MA JA FRYKOWSKA
MIKOŁAJ
Sielskie dzieciństwo zostało brutalnie przerwane, gdy miałam siedem lat. Była wigilia. Siedzieliśmy w dużym pokoju przy stole, a ja wciąż zerkałam w stronę choinki, pod którą leżały prezenty. Mój wzrok przyciągał szczególnie jeden, bardzo okazały. Może to wymarzona lalka? Byłam tak zajęta swoimi marzeniami, że nie zauważyłam zamieszania przy stole. Nagle widzę przerażenie w oczach mojej Mamy, a wzburzona babcia wychodzi do drugiego pokoju. W drzwiach wejściowych dziadek szamocze się z paczkami. Widzę, jak w przedpokoju klęka młoda kobieta. Wyciąga do mnie ręce i, szlochając, prosi, żebym do niej podeszła. Z oporem, ale zbliżam się. Kobieta przytula mnie, pachnie obco, intensywnie, gryzącymi w nos perfumami. Łka, nic nie mogę zrozumieć z jej urywanych szlochów. Wreszcie docierają do mnie słowa pozostałych. Oto moja prawdziwa mama. Nie wierzę, odpycham ją, szukam wzrokiem mojej Mamy. Ta obca kobieta nie może być moją mamą, ja już przecież mam swoją! Moja Mama siedzi przy stole. Gdy się śmieje, ma śliczne zmarszczki wokół 57
POKONA J SIEBIE
oczu i siwe pasemka, które pokrywa farbą. Jest nauczycielką, a to prawdziwy powód do dumy. Chodzimy razem na zjeżdżalnię, na lody do Horteksu przy Piotrkowskiej i na niedzielne obiady do dziadków. To ona odrabia ze mną lekcje, czyta mi przed snem i zna moje małe sekrety. Wie, że nie lubię syropu na kaszel, za to przepadam za małżami z puszki. Ja i ona to cały świat. Mój dobry, uporządkowany, poukładany świat niebieskookiej siedmiolatki. Wszyscy obecni, jeden przez drugiego, starają się wytłumaczyć mi, że ta obca pani jest moją prawdziwą mamą, córką mojej Mamy. „Wyjechała, zostawiła cię na trochę, ale już wróciła” – słyszę głosy. Zastanawiam się, co w języku dorosłych znaczy „trochę”. Dla mnie to całe życie, wszystko, co znam. Milczę, a moje oczy ze zdziwienia stają się całkiem okrągłe. Mój świat właśnie się zawalił. Wszystko, co znane i bezpieczne, od teraz jest obce i wrogie. Dziadkowie niepewnie usiłują przekonać mnie, że oto nadszedł początek lepszych czasów. Chcę krzyczeć: „Przecież mnie jest dobrze!”, ale głos więźnie mi w gardle. W myślach szybko się karcę: „Było mi dobrze. Było”. Od teraz „było” stanie się mottem mojego życia. To wszystko było jak senny koszmar. Ta „nowa” mama przywiozła mi z zagranicy walizki pełne zabawek i słodyczy. Prezentami chciała kupić moją miłość. Zaczęła spełniać moje dziecięce zachcianki, obsypywać jajkami niespodziankami, czekoladkami, lizakami i bananami, które miały mi zastąpić jej brak. Skwapliwie przyjmowałam wszelkie podarki. Przez moment wydawało mi się to nawet zabawne i całkiem w porządku, że mam Mamę, którą kocham, i mamę, która mi kupuje wszystko, co zechcę, a nawet jeszcze więcej.
58
MA JA FRYKOWSKA
Zdjęcie klasowe z podstawówki (archiwum rodzinne)
Z czasem przywykłam do tej dziwnej sytuacji. Zaczęłam się nawet cieszyć, że jest przy mnie ta mama, która mnie urodziła. Mówiła, że bardzo mnie kocha i już nigdy nie odejdzie, a ja jej wierzyłam. Ale rok później znów zniknęła. Myślałam, że to moja wina. Pomyślałam, że musiałam być bardzo złą dziewczynką, skoro znów mnie zostawiła… Nie umiałam się z tym pogodzić. Moje wątłe ciało dźwigało już zbyt wiele. Na dodatek koleżanki zaczęły mi dogryzać, że te wszystkie piękne ubrania, które stale kupowała mi mama Anka, mają mi zastąpić tatę. A ja już nie miałam ani taty, ani mamy. Pozostał tylko paniczny lęk przed odrzuceniem. Chyba dlatego tak trudno przychodziło mi komukolwiek zaufać. Za każdym razem wydawało mi się, że jeśli tylko kogoś pokocham, to on natychmiast mnie porzuci…Tak jak wcześniej wspomniałam, byłam cichym i spokojnym dzieckiem, nie stwa-
59
POKONA J SIEBIE
rzającym problemów wychowawczych. Kiedy byłam w szkole podstawowej, nie wyróżniałam się niczym specjalnym, poza jednym – lubiłam być w centrum uwagi. Na zdjęciach klasowych zawsze byłam na pierwszym planie i często wszyscy trzymali mnie na rękach. Dziewczyny z klasy lgnęły do mnie, bo wiedziały, że ze mną nudzić się nie można. Kiedy byłam małą dziewczynką, zawsze marzyłam, żeby być aktorką. Pisałam opowieści z dreszczykiem, a potem wyobrażałam sobie, jak w nich gram. Jako nastolatka chętnie brałam udział we wszelkich przedstawieniach szkolnych. Pisałam wiersze i recytowałam je na różnych galach. Kiedy przychodziły do mnie koleżanki, lubiłam się przebierać i wcielać w różne postacie. Opowiadałam wymyślone historyjki albo parodiowałam znanych aktorów. Dziewczyny zrywały boki. Lubiłam je rozśmieszać, wszyscy mówili mi, że mam taki dar. Już wtedy czułam, że aktorstwo jest moim powołaniem. Kiedy moja mama Ania wróciła po raz drugi, znów zasypywała mnie różnymi prezentami, jakby chciała odkupić stracony czas. Dostałam od niej pierwszą lalkę Barbie. Do dzisiaj trzymam ją skrzętnie schowaną i w odpowiednim momencie dam mojej córeczce. W Polsce była wtedy straszna komuna. Wędliny były na kartki, a mama przywoziła rzeczy, które w Polsce można było kupić tylko w Peweksie za dolary. Urządziła dla mnie wielkie urodziny, na które zaprosiłam całą swoją klasę. Byłam bardzo dumna, że wyprawiono mi tak wspaniałe przyjęcie.Do tego prezent – odtwarzacz wideo, wówczas zupełna nowość, na którą większość ludzi zwyczajnie nie było stać. Pamiętam pierwszy film, jaki na nim obejrzałam: Srebrna kula – horror o księdzu-wilkołaku. Po obejrzeniu tego filmu moja wyobraźnia była tak rozbuchana, że któregoś razu zobaczyłam tego wilko60
MA JA FRYKOWSKA
łaka za oknem. Z wielkim wrzaskiem uciekłam do przedpokoju i przez trzy godziny siedziałam w szczelinie między drzwiami, czekając aż do domu wróci moja babcia. Jako że taki odtwarzacz wideo mieli nieliczni, często przychodziły do mnie koleżanki z klasy i oglądałyśmy różne filmy, najczęściej przygodowe i fantastyczne. Ale to bajki Disneya podbiły moje serce, i tak zostało do dziś.
61