Kupiec i dżin

Page 1

Noc pierwsza czyli urzekaj¹ca przygoda z Tysi¹ca i jednej nocy

S

zeherezada rzek³a:

Kupiec i d¿in

O

owiadaj¹ ludzie, o! szczêsny królu i panie, umiej¹cy trafnie oceniaæ, i¿ by³ ongiœ zamo¿ny kupiec, który ¿y³ w dostatku i bogactwie, posiada³ ogromny maj¹tek i wielu niewolników. Mia³ sporo ma³¿onek i dzieci, nadto zaœ porêki i po¿yczki, których udziela³ w ca³ym kraju. Pewnego dnia wyruszy³ w podró¿ do innej krainy. Dosiad³ wiêc zdatnego do jazdy wierzchowca, zaopatrzywszy siê na drogê w kiszone warzywa oraz w daktyle i wype³niwszy tym wszystkim torbê u siod³a. Spêdzi³ potem wiele dni i nocy w podró¿y, a¿ wreszcie Bóg pozwoli³ mu bez szwanku dotrzeæ do celu. Tam za³atwi³, co zamierza³, o! szczêsny królu, po czym ruszy³ w powrotn¹ drogê do swego kraju i rodziny. Mia³ ju¿ za sob¹ trzy dni podró¿y. Czwartego dnia nasta³ straszliwy upa³, a¿ spali³ ziemiê. I oto ujrza³ kupiec posiad³oœæ i ku niej siê skierowa³, aby poszukaæ tam cienia. Dojecha³ do orzecha, pod którym perli³o siê œwie¿e Ÿród³o. U tego Ÿród³a kupiec siê zatrzyma³, uwi¹za³ do drzewa zwierzê, zdj¹³ przytroczon¹ do siod³a torbê i wydosta³ z niej trochê warzyw, w które zaopatrzy³ siê wczeœniej na podró¿, oraz kilka daktyli. Jedz¹c daktyle, rzuca³ ich pestki na prawo i na lewo, póki nie skoñczy³. Nastêpnie wsta³, umy³ siê i pomodli³. Gdy podczas modlitwy siê obejrza³ gwoli pozdrowienia, kupiec dostrzeg³ starego d¿ina. Ten stopami pozostawa³ na ziemi, jego g³owa zaœ siêga³a chmur, a w d³oni dzier¿y³ nagi miecz. D¿in zbli¿y³ siê do kupca i stan¹³ tu¿ przed nim. „Powstañ, i¿bym ciê uœmierci³ tym mieczem, tak jak tyœ uœmierci³ mojego syna!” wykrzycza³ mu w twarz. Us³yszawszy to kupiec przerazi³ siê i strach mu wpe³z³ do wnêtrza.

30


„Z jakiej winy, panie – zapyta³ – chcesz mnie zabiæ?” „Zabijê ciê – pad³a odpowiedŸ – boœ ty uœmierci³ moje dzieciê.” „Kto uœmierci³ twe dzieciê?” spyta³ kupiec. „Tyœ je zabi³!” oskar¿y³ go d¿in. „Na Boga, jam nie zabi³ twego dzieciêcia! – oœwiadczy³ kupiec. – Kiedy¿ i jak to by³o?” D¿in zapyta³: „Wszak siedzia³eœ tu, wyj¹³eœ daktyle z torby podró¿nej i jad³eœ je, na prawo i lewo rozrzucaj¹c ich pestki?” „Tak – odrzek³ kupiec – czyni³em to.” „Przeto zamordowa³eœ mego syna – powtórzy³ d¿in – bo gdy odrzuca³eœ te pestki od siebie w prawo i w lewo, w³aœnie przechodzi³ tamtêdy mój syn i zosta³ trafiony pestk¹ z daktyla, i zabity. Wiêc ja teraz muszê ciebie uœmierciæ!” Kupiec j¹³ b³agaæ: „Nie czyñ tego, panie!” „Muszê jednak to uczyniæ, wszak tyœ zamordowa³ moje dzieciê! – stwierdzi³ d¿in. – Czy¿ zabójstwa nie mœci siê zabójstwem?” Wtedy kupiec westchn¹³: „Jesteœmy stworzeniami Boga i do Niego powracamy; nie ma mocy ni si³y oprócz przynale¿nych Bogu, który panuje nad nami i jest potêg¹! Jeœli uœmierci³em twe dzieciê, to nieopatrznie, i proszê ciê o wybaczenie.” D¿in rzek³ jednak: „Nie ma sposobu na to, byœ uchroni³ siê od zabicia przeze mnie, skoro tyœ zabi³ me dzieciê.” Co rzek³szy, d¿in przyci¹gn¹³ do siebie kupca, rzuci³ go na ziemiê i uniós³ miecz, a¿eby odr¹baæ mu g³owê. A kupiec wybuchn¹³ p³aczem i u¿ala³ siê nad sw¹ rodzin¹, nad swoj¹ ma³¿onk¹ i dzieæmi. Gdy d¿in po raz drugi uniós³ miecz do ciosu, kupiec p³aka³ ju¿ tak obficie, ¿e odzienie jego ca³kiem ³zami przesi¹k³o. I rzek³: „Nie ma mocy ni si³y prócz przynale¿nych Bogu, który panuje nad nami i jest sam¹ potêg¹!” po czym wyg³osi³ nastêpuj¹ce wiersze:

Los darzy nas to bezpiecznymi, to znów groŸnymi dniami, ¯ycie ma te¿ dwie po³owy, ta czysta, a tamta plami. Kto gani zmiennoœæ losu, niech powie: czy¿by doskwiera³ Temu, czyje znaczenie mierzy siê drobnostkami? Widzia³ kto, aby huragan ³ama³ w¹t³e patyki? Nie! on zaprz¹ta siê tylko najmocniejszymi drzewami. Czy kamieniami siê rzuca w podesch³¹ zieleñ? A sk¹d¿e! tylko w roœlinê, co s³odkim owocem nas mami.

31


Zaæmienie wtedy widaæ, kiedy ksiê¿yc przyæmiewa s³oñce. Nie ma to nic do rzeczy z niezliczonymi gwiazdami. Tak ja, nie boj¹c siê ani trochê o przysz³oœæ, Radowa³em siê tym, co dobrego dzisiejszy dzieñ da mi. Zaœlepiony rozkosz¹ nocy, nie pomyœla³eœ, Jakie¿ nam okropnoœci gro¿¹ te¿ piêknymi nocami. Jednak¿e d¿in, kiedy kupiec przesta³ p³akaæ i zakoñczy³ recytacjê wiersza, oœwiadczy³: „Na Boga, choæbyœ p³aka³ kr wi¹, muszê ciê zabiæ, tak jak tyœ zabi³ mojego syna.” Kupiec odpowiedzia³: „Czy¿by nie by³o innego wyjœcia?” „Nie, innego wyjœcia nie ma!” odpar³ d¿in. I wyci¹gn¹³ miecz, aby zadaæ œmiertelny cios. Otó¿ i zasta³ Szeherezadê œwit i poniecha³a ona opowieœci. Wszelako król Szahrijar w g³êbi swej zapragn¹³ dalszego ci¹gu. Wobec tego, gdy zaœwita³o, Dinarazada rzek³a do swej siostry Szeherezady: „Piêkna to zaiste i urzekaj¹ca opowieœæ!” „Nic ona nie znaczy wobec historii, któr¹ opowiedzia³abym ci nastêpnej nocy, gdybym pozosta³a wœród ¿ywych i gdyby król mnie oszczêdzi³. Okaza³aby siê ona du¿o piêkniejsza i daleko bardziej zachwyci³a ciê ni¿ to, co dzisiaj opowiedzia³am.” Po tych s³owach król obieca³ sobie: „Na Boga, nie uœmiercê jej, póki nie wys³ucham tej opowieœci do koñca. Zabijê j¹ przeto nastêpnej nocy.” Nast¹pi³ poranek, wzesz³o s³oñce i rozpocz¹³ siê dzieñ. Król powsta³, aby przyst¹piæ do swych królewskich spraw. Ojciec Szeherezady, wezyr, zadziwi³ siê, lecz postrzeg³ to z radoœci¹ i z uczuciem ulgi. A król by³ a¿ do nocy zajêty rz¹dzeniem, po czym uda³ siê do swych osobistych komnat i leg³ na w³asnym pos³aniu. Szeherezada do³¹czy³a doñ. I wtedy Dinarazada rzek³a do siostry swej Szeherezady: „Ach, siostro, zaklinam ciê na Boga! Jeœli nie œpisz, to opowiedz któr¹œ z twoich piêknych historii, by uprzyjemni³a nam tê noc!” „Niechaj bêdzie to jednak dokoñczenie opowieœci o d¿inie i kupcu – doda³ król – bo przypad³a mi ona do serca.” „Wyjaœniê to zakoñczenie z przyjemnoœci¹ i z ca³ym szacunkiem, o! szczêsny królu!” odrzek³a Szeherezada.

32


Noc druga z urzekaj¹cych przygód w opowieœciach Tysi¹ca i jednej nocy

S

zeherezada oznajmi³a: Ludzie twierdz¹, o! szczêsny królu i panie, który umiesz trafnie oceniaæ, ¿e gdy d¿in uniós³ rêkê dzier¿¹c¹ miecz, kupiec ozwa³ siê doñ: „Czy koniecznie musisz mnie uœmierciæ, z³y demonie?” „Tak!” odrzek³ ów. „Czy¿ nie móg³byœ wyznaczyæ jakiegoœ czasu – poprosi³ – abym siê po¿egna³ z dzieæmi i ma³¿onk¹, obdzieli³ ich spadkiem i objawi³ sw¹ ostatni¹ wolê? Uczyniwszy to, powrócê do ciebie i bêdziesz móg³ mnie zabiæ.” Ifrit rzek³: „Obawiam siê, ¿e jeœli ciê uwolniê i wyznaczê ci na to jakiœ czas, to znikniesz gwoli za³atwienia swoich spraw i nigdy ju¿ nie powrócisz.” „Sk³adam wobec ciebie œwiêt¹ przysiêgê – odpar³ kupiec – i oœwiadczam w imiê Pana niebios i ziemi, ¿e do ciebie powrócê!” „Ile¿ tedy czasu potrzebujesz?” zapyta³ d¿in. „Rok – odrzek³ kupiec – zapewne bêdzie czasem d³ugim dostatecznie, abym zaspokoiæ móg³ têsknotê do dzieci, powiedzia³ mej ma³¿once: Bywaj! i uwolni³ siê od wszelkich porêczeñ. Powrócê do ciebie w pierwszym dniu nastêpnego roku.” „Bóg jest œwiadkiem tego, co obiecujesz,” rzek³ d¿in. „Jeœli ciê teraz uwolniê, powrócisz w pierwszy dzieñ nowego roku.” „Bóg jest œwiadkiem tego, co przyrzekam!” potwierdzi³ kupiec. Gdy tak poprzysi¹g³, d¿in puœci³ go wolno. Smuci³ siê kupiec, kiedy dosiada³ swego wierzchowca i rusza³ w drogê. Jecha³ bez przerwy, a¿ wreszcie dotar³ do rodzinnej miejscowoœci, wszed³ do swego domu i znów ujrza³ ma³¿onkê. Gdy pad³ na ni¹ wzrok kupca, ten nie zdo³a³ powstrzymaæ ³ez. Gorzko p³aka³, szlocha³ i wyraŸnie by³o po nim widaæ smutek i zatroskanie. Wszak¿e jego najbli¿si nie wiedzieli, co go spotka³o. „Có¿ siê z tob¹ dzieje, mê¿u? – zapyta³a ma³¿onka. – Na có¿ twe ³zy? Dzisiaj mamy przecie dzieñ radoœci; œwiêtujemy to, ¿e znów ciê widzimy. Na có¿ takie smêtne zawodzenie?” „Jak¿e mia³bym siê nie smuciæ i nie wyrzekaæ – odpar³ kupiec – skoro pozostaje mi ju¿ tylko rok do prze¿ycia?” I opowiedzia³ jej o wszystkim, co go spotka³o w podró¿y, odk¹d zetkn¹³ siê z d¿inem, wspomnia³ tak¿e, i¿ przysi¹g³ powróciæ pierwszego dnia nastêpnego roku, aby d¿in go uœmierci³.

33


Oto co siê opowiada: Wszyscy wybuchnêli p³aczem po tej opowieœci. Ma³¿onka kupca oszpeci³a sw¹ twarz i obciê³a w³osy. Dziewczêta zawodzi³y rozg³oœnie, ma³e dzieci zanosi³y siê od p³aczu i powsta³ niesamowity lament. Synowie w tym dniu op³akiwali ojca, ten zaœ j¹³ siê z nimi ¿egnaæ; oni natomiast po¿egnali siê z nim. Nazajutrz powsta³ i przyst¹pi³ do rozdzielenia swego dziedzictwa i sporz¹dzenia testamentu. Sp³aci³ wszystkie d³ugi, uiœci³, co musia³, i rozda³ ja³mu¿nê. Sprowadzi³ wyg³aszaj¹cych Koran, którzy przed jego obliczem przedstawiali na g³os tê œwiêt¹ ksiêgê. Nastêpnie postara³ siê o wiarygodnych œwiadków, da³ wolnoœæ s³u¿bie p³ci obojga i obdarzy³ starszych synów nale¿nymi im czêœciami swego maj¹tku. M³odszych zaœ powierzy³ opiece starszych synów. Zgodnie z umow¹ œlubn¹ wyp³aci³ ma³¿once wszystko, co jej przys³ugiwa³o. Tak poczyna³ sobie kupiec, póki nie zosta³o z owego roku wiêcej czasu ni¿ zajmowa³a podró¿. Wówczas powsta³, umy³ siê i pomodli³, uj¹³ ca³un i po¿egna³ sw¹ rodzinê. Synowie rzucili mu siê na szyjê, córki rozp³aka³y siê g³oœno, a ma³¿onka kupca okaza³a swój ból wielkim lamentem. Smutek najbli¿szych poruszy³ serce kupca i z oczu pola³y mu siê ³zy. Przytuli³ i uca³owa³ swoje dzieci, po czym we ³zach po¿egna³ je. „Dzieci moje – rzek³ – tak postanowi³ i rozporz¹dzi³ Bóg, boski to wyrok. Cz³owiek stworzony jest na to, i¿by umar³.” Po tych s³owach ostatecznie opuœci³ rodzinê. Odwróci³ siê od najbli¿szych, dosiad³ swego wierzchowca i jecha³ na nim przez wiele dni i nocy, a¿ powróci³ w to miejsce. By³o to dok³adnie pierwszego dnia kolejnego roku. I znów zatrzyma³ siê kupiec tam, gdzie ongiœ jad³ daktyle. Siad³ w tym miejscu, czekaj¹c na d¿ina, ze ³zami w oczach i wielk¹ ¿a³oœci¹ w sercu. Gdy tak siedzia³, zbli¿y³ siê doñ nagle jakiœ starzec prowadz¹cy na ³añcuchu gazelê. Podszed³ on do kupca i pozdrowi³ go. Kupiec odpowiedzia³ na to pozdrowienie. „Bracie mój – zagadn¹³ go starzec – po có¿ tu przesiadujesz? W³adaj¹ tym miejscem z³e demony i potomstwo diab³ów. Mieszkañcami s¹ tutaj d¿iny, kto siê zatrzyma na tej posiad³oœci, tego spotyka nieszczêœcie!” Kupiec opowiedzia³ mu od pocz¹tku do koñca, co by³ prze¿y³, gdy siê zetkn¹³ z d¿inem. Zadziwi³ starca sw¹ prawoœci¹. „Z³o¿y³eœ straszn¹ zaiste przysiêgê,” stwierdzi³ starzec, po czym usiad³ obok kupca z tymi oto s³owy: „Na Boga, nie odejdê st¹d, póki nie zobaczê, jak siê zakoñczy twe spotkanie z d¿inem.” Siad³szy obok kupca, starzec i dalej te¿ z nim rozmawia³. A kiedy toczy³a siê ich rozmowa, przyby³ nagle... Zaœwita³o i Szeherezada przerwa³a opowieœæ. Gdy ust¹pi³a poranna szaroœæ i przejaœni³o siê, jej siostra rzek³a: „Jak¿e ciekawie, jak urzekaj¹co opowiadasz!”

34


„Nastêpnej nocy – zapowiedzia³a Szeherezada – us³yszycie coœ jeszcze bardziej urzekaj¹cego i bêdzie was to trzymaæ jeszcze w daleko wiêkszym napiêciu.”

Noc trzecia z urzekaj¹cych przygód w opowieœciach Tysi¹ca i jednej nocy

I

nastêpnej nocy, gdy jej siostra Szeherezada u³o¿y³a siê na pos³aniu obok króla Szahrijara, rzek³a do niej Dinarazada: „Ach, siostro, zaklinam ciê na Boga, jeœli nie œpisz, to opowiedz nam któr¹œ spoœród twoich piêknych historii, by uprzyjemni³a nam tê noc.” „Niechaj us³yszê jednak dokoñczenie historii kupca!” za¿¹da³ król. „Zgoda,” odpowiedzia³a Szeherezada. Dotar³o do moich uszu, o! szczêsny królu, i¿ obok kupca siad³ w³aœciciel gazeli. Kiedy rozmawiali, zbli¿y³ siê do nich drugi starzec. Mia³ przy sobie dwie czarne charcice. Ów cz³owiek podszed³, pozdrowi³ siedz¹cych, tamci zaœ odpowiedzieli na s³owa powitania. Zapyta³, dlaczego tu w³aœnie siê znaleŸli, i us³ysza³ z ust tego, który posiada³ gazelê, dzieje spotkania kupca i d¿ina, wszystko, co siê miêdzy nimi dwoma rozegra³o, mianowicie to, ¿e kupiec przysi¹g³ d¿inowi powrót po roku, aby d¿in móg³ go uœmierciæ, i ¿e czeka oto na swego zabójcê. „Ja natomiast – doda³ pierwszy starzec – do³¹czy³em doñ przez czysty przypadek, a gdy us³ysza³em jego historiê, przysi¹g³em, i¿ nie opuszczê tego miejsca, póki nie zobaczê na w³asne oczy, co jeszcze siê odbêdzie pomiêdzy nim a d¿inem.” Oto co siê powiada: Kiedy us³ysza³ to w³aœciciel dwóch charcic, zdumia³ siê i równie¿ przysi¹g³, i¿ nie odejdzie, dopóki nie zobaczy, co rozegra siê miêdzy nimi! Nastêpnie zapyta³ kupca o jego historiê, ten zaœ opowiedzia³ mu jeszcze raz, co go spotka³o, gdy pozna³ d¿ina. Byli w³aœnie zajêci rozmow¹, gdy zbli¿y³ siê do nich trzeci starzec. Pozdrowi³ ich, oni zaœ odpowiedzieli na s³owa powitania. „Dlaczego¿ to widzê tutaj dwóch starców – zagadn¹³ ich – i kim jest kupiec, który siad³ miêdzy wami i którego oczy œwiadcz¹ o wielkim smutku i przygnêbieniu?” Wówczas tamci wszystko mu opowiedzieli o kupcu i wyjaœnili, ¿e obaj dosiedli siê, aby zobaczyæ, co jeszcze

35


spotka m³odzieñca, gdy przybêdzie d¿in. Wys³uchawszy opowieœci, on tak¿e dosiad³ siê do nich z tymi oto s³owy: „Na Boga, i ja nie wstanê, póki nie zobaczê, co spotka kupca, gdy przybêdzie d¿in. Mam odczucie takie samo, jak wy!” Potem zaœ obecni znów zajêli siê rozmow¹. Niezad³ugo ujrzeli chmurê py³u, która przemieszcza³a siê ku nim sponad pustyni. Py³ opad³ i ukaza³ siê d¿in. Przyby³ jednak, dzier¿¹c w d³oni stalowy miecz, wydobyty z pochwy. D¿in podszed³ do tamtych, nie pozdrowiwszy ich. Kiedy sta³ przy nich, lew¹ rêk¹ uchwyci³ kupca, przyci¹gn¹³ go ku sobie i wykrzycza³: „Wstañ, i¿bym ciê zabi³!” Z oczu kupca potoczy³y siê wtedy ³zy, tak¿e owi trzej starcy zaczêli p³akaæ i wœród ³ez i lamentu wo³aæ o pomoc. I oto przetar³ sobie drogê brzask, Szeherezada ujrza³a tedy poranne przyæmienie i zamilk³a, natychmiast przerwawszy opowieœæ. „Ach, siostro – westchnê³a jej siostra, Dinarazada – zaiste piêkna to historia!” „Nic ona nie znaczy wobec tego, co opowiem wam jutrzejszej nocy, us³yszycie bowiem coœ jeszcze piêkniejszego niŸli historia dzisiejsza, tak¹ opowieœæ, która bêdzie daleko bardziej trzymaæ w napiêciu, oka¿e siê wyborniejsz¹, dziwniejsz¹, bardziej smakowit¹ i urokliw¹... jeœli mnie ten król pozostawi wœród ¿ywych, jeœli mnie przedtem nie uœmierci!” Jednak¿e umys³ króla by³ ju¿ w stanie najwy¿szego napiêcia, gdy¿ ciekawi³o w³adcê zakoñczenie opowieœci. Dlatego te¿ powiedzia³ sobie: „Na Boga, nie uœmiercê jej, póki nie wys³ucham opowieœci do koñca i nie dowiem siê, co spotka³o kupca, kiedy spotka³ siê z d¿inem. Jutrzejszej nocy jednak uœmiercê j¹, co przecie zgotowa³em wszystkim pozosta³ym niewiastom.” To postanowiwszy, odszed³ król, aby zaj¹æ siê sprawami pañstwa. Przy tej sposobnoœci spotka³ siê z ojcem obu sióstr, wyszed³ mu naprzeciw i odniós³ siê doñ nader ¿yczliwie. Zdziwi³ tym wezyra. Sprawy pañstwowe poch³ania³y w³adcê a¿ do zmierzchu. Wówczas powróci³ do swoich komnat, u³o¿y³ siê na pos³aniu, obok niego zaœ leg³a Szeherezada. „Ach, siostro – rzek³a tedy, westchn¹wszy, Dinarazada – jeœli nie œpisz, to opowiedz któr¹œ z twoich piêknych historii, by uprzyjemni³a nam tê noc!” „Z rozkosz¹!” rzek³a Szeherezada.

36


Noc czwarta z urzekaj¹cych przygód w opowieœciach Tysi¹ca i jednej nocy

S

zeherezada przemówi³a: Ludzie twierdz¹, o! szczêsny królu, ¿e kiedy d¿in zbli¿y³ siê do kupca, pierwszy starzec – ten z gazel¹ – wyst¹pi³, aby uca³owaæ d³onie i stopy d¿ina, i rzek³ doñ: „Czcigodny szatanie, któryœ jest koron¹ dla królów d¿inów! Niechaj opowiem ci, sk¹d u mnie ta gazela, niechaj opowiem historiê, któr¹ uznasz, byæ mo¿e, za tak¹, co potrafi zaciekawiæ i przej¹æ, poruszyæ jeszcze bardziej niŸli to, co przytrafi³o ci siê, gdy przysz³o ci spotkaæ siê z obecnym tu kupcem, a jeœli urzeknie ciê ta opowieœæ, to czy zechcesz podarowaæ mi jedn¹ trzeci¹ jego przestêpstwa i jedn¹ trzeci¹ jego winy?” „Zgoda!” odrzek³ mu d¿in. Oto co opowiedzia³ stary w³aœciciel gazeli:

OpowieϾ pier wszego starca

T

rzeba ci wiedzieæ, czcigodny d¿inie, ¿e ta gazela jest moj¹ kuzynk¹. Jako bratanica mego ojca, zatem istota spokrewniona ze mn¹, sta³a siê ona, gdym jeszcze by³ m³ody, moj¹ ma³¿onk¹. Liczy³a sobie dwanaœcie wiosen, kiedy siê pobraliœmy. Dopiero u mego boku osi¹gnê³a niewieœci¹ dojrza³oœæ. Prze¿y³em z ni¹ trzydzieœci lat w bezdzietnoœci, nie doczekawszy siê ni syna, ni córki. Moja ma³¿onka nie by³a ani razu przy nadziei. A przecie¿ mimo to przez trzydzieœci lat zawsze dobrze j¹ traktowa³em, s³ucha³em jej i okazywa³em ¿yczliwoœæ. W koñcu poszuka³em sobie na³o¿nicy. Ta urodzi³a mi dzieciê, syna nadobnego niczym pó³ksiê¿yc. Moja ma³¿onka ¿ywi³a zazdroœæ wobec niej i wobec jej syna. Z czasem ukoñczy³ on dziesiêæ lat. I podówczas wypad³o mi wyruszyæ w podró¿. Zanim odjecha³em, poleci³em obecnej tu kuzynce, i¿by mia³a baczenie na m¹ na³o¿nicê i na mego syna. Powierzy³em oboje opiece mej ma³¿onki i upewni³em siê, ¿e ta odnios³a siê do moich zaleceñ z ca³¹ powag¹. Wtedy a¿ na rok opuœci³em rodzinê. Ale ta oto, moja kuzynka, nauczy³a siê pod moj¹

37


nieobecnoœæ wró¿enia i czarów, i tym ostatnim sposobem przemieni³a mego syna w ciel¹tko. Wezwa³a do siebie pasterza i odda³a mu owo cielê, mówi¹c: „Niechaj siê pasie z krowami.” Pasterz przyj¹³ mego syna, który pozosta³ przy nim na pewien czas. Nastêpnie moja ma³¿onka zaczarowa³a jego matkê, uczyniwszy z niej krowê, i równie¿ to zwierzê odda³a pasterzowi. Gdy to wszystko ju¿ siê sta³o, powróci³em z mej podró¿y. Zapyta³em o niewiastê, z któr¹ ¿y³em wczeœniej, i o moje dzieciê, i us³ysza³em od ma³¿onki: „Twoja niewiasta umar³a, twój syn zaœ uciek³ przed dwoma miesi¹cami. Od tamtej pory nic mi o nim nie wiadomo.” Wys³ucha³em jej s³ów z bólem w sercu i na resztê roku pogr¹¿y³em siê w smutku z przyczyny utraty mej niewiasty i mego dzieciêcia. Nast¹pi³o potem wielkie œwiêto na chwa³ê Boga. Pasterzowi, do którego wys³a³em kogoœ, poleci³em wybraæ t³ust¹ krowê, i¿bym j¹ móg³ zaszlachtowaæ jako zwierzê ofiarne. Przyprowadzi³ on krowê, która okaza³a siê moj¹ zaczarowan¹ na³o¿nic¹. Gdym j¹ zwi¹za³ i gdym opar³ siê o ni¹, aby zadaæ œmiertelny cios, wybuchnê³a p³aczem i g³oœno zarycza³a: „Synuu! Synuu!” Po jej policzkach potoczy³y siê ³zy. Zdziwi³o mnie to i zdjê³o wspó³czuciem. Odst¹pi³em od niej i poleci³em pasterzowi: „PrzyprowadŸ inn¹!” Jednak moja ma³¿onka krzyknê³a do mnie: „Nie, ubij tê! Pasterz nie zna lepszej ni bardziej utuczonej niŸli ona. Chcemy raczyæ siê jej miêsem w te œwi¹teczne dni.” Wówczas po raz wtóry przyst¹pi³em do krowy, aby j¹ ubiæ, i znowu zarycza³a: „Synuuu! Synuuu!” Zaniecha³em tego i poleci³em pasterzowi: „Zamiast mnie ty j¹ ubij, ja nie potrafiê.” Pasterz zaszlachtowa³ j¹ i zdj¹³ z niej skórê, lecz nie ujrza³em pod ni¹ ni miêsa, ni t³uszczu, jeno koœci. I po¿a³owa³em, ¿e poleci³em ubiæ to zwierzê. „WeŸ ca³¹ krowê dla siebie – powiedzia³em pasterzowi – albo oddaj j¹ komuœ potrzebuj¹cemu jako ja³mu¿nê, mnie zaœ wyszukaj jakieœ t³uste ciel¹tko spoœród byd³a.” Pasterz przyj¹³ krowê i odszed³ z ni¹, i nigdy siê nie dowiedzia³em, co z ni¹ uczyni³. Ale przyprowadzi³ nastêpnie mego umi³owanego syna pod postaci¹ t³ustego ciel¹tka. Gdy syn mnie zobaczy³, uwolni³ siê od postronka doko³a swego ³ba, podbieg³ i pad³ mi do nóg, po czym ociera³ o nie sw¹ mordê. Zadziwi³ mnie. Wspó³czu³em mu, by³o mi go ¿al, zatêskni³em do bliskoœci z nim, istot¹ tej samej krwi; i zapragn¹³em poznaæ bosk¹ tajemnicê. Ca³e moje trzewia zmiêk³y, gdy zobaczy³em ³zy na policzkach mego syna, ciel¹tka, które bi³o kopytami o ziemiê. Wówczas odst¹pi³em odeñ i powiedzia³em pasterzowi: „Niechaj to ciel¹tko biega z kozami i traktuj dobrze to zwierzê. Obdarzy³em je wolnoœci¹. PrzyprowadŸ inne cielê.”

38


Ale oto znów odezwa³a siê g³oœno moja kuzynka, obecna tu gazela: „Zaszlachtujemy w³aœnie to ciel¹tko, innego nie ruszymy!” Rozgniewa³em siê wtedy. „Pos³ucha³em ciê ju¿ wówczas, gdy o krowê sz³o, i poleci³em j¹ ubiæ – rzek³em do ma³¿onki – ale nie przyda³a siê nam. Co siê tyczy tego ciel¹tka, nie pos³ucham ciê. Uratowa³em to cielê od uboju.” Lecz moja kuzynka wci¹¿ nalega³a. „A jednak! Musimy koniecznie ubiæ to ciel¹tko!” Uj¹³em tedy nó¿, spêta³em ciel¹tko… I oto przedar³ siê brzask, Szeherezada ujrza³a porann¹ szaroœæ i przerwa³a opowieœæ. Ale umys³ króla oczekiwa³ w napiêciu reszty tej historii. „Ach, siostro! – westchnê³a Dinarazada. – Przednia to zaiste opowieœæ!” „W jutrzejsz¹ noc – przyrzek³a Szeherezada – opowiem wam coœ wyborniejszego, co was jeszcze bardziej urzeknie i czego bêdziecie s³uchaæ w jeszcze wiêkszym napiêciu, je¿eli do tej pory pozostanê wœród ¿ywych, je¿eli oszczêdzi miê i nie uœmierci ten król.”

Noc pi¹ta wedle opowieœci z Tysi¹ca i jednej nocy

N

astêpnej nocy Dinarazada rzek³a do swej siostry Szeherezady: „Ach, siostro, zaklinam ciê na Boga, jeœli nie œpisz, to opowiedz nam któr¹œ spoœród znanych ci historii.” „Z przyjemnoœci¹ – odrzek³a Szeherezada. – Dotar³o do moich uszu, o! potê¿ny królu, i¿ pierwszy starzec, ten z gazel¹, opowiedzia³ d¿inowi i wszystkim innym tam obecnym, co nastêpuje: Uj¹³em tedy nó¿, gotów ubiæ syna. Ten jednak wrzeszcza³, p³aka³, ociera³ siê o m¹ nogê i wystawia³ jêzyk w moj¹ stronê. Zw¹tpi³em wówczas, zadr¿a³o mi serce, zlitowa³em siê nad synem i uratowa³em go od uboju. „Ty dbaj o to zwierzê, ja je ocali³em!” tak rzek³em do ma³¿onki. Okaza³em zarazem wiele serdecznoœci – tej oto gazeli – i zdo³a³em j¹ wreszcie udobruchaæ na tyle, ¿e zgodzi³a siê, abym ubi³ inne zwierzê. Musia³em jej wszak¿e obiecaæ, ¿e zaszlachtujê ciel¹tko przed nastêpnym œwiêtem. Wówczas udaliœmy siê na spoczynek.

39


Ledwo Bóg zrz¹dzi³, i¿by nasta³ nowy dzieñ, przyby³ do mnie pasterz, i to po kryjomu, aby nie dostrzeg³a tego moja ma³¿onka. „Panie mój! – zagadn¹³ mnie. – Czy otrzymam nagrodê, jeœli przeka¿ê ci dobr¹ wiadomoœæ?” „Ujawnij mi tê wiadomoœæ – odpar³em – a nagrodê zapewne otrzymasz.” „Mój panie – powiedzia³ – mam córkê, któr¹ od dawna wielce urzeka wró¿biarstwo, czarostwo, wypêdzanie diab³ów i zaklinanie. Zabra³em wczoraj do domu ciel¹tko, które uwolni³eœ. Mia³em zamiar pos³aæ je dziœ rano razem z krowami na pastwisko. Gdy moja córka zobaczy³a ciel¹tko, wybuchnê³a jednoczeœnie œmiechem i p³aczem. Dlaczego¿ to œmiejesz siê i p³aczesz? zapyta³em. Dlaczego siê œmiejê? odpowiedzia³a pytaniem na pytanie. Tym ciel¹tkiem jest syn naszego pana, w³aœciciela byd³a! Zosta³ on zaczarowany przez ma³¿onkê swego ojca. Dlatego siê œmiejê. A dlaczego p³aczê? Poniewa¿ ojciec zaszlachtowa³ jego matkê. Z trudem doczeka³em siê dnia. Skoro tylko zaœwita³o, przyby³em do ciebie z dobr¹ wiadomoœci¹ o twoim synu!” Gdym us³ysza³ te s³owa pasterza, czcigodny d¿inie, wyda³em okrzyk i bez przytomnoœci pad³em na pod³ogê. Ledwo doszed³em znów do siebie, powsta³em i razem z pasterzem uda³em siê do jego domu. Tam zasta³em syna. Pospieszy³em doñ, wyca³owa³em go i skropi³em w³asnymi ³zami. On zaœ zwróci³ ³eb w moj¹ stronê i te¿ maj¹c ³zy na policzkach, szuka³ mnie jêzykiem, jakby chcia³ powiedzieæ: „Czy widzisz, co siê ze mn¹ sta³o?” Zagadn¹³em córkê pasterza. „Czy potrafisz go odczarowaæ? – zapyta³em. – Oddam ci w zamian wszystkie zwierzêta, jakie posiadam, i ca³y swój dobytek!” „Mój panie – odpar³a z uœmiechem – nie potrzeba mi twych pieniêdzy, twego maj¹tku ni twego byd³a. Mimo to chêtnie go wyzwolê, ale pod dwoma warunkami: po pierwsze pozwolisz, abym go poœlubi³a; po wtóre zgódŸ siê, bym tê, która twego syna zaczarowa³a, ja zaklê³a i uwiêzi³a, gdy¿ jej niegodziwoœæ to zagro¿enie dla ka¿dego cz³owieka.” „Otrzymasz to, czego pragniesz, a nawet wiêcej – obieca³em. – Moje pieni¹dze nale¿¹ do ciebie, mój syn nale¿y do ciebie, co siê zaœ tyczy mej kuzynki, która dopuœci³a siê tego niecnego czynu i nak³oni³a miê, abym da³ ubiæ jego matkê, a moj¹ niewiastê, niechaj krew mej kuzynki tobie przypadnie jako nale¿na w³asnoœæ.” „Nie, nie – odpar³a córka pasterza – chcê tylko, by posmakowa³a ona tego, co sama zgotowa³a innemu cz³owiekowi.” To wyrzek³szy, córka pasterza nala³a wody do metalowej czary i jê³a wypowiadaæ szeptem ró¿ne zaklêcia i magiczne formu³y. Potem zaœ odezwa³a siê do mego syna: „Kochane ciel¹tko! Jeœli takim ciê stworzy³ wszechmog¹cy i zwy-

40


ciêski Bóg, to pozostañ, jakim jesteœ. Jeœli natomiast przemieni³o ciê zaklêcie, to porzuæ sw¹ teraŸniejsz¹ postaæ i na powrót przybierz postaæ ludzk¹, z mocy Tego, który stworzy³ œwiat!” Po których to s³owach skropi³a ciel¹tko wod¹ z czary i... có¿ siê dzieje?! Mój syn, dopiero co pod postaci¹ cielêcia, otrz¹sn¹³ siê i stan¹³ przed nami jako cz³owiek, w swej dawnej postaci. Pospieszy³em ku niemu i straci³em przytomnoœæ. Gdy ju¿ obaj doszliœmy do siebie, opowiedzia³ mi, co moja kuzynka, ta oto gazela, zgotowa³a jemu i jego matce. „Dzieciê moje – rzek³em doñ – Bóg zes³a³ nam kogoœ, kto pomœci ciebie i tw¹ matkê, i przywróci moje prawo.” Wówczas, czcigodny d¿inie, uczyni³em syna ma³¿onkiem córki pasterza, która przemieni³a m¹ kuzynkê w tê oto gazelê. „Nadobna to postaæ – stwierdzi³a moja synowa – jednak¿e rano, wieczorem i zawsze bêdzie ta niewiasta z nami, lepiej tedy bêdzie, jeœli przybierze podobn¹ postaæ, aby ciê nie gniewa³a sw¹ obecnoœci¹ i wygl¹dem.” Odt¹d synowa prze¿y³a u nas wiele dni i nocy, wiele miesiêcy i lat. I w koñcu ta córka pasterza umar³a. Wtedy zaœ mój syn uda³ siê w podró¿ do kraju tego m³odego cz³owieka, z którym ³¹czy ciê tyle wspólnych prze¿yæ. I ja wyruszy³em niebawem, i¿by odwiedziæ syna. Kuzynkê moj¹, tê oto gazelê, zabra³em ze sob¹ i dotar³em a¿ tutaj, do was. Tak przedstawia siê moja historia. Czy¿ nie potrafi zaciekawiæ, poruszyæ? „Tak – odrzek³ d¿in – w zamian darujê ci jedn¹ trzeci¹ jego ¿ywota.” Nastêpnie, czcigodny królu Szahrijarze, stan¹³ przed d¿inem drugi starzec, w³aœciciel dwóch czarnych suk, i rzek³: „I ja chcê ci opowiedzieæ, co prze¿y³em za spraw¹ tych dwóch suk, a przekonasz siê, i¿ moja historia zaciekawi ciê i poch³onie jeszcze bardziej ni¿eli ta, któr¹ ci opowiedzia³ pierwszy spoœród nas. Czy otrzymam od ciebie w darze jedn¹ trzeci¹ jego ¿ywota, gdy ukoñczê opowieœæ?” „Zgoda,” odrzek³ d¿in. Wówczas tamten starzec wyst¹pi³, aby rozpocz¹æ sw¹ historiê, i powiedzia³... Tu zaœwita³o i Szeherezada przerwa³a swoj¹ opowieœæ. „Ciekawa to zaiste historia!” rzek³a jej siostra. „Jednak¿e nic ona nie znaczy – odpar³a Szeherezada – wobec tego, co opowiem wam jutrzejszej nocy, je¿eli bêdê jeszcze poœród ¿ywych, je¿eli miê król oszczêdzi.”

41


W³adca zaœ obieca³ sobie: „Na Boga, nie zabijê jej, póki nie us³yszê, co spotka³o tego cz³owieka, w³aœciciela dwóch czarnych suk. Wówczas jednak uœmiercê j¹, nie bêdê jej d³u¿ej oszczêdza³, i¿by spe³ni³a siê wola Boga, który jest ponad nami.”

Noc szósta wedle opowieœci z Tysi¹ca i jednej nocy

I

kiedy nasta³a kolejna noc, Szeherezada leg³a na pos³aniu obok króla Szahrijara. „Ach, siostro – ozwa³a siê Dinarazada – jeœli nie œpisz, to zechciej nam coœ opowiedzieæ i niech¿e wys³uchamy twej historii do koñca.” „Z przyjemnoœci¹,” odrzek³a Szeherezada. Dotar³o do moich uszu, o szczêsny królu, ¿e drugi starzec, ten z dwiema sukami, opowiedzia³ co nastêpuje:

OpowieϾ drugiego starca

C

zcigodny d¿inie! Oto moja opowieœæ i wyjaœnienie, w jakim siê znajdujê po³o¿eniu. Te dwie suki s¹ moimi braæmi. By³o nas bowiem trzech braci, kiedy umar³ nasz ojciec, pozostawiwszy po sobie trzy tysi¹ce dinarów. Za odziedziczone pieni¹dze otworzy³em sklep, mog³em tedy kupowaæ i sprzedawaæ. Nie inaczej post¹pili moi dwaj bracia. Ka¿dy z nich otworzy³ sklep. Aliœci niezad³ugo mój najstarszy brat – jeden z obecnych tu psów – sprzeda³ ca³y towar ze swego sklepu za tysi¹c dinarów, dziêki tej sumie naby³ rzeczy na handel i przygotowa³ siê do podró¿y. Pozostawa³ z dala od domu przez okr¹g³y rok. Gdy ów rok min¹³, ujrza³em pewnego dnia przed sob¹ jakiegoœ ¿ebraka. „Niech ci Bóg dopomo¿e!” powiedzia³em. On zaœ spyta³ ze ³zami w oczach: „Czy¿byœ mnie ju¿ nie poznawa³?” Przyjrza³em mu siê dok³adnie i o dziwo!

42


rozpozna³em mego brata. Wsta³em, uœciska³em go i poprowadzi³em wy¿ej, do mojego sklepu, gdzie zapyta³em, jak mu siê powiod³o. „Lepiej nie pytaj! – odpar³. – Otó¿ sprawdza siê przys³owie: Wiedzie siê, jak wiedzie, a w œwiecie, jak to w œwiecie! Poszed³em z nim do ³aŸni, da³em mu jedn¹ ze swych szat i poprosi³em, aby póŸniej powróci³ do mnie na piêtro. Przeliczy³em pieni¹dze, dokona³em bilansu i stwierdzi³em, ¿e sklep przyniós³ mi tysi¹c dinarów zysku, mój maj¹tek zwiêkszy³ siê zatem do dwóch tysiêcy dinarów. Obdzieli³em t¹ sum¹ siebie i brata, ze s³owami: „Po prostu wyobraŸ sobie, i¿ nigdy nie odjecha³eœ st¹d i nigdy nie by³eœ na obczyŸnie.” Brat przyj¹³ pieni¹dze z radoœci¹ i zaraz otworzy³ nowy sklep. Tak prze¿yliœmy wiele dni i nocy. Otó¿ pewnego dnia ruszy³ siê mój drugi brat – te¿ widaæ go tu pod postaci¹ psa – i sprzeda³ wszystko, co posiada³, pozbiera³ pieni¹dze i przygotowa³ siê do drogi. Próbowaliœmy go powstrzymaæ, on jednak nie da³ siê przekonaæ, zakupi³ towar na handel, nadto wiele rozmaitych dóbr, i odjecha³ razem z innymi wêdrownymi kupcami. Jego równie¿ nie by³o przez okr¹g³y rok, potem zaœ powróci³ do nas jako nêdzarz, nie inaczej ni¿eli przedtem jego starszy brat. Na powitanie rzek³em doñ: „Czy¿ nie odradza³em ci, bracie, tej podró¿y?” Odpowiedzia³ z p³aczem: „Ach, bracie, taki to ju¿ los. Oto stojê przed tob¹ jako biedak, nie pozosta³ mi ani jeden dirhem i zachowa³em tylko skórê. Nie mam nawet koszuli.” Zaprowadzi³em go przeto, czcigodny d¿inie, do ³aŸni, przyodzia³em od stóp do g³ów w nowe rzeczy i zabra³em do swego sklepu. Tam posililiœmy siê. „Drogi bracie – oznajmi³em mu – dokonam bilansu zysków z mego sklepu, obliczê, ile przez rok przyby³o mi pieniêdzy. Od³o¿ê podstawowy kapita³, a zyskiem podzielê siê z tob¹.” Uczyni³em to, podliczy³em pieni¹dze i stwierdzi³em, ¿e osi¹gn¹³em sumê dwóch tysiêcy dinarów. Wielce siê tym uradowa³em i chwali³em Boga, który jest ponad nami. Pieniêdzmi podzieli³em siê z bratem. Da³em mu tysi¹c dinarów i tyle¿ zatrzyma³em dla siebie. Te pieni¹dze pozwoli³y mu na otworzenie sklepu, potem zaœ wszyscy ¿yliœmy pospo³u przez pewien czas. Któregoœ dnia stawili siê u mnie obaj moi bracia i zaproponowali, abym razem z nimi uda³ siê w podró¿ dla handlu. Odmówi³em. „Có¿ zyskaliœcie dziêki waszym podró¿om – zapyta³em – i czy¿ ja móg³bym cokolwiek zyskaæ?” Tak wiêc nie pos³ucha³em ich. Pozostaliœmy w naszych sklepach, kupuj¹c i sprzedaj¹c. Oni jednak nak³aniali mnie odt¹d rok w rok, abym wyruszy³ z nimi w podró¿, a ja za ka¿dym razem odmawia³em, i tak minê³o szeœæ lat. Wreszcie zgodzi³em siê. „Dobrze, bracia moi

43


– oœwiadczy³em – pojadê z wami. Ile macie pieniêdzy?” I wówczas dowiedzia³em siê, ¿e tak rozrzutnie ¿yli, a¿ wszystkie pieni¹dze przejedli i przepili. Bez s³owa i bez k³ótni przyst¹pi³em do podliczania zysku ze swego sklepu. Podsumowa³em wszystko i stwierdzi³em, ¿e jestem w posiadaniu szeœciu tysiêcy dinarów. Wielce uradowany, podzieli³em te pieni¹dze na dwie czêœci. „Trzy tysi¹ce dinarów przeznaczam dla was i dla siebie – oznajmi³em – pozwol¹ nam one na handel i podró¿e. Pozosta³e trzy tysi¹ce zakopiê w ziemi; a nu¿ spotka nas coœ takiego, jak wam siê przytrafi³o, a wtedy zastaniemy po naszym powrocie trzy tysi¹ce dinarów, dziêki którym bêdziemy mogli znów otworzyæ sklepy.” „Przedni pomys³!” pochwalili mnie bracia. Zabra³em siê tedy, czcigodny d¿inie, do dzie³a, podzieli³em swe pieni¹dze i trzy tysi¹ce dinarów zakopa³em w ziemi. Pozosta³e trzy tysi¹ce znów przeznaczy³em do podzia³u. Ka¿dy z moich dwóch braci otrzyma³ po tysi¹cu i sobie równie¿ przyzna³em tysi¹c dinarów. To uczyniwszy, zamkn¹³em sklep. Przyst¹piliœmy wówczas do zakupu towaru na handel. Wynajêliœmy wielki okrêt z rodzaju akaba i za³adowaliœmy nañ przed rejsem ca³y nasz dobytek. Zaopatrzeni w jad³o, wyruszyliœmy i p³ynêli potem przez wiele dni i nocy, przez ca³y miesi¹c. Lecz oto zaœwita³o i Szeherezada przerwa³a opowieœæ. „Ach, siostro – westchnê³a Dinarazada – jaka¿ to piêkna historia!” „Nastêpnej nocy – odrzek³a siostra – opowiem wam coœ jeszcze piêkniejszego i osobliwszego, co was jeszcze bardziej zaciekawi, je¿eli – oby tak zrz¹dzi³ Bóg, który jest ponad nami – pozostanê wœród ¿ywych.”

44


Noc siódma z podniecaj¹cych przygód i opowieœci wedle Tysi¹ca i jednej nocy

I

kiedy nasta³a kolejna noc, Dinarazada ozwa³a siê do swej siostry Szeherezady: „Zaklinam ciê na Boga, siostro, jeœli nie œpisz, to zechciej nam coœ opowiedzieæ!” „Ale niechaj us³yszê dokoñczenie historii o kupcu i d¿inie!” za¿¹da³ król. „Z przyjemnoœci¹ i z ca³ym szacunkiem! – odrzek³a Szeherezada. – Dotar³o do moich uszu, o! szczêsny królu, ¿e drugi starzec opowiedzia³ d¿inowi, co nastêpuje.” Otó¿ z tymi dwoma psami, moimi braæmi, p³yn¹³em przez ca³y miesi¹c po s³onym morzu, póki nie zeszliœmy na l¹d w porcie pewnego miasta. Weszliœmy doñ i sprzedaliœmy nasze towary z tak wielkim zyskiem, ¿e ka¿dy dinar przyniós³ nam a¿ dziesiêæ. Wówczas kupiliœmy inne towary. W³aœnie gotowaliœmy siê do wyp³yniêcia, kiedy wypatrzy³em na brzegu dziewczê w postrzêpionym odzieniu. Dziewczê to zagadnê³o mnie: „O panie! – wyrzek³o, ca³uj¹c m¹ rêkê – czy nie zechcia³byœ przys³u¿yæ mi siê? Myœlê, ¿e umia³abym ci to sowicie wynagrodziæ.” „Ale¿ chêtnie – odrzek³em – uczyniê to z przyjemnoœci¹, lecz nie musisz siê niczym odwdziêczaæ.” „Mój panie – poprosi³a – poœlub mnie, daj mi coœ do ubrania, zabierz mnie te¿ na swój okrêt i do swego kraju. Pozwól, abym sta³a siê twoj¹ ma³¿onk¹ – gdy¿ mam siebie za przypisan¹ tobie cia³em i dusz¹ – i dobrze mnie traktuj, odgaduj moje ¿yczenia. Daj Bo¿e, abym mog³a ci to wynagrodziæ. I niechaj ciê nie zwiedzie ni mój ¿a³osny stan, ni moje ubóstwo.” Gdym us³ysza³ te s³owa, serce me by³o ju¿ pe³ne wspó³czucia dla niej, jak Bóg zrz¹dzi³, aby siê sta³o w moim sercu, i rzek³em: „Tak.” Zabra³em j¹ do siebie, odzia³em w cenne szaty, sporz¹dzi³em umowê œlubn¹ i zabra³em j¹ na pok³ad mego okrêtu. Tam przygotowa³em pos³anie dla mojej po³owicy i dope³ni³em z ni¹ ma³¿eñstwa. P³ynêliœmy coraz dalej przez wiele dni i nocy. W moim sercu zrodzi³ siê gwa³towny afekt wobec niej; nieustannie spêdza³em przy niej czas i w nocy, i za dnia. Sta³a siê dla mnie kimœ wa¿niejszym ni¿eli moi bracia. I okaza³o siê, i¿ moi bracia, tu obecne dwa psy, zapa³ali zawiœci¹ i pozazdroœcili mi jak pieniêdzy, tak i obfitoœci towarów. W oczach pojawi³a siê

45


im ¿¹dza zagarniêcia wszystkich pieniêdzy i sprawi³a, ¿e postanowili mnie zabiæ. Do mordu nak³oni³ braci sam szatan i dlatego dopuœcili siê niegodziwej zdrady wobec mnie. Pewnej nocy, kiedy spa³em u boku mej ma³¿onki, wynieœli nas, pogr¹¿onych we œnie, i wrzucili do morza. Gdy siê przebudziliœmy, moja ma³¿onka by³a ju¿ ifritk¹, ¿eñskim wcieleniem d¿ina, i w³aœnie ona wydoby³a mnie z morza i sprowadzi³a na jak¹œ wyspê. Skoro œwit us³ysza³em od niej: „Jak widzisz, mê¿u, odwdziêczy³am siê, uratowawszy ciê przed œmierci¹ w odmêtach. Otó¿ trzeba ci wiedzieæ, i¿ nale¿ê do istot, których widok ka¿e ludziom wo³aæ: Bismillah! Kiedy ciê ujrza³am na morskim brzegu, zakocha³am siê w tobie, po czym ujrza³eœ miê w tym nêdznym odzieniu, w którym by³am, gdy siê spotkaliœmy. Wyzna³am ci mi³oœæ, a ty z³o¿y³eœ przyrzeczenie. I dlatego teraz ciê pomszczê i uœmiercê twoich braci.” S³uchaj¹c tego, co mówi, zdumiewa³em siê jej i nasz¹ histori¹, podziêkowa³em jej te¿ za ratunek. „Ale – doda³em – nie zabijaj mych braci, bo nie chcia³bym tak postêpowaæ jak oni.” Po czym opowiedzia³em jej o wszystkim, co mnie z ich strony spotka³o, od pocz¹tku do koñca. Moja opowieœæ o perypetiach z powodu braci rozgniewa³a j¹ tym bardziej. I rzek³a: „Natychmiast polecê do nich, zatopiê ich okrêt w g³êbi morskiej i unicestwiê ich, sprawiê, ¿e nic po nich nie pozostanie!” „Przebóg, nie czyñ tego! – j¹³em j¹ zaklinaæ. – Przys³owie mówi bowiem: Chwa³a temu, co za z³o odp³aca dobrem. Mimo wszystko s¹ to moi bracia.” Spa³em potem z ni¹ i tak zdo³a³em u³agodziæ jej gniew. Jeszcze póŸniej usadowi³a mnie znów na swych plecach, wzlecia³a ze mn¹ tak wysoko, ¿e wszystkim zniknê³a z oczu, i pozostawi³a mnie na dachu mego domu. Wsta³em, zszed³em na dó³, otwar³em wszystkie drzwi i wydoby³em z ziemi pieni¹dze, które wczeœniej zakopa³em by³. A potem wyszed³em przed dom, pozdrowi³em na targowisku znajomych i ponownie otworzy³em swój sklep. Gdym wieczorem powróci³ do domu, zasta³em te dwa psy, uwi¹zane wewn¹trz. Na mój widok podnios³y siê, pomerda³y ogonami i z p³aczem rzuci³y mi siê w ramiona, zdumiawszy mnie do szczêtu. Wtedy us³ysza³em niespodzianie g³os mej ma³¿onki: „Panie mój i w³adco, oto twoi dwaj bracia!” „Któ¿ to uczyni³?” zapyta³em. „Wezwa³am siostrê – odrzek³a – i ta zaczarowa³a ich. Zostan¹ wyzwoleni nie wczeœniej ni¿ za dziesiêæ lat.” To powiedziawszy, opuœci³a mnie, ale przedtem opisa³a mi drogê do miejsca, w którym j¹ móg³bym znaleŸæ.

46


Dziesiêæ lat minê³o i oto zmierzam ku niej, aby wyzwoli³a moich braci. W drodze natkn¹³em siê na tego m³odziana i na tego starca z gazel¹. Gdym go spyta³, jak mu siê wiedzie, us³ysza³em, co go spotka³o z twej strony. Postanowi³em przeto nie odje¿d¿aæ st¹d, póki nie zobaczê, co jeszcze siê rozegra miêdzy tob¹ a nim. Oto moja historia. Czy¿ nie trzyma ona w napiêciu? „Przebóg, trzyma zaiste w napiêciu i potrafi³a mnie urzec!” przyzna³ d¿in. „Darujê ci za to jedn¹ trzeci¹ tej winy.” Na te s³owa ozwa³ siê trzeci starzec: „Czcigodny d¿inie, obyœ nie sprawi³ mi zawodu. A jeœli ja opowiem ci historiê, która urzeka i trzyma w napiêciu, i to bardziej ni¿ dwie poprzednie, czy podarujesz i mnie jedn¹ trzeci¹ jego winy?” „Zgoda,” odrzek³ d¿in. „Pos³uchaj wiêc, d¿inie!” zacz¹³ ów starzec. I wtedy œwit nasta³ dla Szeherezady i przerwa³a opowieœæ. „Ta historia doprawdy trzyma w napiêciu!” rzek³a jej siostra. „Dalszy ci¹g bêdzie jeszcze ciekawszy!” odpar³a. Na co król siê ozwa³: „Na Boga, nie uœmiercê jej, póki nie us³yszê, co siê póŸniej rozegra³o miêdzy starcem a d¿inem. A wtedy j¹ zabijê, tak jak inne moje ma³¿onki.”

Noc ósma z urzekaj¹cych opowieœci Tysi¹ca i jednej nocy

I

kiedy nasta³a kolejna noc, Dinarazada rzek³a do swej siostry Szeherezady: „Droga siostro, zaklinam ciê na Boga, jeœli nie œpisz, to zechciej nam opowiedzieæ któr¹œ z twoich piêknych historii, abyœmy z ni¹ mogli ciekawie spêdziæ tê noc.” „Z przyjemnoœci¹ i z ca³ym szacunkiem!” odpar³a Szeherezada. Ludzie twierdz¹, o! szczêsny królu, ¿e trzeci starzec opowiedzia³ d¿inowi historiê jeszcze bardziej urzekaj¹c¹ i trzymaj¹c¹ w napiêciu ni¿eli dwie pierwsze opowieœci. D¿in zdumia³ siê ni¹ wielce i uradowa³. „Darujê ci za to jedn¹ trzeci¹ jego winy!” oznajmi³. Po czym uwolni³ go i odszed³.

47


Kupiec zwróci³ siê do trzech starców, i¿by im podziêkowaæ. Ci powinszowali mu wybawienia. Nastêpnie po¿egnali siê z nim i ruszyli dalej swoj¹ drog¹, ka¿dy w inn¹ stronê. Kupiec zasiê powróci³ do swego kraju, do rodziny, ma³¿onki swej i do dzieci, i ¿y³ z nimi, póki œmieræ go nie dopad³a. „Ale wszystko to nie jest ciekawsze ani bardziej urzekaj¹ce ni¿eli opowieœæ o r ybaku!” „Na Boga, siostro – odezwa³a siê Dinarazada – có¿ to za opowieœæ o r ybaku?” Szeherezada zaœ opowiedzia³a:

Rybak i d¿in

D

otar³o do moich uszu, ¿e by³ ongiœ stary, sêdziwy rybak, maj¹cy ¿onê i trzy córki, a tak biedny, i¿ ledwie potrafi³ zarobiæ na powszedni chleb. Zwyk³ codziennie sieæ sw¹ zarzucaæ czterokrotnie. Pewnego razu powlók³ sw¹ sieæ w blasku ksiê¿yca, jeszcze przed pierwszym wezwaniem do modlitwy, poza miasto, a¿ na brzeg morza. Odstawi³ kosz, podwin¹³ koszulê i brodz¹c a¿ po brzuch wszed³ do wody. Tam zarzuci³ sieæ, odczeka³, i¿by znieruchomia³a, po czym zacz¹³ j¹ ci¹gn¹æ na powrót, powoli, powoli zbieraj¹c sznur. Zauwa¿y³, jaka siê zrobi³a ciê¿ka, lecz ci¹gn¹æ nie przesta³, choæ nadaremnie. Przeto wyszed³ z wody, wbi³ w ziemiê ko³ek i umocowa³ doñ koniec liny. Nastêpnie zrzuci³ odzienie i rozebrawszy siê do naga, zanurzy³ siê w morzu. Op³yn¹³ sieæ, szarpa³ j¹ i szamota³ siê z ni¹, a¿ nareszcie wywlók³ j¹ na brzeg. Kiedy sieæ leg³a ju¿ na l¹dzie, z radoœci¹ przyodzia³ siê i poszed³, by do niej zajrzeæ. Ale znalaz³ w niej tylko martwego os³a, który mu co gorsza rozdar³ tê sieæ. Smutny i zgnêbiony tym widokiem przemówi³: „Nie ma ¿adnej si³y ani mocy prócz Boga, wynios³ego i potê¿nego! Ale¿ osobliwy ten po³ów!” I wyg³osi³ nastêpuj¹ce wiersze: Ty, ku œmierci d¹¿¹cy przez ciemne noce, Nie trudŸ siê, bo nie z samej wêdrówki siê rodz¹ owoce.

48


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.