotkać? – Tak, chyba tak – powiedziała Anna z ociąganiem, usiłując stłumić uczucie zazdrości. – Spytałaś ojca, czy się na to zgadza? – Jeszcze z nim o tym nie mówiłam. Ale nie powinnam pytać. Powinnam mu tylko o tym powiedzieć – odparła stanowczo Mallory. – Nie może mieć do mnie pretensji. Przecież to przez jego długi musimy opuścić dom. A ta praca będzie bardzo dobrze wyglądała w moim CV, kiedy złożę papiery do college’u gastronomicznego. Muszę już lecieć. Charlie na mnie czeka. Cześć! Anna zamarła na chwilę z ustami otwartymi ze zdumienia, wpatrzona w telefon. Trudno jej było wyobrazić sobie młodszą siostrę w pracy dzień w dzień, a na ten ostatni pomysł z college’em gastronomicznym Mallory wpadła po wizycie na planie programu Raz, dwa, trzy, do rondla!, w którym Walter wystąpił jako zaproszony gość. Anna podziwiała łatwość, z jaką Mallory wzięła sprawy we własne ręce. Dotąd zawsze i we wszystkim oglądała się na Annę. A teraz nagle okazało się, że dobrze wie, czego chce. I to zdecydowało. Skoro Mallory była do tego zdolna, ona także sobie poradzi. Jeszcze dziś powie ojcu o swojej

{ 40 }

Echa miłości.indd 40

2010-07-20 09:13:47


decyzji. I nie pojedzie z nim do Eastbourne. Od razu zaczął jej chodzić po głowie pewien pomysł, który mógł uprościć całą sprawę. – Nie jadę do Eastbourne – powiedziała, gdy tylko Shannon wróciła do stolika z dwiema filiżankami na tacy, którą trzymała na kolanach. – Zdecydowałam. – Alleluja! – zawołała Shannon, wyrzucając obie ręce do góry w geście zwycięstwa i rozlewając kawę. – A jaki masz plan? – Poproszę Marinę, żeby pozwoliła mi mieszkać u niej, póki nie wyjadę na studia – powiedziała Anna, formułując w końcu ten pomysł, który chodził jej po głowie przez dwa ostatnie dni. – Owszem, pojadę odwiedzić ojca, ale jeśli nie wyjeżdżam na stałe, to nie musimy odwoływać występów. Teatr w Stodole, położony na krańcach Fleckford, stworzony przez amatorów w paru opuszczonych budynkach gospodarczych, stał się kwitnącym przedsięwzięciem, słynnym w trzech hrabstwach. Pozwalano tam uczniom szkoły muzycznej grać w holu przed spektaklami. Szalone Laski miały grać raz w tygodniu przez całe lato. Od czasu do czasu mogły też pomagać przy musicalach albo warsztatach teatralnych dla dzieci. – Wspaniale. Ale mniejsza o koncerty, najważniejsze, że będziesz w miejscu, w którym możesz spotkać się z Feliksem, kiedy przyjedzie – powiedziała Shannon, puszczając do niej oko. – I przypuszczam, że tej części planu nie ogłosisz rodzinie. – Jeszcze czego! – odparła Anna. – Ale tego sami się domyślą, kiedy tylko dowiedzą się, że wrócił. Charlie na pewno powie o tym Mallory. A powiedzieć coś Mallory to tak, jakby rozgłosić na cały świat. – Święta prawda – przyznała Shannon. – Ale twój plan ma w sobie mały defekt.

{ 41 }

Echa miłości.indd 41

2010-07-20 09:13:47


– Jaki? – Pomyśl, Anno! Załóżmy, że zaczniesz znowu chodzić z Feliksem. Esemesy, telefony, wieczory w klubach... – Marina to zauważy, wścieknie się i powie ojcu... – Właśnie. Owszem, uważam, że zrobiłaś głupio, kiedy uległaś naciskom rodziny w tej sprawie, ale teraz postaraj się nie utrudniać życia samej sobie. Przynajmniej do czasu, kiedy znowu zaczniecie ze sobą chodzić. – Ale co mogę zrobić innego? Przecież muszę gdzieś mieszkać. – Skoro już podjęłaś decyzję, możesz wprowadzić się do mnie. Anna w pierwszej chwili zaniemówiła. Patrzyła tylko na Shannon szeroko otwartymi oczami. – Do ciebie? Ale przecież... – W porządku, wiem, że jesteś przyzwyczajona do innych warunków. Cały nasz dom zmieściłby się w waszej jadalni. Ale mamy pokój gościnny i mama byłaby wniebowzięta. A mówiłam ci, że spotyka się z tym facetem, z Clivem? Anna kiwnęła głową. – On ciągle ją gdzieś zaprasza, ale ona nie chce zostawiać mnie samej, chociaż jej w kółko powtarzam, że dam sobie radę. Gdybyś u nas zamieszkała... to byłaby dla nas wielka radość. – Byłoby wspaniale. Ale mój ojciec... – Posłuchaj mnie – przerwała jej Shannon. – W porządku, spytaj Marinę, czy możesz się do niej wprowadzić. Dzięki temu twój ojciec wszystko łatwiej łyknie, a twoja matka chrzestna nie zorientuje się od razu, o co tu chodzi. Ale kiedy Felix przyjedzie i okaże się, że umierał z tęsknoty za tobą... – Tak, rozumiem. – Cicho bądź. Gdy tylko to nastąpi, powiesz jej, że moja mama wyjeżdża i chce, żebyś się mną opiekowała.

{ 42 }

Echa miłości.indd 42

2010-07-20 09:13:47


Marina w to łatwo uwierzy, a wy będziecie mogli migdalić się do woli i wszyscy będą zadowoleni. Nie ma się nad czym dłużej zastanawiać. Zadzwoń teraz. – Do twojej mamy? Nie mam numeru... – Nie do niej, głuptasie. Z mamą sama porozmawiam. Do Mariny. – Od razu? – Tak. To mnie upewni, że nie zmienisz zdania i nie wycofasz się. Anna wybrała numer Mariny. – Cześć, Marino. To ja. Chcę... chcę cię o coś spytać. Zastanawiałam się, czy mogłoby tak być, że... To znaczy myślę o... – Postaraj się, żeby to zabrzmiało bardziej zdecydowanie – szepnęła Shannon. – Albo czegoś chcesz, albo nie. Po prostu zrób to. Po mniej więcej trzech minutach Anna rozłączyła się i spojrzała na Shannon z szerokim uśmiechem. – Załatwione – oznajmiła. – No to wspaniale! – Shannon zakręciła wózkiem, zmierzając do drzwi, spojrzała na Annę przez ramię i zachichotała. – Obiecaj mi, że zawiadomisz mnie, kiedy przyprowadzisz Feliksa, żebym się mogła w porę ulotnić. Anna spoważniała. – Nie wiem, czy w ogóle dojdzie do czegoś takiego – westchnęła. – Może nie ma już przed nami żadnej przyszłości po tym, co się wydarzyło... – Przestań marudzić – przerwała jej Shannon. – Myśl pozytywnie. Wyobrażaj sobie, jak bierze cię w ramiona, jak mówi, że nie może bez ciebie żyć. Anna roześmiała się. – Nigdy się nie zmienisz, prawda? Zawsze będziesz wierzyła, że jeśli czegoś bardzo chcemy, to się wydarzy?

{ 43 }

Echa miłości.indd 43

2010-07-20 09:13:47


– Jasne – powiedziała Shannon. – Przecież tak jest. Wczoraj pokonałam dziesięć stopni schodów bez niczyjej pomocy. O jednej kuli. W porównaniu z tym, zawrócenie w głowie Feliksowi Wentworthowi to drobiazg. I przyjrzała się Annie, rozbawiona. – Masz taki nieobecny wyraz oczu. To chyba dlatego, że już myślisz nad taktyką? Anna potrząsnęła głową. – Nie – powiedziała. – Przypomniał mi się dzień naszego pierwszego spotkania... Mówiłam ci, jak to było? – Sto tysięcy razy – odparła Shannon. – Wiem o tym spotkaniu więcej, niż gdybym sama była przy nim obecna. Ale czuję, że ci to nie przeszkadza i chcesz mi opowiedzieć jeszcze raz.

{ 44 }

Echa miłości.indd 44

2010-07-20 09:13:47


ROZDZIAŁ 3 Szlachetnie wyglądający młody człowiek, mający pod dostatkiem inteligencji, przenikliwości i dowcipu (Jane Austen, Perswazje)

POZNALI SIĘ NA OSIEMNASTCE CHARLIEGO Musgrove’a sześć miesięcy temu. Anna zauważyła Feliksa natychmiast, kiedy tylko wszedł. Po pierwsze był jedynym kolorowym w całym towarzystwie zebranym pod wielkim namiotem, rozstawionym na jednym z padoków na farmie Musgrove’ów. A po drugie był niesłychanie przystojny. Miał skórę koloru kawy z mlekiem i krótkie czarne kręcone włosy. Był podobny do jednego z ratowników, którym Anna zachwycała się podczas wakacji na Barbadosie, kiedy miała czternaście lat. Stanął trochę z boku. Nosił wytarte dżinsy i podkoszulek, a na jego twarzy gościł bardzo stylowy wyraz znudzenia, który pomaga facetom ukryć brak pewności siebie. Zaczęła przepychać się z powrotem w stronę wejścia, podczas gdy Gaby i Mallory brnęły dalej przed siebie, rozdając na prawo i lewo powitalne pocałunki i komplementując wspaniały wygląd każdego, kto się nawinął. Anna wiedziała, że nazajutrz Gaby spędzi pół dnia przyklejona do telefonu i będzie krytykowała tych samych ludzi za brak stylu i gustu wobec wszystkich przyjaciółek, które zechcą jej słuchać. Kierując się do wyjścia, Anna kątem oka przez

{ 45 }

Echa miłości.indd 45

2010-07-20 09:13:47


cały czas obserwowała tego chłopaka. Wydawał się nieco przerażony, że przyjdzie mu spędzić na tym przyjęciu parę godzin. Ona także nigdy nie radziła sobie zbyt dobrze w takich miejscach. Jeśli wypiła więcej niż dwa drinki, robiło jej się niedobrze. I nie umiała prowadzić skrzących się dowcipem, niezobowiązujących rozmówek o niczym, w których celowała Gaby. W pewnym momencie postanowiła nawet, że nie pójdzie. Poprzedniego dnia usiłowała ufarbować sobie włosy na kolor określany jako świetlisty brąz z miedzianymi pasemkami (farbą, którą kolorowy tygodnik Hit! polecał jako hit sezonu, a która okazała się rzadkim świństwem) i wyglądała mniej więcej jak zwierzątko z kreskówki, czego była całkiem świadoma, czuła się więc wyjątkowo niepewnie. Przyszła wyłącznie dlatego, że z Charliem, a zwłaszcza z jego siostrami, łączyła ją stara przyjaźń. Ich rodziny znały się od czasów jej dzieciństwa a Uppercross, farma Musgrove’ów – która więcej zarabiała na kawiarence, domkach dla turystów i jednodniowych wycieczkach pod hasłem Poznaj życie wsi niż na hodowli owiec i bydła – sąsiadowała z posiadłością Elliotów. Anna czuła się u nich jak u siebie w domu. Podczas długiej choroby jej matki to dzięki Musgrove’om ferie semestralne i wakacje, na które przyjeżdżała do domu, stawały się nieco bardziej znośne. Spędzała czas z ich córkami, a jej kucyk stał w ich stajni. Anna przez pewien czas chodziła z Charliem, jeszcze w czasach, kiedy chodzenie z kimś oznaczało trzymanie się za ręce w kinie i suche, niewprawne pocałunki. Nie, nie miała i teraz zbyt wielkiego doświadczenia w całowaniu się z językiem. Z jej paczki w starej szkole ona była chyba jedyną, która z nikim nie wymieniała esemesów przez dwadzieścia cztery godziny na dobę siedem dni w tygodniu. Na początku trymestru zawsze musiała znaleźć się jakaś koleżanka, której sprawiało przyjemność

{ 46 }

Echa miłości.indd 46

2010-07-20 09:13:47


wydziwianie nad Anną i wypytywanie, na czym też zeszły jej ferie. A teraz po raz kolejny znalazła się na dużym party bez chłopaka na holu. Gaby już oplotła ramiona na Zaku Harville’u, którego uwodziła na odległość od dobrych paru tygodni. A Mallory, ramię w ramię ze swoją najlepszą przyjaciółką Olivią, zmierzały w stronę grupki szkolnych kolegów Charliego i potrzebowały zaledwie paru chwil, żeby wybrać sobie chłopaka do towarzystwa na cały wieczór. Siostra Zaka, Phoebe, jedna z najdawniejszych koleżanek Anny, która mieszkała niedaleko w Drayton Magna, zrobiła właściwą sobie lekko znudzoną minę, gdy zauważyła, że Jamie Benwick nie spuszcza z niej swoich piwnych oczu, pełnych cielęcego zachwytu. A siostry Charliego, szesnastoletnie bliźniaczki Louisa i Henrietta, które właśnie wróciły do domu ze szkoły z internatem na ferie trymestralne, bawiły się w towarzystwie gromady chłopaków, popisujących się przed nimi na wyścigi. Wydawało się, że wszyscy bez wyjątku zajęci są rozmowami. Wszyscy oprócz tego obcego chłopaka. Anna pomyślała, że może gdyby do niego podeszła... – Cześć, Anno! Tak się cieszę, że przyszłaś! – Louisa Musgrove podbiegła do niej i chwyciła ją za rękę. – Nie widziałyśmy się od wieków! Ale co z twoimi włosami? – Lepiej nie pytaj – jęknęła Anna. – Powinnam pozwać do sądu producenta tej farby! – Jak ci leci? Jest okropnie? – Gdzie? – W tej państwowej szkole – wyjaśniła Louisa. – Samo dresiarstwo? Bliźniaczki Musgrove były w tym samym ekskluzywnym gimnazjum z internatem, które przedtem skończyły Gaby i Anna. Mallory jeszcze uczyła się w tej szkole.

{ 47 }

Echa miłości.indd 47

2010-07-20 09:13:47


– Nie gadaj głupot – powiedziała Anna. – Tam jest cudownie. Ludzie są bardzo przyjaźni, pracownie doskonale wyposażone, a co najważniejsze, w programie mam muzykę, filozofię, nauki społeczne i... Chciała dodać, że jest szczęśliwa, odkąd nie ma już do czynienia z kółkami wzajemnej adoracji i złośliwymi plotkami, ze współzawodnictwem, kto ma lepsze ciuchy i bywa na bardziej odjazdowych imprezach, ale bliźniaczki tkwiły w samym środku tego targowiska próżności, więc pomyślała, że lepiej zmilczeć. – Sama gadasz głupoty – odparła Louisa. – Przecież wszyscy wiedzą, że w tych szkołach co drugi macha ci przed nosem sprężynowym nożem. Przedwczoraj przeczytałam w gazecie, że... – Lou, zamknij się – wtrąciła się jej bliźniaczka, Henrietta, która przepchnęła się właśnie przez tłum z kieliszkami szampana w rękach, i pokazała zęby w szerokim uśmiechu. – Zachowuje się, jakby wyskoczyła z jakiegoś serialu o życiu wyższych sfer. Jeden z kieliszków wręczyła Annie, a z drugiego pociągnęła łyk. – No, opowiadaj. Dużo tam jest przystojnych facetów? – Henrietta była drobna i ciemnowłosa, tak jak jej siostra. Miała hopla na punkcie chłopców, na co życie w żeńskiej szkole z internatem było marnym lekarstwem. – Tak przystojnych jak ten to nie ma – szepnęła Anna, wskazując wzrokiem obcego chłopaka. – Kim on jest? – Nie wiem, jak się nazywa – powiedziała Henrietta, znowu pociągając łyk szampana. – To jakaś dziwna historia. Zak go przyprowadził. Zak jest najlepszym przyjacielem Charliego, więc nie można faceta wyprosić. Ale nie zachęcałyśmy go, żeby został. Wlazł tu na sępa i tyle. – Cicho! – syknęła Anna, ale było już za późno. Poznała to po minie chłopaka. – Usłyszał, co mówiłaś.

{ 48 }

Echa miłości.indd 48

2010-07-20 09:13:48


– Tym lepiej – mruknęła pod nosem Henrietta. – Idź go pocieszyć – drażniła się z Anną Louisa. – Widać gołym okiem, że bardzo ci się podoba. – Nie wygłupiaj się. – Lou ma rację – powiedziała Henrietta. – Gapisz się na niego przez cały czas. – Sama idź. To tobie się coś wymsknęło. – Ja nie idę. On nie jest w moim typie – oświadczyła Henrietta. – Przyszedł Leo Hayter! To jedyny facet godny uwagi w tym towarzystwie. Leo miał siedemnaście lat i był synem nowego pastora z Kellynch. Wzdychały do niego wszystkie nastolatki z całej okolicy, gdy rzucał wokół powłóczyste spojrzenia amanta filmowego. Urodę odziedziczył po matce, Włoszce. A plotka głosiła, że chociaż jego ojciec był świętym człowiekiem, to on nie brał z niego przykładu. – Podoba mi się – szepnęła Henrietta. Puściła oko do Anny i ruszyła w stronę bufetu, a jej siostra nie pozostała w tyle. Anna zastanawiała się, od czego zacząć rozmowę, kiedy obcy chłopak ruszył w kierunku wyjścia. Niewiele myśląc, przepchnęła się przez tłum i zastąpiła mu drogę. – Cześć – powiedziała. – Nazywam się Anna i właśnie... – A ja się nazywam Felix i występuję na tym przyjęciu w roli sępa – odparł. – Ale... – odstawił pustą szklankę – właśnie wychodzę, więc to nie ma znaczenia. – Nie możesz wyjść! – zawołała Anna. – Przecież jeśli Zak cię tu przyprowadził, wszystko jest w porządku! Na pewno był o tym przekonany. – Mówił mi, że to impreza dla wszystkich, bez zaproszeń – przyznał Felix. – Gdybym wiedział, że tu będzie tak ekskluzywnie... – Trudno to tak określić – roześmiała się Anna. – Pieczeń wieprzowa, gra zręcznościowa dla wszystkich i dyskoteka w stodole... Standard raczej niewysoki.

{ 49 }

Echa miłości.indd 49

2010-07-20 09:13:48


– To zależy, do czego jest się przyzwyczajonym – wzruszył ramionami. – W każdym razie spadam stąd. Nie spodobałem się rodzinie gospodarza. – Na miłość boską! – zawołała Anna, ruszając za nim. – Nie zwracaj uwagi na Louisę. To dobra dziewczyna, ale nigdy nie wie, co można powiedzieć, a czego nie. Pomyśl, jak się poczuje Zak... – Zak? Dlaczego? – To oczywiste – powiedziała Anna. – Zauważy, że wychodzisz, i będzie mu przykro. Będzie miał zepsuty cały wieczór. – Wątpię, czy zauważy – powiedział sucho Felix. – Jest za bardzo zajęty obmacywaniem tej małpy. I ruchem głowy wskazał Gaby. – Tej, co się tak głośno śmieje. Tej z biustem i dekoltem. – To moja siostra – powiedziała Anna. – Wielki Boże, teraz była moja kolej ugryźć się w język – spojrzał na nią pokornie. – Ale nie jesteście do siebie podobne. Ani trochę. Nie podpuszczasz mnie, naprawdę jest twoją siostrą? – Niestety tak. Czemu pytasz? – To musi być ta sama, o której Zak gada bez przerwy od rana do wieczora – westchnął. – Nazywa się Gaby, tak? – No... – Gaby to, Gaby tamto. Jeszcze nigdy tak nie oszalał dla żadnej innej dziewczyny. I teraz boi się jej powiedzieć... Urwał, zażenowany. – Co? – spytała. – Nic – powiedział szybko. – Znam go, on często tchórzy. Zmarszczył brwi i przez chwilę przyglądał się z daleka tej parze. – No więc... Inaczej ją sobie wyobrażałem. Jemu się nigdy nie podobały takie dziewczyny. To znaczy modnisie

{ 50 }

Echa miłości.indd 50

2010-07-20 09:13:48


w typie słodkiej idiotki z dużym biustem. Kiedyś latał za szczupłymi, za takimi jak ty. – Mam nadzieję, że nie zamierzałeś zrobić kariery w dyplomacji. Bo jeśli tak, to muszę cię zmartwić. Nie masz żadnych szans. Felix wydął usta i roześmiał się. – To miał być komplement. Przepraszam cię, ale czy nie moglibyśmy zacząć tej rozmowy od początku? Będę udawał, że jestem całkiem normalny, a ty spróbujesz mnie w tym jakoś wspierać. Anna roześmiała się. – Załatwione! – oświadczyła. – Ale pod jednym warunkiem. – Pod jakim? – Że przyniesiesz mi drinka i znajdziemy sobie jakiś ciekawszy temat od życia uczuciowego mojej siostry. – Warunek jest do przyjęcia – powiedział. Kiedy przedzierał się w stronę bufetu, Anna zauważyła, że obie jej siostry spojrzały na nią zdumione. Uprzytomniła sobie, że po raz pierwszy w życiu podrywa chłopaka. I była przy tym gotowa zrobić wszystko co w jej mocy, żeby nie pokpić sprawy. – Więc skąd znasz Zaka? – spytała o wiele później, kiedy już zeszli z parkietu, zmęczeni, i stanęli w kolejce po pieczeń wieprzową. – Mieszkaliśmy w Fleckford drzwi w drzwi. Zanim jego starzy się rozwiedli. Potem przeniósł się z matką do Kellynch. Udało mu się dostać stypendium w tej ekskluzywnej szkole, do której chodzi Charlie. Ale mimo to dalej się kolegowaliśmy. On jest równy gość, nie to, co... Urwał, znowu zakłopotany tym, co miał na końcu języka. – A ten facet? Nazywa się Jamie, prawda? – ciągnął dalej Felix. – Spotkałem go kilka razy, Zak go zna. Czy to nie on dostał rolę w jakiejś operze mydlanej?

{ 51 }

Echa miłości.indd 51

2010-07-20 09:13:48


– Tak – uśmiechnęła się Anna. – Jeśli można to nazwać rolą. To były raczej dwa epizody na krzyż. W sumie wszystkiego osiemnaście słów! Ale to tylko na dobry początek. Wiedziałeś, że dostał się do Królewskiej Szkoły Aktorskiej? – Tak? Dzielny chłopak. Zak śmieje się z niego do rozpuku, mówi, że to skończony kabotyn. Anna znowu się uśmiechnęła. – A ty? Czym się w życiu zajmujesz? Podróże? Studia? Bo przecież nie studiujesz na uczelni rolniczej z Charliem, prawda? A może pracujesz? Wiedziała, że plecie, aby pleść, ale kiedy zaglądała w te ciemne oczy, działo się coś dziwnego – język jej się rozwiązywał i trochę kręciło się w głowie. Felix pokazał wszystkie zęby w szerokim uśmiechu. – Może powinienem po prostu przysłać ci swoje CV? – zażartował, podając jej na talerzu plastry pieczeni z frytkami i sałatką. – Najpierw zjemy, a potem przyjdzie pora na omówienie planów życiowych. Okej? Poza tym, jeśli dowiesz się ode mnie za dużo i zbyt łatwo, to stracisz zainteresowanie. A nie chciałbym, żeby tak się stało. – Nie chciałbyś? Naprawdę? – wypsnęło jej się i w tejże chwili już wiedziała, że to było zupełnie bez fasonu. – Jasne – powiedział. – Bo sama powiedz, do kogo oprócz ciebie mógłbym tu otworzyć usta? Zak o mnie zapomniał. Tylko ty jedna mi jeszcze tutaj zostałaś. – Chyba jesteś tego świadoma, że zrobiłaś z siebie idiotkę? Parę godzin później Anna właśnie poprawiała sobie makijaż przed lustrem, gdy do łazienki nagle wpadła Gaby, z niezbyt zachęcającym wyrazem twarzy, czerwona ze złości. – Co masz na myśli? – spytała Anna. – Że skompromitowałam się przy tej grze zręcznościowej aż trzy

{ 52 }

Echa miłości.indd 52

2010-07-20 09:13:48


razy z rzędu? Wiem o tym, ale tak świetnie się przy tym bawiłam... – Nie o to mi chodzi – powiedziała Gaby. – Tylko o to, jak obstawiasz tego faceta. Przez cały czas. Nie odezwałaś się do nikogo innego ani słowem. – To nieprawda – zaprzeczyła Anna, otwierając tusz do rzęs. – Gadaliśmy z Jamiem i Phoebe strasznie długo. A potem z Henriettą i Leo. Widziałaś, jak ona na niego leci? A w przyszłą sobotę idziemy z Feliksem do klubu, bo Leo ma te darmowe wejściówki na koncert Cloudów. – Ach, tak? Więc teraz już „idziemy z Feliksem”? – odparła Gaby z morderczą ironią. – Skoro jesteście w takiej świetnej komitywie, to z łaski swojej powiedz mu, żeby przestał wtykać nos w sprawy Zaka. – Gaby, o czym ty mówisz? – spytała Anna. Gaby zawsze robiła się napastliwa po wypiciu drinka z wódką i tonikiem. – Ale słyszałaś o tym, że miałam wyjechać z Zakiem na Cypr w czasie ferii? – wściekała się dalej Gaby, z trzaskiem rzucając kosmetyczkę na brzeg umywalki. – Wszystko było już dawno umówione, a on teraz mówi mi, że nie może. – Dlaczego? – Anna ściągnęła brwi. – Nie uwierzyłabyś... – odparła starsza siostra. – Ale ten cały Felix na pewno nie omieszkał powiedzieć ci, że zamierza wstąpić do Królewskiej Piechoty Morskiej. – Tak, miałam wrażenie, że bardzo mu na tym zależy – Anna pamiętała, że był to jedyny moment, kiedy jego twarz straciła ten niepewny wyraz, który jednocześnie niepokoił ją i wzruszał. – Mówił mi, że już raz próbował i nie dostał się. Jest przekonany, że tym razem mu się uda. – No więc wyobraź sobie, namówił Zaka, żeby zrobił to samo. – Namówił go? – zdziwiła się Anna. – Przecież Zak nosił się z zamiarem wstąpienia do wojska od bardzo dawna! Zdaje się, że odkładał to na później tylko ze względu na tę

{ 53 }

Echa miłości.indd 53

2010-07-20 09:13:48


swoją wyprawę autostopową. A potem złamał sobie nogę w kostce i nie mógł wziąć udziału w teście sprawnościowym. Kiedy w sylwestra byliśmy na imprezie u Phoebe, powiedział, że nie będzie z tym czekał już dłużej. – Wiem, że tak mówił. Ale potem uprzytomniłam mu, że w wojsku nie będzie mógł się ze mną spotykać, kiedy zechce. I uprzedziłam go, że nie zamierzam wiązać się z facetem, którego nigdy nie ma w domu, z kimś, kto w każdej chwili może wylecieć w powietrze. – Gaby, naprawdę tak mu powiedziałaś? Przecież to jest szantaż emocjonalny! – No i co z tego? Grunt, że zadziałało. Jakiś czas temu powiedział, że tak bardzo mnie kocha, że zamiast do wojska spróbuje dostać się do policji. A teraz ten cały Felix go znowu przekabacił. – Ale co to wszystko ma wspólnego z waszym wspólnym wyjazdem? – spytała Anna. Gaby była bliska łez. – Przyszło wezwanie na komisję, która będzie w przyszłym tygodniu, tak? Anna kiwnęła głową. – A jeśli się dostaną, to zaczną szkolenie dwa, trzy tygodnie po świętach. On potrzebuje czasu, żeby się przygotować. Więc nie pojedzie ze mną na Cypr. Anna westchnęła. – Może się nie dostać. Podobno to wcale nie jest takie łatwe. – Ale zrobi wszystko, żeby się dostać. Nie mówi o niczym innym, tylko o tym, że będzie trenował na okrągło – mruknęła Gaby. – Więc powiedziałam mu, że musi wybierać. Albo ja, albo piechota morska. Otworzyła drzwi do kabiny i umilkła, patrząc na Annę. – A nawiasem mówiąc, gdybyś miała choć trochę oleju w głowie, to na pewno nie angażowałabyś się z tym

{ 54 }

Echa miłości.indd 54

2010-07-20 09:13:48


Feliksem. Bo co ty właściwie o nim wiesz? – dorzuciła po chwili. – Ale kto tu mówi o angażowaniu się? Przecież poznałam go raptem cztery godziny temu! – I nie dodała, że przez całe te cztery godziny modliła się tylko o to, żeby się z nią umówił. – Jeśli chcesz znać moje zdanie – dodała najbardziej nonszalanckim tonem, na jaki było ją stać – to jest bardzo fajny facet. – Z paroma poważnymi problemami – powiedziała Gaby, zamykając za sobą z hałasem drzwi od kabiny i zasuwając rygielek. – Zak mi mówił... – Nie jestem ciekawa, co ci mówił Zak – przerwała jej Anna. – No to radź sobie sama – odparła starsza siostra. – Tylko żebyś potem nie miała pretensji, że cię nie ostrzegłam. – To jak? Wyskoczymy gdzieś razem któregoś wieczoru? – spytał Felix po następnej godzinie. Tańczyli, a on przytulał ją mocniej niż ktokolwiek kiedykolwiek do tej pory. Jego dłonie przesuwały się powoli po jej plecach w górę i w dół. – Jeszcze przed sobotą. Bo widzisz, Anno, naprawdę mi się podobasz. Jesteś taka... nie wiem, jak to powiedzieć. – Piękna? Dowcipna? Ogólnie zachwycająca? – podpowiadała mu z przymrużeniem oka, nie mogąc się jednocześnie nadziwić własnemu zuchwalstwu. Nigdy i wobec nikogo nie czuła się dotąd na tyle pewna siebie, żeby coś podobnego mogło jej przejść przez gardło, a już na pewno nie wobec chłopaka, którego by znała dopiero od paru godzin i którego dotyk sprawiał, że dreszcze przebiegały jej po plecach. Felix roześmiał się. – Wszystko po trochu, oczywiście – powiedział. – Ale miałem akurat na myśli to, że jesteś taka... normalna.

{ 55 }

Echa miłości.indd 55

2010-07-20 09:13:48


– Na skali od jednego do dziesięciu taki komplement ma siłę dwóch i pół punktu – powiedziała. – Wierz mi, gdybyś miała taką rodzinę jak moja, ceniłabyś normalność. – Więc powiedz mi coś o swojej rodzinie – powiedziała pośpiesznie Anna, przypominając sobie wcześniejsze aluzje Gaby. – Na pewno wolałabyś tego nie wiedzieć – odparł, odsuwając się trochę i zaglądając jej w oczy. – Odkąd wróciłem z podróży... Bo po maturze zrobiłem sobie rok przerwy, jak większość... I nie było mnie w domu przez ostatnie sześć miesięcy... A teraz jesteśmy właściwie... – Zająknął się i uśmiechnął. – Wolałbym poprzestać na stwierdzeniu, że nie jesteśmy wzorem i przykładem szczęśliwej rodziny. – Aha – mruknęła Anna, nie bardzo wiedząc, co mu na to powiedzieć. – Ale dzisiaj wieczorem jestem naprawdę zadowolony, że pokłóciłem się z matką – powiedział. – Bo tylko dlatego zadzwoniłem do Zaka. Chciałem uciec z pola walki, zmienić atmosferę. I w ten sposób poznałem ciebie... Nie powiedział nic więcej, tylko wziął ją pod brodę i znowu zajrzał jej w oczy. Pocałunek, który potem nastąpił, był dokładnie taki, jaki sobie wyobrażała w najśmielszych marzeniach. I zdumione spojrzenie Mallory, która przeszła obok razem z Olivią, było dopełnieniem tej magicznej chwili. Przed końcem tego wieczoru Anna była w siódmym niebie. Nie tylko przekonała się, że z Feliksem potrafi się porozumieć łatwiej niż z kimkolwiek innym, ale do tego jeszcze mogła się rozkoszować szeptanymi komentarzami swoich przyjaciółek, gdy potrącali inne pary na zatłoczonym parkiecie.

{ 56 }

Echa miłości.indd 56

2010-07-20 09:13:48


– Zakochała się czy co? – mruczała Phoebe Harville, przepływając tuż obok w ramionach Jamiego. – W każdym razie niezłe ciacho. – Trzeba przyznać, że przyjęłaś go z honorami – szepnęła Louisa, tym razem dyskretnie, a szczególnie hałaśliwe wykonanie Kochaj mnie, przytulaj i całuj bez tchu prawie zagłuszyło jej słowa. – No i co, Felix? Całkiem szybko znalazłeś sobie miejsce – mrugnął do niego Zak i przeniósł spojrzenie na Gaby, która flirtowała bezwstydnie z jednym z jego przyjaciół po przeciwległej stronie. – Przekonasz się, że są na świecie rzeczy bardziej pociągające od biegów na dziesięć mil i codziennego kieratu. I właśnie wtedy na ustach Zaka pojawił się wymuszony uśmiech. – Idziecie do klubu w przyszłą sobotę? – zwrócił się do Anny. Anna spojrzała na Feliksa, zanim potwierdziła. – No bo wiesz, chodzi o Gaby... Ona jest na mnie zła, bo... No więc... chodzi o to, że będę próbował się dostać do piechoty morskiej... Ona mówi, że nie chce o tym słyszeć. – To minie – powiedziała Anna. – Ona zawsze robi się trochę zła, kiedy wypije wódkę z tonikiem. Mogłaby się już nauczyć, że nie powinna tego pić. Oczy Zaka rozjaśniły się, a Anna natychmiast poczuła się winna, że niepotrzebnie dała mu nadzieję. – Tak, to musi być przez to – powiedział z przekonaniem. – Poczekam dzień albo dwa i zadzwonię do niej. A wy ją wyciągnijcie do klubu w sobotę. Zgoda? No to fajnie. Anna uśmiechnęła się do niego, ale ten uśmiech miał więcej wspólnego z obecnością Feliksa niż z nadzieją na to, że jej siostra zmieni zdanie.

{ 57 }

Echa miłości.indd 57

2010-07-20 09:13:48


– Poczekaj! – zawołał Felix, chwytając ją za ramię, kiedy pod koniec wieczoru szła w stronę Gaby i Mallory, które czekały już, machając na nią rekami jak szalone. – Nie dałaś mi numeru telefonu! Włożył rękę do kieszeni i wyciągnął komórkę. – Podyktuj mi. Patrzyła, jak wpisywał cyfry do książki telefonicznej. – No to fajnie – powiedział. – Zadzwonię do ciebie, dobrze? – Jasne! – powiedziała z entuzjazmem. – Mamy teraz ferie trymestralne, więc w ogóle nie jestem zajęta. – Problem w tym – zaczął mówić, a Anna poczuła, że serce w niej zamarło – że od poniedziałku do czwartku będziemy z Zakiem na zajęciach terenowych w rezerwacie Mountain and Moor. Będziemy tam mieli, co robić. Biegać, pływać kajakiem, latać na lotni, a wszystko to na czas. – Będzie ciężko – powiedziała Anna. – To dobra zaprawa przed sprawdzianem sprawnościowym – odparł. – Ale w związku z tym nie będzie mnie w domu. Zadzwonię w czwartek i umówimy się na piątek, zgoda? – Tak – powiedziała Anna. – Nie będę mogła się doczekać. – Doczekać się czego? – spytała Gaby, gdy Felix poszedł poszukać Zaka. – Piątku – Anna nie potrafiła ukryć radości. – Bo umówił się ze mną na piątek. – Oho! Wielkie mi rzeczy – powiedziała drwiąco Gaby. – Nie wiesz, że pokazywanie emocji świeżo poznanemu facetowi to obciach? Jeśli chcesz mojej rady... – Nie chcę – powiedziała spokojnie Anna. – Niczego nie pragnę bardziej, niż spotkać się z nim.

{ 58 }

Echa miłości.indd 58

2010-07-20 09:13:48


ROZDZIAŁ 18 Było to uczucie wszechogarniającego szczęścia... (Jane Austen, Perswazje)

– CO SIĘ STAŁO? – SPYTAŁA MIA DWA TYGODNIE później, kiedy Anna uścisnęła ją i wręczyła prezent urodzinowy. – Gdzie on jest? Miałyśmy nadzieję poznać twojego nowego chłopaka. – Tylko nam nie mów, że go nie przywiozłaś! – powiedziała Lauren. – Przecież nic się nie stało! – wtrąciła nerwowo Shannon. – Może Anna po prostu wolała przyjechać sama... Anna roześmiała się. – Przyjdzie, kiedy zaparkuje samochód. – Zanim przyjdzie, zamieńmy dwa słowa – powiedziała szybko Shannon. Zachowywała się inaczej niż zwykle, bardzo niespokojnie. Pociągnęła Annę w kąt. – Chodzi o Hugona... Domyślam się, że bardzo ci na nim zależy, ale... – Ale co? – spytała Anna, uśmiechając się do siebie. – Nie spodoba ci się to, co powiem. Ale jestem twoją przyjaciółką, więc nie mam wyboru. Pamiętasz, że opowiadałam ci o Tobym? Anna kiwnęła głową. – Chodzimy ze sobą. On tu jest. Zaraz ci go przedstawię.

{ 219 }

Echa miłości.indd 219

2010-07-20 09:13:55


– Wspaniale! – powiedziała Anna i uścisnęła ją. Shannon patrzyła w drugi koniec pokoju, gdzie jasnowłosy chłopak ustawiał kolumny. – Naprawdę bardzo się cieszę. Ale co to ma wspólnego z Hugonem? – Toby go zna – odparła Shannon. – Anno, to facet z przeszłością. – Przecież każdy z nas ma jakąś przeszłość – Anna wzruszyła ramionami. – W zeszłym tygodniu Toby poszedł do klubu na mecz krykieta. Hugo tam był, ciężko pijany. – Faceci się czasem upijają. To ich jeszcze nie przekreśla. – Tak, to prawda. Ale on był tak pijany, że opowiadał wszystkim przy barze, jak obrobił paru frajerów na party w Lyme Regis. Tym razem Anna nie mogła powściągnąć odruchu oburzenia. Patrzyła na Shannon z przerażeniem w oczach. – O mój Boże! Nie do wiary! – No właśnie – powiedziała Shannon. – Rozumiesz, dlaczego musiałam ci o tym powiedzieć? Dlatego, że troszczę się o ciebie. Nie chcę, żebyś związała się z kimś, kto nie jest ciebie godny. – Wszystko w porządku – Anna uśmiechnęła się i nagle ruszyła w stronę wejścia. Trzymając Feliksa za rękę, wprowadziła go do pokoju. – Pamiętacie Feliksa, mojego chłopaka? – zwróciła się do przyjaciółek z szelmowskim uśmiechem. – Jesteście znowu razem? – zdziwiła się Lauren. – Anno, ty skryta istoto! – zawołała Shannon ze śmiechem. – Czemu mi nic nie powiedziałaś? Kamień z serca! – Jakie to romantyczne – westchnęła Mia. Felix uśmiechnął się i objął Annę ramieniem. – Nie zgadłbyś, co Shannon powiedziała mi przed chwilą o Hugonie. – Że to kawał drania i oszusta? – spytał sucho Felix.

{ 220 }

Echa miłości.indd 220

2010-07-20 09:13:55


– Skąd wiesz? – zawołały obie. – Kiedy dziewczyna, w której się kocham, zaczyna prowadzać się z jakimś podejrzanym typem, to oczywiście próbuję dowiedzieć się, co to za postać. – Jakie to romantyczne! – powtórzyła Mia z uczuciem. – Mia, jeśli jeszcze raz to od ciebie usłyszę, dostaniesz w ucho – powiedziała Lauren. – Ale co wzbudziło twoje podejrzenia? Ja go właściwie wcale nie znałam... – zdziwiła się Anna. – Tego dnia, zanim poszliśmy na falochron, Hugo szukał czegoś w moim pokoju – wyjaśnił Felix. – Nie robiłem z tego sprawy, bo powiedział mi, że coś mu się pomyliło. Ale potem Jamiemu wypsnęło się, że przyłapał go u siebie, a wtedy Louisa powiedziała, że był i u niej. To wszystko dało mi do myślenia. Bo przecież na górze było tylko pięć pokoi. Ile razy można się pomylić? – Myślisz, że sprawdzał, co kto ma w bagażu? Felix westchnął. – Tak. Ale dotarło to do mnie dopiero, kiedy byłem już w domu – przyznał. – Bo byłem przejęty wypadkiem Louisy i miałem okropne poczucie winy z jej powodu. – Poczucie winy? – zdumiała się Shannon. – Dlaczego? – Felix myśli, że gdyby nie wspomniał o Kochanicy Francuza, o tym filmie z Meryl Streep, to ona nie zaczęłaby się popisywać i nie ześliznęłaby się do wody – westchnęła Anna. – Bzdura! – odparła dosadnie Shannon, jak to miała w zwyczaju. – Ale czy to po to pojechałeś do Eastbourne? Porachować się z tym draniem Hugonem? – Nie! – powiedział Felix. – Pojechałem, żeby się spotkać z Anną i poprosić ją o jeszcze jedną szansę. I wiesz co? Musiałem użyć całego swojego czaru osobistego, ale w końcu udało mi się ją namówić.

{ 221 }

Echa miłości.indd 221

2010-07-20 09:13:55


– Ty mnie namówiłeś? – obruszyła się Anna i przez chwilę patrzyła na niego bardzo poważnie. – Nikt mnie już nigdy więcej do niczego nie namówi. Teraz sama decyduję, czego chcę. Ścisnęła jego rękę i popatrzyła mu w oczy z miłością. – A ty jesteś właśnie tym, czego pragnę najbardziej na świecie.

Echa miłości.indd 222

2010-07-20 09:13:55


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.