Przed i po. Fragment książki

Page 1

PRZED i PO Bruno Schulz


seria GRANICE WYOBRAŹNI pod redakcją Pawła Próchniaka


PRZED i PO Bruno Schulz

pod redakcjฤ Jรณzefa Olejniczaka

Krakรณw 2018


Spis treści Introdukcja | 7 I. Dzieła ludzkie mają tę właściwość, że, ukończone, zamykają się w sobie, odcinają od natury, stabilizują się na własnej zasadzie Jerzy Jarzębski, Schulz pośród rzeczy | 13 Tomasz Bocheński, Rzecz o warstwach u Schulza | 25 Andrzej Zieniewicz, Między mitem a fetyszem. Schulz jako dawca stylu prozy współczesnej | 47 Filip Mazurkiewicz, Przed Schulzem, czyli przeciw mitologom | 59 II. Istotą rzeczywistości jest sens. Co nie ma sensu, nie jest dla nas rzeczywiste Piotr Śliwiński, Wizja plus równanie | 73 Alexander Lindskog, Subwersja seksualności. Komentarz o różnicy seksualnej i męskości u Brunona Schulza w kontekście nowoczesnej heteroseksualności | 89 Barbara Sienkiewicz, Schulzowskie tęsknoty i abominacje. W stronę diagnozy rozpadu organicznej wspólnoty (w tomie Sklepy cynamonowe) | 105 Paweł Tomczok, Ojciec, brat i nauczyciel prac ręcznych | 129 III. Nie dowiedzieliśmy się nigdy bliższych szczegółów tej przygody Paweł Próchniak, Ptasia materia (przyczynek do lektury Nocy wielkiego sezonu) | 163 Agnieszka Dauksza, Bruno Schulz i tropy bezsilności | 179


6

Spis treści

Ewa Graczyk, Oddechy pustyni. Od Schulzowskiego Doda do rodziny Makowerów | 187 Adam Lipszyc, Zamurowani: Schulz, Lipski, Hering | 209 IV. Spacery sceptyka przez rumowiska kultury. Jak daleko i szeroko okiem sięgnąć – wszędzie gruz i miał Tomasz Wójcik, Słowa poetów, cienie poetów. Bruno Schulz – Tadeusz Różewicz | 225 Wojciech Śmieja, Medytacja o „psiej jakości” w dziele Brunona Schulza | 237 Krystian Korytko, Somnambulicy, kuglarze, demiurdzy… Gruber czyta Schulza | 261 Wiera Meniok, Egzotyczne / zdegradowane ptaki u Brunona Schulza i Jurija Andruchowycza: dyskurs tekstu-przyjemności | 275 Józef Olejniczak, Ojcowie i synowie – Schulz i Myśliwski | 297 V. Są treści niejako dla nas przeznaczone, przygotowane, czekające na nas na samym wstępie życia Wojciech Ligęza, Tęsknota za istotnością. Wokół opowiadania Brunona Schulza Jesień | 327 Ireneusz Piekarski, Księga wejścia. Przyczynek do opisu dwóch Schulzowskich ekslibrisów i jednego rysunku | 351 Jerzy Kandziora, O archiwum schulzowskim Jerzego Fico­wskiego | 375 Stanisław Rosiek, Schulz – artysta poza czasem | 383 Aneks Konrad Kopel, Rebyt | 419 Jan Bończa-Szabłowski, Z Schulzem w „Republice Marzeń” | 425 Summary | 433 Afiliacje | 437 Indeks osób | 439


I. Dzieła ludzkie mają tę właściwość, że, ukończone, zamykają się w sobie, odcinają od natury, stabilizują się na własnej zasadzie B. Schulz, Republika marzeń


Jerzy Jarzębski

Schulz pośród rzeczy

Czym wypełniony jest świat Schulza? Oczywiście materią rozmaitych przedmiotów: mniejszych, większych, słabiej lub silniej wyodrębniających się z tła czy wręcz – słabiej lub silniej istniejących. Tej materii schulzowskiego uniwersum poświęcił kiedyś wielce interesującą pracę Andreas Schönle1, analizując głównie pojęcie „tandety” u Schulza, jego rozliczne znaczenia lub wręcz tylko odcienie znaczeniowe. Według niemieckiego badacza świat, który tworzą bohaterowie Schulza, jest rozmyślnie tandetny, sporządzony z lichych materiałów, estetycznie wątpliwy, a także w dwuznaczny moralnie sposób zaangażowany w erotyczne awantury, choć zarazem budzący w swych twórcach – paradoksalnie – pozytywne emocje, poczucie głęboko intymnego zaangażowania. Przeświadczenie, że Schulz w swoich tekstach odmalowuje świat w stanie rozkładu i dekadencji, było od zawsze jednym z aksjomatów schulzologii. Właśnie ukazała się obszerna i nader bogato udokumentowana książka Pawła Dybla2, w której pojęcie tandety odgrywa w charakterystyce schulzowskiego uniwersum zasadniczą rolę. 1

A. Schönle, „Sklepy cynamonowe” Brunona Schulza: apologia tandety, przeł. J. Szpyra, w: Bruno Schulz. In memoriam 1892-1942, pod red. M. Kitowskiej-Łysiak, Lublin 1994, s. 59-77. 2   P. Dybel, Mesjasz, który odszedł. Bruno Schulz i psychoanaliza, Kraków 2017.


14

Jerzy Jarzębski

Ta apologia lub wręcz apoteoza tandety wielu badaczom Schulza wydawała się bezspornym dowodem na uprzywilejowaną rolę pełnioną w jego książkach przez rzeczywistość zdegradowaną prowincjonalnego miasteczka. Ale czy oznacza to, że cały Schulzowski świat wykreowany przez człowieka jest tandetnej natury? I że owa tandeta czy bylejakość są po prostu wynikiem ludzkiej niedoskonałości, podczas gdy to wszystko, co jest produktem natury czy Boga-Demiurga, jest doskonałe? Tak za Traktatem o manekinach powtarza Schönle. No dobrze, ale co w takim razie począć z Schulzowskimi kalekami: Tłują, Edziem, Dodo czy wujem Hieronimem? Obciążyć ludzkość odpowiedzialnością za oczywiste spartolenie ich kreacji? Czy może na odwrót: uznać bożą zasługę w stworzeniu miejsc-azylów-schronień tak doskonałych, jak owa „republika marzeń”, do opisu której pisarz brał zapewne miarę z opisanego w liście do Romany Halpern3 pensjonatu dla ozdrowieńców w Skolem? Kreacje Stwórcy nie zawsze u Schulza są perfekcyjne, a człowiek w roli demiurga może się sprawdzać całkiem nieźle (o ile uda mu się z sukcesem naśladować naturę). W rzeczywistości sprawy mają się więc nieco inaczej niż wynikałoby z Traktatu o manekinach czytanego dosłownie, bez założenia, że służy ów tekst do epatowania swą oryginalnością poczciwych szwaczek. Schulzowski świat nie jest tandetny w całej rozciągłości. Jest on kaleki i zdegradowany w pewnych swoich rejonach, w innych natomiast cechuje go całkiem wysoki stopień doskonałości. Dobitnie zaznaczył to autor w Ulicy Krokodyli, gdzie tytułowa ulica wiedzie od centrum, zabudowanego bogato zdobionymi eklektycznymi kamienicami z XIX wieku, na peryferie – w domenę lichych, naznaczonych kiepskim, naśladowczym blichtrem domostw i podobnie marnych oblepiających je szyldów i reklam. Analogiczna degrengolada zachodzi też wzdłuż innych ulic prowadzących z centrum na peryferie. Wszystkie przecież ozdobność „barokowego prospektu” zmieniają w końcu w czarną, schematyczną kreskę. Degrengoluje architektura domów, 3

B. Schulz, List do Romany Halpern z 10 marca 1938 [B. Schulz, Księga listów, wyb., i oprac. J. Ficowski, Kraków 1975, s. 104].


II. Istotą rzeczywistości jest sens. Co nie ma sensu, nie jest dla nas rzeczywiste B. Schulz, Mityzacja rzeczywistości


III. Nie dowiedzieliśmy się nigdy bliższych szczegółów tej przygody B. Schulz, Dodo


Paweł Próchniak

Ptasia materia (przyczynek do lektury Nocy wielkiego sezonu )

1. Władysław Panas pisał przed laty, że otwierające Noc wielkiego sezonu uwagi na temat czasu są „wykładnią Schulzowskiej poetyki” – pełnią „funkcję metapoetycką” i stanowią „mini-studium”, które jest „elementem wpisanego w całą prozę Schulza traktatu o poezji, szerzej, o twórczości”.1 Zobaczona w taki sposób introdukcja opowiadania jawi się jako teoretyczny „wstęp do poetyki”, po którym następuje opis aktu twórczego – pisarska egzemplifikacja „wykładu doktryny poetyckiej”, przekładająca założenia poetyki sformułowanej na konkret poetyki immanentnej i zarazem rozwijająca quasi-dyskursywny „traktat poetycki” w enigmatyczny, pisany językiem obrazów „traktat o twórczości”.2 Traktat ten – jednocześnie – wyłożone w nim „reguły poetyki” przekształca w szerzej obowiązujący „model lektury”.3 David A. Goldfarb – odwołując się do metafory Talmudu – wyzna wręcz: 1

W. Panas, Apologia i destrukcja. („Noc wielkiego sezonu” Brunona Schulza), w: Nowela, opowiadanie, gawęda. Interpretacje małych form narracyjnych, pod red. K. Bartoszyńskiego, M. Jasińskiej-Wojtkowskiej, S. Sawickiego, Warszawa 1979, s. 240, 241. 2   Ibidem, s. 242, 240, 245. 3   Ibidem, s. 250.


164

Paweł Próchniak

wierzę, że głównym celem Nocy wielkiego sezonu, ostatniego opowiadania ze zbioru Sklepy cynamonowe, jest pokazanie czytelnikowi jak czytać Schulza.4

Opowiadanie to bowiem – jak rzecz ujmuje Goldfarb – stanowi egzegetyczny komentarz i jest niczym Gemara objaśniająca Misznę. Nie jestem pewien, czy dla uchwycenia metatekstowych funkcji Nocy wielkiego sezonu koniecznie trzeba sięgać aż po Talmud, ale mam wrażenie, że nie jest on tu całkiem od rzeczy, biorę więc do ręki talmudyczny Traktat Chagiga i czytam: gdy Święty Błogosławiony stwarzał świat, rozprzestrzeniał się on niczym dwie nitki wątku.5

Zamierzam trzymać się tych nitek. Będę za nimi podążał. Pierwszą z nich jest czas. Drugą – to, co Schulz określa jako „stan dynamiczny”. Interesuje mnie splatana z tych nici tkanina – materia sztuki autora Manekinów. Interesuje mnie też jej ukryta osnowa. I to właśnie jest mój temat.

2. Panas – w przywoływanym przed chwilą szkicu – powiada, że w ujęciu autora Wichury istotą twórczości jest kreacja czasu. Jak czytamy: Schulz tworzy własne pojęcie czasu, własną jego koncepcję. Czas stwarzany jest na użytek twórczości: tworzenie czasu jest już twórczością.6 4

D. A. Goldfarb, Czytając Schulza: „Noc wielkiego sezonu”, przeł. A. Janiszewski, „Kresy” 1993, nr 13, s. 15. 5   Talmud babiloński. Traktat Chagiga, przeł. G. Zlatkes, wprowadzenie K. Pilarczyk, Kraków 2010, s. 117. 6   W. Panas, Apologia i destrukcja…, s. 239.


Ptasia materia (przyczynek do lektury Nocy wielkiego sezonu )

165

Za takim postawieniem sprawy kryje się intuicja, że istotnym ingredientem materii literatury zawsze jest czas – w jego tajemniczej podwójnej modalności: ruchu i trwania, które wzajemnie się dopełniają. Uczestnictwo w tym zmiennym trwaniu jest jednym z kluczowych komponentów doświadczenia sztuki, ale stanowi też – jak chciał Bergson – włączenie ludzkiego doświadczenia w najgłębszy nurt wydarzającego się realnie istnienia. Schulz – jak wiemy – odrobił lekcję Bergsona.7 Ciekawiła go płynność i zmienność rzeczywistości niesionej nurtem, który Leśmian – za Bergsonem, ale piękniej – określał jako „wicher życiowy”.8 Wspominam o Leśmianie ze względu na ten wicher, ale również dlatego, że chcę przypomnieć – tak ważną dla autora Dziejby leśnej – koncepcję czasu, którą sformułował Bergson. Koncepcja ta zakłada między innymi, że czas matematyczny – czas podobieństw i koniunkcji, czas uprzestrzenniony – jest abstrakcją, zaś czas realny to rzeczywistość wypełniona wielowątkową materią „prawdziwego trwania”, czyli – jak mówi Bergson – „trwania konkretnego, w którym dokonywa się bez przerwy zupełne przetapianie całości”.9 Wyczucie tego nieustannego przetapiania się 7

Vide między innymi: W. P. Szymański, Wyznawca Absolutu i Materii – Bruno Schulz, w: Prozaicy dwudziestolecia międzywojennego. Sylwetki, pod red. B. Farona, Warszawa 1974, s. 605-608; B. Sienkiewicz, Wokół motywu manekina. Bruno Schulz i Debora Vogel, w: W ułamkach zwierciadła… Bruno Schulz w 110 rocznicę urodzin i 60 rocznicę śmierci, pod red. M. Kitowskiej-Łysiak i W. Panasa, Lublin 2003, s. 405, 408-409; A. Kato, Bruno Schulz i morfologia Goethego, w: Bruno Schulz jako filozof i teoretyk literatury. Materiały V Międzynarodowego Festiwalu Brunona Schulza w Drohobyczu, pod red. W. Meniok, przeł. O. Dzondza, W. Meniok, W. Romanyszyn, Drohobycz-Koło 2014, s. 466-469; B. Sienkiewicz, Filozofia życia vs. koncepcja mechanistyczna. Od filozofii życia do posthumanizmu. Przypadek Leśmiana i Schulza, w: Młodopolski witalizm. Modernistyczne witalizmy, pod red. A. Czabanowskiej-Wróbel i U. M. Pilch, Kraków 2016, s. 363-388. 8  Vide: B. Leśmian, Z rozmyślań o Bergsonie, w: Szkice literackie, oprac. i wstęp J. Trznadel, Warszawa 1959, s. 35. 9   H. Bergson, Oeuvres. Edition du centenairem, Paris 1963, s. 801 (cyt. za: B. Skarga, Złudzenie transcendentalizmu, „Teksty” 1980, nr 1, s. 33).



IV. Spacery sceptyka przez rumowiska kultury. Jak daleko i szeroko okiem sięgnąć – wszędzie gruz i miał B. Schulz, Wędrówki sceptyka


Józef Olejniczak

Ojcowie i synowie – Schulz i Myśliwski

Twórczość powieściowa Wiesława Myśliwskiego rozpoczyna się od figury ojca (Nagi sad – 1967), umiejscowienia podmiotu w jego patriarchalnym świecie, w którym rola matki zredukowana jest do funkcji osłabiania strachu (?) przed ojcem, przed władzą (?) ojca… Zmieni się to w późnych powieściach Myśliwskiego (Widnokrąg, Ostatnie rozdanie), gdzie ojciec będzie już nieobecny (chorujący, znikający – jak w Widnokręgu, przywoływany z pamięci za pośrednictwem fotografii – jak w Ostatnim rozdaniu), a ich bohater niejako skazany będzie na dominującą obecność matki. Matka jest jeszcze w Nagim sadzie nieobecna, ucieka przed światem ojca i światem rzeczywistym w różańcowe modlitwy, tak daleko:że nieobecna się stawała, rozłączona z nim [ojcem – J. O.] granicą dwóch światów, a tak niedostępna, że choć bliska, przez izbę zaledwie, wyobrażać prawie się dawała.1 Nawet śmierć matki, jest dyskretna, jest zniknięciem: Matka znikła […] Właśnie znikła, nie umarła, bo trudno powiedzieć o kimś, kto schodzi tak niepostrzeżenie ze świata jak ona, że umarł. Tak niepostrzeżenie, że nawet najbliżsi nie dziwią się, że jej nie ma. Ale kobiety nie stać przecież na śmierć. […] Tak właśnie umarła matka, jakby kurom swoim poszła ziarna posypać i jeszcze nie wróciła. Najpierw płakać chodziła gdzieś poza dom, raz 1

W. Myśliwski, Nagi sad, Kraków 2011, s. 40; dalej cytaty z tej powieści oznaczam w tekście głównym skrótem NS.


298

Józef Olejniczak

ją nad rzeką spotkałem przy praniu szmat, raz w dzikim bzie, a potem schnąć zaczęła, że wyschła na szczapę, na wiór, aż wyschłą całkiem z tego świata. Nawet ojciec nie pamiętał, żeby zmarła. [NS, s. 167-168]

Figura ojca to jest równocześnie początek improwizowanego w całej twórczości Myśliwskiego rozpamiętywania własnego losu. W Nagim sadzie ojciec jest tego losu demiurgiem (demiurgiczna moc ojca objawia się w powieści parokrotnie, gdy ratuje syna przed śmiercią rytuałem niewiadomej proweniencji [na podstawie tego motywu powstał film w reżyserii Ryszarda Bera], gdy „zatrzymuje” powódź – vide: NS, s. 123) i strażnikiem jednocześnie, tu nie potrafię pominąć zacytowania dłuższego fragmentu monologu bohatera Nagiego sadu: Więc może nigdy nie byłem naprawdę, lecz zostałem tylko przez ojca zmyślony. Może tylko opowiedziany jestem i temu zawdzięczam swoje istnienie? Różnie się przecież ludzie rodzą, jedni z matek, inni z wielkiej woli, z opowiedzenia, a nie ma między nimi różnicy, bo i tak w końcu każdy jest na tyle, na ile opowiedziany zostanie albo sam się innym opowie. Może się kiedyś tylko przyśniłem ojcu, bo na sen było go więcej stać niż na życie. Na sen bez trudu mógł znaleźć sposób. Kto chciał mieć dobry sen, sen zadośćuczynienie, kto chciał dolę sobie odmienić, sąsiadom odpłacić niewdzięczność, losowi nienawiść, Bogu zapomnienie, kto mórg pragnął się nałykać, miedzę o staję przesunąć, ten szedł na sen do stajni, bo podobno od końskiego gnoju i znoju nachodzi człowieka sen jak ziszczenie. Tylko że ojciec i konia nigdy nie miał. [NS, s. 32-33]

Bycie, istnienie tylko w i dzięki opowieści, snom i wyobraźni ojca, zostaje zweryfikowane przez śmierć ojca: A kiedy umarł, nie zdawałem sobie jeszcze sprawy, że z jego śmiercią przestałem być jego synem. Synostwo moje zdawało mi się raz na za-


Ojcowie i synowie – Schulz i Myśliwski

299

wsze ustanowione, niezależne ani od miłości mojej do niego, ani od jego obecności jako obrządek, prawo, pamięć, świat cały, który zastałem i dzięki któremu jestem. […] Nie mogłem się pogodzić, że już nie należę do niego, lecz sam sobie jestem. Posądzałem go, że mi tę wolność za karę zostawił, mszcząc się w ten sposób może nie na mnie, lecz na swoim życiu, bo z tą wolnością jak z winą się czułem. Widocznie w każdym z nas tkwi jakieś dziwne pragnienie przynależności. [NS, s. 64]

„Weryfikuje” (co znaczy, że skazuje na samotność lub tylko samotne borykanie się ze strachem, lękiem bycia w świecie), ale nie w sposób ostateczny, bo ojciec – realny czy wyobrażany? – pojawia się we wsi, przychodzi pod szkołę, w której bohater pracuje, widuje go i rozmawia z nim nie tylko zresztą bohater powieści, ale też jego uczniowie, inni pracownicy szkoły, mieszkańcy wsi… Istnienie, bycie w opowieści / wyobraźni ojca i nieobecność matki oraz nieistotność wiary chrześcijańskiej też zostaje zakwestionowana, gdy ojciec odmawia chrztu ciężko choremu malutkiemu bohaterowi i nakazuje matce, aby niosła syna przez dziewięć mostów, co spowoduje jego uzdrowienie. Nie bardzo wiadomo, skąd ten rytuał, mający znamiona przedchrześcijańskiego, pogańskiego?… Skąd okrucieństwo ojca wobec matki, mdlejącej w upale pod ciężarem niesionego syna?… Skąd zaniedbanie prac gospodarskich – rytuał spełniany jest w czasie prac żniwnych?… Wędrówka przez dziewięć mostów jest li tylko rytuałem ze świata wyobraźni ojca?… Wyobraźni, opowieści, której siła powoduje, że malec wraca do zdrowia a później – już po śmierci ojca – skazany jest na samotne obcowanie z własnym lękiem. Nagi sad kończą długie fragmenty będące pochwałą czytania. Wpierw epizod chełpliwości, obietnica złożona ojcu, że przeczyta wszystkie książki z obszernej biblioteki we dworze, w co nawet dziedziczka wątpi, potem wstyd ojca przyłapanego przez kowala na tym, iż udaje czytanie, gdyż trzyma książkę „do góry nogami”, później próby nauczenia ojca czytania, śmiech mieszkańców wsi, gdy w czasie


V. Są treści niejako dla nas przeznaczone, przygotowane, czekające na nas na samym wstępie życia Bruno Schulz do St. I. Witkiewicza


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.