CZĘŚĆ I
Śnij tej nocy
Obudź się, lecz jutro, tej nocy śnij... Emily Brontë, How Clear She Shines
1 W
inter Starr zatrzymała się w pół kroku, cienie otaczającego ją lasu zatańczyły na jej czarnych włosach. Stała naprzeciw niewielkiego, drewnianego domu, być może natknęła się na niego przez przypadek, a może od początku był to cel jej spaceru. – Chodź, kochanie. Cieszę się, że przyszłaś – powiedziała Bethan, wyłaniając się zza drzew. – Muszę wiedzieć – oświadczyła dziewczyna, podążając za staruszką do wnętrza chaty. Kobieta nie wyglądała na zdziwioną, nie wahała się. Pragnęła opowiedzieć Winter całą prawdę już od dnia, kiedy ta pojawiła się w Cae Mefus. – To niezwykle rzadkie, aby związek człowieka z wampirem został pobłogosławiony darem życia – zaczęła, podczas gdy Winter siadała po drugiej stronie kuchennego stołu. – Wielu próbowało, ale udało się tylko kilku członkom Familii, jakbyśmy już od samego początku byli w jakiś sposób wybrani. Spojrzała smutno na dziewczynę. – Pewnie jest w tym jakiś sens... Jednak los tych, którzy przynależą do obu Ras, nigdy nie był szczęśliwy...
11
Winter milczała, uśmiechnęła się tylko krzywo. Świetnie zdaję sobie z tego sprawę, Bethan – pomyślała. – Jestem córką wampira i Elaine Mitchell z Familii, zapomniałaś? Wiem, że będzie źle, chcę tylko odkryć, jak bardzo... – Dwie Rasy płodziły córki i synów w różnych miejscach i epokach, powodowane różnymi pobudkami. Czasem z miłości, jak to było w przypadku twoich rodziców, czasem z głupoty, wyrachowania lub chciwości. Dla władzy. Niewiele z tych wyjątkowych istot dożyło pełnoletności, ginęły, zanim osiągnęły pełnię swoich mocy. Bethan mówiła otwarcie, wprost, nie bacząc na ból, jaki sprawiało to młodej Starr. Być może nie było innego sposobu wyjawienia prawdy. – Jednak niektórzy przeżyli i darowali wampirom nieśmiertelność, żywiąc ich swoją krwią. Przeszłość przywołana słowami Bethan wisiała w powietrzu, ciężka od szeptanych nerwowo tajemnic. Serce Winter przyspieszyło, w myślach wciąż widziała twarz Rhysa. Niektórzy darowali wampirom nieśmiertelność... Zacisnęła dłonie, żeby powstrzymać ich drżenie. No właśnie... Poczuła delikatne muśniecie warg na szyi, tuż nad pulsującą żyłą. Dokładnie tam, gdzie kilka tygodni temu ugryzł ją Rhys. Ona sama tego chciała, doprowadziła do tego podstępem. – Wielu zrobiło to, idąc za głosem serca, innych zmuszono. Niestety, każdy nasz uczynek ma swoje konsekwencje i rzadko można to cofnąć. Można za to stawić im czoła, zapłacić za swoje winy, jakakolwiek nie byłaby ich cena. Winter zadrżała. Istnieli inni nieśmiertelni, których całkowicie pochłonęła przeszłość. Czy naprawdę chciała znać zakończenie tej historii? – Co próbujesz mi powiedzieć? – zapytała, zanim zdążyłaby zmienić zdanie.
12
– Że Moc wzmaga Pragnienie, a Pragnienie ugasi tylko krew. Moc niszczy, kochana. Żaden wampir nie jest w stanie jej kontrolować przez dłuższy czas. Moc wypala w nim duszę i zabija rozum. Bethan podniosła oczy na dziewczynę; miała zagadkowy wyraz twarzy, jak stara wieszczka. Winter przestraszyła się nagle, że wzrok staruszki jest w stanie pochwycić oblicze Rhysa w jej głowie. – Niektórych ta Moc zniszczyła również fizycznie – powiedziała kobieta. – Inni zostali zabici przez tych, którzy ich stworzyli.