Kierunek Kitaj ‌czyli autostopem do Chin i dalej
Spis treści Autostop non stop
12
Kierunek Kitaj
7
16 Z bombillą w garści 20 Strachy na Lachy 25 Gang Albanii 29 Rusyfikacja 33 Moskwa 39 Turystyka partyzancka
Duże atrakcje, małe horrory oraz uralski monsun Samoj albo zesłany na Sybir Buriat-wariat
68
Pogrubaszaj napis! Bajka(ł)
77
59
73
84 Którędy na step? 93 Teoria trzech aut 98 Gdzie ta woda? 103 Nomadzi i nomadki
108 116
Jurty, wielbłądy oraz skarpety i sandały Koncertowe pożegnanie z Mongolią Gościnny jak Chińczyk
122
Centra spędzania wolnego czasu 中国长城
136
129
45
141 Sen nocy letniej 146 Parki spokojnej starości 151 Jak dojechać na wylotówkę? 154 Z Koreańczykiem w StarCrafta 158 Ożywiona terakotowa armia 164 Góry kolorowe 169 Przez góry i wioski 173 „Im głębsza noc, tym bliżej świtu” 178 Chińczyk, dawaj ciastko! 183 Shenzhen–Hongkong biznes 187 Akademia Policyjna
O ostatnich dniach w Chinach i o sławie miasta Krakowa W progach świątyni
203
Rowery, koguty, pierdzikółka
211
Królestwo Miliona Słoni i Białego Parasola
222 225
Pierwszy kontakt z Tajlandią Drugi kontakt z Tajlandią Palmy i kokosy
238 Bangkok 244
231
Małpy
Polacy w Skandynawii
251
Ludwik, czyli tam i z powrotem
258
217
197
Autostop non stop Jeśli stoisz na drodze i marzniesz, zawsze warto wystawić kciuk, kiedy przejeżdża auto. Samochód prawdopodobnie cię minie, ale istnieje szansa jedna na sto, że się zatrzyma i ktoś zaprosi cię do wspólnego podróżowania. Twoja sytuacja odmieni się w przeciągu kilkunastu sekund. Zwykłe życie rzadko oferuje taką możliwość. „Rzadko” nie znaczy „nigdy”. Pewnej zimowej nocy otrzymałem esemesa, bez którego nie byłoby wyprawy do Chin ani tej książki. Wracałem z suto zakrapianej imprezy, miasto falowało chłodem. Trzecia w nocy, a ja zgrabiałymi dłońmi wyciągnąłem telefon i przeczytałem: Ludwik, czy pojedziesz ze mną autostopem do Barcelony za 25 euro? Proszeee. Kaja :) Tę niespodziewaną wiadomość wysłała dziewczyna, którą na oczy widziałem trzy lub cztery razy w życiu. Jechałem już wcześniej okazją, ale żeby tak autostopem za granicę? Nigdy wcześniej nie zastanawiałem się nad taką opcją. Skoro w ten 7
sposób można dotrzeć nad polskie morze, to pewnie da się i gdzieś dalej. Zatrzymałem się na środku krakowskiego Rynku i wpatrywałem się ogłupiony w wyświetlacz rzęchofonu. Sprawdzałem, czy dobrze odczytałem wiadomość, ale już wiedziałem, że pojadę. W ten sposób, podążając za czyimś marzeniem, zdecydowałem się na moją pierwszą dużą podróż autostopem. Kaja była blondynką o niespożytej energii. Raz łapała stopa bez wytchnienia tak długo, aż padła ze zmęczenia, kiedy indziej błyskiem oczu przywołała nieprzyzwoitego kierowcę do porządku. W trakcie wspólnej eskapady do Barcelony opowiadała o przyszłych wyprawach z ekscytacją graniczącą z szaleństwem. Wspominała także o grupie autostopowej. Musiał minąć rok, żebym przełamał sceptycyzm, przypomniał sobie jej słowa i po raz pierwszy pojechał na zlot, na którym poznałem innych ludzi przemierzających świat autostopem. Od tego czasu jazda okazją stała się dla mnie codziennością, a społeczność autostopowa drugim domem. Kiedy Kaja urodziła córkę, zdarzało jej się stawać przy drodze z maleństwem w ramionach i wyciągać kciuk. Cechami charakterystycznymi kultury zachodniej, tak mocno skoncentrowanej wokół wielkich miast i pieniędzy, jest pośpiech oraz dążenie do komfortu. Musimy być zorganizowani i dotrzymywać terminów, nawet nasz wolny czas jest ściśle ustrukturyzowany. Z tego właśnie powodu wielu ludzi nie wyobraża sobie, jak można marnować wakacje lub urlop, stojąc przy drodze i machając ręką na przejeżdżające pojazdy – zwłaszcza jeśli zamiast krótkiego dystansu między sąsiednimi miastami mamy do pokonania kilka tysięcy kilometrów. Tymczasem okazuje się, że autostopem można przemierzać 8
naprawdę duże odległości, co więcej – oferuje on kilka korzyści, których nie mamy, podróżując „klasycznie”. Oprócz oszczędności dostarcza przygód. Lubicie przygody? Niezależnie, czy znajdujemy się na drodze wylotowej z Budapesztu, zatarasowanym krowami trakcie w Gruzji czy też na niemieckiej tankstelle, pewne rzeczy są dla autostopowicza niezmienne. Gdzie byśmy się nie znaleźli, nie mamy zagwarantowanego transportu, często i dachu nad głową. Ta okoliczność sprawia, że, aby przemieścić się (lub znaleźć nocleg), trzeba uruchomić szare komórki. Autostopowicz nie ogląda jedynie murów antycznych budowli, martwych pomników historii przekształconych w turystyczne atrakcje, lecz zmuszony jest wejść w kontakt z żywą tkanką krain, które odwiedza – z ludźmi. W takiej sytuacji nieznajomość języka nie stanowi problemu. Na widok podróżników z plecakami miejscowi zazwyczaj okazują się gościnni, łamiąc przy tej okazji krążące o nich stereotypy. Niemcy wcale nie są tacy zdyscyplinowani, muzułmanie pomagają także innowiercom, a Chińczycy jedzą ryż tylko trochę częściej niż Polacy. Dzięki takim doświadczeniom zaczynamy inaczej postrzegać ludzi, którzy przeznaczają spore sumy, aby przybyć do odległego kraju tylko po to, żeby nie wyściubić nosa poza kurort. To jest dopiero strata czasu! Przedstawione powyżej nastawienie łączy społeczność autostopową. Niezależnie od wieku i światopoglądu trzeba kochać dreszcz niepewności, jaki pojawia się, gdy stajemy przy drodze. Nie mniej ważne jest umiłowanie wolności – niezależnie, jak banalnie by to nie zabrzmiało. Nie chodzi o wolność polityczną, za którą walczyli nasi przodkowie, ani o wolność 9
gospodarczą, o którą zabiegali klasyczni liberałowie, lecz o spontaniczną wolność osobistą. Zobaczysz krajobraz zapierający dech w piersiach, więc dziękujesz kierowcy, wyskakujesz z auta i siadasz na trawie, aby podziwiać panoramę. Nikt i nic cię nie trzyma, wszelkie obowiązki pozostawiłeś w domu, powrócisz do nich, gdy nadejdzie właściwa pora. Rozpocząłem przygodę z łapaniem okazji dość późno, bo zacząłem jeździć regularnie dopiero po studiach. Autostopowicze, których poznałem, to głównie młodzi ludzie. Nic dziwnego, że kieruje nimi pierwotny duch dionizyjski. Spora część traktuje autostop wyłącznie jako atrakcyjny i tani sposób spędzania wakacji, więc za główny cel stawiają sobie zabawę. Ja też ją lubię, jednak po jakimś czasie to po prostu nie wystarcza. Rozpoczyna się poszukiwanie dodatkowego sensu. Z tego powodu, gdy pojechałem do Gruzji – a wydawało mi się to wtedy nie lada wyczynem – postanowiłem, że chcę mieć prawdziwą i niebanalną pamiątkę z tego wyjazdu, coś innego niż popularne magnesy na lodówkę. W ten sposób nakręciłem pierwszy filmik podróżniczy. Kilka miesięcy potem z potrzeby chwili zorganizowałem zlot autostopowy – trzydniowy sylwester w Lesku. Chcę robić rzeczy, które wydają się niemożliwe, dlatego w mojej głowie już wtedy wykluwała się nowa idea. Zarażony prelekcją, której wysłuchałem na jednym ze zlotów, intensywnie rozmyślałem o następnym punkcie podróży. Nadszedł czas na prawdziwą egzotykę. Czas na Chiny. Z Polski do Państwa Środka najszybciej można dotrzeć samolotem – zajmuje to kilkanaście godzin. Podróż koleją transsyberyjską do samej stolicy Chin przez Mongolię zabierze nam pięć i pół doby, co wraz z koniecznością dotarcia do Moskwy jako punktu startowego oznacza tydzień podróży. Jeśli 10
chcielibyśmy pokonać ten dystans własnym samochodem, potrzebujemy też mniej więcej tyle czasu oraz chińskie prawo jazdy, bo nie uznaje się tam międzynarodowych dokumentów. Dotarcie do Chin zajęło mi o wiele dłużej, ponieważ postanowiłem jechać autostopem. W ten sposób, korzystając wyłącznie z przychylności lokalnych kierowców, pokonaliśmy wraz z kompanem 23 tysiące kilometrów. Przez trzy miesiące przemierzyliśmy Litwę, Łotwę, europejską część Rosji, poprzecinaną lasami i rzekami Syberię, mongolskie stepy, chińskie miasta-giganty, kitajskie góry, Hongkong, dżungle Laosu, plaże Tajlandii, a po locie samolotem jeszcze Norwegię, Szwecję, Danię i Niemcy, aby w końcu trafić z powrotem do ojczyzny. Zapraszam was do opowieści o wyprawie na drugi koniec Azji.
11