Rady żaby Na parapecie otwartego okna siedział mały kotek. „Chyba nie będzie dziś padać – pomyślał, spoglądając w niebo. – Ani jednej chmurki! To dobry dzień na spacer. Ale nie po ogrodzie! Jestem już wystarczająco duży, żeby pójść gdzieś dalej”. I zeskoczył z okna. Wyszedł za płot, minął ścieżkę. Przemierzył pełną kwiatów łąkę, na której przez chwilę gonił za motylem, aż wreszcie dotarł nad staw. – Ojej... – zmartwił się. – Chyba koniec spaceru. Wtem jednak zauważył mostek. 12
– Czy można po tym chodzić? Brr, nie chciałbym wpaść do wody! Wysunął przed siebie łapkę i ostrożnie postawił ją na mostku. Potem stanął na nim drugą łapką, a wreszcie, po chwili wahania, raźnym krokiem ruszył przed siebie. Kroczył śmiało, gdy nagle usłyszał głośne pluśnięcie. – Miau! – Kotek aż podskoczył. Zerknął w bok, na wodę, i... ach! Był tam drugi kot! Nieduży, biały, z czarnym uchem i czarnym czubkiem ogona. Kotek czujnie wpatrzył się w nieznajomego. – Hej, a ty kto? – spytał. Drugi kot ruszał pyszczkiem, ale nie wydobywał się z niego żaden głos. „Nie umie mówić? – zastanawiał się kotek. – A może mnie przedrzeźnia?!”. – No, na co czekasz? – Kotek zmrużył oczy. – Rusz się, ja tu byłem pierwszy! Ale tamten ani myślał odejść. Brzydko wykrzywiał pyszczek, a jakie miał srogie spojrzenie!
14
– Hej! – usłyszał nagle i w tej samej chwili coś uskoczyło mu spod łap. – Hej, mały, ostrożnie! Kotek zatrzymał się i dostrzegł siedzącą na kamieniu żabę. – Ach, przepraszam...! Szedłem zamyślony i nie zauważyłem cię. – Nie szkodzi, nic nie szkodzi – zarechotała żaba i spojrzała przyjaźnie. – A o czym rozmyślałeś?
– Dość tego! – Kotek wstał i gniewnie tupnął. Myślał, że tym odgoni nieznajomego. Ale nie! Tamten podniósł się tylko i tupnął, rzucając nieprzyjemne spojrzenie. Kotek naprawdę się rozgniewał. – Ach tak?! – Czuł, że ogon zjeżył mu się jak szczotka, zupełnie tak jak temu drugiemu. – Jak sobie chcesz, mam już cię dosyć! Odwrócił się i pobiegł z powrotem na brzeg. Ze złości aż pociemniało mu przed oczami! 16
– Uch...! – fuknął kotek. – O niemiłym kocie, którego spotkałem na drewnianej drodze przez staw. Jeżył się i wykrzywiał
– Uśmiechnąć się? Nie, tego nie próbowałem. – Hm... – Żaba zrobiła tajemniczą minę. – Wiesz co? Wróć tam i zrób to. Sprawdź, co wtedy zrobi ten drugi. – A potem odbiła się
na mój widok. I nawet pokazał mi język! – Naprawdę? – Żabka wychyliła się i spojrzała w stronę stawu. Na mostku nikogo nie było. – A jak wyglądał ten niemiły kot? – Och, był nieduży i biały, miał tylko czarny ogon i jedno z jego
od kamienia i z głośnym pluśnięciem wskoczyła do wody. Kotek został sam. Zastanawiał się.
uszu także było czarne. A oczy miał straszne, niebieskie i groźne!
Wcale nie miał ochoty znów spotkać tam-
Żaba spojrzała uważnie
tego niemiłego kota. Wciąż pamiętał jego
na siedzącego przed nią
srogą minę... Prawdę mówiąc, bał się go
kotka: białego, z nie-
troszkę, choć przecież taki był odważny!
bieskim oczami, czar-
Ale jednak...
nym uchem i czarnym
Co mogłoby się zdarzyć, gdyby się
ogonem... – Ach tak – powiedziała w końcu. – A próbowałeś może uśmiechnąć się do niego? Kotek zdziwił się.
uśmiechnął? Kotek postanowił wrócić nad wodę. „Jeśli ten obcy kot znowu się rozzłości – pomyślał – to po prostu ucieknę. Przecież szybko biegam!”. Raz-dwa przemierzył mostek i dotarł do miejsca, w którym spotkał nieznajomego. Wychylił się i ostrożnie zerknął na wodę. Był tam! Drugi kot stał tam znowu. 19
Kotek przełknął ślinę i przechylił łepek. Tamten zrobił to samo. Kotek usiadł – i drugi kot też. Chwilę patrzyli na siebie bez ruchu. „Dziwne – pomyślał kotek. – Tym razem nie wydaje się niemiły. Co mi szkodzi, spróbuję...”. Uśmiechnął się nieśmiało. I – to ci dopiero! – na pyszczku nieznajomego też pojawił się uśmiech. „Ach, żaba miała rację” – przemknęło przez głowę zdumionego kotka. Rozciągnął pyszczek w szerszym uśmiechu. Drugi kot odpowiedział tym samym. I nawet pomachał wesoło w tej samej chwili, gdy kotek machnął łapką do niego. „Ojej... – pomyślał uszczęśliwiony kotek. – Nie wiedziałem, że tak łatwo można kogoś niemiłego zmienić w przyjaciela!”.