O ksi??ycu z komina domu na wzgórzu - fragment ksi??ki

Page 1


Ariadna Piepiรณrka

Wydawnictwo Skrzat Krakรณw


17 kwietnia

niedziela

Niełatwo nowym w klasie. Zwłaszcza kiedy dołącza się do niej w środku roku szkolnego. Wszyscy patrzą na ciebie, jakbyś przybył do nich z obcej planety, a nie z innego miasta. W dodatku tak wiele zależy od kilku pierwszych dni! W tym czasie możesz zrobić na nowych kolegach dobre lub złe wrażenie, co ma wpływ na to, jak będziesz traktowany przez resztę życia w tej klasie. Chciałbym, by ten miesiąc już minął i żebym nie musiał już przez to wszystko przechodzić! Właściwie nie jestem zły, że muszę zmienić szkołę. Wszystko mi jedno. Denerwuje mnie jedynie powód naszej przeprowadzki. Powód o imieniu Daniel, w którym moja mama dwa lata po rozwodzie z tatą zakochała się bez pamięci, i który posiada dość duży dom w wiosce, gdzie jeszcze do wczoraj mieszkał całkiem sam. W końcu udało mi się pogodzić z rozstaniem rodziców, ale niełatwo mi to przyszło. Nie miałem nic przeciwko temu, żeby mama sobie kogoś znalazła, raczej jest już niemożliwe, żeby wrócili z tatą do siebie. Tylko dlaczego musiało paść na kogoś takiego jak Daniel? Nie lubię go. Piszę to bez wahania. Denerwował mnie, odkąd tylko go poznałem. Zawsze to do niego musi należeć ostatnie słowo i udaje, że zna się na wszystkim. Może nie tyle udaje, ale jest przekonany o swojej słuszności, co wydaje się 5


jeszcze gorsze. W dodatku ciągle traktuje mnie jak dziecko. Mam już dwanaście lat, a on zwraca się do mnie jak do pięciolatka! To strasznie wkurzające. Jak już pisałem, nie przeszkadza mi, że muszę zmienić szkołę. Jakoś nie czuję się przywiązany do tej poprzedniej. Żal mi jedynie miejsca, w którym się znajdowała. Mieszkaliśmy w dużym mieście, a przeprowadziliśmy się teraz do malutkiej wioski. Nie wiem, czy mi się tu spodoba, póki co zauważyłem tylko okropną pustkę i usłyszałem niewiele poza ciszą. Nie jestem pewien, czy znajdę choćby sklep, o kinie nawet nie marzę. Nudno tu. Zasięg Internetu taki słaby, że odechciewa się siedzieć przy komputerze, a w telewizji tylko cztery kanały (Daniel nie ma satelity – mówi, że jej nie potrzebuje, samolub jeden). Jest już bardzo późno, ale nie mogę zasnąć. Cały czas myślę o nowej szkole. Zależy mi na dobrym wrażeniu i znalezieniu przyjaciół, żeby w końcu czymś się zająć. Chociaż nie wiem, czy w takim miejscu w ogóle można coś robić. Nawet jak ma się z kim.

18 kwietnia

poniedziałek Pierwszy raz w życiu widziałem tak małą szkołę. Początkowo kiedy ją zobaczyłem, myślałem, że to czyjś dom. Dopiero gdy 6

zauważyłem przed wejściem charakterystyczną czerwoną tablicę, zrozumiałem, że się myliłem. Oprócz tego nie ma tu nic innego, co świadczyłoby o tym, że to szkoła: ani boiska, ani placu zabaw. Nic. Dookoła rozciągają się tylko pola i łąki, a po jednej stronie rośnie las. Moja nowa klasa razem ze mną liczy tylko osiemnaście osób (a to tutaj jedyna klasa VI). Jest nas razem tak mało, że kiedy siedzimy w ławkach, wydaje się, jakby jakaś epidemia zmusiła połowę do pozostania w domach. Jednak dziś nie było tylko jednego chłopaka. Szkoda, że akurat tego, bo właśnie z nim mam siedzieć w ławce. Chociaż, kiedy słucham opowieści innych, myślę, że chyba wolałbym sam. Ale o tym jeszcze napiszę. Od razu natomiast polubiłem naszą wychowawczynię – panią Stańską. Uczy w naszej szkole przyrody i jest bardzo zabawna. Mówi niezwykle szybko i żywo przy tym gestykuluje, w dodatku nie może wysiedzieć długo na jednym miejscu. Kiedy prowadzi lekcje, cały czas chodzi po klasie. Dzisiaj spoczęła chyba tylko raz, i to na krótką chwilę. Jest przy tym zawsze wesoła i lubi żartować, a jej śmiech znają dobrze wszyscy uczniowie i nauczyciele. Kiedy przyszedłem do klasy, przywitała mnie radośnie i od razu przedstawiła innym. Poprosiła też (tak: poprosiła – nie kazała), żebym powiedział parę słów o sobie. Potem wskazała mi pustą ławkę w samym końcu sali i wyjaśniła, 7


że usiądę w niej razem z chłopakiem (nie zapamiętałem imienia), którego nie ma dziś w szkole. Nie wiem dlaczego, ale kiedy to powiedziała, w klasie rozległy się pojedyncze chichoty. Zastanawiałem się na początku, czy dotyczyły one mnie, czy może nieobecnego kolegi. Z ulgą stwierdziłem potem, że raczej jego, bo kiedy tylko zająłem swoje miejsce, odezwała się do mnie jakaś dziewczyna uczesana w dwa jasne kucyki. –  Współczuję siedzenia z dziwadłem. Zachichotała wesoło, a mi ulżyło, że ktoś się do mnie odezwał, i to całkiem przyjaźnie. –  Z kim? – zapytałem. –  Z dziwadłem – powtórzyła potężna koleżanka blondynki, która również się odwróciła. – Ze świrem. Zresztą, sam zobaczysz, jak przyjdzie. W tamtym momencie nie przywiązywałem dużej wagi do tego, co powiedziała, byłem zajęty przyglądaniem się jej twarzy (nigdy jeszcze nie widziałem dziewczyny z tak kwadratową szczęką), ale teraz myślę o tym cały czas. Dlaczego nazwała go świrem? Reszta klasy przez cały dzień wyrażała się o nim podobnie. Chłopak musiał im naprawdę podpaść, bo zyskał sobie mnóstwo przezwisk takich jak: czubek, kuku na muniu, wariat, walnięty i dużo, dużo innych. Najczęściej jednak nazywano go dziwadłem. Nikt, oprócz pani Stańskiej, przez cały dzień nie wypowiedział jego imienia, chociaż był częstym tematem rozmów. Dlatego nawet 8

nie wiedziałem, jak się do niego odezwać, kiedy zjawi się w szkole. Naprawdę ciekawi mnie, jaki jest, ale siedzieć z nim w jednej ławce nie chcę. Wszyscy współczują mi tego i chyba przez to trochę boję się dnia, w którym przyjdzie. Mam nadzieję, że nie okaże się groźny… Oprócz dwóch dziewczyn z ławki przede mną (blondynka nazywa się Lena, a właścicielka kwadratowej szczęki Dorota) zapoznałem się dziś bliżej z Patrykiem. Trudno zresztą nie poznać osoby, która uwielbia być w centrum zainteresowania. Patryk jednak nie zwraca na siebie uwagi (tak jak wielu chłopaków) głupimi żartami i uprzykrzaniem życia nauczycielom, ale nieustannym chwaleniem się i mówieniem o sobie. Rozmowę ze mną rozpoczął w taki oto sposób: –  Cześć, jestem Patryk. Pewnie żałujesz, że znalazłeś się w ławce z dziwadłem, a nie na przykład ze mną, nie? Nie zdążyłem odpowiedzieć, bo nie zostawił mi na to ani chwili. –  Gdybyśmy usiedli razem, moglibyśmy grać na mojej komórce. Mam taką fajną grę, pokażę ci. Może pójdziemy do Stańskiej i zapytamy, czy pozwoli ci przenieść się do mnie? Z tym dziwadłem niech sobie radzi Artur, nie lubię go. Kim jest Artur, miałem okazję dowiedzieć się już chwilę później, bo chłopak stał niedaleko i słyszał całą naszą rozmowę. 9


–  Nie będziemy się zamieniać – powiedział, a w jego głosie dało się słyszeć znudzenie i irytację zarazem. – Wolę siedzieć z grubasem niż z wariatem. Trzeba przyznać, że Patryk rzeczywiście jest gruby. Z jego miny wywnioskowałem, że uwaga Artura faktycznie go dotknęła. Później zorientowałem się, że ten szczupły, jasnowłosy i piegowaty chłopak uwielbia szydzić z ludzi. Właśnie o takich osobach wcześniej pisałem. Próbuje on zwrócić na siebie uwagę przez żarty i sprawianie przykrości innym. Widać, że cała klasa mu się podporządkowuje, wiele osób go podziwia, ale jeszcze więcej boi się zajść mu za skórę. Już pierwszego dnia miałem okazję doświadczyć jego nieprzyjemnego sposobu bycia. Zaraz po tym, jak nazwał Patryka grubasem, spojrzał na mnie. Już wiedziałem, że nie powie nic miłego, bo w oczach zapaliło mu się coś niezwykle złowrogiego. Blondyn zmarszczył nos i zaczął udawać, że szuka źródła jakiegoś nieprzyjemnego zapachu. –  Czujecie ten smród? – zapytał tak głośno, żeby cała klasa go usłyszała. – Coś jak… szczur z miasta. Przyjechał na wieś i myśli, że jest wielkim ważniakiem, że może sobie poustawiać wszystko, jak chce. Mieszczuch od siedmiu boleści… Tfu! Po tych słowach przestraszyłem się, że już na początku skreśli mnie w oczach innych uczniów. Śmiechy, które rozległy się po jego niesprawiedliwej uwadze, brzmiały jednak 10

niepewnie i, szczerze mówiąc, nie było ich dużo. To wprawiło Artura w jeszcze większy gniew. Następne słowa skierował już tylko do mnie. –  Przychodzisz do nowej szkoły i już chcesz wszystko zmieniać? – Blondyn koniecznie chciał mi coś zarzucić. – Myślisz, że jak przyjechałeś z wielkiego miasta, to jesteś lepszy od nas? Wybij to sobie z głowy albo sam to zrobię. W tej klasie rządzę ja, lepiej o tym pamiętaj i uważaj, z kim zaczynasz. –  Ja niczego nie zaczynam – odparłem nieco oburzony tą niesprawiedliwą napaścią. –  Tylko spróbuj. Nie podjąłem wyzwania. Nie chciałem już pierwszego dnia wdawać się w bezsensowne bójki. Nic więc nie odpowiedziałem. Na szczęście ten epizod nie zmienił podejścia innych uczniów do mnie. Do końca lekcji rozmawiałem z Leną i Dorotą, a także z Patrykiem, który, mimo że nie mógł ze mną siedzieć, dalej opowiadał mi i pokazywał wszystkie gadżety, które kupowali mu rodzice. Pocieszyli mnie też, mówiąc, żebym nie przejmował się Arturem, bo on po prostu taki jest i chyba nie ma w klasie osoby, której by przynajmniej raz w podobny sposób nie zaczepił. –  A z nowymi od razu woli sobie wszystko wyjaśnić – dodała Dorota. – Spytaj Karola Tomczyka, jeśli chcesz, też jest u nas od niedawna. To ten kujon z pierwszej ławki. 11


Dobrze, że nie próbowałeś zaczynać z Arturem, powaliłby cię z jedną ręką przywiązaną na plecach. Poczułem się trochę urażony, że Dorota uznaje mnie za jakiegoś słabeusza, ale nie ciągnąłem dalej tego tematu. Zauważyłem już, że dziewczyna dużo mówi i nie za bardzo zwraca uwagę na to, czy kogoś tym urazi. Robi to jednak bez złośliwości, po prostu nie umie zatrzymać dla siebie czegoś, co przyszło jej już do głowy. Czuję się nawet zadowolony z dzisiejszego dnia. Ciekawi mnie, jak będzie wyglądał jutrzejszy i czy wreszcie poznam dziwadło, przed którym wszyscy tak mnie ostrzegają.

21 kwietnia

czwartek

Dziwadło jeszcze nie przyszło do szkoły. W zasadzie cieszę się, chociaż bardzo intryguje mnie, czym chłopak zasłużył sobie na taką opinię wśród uczniów. Z tego co słyszę, to naprawdę jakiś świr: podobno ma w zwyczaju wygadywać różne bzdury i robić nienormalne rzeczy. Dorota zdradziła mi, że widziała kiedyś na przerwie, jak przytulił się do drzewa i do niego mówił! Karol – najmądrzejszy chłopak w naszej klasie, często nazywany kujonem (ten pseudonim idealnie do niego pasuje, wliczając w to wszystkie wiążące się

12

z tą nazwą wady) – opowiadał, że podobne sytuacje nieraz obserwował. –  Serio, słyszałem, jak gada z tym dużym świerkiem, tym, który widać przez okno w naszej klasie – mówił. – Ale to nie jest najśmieszniejsze – dodał powoli, jakby chciał podsycić naszą ciekawość. – Często widuję go, jak wraca ze szkoły, przez chwilę idziemy tym samym odcinkiem. Nie dość, że prawie zawsze śpiewa, to jeszcze wita się z krowami i końmi na pastwiskach! – Nagle zmienił ton na wyższy i powolnym, nieco nawiedzonym głosem, zapewne naśladując dziwadło, zaczął: – „Dzień dobry, moja kochana krówko. Jak się dzisiaj czujesz? Piękny mamy dzień, prawda? Dzień dobry, koniku! Jak ci smakuje ta wyborna trawka? Dzień dobry, barany, czy jestem już wystarczająco głupi, żeby dołączyć do waszego stada?”. Roześmialiśmy się wszyscy, a Patryk, idąc za ciosem, odrzekł grubym, jakby baranim głosem: –  Już jesteś za głupi! My świrów nie przyjmujemy. Śmialiśmy się tak długo, że aż rozbolał mnie brzuch, a Lenie z oczu pociekły łzy. Dorota pierwsza opanowała chichot. –  Gdyby barany zobaczyły te jego sweterki, zaraz by zwiały. –  Co tam sweterki, sam wzrok by wystarczył – dodała Lena. Zaraz po tym otworzyła szeroko oczy i spojrzała

13


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.