Kto zgubił kapelusz

Page 1

W Bukowym Lesie nad Zielonooką Rzeką Zając jeszcze nigdy nie był. Mieszkał po drugiej stronie, na Chabrowej Łące. Chciałby zobaczyć las, a jakże! Tyle że musiałby przeprawić się przez rzekę, a nawet nie wiedział, czy umie pływać. I zdecydowanie wolał tego nie sprawdzać. Wolał nawet nie sprawdzać, czy woda w rzece jest ciepła, czy zimna. Nie lubił moczyć łap. Dlatego pogodził się z myślą, że być może nigdy nie zobaczy Bukowego Lasu.

5


Pewnego dnia Wiatrowi Hulace zachciało się gwizdać z samego rana. I miał kaprys gwizdać akurat w okolicy Zielonookiej Rzeki. Chciał popatrzeć, jak rzeka tańczy w rytm jego gwizdania. Ach, jak tańczyła! Aż szemrało w całym Bukowym Lesie i na Chabrowej Łące. Zając słyszał już nieraz od Wydry, że rzeka pięknie tańczy. Osobiście wolał jednak przeczekać gwizdanie Hulaki w swojej ciepłej norce. A wiatr tak się rozhulał, że pogwizdywał donośnie w całej okolicy. Jego gwizd porywał do tańca gałęzie drzew, liście wirowały w powietrzu, łąka szumiała, kwiaty chyliły czoła. Hulaka poderwał do tańca nawet kapelusz! Nie wiadomo, gdzie go znalazł. Kapelusz w haftowane

6


marchewki pląsał w powietrzu, bawił się z wiatrem w berka. To przysiadł na czubku drzewa, to znów podrywał się do tańca. Wreszcie Wiatr Hulaka się zmęczył. Ziewnął przeciągle, tak że w całym lesie i na łące wszyscy usłyszeli jego ziewnięcie. Poszedł spać. Wszystko wokół ucichło.

7


– Ufff – odetchnął Zając. Przetarł łapą spocone z przestrachu czoło i wystawił uszy z nory. Nic w nie nie zagwizdało. Wystawił wąsy. Nic nimi nie targało. „Chyba można bezpiecznie wyjść z domu” – pomyślał. I tak zrobił. Oczywiście ostrożnie, powoli. Zając wszystko robił ostrożnie. Ale nie wszystko powoli: biegać potrafił jak nikt! Szczególnie kiedy się czegoś przestraszył. Wtedy w okamgnieniu przemieszczał się z jednego końca łąki na drugi, do swej norki. Teraz jednak zdawało się, że jest bezpiecznie. Wszystko wskazywało na to, że ten łobuz Hulaka spał w najlepsze. „I oby tak przespał nawet cały rok” – pomyślał Zając. Wiedział jednak, że Hulaka lubi się budzić w niespodziewanym momencie i pogwizdywać tu i ówdzie. Całe szczęście, zwykle szybko się męczył. Zając rozejrzał się dookoła. Zobaczył w trawie coś kolorowego – i z całą pewnością nie były to kwiaty.

8


9


– Kapelusz??? – powiedział głośno do siebie zdziwiony Zając. „Skąd tu się wziął kapelusz? Nie widziałem dotąd żadnego zwierzęcia w kapeluszu – rozmyślał. – Kret lubi czasem założyć szal w chłodne dni, Wydra niekiedy biega w powiewającej czerwonej pelerynce, Bociana nieraz widziałem w czapce… Ale tego kapelusza jeszcze nigdy nie widziałem. To pewnie sprawka Hulaki, głowę dam, że go komuś gwizdnął”. Zając podniósł kapelusz, obejrzał go dokładnie. Podobał mu się. Solidny, z dużym rondem, miał wyhaftowane marchewki. Zając przymierzył. Nie pasował idealnie – był trochę za duży. Ale dzięki temu swobodnie mieściły się pod nim zajęcze uszy. Trzeba je było trochę położyć, ale i tak był całkiem wygodny. W dodatku można go było wiązać pod szyją. Zając pokicał w kapeluszu nad rzekę, która już się uspokoiła po szaleństwach Hulaki. Przejrzał się w niej jak w lustrze. – Cudownie! Jak twarzowo! – Nie mógł wyjść z podziwu. – Ten kapelusz wprost idealnie pasuje do mojego szarego futra – mówił do siebie podekscytowany. Jednak namyślił się chwilę w milczeniu i zdecydowanie zdjął kapelusz. Był bardzo przyzwoitym Zającem, postanowił więc: „Poszukam jego właściciela. Gdybym ja zgubił taki pierwszorzędny kapelusz w marchewki, na pewno chciałbym go odzyskać. Jeśli właściciel się nie znajdzie, to może wtedy go zatrzymam”. Wrócił do swej nory, trzymając kapelusz pod pachą. Napisał na kawałku kory: OGŁOSZENIE Znaleziono kapelusz z dużym rondem, w haftowane marchewki. Do odbioru w zajęczej norze, Chabrowa Łąka 7. 10


11


Chciał jeszcze napisać, że kapelusz jest zachwycający i z pewnością niezawodnie chroni przed deszczem… Ale kawałek kory był mały, więc napisał na nim to, co uznał za najważniejsze. Wprawdzie wszyscy mieszkańcy Chabrowej Łąki doskonale wiedzieli, gdzie mieszka Zając, ale uznał, że adres w ogłoszeniu zamieścić trzeba. Być może kapelusz zgubił ktoś z daleka, może nawet zza rzeki? Zrozpaczony dniami i nocami będzie szukał swojego wspaniałego kapelusza, łapy przywiodą go aż na Chabrową Łąkę, zobaczy ogłoszenie i bez problemu trafi do zajęczej nory. A tam będzie na niego czekał jego wspaniały kapelusz. Zającowi wcale nie było lekko na sercu na myśl o pozbyciu się kapelusza. Ale był bardzo uczciwym zwierzęciem. Musiał choć spróbować odnaleźć właściciela. Miał zresztą cichą nadzieję, że kapelusz zgubił jakiś inny zając, z którym może nawet udałoby się zaprzyjaźnić? Bo kto lubi marchewki bardziej niż zające, no kto??? Kroplą żywicy przytwierdził ogłoszenie do wielkiej sosny stojącej pośrodku łąki. To samotne drzewo wyglądało na Chabrowej Łące, jakby zabłądziło: wokół nie było żadnego innego drzewa, dopiero za rzeką. Sosna szczyciła się zielonymi igłami, które utrzymywały się na niej przez całą zimę. Dumą napawało ją również to, że pełni bardzo ważną funkcję w życiu mieszkańców Chabrowej Łąki. Łąkowe zwierzęta często zawieszały na jej pniu niezwykle ważne komunikaty i organizowały pod jej koroną arcyważne zebrania. Dawno temu Wydra spotkała się pod sosną po raz pierwszy ze swoim przyszłym mężem. To pod sosną Jeż poznał panią Jeżową. Od kiedy bardzo ważne ogłoszenie Zająca zawisło na sośnie, do jego nory przybywali liczni goście. Każdy chciał zobaczyć ten wytworny kapelusz. Donośne puk, puk rozległo się, ledwie Zając zdążył 12


13


wrócić do domu. Tak zastukać mógł tylko jakiś niemały, silny dziób. Pierwszym gościem Zająca był Bocian. – Kle, kle! Dzień dobry, szczęściarzu. Mnie nigdy nic nie udało się znaleźć, nawet czapkę musiałem sobie sam upleść z trzciny. Pokaż mi, proszę, to znalezisko… – Dzień dobry, Bocianie. Nie wiem, czy to takie szczęście. Z tym szukaniem właściciela może być trochę zachodu. Spójrz tylko… Bocian, który był krawcem, okiem znawcy przyjrzał się kapeluszowi. – Kle, kle, dobrze wykonany. Solidny. Nieprzemakalny. I do tego całkiem gustowny. Pasowałby ci do futra. Po co zawracać sobie głowę szukaniem właściciela? Na twoim miejscu zostawiłbym go sobie. Na pewno nie zgubił go żaden mieszkaniec Chabrowej Łąki. Znam tu wszystkich, nikt nie nosi takiego kapelusza. Nikt u nas też takich kapeluszy nie robi, kle, kle. Zatrzymaj go sobie, to nie będą ci uszy marzły w zimne dni.

14


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.