Stanisław Krzemiński
JESIENNY PONIEDZIAŁEK
Krzeminski_Jesienny poniedzialek_2018_DRUK.indd 1
2018-07-26 13:18:51
Krzeminski_Jesienny poniedzialek_2018_DRUK.indd 2
2018-07-26 13:18:52
Stanisław Krzemiński
JESIENNY PONIEDZIAŁEK tom drugi cyklu powieści
DROGI DO WOLNOŚCI
Świat bohaterów powieści współtworzyły Hanna Probulska–Dzisiów Joanna Wojdowicz
Wydawnictwo Znak Kraków 2018
Krzeminski_Jesienny poniedzialek_2018_DRUK.indd 3
2018-07-26 13:18:52
Projekt okładki Agnieszka Kucharz-Gulis Fotografie na okładce Katarzyna Zawadzka na planie serialu TVP Drogi wolności Wiedeń, Franz Josef – Kai / Lebrecht Music & Arts / Alamy Stock Photo Opieka redakcyjna Dorota Gruszka Katarzyna Mach Redakcja Karolina Macios Adiustacja Barbara Wójcik Korekta Barbara Gąsiorowska Łamanie Agnieszka Szatkowska-Malak Copyright © Stanisław Krzemiński, 2017 © Copyright for this edition by SIW Znak sp. z o.o., 2017 Published by arrangement with Beata Stasińska Literary Agency ISBN 978-83-240-5440-4
Książki z dobrej strony: www.znak.com.pl Więcej o naszych autorach i książkach: www.wydawnictwoznak.pl Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, 30-105 Kraków, ul. Kościuszki 37 Dział sprzedaży: tel. (12) 61 99 569, e-mail: czytelnicy@znak.com.pl Wydanie I, Kraków 2018. Printed in EU
Krzeminski_Jesienny poniedzialek_2018_DRUK.indd 4
2018-07-26 13:18:52
CZĘŚĆ I
SALONKA
Krzeminski_Jesienny poniedzialek_2018_DRUK.indd 5
2018-07-26 13:18:52
Krzeminski_Jesienny poniedzialek_2018_DRUK.indd 6
2018-07-26 13:18:52
Wiedeń, poniedziałek 11 lutego 1918 r. Kochana Halino, nie odzywałem się do Pani przez ten długi czas, bo aż do wczo rajszego powrotu nie miałem żadnej możliwości ani napisania li stu, ani swobodnego poruszania się. Najgorszy był 27 grudnia. Wiedziałem, że czekasz, Pani, na krakowskim lotnisku, kiedy ja siedziałem zniewolony w kijowskim areszcie. Tamtej soboty moje myśli krążyły tylko wokół Pani. Wciąż wi dzę, jak zrywasz się, Pani, od stolika, a w głowie czas cały dźwię czą mi słowa rzucone na odchodnem. Przez siedem tygodni Two je „Kochany, będę czekała” dodawało mi sił i nadziei. Na szczęście nie odebrano mi amuletu, którym przed laty od Pani dostał. Za mykając oczy, skrywałem go w dłoniach, żałując, że to ten kawa łek metalu, a nie ja, dotykał Twoich włosów. Pewnej nocy, nie mogąc spać po uwłaczających ludzkiej godno ści rozmowach z moimi ukraińskimi „gospodarzami”, trzymałem 7
Krzeminski_Jesienny poniedzialek_2018_DRUK.indd 7
2018-07-26 13:18:52
byłem tę spinkę w ręku i nagle odniosłem wrażenie, że ściskam w dłoni nie miedzianą rybkę, a dotykam Ciebie. Wyobrażałem so bie, jak wsuwam palce pomiędzy jasne loki, czułem ciepło Two jej delikatnej skóry. Imaginowałem sobie, że oto dłońmi buszuję w Twoich włosach i przyciągam Cię do siebie. Ten talizman pozwolił mi zachować spokój i przyniósł szczęś cie. Podczas przymusowego pobytu w Kijowie (kiedy się wreszcie zobaczymy, opowiem, co się wydarzyło) nie uczyniono mi żad nej krzywdy. Później, pod koniec stycznia, trafiłem do Brześcia, gdziem spędził dwa tygodnie. Tam traktowano mnie znacznie lepiej, alem też nie miał żadnej swobody poruszania się. Kiedy przedwczoraj specjalny pociąg z delegacją naszego ministra wra cał z Brześcia do Wiednia, przejeżdżaliśmy nocą przez Twój Kra ków. Na jakiejś ciemnej bocznicy trzymano nas ponad godzinę i dostarczono jedzenie i picie. Wyjść jednak nie mogłem. Strasz ne było, Halino, to poczucie Pani bliskości pomieszane z rozpa czą, że nie mogę wysiąść ani dać choćby znaku życia. Trawił mnie jednocześnie lęk, że być może dla Pani nie jestem wcale tak waż nym jak Ty dla mnie jesteś. Nawet nie wiesz, jak trudną mi była niepewność ostatnich tygodni. Kiedym jednak wczoraj przed północą przybył wreszcie do domu, w pocztowej kasetce zobaczyłem siedem listów od Pani i strach mnie opuścił. Twoje słowa, Pani, dają mi siłę do gór przenoszenia: „Ko chany mój. Nie mogę spać, trudno mi jeść, ludzi widzieć nie chcę. Myśli moje krążą tylko wokół pytania jednego. Czy żyjesz? Czy nie zawiodła Cię żadna iskra, ani ta w Twoim aeroplanie, ani ta, któ ra zabłyszczała pomiędzy nami? Obie te myśli są mi tak straszne, że oddychać trudno”. 8
Krzeminski_Jesienny poniedzialek_2018_DRUK.indd 8
2018-07-26 13:18:52
Droga moja, dzięki amuletowi od Ciebie nie zawiodła iskra w samolocie, a list Twój sprawił, że z tej iskry drugiej zrodził się inny płomień gorący… Twój (czy jednak: Pani) Ludwig P.S. Wysyłam Ci także na poste restante zbiorek wierszy Eichendor fa. Ciekawe czy zgadniesz, który jest moim ulubionym.
Kraków, wtorek 30 kwietnia 1918 r. Najdroższy, zauważ, proszę, że jutro rozpoczyna się maj – to miesiąc miło ści i ludzi zakochanych. I właśnie list ten, który do Ciebie, Kocha ny Mój, teraz piszę, jest moim listem setnym. Czyż nie są śmieszne zatem Twoje wątpliwości, o którychś pisał mi w lutym? Ileż kobiet napisało do Ciebie sto listów? Co wieczór siadam w moim pokoju, gdziem Ciebie, Kocha ny, rysowała, i kiedy wszyscy już śpią, wyjmuję nasze listy. Mijają się w drodze między Krakowem a Wiedniem, i gdy piszę do Cie bie, odpowiedź dostaję po około dwóch tygodniach, a nie czekając, ślę przecie listy następne. Sprawia mi przyjemność ogromną to śle dzenie toku myśli naszych. Zrazu zdało mi się na przykład, że list z wtorku 12 marca o Twej misji i podłym handlu polskimi mia stami w brzeskich układach był odpowiedzią na mój ze środy 27 lutego, w którem pytałam o powód przewiezienia Cię do Brześcia. Dopiero przy kolejnej lekturze dostrzegłam byłam nawiązanie do 9
Krzeminski_Jesienny poniedzialek_2018_DRUK.indd 9
2018-07-26 13:18:53
listu z czwartku 7 marca, kiedy to pisałeś o tym, że uwolnienie Cię wypertraktowało Ministerstwo Wojny z Ludową Ukrainą. À propos listów Twoich, a właściwie ich liczby – otóż w tym cza sie otrzymałam ich od Ciebie ledwie siedemdziesiąt i dwa. Wiem przecie, że tak ważna persona, o którą nawet ministrowie się upo minają, czasu ma niewiele, a powietrzne zajęcia są dla Ciebie naj ważniejsze! Co tam jakaś dzierlatka z dalekiego Krakowa (mam nadzieję, że nie weźmiesz mi Pan za złe tej kokieterii), która nic innego do roboty nie ma niźli pisanie do Ciebie. Jeśliś tak myślał, toś błądził, Kochany Mój! Otóż w miesią cach ostatnich związała siostry Biernackie przysięga niemal na życie i śmierć. Zakładamy bowiem periodyk, gazetę czy – jak to nazwać wolę – pismo tygodniowe pod ważnym dla mnie tytułem „ISKRA”. Niewątpliwie wiesz, kto i dlaczego tytuł ten zapropo nował. Nasza starsza siostra Alina rusza za kilka dni do Wiednia, by odbyć rozmowę w Wojennej Komendanturze Prasowej Mini sterstwa Wojny. Od tej rozmowy zależeć będzie, czy dostaniemy pozwolenie na działalność redakcji. Chętnie bym pojechała za miast Aliny, ale pewnie bym nic nie wskórała, bo moje myśli by łyby przy Tobie, Kochany – wszak od Twojej Mühlgasse dzieliłby mnie zaledwie półgodzinny spacer. Wiesz przecie, że ja, spiesząc do Ciebie, pokonałabym tę drogę w niecały kwadrans. A może wręcz przeciwnie, drocząc się z Tobą, szłabym spacerkiem, za trzymując się przy witrynach mód lub wstępując do kawiarni na filiżankę kawy i torcik Sachera?
Twoja Halina P.S. Czy naprawdę nigdym Ci nie pisała, że najbliżsi mówią do mnie Lala? 10
Krzeminski_Jesienny poniedzialek_2018_DRUK.indd 10
2018-07-26 13:18:53
P.S. 2 Wysyłam Ci też paczuszkę z moim ulubionym tomikiem wierszy. Zwróć, proszę, uwagę szczególnie na stronę 12. Najtraf niej oddaje ona moje dzisiejsze myśli o Tobie. P.S. 3 Jeżeli to „Neue Liebe” 1 jest tym Twoim ulubionym wier szem, to wolałabym, żeby nosił tytuł „Einzige Liebe” 2… P.S. 4 Czy pewnym jesteś, że ten Polak, którego też więziono w Kijowie, nosił takie samo nazwisko jak ja? Byłoby to niezwy kłem zrządzeniem losu, gdybyś w owych okolicznościach spotkał jakiegoś Stanisława Biernackiego. Muszę przy stosownej okazji podpytać babkę, czy może on być moim powinowatym. P.S. 5 Alina obiecała mi opowiedzieć po powrocie o tem Two im Wiedniu…
Alina była już zmęczona podróżą. Wciąż rozmyślała o Lali, Maryni i „Iskrze”. Pociąg relacji Kraków–Wiedeń miał co najmniej godzinę opóźnienia, a jeszcze nawet nie dotarł do Ostrawy. Majowa noc okazała się chłodna, a Alina, wierząc w wiosenne ocieplenie, nie wzięła ze sobą płaszcza. Siedziała na obitej wypłowiałym zielonym pluszem ławce okryta wełnianym szalem, który ciotka Janina wcisnęła jej niemal siłą do niewielkiego sakwojaża. W kącie przy oknie, z ostatnim numerem „Bluszczu” w ręku, rejestrowała zachowanie pozostałych pasażerów przedziału drugiej klasy. Na środku przeciwległej ławki siedziało starsze małżeństwo i z rzadka wymieniało szeptem pełne goryczy uwagi o dzieciach. Przez stukot żelaznych kół nie mogła się ich doliczyć. 1 2
Nowa miłość. Jedyna miłość.
11
Krzeminski_Jesienny poniedzialek_2018_DRUK.indd 11
2018-07-26 13:18:53
Obok pary przy drzwiach siedział sztywno wojskowy – o ile mogła się zorientować – w randze pułkownika. Patrzył nieruchomo przed sobie i dokładnie co czterdzieści minut, choć nie zerkał wcale na zegarek, wychodził na zatłoczony korytarz, by zapalić cygaretkę. Kiedy koło północy z trudem przepchnął się z powrotem do przedziału, pozwolił sobie na cierpką uwagę: – Nasz Wiedeń nie pomieści w końcu tych wszystkich śmierdzących czosnkiem i biedą ludzi. – Nie dziwota – odpowiedział siedzący tuż przy Alinie zażywny jegomość – że już od dziewięćset piętnastego nazywa się nasze miasto lagrem dla galicyjskich uchodźców. – Do czego to podobne! Przed wojną ten pociąg jechał do Wiednia siedem godzin, a teraz musimy się toczyć ponad dwa razy dłużej – pomstował chudy mężczyzna o wyglądzie zasuszonego urzędnika. Towarzyszyło temu głośne sapanie, które miało podkreślić niezgodę na takie skutki wojny. Jednego pasażera Alina nie mogła rozgryźć. Dokładnie naprzeciw siedziała starsza kobieta przypominająca z postury babkę Emilię. Ciemne rozpuszczone włosy gęsto przeplatały srebrne pasemka siwizny. Prosty nos wskazywał na zdecydowany charakter, a przez niewielkie binokle widać było przenikliwe spojrzenie. Obok niej leżał na półeczce pod oknem tomik zatytułowany „Die Fackel”3. – Sprechen Sie deutsch?4 – zapytała nagle. Jej akcent zdradzał wyraźnie słowackie lub czeskie pochodzenie.
3 4
Pochodnia. Mówi pani po niemiecku?
12
Krzeminski_Jesienny poniedzialek_2018_DRUK.indd 12
2018-07-26 13:18:53
– Selbstvärstendlich. Wobei, wie ich so Sie höre, tschechisch oder slovakisch wäre für uns beide besser5‒ odparła z uśmiechem Alina. – Tschechisch6. – Und für mich wäre das polnisch7 – odpowiedziała i przedstawiła się: – Alina Biernacka z Krakowa. – Maria Kirchner. Jsem z Prahy. Obie uśmiechnęły się do siebie i dalsza rozmowa potoczyła się jednak po niemiecku. – Ładna winieta tego pisma – pani Maria wskazała trzymany przez Alinę numer „Bluszczu”. – Kto to projektował? Dziewczynie zrobiło się wstyd. Bardzo lubiła kwietne ornamenty wokół tytułu tygodnika, w którym już dwa razy udało się jej umieścić swoje artykuły, ale nigdy nie pomyślała, by sprawdzić, kto jest autorem projektu winiety. – Niestety, nie wiem – powiedziała zawstydzona. – Żałuję, że nie ma tu mojej młodszej siostry. Jest malarką i rysownikiem. Ona na pewno by to wiedziała. Mnie wystarcza to, że czasem udaje mi się zamieścić tam mój artykulik. – Alina specjalnie użyła zdrobnienia, jakby z jednej strony chciała się pochwalić, że próbuje swych sił jako dziennikarka, a z drugiej, wstydziła się popisywać. Szarpiąc i zgrzytając kołami, pociąg wtaczał się na peron w Ostrawie. Pani Kirchner wstała. – Tu wysiadam. Szkoda, że tak późno zaczęłyśmy tę rozmowę. Niech pani do mnie napisze, może jeszcze kiedyś się spotkamy. – Po tych słowach wyjęła z torby maleńki srebrny wizytownik Naturalnie. Choć słuchając pani, mam wrażenie, że polski albo słowacki byłby nam obu bliższy. 6 Czeski. 7 A dla mnie byłby to polski. 5
13
Krzeminski_Jesienny poniedzialek_2018_DRUK.indd 13
2018-07-26 13:18:53
i wyłuskała z niego jeden kremowy kartonik, po czym podała go Alinie. – I proszę zapytać siostrę, kto to zaprojektował – powiedziała, wskazując na „Bluszcz”. Siedzące naprzeciw małżeństwo wstało, żeby ją przepuścić. Biernacka zdążyła powiedzieć „do widzenia”, gdy na stoliku obok pustego już miejsca zobaczyła książeczkę zatytułowaną „Die Fackel”. Szybko otworzyła okno i wychylając się przez nie z brązowym tomikiem w ręku, zawołała: – Proszę pani, zostawiła to pani… – Już przeczytałam. Niech pani przejrzy. Może to panią zainteresuje – odparła pani Maria i znikła za pchanymi po peronie wózkami bagażowych i kolumną czekających żołnierzy. Pociąg ruszył. Alina dopiero teraz przyjrzała się uważnie okładce. Oprócz tytułu widniała tam adnotacja: „Wydawca Karl Kraus. Zeszyt ukazuje się co najmniej cztery razy w roku”. Przejrzała spis treści, w którym jej uwagę przykuł umieszczony pod koniec numeru esej znanego krakowskiego publicysty Rudolfa Katznera pod dwuznacznym tytułem Między wolnością tworzenia a pornografią. Była jednak zbyt zmęczona, by zacząć czytać.
Zachodzące słońce, wpadając przez oszkloną część sufitu, wypełniało purpurą malarskie atelier. Snopy promieni cięły kurz unoszący się w powietrzu i dziwacznymi plamami oświetlały sztalugi. Na jednej z nich wspierał się obraz przedstawiający czarnowłosą kobietę siedzącą na podłodze. Zamknięte oczy i spowita lokami twarz nosiły ślady zmęczenia i płaczu. Przez ażurową batystową bluzkę wyraźnie rysowały się piersi, aksamitna czarna spódnica zadarta była do góry. 14
Krzeminski_Jesienny poniedzialek_2018_DRUK.indd 14
2018-07-26 13:18:53
– Wiedziałem, że ci się spodoba – powiedział Robert do przyjaciela. Rudolf Katzner, nie odrywając wzroku od obrazu, zauważył półgłosem: – Przyjrzyj się. Jej szarawary są rozdarte w kroku, a w rozchylonej brzoskwince widać wyraźnie męską twarz w spazmie rozkoszy. – Rudi, ty stary zbereźniku – odezwał się Musil – to może być twoja gęba. Przecież sam pisałeś niedawno o pornografii w obrazach naszego gospodarza. – O nie, mój drogi! Ja tylko analizowałem obyczajową stronę jego procesu. Na tych płótnach nie dostrzegam pornografii, a jedynie pikanterię. – Katzner zawahał się. – No, może z odrobiną perwersji – dodał. – Pan chyba nie ma nic przeciw perwersji – podchwycił podchodzący do nich malarz. – Erotyka bez perwersji służy jedynie naszym biologicznym koniecznościom – odpowiedział Katzner. – Rozmawialiśmy właśnie, czyją twarz miał pan przed oczyma, malując. – Znów zamilkł na moment – jej pudendum mulibre. Egon Schiele roześmiał się. – Katzner! Pan jest pruderyjny. Czy gdy pan chce zagarnąć kobietę do łóżka, to myśli pan o jej pudendum mulibre, czy po porostu o kuciapce? Robert Musil nachylił się konfidencjonalnie do Schielego. – On to nazywa brzoskwinką. Tym razem zaśmiali się wszyscy trzej. – Cóż panów tak rozbawiło? – Do atelier weszła drobna kobieta o rudych upiętych w koronę włosach. 15
Krzeminski_Jesienny poniedzialek_2018_DRUK.indd 15
2018-07-26 13:18:53
Usta Edith Schiele poddały się atmosferze wesołości, ale jej wielkie niebieskie oczy pozostały smutne. – Rozmawiamy o tym, jak dziś określić kobiecość, do której tak chętnie garną się mężczyźni – lekko rzucił Robert. Panowie patrzyli wyczekująco na żonę gospodarza. Edith spojrzała na obraz i powiedziała spokojnie: – Może was zainteresuje to, jak myśli o własnym kroczu kobieta, która jest modelką, a za kilka miesięcy będzie matką? – Egon, nic nie mówiłeś! Edith jest w ciąży? – z wyrzutem zapytał Musil. – To dopiero drugi miesiąc, więc wciąż mogę mu pozować. Egon nie widzi na razie powodu, żeby się tym specjalnie przejmować – powiedziała z wyrozumiałym ciepłem, podchodząc do męża i czochrając jego bujną, zaczesaną do tyłu czuprynę. Schiele zerknął na żonę spode łba i przygładzając dłonią włosy, zwrócił jej uwagę: – Nie ma obawy. Jak będziesz z dzieckiem przy piersi, też cię będę malował. – Wiem! – odpowiedziała. – Szczególnie przy piersi. – Ale nie skończyła pani. Jak więc kobieta nazywa w myślach swoją… – Katzner znów się zawahał, przy cichszym tym razem wybuchu wesołości pozostałych panów. – Muszelkę? – podpowiedziała. – Drogi panie, bardzo różnie. Nasz język jest w tych sprawach szalenie ubogi. Francuzi mają w tej sferze więcej fantazji. – Mogę panią uspokoić, że w moim języku, w polskim, jest jeszcze gorzej. – Pan jest Polakiem? Mówi pan po niemiecku bez żadnego akcentu, a nazwisko też nie wskazuje na… 16
Krzeminski_Jesienny poniedzialek_2018_DRUK.indd 16
2018-07-26 13:18:53
– … na Kraków. – Rudolfa wyręczył Musil. – W Galicji do dziś nie mówi się otwarcie o erotyce. Katzner pominął milczeniem ten przytyk i zwracając się do pani Schiele, zapytał: – No więc jak pani nazywa tę nienazywalną cząstkę siebie? – Czasem skarbem, ale świadomość, że dla wielu mężczyzn jest to jedyna wartość kobiety, bywa upokarzająca. Czasem utrapieniem, kiedy przez kilka dni w miesiącu moja kobiecość krwawo daje o sobie znać. – A teraz, kiedy oczekuje pani dziecka? – Teraz myślę tylko o tym, że nie pojmuję tego, co się we mnie dzieje. I to jest wspaniałe. – A czyją twarz namalował Egon w tym pani skarbie? – zapytał Musil. – To było dawno. Jeszcze wtedy nie wiedział, że kiedykolwiek będę w ciąży, więc oczywiście namalował siebie. On kocha autoportret, jak widać, w dowolnym otoczeniu. Panowie roześmiali się, tylko Edith pozostała smutna.
Rudolf Katzner miał już w dziennikarskim światku Krakowa, Warszawy i Wiednia renomę, a przed sobą, jak wierzył, najlepsze lata. Ten czterdziestoletni mężczyzna z bujnymi, zaczesanymi do tyłu nieco szpakowatymi włosami i leciutkim uśmiechem człowieka, który wszystko wie i wszystko widział, roztaczał wokół siebie aurę światowego życia. Zawsze w okularach ze złotymi oprawkami, starannie ubrany według mody z poprzedniego roku, sprawiał wrażenie eleganckiego, ale nieco zachowawczego. Nikt nie wiedział, że 17
Krzeminski_Jesienny poniedzialek_2018_DRUK.indd 17
2018-07-26 13:18:54
spis treści
Część I. Salonka . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 5 Część II. STRYCH . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 69 Część III. ZŁOTA SPINKA . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 107 Część IV. KARTELUSZEK . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 245 Część V. JESIENNY PONIEDZIAŁEK . . . . . . . . . . . . . . . . . . 409 POSŁOWIE . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 469 Adnotacja autora . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 473
Krzeminski_Jesienny poniedzialek_2018_DRUK.indd 475
2018-07-26 13:19:47
Krzeminski_Jesienny poniedzialek_2018_DRUK.indd 476
2018-07-26 13:19:47
Krzeminski_Jesienny poniedzialek_2018_DRUK.indd 477
2018-07-26 13:19:47
Krzeminski_Jesienny poniedzialek_2018_DRUK.indd 478
2018-07-26 13:19:47
Przeczytaj, co o książce sądzą inni czytelnicy, i oceń ją na
lubimyczytać.pl
Krzeminski_Jesienny poniedzialek_2018_DRUK.indd 479
2018-07-26 13:19:48
Krzeminski_Jesienny poniedzialek_2018_DRUK.indd 480
2018-07-26 13:19:48