O tym, jak Hania lepiła bałwana Hania zjadła kaszę i szybciutko pobiegła do przedpokoju. – Tylko ciepło się ubierz! – krzyknęła za nią mama. – Tak, mamusiu! Myszka założyła kurtkę, ciepłe buciki, szalik i czapkę i wybiegła na dwór. Od razu wzięła się do pracy. Doskonale wiedziała, jak należy lepić bałwanka, bo mama jej o tym opowiedziała i pokazała też w kolorowej książeczce z obrazkami, jak trzeba to robić. Hania jeszcze nie umiała czytać, ale doskonale rozumiała rysunki. Dlatego cała sprawa nie wydawała się taka trudna.
13
Myszka chwyciła w łapki trochę śniegu i ulepiła pierwszą kulkę. A potem położyła ją w białym puchu i lekko przyciskając, potoczyła przed sobą. Najpierw szło całkiem łatwo, ale później, z każdym obrotem, było coraz trudniej, aż wreszcie Hania nie dała rady poruszyć kuli. Stanęła i przez chwilę podziwiała swoją pracę, a wtedy dotarło do niej, że strasznie zmarzły jej łapki. – Auuu! – zapiszczała i spróbowała je schować do kieszonek. Ale łapki były sztywne i mokre i nawet zaczynały boleć. – Mamooo! – krzyknęła przestraszona myszka i pobiegła do norki. – Mamooo, coś się stało z moimi łapkami! Mama spojrzała na Hanię i od razu wiedziała, co się dzieje. – Ależ kochanie, mówiłam ci przecież, żebyś się ciepło ubrała – powiedziała z wyrzutem.
14
15
– Ja się przecież ubrałam – wyjaśniła płaczliwie myszka. – Mam buciki, kurtkę, czapkę i szalik! – A rękawiczki? Oj, gapa z ciebie – zaśmiała się mama. – Idziesz lepić bałwana, a nie pamiętasz o najważniejszym. I szybciutko wysuszyła łapki Hani, a potem założyła jej cieplutkie rękawice. A kiedy myszka wyszła na dwór, zupełnie inaczej lepiło jej się bałwanka. I zimny śnieg wcale nie przeszkadzał.
17